Przygody Huncwotów, mój pierwszy fan fic
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Przygody Huncwotów, mój pierwszy fan fic
Katarn90 |
![]()
Post
#1
|
Czarodziej Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 826 Dołączył: 13.07.2005 Płeć: Mężczyzna ![]() |
Opowiadanie opowiada
![]() James Potter obudził się na tyle wcześnie, iż mogłoby to wydawać się dziwne. Ale nie dla niego. Dom Potterów znajdował się w Dolinie Godryka, otoczony był przepięknym ogrodem w którym James często bawił się gdy był jeszcze mały. Chłopak wstał bardzo wcześnie by jak zawsze w weekend polatać na miotle w okolicy. Musiał przy tym bardzo uważać gdyż mugole nader często pojawiali się niedaleko posesji Potterów, a gdyby ktoś zobaczył piętnastolatka latającego na miotle z pewnością James miałby kłopoty. „Wieczorem przychodzi Syriusz, jak dobrze” pomyślał chłopak i czując, że zapowiada się dobry dzień pospiesznie zjadł śniadanie i nim rodzice się obudzili już latał na miotle, podrzucając wysoko jabłko i łapiąc je zanim upadło. Jego miotła jeszcze nigdy go nie zawiodła – James był niemal najlepszym graczem quiddictha w szkole. - James! Co ty u diabła robisz? – rozległ się znajomy głos ojca, który zawsze przywoływał Jamesa do porządku, a robił to dość często, głównie za pomocą wyjców przysyłanych do szkoły - Wracaj mi tu natychmiast! - Już, tato – krzyknął James, po czym rzucił jabłko z całej siły w stronę ulicy i zanim upadło złapał je i wylądował przed frontowymi drzwiami. Kuchnia była zawalona stosem naczyń. Pewnie dopiero co zjedli śniadanie, pomyślał James. - Dzisiaj przychodzi Syriusz? - zapytała matka chłopca, która właśnie zaklęciem chłoszczyść zmniejszyła stos brudnych naczyń. - Tak, ale tylko na kolację, bo jego rodzice pewnie znów będą się wściekać – mruknął James. - Posprzątaj pokój. - Wiem, tato. James wrócił do pokoju i zabrał się za sprzątanie. Przede wszystkim musiał wyczyścić klatkę swojej sowy – Gryffindora. James nazwał ją tak na cześć domu w którym przebywał w okresie roku szkolnego. A tego James wyczekiwał najbardziej. Nie dlatego, że lubił naukę, ale dlatego, że czekała tam na niego jego paczka przyjaciół z którymi wymyślał najróżniejsze psoty. Remus, Peter, Syriusz – jego najlepsi przyjaciele. Rok temu wszyscy pobili rekord – dostali w sumie 15 wyjców, co i tak nie powstrzymywało ich od robienia kawałów każdemu nauczycielowi. Tylko gajowy Ogg zdawał się ich lubić, za wyjątkiem jednego przypadku kiedy Syriusz podmienił jego różdżkę na sztuczną, która zamieniła się w pająka. Mimo to Huncwoci - bo taką nazwę na swoją grupę wymyślili w drugiej klasie – byli bardzo lubiani. Może dlatego, że oprócz utraty 50 pkt co miesiąc, zdobywali 75 w tym samym czasie. O tak, byli bardzo inteligentni. * James był pogrążony w popołudniowym śnie, kiedy w domu rozległ się dźwięk dzwonka. - Syriusz! – krzyknął James kiedy w drzwiach ukazała się znana mu sylwetka wysokiego i przystojnego chłopca. - W rzeczy samej – odpowiedział Syriusz i wkroczył na korytarz, tak jakby był u siebie w domu. Trudno się dziwić skoro chłopak był zapraszany na obiady czy kolacje u Potterów co tydzień. - Witaj Syriuszu – przywitał go ojciec Jamesa i wskazał ręką na stół – Usiądź. Kolacja zaraz będzie. - Potem możemy polatać na miotle – zaproponował James, a Syriusz skinął głową i zajął miejsce przy kwadratowym stole. Kolacja była wyśmienita. Dań było tyle, że James przez chwilę poczuł się jak w Hogwarcie, gdzie stoły aż uginały się od przeróżnych półmisków. Po kolacji James i Syriusz poszli polatać na miotłach. Syriusz latał całkiem dobrze, ale nie był w drużynie Gryffindoru. Później byli bardzo zmęczeni, więc Syriusz wrócił do domu, a James położył się spać. W końcu jutro rozpoczyna się rok szkolny. Piąty na dodatek, a to oznaczało, że Huncwoci będą zdawali SUMY które zadecydują o ich przyszłej nauce. James postanowił martwić się o to w Hogwarcie, a nie w domu, choć i tak był pewny że zda wszyskie SUMY. No i jeszcze jest ta Evans. Ładna dziewczyna, pomyślał James, szkoda, że nie w Gryffindorze. Ale i tak będzie moja, pomyślał chłopak i zaśmiał się głośno. Spojrzał na zegarek – była jedenasta w nocy. Nawet się nie zorientował, że zasnął. Koniec części pierwszej. A ile ich będzie? Tego nie wie nikt. |
![]() ![]() ![]() |
Katarn90 |
![]()
Post
#2
|
Czarodziej Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 826 Dołączył: 13.07.2005 Płeć: Mężczyzna ![]() |
Część 4 Rano James obudził się dość późno, więc w dormitorium nie było już nikogo. Zszedł pospiesznie na dół i zastał Remusa w Wielkiej Sali. - Gdzie Syriusz? – zapytał gdy tylko usiadł. - Poszedł nad jezioro – mruknął Remus, który wyglądał na niewyspanego. - Aha. James nie miał jednak czasu, żeby szukać Syriusza więc od razu poszedł pod salę obrony przez czarnej magii. Nauczycielem tego przedmiotu był animag profesor Diffis. Był to mężczyzna w średnim wieku, którego ulubieńcem był James, choć Diffis był wychowawcą Hufflepuff’u. Syriusz wpadł kilka minut po rozpoczęciu lekcji, ale Diffis nawet nie spostrzegł gdy wślizgnął się do sali i usiadł obok Petera. - Gdzieś ty do licha był? – szepnął James. - Aaa...wiesz – zaczął Syriusz – poszedłem się ....ee.... przewietrzyć. - Mnie możesz powiedzieć – powiedział nieco głośniej urażony James. - Nie mogę – odparł Syriusz i niby przypadkowo upuścił pióro i zanurkował po nie pod stół. James odwrócił się do Remusa. - O co mu chodzi? Ale Lupin tylko wzruszył ramionami. - Chłopcy! – zagrzmiał Diffis – Uważacie tam? Pan Potter – tu zwrócił się do Jamesa – Może zaprezentuje nam poprawnie zaklęcie oszałamiające? James wyciągnął różdżkę, co wywołało chichoty, bo inni mieli je wyciągnięte od co najmniej dziesięciu minut i powiedział od niechcenia: - „Expelliarmus” Na co żaba na której ćwiczyli odskoczyła, przeleciała przez całą klasę i wylądowała na biurku Diffisa z donośnym plaskiem. - Brawo! – krzyknął Diffis – Dziesięć punktów dla Gryffindoru. Dla wszystkich zadanie! Ćwiczenie zaklęcia oszałamiającego – krzyczał za wychodzącą klasą bo właśnie rozległ się dzwonek. Chłopcy skierowali się do lochów, gdzie za chwilę mieli mieć eliksiry, kiedy nagle James zapytał. - Łapo, gdzie byłeś przed obroną przeciw czarnej magii? - Nie powiem ci – odparł Syriusz, ale wcale nie wyglądał na urażonego, wręcz przeciwnie, na jego twarzy zagościł uśmiech. - Bo doleję ci veritaserum do soku dyniowego podczas obiadu - zagroził James z satysfakcją, bo wiedział, że teraz Syriusz ulegnie. - Chodzę z Emeliną Smith – szepnął Syriusz wpatrując się w podłogę, ale i tak nie zdołał ukryć rumieńca który spowił jego policzki. - CO? – ryknął James - Ciii... nie tutaj! – syknął Syriusz, gdy grupa piątoklasistek z Ravenclawu nastawiła uszu. - Galopujące gargulce! – powiedział James ale nieco ciszej. Stanęli przed drzwiami lochów. - I co? – zapytał ciekawie James - Co co?- mruknął Syriusz. - No, co dalej? – drążył James – Umówiłeś się gdzieś? - Tak. - Gdzie? - W Hogwarcie. James wybuchł głośnym śmiechem, tak, że kilka uczniów obejrzało się poszukując źródła tego śmiechu. - Co za randka – zadrwił James – Kolacja w Hogwarcie. Pewnie w Wielkiej Sali? - A żebyś wiedział, że nie – odparował Syriusz – To ma być romantyczny spacer po błoniach. - Pringle was zabije – zauważył przerażony Peter, który dotąd nic nie powiedział. - Bez ryzyka nie ma zabawy – odparł Syriusz i wkroczył do lochów. Po eliksirach z Krukonami (James przez całą lekcję patrzył na Lily przez co jego eliksir przybrał zieloną barwę, która nie oznaczała nic dobrego) mieli wróżbiarstwo. James, Syriusz i Peter zazwyczaj wykorzystywali lekcję aby się pośmiać, ale tym razem nie towarzyszył im Lupin, który po dostaniu odznaki prefekta stał się spokojniejszy. Syriusz umówił się na spacer z Emeliną późnym wieczorem, więc ryzyko przyłapania przez Apolloniusa Pringle’a wzrosła dwukrotnie, jednak jak Syriusz zauważył jest to jedyna pora gdzie nie będą ich śledzić wścibskie oczy zazdrosnych dziewczyn. Kiedy wszyscy położyli się w dormitorium Syriusz zszedł do pokoju wspólnego i przelazł przez dziurę pod portretem. Remus był bardzo zaskoczony, kiedy nagle James zaczął się ubierać. - A ty gdzie? - Ide za nim – powiedział z uśmiechem James. - Będziesz go śledził? – zapytał Remus z niedowierzaniem. - Tylko chwilkę – zachichotał – A poza tym zauważyłeś, że jeszcze nie zrobiłem żadnego numeru. Po czym chichocąc zszedł do dormitorium i przelazł przez dziurę pod portretem. Starając się iść jak najciszej zszedł do przedsionka. - A starego Pringle’a niema – mruknął po czym ruszył przez wrota na błonia. W ciemności mało widział ale gdy tylko zerknął na jezioro zobaczył całującą się parę. Podszedł nieco bliżej i już widział zarys postaci Syriusza. Jednak w tej chwili zobaczył coś co sprawiło, że serce mu zamarło. Z chatki gajowego wychodził gajowy Ogg, pewnie na przechadzkę. Syriusz nic nie wie, pomyślał James i padłszy na ziemię zaczął się czołgać do Syriusza i Emeliny. - Łapo – szepnął, gdy był już kilka metrów od niego – Łapo! ŁAPO! Garbaty Gargulcu! Syriusz odkleił się od Emeliny. - Co ty tu robisz? – warknął - Kto tam? – zagrzmiał Ogg. - Niech to szlag! – zaklął Syriusz i kiedy wszystko zrozumiał szepnął do Emeliny: - Kładź się! Teraz wszyscy troje leżeli wstrzymując oddech bo Ogg właśnie przechodził kilka metrów za nimi. - Kto tam? – powtórzył gajowy – Jeśli to znowu ty Gregory, to przysięgam - idziesz do dyrektora. James zadrżał. Syriusz natomiast leżał bez ruchu i przez chwilę wydawał się nawet Jamesowi martwy. - O! Brama zamku znowu otwarta? – zapytał w nocnej ciszy Ogg, po czym machnął różdżką i dało się słyszeć znajome odgłosy zamykanie bramy głównej. - Jak wrócimy? – zapytała ze strachem Emelina. - Nie wiem...AUUU! – James przysunął się do Syriusza i zderzyli się głowami. - MAM CIĘ GREGORY! – zagrzmiał Ogg i ruszył w ich stronę. - W NOGI! – ryknął Syriusz i razem z Emeliną i Jamesem poderwał się do góry. - Gdzie, Łapo? – zapytał James. - Zakazany las! – ryknął Syriusz i chwycił Emelinę za rękę. Wszyscy troje uciekali w stronę Zakazanego lasu a za nimi grzmiał Ogg: - Wezwać Pringle’a! Jakieś bandziory w zakazanym lesie! James był już zmęczony, kiedy dotarli do skraju zakazanego lasu. Syriusz mimo to nie zatrzymywał się i nadal biegł, aż po kilku minutach ukryli się za drzewami w gęstej puszczy. Było tak ciemno, że nic nie widzieli, ale słyszeli – oddech Pringle’a który przedzierał się przez gęstwinę i dyszał jakby co dopiero przebiegł milę. - Po nas – mruknął James. Koniec części czwartej |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 15.05.2025 07:11 |