Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]

Carmen Black
post 16.04.2005 22:45
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




Pierwszy raz publikuję coś własnego na tym forum. Mam nadzieję, że będziecie dla mnie wyrozumiałi. Na razie tylko jeden rozdział. Jeśli będzie się podobać to będą kolejne.

ROZDZIAŁ 1

NIESPODZIEWANY WYJAZD


Wszyscy mieszkańcy domu przy Privet Drive numer 4 spali kamiennym snem. Wszyscy, poza jednym chłopcem. Harry Potter bał się zasnąć, bo noc w noc dręczyły go koszmary. Tego lata, zaledwie kilka tygodni temu zmarł jego ojciec chrzestny- Syriusz Black. Dla Chłopca, Który Przeżył była to prawdziwa tragedia. Harry przewracał się z boku na bok. Ilekroć zapadł w lekką drzemkę przed oczami widział tę samą scenę, Syriusza wpadającego za zasłonę.



W kwaterze głównej Zakonu Feniksa przy Grimmuald Place 12 trwała zażarta kłótnia pomiędzy Albusem Dumbledore’ m a Severusem Snape’ m .
-Nie, Albusie. Nie zgadzam się! Zresztą jak ty to sobie wyobrażasz?!
-Ależ drogi kolego to tylko nie całe dwa miesiące.
-To aż dwa miesiące.
-Severusie przykro mi, ale nie masz wyjścia. Harry’ emu podasz eliksir wieloosobowy, więc nawet jeśli ktoś by do ciebie przyszedł w odwiedziny to nikt go nie pozna.
-Dyrektorze- widać było, że czarnowłosy mężczyzna jest na straconej pozycji, jednak chwytał się każdej możliwości obrony- nie sądzę, żeby Potter był zadowolony możliwością spędzenia ze mną ponad sześciu tygodni. Poza tym ta dziewczyna… nawet jej nie znamy!
-Chciałeś powiedzieć, że to ty jej nie znasz.
-Ale…
-Żadnego „ale”- powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Alastorze, jutro z samego rana pójdziesz po Harry’ ego i odprowadzisz go do Snape Manor.
-Dobrze. A co mam mu powiedzieć kiedy już tam będziemy?
-Severus wytłumaczy chłopakowi co trzeba.
Harry leżał na łóżku i tępo patrzył w sufit. Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji. Były puste, a twarz przybrała wyraz kamiennej maski, której nic nie obchodzi. Już od godziny był w takim stanie. Ciągle myślał o tym dziwnym śnie. Nie był on związany bynajmniej z Voldemortem czy Syriuszem, tylko z jakąś dziewczyną. Nie pamiętał jak wyglądała, ale wiedział, że mówiła do niego. Miała obcy akcent, a jej słowa miały jakieś takie melodyjne brzmienie i układały się w zdanie: „Nim rok minie, poznasz swoje przeznaczenie”. Nie dawało to chłopakowi
spokoju i zaprzątało jego myśli. Co to miało znaczyć? Jakie przeznaczenie? O ile dobrze pamiętam to moim przeznaczeniem jest walka z Czarnym Panem- pomyślał.- No tak później będę ofiarą albo mordercą. Ciekawa perspektywa.
Z ponurych rozmyślań dotyczących jego przyszłości wyrwał go trzask towarzyszący aportacji. Młody Potter chwycił różdżkę i z bijącym sercem zbiegł na dół do kuchni. Zobaczył tam Szalonookiego, który zawzięcie tłumaczył coś wujowi Vernonowi i ciotce Petuni. Gdy tylko zauważył Harry’ ego zwrócił się do niego:
-Witaj chłopcze. Pakuj się zaraz musimy się stąd zbierać.
-Dzień dobry. Skąd mam mieć pewność, że jest pan prawdziwym Moody’ m?- zapytał podejrzliwie chłopak.- Nikt mi nie napisał, że dziś mam stąd wyjechać.
-Decyzja została podjęta dziś w nocy. Nie chcieliśmy wysyłać sowy w obawie,
że mogłaby zostać przechwycona. Dumbledore spodziewał się twojej reakcji,
dlatego kazał ci przekazać ten list.Harry niepewnie wziął list do ręki. Spodziewał się, że może to być świstoklik, który zabierze go prosto do Sami- Wiecie- Kogo. Nic takiego jednak się nie stało. Potter rozwinął pergamin i zaczął czytać:

Drogi Harry!
Zapewne zastanawiasz się dlaczego nikt nie napisał do Ciebie w sprawie twojego wyjazdu. Otóż nie chcemy, aby sowa wpadła w niepowołane ręce. Alastor zabierze Cię w bezpieczne miejsce. Niestety nie będzie to Kwatera Główna, gdyż jak mniemam z tym miejscem wiążą się zbyt bolesne wspomnienia. Wszystkiego dowiesz się po dotarciu do celu. Chcę też powiedzieć, że nie możesz wysyłać listów do swoich przyjaciół, gdyż wiąże się to z wielkim ryzykiem. Oczywiście będziesz mógł się z nimi kontaktować, ale nie zdradzaj im swojego miejsca pobytu. Listy przekazywał będziesz członkowi Zakonu, a on dostarczy je do adresatów.
Z poważaniem

Albus Dumbledore

PS.
Słuchaj osoby, u której przez najbliższe kilka tygodni będziesz mieszkać.

Harry jak zahipnotyzowany wpatrywał się w list. Wydawał się być autentyczny, ale… No tak, zawsze jest jakieś „ale”. Zgadzał się w stu procentach, że z domem przy Grimmuald Place 12 wiąże się dużo wspomnień, ale miał też nadzieję, że
spotka się z Ronem i Hermioną, a z tego co przeczytał jasno wynikało, że nie. Poza tym gdzie chcą go umieścić?
-Chłopcze, dobrze się czujesz?- zapytał Moody, bacznie przyglądając się chłopakowi.
-Tak…- odparł niezbyt przytomnie Harry.- To gdzie mnie pan zabierze?
-Nie mogę ci powiedzieć. Idź się spakować. Nie mamy za dużo czasu. Harry poszedł do swojego pokoju i zaczął wrzucać do kufra wszystko co miał pod ręką. Na dnie wylądowały jakieś ubrania, na nich książki, pergaminy i pióra. Najwięcej namęczył się przy wkładaniu Błyskawicy, ale i z tym szybko się uporał. Rozejrzał się po pokoju sprawdzając czy wszystko zapakował. Wziął kufer i klatkę z Hedwigą, po czym wszystko zniósł do kuchni.
Szalonooki wyciągnął z kieszeni swojej szaty coś co wyglądało jak gwizdek. Swistoklik- pomyślał Harry.
-Daj kufer. Wiesz jak z tego korzystać?- zapytał były auror.
-Tak. To do zobaczenia w następne wakacje- rzucił w
stronę wciąż oniemiałej rodziny.
-To na trzy.
1…2…2!
Złapali gwizdek. Harry poczuł szarpnięcie w okolicach pępka. Oderwali się od ziemi i znikli.

Ten post był edytowany przez estiej: 06.07.2006 14:19


--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Carmen Black
post 02.02.2006 17:49
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




Dawno tego nie aktualizowałam. Mam sporo zaległości. Poprawię się, obiecuję! Nie bijcie.

ROZDZIAŁ 12
Przeszłość, czyli między tym a tamtym.



Wieść o niecodziennych wydarzeniach na lekcji Obrony Przed Czarną Magią lotem błyskawicy rozniosła się po szkole. Jak zwykle najwięcej do powiedzenia miał wszędobylski Irytek.
- Dzieci wesoło wybiegły z celi Zapaliły pochodnie wyciągnęły różdżki
Chodnik zapluły, aurorów przepędziły
Leżą na łóżeczkach i kwiczą do siebie!*
Takie teksty w wykonaniu poltergeista to jedynie niewielki fragment twórczości hogwartczyków maści wszelakiej. Od uczniów począwszy, poprzez duchy, na nauczycielach skończywszy. Tak, nauczyciele również tworzyli pewne „rzeczy” choć raczej się z tym kryli. W końcu byli dorosłymi, poważnymi i statecznymi czarodziejami, którzy nie bawią się w tego rodzaju zabawy. Zwłaszcza opiekunowie Gryffindoru i Slytherinu byli dumni ze swoich przedstawicieli. Nauczyciele przymykali oczy na wygłupy młodzieży. Można nawet posunąć się do stwierdzenia, że pozwalali im szaleć. W granicach rozsądku oczywiście.
Dyrektor placówki, w czasie najbliższej uczty, którą była kolacja ogłosił komunikat dość dziwnej treści. Mianowicie, że Ślizgoni i Gryfoni tracą po dwadzieścia punktów. Jednocześnie dodał, żeby się tym nie przejmowali bo zyskują po trzydzieści punktów. Za „umiejętną integrację”, jak to określił.

W tydzień później większość uczniów zdążyła się przekonać, że z Harrym i Carmen nie należy zadzierać. Szczególnie mocno przekonał się o tym siódmy rocznik Ravenclavu. Co jak co, ale zastępcy nauczycielki byli młodsi od „swoich” uczniów. Nie przeszkadzało im to jednak z chorą satysfakcją obserwować jak dorośli już czarodzieje, a przynajmniej ich większość, nie umieją poradzić sobie z tak prostym i banalnym zaklęciem jakim było Conjuctivis*.
- Bez przesady. Nawet pięciolatek rzuciłby to lepiej.
Carmen najwyraźniej pozwoliła swoim Ślizgońskim zapędom wychynąć na wolność. Potter przesadnie postanowił się nie odzywać. Ona sobie poradzi – przekonywał sam siebie. W gruncie rzeczy miał rację, gdyż dziewczyna w odpowiedzi na niewybredną zaczepkę któregoś z Krukonów odpowiedziała zimno, że owszem ma morderców w rodzinie i sama również mordowała, więc lepiej z nią nie zadzierać , bo może się to źle dla delikwenta skończyć.
Do końca lekcji panował spokój. Raz tylko ktoś zauważył, że „tego nie było w planie na ten rok”.
- Zatem kiedy zamierzasz się tego uczyć, Cho? – gładko odpowiedział Harry. – Przecież w tym roku kończysz szkołę. Ślepy nie jestem i widzę, że masz z tym zaklęciem problemy.
Azjatka w ogóle nie zbita z pantykału uśmiechnęła się słodko i trzepocząc rzęsami orzekła, że Potter jest „dwulicowym kretynem, który zadaje się z pożal się Merlinie lafiryndą spod Mrocznego Znaku, której śmierciożercza rodzina przysłała ją tu, żeby sprowadziła tego zaślepionego idiotę na manowce”.
Klasa milczała wpatrując się w Harry’ ego i Carmen, którzy ze stoickim wręcz spokojem patrzyli na pannę Chang. Złoty Chłopiec zdał sobie sprawę, że jego była sympatia jest po prostu zazdrosna. Niespodziewanie nawet dla samego siebie, zaczął się śmiać śmiechem zimnym i pozbawionym radości. Większość uczniów zadrżała, panna Black natomiast spojrzała na niego z zainteresowaniem.
- Dla twojej wiadomości, Cho, nie wszyscy z rodu Blacków są śmierciojadami – w jego głosie dało się wyczuć kryształki lodu. – A ona – wskazał swoją towarzyszkę – nie zwodzi mnie na manowce. Ona pokazała mi dopiero drogę, którą powinienem kroczyć. Wiedz też, że nie zamierzam tolerować twoich fanaberii i jeszcze dziś wieczorem zjawisz się u Filcha. Z pewnością znajdzie dla ciebie jakieś fascynujące zajęcie.
Gdyby Harry słyszał sam siebie przeraziłby się nie na żarty. Takim samym głosem mówił Lord Voldemort, kiedy zamierzał rzucić Cruciatusa na sługę, który go zawiódł.
- Proszę nie mieć takiej miny panno Chang – odezwała się Carmen. – W chwili obecnej zastępujemy jednego z profesorów, w związku z czym mamy takie same prawa jak nauczyciel. Dlatego myślę, że odejmiemy też pani domowi pięć punktów za ubliżanie innym i kolejne pięć za niestosowne zachowanie na lekcji. Czy ktoś ma coś do dodania? – powiedziała to tonem wyraźnie sugerującym iż było to pytanie retoryczne. – Nie? W takim razie przejdźmy do lekcji. W odpowiedzi na wcześniejsze stwierdzenie panny Chang, zaklęcie to jest wprowadzone na wyraźne polecenie profesor Romanowej, która sądzi, iż czasami jest to jedyny sposób na uratowanie sobie życia…
Do końca zajęć Cho się nie odzywała. Siedziała w swojej ławce, uparcie nie patrząc na „profesorów”. Była zgorszona zachowaniem byłego chłopaka. Jak mógł dać jej szlaban?! Jak mógł potraktować ją jak jakąś smarkulę?! Ją, która mogła mieć każdego chłopaka na jedno skinienie małego palca? Z wściekłością uderzyła w blat stołu. O nie. Ona nie pozwoli się tak traktować. Nie przez jakiegoś wypłosza!
- Słownictwo panno Chang – delikatnie acz stanowczo upomniała ją Carmen. – Chyba nie chcesz stracić kolejnych punktów złotko? – z obłudnym wręcz uśmiechem kontynuowała dziewczyna. – Też jestem kobietą i dużo jestem w stanie zrozumieć. Ale nawet ja nie zachowuję się w te dni jak urażona primadonna.
Azjatka spłonęła wściekłą czerwienią. Najwyraźniej wypowiedziała swoje myśli na głos. Och! Do końca zajęć milczała jak zaklęta. Jedyne słowa jakie wypowiedziała to inkantacja zaklęcia, które i tak jej nie wyszło.
Harry był, łagodnie powiedziawszy, zdegustowany wybuchem skośnookiej dziewczyny. Dla niego to co ich łączyło było tak odległe jak Avada od Rictusempry. Tamto uczucie należało do świata sprzed śmierci Syriusza. Było pomyłką, którą Potter zamierzał naprawić. I nie. Wcale nie chodził z Carmen. Byli jedynie przyjaciółmi po fachu. Definitywnie.

Kilka dni później w czasie śniadania Chłopiec, Który Przeżył zakrztusił się tostem. Przeto wylądował przed nim obcy, brązowy puchacz z dwiema kopertami przyczepionymi do nóżki. Zieloną i niebieską. Na tej pierwszej zauważył swoje nazwisko, na kolejnej Dumbledore’ a. Szybko odwiązał przesyłkę. Ptak nie czekając na jakąkolwiek reakcję odleciał w stronę dyrektora.
Chłopak jeszcze raz spojrzał na adres. Wszystko się zgadzało. Dla pewności rzucił na kopertę Zaklęcie Identyfikujące*. Gdy nic nie wykazało odetchnął z ulgą i rozerwał papier.

Drogi Harry,
Chciałem powiedzieć Szanowny Panie Potter.
Z resztą darujmy sobie te formułki.
Nie znasz mnie, więc powinienem się chyba przedstawić, co też niniejszym czynię. Jestem Seth Abernathy. Kiedyś, dawno temu pracowałem z Lily, znaczy z twoją mamą. Świetna była z niej Łowczyni nawiasem mówiąc.
W czasie naszej ostatniej wspólnej akcji wymogła na mnie pewną przysięgę. Obiecałem jej wtedy, że dostarczę Ci pewne rzeczy należące do niej. Szczerze ci powiem, że jest ich całkiem sporo. Nie wiem co wpakowała do tej paczki, ale waży to draństwo jakieś dwadzieścia kilo. Domyślasz się więc, że sową tego nie wyślę, a posiadam tylko jedną.
Wysłałem też list do Dumbledore’ a, w którym proszę go o możliwość pojawienia się w szkole. Jako powód mojej wizyty podałem chęć odwiedzenia córki. Myślisz, że w to uwierzy? Jeśli tak, to kolejną sową prześle ci dokładniejsze namiary na nasze spotkanie.
Jestem, byłem i będę Gryfonem więc obietnicy dotrzymam.
Pozdrawiam,
Seth Abernathy.

Harry przeczytał wiadomość dwa razy. Nic nie wskazywało jednak by miała się ona zmienić. Nic, a nic.
Ron usilnie próbował zajrzeć przyjacielowi przez ramię. Uniemożliwiła mu to jednak Hermiona, spoglądająca na niego wzrokiem mówiącym jak – będzie – chciał – to – nam – powie. Widząc nieobecny wyraz twarzy kolegi Waesley postanowił zacząć działać.
- Stary, coś się stało? – zapytał z ustami wypchanymi tostem z dżemem truskawkowym, przez co wyglądał jak chomik.
Chłopak bez zbędnych ceregieli podał mu pergamin. Rudzielec pochylił się nad nim razem z panną Granger. Po kilku minutach spojrzeli na Pottera z nieco skonsternowanymi minami. Najwyraźniej byli listem zdziwienie tak samo jak Złoty Chłopiec, jeśli nie bardziej.
- Cześć! Czemu macie takie miny? – dosiadła się do nich Ginny. Zauważyli, że od kilku dni umiejętnie unikała Deana.
- Nie, nic. Tylko Harry dostał taki dziwny list – nieporadnie próbował wytłumaczyć sprawę jej brat.
Rudowłosa nie czekając na więcej słów wyrwała mu z ręki zwitek pergaminu. Czytając bezgłośnie poruszała ustami. Gdy doszła do podpisu uśmiechnęła się szeroko.
- Znam jedną Abernathy – odezwała się konspiracyjnym szeptem. – Jest na moim roku w Hufflepuffie. Ma na imię Mary. To znaczy, nie wiem czy takie jest jej imię, ale wszyscy tak do niej mówią. Przypuszczam, że Luna będzie wiedziała na jej temat coś więcej. Wypytam ją. Dobrze?
Odpowiedziało jej twierdzące kiwanie trzech głów. Energiczne Rona, zamyślone Hermiony i nieco zdziwione Harry’ ego.
Potter spojrzał na stół prezydialny. Dumbledore rozmawiał o czymś z profesor McGonnagall. Przed nim leżała niebieska koperta. Kobieta co kilka minut energicznie kręciła głową. Jej twarz wykrzywiała się w grymasie mogącym oznaczać albo ból, albo rozpacz, ostatecznie zrezygnowanie. Dyrektor na kategoryczne odmowy swojej zastępczyni zrobił minę zbitego psiaka, co, trzeba przyznać, wyglądało dość komicznie.
Po posiłku Harry udał się do Sali Treningowej jak obecnie nazywał wieżę bractwa. Nie, nie zamierzał teraz ćwiczyć walki na miecze. To czekało go wieczorem. Teraz musiał załatwić sprawę związaną z Dudley ‘ em. Chociaż wcześniej powinni zająć się Blaisem. Na młodego Dursleya mieli jeszcze ponad dwa miesiące. Tymczasem Zabini był w zamku i najwyraźniej nie zamierzał poprzestać na czczych pogróżkach.
Już od kilku dni po zamku chodziły pogłoski, że w Domu Węża dzieje się coś złego. Harry’ emu powiedział o tym Prawie Bezgłowy Nick, który usłyszał te rewelacje od Grubego Mnicha, który z kolei… Szczerze powiedziawszy było to mało znaczące, bo Potter i tak dowiedział się wszystkiego od pewnej czarnookiej dziewczyny, mieszkanki Slytherinu. Musiał przyznać, że poczta pantoflowa w wykonaniu duchów była jeszcze gorsza niż wersja dziewczyńska.
W głównym pomieszczeniu nie zauważył nikogo. Nic dziwnego skoro Carmen rozmawiała przy stole w głównej sali z jakąś piątoroczną Ślizgonką. Pabla ani Angelici na śniadaniu w ogóle nie widział. Domyślił się, że spotka ich tutaj. Swoje kroki skierował na dół. Do Królestwa Eliksirów, jak nazywał to miejsce, które było zgoła odmienne od snape’ owych lochów.
Tak jak się spodziewał zastał ich pochylonych nad kociołkiem. W srebrnym naczyniu wesoło bulgotała przeźroczysta ciecz. Dziewczyna co jakiś czas spoglądała na otwartą książką leżącą na idealnie sterylnym blacie. Czarnowłosy chłopak pozdrowił ich skinieniem głowy i podszedł do drugiego stanowiska, przy którym dostrzegł kartkę z kolejnymi podpunktami przepisu. Zgodnie z instrukcjami zamieszał w nim trzy razy w prawo, dodał skórkę boomslanga i znowu zamieszał. Tym razem w lewo.
- Jak wam idzie z tym Veritaserum? – odezwał się przerywając ciszę.
- W porządku – odpowiedziała blondynka, choć widać było, że nie jest raczej zadowolona z przerwania jej możliwości patrzenia w ciepłe, brązowe oczy Pabla. – Za jakieś dwie godziny powinien być gotowy.
- A wtedy tylko minuty będą dzieliły nas od poznania sekretów Blaise’ owego serca – przejął pałeczkę brązowowłosy.
- Tak, jasne – prychnął Harry. – A ja jestem aniołem. Myślisz, że Carmen pozwoli ci go wypytywać o wszystkie tajemnice? – popukał się w czoło, jakby dawał wyraźnie znać co o tym pomyśle sądzi.
- Spokojnie Harry. Mamy swoje sposoby na uciszenie szacownej panny Black – w niebieskich oczach Angel zaigrały wesołe iskierki. Pablo natomiast sprawiał wrażenie, jakby usiłował się nie udusić. Co raczej marnie mu wychodziło.
Potter pokiwał głową z politowaniem. Mógł się domyślić, że to on będzie zmuszony uciszać czarnowłosą dziewczynę. Jak zwykle kiedy tamta dwójka potrzebowała chwili samotności.
- Pójdę już. A wy sobie nie przeszkadzajcie – dodał nieco złośliwie, za co został potraktowany kilkoma epitetami.

Ron i Hermiona aż do siódmego piętra skradali się za Harrym. Tam stracili go z oczu. Co dziwne, w ogóle zniknął z Mapy Huncwotów, którą Rudzielec potajemnie wykradł przyjacielowi. Zdziwiona nieco dwójka Gryfonów spojrzała na siebie bezradnie. Ron jeszcze raz popatrzył na mapę. Nic, Harry’ ego jak nie było tak nie ma. Jeszcze raz uważnie przyjrzał się korytarzowi na siódmym piętrze. Jednak, nie przeoczyli żadnych tajnych przejść.
Hermiona zmarszczyła brwi. Już jakiś czas temu zauważyła, że jej czarnowłosy przyjaciel znikał na kilka minut. Zaraz jednak wracał, choć zmęczony był jak po biegu maratońskim. Każdego popołudnia od ponad miesiąca Ronowi udawało się „pożyczać” mapę. Harry zawsze znikał w tym korytarzu, ale zawsze pojawiał się po nie więcej niż pięciu sekundach. Teraz też tak było.
- O, cześć. Co tu robicie? – zapytał, gdy tylko zobaczył swoich przyjaciół.
- A nie nic. Tak tylko przechodziliśmy.
Chłopak spojrzał na nich przeciągle, ale nic nie powiedział. Na twarzy koleżanki dostrzegł lekki rumieniec. Ron natomiast usilnie próbował coś schować za plecami.
- Chodźcie już, zanim spóźnimy się na lekcje – odezwała się, jak zwykle trzeźwo myśląca Hermiona.

Trzy dni później do Harry’ ego dotarł kolejny list od Setha. Mężczyzna zawiadamiał w nim, że będą mogli się spotkać za trzy tygodnie w sobotę w Hogsmeade. Zaznaczył przy tym, że nie będzie mógł rozmawiać z nim zbyt długo, jako iż chciałby zobaczyć się również z córką.
Chłopak podzielił się tą informacją z przyjaciółmi. Hermiona sprawiała wrażenie, jakby połknęła kij od miotły. Ze zmarszczonymi brwiami i noskiem wyglądała jak typowy kujon. Kiedy Harry powiedział to nieco głośniej niż zamierzał, Ron zaperzył się twierdząc, że „Hermiona jest najpiękniejszą dziewczyną pod słońcem”. Zaczerwienił się ja burak, gdy dotarło do niego, że jego deklarację usłyszała co najmniej połowa Wielkiej Sali.
- Nie uważasz, że to dziwne? – Dziewczyna nie kryła swojego sceptycyzmu w sprawie pana Abernathy’ ego.
- Co? – zapytali jednocześnie jej przyjaciele.
- To, że nie ten człowiek nie chce o niczym powiedzieć Dambledore’ owi. Nawet go nie znasz i nie wiesz czego możesz się po nim spodziewać.
- Nie przesadzaj Hermiono – uspokoił koleżankę Harrry. – Poza tym i tak nie zamierzałem iść na to spotkanie sam.
Zdziwienie malujące się na twarzy panny Granger było najwyraźniej zaraźliwe, bo już po chwili dołączył do niej Ron. Podobnie jak jego dziewczyna uzmysłowił sobie, że ich przyjaciel nie mówi im wszystkiego i to od dłuższego czasu. A właściwie to od końca września, kiedy to zaczął znikać każdego dnia.
- Nie miejcie takich min – kontynuował niezrażony chłopak. – Oczywiście pójdziecie ze mną, no chyba, że nie chcecie – dodał pośpiesznie.
- Oczywiście, że chcemy – obruszyła się dziewczyna.
Zadowolenie z siebie w spokoju dokończyli śniadanie. Po skończonym posiłku każde z nich udało się w swoją stronę. Hermiona na starożytne runy, Ron do Pokoju Wspólnego, gdyż miał jeszcze godzinę do swoich pierwszych zajęć, a Harry do sali OPCM.
Po lekcjach Harry udał się na kolejny trening do Wieży. Carmen go nie oszczędzała i już od kilku dni zwiększała ilość godzin, które spędzili tłukąc się drewnianymi mieczami. Chłopak musiał przyznać, że radziła sobie całkiem nieźle. W przeciwieństwie do niego. Zawsze ilekroć upadał lub stwierdzał, że ma dość dziewczyna patrzyła na niego jak na oślizgłego robaka i powtarzała, że „tak dalej być nie może”. A jeśli Harry zamierza zachowywać się jak dzidziuś to niech najlepiej od razu zrezygnuje. Jedno małe Obliviate załatwi całą sprawę i wszyscy będą szczęśliwi. Wobec takiej argumentacji Potter pozostawał bezsilny. Nie pozostawało mu więc nic innego jak zaciskać zęby i walczyć dalej.
Bez zbędnych ceregieli udał się do Sali Treningowej. Pierwszą rzeczą jaką zobaczył był zmieniony nieco wystrój wnętrza. Znikły wszechobecne materace, a zamiast nich pojawiła się goła, kamienna podłoga i takież same ściany z kilkoma uchwytami na pochodnie.
- Dzisiaj zrobimy specjalnie dla ciebie małe widowisko – odezwała się dziewczyna wychodząc z cienia.
Miała na sobie czarną szatę zapiętą pod szyją srebrną klamerką w kształcie czterolistnej koniczyny. Znad ramienia wystawała jej bogato zdobiona rękojeść miecza. Tuż za nią stanął młody mężczyzna wyglądający na około dwadzieścia pięć lat. Ubrany był tak samo, ale pod szyją miał nietoperza. Lekko wystające kości policzkowe, niebieskie, zimne oczy i sięgające za ramiona brązowe włosy nadawały mu nieco groźny wygląd.
- To Louis – kontynuowała widząc zaciekawiony wzrok Harry’ ego. – Pamiętasz jak mówiłam ci, że aby nauczyć się posługiwać mieczem powinieneś iść z tym do wampira? – Nie czekając na odpowiedź mówiła dalej. – Louis jest naszym etatowym wampirem w Bractwie.
Czarnowłosy chłopak milczał przez chwilę. To, co usłyszał wprawiło go w niemałe zdziwienie. Niby jakim cudem, ktokolwiek z zewnątrz dostał się do szkoły skoro po zeszłorocznych wydarzeniach na kominku nałożono dodatkowe blokady? –zastanawiał się, jednak do żadnych konstruktywnych wniosków nie doszedł. Drugą sprawą, która go intrygowała był, fakt iż wampiry nie lubią słońca, jak więc ten tutaj dostał się do wierzy?
- To nic prostszego – uśmiechnął się Louis. – Każdy wampir wyższy jest animagiem, a właściwie ma trzy postacie. Ludzką, wampirzą i zwierzęcą. W formie zwierzęcej słońce nie może nic nam zrobić. Poza tym, nie wszystkie Dzieci Nocy cierpią na fotoalergię*.
Oklumencja - pomyślał inteligentnie Harry, że też nie przyłożył się do wypracowania o wampirach dla Lupina. Z drugiej strony interesowała go postać animagiczna mężczyzny. Odkąd dowiedział się, że James i Syriusz umieli zmieniać się w zwierzęta podświadomie pragnął się tej sztuki nauczyć.
Louis zaśmiał się złowieszczo, ale w jego śmiechu dało się wyczuć nutki rozbawienia. Po chwili przed młodym Potterem latał okazałej wielkości brązowy orzeł. Chłopak bez trudu rozpoznał w nim Tanatosa.
- Masz rację, to ja zaniosłem ci tą książkę – powiedział wampir, który na powrót wyglądał jak człowiek. – A twoje myśli czytam. No dobra, zabierajmy się do roboty.
Zrzucił z siebie pelerynę. Pod spodem miał czarne spodnie i białą, rozpiętą pod szyją koszulę. Gdyby Harry był dziewczyną musiałby przyznać, że nieznajomy jest strasznie przystojny.
To samo zrobiła dziewczyna. Dziś ubrana była w ciemnozielone spodnie khaki i czarną bluzkę na ramiączkach. Harry’ emu kazali stanąć w jakimś kącie i uważnie się przyglądać. Co do pierwszego polecenia było ono dość trudne do wykonania, zwarzywszy, że pomieszczenie było okrągłe. Chłopak stanął więc pod ścianą, gotów w każdej chwili uskoczyć.
Rozpoczęło się przedstawienie. Jak na zwolnionym filmie Harry obserwował iskry sypiące się spod mieczy. Dziewczyna raz po raz parowała ciosy, jednak już po pięciu minutach zaczęła opadać z sił. Wampir nie przejmował się tym, jego uderzenia były mocne i zdecydowane. Działał z rozmysłem i premedytacją, jak każdy doświadczony wojownik. Pląsali po całym pomieszczeniu, jak w makabrycznym tańcu śmierci.
Po dziesięciu minutach walka była skończona. Carmen leżała na podłodze i próbowała się pozbierać. Louis stał nad nią i z przymkniętymi oczami obserwował jej wysiłki. W końcu podał jej rękę i pomógł wstać. Oboje jak na komendę spojrzeli na Harry’ ego. Chłopak sprawiał wrażenie mocno wstrząśniętego.
- I jak? Podobało się? – Mężczyzna uśmiechał się szeroko pokazując swoje idealnie równe, białe i ostre jak brzytwa zęby.
- T… Tak – wydukał Harry.
- No, to nie traćmy czasu. Bierz miecz i do roboty.
Przez kolejną godzinę Louis tłumaczył mu tajniki broni i walki. Gdy Potter stwierdził, że już nic więcej na razie nie wejdzie mu do głowy wampir kazał mu wstać i pokazać co umie. Nie szło to już tak gładko jak z Carmen. Harry co i rusz popełniał jakieś błędy. A to nie wymierzył i stracił broń, a to dał się zepchnąć na ścianę.
Louis uśmiechał się cały czas. On też kiedyś taki był. Zbyt zdenerwowany, by zauważyć okazje. Za bardzo pewny siebie aby dostrzec, że nie tylko on ma kłopoty. I wreszcie najważniejsze. Zagubiony i samotny. Owszem chłopak przyjaciół ma, ale co mu po nich, kiedy Czarnego Pana będzie musiał ukatrupić osobiście?
- Spokojnie Harry – odezwał się po piętnastu minutach. – Zrelaksuj się. Jeśli będziesz spięty niczego się nie nauczysz, bo będziesz wyszukiwał błędów. Postaraj się nie zwracać uwagi na to „jak”, ale na to „co” robisz. Zaczynajmy.
Słowa wampira sprawiły, że chłopak przestał myśleć o czymkolwiek. Zamiast tego intensywnie wpatrywał się w każdy ruch przeciwnika. Był tym tak zaabsorbowany, że nie zauważył nawet ja pięć razy pod rząd udało mu się zablokować ciosy. Zadowolony z rezultatów Louis zarządził koniec walki.
- Jeśli poradziłeś sobie ze mną, to z nią – wskazał stojącą pod jedną ze ścian dziewczynę – też dasz sobie radę. Ale pamiętaj. Kiedy walczysz, skup się tylko i wyłącznie na walce. Nie myśl, ale czuj. Niech każdy zmysł mówi ci, w którym miejscu uderzyć, a które omijać.
W pomieszczeniu zapanowała głucha cisza. Harry milczał, bo musiał przetrawić zasłyszane instrukcje. Carmen była zdziwiona wylewnością Louisa. Doskonale pamiętała, że on zawsze był raczej milczący i rzadko dawał komuś dobre rady.
- Dobra, to ja lecę zanim ktokolwiek kapnie się, że mnie nie ma.
- Jasne, jasne – odpowiedział Harry. – Ja też już pójdę – zwrócił się do dziewczyny. – Czeka mnie jeszcze oklumencja z Pablem.
Pablo czekał na niego w salonie. Siedział na czarnym fotelu i z zielonego kubka popijał herbatę. Harry zdziwił się nieco. Brązowowłosy chłopak zazwyczaj pijał piwo kremowe lub sok dyniowy.
- Cześć – przywitał się, gdy tylko spostrzegł Gryfona. – Dziś nie będziemy przerabiać oklumencji. Więcej cię nauczyć nie mogę. Z resztą i tak sam musisz się bronić przed tym Gadzim Pyskiem – zamilkł na chwilę, jakby zastanawiał się czy powiedzieć coś więcej.
- Ostatnio stało się coś dziwnego – odezwał się Harry. Pablo spojrzał na niego z zainteresowaniem. – Przed meczem rozmawiałem z Ronem – kontynuował. – W pewnym momencie, nie wiem co to było, słyszałem jego myśli, znaczy Rona. Co to znaczy?
- Nie jestem pewien – odpowiedział po dłuższej chwili chłopak. – Chyba przez przypadek wdarłeś się do jego umysłu, chociaż w to wątpię. Ale właśnie poddałeś mi świetny pomysł – ożywił się gwałtownie. – Poćwiczymy legilimencje, a potem, kiedy nie będziesz miał z nią większych problemów przejdziemy do artymencji. Dziś będzie tylko teoria. Domyślam się, że Louis dał ci niezły wycisk.
Równo godzinę później Harry wracał do pokoju wspólnego. Czuł, że tej nocy nie zaśnie. Jeszcze teraz słyszał słowa kolegi.
- Legilimencja to sztuka. Nie można się jej uczyć nie znając przynajmniej podstaw oklumencji. Trzeba wiedzieć kiedy przestać zagłębiać się w cudze wspomnienia. Jeśli wejdziesz zbyt głęboko możesz już nigdy się z nich nie wydostać. Będziesz żył na granicy wspomnień swoich i cudzych, nie mogąc ruszyć ani w jedną, ani w drugą stronę.
Dobrnąwszy wreszcie do Pokoju Wspólnego opadł bezwładnie na fotel stojący najbliżej kominka. Rona i Hermiony nie było. Pewnie jak zwykle dziewczyna zaciągnęła przyjaciela do biblioteki. Analizując mijający dzień, Potter stwierdził, że musi odrobić zadanie z transmutacji i eliksirów. Dobrze przynajmniej, że jutro nie musi męczyć się ze Snapem. Z westchnieniem rezygnacji przywołał do siebie książkę, pergamin, atrament i pióro. Rozłożył wszystko na najbliższym stoliku i pogrążył się w pracy.
Około dwóch godzin później z zadowoleniem stwierdził, że wypracowanie nie wygląda najgorzej. Teraz pozostało mu napisanie eseju dla Mistrza Eliksirów. Z miną cierpiętnika poszedł do biblioteki. Miał jeszcze co najmniej cztery godziny, więc powinien zdążyć.


_____________
* Raczej marna przeróbka „Dzieci” Elektrycznych Gitar. Cóż… w moim przypadku głupota może najwyraźniej jedynie postępować.
* formuła zaklęcia oślepiającego. Olimpia oślepiła nim olbrzymy trzymające Hagrida, który nie mógł się od nich uwolnić.
* Zaklęcie Identyfikujące pozwala sprawdzić czy na jakąś rzecz zostało rzucone czarno – magiczne zaklęcie.
* Gdyby ktoś nie wiedział jest to alergia na światło, bodajże tylko słoneczne, ale tego niestety nie jestem już pewna. Chyba będziecie musieli sięgnąć po przybytek ludzkości zwany potocznie encyklopedią. Moja niestety swoje już wysłużyła i jest niekompletna.




--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Carmen Black   Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]   16.04.2005 22:45
KaFeCkO  
QUOTE   17.04.2005 19:03
Carmen Black   ROZDZIAŁ 2 „CZUŁE” POWITANIE ...   17.04.2005 21:32
Weasley   a bedzie rozdział 3?!   18.04.2005 16:46
Magya   Mam mieszane uczucia i z krytyką wstrzymam się do ...   18.04.2005 19:12
Carmen Black   ROZDZIAŁ 3 WYJAŚNIENIA Harry zamr...   18.04.2005 22:05
Carmen Black   CZwarty jest dłuższy... ROZDZIAŁ 4 Ważne rozmowy...   21.04.2005 18:31
Mariah Hiwatarii   Bardzo fajne opowiadanie !!! Podziwiam...   03.05.2005 11:57
Moonchild   hmmm.. no to zacznijmy od początku 1 rozdział to...   03.05.2005 12:35
Carmen Black   Do Moonchild!! 1) Piszę w "wordzie...   03.05.2005 14:30
Moonchild   Dobra Snake zamiast Snape to jeszcze moge zrozumie...   03.05.2005 14:39
Carmen Black   A więc tak: to jest kolejny rozdział. Ma niecałe 1...   04.05.2005 00:27
Moonchild   Całkiem fajne :) Pojawiło się troche więcej opisów...   08.05.2005 11:29
Forhir   Swietne! Czekam z niecierpliwoscia na kolejne ...   08.05.2005 12:03
Ewelka   Przecyztałam dopiero trzy pierwsze odcinki ale...   08.05.2005 19:08
raven11   Super! :D czekam na następne jest świetne mam ...   19.05.2005 19:21
Martuś_gryffindor   fajnie fajnie,ale dla mnie to troszke za duzo opis...   28.05.2005 13:14
Carmen Black   Rozdział 6 już jest. Jeśli jego konwencja wam się ...   29.05.2005 18:03
Moonchild   No wreszcie dałaś kolejną część. I to całkiem ciek...   29.05.2005 19:52
Carmen Black   No cóż. Może trochę wyjaśnię. W liście owszem nie ...   02.06.2005 21:05
Carmen Black   ROZDZIAŁ 7 NOWI Zgiełk. Hałas. Śmiech. Krzyki. J...   02.06.2005 21:09
Moonchild   Początek średnio mi się podobał, ale dalej się roz...   02.06.2005 21:46
Carmen Black   No cóż. Błędy są. Rozdział nie jest zbyt ciekawy, ...   20.06.2005 16:06
Moonchild   Dawno tu nie zaglądałam. Nawet nie zauważyłam, że ...   10.07.2005 22:46
Carmen Black   Jeśli są błędy - przepraszam. Nie jest to jednak m...   14.07.2005 22:49
Avadakedaver   Grtuluję Ci! napisałaś już prawie całą książkę...   04.02.2006 21:14
Natalia   Podoba Mi Się Nie Znalazłam Żadnych Błędów Może D...   15.07.2005 13:32
Vanillivi d'Azurro   Czytałam już wcześniej ten ff na blogu. Szczerze m...   13.09.2005 21:48
Carmen Black   Ja, ja przepraszam. Wiem, że niektórym to się nie ...   14.09.2005 17:04
Carmen Black   Sory, to jest ciąg dalszy poprzedniego rozdziału. ...   14.09.2005 17:24
Tomak   Przeczytałem opowiadanko i stwierdzam ze jest napr...   14.09.2005 18:47
Carmen Black   Na żywca, na żywca. Jestem mistrzem improwizacj...   14.09.2005 19:36
Mroczny Wiatr   :blush: Cóż szkoda, że dopiero jutro. Szkoda, że ...   14.09.2005 23:14
Carmen Black   Rok temu, że się tak wyrażę nie miałam jeszcze ...   15.09.2005 15:04
Carmen Black   Obiecany rozdział jedenasty właśnie wylądował. Zap...   15.09.2005 15:11
Tomak   Bombastick fajny parcik opowiadanko wciaga. Piszes...   15.09.2005 15:30
Carmen Black   Kolejne części podzielone na party najpierw ląd...   15.09.2005 15:43
Carmen Black   Jak zwykle coś mi ucina końcówkę. No, nic. Wklejam...   15.09.2005 15:30
Tomak   Dobra kapie. o sowe było by trudno a kominka w dom...   15.09.2005 16:06
Moonchild   Podoba mi się, ale miejscami troche nudnawe sie ro...   15.09.2005 16:38
Mroczny Wiatr   :blush: Doczytałem reszte u Ciebie na blogu bo co...   16.09.2005 14:14
Tomak   A mozesz podac adres bloga bo tez bym sobie chciał...   16.09.2005 14:33
Mroczny Wiatr   Carmen podała wczoraj o 15,43 http//hpibractwosmo...   16.09.2005 16:20
Tomak   Dzieki. Jezeli juz wczesniej adres był podawany to...   16.09.2005 17:33
Carmen Black   Do stu tysięcy wściekłych Hipogryfów! Na Chime...   16.09.2005 18:02
Tomak   Impervius! Mam małe pytanko. Co to za zakleci...   16.09.2005 19:56
Czarny Łowca_   Zeklęcia Impervius użyła Hermiona w tomie IV i dru...   17.09.2005 14:43
Tomak   Aha juz pamietam dzieki teraz juz sobie przypomnia...   17.09.2005 15:00
Czarny Łowca_   Faktycznie pomyłka, ale pisałem to z pamięci, a ta...   17.09.2005 17:50
moniczka   Narazie przeczytalam tylko trzy rozdzialy, bo nie ...   17.09.2005 18:23
Carmen Black   Dawno tego nie aktualizowałam. Mam sporo zaległośc...   02.02.2006 17:49
Carmen Black   Kontynuacja dwunastki Kolejne kilka tygodni były ...   02.02.2006 17:51
Carmen Black   ROZDZIAŁ 13 Biała Śmierć Lord Voldemort by...   02.02.2006 17:54
Katon   Kurde, ludzie, macie rozmach.   02.02.2006 17:56
Carmen Black   ROZDZIAŁ 14 Serum prawdę Ci powie ...   02.02.2006 17:58
Carmen Black   ROZDZIAŁ 15 Poza czasem i przestrzenią Harry ...   02.02.2006 18:01
Carmen Black   ROZDZIAŁ 16 Wyprawa - Wyglądasz jak kretyn ...   02.02.2006 18:06
Carmen Black   Rozdział 17 Drużyna Marzeń Anastazja Romanowa s...   02.02.2006 18:08
Carmen Black   Rozdział 18 Kryształowy Sen Przez cały tydzień ...   02.02.2006 18:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 19 Ciężkie życie artysty Anastazja wst...   02.02.2006 18:11
Tomak   Czytałem na blogu rozdzialiki są super nie moge si...   02.02.2006 20:26
Ajihad   Czy tu będą następne rozdziały? :(   12.02.2006 15:30
Carmen Black   Rozdziały będą, a jakże! Rozdział 20 Zagini...   12.02.2006 17:16
Carmen Black   ROZDZIAŁ 21 Odkryte tajemnice Hogwardzkie śniad...   12.02.2006 17:24
Ajihad   Juhuuu! :P Wreszcie! Te części wymiatają...   12.02.2006 23:17
Carmen Black   ROZDZIAŁ 22 Prawda w oczy kole Ginny siedziała pr...   15.02.2006 19:22
Czarny Łowca_   Świetnie że jest już nastepna część. Szczególnie p...   16.02.2006 11:08
em   Nie mam czasu czytać całości, wybacz ^^", ale...   16.02.2006 11:14
Ajihad   Prócz tego, że jak powiedział emoticonka: " H...   16.02.2006 17:37
Carmen Black   Mam nadzieję, że będzie się miło czytało... ROZDZ...   20.02.2006 00:04
Carmen Black   ROZDZIAŁ 24 [u]Urodziny[/b] Powoli docierały do n...   22.02.2006 16:47
Avadakedaver   niessamowite. TY jesteś niessamowita, Carmen. Powi...   26.02.2006 23:13
Carmen Black   Z Rowling nie zamierzam niczego obgadywać. Każda z...   28.02.2006 21:13
Avadakedaver   noooo... niby tak, ale kobieto, takiego talentu ni...   02.03.2006 22:38
Moongirl   jak zaczełam czytać to opowiadanie to hm bylo wida...   07.03.2006 17:14
zgred   Pozdrowionka opowiadanie ciekawe. Im wiecej czytas...   11.03.2006 12:24
mateusz14   Niezłe opowiadanie nie moge się doczekać następneg...   11.03.2006 13:25
Carmen Black   ROZDZIAŁ 26 [u]Przekleństwo Nienawidził żyć w nie...   14.03.2006 00:18
Ajihad   Skończyć w takim momencie! Tóż to zbrodnia...   14.03.2006 09:47
Moongirl   jaka cudna niespodziewajka :) rozdzial swietny :) ...   15.03.2006 16:47
pelbinek   Kiedy wyjdzie następny rozdział ?? Bo już nie mogę...   23.03.2006 16:18
Michal   No to jest za......e:) Pomyśl czy tego nie wydać,...   23.03.2006 23:21
Carmen Black   ROZDZIAŁ 27 [u]Powtórka z rozrywki[/u] Dudley si...   24.03.2006 18:08
pelbinek   Następny super odcinek :D Tylko znowu przerwany w ...   24.03.2006 20:05
Dragona   Troche podobne do Szczesliwych dni (skalpel Avereg...   25.03.2006 20:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 28 [u]Cena wolności[/u] Hermiona była p...   07.04.2006 22:19
Ajihad   Wreszcie nowy part! Określę go jednym zdaniem ...   08.04.2006 11:39
Dragona   No i oto chodzi ten rozdzial wyszedl ci swietnie :...   09.04.2006 15:38
Michal   Kiedy bedzie dalszy ciąg... juz od 18dni nic niema...   25.04.2006 16:40
Carmen Black   Rozdział 29 Powroty bolą najbardziej Mary siedzi...   26.04.2006 17:18
Michal   Fajne:D:D Harry śmierciożercą:] Tylko nierozumiem...   26.04.2006 18:32
Carmen Black   Gwałt był iluzją. Mroczny Znak był jedynie chronio...   26.04.2006 18:55
Michal   Aaa dobra teraz czaje:] Dzięki:D:D Jak skonczysz ...   26.04.2006 20:17
Carmen Black   [b]Rozdział 30 Nie zrywaj… Harry pakował ku...   01.05.2006 19:25
nosferatu   nie tylko nie :cry: to...to mój ulubiony ff napisz...   03.05.2006 16:16
Ajihad   Nie! Tylko nie to! Ten napis"koniec...   03.05.2006 21:58
Moongirl   a bedzie jakis dalszy ciąg? w nowym ff?   12.05.2006 16:17
Hawtagai   Jestem pod wrażeniem tego ff :) mam nadzieje,że t...   12.05.2006 16:46
Carmen Black   Nie, nie koniec   12.05.2006 20:08
Kedos   To nie moze byc koniec bo gdzie cala bitwa ;P Nooo...   12.05.2006 23:23
2 Strony  1 2 >


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 22.09.2024 17:08