Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]

Carmen Black
post 16.04.2005 22:45
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




Pierwszy raz publikuję coś własnego na tym forum. Mam nadzieję, że będziecie dla mnie wyrozumiałi. Na razie tylko jeden rozdział. Jeśli będzie się podobać to będą kolejne.

ROZDZIAŁ 1

NIESPODZIEWANY WYJAZD


Wszyscy mieszkańcy domu przy Privet Drive numer 4 spali kamiennym snem. Wszyscy, poza jednym chłopcem. Harry Potter bał się zasnąć, bo noc w noc dręczyły go koszmary. Tego lata, zaledwie kilka tygodni temu zmarł jego ojciec chrzestny- Syriusz Black. Dla Chłopca, Który Przeżył była to prawdziwa tragedia. Harry przewracał się z boku na bok. Ilekroć zapadł w lekką drzemkę przed oczami widział tę samą scenę, Syriusza wpadającego za zasłonę.



W kwaterze głównej Zakonu Feniksa przy Grimmuald Place 12 trwała zażarta kłótnia pomiędzy Albusem Dumbledore’ m a Severusem Snape’ m .
-Nie, Albusie. Nie zgadzam się! Zresztą jak ty to sobie wyobrażasz?!
-Ależ drogi kolego to tylko nie całe dwa miesiące.
-To aż dwa miesiące.
-Severusie przykro mi, ale nie masz wyjścia. Harry’ emu podasz eliksir wieloosobowy, więc nawet jeśli ktoś by do ciebie przyszedł w odwiedziny to nikt go nie pozna.
-Dyrektorze- widać było, że czarnowłosy mężczyzna jest na straconej pozycji, jednak chwytał się każdej możliwości obrony- nie sądzę, żeby Potter był zadowolony możliwością spędzenia ze mną ponad sześciu tygodni. Poza tym ta dziewczyna… nawet jej nie znamy!
-Chciałeś powiedzieć, że to ty jej nie znasz.
-Ale…
-Żadnego „ale”- powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Alastorze, jutro z samego rana pójdziesz po Harry’ ego i odprowadzisz go do Snape Manor.
-Dobrze. A co mam mu powiedzieć kiedy już tam będziemy?
-Severus wytłumaczy chłopakowi co trzeba.
Harry leżał na łóżku i tępo patrzył w sufit. Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji. Były puste, a twarz przybrała wyraz kamiennej maski, której nic nie obchodzi. Już od godziny był w takim stanie. Ciągle myślał o tym dziwnym śnie. Nie był on związany bynajmniej z Voldemortem czy Syriuszem, tylko z jakąś dziewczyną. Nie pamiętał jak wyglądała, ale wiedział, że mówiła do niego. Miała obcy akcent, a jej słowa miały jakieś takie melodyjne brzmienie i układały się w zdanie: „Nim rok minie, poznasz swoje przeznaczenie”. Nie dawało to chłopakowi
spokoju i zaprzątało jego myśli. Co to miało znaczyć? Jakie przeznaczenie? O ile dobrze pamiętam to moim przeznaczeniem jest walka z Czarnym Panem- pomyślał.- No tak później będę ofiarą albo mordercą. Ciekawa perspektywa.
Z ponurych rozmyślań dotyczących jego przyszłości wyrwał go trzask towarzyszący aportacji. Młody Potter chwycił różdżkę i z bijącym sercem zbiegł na dół do kuchni. Zobaczył tam Szalonookiego, który zawzięcie tłumaczył coś wujowi Vernonowi i ciotce Petuni. Gdy tylko zauważył Harry’ ego zwrócił się do niego:
-Witaj chłopcze. Pakuj się zaraz musimy się stąd zbierać.
-Dzień dobry. Skąd mam mieć pewność, że jest pan prawdziwym Moody’ m?- zapytał podejrzliwie chłopak.- Nikt mi nie napisał, że dziś mam stąd wyjechać.
-Decyzja została podjęta dziś w nocy. Nie chcieliśmy wysyłać sowy w obawie,
że mogłaby zostać przechwycona. Dumbledore spodziewał się twojej reakcji,
dlatego kazał ci przekazać ten list.Harry niepewnie wziął list do ręki. Spodziewał się, że może to być świstoklik, który zabierze go prosto do Sami- Wiecie- Kogo. Nic takiego jednak się nie stało. Potter rozwinął pergamin i zaczął czytać:

Drogi Harry!
Zapewne zastanawiasz się dlaczego nikt nie napisał do Ciebie w sprawie twojego wyjazdu. Otóż nie chcemy, aby sowa wpadła w niepowołane ręce. Alastor zabierze Cię w bezpieczne miejsce. Niestety nie będzie to Kwatera Główna, gdyż jak mniemam z tym miejscem wiążą się zbyt bolesne wspomnienia. Wszystkiego dowiesz się po dotarciu do celu. Chcę też powiedzieć, że nie możesz wysyłać listów do swoich przyjaciół, gdyż wiąże się to z wielkim ryzykiem. Oczywiście będziesz mógł się z nimi kontaktować, ale nie zdradzaj im swojego miejsca pobytu. Listy przekazywał będziesz członkowi Zakonu, a on dostarczy je do adresatów.
Z poważaniem

Albus Dumbledore

PS.
Słuchaj osoby, u której przez najbliższe kilka tygodni będziesz mieszkać.

Harry jak zahipnotyzowany wpatrywał się w list. Wydawał się być autentyczny, ale… No tak, zawsze jest jakieś „ale”. Zgadzał się w stu procentach, że z domem przy Grimmuald Place 12 wiąże się dużo wspomnień, ale miał też nadzieję, że
spotka się z Ronem i Hermioną, a z tego co przeczytał jasno wynikało, że nie. Poza tym gdzie chcą go umieścić?
-Chłopcze, dobrze się czujesz?- zapytał Moody, bacznie przyglądając się chłopakowi.
-Tak…- odparł niezbyt przytomnie Harry.- To gdzie mnie pan zabierze?
-Nie mogę ci powiedzieć. Idź się spakować. Nie mamy za dużo czasu. Harry poszedł do swojego pokoju i zaczął wrzucać do kufra wszystko co miał pod ręką. Na dnie wylądowały jakieś ubrania, na nich książki, pergaminy i pióra. Najwięcej namęczył się przy wkładaniu Błyskawicy, ale i z tym szybko się uporał. Rozejrzał się po pokoju sprawdzając czy wszystko zapakował. Wziął kufer i klatkę z Hedwigą, po czym wszystko zniósł do kuchni.
Szalonooki wyciągnął z kieszeni swojej szaty coś co wyglądało jak gwizdek. Swistoklik- pomyślał Harry.
-Daj kufer. Wiesz jak z tego korzystać?- zapytał były auror.
-Tak. To do zobaczenia w następne wakacje- rzucił w
stronę wciąż oniemiałej rodziny.
-To na trzy.
1…2…2!
Złapali gwizdek. Harry poczuł szarpnięcie w okolicach pępka. Oderwali się od ziemi i znikli.

Ten post był edytowany przez estiej: 06.07.2006 14:19


--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Carmen Black
post 02.02.2006 18:11
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




ROZDZIAŁ 19

Ciężkie życie artysty


Anastazja wstała od stołu nauczycielskiego. Rozejrzała się po Wielkiej Sali. Głowy wszystkich uczniów były zwrócone w jej stronę. Doskonale. Teraz wystarczyło tylko przekazać informacje i wszystko powinno być w porządku. Do występu zostały dwa tygodnie, a ona dopiero teraz zamierzała poinformować nastolatków, kto będzie gwoździem programu. Zagwizdała i wszystkie rozmowy ucichły, jak ręką odjął.

- Czternastego lutego miały wystąpić Fatalne Jędze, ale niestety nie mają czasu. Ponoć będą koncertować w Azerbejdżanie, na rzecz tamtejszych dzieci. Z pewnością wiecie w jakich warunkach muszą się one uczyć. Dość powiedzieć, że w porównaniu z tamtejszą szkołą Nokturn to niebo. W związku z tym wystąpi inny zespół. Nie zdradzę jego nazwy, ale powiem, że składa się z pięciu dziewczyn i chłopaka. Wiecie już o kogo chodzi? – Zamilkła na kilka minut. Widząc zdezorientowane twarze, uśmiechnęła się delikatnie. Podwójna niespodzianka będzie o wiele lepsza. – I jeszcze jedno! Wiem, ze mówię o tym późno, ale wcześniej nie wiedziałam, że zajdzie taka potrzeba. Mianowicie chciałabym, aby każdy z was przyszedł w przebraniu. Styl dowolny, nie zamierzam ingerować w waszą wyobraźnię. Mam nadzieję, że nie sprawi to wam kłopotu?

Usiadła na swoim miejscu i powiodła pytającym spojrzeniem po młodych adeptach sztuk magicznych. Byli zdziwieni jej prośbą i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Zwykły gwar wrócił do pomieszczenia. Jej wyczulony słuch wychwytywał pojedyncze słowa. Młodsze dzieci mówiły, że muszą napisać listy do rodziców z prośbą o skombinowanie jakichś strojów. Starsze – były święcie oburzone. Jak w tak krótkim czasie mają się wystarczająco przygotować?

Wstała od stołu i skinęła na swoje rodzeństwo. Niechętnie wstali i powlekli się za nią. Nie byli z tego zadowoleni. Właśnie dowiedzieli się (oczywiście pocztą pantoflową, jakby co, nikt o niczym nie wiedział), że Snape to szkolna zmora i uczniowie najchętniej by się go pozbyli. Nie na długo, tylko na kilka dni, lub chociażby godzin.

Anastazja wyczuła, co chodzi po głowach Anny i Adriana. Spojrzała na nich zirytowana. Gdyby nie fakt, że są królewskimi dziećmi, już dawno zaczęliby wypełniać swoje obowiązki. On poszedłby do wojska. Ona zostałaby żoną i matką, śpiewającą elfie pieśni swoim dzieciom i mężowi.

- Nawet o tym nie myślcie! – warknęła. – Powinniście się cieszyć, że w ogóle wyrwałam was z Erizos*. Nawet sobie nie wyobrażacie ile mnie to kosztowało nerwów.


***


Harry leżał na swoim łóżku. Jutro będzie musiał zaprosić Mary na bal. Teraz nie miał do tego głowy. Zbyt był zajęty czytaniem ostatnich stronic pamiętnika. Wiedział już, że jego matka była niezłym ziółkiem. Jak inaczej można nazwać dziewczynę, która w wieku trzynastu lat potrafiła za pomocą jednego zaklęcia wysłać wszystkich Huncwotów na miesięczny, przymusowy urlop w Skrzydle Szpitalnym?

Potrząsnął głową. Nie tak wyobrażał sobie własną rodzicielkę. Myślał, że była miłą i sympatyczną osobą, która dla wszystkich miała dobre serce. Najwyraźniej jednak na jego ojca była wyjątkowo cięta. Sądząc po tym, w jaki sposób o nim pisała, było nawet gorzej niż źle.

Bardzo śmieszyły go niektóre odzywki Lisicy. Miała ona zwyczaj prowadzenia dialogów sama ze sobą i zapisywania ich w zeszyciku, który jak chłopak zdążył się dowiedzieć, miał nawet własne imię – Maramuto. Pojęcia nie miał, skąd jego mama wytrzasnęła coś tak oryginalnego. Mógłby się założyć, że już gdzieś je słyszał.


“ - Bynajmniej, Lily, bynajmniej.

- Zamknij się pajacu.

- Możesz mówić co chcesz, ale przed oczywistym nie uciekniesz. Lubisz tego chłopaka. Jeszcze nie kochasz, ale już lubisz.

Czasami mam ochotę potraktować Maramuto jakimś okropnym zaklęciem, ale wiem, że nie mogę tego zrobić, bo on nie istnieje. A może istnieje? Sama nie wiem. W każdym bądź razie przybiera postać mojego rozsądku…”


Uśmiechnął się po przeczytaniu tego fragmentu. Niewidoczny przyjaciel jego matki był wyjątkowo mądry, jak na twora powstałego w wyobraźni małej dziewczynki.

Oczy my się kleiły. Pamiętnik schował pod poduszkę, tam przynajmniej nie zaglądał żaden z jego współlokatorów. Okrył się porządnie kołdrą, przyłożył głowę do miękkiego materiału, przewrócił się na prawy bok i zasnął.

Śniło mu się, że biegł przez las. Za sobą słyszał tętent kopyt. Nie wiedział co go goniło, ale nie chciał zawierać z tym czymś bliższej znajomości. Na plecach czuł oddech zbliżającego się niebezpieczeństwa. Był wykończony. Jego stopy były poranione o ostre krawędzie kamieni, spodnie już dawno przestały się do czegokolwiek nadawać. Przed upadkiem powstrzymywała go jedynie wola.

Drogę zagrodził mu brązowy jeleń. Niezwykle mądrymi oczyma spojrzał na dyszącego chłopaka. “ Nie bój się, podejdź do mnie, a nic ci się nie stanie” – zdawały się mówić jego oczy. Zaufał instynktowi i na drżących nogach podszedł do zwierzęcia. Wdrapał się na jego grzbiet i kurczowo chwycił rogów. Pęd powietrza prawie zwalił go na ziemię, ale udało mu się utrzymać równowagę. Gdzieś w oddali mignął mu rudopomarańczowy ogon.

Przed sobą zobaczył mur wysoki na kilkadziesiąt metrów. Jeleń jednak nie zamierzał skręcać. W chwili, kiedy miało nastąpić niechybne zderzenie z przeszkodą biała mgiełka przesłoniła mu oczy. Przed sobą widział park, a w nim bawiące się dzieci i rodziców pilnujących swoje pociechy.

Na jednej z ławek siedziała rudowłosa kobieta z czułością patrząca na rozgrywającą się przed nią scenę. Wysoki mężczyzna o brązowych oczach i w okularach na nosie leżał na świeżej trawie i delikatnie unosił małego, może rocznego chłopczyka. Kilka metrów dalej dwóch innych mężczyzn próbowało przyciągnął uwagę szczęśliwego ojca. Jeden z nich, wyglądający na wyjątkowo zmęczonego westchnął i pociągnął drugiego za sobą. Usiedli po obu stronach kobiety i zaczęli cichą rozmowę.

Poczuł jak coś twardego i ostrego wbija mu się w plecy. Próbował się odwrócić, ale czyjeś silne ręce skutecznie mu to uniemożliwiały. Został popchnięty w stronę przystanku autobusowego. Wsiedli do linii numer 430. Po jakimś czasie znaleźli się w dzielnicy biedoty. Wysiedli i skierowali się do jednego z walących się domków.

Został posadzony na twardym krześle i mocno do niego przywiązany. Nie mógł poruszyć żadną częścią ciała. Starał się chociażby uwolnić rękę, ale gdy tylko udało mu się poluzować więzy ktoś brutalnie odciągnął jego głowę do tyłu. Ktoś inny jeszcze mocniej przywiązał go do krzesła. Nie widział swoich oprawców, ale szóstym zmysłem wyczuwał ich milczącą obecność. Na gardle poczuł ostrze noża. Wysoki, silnie zbudowany mężczyzna przyklęknął przed nim i odchylił mu głowę. Czerwone krople zabarwiły palce człowieka.

Obudził się, gwałtownie łapiąc powietrze. Przez szczelnie zasłonięte kotary wpadało kilka promieni słońca. Zmrużył oczy. Przeciągnął się i zwlókł z przyjemnie miękkiego łóżka. Naścienny zegar wskazywał siódmą. Chwycił ubrania i wszedł do łazienki. Zamknął za sobą drzwi i ściągnął przepoconą koszulkę. Podszedł do umywalki i przepłukał twarz zimną wodą. Dopiero wtedy zauważył, w jakim stanie są jego nadgarstki. Spojrzał na stopy. Również nie przedstawiały sobą wspaniałego widoku. Zamknął oczy i podniósł głowę. Jeśli to też okaże się prawdą, to on nie chce niczego widzieć. Uniósł powieki. Krzyknął, kiedy zobaczył swoją szyję. Nie zawracając sobie głowy kąpielą ubrał się i wpadł do Pokoju Wspólnego. Kilku uczniów spojrzało na niego z irytacją, ale on się tym nie przejmował. Jak szalony pędził szkolnymi korytarzami, budząc zaspane portrety. Kiedy przez przypadek potrącił profesor Mcgonagall, nawet się nie zatrzymał, a jedynie krzyknął przez ramię słowa przeprosin.

Rozejrzał się po Wielkiej Sali spazmatycznie łapiąc oddech. Jego wtargnięcie musiało wywołać sporo sensacji, bo wszyscy patrzyli teraz na niego. Nie lubił tego uczucia, ale nic nie mógł na nie poradzić. Swe kroki skierował w stronę Ślizgonów. Nie zważając na prychania niektórych uczniów podszedł do Carmen. Spojrzała na niego pytającym wzrokiem.

- Czy ucieleśnianie snów jest możliwe? – zapytał.

Dziewczyna wzruszyła ramionami, ale kiedy chłopak odsunął kołnierz koszuli, z trudem udało jej się powstrzymać krzyk. Zakryła dłonią usta i przez kilka minut patrzyła na niego w całkowitym osłupieniu. W końcu chwyciła go za rękę i poprowadziła w stronę stołu Ravenclawu. Bezceremonialnie posadziła Harry’ ego na jedynym wolnym miejscu. Wzrokiem poszukała Pabla. Dostrzegła go kilka metrów dalej. Podbiegła do niego i nie zwracając uwagi na zszokowane spojrzenia uczniów i nauczycieli pociągnęła go za sobą. Następnie z całą siłą na jaką było ją stać popchnęła go w stronę ławki. Chłopak usiadł i spojrzał na nią ze złością.

- Czy ucieleśnianie snów jest możliwe? – zapytała, powtarzając pytanie Pottera.

- Nie wiem, nigdy o czymś takim nie słyszałem – powiedział już nie na żarty zdenerwowany.

- Więc się dowiedz – warknęła w jego stronę. – Spójrz.

Przez chwilę przyglądał się niemal idealnie równemu cięciu na szyi Gryfona. Coś mu nie pasowało. Nawet jeśli Potter znowu trenował z Louisem, to nie powinien mięć poderżniętego gardła.

- To nie wszystko – mruknął Harry.

Podciągnął rękawy koszuli i oczom pozostałej dwójki ukazały się mocno zaczerwienione otarcia. Pokazał również te na łydkach i stopach. Sangre wciągnął powietrze, a następnie wypuścił je z sykiem. Spojrzał na Carmen i polecił jej zawołać Angelicę. Usiadł wygodnie i spojrzał w oczy przyjaciela.

- Nie broń się. Wtedy nie będzie bolało.

Harry skinął głową i pozwolił Krukonowi wniknąć w swoje wspomnienia.

Snape zdziwił się nieco, kiedy poczuł Magię Umysłu. Rozpoznał dwa jej rodzaje. Ofensywną i defensywną, chociaż ta ostatnia była wykorzystywana w minimalnym stopniu. Wiedział, że to Potter się broni, ale kto go atakował? Z całą pewnością nie był to Lord. Ta magia była inna. Nastawiona pozytywnie, jakby chciała pomóc. Rozejrzał się po Wielkiej Sali. Jego uwagę przykuło dwóch chłopców, ale gdy tylko próbował włamać się do umysłu czarnowłosego został powstrzymany przez niewidzialną barierę. Zdziwił się trochę, gdy poczuł, że blokuje go zarówno Potter, jak i ten drugi – Pablo.

Sangre potrząsnął głową. Tego by się nie spodziewał. Obejrzał sen z każdej możliwej strony, ale niczego nie zauważył. Wyglądało to jak zwykły majak senny, ale chłopak miał wrażenie, że wizja była kontrolowana. Spojrzał na stojące nieopodal dziewczyny.

- Ktoś majstrował przy jego snach. Iluzja jest tak doskonała, że nie mogę dopatrzyć się najmniejszego nawet nie kontaktu. Wszystko wydaje się być w porządku. – Zamilkł na kilka minut. – Zastanawiam się tylko, czy zamek jest rzeczywiście chroniony wystarczająco mocno. Ktoś najwyraźniej postanowił złożyć nam wizytę i, jak widać zostawił po sobie małą pamiątkę.

Angelica chwyciła zdezorientowanego Harry’ ego za rękę i pociągnęła go w stronę Wieży.


***


Harry czuł się jak ostatni kretyn, kiedy szedł korytarzami szkoły. Za pięć minut miały zacząć się eliksiry, a on nie mógł nawet ręką ruszyć. Spojrzał na swoje zabandażowane nadgarstki. Na szyi też miał bandaże. Żadne zaklęcia, którymi uraczyła go Puchonka nie chciały zadziałać jak należy. Najgorsze było to, że również eliksiry nie pomagały. Carmen użyła nawet zaklęcia Fin Ilussion, jak można było się domyślić – bezowocnie.

Wszedł do klasy i zajął swoje miejsce. Zaczął przygotowywać się do pracy. Ciszę panującą w lochu przerwało pojawienie się Mistrza Eliksirów. Stanął za katedrą i machnął różdżką w stronę tablicy.

- Z pewnością każdy z was wie do czego służy Eliksir Zapomnienia. Mam rację?

Rozejrzał się po sali. Twarze uczniów wyrażały jedynie strach, ale czego mógłby się spodziewać po tych bezmózgich idiotach?

- Panna Granger?

- Eliksir Zapomnienia powoduje, że osoba, która go wypije zapomina o nieprzyjemnych wspomnieniach. Eliksir działa inaczej niż Obliviate, bo nie usuwa wspomnień, a jedynie otacza je szczelnym murem, nie pozwalając im wydostać się na zewnątrz – powiedziała bez zająknięcia.

- Skoro panna Granger podzieliła się z wami swoją wiedzą, to zabierajcie się do roboty.

Patrzył jak uczniowie z ociąganiem szykują się do rozpoczęcia pracy. Usiadł na krześle i dał im tę chwilę spokoju. Z tego miejsca miał doskonały widok na Pottera. Nie mógł nie zauważyć, że chłopak z trudem utrzymuje nóż w ręce, nie wspominając już o zginaniu szyi. Harry mimo wszystko starał się i w końcu mu się udało. Nie mógł tylko zauważyć, że biały dotychczas bandaż zabarwił się czerwoną krwią.

Pod koniec lekcji uczniowie przelali swoje wywary do fiolek i pojedynczo podchodzili do biurka nauczyciela. Kiedy obok Gryfona przechodziła Angelica pochyliła się nad nim i wyszeptała, żeby spróbował zastawić czymś szyję. Chłopak skinął głową i dopiero potem podszedł do Snape’ a.

- Zostań po lekcji, Potter.

Uczniowie wybiegli z klasy, gdy tylko zabrzmiał dzwonek. Hermiona rzuciła Harry’ emu ostatnie pokrzepiające spojrzenie, po czym razem z pozostałymi adeptami opuściła pomieszczenie.

Mężczyzna spojrzał na czarnowłosego chłopaka.

- Czemu twoja szyja wygląda, jak pogryziona przez wampira? Czemu nie poszedłeś do pielęgniarki?

- Czemu miałbym? – odpowiedział pytaniem na pytanie. – Wlałaby we mnie wszystkie eliksiry, jakie tylko są w Skrzydle Szpitalnym, a i tak nic by to nie dało. Nie można przecież zniszczyć iluzji. Już próbowaliśmy.

Severus pokręcił głową. Jeszcze kilka miesięcy temu Potter jąkałby się i próbował odwrócić od siebie uwagę nauczyciela. Teraz natomiast odpowiadał spokojnie, bez zająknięcia, tonem przyjaznej konwersacji, w którą zakradały się nutki ironii. Zmarszczył brwi. Nie dowiedział się jeszcze, skąd chłopak ma te obrażenia.

- Och, to nic takiego – mruknął Harry. – Ktoś złożył mi w nocy przyjacielską wizytę i postanowił poderżnąć gardło. Doprawdy, nie ma się pan czym przejmować. I byłbym wdzięczny, gdyby dyrektor się o tym nie dowiedział. Do widzenia.

Odwrócił się i wyszedł z klasy zostawiając zdezorientowanego nauczyciela. Mistrzowi Eliksirów coś się nie podobało w zachowaniu nastolatka. To już nie była ignorancja, to była obojętność. Obojętność wkradająca się w serce i nie dająca możliwości ucieczki. Otrząsnął się. Nie powinien tyle myśleć o chłopaku. Dzieciak ma przyjaciół, którzy zawsze chętnie mu pomogą, więc on nie musi się już niczym martwić. Tylko, czy na pewno? Nie był pewien.

Wiedział o niechęci, jaką chłopak darzył Dumbledore’ a, ale nie sądził, że kiedykolwiek dojdzie do tego, że Harry nie będzie chciał powiedzieć Albusowi o ataku na siebie. Mężczyzna warknął coś zirytowany. Dobrze, niech będzie. Tym razem nie powie o niczym Albusowi, ale będzie obserwował chłopaka. Jeśli jeszcze raz zauważy, że z dzieje się z nim coś dziwnego, nie będzie się wahał i powie o wszystkim dyrektorowi. Tak, to będzie najlepsze rozwiązanie.


***


Harry po raz kolejny ćwiczył składanie zaklęć świetlnych w sieć. Umiał już kontrolować trzy, czasami cztery, sporadycznie pięć, ale ciągle było to za mało. Z zazdrością spojrzał na Mary. Jej te zaklęcia przychodziły z łatwością. W dodatku to ona miała zająć się mgłą i ogniskami, czyli tym co najtrudniejsze.

Spojrzał na skupioną dziewczynę. Wiedział, że nie ma ona z kim iść na bal. Alisson zdołała go o tym brutalnie uświadomić już kilka dni temu. Wziął głęboki oddech i podszedł do nastolatki.

- Mary?… - zapytał niepewnie. Dziewczyna odwróciła się z wyrazem konsternacji na twarzy. Pytająco uniosła brew. – Czy… czy zechciałabyś… towarzyszyć mi na balu? – wydusił z siebie chłopak.

Powoli wstała i stanęła naprzeciwko młodzieńca. Zadarła głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Uśmiechnęła się tajemniczo.

- A co dostanę w zamian?

Chłopak podrapał się w tył głowy.

- Całusa?

- To dobre dla dzieci. Żądam czegoś ciekawszego.

- Dostaniesz. W Walentynki – mrugnął konspiracyjnie. – Więc jak? Zgadzasz się?

- Myślałam, że nigdy nie zapytasz, głupolu.

Chłopak uśmiechnął się. Pochylił się nad nastolatką i delikatnie musnął jej usta swoimi. Nie wiedział, czemu to zrobił, ale czuł, że jest to właściwe. Dziewczyna pogłębiła pocałunek. Przez chwilę trwali tak nie odrywając od siebie oczu. Byli szczęśliwi i tylko to się teraz liczyło.

Szczęśliwą chwilę przerwało pojawienie się Adriana. Elf stanął w drzwiach i uśmiechał się szeroko. A już myślał, ze nigdy się nie odważą. Nie po to przez bite dwie godziny przekonywał Alisson, żeby porozmawiała z Potterem, żeby teraz nic z tego miało nie wyjść. Odwrócił się i wyszedł zostawiając zajętą sobą dwójkę.

Anna uniosła pytająco brew, kiedy tylko jej brat wszedł do komnaty. Skinął głową. Wszystko szło jak należy…


***


Harry właśnie skończył czytać pamiętnik Lisicy. Zamknął książeczkę z głuchym trzaskiem. Potarł zmęczone oczy.


“James powiedział, że mnie lubi. Nie wiem, czy go słuchać. Przez ostatnie kilka lat zachowywał się jak rozpieszczony smarkacz. Nie, on JEST rozpieszczonym smarkaczem, któremu tylko psoty w głowie.

Remus mówi, że James musi się wyszaleć, ale nie wiem czy mu wierzyć.

Rogacz jest przystojny i jestem tego boleśnie świadoma. Czasami nie mogę znieść tych zazdrosnych spojrzeń rzucanych mi przez inne dziewczyny.”


W 1974 roku jego matka miała niecałe szesnaście lat. Miała ładne, równe pismo. Harry’ emu najbardziej podobał się jeden wpis datowany na maj siedemdziesiątego czwartego roku.


“Dzisiaj byliśmy w Hogsmeade. Lubię tam chodzić, ale dziś nie miałam na to najmniejszej ochoty. Chciałam się pouczyć, ale Dorcas i Marta skutecznie mi to uniemożliwiły. Niemal siłą zaciągnęły mnie do wioski. Było przyjemnie, a przynajmniej byłoby, gdyby w pobliżu nie pojawili się Huncwoci.

Starałam się nie zwracać na nich uwagi, ale po kilkunastu minutach było to niemożliwe. Jak można nie zwracać uwagi na wiwaty Gryfonów i krzyki oburzenia Ślizgonów? Wyszłam z Trzech Mioteł i poszłam zobaczyć co się dzieje. Oczywiście mogłam się domyślić, że to Potter znęca się nad Snapem. Morgana próbowała przerwać Jamesowi, ale ten tylko się śmiał. (Morgana la Fay jest kuzynką Severusa. Daleką, ale zawsze. Ma rude włosy i jest Krukonką. Na Czarnej Magii zna się lepiej od naszego nauczyciela od Obrony.) Musiałam wkroczyć do akcji.

Muszę stwierdzić, ze treningi Łowców wcale nie są takie złe. Dzięki nim potrafię poruszać się prawie bezszelestnie i w dodatku bardzo szybko. Rogacz na pewno nie będzie zadowolony, kiedy dowie się, że to ja go pobiłam. Bynajmniej nie przy użyciu różdżki. Tą zostawiłam sobie na koniec.

Cóż, James na pewno nie czuje się zbyt dobrze ze złamanym nosem. Żeby było ciekawiej rzuciłam klątwę, która uniemożliwia jego magiczne wyleczenie. Już mogę sobie wyobrazić Pana Jamesa Rogacza Wspaniałego Pottera paradującego po szkole z gipsem na twarzy. To musi być wspaniały widok!”


Lily i ironia? Czemu nie, połączenie dobre jak każde inne. Harry uświadomił sobie, że jego mama potrafiła zaleźć za skórę równie dobrze jak Snape. Parsknął cichym śmiechem, kiedy po raz kolejny przywołał w myśli epitety, jakimi Lisica obrzucała Jamesa, gdzie “Porąbany Egoista” był tym najdelikatniejszym.


***


Delikatne dźwięki gitary i mocne uderzenia bębna zakłócały ciszę panującą w zamku. Normalni uczniowie już dawno spali, ale ta siódemka do normalnych bynajmniej się nie zaliczała. Każdy z nich wiedział więcej niż powinien, każdy przeżył za dużo jak na zwykłego nastolatka, tudzież nastolatkę. Co chwilę wybuchał głośny śmiech, kiedy któreś z nich się pomyliło.

Była sobota, do występu został niecały tydzień. Anastazja była zadowolona z postępów, jakie udało im się poczynić. W końcu sama ich wybrała, tych najzdolniejszych. Wiedziała, że nie mówią jej wszystkiego, ale nie musieli. Ważne, żeby się dogadywali. Spojrzała na zegarek. Dochodziła dwudziesta trzecia, więc cisza nocna zaczęła się godzinę temu.

- Idźcie się wyspać. Jutro zaczynamy z samego rana.

Tak było za każdym razem, odkąd ćwiczyli całą grupą. Romanowa obserwowała i z rzadka poprawiała błędy. Wszystkim taki układ odpowiadał. Nie musieli się przejmować jej obecnością, bo zazwyczaj była skupiona tylko na jednej rzeczy.

Uczniowie powolnym krokiem powlekli się do swoich dormitoriów. Jedynie Harry nie zamierzał iść spać. Kiedy miał pewność, że nikt go nie zobaczy, wyciągnął z torby pelerynę niewidkę. Narzucił ją na plecy i poszedł w stronę biblioteki.

Ciche Alohomora otworzyło zaryglowane drzwi. Kolejne zaklęcie otworzyło Dział Ksiąg Zakazanych. Chłopak przez chwilę rozglądał się w ciemności. W tym miejscu dało się wyczuć Czarną Magię. Sączyła się z każdej książki, z każdego przedmiotu. Otumaniała zmysły, wciągała i dusiła. Chłopak dopiero teraz poczuł jej moc i siłę. Wspaniałą, dającą potęgę…

Otrząsnął się. Nie powinien o tym myśleć. Nie może dać sobą zawładnąć. Jest Gryfonem, a Gryfoni są dobrzy i sprawiedliwi. Jasne, kogo chce oszukać? Lwy są głupie i bezmyślne. Atakują nie patrząc na ryzyko. Może rzeczywiście są odważne i szlachetne, ale z całą pewnością są bohaterami na pokaz. Idealnymi do bólu. On też taki jest i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Zaczął przeszukiwać książki. Musiał znaleźć opis tego rytuału. Zło już zakradło się do szkoły i zbierało swoje żniwo. Dumbledore udawał, że wszystko jest w porządku, chociaż oczywiste było, że coś zauważył. Musiał zauważyć.

Skrzypienie otwieranych drzwi uzmysłowiło chłopakowi, że jak najszybciej powinien się ukryć. Ponownie zarzucił na ramiona pelerynę. Wstrzymał oddech. Na końcu przejścia zobaczył drobną postać ubraną w czarne szaty. Jeszcze bardziej się skulił, gdy nieznajoma osoba przeszła obok niego i zaczęła oglądać okładki woluminów.

- Przydałbyś się bardziej, gdybyś zamiast się chować przeszukiwał księgi – mruknął człowiek głosem Carmen.

- Carmen? – chciał upewnić się Harry.

- Nie. Święty turecki. Oczywiście, że ja. A teraz pomóż mi znaleźć coś o tym rytuale – warknęła zirytowana.

Przez blisko dwie godziny przeglądali woluminy. Było w nich absolutnie wszystko. Począwszy od klątw i uroków, na najbardziej okrutnych eliksirach kończąc. Niczego jednak nie udało im się znaleźć. Zrezygnowani wrócili do swoich sypialń.


***


- Przekręć w lewo i puść! – krzyczała drobna blondynka.

- Przecież przekręcam! – odkrzyknął czarnowłosy chłopak.

Już od piętnastu minut próbowali idealnie zsynchronizować zaklęcia, ale nic z tego nie wychodziło. Nijak nie mogli znaleźć złotego środka.

- Spróbujcie może tego – mruknęła czarnowłosa nastolatka podając im niewielką płytkę z marmuru.

- Co to? – zapytał Harry.

- Konsola. Dzięki niej będziecie mieć kilka zaklęć pod bezpośrednią kontrolą tego cacka. Nie zużyjecie tyle mocy magicznej, co przy rzucaniu normalnych zaklęć.

Carmen niby przez przypadek zapomniała wspomnieć, jak używać tego cudeńka. Tak więc kolejne dziesięć godzin spędzili próbując je rozpracować, a gdy w końcu im się udało byli tak zmęczeni, że bez zbędnych słów poszli do swoich dormitoriów.

Harry miał ochotę zajrzeć do drugiego pamiętnika Lisicy, ale wiedział, że w obecnej chwili nie byłby w stanie niczego zrozumieć. Miał wrażenie, że jego umysł to kleista papka, która do niczego już się nie nadaje. Położył się na łóżku i dopiero wtedy przypomniał sobie o wypracowaniu z transmutacji. Wymamrotał coś niezrozumiałego. Nie miał najmniejszej ochoty zarywać kolejnej nocy. Już od tygodnia nie mógł się porządnie wyspać, bo z jednej strony Hermiona goniła ich do nauki przed zbliżającymi się egzaminami semestralnymi, z drugiej natomiast był poganiany przez Anstazję, która ubzdurała sobie, że wszystko musi być zapięte na ostatni guzik już za kilka dni. W duchu obiecał sobie, że przed zajęciami pójdzie do wieży bractwa i tam w spokoju napisze zaległe prace, których odłożyło się już kilkanaście.

Zupełnie nie rozumiał, jak jego rzekoma kuzynka łączy wszystkie obowiązki. Dziewczyna była zawsze przygotowana, a każde jej wypracowanie przypominało podręcznik, ale było napisane zupełnie innym, bardziej zrozumiałym językiem. Właśnie z tego powodu nauczyciele bardzo chwalili sobie jej wiedzę.

Tylko wyjątkowa siła woli pozwoliła mu się przebrać w piżamę. Szczelnie opatulił się kołdrą. Oczyścił umysł i zasnął.


Mary Anernathy nie należała do osób, które mają kłopoty ze snem. Szczerze powiedziawszy odkąd trafiła do Hogwartu zasypiała, gdy tylko jej głowa dotknęła poduszki. Tym razem jednak było inaczej. Przez ponad godzinę wierciła się w łóżku nie mogąc znaleźć sobie wygodnej pozycji.

Stwierdziła, że bycie dziewczyną Harry’ ego Pottera jest męczące. Nie, żeby była jego oficjalną ukochaną, ale miała świadomość, że razem wyglądają niemal idealnie. I tak, widziała te zazdrosne spojrzenia, rzucane jej przez koleżanki. Nawet niektóre Ślizgonki były do niej wrogo nastawione. Cóż, one też były dziewczętami, które nie są całkowicie ślepe i oddane Malfoyowi.

Po blisko miesiącu przebywania w towarzystwie kruczowłosego Gryfona nauczyła się rozpoznawać jego humory. Teraz wiedziała już, kiedy należy trzymać się od niego z daleka lub nie podchodzić bez długiego kija. Musiała przyznać, że Harry nie należał do chłopaków, z którymi łatwo się żyje. Wręcz przeciwnie. Spokojnie mogła stwierdzić, że życie z nim to jedna nieustająca niepewność.

Mówi się, że raz się jest pod wozem, a raz na wozie. Mary mogła być co najwyżej obok wozu, lub pod nim. Jeszcze nie znalazła sposobu na wdrapanie się na niego. Ale wiedziała, że kiedyś jej się to uda. Zdawała sobie sprawę, że to nie ona będzie trzymała wodze, ale lepsze to niż nic.

Ziewnęła szeroko zastanawiając się, co też porabia Harry. Może już śpi? A może znowu czyta ten zeszyt? Nie, nie czyta. Tego była pewna. Nie powiedział jej, co też za notatki znajdują się w niebieskim zeszycie z czerwonym sercem namalowanym w centralnym punkcie okładki, ale ona się domyślała. Ta rzecz była dla Harry’ ego bardzo ważna, bo strzegł jej niczym oka w głowie i w ogóle się z nią nie rozstawał. Kiedy dziewczyna go o to pytała, mówił, że to tajemnica.


***


Następnego dnia przez blisko dwie godziny męczyli się z zakładaniem zaklęć. Kiedy już to zrobili Anastazja kazała kilka razy przećwiczyć całość. W tym miejscu światło czerwone, w tamtym niebieskie, o, a tutaj egipskie ciemności. Zarówno Harry, jak i Mary stwierdzili, że jest to dużo bardziej męczące niż kontrolowanie zwykłych zaklęć.


Anastazja była zadowolona z efektów, jakie osiągnęli w tak krótkim czasie. Bądź co bądź kilkanaście zaklęć świetlnych i kilka odpowiedzialnych za ogniska i mgłę wysysa niemal całą energię z czarodzieja. Nawet ludzie odpowiedzialni za koncerty Fatalnych Jędz nie zwalają sobie na głowę aż tylu kolorów. Zazwyczaj dzielą je między siebie. A ona miała nadzieję, że jakaś dwójka dzieci sobie z tym poradzi. Jak mogła być taka głupia?

Nie, nie była głupia. Sprawiedliwie podzieliła role. Z resztą przecież to ona wzięła na siebie najtrudniejsze zadanie. Dobranie odpowiednich strojów nie było łatwą ani przyjemną czynnością. Należało pamiętać o odpowiednim nastroju i wrażeniach wizualnych, więc jeśli tłem przedstawienia jest las, to stroje nie mogą pochodzić z epoki wiktoriańskiej, bo to nie miałoby najmniejszego sensu.

Potrząsnęła głową. Nie powinna teraz o tym myśleć. Musi się skupić na wyreżyserowaniu spektaklu.

Carmen powinna bardziej wczuć się w rolę. W tej chwili śpiewa, jakby jej się nie chciało, albo ten jej ukochany nie był przystojnym młodzieńcem, ale prawdziwym maszkaronem.

- Z życiem, Black, z życiem. Pokaż uczucia, jakie ciągle żywisz do Księcia.

Dziewczyna spojrzała na nią przeciągle. W końcu skinęła głową i rozpoczęła swój występ od początku.

Anastazja przeniosła wzrok na tańczącą z tyłu parę. Do nich nie miała prawie żadnych uwag. Może na początku, kiedy ich interpretacja walca wydawała jej się zbyt ekstrawagancka, zbyt nie na miejscu. Z czasem jednak doszła do wniosku, że to taniec młodzieży dla innej młodzieży, więc ona ma w tym polu najmniej do gadania.

Właściwie, to była tu tylko dla formalności. Żeby w razie potrzeby załatwić coś w Hogsmeade, albo u dyrektora. Albo w jeszcze innym miejscu. Wiedziała, że wybrała odpowiedzialnych młodych ludzi. Miała do nich pełne zaufanie. I jak dotąd na nikim się nie zawiodła. Potrafili dotrzymać tajemnicy, tego była pewna.

Patrzyła, jak zagorzali niegdyś wrogowie biorą się razem do pracy. Jak Ślizgon i Gryfon porozumiewają się bez słów. Jak Złoty Chłopiec i zwykła szara myszka zaczynają pałać do siebie uczuciem.

Ona wiedziała, co to znaczy. Była Królową Leśnych Elfów i najwyższą kapłanką bogini lasów. Bogini, której imienia się nie wymawia, w obawie przed klęską nieurodzaju. Mówi się – Pani Lasu, lub po prostu Ona. Darem i jednocześnie przekleństwem Najwyższej jest umiejętność wglądu w ludzkie serca. Anastazja czasami nie chciałaby tego umieć. Marzyła o byciu zwykłą kobietą, posiadaniu męża, urodzeniu mu dwójki dzieci i życiu w błogiej nieświadomości. Marzenia, które nigdy się nie spełnią. Męża wybierze dla niej lud i ona nie będzie mogła nic na ten wybór poradzić. Oto idealny przykład polityki mieszającej się w życie. Skrzywiła się nieznacznie. Nie znosiła takich myśli.

Otrząsnęła się z nieprzyjemnych myśli. W duchu przyrzekła sobie, że już nigdy nie da się ogarnąć melancholii. Popatrzyła na ćwiczących uczniów. Każdy wykonywał powierzone mu zadanie. Prawie każdy. Carmen i Anna zrobiły sobie przerwę i pomagały Alisson w robieniu dekoracji. W ciągu tego tygodnia powinni skończyć z przygotowaniami. Przynajmniej taką miała nadzieję.


- Jestem wykończony – mruknął Harry.

- Nie ty jeden – dodała Mary.

- Gardło mnie boli – wychrypiała Carmen.

- Nogi zaraz mi odpadną – narzekał Pablo, któremu wtórowała Angel.

- Jeszcze nigdy się tak nie narobiliśmy – stwierdzili zgodnie Anna i Adrian.

- Już nigdy nie będę malować – obiecała Alisson.

Siedzieli w komnacie bliźniaków. Anastazja stwierdziła, żeby sami zajęli się sobą przez najbliższe kilkanaście minut. Sama zaś poszła do swojej kwatery, bo jak twierdziła, musiała załatwić pewną bardzo ważną sprawę.

Anna po cichu mówiła, że Nasty musiała napić się czegoś mocniejszego. Nikt jej nie uwierzył, ale i tak wywołało to sporo śmiechu.

Zegar stojący na gzymsie kominka wskazywał dwudziestą drugą czterdzieści pięć. Nikomu nie chciało się czekać na nauczycielkę. Dzisiejsza próba zmęczyła ich do tego stopnia, że nie byli w stanie powiedzieć ile jest dwa razy dwa. A na myśl o kolejnej turze ćwiczeń wzdrygali się nerwowo.

Kiedy Anstazja weszła do pomieszczenia zastała dość niecodzienny widok. Nastolatki zupełnie nie przejmując się płcią spali przytuleni do siebie. Widziała jedynie kłębowisko rąk, nóg i głów. Westchnęła ze zrezygnowaniem. Teraz będzie musiała ich jakoś obudzić. Przytknęła palce do ust i zagwizdała najgłośniej jak potrafiła.

Efekt był dokładnie taki, jakiego się spodziewała. Wszyscy zerwali się szukając różdżek po kieszeniach. Jej rodzeństwo było w gotowości bojowej, ale szybko zorientowali się kto jest sprawcą zamieszania.

- Zamierzaliście spać w takich pozach? – zapytała z nutką drwiny w głosie.

Odpowiedziało jej pełne potępienia milczenie.

- No dobra, dzieciaki. Musimy omówić kilka spraw. – Poczekała, aż wszyscy usadowią się wygodnie. Spojrzała na nich spod przymkniętych powiek. – Wiem, że jesteście zmęczeni, ale wytrzymajcie jeszcze kilka minut. Za trzy dni nasz wielki dzień. Mam nadzieję, że wszystko jest już zapięte na ostatni guzik? – Potoczyła po nich pytającym spojrzeniem.

- Musimy jeszcze raz przetestować oświetlenie. Carmen musi na razie dać sobie spokój ze śpiewaniem, bo nici z występu. Pani musi załatwić stroje i zaczarować dekoracje – odezwał się Harry. – I jeszcze obiecała pani pomóc przy przenoszeniu tego całego bajzlu do Wielkiej Sali.

- Wiem, pamiętam. W piątek się tym zajmiemy. Carmen, jutro nie musisz ćwiczyć. Blaise, spróbuj nauczyć się tego na pamięć. – Podała mu niewielką rolkę pergaminu. – Harry, Mary, wy niestety musicie jeszcze potrenować te zaklęcia. Alisson, pospiesz się z tymi malowidłami. Angelica, Pablo możecie sobie zrobić wolne. Anna, Adrian, myślę, że nie będę musiała się za was wstydzić?

- Oczywiście, że nie musisz Nasty – padła natychmiastowa odpowiedź.

Spojrzała na nich powątpiewająco, ale zostawiła sprawę nie rozwiązaną. Poza tym, nigdy nie lubiła tego przezwiska, ale im częściej mówiła bliźniakom, żeby jej tak nie nazywali, tym oni mniej przejmowali się jej słowami. Teraz straciła już wiarę, że kiedykolwiek się to zmieni.

- Słuchajcie, mam już plan Walentynek. Od osiemnastej do dwudziestej będzie śpiewał zespół. Potem Harry gasi światło i mamy dwie minuty, na przygotowanie dekoracji. Następnie na scenę wychodzicie wy. A później wszystko jest tak jak już ustaliliśmy. Zaczynacie od szeptu i na szepcie kończycie. Jasne?

Pokiwali głowami. Byli zbyt zmęczeni, żeby odpowiadać. Kobieta zauważyła ich miny.

- Skoro wszystko jest jasne, to możecie iść. Wyśpijcie się porządnie.


_____________

* Erizos – nazwa krainy, w której rezydują Leśne Elfy.



--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Carmen Black   Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]   16.04.2005 22:45
KaFeCkO  
QUOTE   17.04.2005 19:03
Carmen Black   ROZDZIAŁ 2 „CZUŁE” POWITANIE ...   17.04.2005 21:32
Weasley   a bedzie rozdział 3?!   18.04.2005 16:46
Magya   Mam mieszane uczucia i z krytyką wstrzymam się do ...   18.04.2005 19:12
Carmen Black   ROZDZIAŁ 3 WYJAŚNIENIA Harry zamr...   18.04.2005 22:05
Carmen Black   CZwarty jest dłuższy... ROZDZIAŁ 4 Ważne rozmowy...   21.04.2005 18:31
Mariah Hiwatarii   Bardzo fajne opowiadanie !!! Podziwiam...   03.05.2005 11:57
Moonchild   hmmm.. no to zacznijmy od początku 1 rozdział to...   03.05.2005 12:35
Carmen Black   Do Moonchild!! 1) Piszę w "wordzie...   03.05.2005 14:30
Moonchild   Dobra Snake zamiast Snape to jeszcze moge zrozumie...   03.05.2005 14:39
Carmen Black   A więc tak: to jest kolejny rozdział. Ma niecałe 1...   04.05.2005 00:27
Moonchild   Całkiem fajne :) Pojawiło się troche więcej opisów...   08.05.2005 11:29
Forhir   Swietne! Czekam z niecierpliwoscia na kolejne ...   08.05.2005 12:03
Ewelka   Przecyztałam dopiero trzy pierwsze odcinki ale...   08.05.2005 19:08
raven11   Super! :D czekam na następne jest świetne mam ...   19.05.2005 19:21
Martuś_gryffindor   fajnie fajnie,ale dla mnie to troszke za duzo opis...   28.05.2005 13:14
Carmen Black   Rozdział 6 już jest. Jeśli jego konwencja wam się ...   29.05.2005 18:03
Moonchild   No wreszcie dałaś kolejną część. I to całkiem ciek...   29.05.2005 19:52
Carmen Black   No cóż. Może trochę wyjaśnię. W liście owszem nie ...   02.06.2005 21:05
Carmen Black   ROZDZIAŁ 7 NOWI Zgiełk. Hałas. Śmiech. Krzyki. J...   02.06.2005 21:09
Moonchild   Początek średnio mi się podobał, ale dalej się roz...   02.06.2005 21:46
Carmen Black   No cóż. Błędy są. Rozdział nie jest zbyt ciekawy, ...   20.06.2005 16:06
Moonchild   Dawno tu nie zaglądałam. Nawet nie zauważyłam, że ...   10.07.2005 22:46
Carmen Black   Jeśli są błędy - przepraszam. Nie jest to jednak m...   14.07.2005 22:49
Avadakedaver   Grtuluję Ci! napisałaś już prawie całą książkę...   04.02.2006 21:14
Natalia   Podoba Mi Się Nie Znalazłam Żadnych Błędów Może D...   15.07.2005 13:32
Vanillivi d'Azurro   Czytałam już wcześniej ten ff na blogu. Szczerze m...   13.09.2005 21:48
Carmen Black   Ja, ja przepraszam. Wiem, że niektórym to się nie ...   14.09.2005 17:04
Carmen Black   Sory, to jest ciąg dalszy poprzedniego rozdziału. ...   14.09.2005 17:24
Tomak   Przeczytałem opowiadanko i stwierdzam ze jest napr...   14.09.2005 18:47
Carmen Black   Na żywca, na żywca. Jestem mistrzem improwizacj...   14.09.2005 19:36
Mroczny Wiatr   :blush: Cóż szkoda, że dopiero jutro. Szkoda, że ...   14.09.2005 23:14
Carmen Black   Rok temu, że się tak wyrażę nie miałam jeszcze ...   15.09.2005 15:04
Carmen Black   Obiecany rozdział jedenasty właśnie wylądował. Zap...   15.09.2005 15:11
Tomak   Bombastick fajny parcik opowiadanko wciaga. Piszes...   15.09.2005 15:30
Carmen Black   Kolejne części podzielone na party najpierw ląd...   15.09.2005 15:43
Carmen Black   Jak zwykle coś mi ucina końcówkę. No, nic. Wklejam...   15.09.2005 15:30
Tomak   Dobra kapie. o sowe było by trudno a kominka w dom...   15.09.2005 16:06
Moonchild   Podoba mi się, ale miejscami troche nudnawe sie ro...   15.09.2005 16:38
Mroczny Wiatr   :blush: Doczytałem reszte u Ciebie na blogu bo co...   16.09.2005 14:14
Tomak   A mozesz podac adres bloga bo tez bym sobie chciał...   16.09.2005 14:33
Mroczny Wiatr   Carmen podała wczoraj o 15,43 http//hpibractwosmo...   16.09.2005 16:20
Tomak   Dzieki. Jezeli juz wczesniej adres był podawany to...   16.09.2005 17:33
Carmen Black   Do stu tysięcy wściekłych Hipogryfów! Na Chime...   16.09.2005 18:02
Tomak   Impervius! Mam małe pytanko. Co to za zakleci...   16.09.2005 19:56
Czarny Łowca_   Zeklęcia Impervius użyła Hermiona w tomie IV i dru...   17.09.2005 14:43
Tomak   Aha juz pamietam dzieki teraz juz sobie przypomnia...   17.09.2005 15:00
Czarny Łowca_   Faktycznie pomyłka, ale pisałem to z pamięci, a ta...   17.09.2005 17:50
moniczka   Narazie przeczytalam tylko trzy rozdzialy, bo nie ...   17.09.2005 18:23
Carmen Black   Dawno tego nie aktualizowałam. Mam sporo zaległośc...   02.02.2006 17:49
Carmen Black   Kontynuacja dwunastki Kolejne kilka tygodni były ...   02.02.2006 17:51
Carmen Black   ROZDZIAŁ 13 Biała Śmierć Lord Voldemort by...   02.02.2006 17:54
Katon   Kurde, ludzie, macie rozmach.   02.02.2006 17:56
Carmen Black   ROZDZIAŁ 14 Serum prawdę Ci powie ...   02.02.2006 17:58
Carmen Black   ROZDZIAŁ 15 Poza czasem i przestrzenią Harry ...   02.02.2006 18:01
Carmen Black   ROZDZIAŁ 16 Wyprawa - Wyglądasz jak kretyn ...   02.02.2006 18:06
Carmen Black   Rozdział 17 Drużyna Marzeń Anastazja Romanowa s...   02.02.2006 18:08
Carmen Black   Rozdział 18 Kryształowy Sen Przez cały tydzień ...   02.02.2006 18:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 19 Ciężkie życie artysty Anastazja wst...   02.02.2006 18:11
Tomak   Czytałem na blogu rozdzialiki są super nie moge si...   02.02.2006 20:26
Ajihad   Czy tu będą następne rozdziały? :(   12.02.2006 15:30
Carmen Black   Rozdziały będą, a jakże! Rozdział 20 Zagini...   12.02.2006 17:16
Carmen Black   ROZDZIAŁ 21 Odkryte tajemnice Hogwardzkie śniad...   12.02.2006 17:24
Ajihad   Juhuuu! :P Wreszcie! Te części wymiatają...   12.02.2006 23:17
Carmen Black   ROZDZIAŁ 22 Prawda w oczy kole Ginny siedziała pr...   15.02.2006 19:22
Czarny Łowca_   Świetnie że jest już nastepna część. Szczególnie p...   16.02.2006 11:08
em   Nie mam czasu czytać całości, wybacz ^^", ale...   16.02.2006 11:14
Ajihad   Prócz tego, że jak powiedział emoticonka: " H...   16.02.2006 17:37
Carmen Black   Mam nadzieję, że będzie się miło czytało... ROZDZ...   20.02.2006 00:04
Carmen Black   ROZDZIAŁ 24 [u]Urodziny[/b] Powoli docierały do n...   22.02.2006 16:47
Avadakedaver   niessamowite. TY jesteś niessamowita, Carmen. Powi...   26.02.2006 23:13
Carmen Black   Z Rowling nie zamierzam niczego obgadywać. Każda z...   28.02.2006 21:13
Avadakedaver   noooo... niby tak, ale kobieto, takiego talentu ni...   02.03.2006 22:38
Moongirl   jak zaczełam czytać to opowiadanie to hm bylo wida...   07.03.2006 17:14
zgred   Pozdrowionka opowiadanie ciekawe. Im wiecej czytas...   11.03.2006 12:24
mateusz14   Niezłe opowiadanie nie moge się doczekać następneg...   11.03.2006 13:25
Carmen Black   ROZDZIAŁ 26 [u]Przekleństwo Nienawidził żyć w nie...   14.03.2006 00:18
Ajihad   Skończyć w takim momencie! Tóż to zbrodnia...   14.03.2006 09:47
Moongirl   jaka cudna niespodziewajka :) rozdzial swietny :) ...   15.03.2006 16:47
pelbinek   Kiedy wyjdzie następny rozdział ?? Bo już nie mogę...   23.03.2006 16:18
Michal   No to jest za......e:) Pomyśl czy tego nie wydać,...   23.03.2006 23:21
Carmen Black   ROZDZIAŁ 27 [u]Powtórka z rozrywki[/u] Dudley si...   24.03.2006 18:08
pelbinek   Następny super odcinek :D Tylko znowu przerwany w ...   24.03.2006 20:05
Dragona   Troche podobne do Szczesliwych dni (skalpel Avereg...   25.03.2006 20:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 28 [u]Cena wolności[/u] Hermiona była p...   07.04.2006 22:19
Ajihad   Wreszcie nowy part! Określę go jednym zdaniem ...   08.04.2006 11:39
Dragona   No i oto chodzi ten rozdzial wyszedl ci swietnie :...   09.04.2006 15:38
Michal   Kiedy bedzie dalszy ciąg... juz od 18dni nic niema...   25.04.2006 16:40
Carmen Black   Rozdział 29 Powroty bolą najbardziej Mary siedzi...   26.04.2006 17:18
Michal   Fajne:D:D Harry śmierciożercą:] Tylko nierozumiem...   26.04.2006 18:32
Carmen Black   Gwałt był iluzją. Mroczny Znak był jedynie chronio...   26.04.2006 18:55
Michal   Aaa dobra teraz czaje:] Dzięki:D:D Jak skonczysz ...   26.04.2006 20:17
Carmen Black   [b]Rozdział 30 Nie zrywaj… Harry pakował ku...   01.05.2006 19:25
nosferatu   nie tylko nie :cry: to...to mój ulubiony ff napisz...   03.05.2006 16:16
Ajihad   Nie! Tylko nie to! Ten napis"koniec...   03.05.2006 21:58
Moongirl   a bedzie jakis dalszy ciąg? w nowym ff?   12.05.2006 16:17
Hawtagai   Jestem pod wrażeniem tego ff :) mam nadzieje,że t...   12.05.2006 16:46
Carmen Black   Nie, nie koniec   12.05.2006 20:08
Kedos   To nie moze byc koniec bo gdzie cala bitwa ;P Nooo...   12.05.2006 23:23
2 Strony  1 2 >


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 22.09.2024 17:13