Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Aleja Mogilna [zak] do LW, przed szóstym tomem, ale bez spojlerów

Aleja Mogilna [zak] do LW
 
Dobre - zostawić [ 1 ] ** [100.00%]
Słabe - wyrzucić [ 0 ] ** [0.00%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 1
Goście nie mogą głosować 
Katarn90
post 12.11.2005 17:56
Post #1 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



Jeszcze raz próbuje swoich sił w pisaniu opowiadań kilkuczęsciowych. Historia opowiada o wakacjach między 5 a 6 tomem, ale bez spojlerów. W związku ze słowami krytyki postanowiłem nie angażować bety, tylko poprostu pisać bez błędów i mam nadzieje, że mi się to udało.

Część 1

Wojna. Tak w skrócie można opisać to, co działo się przez ostatni miesiąc. Kolejne wieści o zaginięciach i mordach, dokonanych przez popleczników Voldemorta, paraliżowały społeczność czarodziei. Dursley’owie przestali już udawać przed sąsiadami, że Harry nie istnieje. Głównie dlatego, iż były już dwa ataki na Harry’ego, które walnie przyczyniły się do zdemolowania ulicy. Za pierwszym razem, dementorzy znów pojawili się na Privet Drive 4, ale na szczęście zareagował szybko Sturgis, który miał straż tej nocy. Kilka dni później, pięciu śmierciożerców podpaliło sąsiedni dom, sądząc, że tam mieszka Harry. Mieszkańcy ciężko ranni, zostali przewiezieni do szpitala.
Sam Harry, miał dość zamknięcia w domu wujostwa. W pierwszych dniach sierpnia Harry został przeniesiony do kwatery głównej Zakonu Feniksa. Sami Dursley’owie dostali bilet na Hawaje, gdyż i oni byli w niebezpieczeństwie, w związku z krewniakiem. Od kilku dni Harry zostawał niemal sam w kwaterze. Rzadko kiedy, ktoś z Zakonu odwiedzał kwaterę, która i tak, po śmierci Syriusza, ma być zniszczona. Nowa kwatera znajduje się w tajnym miejscu, ale mają do niej dostęp tylko członkowie Zakonu.

***

Harry Potter kończył pisać wypracowanie na eliksiry, kiedy w kwaterze rozległo się głośnie pukanie. Harry mieszkał na dole, tam, gdzie kiedyś odbywały się zebrania. Kwatera była o wiele lepszym miejscem, niż Privet Drive, ale przebywanie w tym domu sprawiało mu ból, bo przypominało Syriusza.
Harry zamknął książkę i zszedł po schodach, uważając, by nie obudzić portretu pani Black. Pukanie nie ustawało, więc Harry przyspieszył i po chwili staną przed drzwiami.
- Otwórz Harry! – rozległ się poirytowany głos Remusa Lupina.
Chłopak odetchną z ulgą i otworzył drzwi. Remus miał na sobie sweter, więc Harry od razu zgadł, że przyczyną tej irytacji, był panujący upał. Potter nie mógł wychodzić z domu i szczerze mówiąc dopiero teraz uświadomił sobie, że na polu jest ciepło.
- Witaj Harry – powiedział Remus i wszedł do środka, rozkoszując się panującym
chłodem – Mam dla ciebie jedzenie – dodał kładąc na stole wielką papierową torbę. Harry zobaczył wystające z niej pieczywo.
- Ma pan dla mnie gazetę, panie profesorze? – zapytał Harry. Od dawna próbował
namówić kogokolwiek na prenumeratę „Proroka”, ale zakazano mu tego, sądząc, że sowa przylatująca z pocztą, może zwrócić czyjąś uwagę.
- Nie, ale sam ci wszystko opowiem – rzekł Lupin, a chłopcu zdawało się, że wyczuł
zmęczenie w jego głosie.
- Dlatego pan przyszedł, prawda? – zapytał Harry – Chcą znów coś ze mną zrobić?
Lupin, który wypakowywał zakupy z torby zamarł.
- Tak – przyznał powoli – Dumbledore podjął kolejne decyzje. Nie możesz tu zostać – dodał patrząc chłopcu prosto w oczy.
Harry poczuł, że mu niedobrze, ale nie dał nic po sobie poznać. Te przeprowadzki bardzo źle wpływały na jego samopoczucie; Harry od dawna nie widział swoich przyjaciół, nie spotkał nawet samego Dumbledore’a, któremu tak bardzo chciał się pożalić.
- To mnie męczy – wyznał chłopiec padając na krzesło, obok Lupina – Chciałbym zobaczyć Rona, Hermionę, nawet Nevilla. Kogokolwiek.
Lupin wyglądał na zatroskanego. Żal mu było tego chłopca, szczególnie po tym co przeszedł w czerwcu, po zajściu w ministerstwie, po utracie Syriusza. Lupin skarcił się w duchu, „nie myśl o nim” powiedział cicho. Tak samo jak Harry’emu, Remusowi każde wspomnienie przyjaciela sprawiało ból. Poczuł, że coś ściska mu gardło, a do oczy cisnął się łzy; zamrugał szybko, nie chcąc by chłopak to zobaczył.
Tak naprawdę Remus od czerwca myślał niemal wyłącznie o odejściu Syriusza. Pamiętał sam moment, kiedy przyjaciel wpadł za zasłonę. To było takie dziwne: nie pożegnali się, Lupin nie płakał, był po prostu zszokowany. Dopiero po kilku godzinach od całego zajścia uświadomił sobie, co stracił. Kogo stracił. Ból był tak przeogromny, że mężczyzna stracił chęć do czegokolwiek.
Przysunął się bliżej Harry’ego; Poczuł się trochę, jak sam Potter, odrzucony. Dumbledore chyba to wyczuł, bo Remus od czerwca miał tylko jedno zadanie: sprawić, żeby Harry nie umarł z głodu.
- Harry – zaczął ochrypłym głosem – musisz się stosować do rozkazów.
- Ale ja tu jestem bezpieczny! – krzyknął Harry.
Lupin ucichł, nie wiedząc, jak wiele może powiedzieć chłopcu.
- On się dowiedział – rzekł w końcu zbolałym głosem.
Harry drugi raz poczuł, że mu niedobrze.
- Gdzie będę mieszkał? – zapytał Harry, wstając.
- Usiądź – powiedział Lupin.
Harry usiadł.
- Pomieszkasz tu jeszcze kilka dni – rzekł Lupin – A potem wrócisz do szkoły. Ale jest coś jeszcze... – urwał, bo znów poczuł, że coś ściska mu gardło. Zdołał się już przyzwyczaić do swego partnera, a los zabrał mu go. To był wielki czarodziej. – Alastor Moody zmarł – powiedział cicho Remus, a Harry zbladł.
- Zmarł? – powtórzył głucho. Kto jeszcze, ile jeszcze osób umrze, nim to wszystko się skończy?
- Właściwie nie, został zamordowany – mruknął Remus i usiadł w fotelu. Był bardzo słaby.
Harry był blady jak upiór, kiedy podszedł do Lupina. Nawet błysk ognia nie dodawał jego skórze koloru.
- Kto? – zapytał krótko Harry.
- Sam Voldemort - szepnął Lupin cicho – Byłem z nim. Do końca. Osaczył nas na
moście, uniemożliwił ucieczkę. Oszołomił mnie, wyraźnie chodziło mu o Alastora. Chyba użył Sectusempry– Lupin ukrył twarz w rękach, ale nie płakał. To był zbyt mocny, zbyt świeży ból, żeby płakać. Z czasem to minie, ale na to trzeba było czasu. Harry dobrze o tym wiedział. Często płakał za normalnym życiem, za nauką; ciężko mu było wyobrazić sobie, że jeszcze pół roku temu, był normalnym uczniem, a jego głównym problemem były zadania domowe. Oddał by wszystko, żeby cofnąć czas. Wszystko, żeby nie zabić Syriusza i nie zamienić swego życia w piekło.

***

Kwatera Główna Nowego Zakonu Feniksa, była szczelnie ukryta, tak jak i poprzednia. Harry miał zawiązane oczy, żeby nie widzieć, gdzie się ona znajduję.
- Przecież nie jestem zdrajcą! – krzyknął, kiedy Lupin założył mu opaskę.
- Ale jesteś człowiekiem, na którego można rzucić zaklęcie Imperius –
wytłumaczyła cierpliwie Tonks.
Przez całą drogę mało rozmawiali. Kiedy znaleźli się na miejscu, Tonks zdjęła mu opaskę.
To był bardzo dziwny widok. Harry był pewien, że znajdują się na ulicy czarodziei, bo nigdy takiej w mugolskim świecie nie widział.
Była to mroczna alejka, na wzgórzu, wokół znajdował się las, z którego dobiegało pohukiwanie sów. Przed nim malowało się kilka dużych budynków, wielkości dwupiętrowych domów.
- Aleja Mogilna – wyjaśnił Lupin. Harry zauważył, że wciąż ma zaczerwienione oczy, tak jak Tonks.
Budynki były niemal całe czarne, bez okien, ze szpiczastymi dachami. Były prawie tak dziwne, jak Nora.
Do drzwi jednego z budynków, do którego zmierzali, prowadziły marmurowe schodki, a na ich szczycie siedział czarny kruk. Wyglądał dość przerażająco w tym mrocznym zaułku.
- Witaj Howardzie – powitał go Lupin.
Kruk zakrakał głośno, a Harry poczuł dreszcze. Coś w tych mrocznych lasach, ciemnych budynkach i nocnej ciszy go przerażało, bardziej niż cokolwiek, nawet Voldemort.
Harry’ego zatkało i aż podskoczył. Tuż przed nim stał Snape. Nie, to nie Snape, powiedział sam do siebie w duchu, ale bardzo go przypominał. Był to bardzo wysoki mężczyzna w czarnej płachcie, z kapturem na głowie, z pod którego wystawały długie czarne włosy.
- Witaj Harry Potterze – powitał go i skłonił się.
- Dobry wieczór – powiedział zaskoczony Harry.
- Harry, to jest Howard McRaven – powiedział Lupin – Jest animagiem.
Mężczyzna jeszcze raz ukłonił się i otworzył drzwi posępnego budynku.
W środku było jeszcze bardziej przerażająco. Znajdowali się w ciasnym holu, tak ciasnym, że musieli iść gęsiego, ale Harry zdołał się rozejrzeć. Wokół, na ścianach wisiały mroczne portrety, nierzadko przedstawiające śmierć, trupie czaszki, lub po prostu kościotrupy.
- Co to za trupiarnia? – zapytał Harry Tonks.
- Ciiiiiii
- Chyba nie ma tu matki Syriusza, co?
Hol wreszcie się skończył. Harry’ego aż zatkało; stanęli w jakimś salonie, ozdobionym przepięknym żyrandolem, eleganckimi dywanami, portretami (znów często ze śmiercią w roli głównej) i złotymi lampionami. W pokoju panował półmrok.
- Harry – rozległ się ciepły głos, a Potter znów podskoczył.
Albus Dumbledore stał przed nimi i patrzył na Harry’ego z uśmiechem.
- Co to za dom? – spytał ze strachem Harry
- To pałac Salazara Slytherina – wyjaśnił McRaven – Mieszkałem w nim przez jakiś
czas, więc poleciłem go Dumbledore’owi.
Harry cofnął się kilka kroków.
- Ale to znaczy, że jesteś jego dziedzicem! – wykrzyknął Harry.
McRaven się uśmiechną.
- Jestem jego prawnukiem – rzekł McRaven – Powiesz, że od trzystu lat powinienem nie żyć? Prawdopodobne.
Harry roześmiał się i natychmiast się uszczypnął. Poczuł ból, ale wcale mu to nie pomogło; wciąż uważał, że śni. Ten człowiek powinien nie żyć od wieków!
- Harry – powiedział Dumbledore – To w istocie upiorne miejsce, ale chronione lepiej niż poprzednia kwatera. No i nie będziesz sam, bo w tym domu mieszkają członkowie Zakonu.
Harry zemdlał.

***
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Katarn90
post 14.11.2005 22:28
Post #2 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



dobra, jak terz okaże się, że za mało uczuć, to sie chyba załamie

Trzecie podejście

Part 3

Dni w pałacu Slytherina mijały tak samo wolno, jak u Syriusza. W poprzednie wakacje Harry był zajęty sprzątaniem, ale tym razem szczerze się nudził. I wcale nie pomogła mu propozycja pani Weasley, by pouczył się eliksirów z profesorem Snape’em. Harry’ego zastanawiało całkowicie co innego. Howard McRaven wzbudzał w Potterze taki sam lęk, jak Snape, albo i większy. I to jego pochodzenie, spokrewnienie z samym Slytherinem. Harry próbował zagadnąć Macravena, ale ten nie pojawiał się od kilku dni w pałacu. Potter podejrzewał, że animag pracuje dla Zakonu, ale w końcu postanowił porozmawiać o nim z Ronem.
- McRaven powiedział mi coś – zagadnął go w kolejne nudne popołudnie.
- Co dokładnie? – zapytał Ron i zaczął przechadzać się po salonie i oglądać przerażające obrazy. Zatrzymał się przed jednym, przedstawiającym pozbawienie głowy któregoś z potomków Slytherina. Harry, trochę zdenerwowany, że Ron nie za bardzo go słucha, postanowił drążyć dalej.
- Podobno jest spokrewniony z Slytherinem.
- Ano jest – odparł krótko Ron.
- Wiedziałeś o tym? – Harry nie mógł ukryć zdziwnienia.
- Oczywiście.
Harry przez chwilę przyglądał mu się z niedowierzaniem.
- I wierzysz mu?
- Tak – mruknął Ron i usiadł z powrotem na kanapie – Dumbledore potwierdza jego
wersję.
- Ale przecież on powinien nie żyć od setek lat! – prawie wykrzyknął Harry.
- Możliwe – rzekł Ron – Ale ja myślę, że on jest wampirem.
Harry zaśmiał się głośno, ale po chwili ucichł, widząc, że Ron nie żartuje.
- Chciałbym wracać do Hogwartu – powiedział Harry, ale w tej samej chwili do salonu wbiegła Hermiona, wprost ze swego pokoju, z góry.
- Harry! – krzyknęła i podbiegła szybko do Pottera – Harry, Dumbledore przyjechał!
Potter wstał tak gwałtownie, że zrzucił kilka poduszek. Zerknął przez okno.
- Jest w drugim domu!
Chłopak szybko przebiegł salon i wpadł na korytarz prowadzący do drugiego domu. Podział pałacu był o tyle wygodny, iż w jednym mieszkali członkowie Zakonu, a w drugim pracowali. Harry nie był jeszcze w drugiej części pałacu, ale tak bardzo chciał wyżalić się dyrektorowi, tak bardzo chciał spojrzeć mu w oczy i zapytać, dlaczego skazuje go na takie życie, że z hukiem otworzył drzwi przejściowe i zamarł.
W ogromnym salonie, również upiornie wystrojonym za pomocą obrazów i malowideł na ścianie, było mnóstwo ludzi. Wielu z nich siedziało na kanapach, inni stali pod ścianami, a na samym środku stał Dumbledore. Harry wyczuł, że właśnie przerwał jego przemowę, ale całkowicie zszokowany, rozglądał się po obecnych. Zobaczył siedzących najbliżej, państwa Weasley’ów, Snape’a, McRavena, pana Diggory’ego, Lupina, Kingsleya, Tonks i wielu innych, których nie znał.
- Harry – powiedział delikatnie Dumbledore. Uśmiechnął się, ale nieznacznie, jakby
przeczuwał powód nagłych odwiedzin Pottera.
- Dzień dobry i....eee...przepraszam – wyjąkał Harry. Czuł się teraz bardzo głupio,
bo wszyscy na niego patrzyli. Tak, ktoś mógłby powiedzieć, że Harry się do tego przyzwyczaił, ale, o dziwo, chłopca wciąż wprawiało to w zakłopotanie.
- Chcesz ze mną porozmawiać, Harry? – zapytał dyrektor.
- Eee...tak – odparł nieśmiało Harry.

***

Pokój Dumbledore’a był bardzo podobny do jego gabinetu w szkole. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające tym razem żywych ludzi.
- To potomkowie Slytherina, właściciele domu. Jest tu nawet Voldemort, choć nigdy nie mieszkał w tym domu – powiedział cicho dyrektor i zasiadł za biurkiem. Gabinet był duży, pełen regałów z książkami, a Harry zauważył nawet klatkę feniksa Fawkesa.
- Chciałeś ze mną rozmawiać, Harry?
- Tak, panie profesorze – odparł Harry i usiadł po drugiej stronie biurka – Chciałem
wiedzieć, dlaczego tu przebywamy, dlaczego muszę się bez przerwy przeprowadzać i dlaczego nie mogę wrócić do Dursley’ów, a potem do Hogwartu – wyrzucił siebie szybko Harry.
Dumbledore westchnął. Przez chwilę patrzył w sufit, jakby rozmyślając nad odpowiedzią.
- Chyba nawet ty wiesz, dlaczego nie możesz zostać u wujostwa – odezwał się dyrektor, a w jego głosie, tak jak w czerwcu, dało się wyczuć zmęczenie i współczucie – Zbyt łatwo cię tam dopaść. Dlatego się przeprowadzasz. A dlaczego tutaj? To Kwatera Główna Zakonu Feniksa, tu jesteś bezpieczny, tu MY jesteśmy bezpieczni.
Harry ucichł. Bolały go wszystkie decyzje dyrektora, ale wiedział, że są słuszne.
- A ten McRaven? – zapytał w końcu – On jest podejrzany panie profesorze...
- Howard McRaven to mój przyjaciel – przerwał mu spokojnie Dumbledore – Od
niedawna, ale uwierz mi, że mam do niego zaufanie, Harry. Nie jest śmierciożercą, wszystkie wojny, jakie przeżył, oglądał neutralnymi oczyma...
- Czyli nie jest też po naszej stronie! – przerwał mu Harry – Poza tym, on powinien
nie żyć od setek lat!
Harry był zszokowany, kiedy po tych słowach Dumbledore zachichotał.
- A więc jeszcze ci nie powiedział? To dlatego był dla ciebie podejrzany – powiedział dyrektor i znów zachichotał – Howard był bliskim przyjacielem Nicolasa Flamela, a jego eliksir z kamienia filozoficznego sprawił, że pan McRaven żyje do dziś.
Harry zamarł.
- Ale pan Flamel, on chyba...znaczy, pięć lat temu kamień został zniszczony,
prawda?
- Tak, ale Howard ma jeszcze na tyle eliksiru, żeby przeżyć około pięć lat – wyjaśnił
Dumbledore.
Potter westchnął i poczuł ulgę, że wreszcie poznał tajemnicę nieśmiertelności McRavena. Czuł jednak, że wciąż mu nie ufa. McRaven był człowiekiem niesamowicie złożonym, raz Pottera zaskakiwał pozytywnie, raz negatywnie, nigdy nie otworzył przed nikim całkowicie swojej duszy. Dlatego Harry tak bardzo mu nie ufał.
- Panie profesorze – zaczął stanowczo – Ale to trochę podejrzane, prawda? Jakiś obcy człowiek proponuje panu nową Kwaterę, zostaje pana przyjacielem w tak krótkim czasie? – Harry czuł, że Dumbledore nie będzie zadowolony z tego pytania, ale bardzo chciał przekonać do swoich racji dyrektora.
- Harry – powiedział Dumbledore, wciąż łagodnie – Zapewniam cię, że Howard McRaven jest po naszej stronie. Ufam mu jak nikomu innemu. Nie prosił o wtajemniczenie do Zakonu. Poza tym, chyba nie wierzysz, że ktoś tak mądry jak Nicolas Flamel potrafiłby się zaprzyjaźnić ze śmierciożercą?
- No tak, ale...
- Proponuję, Harry – przerwał mu dyrektor – żebyś na nowo zaczął znajomość z
panem Macravenem, który wkrótce zresztą będzie cię bronić.
- Bronić? – Harry poczuł, że w jego żyłach gotuje się krew. Więc wciąż mają go
śledzić, jak małe dziecko, które może poparzyć się zapałkami?
Harry już miał wstać i demonstracyjnie trzasnąć drzwiami, ale wtedy napotkał spojrzenie dyrektora. Spojrzenie pełne żalu i współczucia, pełne niepokoju i troski. Potter wbił wzrok w podłogę.
- Jeszcze tego panu nie mówiłem – powiedział cicho – Ale chciałbym podziękować za to, że...że pan troszczy się o mnie.
Dumbledore uśmiechnął się szeroko, co wyraźnie znaczyło, że słowa chłopca były dla niego ulgą.
- Dziękuje panu też, że pozwolił pan przyjechać Hermionie, naprawdę, bardzo się... – Harry urwał, bo nagle Dumbledore popatrzył na niego z wyrazem strachu i niedowierzania na twarzy. Potter chciał zapytać oburzony „co?”, ale w minie dyrektora było coś co przerażało go o wiele bardziej niż cokolwiek w tym domu. To była mieszanka strachu i gniewu.
- Nie rozmawiałem z panną Granger od zakończenia roku szkolnego – powiedział dyrektor i wstał tak nagle, że Harry aż podskoczył – Zostań tu – polecił mu i wybiegł z pokoju.
Pytania kotłowały się w głowie Pottera i czekały na odpowiedź. Dlaczego Dumbledore tak bardzo się zdenerwował? Chłopak spojrzał na drzwi i podjął natychmiastową decyzję.
Harry wstał i pobiegł za nim, nie mógł czekać, na to co się stanie. Skoro nie Dumbledore posłał po Hermionę, to kto? Harry nie dopuszczał do siebie jedynej sensownej myśli. Śmierciożercy.
Nie, to niemożliwe, Hermiona zachowywała się normalnie. Potter wbiegł do przejścia między domami, przebiegł korytarz i stanął w salonie.
Dopiero po chwili dostrzegł, w ciemnym kącie, profesora Dumbledore’a. Stał pod upiornym portretem Voldemorta.
- Kazałem ci zostać w moim gabinecie – powiedział powoli Dumbledore.
- Ja wiem, proszę pana – odparł szybko Harry – Ja tylko byłem ciekaw...co się
dzieje?
Dumbledore wskazał palcem na schody, gdzie Harry zobaczył Snape’a i Lucjusza Malfoy’a prowadzących Hermionę.
- Hermiona! – krzyknął Harry, ale dyrektor spojrzał na niego groźnie.
- Nic jej się nie stanie.
Harry nie był tego pewien. Hermiona była nieprzytomna. Snape ułożył ją na kanapie, natomiast Malfoy cofnął się i staną w cieniu, obok dyrektora. Kiedy Snape podniósł wzrok, zobaczył Harry’ego i syknął:
- Wynocha stąd Potter!
Harry jednak ani drgnął. Chciał przekonać się, co podejrzewa Dumbledore.
- Spokojnie Severusie – odpowiedział dyrektor – Harry, zostań jeśli chcesz.
Malfoy i Snape podeszli i szepnęli coś Dumbledore’owi
- Panie profesorze – odezwał się nieśmiało Harry – Skoro nie pan z nią rozmawiał, to kto?
Dumbledore sam zdawał się być tego ciekaw, ale nie odezwał się, tylko pochylił nisko nad Hermioną. Wyglądała całkiem normalnie, ale była nieprzytomna. Harry podejrzewał, że to Snape i Malfoy czymś ją odurzyli.
Dyrektor wyciągnął różdżkę i szepnął coś, a po chwili Hermiona otworzyła oczy.
- Zażyła veritaserum? – zapytał Dumbledore, na co Snape kiwnął głową. – Panno Granger – odezwał się do Hermiony – Opowiedz, jak tu przybyłaś.
Głos dziewczyny był dziwnie zniekształcony, zmęczony i całkowicie pozbawiony emocji.
- Siedziałam w Turcji, kiedy profesor Dumbledore wysłał mi sowę, żebym poszła do baru „Merlin”. To bar dla czarodziei, coś jak Dziurawy Kocioł. Rozmawiałam z profesorem Dumbledorem przez kominek, profesor powiedział mi, że Harry Potter jest na Alei Mogilnej i żebym tam przybyła. Pożegnałam się z rodzicami i wsiadłam w pierwszy pociąg do Anglii.
- Jak rozmawiałaś ze mną? – zapytał Dumbledore marszcząc czoło.
- Podeszłam do kominka. Po chwili pojawił się tam Dumbledore, a raczej jego
głowa. Dumbledore przywitał się ze mną i powiedział, że Harry Potter jest na Alei Mogilnej. Zapytałam go, czy mogę przybyć, a on powiedział, że oczywiście, ale nie na długi czas. Powiedział, że Harry Potter jest w niebezpieczeństwie. Nie powiedział dlaczego, ale natychmiast wsiadłam do pociągu.
Hermiona skończyła swój wykład i znów padła nieprzytomna. Harry obserwował Dumbledore’a, który wciąż zamyślony, odszedł od nich na kilka kroków. Na chwilę zapadła cisza, ale po chwili odezwał się Snape. Mówił cicho, jakby nie chciał, żeby Harry to usłyszał.
- Co pan podejrzewa, panie dyrektorze?
- Podejrzewam, że ktoś się pode mnie podszył, Severusie – wyjaśnił spokojnie
dyrektor – Ktoś sporządził eliksir wielosokowy, ktoś z Zakonu, ma się rozumieć, skoro ma najważniejszy składnik: część mnie.
Dumbledore powiedział to wszystko tak spokojnie, jakby spodziewał się tego od dawna. Harry rzucił wściekłe spojrzenie Lucjuszowi Malfoy’owi i był pewien, że to jego sprawka, choć nie potrafił tego udowodnić.
- Myślę, że pan Potter powinien odejść – odezwał się Malfoy.

Ten post był edytowany przez Katarn90: 15.11.2005 21:21
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Katarn90   Aleja Mogilna [zak] do LW   12.11.2005 17:56
em   Hm, widzę, że mam przyjemność skomentować jako pie...   12.11.2005 18:32
Joan   Podoba mi się. :) Tylko jeden błąd zakuł mnie w ...   12.11.2005 19:45
em   Może dlatego, Joan, że po opowiadaniu tego typu (k...   12.11.2005 20:03
Katarn90   w sprawie "prędkości" wydarzeń: chodzi w...   12.11.2005 21:00
em   Nawet nie tyle o prolog, co o ciąg dalszy: jest so...   12.11.2005 21:45
Katarn90   jak widzisz nie wybrałem tej wersji co ty i chyba ...   12.11.2005 21:52
Katarn90   sorki, ema, że tak atakuje, ale chciałem tylko wyj...   12.11.2005 21:56
em   A ja dalej, mimo wszystko uważam, a kolejna część ...   12.11.2005 22:39
Katarn90   dobra, dobra - poddaje sie. Popracuje nad resztą, ...   12.11.2005 22:41
Joan   Em, może dopiero teraz Katarn cię posłucha... ;) F...   12.11.2005 23:19
dominisia888   troszke wiecej szczegolow i bedzie swietnie... bar...   13.11.2005 02:34
Dorcas Ann Potter   Nadal troszkę niedopracowane, ale jak to powiedzia...   13.11.2005 17:52
Katarn90   dobra, jak terz okaże się, że za mało uczuć, to si...   14.11.2005 22:28
Joan   Super!... ;) Ale czemu nie dajesz tych końcówe...   15.11.2005 19:47
Katarn90   fak! cały czas zapominam o tym "ł" i...   15.11.2005 21:15
dominisia888   no teraz nie moge sie przyczepic... mowialm prakty...   15.11.2005 21:17
Katarn90   dzięki za komenty. opowiadanie powoli zmierza ku k...   18.11.2005 22:50
Joan   <Joan naprawdę pod wrażeniem> <dech zapie...   18.11.2005 23:22
dominisia888   jak zwykle na poziomie:P chyba rzeczywiscie sie do...   19.11.2005 00:49
Katarn90   Wow! zzaczekajcie, muszę sobie dodać tę stronę...   19.11.2005 12:59
Verita   Mi tez sie ten fic podoba :) Nie jest moze najleps...   19.11.2005 18:12
Katarn90   cholera! skasowało posty!! dobra, wiem...   26.11.2005 22:18
Dorcas Ann Potter   To jest..... GENIALNE. Nie czytałam wcześniej końc...   18.12.2005 23:17
Katty   Całkiem niezłe. Zgrabnie napisane. Ale, jak dla mn...   01.01.2006 18:06


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 31.05.2024 15:50