Witaj GO¦CIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Zmowa Dziewic, czyli, jak ¦lizgoni z Gryfonkami...

Co s±dzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 42 ] ** [89.36%]
Gniot - wyrzucić [ 4 ] ** [8.51%]
Zakazane - zgło¶ moderatorowi [ 1 ] ** [2.13%]
Suma głosów: 47
Go¶cie nie mog± głosować 
Kitiara
post 06.01.2005 09:50
Post #1 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Doł±czył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Hej, witam (i o zdrowie pytam). To opowiadanie powstaje przy współpracy dwóch szurniętych autorek: Naginii i mojej.
Ponieważ Nag ma problemy z komputerem, nie będę wklejała kolejnych rozdziałów tak zbyt szybko, więc zbrojcie się w cierpliwo¶ć.
Ostrzegam, że tu s± jeszcze bardziej "kwadratowe dialogi", niż w "I believe..."
Przestrzegam też przed jedn± z par jaka tu się pojawia, czyli Draco/Hermina.
A terz życzę miłej lektury i spadam
kit



ZMOWA DZIEWIC

Motto:

Baby ain't it somethin'
How we lasted this long
You and me
Provin' everyone wrong
Don't think we'll ever
Get our differences patched
Don't really matter
Cuz we're perfectly matched

I take-2 steps forward
I take-2 steps back
We come together
Cuz opposites attract
And you know-it ain't fiction
Just a natural fact
We come together
Cuz opposites attract
[Paula Abdul, Opposites Attract]



Prolog

Kolejny rok nauki w Hogwarcie. Ostatni rok. Ładna dziewczyna z gęstymi, kasztanowymi włosami ¶ciętymi na króciutko i br±zowymi oczami gramoliła się między przedziałami poci±gu do Hogwartu. Jej waliza była ciężka jak diabli bo miała mnóstwo ksi±żek. Nigdy wcze¶niej tyle ze sob± nie wiozła. No, ale ona nie może być gorsza w czytaniu od tego pozera Zabiniego, którego w gruncie rzeczy zaczęła nawet lubić po ich bardzo ciekawej rozmowie w bibliotece pod koniec zeszłego semestru. Chłopak był bystry, oczytany i... przebiegły, jak to ¦lizgon.
Zawsze miał multum argumentów i nienawidził jak jego adwersarz szybko dawał się przekonać i przechodził na jego stronę. Lubił ostr±, ale kulturaln± polemikę.

R±bnęło, stuknęło i waliza dziewczyny się wywróciła.
- Żesz kurwa, kobieto jak chodzisz?! – rozw¶cieczony męski głos wyrwał j± z zamy¶lenia skuteczniej od wywalonej walizki.
- Uspokój się, Draco – odezwał się drugi, ale rozbawiony i dużo spokojniejszy, męski głos. – Pomógłby¶ dziewczynie a nie klniesz jak pospolity mugol ze zbyt dużym zamiłowaniem do procentów. - Przecież widzisz, że koleżanka dĽwiga niezły ciężar... Przepraszam za kumpla, pomogę ci.
- Zawsze pełen kurtuazji – z przek±sem odpowiedział pierwszy głos.
Głosy brzmiały dziwnie znajomo. Dziewczyna otarła pot z twarzy i podniosła głowę. Musiała j± wręcz zadrzeć, bo chłopcy na których wpadła byli bardzo wysocy i jej metr sze¶ćdziesi±t sze¶ć było niczym przy ich wzro¶cie.
”O cholera!” – pomy¶lała ujrzawszy ich twarze – „Zabini i Malfoy...”
- Obejdzie się bez twojej pomocy – powiedziała, ale Blais podniósł już jej walizkę jakby była podręczn± torebk±.
- Gdzie mam to zanie¶ć? – chłopak popatrzył na ni± uważnie, kogo¶ mu przypominała.
- Do najbliższego pustego przedziału, Zabini – odrzekła i się do niego u¶miechnęła. – Jak tak dalej pójdzie będziesz wyższy od wieży Eiffla. Ile urosłe¶ przez wakacje?
- O żesz! Cze, Granger! – wypalił chłopak z nierównymi, czarnymi włosami sięgaj±cymi połowy karku i malowniczo rozczochranymi, co dodawało mu jedynie uroku. – Osiem centymetrów, madame! – wyszczerzył się do Hermiony. – Co¶ ty z włosami zrobiła?! – w jego oczach koloru ciemnego szmaragdu igrały iskierki szczerej rado¶ci i rozbawienia.
- Granger, kto ci pozwolił ¶ci±ć te twoje kłaki? - warkn±ł Draco wpatruj±c się w dziewczynę. Należał do mężczyzn lubi±cych u kobiet długie włosy, a "kłaki" Granger bardzo mu się podobały, chociaż, z wiadomych powodów, nigdy na glos się do tego nie przyznał
- Sama sobie pozwoliłam, ciebie na pewno nie będę prosić o zgodę - warknęła zdenerwowana dziewczyna, nie wiadomo dlaczego ale zrobiło jej się smutno i przykro z powodu reakcji blondyna. Zło¶ć była jednak silniejsza od smutku i Draco zarobił spojrzenie z serii „jeszcze jedno słowo a dostaniesz w pysk.”
- Tu jest wolny przedział – Zabini postawił walizkę pięć merów dalej od miejsca spotkania. – Proszę, madame – z kurtuazj± otworzył jej drzwi i gestem wskazał wnętrze. – Ładnie ci w krótkich włosach... Dopiero teraz widać jak± interesuj±c± masz buzię – pu¶cił jej łobuzersko perskie oko i Hermiona lekko się zarumieniła.
W szkole chyba nie było dziewczyny od klasy czwartej wzwyż, która nie patrzyłaby tęsknie za Malfoyem lub Zabinim (poza ni±, Ginny, Lun± i jeszcze kilkoma nielicznymi), zwłaszcza za tym ostatnim. I powodem nie było tylko to, że wywodził się z rodu ksi±żęcego czystej krwi, ale przede wszystkim jego szarmancki i kulturalny sposób bycia wobec kobiet. I miał jeszcze jedn± istotn± zaletę.. nie używał słowa „szlama”. Uważał je za prostackie i tępił wszystkich, którzy tak mówili... Szczególnie Malfoya, z którym przyjaĽnił się już prawie rok temu.
- Tere-fere, interesuj±ca buzia.. interesuj±ce to może być co innego – skrzywił się Draco.
- Wszystko może być interesuj±ce – filozoficznie odparł Blais.
- Dobra, dobra! – Malfoy przestraszył się, że kumpel wejdzie na poziom dyskusji intelektualnej, a był niebezpiecznym przeciwnikiem.
- Ale to niepraktyczne, Granger. Znaj moje słowa. – Draco pokręcił z dezaprobat± swoj± blond głow±.
Nowa fryzura w postaci silnie wystrzyżonego i nierównego przodu oraz tyłu sięgaj±cego do podstawy ramion, nadawała mu wygl±d gigantycznego rozrabiaki i uroczego cwaniaka, którym w istocie był.
– Jak cię teraz będę trzymał za głowę, gdy mi będziesz robić dobrze ustami? – zło¶liwy u¶mieszek blondyna był wprost zniewalaj±cy mógł doprowadzić do szału. - Za t± krótk± szczotę?! Mówię ci to nie-prak-tycz-ne... – Malfoy zrobił minę zbitego spaniela.
- ¦winia! - warknęła Gryfonka i wymierzyła w niego różdżk±. - Zmiataj st±d natychmiast chamie jeden.
- No niby co ja takiego powiedziałam? - Draco spojrzał pytaj±co na przyjaciela, który tylko pokręcił głow± w ge¶cie rezygnacji nad jego głupot±
- Sorry, Granger, ale...
- Ty mnie Zabini za jego kretynizm nie przepraszaj, bo to jest cham ostatni, a teraz obaj mi zejdĽcie z oczu zanim na was czego¶ nie rzucę.

Draco przez chwile przygl±dała się tej wszystkowiedz±cej Gryfonce po czym bez słowa ruszył do przedziału, który zajmowali razem z Blaisem. Gdy tylko weszli do ¶rodka zaatakował kolegę.
- I po co mówiłe¶ jej, że jest jej ładna, przecież ona wie to doskonale! Casanova od siedmiu bole¶ci się znalazł.
Brunet przez chwile patrzył na kolegę bez słowa po czy się roze¶miał.
- Czyżby¶ był zazdrosny?
- Niby o ni±? WeĽ, bo cie ¶miechem zabiję... Po prostu lubiłem tę jej szopę.. Ech te baby, z nimi nigdy nic nie wiadomo. Zmienne jak pogoda.
No cóż, z takim stwierdzeniem Zabini nie mógł dyskutować gdyż zgadzał się z nim w stu procentach.

***
Hermiona była w¶ciekła jak osa i gdy do przedziału wpadła jej najlepsza przyjaciółka Ginny Weasley, warknęła tylko.
- Cze¶ć, Gin. Siadaj i b±dĽ cicho bo mam zły dzien.
- Cze¶ć, w porz±dku – Virginia wygl±dała na opalon± i zadowolon± z życia. – Masz okres?
- To nie okres, to Malfoy – odrzekła Granger i zaklęła pod nosem.
- Och, widziałam go... jeszcze urósł – Ginny chyba nie zdawała sobie sprawy jak to działa na Hermionę.
- Tak jakbym nie zauważyła.... A jego ego osi±gnęło już gigantyczne rozmiary, Gin. Może się przymkniesz i dasz mi poczytać?
- Spoko – niziutka Gryfonka miała zbyt dobry humor by się obrazić, poza tym liczyła na to, że zło¶ć Hermiony minie do końca podróży. W istocie tak się stało. Ale uraza do Malfoya i tak rosła w duszy krótkowłosej dziewczyny z każdym nowym dniem.

***
Drugi tydzień wrze¶nia obfitował w wiele nowo¶ci. Na przykład o powstanie Koła do Gry w Wisielca Rozbieranego <oczywi¶cie nauczyciele nic o tym nie wiedzieli> wył±cznie dla klas szóstych i siódmych.
Severus Snape, w całej swej nauczycielskiej i uczniowskiej karierze, nie pamiętał tak wielkich tłumów jak w pi±tkowe popołudnie pod jego klas±. Tłoczyli się tam chyba wszyscy uczniowie klas siódmych i szóstych z czterech domów. Pomysłowi wychowankowie Domu Węża przybili na drzwiach do jego pracowni plakat informuj±cy o tym, że w sobotni wieczór Uczniowie Zacnego Domu Salzara Slytherina maja zaszczyt zaprosić <za drobna opłat± na jedzenie i picie składan± u Blaisa Zabiniego> na imprezę integracyjn± w Lochu ósmym.

Zabini z ciekawo¶ci± obserwował kłębi±cy się tłum, czuł, że zabawa będzie udana. Nagle jego oczom ukazał się przekomiczny obrazek. Jaki¶ karzełkowaty dzieciak usilnie starał się dotrzeć do plakatu informacyjnego. Kurde, czy ci gówniarze nie maj± czego robić tylko czytać ogłoszenia skierowane nie do nich? Przecież j± zaraz kto¶ rozdepcze.
Blais, jak przystało na dobrego samarytanina, podszedł pod drzwi złapał dziewczynkę za kołnierz i nie przejmuj±c się tym, że ta wyrywa się okrutnie, odci±gn±ł na bok.
Kiedy doszedł do ¶ciany wypu¶cił malucha i uważnie mu się przyjrzał. Była to szczuplutka, niska dziewuszka o długich rudych włosach z ciemnymi pasemkami, zaplecionych w warkocz. Miała mnóstwo piegów na twarzy. Opalona była na złoty br±z. Wygl±dała słodko i kogo¶ mu przypominała, ale nie miał czasu zastanawiać się kogo.
- Posłuchaj maluchu, to jest zabawa dla dorosłych, taki dzieciak jak ty to może co najwyżej się w piaskownicy pobawić. Jak będziesz starsza to zgło¶ się do mnie, wtedy będziemy mogli porozmawiać nie tylko o takich zabawach - dodał słodko by umilić małej gorycz porażki.
- Zabini ja bym się do ciebie nie zgłosiła, choćby¶ był ostatnim facetem na ziemi - mała dziewczynka otworzyła swe słodkie usteczka i chłopaka jakby co¶ trafiło. Ten głosik poznałby wszędzie, nawet na końcu ¶wiata. Mimo wszystko postanowił się z niej jeszcze troszkę ponabijać, a póĽniej wpu¶cić na imprezę... za darmo.
- Weasley, dziecinko to naprawdę ty? Jakby to rzec... w wakacje troszkę się chyba skurczyła¶... Wiesz, wiek to może masz odpowiedni, ale ze wzrostem gorzej. Nie wpuszczamy nikogo poniżej metra sze¶ćdziesi±t... - Zabini u¶miechn±ł się wprost uroczo.

Virginię trafił jasny szlag. Nienawidziła przytyków do swojego wzrostu.
- Mam w dupie t± wasz± imprezę w zimnych, obskurnych lochach!- skłamała. Tak naprawdę bardzo chciała na ni± i¶ć... aż do teraz. - Pocałuj mnie tam gdzie słońce nie dochodzi i się wypchaj przero¶nięty badylu!
- Nie ma sprawy - chłopak nachylił się nad niziutk± dziewczyn±. - Jeste¶ całkiem apetycznym maleństwem i ¶licznie pachniesz... Tylko powiedz... Mam cię pocałować z przodu czy z tyłu, maluszku? - Blais miał minę tak rozbawion± i u¶miech tak bezczelny (według Gin), że dziewczyna zarumieniła się i w¶ciekła się jeszcze bardziej.
- Wolałabym, żeby mnie pocałował gumochłon, Zabini!! – wrzasnęła tak, że obejrzało się dobrych dwadzie¶cia osób. - Jeste¶ mutantem. Żegnam! - odwróciła się i odeszła krokiem urażonej księżnej.
Zabini stał i ¶miał się rubasznie przez dobr± minutę.
- Ale że¶ teatr odwalił, Blais – Draco też konał ze ¶miechu. Stał bardzo blisko i wszystko słyszał. – Jaja jak berety. Ona chyba wcale nie ro¶nie... Już wiem cał± energię Weasley’ów pochłania Łasica... Sam emanuje tak negatywn± aur±, że wszystko wokół niego, co podlega rozwojowi, nie może się rozwijać. – Dracze zarżał z rado¶ci nad własnym dowcipem.
- Smoku, czy wszyscy u ciebie w rodzinie na pewno s± zdrowi psychicznie? – spytał rozbawiony zielonooki brunet (ale broń Boże nie Potter!).
- Nie – rado¶nie odparł „Smoku”. Miał bardzo dobry humor i wszystko go rozweselało. – Ja nie jestem zdrowy, Dziki. Co¶ ci nie pasuje?
- Co do ciebie to nie miałem w±tpliwo¶ci... Próbowałem jedynie ustalić, czy to jest dziedziczne.
Zabini wyj±ł papierosy i bezczelnie zajarał na ¶rodku korytarza. Było to o tyle podłe i nacechowane brakiem karno¶ci zachowanie, że na korytarzu palić nie było wolno a on był chłopcem słusznego wzrostu (metr dziewięćdziesi±t dwa), który wybijał się ponad tłum, więc każdy nauczyciel mógł zobaczyć, kto pali. Draco był od niego jedynie pięć centymetrów niższy. Zabini natomiast był najwyższym uczniem w szkole, a... Severus Snape był z nim równy.

I wła¶nie wspomniany nauczyciel wyszedł z klasy, a pierwsza osoba jaka rzuciła mu się w oczy, oczywi¶cie oprócz tłumu kłębi±cych się dzieciaków, był jego uczeń z petem zwisaj±cym z lewego k±cika ust.
- Zabini, czy mi się wydaje, czy ty... palisz?
- Panie profesorze, - odparł chłopak z największ± powag± - ja nie palę... ja się delektuję.
- A czy ty nie wiesz, że delektować można się jedynie na błoniach, Zabini?
- Zanim dojdę do wyj¶cia, skończy się przerwa... a z moim słabym zdrowiem bieganie po korytarzach nie wchodzi w grę, sir.
- Zabini, masz zdrowie jak poci±gowy koń i dobrze o tym wiesz... – rzekł spokojnie Snape, powstrzymuj±c u¶miech. Każdy inny uczeń dostałby opieprz, ale Blais robił wszystko z tak urocz± i naturaln± elegancj±, i kurtuazj±, że nauczyciele go lubili... Zwłaszcza Severus, bo chłopak był w jego Domu.
- Ależ panie profesorze, ja tylko. Tak dobrze wygl±dam, tak naprawdę to ledwo zipię, a chyba nie chce pan bym zachorował i nie był obecny na Eliksirach?
- No w takim razie - Severus udał wielkie zastanowienie - skoro ledwie zipiesz, ty mróweczko, to palenie zaszkodzi ci jeszcze bardziej. Jak nauczyciel nie mogę na to pozwolić i z przykro¶ci± mszę debrać ci papierosy oraz... jeden punkt dla Domu.
- Ależ panie profesorze... te fajki mnie na duchu podtrzymuj±, poprawiaj± mi humor i pozwalaj± zapomnieć o słabej kondycji i dosyć cherlawym ciele... – Draco musiał odej¶ć parę metrów dalej bo zabiłby ¶miechem zarówno nauczyciela jak i swego najlepszego kumpla.
Dziki był jednym z najzdrowszych chłopaków w szkole, był szybki, zwinny, doskonale latał na miotle i miał celny prawy sierpowy, który najcięższych zawodników posyłał na glebę, o czym wiedzieli wszyscy uczniowie i nauczyciele w szkole na czele ze Snapem.
- Dobra, dobra Zabini. Dawaj papierosy i żebym cię ja więcej na korytarzu z fajkiem w zębach nie widział. Przynajmniej dzisiaj – dodał ciszej.
- Oczywi¶cie sir... ale chciałbym zauważyć, że pozbawienie tak dużej ilo¶ci punktów takiego wspaniałego i bezproblemowego domu jakim jest Slytherin i to przez własnego opiekuna jest bardzo nieekonomiczne.
- Zabini, ty mnie ekonomi chcesz uczyć? - Severus spojrzał na niego ironicznie. - Ale wiesz, masz racje. Nie odbiorę ci punktów, za to razem z panem Malfoyem, który się zaraz udusi ze ¶miechu wysprz±tacie bez pomocy magii loch ósmy.
- Ależ panie profesorze z moim w±tłym zdrowiem? - Blais nie dawał za wygran±. - Nie ma pan lito¶ci dla tak pokrzywdzonego przez los...
- Zaraz dopiero możesz zostać pokrzywdzony przez los, Zabini - Severus mu brutalnie przerwał tyradę. - Po zajęciach widzę was obu przed lochem numer osiem a teraz uciekajcie na następne zajęcia.
- Lepiej niech pan się zajmie, panie profesorze, tym kłębowiskiem pod drzwiami - zauważył usłużnie Draco. Miał dobre chęci odwrócenia uwagi nauczyciela od skromnej osoby Zabiniego i od siebie.
Severus spojrzał na kłębi±ca się młodzież z mordem w oczach i znowu odwrócił się w stronę chłopaków.
- Draconie - zwrócił się prawie słodkim tonem do blondyna - o ile mi wiadomo to ty przywiesiłe¶ tu ten plakat. W takim razie, to ty zrobisz co¶ z tym, żeby oni wszyscy w ci±gu minuty zniknęli spod tych drzwi. Jasne?!
Malfoy westchn±ł, przewrócił oczami i wrzasn±ł do zebranych:
- Cisza motłochu!! Smoku ma głos!
- Skromni¶ – sykn±ł mu do ucha Blais.
- Dziki i ja mamy apel!! Tu za trzy minuty będzie lekcja a wy chyba też macie zajęcia, nie?! No to won, a ten kto chce i¶ć na imprezę, niech wpłaca po dziesięć galeonów do Dzikiego Blaisa Pogromcy Dziewic Hogwartu! Amen!!
Tak naprawdę Blais nie był żadnym pogromc± dziewic, chociaż bez wysiłku mógł nim zostać. Miał za sob± jedne, jedyne przeżycie seksualne i tak się zraził, że postanowił poczekać na naprawdę wyj±tkow± dziewczynę. Obydwaj z Draconem mogli tapetować listami miłosnymi dormitoria, a i tak na wszystkie miejsca by nie starczyło. Malfoy jednak był bardzo wybredny i zaliczał dziewczyny bardzo rzadko i z umiarem. Uważał, że sperma rodu Malfoy’ów jest zbyt cenna, by j± marnować byle jak i z byle kim (pewnie dlatego do tej pory nie tkn±ł Pansy Parkinson, która bardzo tego chciała), ale czasami trzeba było zredukować silny popęd seksualny inaczej niż własn± ręk±.
Blais był bardziej opanowany – bo na pewno nie mniej pobudliwy – i nie musiał zaliczać nawet „raz na miesi±c”, jak okre¶lił to Dracze.

Stoj±ca w tłumie Hermiona skrzywiła się i powiedziała bardzo gło¶no:
- Pewnie to ty by¶ chciał być tym pogromc±, co, Malfoy? – wywołuj±c salwy ¶miechu w¶ród zebranych.
- Granger, ciebie to ja w każdej chwili mogę poskromić, co ty na to? - zapytał Draco sugestywnie, podchodz±c do dziewczyny i obdarzaj±c ja swoim najładniejszym wrednym u¶miechem.
Hermiona zarumieniła się delikatnie ale postanowiła się nie poddawać.
- Jasne Malfoy... Chyba w moich najgorszych koszmarach, bo tylko w takiej sytuacji się na to zgodzę - dziewczyna zgrabnie go ominęła i podeszła do Zabiniego, koło którego zacz±ł kłębić się już tłumik.

- Do zobaczenia na tej imprezie, Gin już za nas zapłaciła prawda?
- Jasne, płaciła - skłamał Zabini bez mrugnięcia okiem. Bardzo mu zależało na tym, by pojawiła się ta ruda furiatka.
Był niemal stuprocentowo pewny, ze Hermiona nie wygada się siostrze Łasiczki tym, że też nie zapłaciła. Liczył na jej wysok± inteligencję, w któr± ani na moment nie w±tpił. Dlatego gdy mówił, że Ginny płaciła to po pierwsze, pu¶cił szybkie oko do Dracona, a na Granger popatrzył bardzo uważnie i dodał na wszelki wypadek, kład±c nacisk na każde słowo.
- Zapłaciła dwadzie¶cia galeonów jakie¶ pięć minut temu i zmyła się na zajęcia, my już też chyba powinni¶my i¶ć na Transmutację.
- A tak wła¶nie - Hermiona ruszyła szybko w stronę klasy i na szczę¶cie nie usłyszała rozmowy chłopaków.
- O! Mówisz, że rudzielec zapłacił? - Draco u¶miechn±ł się do Zabiniego. Dopisał jeszcze dwa nazwiska na listę go¶ci. - A mogę się dowiedzieć kiedy to zrobiła?
- Dzi¶ wieczorem.... z twoich pieniędzy Smoku.
- Z moich?! - zaperzył się Draco.
- Cii!! Żartowałem... Damy po połowie... Będzie weselej – Blaise miał minę lisa, który zwietrzył bardzo obfity kurnik nie pilnowany absolutnie przez nikogo
- Zwłaszcza jak przyjd± Łasic i Potter. Zwłaszcza Łasic. On pilnuje nie tylko siostry ale tej Granger też.
- Oni nie id±. Duma im na to nie pozwoli. Już pytałem. – Blais u¶miechn±ł się szeroko.
- Pewnie Łasic pójdzie, gdy dowie się, że jego maleńka siostrzyczka też idzie.
- My¶lisz, że ona mu powie? – Zabini popatrzył wymownie na Malfoya i obydwaj u¶miechnęli się do siebie bardzo triumfalnie.
Impreza zapowiadała się ciekawie...

Ten post był edytowany przez Kitiara: 07.01.2005 17:13


--------------------
"KIEDY JESTE¦ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Harajuku_Girl
post 01.02.2006 18:57
Post #2 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 3
Doł±czył: 01.02.2006




To tak dla debili którzy nie widza odno¶nika do dalszej czesci tego opka... No cóż debilów się nie wybiera... A jak niektórzy maj± IQ termosu to już ich rzecz...
Nie pozdrawiam termosików
Harajuku_Girl rulez tongue.gif




Kiedy młody mężczyzna czuje na swych wargach czyj� język, zazwyczaj jest to bardzo przyjemne uczucie. Nawet je�li wspomniany wyżej mężczyzna budzi się z potwornym bólem głowy i jeszcze potworniejszym kacem. Ale pominąwszy to wszystko, �wiadomo�ć, że jest się budzonym przez gorący pocałunek, to jednak miła perspektywa. Tego zdania był młody przedstawiciel �wiata czarodziejskiego - Draco Malfoy, który pierwszego stycznia roku pańskiego tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego ósmego czuł, że kto� namiętnie liże jego usta. Z rado�cią otworzył przekrwione oczęta i wrzasnął ze strachu i obrzydzenia. W końcu niewiele osób lubi, gdy sier�ciasty, czterołapy stwór, zwany potocznie psem, wpycha swój �liski jęzor między ich wargi.
Wrzask, który z siebie wydał szacowny potomek rodu Malfoyów, nie był dobrym pomysłem, bo spowodował kaskady bólu tuż pod jego czaszką. Draco jęknął i opadł bezwładnie na podłogę, na której raczył usnąć. Nagle stwierdził, że słyszy cichutkie pochrapywanie i mlaskanie tuż zza pleców. Odwrócił się powoli, chociaż kosztowało go to bardzo wiele, i dojrzał Virginię, której granatowa, frywolna sukienka podwinęła się pod samą brodę, tak, że mógł teraz podziwiać kolczyk w jej pępku i małe, jędrne piersi dziewczyny. Gdyby nie stan, w jakim się znajdował, zapewne u�miechnąłby się rozkosznie i wykorzystał sytuację, jednak teraz mógł tylko cierpieć i to niestety w milczeniu.
Poza tym, gdyby odważył się dotknąć jakiejkolwiek czę�ci ciała Wiewióry, to dostałby od Blaise’a, a to by bolało... szczególnie teraz. A swoją drogą ciekawe, gdzie jest ten przebrzydły arystokrata? Ostatnim, co utkwiło w pamięci Smoka, był kankan tańczony przez Ginny i Hermionę na stole. Nawet nie�le wywijały tymi nogami. Draco odstąpił od miłych wspomnień i z trudem podniósł się z podłogi. Postanowił poszukać Zabiniego, ponieważ był na sto procent pewien, że ten ma co� na kaca.
Draco nie musiał daleko szukać. Kiedy wstał, dojrzał Blaise'a leżącego przy kominku. I nie tylko jego. Obok spała Hermiona. Mała czarna, którą założyła na sylwestra, była zadarta na tyle wysoko, iż mógł podziwiać zgrabne nogi dziewczyny w całej okazało�ci, a także jej smukłe biodra i skąpe, koronkowe, czarne stringi, które więcej odkrywały, niż zakrywały. Powolutku - gdyż każdy krok był męką - ruszył w jej kierunku, by zasłonić wdzięki "jego Hermiony".
W połowie drogi dojrzał ze zgrozą, jak Blaise, mrucząc, przysuwa się blisko do dziewczyny i powoli przesuwa dłoń w górę jej ud.
- Draco - jęknęła rozkosznie Hermiona, wyginając się w łuk.
- Ginny, skarbie - sapnął Zabini, wsuwając dłoń pod sukienkę Granger.
Jakkolwiek to, co szeptała Hermiona, bardzo mu się podobało, to to, co robił Blaise, wcale a wcale nie przypadło mu do gustu i postanowił to okazać. Nie namy�lając się długo, kopnął swego najlepszego przyjaciela w dolną cze�ć kręgosłupa, na co Zabini zareagował słusznym we własnym mniemaniu oburzeniem.
- Co, głąbie, robisz?
- Przymknij paszczę, bo Tunię obudzisz. I zabierz od niej łapy – warknął Draco.
- Tunię? – z powodu nadmiaru alkoholu w krwi Blaise, ku własnemu zdziwieniu, niezbyt rozumiał co się do niego mówi.
- Szczotunię. A teraz rusz dupę i idziemy poszukać czego� na kaca – wyja�nił Malfoy.
- Klinka? – spytał jego przyjaciel.
- Eliksiru, alkoholiku jeden.... względnie klinka. I nie gap się na nią! – blondyn podniósł głos.
- Łeb mi napier*dala - oznajmił filozoficznie Blaise i złapał się za skroń.
- No co ty? - zadrwił Draco. - A dlaczego proszę cię, żeby� znalazł co� na kaca? Ach, i zajmij się Wiewiórą, bo się obnażyła.
- Co� ty jej zrobił?! - wycharczał Zabini, patrząc na niemal nagie ciało Virginii. - Jak że� ją tknął...
- Ja to nie ty, ochlapusie przebrzydły! - powiedziała Draco, opuszczając delikatnie sukienkę Hermiony na biodra. Pogłaskał ją czule po głowie i, mimo że wiązało się to z ogromnym bólem łepetyny, pochylił się i delikatnie pocałował ją w policzek.
- Ten kretyn już cię nie dotknie, Tunia - szepnął ochrypłym głosem do ucha dziewczyny. Następnie wziął cienki kocyk, który zawsze leżał przy kominku i okrył nim "Swoją Kochaną Szczoteczkę."

Blaise z czuło�cią nakrył nagie ciało Virginii kapą zdobiącą dotychczas kanapę i ułożył się obok niej, wsuwając się pod ciepły materiał.
- Jak jeste� już na nogach, Smoku, to we� id� po ten eliksir na kaca. Stoi kilka fiolek w moim pokoju... Znaczy tym zwykłym, magicznym, nie tam gdzie jest kino domowe - oznajmił cicho, co by się nie przemęczyć i przytulił się do Ginny, delikatnie pieszcząc jej drobne piersi i brzuch.
- Jasne ty tu się będziesz zabawiał, a ja mam się męczyć – mruknął Draco.
- Oj, Malfoy, przestań narzekać. Id�, zrób dobry uczynek i poszukaj – zniecierpliwił się Blaise.
- �winia - mruknął Draco, ale postanowił się po�więcić. W końcu raz w roku można być dobrym dla zwierząt... znaczy, tego, przyjaciół.
Z wielkim trudem odnalazł najpotrzebniejszy eliksir �wiata i od razu zaaplikował sobie podwójną dawkę. Z nowymi siłami wrócił do salonu, rzucił dwie buteleczki płynnego złota Blaise’owi i w�lizgnął się pod koc Hermiony. Rozkoszując się ciepłem bijącym od jej ciała, zaczął wodzić ustami po kobiecej szyi. Hermiona niechętnie otworzyła powieki, które zdawały się ważyć tyle, co ołów, i spojrzała na Dracona, a ten z niewinną minką spytał:
- Co jeste� w stanie zrobić, by dostać eliksir na kaca....? Całą buteleczkę...
- Co? Masz eliksir na kaca? - spytała ochryple dziewczyna. - Daj, proszę... - patrzyła na niego błagalnie, a on, po zażyciu specyfiku czując się jak młody bóg, u�miechał się słodko i niemal czule.
- Pytałem, co jeste� w stanie zrobić w zamian - pomachał jej przed nosem fiolką, a Hermiona jęknęła bole�nie.
- To nie fair...
- Fair, skarbie. Ja go mam a ty nie.... No? – przekomarzał się arystokrata.
- Dlaczego zawsze tak się zachowujesz? - szepnęła z wyrzutem.
- Bo taki już jestem, Tunia... – odpowiedział spokojnie Smok.
Hermiona wytrzeszczyła oczy i wydukała
- Tu... Tu - nia?
- Od szczotuni, nie podoba ci się? - Draco poczuł z irytacją, że się rumieni.
- Nie, całkiem miłe... Tylko nie daj się prosić o eliksir. Głowa mi pęka - dziewczyna wyciągnęła rękę po złoty płyn.
- O nie, nie, nie. Najpierw Tunia powie, co zrobi dla Smoczka, żeby dostać buteleczkę - Draco schował z siebie rękę z cennym eliksirem.
- Wszystko, tylko mnie nie dręcz! - wybuchła Hermiona. - Zadowolony?
- Naprawdę jeste� gotowa zrobić wszystko dla tego eliksiru? - Draco chciał jeszcze trochę podroczyć się z Hermioną. Takie małe słówko niosło tyle możliwo�ci.
- Tak - Hermiona, jak na stan, w którym była, odpowiedziała zdecydowanym głosem. - Jestem gotowa zrobić wszystko... dla ciebie.
- Co? – chłopakowi odjęło na chwilę głos.
- Mam gdzie� ten eliksir, za kilka godzin mi przejdzie, ale... ja po prostu chcę być z tobą i mam gdzie� ten cały zakład – wyja�niła ciszej.
Rumieniec, który wykwitł na jej policzkach powiedział więcej, niż słowa i Draco jedynie patrzył na nią zaskoczony. Hermiona wpatrywała się w niego niepewnie. Bała się, że jej słowa mogły mu się nie spodobać, choć sama nie wiedziała dlaczego. Chłopak pocałował ją delikatnie i podał jej zbawczy napitek.
- Bardzo proszę, Tunia – powiedział.
Hermiona wypiła eliksir i popatrzyła z wdzięczno�cią w szare tęczówki Dracona.
- Dziękuję, jeste� kochany - powiedziawszy to ucałowała go mocno. Chłopak poczuł się niewypowiedzianie szczę�liwy. Przytulił ją do siebie z całej siły, tak, że ledwie mogła złapać oddech. Pogłaskał jej krótkie włosy i spytał cicho.
- Zrobić ci �niadanko, Miona?
- Chyba obiadek - odpowiedziała mile zaskoczona. - Wiesz, już pierwsza dochodzi - popatrzyła na ogromny zegar nad kominkiem. - Poza tym nie wiem, czy chcę je�ć twoje potrawy... Może jednak ja co� zrobię?
- Taka pora to akurat na �niadanie, a ty nic nie zrobisz. Poleżysz sobie wygodnie pod kocykiem. Zrobię ci, co tylko chcesz... No więc na co masz ochotę, �zczotu�? – spytał chłopak.
- Na ciebie, Smoczku - cmoknęła go w policzek
- Ja tak na poważnie... – mruknął Draco.
- Ja też! – odpowiedziała Hermiona.
- Nie drocz się ze mną na mój własny sposób, to deprymujące! - Draco nie wytrzymał i nakrzyczał na Hermionę, która się tylko szczerze roze�miała.
- Fajnie się dekoncentrujesz - oznajmiła po chwili. - Skoro już jeste� tak dobry, to rzeczywi�cie poproszę o jajecznicę... na bekonie - zastanawiała się przez chwilę i dodała z czułym u�miechem, wiedząc, że sprawi mu tym przyjemno�ć. - Możesz do niej dodać, co tylko zechcesz.
- DZIĘKI! - rado�nie oznajmił �wiatu (czyli Ginny i Blaise'owi, którzy całowali się namiętnie) Malfoy Junior i niemal wyfrunął spod kocyka.
Hermiona po chwili zastanowienia poszła za nim do kuchni. Nie chciała przeszkadzać Ginny i Blaise’owi.

**

Virginia powoli otwierała zaspane oczy i po chwili zastanowienia stwierdziła, że pocałunki Zabiniego są bardzo miłym budzikiem. Z wielkim entuzjazm zaczęła je oddawać. Dopiero po chwili odsunęła się od chłopaka, spojrzała na wychodzącą z pokoju Hermionę, i u�miechnęła się.
- Szczę�liwego Nowego Roku – wyszeptała, zdając sobie sprawę, że zbyt gło�ne składanie życzeń może jej zaszkodzić.
- Taaaa, bardzo szczę�liwego. Nie, żebym był jaki� natrętny, ale co by� dała za eliksir na kaca? – spytał z udawaną obojętno�cią chłopak.
- A co by� chciał? – odpowiedziała pytaniem na pytanie dziewczyna.
- Dużo...
- Jak dużo? - spytała cichutko Virginia.
- Bardzo dużo - odpowiedział i obdarzył ją kolejnym gorącym pocałunkiem.
- Jak bardzo? - Ginny przywarła do niego całym ciałem, oddając słodkie, ogniste pieszczoty. Mogłaby zrobić dla niego dosłownie wszystko, nawet gdyby nie miał tego zbawczego eliksiru.
- Chcę, żeby� poszła ze mną pod prysznic po �niadaniu i pozwoliła mi się dokładnie umyć, skarbie - oznajmił namiętnym szeptem.
- To niedużo... – stwierdziła Ginny.
- Bo to początek, ale dalszej czę�ci nie wymy�liłem - oznajmił prosto.
- A ja będę mogła umyć ciebie? - Ginny wbiła w niego swoje wielkie czekoladowe �lepka. Uwielbiał, gdy tak na niego patrzyła – w jej wzroku było wówczas tyle szczero�ci.
- Zastanowię się. Proszę, twój eliksir - podał jej buteleczkę i pocałował ją w czoło.
Już po kilku łykach zbawczego płynu Ginny poczuła się jak nowo narodzona i dotarło do niej, gdzie to się znajduje ręka jej zbawcy.
- Eeee... Blaise... co ty robisz? – spytała.
- Nic - powiedział Blaise u�miechając się niewinnie.
W końcu nic nie robił, a to, że jego dłoń leżała na piersi Virgi, nic przecież nie znaczyło.
- Aha.... Więc je�li ja zrobię to... - w tym momencie Ginny położyła swa dłoń na kroczu mężczyzny - ... to też będzie nic?
Blaise jęknął cicho i przygryzł dolna wargę.
- Zadałam ci pytanie, czy to jest nic? - niewinnie dopytywała się Virginia, delikatnie gładząc coraz bardziej twardniejącą wypukło�ć czarnych, markowych dżinsów, opinających arystokratyczny tyłek Zabiniego.
- Okey, może... trochę więcej niż... nic - wyjęczał z trudem brunet.
- Tylko trochę - u�miech Virginii przywodził na my�l wcielenie dziewicy Orleańskiej, ale jej czyny mocno temu zaprzeczały. - A to? - dodała rozkosznie słodkim tonem i bardzo sprawnie �ciągnęła z jego bioder spodnie i bokserki, a jej palce mogły teraz swobodnie błądzić po obnażonej, gorącej męsko�ci Blaise'a, który zaczynał powoli tracić zdrowy rozsądek.
- No więc panie Zabini... ? Czy to również jest nic? – po „upojnej” nocy miała seksowną chrypkę, która działała na Blaise’a prawie tak samo, jak delikatne pieszczoty. Tak bardzo działała, że mężczyzna nie był w stanie odpowiedzieć. Ginny u�miechnęła się niewinnie i odsunęła od chłopaka.
- To do zobaczenia pod prysznicem! – krzyknęła i szybko wybiegła z pokoju, podczas gdy Blaise próbował wyregulować oddech, obiecując sobie, że jak tylko dorwie tą mała zło�nicę „to jej pokaże”. Już niedługo... pod prysznicem.
Klnąc pod nosem, �ciągnął z siebie do końca spodnie, wsunął bokserki i ruszył prawie dziarskim krokiem w kierunku łazienki. Założył, że wybrała łazienkę na parterze, tą niedaleko salonu, gdzie zalegli.
Niech ją ręka boska broni wybrać jaką� na górze – przyszło Zabiniemu na my�l. Nie u�miechało mu się wchodzić po schodach z monstrualną erekcją i w stanie totalnego napalenia.
Była w łazience na dole. Całkiem naga i jeszcze sucha.
- Zmoczysz mnie, skarbie? - spytała zalotnie.
Zabini my�lał, że zacznie wyć. Miał ochotę wziąć ją tu i teraz, ale zaczynał co� czuć do tej dziewczyny i nie chciał narazić jej na żadne cierpienie. Obiecał sobie, że choćby się waliło i paliło, nie pozbawi jej niewinno�ci, jeszcze nie teraz. Chrzanić zakład... Podszedł do Ginny i pchnął ją pod �cianę przyciskając jej ciało swoim.
- Ja cię nie tylko zmoczę, kochanie - powiedział ochryple i gorąco ją pocałował.
Ginny, niewiele się zastanawiając, zaczęła oddawać ogniste pocałunki. Jej dłonie zaczęły błądzić po jego ciele, dotykała każdego fragmentu jego skóry, każdego miejsca. Wreszcie udało jej się odsunąć i z zadowoleniem spojrzała na to, co zrobiła Blaise’owi.
- Jeste� okrutna - jęknął chłopak.
- Naprawdę? Czyli nie chcesz, żebym cię umyła? – spytała słodko.
- Czarownica! – wykrzyknął Blaise.
- Przecież jestem czarownicą! - rado�nie odkrzyknęła Ginny, obejmując go mocno i tuląc się do rozpalonego ciała chłopaka. Była tak drobna, że mógł ją zamknąć w swoich ramionach tak, że całkiem przy nim nikła. Mimo pożądania, poczuł ogarniającą go falę czuło�ci.
- Okey, ale jest z ciebie czasem wredna wied�ma - oznajmił cicho. - Je�li chcesz mnie umyć, to będzie ci trudno, bo nie wiem, czy dosięgniesz dłońmi moich ramion - u�miechnął się zło�liwie.
- Bez przesady, dobrze wiesz, że dam radę, zło�liwcu - zmarszczyła nos i dała mu kuksańca w bok. - Ale może wolałby� się ze mną po prostu kochać, co? - jej spojrzenie rozja�niło się nadzieją.
Blaise stał jak rażony gromem i wpatrywał się w Virginię. Nie potrafił okre�lić, co czuje ani jak się czuje. Dziwne... Przecież o tym marzył, a teraz ona sama to zaproponowała. Przez cały czas wymy�lał najróżniejsze sposoby, by tylko ją dotknąć, pocałować, by być przy niej, a teraz... A teraz, gdy ona tak po prostu dała mu do zrozumienia, że też tego chce, to on nie chciał. Nie, żeby w ogóle nie chciał, ale nie pragnął tego teraz. Chciał zaczekać, dać jej więcej czasu. Jej i sobie. Chciał stworzyć wyjątkowa atmosferę, bo Ginny była kim� wyjątkowym... przynajmniej dla niego
- Nie, Ginny. - zobaczył, że posmutniała po tych słowach i zrozumiał, że �le się wyraził, tak jakby nie chciał jej. - Nie teraz. Chcę, żeby� była pewna, że tego pragniesz. By� naprawdę była tego pewna. Teraz nie mogę. Nie chcę cię wykorzystywać.
Dziewczyna przez chwilę stała nieruchomo, zastanawiając się nad tym, co usłyszała. Chciała mu co� odpowiedzieć, ale nie wiedziała, jakie dobrać słowa, by nie wyj�ć na głupiutką trzpiotkę.
- Blaise... - bardzo trudno było jej mówić. Zupełnie tak, jakby dopiero uczyła się budować zdania - ... ja wiem, że nie jestem tak mądra jak Hermiona... wiem, że mam wiele wad, nie jestem doskonała, ale chciałam ci co� ofiarować... i my�lę, że czym� takim...
- Gin, przestań.... To nie chodzi o to, że ty musisz mi co� ofiarować i że ja będę cię do kogo� porównywać. Mnie na tym nie zależy, zależy mi na tobie. Jeste� sobą i jeste� dla mnie wyjątkowa. Jeste� dla mnie ważna. Kim� innym bym się zanudził, a ty... wła�nie na tobie mi zależy i dopóki nie będziesz naprawdę gotowa... nie zrobimy tego. To nie znaczy, oczywi�cie, że nie chcę. Bardzo chcę, ale jeszcze nie teraz, jeszcze jest za wcze�nie. Mnie zależy na tobie, a nie na seksie z tobą... – Zabini starał się mówić spokojnie.
Virginia wpatrywała się w chłopaka zaskoczona. Najpierw chciała na niego nakrzyczeć, że nie liczy się z jej potrzebami, ale za chwilę zrozumiała, że zraniłaby go tylko takim postępowaniem. Zabini pocałował ją delikatnie. Wspięła się na palce i oddała mu pocałunek. Doprowadzała ją do szaleństwa �wiadomo�ć, że on jest tak bardzo podniecony, pragnęła poczuć go w sobie, nawet gdyby miła to opłacić największym bólem. Tylko, że jej też na nim zależało i skoro chciał poczekać na to, aż naprawdę będzie gotowa, to ona również okaże trochę cierpliwo�ci. Poczuła nawet wdzięczno�ć za troskę o jej dobro.
- Ale mogę cię pie�cić, prawda? – spytała, gdy już zabrakło jej tchu na pocałunek.
- A tylko spróbowałaby� nie - odpowiedział Blaise, ujął jej pełną pier� w dłoń i zaczął całować.
Ginny nic nie odpowiedziała tylko cicho jęknęła. Zęby Blaise’a delikatnie zacisnęły się na sutku, a jego ręka wsunęła się między jej uda. Dziewczyna wygięła biodra w oczekiwaniu na kolejna pieszczotę, a dłonią sięgnęła po jego erekcję. Nie chciała tylko brać, zamierzała też dawać.
Blaise jęknął gło�no i odsunął delikatnie jej dłoń.
- Najpierw ja, kochanie - szepnął jej do ucha. Ukląkł przed nią, całował jej brzuch i delikatnie gładził po�ladki Virginii. Dziewczyna zamknęła oczy i zacisnęła piąstki na włosach chłopaka. Krzyknęła, kiedy jego palce delikatnie w�lizgnęły się do mokrego wnętrza, a język zaczął drażnić nabrzmiałą łechtaczkę. Miała wrażenie, że za chwilę zemdleje.
Nagle Blaise podniósł głowę i spojrzał w zamglone oczy dziewczyny.
- Weasley, je�li my�lisz, że gdy jutro wrócimy do szkoły, uwolnisz się ode mnie, to się mylisz. Jeste� moja. Jasne? – perfidnie wykorzystał moment, w którym nawet nie była w stanie my�leć o jakimkolwiek droczeniu się bąd� kłótni.
- Jasne – w tej chwili odpowiedziałaby w ten sposób nawet na stwierdzenie, że �lizgoni żądzą, a Gryfoni to ciołki.
- To bardzo dobrze - mruknął Blaise i ponownie wrócił do ciekawej, zajmującej i miłej czynno�ci.
Ginny krzyknęła bardzo gło�no, bo spełnienie przyszło zbyt szybko i gwałtownie. Gdyby Blaise nie przytrzymywał jej bioder osunęłaby się na podsadzkę. Chłopak przyciągnął ją do siebie i gwałtownie pocałował wargi dziewczyny. Virginia przywarła do niego, a jej dłonie niecierpliwie pie�ciły jego umię�nioną klatkę piersiową i brzuch.
- Połóż się, proszę - wyszeptała mu do ucha i leciutko go popchnęła. Blaise był tak podniecony, że pozwalał jej robić ze sobą wszystko. Ginny pochyliła się i zaczęła ssać twardą główkę męsko�ci, doprowadzając swojego kochanka na szczyt uniesień.
Po wszystkim leżeli na zimnych kafelkach, ale im to nie przeszkadzało.
- Jestem twój, malutka – wyszeptał jej do ucha.
Ginny wtuliła się w Blaise’a i rozmy�lała o tym, jak poważnie brzmią deklaracje: „jeste� moja”, „jestem twój”. W tym momencie nie liczyło się, czy będą ze sobą na długo, czy kiedy� będą z kim� innym. Teraz byli razem i tylko to się liczyło, nic innego nie miało znaczenia.

***
Hermiona przyglądała się, jak Draco przyrządza �niadanie, jakby gotował dla pułku wojska. Widocznie uznał, że w Nowym Roku wszyscy będą mieli o wiele większe apetyty. Dziewczyna stała przez chwilę na progu kuchni, by wreszcie podje�ć do młodego mężczyzny skupiającego całą swą uwagę na zawarto�ci lodówki, a następnie przytulić się do jego nagich pleców.
- Wiesz, Malfoy... Nie sadziłam, że kiedykolwiek spędzę z tobą jakiekolwiek �więta... no chyba, że Halloween... przy twoim grobie – zaczęła cicho.
- Oczywi�cie, to ty by� mnie do tego grobu wpakowała? – zadrwił chłopak.
- Oczywi�cie... i dalej mam szansę – zgodziła się Hermiona.
- Tak? – zdziwił się.
- Mogę cię wykończyć nadmiarem seksu – stwierdziła panna Granger.
- Prędzej to ja cię wykończę - Draco wiedział lepiej.
- Ty mnie? - zdziwiła się Hermiona.
- Tak, bo jestem silniejszy i lubię być górą. Uwielbiam słuchać, jak jęczysz z rozkoszy – u�miechnął się rado�nie.
- I nawzajem - odpaliła.
- Wiesz? Tylko mnie się to trochę rzadziej zdarza... – powiedział.
- Bo jeste� uparciuch – odrzekła dziewczyna.
- No wła�nie - jego u�miech stał się jeszcze szerszy.
- I gbur, bo nie pozwalasz się odwdzięczyć! – dodała Hermiona.
- Nie gbur, tylko lubię ci sprawiać przyjemno�ć - zaprzeczył stanowczo.
Położyła dłonie na jego plecach i wspięła się na palce.
- A nie pomy�lałe� matołku... - wyszeptała -... że mi sprawia rado�ć dawanie przyjemno�ci tobie.
Odwrócił się plecami do lodówki i wbił w nią uważne spojrzenie, a następnie przechylił głowę. Na moment przestały go interesować produkty żywno�ciowe, które jeszcze niedawno pochłaniały jego uwagę. Jajka, cebula, czosnek, kiełbasa, cytryna, sos czekoladowy i karmel przestały być teraz ważne.
Hermiona wpatrywała się w szare tęczówki chłopaka. Pogłaskał ją po policzku i czule pocałował.
- Dzi� pozwolę ci na wszystko, co zechcesz - usłyszała delikatny szept tuż przy swoim uchu.
- Ja tobie też - odpowiedziała żarliwie i mocno się do niego przytuliła. - Chyba, że wcze�niej się otruję tą jajecznicą... – mruknęła pod nosem.
- Och, nie martw się, dla ciebie będzie tradycyjna – zapewnił ją Draco.
- Draco... A ty wiesz, jak się robi tradycyjną jajecznicę? – zakpiła.
- Nie wierzysz w to? – spytał z zainteresowaniem.
- Szczerze powiedziawszy, to niezbyt - mruknęła Hermiona.
- No, wiesz co?! Za to musi cię spotkać kara. Nie wierzyć w umiejętno�ci Draco Malfoya... – wykrzyknął arystokrata.
- Kara? – Hermiona spojrzała na niego zaskoczona.
- Tak! Za karę będziesz musiała zawołać Dzikiego i Wiewiórę na �niadanie.... Ja wolę nie ryzykować – o�wiadczył Smok.
- Boisz się! – za�miała się dziewczyna.
- Wcale nie... Po prostu wiem, że on kobiety nie uderzy... – powiedział szybko chłopak.
- Jasne - Hermiona spojrzała na Dracona tak dziwnie, że poczuł się trochę nieswojo.
- No co? - wzruszył ramionami.
- Nic, pójdę po nich, a ty możesz mi zrobić taką jajecznicę, jak i dla Wiewióry. Chętnie spróbuję smoczej, eksperymentalnej kuchni - u�miechnęła się łobuzersko, a Draco poczuł się doceniony i radosny jak skowronek. - Dla Zabiniego radziłabym jednak przygotować tradycyjną, on może wykitować, jak zobaczy co� dziwnego.
- On dostanie to, co wszyscy - stanowczo oznajmił Draco. - Co mam się dla niego starać...
- Jak chcesz. Idę na niebezpieczną misję – poinformowała Gryfonka.
- Powodzenia i napisz z frontu! – odpowiedział wesoło Malfoy.
Hermiona roze�miała się i wybiegła z kuchni.

***
Pół godziny pó�niej wszyscy biesiadnicy zebrali się w kuchni i cieszyli... ciekawym �niadaniem. Nawet Blaise zjadł wszystko bez mrugnięcia okiem. Oczywi�cie, oprócz ludzkich stworzeń, były tam też istoty wyższego rzędu, takie jak dwa koty i pies. Przecinek, by nie zostać zauważonym przez te dwa miauczące potwory, schował się pod stołem i tylko od czasu do czasu przypominał o swoim istnieniu. W końcu należało mu podrzucić co smaczniejszy kąsek.
- Kto pozmywa? - spytała niewinnie Hermiona.
- Dracu� robił �niadanko, to nie musi - Ginny okazała wszem i wobec swoje miłosierdzie.
- Tylko nie Dracu�! - żachnął się blondas.
- Okey, Smoczku, sorry - Virginia podskoczyła i cmoknęła go w policzek.
- Kurczysz się, Wiewióra - Blaise zło�liwie się u�miechnął, a Ginny się naburmuszyła.
- A ty nie zmieniaj tematu, Zabini - Hermiona zmarszczyła brwi. - Draco robił �niadanie, a Blaise zmywa, to chyba uczciwy układ, prawda?
- Hej! A wy co będziecie robić? - zapytał Blaise, któremu wcale nie u�miechało się mycie garnków.
- My nas spakujemy, bo, jakby nie było, jutro musimy wracać do szkoły - mruknęła Hermiona, której po raz pierwszy perspektywa powrotu do Hogwartu niezbyt się spodobała.
- To ja skoczę do domu. W końcu nie zostawię tu Przecinka - powiedział Draco i pogłaskał psa po łbie. – Hermiona, chcesz i�ć ze mną? Przecież ty też już masz pozwolenie na teleportację.
Dziewczyna przez chwilę się wahała, ale w końcu ciekawo�ć zwyciężyła. Zawsze korciło ją, by zobaczyć, jak mieszka Draco Malfoy.
- A co ja mam robić? - spytała Ginny marszcząc nosek.
- Możesz wycierać naczynia... przydasz się na co� - oznajmił z nadzieją Blaise.
- A co będę z tego miała? - dziewczyna zmarszczyła nos jeszcze bardziej. Brunet już miał powiedzieć, że wszystko, co zechce, ale, jako że był słownym człowiekiem i nie lubił rzucać słów na wiatr, w porę ugryzł się w język.
- Co� wymy�lę - oznajmił u�miechając się słodko. - Nie pożałujesz...
Ginny cmoknęła z niesmakiem, ale skinęła głową na znak zgody.
- A wy nie zdemolujcie starym Smoka sypialni - rzuciła w stronę Hermiony i Dracona z najbardziej niewinnym u�miechem pod słońcem. Nie�wiadomie podsunęła Malfoyowi Juniorowi zabójczy pomysł.

***
Hermiona, Draco i bardzo wystraszony Przecinek teleportowali się prosto do salonu w posiadło�ci Malfoyów
- Heeeeeeeeeeeeej! Jest tu kto? - Draco zawył rado�nie, tak, że słychać go było w całym domu.
- Draco, ciszej - Hermiona z zainteresowaniem rozglądała się po salonie utrzymanym w ciepłych barwach.
Nagle, nie wiadomo skąd, pojawił się wiekowy, brodaty czarodziej, który jakby nigdy nic przeszedł przez �cianę.
- Draconie, twoi szanowni rodziciele, mając na względzie swe słabowite zdrowie, udali się na wakacje i wrócą dzi� wieczorem. A ty, jak każdy porządny młody człowiek, nie powiniene� tak krzyczeć. Ta młoda dama ma racje. Ucisz się, chłopcze – zganił Smoka duch.
- Herm, chciałem ci przedstawić mojego przodka, Ulryka Malfoya. Jakby� nie zauważyła, jest duchem. Upierdliwym – rzekł z powagą Draco rzucając roze�lone spojrzenie duchowi, który „odpłynął” w kierunku przeciwległej �ciany.
- Jestem istotą, która przekroczyła już zwykłe ludzkie cielesne bariery i sam jeste� upierdliwy, gówniarzu! – Draco był niemal pewien, że duch pokazał mu zza �ciany nieprzyzwoity gest.
Hermiona się roze�miała, a Malfoy pokazał jej język, jednak potem sam też się u�miechnął.
- Słabowite zdrowie, też mi co� – pokręcił głową z niedowierzaniem. – Chata wolna, Szczotu�, co oznacza, że możemy pofiglować... – ugryzł delikatnie płatek jej ucha i Hermiona się zarumieniła. Bąd� co bąd�, była jeszcze dosyć niewinna. - Chcesz popływać?
- Że co?! – wyglądała na mocno zaskoczoną.
- Mam na my�li basen, a twoje my�li są kosmate – wyja�nił spokojnie Malfoy Junior.
- Wcale nie! – rumieniec Hermiony się pogłębił.
- Uwielbiam te zaróżowione policzki – rzekł Draco u�miechając się do niej łobuzersko.
- ... – Hermiona nie wiedziała co odpowiedzieć.
- Tunia, jeste� słodka, ale nie rób buzi w ciup i nie marszcz noska, bo mi sprawiasz przykro�ć. To jak będzie, chcesz się pochlupać? – spytał, a jego u�miech stał się jeszcze szerszy.
- A duży chociaż ten basen? – spytała z zaciekawieniem Gryfonka. Bardzo lubiła pływać.
- Sama się przekonasz... Mały na pewno nie jest – odpowiedział Draco.
- Okey, chcę popływać, nawet chętnie – u�miechnęła się szeroko.
- Madame – Draco zrobił poważną minę i podał jej swoje ramię.
- Merci monsieur – odrzekła kurtuazyjnie i przyjęła ofertę.
Po kilku minutach znale�li się na basenie. Draco, nie czekając na Hermionę, rozebrał się do naga i skoczył do ciepłej wody.
- No co, mała, cykasz? – spytał, wynurzywszy się
- Wcale nie... mały! – odpowiedziała zadziornie Gryfonka.
- Granger, we mnie nie ma nic małego! – zaznaczył arystokrata.
- Jest.... skromno�ć i pow�ciągliwo�ć - odkrzyknęła dziewczyna i zrzuciła z siebie ubranie. Po chwili była już w samej bieli�nie.
- No co? Nie jestem pow�ciągliwym i skromnym człowiekiem?! – odpowiedział mężczyzna bez cienia skromno�ci.
W akustycznym pomieszczeniu rozległ się perlisty �miech Hermiony. Chłopak wzruszył ramionami i przyglądał się z zaciekawieniem, jak dziewczyna �ciąga z siebie skromne, białe figi i stanik. Po chwili panna Granger nurkowała już w cieplutkiej wodzie basenu.
Trochę baraszkowali w wodzie jak małe dzieci. Bawili się w berka i co chwile słychać było �miechy i piski. Po pół godzinie wybryków Draco złapał Hermionę i przycisnął ją do �cianki.
- No i co teraz, Granger? Jeste� w mojej mocy... i jeszcze jeste� mi co� winna – powiedział.
- A niby co? – spytała, udając, że nie ma zielono pojęcia, o czym chłopak mówi.
- A nie pamiętasz, co mówiła� rano? Że zrobisz... WSZYSTKO – przypomniał jej blondyn.
- Pamiętam - Hermiona patrzyła Draconowi w oczy. Czuła jak jego dłoń delikatnie pie�ci pod wodą jej biodro, brzuch i powoli przesuwa się na piersi.
- No i co z tą obietnicą? - sugestywnie uniósł brew i przechylił głowę. - Nadal aktualna?
Dziewczyna pokiwała nie�miało głową. Była całkowicie pewna, że pragnie być z Draconem. Bardzo pragnie.
- To zrób co� dla mnie, kochanie, i usiąd� na brzegu basenu, dobrze? - pocałował delikatnie płatek jej ucha.
Dziewczyna była trochę zdziwiona życzeniem Dracona, ale bez słowa zrobiła to, o co poprosił. I już po chwili cichutko jęknęła. Draco zaczął ją całować. Lecz nie tak jak dotychczas. Jego usta sunęły w górę jej nóg. Zaczął od kostek, a pó�niej wędrował coraz wyżej. Bawił się jej pragnieniem. Powoli dawkował przyjemno�ć. Był niczym prawdziwy wirtuoz rozkoszy.
Położył dłonie na biodrach dziewczyny i delikatnie gładził napiętą skórę, wywołując w jej ciele nowe fale przyjemno�ci. Jego język zataczał teraz drobne kręgi wokół pępka i Hermiona bezwolnie pojękiwała pod wpływem subtelnych pieszczot.
- Tak ci dobrze? - spytał, podnosząc głowę i zaglądając w jej ciemnoorzechowe oczy. Skinęła jedynie, niezdolna nic powiedzieć i spragniona dalszej porcji erotycznej uczty, którą jej zaserwował. Nie wiedziała, że to dopiero przedsmak. Draco zszedł ustami niżej i dotknął jej wilgotnej kobieco�ci. Hermiona prawie krzyknęła. Przestały ją hamować jakiekolwiek bariery. Chciała więcej i więcej. Chciała jego. Ale nie pomagały żadne pro�by czy błagania. Draco był nieugięty. To on o wszystkim decydował, a Hermiona mogła tylko poddać się jego woli.
Szerzej rozchylił nogi dziewczyny, a jego pocałunki stały się bardziej namiętne i gorętsze, zupełnie tak jak odczucia Hermiony. Krzyknęła gło�no i całkowicie dała się unie�ć fali przyjemno�ci, która ogarnęła jej ciało. Malfoy przytrzymał mocno biodra kochanki, nie pozwalając jej na żaden ruch i z rozkoszą smakował jej wnętrze, upajając się gwałtownymi reakcjami dziewczyny.

***
Piętna�cie minut pó�niej Hermiona leżała w wielkim łożu i patrzyła, jak Draco rozpala w kominku. Sypialnia, w której się znajdowała, była ogromna i należała do rodziców Malfoya. Hermiona nawet dobrze nie pamiętała, jak się tu znalazła. Po kolejnej fali rozkoszy po prostu ujrzała wszechogarniającą ciemno�ć, a kiedy pó�niej otworzyła oczy, znajdowała się już w tej komnacie.
Obserwowała go w milczeniu. Był ubrany jedynie w czarny szlafrok. Obejrzał się z niepokojem i u�miechnął się, widząc, że odzyskała przytomno�ć. Na stoliku obok stała szklanka wody, którą obmył jej twarz.
- Masz, napij się – powiedział, zbliżając szklankę z resztą płynu do jej warg. - Zemdlała� - szepnął jej do ucha, kiedy łapczywie piła wodę. - Trochę się przestraszyłem.
- Nic się nie stało. Naprawdę. Byłam po prostu.... Boże, Draco co� ty mi zrobił? – spytała spoglądając na niego znad szklanki. Czuła, że na twarzy rozkwitają jej rumieńce.
- Chciałem ci tylko zrobić dobrze. Mam nadzieje, że się udało – wyja�nił cicho.
- Przecież wiesz ... – powiedziała Hermiona i rozejrzała się po pokoju. - To sypialnia twoich rodziców? Chyba nie powinni�my... - zapytała
- Oj daj spokój, ich przecież nie ma, a mają największe łóżko w tym domu – przerwał jej łagodnie.
- Ale ja bym chciała zobaczyć twój pokój – zażądała dziewczyna.
Draco jęknął zrozpaczony.
- Jeste� pewna? Moje wyrko nie jest nawet w połowie tak imponujące, chociaż do skromnych nie należy - Malfoy zrobił minę skrzywdzonego Przecinka.
- Jezu, człowieku, nie chcę oglądać twojego łóżka ani się w nim kła�ć. Chcę po prostu zobaczyć twój pokój – Gryfonka spojrzała na niego znad szklanki.
- No dobrze, chod�... Tylko poczekaj, musisz w co� się ubrać – Draco dał za wygraną. Następnie podszedł do dużej szafy stojącej w rogu sypialni.
- To nie wziąłe� moich rzeczy z basenu? - spytała zaskoczona, obserwując, jak wyjmuje ciuchy z szafy.
- Nie, kochanie, niosłem ciebie, ciuchy zostały na dole, ale nie przejmuj się... Ubierz koszulę nocną mojej matki i jej szlafrok – podał jej rzeczy.
- No wiesz? A jak co� zniszczę? One są na mnie za duże – Hermiona spojrzała na rzeczy, które trzymał, z obawą. Wyglądały na drogie.
- To chod� nago - warknął Draco.
Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się w jego wyciągniętą dłoń, by w końcu wziąć od niego rzeczy.
- Gniewasz się? - spytała nie�miało, zakładając koszulę nocną.
- Tak, bo chciałem kochać cię i sprawiać ci rozkosz na najfajniejszym wyrku w tym domu, a ty chcesz sobie pooglądać mój pokój... Przepraszam - dodał widząc smutną minę Hermiony.
- Draco, kochanie, ale dla mnie się nie liczy, gdzie to zrobimy, byleby�my byli razem – zapewniła go.
Malfoy powoli usiadł na łóżku i dotknął policzka Hermiony.
- Tunia... Przecież do tej pory oponowała� i ... byłem pewny, że teraz też to zrobisz – powiedział, spoglądając na nią spod grzywki.
- A co je�li ja chcę się z tobą kochać? – spytała �miało.
- NAPRAWDĘ?! – wykrzyknął zaskoczony.
- Draco, przecież gdybym tego nie chciała, nie byłoby mnie tutaj. W momencie, gdy padła propozycja, że się tu przeniesiemy, wiedziałam, że do tego dojdzie i nie mam nic przeciwko – wyja�niła.
- A ja nie wiedziałem, że do tego dojdzie i wcale nie zamierzam cię ani uwodzić, ani do niczego zmuszać. Chciałem ci dać tylko trochę rozkoszy - powiedział łagodnie Draco i ją przytulił.
- Ale ja chcę ci się oddać i naprawdę nieważne, gdzie to zrobimy. Szczerze powiedziawszy, nawet wolę się kochać w pokoju, który jest twój, Draco. Poza tym, chcę zobaczyć jak mieszkasz – dziewczyna spojrzała na niego uważnie i u�miechnęła się.
- Naprawdę chcesz mi się oddać? - Draco był trochę zaskoczony. W odpowiedzi gorąco go pocałowała i przytuliła się mocniej.
- Naprawdę - odrzekła pewnym głosem.

*
Draco z wielkim oporem zabrał Hermionę do swego królestwa. Była tam zbieranina wielu naprawdę dziwnych rzeczy. Hermionę jednak najbardziej zainteresowała tarcza do lotek. Wydawałaby się zupełnie zwykłą, mugolską tarczą. Zastanowiło ją, dlaczego Draco na jej widok skrzywił się dosyć dziwne i udawał, że w ogóle nie wie, co ona tam robi
- Mugolska zabawka? - zażartowała Hermiona.
- No, nie do końca - niechętnie odpowiedział Draco i spu�cił wzrok.
- Aha, zaczarowałe�... No to masz podobne hobby, jak pan Weasley. On zbiera mugolskie rzeczy i na nich eksperymentuje... Miał nawet latający samochód – stwierdziła dziewczyna, uważnie przyglądając się przedmiotowi wiszącemu na drzwiach.
Draco jeszcze miesiąc wcze�niej oburzyłby się na takie porówna, ale teraz zareagował zupełnie inaczej.
- Latający wóz?! - krzyknął entuzjastycznie. Jego naprawdę interesowało takie eksperymentowanie i to coraz bardziej. Zastanawiał się, co na to powiedziałby jego stary.
- Tak, ale już nie ma. Zwiał do Zakazanego – poinformowała Gryfonka.
- Aha, już pamiętam, to ta historię z Potterem... – przypomniał sobie, o jakim samochodzie mowa.
- No, dasz pograć? Ciekawe jakiego mam cela - wbiła w niego swoje piękne, orzechowe oczy.
Kurczę - pomy�lał chłopak i żołądek mu się na chwilę mocno skurczył.
- Ale wiesz.... – zaczął.
- No, Draco, proszę... Rzucę tylko raz – zaczęła błagać Hermiona.
- Hermi, przecież nie przyszli�my tu żeby... – zaczął raz jeszcze.
- Oj, Draco, daj się pobawić - powiedziała i wzięła leżące na biurku lotki.
Przymierzyła się i rzuciła jedną. Co prawda nie trafiła w �rodek, ale bardzo blisko, a efekt i tak był bardzo ciekawy.
Z zaskoczeniem usłyszała swój własny głos mówiący: "Draconie Malfoy, lecę na ciebie."
Popatrzyła na chłopaka ze zdziwieniem i powiedziała:
- Wow, nie wiedziałam, że marzysz o takim tek�cie z moich ust. No, no... - obrzuciła go znaczącym spojrzeniem. - Dobra, ciekawe, co się stanie, jak trafię w �rodek tarczy...
- Nic nadzwyczajnego.... - Draco wyglądał na zawstydzonego.
- Nie? - spytała zalotnie. - Ale ja bardzo chciałabym to usłyszeć – na te słowa twarz Malfoya nabrała buraczanego koloru.
- Oj, Hermi, daj spokój... Wtedy jeszcze cię nie lubiłem - pąs na bladych policzkach jeszcze bardziej się pogłębił.
- Lubić to mnie może i nie lubiłe�, ale chciałe� usłyszeć jak mówię, że na ciebie lecę, prawda? – spytała dziewczyna.
- Byłem gówniarzem. To miał być tylko taki żart – wytłumaczył Draco.
- Więc nic się nie stanie jak trafię w �rodek - to powiedziawszy wzięła lotkę i ponownie rzuciła w stronę tarczy. Tym razem nie spudłowała, a do jej uszu dobiegły słowa: „Draco, jeste� moim panem” wypowiadane głosem Harry`ego.
- O! – powiedziała, udając zaskoczenie - Widzę, że jeste� też ambitny! Chciałby�, żeby Harry ci służył? - spytała zalotnie i podeszła do Dracona. Bardzo blisko.
- Szczeniacki wybryk - chłopak wzruszył ramionami i odwrócił wzrok, który padł teraz na ładne, spore, pojedyncze łóżko, w tej chwili zawalone mnóstwem czystych podkoszulek, skarpetek i slipek, których nie sprzątnął od... dłuższego czasu. Jego konsternacja pogłębiła się, gdy dojrzał wystający spod materaca róg pisemka dla panów...
O żesz kur*wa - pomy�lał mało inteligentnie
Hermiona również zauważyła tą szczególnego rodzaju prasę i spojrzała na Dracona z błyskiem w oku.
- Wiesz, zawsze chciałam zobaczyć, jak wyglądają takie czarodziejskie pisemko – rzekła.
- Ale ja jestem pewien, że cię to nie zainteresuje... Zresztą to nie moje i ja je tylko czytałem.
Na to ostatnie stwierdzenie Hermiona zareagowała �miechem - mężczy�ni byli tak łatwi do przejrzenia.
- No i co się �miejesz? Takie zabawne, że mój ojciec trzyma takie rzeczy? Co się dziwisz, że sobie wziąłem? - naburmuszył się.
- Chcesz mi wmówić, że to gazetka twojego starszego? Draco, czy ty mnie masz za idiotkę? Nie zauważyłe�, że się przyja�nię z dwoma facetami i mam przyjaciółkę, która posiada sze�ciu braci? No już dobrze – dodała zauważywszy, jak bardzo zrzedła mu mina. Draco przeklinał siebie w duchu za brak porządku w pokoju.
- Hej, ja cię za to nie potępiam - powiedziała cicho. - Draco, ja naprawdę nie mam nic przeciwko temu. Każdy z nas musi zaspokoić w sobie tę szczególna ciekawo�ć. Wierzę, że ty to tylko czytałe� – spojrzała na niego uważnie.
- Wyszedłem na kretyna? – spytał zawstydzony.
- Nie bardziej niż zazwyczaj... ale i tak cię lubię... – u�miechnęła się lekko.
- Tylko lubisz? - zapytał Draco i z niebezpiecznym błyskiem w oku zbliżył się do niej jeszcze bardziej.
- No, może co� więcej... – zgodziła się Hermiona.
- W takim razie może pokażesz mi, o ile więcej... – zaproponował, unosząc brew do góry.
- Jeste� pewien, że tego chcesz, Malfoy? - spytała zalotnie.
- Jestem bardziej niż pewien, Granger - objął ją i gwałtownie pocałował. Gorący pocałunek powoli zamienił się w delikatną, zmysłową pieszczotę.
- W takim razie ci pokażę - szepnęła Hermiona, odrywając usta od jego warg i podchodząc do jego łóżka. Następnie jednym zamaszystym ruchem zwaliła całą garderobę chłopaka na podłogę, pozostawiając wolne łóżko.
- Wow, jestem pod wrażeniem - zadrwił Draco i po chwili wylądował na łóżku, rzucony nań brutalnie przez dziewczynę.
- No i co? - spytała niewinnie, kładąc się na nim.
- To, kochanie - odrzekł on i przewrócił dziewczynę na plecy.
- Hej, to niesprawiedliwe! Jeste� silniejszy! – krzyknęła oburzona.
Draco za�miał się i z powrotem przekręcił się tak, że leżała na nim.
- Tak może być? - zapytał z ciepłym u�miechem i delikatnie zsunął z jej ramion, odpiętą pod szyją, jedwabną koszulę swojego ojca, którą na nią wcze�niej zarzucił i w której dziewczyna dosłownie się topiła.
- A wiesz, że to trochę... perwersyjne - powiedziała Hermiona, kiedy Draco całował jej szyję.
- Perwersyjne? - Draco spojrzał na nią zdumiony. Nie za bardzo wiedział, o co jej chodzi.
- Najpierw leżałam nago w łóżku twoich rodziców, teraz �ciągasz ze mnie koszulę swojego staruszka , a co będzie, jak oni wrócą do domu? – wyja�niła, spoglądając na niego rozbawiona.
- To lepiej dla nich, żeby tu nie wchodzili, Tuniu – odpowiedział Draco.
- Skoro tak mówisz... - dziewczyna nie miała ochoty protestować. Miała jedynie ochotę na to, żeby Draco kontynuował to, co zaczął
Chłopak delikatnie gładził odkryte ramię Hermiony. Jego dotyk niemal parzył jej skórę. Jęknęła cichutko pod wpływem tej niewinnej pieszczoty i rozwiązała szlafrok Malfoya. Niecierpliwie całowała jego szyję i klatkę piersiową, a dłoń zsunęła na biodra i brzuch swojego mężczyzny i gładziła go czule, doprowadzając chłopaka niemal do szaleństwa.
- Hermiona, proszę, ja tego nie zniosę - wyszeptał, kilka minut pó�niej, gdy jej wargi zatrzymały się na rozpalonej skórze podbrzusza.
- Pozwól mi, błagam - podniosła głowę i spojrzała na niego z czuło�cią.
- Dziewczyno, ty mnie wykończysz - jęknął Draco, ale wcale nie oponował.
Był tylko zwykłym mężczyzną, który nie potrafił niczego odmówić kobiecie.
Hermiona zaczęła schodzić ustami coraz niżej. Powoli objęła ustami jego naprężony członek, a Draco jęknął z rozkoszy. Gryfonce podobało się to coraz bardziej. Teraz to ona rządziła, to ona dawała mu przyjemno�ć i to od niej zależało, co będzie się działo dalej.
Z czuło�cią obdarzała go intymnymi pieszczotami. Całowała, gładziła dłońmi jego męsko�ć, by za chwilę znowu ssać delikatnie twardą główkę. Draco jęczał coraz gło�niej, a dłonie z całej siły zacisnął na kapie przykrywającej łóżko. Miał wrażenie, że za chwilę umrze z rozkoszy. Nigdy wcze�niej nie pie�ciła go tak żadna dziewczyna; tylko on sam całował tak niemal każdą, z którą się kochał, ponieważ uważał, że kobiety tego potrzebują. Nie miał pojęcia, że można czuć co� tak cudownego, jak czuł w tej chwili.
Nie sądził, że jakakolwiek kobieta będzie chciała obdarzyć go takimi pieszczotami. Ale to nie była jaka� tam dziewczyna. To była Hermiona Jane Granger. Jego Szczotunia. W pewnym momencie poczuł, że dłużej tego już nie wytrzyma. Jeszcze chwila i wszystkie jego plany na dzisiejszy dzień wezmą w łeb.
- Hermi...
- Ja tego chcę - dziewczyna nie dała mu dokończyć i na powrót wróciła do przerwanych pieszczot.
Draco nie mógł już dłużej tłumić swoich reakcji w żaden sposób. Szlochał i krzyczał z rozkoszy, sprawiając Hermionie jeszcze większą rado�ć z dawania mu przyjemno�ci. Spełnienie, które przeżył, było nieporównywalne z niczym innym w jego krótkim, nastoletnim życiu. Zupełnie się nie kontrolował i czuł zawstydzenie, że pozwolił Hermionie doprowadzić się tak daleko. Do samego końca
Dziewczyna przełknęła całe nasienie mężczyzny, krzywiąc się leciutko z powodu niezbyt przyjemnego smaku, ale to jej nie przeszkadzało. Najważniejszye, że dała mu tak wspaniałą rozkosz. Hermiona podciągnęła się do góry i położyła przy Draconie całując go delikatnie w policzek. Chłopak przyciągnął ją do siebie i mocno objął. Chciał jej podziękować za to, co zrobiła, ale nie wiedział, co powiedzieć. W jakie słowa ubrać to, co czuje.
- Dziękuję - wyszeptał wreszcie i pocałował ją w czubek głowy.
Hermiona u�miechnęła się delikatnie i jeszcze mocniej się w niego wtuliła.
- Jeste� kochany - wyszeptała po kilku chwilach, podczas których Draco pie�cił delikatnie jej kark i plecy.
Była spragniona jego blisko�ci i bardzo pobudzona, dlatego każde dotknięcie rozpalało ją jeszcze bardziej, ale jednocze�nie łagodziło jej napięcie.
- Skoro ja jestem kochany, to co mam powiedzieć o tobie, skarbie? - zapytał. - Jeste� najsłodszą istotą jaką znam.
Hermiona za�miała się gło�no i przekręciła się tak, że teraz leżała na boku. Przez przypadek ruszyła nogą i u�miechnęła się po kobiecemu.
- Czyżby� powracał do życia, czy po prostu cieszysz się, że jestem z tobą? – spytała.
- Cicho, kobieto. On jest bardzo nie�miały i jeszcze się przestraszy – uciszył ją Draco.
- Och, czyli Blaise miał racje; jaki pan, taki kram – stwierdziła przekornie Hermiona.
- Nie blu�nij. On jest naprawdę nie�miały i wstydliwy, najlepiej będzie, jak sama się nim zaopiekujesz. Może go gdzie� schowamy? – zaproponował.
- Malfoy, �miesz twierdzić, że jest w tobie cokolwiek nie�miałego i wstydliwego? - Hermiona roze�miała się rado�nie. - Ale tupet!
- Panno Granger... - warknął zirytowany jej zachowaniem Draco -... jeżeli się pani natychmiast nie uspokoi, ukażę panią za niesubordynację!
- Ciekawe jak? - dziewczyna nie wyglądała ani na skonsternowaną, ani na przestraszoną.
- Tak - szepnął jej do ucha chłopak i przeturlał się na nią. Hermiona krzyknęła cicho z zaskoczenia, a za chwilę leżała przygnieciona do łóżka twardym, gorącym ciałem kochanka i oddawała jego namiętne, słodko - gorzkie pocałunki.
Draco zerwał z niej jedwabny przyodziewek i rzucił w kąt. Nieistotne, że oderwał kilka guzików, bo zupełnie inne rzeczy pochłaniały jego uwagę.
Z zachwytem patrzył na nagie ciało panny Granger. Było piękne. Ona cała była piękna. Zaczął całować jej twarz, a jego dłoń w�lizgnęła się pomiędzy jej uda. Chciał ją przygotować do tego, co miało nastąpić. Nie chciał jej sprawiać niepotrzebnego cierpienia. Chciał, aby jej było jak najprzyjemniej, żeby krzyczała z rozkoszy, tego wła�nie pragnął. Gdyby mógł, przychyliłby jej nieba. Za sam fakt, że istniała i że z nim była.
Delikatnie całował szyję dziewczyny, jej ramiona, piersi i brzuch. Jego dłoń błądziła p, udach i biodrach Hermiony, co jaki� czas delikatnie muskając gorącą i wilgotną kobieco�ć. Dziewczyna jęczała cichutko.
- Miona... - szepnął nagle cichutko, podnosząc głowę - ... Na pewno tego chcesz?
Przytaknęła żarliwie.
- Ale wiesz, że będzie bolało - popatrzył na nią z troską.
- To nic - u�miechnęła się delikatnie. - Ja bardzo ciebie pragnę.
Pocałował delikatnie jej brzuch i zszedł wargami niżej, by lizać cipkę dziewczyny. Krzyknęła z rozkoszy i wygięła się w łuk. Zmysłowe pieszczoty sprawiły, że bardzo szybko osiągnęła spełnienie.
- Draco, błagam cię, chcę cię poczuć w sobie - szepnęła cichutko przez łzy.
Draco podciągnął się na rękach i uważnie przyjrzał się twarzy Hermiony. Miał nadzieję, że po wszystkim nie będzie tego żałowała. On na pewno nie będzie żałował. I nie chodziło o to, że była jego pierwszą dziewicą, ale o to, że to była sobą. Bardzo powoli i ostrożnie posiadł dziewczynę, ale Szczotunia chciała inaczej. Objęła go nogami i wygięła biodra ku przodowi, a on po prostu nie mógł się powstrzymać.
Hermiona cicho krzyknęła, bo mimo wszystko poczuła ból, a Draco natychmiast stał się na powrót delikatny.
- Przepraszam kochanie - wyszeptał, poruszając się w niej powolutku.
- Nie szkodzi - w odpowiedzi u�miechnęła się do niego blado - Nie chcę, żeby� się powstrzymywał.
- Cii... - jego wargi przywarły do szyi dziewczyny. - Nie chcę ci sprawiać niepotrzebnego cierpienie. Zaraz będzie dobrze, Tunia.
I rzeczywi�cie miał rację. Był tak delikatny, łagodny i tak długo pie�cił wargami jej szyję i ramiona, aż dziewczyna zaczęła odczuwać przyjemno�ć, a ból powoli zaczął mijać. Wyjęczała imię kochanka i zacisnęła mocniej uda na jego biodrach.
W momencie spełnienia Draco pocałował Hermionę w usta, a ona jeszcze mocniej przywarła do jego ciała. Po wszystkim leżeli wtuleni w siebie, wsłuch..ąc się w swoje zmęczone oddechy.
- Przepraszam... nie chciałem, żeby cię bolało – szepnął.
- Głuptasie, to zawsze boli – odpowiedziała cicho.
- Wiem, ale nie chciałem – Draco przeprosił ją raz jeszcze.
- Draco... - Hermiona delikatnie pogłaskała jego policzek - ... Wiem, że nie chciałe� i chciałam ci podziękować, że... chciałam ci podziękować za wszystko i powiedzieć, że mi na tobie zależy.
- Mi na tobie też, kochanie - Draco u�miechnął się do niej czule i delikatnie cmoknął ją w nos.
- Masz �liczne piegi na nosie - dodał łagodnie.
Hermiona się lekko skrzywiła i odwróciła wzrok.
- Nie lubię ich - powiedziała niepewnie. - Nie przypominaj, że je mam.
- Ale one są cudne - chłopak mocno ucałował jej usta. - Dodają ci tylko uroku, Miona.
- Dziękuję - szepnęła cichutko i jeszcze bardzie wtuliła się w jego ciało.
Po kilku minutach zasnęli, a obudziło ich dopiero czyje� znaczące chrząkniecie.

*
Draco bardzo niechętnie otworzył oczy i zobaczył, że koło łóżka stoi jego ojciec. Lucjusz w rękach trzymał ubrania Hermiony, których Draco nie wziął z basenu.
- Co ty tu robisz? – spytał chłopak i jednocze�nie podciągnął kołdrę, by przykryć Hermionę.
- Mieszkam – odpowiedział spokojnie Malfoy Senior.
- Ale miało cię nie być – warknął jego syn.
- Jest osiemnasta...Wła�nie wrócili�my z twoją matką z urlopu – wyja�nił nadal spokojnie mężczyzna.
- Draco - szepnęła Hermiona przez sen i przytuliła się do chłopaka, przy okazji odkrywając swoje zgrabne nóżki. Malfoy Junior z troską objął dziewczynę i ponownie przykrył kołdrą, a następnie spojrzał z wyrzutem na ojca. Lucjusz wymownie uniósł brew i złożył dłonie na piersiach.
- No co? To mój pokój - o�wiadczył szeptem Draco i wzruszył ramionami.
- No co� ty? - mężczyzna nadal wpatrywał się wymownie w swojego jedynaka.
- Cii, Mionka �pi, nie gadaj - chłopak obronnym gestem przygarnął bezbronną i pogrążoną we �nie kochankę.
- Oczywi�cie, jakżebym �miał ją budzić. Sam to zrobisz, za pół godziny oczekuje was w salonie. A, przy okazji, wracacie jeszcze do Zabinich? – spytał a w jego głosie zabrzęczały zło�liwe nutki.
- Tak - wyszeptał Draco - Tam są wszystkie nasze rzeczy, poza tym jutro musimy być w szkole.
- Oczywi�cie... a wła�nie... Draconie... Czy to może moja jedwabna koszula leży podarta na podłodze? – spytał jego ojciec z zainteresowaniem.
- Eeee, no... - Draco w swojej elokwencji pobił Pottera. - No bo wła�nie to się tak niechcący stało i... - Biedak szukał gorączkowo odpowiednich słów, a Lucjusz widząc, jak syn się męczy, podniósł koszulę z podłogi i wymruczał zaklęcie naprawiające.
- Dobra, już nic nie mów. Aż mi się żal robi, gdy patrzę na te... dziewicze rumieńce u mojego pierworodnego - mężczyzna specjalnie zawiesił głos przed słowem "dziewicze", by móc z rado�cią obserwować, jak Draco rumieni się jeszcze bardziej.
Kiedy tylko pan Malfoy wycofał się z pokoju syna, jego jedyna latoro�l zaczęła delikatnie wybudzać swą towarzyszkę.
- Hermi... kochanie obud� się...
- Jeszcze chwilkę... – mruknęła przez sen dziewczyna.
- Hermi... Moi rodzice wrócili i oczekują nas za piętna�cie minut... – Draco nie dał za wygraną.
- To fajnie...CO?! JAK TO WRÓCILI?! ONI NIE MLI PRAWA WRÓCIĆ! CO ONI SOBIE O MNIE POMY�LĄ!!! – wykrzyknęła siadając gwałtownie na łóżku.
- Skarbie, nie krzycz... - położył delikatnie palec na jej ustach. - Nie krzycz, bo na pewno nas usłyszą mimo zaklęć wyciszających do mojego pokoju. Drzwi są uchylone. Poza tym wystraszysz Przecinka, biedak nie znosi hałasu – uciszył ją, a Przecinek, jak na komendę wsunął łeb zza drzwi i zaskomlał.
- Boże, ale obciach - Hermiona nie mogła przeżyć wcze�niejszego powrotu rodziców swojego chłopaka; przynajmniej taka miała nadzieję, że to jej naprawdę jej chłopak. W odpowiedzi na swoje obawy otrzymała ognistego buziaka godnego prawdziwego Smoka.
- Draco, no co ty... – zdziwiła się.
- Nic, moi rodzice pewnie będą bardzo zadowoleni – odpowiedział chłopak.
- Jasne... już to widzę- zadrwiła panna Granger wstając z łóżka.
- Jeste� pierwszą dziewczyną, która przyprowadziłem do domu i nie zamierzam tak łatwo wypu�cić – oznajmił po prostu i wzruszył ramionami.
Hermiona zarumieniła się lekko, ale wyglądała na rozradowaną.
- Naprawdę? – spytała, patrząc w szare, teraz pełne przekory i zarazem czuło�ci oczy.
- Mhm - lakonicznie odrzekł Smok.
- A w co ja się... O! Widzę, że przyniosłe� z basenu nasze ciuchy - Hermiona chwyciła swoją bieliznę i zaczęła naciągać figi na pupę.
- Tak naprawdę nie ja je przyniosłem, tylko mój stary, Tuniu - bardzo cicho i bardzo niepewnie wyprowadził ją z błędu Draco.
Hermionę zamurowało. Przez chwilę stała nieruchomo i wpatrywała się w Dracona zaszokowana.
- Możesz to powtórzyć? – poprosiła powoli.
- Mój ojciec – powtórzył jeszcze ciszej chłopak.
- Nie - jęknęła dziewczyna i usiadła na podłodze. - To jaki� koszmar!
- Tunia, nie będzie tak �le, on... – Draco starał się uspokoić dziewczynę.
- Nie tuniuj mi tutaj! – przerwała mu Hermiona.
- Mionka, skarbie - Draco wciągnął bokserki i usiadł obok niej "na parterze". - Tylko się nie rozklejaj...
- Nie zamierzam - buńczucznie odrzekło dziewczę, chociaż w jej oczach pojawiły się łzy.
Chłopak mocno ją przytulił i zmierzwił krótkie włosy "Tuni".
- Nic się nie stało... Wiesz, skoro chcą z tobą i ze mną zje�ć kolację, to raczej nie mają nic przeciwko tobie - dodał i mocno ją pocałował. - A nawet gdyby mieli, to troll na nich pluł, kochanie.
Hermiona, widząc, że Draco mówi to wszystko poważnie, u�miechnęła się do niego i ubrała do końca. Następnie wraz z młodym Malfoyem zeszła do salonu, gdzie mieli stawić czoło jego rodzicom. Hermiona bardzo obawiała się tego spotkania. W końcu, jakby nie było, ona była dzieckiem mugoli, a oni czarodziejami czystej krwi o do�ć konserwatywnych poglądach.
- Dobry wieczór - bąknęła niepewnie i u�miechnęła się, mając nadzieję, że u�miech był promienny.
- Cze�ć, mamo - Draco wyszczerzył się trochę sztucznie, co jego rodzicielka skwitowała zmarszczeniem brwi i pełnym dezaprobaty strzepnięciem nieistniejącego pyłka z długiej, łososiowej sukni, w którą przebrała się do kolacji.
- Witajcie - o�wiadczył oficjalnie pan Malfoy i wskazał im miejsca przy obficie zastawionym stole. Para, patrząc na te wszystkie potrawy, zdała sobie sprawę, jak bardzo jest głodna. Hermiona przy okazji miała dodatkowy problem, a mianowicie: czym co się je...
Niepewnie spojrzała się na Dracona, mając nadzieję, że ten dyskretnie pokaże jej co, jak i do czego, ale on nie zdążył tego zrobić. Do jadalni wpadł zadowolony z życia Przecinek. Ledwo przekroczył próg pomieszczenia i stanął jak wryty. Zrobił natychmiastowy odwrót i uciekł jak niepyszny z jadalni. Draco spojrzał zdziwiony za swym psem, gdy nagle dobiegł go chłodny, wręcz lodowaty głos jego matki.
- To co� zniszczyło moją suknię od Armaniego... – oznajmiła kobieta.
- Rany, mamo... uszyją ci nową – zirytował się chłopak.
- Draco - Hermiona jęknęła nad niewyobrażalną ignorancją blondyna - Armani nie jest jakim� tam zwykłym krawcem. Wiesz, jak trudno o jego kreacje?
- Merlinie! Kobiety! - Draco złapał się teatralnie za głowę. – Armanii, Dupanii, czy inny Posrani, a co to za różnica?! Kieckę można było naprawić zaklęciem mamo, a nie psa będziesz mi doprowadzała do stanu przedzawałowego, bo się zwierzak najnormalniej w �wiecie zabawił - chłopak nie mógł znie�ć krzywdy swojego podopiecznego jawnie wołającej o pomstę do nieba,.
- Twoja mamusia uważa, że naprawiona suknia od Armaniego to, cytuję już nie ten sam szyk i elegancja, co przed zniszczeniem... Nieważne, że wygląda tak samo - Lucjusz rozłożył ręce i zrobił minę niewiniątka.
- Lu, mógłby� nie okazywać jawnie swojej ignorancji i nie przekazywać jej Draconowi? Dziękuję. A ty, moja droga - tu Narcyza bardzo krytycznie, lecz z uznaniem spojrzała na Hermionę. – Widać, że masz gust, choć prawdę powiedziawszy na taką nie wyglądasz. Po kolacji pomożesz mi wybrać z katalogu suknię odpowiednią na charytatywny bal karnawałowy, który odbędzie się za miesiąc w Ministerstwie – zakończyła nieco cieplej.
Lucjusz i Draco popatrzyli na siebie porozumiewawczo, a ich wzrok mówił jedno : "Kobiety!".
Hermiona poczuła się troszeczkę pewniej po tym, co usłyszała z ust Narcyzy Malfoy, chociaż nie do końca. Siadając przy stole, rzuciła chłopakowi błagalne spojrzenie i gdy dwoje gospodarzy zwróciło się do siebie, by cichutko zamienić ze sobą parę słów, szepnęła desperacko.
- Draco, ja wiem tylko który widelczyk jest do ciasta, a która łyżeczka do kawy. Zielonego pojęcia nie mam o tym, jak je�ć te pieprzone krewetki....
- Spokojnie. Po pierwsze: jest dużo potraw, a na kolację człowiek się nie objada. Nie musisz wszystkiego próbować. Grzeczno�ć wymaga, żeby� skosztowała chociaż trzech potraw, w tym co� słodkiego. Podpowiadaj, co chcesz je�ć, a ja dyskretnie będę ci wskazywał odpowiedni sztuciec, to bajecznie proste... jak już raz przejdziesz taką edukację - wyszeptał jej konspiracyjnie do ucha i cmoknął ją delikatnie, �ciskając pod stołem dłoń dziewczyny. Hermiona mogła sobie pozwolić na ciche westchnienie ulgi.

- Ciekawe, jak ona sobie poradzi? Wiesz, zwykli ludzie nie jedzą tak, jak my... – Lucjusz szepnął, ze zło�liwym błyskiem w oku, do żony.
- Zobaczymy, najwyżej sobie nie poradzi.... - Narcyza nie zamierzała przejmować się tym, czy nowa dziewczyna jej synka będzie wiedziała, który widelczyk do czego. Nadal my�lała o zniszczonej sukni.
- Wła�ciwie to niezły sprawdzian dla Dracona... Powinien jej pomóc tak, żeby�my nic nie zauważyli, ciekawe czy sobie da radę - Lucjusz uniósł zalotnie brew i popatrzył na żonę niemal czule. – Słuchaj, Nari... - szepnął - ... to nie jego wina, że pies lubi się bawić, ani wina psa, że jeszcze ma szczeniackie zapędy. Kupię ci na to miejsce nawet trzy suknie, dobrze?
Kobieta popatrzyła na niego nieco łaskawiej:
- Tu chodzi o to, że ja lubiłam tą suknię, ale dziękuję za dobre chęci. A Draco? No cóż, zobaczymy, na jakiego dżentelmena tatu� go wychował - zdobyła się nawet na to, żeby mrugnąć do Lucjusza.
- Suknię ci naprawie, a Draco na pewno nie nawali - Lucjusz wypiął dumnie pier� i Narcyza lekko się u�miechnęła.
Najwidoczniej Lucjusz potrafił jako tako wychować syna, gdyż Draco bez najmniejszych trudno�ci podpowiadał Hermionie. Kolacja minęła w do�ć miłej spokojnej atmosferze. A po kolacji panie przeszły do bawialni Narcyzy i tam pogłębiły swą znajomo�ć. Kiedy przeglądały trzeci katalog były już w bardzo dobrej komitywie, a Narcyza w cicho�ci ducha stwierdziła, że dzięki Merlinowi jej syn ma gust równie dobry, co jego ojciec. W końcu, jakby nie było, Lucjusz wybrał ją, a to musiało o czym� �wiadczyć.

***
- A jaka ona jest w łóżku? - bardzo cicho zapytał Lucjusz, gdy był pewien, że ani żona, ani potencjalna synowa go nie usłyszą.
Obydwaj z Draconem siedzieli w jadalni i towarzyszył im Przecinek, który bardzo chciał się załapać na resztki z kolacji. Skubaniec, zawsze widział, kiedy pani wyjdzie, i wtedy przychodził na żebry do pana.
W odpowiedzi na wielce dyskretne pytanie rodziciela Draco jedynie się zarumienił i bąknął:
- No wiesz co?
- Nic, chciałem tylko wiedzieć, czy jest tak... niepraktyczna jak jej fryzura - Lucjusz nie mógł sobie darować. Uwielbiał wprowadzać syna w zakłopotanie.
- Jej fryzura wcale nie jest niepraktyczna! Jest ładna... – oburzył się jego syn.
Lucjusz tylko się u�miechnął i rzucił w stronę Przecinka plasterek wędliny.
- A poza tym, jak ty by� się czuł, gdyby dziadek pytał cię o to, jaka mama jest w łóżku? – spytał poirytowany Draco.
Lucjusz, który już miał poczęstować psa następnym smakołykiem, zamarł i spojrzał na syna. Wydawało mu się, że słyszy wła�nie sam siebie sprzed wielu lat. Bo kiedy� pan Lucjusz Malfoy znalazł się dokładnie w takiej samej sytuacji, a jego ojciec zadał mu bardzo podobne pytanie na temat Narcyzy i otrzymał taką odpowied�, jaką przed chwilą otrzymał on sam.
- Ekhem... No, chyba tak samo. A w ogóle, co ty wiesz o życiu? Pogadamy, jak będziesz miał własne dzieci – rzekł i rzucił dobermanowi następny kawałek mięsa.
- No wła�nie, tak samo! - Draco był lekko zły na ojca i nie zamierzał wysłuchiwać niczego o własnych dzieciach i tym podobnych „pierdołach”, jak to okre�lił w duchu.
- Dobrze, uspokój się. Byłem niedyskretny, bywa. Jeżeli to dla ciebie traumatyczne przeżycie, to nie musisz... - mężczyzna nie dokończył.
- Tobie naprawdę sprawia przyjemno�ć robienie mi przykro�ci, tak? Jak możesz w ten sposób żartować?! - Malfoy Junior wybuchł jak wulkan i jego ojciec ze zdziwienia zamilkł
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Kitiara   Zmowa Dziewic   06.01.2005 09:50
Raillie   ¦wietne opowiadanie! Najlepsze jakie Twoje...   06.01.2005 16:13
Silda   Niewyczerpana inwencja twórcza Kit ^_^ Jedno m...   06.01.2005 16:46
sonka  
QUOTE   06.01.2005 16:47
My¶ka  
QUOTE   06.01.2005 17:09
AtA_VH   heh... kiedy zobaczyłam, że jest kolejny ff Ki...   06.01.2005 18:06
Tajemnicza   Gratuluję wam dziewczyny tego opowiadania. Mim...   06.01.2005 23:14
Magya   Bardzo mi się podoba. Literówek nie zauwa[colo...   07.01.2005 15:06
Raillie   Heh... Ja napisalam jakies badziewko, ktore ju...   07.01.2005 17:07
Magya   Wiem, wiem Raistlin   Nawet bez podpisu autora(przepraszam autorek) ...   07.01.2005 20:33
Hermione   kolejne cudowne :D czytam,czytam i chce więcej ...   08.01.2005 10:28
Kitiara   Skromne Party
Wieczorem Ginny przyszła ...
  08.01.2005 19:30
Magya   Fajnie, że kolejny part już jest :D Part bardzo do...   08.01.2005 19:50
Nimfka   Uff, przebrnęłam. I podobało mi się.
Czyt...
  08.01.2005 20:52
Morgiana   ech, ile można czytać bliĽniaczo podobnych, słowny...   08.01.2005 21:38
Kitiara   Morqiano Droga, a niepomy¶lała¶, ze mogły¶my n...   09.01.2005 08:07
My¶ka   A mnie się to opowiadanie podoba. Szczególnie ...   09.01.2005 13:42
Hermione   nadal wspaniałe Pottermenka   Wydaje sie ze Kit albo nie wie o wznowieniu pracy ...   18.04.2005 18:26
Tom   Kit wie, ze Magiczne odzylo - dawala 10tego dwa dn...   18.04.2005 20:50
corka_ciemnosci   Opowiadanie jak najbardziejmi się spodobało. Widzę...   19.04.2005 08:25
Aoshi_Noir   Zal rozstawac sie z tym opowiadaniem ale wszystko ...   22.04.2005 22:06
Tenebris69   Kit chyba zapomniała o aktualizowaniu "Zm...   23.04.2005 11:04
Kitiara   Przepraszam za brak aktualizacji, ale miałam ostat...   23.04.2005 15:34
My¶ka   :* dzięki, naprawdę. zuch dziewczyny!   23.04.2005 16:12
corka_ciemnosci   Miło czytać, że pojawi się nowy odcinek... Ja z pr...   23.04.2005 18:38
Kitiara   [color=olive]Zmowa dziewic Autorki: Nagini, Kitiar...   23.04.2005 21:33
Tenebris69   Ach, zakład! Jak to dawno temu było! Oczyw...   23.04.2005 21:54
corka_ciemnosci   No bardzo ciekawie się zapowiada... Nie wytrzymam,...   24.04.2005 13:18
Kitiara   Przepraszam ale na Maila nie wysyłam. Skoro wkleja...   25.04.2005 10:33
Kitiara   [color=olive]Zmowa dziewic Autorki: Nagini, Kitiar...   26.04.2005 10:48
x_hesper_x   Ach, Ach, ach! <jupi!> Hes sie ciesz...   26.04.2005 12:35
corka_ciemnosci   Pochłonęłam dzisiaj dwa odcinki... I powiem szczer...   26.04.2005 15:10
Tova Brink   Ja Cię solę, ten fick jest naprawdę ¶wietny (a u m...   26.04.2005 18:59
Kitiara   [color=olive]Zmowa dziewic Autorki: Nagini, Kitiar...   27.04.2005 09:39
madziorek   Jeste¶ okropna :P Popłakałam sie na końcu :cry: ....   27.04.2005 14:01
Agulka88   Bardzo mi się podoba! Wprowadziła¶ tutaj prawd...   27.04.2005 10:01
corka_ciemnosci   Ja już naprawdę nie wiem co mam pisać w o tym opow...   27.04.2005 15:27
Tova Brink   Ja też jestem bardzo usatysfakcjonowana t± czę¶ci±...   27.04.2005 18:26
Kitiara   [size=7][b]WAŻNE [b]O rany! Przepraszam, ale ...   28.04.2005 09:45
Tenebris69   A tak mi się wydawało, że czego¶ mi tu brakuje. ;)...   28.04.2005 11:04
madziorek   Wybaczam ci, ale masz szybko dodac dalsze czę¶ci i...   28.04.2005 17:17
esstel   Nie no opowiadanie suuuuuper, zreszt± jak każde Tw...   28.04.2005 20:15
corka_ciemnosci   ¦wietne jak zwykle. Ja poprostu czytaj±c nie potra...   28.04.2005 21:05
Kitiara   Owszem, działa, ale na monitor czeka i nie wie i...   28.04.2005 22:43
Kitiara   [color=olive]Zmowa dziewic Autorki: Nagini, Kitiar...   29.04.2005 09:20
Kitiara   *** Draco poprowadził Hermionę prosto do swojej s...   29.04.2005 09:24
burza13   Wspaniale, ,,mocniejsze od pozostalych", ale ...   29.04.2005 09:44
madziorek   No nie wiem ... według mnie za szybko 'pogodzi...   29.04.2005 13:58
esstel   nie no bomba! brawa dla autorek... nie uchodze...   29.04.2005 14:10
corka_ciemnosci   Tiara z głowy... Odcinki s± naprawdę ¶wietne i trz...   30.04.2005 12:14
madziorek   No i ten rozdziałek pokazał że te "dziewuszys...   01.05.2005 16:12
esstel   ff robi sie coraz ciekawszy :D czekam z niecierpl...   01.05.2005 16:34
corka_ciemnosci   No ładnie, ładnie... Opowiadanie robi się coraz ci...   01.05.2005 18:18
Darkmanka   :lol: tAKKKKK Zabini ż±dzi!! :D uwielniam...   01.05.2005 21:45
Tova Brink   Nie mogę się doczekać kolejnej czę¶ci :P To się ro...   01.05.2005 18:54
Univien   Hmm... musze przyznać, że to jeden z najlepszych o...   01.05.2005 22:32
esstel   Kiedy będzie kolejna czę¶ć bo ja sie już doczekać ...   03.05.2005 14:02
Siobhan   Bardzo fajny fick! Naprawdę wci±ga, przecz...   03.05.2005 21:05
Copiczek   Piękne... Zakochałam się w tym... Kiedy nowa czę¶ć...   04.05.2005 13:59
Miyu Sora Yamano   To jest niestety ¶wietne. Niestety, bo wchodze tu ...   04.05.2005 14:18
Copiczek   No a kiedy nowa czę¶ć?? :angry: Pisała¶ że codzie...   06.05.2005 22:37
Eva   Nie podoba mi sie. Jest nudne, jezyk marny, charak...   07.05.2005 10:37
corka_ciemnosci   I ci¶nie mi się na język stwierdzenie, że je¶li ...   07.05.2005 11:23
Child   Podejrzewam, że wyraża swoj± opinię. Chociaż oczy...   07.05.2005 11:34
Eva   I ci¶nie mi się na język stwierdzenie, że je¶li ...   07.05.2005 11:52
corka_ciemnosci   Jako¶ nie moje klimaty, nie gustuje w płytkich k...   07.05.2005 16:16
Eva   No to idealnie trafilas jesli chodzi o to opowiada...   07.05.2005 16:37
Teodora   córka ciemno¶ci nie lubi MROKU?? :lol: :lol: :...   07.05.2005 22:20
corka_ciemnosci   Wiesz można rozpatrywac pojęcie "ciemno¶ci...   08.05.2005 11:47
Teodora   różnych? no więc jakie s± te RÓŻNE ,aspekty,   08.05.2005 15:50
madziorek   Każdy wyraża swoje zdanie. Mi się ogólnie podoba. ...   08.05.2005 16:21
Child   odpowiadaj±c na to jakże nurtuj±ce pytanie - spójr...   08.05.2005 17:43
matoos   A teraz podajcie sobie łapki i skończcie offto...   08.05.2005 18:39
Miyu Sora Yamano   Gdzie jest następna czę¶ć? Na passionate dreams ju...   10.05.2005 12:23
Serena   Zajebiste ^^ Zabini - niezłe ciacho, a i Malfoya c...   10.05.2005 20:33
Pottermenka   Kolejnego rozdzialu wciaz nie ma. Zdaje sie ze to ...   10.05.2005 21:27
Kitiara   Malfy opóĽniony w rozwoju? Raczej nieco infantylny...   11.05.2005 10:12
Pottermenka   Widzisz w tej elokwencji jest zaklety czar opo...   11.05.2005 18:36
My¶ka   ja błagam o zast±pienie odcinka z Przecinkiem czym...   13.05.2005 13:10
Copiczek   Czemu nie ma nowej czę¶ci?? Na passionate dreams j...   15.05.2005 11:33
Kate64100   Cudownie że napisała¶, cudowne to co napisała¶, aż...   20.05.2005 19:16
corka_ciemnosci   Miałam okazję już to przeczytać, dlatego napisze t...   20.05.2005 19:18
Galia   ¦wietnie :D Zazwyczaj przeszkadza mi niekanoniczno...   20.05.2005 20:13
Serena   Super ^^ Bardzo fajnie przedstawiasz Lucjusza. Pod...   20.05.2005 22:36
psychodeliczna   Ci±gła akcja [to się chwali]. Trochę za dużo prze...   21.05.2005 09:46
Serena   Nie jest Ľle. Przekleństwa jako¶ mnie nie raż±, do...   21.05.2005 13:00
Majka   Czy mi siem wydaje czu tu ejst pominięty do¶ć spor...   05.06.2005 15:18
Eva   Łojesuu, ale to nudne jest. No przepraszam, ale n...   06.06.2005 15:29
Kitiara   [b]Czy ja dobrze widzę? Wkleiłam cały przedostat...   09.06.2005 09:09
Kitiara   *** - Ale jaja – stwierdził przemoczony Drac...   09.06.2005 09:12
psychodeliczna   Trudno mi powstrzymać się od rzucenia niezbyt inte...   12.06.2005 00:10
Tharna   Ja również :P Moja drukarka zatrzymała sie z br...   12.06.2005 10:10
Kolesia   to nijest ¶wietne tylko boskie. dawaj next parta   14.06.2005 16:55
Dorcas Ann Potter   Bardzo wci±gaj±ce opowiadanie. Jedno z waszych naj...   14.06.2005 20:12
yasmin   Gasz... Ten fik jest prze¶mieszny. Bardzo lubię cz...   21.06.2005 18:25
Majka   Eee, nie żeby nabijać [ja? nabijać?...   23.06.2005 22:38
My¶ka   kur.wa czy może być wreszcie spokój? załóżcie sobi...   24.06.2005 16:34
Broken Wing   Ta mała jest tak zajadła, że głowa boli. Niczym p...   24.06.2005 20:35
3 Strony  1 2 3 >


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 20.06.2024 00:22