Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]

Carmen Black
post 16.04.2005 22:45
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




Pierwszy raz publikuję coś własnego na tym forum. Mam nadzieję, że będziecie dla mnie wyrozumiałi. Na razie tylko jeden rozdział. Jeśli będzie się podobać to będą kolejne.

ROZDZIAŁ 1

NIESPODZIEWANY WYJAZD


Wszyscy mieszkańcy domu przy Privet Drive numer 4 spali kamiennym snem. Wszyscy, poza jednym chłopcem. Harry Potter bał się zasnąć, bo noc w noc dręczyły go koszmary. Tego lata, zaledwie kilka tygodni temu zmarł jego ojciec chrzestny- Syriusz Black. Dla Chłopca, Który Przeżył była to prawdziwa tragedia. Harry przewracał się z boku na bok. Ilekroć zapadł w lekką drzemkę przed oczami widział tę samą scenę, Syriusza wpadającego za zasłonę.



W kwaterze głównej Zakonu Feniksa przy Grimmuald Place 12 trwała zażarta kłótnia pomiędzy Albusem Dumbledore’ m a Severusem Snape’ m .
-Nie, Albusie. Nie zgadzam się! Zresztą jak ty to sobie wyobrażasz?!
-Ależ drogi kolego to tylko nie całe dwa miesiące.
-To aż dwa miesiące.
-Severusie przykro mi, ale nie masz wyjścia. Harry’ emu podasz eliksir wieloosobowy, więc nawet jeśli ktoś by do ciebie przyszedł w odwiedziny to nikt go nie pozna.
-Dyrektorze- widać było, że czarnowłosy mężczyzna jest na straconej pozycji, jednak chwytał się każdej możliwości obrony- nie sądzę, żeby Potter był zadowolony możliwością spędzenia ze mną ponad sześciu tygodni. Poza tym ta dziewczyna… nawet jej nie znamy!
-Chciałeś powiedzieć, że to ty jej nie znasz.
-Ale…
-Żadnego „ale”- powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Alastorze, jutro z samego rana pójdziesz po Harry’ ego i odprowadzisz go do Snape Manor.
-Dobrze. A co mam mu powiedzieć kiedy już tam będziemy?
-Severus wytłumaczy chłopakowi co trzeba.
Harry leżał na łóżku i tępo patrzył w sufit. Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji. Były puste, a twarz przybrała wyraz kamiennej maski, której nic nie obchodzi. Już od godziny był w takim stanie. Ciągle myślał o tym dziwnym śnie. Nie był on związany bynajmniej z Voldemortem czy Syriuszem, tylko z jakąś dziewczyną. Nie pamiętał jak wyglądała, ale wiedział, że mówiła do niego. Miała obcy akcent, a jej słowa miały jakieś takie melodyjne brzmienie i układały się w zdanie: „Nim rok minie, poznasz swoje przeznaczenie”. Nie dawało to chłopakowi
spokoju i zaprzątało jego myśli. Co to miało znaczyć? Jakie przeznaczenie? O ile dobrze pamiętam to moim przeznaczeniem jest walka z Czarnym Panem- pomyślał.- No tak później będę ofiarą albo mordercą. Ciekawa perspektywa.
Z ponurych rozmyślań dotyczących jego przyszłości wyrwał go trzask towarzyszący aportacji. Młody Potter chwycił różdżkę i z bijącym sercem zbiegł na dół do kuchni. Zobaczył tam Szalonookiego, który zawzięcie tłumaczył coś wujowi Vernonowi i ciotce Petuni. Gdy tylko zauważył Harry’ ego zwrócił się do niego:
-Witaj chłopcze. Pakuj się zaraz musimy się stąd zbierać.
-Dzień dobry. Skąd mam mieć pewność, że jest pan prawdziwym Moody’ m?- zapytał podejrzliwie chłopak.- Nikt mi nie napisał, że dziś mam stąd wyjechać.
-Decyzja została podjęta dziś w nocy. Nie chcieliśmy wysyłać sowy w obawie,
że mogłaby zostać przechwycona. Dumbledore spodziewał się twojej reakcji,
dlatego kazał ci przekazać ten list.Harry niepewnie wziął list do ręki. Spodziewał się, że może to być świstoklik, który zabierze go prosto do Sami- Wiecie- Kogo. Nic takiego jednak się nie stało. Potter rozwinął pergamin i zaczął czytać:

Drogi Harry!
Zapewne zastanawiasz się dlaczego nikt nie napisał do Ciebie w sprawie twojego wyjazdu. Otóż nie chcemy, aby sowa wpadła w niepowołane ręce. Alastor zabierze Cię w bezpieczne miejsce. Niestety nie będzie to Kwatera Główna, gdyż jak mniemam z tym miejscem wiążą się zbyt bolesne wspomnienia. Wszystkiego dowiesz się po dotarciu do celu. Chcę też powiedzieć, że nie możesz wysyłać listów do swoich przyjaciół, gdyż wiąże się to z wielkim ryzykiem. Oczywiście będziesz mógł się z nimi kontaktować, ale nie zdradzaj im swojego miejsca pobytu. Listy przekazywał będziesz członkowi Zakonu, a on dostarczy je do adresatów.
Z poważaniem

Albus Dumbledore

PS.
Słuchaj osoby, u której przez najbliższe kilka tygodni będziesz mieszkać.

Harry jak zahipnotyzowany wpatrywał się w list. Wydawał się być autentyczny, ale… No tak, zawsze jest jakieś „ale”. Zgadzał się w stu procentach, że z domem przy Grimmuald Place 12 wiąże się dużo wspomnień, ale miał też nadzieję, że
spotka się z Ronem i Hermioną, a z tego co przeczytał jasno wynikało, że nie. Poza tym gdzie chcą go umieścić?
-Chłopcze, dobrze się czujesz?- zapytał Moody, bacznie przyglądając się chłopakowi.
-Tak…- odparł niezbyt przytomnie Harry.- To gdzie mnie pan zabierze?
-Nie mogę ci powiedzieć. Idź się spakować. Nie mamy za dużo czasu. Harry poszedł do swojego pokoju i zaczął wrzucać do kufra wszystko co miał pod ręką. Na dnie wylądowały jakieś ubrania, na nich książki, pergaminy i pióra. Najwięcej namęczył się przy wkładaniu Błyskawicy, ale i z tym szybko się uporał. Rozejrzał się po pokoju sprawdzając czy wszystko zapakował. Wziął kufer i klatkę z Hedwigą, po czym wszystko zniósł do kuchni.
Szalonooki wyciągnął z kieszeni swojej szaty coś co wyglądało jak gwizdek. Swistoklik- pomyślał Harry.
-Daj kufer. Wiesz jak z tego korzystać?- zapytał były auror.
-Tak. To do zobaczenia w następne wakacje- rzucił w
stronę wciąż oniemiałej rodziny.
-To na trzy.
1…2…2!
Złapali gwizdek. Harry poczuł szarpnięcie w okolicach pępka. Oderwali się od ziemi i znikli.

Ten post był edytowany przez estiej: 06.07.2006 14:19


--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Carmen Black
post 02.02.2006 18:08
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




Rozdział 17

Drużyna Marzeń


Anastazja Romanowa siedziała w brązowym fotelu i popijała zieloną herbatę. Nigdy jej nie lubiła, ale odkąd znalazła się w tej szkole popijanie jej stało się wręcz rytuałem. Uspokajało ją to i napełniało energią, tak potrzebną przy pracy z dorastającą młodzieżą.

Opróżniła kubek i odstawiła go na stolik. Wstała, przeciągnęła się i podeszła do okna. Patrząc na zamarznięte jezioro zastanawiała się, jak przedstawić Dumbledore’ owi swój plan. Zanuciła pod nosem jedną z elfickich pieśni. Zamknęła oczy przypominając sobie pewną czarnowłosą nastolatkę grającą na gitarze i śpiewającą jakąś francuską piosenkę. Kobieta wiedziała, że tylko niektórzy mają taki talent, jak tamta dziewczyna. Ona sama nigdy nie lubiła śpiewać, ale znała kogoś, kto byłby idealnym nauczycielem śpiewu. Uśmiechnęła się chytrze. Zdecydowanie uczniom Hogwartu przyda się jakaś zabawa, a najbliższa ku temu okazja była za równo cztery tygodnie.

Chwyciła w zęby misternie rzeźbioną różdżkę i wybiegła na korytarz zatrzaskując za sobą drzwi. Wzbudzała w młodych adeptach sztuki magicznej sporo sensacji. Z rozwianym włosem i fanatycznym błyskiem w oku wyglądała zupełnie inaczej niż poukładana zazwyczaj nauczycielka.

Zadyszana stanęła przed chimerą strzegącą wejścia do dyrektorskiego gabinetu. Wypowiedziała hasło i z entuzjazmem zaczęła wspinać się po schodach.

- Dyrektorze!

Mężczyzna podniósł głowę znad myślodsiewni i ze zwykłym u siebie uśmiechem zapytał czym może służyć. W oczach nauczycielki dostrzegł wesołe błyski, na jej ustach błąkał się niepewny uśmiech, który Albus szybko odwzajemnił.

- Mam wspaniały pomysł! – wykrzyknęła radośnie. – Tylko, jest jeden szkopuł, a właściwie dwa szkopuły. Szczerze powiedziawszy z oboma sobie poradzę, ale w ten sposób powstaje trzeci kłopocik. Potrzebuję pana zgody.

Podrapał się po brodzie. Położył ręce na biurku i intensywnie wpatrywał się w Rosjankę. Coraz mniej rozumiał z jej chaotycznej wypowiedzi.

- Uczniom przydałaby się rozrywka, zabawa – kontynuowała. – Wyjścia do Hogsmeade zostały zabronione, a tymczasem zbliżają się Walentynki. Chciałabym zorganizować bal – oświadczyła stanowczo. – Taki prawdziwy. Z muzyką, tańcami i dobrym jadłem. I niespodzianką.

Z każdym wypowiadanym przez nią słowem twarz dyrektora wydawała się rozjaśniać. Żałował, że sam nie wpadł na ten pomysł.

W ciągu najbliższej godziny ustalili wszystko. Od zespołu mającego grać na balu, poprzez jadłospis, na wystroje Wielkiej Sali skończywszy. Anastazja nie zapomniała oczywiście napomknąć o potrzebie sprowadzenia do szkoły “pewnych osobników” znanych bliżej jako jej rodzeństwo.

- Proszę mi wierzyć, to dobre dzieciaki, tylko czasem troszkę złośliwe – zapewniała. – Jako jedyni będą w stanie pomóc mi w przygotowaniu niespodzianki.

- Skoro tak twierdzisz. Możesz ich tu zaprosić– uśmiechnął się dyrektor. – Tak więc, ja mam zająć się namówieniem Fatalnych Jędz, aby zechciały się tu pojawić, a ty zabawisz się w dekoratora wnętrz?

- Dokładnie tak, dyrektorze. Tylko proszę pamiętać, jeśli zespół będzie miał zajęty termin, to niech mnie pan natychmiast poinformuje. Mam w zanadrzu jeszcze jedną grupę, choć nieco mniej znaną.


Następnego dnia w czasie obiadu Dumbledore obwieścił zebranym uczniom, że czternastego lutego odbędzie się uroczysty bal, który zorganizować podjęła się profesor Romanowa.

W pomieszczeniu wybuchła burza oklasków. Radosne okrzyki jeszcze przez kilka minut wznosiły się pod sklepieniem. Jedynie młodsi uczniowie mieli skonsternowane miny.

- Spokojnie! – wykrzyknęła Anastazja. – Nie musicie przychodzić z partnerami tudzież partnerkami, chociaż byłoby to miłe. Impreza nabierze kameralnych wymiarów dopiero po godzinie dziesiątej.

Dyrektor skinął w stronę kobiety, która natychmiast usiadła jak skarcona uczennica. Spuściła głowę i zaczęła coś mamrotać.

Siedzący obok niej Snape z zainteresowaniem przysłuchiwał się wymawianym przez nauczycielkę słowom. Niewiele z nich rozumiał, co prawda kilka słów po rosyjsku znał, ale miał dziwne przeczucie, że ten język był mocno zniekształcony. Jego brwi znalazły się niemal w połowie czoła, gdy poczuł, że słyszy myśli siedzącej obok kobiety.

- Spokojnie, Snape. Niedługo cię stąd wypuszczę, tylko, widzisz, potrzebna mi twoje drobna pomoc.

- Tak? Jaka?

- Chciałabym, żebyś był obecny przy rozmowie z moją matką. Jakby nie patrzeć, jesteś najbardziej surowym nauczycielem w Hogwarcie, a właśnie tej świadomości potrzebuje moja matka.

- Świadomości?

- Dowiesz się później. Wieczorem, w moich kwaterach. O dwudziestej.

Otrząsnął się. Obok siebie poczuł delikatne zawirowania powietrza. Spojrzał w tamtą stronę. Anastazja nadal coś mamrotała, ale na jej czole widać było kilka kropelek potu. Wzięła głęboki oddech i jakby nigdy nic zaczęła jeść. Uśmiechnęła się delikatnie wstając od stołu.

- Później wytłumaczę – mruknęła widząc skonsternowany wzrok Mistrza Eliksirów.


Draco Malfoy z zaciętą miną próbował pozbyć się kotleta. W końcu zrezygnowany wstał i majestatycznym krokiem opuścił Wielką Salę.

Pansy z dość dziwną miną spojrzała na swojego chłopaka. Może nie była zbyt mądra, ale potrafiła dostrzec zmianę w zachowaniu blondyna. Odkąd w szkole pojawił się ten dzieciak, Billy, Dracon starał się być zawsze w pobliżu Pottera i jego świty. Wstała i podeszła do Carmen.

- Musimy pogadać. Teraz – szepnęła wprost do jej ucha.

Czarnowłosa skinęła głową. Rozejrzała się dookoła. Uśmiechnęła się delikatnie. Dźwignęła się na nogi i ruszyła w stronę wyjścia. Szybko znalazła jakąś pustą klasę. Sądząc po wystroju odbywały się w niej lekcje wróżbiarstwa z Firenzem. Usiadła na ławce i wyczekująco spojrzała na drugą nastolatkę.

- Słucham cię Parkinson. O czym chciałaś pogadać?

- O Draconie. Na twoim miejscu uważałabym na niego.

Już miała odwrócić się i wyjść, kiedy zatrzymał ją chłodny głos panny Black.

- O co ci chodzi? Jakoś nie chce mi się wierzyć, że tak nagle zaczęłaś martwić się o moje bezpieczeństwo.

- Nie o twoje! – zdenerwowała się Pansy. – Chodzi mi o tego dzieciaka, którym opiekuje się Potter. Wiem, że się z nimi zadajesz , więc cię ostrzegam.

- Tak po prostu? Z dobroci serca? – Carmen nie kryła niedowierzania. – Jaki jest drugi powód?

- Draco. Dzieje się z nim coś dziwnego. Nie wiem co, ale zachowuje się jak nie on. Kręci się przy Gryfiakach, łazi wszędzie sam. Kiedy posłałam za nim Gregory’ ego i Vincenta wściekła się i powiedział, żebym go nie szpiegowała, bo on ma do wykonania misję, przy której nie potrzebuje pomocy jakiejś kretynki.

Po policzku czarownicy spłynęły dwie wielkie łzy. Głos jej się załamał i już po chwili rozpłakała się na dobre. Carmen nie wiedziała, co ma zrobić. Z jednej strony powinna solidaryzować się z płaczącą dziewczyną, z drugiej zostawić ją samej sobie. Wygrała kobieca solidarność.

- Spokojnie Pansy. Pogadam sobie z Malfoyem. O Billy’ ego martwić się nie musisz. Harry poradzi sobie z ochranianiem go. Bardziej martwiłabym się o zdrowie Smoczusia.

Chwyciła ciągle szlochającą koleżankę za ramiona i podciągnęła ją do góry. Podała jej chusteczkę i zmusiła do uspokojenia się. Następnie razem wyszły z sali. Minęły kilka grup chichoczących dziewcząt i chłopców. Black zauważyła, że nie ma wśród nich żadnych Ślizgonów. Gdy zapytała o to jedną z drugorocznych Puchonek ta odpowiedziała, że prawdopodobnie leczą swoją dumę po nieudanym pojedynku Malfoya i Pottera. Dopiero po kilku minutach zorientowała się do kogo to powiedziała. Z przerażeniem na twarzy zaczęła się powolutku cofać.

- Spokojnie, nic ci nie zrobię – odezwała się spokojnie Carmen. – Gdzie się pobili?

- Przy wejściu do klasy obrony.

- Dzięki. Słuchaj, mogłabyś ją odprowadzić do Skrzydła Szpitalnego? – wskazała na ledwo trzymającą się na nogach Pansy. – Powiedz pielęgniarce, że wpadła w histerię, bo chłopak nazwał ją kretynką. Dobrze?

Dziewczynka skinęła głową i wzięła za rękę Ślizgonkę, która całkowicie biernie poddawała się wszystkiemu. Niewysoka blondynka, próbująca pokierować krokami panny Parkinson miała wrażenie, że jej starsza towarzyszka nie ma zielonego pojęcia w czyim towarzystwie się znajduje. W przeciwnym bądź razie już dawno powiedziałaby kilka niemiłych słów.


Carmen niczym prawdziwe tornada przemierzała szkolne korytarze. Zatrzymała się dopiero w miejscu największego zbiegowiska szkolnej dziatwy. Przepchała się w sam środek kręgu. Jej oczom ukazał się obraz nędzy i rozpaczy.

Harry stał naprzeciwko Dracona z wzrokiem utkwionym w podłodze i zaciśniętymi pięściami. Z nosa spływała mu wąska stróżka krwi, a na policzku widniało kilka zadrapań. Malfoy uśmiechał się ironicznie i od niechcenia machał różdżką powodując grymas bólu i złości na twarzy Gryfona.

Carmen zbliżyła się do Hermiony, która trzymając Billy’ ego na rękach starała się jednocześnie utrzymać jedną z silniejszych tarcz kopułowych.

- Długo się gryzą?

- Kilka minut – odpowiedziała po namyśle brązowowłosa. – Nie wiem czemu, ale Harry nie wyciągnął nawet różdżki. A tak w ogóle, co cię to obchodzi?

Carmen nie zdążyła odpowiedzieć, bo w tym samym momencie rozległ się mrożący krew w żyłach wrzask głodnego orła. Ptak zaczął latać nad blondynem, jakby zastanawiając się, którą część ciała oderwać. Tylko rękę, czy może od razu głowę.

Rozproszony Draco przerwał zaklęcie. Black wykożystała ten moment, by go rozbroić.

- Louis, uspokój się – krzyknęła w stronę szalejącego orła. – Potter, w porządku?

- Nigdy nie było lepiej – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Ale trzymaj mnie, bo zabiję tego sukinkota!

- Nie musisz, ja to zrobię! – warknął gniewnie Louis, już w postaci człowieka.

Carmen w milczeniu obserwowała rozwój wypadków. Miała niemiłą świadomość, że prędzej czy później będzie musiała powstrzymać tę walkę kogutów. Z dwojga złego wolała to zrobić teraz…

- Gratuluję, Malfoy – zwróciła się do Ślizgona. – Udało ci się rozwścieczyć Pottera. Wiesz, zastanawiam się, co mu powiedziałeś, skoro groził ci śmiercią?…

Carmen zamilkła, dając wszystkim czas na przetrawienie jej słów. Do uszu dziewczyny dotarły pojedyncze komentarze, z których zdołała wyłowić jedynie kilka słów.

- Na twoim miejscu uciekałabym gdzie pieprz rośnie – powiedziała dość chłodno, uśmiechając się paskudnie.

- A to niby czemu? – Draco prychnął pogardliwie. – Co niby mi zrobisz?

- Ja nic, ale wściekły wampir może całkiem sporo – odpowiedziała niewinnym tonem

Louis wykrzywił twarz w czymś, co miało przypominać uśmiech. Oczom wszystkich zebranych ukazały się wydłużone nieco, ostre kły. Kilka dziewcząt pisnęło, jedna zemdlała. Na twarzy Malfoya odmalowało się przerażenie. Powoli zaczął się cofać, jednak wampir był szybszy. Chłopak zaczął się wić w stalowym uścisku mężczyzny.

- Co ma z nim zrobić, Harry?

- Puść go.

- Jako twój świadek mam prawo go ukarać.

- Widziałby kto, że po stu latach nadal zachowujesz się jak rozpieszczony smarkacz – mruknęła Carmen, wywołując tym samym śmiech wśród uczniów.

- Jemu już nic nie pomoże –dopowiedział Harry.

- Skoro tak twierdzisz…

- Właśnie tak. Puść go.

Hermiona niewiele rozumiała z ich rozmowy. Była przyzwyczajona do tego, że wie więcej od innych, ale teraz to ona była niedoinformowana. W dodatku była całkowicie pewna, że Harry ma przed nią i przed Ronem tajemnice. Nie napawało jej to optymizmem. Jej umysł zaprzątały negatywne myśli: Co będzie z ich przyjaźnią? Co ukrywa Harry? Nie znała odpowiedzi na te pytania.

Carmen rozejrzała się w poszukiwaniu kogoś, kto przez najbliższe kilka minut zająłby się Malfoyem. W jednym z tylnych rzędów dostrzegła siódmorocznego Ślizgona, który wydawał się być całkowicie głuchy na zaczepki Dracona. Skinęła na niego i gdy chłopak zdołał się przepchać na środek pokrótce wytłumaczyła mu swoją prośbę. Miał jedynie odprowadzić blondyna do gabinetu Snape’ a i powiedzieć mu w jakiej sprawie się u niego zjawił. Ona zaś razem z Potterem przyjdzie kilka minut później. Chłopak skinął głową i wycelowawszy w plecy młodszego ucznia różdżkę odszedł w stronę lochów.

- Co cię tu sprowadza Louis? – zapytała normalnym już tonem. – Jakoś wątpię, że tak po prostu wpadłeś z wizytą.

- Mam dla was listy. Od M. – dodał po namyśle.

Dziewczynie podał białą zalakowaną kopertę, którą ta ukryła w kieszeni spodni. Harry, emu natomiast wręczył niewielkich rozmiarów czarne pudełko.

- Powiedział, że będziesz wiedział o co chodzi – wyjaśnił.

Chłopak czym prędzej otworzył pakunek. Zajrzał do środka, po czym uśmiechnął się szeroko.

- Zielony – mruknął na widok zdziwionych min Louisa i Carmen.

Dziewczyna otworzyła szeroko oczy. Jej mina wyglądała dość komicznie, bo wampir roześmiał się głośno, po czym oświadczył, że to było do przewidzenia. Black wymamrotała niewyraźnie, iż ostatnio mówiła o tym jedynie w żartach.

- Wiem – odpowiedział Potter. – Nie jestem głupi. Wyczułem aluzję.

- Pogadałbym z wami dłużej, ale muszę lecieć. Gdybyście mieli jakieś kłopoty, to wiecie jak się ze mną skontaktować. Na razie.

Powolnym krokiem ruszył w stronę wyjścia z zamku. Ślizgonka natomiast pociągnęła Harry’ ego i Hermionę za ręce. Musiała dopilnować, aby Draco został należycie ukarany.

Gdy trójka uczniów znikła za rogiem pozostali rozeszli się, komentując po cichu wydarzenia. Nikt nie wiedział, o co chodziło Potterowi, ani Louisowi. Jedynie Cho Chang miała nieodgadniony wyraz twarzy. Wzruszyła ramionami nie dochodząc do żadnych konstruktywnych wniosków. Szybkim krokiem skierowała się do biblioteki. Miała jeszcze do napisania wypracowanie z obrony.


Snape siedział za swoim biurkiem, kiedy Carmen zapukała do drzwi. Kiedy usłyszała ciche “proszę” weszła do środka pociągając za sobą Harry’ ego i Hermionę. Chłopak, który przyprowadził Malfoya stał nieopodal wyjścia.

- Dziękuję Ernie, że zdałeś mi relację z całego zdarzenia. Możesz już iść.

- Do widzenia, panie profesorze.

Harry miał mroczki przed oczami. Kręciło mu się w głowie i był wyjątkowo słaby. Snape musiał zauważyć jego dziwne zachowanie, bo machnął różdżką wyczarowując dodatkowe krzesło. Pytającym wzrokiem spojrzał na towarzyszące chłopakowi dziewczyny.

- Czym oberwał? Panno Granger?

- Kiedy przyszłam, Malfoy zdążył rzucić zaklęcie. Chyba nic się nie stało, skoro po Harrym nie widać, żeby dostał czymś mocniejszym.

- Bo nie dał niczego po sobie poznać – odpowiedziała zirytowanym tonem Carmen. – To nie był Cruciatus ani Tormenta, ale coś z tego działu. Prawdopodobnie o opóźnionym działaniu.

- Nustafo* - mruknął Billy, siedzący do tej pory cicho. – Ten blondyn powiedział Nustafo.

Black zaklęła pod nosem. Prawdopodobnie usłyszał to Snape, ale niczego nie powiedział, bo sam klął na czym świat stoi. Hermiona spojrzała na nich zdziwiona.

- Nigdy nie słyszałam o takim zaklęciu.

Carmen prychnęła. W mniemaniu Gryfonki, jeśli czegoś nie było w książkach to nie było tego nigdzie i jest to jedynie wymysłem zmęczonego umysłu. Takie rozumowanie było wyjątkowo proste, ale też głupie.

- Spójrz – powiedziała Carmen. – Przyjrzyj mu się dobrze. Nie widać na nim żadnych obrażeń. Jest jedynie zmęczony. Właśnie to powoduje Nustafo. Atakuje umysł nie uszkadzając ciała.

Kiedy Caremen tłumaczyła Hermionie niuanse zaklęcia, Snape krytycznym wzrokiem spojrzał na Pottera. Chłopak był blady, ale wracał już do siebie. Zadrapania były wynikiem nadmiernej czułości kota, o imieniu Sarapel, czego Mistrz Eliksirów dowiedział się od Sachsa. Podszedł do jednej z szafek i wyciągnął z niej fiolkę z czerwonym eliksirem w środku. Z innej półki wyciągnął niewielkie pudełeczko. Machnięciem różdżki przywołał szklankę ciepłej wody. Odkorkował fiolkę i wlał do cieczy kilka kropli specyfiku. Gotowy napój podał Harry’ emu, rozkazując iż połowę ma wypić, a w drugiej zanurzyć gazik i powstrzymać tym samym krwawienie.

Hermiona miała wrażenie, że nauczyciel powinien odesłać jej przyjaciela do Skrzydła Szpitalnego. Niemal siłą powstrzymała się od powiedzenia jakiegoś głupstwa.

- Draco – mężczyzna zwrócił się do Ślizgona. – Powiedz mi, dlaczego zaatakowałeś Pottera?

- To on zaczął!

Severus wiedział, że chłopak kłamie, ale na razie wolał tego nie zdradzać.

- W takim razie powiedz mi, czemu użyłeś zaklęcia Nustafo?

- Bujać to my, ale nie nas – warknęła zirytowana Carmen. – Jakoś tak samo nasunęło ci się na język zaklęcie zapomniane przez Boga i ludzi?

Malfoy zbył to stwierdzenie milczeniem.

- Slytherin traci dziesięć punktów, a ty masz tygodniowy szlaban z Filchem, jednocześnie Dom Węża otrzymuje dziesięć punktów za wiedzę panny Black.

Milczał przez kilka minut. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co teraz rozpęta się w szkole.

- Draco, dla swojego własnego bezpieczeństwa nie wychodź dzisiaj z Pokoju Wspólnego. Możecie iść, ale ty Potter zostań.

Mężczyzna chciał wiedzieć, co spowodowało bójkę między chłopcami. Harry bez zająknięcia odpowiedział, że Billy, a dokładniej rzecz ujmując skąpe informacje, jakich na jego temat udzielił dyrektor. Snape skinął głową i zza pazuchy wyciągną jeszcze jedną fiolkę.

- Masz, wypij przed snem. Idź już, zanim p0rzyjaciele pomyślą, że cię zamordowałem.

Na ustach Pottera zaigrał wesoły uśmieszek.

- Nie pomyślą, a nawet jeśli, to Carmen szybko im to wyperswaduje.

Gdy Harry był przy drzwiach mężczyzna poprosił, aby Gryfon zjawił się u niego w poniedziałek po lekcjach. Dyrektor prosił, aby sprawdzić, czy chłopak zrobił jakieś postępy w oklumencji.

Gdy Złoty Chłopiec opuścił jego gabinet zapadł się w fotelu. W czasie osobistych spotkań z Mistrzem Eliksirów Wybraniec zachowywał się całkiem inaczej niż na lekcjach. Był jakby bardziej odpowiedzialny i nie trząsł się jak osika, co idealnie odgrywał przy innych uczniach. I ten dzisiejszy ton, którym powiedział ostatnie zdanie. Jeszcze bardziej zastanawiało Severusa co innego. Dlaczego syn Jamesa powiedział Carmen zamiast Hermiona? Przecież Ślizgoni nie mają wstępu do Wieży Gryfonów. Chyba będzie musiał uważniej obserwować Pottera.


Harry biegł w stronę Wieży Bractwa. Domyślał się, że właśnie tam Carmen ściągnie pozostałą dwójkę. Na trzecim piętrze spotkał Dumbledore’ a, który zmierzał w stronę lochów. Mężczyzna zatrzymał się czekając, aż uczeń do niego podejdzie. Młody Smok niespiesznym krokiem zbliżył się do dyrektora. Na wszelki wypadek pudełko ukrył w jednej z kieszeni.

- Co ci się stało w twarz, Harry?

- Wpadłem na kaktusa.

- Który miał pięści? – zapytał sceptycznie Albus.

- To był bardzo agresywny kaktus.

Przechodzący obok uczniowie dziwili się, dlaczego Złoty Chłopiec nie chce powiedzieć dyrektorowi prawdy. Co poniektórzy uśmiechali się lekko widząc minę starszego człowieka. Starzec wzruszył ramionami i ruszył w dalszą drogę.

Nie zatrzymując się już nigdzie Harry pognał do swojego dormitorium. Przed spotkaniem z pozostałymi członkami stowarzyszenia musiał zabrać coś z kufra. Niczym burza wbiegł do Pokoju Wspólnego i dalej, do sypialni. Zaczął gorączkowo przeszukiwać swoje rzeczy. Był tym tak zaabsorbowany, że nie zauważył, jak do pomieszczenia wślizgnęli się jego czterej koledzy. Znalazłszy pakunek, który dostał od Abernathy’ ego wziął go pod pachę. Z kieszeni wyciągnął Snape’ owy eliksir i wsadził go do kufra. Nie rozglądając się na boki wypadł na korytarz.

Ron spojrzał na kolegów. Żaden z nich nie był obecny przy bójce i nikt nie raczył poinformować ich, że takie zdarzenie miało miejsce. Wzruszyli ramionami. Później się wszystkiego dowiedzą.


- No i? – zapytała Angel, kiedy tylko zdyszany Harry wygodnie usiadł w fotelu.

- Zielony.

- Skąd wiesz?

W odpowiedzi wyciągnął ze środka coś, co przypominało mugolską maskę. Gdy się bliżej przyjrzało, można było zauważyć niewielkie podobieństwo do smoczego łba.

Pablo uśmiechnął się szeroko. Maska miała wiadomy kolor.

Carmen zapytała, czy w środku jest coś jeszcze. Było. Na niewielkim skrawku papieru napisano króciutką notatkę wyjaśniającą.


Witam,

Po długich i burzliwych obradach zdecydowaliśmy, że możesz stać się jednym z Zielonych. Musisz wiedzieć, że to wielka odpowiedzialność, ponieważ są oni jakoby elitą elit. To swego rodzaju mistrzowie w każdym aspekcie magii, ale nie tylko. Wszyscy oni w mniejszym lub większym stopniu znają się na mugolskiej technologii, niektórzy nawet pracują wśród niemagicznych. Szerszych informacji na ten temat udzieli ci Carmen, Pablo lub Angelica.

Przed tobą jeszcze długa droga, ale mamy nadzieję, że podołasz temu obowiązkowi.

Pozdrawiamy,

Rada Starszych.


PS.

Gratuluję mianowania na wojownika. Nie wiem, czy powinieneś się cieszyć, czy rozpaczać. Mam nadzieję, że już niedługo się spotkamy, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że może to trochę potrwać.

M.


- No nieźle – mruknęła Carmen. – Sam Mistrz chce się z tobą spotkać. Są dwa tego powody. Albo już zdążyłeś podpaść, albo Mistrzunio się nudzi i robi głupie dowcipy. Do tej pory, jeszcze z nikim nie nawiązał osobistego, lub choćby listownego kontaktu. Pominąwszy Radę oczywiście.

Harry chciał koniecznie wiedzieć, czym dokładnie zajmują się Zieloni. Pablo stwierdził, że Zieloni są samobójcami. Chodzą na misje niemożliwe lub prawie niemożliwe do wykonania. Dlatego nie wszyscy się na to godzą. Niektórzy nie wytrzymują presji i kończą w piachu lub na oddziale zamkniętym. Tylko nielicznym udało się przetrwać trudne chwile. Większość z nich jest kompletnymi ignorantami, którzy w ogóle nie przejmują się ryzykiem. Czasami kończy się to tak jak w przypadku Yennefer. Złością i irytacją.

- To żeś mnie pocieszył, nie ma co.

Kolejny problemem był list, który dostała Carmen. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i zaczęła czytać:


Witajcie,

Sprawdziliśmy ostatnio system zabezpieczeń Hogwartu. Wyniki analiz są zatrważające. Albus bez wątpienia jest potężnym czarodziejem i odnowi bariery ochronne, ale może to być za mało.

Czy pamiętacie lekcję, którą Carmen i Harry prowadzili w listopadzie? Użyliście wtedy kilku czarnomagicznych zaklęć, nie potępiamy was za to, bo w walce będziecie zmuszeni ich używać. Chodzi nam raczej o sam fakt, że wam się to udało. Teoretycznie na terenie zamku nie można używać Czarnej Magii, jak widzicie nie jest to już aktualne.

Odkryliśmy, że w barierach są luki, które trzeba jak najszybciej załatać. Do tej pory wystarczyło, że w szkole była jakakolwiek osoba, w której żyłach płynęła krew założycieli. Teraz jest to za mało. Ty, Harry, jesteś dziedzicem Gryffindora, jeśli chcesz, to możemy Ci przesłać drzewo genealogiczne twojej rodziny, a raczej jego kopię. Drugim dziedzicem jest Billy Sachs. Brakuje więc jeszcze dwóch, niedługo przyślemy Wam ich personalia.

Znamy sposób na odbudowanie zaklęć ochronnych i wzniesienie nowych barier. Louis twierdzi, że mówiła o tym tiara na uczcie powitalnej. Mam nadzieję, że rozumiecie powagę sytuacji.

Jest jednak problem. Nie udało nam się zdobyć instrukcji dotyczących rytuału, który będzie trzeba odprawić. Z naszych źródeł wynika, że księga, w której są one zapisane została ukryta w zamku i zabezpieczona wieloma potężnymi zaklęciami, tak, że tylko człowiek chcący ją wykorzystać by ochraniać uczniów będzie mógł ją przeczytać.

Waszym zadaniem jest jak najszybsze odnalezienie księgi. Obecnie każda minuta jest na wagę złota.

Pozdrawiamy,

Rada Starszych.


Kiedy dziewczyna skończyła czytać wszyscy w milczeniu spoglądali na siebie. Zdawali sobie sprawę, że to będzie pierwsze tak poważne zadanie w ich karierze. Do tej pory musieli wykonać dwa zlecenia, a Harry tylko jedno. W dodatku w porównaniu do tego, były one diabelnie łatwe.

Ustalili, że jak najszybciej muszą zacząć poszukiwania instrukcji do rytuału, który mieli odprawić. Do końca roku szkolnego zostały jeszcze niecałe cztery miesiące, więc jest bardzo mało czasu. Niestety nikt nie wiedział, w którym miejscu zacząć poszukiwania.

Po blisko godzinnej dyskusji każdy wrócił do swoich zajęć. Angelica zaszyła się w laboratorium, twierdząc, że musi popracować nad Antydementorem. Pablo usiadł na fotelu w pozycji kwiatu lotosu. Wytłumaczył, że musi oczyścić myśli i zebrać energię. Nie chciał powiedzieć nic więcej, ale Harry wyczuwał, że ma to związek z jego przydziałem.

Carmen chwyciła Pottera za rękę i niemal siłą zaciągnęła go do biblioteki. Kazała mu usiąść, a sama zagłębiła się w przeszukiwaniu półek. W końcu wyciągnęła jedną z książek i podała ją chłopakowi.

- Daj ją, Granger. Chciała dowiedzieć się czegoś o Nustafo. Ja potrenuję trochę. Idziesz ze mną?

Zastanawiał się przez kilka minut. Z jednej strony przydałby mu się ostry wycisk, a w tym dziewczyna była niezastąpiona. Z drugiej, chciał otworzyć paczkę od Lily.

- Nie tym razem. Muszę w końcu to sprawdzić, co w tym jest.

Black skinęła głową. Dziwiło ją, że chłopak jeszcze tego nie zrobił, ale była w stanie go zrozumieć. Nie każdy, po ponad piętnastu latach ni z tego ni z owego ma możliwość poznania swojej matki.

Harry otworzył książkę na bok. Jego również interesowało to zaklęcie, ale stwierdził, że poczytać ją będzie mógł później. Ma przecież wolny dostęp do wszystkich książek Bractwa. Oczywiście tylko tych, które były w Hogwarcie.

Drżącymi rękami rozerwał szary papier pakowy. Jednym zaklęciem ściągnął blokadę z pudełka. Nie wiedział czemu właśnie tego zaklęcia użył. Potrząsnął głową. Nie czas teraz na rozmyślania.

W środku znalazł list, kilka zeszytów, mnóstwo zdjęć i jakieś dwa pudełeczka. Jedno nie dawało się otworzyć. W drugim był wisiorek w kształcie serca. Przez chwilę oglądał go. Był wykonany ze srebra, a delikatny splot łańcuszka sprawiał wrażenie kruchego. Zaczął czytać list:


Dolina Godryka, 28 maja 1980 roku.

Drogi Harry,

Jeśli Seth dotrzymał umowy, to masz teraz szesnaście lat i w twoim życiu zachodzą diametralne zmiany. Mam nadzieję, że ten kawałek pergaminu i rzeczy, które ci zostawiłam pomogą ci w zrozumieniu tych zmian.

Zastanawiasz się pewnie, dlaczego to Seth miał robić za posłańca. Cóż, powiem ci. Jesteś już na tyle duży, że, mam nadzieję, przyjmiesz moje słowa z godnością.

Anabel McDonnald, obecnie Abernathy jest diabelnie dobrą Wróżbitką. Może Tralewney miała jedną, czy dwie dobre przepowiednie, ale do Anabel jej daleko. Ana była moją przyjaciółką. W dzieciństwie mieszkałyśmy na tej samej ulicy i, mimo iż była ona starsza ode mnie o dobre kilka lat to niemal zawsze mogłyśmy na siebie liczyć. Kiedy dostałam list z Hogwartu to ona tłumaczyła moim rodzicom, że to nie żart. W szkole zawsze się mną opiekowała, przynajmniej przez pierwsze dwa lata, kiedy przebywałyśmy w zamku. Potem skończyła szkołę, ale w wakacje bardzo często się spotykałyśmy.

Kiedy pod koniec piątego roku dowiedziałam się, że będę Łowcą, nie wiedziałam co o tym sądzić. Napisałam wtedy do Anabel, która powiedziała, żebym się niczego nie bała bo Łowcą jest również jej mąż. To on załatwił mi robotę w swoim oddziale. Może nie byłam najlepsza w walce, ale potrafiłam dużo potężnych zaklęć.

Kilka miesięcy temu, kiedy byłam na trzecich urodzinach jej pierworodnej córki, Sagitty wpadła w trans.




Zdrada i zazdrość,

Śmierć i poświęcenie.

Siła w miłości,

Słabość w nienawiści.

W Noc Duchów zniknie

Czerwonooki Potwór.




Jeleń zginie zielenią trafiony.,

Lis z wyboru śmierć poniesie.

Czarny Pan nie pokona niewinności

Nie zna bowiem mocy szczerej miłości.

Chłopiec z Blizną chwały tryumfy zbierze.

Żyjąc w nieszczęściu szczęście przyniesie.




Nie przytoczyłam tych słów zbyt dokładnie, ale ich sens został zachowany. Anabel twierdzi, że to moja miłość cię ocali. Muszę dokładniej zbadać niuanse magii starożytnej.

Właśnie dlatego napisałam do ciebie ten list, bo wiem, że umrę w najbliższym czasie.

Wracając do pierwotnego tematu. W paczce przesyłam ci moje pamiętniki. Pierwszy, ten gruby z niebieską okładką i namalowanym na niej sercem obejmuje lata 1969 – 1974. Kolejny, czarny jest już magiczny, więc będziemy mogli tak jakby rozmawiać ze sobą. Pisałam go w latach 1974 – 1979. Ostatni wpis jest z 31 grudnia.

Daje ci jeszcze wisiorek, który dostałam od Jamesa na koniec siódmej klasy. Kiedy go otworzysz, zobaczysz w środku nasze zdjęcia. Oczywiście daję ci też różne fotografie, zarówno mugolskie, jak i magiczne. Każda z nich jest podpisana na odwrocie (data, miejsce, osoby, okoliczności…).

Mam dla ciebie jeszcze jedną rzecz. Tym razem, jest ona nieco bardziej praktyczna. Pomoże ci w walce ze stworzeniami, które nie lubią światła słonecznego. Nazwałam to Słonecznym Dyskiem (to takie małe, niebieskie pudełeczko). Instrukcje, jak go używać znajdziesz w zeszycie o formacie A4. Jest tylko jeden taki, więc na pewno go nie pomylisz. Zapisywałam w nim notatki i wyniki dotyczące moich badań.

Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy. Tak na marginesie: Albus chyba nie kazał ci mieszkać z Petunią, moją siostrą? Jeśli tak, to ci współczuję. Acha, jeśli jest jednak tak, jak napisałam powyżej, to powiedz proszę dyrektorowi, że jest bardziej lekkomyślny niż dziecko.


Zawsze kochająca mama,

Lilly Evans – Potter.


Harry uśmiechnął się po przeczytaniu ostatniego zdania. Po kilku skreślonych linijkach tekstu zauważył, że jego rodzicielka zamierzała napisać coś o wiele bardziej dosadnego. Włożył wszystko z powrotem do paczki i zabezpieczył zaklęciem. Teraz tylko on będzie mógł mieć dostęp do tych skarbów.

Idąc do wieży Gryffindoru chłopak pobieżnie przeglądał karty księgi. Były na nich zapisane nawy zaklęć zapomnianych przez większość czarodziejów. Na niektórych stronach zamieszczono obrazki ilustrujące działanie poszczególnych uroków i klątw. Harry postanowił, że nigdy z własnej woli ich nie użyje. Są zbyt okropne, by szastać nimi na prawo i lewo. To niebezpieczne nawet dla doświadczonego czarnoksiężnika.

Hermiona otworzyła książkę na piątej stronie. Przez chwilę jej się przyglądała. W końcu ze zdziwieniem spojrzała na czarnowłosego młodzieńca.

- Czy to żart? Przecież tu nic nie ma.

Harry myślał przez kilka minut. Carmen to jednak prawdziwa Ślizgonka. Musiała zrobić coś z tymi stronicami. Wziął książkę do ręki i otworzył ja na zaklęciu Nustafo.

- A to widzisz?

Przytaknęła.

- Widzisz Hermiono, Carmen jest mądrą dziewczyną i chyba wiem, dlaczego zaczarowała księgę. Nie każdy jest w stanie udźwignąć ciężar wiedzy. Czasami lepiej nie wiedzieć nic, niż wiedzieć za dużo – powiedział chłopak ze smutkiem.

Gryfoni patrzyli na niego z mieszaniną zdziwienia i przerażenia. Nie znali takiego Harry’ ego – poważnego do bólu i przyjaźniącego się ze Ślizgonami. Do tej pory był tylko nastolatkiem z mnóstwem problemów, teraz stał się młodym mężczyzną z jeszcze większymi kłopotami. Wszyscy byli zgodni, że coś musiało się stać. Coś, co aż tak bardzo wpłynęło na jego zachowanie.

Chłopak odwrócił się na pięcie i poszedł w stronę dormitorium. Zatrzymał się na pierwszym poziomie. Spojrzał na swoją przyjaciółkę.

- Mogłabyś się pospieszyć z przeczytaniem tego rozdziału? Chciałbym przejrzeć tą księgę.

- To ty widzisz, co w niej jest? Wszystko?

- Tak.

- Harry? – zapytała niepewnie dziewczyna. – O co chodziło ci z tym dźwiganiem wiedzy?

- Książki to tylko regułki. Sama przecież mówiłaś, że Nustafo nie istnieje. Krzywa wiedzy to nie tylko wiedza podręcznikowa, ale także życie. Umiejętności, wybory, jakich dokonujemy. Wszystko. Tylko nieliczni potrafią to zrozumieć, a jeszcze mniej umie dostrzec w tym drugie dno.

Nie nękany przez nikogo poszedł do sypialni i rzucił się na łóżko. Myślał o swojej mamie i jej pracy jako Łowcy. Sięgnął po pamiętnik z jej dziecięcych lat. Musiał sobie wszystko poukładać. Najlepiej chronologicznie. Zagłębił się w lekturze.

Ginny spojrzała na Hermionę. Neville siedział cicho, gorączkowo nad czymś myśląc. Podniósł wzrok napotykając oczy Rona.

- Zmienił się – odezwał się cicho Dean. – Dorósł, a my ciągle jesteśmy dziećmi.

- Nie jestem dzieckiem! – zaperzył się Ron.

- Właśnie takie zachowanie świadczy o tym, że jednak jesteś – odpowiedział spokojnie Dominik, uczeń siódmej klasy.

Był blondynem o zielonych oczach i łobuzerskim uśmiechem na ustach. Nigdy nie sprawiał problemów wychowawczych i uczył się bardzo dobrze.

- Domino ma rację – powiedziała Carol, jego siostra bliźniaczka. – Obawiam się, że Harry nie jest już tym samym chłopakiem, którego wszyscy znaliśmy. Słyszeliście, co powiedział?

- Zupełnie jakby zamienił się umysłem z Dumbledorem – mruknęła Hermiona.

Blondynka przytaknęła, choć chodziło jej o coś innego.

- Ale to nie wszystko. Mama opowiadała mi o jego ojcu. Był ponoć strasznym rozrabiaką, ale potrafił wykorzystywać swoją siłę przeciwko innym. Harry tego nie robi.

- Wdał się w matkę – dopowiedział Dominik. – Podobno była potężną czarownicą, ale nigdy nie znęcała się nad innymi. Miała za to bardzo cięty język i naprawdę potrafiła przygadać.

- Rodzice chodzili do szkoły w tym samym czasie, co Potter i Evans – pałeczkę przejęła Carol. – Nasi staruszkowie byli o dwa lata starsi. Podobno pewnego razu Lily tak nagadała Jamesowi, że ten nie odzywał się do niej przez miesiąc, ale i tak nie powstrzymało go to przed durnymi dowcipami. No to się Lily wkurzyła delikatnie mówiąc i w czasie jednej z wypraw do Hogsmeade obrzuciła go kilkoma paskudnymi zaklęciami. Pomfrey nie umiała sobie z nim i poradzić i dopiero Magomedycy z Munga się z nimi rozprawili. Potter nikomu nie powiedział, kto go tak urządził.

- Nie chciał się przyznać, że dziewczyna była od niego silniejsza. Dwa lata później zaczęli ze sobą chodzić – zakończył chłopak.

To by wyjaśniało wiele spraw, przynajmniej tak wydawało się Hermionie. Wiedziała, że Lisica była Łowczynią, a do tego zawodu trzeba mieć żelazne nerwy i mięśnie ze stali, nie wspominając o umiejętnym posługiwaniu się różdżką.

“Nie każdy jest w stanie udźwignąć ciężar wiedzy. Czasami lepiej nie wiedzieć nic, niż wiedzieć za dużo.” W uszach zadźwięczały jej słowa Harry’ ego. O co mogło mu chodzić? Czyżby kolejna tajemnica? Musi się tego dowiedzieć, choćby to miała być ostatnia rzecz jaką zrobi w życiu. A Ron i Ginny jej w tym pomogą. Już ona tego dopilnuje.


Severus Snape zdecydowanym krokiem zbliżał się do kwater Romanowej. Nie miał pojęcia, czego ta szalona kobieta może od niego chcieć, ale jej zachowanie zaintrygowało go na tyle, by zgodzić się tutaj przyjść.

Kobieta przywitała się bez zbędnych wylewności. Zaprowadziła go do niewielkiego salonu urządzonego we wszelkich odcieniach zieleni i brązu. Podeszła do niewielkiej komody i ściągnęła z niej lustro. Oparła je o wazon pełen świeżych kwiatów. Fiołków, o ile dobrze orientował się mężczyzna. Wytłumaczyła mu, że jako elf ma zdolności w kontrolowaniu roślin. Nie może sprawić aby szybciej rosły, ale przez dłuższy czas potrafi utrzymać świeżość tych już ściętych.

- Nessa Alcarin! – powiedziała głośno i wyraźnie dotykając dłonią matowej powierzchni lustra. – To moja matka.

Kobieta o arystokratycznych rysach zasiadła przy swoim niewielkim biurku. Jej włosy nieokreślonego koloru były związane w koński ogon, a następnie ułożone w wyrafinowany kok. Spojrzała na swoją córkę z lekkim zdziwieniem. Anastazja nigdy nie kontaktowała się z nią z byle powodu.

- O co chodzi?

- O pewną dwójkę, która jak mniemam szlaja się gdzieś po lesie. Mam dla nich robotę.

- Robotę?

- Tak – padła natychmiastowa odpowiedź. – Chcę, żebyś ich tu przysłała.

Starsza kobieta spojrzała w głąb pokoju swojej córki, która aktualnie przebywała w Hogwarcie. Dostrzegła Severusa stojącego w cieniu. Wyczuwała bijącą od niego moc, mroczną, ale nie złą. Facet najwyraźniej musi znać się na Czarnej Magii, stwierdziła. Skoro ktoś taki jest tam nauczycielem, to znaczy, że nie musi się obawiać o zdrowie pozostałej dwójki swoich dzieci. Zgodziła się. Nie mogła tego nie zrobić, skoro Anastazja użyła tak silnych argumentów, jak fakt, że jest Królową.

Rozłączyły się i każda wróciła do swoich zajęć.

- Dlaczego mnie tu zaprosiłaś? – zapytał podejrzliwie mężczyzna. Umiał kilka słów po rosyjsku, ale elfiego nie znał w ogóle.

- Bo masz moc i ona to wyczuła. Dlatego się zgodziła. Wiedziała, że nie pozwolisz Adrianowi i Annie zbyt bardzo zaszaleć. Tylko dlatego ich tu puściła.


W poniedziałek ostatnie lekcje miała z szóstym rocznikiem Gryffindor – Slytherin. Uczniowie znowu nie potrafili opanować niewerbalnego Protego. Potter i Black już to zrobili i teraz przeszli do czegoś trudniejszego, chociaż nauczycielka nie zauważyła do czego. Z podziwem patrzyła na wyczyny chłopaka i dziewczyny. Raz po raz rzucają w siebie klątwami i uskakują przed nimi jak koty. To coś niesamowitego, niektórzy czarodzieje nigdy nie osiągają takiego poziomu.

Dzwonek zadzwonił i uczniowie zaczęli wychodzić z klasy. Przywołała do siebie Carmen.

- Twój styl jest bardzo dobry. Gdzie nauczyłaś się tak walczyć?

Dziewczyna milczała przez kilka minut.

- Tu i tam – odpowiedziała po namyśle. – O co pani chodzi?

- Słyszałam jak śpiewałaś. Czy zgodziłabyś się zaśpiewać publicznie? Niekoniecznie sama. Mogłabyś wybrać kilka osób, które wiedziałyby o projekcie.

- Niech zgadnę, występ w Walentynki?

- Tak. Zaśpiewałabyś tylko kilka piosenek na zakończenie. Resztą zająłby się prawdziwy zespół. Nie musisz odpowiadać teraz. Zastanów się nad propozycją. I jeszcze jedno. Potrzebujemy ludzi, którzy niczego nie wypaplają, rozumiesz, to ma być niespodzianka.

Carmen uśmiechnęła się delikatnie. Nie miała najmniejszej ochoty na publiczne występy, ale zawsze może jej się to przydać. Dowiedziała się jeszcze, że potrzebne będą co najmniej cztery osoby, prócz niej. Ktoś przecież musi zając się oświetleniem i dekoracją.

Wyszła z klasy i udała się w stronę wieży. Usiadła na fotelu i czekała na pojawienie się reszty. Wytłumaczyła im co i jak.

- To zależy tylko od ciebie – odezwał się Pablo. – Jeśli chcesz się zgodzić, to chętnie pomożemy. Blaise i Mary również, a i Alisson chce coś robić.


Dwa dni później do gabinetu Anastazji Romanowej zapukała czarnowłosa nastolatka. Po usłyszeniu zaproszenia weszła do środka. Przyprowadziła ze sobą szóstkę uczniów. Gryfona, Krukona, Ślizgona i trzy Puchonki.

- Dobrze – powiedziała Anstazja. – Przyjdźcie w sobotę do mojego gabinetu. Przedstawię wam kogoś, kto zajmie się artystycznym przygotowaniem spektaklu. Ja wezmę na siebie dekorację i oświetlenie.

___________________

* Nustafo to zaklęcie z dziedziny Czarnej Magii. Powoduje silny ból jednocześnie nie zostawiając na ofierze żadnych śladów. Atakuje głównie umysł przesyłając do niego informację, która część ciała rzekomo boli.



--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Carmen Black   Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]   16.04.2005 22:45
KaFeCkO  
QUOTE   17.04.2005 19:03
Carmen Black   ROZDZIAŁ 2 „CZUŁE” POWITANIE ...   17.04.2005 21:32
Weasley   a bedzie rozdział 3?!   18.04.2005 16:46
Magya   Mam mieszane uczucia i z krytyką wstrzymam się do ...   18.04.2005 19:12
Carmen Black   ROZDZIAŁ 3 WYJAŚNIENIA Harry zamr...   18.04.2005 22:05
Carmen Black   CZwarty jest dłuższy... ROZDZIAŁ 4 Ważne rozmowy...   21.04.2005 18:31
Mariah Hiwatarii   Bardzo fajne opowiadanie !!! Podziwiam...   03.05.2005 11:57
Moonchild   hmmm.. no to zacznijmy od początku 1 rozdział to...   03.05.2005 12:35
Carmen Black   Do Moonchild!! 1) Piszę w "wordzie...   03.05.2005 14:30
Moonchild   Dobra Snake zamiast Snape to jeszcze moge zrozumie...   03.05.2005 14:39
Carmen Black   A więc tak: to jest kolejny rozdział. Ma niecałe 1...   04.05.2005 00:27
Moonchild   Całkiem fajne :) Pojawiło się troche więcej opisów...   08.05.2005 11:29
Forhir   Swietne! Czekam z niecierpliwoscia na kolejne ...   08.05.2005 12:03
Ewelka   Przecyztałam dopiero trzy pierwsze odcinki ale...   08.05.2005 19:08
raven11   Super! :D czekam na następne jest świetne mam ...   19.05.2005 19:21
Martuś_gryffindor   fajnie fajnie,ale dla mnie to troszke za duzo opis...   28.05.2005 13:14
Carmen Black   Rozdział 6 już jest. Jeśli jego konwencja wam się ...   29.05.2005 18:03
Moonchild   No wreszcie dałaś kolejną część. I to całkiem ciek...   29.05.2005 19:52
Carmen Black   No cóż. Może trochę wyjaśnię. W liście owszem nie ...   02.06.2005 21:05
Carmen Black   ROZDZIAŁ 7 NOWI Zgiełk. Hałas. Śmiech. Krzyki. J...   02.06.2005 21:09
Moonchild   Początek średnio mi się podobał, ale dalej się roz...   02.06.2005 21:46
Carmen Black   No cóż. Błędy są. Rozdział nie jest zbyt ciekawy, ...   20.06.2005 16:06
Moonchild   Dawno tu nie zaglądałam. Nawet nie zauważyłam, że ...   10.07.2005 22:46
Carmen Black   Jeśli są błędy - przepraszam. Nie jest to jednak m...   14.07.2005 22:49
Avadakedaver   Grtuluję Ci! napisałaś już prawie całą książkę...   04.02.2006 21:14
Natalia   Podoba Mi Się Nie Znalazłam Żadnych Błędów Może D...   15.07.2005 13:32
Vanillivi d'Azurro   Czytałam już wcześniej ten ff na blogu. Szczerze m...   13.09.2005 21:48
Carmen Black   Ja, ja przepraszam. Wiem, że niektórym to się nie ...   14.09.2005 17:04
Carmen Black   Sory, to jest ciąg dalszy poprzedniego rozdziału. ...   14.09.2005 17:24
Tomak   Przeczytałem opowiadanko i stwierdzam ze jest napr...   14.09.2005 18:47
Carmen Black   Na żywca, na żywca. Jestem mistrzem improwizacj...   14.09.2005 19:36
Mroczny Wiatr   :blush: Cóż szkoda, że dopiero jutro. Szkoda, że ...   14.09.2005 23:14
Carmen Black   Rok temu, że się tak wyrażę nie miałam jeszcze ...   15.09.2005 15:04
Carmen Black   Obiecany rozdział jedenasty właśnie wylądował. Zap...   15.09.2005 15:11
Tomak   Bombastick fajny parcik opowiadanko wciaga. Piszes...   15.09.2005 15:30
Carmen Black   Kolejne części podzielone na party najpierw ląd...   15.09.2005 15:43
Carmen Black   Jak zwykle coś mi ucina końcówkę. No, nic. Wklejam...   15.09.2005 15:30
Tomak   Dobra kapie. o sowe było by trudno a kominka w dom...   15.09.2005 16:06
Moonchild   Podoba mi się, ale miejscami troche nudnawe sie ro...   15.09.2005 16:38
Mroczny Wiatr   :blush: Doczytałem reszte u Ciebie na blogu bo co...   16.09.2005 14:14
Tomak   A mozesz podac adres bloga bo tez bym sobie chciał...   16.09.2005 14:33
Mroczny Wiatr   Carmen podała wczoraj o 15,43 http//hpibractwosmo...   16.09.2005 16:20
Tomak   Dzieki. Jezeli juz wczesniej adres był podawany to...   16.09.2005 17:33
Carmen Black   Do stu tysięcy wściekłych Hipogryfów! Na Chime...   16.09.2005 18:02
Tomak   Impervius! Mam małe pytanko. Co to za zakleci...   16.09.2005 19:56
Czarny Łowca_   Zeklęcia Impervius użyła Hermiona w tomie IV i dru...   17.09.2005 14:43
Tomak   Aha juz pamietam dzieki teraz juz sobie przypomnia...   17.09.2005 15:00
Czarny Łowca_   Faktycznie pomyłka, ale pisałem to z pamięci, a ta...   17.09.2005 17:50
moniczka   Narazie przeczytalam tylko trzy rozdzialy, bo nie ...   17.09.2005 18:23
Carmen Black   Dawno tego nie aktualizowałam. Mam sporo zaległośc...   02.02.2006 17:49
Carmen Black   Kontynuacja dwunastki Kolejne kilka tygodni były ...   02.02.2006 17:51
Carmen Black   ROZDZIAŁ 13 Biała Śmierć Lord Voldemort by...   02.02.2006 17:54
Katon   Kurde, ludzie, macie rozmach.   02.02.2006 17:56
Carmen Black   ROZDZIAŁ 14 Serum prawdę Ci powie ...   02.02.2006 17:58
Carmen Black   ROZDZIAŁ 15 Poza czasem i przestrzenią Harry ...   02.02.2006 18:01
Carmen Black   ROZDZIAŁ 16 Wyprawa - Wyglądasz jak kretyn ...   02.02.2006 18:06
Carmen Black   Rozdział 17 Drużyna Marzeń Anastazja Romanowa s...   02.02.2006 18:08
Carmen Black   Rozdział 18 Kryształowy Sen Przez cały tydzień ...   02.02.2006 18:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 19 Ciężkie życie artysty Anastazja wst...   02.02.2006 18:11
Tomak   Czytałem na blogu rozdzialiki są super nie moge si...   02.02.2006 20:26
Ajihad   Czy tu będą następne rozdziały? :(   12.02.2006 15:30
Carmen Black   Rozdziały będą, a jakże! Rozdział 20 Zagini...   12.02.2006 17:16
Carmen Black   ROZDZIAŁ 21 Odkryte tajemnice Hogwardzkie śniad...   12.02.2006 17:24
Ajihad   Juhuuu! :P Wreszcie! Te części wymiatają...   12.02.2006 23:17
Carmen Black   ROZDZIAŁ 22 Prawda w oczy kole Ginny siedziała pr...   15.02.2006 19:22
Czarny Łowca_   Świetnie że jest już nastepna część. Szczególnie p...   16.02.2006 11:08
em   Nie mam czasu czytać całości, wybacz ^^", ale...   16.02.2006 11:14
Ajihad   Prócz tego, że jak powiedział emoticonka: " H...   16.02.2006 17:37
Carmen Black   Mam nadzieję, że będzie się miło czytało... ROZDZ...   20.02.2006 00:04
Carmen Black   ROZDZIAŁ 24 [u]Urodziny[/b] Powoli docierały do n...   22.02.2006 16:47
Avadakedaver   niessamowite. TY jesteś niessamowita, Carmen. Powi...   26.02.2006 23:13
Carmen Black   Z Rowling nie zamierzam niczego obgadywać. Każda z...   28.02.2006 21:13
Avadakedaver   noooo... niby tak, ale kobieto, takiego talentu ni...   02.03.2006 22:38
Moongirl   jak zaczełam czytać to opowiadanie to hm bylo wida...   07.03.2006 17:14
zgred   Pozdrowionka opowiadanie ciekawe. Im wiecej czytas...   11.03.2006 12:24
mateusz14   Niezłe opowiadanie nie moge się doczekać następneg...   11.03.2006 13:25
Carmen Black   ROZDZIAŁ 26 [u]Przekleństwo Nienawidził żyć w nie...   14.03.2006 00:18
Ajihad   Skończyć w takim momencie! Tóż to zbrodnia...   14.03.2006 09:47
Moongirl   jaka cudna niespodziewajka :) rozdzial swietny :) ...   15.03.2006 16:47
pelbinek   Kiedy wyjdzie następny rozdział ?? Bo już nie mogę...   23.03.2006 16:18
Michal   No to jest za......e:) Pomyśl czy tego nie wydać,...   23.03.2006 23:21
Carmen Black   ROZDZIAŁ 27 [u]Powtórka z rozrywki[/u] Dudley si...   24.03.2006 18:08
pelbinek   Następny super odcinek :D Tylko znowu przerwany w ...   24.03.2006 20:05
Dragona   Troche podobne do Szczesliwych dni (skalpel Avereg...   25.03.2006 20:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 28 [u]Cena wolności[/u] Hermiona była p...   07.04.2006 22:19
Ajihad   Wreszcie nowy part! Określę go jednym zdaniem ...   08.04.2006 11:39
Dragona   No i oto chodzi ten rozdzial wyszedl ci swietnie :...   09.04.2006 15:38
Michal   Kiedy bedzie dalszy ciąg... juz od 18dni nic niema...   25.04.2006 16:40
Carmen Black   Rozdział 29 Powroty bolą najbardziej Mary siedzi...   26.04.2006 17:18
Michal   Fajne:D:D Harry śmierciożercą:] Tylko nierozumiem...   26.04.2006 18:32
Carmen Black   Gwałt był iluzją. Mroczny Znak był jedynie chronio...   26.04.2006 18:55
Michal   Aaa dobra teraz czaje:] Dzięki:D:D Jak skonczysz ...   26.04.2006 20:17
Carmen Black   [b]Rozdział 30 Nie zrywaj… Harry pakował ku...   01.05.2006 19:25
nosferatu   nie tylko nie :cry: to...to mój ulubiony ff napisz...   03.05.2006 16:16
Ajihad   Nie! Tylko nie to! Ten napis"koniec...   03.05.2006 21:58
Moongirl   a bedzie jakis dalszy ciąg? w nowym ff?   12.05.2006 16:17
Hawtagai   Jestem pod wrażeniem tego ff :) mam nadzieje,że t...   12.05.2006 16:46
Carmen Black   Nie, nie koniec   12.05.2006 20:08
Kedos   To nie moze byc koniec bo gdzie cala bitwa ;P Nooo...   12.05.2006 23:23
2 Strony  1 2 >


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 30.05.2024 14:04