Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Jedyna, Która Go Rozumiała [nzak], o Huncwotach razem i z osobna :)

kkate
post 22.10.2004 20:41
Post #1 

Czarodziej


Grupa: slyszacy wszystko..
Postów: 894
Dołączył: 10.03.2004

Płeć: Kobieta



Witam smile.gif

Oto pierwsza część fan ficka pt. "Jedyna, która go rozumiała".

Pomysłodawczyniami jesteśmy ja (kkate) i Smerfka. Natomiast jeśli chodzi o

autorów, są to:

- kkate
- Smerfka
- Anulcia

Życzę wam miłej lektury. Mam nadzieję, że się spodoba. W imieniu swoim i współautorek proszę o dużo szczerych komentarzy !

JEDYNA, KTÓRA GO ROZUMIAŁA

CZĘŚĆ PIERWSZA


„Miłość jest jak spacer podczas drobniutkiego deszczu…. Idziesz, i dopiero po chwili orientujesz się, że przemokłeś – do głębi serca”
Autor nieznany


Była chłodna, marcowa noc. Srebrny blask wschodzącego księżyca powoli oświetlał całą Dolinę Godryka, wydobywając z mroku zarysy kilkunastu domów i drzew. Panowała błoga cisza, czasem tylko przerywana krzykiem sowy lub cichutkim szelestem bezlistnych jeszcze gałązek poruszanych delikatnie przez chłodny wiatr. Wszystkich mieszkańców wioski Roseville już dobre parę godzin temu zmorzył słodki sen. Ale czy wszystkich…?
Przez jedną z uliczek przebiegł nagle mały, tłusty szczur. Rozglądając się dookoła i węsząc czujnie, wskoczył na parapet jednego z domów. Jedynego, w którym wciąż paliło się światło...

* * *

- Rogacz, bądź no dobrym kumplem i zasponsoruj mi jeszcze jedno kremowe!
- Że co? JESZCZE JEDNO? Nie ma mowy! Jak tak dalej pójdzie, wypijesz mi całe zapasy!
- No dobra… obejdzie się… - westchnął Syriusz. – Chociaż… - dodał po chwili, spoglądając łakomym wzrokiem na (zaledwie!) do połowy opróżnioną butelkę Remusa stojącą na stole. Lupin zerknął na niego, po czym z chytrym uśmieszkiem sięgnął po piwo i wysączył spory łyk napoju, a na jego twarzy pojawił się wyraz błogiego zadowolenia. Łapa oblizał się ze smakiem.
- Syriuszu, wszyscy zdążyliśmy się już przekonać, jak bardzo lubisz piwo kremowe – odezwała się Lily Potter, wchodząc do pokoju i zerkając na pokaźny stos pustych butelek – ale bez przesady... Poza tym, miałeś swoje... cztery – dodała z uśmiechem i usiadła obok Jamesa, który natychmiast objął ją ramieniem.
- A właściwie to co jest z Glizdogonem? – spytał James. – Ostatnio w ogóle nie chce przychodzić na nasze wieczorki towarzyskie.
- Mówi, że jest zajęty pracą dla Zakonu… - odparł Remus, marszcząc lekko brwi.
Syriusz wydał z siebie coś między prychnięciem a parsknięciem śmiechem.
- Zajęty?! Taa, na pewno ma co najmniej dziesięć razy więcej roboty niż my… Nie, na serio to ja myślę, że biedak po prostu zaklinował się w jakimś kanale…
Salon w domu Potterów zatrząsł się od śmiechu dwóch Huncwotów i Lily. Kiedy przebywali w swoim towarzystwie, każdy powód był dobry do wzbudzenia ogólnej wesołości. Tak było i tym razem… Syriusz zacząć zwijać się na kanapie i o mało co nie wpadł pod stół, James wylał na siebie pół butelki piwa, a Lily wpatrywała się w nich lekko zdegustowanym wzrokiem, jednocześnie sama dusząc się ze śmiechu. Tylko Lunatyk się nie roześmiał. Niewidzącym wzrokiem wpatrywał się w czerwoną różę wyhaftowaną na obrusie i zdawał się jakby nie zauważać ogólnego harmideru, jaki wokół niego zapanował. Myślami był teraz zupełnie gdzie indziej. Dopiero, gdy Syriusz walnął go w plecy, rycząc ze śmiechu i ocierając łzy, Remus podskoczył i w końcu zmusił się do krótkiego chichotu.
- Coś się stało, Remus? – zaniepokoiła się Lily, a jej jasnozielone oczy zaczęły dziwnie błyszczeć.
- Nic… - uśmiechnął się z trudem. - Nie martw się...
- No pewnie, że nic! – Rogacz zachichotał, ale po chwili spojrzał na przyjaciela ze współczuciem. – Lunatyk po prostu już się boi następnej pełni… To nic poważnego, kochanie – pocałował Lily w policzek. – Nie martw się o naszego starego Remuska.
Ale ona nadal uważnie przypatrywała się Lupinowi. Ostatnio zachowuje się dziwnie, myślała, patrząc na niego. Jest taki smutny, przygaszony… rozkojarzony… Może ma jakiś problem? Może... Ale w tym momencie jej rozmyślania przerwał nie kto inny jak James Potter, zwany Rogaczem, a także jej mężem.
- Dobra, słuchajcie! – zawołał dziarskim tonem – Może zrobimy sobie małą balangę?! W końcu jest piątek wieczór! Mam nową płytę Pędzących Hipogryfów, jest naprawdę świetna! Mają takie fajne, rytmiczne kawałki…
- Jasne, czemu nie? – ożywił się Syriusz, który po tym, jak zdołał uspokoić się po nagłym ataku śmiechu, zaczął drzemać z głową opartą na ramieniu Remusa. – Zaczynamy? Co ty na to, Luniaczku?
- Chłopaki. jest druga w nocy! – syknęła Lily. – Sąsiedzi…
- Eee… tam – ziewnął Syriusz, a ramię Lunatyka znowu zaczęło pełnić rolę podparcia dla jego głowy. Remus popatrzył na nich i głośno przełknął ślinę.
- Nie wiem, ale… ja… chyba muszę iść. – wyjąkał.
- No coś ty, już? – na twarzy Jamesa pojawiło się niezadowolenie. – Teraz, kiedy będzie najlepsza zabaaaaaa….wa? – teraz i on ziewnął. – Nie, Lily, mi się wcale nie chce spać… Mam ochotę się bawić! Ej, Remus, ty naprawdę idziesz? – zaniepokoił się, widząc, że Lupin ma zamiar wstać. – Nie żartuj…
- Nie, naprawdę lecę – westchnął Remus, podnosząc się, co spowodowało, że Syriusz, pochrapując cicho, osunął się na kanapę. – Trzymajcie się.
Po chwili włożył buty i płaszcz. Miał już wychodzić, gdy ktoś położył mu rękę na ramieniu. Odwrócił się.
Lily.
Przez chwilę patrzył prosto w jej oczy. Dostrzegł w nich niepokój...
- Naprawdę wszystko w porządku? – szepnęła.
- Tak, nie martw się – Lunatyk uśmiechnął się do niej. – Po prostu muszę już iść, cześć.
Kiedy Lily zamknęła drzwi, Remus odetchnął z ulgą. Dłużej nie wytrzymałby tego spojrzenia. Spojrzenia tych pięknych, zielonych oczu…
Powolnym krokiem, pogrążony w rozmyślaniach zaczął iść w stronę swojego domu... Kiedy był w połowie ulicy, wszechobecną ciszę przerwał huk, który sprawił, że Remus, lekko wystraszony, podskoczył i rozejrzał się dookoła, poszukując źródła hałasu. Po chwili stwierdził, że to „tylko” muzyka, a konkretnie najnowsza piosenka Pędzących Hipogryfów, którą najwyraźniej zdecydował się włączyć James, i to na tyle głośno, że razem z nim słuchała jej cała ulica. Pośród ogłuszających dźwięków gitar i perkusji dało się słyszeć krzyki Lily: „WYŁĄCZ TO W TEJ CHWILI! JEST ŚRODEK NOCY!!!”
Remus uśmiechnął się pod nosem i przyspieszył kroku, ponieważ w okolicznych domach zaczynały zapalać się światła. Poza tym siąpił drobny deszcz…
Taak, uwielbiał te zabawne kłótnie Potterów… Lily i James bardzo się kochali, ale rozrywkowy charakter Rogacza, ujawniający się zwłaszcza w obecności Syriusza, często dawał o sobie znać. Następowały wtedy małe spięcia pomiędzy małżonkami, które zazwyczaj i tak po pięciu minutach kończyły się buziakiem na zgodę. Ale muzyka powoli cichła, a właściwie to Remus się od niej oddalał, dlatego też przestał myśleć o charakterze Jimmy’ego, a jego głowę zaprzątnęły inne myśli.
Ostatnio nie mógł się od nich uwolnić. Czy tego chciał, czy nie (a raczej nie chciał), Lily Potter na dobre zagościła w jego skołatanym, udręczonym umyśle...
„Do licha, Remus, przestań o niej myśleć! – przestań myśleć o Lily jakby była....Nie, przeżycia podczas ostatniej pełni chyba zupełnie pomieszały ci w głowie” - odgarnął z twarzy wilgotne kosmyki włosów. Powoli zaczynał być na siebie wściekły. „To naprawdę nie jest normalne!" - syknął. - "Chyba nie twierdzisz, że…”
Remus, z racji swojej przypadłości, prawie nigdy nie chciał przyznawać się do swoich uczuć, nawet przed samym sobą. Teraz jednak nie mógł dłużej ukrywać, że dzieje się z nim coś dziwnego. Od jakiegoś bowiem czasu przebywanie w domu Potterów denerwowało go, poniekąd nawet irytowało.
Co z tego, że i tym razem wszyscy tak doskonale się bawili. Wszyscy oprócz niego. On po prostu z jakiegoś dziwnego, nieznanego mu powodu nie mógł dłużej tam zostać. Remus miał wyrzuty sumienia. Było to bez wątpienia głupie i nielojalne, ale… drażniło go szczęście jego przyjaciół.
- Remusie Lupin, opanuj się! Przecież to są najbliżsi ci ludzie! – mruczał do siebie - Jak możesz tak w ogóle o nich myśleć! Tak, niezmiernie się cieszę, że są szczęśliwi! Kto jak kto, ale oni na pewno na to zasługują!
„Remusie, siebie nie oszukasz”– rozległ się jakiś cichy głosik w jego głowie – Nieprawda!!! - krzyknął na cały głos, który rozdarł ciszę nocy nad wioską Roseville. Lecz po chwili uznał, że własna głowa nie jest najlepszym kompanem do rozmowy, więc dalej szedł już w milczeniu. Po chwili doszedł do malutkiego, samotnie stojącego na uboczu domku. Wyglądał na ponury i opuszczony. Farba bliżej nieokreślonego koloru łuszczyła się na nim, a smętnie zwisające okiennice domagały się naprawy. Trawnik wyglądał, jakby nikt nie zajmował się nim od miesięcy. Remus rzucił okiem na ten ponury widok. Ale to wszystko nie było w tej chwili ważne ,,Nie zasługuję...na takich przyjaciół. Jestem zły… i beznadziejny” – pomyślał i westchnął głęboko, otwierając drzwi do mieszkania. Zamyślony nawet nie zauważył, jak cienki ogon szczura bezszelestnie zniknął w jednym z kanałów…

C.D.N. smile.gif

Ten post był edytowany przez kkate: 08.08.2008 13:21


--------------------
just keep dreaming.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
kkate
post 27.08.2005 21:32
Post #2 

Czarodziej


Grupa: slyszacy wszystko..
Postów: 894
Dołączył: 10.03.2004

Płeć: Kobieta



No i macie. Tym razem Anulcia była tylko drobną pomocą, odcinek jest mój... :]


JEDYNA, KTÓRA GO ROZUMIAŁA
CZĘŚĆ DZIESIĄTA

by kkate

Dwie wysokie szklanki po soku dyniowym były już zupełnie puste. Liz i Syriusz, siedzący po przeciwnych stronach stolika, mierzyli się spojrzeniami. Łapa siedział spokojnie bez słowa, jakby na coś czekając, natomiast Liz marszczyła brwi, usilnie się nad czymś zastanawiając.
- Więc nie powiesz mi, co z nim się ostatnio dzieje? – zapytała nagle, prostując się.
- Nie – powtórzył po raz któryś tego dnia Łapa, wciąż nie rezygnując z (w jej mniemaniu) lekceważącego uśmieszku, który potwornie ją denerwował. – To nie moja sprawa.
- A mnie się zdaje, że twoja, i to może bardziej niż kogokolwiek innego – warknęła.
Syriusz wzruszył ramionami, a Liz jęknęła w duchu. Nienawidziła, gdy coś ważnego działo się gdzieś obok niej. Dostawała szału, gdy wszyscy w jej otoczeniu zdawali się wiedzieć o czymś, o czym ona nie ma zielonego pojęcia. Tak, Elizabeth była z natury dość ciekawska i nic nie mogła na to poradzić.
Od dłuższego czasu zastanawiała ją nieobecność Remusa w domu Potterów, który przecież tak często ich wcześniej odwiedzał. Pewnego razu spróbowała spytać Lily, o co chodzi, ale ona tylko z nieobecnym spojrzeniem pokręciła głową. James mruknął, że nie ma pojęcia. Kilka razy próbowała odwiedzić samego zainteresowanego, ale jego dom zdawał się być opustoszały. Udało jej się tylko zauważyć kręcącą się w okolicy rudą kotkę, która, jak jej się zdawało, należała właśnie do Lunatyka.
Wszystko to spowodowało, że Syriusz stał się jej ostatnią deską ratunku. Nie liczyła, że będzie łatwo, ale miała nadzieję, że dowie się przynajmniej kilku szczegółów. Jednak Łapa milczał jak zaklęty. Liz popatrzyła na niego raz jeszcze. Żadnego śladu zaniepokojenia czy niecierpliwości. To on czekał, aż ona się złamie.
Nie tak miało być.
Odchrząknęła.
- Eee... może się czegoś napijemy? – spytała głupio.
Syriusz wydawał się być uprzejmie zdziwiony jej propozycją. Uśmiechnął się nieco szerzej i rzekł:
- Nie wiem jak ty, Liz, ale ja mam dość mocną głowę. Jedną Ognistą mnie nie spijesz, chyba, że zależy ci na efekcie odwrotnym?
Liz zaczerwieniła się i spuściła głowę. Chyba wszystko przepadło.
Łapa obserwował ją przez chwilę, po czym podjął w duchu szybką decyzję. Trzeba zmienić taktykę.
Wstał i usiadł po przeciwnej stronie stolika, tuż obok niej. Liz wzdrygnęła się lekko, gdy poczuła jego rękę na swoim ramieniu.
- Liz... – jego ton nagle diametralnie się zmienił. Teraz pobrzmiewała w nim mieszanina troski i prośby. Wstrzymała oddech i popatrzyła na jego twarz. Z bliska był jeszcze bardziej przystojny. Cholernie przystojny. – Słuchaj, wiem, jak się czujesz... Ale ja nie mogę ci pomóc. Naprawdę, nie powinienem ci o tym mówić, James by mnie zabił, a tego byś nie chciała, prawda?
On mnie ewidentnie podrywa, pomyślała ze złością Liz, ale nie była w stanie nic powiedzieć. Pokręciła tylko lekko głową. Syriusz uśmiechnął się jeszcze szerzej, i przybliżył swoją twarz do niej. W tym samym czasie poczuła jego dłoń na swojej.
- Tak przy okazji... co robisz dziś po południu? Może…
Tego już było za wiele. Jednym gwałtownym ruchem wyszarpnęła rękę i wstała.
- Dzięki, ale mam inne plany – powiedziała chłodno. – I bardzo dziękuję za wszystko, czego się od ciebie dowiedziałam. Cholernie mi to pomogło.
I zanim Syriusz zdołał cokolwiek powiedzieć, trzasnęła drzwiami i wyszła.

***
Remus z mruczącą Luną w ramionach wyszedł z Poradni Magizoologicznej, czując ogromną ulgę. Dwa eliksiry, które miał jej podawać, nie były drogie, a prawie na pewno skuteczne. Właśnie miał skręcić w jakąś opustoszałą uliczkę, by wezwać Błędnego Rycerza, gdy jego wzrok przykuło okno mugolskiego sklepu naprzeciwko.
- „Pluszowy raj”? – mruknął zaciekawiony, i, niewiele myśląc, udał się w tamtą stronę.
Gdy tylko otworzył drzwi, usłyszał dźwięk dzwoneczka gdzieś nad sobą. W sklepie nikogo nie było, więc miał chwilę na rozejrzenie się. Za ladą piętrzyły się drewniane półki, na których znajdowały się pluszowe zabawki różnego rodzaju: od malutkich, szarych myszek i kotków, do różowych słoni wielkości człowieka. Większość z nich była jednak tak kiczowata, że Remus przez moment pożałował, że w ogóle tu wszedł. Powoli obrócił się w stronę wyjścia, wtedy jednak z zaplecza wyszła dobrotliwie wyglądająca staruszka, która rozpromieniła się na jego widok.
- Och, dzień dobry! Nareszcie jakiś klient, dziś naprawdę nie miałam wiele do roboty... A jaki uroczy kociaczek...
- To kotka – sprostował Remus. – Proszę wybaczyć, ale... nie wiem, czy powinna ją pani głaskać. Właśnie wracam od weterynarza i....
- Nie martw się, słoneczko, połóż ją na tamtym foteliku, a ja cię w tym czasie obsłużę! – staruszka stanęła za ladą, wciąż szeroko się uśmiechając. Remus położył Lunę i podszedł do niej niepewnie.
- Czym mogę ci służyć, robaczku? – zagadnęła kobieta. – Mówisz, że twoja kotka jest chora, ale sam też nie wyglądasz najlepiej, jesteś taki blady, oczy podkrążone, myślę że powinieneś...
- Dziękuję, nic mi nie jest – uciął, czując nagłą irytację. – Ja... chciałbym kupić jakąś pluszową zabawkę...
- Inaczej byś tutaj nie wszedł, prawda, cukiereczku? – staruszka zerknęła w stronę półek. – Dla chłopczyka czy dziewczynki?
- Dla chłopczyka.
- A ile synek ma lat? – zagruchała sprzedawczyni, nadal przeszukując półki wzrokiem.
- Eee... to nie dla mojego synka – wyjąkał Remus, lekko się czerwieniąc. – To dla syna... syna przyjaciół.
- Aaach, o to chodzi! – sprzedawczyni klasnęła radośnie w ręce. – Co powiesz, dziubasku, na tego słonika? – zdjęła z półki zabawkę i pomachała ją mu przed nosem. Fioletowy słoń z czerwoną czapeczką na głowie podnosił trąbę wysoko do góry. – Na szczęście! A patrz, co on robi! – nacisnęła mocno jego trąbę i nagle rozległ się dość przeraźliwy odgłos trąbienia. Staruszka zachichotała.
- Nie... dziękuję. Wolałbym raczej coś... nietrąbiącego. – Lunatyk w tej chwili nie pragnął niczego innego, jak wyjść z tego sklepu. Jeszcze nigdy nie kupował prezentów dla Harry’ego w ten sposób, zazwyczaj szybko, bez pomocy sprzedawcy wybierał kolejną zabawkę i bez zbędnych pytań wychodził.
Przez następnych kilka minut zmuszony był oglądać następne pluszaki pokazywane mu przez starszą kobietę (w tym sporej wielkości, kudłatego czarnego psa, który wydał mu się dziwnie znajomy). Nie wiedział, czy była to wina jego humoru, czy nie, ale prawie wszystkie wydawały mu się wyjątkowo okropne. Zastanawiał się właśnie, jak grzecznie odmówić zakupu czegokolwiek, gdy jego wzrok przykuł brązowy, niebieskooki miś z oklapniętym uszkiem.
- Przepraszam... mogę zobaczyć tamtego brązowego misia? – spytał, czując, jak powraca mu nadzieja.
- Tamtego z oklapniętym uszkiem? Ależ króliczku, czemu chcesz obdarowywać małe, pełne radości dziecko taką zabawką? Przecież on jest taki smutny...
- Chciałbym go zobaczyć – powtórzył uparcie Remus. Powoli zaczynał rozumieć czarodziejów, którzy nie znosili mugoli. Przecież większość z nich była naprawdę potwornie denerwująca.
Staruszka westchnęła i sięgnęła po misia, po chwili bez słowa sadzając go na ladzie.
Remus popatrzył w jego smutne, szklane oczy, i poczuł dziwne ukłucie w sercu. Machinalnie dotknął jego oklapniętego uszka, obejrzał poprzyszywane gdzieniegdzie łatki... Chyba mieli ze sobą dużo wspólnego...
- On należał wcześniej do kogoś innego, wzięłam go ze skupu używanych zabawek. Jest trochę zniszczony, tak więc jeśli chcesz coś innego, kotku, to...
- Wezmę go – powiedział Remus zdecydowanie i zaczął grzebać po kieszeniach w poszukiwaniu mugolskich pieniędzy, które zawsze nosił ze sobą „na wszelki wypadek”. W końcu wyczuł palcami papierowy banknot i wyjął go na ladę. Nie zauważył, że oprócz kilku dwudziestopensówek w kieszeni znalazły się też cztery brązowe knuty, dwa srebrne sykle i galeon. – Ile płacę?
Kobieta jednak nie słuchała go, z zafascynowaniem wpatrując się w magiczne monety. Dopiero, gdy zachłannie wyciągnęła rękę, Remus zorientował się, co się dzieje. Natychmiast zgarnął monety, pozostawiając na ladzie jedynie dziesięciofuntowy banknot, wyciągnął różdżkę, skierował ją w stronę sprzedawczyni i rzekł zdecydowanie:
- Obliviate! – jej twarz wypogodziła się, a wzrok stał się lekko nieobecny.
- Cztery funty, kochaneczku – odpowiedziała kobieta z łagodnym uśmiechem, wydając mu resztę. - Bardzo dziękuję za zakup. Miłego dnia!
Remus wziął z lady zabawkę, obudził drzemiącą na foteliku Lunę i razem z nią szybko wyszedł ze sklepu.

***

Mijały dni i tygodnie. Nadszedł czerwiec, przynosząc jeszcze bardziej ciepłe i słoneczne dni. Cieszyli się nimi wszyscy. Wszyscy, z wyjątkiem dwóch osób.
Remus zaszył się w swoim domu, spędzając całe dnie na bezmyślnym gapieniu się w sufit lub czytaniu książek, z których i tak nie docierało do niego nawet jedno słowo. Czuł się wyjątkowo samotny i opuszczony przez wszystkich; nawet Lily ostatnio do niego nie zaglądała, nie wspominając już o innych. Kilka razy otrzymywał sowy od Dumbledore’a z prośbą o wykonanie jakiegoś zadania dla Zakonu, ale zawsze wymigiwał się chorobą. Wiedział, że to bez sensu, ale po prostu nie potrafił zebrać się w sobie.
Kupiony w „Pluszowym raju” miś siedział na kominku, patrząc na pokój swoimi przenikliwie smutnymi, pustymi oczami. Lunatyk zaczynał mieć powoli wątpliwości, czy w ogóle kiedykolwiek będzie mógł go wręczyć najmłodszemu Potterowi.

When you try your best
but you don't succeed
When you get what you want
but not what you need
When you feel so tired
but you can't sleep
Stuck in reverse

And the tears come streaming down your face
When you lose something you can't replace
When you love someone
but it goes to waste
Could it be worse?*



Lily nie miała już siły przekonywać Jamesa, by zmienił zdanie. Rogacz nadal upierał się przy swoim. Od czasu, gdy dowiedział się, że Lily i Remus spotkali się „przypadkiem”, gdy jego żona szła do Liz, stał się jeszcze bardziej podejrzliwy i starał się nie opuszczać jej nawet na krok. Ufał jej, ale to nie o to chodziło... po prostu jego miłość do Lily była czasem odrobinę zaborcza. Lily z kolei znów posmutniała i nawet bez namowy Jamesa spędzała całe dnie w domu z Harrym. Małym Promyczkiem, który wciąż dawał nadzieję.
Kilka razy odwiedziła ją Liz, która najwyraźniej bardzo chciała dowiedzieć się wszystkich szczegółów dotyczących Remusa. Gdy jednak zorientowała się, że Lily nie chce, lub też nie może ujawnić jej tej tajemnicy, z ciężkim sercem dała sobie spokój. Za to dziwnie irytowało ją, gdy ktoś wspomniał przy niej imię Syriusza. Od czasu tamtej pamiętnej rozmowy w ogóle się z nim nie widziała. Na całe szczęście.

***

Lily wyjrzała przez okno. Lekko pożółkła, wysuszona trawa i ciemnozielone liście na drzewach wskazywały, że upalny i suchy lipiec zbliżał się ku końcowi, by ustąpić miejsca chłodniejszemu i bardziej deszczowemu sierpniowi. Właściwie było jej to na rękę; nigdy nie lubiła upałów. Popołudniowe słońce zaświeciło jej prosto w oczy... James powinien niedługo wrócić.
Kilkanaście minut później, Lily zakładała właśnie na stół świeżo wyprany obrus, gdy tuż za oknem rozległ się donośny huk. Po chwili usłyszała trzaśnięcie drzwiami, a do środka wpadł nie kto inny, jak jej mąż. Wyglądał na zdenerwowanego; kruczoczarne włosy były poczochrane jeszcze bardziej niż zwykle, a okulary przekrzywiły się lekko, zjeżdżając na czubek długiego nosa. Lily wytrzeszczyła oczy.
- Na Merlina, coś się stało? – wyszeptała, czując dziwne uczucie w okolicach żołądka.
James pokręcił niecierpliwie głową.
- Pilna misja dla Zakonu. Szalonooki zjawił się dziś w moim boksie, przekazując informację od Dumbledore’a. – rzucił się na kanapę i przejechał dłonią po włosach, które poczochrały się jeszcze bardziej. – Ja i Liz mamy dziś w nocy patrolować dom McKinnonów. Podobno ludzie Voldemorta planują tam jakąś akcję...
- Ale... – Lily puściła obrus, który ześlizgnął się ze stołu i spadł na podłogę. – Ale... James, to takie niebezpieczne... będziecie tam tylko we dwoje?
- Nie wiem. – Rogacz wzruszył ramionami. – Przecież w razie czego nie będzie problemów z wezwaniem posiłków, prawda? Daj spokój, Lily, przecież nie raz uczestniczyliśmy w bardziej niebezpiecznych zadaniach...
Jego żona nie wyglądała jednak na przekonaną. Powoli podniosła obrus i ponownie rozłożyła go na stole, po czym usiadła obok Jamesa i spojrzała prosto w jego orzechowe oczy.
- Tak, ale wiesz, jaka jest sytuacja... – westchnęła. Po chwili ciszy dodała jednak, starając się, by jej głos brzmiał spokojnie i rzeczowo: - No dobrze. O której macie tam być?
- Mamy być w Kwaterze Głównej koło ósmej. – James zerknął na zegarek. – Zjem jakąś kolację i zaraz lecę... Kochanie, Syriusz będzie w domu, więc jakby coś, zawsze możesz... – uśmiechnął się do niej beztrosko i wyszedł do kuchni.

* * *

- Na razie, mały. – Rogacz połaskotał w nosek siedzącego na wysokim krzesełku Harry’ego. – Tatuś niedługo wróci... a ty zjedz całą kaszkę i bądź grzeczny!
Lily uśmiechnęła się blado i poszła za mężem do przedpokoju. James upewnił się, że ma ze sobą różdżkę, po czym spojrzał uważnie na żonę.
- Nie zamartwiaj się tak – powiedział. – Jutro się zobaczymy.
Jakaś dziwna siła ścisnęła ją za gardło. Nie mogąc wypowiedzieć ani słowa, kiwnęła tylko głową. A potem, nie zastanawiając się nad tym, nagle podeszła do Jamesa i pocałowała go. Czuła bijące od niego ciepło, zapach jego perfum, który tak uwielbiała, starała się to wszystko dobrze zapamiętać, zachować w pamięci...
Kiedy po kilku, a może kilkunastu sekundach oderwała się od niego, na twarzy Rogacza widniał błogi uśmiech. Dopiero, gdy porządnie klepnęła go w ramię, wrócił do rzeczywistości. Wyszczerzył do niej zęby.
- No, no, co takiego...
- Uważaj na siebie – szepnęła tylko, po czym odwróciła się na pięcie i wróciła do pokoju.
Nie chciała mu o tym mówić... Ale miała naprawdę złe przeczucia.

* * *

Zegar wskazywał piętnaście po jedenastej, a Lily wciąż siedziała na kanapie w salonie, czytając najnowszy numer „Czarownicy”. Jednak artykuł dotyczący rozwodu jakiegoś znanego muzyka z żoną tak ją znudził, że z ziewnięciem odłożyła gazetę z zamiarem jak najszybszego udania się do łóżka. I tak też zrobiła. Piętnaście minut później zaciągnęła zasłony w sypialni, zdjęła kapcie i cicho wsunęła się pod kołdrę. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie zabezpieczyć domu jakimiś dodatkowymi zaklęciami, ale po chwili wahania odłożyła różdżkę na szafkę nocną i przymknęła oczy.
Cisza. Wszechobecna, aż dzwoniąca w uszach cisza. Lily szczelniej opatuliła się kołdrą, ale wcale nie poczuła się lepiej. Wydawało jej się to dziwne, ale w tej chwili bardziej niż zwykle pragnęła słyszeć, tak jak każdej nocy, miarowy oddech Jamesa tuż obok siebie, a nawet jego lekkie pochrapywanie...

Oh, I need the darkness
The sweetness
The sadness
The weakness
Oh, I need this
I need a lullaby
A kiss good night
Angel sweet love of my life
Oh, I need this**


Przestań, przecież jesteś już dorosła! – skarciła się w duchu. Tak, jest dorosła, a poza tym gdzie podziały się jej odwaga i charakterek, o którym wszyscy zawsze mówili?
Mimowolnie wytężyła słuch. Nawet wiatr jakby ucichł; szumienie liści drzew za oknem było niemal niedosłyszalne. Z sypialni Harry’ego tuż za ścianą także nie dobiegały żadne odgłosy. Najwyraźniej najmłodszy z Potterów zdołał już zasnąć, niczym się nie przejmując.
Czasem chciałabym znowu być dzieckiem, pomyślała Lily. – Tak jak Harry, który nie musi się niczym martwić, poza tym, czy ma suchą pieluszkę i pełny brzuszek...
Westchnęła cicho i powoli położyła dłoń na poduszce Jamesa. Nie za bardzo myśląc, co robi, złapała ją i przytuliła do twarzy. Poczuła znajomy zapach i po chwili cudownie ogarniającą ją falę spokoju. Zamknęła powieki i po kilku minutach zmorzył ją sen.

***

Lily gwałtownie otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą atramentową ciemność. Chwilę trwało, zanim uświadomiła sobie, że jest we własnym pokoju. Zamrugała kilkakrotnie, by ujrzeć jaśniejszą plamę okna.
Miała sen... koszmarny sen. Kłębowisko jakichś nieokreślonych, ciemnych kształtów, dziwacznych dźwięków… a ona gdzieś pośród nich... Wytarła pot z czoła. Dobrze, że już się obudziła.
Uśmiechnęła się blado i już miała z powrotem nakryć się kołdrą, gdy usłyszała coś dziwnego. Momentalnie usiadła na łóżku, czując, jak koszula nocna przykleja jej się do spoconego ciała.
To na pewno przez ten sen, pomyślała. A to, to po prostu był wiatr...
Ale wtedy znów to usłyszała. Łamane gałązki... szelest trawy i... i chyba szat... tak jakby ktoś...
Lily złapała różdżkę i wyciągnęła ją przed siebie. Nasłuchiwała przez chwilę, a gdy nic się nie wydarzyło, szepnęła cicho ‘Lumos’. Światełko z końca jej różdżki wydobyło z ciemności pustą sypialnię. Wszystko wyglądało tak jak zwykle. Ale ona bynajmniej nie zamierzała z powrotem iść spać. Ostrożnie wyszła z łóżka, włożyła kapcie i, wciąż oświetlając sobie drogę różdżką, podeszła do okna. Przez kilka sekund oddychała głęboko, po czym zebrawszy w sobie całą odwagę, jednym szybkim ruchem odciągnęła zasłonkę. Usłyszała czyjś zduszony okrzyk, szelest trawy, przed oczami mignął jej czarny zarys ludzkiej sylwetki, a po chwili rozległ się trzask. Tłumiąc w sobie wrzask, Lily odskoczyła od okna. Zapadła cisza, przerywana jedynie głośnym biciem jej serca. Zapaliła lampkę i usiadła na łóżku, próbując się uspokoić. Ktoś był... a może nawet wciąż jest... w pobliżu ich domu. Nie wiadomo kto, ani po co, ale była pewna jednego – to nie powinno się zdarzyć.
Wstała, wskazując różdżką na okno.
- Colloportus – szepnęła. Na lekko drżących nogach, zapalając po kolei wszystkie światła, wyszła do przedpokoju. Upewniwszy się, że drzwi wejściowe są dobrze zamknięte, udała się do pokoju Harry’ego. Mały spał spokojnie, otoczony masą remusowych pluszaków, i przytulał jednego z nich. Lily poprawiła mu kołderkę i poszła do salonu. Uklękła przed kamiennym kominkiem, machnęła różdżką i po chwili zapłonął w nim ogień.
Odchrząknęła. Teoretycznie James powiedział, że gdyby coś się stało, zawsze może zawołać Syriusza. Nie była jednak pewna, czy to „zawsze” oznaczało także trzecią w nocy, bowiem taką godzinę wskazywał zegar.
Ale cóż miała zrobić? Co prawda usłyszała trzask, jaki zwykle towarzyszy czyjejś deportacji, ale kto wie, kto przed chwilą był pod jej oknem... potrzebowała pomocy. A w tej chwili Syriusz był jedynym rozwiązaniem.
Lily zawahała się. A może jednak...? Po chwili wzięła z pojemnika stojącego na kominku garść proszku Fiuu, wrzuciła ją w płomienie i szepnęła:
- Eee... Syriuszu?
Nie odpowiedziało jej nic poza trzaskaniem zielonkawych płomieni.
- Syriuszu, mógłbyś...? – powiedziała nieco głośniej. Po kilku sekundach rozległo się pyknięcie i w kominku pojawiła się głowa Łapy. Wyglądał, jakby przed chwilą został wyrwany ze snu, i to po dość krótkim czasie. Pod zamglonymi oczami o półprzymkniętych powiekach widniały cienie, a zwykle nienagannie ułożone włosy były niewiarygodnie rozczochrane. Łapa ziewnął i popatrzył na nią niezbyt przytomnie.
- Wołałaś mnie? – spytał sennym głosem, a Lily pomyślała nagle o reakcji jego nastoletnich wielbicielek, gdyby zobaczyły w tej chwili byłego Naczelnego Przystojniaka Hogwartu. Zrobiło jej się trochę głupio.
- Tak... – odparła, ale dodała szybko: - Ale widzę, że cię obudziłam, skoro jesteś śpiący, to ja po prostu...
- Nie ma sprawy. – Syriusz zamrugał szybko oczami. – Ja po prostu... zdrzemnąłem się na kanapie, ale nie powinienem, skoro miałem...
- James kazał ci siedzieć całą noc przed kominkiem? – spytała ostro Lily. Poczuła, jak wściekłość na Jamesa miesza się w niej z podziwem dla Syriusza. Łapa wyszczerzył zęby.
- Właściwie... nie, ale uznałem, że to będzie optymalne wyjście. Więc... coś się stało?
Lily rozejrzała się niepewnie dookoła, po czym szeptem opowiedziała mu całą historię. Senność na twarzy Syriusza przerodziła się w niepokój.
- Jesteś pewna, że to był jakiś człowiek?
- Chyba... – wzruszyła ramionami. – Słyszałam jakby czyjeś kroki, widziałam zarys postaci... ale teraz jest cisza, więc... – zawiesiła głos. Oboje nasłuchiwali przez chwilę.
- Słuchaj, mam się tu zmaterializować w całości? – spytał w końcu Syriusz, a w jego głosie zabrzmiała nuta niecierpliwości. Lily spojrzała na jego twarz; po kilkunastu minutach musiały go nieźle boleć kolana. Zawahała się. Z jednej strony chciała, by ktoś z nią posiedział, ale z drugiej... czy naprawdę była taka potrzeba? Jak zareaguje James, gdy dowie się, że nie potrafi spokojnie przetrwać nawet jednej nocy?
To nie jest zwykła noc, pomyślała nagle.
Ale wrodzona duma tym razem zwyciężyła. Popatrzyła pewnie w szare*** oczy Łapy, przywołała na twarz lekki uśmiech i powiedziała:
- Nie, Syriuszu. Możesz wracać i porządnie się wyspać.

Niemal w pełni uspokojona, ugasiła ogień w kominku i wyszła z saloniku. Po drodze do sypialni postanowiła jeszcze na moment wstąpić do pokoju Harry’ego. Usiadła na małej kanapie obok łóżeczka malucha, i delikatnie ujęła jego malutką rączkę. Był taki słodki... jego widok zawsze przynosił jej tak bardzo ostatnio potrzebne spokój i ukojenie. Często myślała, że Harry i James to najlepsze, co jej się w życiu przytrafiło.
Lily uśmiechnęła się lekko i oparła głowę na krawędzi łóżeczka, wciąż trzymając synka za rękę. Głęboki, miarowy oddech malucha spowodował, że ona sama także poczuła się senna. Ziewnęła szeroko i przymknęła oczy.
I wtedy znów usłyszała jakiś hałas.
Charakterystyczny trzask. Kroki, najpierw dalej, a teraz już bardzo blisko... Nie była w stanie się ruszyć, mocniej zacisnęła tylko swoją dłoń na rączce Harry’ego. W mieszkaniu rozległ się szczęk zamka. Ktoś otworzył drzwi wejściowe, i teraz szedł w kierunku pokoju. Gdy na tle drzwi pojawiła się ciemna postać, Lily wydała z siebie zduszony okrzyk. Ale czy to nie...
Po chwili rozpoznała ciemną, rozczochraną czuprynę i wesołe oczy skryte za okularami. Fala ulgi zalała ją z ogromną siłą, tak że nie była w stanie wydobyć z siebie ani słowa.
- Lily? – James podszedł do niej i wziął ją za rękę. – Co...?
Bez słowa przytuliła się do niego, nareszcie czując się zupełnie bezpiecznie.

C.D.N.


---------
* fragm. piosenki „Fix You” zespołu Coldplay. W tłumaczeniu polskim brzmi mniej więcej:

Kiedy starasz się, jak tylko możesz
ale nic ci się nie udaje
Kiedy dostajesz to, czego chcesz
Ale nie to, czego potrzebujesz
Kiedy czujesz się tak zmęczony
Że nie możesz spać
Załamany porażką

I łzy zaczynają spływać z twojej twarzy
kiedy tracisz coś, czego nie możesz zastąpić
kiedy kogoś kochasz
ale to nie ma sensu
Czy może być coś gorszego?


** fragm. piosenki Natalie Merchant „My Skin”
*** niedawno dowiedziałam się, że Rowling powiedziała, że oczy Syriusza są szare tongue.gif Oficjalnie, sama sprawdziłam na jej stronie, więc proszę nie zgłaszać żadnych wątpliwości.




Proszę Was bardzo o komentarze, najlepiej dłuższe niż jedno zdanie - taka moja drobna sugestia.

Ten post był edytowany przez kkate: 27.08.2005 21:34


--------------------
just keep dreaming.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
kkate   Jedyna, Która Go Rozumiała [nzak]   22.10.2004 20:41
Tenebris69   Jupi! Kolejny fanfik o Remusie!
...
  24.10.2004 11:33
Nimfka   No fajne, fajne.... Pędzące hipogryfy naprawd...   24.10.2004 15:35
Kiniulka   Hehe .. wy to potraficie pisać ...   24.10.2004 19:21
ANASTAZJA BLACK   oaky! powiem nawiet że very okay!...   24.10.2004 20:05
Aylet   Powiem krótko i na temat: podobało mi się i cz...   25.10.2004 18:18
madziula   Prosiłaś...więc jestem...znowu siedze, a jutro...   25.10.2004 23:51
Bellatriks Lestrange   nie jest źłe dobra szeczerość ponad wszystko ...   29.10.2004 17:27
Galia   Z wrażenia nie umarłam.. łatwo przewidzieć ogó...   29.10.2004 17:46
kkate  
QUOTE   29.10.2004 19:10
Tygrys   B. fajny fick, będę czytać uważnie! [b]UWA...   30.10.2004 19:08
Anulcia  
QUOTE   30.10.2004 22:01
Meridien Auris  
  01.11.2004 02:21
kkate   Kochani... naprawdę dzięki wam za wszystkie ...   03.11.2004 17:21
Smerfka  
  03.11.2004 19:41
Nimfka   Baaardzo nam (w imieniu forum, jeśli mogę) smu...   03.11.2004 17:58
kkate   Dziękuję wam, dziewczyny, jesteście kochane al...   03.11.2004 19:59
daigb   wspolczuje kkate...ja na szczescie nie jestem ...   03.11.2004 20:09
Nimfka   Niech moc będzie z toba, kkate.
Po pros...
  03.11.2004 20:20
Galia   kkate jesli już cytaty to może jeszcze jeszcze...   03.11.2004 20:48
Kas!a   Trzymaj sie Kkate! Mi tez niedawno dosyc z...   03.11.2004 23:48
Tenebris69   Ja również kkate jestem z tobą... =*
Mam...
  04.11.2004 15:25
Anulcia   Uwaga uwaga, Mam przyjemność oznajmic, że po ...   04.11.2004 21:44
kkate   Ale... ten tego.... masz na myśli 2 czy 4? Bo ...   05.11.2004 14:58
Galia   Ciekawa metoda, wyniki pewnie też
pozdra...
  05.11.2004 20:55
Smerfka   Oj tak , Galiu - Galia   Czekam z niecierpliwością na część dalszą   10.11.2004 17:24
kkate  
QUOTE   07.11.2004 19:19
żaba   mi sie podobalo.fajne zakonczenie parta.tak w ...   09.11.2004 17:38
kkate  
QUOTE   10.11.2004 18:03
corka_ciemnosci   Proszę, prosze i kolejne opowiadanie z Remusem...   11.11.2004 18:16
kkate   Nie, przykro mi, to jeszcze nie next part, bo....   27.11.2004 18:27
Nimfka   Juz widzę te tłumy, które wala drzwiami i okna...   27.11.2004 18:41
Galia   Tak kkate drzwiami i oknami <...   27.11.2004 22:04
żaba  
QUOTE   28.11.2004 12:38
Smerfka   Żaba - nie chlastaj/morduj/męcz/ łam się - już...   28.11.2004 18:45
żaba  
QUOTE   29.11.2004 15:50
Tenebris69   Och... Rozumiem Smerfko twój ból. Ja sama nie ...   29.11.2004 16:07
kkate   Witam was, kochani żaba   kkate   Dobra dobra, może będą dłuzsze party.. ale... ...   29.11.2004 20:42
Smerfka  
  29.11.2004 20:57
madziula   No...sie macie dzieczyny ^^ !
Ostatn...
  29.11.2004 21:16
Nimfka   Pojawił się part! Pojawił się! Po taki...   29.11.2004 22:26
corka_ciemnosci   I doczekałam się kolejnej części...
QUOTE   30.11.2004 18:16
Tenebris69   Jeeeeeeeeeee! Ups. Przepraszam, zagalopowa...   30.11.2004 18:41
korniszonek   Tylko dwa party. Jednak dłupie i dopracowane. ...   02.12.2004 01:05
kkate  
QUOTE   02.12.2004 20:11
żaba   Eee... sorka, ale chyba w pierwszym kawałku si...   05.12.2004 14:45
kkate   Taak, mam nadzieję, że to o to chodzi Anulcia   Ano tak, nauka nauka... Oprócz egzaminów (7:30) ma...   10.01.2005 15:50
kkate   Witam ponownie! To na czym my skończyłyśmy ...   07.04.2005 10:46
anagda   uf.... przeczytałam :) tak jak mówiłam ;) trochę s...   07.04.2005 15:38
kkate   No, dzięki anagda   czyżby zblizał się atak Voldemorta?? niecierpl...   08.04.2005 19:52
kkate   Przedostatnia z już napisanych części.
<...
  11.04.2005 19:10
anagda   uuu... zapowiada się baaaardzo ciekawie! n...   11.04.2005 19:48
kkate   I ostatnia z już napisanych części, na następn...   13.04.2005 08:49
kkate   ^_^ kkate jest absolutnie zachwycona umiejętnośc...   06.06.2005 17:27
Tenebris69   Ja walnęłam już porządny komentarz na Antrim, więc...   11.06.2005 11:27
kkate   O! No widzisz, i to jest postawa, która mi się...   11.06.2005 17:31
Nimfka   Nimfka, leń jeden nie komentuje, bo nie ma czasu c...   11.06.2005 19:02
Ania*   przeczytałam 7 i 8 część - super ^_^   11.06.2005 21:07
HUNCWOTKA   kurczę,jeszcze nie zaczęlam czytac ajuz wiedzialam...   11.06.2005 23:05
kkate   No, i od razu lepiej. Dziękujemy. Jak mi wystawią ...   12.06.2005 13:05
kkate   Nie, to nie nowy odcinek... i bardzo mi przykro z ...   09.07.2005 15:14
Tenebris69   Kasia, czy ty sobie zdajesz sprawę z tego, ze wrac...   09.07.2005 16:34
Pycior   Trafiłamprzez przypadek na to opowiadanie i baaaaa...   10.07.2005 11:59
kkate   Dzięki :) Zapewne ta część pojawiłaby się parę ty...   24.07.2005 17:07
Pycior   Ja kocham Wasze opowiadanie   24.07.2005 19:15
Luna Fletcher   Dopiero dzisiaj przeczytałam od początku do końca ...   25.07.2005 22:14
kkate   Taaa.... Miło to słyszeć :) Dzięki za obie opinie....   26.07.2005 19:27
Verita   No no, juz dawno nie czytalam tak dobrego opowiada...   27.07.2005 21:12
HUNCWOTKA   Wasze opowiadanie jest super.Bardzo podoba mi sie ...   31.07.2005 19:58
kkate   Z przyjemnością oznajmiam, że następny odcinek jes...   27.08.2005 19:01
Katarn90   Tym razem muszę pokrytykować i pobluzgać na ten fa...   29.08.2005 11:48
kkate   O rany, dziękuję bardzo :blush: Cały czas dowiadu...   29.08.2005 11:56
kkate   Cóż... Bez zbędnych wstępów i wyjaśnień chciałam p...   20.08.2006 16:11
Tenebris69   Łiiii! JEDYNA! Moja mina jak mi napisałaś...   20.08.2006 16:33
pleon   No nie no, jak James zaczyna wierzyć Remusowi, to ...   29.08.2006 10:08
kkate   Mam nadzieję, że niedługo się napisze :)   29.08.2006 12:19
kkate   Jak obiecałam, oto i następna część :) CZĘŚĆ DWUN...   01.09.2006 15:10
Tenebris69   Sasasa... ]:-> Oj, Kasia ma rację - będzie się ...   02.09.2006 10:38
Cheeli   Już kiedyś przeczytałam to opowiadanie, teraz jedn...   15.09.2006 15:15
Mev   Łaaaaaaaa!!!!!!! Kkate...   27.11.2006 14:54
Josephine   Przeczytałam wszystko i to jest poprostu... BOSKIE...   10.12.2006 22:40
kondik19   Chciałbym tak umieć pisać...   25.12.2006 21:13
Luniaczek   opowiadanie jest rewelacyjne, uwielbiam Lupina , a...   09.05.2007 22:19
Tenebris69   Hm, miejmy nadzieję, że Kasia skończy kiedyś ...   12.05.2007 22:39


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 04.06.2024 15:55