Lux In Tenebris [zak] do LW, czyli światło w ciemnościach
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Lux In Tenebris [zak] do LW, czyli światło w ciemnościach
kruk |
![]()
Post
#1
|
![]() Uczeń Hogwartu Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 200 Dołączył: 12.03.2004 Płeć: Kobieta ![]() |
Mój debiut pisarski. Nie wiem co mnie skłoniło do umieszczenia tego ff tutaj. Akcja dzieje się (po części) tuż przed VI częścią Nie ma tu za dużo SPOJLERÓW , ale kto nie chce absolutnie nic wiedzieć niech nie czyta...
Proszę o komentarze... Jeżeli pojawią się jakieś błędy, proszę wskażcie je. Natychmiast je poprawię! Człowiek uczy się na błędach, prawda? ff dzieje się w realiach hp, ale nie jest zbyt mocno związany z książkową akcją. koniec gadania ![]() Styczeń 1980 Znalazła się na ciemnej ulicy. Otaczały ją domy z czerwonej cegły, których jest pełno na londyńskich przedmieściach. Było to typowe mugolskie osiedle. O tej porze wyglądało jak zupełnie wymarłe. Tylko gdzieniegdzie można było dostrzec świecącą lampę się lub bladoniebieskie światło od telewizora. Był środek zimy, wszystko przysypane było delikatną warstwą śniegu. Szła szybko, jej sięgający ziemi płaszcz powiewał na wietrze. Długie włosy związane były niechlujnie w coś, co chyba miało być warkoczem. Szybko skręciła w kierunku jednego z domów. Nawet nie zapukała, dotknęła tylko zamka różdżką. Drzwi otworzyły się same. Cicho, na paluszkach, niczym wąż wślizgnęła się do środka. Mieszkanie było urządzone zupełnie po mugolsku. Ściana obwieszona była tandetnymi obrazkami i replikami broni, a z salonu dochodził cichy szmer telewizora. -Wyłaź!- powiedziała otrzepując resztki śniegu z płaszcza. Z pokoju wysunęła się powoli drżąca postać łysiejącego czarodzieja. -Witam panienkę, jaka miła niespodzianka... -Milcz nikczemna pokrako- powiedziała spokojnie. Nie musiała krzyczeć ani nawet podnosić głosu. Jej senny, cichy sposób wypowiadania się przerażał do szpiku kości. Szczególnie w takie sytuacji. -Czarny Pan jest niezadowolony z twojej pracy- patrzyła na niego bladymi, jakby pozbawionymi życia oczami. -Ja się poprawię, poprawię się. Starałem się naprawdę- skomlał czarodziej. -Czyżby?- wyciągnęła różdżkę i zaczęła nią kręcić powoli w palcach.- Czarny Pan nie daje drugiej szansy. Grubas tłumaczył się, błagał. W końcu upadł na kolana. Nie miał już szans. Jego los został z góry przesądzony. -Nie trzeba było zaczynać z nami współpracy-powiedziała tym samym monotonnym głosem- Twoja wina... Delikatnie podniosła różdżkę. Już wtedy opanowała sztuczkę rzucania zaklęć bez wypowiadania ich na głos. Ze ściany zsunęła się szabla i cicho poszybowała w kierunku czarodzieja. Tępe uderzenie przedarło ciszę i czerwona struga krwi spryskała ścianę. Zabójczyni opuściła dom nie oglądając się za siebie i znikła zanurzając się w ciemnościach. Było to jej pierwsze morderstwo w służbie Czarnego Pana. To, o czym zawsze starała się zapomnieć Zazwyczaj ludzie podleją stopniowo /Edgar Allan Poe/ Wysokie drzewa otaczały rozległe, trochę zapuszczone podwórze. Na ziemi leżały połamane gałęzie, a kamienny staw dawno pokrył się glonami. Fasada dworu była tak ciasno porośnięta bluszczem, że trudno było dostrzec ceglaną ścianę. Promienie zachodzącego słońca przedzierające się przez gęste gałęzie i głuchy odgłos deszczu uderzającego o dach nadawał temu miejscu jeszcze bardziej przerażający widok. Trudno było rozpoznać w tym zaniedbanym budynku posiadłość jednego z najstarszych i najbardziej szanowanych rodów w całej Wielkiej Brytanii. Wieczorną ciszę naglę przerwał szczęk otwieranej bramy. Na podwórze wśliznęła się postać ubrana w długi szary płaszcz. Szybko przemknęła w kierunku wejścia, mijając dwa kamienne gryfy stojące po obu stronach drogi. Można by przysiąść, że jeden z nich odwrócił głowę, aby spojrzeć na wędrowca. Postać stanęła pod zdobionymi drzwiami z kołatką w kształcie ptaka. Nie trzeba było jej używać, wrota uchyliły się bezszelestnie wpuszczając gościa do środka. Wnętrze znacznie różniło się od podwórza. Nie było tak zaniedbane. Ściany pokrywała kolorowa okładzina, wszędzie pełno było starych mebli, obrazów i herbów znanych rodów. Cały hol zanurzony był w półmroku i tylko wąski pasek światła wpadał tam przez uchylone drzwi od salonu. Wędrowiec zdjął płaszcz i zawiesił go na wieszaku. -Witam profesorze- usłyszał kobiecy głos za plecami-czekałam na pana. Odwrócił się. Z ciemnego korytarza wyłoniła się kobieta w czarnej, ciągnącej się po ziemi szacie. Długie, lekko falujące włosy delikatnie opadały jej na ramiona. Poruszała się powoli i z gracją. Gestem ręki zaprosiła gościa do salonu. Weszli do dużego pokoju oświetlonego migocącym światłem świec. Okna były szczelnie zasłonięte grubymi zasłonami, a wszędzie unosił się zapach kurzu. Od jakiegoś czasu nikt tam nie sprzątał. Wszystkie skrzaty domowe zostały uwolnione, bo według właścicielki domu nie wywiązywały się z obowiązków. Prawdą jest, że irytowały dziedziczkę tak mocno, że tylko czekała na okazję żeby się och pozbyć. Kobieta delikatnie dotknęła różdżką stołu i od razu pojawiły się kieliszki czerwonego wina. -Cieszę się że cię widzę Annick- Dumbledore usiadł w wielkim fotelu-Dostałaś mój list? Przyjechałem osobiście dowiedzieć się jaka jest twoja odpowiedź. Dziewczyna podeszła do kominka. Dopiero w świetle ognia można było dokładnie zobaczyć jej twarz. Była jeszcze młoda, nawet ładna, chociaż trudno było zauważyć chodź cień uśmiechu. Na prawym policzki można było dostrzec kilka krzyżujących się blizn. Kiedyś śliczne, zielonkawe oczy dziś straciły swój dawny blask. -Zaskakuje mnie twoja wiara w ludzi profesorze. Po tym wszystkim co zrobiłam pan prosi mnie o pomoc? -Ufam ci, a poza tym nie znam nikogo znającego się na łamaniu uroków tak jak ty. Jesteś osobą, której potrzebuję. -Dlaczego właśnie ja?- Dopiero teraz odwróciła głowę aby na niego spojrzeć -Widzisz, w świetle ostatnich wydarzeń... Muszę mieć kogoś w zamku znającego się na zaczarowanych przedmiotach i obytego z czarną magią. Z pewnością potrafiłabyś rozpoznać rzeczy ziejące złymi siłami z odległości kilometra. -Przecież, ta szkoła jest najbezpieczniejszym miejscem w tym świecie! Czy uważa pan, że może pojawić się tam czarna magia? Myśli pan, że uczniowie będą się w to bawić? To, że wysadzają kosze na przerwach, żeby gryzący dym uniemożliwił prowadzenie lekcji, to o niczym nie świadczy. No bez przesady to są tylko głupie dziecinne zabawy. -Nie chodzi mi tutaj o uczniów. Wiesz przecież, co się stało w Departamencie tajemnic. Hogwart niestety nie jest już taki jak kiedyś. Żyjemy w złych i niebezpiecznych czasach. Deszcz zaczął mocniej uderzać o szyby, wieczorne niebo rozświetlały raz po raz błyskawice. -Chciałbym, żebyś rozejrzała się po zamku, to wszystko. Będą też tam starzy znajomi- ciągnął dalej -Nie wiem, czy mogę tam wrócić. Czy będę mieć odwagę spojrzeć tym ludziom w oczy. Dumbledore przypatrywał się jej spod okularów. Wydawało jej się, że jego wzrok nie zatrzymuje się na jej zewnętrznym ubraniu, ale wchodzi głębiej, do duszy. -Niektóre rany trudno się goją. Wiem o tym-dodał- Muszę już iść. Nie mam zbyt wiele czasu. Zastanów się jeszcze. Potrzebuję cię. Pamiętaj o tym. Dumbledore wstał i powoli udał się do wyjścia. Dziewczyna wpatrywała się w tańczące płomienie w kominku. Dyrektor otwierał drzwi wejściowe i miał właśnie zarzucić kaptur na głowę gdy krzyknęła. -Profesorze! Odwrócił się -Możesz na mnie liczyć. -A więc do jutra, czekam na ciebie w szkole- Uśmiechnął się i zamknął za sobą drzwi. Annick nie mogła zrozumieć czemu ją o to prosi. Dlaczego właśnie ją? Przecież dobrze wiedział o tym, znał całą prawdę. Wszyscy ją znali. Po tym wszystkim prosi ją o pomoc? Tej nocy Annick nie mogła zasnąć, cały czas biła się myślami. Wstała i zaczęła nerwowo krążyć wkoło swojego pokoju. Spojrzała na portrety przodków na ścianach. O tej porze ich mieszkańcy beztrosko spali oparci o ramy. Byli to czarodzieje i czarownice, którzy ogromnie zasłużyli się dla magicznego świata. Większość z nich do dziś wspominana jest z szacunkiem i uwielbieniem a dzieciom opowiada się historie o ich wspaniałych czynach. Sama uwielbiała takich słuchać, marząc, że będzie taka jak przodkowie. Minęło tyle czasu i co? Czy w życiu doszła do czegoś, z czego jest dumna? Czy całe życie zamierza spędzić w ukryciu, nie wychodząc poza mury rodzinnej posiadłości? W końcu musi kiedyś wyjść z cienia. Wiele czasu tam spędziła, zbyt wiele. Może chociaż tym odkupi winy przeszłości. Nie zdawała sobie sprawy ile czasu minęło. Blade promienie słońca zaczęły leniwie wpełzać przez ogromne okna salonu. Późnym rankiem brama do Ravenshead ponownie się otworzyła wypuszczając karetę zaprzężoną w sześć hebanowo czarnych koni. Styczeń 1980 -Czarny Pan nie przyjmuje do siebie słabych -Wiec dlaczego ja? -On uważa, że się nadajesz. Musimy jeszcze sprawdzić, czy jesteś gotowa -powiedziała od niechcenia poprawiając blond włosy -Już to zrobiłam, zabiłam na wasz rozkaz! -Jesteśmy z ciebie dumni, ale to nie wystarczy- syknęła- Musisz się jeszcze dużo nauczyć. Umiesz rzucać zaklęcia niewybaczalne? -Tak. -Nie prawda, nie umiesz!- krzyknęła, potem dodała szybko- Ty tylko wiesz, jak się to robi, ale tego nie potrafisz. Musisz czuć radość z zadawania bólu. Musisz cieszyć się widokiem ludzi powalanych krwią rzucających się w piekielnych konwulsjach po ziemi. Powinno ci to sprawiać radość. Czy to nie wspaniałe uczucie, że możesz patrzeć jak twój wróg traci zmysły z bólu- roześmiała się. Jej śmiech wypełnił przestrzeń niczym wycie hieny na sawannie. W blasku pochodni jej niebieskie oczy świeciły niczym dwa nefryty. -Nauczysz się, dopilnuję tego. Jesteś silna,... potężna. Pamiętaj, że to my odkryliśmy jaka moc w tobie drzemie. Oni by cię zmarnowali. To my uczynimy z ciebie wielką, niepokonaną. Cały świat będzie znał twoje imię! Zapamiętaj moje słowa... -Powiesz mi Bella, co jeszcze mam zrobić?-spytała. -Musisz udowodnić, że niczego się nie boisz. Że śmiejesz się śmierci w twarz, a raczej, że idziesz z nią w parze. Tylko ten kto nie boi się utraty życia jest zdolny odebrać je drugiemu. Musisz cieszyć się na jej widok, musisz się nią żywić! Tym razem zaśmiały się obie. -Idź już.. na ciebie już czas...Czas przypieczętować twoje członkostwo. Jeszcze jedno... zrób coś w włosami. Tak wyglądasz jakoś niepoważnie. i jak ![]() Ten post był edytowany przez kruk: 10.09.2005 14:32 -------------------- Idę swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą!
![]() |
![]() ![]() ![]() |
Katty |
![]()
Post
#2
|
![]() Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 129 Dołączył: 03.08.2005 Skąd: Lochy Gryffindoru ![]() |
Och...Dla kolejnego parta zniosę wszystko...Nawet dłuuugie czekanie:D
-------------------- - Seviczku! Witaj, moje bóstwo Podziemi!
– Tonks! Moja radości! Moja miłości! Nareszcie jesteś! Tak za tobą tęskniłem! Powinnaś się do mnie wprowadzić. I rzucić tę zwariowaną pracę. - ... O Merlinie i siedmiu krasnoludków... – Moja najmilsza. Mój skarbie. Jak się miewasz? Czy już mówiłem, jak strasznie za tobą tęskniłem? – Kim jesteś, nędzny oszuście, i co zrobiłeś z moim Sevem?! - ... Wydało się. Jestem Gilderoyem Lockhartem. Uciekłem ze św. Munga i zmusiłem Severusa, żeby zajął moje miejsce. Jeśli szybko tam pobiegniesz, zdołasz go może uratować, zanim lekarze mu wmówią, że jest mną. Arien Halfelven - "Rozmowy Trumienne VIII: Exegi monumentum" Fanka pairingu NT/SS - łaskawie proszę o nie wieszanie ![]() |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 15.05.2025 06:50 |