Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]

Carmen Black
post 16.04.2005 22:45
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




Pierwszy raz publikuję coś własnego na tym forum. Mam nadzieję, że będziecie dla mnie wyrozumiałi. Na razie tylko jeden rozdział. Jeśli będzie się podobać to będą kolejne.

ROZDZIAŁ 1

NIESPODZIEWANY WYJAZD


Wszyscy mieszkańcy domu przy Privet Drive numer 4 spali kamiennym snem. Wszyscy, poza jednym chłopcem. Harry Potter bał się zasnąć, bo noc w noc dręczyły go koszmary. Tego lata, zaledwie kilka tygodni temu zmarł jego ojciec chrzestny- Syriusz Black. Dla Chłopca, Który Przeżył była to prawdziwa tragedia. Harry przewracał się z boku na bok. Ilekroć zapadł w lekką drzemkę przed oczami widział tę samą scenę, Syriusza wpadającego za zasłonę.



W kwaterze głównej Zakonu Feniksa przy Grimmuald Place 12 trwała zażarta kłótnia pomiędzy Albusem Dumbledore’ m a Severusem Snape’ m .
-Nie, Albusie. Nie zgadzam się! Zresztą jak ty to sobie wyobrażasz?!
-Ależ drogi kolego to tylko nie całe dwa miesiące.
-To aż dwa miesiące.
-Severusie przykro mi, ale nie masz wyjścia. Harry’ emu podasz eliksir wieloosobowy, więc nawet jeśli ktoś by do ciebie przyszedł w odwiedziny to nikt go nie pozna.
-Dyrektorze- widać było, że czarnowłosy mężczyzna jest na straconej pozycji, jednak chwytał się każdej możliwości obrony- nie sądzę, żeby Potter był zadowolony możliwością spędzenia ze mną ponad sześciu tygodni. Poza tym ta dziewczyna… nawet jej nie znamy!
-Chciałeś powiedzieć, że to ty jej nie znasz.
-Ale…
-Żadnego „ale”- powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Alastorze, jutro z samego rana pójdziesz po Harry’ ego i odprowadzisz go do Snape Manor.
-Dobrze. A co mam mu powiedzieć kiedy już tam będziemy?
-Severus wytłumaczy chłopakowi co trzeba.
Harry leżał na łóżku i tępo patrzył w sufit. Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji. Były puste, a twarz przybrała wyraz kamiennej maski, której nic nie obchodzi. Już od godziny był w takim stanie. Ciągle myślał o tym dziwnym śnie. Nie był on związany bynajmniej z Voldemortem czy Syriuszem, tylko z jakąś dziewczyną. Nie pamiętał jak wyglądała, ale wiedział, że mówiła do niego. Miała obcy akcent, a jej słowa miały jakieś takie melodyjne brzmienie i układały się w zdanie: „Nim rok minie, poznasz swoje przeznaczenie”. Nie dawało to chłopakowi
spokoju i zaprzątało jego myśli. Co to miało znaczyć? Jakie przeznaczenie? O ile dobrze pamiętam to moim przeznaczeniem jest walka z Czarnym Panem- pomyślał.- No tak później będę ofiarą albo mordercą. Ciekawa perspektywa.
Z ponurych rozmyślań dotyczących jego przyszłości wyrwał go trzask towarzyszący aportacji. Młody Potter chwycił różdżkę i z bijącym sercem zbiegł na dół do kuchni. Zobaczył tam Szalonookiego, który zawzięcie tłumaczył coś wujowi Vernonowi i ciotce Petuni. Gdy tylko zauważył Harry’ ego zwrócił się do niego:
-Witaj chłopcze. Pakuj się zaraz musimy się stąd zbierać.
-Dzień dobry. Skąd mam mieć pewność, że jest pan prawdziwym Moody’ m?- zapytał podejrzliwie chłopak.- Nikt mi nie napisał, że dziś mam stąd wyjechać.
-Decyzja została podjęta dziś w nocy. Nie chcieliśmy wysyłać sowy w obawie,
że mogłaby zostać przechwycona. Dumbledore spodziewał się twojej reakcji,
dlatego kazał ci przekazać ten list.Harry niepewnie wziął list do ręki. Spodziewał się, że może to być świstoklik, który zabierze go prosto do Sami- Wiecie- Kogo. Nic takiego jednak się nie stało. Potter rozwinął pergamin i zaczął czytać:

Drogi Harry!
Zapewne zastanawiasz się dlaczego nikt nie napisał do Ciebie w sprawie twojego wyjazdu. Otóż nie chcemy, aby sowa wpadła w niepowołane ręce. Alastor zabierze Cię w bezpieczne miejsce. Niestety nie będzie to Kwatera Główna, gdyż jak mniemam z tym miejscem wiążą się zbyt bolesne wspomnienia. Wszystkiego dowiesz się po dotarciu do celu. Chcę też powiedzieć, że nie możesz wysyłać listów do swoich przyjaciół, gdyż wiąże się to z wielkim ryzykiem. Oczywiście będziesz mógł się z nimi kontaktować, ale nie zdradzaj im swojego miejsca pobytu. Listy przekazywał będziesz członkowi Zakonu, a on dostarczy je do adresatów.
Z poważaniem

Albus Dumbledore

PS.
Słuchaj osoby, u której przez najbliższe kilka tygodni będziesz mieszkać.

Harry jak zahipnotyzowany wpatrywał się w list. Wydawał się być autentyczny, ale… No tak, zawsze jest jakieś „ale”. Zgadzał się w stu procentach, że z domem przy Grimmuald Place 12 wiąże się dużo wspomnień, ale miał też nadzieję, że
spotka się z Ronem i Hermioną, a z tego co przeczytał jasno wynikało, że nie. Poza tym gdzie chcą go umieścić?
-Chłopcze, dobrze się czujesz?- zapytał Moody, bacznie przyglądając się chłopakowi.
-Tak…- odparł niezbyt przytomnie Harry.- To gdzie mnie pan zabierze?
-Nie mogę ci powiedzieć. Idź się spakować. Nie mamy za dużo czasu. Harry poszedł do swojego pokoju i zaczął wrzucać do kufra wszystko co miał pod ręką. Na dnie wylądowały jakieś ubrania, na nich książki, pergaminy i pióra. Najwięcej namęczył się przy wkładaniu Błyskawicy, ale i z tym szybko się uporał. Rozejrzał się po pokoju sprawdzając czy wszystko zapakował. Wziął kufer i klatkę z Hedwigą, po czym wszystko zniósł do kuchni.
Szalonooki wyciągnął z kieszeni swojej szaty coś co wyglądało jak gwizdek. Swistoklik- pomyślał Harry.
-Daj kufer. Wiesz jak z tego korzystać?- zapytał były auror.
-Tak. To do zobaczenia w następne wakacje- rzucił w
stronę wciąż oniemiałej rodziny.
-To na trzy.
1…2…2!
Złapali gwizdek. Harry poczuł szarpnięcie w okolicach pępka. Oderwali się od ziemi i znikli.

Ten post był edytowany przez estiej: 06.07.2006 14:19


--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Carmen Black
post 02.02.2006 17:51
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




Kontynuacja dwunastki

Kolejne kilka tygodni były dla Harry’ ego męczarnią. Miał problemy ze skoncentrowaniem się, na zajęciach praktycznie w ogóle się nie odzywał. Obrona była chyba jedyną lekcją, kiedy można było usłyszeć jego głos. W wieży bractwa zazwyczaj odpowiadał półsłówkami, często odburkiwał i nie sprawiał wrażenia człowieka chętnego do pogawędek.

Carmen to nie przeszkadzało, bo walczyć lubiła w ciszy. Zauważyła, że po pamiętnej przemowie Louisa, Harry zaczął sobie lepiej radzić, ale nadal z łatwością potrafiła go pokonać.

Pablo był zadowolony z początkowych efektów nauki. Potter wiedział już, że trzeba się bardzo natrudzić, aby włamać się do czyjegoś umysłu. Do tej pory wyszło mu to tylko raz i to przy pomocy różdżki. Pablo miał cichą nadzieję, że za jakieś trzy może cztery miesiące przejdą do artymencji, która jest najtrudniejszą ze sztuk umysłu.

Angelica nie przejmowała się problemami czarnowłosego chłopaka. Owszem trochę martwiło ją jego zachowanie, ale teraz miała poważniejsze rzeczy na głowie. Eliksir Wielosokowy dochodził już w jednym z kociołków. W kolejnym gotowało się Veritaserum dla Zabiniego.

Kiedy w czwartek o umówionej porze, Harry stawił się w salonie bardzo się zdziwił. Carmen, Pablo i Angelica siedzieli na wygodnych fotelach i z zaciekawionymi minami patrzyli na nowoprzybyłego. Zdezorientowany chłopak również usiadł i spojrzał na nich pytającym wzrokiem.

- Chcielibyśmy wiedzieć czy coś ci się stało – powiedziała bez zbędnych wstępów Ślizgonka.

- Nie – odpowiedział zdziwiony chłopak. – Czemu miałoby się coś stać?

- Dziwnie się zachowujesz – pałeczkę przejął Krukon. – Od kilku dni milczysz jak posąg. A odzywasz się tylko, kiedy pytanie wykrzyknie ci się do ucha.

Harry zamyślił się. Z konsternacją stwierdził, że Pablo ma rację. Może gdyby im powiedział, zapewniłby sobie dodatkową ochronę? W końcu taka zawsze się przyda.

- Kilka tygodni temu dostałem list…

Młodzi ludzie siedzieli cicho i słuchali uważnie. Nie przerywali koledze. Wiedzieli ile kosztowało go zdradzenie tej jednej tajemnicy, z którą wiązało się zapewne tysiące innych. Gdy skończył mówić przez chwilę panowała cisza. Carmen bez słowa wstała i poszła na górę. Po pięciu minutach dało się słyszeć wściekły krzyk nastolatki.

- Nie obchodzi mnie skąd to zdobędziesz! Masz to mieć i koniec kropka! Jasne?

Odpowiedzi nie usłyszeli. Spojrzeli na siebie z nieco zdziwionymi minami. O Carmen można było powiedzieć wiele. Że jest wredna i uparta, że jest cyniczna i sarkastyczna, ale na pewno nie, że jest nerwowa. Panna Black należała do osób o wyjątkowo spokojnym usposobieniu. Może, dlatego, że całą swoją złość i frustrację potrafiła władować w jedno, porządne przekleństwo.

- Że też ja muszę pracować z takimi kretynami! – wściekała się dziewczyna schodząc po kręconych schodach. – Pamiętacie Archi’ ego? – zapytała, gdy tylko wygodnie usiadła w fotelu. Nie czekając na odpowiedź kontynuowała. – To ten kumpel mojego ojca, który pracuje w angielskim ministerstwie. Obiecał, że w razie problemów zawsze nam pomoże. Za odpowiednią sumę oczywiście – uśmiechnęła się paskudnie. – Jutro powinniśmy wiedzieć coś na temat szanownego pana Abernathy’ ego..



Cios. Blokada. Obrót. Atak. Jeszcze raz od początku. I tak w kółko od dwóch
godzin.

Harry z trudem sparował kolejne uderzenie. To prawda, walka szła mu coraz lepiej, ale nadal nie czuł się w tej dziedzinie zbyt pewnie. Wolał różdżkę i eliksir wyostrzający zmysły. Poza tym zmuszony był walczyć z dziewczyną! Ciotka Petunia zawsze mówiła jemu i Dudley’ owi, że kobiet się nie bije, że nie można uderzyć ich nawet kwiatkiem. Kiedy pytał dlaczego nie może uczyć się szermierki od Pabla, dziewczyna odpowiadała, że to tak samo jakby próbował nauczyć trolla mówić.

Kolejna lekcja legilimencji nie wniosła niczego nowego. Harry nadal nie potrafił włamać się do umysłu Pabla, co chłopak skwitował słowami:

- Powinieneś się cieszyć, że opanowałeś oklumencję w tak krótkim czasie. Nie znam nikogo, kto nauczyłby się tego tak szybko. Ja sam ćwiczyłem to przez trzy lata.

Eliksiry z Angelicą nie były takie trudne jak ze Snapem. Harry umiał co prawda zrobić co prostsze specyfiki, ale nadal miał problemy z tymi bardziej złożonymi. Eliksir Wielosokowy był już prawie gotowy. Veritaserum również pozostawiono w spokoju. Gdy Harry wszedł do laboratorium zobaczył coś dziwnego. Na jednym ze stołów stał złoty kociołek z bulgoczącą w środku niebieską cieczą. Zaciekawiony chłopak podszedł bliżej.

- To mój wynalazek – odezwała się dumna Angel. – Nie wiem czy zadziała, ale jeśli tak, to Gad powinien mieć się na baczności.

- Co powinien robić?

- Teoretycznie ratować przed wyssaniem duszy. Rozumiesz, o co mi chodzi? Teraz, kiedy dementorzy przeszli na stronę Sam – Wiesz – Kogo, mamy nie lada problem. Większość z ministerialnych aurorów ma problemy z wyczarowaniem cielesnego patronusa w obecności dementora. A jeszcze więcej nie umie rzucić porządnej Avady – zamilkła na chwilę, jakby szukając odpowiednich słów. – To, co się tutaj gotuje miałoby za zadania odstraszyć potwora.

- Taki patronus w płynie – mruknął do siebie Harry.

Dziewczyna skinęła głową. Tego eliksiru szukano już od wieków. Jeśli wreszcie odkryła jego skład to stanie się najsławniejszą czarownicą na świecie. Co prawda teraz sława i tak nie przyniosłaby jej niczego dobrego. Dlatego lepiej ukrywać jakiekolwiek eksperymenty na polu ochrony duszy.

Następny dzień przyniósł pierwsze większe opady śniegu. Jezioro zamarzło, błonia i Zakazany Las pokryły się białym puchem. Po skończonych lekcjach młodzi adepci sztuki magicznej wyszli na świeże powietrze. Rozgorzała zacięta walka na śnieżki, która zresztą przez nikogo nie została wygrana.

Harry nie brał udziału w walce. Dzisiejszego wieczoru miała wrócić Anastazja Romanowa i trzeba było uprzątnąć klasę. Zajęło mu to trochę czasu, jako iż musiał zrekonstruować spory kawałek ściany. Dzisiejsze zajęcia z szóstym rocznikiem Gryffindor – Slytherin powinny zostać zapamiętane przez pokolenia jako najbardziej brutalne. Bójkę rozpoczął Draco Malfoy mówiąc coś szeptem do Pansy Parkinson. Dziewczyna zachichotała dość głośno. Gdy została upomniana powiedziała, że nie będzie słuchać bękarta. Harry zignorował jej bezczelną odzywkę ze spokojem odejmując Slytherinowi pięć punktów. Niestety Hermiona nie pozostawiła sprawy bez odzewu.

Walka rozgorzała na dobre i nikt nie był w stanie jej przerwać. Dopiero potężne zaklęcie oszałamiające rzucone przez Harry’ ego i Carmen zdołało powstrzymać rozwrzeszczaną hałastrę przed powybijaniem się nawzajem. Nikt nie dostał szlabanu i wspólnie stwierdzono, że całe zajście pozostanie tajemnicą.

Chłopak skierował się na siódme piętro. W chwili obecnej wolał być nam dworze i bawić się razem z przyjaciółmi. Niestety, było to niemożliwe. Kilka minut temu Carmen dość mocnymi słowami przypomniała mu, że to w końcu o jego bezpieczeństwo chodzi.

- Macie coś? – zapytał, gdy tylko wszedł do salonu.

- Ano mamy – mruknęła czarnowłosa dziewczyna. – Niejaki, Seth Abernathy, lat czterdzieści pięć jest zupełnie czystym i niewinnym facetem. Nie ciesz się tak – powiedziała widząc uspokojoną twarz Harry’ ego – to nie koniec. W oficjalnych papierach niczego na niego nie mamy. Archiemu udało się dorwać wykaz tak zwanych Łowców. A tam jest całkiem spora kartoteka naszego szanownego pana – zamilkła, by zaczerpnąć oddech. – W siedemdziesiątym dziewiątym, przyjął do swojego oddziału dwudziesto cztero letnią wówczas Lilyann Evans, działającą pod pseudonimem Lisica. W kwietniu osiemdziesiątego roku miała miejsce obława na wampiry niższego gatunku, która zakończona została sukcesem. Ponoć tylko i wyłącznie dzięki Lisicy, która nawet będąc na zwolnieniu z powodu ciąży nie przestawała pracować. Seth nie powiedział, co takiego dziewczyna wynalazła, twierdząc, że to tajemnica służbowa. Tajemniczego przedmiotu nigdy nie odnaleziono.

W pomieszczeniu przez kilka minut panowała cisza przerywana jedynie wesołym trzaskaniem ognia w kominku. Harry’ emu wydawało się, że to jeszcze nie koniec rewelacji. Spojrzał na Carmen. Jego przypuszczenia się potwierdziły. Dziewczyna przeglądała papiery z bardzo skupioną miną. Po chwili kontynuowała swoją wypowiedź.

- Jego służba przebiegała wręcz idealnie. Żadnych wyskoków, żadnej dyscyplinarki. W wieku dwudziestu dziewięciu lat dostał pod dowództwo mały oddział liczący pięć osób, w ciągu kolejnego roku udało mu się zdobyć kolejne pięć. Grupa szybko zaczęła odnosić sukcesy, którymi nie lubiła się chwalić. Raporty z akcji są bardzo ogólnikowe. Do dnia dzisiejszego z całego oddziału zostało sześć osób.

- Lily „Lisica” Evans została zamordowana w osiemdziesiątym pierwszym. Trzy miesiące później w czasie akcji zginął Bruno „Mały” Savickas. W osiemdziesiątym szóstym w wypadku samochodowym stracił życie James „Sorbet” Odonel. Kolejna była Jessica „Lala” Farrow. Zmarła dwa lata temu. Jako oficjalną przyczynę zgonu podano atak serca, choć sprawa nigdy się do końca nie wyjaśniła. No i to by było na tyle.

- To i tak całkiem dużo – skwitował Harry. – Masz coś na temat rodziny szanownego pana?

- Niestety. Wiemy jedynie, że ma żonę i trzy córki. Dwie w wieku hogwarckim. Poza tym nic.

Jeśli poprzednim razem cisza była namacalna to teraz była wręcz przytłaczająca. Każdy w spokoju próbował przetrawić zasłyszane informacje. W końcu po piętnastu minutach milczenia odezwała się Angelica, twierdząc, że trzeba obmyślić plan działania.

Z prędkością burzy niepozorny salon przekształcił się w prawdziwe centrum dowodzenia. Na stole pojawiła się magiczna mapa Hogwartu i okolic. Przez chwilę się w nią wpatrywali. Czarnowłosa kilka razy uderzyła w nią różdżką pokazując kolejne możliwe tajne przejścia, którymi można się dostać do Hogsmeade i z powrotem. Następnie wyczarowała dokładną mapę samej wioski z zaznaczonymi wszystkimi budynkami i ulicami.

Zgodnie z tym, co ustalili Harry, razem z Ronem i Hermioną ma wejść do gospody „Pod Świńskim Łbem” wybierając stolik jak najbardziej w rogu. Angel w przebraniu włóczęgi będzie go pilnowała z okolic kontuaru. Carmen zaczai się przy wejściu, natomiast Pablo będzie stał przy drzwiach udając zalanego w trupa pijaka i sprawdzał każdego, kto będzie wchodził do budynku. W razie kłopotów któreś z nich go zawiadomi.

Na dyskusji zeszło im dobre kilka godzin, choć na zewnątrz nie minęła nawet minuta. Harry twierdził, że sam sobie poradzi, ale pozostali utrzymywali, że „kretyna to ty graj do swojej panny”. Siłą rzeczy chłopak zmuszony był zgodzić się na dodatkowe kilka osób w ochronie. Przezornie wolał nie mówić, że już w czasie poprzednich wypadów do wioski był obserwowany przez kilku dziwnie wyglądających typków.



Następnego dnia wstał dość późno. Żadnego z pozostałych lokatorów nie było już w dormitorium. Harry wstał i poczłapał do łazienki. Po dwudziestu minutach wyszedł i przeciągnął się potężnie. Normalnie jego pobyt w łazience trwał najwyżej dziesięć minut. Tym razem jednak miał pewną dodatkową rzecz do zrobienia. Poprzedniego dnia wieczorem dostał od Carmen dwie małe brązowe kuleczki połączone ze sobą cieniutkim drucikiem. Powiedziała, że działają one za zasadzie mugolskich słuchawek. Jeden koniec należało wetknąć w ucho, drugi natomiast przykleić na szyi. Z przekąsem chłopak stwierdził, że czuje się jak ten, no… Bond z szpiegowskich filmów, które uwielbiał oglądać Dudley.

Z przyjaciółmi umówił się dopiero w południe w holu. Miał więc jeszcze grubo ponad godzinę. Z ociąganiem poszedł do Wielkiej Sali. Jak łatwo się domyślić jego przyjaciół tam nie było. Niespiesznie podszedł do swojego stołu. Usiadł i zaczął jeść. Po kilku minutach przysiadła się do niego Angel i w kilku słowach streściła rozmowę, jaka odbyła się w wieży.

- Carmen usłyszała w Pokoju Wspólnym coś, co jej się nie spodobało. Ponoć Malfoy mówił o jakimś sprawdzianie, że niby musi się tym razem udać, bo Mistrz będzie wściekły. Potem powiedział coś o „akcji w Hogsmeade”. Uważaj na przyjaciół – dodała na odchodnym.

Po jakichś dwudziestu minutach stwierdził, że pójdzie się przygotować. Gdy wyszedł z Wielkiej Sali zobaczył sporą kolejkę osób czekających na możliwość opuszczenia szkolnych murów.

W drodze do Wieży Gryffindoru miał głowę zaprzątniętą Malfoyem. Jeśli to, co mówiła, Angelica okaże się prawdą, to mieszkańcy wioski będą mieć nie lada problem. Z resztą nie tylko mieszkańcy, ale również Ministerstwo i Zakon. Zwłaszcza, jeżeli atak miałby nastąpić tego dnia, kiedy większość młodych adeptów magii będzie poza zamkiem.

Pół godziny później razem z Ronem i Hermioną prowadzil ożywioną dyskusję na temat tajemniczego jegomościa, który dla Harry’ ego nie był już tak całkiem obcy. Dla niepoznaki pokręcili się trochę po kilku sklepach. Odwiedzili między innymi Miodowe Królestwo i Trzy Miotły, z których wyszli po kilkudziesięciu minutach. Jak stwierdziła dziewczyna „to tylko tak dla niepoznaki”.

Gospoda „Pod Świńskim Łbem” słynęła z nietuzinkowych gości. Kwiat angielskiej przestępczości czarodziejskiego świata zazwyczaj tam urządzał swoje spotkania. Uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart widywano tam niezwykle rzadko, a jeśli już to tylko w czasie nielegalnych eskapad.

Tym razem również nie było inaczej. Trójka przyjaciół przemykając w cieniu zbliżyła się do wejścia obskurnego lokalu. Harry zauważył lekko zataczającego się Pabla ubranego w jakieś czarne, stare i odrobinę podarte łachmany. Z jeszcze większym zdziwieniem zobaczył, że również Carmen postanowiła dać upust swoim aktorskim zapędom. Włosy przefarbowała sobie na płomiennorudy kolor. Ubrana była w niebieską szatę. Na rękach i szyi dało się dostrzec tandetną biżuterię. Harry wiedział jednak, że to tylko pozory. W rzeczywistości w sztucznych perłach ukryty był mikrofon, a w bransoletkach miniaturowej wielkości strzałki zawierające środek nasenny o wzmocnionym działaniu. Patrząc na nią Hermiona skrzywiła się ostentacyjnie.

- Myślałam, że chociaż tutaj nie ma dziwek – nikt jej nie odpowiedział. – Poza tym ma fatalny makijaż.

Harry roześmiał się w duchu. Gdyby jego najlepsza przyjaciółka wiedziała, kto ukrywa się pod maską płytkiej panienki spod latarni, z pewnością miałaby inne zdanie na ten temat.

Narzucili na głowy kaptury i weszli do pubu. W nozdrza uderzył ich zapach alkoholu, potu i papierosów. Harmiona skierowała się do stołu znajdującego się najbliżej okna, ale Harry złapał ją za ramię i przecząco pokręcił głową. Zaraz, kiedy tylko weszli chłopak wypatrzył ustronny stolik w kącie. Był nieco oddalony od reszty sali i idealnie nadawał się do obserwowania nowoprzybyłych.

Kiedy usiedli dziewczyna rzuciła Harry’ emu groźne, ale jednocześnie zaintrygowane spojrzenie.

- Tu jest bezpieczniej – wyjaśnił szeptem. – I widać stąd całą salę.

- Zamówmy coś – odezwał się milczący do tej pory Ron. – Do baru, zwłaszcza takiego nie przychodzi się posiedzieć.

Potter bez słowa wstał i podszedł do kontuaru. Powiedział coś do barmana, a ten zniknął na zapleczu. Po kilku minutach wrócił z trzema butelkami. Podał je chłopakowi, jednak ten nie zamierzał jeszcze odchodzić. Znowu coś szepnął. Mężczyzna dziwnie na niego spojrzał, jednak podał trzy kieliszki z dymiącym napojem w środku. Gryfon zapłacił i wrócił do swojego stolika. Postawił przed przyjaciółmi butelki i kieliszki. Po chwili zastanowienie wyjął z kieszeni małą fiolkę, którą wsunęła tam Angelica w czasie porannej wizyty w Wielkiej Sali.

- Pijcie – mruknął zamyślony wpatrując się w drzwi.

- To Ognista jest – powiedział z niedowierzaniem Ron. – Jak ktoś się dowie, że to pije to będę mieć przekichane.

- Nie ty jeden – odpowiedziała ostro Hermiona. – Co cię ugryzło Harry, żeby brać najmocniejszy trunek?!

- Spokojnie Hermi – odparł niewzruszony chłopak. – Dodaj tego zielonego to zniwelujesz procenty.

Dziewczyna z konsternacją przyglądała się fiolce. Eliksir był ciemnozielony, a w świetle wiszących tu i ówdzie pochodni zdawał się mienić wszystkimi kolorami tęczy. Nastolatka niepewnie nalała kilka kropli do swojego kieliszka. Powąchała, a niczego nie wyczuwszy pociągnęła spory łyk.

- Dobre – skwitowała.

Harry i Ron również nalali specyfiku do swoich kieliszków. Potter, który cały czas wpatrywał się w drzwi dojrzał niemłodego już jegomościa ubranego w ciepłą czarną szatę z kapturem. Pod pachą trzymał pudełko opakowane w zwykły szary papier.

- Właśnie wszedł – odezwał się cichy głosik w uchu chłopaka. – Wysoki z paczką – informacje udzielone przez Carmen były wyjątkowo krótkie.

Gdy mężczyzna spojrzał w stronę Harry’ ego, ten skinął zapraszająco głową.

- Skąd wiesz, że to on? – zapytała zaniepokojona lekko Hermiona.

- Wiem.

Człowiek podszedł do stołu i niepewnie usiadł na brudnym krześle. Przez kilka minut panowała między nimi napięta cisza.



W przeciwnym końcu pomieszczenia, przy takim samym stoliku siedziała dwójka osób. Jeden z osobników spojrzał w stronę Harry’ ego i jego rozmówców. Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco. Już niedługo Potter zniknie z powierzchni ziemi, a on, Ravel* wróci do łask Czarnego Pana. Wystarczy tylko trochę poczekać. W końcu nie na darmo był najlepszym aurorem swoich czasów, a później najwierniejszym ze sług. Już dawno nauczył się cierpliwości i teraz mu się to przyda.

Jego towarzysz skierował wzrok w tą samą stronę. On w przeciwieństwie do Kruka przysiągł bronić chłopaka. Kilka miesięcy temu dostał pilną sowę od swoich przełożonych. Miał stawić się w Warszawie i dokonać transakcji wiązanej z jakimś bogatym gościem. Okazało się, że jest to dawny przodownik rzezimieszków, drań nad dranie, który jakiś czas temu przeżył nawrócenie na drogę prawa. Okazało się, że zadaniem, z którym mają sobie poradzić Błyskawice jest pilnowanie i ewentualna pomoc. Z pozoru łatwizna, jednak jak wiadomo najtrudniejsze zadania to właśnie te łatwe.



- Więc twierdzi pan, że Lisica kazała mi to przekazać?

- Tak.

- I nie wie pan, co jest w środku?

- Na Merlina! – zdenerwował się przybysz. – Nie zaglądam do cudzej korespondencji.

Jeszcze przez dziesięć minut trwało upewnianie się, co do intencji mężczyzny. W końcu jednak hogwartczycy orzekli, że ze strony Abernathy’ ego nic im nie grozi. Atmosfera wyraźnie się rozluźniła i już po chwili Seth opowiadał jak przed jedną z akcji Lily zapomniała wziąć eliksiru wyostrzającego zmysły. Musiał przez to odwołać całą operację, bo nie chciał, żeby coś jej się stało.

- Była wtedy w ciąży z tobą. James by mnie zabił, gdyby jego żona straciła dziecko.

Kolejny temat został brutalnie przerwany przez głos tuż przy uchu Harry’ ego. Kątem oka zobaczył jak od kontuaru odrywa się postać drobnej blondynki. W oddali zauważył mężczyznę, który z prędkością błyskawicy wydostał się na zewnątrz. Jego towarzysz jednak nie zamierzał najwyraźniej robić tego samego, bo siedział w najlepsze popijając jakiś trunek.

Harry szybko rzucił zaklęcie zmniejszające na pudełko. W tej chwili nie chciałby stracić jedynej rzeczy, dzięki której mógł dowiedzieć się czegokolwiek na temat swojej matki.

- Mamy gości – powiedział dość głośno chłopak. Widząc pytające spojrzenie pozostałych, dodał – Śmierciojady.

Jakby na potwierdzenie tych słów na zewnątrz dało się słyszeć krzyki. Harry błyskawicznie zerwał się na nogi. Jakąś cząstką podświadomości zarejestrował, że Hermiona, Ron i Seth biegną za nim.

Blondyn, który do tej pory siedział nieruchomo przy stoliku wstał i poszedł do wyjścia. Coś czuł, że dzisiejszy dyżur wcale nie będzie łatwy.

- Gdzie jesteście? – zapytał Harry.

- Przy „Trzech Miotłach” – padła odpowiedź. – Tutaj jest ich najwięcej. Zdaje się, że kogoś szukają.

Harry zaklął szpetnie i o ile to możliwe przyspieszył jeszcze bardziej.

Hermiona z zaciekawieniem przyglądała się swojemu przyjacielowi, który mówił do siebie. Od początku pobytu w „Świńskim Łbie” chłopak zachowywał się bardzo dziwnie. Poza tym eliksir, który im zafundował był jednym z trudniejszych do wykonania. Była pewna, że od Snape’ a go nie dostał.

To, co zobaczyli pod pubem przekraczało wszelkie wyobrażenia. Kilkanaście osób leżało na ziemi. Niektórzy mieli rozerwane brzuchy, inni prawie oderwane głowy. Harry wiedział, że jest to jedno z najgorszych czarnomagicznych zaklęć. Hermiona i Ron, mimo iż wiele w swoim krótkim życiu widzieli stali nieruchomo.

Pierwszy z szoku otrząsnął się Harry. Nie czekając na innych rzucił się w wir walki. Szybko odnalazł Carmen i razem z nią natarł na grupkę śmierciożerców, która próbowała „zabawić” się z jakimś trzeciorocznym Krukonem. Nie udało im się to, bo już po chwili leżeli obezwładnieni i związani.

Seth z przerażeniem obserwował rzeź, jaka rozgrywała się na głównej ulicy Hogsmeade. Ocknął się dopiero, gdy czerwony promień przeleciał mu koło głowy.

- Schowajcie się gdzieś! – wykrzyknął w stronę wciąż skamieniałych ze strachu Rona i Hermiony.

Ci dopiero teraz się ocknęli. Skryli się za fragmentem jakiegoś muru. I ciskali oszałamiacze w stronę przeciwników. Po chwili dołączyła do nich Ginny i Luna, oraz Seamus, Dean i Neville.

Harry co chwilę robił uniki. Blokada. Zaklęcie. Unik. Atak. Po pięciu minutach Śmierciożercy przestali używać oszałamiaczy, a zaczęli Avadę. Chłopak dostrzegł jak zielony promień pomału zbliża się do drobnej blondyneczki, która aktualnie broniła się przed którymś z napastników. Nie było szansy, aby w porę dostrzegła, że zbliża się nieuchronne.

Potter poczuł, że musi coś zrobić. Żadna tarcza nie odbije zaklęcia uśmiercającego. Może jednak przejąć na siebie część jego mocy. Machnął różdżką i na torze lotu Kadavry pojawił się murek, który roztrzaskał się na drobny mak w zetknięciu z zielonym promieniem. Już w następnej chwili zmuszony był wyczarować podobną ochronę przed sobą. Problem z tym zaklęciem leżał w jego naturze. Im więcej się ich stwarzało tym bardziej opadało się z sił.

- Dłużej się nie utrzymamy! Protego! – usłyszał obok siebie dość zdenerwowany głos Carmen. – Gdzie ci przeklęci… Experliarmus!… aurorzy?!

- Licho ich wie! – odkrzyknął Potter. – Jak się nie sprężymy, to nie będzie co po nas zbierać!

Z trudem udało im się uchylić przed kolejną porcją ”zielonej śmierci”. Harry gorączkowo myślał. Wiedział, że istniało jakieś zaklęcie zdolne zmieść z powierzchni ziemi cała wioskę, ale, niestety trzeba było władać olbrzymią mocą, żeby w ogóle móc myśleć o jego rzuceniu.

Carmen również była w kropce. Umiała, co prawda poprawnie wykonać Avadę, ale jeszcze nikogo nie zabiła i jakoś jej się nie uśmiechało zostanie mordercą. Miotając w przeciwników zaklęcia zastanawiała się, czy może użyć zaawansowanej czarnej magii. Kilka metrów dalej zauważyła Snape’ a, bezceremonialnie posyłającego swoich dawnych kamratów w piach. Skoro on mógł to ona też!

- Serpensortia! – wykrzyknął zdesperowany Harry.

Dziewczyna zauważając olbrzymiego pytona wylatującego z różdżki chłopaka, wyczarowała kobrę królewską. Wyszeptała coś kierując swój głos w stronę sztucznych pereł. Z oddali dało się słyszeć dwa głosy wykrzykujące to samo zaklęcie. Po chwili dołączyły do nich dwie duże żmije. Teraz były przy nim już cztery węże, ale ciągle napływały nowe. Ostatecznie skończyło się na dziesięciu. Potter wysyczał rozkaz, który w wolnym tłumaczeniu na język ludzki oznaczał: Atakować Śmierciojadów! Gryźć i kąsać, ale nie zabijać! Stworzenia posłusznie rozpełzły się we wszystkie strony. Już po kilku minutach dało się słyszeć jęki wrogów.

- Znasz jakieś zaklęcia uśmiercające, które nie są niewybaczalne? – zapytała czarnowłosa nastolatka, gdy tylko spostrzegła, że Śmierciożercy się przegrupowują.

- Znam, ale nie umiem rzucić.

- Co?

- Moriatus*. Wymyślone przed wiekami w…Bouclier!*…Rzymie. Od dwustu lat nikt go nie praktykował.

Jeszcze przez pięć minut zastanawiali się, czego można by użyć, żeby pokonać czarnoksiężników. Na szczęście nie musieli niczego robić, ponieważ przybyli aurorzy. Po kolejnych kilku minutach walka była skończona.

Wobec zdecydowanej przewagi liczebnej przeciwników, Śmierciożercy postanowili ratować się ucieczką. Musieli robić to niezwykle szybko, bo aurorów ciągle przybywało. W popłochu zapomnieli zabrać swoich związanych lub nieprzytomnych kamratów.

- Dobrze – rzekł siwiejący mężczyzna w ministerialnym uniformie. – Chciałbym wiedzieć, czemu nikt nie uciekał.

- Oczywiście, tak najlepiej – zirytowała się Carmen. – Mógłby pan zauważyć, że nie za bardzo było gdzie uciekać.

- A tak poza tym, coś długo zajęło wam dotarcie tutaj – wtrącił Harry.

- Połowa z nas mogła już nie żyć – zauważył rezolutnie Pablo.

- Druga połowa mogła być ciężko ranna – poparła kolegę Angelica.

Dowódca grupy uderzeniowej aurorów w służbie brytyjskiego Ministerstwa Magii nie wiedział, co powiedzieć. Był starszym człowiekiem, przyzwyczajonym, że okazuje mu się szacunek z racji pełnionego urzędu. Teraz zdawało się, że trafiła kosa na kamień. Czwórka uczniów intensywnie wpatrywała się w niego wyraźnie dając do zrozumienia ,co o nim myślą. Nie, to wszystko nie tak – myślał roztrzęsiony mężczyzna. Czemu nic się nie udaje?

- Byliśmy bardzo zajęci – odpowiedział wysoko unosząc głowę.

- Phi – prychnęła Ślizgonka. – A my jesteśmy malutkie dzieci i nie znamy wielkiego świata.

- Proszę nie wciskać nam kitu – skwitował Pablo.

Nie czekając na reakcję aurora odeszli w stronę pozostałych uczniów, którzy tłoczyli się przy Trzech Miotłach.

Harry zauważył Rona z przerażeniem na twarzy wpatrującego się w leżącą na ziemi Hermionę. Z kącika jej ust spływała wąziutka strużka krwi. Magomedycy ściągnięci ze Świętego Munga po dokładnych oględzinach rannej, stwierdzili, że nie ma sensu jej zabierać, bo dziewczyna podróży i tak nie przeżyje.

O ile to możliwe Ron załamał się jeszcze bardziej. Jego i tak już blada twarz przybrała odcień szarozielony, a oczy wyrażały bezbrzeżny smutek. Nie zareagował, gdy Harry chwycił go pod ramię i pociągnął w kierunku szkoły. Jednym machnięciem różdżki sprawił, że nieprzytomna dziewczyna lewitowała za nimi. Z niejakim zdziwieniem stwierdził, że pozostali uczniowie idą za nimi.

Nauczyciele, którzy również byli w Hogsmeade musieli zostać, aby złożyć zeznania. Jedynie Snape poszedł z podopiecznymi. Nic dziwnego, skoro sam również był Śmierciożercą, a tych łowcy czarnoksiężników wręcz nienawidzą.

- Uczniowie, którzy nie zostali ranni mają natychmiast udać się do swoich pokoi wspólnych – odezwał się, gdy tylko znaleźli się w holu. – I żeby mi nikt stamtąd nie wychodził. Później przyślę wam jakieś eliksiry na uspokojenie. Ruszać się!

Okazało się, że praktycznie wszyscy są zdrowi, bo zdążyli się schować. Pominąwszy dziesięć osób.

W skrzydle szpitalnym Poppy Pomfrey uwijała się jak mrówka. W lżejszych przypadkach pomagał jej Severus. W Rona Waesleya niemal wmusił Eliksir Uspokajający. Jednemu ze Ślizgonów zabandażował lekko rozciętą rękę i podał Eliksir Bezkrwawy. Dwoje Krukonów zostało potraktowanych maścią, powodującą znikanie nieprzyjemnych oparzeń. Następnie zagoniono ich do łóżek.

Harry z zaciekawieniem patrzył jak Mistrz Eliksirów próbuje opatrzyć ranę drobnej blondyneczki o bladej twarzy i włosach tak jasnych, że niemal białych. Chłopak, który miał już zrobione wszystkie zabiegi podszedł bliżej.

Dziewczyna krzywiąc się niemiłosiernie próbowała wyrwać rękę z żelaznego uścisku nauczyciela. Ponad jego ramieniem dostrzegła czarnowłosego młodzieńca, który przyglądał jej się z zainteresowaniem. Spojrzała w jego zielone, hipnotyzujące oczy. Teraz mogła pozwolić zrobić ze sobą wszystko. Byleby chłopak nie odchodził. Przypuszczała, że gdyby Hogwart został zaatakowany, ona cały czas patrzyłaby w te oczy.

Harry nie wiedział, co się z nim dzieje. Jego żołądek wyprawiał dziwne harce, a dusza śpiewała z radości. Zastanawiał się, czemu, skoro Hermiona w krytycznym stanie leżała przy końcu sali. Spojrzał w błyszczące, niebieskie oczy dziewczyny. Chciał w nich zatonąć i nigdy się już nie wydostać. Jej zmysłowe usta rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu.

Severus Snape zdziwiony reakcją pacjentki obejrzał się za siebie. No tak, Potter. Podążył za jego wzrokiem i dostrzegł uśmiechniętą dziewczynę. Większość ludzi uważała go za człowieka całkowicie pozbawionego serca i jakichkolwiek ludzkich odruchów. Nic bardziej mylnego. Mistrz Eliksirów w lot pojął, że tą oto dwójkę połączyły silne więzy. Coś, co wcale nie tak łatwo rozerwać. Wykorzystując nadarzającą się okazję opatrzył ramię Puchonki. Ta nawet się nie zorientowała, gdy siłą wlano w jej gardło jakiś ohydny w smaku eliksir. Chwilę potem zasnęła.

Harry otrząsnął się z dziwnych myśli kłębiących się w jego głowie.

- Dziękuję, panie Potter – odezwał się niespodzianie Snape.

- Za co?

- Dzięki tobie mogłem opatrzyć jej rękę.

Harry skinął jedynie głową. Ciągle był nieco rozkojarzony i z trudem docierały do niego słowa Mistrza Eliksirów. Po chwili osunął się w błogą ciemność.

Severus w ostatnim momencie złapał upadającego chłopaka. Machnął różdżką mrucząc pod nosem inkantację i przeniósł bezwładnego młodzieńca na łóżko. Spojrzał na rozdartą szatę na jego prawym ramieniu. Bandaż już dawno przestał pełnić swoją rolę i krew bezceremonialnie spływała wzdłuż ręki.

Delikatnie odwiną kawałki gazy. To, co zobaczył sprawiło, że na chwilę musiał zamknąć oczy. W prawdzie jako szpieg powinien umieć radzić sobie z emocjami, ale to było stanowczo za dużo jak na jeden dzień.

- Poppy! Mogłabyś tu podejść?

- Przykro mi, ale nie. Jestem zajęta panną Granger.

Mężczyzna zaklął szpetnie. Opatrzyć ranę umiał, ale nigdy na poważnie nie zajął się leczeniem. Co miał zrobić z tym paskudnym rozcięciem? Bez trudu rozpoznał Czarną Strzałkę poprawioną Ostrzem Śmierci*.

- Niech pan zdezynfekuje ranę spirytusem, albo jakimś innym alkoholem na jego bazie – usłyszał obok siebie spokojny głos jednej z jego najlepszych uczennic, Angelici White. Widać było, że dziewczyna jest zdenerwowana, ale starała się tego nie okazywać. – Potem proszę zamknąć ranę, a na koniec podać jakiś środek znieczulający. Inaczej będzie się tak gnoiło w nieskończoność.

- Skąd to wiesz?

- Chcę być uzdrowicielką. Powinnam wiedzieć takie rzeczy – odparła wymijająco.

Mężczyzna machnął różdżką przywołując do siebie czystą gazę, kilka bandaży i butelkę spirytusu. Zrobił tak jak radziła dziewczyna, podczas gdy tamta buszowała w szafce z eliksirami. Pani Pomfrey nie wychylała się zza parawanu, więc niczego nie zauważyła.

Angel wyjęła z szafki dwie fiolki i nie wiadomo skąd strzykawki i igły. Zbliżyła się do łóżka czarnowłosego chłopaka. Postawiła specyfiki na szafeczce i spojrzała na nauczyciela pytającym wzrokiem.

- Pytanie pierwsze. Umie pan zaklęcie zasklepiające? – mężczyzna pokręcił przecząco głową. – W takim razie niech się pan zajmie tymi fiolkami. Chyba dobre wybrałam.

Nie czekając na reakcję mężczyzny wykonała skomplikowany ruch różdżką mamrocząc coś pod nosem.

Snape bez słowa obejrzał eliksiry. Jeden z nich miał barwę młodych wiśni, a drugi był soczystozielony. Wstrząsną buteleczkami, a następnie nabrał specyfików do strzykawek. Podał je dziewczynie, która pierwszą wbiła w mięsień na prawym przedramieniu, a drugą w żyłę lewej ręki. W tej chwili dziękowała Merlinowi i Założycielom, za to, że w Defiksie była zmuszona nauczyć się robić zastrzyki.

Mistrz Eliksirów owinął ciągle zaczerwienioną rękę Pottera świeżym bandażem. Musiał przyznać, że młoda czarownica poradziła sobie idealnie. Zagonił Angelikę do łóżka, wmusił w nią trochę Eliksiru Nasennego i poszedł pomóc Poppy. Słyszał, co mówili magomedycy. Zgadzał się z nimi, ale nie mógł pozwolić tej dziewczynie umrzeć. Po prostu nie mógł.

Zapowiadał się długi i męczący dzień.



__________________

* Raven – (ang.) kruk, gdyby ktoś nie wiedział.

* Moriatus – zaklęcie z dziedziny Czarnej Magii. Nie jest wpisane w Indeks Zaklęć Zakazanych, ponieważ praktycznie nikt nie umie go rzucić. Powoduje zniszczenie narządów wewnętrznych i powolną agonię.

* Bouclier – (fr.) (czyt. Buklje) tarcza obronna.

* Ostrze Śmierci – jak zwykle Czarna Magia. Inkantacja: Schneide Mort (niem. Schneide - „ostrze” i fr. Mort - „śmierć”)


--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Carmen Black   Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]   16.04.2005 22:45
KaFeCkO  
QUOTE   17.04.2005 19:03
Carmen Black   ROZDZIAŁ 2 „CZUŁE” POWITANIE ...   17.04.2005 21:32
Weasley   a bedzie rozdział 3?!   18.04.2005 16:46
Magya   Mam mieszane uczucia i z krytyką wstrzymam się do ...   18.04.2005 19:12
Carmen Black   ROZDZIAŁ 3 WYJAŚNIENIA Harry zamr...   18.04.2005 22:05
Carmen Black   CZwarty jest dłuższy... ROZDZIAŁ 4 Ważne rozmowy...   21.04.2005 18:31
Mariah Hiwatarii   Bardzo fajne opowiadanie !!! Podziwiam...   03.05.2005 11:57
Moonchild   hmmm.. no to zacznijmy od początku 1 rozdział to...   03.05.2005 12:35
Carmen Black   Do Moonchild!! 1) Piszę w "wordzie...   03.05.2005 14:30
Moonchild   Dobra Snake zamiast Snape to jeszcze moge zrozumie...   03.05.2005 14:39
Carmen Black   A więc tak: to jest kolejny rozdział. Ma niecałe 1...   04.05.2005 00:27
Moonchild   Całkiem fajne :) Pojawiło się troche więcej opisów...   08.05.2005 11:29
Forhir   Swietne! Czekam z niecierpliwoscia na kolejne ...   08.05.2005 12:03
Ewelka   Przecyztałam dopiero trzy pierwsze odcinki ale...   08.05.2005 19:08
raven11   Super! :D czekam na następne jest świetne mam ...   19.05.2005 19:21
Martuś_gryffindor   fajnie fajnie,ale dla mnie to troszke za duzo opis...   28.05.2005 13:14
Carmen Black   Rozdział 6 już jest. Jeśli jego konwencja wam się ...   29.05.2005 18:03
Moonchild   No wreszcie dałaś kolejną część. I to całkiem ciek...   29.05.2005 19:52
Carmen Black   No cóż. Może trochę wyjaśnię. W liście owszem nie ...   02.06.2005 21:05
Carmen Black   ROZDZIAŁ 7 NOWI Zgiełk. Hałas. Śmiech. Krzyki. J...   02.06.2005 21:09
Moonchild   Początek średnio mi się podobał, ale dalej się roz...   02.06.2005 21:46
Carmen Black   No cóż. Błędy są. Rozdział nie jest zbyt ciekawy, ...   20.06.2005 16:06
Moonchild   Dawno tu nie zaglądałam. Nawet nie zauważyłam, że ...   10.07.2005 22:46
Carmen Black   Jeśli są błędy - przepraszam. Nie jest to jednak m...   14.07.2005 22:49
Avadakedaver   Grtuluję Ci! napisałaś już prawie całą książkę...   04.02.2006 21:14
Natalia   Podoba Mi Się Nie Znalazłam Żadnych Błędów Może D...   15.07.2005 13:32
Vanillivi d'Azurro   Czytałam już wcześniej ten ff na blogu. Szczerze m...   13.09.2005 21:48
Carmen Black   Ja, ja przepraszam. Wiem, że niektórym to się nie ...   14.09.2005 17:04
Carmen Black   Sory, to jest ciąg dalszy poprzedniego rozdziału. ...   14.09.2005 17:24
Tomak   Przeczytałem opowiadanko i stwierdzam ze jest napr...   14.09.2005 18:47
Carmen Black   Na żywca, na żywca. Jestem mistrzem improwizacj...   14.09.2005 19:36
Mroczny Wiatr   :blush: Cóż szkoda, że dopiero jutro. Szkoda, że ...   14.09.2005 23:14
Carmen Black   Rok temu, że się tak wyrażę nie miałam jeszcze ...   15.09.2005 15:04
Carmen Black   Obiecany rozdział jedenasty właśnie wylądował. Zap...   15.09.2005 15:11
Tomak   Bombastick fajny parcik opowiadanko wciaga. Piszes...   15.09.2005 15:30
Carmen Black   Kolejne części podzielone na party najpierw ląd...   15.09.2005 15:43
Carmen Black   Jak zwykle coś mi ucina końcówkę. No, nic. Wklejam...   15.09.2005 15:30
Tomak   Dobra kapie. o sowe było by trudno a kominka w dom...   15.09.2005 16:06
Moonchild   Podoba mi się, ale miejscami troche nudnawe sie ro...   15.09.2005 16:38
Mroczny Wiatr   :blush: Doczytałem reszte u Ciebie na blogu bo co...   16.09.2005 14:14
Tomak   A mozesz podac adres bloga bo tez bym sobie chciał...   16.09.2005 14:33
Mroczny Wiatr   Carmen podała wczoraj o 15,43 http//hpibractwosmo...   16.09.2005 16:20
Tomak   Dzieki. Jezeli juz wczesniej adres był podawany to...   16.09.2005 17:33
Carmen Black   Do stu tysięcy wściekłych Hipogryfów! Na Chime...   16.09.2005 18:02
Tomak   Impervius! Mam małe pytanko. Co to za zakleci...   16.09.2005 19:56
Czarny Łowca_   Zeklęcia Impervius użyła Hermiona w tomie IV i dru...   17.09.2005 14:43
Tomak   Aha juz pamietam dzieki teraz juz sobie przypomnia...   17.09.2005 15:00
Czarny Łowca_   Faktycznie pomyłka, ale pisałem to z pamięci, a ta...   17.09.2005 17:50
moniczka   Narazie przeczytalam tylko trzy rozdzialy, bo nie ...   17.09.2005 18:23
Carmen Black   Dawno tego nie aktualizowałam. Mam sporo zaległośc...   02.02.2006 17:49
Carmen Black   Kontynuacja dwunastki Kolejne kilka tygodni były ...   02.02.2006 17:51
Carmen Black   ROZDZIAŁ 13 Biała Śmierć Lord Voldemort by...   02.02.2006 17:54
Katon   Kurde, ludzie, macie rozmach.   02.02.2006 17:56
Carmen Black   ROZDZIAŁ 14 Serum prawdę Ci powie ...   02.02.2006 17:58
Carmen Black   ROZDZIAŁ 15 Poza czasem i przestrzenią Harry ...   02.02.2006 18:01
Carmen Black   ROZDZIAŁ 16 Wyprawa - Wyglądasz jak kretyn ...   02.02.2006 18:06
Carmen Black   Rozdział 17 Drużyna Marzeń Anastazja Romanowa s...   02.02.2006 18:08
Carmen Black   Rozdział 18 Kryształowy Sen Przez cały tydzień ...   02.02.2006 18:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 19 Ciężkie życie artysty Anastazja wst...   02.02.2006 18:11
Tomak   Czytałem na blogu rozdzialiki są super nie moge si...   02.02.2006 20:26
Ajihad   Czy tu będą następne rozdziały? :(   12.02.2006 15:30
Carmen Black   Rozdziały będą, a jakże! Rozdział 20 Zagini...   12.02.2006 17:16
Carmen Black   ROZDZIAŁ 21 Odkryte tajemnice Hogwardzkie śniad...   12.02.2006 17:24
Ajihad   Juhuuu! :P Wreszcie! Te części wymiatają...   12.02.2006 23:17
Carmen Black   ROZDZIAŁ 22 Prawda w oczy kole Ginny siedziała pr...   15.02.2006 19:22
Czarny Łowca_   Świetnie że jest już nastepna część. Szczególnie p...   16.02.2006 11:08
em   Nie mam czasu czytać całości, wybacz ^^", ale...   16.02.2006 11:14
Ajihad   Prócz tego, że jak powiedział emoticonka: " H...   16.02.2006 17:37
Carmen Black   Mam nadzieję, że będzie się miło czytało... ROZDZ...   20.02.2006 00:04
Carmen Black   ROZDZIAŁ 24 [u]Urodziny[/b] Powoli docierały do n...   22.02.2006 16:47
Avadakedaver   niessamowite. TY jesteś niessamowita, Carmen. Powi...   26.02.2006 23:13
Carmen Black   Z Rowling nie zamierzam niczego obgadywać. Każda z...   28.02.2006 21:13
Avadakedaver   noooo... niby tak, ale kobieto, takiego talentu ni...   02.03.2006 22:38
Moongirl   jak zaczełam czytać to opowiadanie to hm bylo wida...   07.03.2006 17:14
zgred   Pozdrowionka opowiadanie ciekawe. Im wiecej czytas...   11.03.2006 12:24
mateusz14   Niezłe opowiadanie nie moge się doczekać następneg...   11.03.2006 13:25
Carmen Black   ROZDZIAŁ 26 [u]Przekleństwo Nienawidził żyć w nie...   14.03.2006 00:18
Ajihad   Skończyć w takim momencie! Tóż to zbrodnia...   14.03.2006 09:47
Moongirl   jaka cudna niespodziewajka :) rozdzial swietny :) ...   15.03.2006 16:47
pelbinek   Kiedy wyjdzie następny rozdział ?? Bo już nie mogę...   23.03.2006 16:18
Michal   No to jest za......e:) Pomyśl czy tego nie wydać,...   23.03.2006 23:21
Carmen Black   ROZDZIAŁ 27 [u]Powtórka z rozrywki[/u] Dudley si...   24.03.2006 18:08
pelbinek   Następny super odcinek :D Tylko znowu przerwany w ...   24.03.2006 20:05
Dragona   Troche podobne do Szczesliwych dni (skalpel Avereg...   25.03.2006 20:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 28 [u]Cena wolności[/u] Hermiona była p...   07.04.2006 22:19
Ajihad   Wreszcie nowy part! Określę go jednym zdaniem ...   08.04.2006 11:39
Dragona   No i oto chodzi ten rozdzial wyszedl ci swietnie :...   09.04.2006 15:38
Michal   Kiedy bedzie dalszy ciąg... juz od 18dni nic niema...   25.04.2006 16:40
Carmen Black   Rozdział 29 Powroty bolą najbardziej Mary siedzi...   26.04.2006 17:18
Michal   Fajne:D:D Harry śmierciożercą:] Tylko nierozumiem...   26.04.2006 18:32
Carmen Black   Gwałt był iluzją. Mroczny Znak był jedynie chronio...   26.04.2006 18:55
Michal   Aaa dobra teraz czaje:] Dzięki:D:D Jak skonczysz ...   26.04.2006 20:17
Carmen Black   [b]Rozdział 30 Nie zrywaj… Harry pakował ku...   01.05.2006 19:25
nosferatu   nie tylko nie :cry: to...to mój ulubiony ff napisz...   03.05.2006 16:16
Ajihad   Nie! Tylko nie to! Ten napis"koniec...   03.05.2006 21:58
Moongirl   a bedzie jakis dalszy ciąg? w nowym ff?   12.05.2006 16:17
Hawtagai   Jestem pod wrażeniem tego ff :) mam nadzieje,że t...   12.05.2006 16:46
Carmen Black   Nie, nie koniec   12.05.2006 20:08
Kedos   To nie moze byc koniec bo gdzie cala bitwa ;P Nooo...   12.05.2006 23:23
2 Strony  1 2 >


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 26.05.2024 14:21