Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]

Carmen Black
post 16.04.2005 22:45
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




Pierwszy raz publikuję coś własnego na tym forum. Mam nadzieję, że będziecie dla mnie wyrozumiałi. Na razie tylko jeden rozdział. Jeśli będzie się podobać to będą kolejne.

ROZDZIAŁ 1

NIESPODZIEWANY WYJAZD


Wszyscy mieszkańcy domu przy Privet Drive numer 4 spali kamiennym snem. Wszyscy, poza jednym chłopcem. Harry Potter bał się zasnąć, bo noc w noc dręczyły go koszmary. Tego lata, zaledwie kilka tygodni temu zmarł jego ojciec chrzestny- Syriusz Black. Dla Chłopca, Który Przeżył była to prawdziwa tragedia. Harry przewracał się z boku na bok. Ilekroć zapadł w lekką drzemkę przed oczami widział tę samą scenę, Syriusza wpadającego za zasłonę.



W kwaterze głównej Zakonu Feniksa przy Grimmuald Place 12 trwała zażarta kłótnia pomiędzy Albusem Dumbledore’ m a Severusem Snape’ m .
-Nie, Albusie. Nie zgadzam się! Zresztą jak ty to sobie wyobrażasz?!
-Ależ drogi kolego to tylko nie całe dwa miesiące.
-To aż dwa miesiące.
-Severusie przykro mi, ale nie masz wyjścia. Harry’ emu podasz eliksir wieloosobowy, więc nawet jeśli ktoś by do ciebie przyszedł w odwiedziny to nikt go nie pozna.
-Dyrektorze- widać było, że czarnowłosy mężczyzna jest na straconej pozycji, jednak chwytał się każdej możliwości obrony- nie sądzę, żeby Potter był zadowolony możliwością spędzenia ze mną ponad sześciu tygodni. Poza tym ta dziewczyna… nawet jej nie znamy!
-Chciałeś powiedzieć, że to ty jej nie znasz.
-Ale…
-Żadnego „ale”- powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Alastorze, jutro z samego rana pójdziesz po Harry’ ego i odprowadzisz go do Snape Manor.
-Dobrze. A co mam mu powiedzieć kiedy już tam będziemy?
-Severus wytłumaczy chłopakowi co trzeba.
Harry leżał na łóżku i tępo patrzył w sufit. Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji. Były puste, a twarz przybrała wyraz kamiennej maski, której nic nie obchodzi. Już od godziny był w takim stanie. Ciągle myślał o tym dziwnym śnie. Nie był on związany bynajmniej z Voldemortem czy Syriuszem, tylko z jakąś dziewczyną. Nie pamiętał jak wyglądała, ale wiedział, że mówiła do niego. Miała obcy akcent, a jej słowa miały jakieś takie melodyjne brzmienie i układały się w zdanie: „Nim rok minie, poznasz swoje przeznaczenie”. Nie dawało to chłopakowi
spokoju i zaprzątało jego myśli. Co to miało znaczyć? Jakie przeznaczenie? O ile dobrze pamiętam to moim przeznaczeniem jest walka z Czarnym Panem- pomyślał.- No tak później będę ofiarą albo mordercą. Ciekawa perspektywa.
Z ponurych rozmyślań dotyczących jego przyszłości wyrwał go trzask towarzyszący aportacji. Młody Potter chwycił różdżkę i z bijącym sercem zbiegł na dół do kuchni. Zobaczył tam Szalonookiego, który zawzięcie tłumaczył coś wujowi Vernonowi i ciotce Petuni. Gdy tylko zauważył Harry’ ego zwrócił się do niego:
-Witaj chłopcze. Pakuj się zaraz musimy się stąd zbierać.
-Dzień dobry. Skąd mam mieć pewność, że jest pan prawdziwym Moody’ m?- zapytał podejrzliwie chłopak.- Nikt mi nie napisał, że dziś mam stąd wyjechać.
-Decyzja została podjęta dziś w nocy. Nie chcieliśmy wysyłać sowy w obawie,
że mogłaby zostać przechwycona. Dumbledore spodziewał się twojej reakcji,
dlatego kazał ci przekazać ten list.Harry niepewnie wziął list do ręki. Spodziewał się, że może to być świstoklik, który zabierze go prosto do Sami- Wiecie- Kogo. Nic takiego jednak się nie stało. Potter rozwinął pergamin i zaczął czytać:

Drogi Harry!
Zapewne zastanawiasz się dlaczego nikt nie napisał do Ciebie w sprawie twojego wyjazdu. Otóż nie chcemy, aby sowa wpadła w niepowołane ręce. Alastor zabierze Cię w bezpieczne miejsce. Niestety nie będzie to Kwatera Główna, gdyż jak mniemam z tym miejscem wiążą się zbyt bolesne wspomnienia. Wszystkiego dowiesz się po dotarciu do celu. Chcę też powiedzieć, że nie możesz wysyłać listów do swoich przyjaciół, gdyż wiąże się to z wielkim ryzykiem. Oczywiście będziesz mógł się z nimi kontaktować, ale nie zdradzaj im swojego miejsca pobytu. Listy przekazywał będziesz członkowi Zakonu, a on dostarczy je do adresatów.
Z poważaniem

Albus Dumbledore

PS.
Słuchaj osoby, u której przez najbliższe kilka tygodni będziesz mieszkać.

Harry jak zahipnotyzowany wpatrywał się w list. Wydawał się być autentyczny, ale… No tak, zawsze jest jakieś „ale”. Zgadzał się w stu procentach, że z domem przy Grimmuald Place 12 wiąże się dużo wspomnień, ale miał też nadzieję, że
spotka się z Ronem i Hermioną, a z tego co przeczytał jasno wynikało, że nie. Poza tym gdzie chcą go umieścić?
-Chłopcze, dobrze się czujesz?- zapytał Moody, bacznie przyglądając się chłopakowi.
-Tak…- odparł niezbyt przytomnie Harry.- To gdzie mnie pan zabierze?
-Nie mogę ci powiedzieć. Idź się spakować. Nie mamy za dużo czasu. Harry poszedł do swojego pokoju i zaczął wrzucać do kufra wszystko co miał pod ręką. Na dnie wylądowały jakieś ubrania, na nich książki, pergaminy i pióra. Najwięcej namęczył się przy wkładaniu Błyskawicy, ale i z tym szybko się uporał. Rozejrzał się po pokoju sprawdzając czy wszystko zapakował. Wziął kufer i klatkę z Hedwigą, po czym wszystko zniósł do kuchni.
Szalonooki wyciągnął z kieszeni swojej szaty coś co wyglądało jak gwizdek. Swistoklik- pomyślał Harry.
-Daj kufer. Wiesz jak z tego korzystać?- zapytał były auror.
-Tak. To do zobaczenia w następne wakacje- rzucił w
stronę wciąż oniemiałej rodziny.
-To na trzy.
1…2…2!
Złapali gwizdek. Harry poczuł szarpnięcie w okolicach pępka. Oderwali się od ziemi i znikli.

Ten post był edytowany przez estiej: 06.07.2006 14:19


--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Carmen Black
post 12.02.2006 17:16
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




Rozdziały będą, a jakże!

Rozdział 20

Zaginiony Syn


Harry obudził się w samo południe. Słońce nieśmiało wyglądało zza chmur, z okolic Zakazanego Lasu słychać było podejrzane dźwięki, dziwnie przypominające łamanie drzew na pół, lub jeszcze więcej kawałków. Chłopak z głośnym jękiem opadł na poduszki. Doprawdy, Anastazja przesadziła z wczorajszą próbą. Kto normalny na dzień przed występem katuje swoich aktorów ponad dziesięciogodzinnym treningiem?

Wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Przez kilka minut stał pod strumieniami zimnej wody próbując otrząsnąć się z resztek snu, który za nic nie chciał go opuścić. Zdradziecko wkradał się w każdą komórkę ciała, paraliżując ją i zazdrośnie trzymając w swoich szponach, nie pozwalając wyrwać się z odrętwienia.

Otrząsnął się, kiedy od strony drzwi zawiał lekki wietrzyk. Odkręcił drugi kurek. Tym razem po jego plecach poleciały przyjemne, ciepłe kropelki. Sięgnął po szampon. Musiał umyć głowę. Chociaż jeśli jego strój miał być pełny, to będzie potrzebował pomocy jakiejś dziewczyny. Nie mogła być nią Hermiona (nie zgodziłaby się zrobić tego, o co zmuszony byłby ją poprosić), Mary też odpadała (niespodzianka była pieczałowicie szykowana przez kilka tygodni właśnie dla niej), Alisson mogłaby niechcący wygadać się starszej siostrze, poza tym nie miał pewności, czy byłaby w stanie to zrobić. Pozostawały Carmen i Angelica.

Jeśli zaszyją się w Wieży to powinni zdążyć.

Ubrał się w starą bluzę po Dudleyu i równie stare co zniszczone dżinsy. Narzucił na siebie płaszcz. Do torby wepchnął starannie wybrane ubrania w kolorze czarnym, a pod pachę wziął paczkę od swojej matki. Rozejrzał się po pomieszczeniu.

Wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Przechodząc obok Wielkiej Sali usłyszał dochodzący z niej gwar. Przez lekko uchylone drzwi dostrzegł uczniów w ekspresowym tempie pałaszujących obiad. Spojrzał na wiszący w holu zegar. Dochodziła druga. Wyszedł na ośnieżone błonia i skierował się do stajni.

- Witaj, Strzało – przywitał się po przekroczeniu progu. – Co porabiałaś, kiedy tu nie przychodziłem?

Pegaz spojrzał na niego swoimi błękitnymi ślepiami. Odwrócił się tyłem i najwyraźniej nie zamierzał dać się przeprosić.

- No, malutka. Wiesz przecież, że nie mogłem. Romanowa uwzięła się z tym koncertem. Nie miałem czasu nawet na spanie! No, malutka. Nie gniewasz się już?

Podrapał ją po chrapach. Prychnęła z zadowoleniem. Polizała go po ręce. Nie, nie gniewała się. Nigdy nie umiała się na niego długo gniewać. Zwłaszcza, że zawsze przynosił ze sobą dużo kostek cukru.

- Masz cukier? – zapytała trzepiąc łbem.

Roześmiał się. Zmierzwił jej grzywę. Wsadził rękę do torby. Dobrze, że przed wyjściem z zamku wstąpił do kuchni.

- A jak myślisz? – przekomarzał się. – No, malutka?

- Masz. Czuję jego słodki zapach.

- Przed twoim nosem nic się nie ukryje.


- Nie powinno. Jeślibym nie wyczuła w porę niebezpieczeństwa, ty mógłbyś na tym ucierpieć.

- To niebezpieczeństwo ma własny zapach?

- Nie
– zastanawiała się przez kilka minut. – Ale potwory owszem, a to z nimi mamy walczyć. Prawda?

Skinął głową. Usiadł na snopku słomy i otworzył pierwszy z brzegu album. Na początku myślał, że będzie w nim jedynie kilka zdjęć, ale okazało się, że był magicznie powiększony. Były tam różne fotografie. Czarodziejskie i mugolskie. Na jednej z nich widział niską rudowłosą dziewczynkę uśmiechającą się szeroko do obiektywu, za nią stało dwoje ludzi, brązowowłosa kobieta i rudowłosy mężczyzna. Obok małej stała młodsza wersja dorosłej kobiety. Te same kościste policzki, ta sama długa szyja. Harry rozpoznał w niej ciotkę Petunię, a w kopii ojca swoją matkę.

Strzała zaglądała mu przez ramię. Nie wiedziała, kim są postacie na zdjęciu, ale bez problemu rozpoznała Lisicę.

- Mama? – zapytała najdelikatniej jak umiała. Nie chciała, żeby chłopak się przestraszył.

- Tak. – Rozejrzał się dookoła. Na zewnątrz zaczynało się ściemniać. – Muszę już iść. Postaram się przyjść jutro – mruknął.


***


Wpadł do salonu, jakby goniło go stado wściekłych hipogryfów. Pablo spojrzał na niego zdziwiony.

- Gdzie dziewczyny?

- Na dole. Szykują jakieś paskudztwo, żeby lepiej wyglądać. Nie znam się na tym.

Zrezygnowany Harry usiadł na fotelu. Zanosiło się na bardzo długie czekanie. Nie chciał przerywać nastolatkom. Wiedział, czym to grozi. Ginny i Hermiona reagowały krzykiem i piskiem, kiedy dwa lata wcześniej on i Ron nie pozwalali im zajmować zbyt długo łazienki.

Chłopcy przeczuwając, że koleżanki zaszczycą ich swoją obecnością dopiero za jakąś godzinę zaczęli grać w Eksplodującego Durnia. Po blisko pół godzinie stwierdzili, że lepiej zrobią sobie przerwę i doprowadzą się do porządku. Mogli mówić, co chcieli, ale obaj wyglądali jakby dopiero wyszli z zawalonego budynku. Jedno machnięcie różdżką i zaczęli przypominać już jak cywilizowanych ludzi.

Usłyszeli śmiech młodych czarownic. Po chwili wyłoniły się w całej swej okazałości.

White ubrana była w długą białą suknię, a do pleców miała przypięte lekko przeźroczyste skrzydła. Włosy zebrała w gustowny koczek, ale kilka niesfornych kosmyków opadało jej na twarz. Na czole połyskiwał srebrny diadem wysadzany diamentami. W zagłębieniu jej dekoltu dało się dostrzec delikatny wisiorek w kształcie łezki.

Black była jej całkowitym przeciwieństwem. W czarnej sukni bez rękawów, za to w długich satynowych rękawiczkach wyglądała jak anioł śmierci. Całości dopełniały potężne skrzydła z prawdziwych piór. Włosy z przodu gładko zaczesane do tyłu, na plecach rozsypywały się kaskadą delikatnych loczków. Na wysokości bioder połyskiwał srebrny łańcuch, jedyny element, który nie pasował do jej stroju. Powieki miała pociągnięte ciemnym cieniem w odcieniu fioletu, a usta różowoczerwoną pomadką.

- Jesteście piękne – wyszeptał Harry, który jako pierwszy otrząsnął się z szoku. – Angel, wyglądasz, jak anioł. Carmen, kuzynko droga, czy zamierzasz pogryźć Blaise’ a?

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, ukazując wydłużone nieco kły.

- Efekt jest idealny, prawda? Dzisiejsze eliksiry potrafią jednak zdziałać cuda. – Przez chwilę przyglądała się kolegom. – Hola, hola, panowie. A gdzież się podziały wasze stroje?

Harry spojrzał na nią z nadzieją w oczach.

- No, ja właśnie w tej sprawie. Potrzebuję pozbyć się tego. – Wskazał swoją bliznę. – I muszę jeszcze zmienić kolor oczu, ale z tym sam sobie poradzę. – Z torby wyciągnął niewielkie pudełeczko. W środku były soczewki kontaktowe.

- A w kogóż to zamierzasz się przebrać, że potrzeba, aż takiego kamuflażu? – zapytała z zainteresowaniem Carmen.

Pochylił się nad nią i wyszeptał kilka słów wprost do jej ucha. Nastolatka przez kilka minut patrzyła na niego, jak na kompletnego idiotę. Nikt przy zdrowych zmysłach nie odważyłby się na coś takiego. To było czyste szaleństwo, czego z resztą nie omieszkała mu wytknąć.

- Więc pomożesz, czy nie? – zdenerwował się w końcu Harry.

- To twoje życie – mruknęła. – Żeby zamaskować bliznę wystarczy trochę korektora i odpowiedni puder, najlepiej w kremie, łatwiej się go rozprowadza i jest bardziej trwały. Teraz strój. Koniecznie czarny.

Chłopak wytrząsnął zawartość torby. Black zmarszczyła brwi przyglądając się ubraniom. Zniknęła na schodach prowadzących na górę. Po chwili wróciła dzierżąc coś w dłoniach. Jak się okazało, były to kolejne ubrania.


***


Harry zbliżył się do drzwi Wielkiej Sali. Tak, jak umówił to z Carmen zjawił się z piętnastominutowym opóźnieniem. Do jego uszu dobiegała jakaś powolna melodia. Zajrzał do środka przez lekko uchylone drzwi. Nieopodal wejścia stała Mary, która rozmawiała ze swoją siostrą. W panującym półmroku nie dało się dostrzec, kto stoi na scenie. Wziął głęboki oddech. Przedstawienie czas zacząć.

Mary nie miała pojęcia, gdzie jest Harry. Co prawda Carmen powiedziała, że chłopak zaraz przyjdzie, ale Puchonki nie opuszczały czarne myśli. Co będzie jeśli się nie zjawi? Koleżanki ją wyśmieją. A jeśli coś mu się stało? Jeśli znowu został zaatakowany, tak jak kilka dni temu? Już miała po niego iść, kiedy wrota otworzyły się z głuchym trzaskiem.

Muzyka zamilkła. Wszystkie oczy zwróciły się na przybysza. Chłopak ubrany był w długi, czarny płaszcz z mnóstwem kieszeni. Na głowie miał kapelusz z szerokim rondem. Nikt nie widział jego skąpanej w cieniu twarzy. Młody mężczyzna stanął na środku sali i nie podnosząc głowy rozejrzał się dookoła.

- Co jest? Człowieka nie widzieliście? – zapytał z nutką drwiny w głosie. – Ponoć do tej szkoły chodzą tylko mądrzy ludzie.

Dumbledore przyglądał mu się bardzo intensywnie. Doskonale znał te ruchy. Ciche, delikatne, choć nabrzmiałe gwałtownością. Kogoś mu to przypominało, ale kogo? Nie mógł sobie przypomnieć.

- Kim jesteś, jeśli można spytać?

- Właśnie tego chciałbym się dowiedzieć – odpowiedział nieznajomy.

Powoli uniósł głowę, odsłaniając kawałek podbródka. Podniósł rękę i z wyraźnym wahaniem ściągnął kapelusz. Dyrektor zakrztusił się popijanym przez siebie sokiem. Spojrzał na Mistrza Eliksirów. Miał on minę, jakby zobaczył ducha dawno zmarłego przyjaciela. Zbladł, a jego wargi poruszały się bezgłośnie.

- O co chodzi? – zapytał z irytacją chłopak rozglądając się dookoła. – Ktoś raczy wyjaśnić mi co tu się dzieje?

W duchu śmiał się widząc zdezorientowane miny uczniów i nauczycieli. Wszystko szło idealnie. Z tłumu wyłowił pojedyncze szepty, mówiące o tym, że strasznie przypomina Snape’ a.

Mary nie miała pojęcia kim jest nieznajomy osobnik. Wyglądał jak młodsza wersja Mistrza Eliksirów, ale był o wiele przystojniejszy. Miał ciemną karnację i czarne oczy, w których pobłyskiwało rozbawienie. Ciemne włosy były najwyraźniej mokre, bo poskręcały się w cieniutkie serpentyny.

Chłopak wzruszył ramionami i podszedł do Carmen. Ukłonił się przed nią, niczym osiemnastowieczny amant.

- Twoje zabaweczki potrafią zdziałać cuda, pani – wyszeptał.

Skinęła głową i przyglądała mu się z rozbawieniem. Jej usta poruszały się bezgłośnie, ale Harry bez problemu zrozumiał, co chciała mu przekazać. “Nie stój tu jak ten ostatni kretyn. Podejdź do niej i poproś ją do tańca” – zdawały się mówić.

Uśmiechnął się prawie niezauważalnie. Potoczył wzrokiem po twarzach nastolatków. W tłumie odszukał swoją dziewczynę. Zbliżył się do niej.

- Potter kazał ci coś przekazać – powiedział uśmiechając się wrednie. Kilka najbliżej stojących osób pisnęło ze strachu.

- Co takiego? – wyszeptała przez ściśnięte gardło.

Powiedzieć, że się bała to mało. Ona była przerażona. Nie znała tego człowieka. W dodatku nie ufała nikomu, kto wygląda jak Snape. Taką miła zasadę i już.

Chłopak chwycił jej twarz między palec wskazujący a kciuk prawej ręki. Pochylił się nad nią. Spojrzał w jej oczy. Złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Miała truskawkową pomadkę, zauważył szóstym zmysłem. Odkleił się od jej warg, ale się nie odsunął. Lekko przekręcił jej głowę i wyszeptał wprost do jej ucha:

- Dla ciebie zrobiłem z siebie idiotę. Sama stwierdziłaś, że mógłbym być synem tego Przerośniętego Nietoperza. Mam nadzieję, że nie odmówisz mi tańca? Aha i muszę cię ostrzec. Nie umiem tańczyć.

Puścił jej twarz.

Spojrzała na niego. Uśmiechnęła się delikatnie i równie cicho odpowiedziała:

- Zatańczę z tobą z przyjemnością, panie Snape. Ważne, że ja umiem tańczyć.

Harry uśmiechnął się niemal z czułością. Mruknął coś pod nosem.

Pablo ubrany w ciemne spodnie, białą koszulę i czarną marynarkę podszedł do sceny. Przywołał do siebie jedną ze stojących tam osób i wyszeptał coś do jej ucha.

Po chwili do uszu zgromadzonych napłynęła powolna melodia. Przypominała śpiew słowików i grę na flecie.

Długowłosa blondynka śpiewała rzewną piosenkę o niespełnionej miłości i złamanym sercu.

Mary pociągnęła za sobą partnera. Stanęli na środku Sali. Chłopak starał się ignorować spojrzenia pozostałych osób, ale było to wyjątkowo trudne. Jak miał nie zwracać uwagi na pełne zaciekawienia oczy bezustannie wbijające się w jego plecy? Śledzące każdy jego krok, każdy gest? Nie znosił tego uczucia mrówek beztrosko spacerujących po jego ciele. Nienawidził być w centrum uwagi, pominąwszy mecze Quiddicha, ale to była zupełnie inna sprawa. Spojrzał na twarz swojej dziewczyny. Malował się na niej wyraz niezadowolenia. Widocznie ona też nie czuła się zbyt komfortowo.

Carmen uśmiechała się widząc tańczącą parę. Wiedziała, że kiedyś do tego dojdzie. Że Potter odważy się otwarcie zadeklarować swoje uczucia, choć nie sądziła, że stanie się to tak szybko. Z drugiej strony współczuła mu. Nikt z własnej woli nie narażałby się na gniew Mistrza Eliksirów. Ale ten chłopak był inny. Nic nie robił sobie z konsekwencji swojego czynu. Czasami miała wrażenie, że szlaban u Snape’ a traktował jak niedzielny relaks. Coś, co musiało zostać zrobione, żeby nie zwariować.

Black przeniosła wzrok na Opiekuna Slytherinu. Tak, zdecydowanie Harry powinien trzymać się od niego z daleka. A przynajmniej przez najbliższe kilka tygodni. Jego mina wróżyła rychłą śmierć dowcipnisia, który postanowił udawać jego potomka.

Snape był zdenerwowany, chociaż to mało powiedziane. Był wściekły. Wiedział, że to Potter wystawił jego cierpliwość na próbę. Wiedział o tym już od chwili, kiedy niecałe dwa miesiące temu, chłopak zapytał, czy jest możliwe, aby byli ze sobą spokrewnieni.

Spojrzał na Gryfona. Złoty Chłopiec był szczęśliwy, widać to było na kilometr. Snape uśmiechnął się gorzko. On nigdy nie miał tyle szczęścia do kobiet. Jedynie Morgana go tolerowała. I Lily, ale o tym nikt nie wiedział i nie miał prawa wiedzieć. Przez chwilę patrzył na wirującą w namiętnym tańcu młodzież. Dopiero teraz, kiedy emocje trochę opadły, zauważył takie detale wyglądu Pottera, jak brak okularów i wydłużone włosy związane z tyłu głowy. Blizna również została zamaskowana. W duchu musiał pogratulować Potterowi umiejętności aktorskich, a osobie, która go ucharakteryzowała powinni wręczyć tę mugolską nagrodę… jak jej tam… Oscar. Właśnie, powinni jej wręczyć Oscara za świetnie wykonaną robotę.

- Nie wiedziałem, że masz tak przystojnego syna, Severusie – odezwał się Dumbledore. W jego głosie dało się wyczuć jedynie rozbawienie.

- Dobrze wiesz, że nie mam syna – burknął w odpowiedzi. – Zabiję tego dzieciaka.

- Kogo? – zdziwił się siwobrody mężczyzna.

- Pottera.

Albus spojrzał na młodszego kolegę z jawnym zainteresowaniem. Nie bardzo rozumiał o co chodzi Mistrzowi Eliksirów. Zapytał o to.

- Albusie, powiedz, czy ty specjalnie robisz z siebie zniedołężniałego staruszka z zanikiem pamięci?

- W moim wieku, Severusie, takie rzeczy po prostu się zdarzają. Przywilej starości. Więc, co do twoich morderczych planów ma Harry?

Mężczyzna nie zdążył odpowiedzieć, bo muzyka zamilkła i zgasły wszystkie świece. Jedyne nikłe oświetlenie zapewniał księżyc i gwiazdy na nocnym niebie. Rozejrzał się zdezorientowany, jednak nie dostrzegł niczego podejrzanego. Do jego uszu docierały krzyki przerażonych uczniów. Nikt nie wiedział co się działo.

Oczy wszystkich zwróciły się na scenę, z okolic której dobiegały jakieś szmery. Po chwili subtelna muzyka wlała się w uszy słuchaczy. Było ciągle ciemno, kiedy usłyszeli cichy szept. Cichszy nawet od powiewu wiosennego wiatru.


Przyjdź, piękny Książę.
Przyjdź i nie odchodź.
Przyjdź.


Zdawało się, że jest to klątwa, która ma przywołać młodzieńca do niewiasty. Delikatne białe światło spłynęło na samotnie stojącą na scenie dziewczynę. Była ubrana w długą białą suknię bez ramiączek. W ręce ściskała gitarę. Cofnęła się kilka kroków, siadając na krześle. Zaczęła grać i śpiewać.


Mówiłeś, że zawsze będziemy razem,
Że nigdy nie odejdziesz, że kochasz.
Kłamałeś.


Światło stało się nieco mocniejsze. Z mroku wyłonił się chłopak, który podsuwając sobie krzesło usiadł nieopodal dziewczyny. Między kolana włożył niewielki bęben djembe*. Zaczął wygrywać na nim powolny rytm.


Odszedłeś, a ja tęskniłam,
Przez lata płakałam w ciemnościach nocy.
Już przestałam.


Z podłogi zaczęła unosić się mgła. Oplotła jedynie nogi dwójki nastolatków i popłynęła dalej. Kolejne zaklęcie świetlne, tym razem zielone rozbłysło nieco z tyłu. Na końcu sceny Angelica, ubrana w czarną sukienkę i Pablo, w czarnych spodniach i takiej samej koszuli, odgrywali jakąś scenkę rodzajową, mającą ilustrować, to, o czym śpiewała Carmen.


Dziesięć lat trwała twa zdrada,
Teraz wróciłeś skruszony, inny.
Samotnik.


Stałeś pod drzwiami jak skarcony psiak.
Zaprosiłam cię do środka, padał deszcz.
Uśmiechałeś się.


Wypiłeś herbatę, zjadłeś szarlotkę.
Głupiec z ciebie, to trucizna.
Zamarłeś.


Twoja twarz była nadal piękna,
Cera delikatna, jak z alabastru.
Jesteś mój.


Nigdy nie wypuszczę cię z mojej mocy.
Jesteś mój już na zawsze, skarbie.
Niewolniku.


Przyjdź, piękny Książę.
Przyjdź i nie odchodź.
Przyjdź.*


Muzyka znowu umilkła. Światła pogasły.

Po chwili oślepiający blask spłynął na Carmen i Blaise’ a. Melodia wybuchła z nową siłą. Black zaczęła swój popisowy występ, a Zabini wiernie jej towarzyszył. W tyle Angelica i Pablo tańczyli nie zwracając uwagi na cały świat.


Bo to tylko wielka miłość
Magiczną siłę ma
Bo to tylko wielka miłość
Tak potrafi zmienić świat


Bo to tylko wielka miłość
Magiczną siłę ma
Bo to tylko wielka miłość
Tak potrafi zmienić świat

Przychodzi nagle, przychodzi kiedy
Nie spodziewasz się, i łączy serca,
I łączy zmysły, tak jak chce
Kiedy spojrzy...
Kiedy spojrzy w Twoje oczy

Będziesz patrzeć sercem...
Będziesz patrzeć sercem...


Bo to tylko wielka miłość
Magiczną siłę ma
Bo to tylko wielka miłość
Tak potrafi zmienić świat


Bo to tylko wielka miłość
Magiczną siłę ma
Bo to tylko wielka miłość
Tak potrafi zmienić świat


Wie jak to zrobić, byś poczuł
Jej magiczny sens
Dobrze Ci będzie
W ramionach jej

A jak już powiesz, że kochasz
Sam będziesz pewny,
Że obok ciebie
Już dawno kwitnie

Bo to tylko wielka miłość
Magiczną siłę ma
Bo to tylko wielka miłość
Tak potrafi zmienić świat


Bo to tylko wielka miłość
Magiczną siłę ma
Bo to tylko wielka miłość
Tak potrafi zmienić świat


I zmieni Ci świat i powie, że czas
Byś w końcu zakochał się o tak
I zmieni Ci świat i powie, że czas
Na miłość już czas...

I zmieni Ci świat i powie, że czas
Byś w końcu zakochał się o tak
I zmieni Ci świat by nabrał jej barw
Bo właśnie już taka jest...

Taka jest....

Bo to tylko wielka miłość
Magiczną siłę ma
Bo to tylko wielka miłość
Tak potrafi zmienić świat


Bo to tylko wielka miłość
Magiczną siłę ma
Bo to tylko wielka miłość
Tak potrafi zmienić świat*


W czasie wykonywania tego kawałka dało się słyszeć jeszcze dwa inne głosy. To Anna i Adrian, będąc ukrytymi w cieniu robili za chórek.

Jeszcze przez ponad czterdzieści minut artyści produkowali się na scenie. Z każdym kolejnym wygrywanym taktem wszyscy obecni wpadali jakby w trans. Nic się nie liczyło. Byli tylko oni i muzyka. Imperius zaklęty w słowach. Zniewalający i nie pozwalający przerwać kręgu melodii i słów. Stali jak sparaliżowani, od czasu do czasu poruszając się w rytm muzyki.


W niewielkim pomieszczeniu przylegającym do Wielkiej Sali siedziało sześć osób. Pięć dziewczyn różniących się od siebie wszystkim, od koloru włosów począwszy, na charakterach skończywszy, rozmawiało ze sobą przyciszonymi głosami. Przy drzwiach, wyglądając przez szparę stał wysoki, czarnowłosy chłopak.

- No już, Caleb. Wróć – odezwała się wysoka blondynka.

- Daj mu spokój, Cornelio – zgromiła ją Will, rudowłosa nastolatka o brązowych oczach. – Widzisz przecież, że się zakochał.

Dziewczęta wybuchnęły głośnym śmiechem. Wszystkie wiedziały o uczuciu, jakim ich koleżanka darzyła Caleba.

Ten jednak jakby nie usłyszał słów przekrzykujących się koleżanek. Był skupiony na czymś innym. Słowa piosenek nie wywarły na nim najmniejszego wrażenia, ale ta muzyka… Miał wrażenie, że już kiedyś ją słyszał. Kiedyś, dawno temu, kiedy był małym chłopczykiem, a jego matka jeszcze żyła. Przypomniało mu się, że gdy nie mógł spać mama nuciła mu podobną melodię.

- Zwykli ludzie nie umieją tak śpiewać – mruknął jakby od niechcenia.

- O czym ty mówisz? – zainteresowała się Hay Lin. Jej włosy miały czarny kolor. – Jacy zwykli ludzie?

- Normalni. Tacy jak ja i ty. Ta dziewczyna, która teraz śpiewa wywołuje u słuchaczy odrętwienie. Zupełnie, jakby mogła kierować ich czynami.

- To nie ona, to muzyka – sprostowała Irma. – Wczuj się w rytm. Wtedy trafisz do nieba.

- Co? – Spojrzeli na nią nic nie rozumiejąc.

- Ona ma rację – odezwała się milcząca do tej pory Taranee. – Słyszałam o tym kiedyś. W ten sposób działa tylko elfia muzyka. Sprawia, że możesz zapomnieć o całym świecie. Będą się liczyły tylko dźwięki i nic poza nimi.

Chłopak spojrzał na nią z zainteresowaniem, ale o nic więcej nie zapytał. Wiedział, że granatowowłosa lubi wiedzieć więcej od innych, ale co najgorsze nie lubi dzielić się swoimi umiejętnościami. Mimo tych kilku raczej ujemnych cech wszyscy ją lubili.

Dalszą konwersację przerwało pojawienie się wysokiego młodzieńca ubranego w podróżny płaszcz. Obrzucił zespół ironicznym spojrzeniem i wymamrotał coś co brzmiało, jak “napuszeni kretyni”.

- Szykujcie się. Wychodzicie za dziesięć minut.

Odwrócił się i zamierzał odejść. Nie zdążył zrobić nawet dwóch kroków, kiedy ręka Caleba boleśnie zacisnęła się na jego ramieniu. Harry powoli odwrócił się i spojrzał w oczy agresora.

- Coś się stało? – Starał się, żeby jego głos brzmiał spokojnie.

- Nikt nie będzie nas obrażał. Nikt…

- Oczywiście, skoro tego sobie życzysz. Jeśli już skończyłeś, to byłbym wdzięczny, gdybyś zechciał mnie puścić. Światło samo się nie pokieruje.

Zdezorientowany Caleb poluzował uchwyt. Chłopak wykręcił się i nie czekając na reakcję pozostałych opuścił pomieszczenie.

Dziewczyny przez kilka minut patrzyły na drzwi jak zahipnotyzowane. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby ktoś nie potraktował groźby Caleba na poważnie. A tym bardziej nikt nie postawił mu się w tak otwarty sposób. W dodatku chłopak, który przyszedł ich zawołać w ogóle nie wydawał się być przestraszony. Szczerze powiedziawszy, to on był rozbawiony. Mimo iż starał się zachować powagę, a jego oczy były chłodne, to w głosie pobrzmiewały delikatne nutki tłumionego śmiechu.


Muzyka w Wielkiej Sali ucichła. Ponownie zrobiło się ciemno. Caleb wziął kilka głębokich wdechów, żeby uspokoić serce chcące wyskoczyć z piersi. Wszedł na scenę.

- Szanowni państwo, przed wami ponownie WITCH.! – zakrzyknął.

Za nim, jakby wyłaniając się z ciemności pojawiło się pięć nastolatek ubranych w wymyślne stroje z przypiętymi do pleców małymi trzepocącymi skrzydłami. Światło rozbłysło ponownie i dopiero teraz dało się dostrzec, że wszystkie miały na sobie fiolet i zieleń.

Rozpoczęła się druga część koncertu.

Caleb nie miał co robić. Usiadł na jakimś krześle za sceną i powolnymi ruchami różdżki kontrolował instrumenty. Miał tę umiejętność opanowaną niemal do perfekcji i potrafiłby to robić z zamkniętymi oczami.

Zastanawiał się, kim był tajemniczy nieznajomy, który potraktował go w tak protekcjonalny sposób. Nie, żeby nie był do tego przyzwyczajony, ale odkąd pomagał dziewczynom w czasie tras koncertowych nikt nie ważył się do niego w ten sposób odezwać. To było po prostu zbyt niebezpieczne. Wszyscy wiedzieli, że Caleb był nerwowy i nie znosił, kiedy zwracano się do niego w sposób, który mógłby go urazić.

Potrząsnął głową. Chyba nigdy nie uda mu się rozwiązać tej zagadki. Odwrócił się słysząc za sobą jakiś ruch. Lata ciągłego przebywania na Nokturnie nauczyły go tylko jednego: UWAŻAJ NA TYŁY.

Dwie postacie rozmawiały ze sobą przyciszonymi głosami. Sądząc po wyglądzie był to chłopak i dziewczyna. Przedstawiciel płci męskiej pomagał koleżance przypiąć skrzydła do sukni.

- I jak? – zapytała nastolatka.

- Ślicznie. Zrobisz furorę na Zabinim. A właściwie, to gdzie on wcześniej był? – odpowiedział chłopak. Caleb mógłby przysiąc, że ten sam, z którym kilkanaście minut wcześniej się pokłócił.

- Po tej ostatniej akcji z Nustafo miesiąc temu Malfoy dostał nie tylko szlaban, ale również zakaz przyjścia na bal. Blaise, jako ta dobra dusza postanowił dotrzymać mu towarzystwa.

- Draco pewnie się wściekał – zamilkł na chwilę. – A właściwie, co zrobiłaś z tym pamiętnikiem?

- Oddałam mu. Prawdopodobnie nawet nie zorientował się, ze ktoś go wziął. Oby nigdy do niego nie zaglądał.

- Ginny zaglądała przez cały rok. W końcu potęga dziennika ją przeraziła, ale z Malfoyem będzie inaczej. On pragnie władzy nad innymi, a dziennik może mu to zapewnić.

- Tak. Gad to potrafi, a później zniewoli i po marzeniach, i pięknych słowach zostanie jedynie pustka. Dobra, chodźmy zanim zaczną się o nas martwić.

- Martwić? O nas? – Chłopak nie krył niedowierzania. – O czym ty mówisz dziewczyno? Większość z uczniów ma ochotę nas zasztyletować, a druga oddać w ręce Gada. Nauczyciele się nas boją, Snape nienawidzi, Drops myśli, że wszyscy są po jego stronie. Nawet gdybyśmy byli teraz torturowani nikt by tego nie zauważył.

- Ja bym zauważył – mruknął Caleb.

Spojrzeli w jego stronę. Teraz chłopak był pewien, że to z tamtym się pokłócił. Na pytanie, o czym tak właściwie rozmawiali, otrzymał krótką i zwięzłą odpowiedź, którą można streścić w trzech słowach: nie twój interes. Odwrócili się i odeszli.

Caleb wolną ręką podrapał się po głowie. Coś działo się w Hogwarcie, tego był pewien. Pod czaszką kłębiło mu się mnóstwo pytań. Kim była ta dwójka? O czym mówili? I po jakiego diabła Malfoy nauczył się Nustafo? A tak w ogóle to co to było? Nie znał odpowiedzi na żadne z tych pytań.


***


Harry rozejrzał się po pokoju. Ron chrapał w łóżku, tak samo Dean i Seamus. Nevile’ a nigdzie nie widział. Wyjrzał przez okno. Na niebie widać było pierwsze promienie zimowego słońca. Mogła być co najwyżej siódma, ale o tej porze roku niczego nie było wiadomo z całą pewnością.

Z cichym westchnieniem opadł na poduszkę. Pokręcił głową. Dzisiejszej nocy też miał dziwaczny sen, ale niewiele z niego zapamiętał. Może jedynie to, że znowu biegał po lesie. Tym razem jednak nic go nie goniło. Wręcz przeciwnie. Był psem lub może wilkiem, obok niego galopowała Strzała i jeleń, a kilka metrów dalej lis.

Uśmiechnął się delikatnie, kiedy przypomniał sobie niedzielną rozmowę z Hermioną. Wyraz świętego oburzenia na jej twarzy był wart zapamiętania. Zapytał ją wtedy, co za zespół grał na sobotnim balu i kim był ten chłopak, który towarzyszył dziewczynom. Panna Granger uprzejmie oświadczyła, że jej przyjaciel zupełnie nie idzie z duchem czasu. Odwróciła się i wyszła z Pokoju Wspólnego. Potterowi nie pozostało nic innego, jak wypytać o tą sprawę Mary. Dziewczyna okazała więcej cierpliwości i wszystko po kolei mu wytłumaczyła, pomału wprowadzając w tajniki czarodziejskich zespołów. Przyniosła nawet kilka egzemplarzy tygodnika “Czarownica”.

Przeciągnął się i wstał. Przez chwilę szperał w kufrze. Wyciągnął z niego przepisowy mundurek. W tempie ekspresowym zrobił poranną toaletę i się ubrał. W Pokoju Wspólnym zaczekał na kolegów i Hermionę.


***


Lekcja eliksirów minęła wyjątkowo spokojnie. Gryffindor stracił jedynie dwadzieścia punktów. O dziwo Slytherin nie zyskał ich w ogóle.

Uczniowie ustawili się w kolejce do biurka Mistrza Eliksirów. Dzisiejszy wywar był wyjątkowo trudny. Samo jego przygotowanie nie sprawiłoby kłopotu nawet mało wykwalifikowanemu drugoklasiście, ale składniki z jakich się składał były dosyć nieprzewidywalne.

- Panie Potter, proszę zostać po lekcji.

Coś oślizgłego zaczęło pełznąć Harry’ emu po plecach. Zatrzymało się na wysokości szyi i owinęło się wokół niej. Chłopak przełknął ślinę. Mina nauczyciela nie wyrażała niczego dobrego. Jeszcze raz spojrzał w stronę Snape’ a. Na jego twarzy dostrzegł grymas, który z powodzeniem mógłby konkurować z Czarnym Panem. Ciemne chmury zawisły nad nastolatkiem.

Hermiona rzuciła chłopakowi płaczliwe spojrzenie. Nie podobała jej się ta sytuacja.

Harry wzruszył ramionami. Spakował swoje rzeczy i poczekał, aż wszyscy opuszczą klasę. Stanął przed profesorem, szykując się na śmierć w męczarniach.

- Muszę przyznać Potter, że okazałeś się być wyjątkowym przykładem nieuleczalnej głupoty.

Spojrzał na chłopaka, mając nadzieję zobaczyć na jego twarzy przerażenie, lub chociażby strach. Nic takiego nie dostrzegł. Chłopak przez chwilę patrzył na niego swoimi zielonymi oczyma.

- Chodzi panu o bal walentynkowy? – zapytał po chwili milczenia. – Wiem, nie powinienem był przebierać się za tego kogoś. Tygodniowy szlaban wystarczy? I prosiłbym jeszcze, żebym nie musiał mieć go z Filchem. Nie wytrzymam z tym starym zgredem nawet godziny.

Mówił spokojnym głosem, bez krztyny rozbawienia, czy złości. Patrzył przy tym w oczy Severusa, jakby wcześniejsze pięć lat w ogóle się nie wudarzyło.

Mistrz Eliksirów spojrzał na ucznia spod przymkniętych powiek. Właściwie, czemu nie. Ostatnio przysłano mu świeżą dostawę składników, których jeszcze nie zdążył posegregować.

- Dobrze, Potter. Dziś o dwudziestej w moim gabinecie. I minus czterdzieści punktów od Gryffindoru za bezczelność. Do widzenia.

Chłopak skinął głową, odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia, cicho zamykając za sobą drzwi.

Severus stał przez chwilę bez ruchu, nasłuch..ąc wybuchu wściekłości. Nic takiego nie nastąpiło. Podszedł do drzwi i otworzył je wpuszczając do klasy kolejnych uczniów, tym razem z pierwszego roku Ravenclaw – Hufflepuff. Na korytarzu nie było widać nawet śladu obecności Gryfona. Jeszcze raz prześlizgnął oczami po wszystkich kątach. Nie, Pottera nigdzie nie było widać.

Wrócił do klasy. Uczniowie patrzyli na niego z przerażeniem.

Zastanawiał się, jakim cudem Potter dostał tylko tydzień szlabanu. W dodatku bez Filcha. Pokręcił głową. Robił się stary, jeśli jakiemukolwiek Gryfonowi się upiekło.


***


Hermiona patrzyła na Harry’ ego z niedowierzaniem. Wyszedł cało z konfrontacji ze znienawidzonym nauczycielem. W dodatku wydawał się być zadowolony. Albo coś stało się Harry’ emu, albo to ze Snapem nie jest dobrze.

- Jesteś pewien, że wszystko z tobą w porządku?

- Jak najbardziej, Hermiono. Jestem cały i zdrowy. Nic mnie nie boli, na mózg też mi nie padło.

Spojrzał na zegarek. Była dziewiętnasta czterdzieści pięć. Wstał i pożegnawszy się z przyjaciółmi pognał w stronę lochów. Nie chciał się spóźnić.

Zdyszany zatrzymał się przed drzwiami, prowadzącymi do gabinetu profesora. Stał przez chwilę bez ruchu, próbując złapać oddech. W końcu przemógł się i zapukał. Po usłyszeniu standardowego: “Wejść!” wszedł do środka. Nic się tu nie zmieniło od jego ostatniej wizyty w tym miejscu. Te same słoiki poustawiane w równych rzędach na półkach, sterta niesprawdzonych jeszcze esejów leżąca na biurku i Snape stojący przed jedną z szaf.

- W tamtym kącie jest paczka z ingrediencjami. Posegreguj je. Zwierzęce do zwierzęcych, roślinne do roślinnych. Rozumiesz?

- Tak, panie profesorze.

Mężczyzna machnął różdżką i w stronę chłopaka poleciały dwa wielkie pudła, z kilkoma mniejszymi w środku. Na każdym z nich były łacińskie nazwy, a pod spodem angielskie tłumaczenie.

Chłopak zręcznie chwycił je w ramiona i uginając się pod ich ciężarem przeszedł w miejsce swojej tymczasowej pracy. Położył je na podłodze i zajrzał do paczki i jęknął cicho, gdy okazało się, że jej wnętrze zostało magicznie powiększone. Mruknął coś niewyraźnego pod nosem i zabrał się do pracy.


Snape w milczeniu przyglądał się skupionemu chłopakowi. Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mu się w oczy, kiedy Potter zjawił się w jego gabinecie, było rozbawienie wyraźnie widoczne w oczach Gryfona. Szybko jednak zastąpione zostało spokojem i powagą.

Zajmował się właśnie sprawdzaniem wypracowania Panny – Wiem – To – Wszystko – Granger, gdy usłyszał cichy syk dochodzący od strony chłopaka. Spojrzał w tamtą stronę.

Harry siedział wyprostowany jak struna i niewidzącym wzrokiem patrzył przed siebie. Wszystkie jego mięśnie były napięte do granic możliwości. Twarz co chwila wykrzywiała się w grymasie ni to złości ni irytacji. Dwie minuty później odetchnął głęboko i wrócił do pracy.

Severus spojrzał na Pottera. Musiał się dowiedzieć, co spowodowało dziwne zachowaniem dzieciaka.

- Co to było? – zapytał chłodnym tonem, wyćwiczonym przez lata pracy z uczniami.

Potter spojrzał na niego. Jego twarz była jak kamienna maska, ale oczy zdradzały zaniepokojenie.

- Gad nie jest zadowolony – podjął po chwili milczenia. – Wydaje mi się, że powód jego złości poznamy jutro, o ile Ministerstwo niczego nie zatai.

Mistrz Eliksirów spojrzał na niego przeciągle. Coś mu tu nie pasowało. Potter nie miał przecież wizji, już od ponad czterech miesięcy. Co więc mogło spowodować taki stan rzeczy?

- Podobno nie miałeś już wizji.

- Nadal ich nie mam – odpowiedział spokojnie. – Powiem panu, co to było, ale dyrektor nie może się dowiedzieć. To mogłoby zniszczyć wiele istnień.

Kiwnął głową. Oczywiście, że dyrektor dowie się wszystkiego. W swoim czasie. Tymczasem jednak, powinien skupić się na słowach chłopaka. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale bardzo interesowała go ta sprawa.

- Kiedy Gadem targają bardzo silne emocja, ja to odczuwam. To zwie się bodajże Artymencją, o ile dobrze pamiętam. Nie mam wizji, ale wiem, kiedy Tom jest zdenerwowany, albo zły. Na to nie podziała, żaden rodzaj magii chroniącej umysł. Teraz przynajmniej nie widzę jego czerwonych ślepi.

- Mówiłeś, że gdyby Dumbledore dowiedział się o tym, to wiele ludzi przestałoby żyć. O co chodziło?

- Powinien się pan zastanowić, czy Dumbledore nadaje się na przywódcę magicznego świata. Jedna walka z mocami ciemności w ciągu życia, to za dużo, a dyrektor właśnie wmieszał się w kolejną.

Severus zdawał sobie sprawę, że Potter nie odpowiedział na jego pytanie. Chłopak już więcej się nie odezwał, zajęty segregowaniem ingrediencji. Nauczyciel wrócił do swoich zajęć, jednak nie mógł się skupić. Słowa chłopaka dały mu wiele do myślenia.

Spojrzał na zegar. Dochodziła dwudziesta czwarta. Pozwolił chłopakowi opuścić gabinet, a sam skierował swe kroki do prywatnych kwater.


***


Czarny Pan spojrzał na swoje sługi. Szybko ich policzył. Zostało jedynie dziesięciu zdolnych do walki. Pięciu straciło życie w starciu z aurorami, kolejnych tyle nie było w stanie podać własnego nazwiska.

Udało im się uwolnić śmierciożerców siedzących w Azkabanie, ale na razie nie nadawali się oni do niczego. Przypominali zastraszone dzieci i byli niczym więcej niż kłębkami nerwów. Azkaban nawet bez dementorów nie należał do przyjemnych miejsc. Odprawił wszystkich. Potrzebował samotności i czasu do przemyślenia kilku spraw.

Eliksiry. Potrzebował dużo eliksirów. Musiał zatroszczyć się o nie i to jak najszybciej. Nie chciał jednak informować o niczym Severusa. Hogwardzki Nietoperz był zbyt blisko Dropsa, żeby można było powierzyć mu takie tajemnice. Ale z drugiej strony nie miał po swojej stronie żadnego innego Mistrza Eliksirów. Glizdogon wśród kociołków i fiolek zachowywał się jak słoń w składzie porcelany. Lestrange umiała rzucić Cruciatusa i była w tym najlepsza, ale nie miała cierpliwości do mikstur. Malfoy Senior znał się na truciznach i antidotach na tyle, żeby przeżyć, ale teraz do niczego się nie nadawał. Może za kilka miesięcy, kiedy już dojdzie do siebie, będzie w stanie coś uwarzyć.

Istniała jeszcze druga możliwość. Alternatywa, z której nigdy nie korzystał i teraz bynajmniej nie zamierzał zacząć. Poprosić Ją o pomoc, to tak jakby przyznać się do błędu. Z resztą Ona i tak nie zgodziłaby się zrobić tych specyfików. Była zbyt dumna, żeby babrać się brudną robotą. Ona, Bezimienna, najlepsza z najlepszych, chciała czegoś ambitniejszego niż siedzenie przy dymiących kociołkach. Nawet torturowanie mugoli jej nie zadowalało. Ale on znajdzie dla niej zajęcie. Już niedługo wszystko powinno być gotowe, a wtedy… Drżyj cały świecie!


______________


*djembe – bęben afrykański w kształcie kielicha, zrobiony z drewna. Więcej: http://www.djembe.pl/encyklopedia_krag.html?dzial=3


*“Piękny Książę”. Głupie, bo moje.


*Gosia Andrzejewicz “Miłość”




--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Carmen Black   Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]   16.04.2005 22:45
KaFeCkO  
QUOTE   17.04.2005 19:03
Carmen Black   ROZDZIAŁ 2 „CZUŁE” POWITANIE ...   17.04.2005 21:32
Weasley   a bedzie rozdział 3?!   18.04.2005 16:46
Magya   Mam mieszane uczucia i z krytyką wstrzymam się do ...   18.04.2005 19:12
Carmen Black   ROZDZIAŁ 3 WYJAŚNIENIA Harry zamr...   18.04.2005 22:05
Carmen Black   CZwarty jest dłuższy... ROZDZIAŁ 4 Ważne rozmowy...   21.04.2005 18:31
Mariah Hiwatarii   Bardzo fajne opowiadanie !!! Podziwiam...   03.05.2005 11:57
Moonchild   hmmm.. no to zacznijmy od początku 1 rozdział to...   03.05.2005 12:35
Carmen Black   Do Moonchild!! 1) Piszę w "wordzie...   03.05.2005 14:30
Moonchild   Dobra Snake zamiast Snape to jeszcze moge zrozumie...   03.05.2005 14:39
Carmen Black   A więc tak: to jest kolejny rozdział. Ma niecałe 1...   04.05.2005 00:27
Moonchild   Całkiem fajne :) Pojawiło się troche więcej opisów...   08.05.2005 11:29
Forhir   Swietne! Czekam z niecierpliwoscia na kolejne ...   08.05.2005 12:03
Ewelka   Przecyztałam dopiero trzy pierwsze odcinki ale...   08.05.2005 19:08
raven11   Super! :D czekam na następne jest świetne mam ...   19.05.2005 19:21
Martuś_gryffindor   fajnie fajnie,ale dla mnie to troszke za duzo opis...   28.05.2005 13:14
Carmen Black   Rozdział 6 już jest. Jeśli jego konwencja wam się ...   29.05.2005 18:03
Moonchild   No wreszcie dałaś kolejną część. I to całkiem ciek...   29.05.2005 19:52
Carmen Black   No cóż. Może trochę wyjaśnię. W liście owszem nie ...   02.06.2005 21:05
Carmen Black   ROZDZIAŁ 7 NOWI Zgiełk. Hałas. Śmiech. Krzyki. J...   02.06.2005 21:09
Moonchild   Początek średnio mi się podobał, ale dalej się roz...   02.06.2005 21:46
Carmen Black   No cóż. Błędy są. Rozdział nie jest zbyt ciekawy, ...   20.06.2005 16:06
Moonchild   Dawno tu nie zaglądałam. Nawet nie zauważyłam, że ...   10.07.2005 22:46
Carmen Black   Jeśli są błędy - przepraszam. Nie jest to jednak m...   14.07.2005 22:49
Avadakedaver   Grtuluję Ci! napisałaś już prawie całą książkę...   04.02.2006 21:14
Natalia   Podoba Mi Się Nie Znalazłam Żadnych Błędów Może D...   15.07.2005 13:32
Vanillivi d'Azurro   Czytałam już wcześniej ten ff na blogu. Szczerze m...   13.09.2005 21:48
Carmen Black   Ja, ja przepraszam. Wiem, że niektórym to się nie ...   14.09.2005 17:04
Carmen Black   Sory, to jest ciąg dalszy poprzedniego rozdziału. ...   14.09.2005 17:24
Tomak   Przeczytałem opowiadanko i stwierdzam ze jest napr...   14.09.2005 18:47
Carmen Black   Na żywca, na żywca. Jestem mistrzem improwizacj...   14.09.2005 19:36
Mroczny Wiatr   :blush: Cóż szkoda, że dopiero jutro. Szkoda, że ...   14.09.2005 23:14
Carmen Black   Rok temu, że się tak wyrażę nie miałam jeszcze ...   15.09.2005 15:04
Carmen Black   Obiecany rozdział jedenasty właśnie wylądował. Zap...   15.09.2005 15:11
Tomak   Bombastick fajny parcik opowiadanko wciaga. Piszes...   15.09.2005 15:30
Carmen Black   Kolejne części podzielone na party najpierw ląd...   15.09.2005 15:43
Carmen Black   Jak zwykle coś mi ucina końcówkę. No, nic. Wklejam...   15.09.2005 15:30
Tomak   Dobra kapie. o sowe było by trudno a kominka w dom...   15.09.2005 16:06
Moonchild   Podoba mi się, ale miejscami troche nudnawe sie ro...   15.09.2005 16:38
Mroczny Wiatr   :blush: Doczytałem reszte u Ciebie na blogu bo co...   16.09.2005 14:14
Tomak   A mozesz podac adres bloga bo tez bym sobie chciał...   16.09.2005 14:33
Mroczny Wiatr   Carmen podała wczoraj o 15,43 http//hpibractwosmo...   16.09.2005 16:20
Tomak   Dzieki. Jezeli juz wczesniej adres był podawany to...   16.09.2005 17:33
Carmen Black   Do stu tysięcy wściekłych Hipogryfów! Na Chime...   16.09.2005 18:02
Tomak   Impervius! Mam małe pytanko. Co to za zakleci...   16.09.2005 19:56
Czarny Łowca_   Zeklęcia Impervius użyła Hermiona w tomie IV i dru...   17.09.2005 14:43
Tomak   Aha juz pamietam dzieki teraz juz sobie przypomnia...   17.09.2005 15:00
Czarny Łowca_   Faktycznie pomyłka, ale pisałem to z pamięci, a ta...   17.09.2005 17:50
moniczka   Narazie przeczytalam tylko trzy rozdzialy, bo nie ...   17.09.2005 18:23
Carmen Black   Dawno tego nie aktualizowałam. Mam sporo zaległośc...   02.02.2006 17:49
Carmen Black   Kontynuacja dwunastki Kolejne kilka tygodni były ...   02.02.2006 17:51
Carmen Black   ROZDZIAŁ 13 Biała Śmierć Lord Voldemort by...   02.02.2006 17:54
Katon   Kurde, ludzie, macie rozmach.   02.02.2006 17:56
Carmen Black   ROZDZIAŁ 14 Serum prawdę Ci powie ...   02.02.2006 17:58
Carmen Black   ROZDZIAŁ 15 Poza czasem i przestrzenią Harry ...   02.02.2006 18:01
Carmen Black   ROZDZIAŁ 16 Wyprawa - Wyglądasz jak kretyn ...   02.02.2006 18:06
Carmen Black   Rozdział 17 Drużyna Marzeń Anastazja Romanowa s...   02.02.2006 18:08
Carmen Black   Rozdział 18 Kryształowy Sen Przez cały tydzień ...   02.02.2006 18:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 19 Ciężkie życie artysty Anastazja wst...   02.02.2006 18:11
Tomak   Czytałem na blogu rozdzialiki są super nie moge si...   02.02.2006 20:26
Ajihad   Czy tu będą następne rozdziały? :(   12.02.2006 15:30
Carmen Black   Rozdziały będą, a jakże! Rozdział 20 Zagini...   12.02.2006 17:16
Carmen Black   ROZDZIAŁ 21 Odkryte tajemnice Hogwardzkie śniad...   12.02.2006 17:24
Ajihad   Juhuuu! :P Wreszcie! Te części wymiatają...   12.02.2006 23:17
Carmen Black   ROZDZIAŁ 22 Prawda w oczy kole Ginny siedziała pr...   15.02.2006 19:22
Czarny Łowca_   Świetnie że jest już nastepna część. Szczególnie p...   16.02.2006 11:08
em   Nie mam czasu czytać całości, wybacz ^^", ale...   16.02.2006 11:14
Ajihad   Prócz tego, że jak powiedział emoticonka: " H...   16.02.2006 17:37
Carmen Black   Mam nadzieję, że będzie się miło czytało... ROZDZ...   20.02.2006 00:04
Carmen Black   ROZDZIAŁ 24 [u]Urodziny[/b] Powoli docierały do n...   22.02.2006 16:47
Avadakedaver   niessamowite. TY jesteś niessamowita, Carmen. Powi...   26.02.2006 23:13
Carmen Black   Z Rowling nie zamierzam niczego obgadywać. Każda z...   28.02.2006 21:13
Avadakedaver   noooo... niby tak, ale kobieto, takiego talentu ni...   02.03.2006 22:38
Moongirl   jak zaczełam czytać to opowiadanie to hm bylo wida...   07.03.2006 17:14
zgred   Pozdrowionka opowiadanie ciekawe. Im wiecej czytas...   11.03.2006 12:24
mateusz14   Niezłe opowiadanie nie moge się doczekać następneg...   11.03.2006 13:25
Carmen Black   ROZDZIAŁ 26 [u]Przekleństwo Nienawidził żyć w nie...   14.03.2006 00:18
Ajihad   Skończyć w takim momencie! Tóż to zbrodnia...   14.03.2006 09:47
Moongirl   jaka cudna niespodziewajka :) rozdzial swietny :) ...   15.03.2006 16:47
pelbinek   Kiedy wyjdzie następny rozdział ?? Bo już nie mogę...   23.03.2006 16:18
Michal   No to jest za......e:) Pomyśl czy tego nie wydać,...   23.03.2006 23:21
Carmen Black   ROZDZIAŁ 27 [u]Powtórka z rozrywki[/u] Dudley si...   24.03.2006 18:08
pelbinek   Następny super odcinek :D Tylko znowu przerwany w ...   24.03.2006 20:05
Dragona   Troche podobne do Szczesliwych dni (skalpel Avereg...   25.03.2006 20:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 28 [u]Cena wolności[/u] Hermiona była p...   07.04.2006 22:19
Ajihad   Wreszcie nowy part! Określę go jednym zdaniem ...   08.04.2006 11:39
Dragona   No i oto chodzi ten rozdzial wyszedl ci swietnie :...   09.04.2006 15:38
Michal   Kiedy bedzie dalszy ciąg... juz od 18dni nic niema...   25.04.2006 16:40
Carmen Black   Rozdział 29 Powroty bolą najbardziej Mary siedzi...   26.04.2006 17:18
Michal   Fajne:D:D Harry śmierciożercą:] Tylko nierozumiem...   26.04.2006 18:32
Carmen Black   Gwałt był iluzją. Mroczny Znak był jedynie chronio...   26.04.2006 18:55
Michal   Aaa dobra teraz czaje:] Dzięki:D:D Jak skonczysz ...   26.04.2006 20:17
Carmen Black   [b]Rozdział 30 Nie zrywaj… Harry pakował ku...   01.05.2006 19:25
nosferatu   nie tylko nie :cry: to...to mój ulubiony ff napisz...   03.05.2006 16:16
Ajihad   Nie! Tylko nie to! Ten napis"koniec...   03.05.2006 21:58
Moongirl   a bedzie jakis dalszy ciąg? w nowym ff?   12.05.2006 16:17
Hawtagai   Jestem pod wrażeniem tego ff :) mam nadzieje,że t...   12.05.2006 16:46
Carmen Black   Nie, nie koniec   12.05.2006 20:08
Kedos   To nie moze byc koniec bo gdzie cala bitwa ;P Nooo...   12.05.2006 23:23
2 Strony  1 2 >


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 28.05.2024 23:53