Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Cecylia - Nawróceni, kolejna część opowieści o magii

Nati
post 07.08.2005 13:53
Post #1 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Kolejna odsłona opowieści o Cecylii. To druga część i na szczęście nie jest tak długa jak pierwsza.
Tutaj dowiadujemy się o Przeznaczeniu dwojga uciekinierów z Piekiełka (niezbyt podoba mi się ta nazwa, ale nie potrafiłam wymyślić innej) - szkoły czarnej magii, w której uczyli się bezlitośnie zabijać i przygotowywali do wojny. Teraz znaleźli się po drugiej stronie barykady.

Jeśli ktoś jest zainteresowany pierwszą częścią: Cecylia - Najstarsza Córka Pierworodnego wstawiam linka:
http://www.magiczne.pl/index.php?showtopic...st=50&p=230540&

Od razu ostrzegam, że jest to dość mroczna opowieść i dłuuuuga. Niestety nie chcę skracać rozdziałów ani ich też dzielić, ponieważ jest straciłabym tylko czas, który mogłabym poświęcić na pisanie ostatnie, czwartej części, którą mam nadzieję też tutaj wkleić.

No to...
Zapraszam do czytania pierwszego rozdziału drugiej części Cecylii i proszę o szczere komentarze. Tylko nie przestraszcie się długość tak jak to robi większość forumowiczów!


1

Wolność

Kiedy Cecylia stanęła przed domem, w którym nie mieszkała już od ponad roku, zaniemówiła. Nie mogła uwierzyć, że mieszkała kiedyś w tej ruderze! Dawniej nie był to wzór czystości i piękna, ale to, co teraz stało się z tym budynkiem mogło być tylko koszmarem. Dawny ogródek był zarośnięty trawą, chwastami i licznymi polnymi kwiatami teraz zasypanych brudnym śniegiem. Drewnianą ławkę obrósł mech, żelazna poręcz pokryła się warstwą rdzy. W oknach wisiały brudne, potargane firanki. To właśnie spod tego domu odjeżdżała do szkoły czarnej magii, z której uciekła razem z jeszcze trzema osobami kilkadziesiąt godzin temu, ale półtora roku temu ten dom tak nie wyglądał.
Nie wiedziała dokładnie jak długo już uciekali od nienawistnej szkoły. Jej adopcyjna matka wyrzuciła ją z domu zaraz przed tym, kiedy dostała list. Karolina była białą czarownicą i obawiała się o swoje życie trzymając w tym samym budynku córkę czarnoksiężników.
- Już chyba tu nie mieszkają - powiedziała i usiadła na krawężniku. Dziewczyna wiedziała, że strażnicy, których zostawili w tunelu na pewno już dawno ugasili ogień i może właśnie teraz są gdzieś w pobliżu. Może już się zbliżają? Może wiedzą, że Karolina jest jej adopcyjną matką?
- Może lepiej sprawdzimy? - zapytał niepewnie Jacek i również usiadł na krawężniku. Jego też zaczęły dręczyć czarne myśli. Jeśli ich złapią zapewne nie zobaczą już nocy. Zabiją ich być może poddając wymyślnym torturom. Albo może złożą ich w ofierze przejmując ich dusze we władanie? To byłoby gorsze od śmierci.
- Spróbujmy, chociaż wątpię, że to coś da. Oni nigdy nie pozwoliliby żeby ten dom tak wyglądał. Kiedy go kupili, bardzo się z niego cieszyli, a teraz wygląda prawie tak samo jak wtedy - mówiła cicho nastolatka i po chwili wstała. Zaczęła wchodzić po spękanych schodach. Jedna z kafelek, na której stała, poruszyła się, a Cecylia zachwiała się. Gdyby nie Jacek już leżałaby na dole zapewne z rozbitą głową. Razem weszli aż pod drzwi uważając żeby się nie potknąć. Dziewczyna nacisnęła dzwonek, ale nie usłyszała gongu jak dawniej, więc głośno zapukała do drzwi. Dzwonek pewnie był zepsuty. Biali czarodzieje, których uratowali przed złożeniem z nich ofiary, również zaczęli wspinać się po gruzach będących kiedyś schodami. Trzymali się za ręce wzajemnie utrzymując równowagę. Kiedy weszli na pierwszy schodek, drzwi otworzyła im jakaś kobieta z rozczochranymi ciemnoblond włosami sterczącymi na wszystkie strony. Nastolatka nawet nie zdążyła powiedzieć słowa, kiedy poczuła jak jakaś siła odpycha ją i zanim zdążyła pomyśleć, co się dzieje, leżała w „ogródku”. Obok siebie zobaczyła powoli podnoszącego się Jacka. Po chwili i Cecylia była na nogach. W ostatniej chwili zobaczyła lecącą w ich stronę smugę niebieskawego światła i pociągnęła Jacka znów na ziemię.
- Zostaw ich! Nie możesz ich zabić! - krzyczał Michał unikając następnego zaklęcia.
- Ratujcie siebie! - krzyknął Jacek wstając i biegnąc w stronę kobiety. Cecylia już od dawna wiedziała, że jest to Karolina, jej adopcyjna matka. Chociaż była zaniedbana, to, kto rzucałby zaklęcia, jak nie czarownica? A z tego co wiedziała tylko ona potrafiła używać magii w okolicy.
- Mamo przestań! Ja dotrzymam umowy! Zostaw ich! - krzyczała dziewczyna również podnosząc się. Karolina nie usłyszała tego.
- To Nawróceni! - krzyknęła Kamila (długowłosa blondynka) i wtedy wszystko nagle ustało.
- Mamo... - powiedziała cicho i zrobiła kilka kroków w stronę Karoliny. Kobieta przyjrzała jej się badawczo. Dlaczego ta dziewczyna, myślała, mówi do mnie „mamo”?
- Cecylia? - zapytała z niedowierzaniem. Przez rok dziewczyna bardzo się zmieniła; zapuściła włosy, urosła o dobrych kilka centymetrów i miała ciemny makijaż na twarzy. Kobieta nie mogła rozpoznać w niej dawnej córki. Osoba, która teraz stała naprzeciw niej, była twarda, ale teraz jej twarz wyrażała determinację i siłę. W dodatku cała była umazana krwią, a na policzku miała ranę, w ręku trzymała ciężki miecz.
Nastolatka rozpromieniła się. W końcu ją poznała. Dziewczyna podeszła jeszcze bliżej, ale Karolina wyciągnęła w jej stronę różdżkę. W takiej pozie wyglądała jak dawna wojowniczka.
- Nie zbliżaj się do mnie - warknęła. - Nie możesz być moją córką.
- Ale to przecież ja. Nie pamiętasz? To ja. Kiedy ostatni raz się widziałyśmy, podpisałam cyrograf, że nic ci nie zrobię. I nie mam zamiaru cię zabijać. Proszę, oni już tu idą - powiedziała Cecylia słysząc podzwanianie broni i uderzanie ciężkich butów o beton. Była pewna, że to wartownicy.
Kobieta spojrzała w stronę głosów i zobaczyła sześciu mężczyzn ubranych na czarno. Kiedy ich zobaczyli, zaczęli biec.
- Do domu! - krzyknęła Karolina, a kiedy wszyscy nadal stali patrząc z przerażeniem na powiększających się w oczach strażników, dodała: - Ruszcie się! Już!
W końcu ocknęli się i z zadziwiającą szybkością dostali się do budynku. Meble w pokojach były poprzewracane, a podłogi zakurzone tak jakby nikt tam nie wchodził od dłuższego czasu.
- Do piwnicy. Cecyliu, wiesz gdzie - powiedziała kobieta zamykając drzwi jakimś zaklęciem. Nastolatka natychmiast zaprowadziła towarzyszy do piwnicy.
- Jezu, jaki tu bajzel - stwierdził Michał. W piwnicy rzeczywiście był bałagan. Cecylia musiała się rozejrzeć zanim zobaczyła regał. Kiedy już byli przy nim, do pomieszczenia jak burza wpadła Karolina i szybko zamknęła za sobą drzwi zaklęciem. Zaraz wycelowała różdżką w regał i odsunęła go; grupa od razu wbiegła do środka, bo już słyszeli jak na górze ktoś przewraca sprzęty. Kiedy kobieta weszła do korytarza i zasunęła regał, usłyszeli jak ktoś otwiera drzwi piwnicy.
- Teraz cicho - powiedziała szeptem Cecylia i otworzyła klapę w podłodze, o której dowiedziała się zaledwie prawie półtora roku temu. Weszła pierwsza. Myślała, że znów zobaczy pokój pełen porozrzucanych mebli, ale była w błędzie. Jedynie to pomieszczenie zachowało swój dawny wygląd. Na półkach wokół ścian nadal było mnóstwo książek, a pośrodku stało wielkie biurko z orlimi szponami zamiast nóg.
- Trochę minie zanim znajdą korytarz, ale i tak musimy się ukryć - powiedziała Karolina i podeszła do jednej z ścian z książkami. Wyjęła jedną i podeszła do innej ściany; zaczęła wyciągać i wkładać z powrotem tomy na regały. Po każdym włożeniu księgi coś klikało. Nagle między półkami zrobiła się mała przerwa i kobieta uśmiechnęła się do siebie. Po chwili pociągnęła jakiś regał w swoją stronę, a on odskoczył rozszerzając szparę.
- No, wystarczy. Wchodźcie. Tam nic nam nie będą mogli zrobić. Nie mogą wejść tam czarnoksiężnicy. No już, właźcie - nakazała Karolina i weszła w szparę. Po chwili Kamila i Michał również znaleźli się w tajnym pomieszczeniu. - Dlaczego nie wchodzicie?
- Jak mamy wejść. Przecież my jesteśmy z Piekiełka - powiedziała cicho Cecylia patrząc na głowę swojej adopcyjnej matki wystającą z szpary.
- Te zaklęcie nie dotyczy uczniów. Pospieszcie się - nalegała kobieta słysząc przesuwanie sprzętów nad ich głowami. Powoli przecisnęli się przez szparę.
Pomieszczenie było jakby przedłużeniem tego, w którym właśnie byli. Jedną ścianę pokrywały regały z książkami, na środku stało wielkie łoże, gdzieś z boku był mały stoliczek, przy którym usiadła Karolina po zasunięciu przejścia. O tym pomieszczeniu dziewczyna nie miała pojęcia. Kobieta zaczęła coś pisać.
- Gdzie jest tata? - zapytała Cecylia nie zauważając w pobliżu żadnej puszki piwa, które jej ojciec z takim zaangażowaniem ciągle pił.
- Och... on... umarł... Zabili go zaraz po tym jak odjechałaś. A to wszystko przez to, że chciał cię zabić, była to ich zemsta - powiedziała Karolina i podeszła do kominka, w którym wesoło huczał ogień. Z wazy stojącej nad nim wzięła jakiś proszek i wrzuciła do ognia. Płomienie natychmiast zrobiły się szmaragdowe.
- Umarł... - szepnęła dziewczyna, kiedy jej matka wrzuciła kartki do kominka. Usiadła na łóżku, tak samo jak jej towarzysze. Znów zaczęło dręczyć ją poczucie winy. Z jej powody umarł pan Szpunk, Bzyk, a teraz jeszcze jej ojciec!
- Jak wy wyglądacie. Szkoda, że nie mamy tu wody. Zaraz się tym zajmę - powiedziała kobieta i dotknęła policzka nastolatki. Cecylia odsunęła się od niej; chociaż już dawno wybaczyła Karolinie, że ją poniżała to i tak ciągle stawały jej przed oczami różne obrazy z dzieciństwa. Ciągle w jej głowie był strach przed matką.
- Nic mi nie jest. Lepiej zajmij się Jackiem. A wodę możemy wyczarować - powiedziała i spojrzała na chłopaka, który usiadł obok niej. Kobieta zaczęła grzebać w jakieś szafce.
- Proszę się nie trudzić. To tylko draśnięcie - powiedział piorunując dziewczynę wzrokiem.
- Zaraz zobaczymy. Tutaj nie można czarować - powiedziała adopcyjna matka nastolatki i zaczęła odwijać prowizoryczny bandaż. Kilka razy pociągnęła za mocno i Jacek aż syknął z bólu. Kiedy Karolina odwiązała bandaż, zagwizdała cicho. - Nie wygląda to dobrze. Mogłabym to zlikwidować, ale nie jestem dobra w lecznictwie. Lepiej żeby obejrzał cię jakiś prawdziwy szaman albo chociaż pielęgniarka z normalnego szpitala. Opatrzę to tylko.
- Dałam mu wcześniej zioła przeciwbólowe, ale później już nie mogłam - powiedziała dziewczyna ściągając torby i łuki. Karolina popatrzyła najpierw na broń, a później na nią z uznaniem.
- Zmieniłaś się. Nie jesteś już tylko rozkapryszonym dzieckiem, które lubi wychodzić w nocy z przyjaciółmi. W ogóle ich nie widziałam ostatnio, czy oni też tam byli? Gdzie są teraz? - zapytała zakładając Jackowi nowy, czysty, biały bandaż.
- Są w Piekiełku. Wszyscy, tylko, że Radek jest już pod ziemią - powiedziała smutno Cecylia.
- Zawsze wiedziałam, że to wyrzutki społeczne i, że kiedyś wyrosną na morderców - powiedziała Karolina, a dziewczyna wstała i wymierzyła adopcyjnej matce policzek.
- Nie... nazywaj ich tak... Oni nie są mordercami. Tylko ta szkoła... ich zaślepiła. Wiesz, że zawsze cię nienawidziłam i wierz mi, to się nie zmieniło - powiedziała drżącym z wściekłości głosem.
- Wyrzuciłabym cię stąd teraz, ale nie mogę, niestety. Nie mogę pozwolić, aby zabili jedyne osoby, które mogą uratować mój świat.
- Mogłaby pani nam to wytłumaczyć? O co chodzi z tymi Nawróconymi? - zapytał cicho Jacek; nie chciał, aby kobieta pozwoliła swojej córce odejść. - Proszę cię usiądź, uspokój się.
- Ona obraża moich przyjaciół - powiedziała zimno Cecylia. Po chwili poczuła czyjąś rękę na ramieniu i odwróciła się. Za nią stał chłopak z błagalną miną.
- Oni nie zabili, ale od dzisiaj będą naszymi wrogami. Musimy zapomnieć, że kiedykolwiek ich znaliśmy i przyjaźniliśmy się z nimi. Inaczej to nas zabije - szepnął bardziej zaciskając rękę na jej ramieniu.
- Tak, oni nie zabili, ale za to my staliśmy się mordercami.
- Musieliśmy to zrobić żeby uciec. To było jedyne wyjście. Myślałaś, że od tak weźmiemy swoje manatki i odejdziemy? - zapytał patrząc jej w oczy.
- Wcale nie musieliśmy odejść! Przecież nie było tam tak źle! - krzyczała Cecylia odwracając wzrok, ale zanim zdążyła wypowiedzieć kolejno zdanie Karolina nagle poderwała się i zatkała jej ręką usta.
- Usłyszą cię. Zamknij się - syczała jej w ucho.
- A byłabyś w stanie zabić ich? - Jacek wskazał na Michała i Kamilę. - Wątpię. Posłuchaj, co ty mówisz. Zaprzeczasz sobie. Zabiłabyś niewinnych ludzi tylko po to żeby nie zabić tych krwiopijców? W tamten Nowy Rok chcieli żebyśmy wypili krew białych czarodziejów, ta krew w kielichach pochodziła właśnie z tamtego lochu. Ich dusze były zniewolone w ciałach innych Najstarszych. Czy chciałabyś żyć z tą świadomością, że ich krew wypiło tyle osób? Że w ich żyłach płynie krew niewinnych ludzi? Że przyczyniliśmy się do tego? Ja nie mógłbym tego znieść. Będziemy musieli żyć z tym, że zabiliśmy kilka osób, ale przynajmniej jesteśmy wolni, chociaż jeszcze zabijemy o wiele więcej czarnoksiężników.
Cecylia przestała się szarpać, kobieta natychmiast ją puściła.
Nagle tuż obok nich usłyszeli jakieś głosy. To strażnicy odkryli klapę w podłodze i teraz ich szukali.
- Musicie uciekać, ja ich zatrzymam - powiedziała Karolina szukając jakieś książki. - Powiedzcie im wszystko, co będą chcieli wiedzieć, ale tylko to, co jest napisane w Księdze Przepowiedni.
- Mówiłaś, że to bezpieczne miejsce. Że oni nie mogą się tutaj dostać.
- Mogą znaleźć przeciw zaklęcie. Musicie kupić sobie nowe rzeczy i oczywiście różdżki.
- Nie mamy pieniędzy - powiedział cicho Jacek.
- Nie mówiłam o was. Nawróceni dostaną wszystko za darmo, przynajmniej za pierwszym razem. Na następne rzeczy będziecie musieli zapracować. Takie przynajmniej reguły ktoś kiedyś ustalił setki lat temu, mam nadzieję, że nadal obowiązują - powiedziała kobieta wyciągając jakieś monety i podając Kamili. - To powinno starczyć. Nie mam więcej. Dyrektor już o wszystkim wie.
Karolina otworzyła jakąś książkę oprawioną w czarną skórę. Nim zdążyli się zorientować, że kartki były puste, z tomu coś wyskoczyło i przylgnęło do jednej z ścian. Obiekt zaczął się powiększać i już po chwili zmienił się w wielką czarną dziurę.
- Ubierajcie się - przykazała podając im plecaki. Posłusznie zaczęli zbierać wszystkie swoje rzeczy.
- A co jeśli biali czarodzieje będą chcieli nas zaatakować? Mogą nas nie rozpoznać - zapytała dziewczyna patrząc nieufnie na dziurę. Czytała o tym; był to sposób na szybkie przemieszczanie się wśród czarodziei.
- To wam nie grozi. Na pewno już są powiadomieni - zapewniła Karolina i popchnęła ich w stronę czarnej otchłani. Cecylia poczuła jakby wpadała do próżni; unosiła się w ciemności, nie czuła ciężaru własnego ciała, wokół niej była Pustka.
- Jacek! Jacek! - krzyknęła nie widząc przyjaciela.
- Gdzie jesteś? - słyszała jakby z oddali. - Mam nadzieję, że długo to nie potrwa.
- Ale dziwnie - powiedziała i poczuła, że nagle uginają się pod nią nogi. W końcu wylądowali. Ciemność nagle się rozpłynęła i słońce mocno zaświeciło im w oczy. Po kilku sekundach jakby z nicości wyłonił się Michał i Kamila. Dopiero teraz zauważyli, że otacza ich tłum ludzi przyglądając się im ciekawie. Nagle nastolatka poczuła jak ktoś chwyta ją za ramię, już chciała krzyczeć, bo myślała, że to okularnica, ale w porę się powstrzymała zauważając obok siebie Kamilę. Po chwili uświadomiła sobie śmieszność sytuacji. Przecież okularnica nie żyje. Sama ją zabiła, kiedy uciekali.



--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Nati
post 06.11.2005 17:00
Post #2 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Rzeczywiście dzieje się w Polsce.
A co do szkoły białej i czrnej magii to nie mogę nic zmienić, ponieważ pierwsza część dzieje się w szkole czarnoksiężników no i głównym wątkiem jest walka między tymi dwoma szkołami.

Aha i dzięki za pokazanie błędów.
Czasami naprawdę wypisuję jakieś herezje smile.gif


--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 05.06.2024 14:51