Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Rozmowy Barowe - Spojler!!!

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 14 ] ** [93.33%]
Gniot - wyrzucić [ 1 ] ** [6.67%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 15
Goście nie mogą głosować 
annie
post 20.11.2005 12:05
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 11
Dołączył: 19.11.2005




Coś dłuższego.

Korekta - Vilandra
Trzymanie w "cuglach" - Ing
Dziękuję, za cierpliwość i sugestie.
A.

Rozdział pierwszy.

Wpatrywał się w bursztynowy płyn w szklance. Jeszcze ze dwie takie porcje i osiągnie błogosławiony stan zobojętnienia. Rzadko używał alkoholu jako środka znieczulającego, ale dziś miał ochotę się napić. Wszedł do pierwszej lepszej knajpy, zamówił whisky i usiadł w najciemniejszym kącie sali. Pogrążony w myślach, od czasu do czasu podnosił wzrok i obrzucał nielicznych gości ponurym spojrzeniem.

Życie cuchnie, nie pamiętał gdzie to słyszał, ale trafnie oddawało sytuację, w której się znalazł. Jego życie cuchnęło na kilometr. Od ostatniego starcia ukrywał się w mugolskim świecie. Jak nisko upadłem. Przeklęty Dumbledore i ten genialny plan. Tym rozmyślaniom towarzyszył szmer przyciszonych rozmów i sącząca się z głośników cicha muzyka. Nie przeszkadzało mu to.

Wzrokiem bez wyrazu przyglądał się kobiecie, która właśnie weszła. Ruchy jakby znajome. Kiedy zamawiała drinka, usłyszał jej głos… Głos z przeszłości – denerwujący, natrętny. Granger. Ze wszystkich miejsc na ziemi musiała trafić właśnie tutaj. Diabli nadali, zarejestrowała trzeźwa część jego umysłu.

Wsunął się głębiej w kąt swojego boksu. Nie chciał, aby go zauważyła. Dostrzegł, że wybrała jakiegoś idiotycznego kobiecego drinka. Odprężył się lekko, kiedy omiotła salę spojrzeniem i skierowała do stolika. Po chwili znowu zesztywniał. Wybrała najbliższy wolny stolik i wbiła w niego wzrok. Niech to szlag!

Zerkał na nią ukradkiem, zastanawiając się, co u diabła robiła w mugolskim Londynie w podrzędnej knajpie. Najbystrzejszy umysł Hogwartu. To, że jej nie znosił nie przeszkadzało mu doceniać jej inteligencji. Przymrużonymi oczami patrzył jak wstaje i kieruje się w jego stronę. Psiakrew, trzeba się jej pozbyć.

***
Hermiona wracała z pracy. Była rozgoryczona. Ten stan utrzymywał się już od prawie roku. Dokładnie od zakończenia wojny z Voldemortem. I na dodatek zaczyna padać. Jak pech, to pech, pomyślała zrezygnowana. Weszła do najbliższej knajpy i zdecydowała się napić czegoś mocniejszego. Posiedzi, przeczeka deszcz i pomyśli. Chwila refleksji dobrze jej zrobi.

Rozejrzała się w poszukiwaniu wolnego stolika. Na ułamek sekundy zatrzymała wzrok na wtapiającym się w panujący w pomieszczeniu półmrok mężczyźnie. Zajmował boks w najciemniejszym kącie sali i przyglądał się jej. Ta sylwetka wyglądała znajomo. Odebrała od barmana zamówionego drinka i skierowała się do stolika, z którego miała najlepszy widok na ciemną postać.

Powoli popijała swoją margeritę i usiłowała przypisać sylwetkę do twarzy. Gesty, ten ruch głową, profil! Snape. Nie, to nie możliwe. On nie żyje. Potrząsnęła głową. Ale… nigdy nie znaleziono ciała, tylko połamaną różdżkę i zakrwawione szaty. Ukrywa się. Dlaczego? Przecież… Przed oczyma stanęła jej jedna scena.

***

- To pismo Severusa – mówiła do niej i do Remusa profesor McGonnagall. Trzymała w ręku krótką notkę informującą o najbliższych planach Voldemorta. Chwilę wcześniej poprosiła ich, by po zebraniu Zakonu pozostali dłużej. Chciała im coś pokazać. Wojna z Tym - Którego - Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać trwała już dwa lata i właśnie wchodziła w decydującą fazę, kiedy sowy zaczęły przynosić Minerwie anonimowe listy, zawierające informacje o planowanych akcjach Voldemorta.

Wyjaśniła, że z początku nie brała ich poważnie. Już nie ufała Snape’owi. Podejrzewała podstęp, ale dotychczas wszystko się zgadzało. Wybrała więc dwie osoby, które, jak wiedziała, były w stanie zaakceptować prawdę. Ta wiadomość wstrząsnęła nimi. Przecież Harry opowiedział im ze szczegółami, co zdarzyło się tamtej nocy, kiedy zginął Dumbledore. Tak jak wszyscy, uważali, że Snape to zdrajca.

Tego wieczoru długo debatowali, czy ujawniać źródło informacji. Hermiona była temu przeciwna. Uważała, że bezpieczniej będzie zachować tożsamość informatora w tajemnicy. Były mistrz eliksirów wśród członków zakonu był równie znienawidzoną osobą jak Voldemort – gorzej – myśleli, że jest zdrajcą.

Notki przychodziły regularnie do końca wojny i to między innymi dzięki nim zdołali pokonać Voldemorta. Zawsze wyprzedzali go o krok. A potem okazało się, że Snape zginął…

***

Nie, nie zginął, otrząsnęła się ze wspomnień, chyba, że po dwóch drinkach mam halucynacje.
Ponownie utkwiła oczy w czarnowłosym mężczyźnie. Zastanawiała się, czy do niego nie podejść, ale nie wiedziała jak on zareaguje. Z pewnością mnie rozpoznał. Zaczęły pocić się jej dłonie, a przecież nigdy nie była tchórzem. Jeszcze chwilę siedziała nieruchomo, po czym zabrała swoją szklankę i podeszła do boksu, w którym siedział Snape.

- Profesorze?

- Odejdź, Granger.

Postawiła drinka na stole i usiadła naprzeciw byłego nauczyciela.

- Nie boisz się, Granger? – usłyszała zachrypnięty od alkoholu i nadmiernej ilości papierosów głos. Pominęła to milczeniem i tylko obrzuciła Snape’a ironicznym spojrzeniem. Prychnął zniecierpliwiony – Jestem mordercą, śmierciojadem, zapomniałaś? – uniósł szklankę w geście toastu – Twoje zdrowie, szlamo!

Zabolało, szczególnie, że padło z ust szanowanego niegdyś profesora – Nie zmienił się pan – skomentowała. Była pewna, ze chciał się jej pozbyć. – Myśleliśmy, że pan nie żyje.

Wykrzywił się szyderczo – Ja nie żyję, Granger. Dotarło? Chyba, że gryfońska Wiem –To- Wszystko wie lepiej – zasyczał.

Słysząc te słowa, dziewczyna zamilkła. Kolejnego drinka wypili w kompletnym milczeniu. Ciszę między nimi przerywał tylko szczęk zapalniczki, kiedy przypalał jednego papierosa za drugim.

Snape przypatrywał się dziewczynie poprzez siwy dym. Również na niej wojna odcisnęła swoje piętno. Zewnętrznie w ogóle się nie zmieniła, ale twarz miała tę prawie niezauważalną dojrzałość, którą mają tylko osoby znające smak ludzkich tragedii. W oczach czaił się cień, charakterystyczny dla tych, co za dużo widzieli i przeżyli. Jeszcze nie nauczyła się tego ukrywać.

– Mugolski Londyn, Granger? A co ze wspaniałym czarodziejskim światem? - zdecydował się przerwać tę wygodną ciszę.

Nie wyczuła w jego głosie zainteresowania, tylko obojętność. Ciekawe ile zdążył już wypić, zastanowiła się. Wzruszyła ramionami – Z wielu powodów, profesorze – nie miała ochoty rozmawiać z nim akurat na ten temat – A pan? – w chwili wypowiadania tych słów, wiedziała, że to najgłupsze z możliwych pytań. Przygotowała się na zjadliwy komentarz.

Snape obrzucił ją tylko pustym spojrzeniem – Z wielu powodów, Granger.

Znowu zapadła cisza. Rozmowa najwyraźniej im nie wychodziła. Wyglądało na to, że dobrze im się razem milczy. Pogrążeni, każde w swoich myślach, powoli popijali swoje drinki.
Po jakiejś godzinie, Snape stwierdził, że ma już dość. Jest wystarczająco zalany by zasnąć bez problemu, a jednocześnie na tyle trzeźwy, aby dotrzeć do mieszkania. Podnieśli się równocześnie. Widocznie ona też ma już dość.

- Panie przodem – przesadnie szyderczym gestem przepuścił ją przed sobą. Nie zwróciła na niego uwagi i po prostu podeszła do baru. Zapłaciła za swoje koktajle i nie oglądając się na niego wyszła na zewnątrz. Zdążyła zrobić trzy kroki, kiedy poczuła na ramieniu ciężką dłoń.

- Tylko pamiętaj, Granger, nie widziałaś mnie. Umarłem, zrozumiałaś? – owionął ją oddech o zapachu whisky.

Wzruszyła ramionami i tylko kiwnęła głową, po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę swojego mieszkania. Obróciła się tylko raz. Nadal stał przed pubem i patrzył jak odchodzi.
Wtopiona w noc sylwetka szpiega.

Ten post był edytowany przez annie: 20.11.2005 12:06
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
annie
post 13.01.2006 19:10
Post #2 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 11
Dołączył: 19.11.2005




Szczere podziękowania dla Vil. To się nazywa porządna beta!

Rozdział piąty.

Marzł w bramie i wpatrywał się w ciemne okna Granger. W mroku nocy widać było tylko rozżarzony koniuszek papierosa. Zaciągnął się mocno. Papierosy to była jedyna rzecz, której nie potrafił sobie odmówić. Pomagały zabić czas.

Myślał nad ostatnią rozmową. W pewnym momencie Granger wyglądała, jakby podjęła jakąś decyzję. Czyżby dotyczyła jego? Wątpił w to. Dla niej był tylko dawnym nauczycielem. Po swoim małym wywiadzie na uniwersytecie domyślił się, że dziewczyna nie oprze się pokusie wykorzystania jego wiedzy na temat eliksirów. Dlatego rozpoczął ten temat. Jak zwykle miałem rację, uśmiechnął się ironicznie pod nosem.

Miał głęboko gdzieś wilkołaki z Lupinem na czele; potrafił się przed nimi obronić, a reszta niech radzi sobie sama. Jeśli jednak to pomoże mu w osiągnięciu celu, to tylko dodatkowa korzyść. Będzie się miał czym zająć w pustym mieszkaniu. Odświeży swoją wiedzę.

Stwierdził, że Granger wiedziała, co robi, i miała całkiem konkretne pomysły. Przy jej uporze odniesie sukces. Szkoda tylko, że za dużo marnowała go na upieranie się przy swoim – błędnym zresztą, co jej udowodnił i wytknął – zdaniu.

Przyglądał się dziewczynie uważnie, kiedy zawzięcie broniła swoich pomysłów. Lekko rozgorączkowana, ale nadal uważająca na to, co mówi. Nie wymknęła się jej żadna uszczypliwa uwaga. Choć mógł się założyć, że niejedną miała na końcu języka. Niedobrze, nadal jest ostrożna.

A czego się spodziewałeś? To jest błyskotliwa kobieta; myślałeś, że po jednej – powiedzmy, że normalnej rozmowie – olśniona twoją wiedzą, padnie przed tobą na kolana? - gdzieś z zakamarków umysłu dobiegł dziwny, zjadliwy komentarz. Wyrzucił niedopałek i aportował się.

Wrócił do pustego mieszkania i nalał sobie jeszcze jednego drinka. Usiadł w fotelu i wpatrywał się w brudny, obdrapany mur widoczny z okna. W głowie miał lekki zamęt. Nie był do tego przyzwyczajony. Przypomniał sobie, jak czuje się człowiek sfrustrowany. Nie miał tylko pojęcia, dlaczego tak się czuje. I musiał się tego dowiedzieć.

Rozmowa, a raczej dyskusja… Nie mógł - i co ważniejsze - nie chciał zachowywać się uprzejmie. Ona się na to nie nabierze. Nigdy nie miał do czynienia z tak inteligentną i jednocześnie tak ostrożną oraz niechętną kobietą.

Innym wystarczyło parę odpowiednich słów, wymruczanych do ucha jedwabistym szeptem i mógł wyciągnąć z nich wszystko, co chciał, a czasami nawet więcej. Często pod nosem nic nie podejrzewających małżonków. Ta sytuacja była o wiele bardziej skomplikowana.

Znała go jako nauczyciela, potem szpiega, następnie zdrajcę, a teraz…? Minerwa musiała jej powiedzieć, kto wysyłał te informacje, zdawał sobie z tego sprawę. Inaczej nigdy by do niego nie podeszła. Jako kogo widziała go teraz, poza człowiekiem, którego może wykorzystać, oczywiście? Coraz więcej pytań, a każde rodziło następne.

Rozmowa z nią przypomina lawirowanie między łajnobombami Weasleyów, trzeba w odpowiednim momencie gryźć się w język. Jak on tego nie znosił.

Jednak dzięki niej znowu poczuł, że żyje. Miał cel. Tego mu brakowało. Miał dużo czasu na rozgryzienie tej dziewczyny, która - odnosił wrażenie - przypominała mu kogoś, kogo dawno temu dobrze znał.

***

Hermiona moczyła się w wannie. Potrzebowała chwili odprężenia, aby zastanowić się nad emocjonalnym chaosem, jaki odczuwała. Przez ostatni rok była znużona swoim życiem, ostatnio jednak ogarniało ją lekkie podekscytowanie. Musiała uporządkować swoje uczucia, wtedy zrozumie, co się zmieniło.

Od czasu, kiedy rozgoryczona opuściła czarodziejski świat, istniała dla niej tylko nauka i praca. Kochała się uczyć, a pracować musiała. Dlaczego wybrała akurat męczącą robotę kelnerki i to w podrzędnej kafejce na terenie mugolskiego uniwersytetu? Z różnych powodów. Brak mugolskiego wykształcenia – najważniejszy – oraz w miarę dogodne godziny pracy i, co dotarło do niej po czasie; otoczona ludźmi w zbliżonym wieku nie miała poczucia, że jest samotna.

Parsknęła nad swoją niekonsekwencją. Odcięła się od wszystkich znajomych i przyjaciół z własnej woli, a bała się samotności. Jesteś żałosna. Upiła łyk wina, którego lampkę postawiła na brzegu wanny. Miało lekko gorzki smak. Jak moje życie.

Ciężko było jej przełknąć fakt, iż potrzebowała czyjejś obecności, aby wypełnić pustkę. Owszem, dość często odwiedzał ją Remus, niestety przyjaciel nie był w stanie wypełnić tej luki. Ostatnimi czasy jednak w jej życiu pojawił się element obcy.

Odczuwała coś, czego, jak myślała, nigdy już nie doświadczy. Podekscytowanie. Jak wtedy, kiedy dostawała od życia kolejne wyzwanie, zmuszające ją do wytężenia całej swojej inteligencji.

Wyzwanie.

Wpatrywała się w światło odbijające się od ciemniej powierzchni wina i przed oczyma stanęła jej sylwetka Mistrza Eliksirów.

Dziwne było to, że pomimo fiaska, jakim kończyły się poprzednie, zażądał – nie mogła tego inaczej nazwać – kolejnego spotkania. A potem jego zachowanie. Zbiło ją z tropu. W pewnym momencie, zaraz na początku, wydawało się jej, że wyraźnie ugryzł się w język.

Była pewna, że miał zamiar powiedzieć coś wyjątkowo zjadliwego. Ten człowiek, Snape, wredny nietoperz lochów, świadomie powściągnął język wobec uczennicy, której nie znosił. Doskonale zdawała sobie sprawę, jak bardzo irytowała go w Hogwarcie.

Co nie znaczy, że był uprzejmy. Był taki, jakiego zdążyła poznać podczas nauki, z małą tylko różnicą. Miała wrażenie, że… zmienił swoje nastawienie do niej?

Nie wiedziała, na czym opiera swoje odczucia. Zachowywał się tak jak zawsze, a jednak jakoś inaczej. Może to wina spojrzenia, jakim ją czasem obrzucał. Szczególnie wtedy, kiedy wyjątkowo uparcie broniła swojego zdania. Będzie musiała lepiej przygotować się do ponownego spotkania.

Rozmowa z nim przypomina spacer po polu minowym; trzeba uważać, co się mówi, inaczej jest się narażonym na kpinę i szyderstwo.

Nie mogła jednak twierdzić, że jej nie pomógł. Jedna dyskusja, a tyle nowych możliwości. Muszę omówić poprawki jakie zaproponował, z Remusem, w końcu to on najbardziej ryzykuje. Postanowiła, że poczeka z informowaniem przyjaciela do chwili bardziej znaczących zmian. Może za jakieś dwa miesiące, kiedy prace posuną się bardziej do przodu.

***

Minął miesiąc i żadnej wiadomości od Snape’a. Hermiona robiła się coraz bardziej niespokojna. Czyżby się rozmyślił? Uspokój się, strofowała samą siebie. Od czasu pierwszego spotkania minęły cztery miesiące, a spotkali się cztery razy, wychodzi jedno spotkanie na miesiąc. Z niezwykłą jak na siebie niecierpliwością sprawdzała skrypty w poszukiwaniu wiadomości od profesora.

W czasie pomiędzy nauką a pracą wertowała księgi o eliksirach, aby uzupełnić wiedzę na temat składników. Sporządzała góry notatek, które miały jej pomóc w dyskusji z byłym nauczycielem. Miała parę pytań na temat esencji z krwawnika; nie zgadzały się jej opisywane właściwości z tymi, które powinien mieć w wywarze tojadowym. Może to stanowiło problem w jej eliksirze.

Podczas ostatniej wizyty Remusa była wyraźnie rozkojarzona. Przyjaciel ze smutnym uśmiechem stwierdził, że zachowuje się tak, jakby nie mogła się doczekać wymarzonej randki. Nie zwróciła uwagi na jego zawiedziony wzrok i na to, że wychodząc obrzucił ją tęsknym spojrzeniem.

Randka, tak, jasne! Na takie spotkania nie chodzi się uzbrojonym w pancerz. Nigdy nie patrzyła na Mistrza Eliksirów jak na mężczyznę. Dla niej był tylko wybitnie inteligentnym człowiekiem z wrednym usposobieniem. I wyjątkowo charyzmatycznym facetem. Nie wiedziała, skąd wzięła się ta myśl.

Teraz siedziała na zapleczu kafejki, korzystając z chwili przerwy. Przed nią stał talerz z nadgryzioną kanapką i olbrzymi pusty kubek po kawie. Zastanawiała się, kiedy - i czy w ogóle - profesor raczy sobie o niej przypomnieć.

- Hermiona, jakiś facet zażądał, żebyś to ty go obsługiwała – jej rozmyślania brutalnie przerwała druga kelnerka. – Rany, ale ma głos! Jedwabisty, miękki, a jednocześnie przerażający, aż ciarki przechodzą.

- Słucham?

- Głos, dziewczyno, głos. – Koleżanka przysiadła na drugim krześle. – Ale niestety chce ciebie.

Hermiona spojrzała na nią zdumionym wzrokiem. – Płyta ci się zacięła? Czyj głos?

- Nie wiem, pierwszy raz widzę tu tego faceta. Zapamiętałabym go. Nikt nie ma takiego głosu. Brzmi jak obietnica grzechu. I chce ciebie – dodała z żalem.

- Mnie?

- Od pięciu minut mówię do ciebie, zrozumiałaś choć słowo?

- Jak mam rozumieć skoro bredzisz o jakimś głosie? – zirytowała się Granger.

Brunetka popatrzyła na koleżankę jakby podejrzewała, że jest niespełna rozumu. – Klient chce, abyś to ty go obsługiwała. Czarnowłosy z krzywym nosem, ubrany jak na pogrzeb. Znasz takiego?

Snape. Hermiona poderwała się z krzesła. Ale co do tego ma jego głos? Owszem, kiedyś potrafił samymi słowami sprawić, że czuła na plecach dreszcz strachu. Ale nie zwracała uwagi na tembr głosu. Wystarczyło to, co mówił. Rzuciła okiem w przykurzone lustro, przygładziła włosy i weszła na salę.

Przystanęła na chwilę i rozejrzała się po sali. Swoim zwyczajem wybrał najciemniejszy kąt. Odetchnęła głęboko i wolnym krokiem ruszyła w stronę Snape’a. Pamiętaj, jesteś w pracy, pełen profesjonalizm, powtarzała w duchu. Jednocześnie czuła, jak ogarnia ją to dziwne podekscytowanie. Nie zapomniał.

Stanęła przed stolikiem, przy którym siedział, i przywitała go zawodowym uśmiechem przeznaczonym dla klientów. – Profesorze, podać panu coś?

Uniósł brew, słysząc jej służbowy ton. – Kawę, czarną bez cukru.

Skinęła głową i odeszła, aby zrealizować zamówienie. Snape początkowo nie miał zamiaru niczego zamawiać. Chciał tylko przekazać wiadomość o kolejnym spotkaniu, jednak widząc jej oficjalny uśmiech zmienił zdanie. Najwyższy czas wytrącić ją z równowagi. Zapalił papierosa i zwężonymi oczyma przypatrywał się, jak niesie zamówioną kawę.

Bez słowa postawiła przed nim parujący napój i spojrzała wyczekująco. Upił łyk gorącej kawy i skrzywił się z niesmakiem. Gorszej lury nie pił nawet u Czarnego Pana. Spojrzał na dziewczynę, która nadal stała obok stolika. – To wszystko, Granger, możesz odejść – rzucił obojętnym tonem.

W Hermionie zawrzało. Z wysiłkiem zdusiła wściekłość i powtarzając w duchu swoją mantrę: pełen profesjonalizm, obróciła się i odeszła. W końcu nie był jedynym klientem. Przyjmując zamówienia, wewnątrz trzęsła się ze złości. Przyszedł tutaj i zignorował ją. Po tym, jak zażyczył sobie, aby to ona go obsługiwała.

Co on sobie wyobraża, traktując mnie jak natręta? Te rozmowy to był jego pomysł. Nikomu zresztą niepotrzebny. W tym momencie przypomniała sobie o wiedzy, jaką posiadał, i trochę ochłonęła. Niechętnie przyznała, że go potrzebowała. Jako jedyny mógł jej pomóc przy projekcie eliksiru. Potrzebujesz go tylko dla projektu?

O mało nie wylała gorącej herbaty na kolana klienta. Przeprosiła i błyskawicznie uciekła na zaplecze. Hermiono, co cię opętało? Najpierw przez cały miesiąc zachowujesz się jak małolata przed pierwszą randką, potem na myśl o NIM ogarnia cię podekscytowanie, a teraz jeszcze i to! Samotność pomieszała ci rozum. To przecież Nie - Zbliżaj - Się - Bo - Gryzę Snape!

Potrząsnęła głową nad własnymi myślami, upiła łyk zimnej kawy i wróciła do pracy. Nadal siedział przy stoliku, obracał w palcach zapalniczkę i wodził za nią wzrokiem, kiedy przemykała między stolikami.

Czuła się nieswojo, wiedząc, że na nią patrzy. Nie miała pojęcia, dlaczego tak reaguje. Zaczęło ją to peszyć. Wcześniej zdarzali się mężczyźni, którzy nachalnie ją obserwowali, ale żaden nie miał tak przenikliwego wzroku. Miała wrażenie, że te czarne tunele wypalają dziurę w jej plecach. Czasem napotykała spojrzenie profesora i jako pierwsza odwracała oczy.

O co mu chodzi? Miała wrażenie, że od czasu jak go spotkała ciągle zadaje sobie to pytanie. Jedno wiedziała na pewno - jego wizyta tutaj oznacza kolejne spotkanie. Ale, dlaczego zamówił kawę i został. Ostatnio tylko się pojawił i zrozumiała. Dziś mógł postąpić podobnie. A teraz siedział i palił jednego papierosa za drugim dopóki nie skończyła pracy. Kiedy wychodziła, już go nie było. Znowu zniknął. Ze zmieszaniem złapała się na tym, że odczuwa rozczarowanie.

Wracała do domu i wiedziała, że Snape jest w pobliżu. Czuła jego obecność. Ku swojemu zdumieniu, poczuła się bezpieczniejsza. Szczególnie po dzisiejszym, odrobinę nieprzyjemnym zajściu z klientem, który nie rozumie słowa „nie”. Nie była strachliwym dziewczątkiem i umiała się obronić; nie miała pojęcia skąd to nagłe wrażenie. Wzruszyła ramionami, postanowiła nie zastanawiać się nad tym; przyjęła to do wiadomości.

***

Następny dzień minął zanim się obejrzała. Znowu stała przed ich pubem i starała się uspokoić oddech. Prawie całą drogę biegła; wiedziała, że Snape nie lubi spóźnialskich. A musiała jeszcze dyskretnie pozbyć się Remusa. Zajrzała przez szybę, profesor już siedział nad szklaneczką whisky, z nieodłącznym papierosem w dłoni. Pchnęła drzwi i stanowczym krokiem weszła do środka.

- Profesorze.

Skinął bez słowa głową i gestem zaprosił, aby usiadła. Pod ironicznym spojrzeniem czarnych oczu rozkładała na stole notatki, które robiła przez ostatni miesiąc. O dziwo nie usłyszała żadnego komentarza. Czekał spokojnie, aż usiądzie i spojrzy na niego.

- Widzę, że nie próżnowałaś – stwierdził sucho.

- Po naszej poprzedniej rozmowie zorientowałam się, że nie jestem w stanie zapamiętać wszystkiego, o co chcę pana zapytać, i postanowiłam porobić notatki z najtrudniejszych zagadnień. Być może zechce je pan zabrać ze sobą w celu przejrzenia. Dzisiaj chciałabym omówić coś, co wcześniej przeoczyłam – urwała i spojrzała na Snape’a pytająco.

Zrozumiał jej nieme pytanie i skinął głową. Zaczyna się zachowywać coraz śmielej w moim towarzystwie. Z wyjątkiem pierwszej rozmowy nigdy nie mówiła tak zdecydowanym i pewnym tonem. Ciekawe, co spowodowało tę zmianę.

- Profesorze, dlaczego krwawnik wykazuje inne właściwości w wywarze tojadowym niż te opisywane w dziełach na temat eliksirów?

Zastanawiał się, kiedy zwróci na to uwagę. Specjalnie nie powiedział jej tego podczas poprzedniej dyskusji o składnikach jego wynalazku. Nie rozczarował się, po takiej inteligentnej kobiecie nie spodziewał się niczego innego. Był to swojego rodzaju test. Do czego miał posłużyć sam nie wiedział, ale poczuł coś w rodzaju zadowolenia, że zdała.

Mało kto zorientowałby się, że właśnie tu tkwi haczyk. Ci, którzy sporządzali wywar, nie zastanawiali się na zaklęciami potrzebnymi do zakończenia produkcji, a to właśnie one modyfikowały właściwości krwawnika. Dlatego w tym eliksirze liczyła się precyzja.

Zaczął szczegółowo wyjaśniać zasady działania zaklęcia związanego z działaniem krwawnika w procesie warzenia eliksiru. Zauważył, że zmarszczyła ze skupieniem brwi i chłonęła każde jego słowo. Co ważniejsze, informacje zapisywała w notatniku, choć był przekonany, że i tak zapamięta wszystko, co powiedział.

Zdziwił sam siebie tak długim wywodem, ale przyznawał, że dawno nie miał tak wdzięcznego słuchacza. Odnosił wrażenie, że znowu prowadzi zajęcia dla wyjątkowo uzdolnionych. Jak każdy nauczyciel, chętnie widział, jak w oczach ucznia pojawia się tak rzadki wyraz zrozumienia.

Mówiąc, przyglądał się jej. W błyszczących oczach pojawiło się podekscytowanie. Kiedy przerywał dla podkreślenia wagi wypowiedzianych słów, przygryzała dolną wargę i z powagą kiwała głową. Błyskawicznie przyswajała przekazywaną jej wiedzę.

W pewnym momencie oboje sięgnęli po jedną z zapisanych kartek i przez przypadek musnął palcami wierzch gładkiej, drobnej dłoni. Gwałtownie cofnęła rękę i na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec. Powoli chwycił notkę, patrząc na dziewczynę zaciekawionym wzrokiem.

Uciekła spojrzeniem, upiła łyk zamówionego nie wiadomo kiedy drinka i odezwała się lekko drżącym tonem: – To właśnie te spostrzeżenia, o których wspominałam. Przy takich właściwościach minimalnie opóźnione zaklęcie użyte w moim projekcie, powinno utrzymać proporcje w idealnej równowadze. – W miarę mówienia jej głos nabierał pewności, jakby każde kolejne słowo odgradzało ją od wstrząsu, jaki przeżyła chwilę temu.

Suchym tonem poinformował ją, że zabiera jej notatki ze sobą. Musi sprawdzić, czy w swoim rozumowaniu nie popełniła błędu. – Chyba nie chcemy, aby twój wilkołak ucierpiał, prawda, Granger? – dokończył zjadliwie.

Żachnęła się. – Remus jest tylko przyjacielem! – Ugryzła się w język o sekundę za późno.

Na twarzy Snape’a pojawił się triumfalny uśmieszek. Mimowolnie wyjaśniła mu jedną z wielu rzeczy, które go w tej dziewczynie intrygowały. Coraz lepiej. Znika jej opanowanie. To dobrze, bo cierpliwość nie była jego mocną stroną.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
annie   Rozmowy Barowe - Spojler!!!   20.11.2005 12:05
yasmin   Hm... ciekawe, zobaczymy jak się rozwinie.   21.11.2005 19:13
annie   Rozdział drugi. Cały następny tydzień Hermiona z...   21.11.2005 20:38
annie   Rozdział trzeci. Wracając do domu, Hermiona zżym...   20.12.2005 21:53
Szarooka   To opowiadanie jest świetne! Niecierpliwie cze...   04.01.2006 17:26
Kara   Bardzo mi się podobało, chociąz nie lubie paringów...   04.01.2006 20:57
Wanda   Ciekawe i intrygujące. Może pojawi się pan Potter?...   06.01.2006 19:42
annie   Na potrzeby fika pozwoliłam sobie zrobić Snape...   06.01.2006 21:59
haren   pisz dalej! opowiadanie jest świetne. bardzo m...   07.01.2006 12:00
AtA_VH   o_O. Wydawalo mi sie, że na innych forach znajduje...   11.01.2006 18:03
annie   Szczere podziękowania dla Vil. To się nazywa porzą...   13.01.2006 19:10
yasmin   Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że na magicznym ...   05.02.2006 14:20
Kiniulka   ojejciu az brak mi slow zeby opisac jakie to wraze...   09.02.2006 23:30
Kara   Świetne świetne... Rozkręca się :) Ten Ff podoba m...   10.02.2006 12:07
EnIgMa   No cóż... Nie sposób nie zgodzić się z tymi wszyst...   11.02.2006 02:54
annie   Rozdział szósty. Siedział przy stole, na którym w...   12.02.2006 16:44
Kiniulka   Jejciu jak mnie to wciągnęło :) :) :) Czekam na ne...   12.02.2006 17:19
Victoria Vouivre   Świetne opowiadanie! Jest to jedno z najlepszy...   02.03.2006 16:05
Amania   Witam na FORUM. Szczerze mówiąc uważam, że to jedn...   06.03.2006 22:12
annie   Rozdział siódmy. Szła Pokątną, starając się nie r...   13.03.2006 13:07
Amania   O fajnie, że już nowa część. Szkoda tylko, że tak ...   13.03.2006 14:00
Basia   Moje zdanie wyrażę jednym słowem, które powinno po...   28.03.2006 16:17
Toskana   Nie będe gorsza :) muszę się troche pozachwycać. B...   28.03.2006 20:29
Lupek   Czytam ten fick odkąd został wstawiony na Forum i ...   03.04.2006 22:42
Kiniulka   Annie ja rozumiem, że pisanie ficków jest pracochł...   05.04.2006 15:38
omka   Uwielbiam Twój fick :) :) Po prostu połknęłam go j...   04.05.2006 14:31
annie   Rozdział ósmy. Po ostatnich wydarzeniach Snape mu...   09.05.2006 07:45
Basia   No, nareszcie tak długo oczekiwany odcinek. Z pom...   09.05.2006 14:24
Amania   Przeczytałam nową część. Szczerze mówiąc zaczęłam ...   10.05.2006 21:54
Toskana   Czytałam już na dziurawcu. Cały fick mi się bardzo...   23.05.2006 15:53
Princessa   siemka! czytałam to opowiadanie juz wcześniej,...   23.05.2006 22:03


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 18.06.2025 04:29