Złota Krew
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Złota Krew
Carmen Black |
![]()
Post
#1
|
![]() Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 94 Dołączył: 16.04.2005 Skąd: Z Piekła... ![]() |
Dostało wyróżnienie w ogólnopolskim konkursie na pracę literacką, więc może nie jest aż taką klapą?... To tylko prolog...
PROLOG Pusta cela. Jedyne oświetlenie dają wpadające przez zakratowane okno promienie księżyca. W kącie, na pryczy siedzi dziewczyna pogrążona w rozpatrywaniu tego, co już było i nie wróci więcej. Z korytarza dobiega zawodzenie innych więźniów, ale ona nie zwraca na to uwagi. Tutaj to normalne, przez te dwa miesiące zdążyła się przyzwyczaić. Te sześćdziesiąt kilka dni zdołało odcisnąć na niej swoje piętno. Kiedyś była wysoką, wysportowaną brunetką o lśniących, niebieskich oczach. Teraz jest cieniem samej siebie. Już nie bije od niej dawny blask, a z oczu uciekły ogniki, które nadawały im tak niesamowity wyraz. To z człowieka potrafi zrobić Arktikus- więzienie dla czarodziejów. Gdy spędziło się tu więcej niż parę minut nigdy nie wychodziło się takim jak wcześniej. Była tak zajęta własnymi myślami, że nie zauważyła wejścia Gustawa. Mężczyzna ten, ubrany w stary wyświechtany płaszcz roznosił posiłki i zawsze znalazł czas by z nią pogadać, nawet na tak błahy temat jak karaluch pod poduszką. Wiedział, że to dzięki tym rozmowom jeszcze nie poddała się fali wszechobecnej rozpaczy. -Ciągle o tym myślisz?- bardziej stwierdził niż zapytał, poczym nie czekając na zaproszenie ulokował się na jedynym krześle w pomieszczeniu. -Hę? O witaj Gustawie. Nie zauważyłam jak wszedłeś. Mówiłeś coś? -Pytałem czy ciągle wspominasz to zdarzenie. -Tak i nie daje mi to spokoju. Im dłużej o tym myślę tym…- rozpłakała się się- Jak oni mogli oskarżyć o to mnie! Niedorzeczność! Przytulił ją, a ona cały czas płakała. To stanowiło ich codzienny rytuał odkąd tu trafiła. Ona się żaliła, on ją pocieszał. - Nie płacz już. Wszystko będzie dobrze. -Nic nie będzie dobrze! Teraz może być już tylko gorzej! -Nie załamuj się- starał się powiedzieć to beztroskim tonem, ale jakoś mu nie wyszło- Wiesz przecież, że właśnie o takie nastawienie chodzi Złodziejom Dusz. -To znaczy… O co tu dokładnie chodzi? -Im ty jesteś słabsza, tym oni są silniejsi. -Aha. -Mam pomysł. Zawrzemy układ. -Jaki? - Nie poddasz się rozpaczy, doprowadzając tym Duszowników do furii. -W zamian ty, co dla mnie zrobisz? -Pomyślmy… mógłbym zdobyć dla ciebie jakąś książkę,- nie byłoby to jakieś wielkie dzieło, ale zawsze lepsze to niż nic. Zgadzasz się ze mną? -W stu procentach. Noc minęła jej spokojnie. Żadnych snów, a tym bardziej koszmarów, które dręczyły ją już od kilku dni. Rano znowu dopadła ją chandra. „Dlaczego to zawsze mnie muszą spotykać takie okropne rzeczy!? Czemu oskarżyli mnie o zamordowanie rodziny mojego najlepszego przyjaciela?! Bo byłam w jego domu, wtedy, gdy to się stało, a co ciekawsze przeżyłam atak, więc w ogóle nie słuchając mojej wersji wydarzeń wsadzili mnie, do Arktikusa. Mam wrażenie, że to wszystko zaczęło się wraz z odwiedzinami tego dziwnego jegomościa. Nie pamiętam nawet jak się nazywał, ale to nie ważne, nie żywię do niego nienawiści. W gruncie rzeczy sama się o to prosiłam. Chyba wezmę przykład z Gustawa i nie będę się nad sobą rozczulać. On wytrzymał tu tyle lat i nie zwariował, więc może i mnie się uda? W każdym bądź razie trzeba spróbować”- pomyślała głośno. -------------------- Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle? Czy będzie ci ze mną lepiej, czy gorzej? Możesz przekonać się! |
![]() ![]() ![]() |
Carmen Black |
![]()
Post
#2
|
![]() Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 94 Dołączył: 16.04.2005 Skąd: Z Piekła... ![]() |
Koniec. Więcej nie będę was tym męczyć.
ROZDZIAŁ VIII Chłopaki się „spowiadają” Carmen siedziała z chłopakami w salonie wspólnym całego domu. Było już po północy. Ostatnia osoba wychodziła z pomieszczenia. Tylko oni siedzieli przy kominku, od którego biło przyjemne ciepło. Miejsce to wyglądało dziwnie: stare, wytarte fotele kontrastowały z nowoczesnymi bibelotami (czarodziejską wieżą stereo, olbrzymimi głośnikami i wreszcie gigantycznych rozmiarów plakatami na czarno- białych ścianach). Milczeli tak zapatrzeni w ogień. Ciszę przerwała dziewczyna. -Więc słucham chłopcy. O czym tak zawzięcie dyskutowaliście w pociągu? -Od czego mamy zacząć?- odpowiedział pytaniem Rigel. -Najlepiej od początku. -Poznałaś już Cytryniaki. To ci kretyni, z którymi się pojedynkowałaś- Dodał szybko Aleks widząc pytające spojrzenie Carmen.- Mamy z nimi problemy już od pierwszego roku. Na każdym kroku wyzywają, rzucają uroki. My nie jesteśmy jak oni. Owszem mamy własną paczkę. Przyjaciele mówią na nas Głuptaki, wrogowie uważają, że jesteśmy ćwoki, natomiast w aktach szkolnych figurujemy jako SZZOO (Spółka ze Zdecydowanie Ograniczoną Odpowiedzialnością). -Co roku próbujemy ich upokorzyć i prawie zawsze się udaje- dodał Alan. -Jednak w tym roku planujemy coś wyjątkowego. Coś co zapamiętają na długo- rzekł z rozmarzeniem w głosie Max. -Przy okazji wytnie się parę numerów nauczycielom i innym uczniom- uzupełnił Rigel.- Chcesz wiedzieć coś jeszcze? -Tak. Jaki dokładnie macie plan? -On nie jest jeszcze do końca dopracowany. Chcieliśmy ich zwabić do najgłębszych lochów i rzucić na nich jakieś zaklęcie, ale na tyle mocne, żeby przez kilka godzin nie odzyskali przytomności. -To już wszystko? -Ależ skąd! Mamy kilka takich bardzo fajnych cukiereczków. Jak się zje brązową połówkę to cały czas się wymiotuje. Nie można tego przerwać, bo nie da się przełykać, więc nawet jeśli pójdą do pielęgniarki to ona nic nie pomoże. Co najciekawsze może jeszcze pogorszyć sytuację. -Po jakim czasie się przestaje? -Zazwyczaj są to jakieś pięć godzin, ale jeśli łykniesz więcej cukierkowych połówek to może człowieka męczyć nawet przez kilka dni. -A co z tą drugą połówką? -To antidodum. -A jak się je zażywa. -Normalnie. -Czyli? -Są dwa wyjścia. Pierwsze jest takie, że cały czas próbujesz połknąć ten kawałeczek. - A drugie? -Czekasz aż przestaniesz. -Aha. O raju, ale późno. Idę spać. Pa. ROZDZIAŁ IX Walka o wolność. Carmen miała o wiele więcej zajęć od innych uczniów. Dwa razy więcej obrony przed ciemnymi mocami i jeszcze dwie na walkę wręcz i bronią białą. Najgorsze było to, że musiała się nauczyć czarnej magii, bo, jak mawiał dyrektor „nigdy nie wiadomo co może się przydać czarodziejowi”. Minął wrzesień i nic się nie wydarzyło. Do czasu... -Carmen! Carmen!- Z okrzykiem na ustach do salonu wpadł Rigel, a za nim reszta Głuptaków. -Czego się drzesz?! Nie widzisz, że próbuję się uczyć! -Dyrektor... cię... woła- wydyszał. -Powiedział coś konkretnego? -Tak. -Na miłość boską, co?!- Zdenerwowała się dziewczyna. -Że to sprawa życia i śmierci i nie ma ani chwili do stracenia, ale... Nie zdążył dokończyć, bo w tej chwili został brutalnie popchnięty w tył. Ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy przyglądał się pannie Black, znikającej za drzwiami. Szła korytarzem w stronę gabinetu Aleksandrowicza. Rozmyślała o słowach nauczyciela OPCM’ u. Jeśli mówił prawdę to już nigdy nie wróci do tej szkoły, nawet, jeśli przeżyje. Wiedziała, że to już dziś jest dzień walki. Walki? Z kim? O co? Na te pytania nie umiała sobie odpowiedzieć. Może to lepiej? Przynajmniej nie będzie bała się tego, co nieuniknione. Z duszą na ramieniu otworzyła drzwi. -Dzień dobry dyrektorze. Chciał mnie pan widzieć? -Tak- wydał jej się jakiś inny. Jakby smutniejszy i bledszy. Spostrzeżenia te pozostawiła jednak dla siebie.- Dziś nadszedł dzień walki o wolność. Będzie trudna, ale wierzę, że sobie poradzisz. Musisz. Nie masz innego wyjścia. Jesteś gotowa? -Prawie. Proszę pana mam pytanie. Czy mogłabym pożegnać się z przyjaciółmi? -To nie jest zbyt dobry pomysł. Portuj- machnął od niechcenia różdżką w stronę jakiejś figurki.- Świstoklik dotransportuje cię przed Arktikusa. Poczekaj tam na mnie i resztę nauczycieli. A teraz zbieraj się. *** Walka rozgorzała na dobre. Raz po raz ktoś rzucał jakieś zaklęcie, a ktoś inny je blokował. Było trudno uwolnić Galinę i jednocześnie nie wypuścić z celi innych więźniów. To zadanie przeznaczone było dla Carmen. Szła przez korytarz z mieczem na plecach i różdżką w ręce. Rozglądała się na wszystkie strony. Bała się, ale nie okazywała strachu. W jednej z cel dostrzegła dziewczynę podobną do siebie tylko bardziej doświadczoną przez los. -Jak się nazywasz?- Zapytała zaglądając przez judasza w drzwiach. -Galina Król- odpowiedziała z lękiem. -Chodź. Mam cię stąd zabrać- powiedziała przesłodzonym głosem.- Teraz posłuchaj mnie uważnie. Wyjdziemy na zewnątrz, a potem wyślę cię do gabinetu Aleksandrowicza.-Po chwili dodała- Nie wychodź stamtąd. No, łap i uciekaj z tego piekła! Rozganiając mieczem strażników i rzucając w ich stronę zaklęcia dotarła do dyrektora. -Panie dyrektorze! Znalazłam ją. Jest teraz w pańskim gabinecie. Możemy już wracać? -Tak. Chciałem ci podziękować bardzo dobrze się spisałaś. Bez ciebie nic by się nie udało. Wybacz, ale muszę to zrobić.- Wyciągnął w jej kierunku różdżkę.- Sklerozus- wykrzyknął w jej kierunku. Carmen ogarnęła ciemność. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyła była twarz starego człowieka zastygła w wyrazie smutku. A później jaskrawobiałe światło godzące ją w środek głowy. Pogrążyła się w mroku zapomnienia, jednak do jej świadomości powoli zaczął docierać gwar rozmów i niemiłosiernie jasny blask... ROZDZIAŁ X To tylko sen. Ostre światło jarzeniówki uparcie wwiercało się w oczy. Mimo woli poruszyła się niespokojnie. Usłyszała szlochanie matki, ciężki oddech ojca i jakiś obcy głos. -Nie wiemy czy z tego wyjdzie. Nawet, jeśli się obudzi to może mieć zanik pamięci. Proszę jednak być dobrej myśli... Podniosła się na łokciach, jednak zaraz z jękiem opadła z powrotem. -Kochanie jak to dobrze, że już się obudziłaś.- Oboje rodzice płakali. -Gdzie...Gdzie ja jestem?- Spytała po chwili milczenia. -W szpitalu. -A co się stało? -Zemdlałaś w domu w piętnaste urodziny. Nie mogliśmy cię docucić przez godzinę, więc wezwaliśmy karetkę. Byłaś w śpiączce przez cztery miesiące. -Ciekawe co się działo przez te cztery miesiące kiedy spałam. Zaraz! Ja nie spałam. Nie mogłam. Przecież ja tam byłam nie mogłam sobie tego wyobrazić. On mi chciał usunąć pamięć, ale widocznie zadziałało jakieś pradawne zaklęcie. Wy nie jesteście czarodziejami, więc poszło bez problemu. -Kochanie to był sen. Tylko sen. Tak, tylko sen. Faktem pozostawało, że ni stąd ni zowąd Carmen umiała posługiwać się mieczem. Dziwiło to psychologów, psychiatrów, psychoanalityków i ogólnie wszystkich lekarzy od psychiki. Zgodnie powtarzali, że jeszcze nigdy nie mieli styczności z takim przypadkiem. Po około tygodniu dziewczyna wyszła ze szpitala i wróciła do szkoły. Nikt nie interesował się jej długą nieobecnością. Nikt też nie zauważył zmiany jaka w niej zaszła. EPILOG Czas mijał. Carmen z nastolatki stała się dorosłą kobietą. Całe życie uważana była za wariatkę. Nikt nie wierzył kiedy mówiła, że w wieku piętnastu lat wcale nie była w śpiączce tylko przeżywała największą przygodę swojego życia. Przyjaciele przestali się do niej odzywać. Rodzice patrzyli z lękiem na swoje jedyne dziecko. Psychologowie w swej wielkiej wiedzy nie mogli znaleźć przyczyny tak dziwnego zachowania się podświadomości. Dziewczyna siedziała w pokoju. Sterylnie białe ściany doprowadzały ją do szału. Już rok tu przebywała. Chciała z tym jak najszybciej skończyć. Powiedzieć, że wszystko sobie wymyśliła. Ale nie może! Na ścianie spostrzega lusterko i już wie co zrobi. Wstaje i podchodzi do niego. Bierze rozmach i uderza w nie pięścią. Lustro jest uparte. Nie chce się potłuc. Cofa się pod przeciwległą ścianę. Z rozbiegu uderza głową o jego powierzchnię. Jednak zamiast spodziewanego zderzenia następuje coś dziwnego. Przed oczami przeleciało jej całe życie. Unosi się w powietrzu. Obok niej lewituje jakaś postać. Skądś zna tego mężczyznę. -Pamiętasz mnie?- Pyta z nadzieją w głosie. -Kojarzę. Jak się nazywasz? -Rigel. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi. Dawno temu. Mieliśmy wtedy po piętnaście lat i pełno szalonych pomysłów. Ale nie o mnie mieliśmy teraz rozmawiać. Dlaczego to zrobiłaś? -Miałam dość życia i w ogóle wszystkiego. Jakoś tak wyszło. A co właściwie stało się z tobą? -Kilka lat temu miałem wypadek. Dopiero teraz dowiedziałem się o tym, co cię spotkało i dostałem pozwolenie na ingerencję w naszą przeszłość. Ja już nie mogę wrócić, za długo jestem martwy. Ty jednak nadal będziesz żyła i jeszcze się spotkamy. -Co masz na myśli? -Cofniesz się do dnia twoich urodzin. Od tego momentu zaczniesz życie od początku i pokierujesz je zupełnie innymi torami. Stało się. Historia zatoczyła koło. Teraz wszystko będzie inaczej, bo taka jest naturalna kolej rzeczy. -------------------- Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle? Czy będzie ci ze mną lepiej, czy gorzej? Możesz przekonać się! |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 14.05.2025 19:51 |