Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]

Carmen Black
post 16.04.2005 22:45
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




Pierwszy raz publikuję coś własnego na tym forum. Mam nadzieję, że będziecie dla mnie wyrozumiałi. Na razie tylko jeden rozdział. Jeśli będzie się podobać to będą kolejne.

ROZDZIAŁ 1

NIESPODZIEWANY WYJAZD


Wszyscy mieszkańcy domu przy Privet Drive numer 4 spali kamiennym snem. Wszyscy, poza jednym chłopcem. Harry Potter bał się zasnąć, bo noc w noc dręczyły go koszmary. Tego lata, zaledwie kilka tygodni temu zmarł jego ojciec chrzestny- Syriusz Black. Dla Chłopca, Który Przeżył była to prawdziwa tragedia. Harry przewracał się z boku na bok. Ilekroć zapadł w lekką drzemkę przed oczami widział tę samą scenę, Syriusza wpadającego za zasłonę.



W kwaterze głównej Zakonu Feniksa przy Grimmuald Place 12 trwała zażarta kłótnia pomiędzy Albusem Dumbledore’ m a Severusem Snape’ m .
-Nie, Albusie. Nie zgadzam się! Zresztą jak ty to sobie wyobrażasz?!
-Ależ drogi kolego to tylko nie całe dwa miesiące.
-To aż dwa miesiące.
-Severusie przykro mi, ale nie masz wyjścia. Harry’ emu podasz eliksir wieloosobowy, więc nawet jeśli ktoś by do ciebie przyszedł w odwiedziny to nikt go nie pozna.
-Dyrektorze- widać było, że czarnowłosy mężczyzna jest na straconej pozycji, jednak chwytał się każdej możliwości obrony- nie sądzę, żeby Potter był zadowolony możliwością spędzenia ze mną ponad sześciu tygodni. Poza tym ta dziewczyna… nawet jej nie znamy!
-Chciałeś powiedzieć, że to ty jej nie znasz.
-Ale…
-Żadnego „ale”- powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Alastorze, jutro z samego rana pójdziesz po Harry’ ego i odprowadzisz go do Snape Manor.
-Dobrze. A co mam mu powiedzieć kiedy już tam będziemy?
-Severus wytłumaczy chłopakowi co trzeba.
Harry leżał na łóżku i tępo patrzył w sufit. Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji. Były puste, a twarz przybrała wyraz kamiennej maski, której nic nie obchodzi. Już od godziny był w takim stanie. Ciągle myślał o tym dziwnym śnie. Nie był on związany bynajmniej z Voldemortem czy Syriuszem, tylko z jakąś dziewczyną. Nie pamiętał jak wyglądała, ale wiedział, że mówiła do niego. Miała obcy akcent, a jej słowa miały jakieś takie melodyjne brzmienie i układały się w zdanie: „Nim rok minie, poznasz swoje przeznaczenie”. Nie dawało to chłopakowi
spokoju i zaprzątało jego myśli. Co to miało znaczyć? Jakie przeznaczenie? O ile dobrze pamiętam to moim przeznaczeniem jest walka z Czarnym Panem- pomyślał.- No tak później będę ofiarą albo mordercą. Ciekawa perspektywa.
Z ponurych rozmyślań dotyczących jego przyszłości wyrwał go trzask towarzyszący aportacji. Młody Potter chwycił różdżkę i z bijącym sercem zbiegł na dół do kuchni. Zobaczył tam Szalonookiego, który zawzięcie tłumaczył coś wujowi Vernonowi i ciotce Petuni. Gdy tylko zauważył Harry’ ego zwrócił się do niego:
-Witaj chłopcze. Pakuj się zaraz musimy się stąd zbierać.
-Dzień dobry. Skąd mam mieć pewność, że jest pan prawdziwym Moody’ m?- zapytał podejrzliwie chłopak.- Nikt mi nie napisał, że dziś mam stąd wyjechać.
-Decyzja została podjęta dziś w nocy. Nie chcieliśmy wysyłać sowy w obawie,
że mogłaby zostać przechwycona. Dumbledore spodziewał się twojej reakcji,
dlatego kazał ci przekazać ten list.Harry niepewnie wziął list do ręki. Spodziewał się, że może to być świstoklik, który zabierze go prosto do Sami- Wiecie- Kogo. Nic takiego jednak się nie stało. Potter rozwinął pergamin i zaczął czytać:

Drogi Harry!
Zapewne zastanawiasz się dlaczego nikt nie napisał do Ciebie w sprawie twojego wyjazdu. Otóż nie chcemy, aby sowa wpadła w niepowołane ręce. Alastor zabierze Cię w bezpieczne miejsce. Niestety nie będzie to Kwatera Główna, gdyż jak mniemam z tym miejscem wiążą się zbyt bolesne wspomnienia. Wszystkiego dowiesz się po dotarciu do celu. Chcę też powiedzieć, że nie możesz wysyłać listów do swoich przyjaciół, gdyż wiąże się to z wielkim ryzykiem. Oczywiście będziesz mógł się z nimi kontaktować, ale nie zdradzaj im swojego miejsca pobytu. Listy przekazywał będziesz członkowi Zakonu, a on dostarczy je do adresatów.
Z poważaniem

Albus Dumbledore

PS.
Słuchaj osoby, u której przez najbliższe kilka tygodni będziesz mieszkać.

Harry jak zahipnotyzowany wpatrywał się w list. Wydawał się być autentyczny, ale… No tak, zawsze jest jakieś „ale”. Zgadzał się w stu procentach, że z domem przy Grimmuald Place 12 wiąże się dużo wspomnień, ale miał też nadzieję, że
spotka się z Ronem i Hermioną, a z tego co przeczytał jasno wynikało, że nie. Poza tym gdzie chcą go umieścić?
-Chłopcze, dobrze się czujesz?- zapytał Moody, bacznie przyglądając się chłopakowi.
-Tak…- odparł niezbyt przytomnie Harry.- To gdzie mnie pan zabierze?
-Nie mogę ci powiedzieć. Idź się spakować. Nie mamy za dużo czasu. Harry poszedł do swojego pokoju i zaczął wrzucać do kufra wszystko co miał pod ręką. Na dnie wylądowały jakieś ubrania, na nich książki, pergaminy i pióra. Najwięcej namęczył się przy wkładaniu Błyskawicy, ale i z tym szybko się uporał. Rozejrzał się po pokoju sprawdzając czy wszystko zapakował. Wziął kufer i klatkę z Hedwigą, po czym wszystko zniósł do kuchni.
Szalonooki wyciągnął z kieszeni swojej szaty coś co wyglądało jak gwizdek. Swistoklik- pomyślał Harry.
-Daj kufer. Wiesz jak z tego korzystać?- zapytał były auror.
-Tak. To do zobaczenia w następne wakacje- rzucił w
stronę wciąż oniemiałej rodziny.
-To na trzy.
1…2…2!
Złapali gwizdek. Harry poczuł szarpnięcie w okolicach pępka. Oderwali się od ziemi i znikli.

Ten post był edytowany przez estiej: 06.07.2006 14:19


--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Carmen Black
post 22.02.2006 16:47
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




ROZDZIAŁ 24
Urodziny


Powoli docierały do niej głosy z zewnątrz. Ile by dała, żeby się uciszyły, albo w ogóle zniknęły. Czy one musiały być tak głośno? Czy musiały wdzierać się do jej umysłu i brzęczeć niczym wściekłe osy? Otworzyła oczy. Dość! Ona nie pozwoli na takie rzeczy. Dźwignęła się do pozycji siedzącej. Rozejrzała się dookoła. Była w Skrzydle Szpitalnym, ale jak się tutaj znalazła? Nie pamiętała. Wiedziała tylko, że odprawiali rytuał, a potem… Potem była tylko ciemność i ból.
Na sąsiednim łóżku zauważyła Harry’ ego. Już miała coś powiedzieć, kiedy chłopak odwrócił się w jej stronę. Zbliżył palec wskazujący prawej ręki do ust i nakazał jej ciszę. Potem z powrotem położył się na wznak i przymknął oczy.
- Co się stało? – wyszeptała.
- Nie wiem. Właśnie próbuję się dowiedzieć. – Do jej uszu doszła równie cicha odpowiedź.
Posłuchała jego rady i również wróciła do pozycji leżącej. Przymknęła oczy. Teraz o wiele lepiej słyszała. Wytężyła słuch. Była pewna, że głosy dochodziły z gabinetu pielęgniarki.
- Ale, jak to, Dumbledore? Mam nic nie robić? Przecież oni mogą w każdej chwili umrzeć! – kobieta nie kryła oburzenia.
- Spokojnie, Pomponio. Nie ukrywam, ja też się o nich martwię, ale histerią niczego nie zdziałamy.
Dziewczyna wiedziała, że to pielęgniarka i Dumbledore prowadzą tą dość dziwną konwersację. Nie rozumiała tylko o kim mówią. Rozejrzała się dookoła. Tylko oni byli pacjentami, więc bardzo prawdopodobne, że to właśnie oni byli powodem sprzeczki miedzy dyrektorem i panią Pomfrey.
Gdzieś z boku usłyszała syk Harry’ ego.
- Udawaj, że jesteś nieprzytomna.
Niemal niedostrzegalnie skinęła głową. Znieruchomiała, kiedy usłyszała zbliżające się do nich kroki. Zamknęła oczy i wyrównała oddech. Musiała być spokojna, jeśli chciała, żeby nikt nie zorientował się, że cokolwiek słyszała.
W duchu martwiła się zachowaniem chłopaka. Raczej wątpiła, żeby nagle poczuł się czystokrwistym Ślizgonem. Potter nawet, kiedy wiedział już, że ma w swoich żyłach krew Slytherina uparcie powtarzał, że jest Gryfonem. Owszem, dla ludzi odstawiał szopkę w stylu „ależ ze mnie wspaniały Ślizgon, prawdziwy drań”.
Kroki ucichły i dopiero wtedy dziewczyna odważyła się spojrzeć na „kuzyna”. Jedyną rzeczą, jaka rzuciła jej się w oczy to jego zabandażowane przeguby dłoni. Poza tym, wyglądał na całkowicie zdrowego.
Przez chwilę kontemplowała własny organizm. Pominąwszy fakt, że była lekko osłabiona, czuła się całkiem nieźle.
- Oni ciągle nie wiedzą, czemu to zrobiliśmy i myślą, że możemy umrzeć – odezwał się Harry. – Żebyś ty słyszała Pomfrey.
- Słyszałam.
- Nie to – mruknął chłopak. – Kłócili się tak chyba od szóstej. Zupełnie, jak stare małżeństwo. Ona swoje, on swoje i nikt nie chce ustąpić.
Parsknęła stłumionym śmiechem. Machnęła różdżką przywołując do siebie ubranie.
- Odwróć się. Chcę się ubrać.
Posłuchał jej cichego polecenia. Wolał nawet nie myśleć, co się stanie, jeśli się odwróci. Kilka minut później dziewczyna była gotowa do wyjścia, ale wiedziała, że nie może zostawić tutaj Gryfona. Westchnęła.
- Ubierz się, Harry. Nie będę podglądała. Obiecuję.
Mruknął coś niezrozumiałego, ale zaczął się ubierać. W poprawnym wykonaniu tej czynności trochę przeszkadzały mu nadgarstki. Kiedy pięć minut później ciągle nie udawało mu się zawiązać krawatu, zirytowana dziewczyna odwróciła się gwałtownie i wyrwała mu go z ręki.
- Raju, Potter. – Westchnęła teatralnie. – W chwili obecnej nie jesteś uczniem szkoły. Owszem, nadal w niej mieszkasz, ale nie jesteś uczniem. Nie musisz nosić na sobie tych rzeczy.
W milczeniu przyznał jej rację, ale pod ręką nie miał nic innego. Spojrzał na wiszący na ścianie zegar. Dochodziła ósma, więc wszyscy są w Wielkiej Sali na śniadaniu. Chwycił dziewczynę za rękę i pobiegł w stronę Pokoju Wspólnego. Wydyszał hasło i wpadł do swojego dormitorium. Dwadzieścia minut później był już z powrotem.
Carmen otaksowała go spojrzeniem. Pablo miał gust i wiedział, w co należy ubrać Gryfona, aby wyglądał naprawdę przystojnie. Musiała przyznać, że nie podejrzewała Krukona o znajomości w tej dziedzinie. Uśmiechnęła się promiennie.
- Idziemy zrobić rejwach w Wielkiej Sali?
Odpowiedział iście szatańskim uśmiechem.

***

Wparadowali do Wielkiej Sali, jakby nic się nie stało. Uśmiechali się delikatnie, ale kiedy ich spojrzenia spotykały się z roześmianymi oczami dyrektora ich twarze natychmiast przybierały postać masek.
Obserwował ich uważnie. Coś w ich zachowaniu mu nie pasowało. Bynajmniej nie chodziło o to, że z roześmianych nastolatków zmieniali się w idealnych wojowników, kiedy na nich patrzył. Bardziej interesowało go ich zachowanie po rytuale. Wiedział, że nie powinni tak szybko dojść do siebie. Przynajmniej Black powinna być wycieńczona. Bądź co bądź ilość energii magicznej, jaka przez nią przeszła mogła zabić niejednego dorosłego czarodzieja. A ta dziewczyna wyglądała, jakby nic się nie stało. Jedynie lekko podkrążone oczy świadczyły o zmęczeniu.
Hermiona również ich obserwowała. Billy siedział na jej kolanach. Tonks jeszcze się nie zjawiła, żeby zabrać swojego małego podopiecznego. Dziewczynę interesowała jedna rzecz. Dlaczego Harry tak nagle zatęsknił za Sachsem? Dlaczego wylądował w Skrzydle Szpitalnym? Odpowiedź miała na końcu języka. Musiała wszystko na spokojnie przemyśleć.
Śniadanie minęło w sennej atmosferze, jeśli nie liczyć pojawienia się na nim dwójki uczniów, którzy teoretycznie powinni leżeć nieprzytomni w szpitalu. Wszyscy wiedzieli, że w sobotnią noc coś zaszło. Nikt jednak nie wiedział, o co mogło chodzić. Draco Malfoy wziął sobie za cel dowiedzieć się tego.
- Co to Potter robiło się po nocach? – zapytał z doskonale wyczuwalną drwiną w głosie.
Harry spojrzał na niego przeciągle. W następnej chwili Ślizgon stał przyciśnięty do ściany i z trudem łapał oddech. Czuł różdżkę Gryfona wbijającą się w szyję.
- Gdyby nie fakt, że ledwo poruszam ręką, już leżałbyś martwy – syknął przez zaciśnięte zęby.
Nakazał sobie spokój. Nie powinien się tak zachowywać. Musiał koniecznie poćwiczyć. I to szybko, zaraz, już, natychmiast. Zanim znowu zacznie grozić komuś śmiercią. Wrócił do Wielkiej Sali i wyciągnął z niej Carmen.
Dziewczyna spoglądała na niego zdziwionym wzrokiem. Harry rzadko był, aż tak pewny siebie.
Weszli do Wieży Bractwa. Dziewczyna wyrwała się z uścisku chłopaka i spojrzała na niego wściekłym wzrokiem.
- Co jest?
- Możemy potrenować?
Skinęła głową. Właściwie jej też przydałaby się rozgrzewka. Dawno nie walczyła i bała się, że wyszła z wprawy. Przeszli na górę. Chwyciła w rękę miecz i machnęła nim kilka razy, by dobrze ułożył się w dłoni. Chłopak zrobił, to samo.
Tłukli się przez pięć minut, a Carmen już kilka razy wylądowała na ziemi. Musiała przyznać, albo Harry wyjątkowo dużo trenował, albo odezwały się jakieś jego ukryte cechy. W każdym bądź razie na pewno nie powinien tak dobrze walczyć.
Chwila dekoncentracji kosztowała ją kolejny upadek. Tym razem dość poważnie stłukła łokieć, ale ona się nie podda. O nie. Szybko dźwignęła się na nogi i zaatakowała z półobrotu.
Harry gładko usunął się spod ostrza. W następnej chwili znalazł się za dziewczyną i podciął jej nogi. Wytrącił jej miecz z ręki, a swój przyłożył do jej gardła.
- Właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać.
- Dobrze, ale puść mnie.
Przestał przygniatać ją do ziemi i odsunął się na bezpieczną odległość. W ręce ciągle ściskał miecz. Wymachiwał nim od niechcenia.
- Nie wiem, co się ze mną dzieje – jęknął. – Dziś Malfoy zapytał, co robiłem po nocach, a ja go zaatakowałem. Wyobrażasz to sobie? Przycisnąłem go do ściany, wbiłem mu różdżkę w szyję i powiedziałem, że gdyby nie podcięte żyły, to bym go rozwalił.
- A on co na to?
- Pokiwał głową. Później go puściłem i poszedłem po ciebie.
Zamyśliła się. Wiedziała, że kiedyś dadzą o sobie znać ślizgońskie geny. Słyszała sporo opowieści o Lisicy i wiedziała, że ona też się tak zachowywała. Trochę martwiło ją zachowanie chłopaka. Bądź co bądź nie powinien tak nagle stać się bezwzględnym mordercą. Zastanawiała się, czy możliwe jest, żeby to rytuał, tak na niego podziałał.
- Czym chciałeś go rozwalić? – zapytała, jakby od niechcenia.
- Avadą, a jak myślisz?
Gwizdnęła przeciągle. Ona do tej pory nie mogła się przekonać do Zabijającego, a umiała je rzucić już w wieku czternastu lat.
- Dobra, trzeba będzie się tym zająć. Mamy teraz tydzień wolnego od nauki, więc trzeba będzie ostro wziąć się do roboty. Może Louis zechce nam pomóc. W każdym bądź razie musisz gdzieś przelać swoją złość, w przeciwnym bądź razie może być z nami źle.
W milczeniu skinął głową. Odpowiadał mu taki układ. Żeby jeszcze umiał przywoływać do siebie miecz… Wtedy wszystko byłoby w porządku.
Dziewczyna dźwignęła się na nogi i ponownie go zaatakowała. Teraz liczyło się tylko rozładowanie energii drzemiącej w chłopaku.

***

Jesse uśmiechał się ironicznie, kiedy zmierzał w stronę Hogwartu. Musiał porozmawiać z Potterem i innymi Smokami. Oczywiście pominąwszy Carmen, która powinna być trzymana od całej sprawy z daleka. Najlepiej, żeby w ogóle o niczym się nie dowiedziała.
Już wyobrażał sobie minę dziewczyny, kiedy wejdzie do Pokoju Życzeń, lub jakiejś innej komnaty. Właściwie usytuowanie imprezy było mu obojętne, dla niego równie dobrze mogłoby to być na błoniach. I właściwie chyba nawet tam to urządzą. Pierwszego kwietnia mam być ponoć ciepło. A i noc zapowiada się piękna i gwieździsta, a jeśli nie, to już on się postara o odpowiedni czar, który będzie utrzymywał deszcz z dala od głów nastolatków.
Przekroczył bramę Hogwartu. Dziś mógł to zrobić otwarcie. Był tu jako wysłannik Ministerstwa Magii. Prychnął pogardliwie. Knot myśli, że wysłanie do szkoły kilku ludzi, dla ochrony, jak to określił, zmieni jego status. Nic bardziej mylnego. Jesse wiedział, jakie zdanie mają o ministrze czarodzieje i czarodziejki. Wszyscy oni chcą się go jak najszybciej pozbyć.
Nie słuchał paplaniny idącego obok niego młodzika. Chłopak dopiero skończył szkolenie aurorskie i to była jego pierwsza poważna akcja. Był tym najwyraźniej bardzo podniecony.
- Ever, mówię do ciebie!
Jesse zamrugał. Oczywiście w Ministerstwie nikt nie wiedział, ze jego prawdziwe nazwisko to Black. Od razu zaczęłyby się niewygodne pytania.
- Coś mówiłeś, Malcolm?
- Tak, że jesteś idiotą. Od pięciu minut stoisz pod tymi drzwiami i nie ruszyłeś się w żadną stronę.
Rzeczywiście. Stał pod wrotami Hogwartu i… właściwie nie wiedział, co robi. Jednak lata spędzone pod bacznym okiem instruktorów i Czerwonych nauczyły go słuchania intuicji. A ta zazwyczaj go nie myliła.
- Cokolwiek się stanie, nie wtrącaj się – szepnął do chłopaka.
Otworzył drzwi. Widok jaki tam zastał mocno go zaskoczył. Carmen skakała, jak konik polny, uciekając przed kolejnymi zaklęciami blondyna. Mężczyzna musiał przyznać. Miał chłopak fantazję. Zastanawiał się tylko, dlaczego Carmen się nie broniła. Przecież z łatwością mogłaby odbić zaklęcie.
Po chwili zorientował się, że coś było nie tak. Dziewczyna nie chciała walczyć. To wyglądało, jakby próbowała odciągnąć jego uwagę. I wtedy go dostrzegł. Potter leżał na podłodze. Z przegubów jego dłoni ciągle spływała krew. Wyglądało to nawet gorzej, niż po rytuale. Wszędzie dookoła stali uczniowie.
Chyłkiem przemknął między studentami. Musiał dotrzeć do Gryfona, zanim ten się wykrwawi. Wiedział, ze jego siostra sobie poradzi. W końcu już nieraz ze sobą walczyli, ale miał świadomość, że nastolatka już długo nie pociągnie.
- Co tu się stało? – zapytał szeptem. Miał nadzieję, że nikt go nie usłyszał.
- Malfoy nie jest Malfoyem. Znaczy Gad go opanował. Wiedziałem, ze coś jest nie tak, już kiedy zaatakował mnie Nustafo, ale nie byłem do końca pewny. Możesz zrobić coś z moimi rękami?
Jesse rozejrzał się nerwowo. Gdzie w tej chwili była Angel? To ona była tu uzdrowicielką. Zresztą każdy z trzech Smoków, był z innej grupy, żeby łatwiej było im przetrwać w Hogwarcie. Angelica – Uzdrowicielka, początkująca, ale zawsze. Pablo – Mag Umysłu, jeden z najlepszych w dodatku. Carmen – początkująca Nekromantka, wyszkolona w Czarnej Magii, jak nikt inny.
- Nie szukaj jej – mruknął Harry. – Migdali się gdzieś z Pablem.
Black skinął głową i wyczarował niewidzialne opatrunki na rękach nastolatka.
- Co w ciebie rzucił?
- Zaklęcie Noży, a potem poprawił Cruciatusem. Słabo mu to wyszło. Myślałem, że będzie mocniejsze.
- Mocniejsze?
- Raju, Jesse! To jest tylko ciało Malfoya. Umysł należy do Gada. Wiem nawet, jak odwrócić proces.
Wstał na chwiejnych nogach i przeszukał wzrokiem uczniów. Znalazł ją przy schodach prowadzących do lochów. Przepchał się w jej stronę i wyszeptał kilka słów. Spojrzała na niego zdziwionym wzrokiem i pokręciła głową.
- Na Merlina, Parkinson, nie udawaj idiotki! – Był już mocno zdenerwowany i z każdą chwilą tracił siły. – Malfoy jest opętany. Jeśli chcesz odzyskać swojego chłopaka, to przynieś ten przeklęty dziennik!
Rzuciła mu przerażone spojrzenie i pobiegła w stronę Pokoju Wspólnego.
Odwrócił się w poszukiwaniu rudowłosego rodzeństwa. Dostrzegł ich przy schodach prowadzących na górę. Zaklął siarczyście. Będzie trudno się tam dostać, ale musi spróbować. Taranem ruszył w ich stronę.
Rona wysłał po Dumbledore’ a. Może nie lubił tego starego głupca, ale dyrektor powinien wiedzieć, co dzieje się w szkole. Ginny posłał po Mistrza Eliksirów i poprosił, żeby kazała mu wziąć ze sobą Veritaserum.
- Ale dlaczego?
- Ginn, jesteś mądrą dziewczyną i Snape cię posłucha. Powiedz mu, że pamiętnik Riddle’ a znowu ruszył w tan i opętał kolejną osobę. Pospiesz się.
Potem wrócił do Jessego. Obaj wiedzieli, że muszą ogłuszyć Ślizgona, bo inaczej gotów jest pozabijać wszystkich. Włączyli się do walki.
Harry znowu to poczuł. Mroczną moc przepływającą przez jego żyły. Z trudem udało mu się ją stłumić. Teraz nie mógł sobie pozwolić na jakikolwiek błąd. Nie chciałby mieć na sumieniu życia Dracona.
Malcolm wiedział, że Potter jest dobry, ale nie sądził, że aż tak. Chłopak był, jak wąż. W jednej chwili tu, a już za chwilę tam. I bez mrugnięcia okiem rzucał czarnomagiczne zaklęcia, w czym wiernie towarzyszyła mu Carmen i Jesse.
Chłopak musiał przyznać, że nigdy nie widział tak zaciętej walki. Kilka razy rzucono Cruciatusa, ale nie był w stanie określić, kto to zrobił. Wszyscy oni poruszali się zbyt szybko.
Harry gdzieś na horyzoncie zauważył Pansy. Dziewczyna kurczowo ściskała czarną książeczkę i ze strachem wpatrywała się w walkę. Chłopak odłączył się od grupy i podszedł do nastolatki. Wziął od niej pamiętnik i wrócił w wir walki. Kilka sekund później udało im się ogłuszyć Malfoya.
Potter podał pamiętnik Carmen. Spojrzała na niego zdziwiona.
- Jesse, walnij w zeszyt Avadą, najsilniejszą, na jaką cię stać. Carmi, popraw żelazem.
- A ty?
- Ja zajmę się Draconem.
Uklęknął przy chłopaku. Wyciągnął przed siebie dłonie. Prawą rękę położył wysokości serca blondyna, a drugą na jego głowie. Ciągle nie umiał panować nad tą dziwną mocą, ale wiedział, że teraz będzie musiał, ją wyzwolić. Nie po to spędził w bibliotece tyle godzin, żeby kompletnie niczego nie zapamiętać z tych wszystkich woluminów.
Z jego palców spłynęło delikatne światło. Białe i różowe. Było cienkie, jak pajęcza nić. Znowu poczuł ten okropny ból w ręce. Po chwili jego umysł rozbłysł tysiącami barw. Jego ostatnią przytomną myślą było, że nikt na niego nie patrzy. Przynajmniej tyle dobrego.
Hermiona obserwowała. Była jak sokół lub jastrząb czyhający na swoją ofiarę. Wiedziała już, o czym mówił Harry, kiedy twierdził, że nie jest gotowa na poznanie prawdy. Nie była gotowa, bo go nie rozumiała. Teraz chyba zaczęła, ale nie miała pewności. Wiedziała tylko, że Harry nie jest Harrym, którego znała. Zmienił się, a ona ciągle była tą samą ciekawą wszystkiego nastolatką. Panną Wiem To Wszystko Granger. Uśmiechnęła się drwiąco. Jak mogła być taka głupia i niczego nie zauważyć?
Severus Snape niczym nietoperz wszedł do głównego holu. Błysk znajomego zielonego światła zatrzymał go w miejscu. Zastanawiał się, jakim cudem komuś udało się rzucić Avadę. Jakoś wątpił, żeby zrobił to któryś z uczniów. Chwilę później usłyszał brzęk żelaza uderzającego o skałę. Przyspieszył kroku.
Na środku zbiegowiska pojawił się w tym samym czasie, co dyrektor. Rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenie. Żaden z nich nie wiedział, o co chodzi.
- Co widziałeś?! – do uszu obu mężczyzn doszedł niemal historyczny krzyk brązowowłosego młodzieńca.
W pewnym oddaleniu stała Carmen i Jesse, a przy drzwiach Malcolm. Pablo, który przybył na miejsce pięć minut wcześniej spojrzał w oczy Gryfona. Zobaczył w nich jedynie strach. I nienawiść.
- To była dopiero rozgrzewka – wyszeptał pobielałymi z przerażenia ustami. – On planuje coś okropnego.
- Co takiego? Widziałeś?
- Nie. Skapnął się, że coś jest nie tak. Zajmij się wszystkim.
Skinął głową. Po czymś takim Harry przez długi czas nie będzie mógł dojść do siebie.

***

Czarny Pan krzyknął coś niezrozumiałego. Opadł na pobliskie krzesło. Zaklął siarczyście, a kiedy klął nie oznaczało to niczego dobrego.
Nie przypuszczał, że Potter się domyśli. Tym bardziej nie mógł przypuszczać, że Potter będzie wiedział, jak cofnąć urok, pod którym znalazł się młody Malfoy. A jeszcze ciekawsze wydawało mu się, że chłopak zdołał wypchnąć go z umysłu Ślizgona. Teraz miał już pewność, że jego plan może się udać.
Uśmiechnął się perfidnie. Już niedługo jego marzenia będą mogły się spełnić. Jeszcze tylko kilka tygodni, a będzie w stanie zawładnąć całym światem.

***

Siedzieli w gabinecie dyrektora.
Draco został przesłuchany. Okazało się, że nie miał o niczym pojęcia. Nie wiedział nawet, że dziennik, w którym ostatnimi czasy dość często pisał należał do Lorda. Wszystkim taki stan rzeczy bardzo odpowiadał. Jedno precyzyjne Obliviate w wykonaniu Dumbledora załatwiło całą sprawę do końca.
Mężczyzna spojrzał na Harry’ ego. Chłopak cały czas był milczący. Ani razu nie rzucił jakiegoś komentarza. Po prostu siedział na krześle i bezmyślnym wzrokiem wpatrywał się w okno.
- Dajcie dodatkową ochronę Dursleyom – wyrzucił z siebie po piętnastu minutach. – On będzie chciał ich dopaść.
- Skąd wiesz Harry?
- Widziałem.
Pablo spojrzał na niego przerażonym wzrokiem. Czyżby to, o czym mówił im Dudley miało okazać się prawdą? Jeżeli tak, to Harry może być w wielkim niebezpieczeństwie. Dostrzegł błysk w oczach Pottera. Teraz miał już pewność, że czekają ich ciężkie tygodnie niepewności.
- Jak to „widziałeś”? – Dyrektor nie krył zaciekawienia.
- Z pewnością wie pan, że takie połączenie, jakie jest między Harrym a Gadem to rzadkość – odezwał się Sangre. – Harry opanował oklumencję w stopniu wystarczającym, żeby bronić swój umysł, ale ciągle może widzieć oczami Lorda. Może też poznawać jego plany, ale jest to dość niebezpieczne. Istnieje ryzyko, że nie wróci z takiej wycieczki do świadomości Toma.
- Skąd tyle wiesz na ten temat? – zapytał nieco napastliwie Snape.
Chłopak spojrzał na niego spod przymkniętych powiek. Mistrz Eliksirów miał wrażenie, że brązowe oczy Krukona robią się czerwone. Otrząsnął się. Pablo cały czas na niego patrzył.
- Właśnie dlatego, profesorze. Właśnie dlatego.
Za drzwiami czekał Jesse i Malcolm. Młodszy chłopak uparł się, że powinni już wracać, że widzieli już wszystko, co potrzeba, ale Black stwierdził, że muszą porozmawiać z dyrektorem. Przecież właściwie tylko po to tutaj przyszli.
Drzwi otworzyły się i wyszedł pochód dziwnie wyglądających postaci. Jesse pochylił się nad Potterem i szeptem powiedział, żeby za pół godziny spotkali się w Pokoju Życzeń. Harry skinął głową i poszedł w stronę Skrzydła Szpitalnego. Musiał zrobić coś z nadgarstkami, które nie dość, że były poprzecinane, to jeszcze poparzone.
Black wziął kilka głębszych oddechów i popychając przed sobą Malcolma wszedł do gabinetu.
- Dzień dobry. Jestem Jesse Ever, a to Malcolm Hoops. Jesteśmy tutaj z ramienia Ministerstwa Magii. Pan Minister martwi się jawnym brakiem szacunku z pańskiej strony…
Jak on uwielbiał łgać. Teraz jednak był taki malutki problem. Kłamał przed jednym z najpotężniejszych czarodziejów stąpających po Ziemi. Pominąwszy Mistrza, rzecz jasna, ale Mistrz nikomu na oczy się nie pokazywał, więc to się nie liczy.
Dumbledore wiedział, co ten młody mężczyzna myśli o Ministrze. Dało się to wyczytać z tonu jego głosu, sposobu wypowiadania nazwiska i tytułów. Ze wszystkiego praktycznie. Nawet z pozy, jaką przyjął Black.
Młodszy a Aurorów był natomiast typem karierowicza. Miał raczej dobre mniemanie o Knocie i zdecydowanie nie umiał czytać między wierszami.
Jesse musiał przyznać, że Dumbledore to całkiem dobry aktor. Z pełną powagą kiwał głową i obiecywał, że niebawem porozmawia z Korneliuszem. Jesse był jednak świadom, że rozmowa będzie odkładana na święte nigdy.
- Może zechcieliby panowie zostać na obiedzie? – zaproponował Albus. – Cały dzień tutaj siedzicie, poza tym to dzisiejsze zdarzenie… - Pokręcił smutno głową.
Black przystał na propozycję. Dzięki temu znalazłby czas na porozmawianie z Potterem o pewnej sprawie. Malcolma wyśle się, żeby porozmawiał z uczniami na temat ich stosunku do wojny i Voldemorta. Chłopak nawet nie zorientuje się, że jest robiony w konia.
Wyszli z gabinetu. Dyrektor powiedział, żeby za pół godziny zjawili się w Wielkiej Sali.
- Malcolm, przejdź się po szkole i weź kilka osób na spytki. Popytaj o Sam – Wiesz – Kogo, Dumbledore’ a, Ministerstwo. Pokręć się w okolicach dolnych pięter. Ja porozmawiam z nauczycielami.
Świeżo-opierzony Auror pokiwał skwapliwie głową. Wreszcie dostał wolną rękę.
- Malcolm, tylko nie wpakuj się w jakąś kabałę.
Jesse ruszył w stronę Pokoju Życzeń. Był już pięć minut spóźniony.
Potter siedział na podłodze z zamkniętymi oczami. Tylko w taki sposób był w stanie się uspokoić. Drzwi otworzyły się cicho i do środka wszedł Jesse. Usiadł na jedynym krześle, jakie było w pomieszczeniu.
- Czemu chciałeś się ze mną spotkać? – zapytał bez ogródek Harry.
- Carmen.
- Co?
- Pierwszego kwietnia, Carmen ma urodziny. Chcę zorganizować jakąś imprezę. Tutaj, w Hogwarcie. Pomożesz?
- Niby w czym?
- W utrzymywaniu jej z dala od całej sprawy. Ja, Angel, Pablo i jeszcze jakieś dwie osoby zajmiemy się przygotowaniem całej imprezy. Ty masz po prostu trzymać moją siostrę na dystans. Z resztą oboje jesteście zawieszeni w prawach ucznia, więc nie powinieneś mieć z tym problemu.
Kiwnął głową. Właściwie przyda mu się ostry trening. A Carmen chętnie mu w tym pomoże. Wiedział, że dziewczyna w walce może się wyżyć. On zresztą też coraz bardziej zaczynał to lubić.
Razem z Jessem przeszli do Wielkiej Sali. Obaj czuli na sobie wzrok wszystkich uczniów i niektórych nauczycieli. Zwłaszcza tych, którym nie wytłumaczono, co zaszło w holu.

***

Ten tydzień był naprawdę wyjątkowy. Harry zastanawiał się, jakim cudem udało mu się go przeżyć. Jego plan dnia może nie był zbyt napięty, ale za to bardzo męczący. Codziennie rano wstawał o ósmej, jadł szybkie śniadanie i wychodził na błonia. Potem razem z Carmen szli w stronę Zakazanego Lasu i trenowali.
Potter wreszcie pogodził się z Hermioną, która przez ponad pół godziny przepraszała go za swoje wścibstwo. Nie powstrzymało jej to jednak przed zadawaniem kolejnych pytań, na które chłopak często nie mógł odpowiedzieć. W takich chwilach, Hermiona rezygnowała z zadanego pytanie na rzecz kolejnego.
Malfoy po kilkudniowej nieobecności wrócił na zajęcia. Uczniowie zostali poinformowani, że mają mu o niczym nie mówić, bo chłopak ciągle jest roztrzęsiony emocjonalnie z powodu częściowego zaniku pamięci.

***

W tej chwili zamiast do Zakazanego Lasu Harry prowadził Carmen do jednej z opuszczonych klas na parterze. Nie czuł się zbyt komfortowo okłamując nastolatkę, ale wiedział, ze inaczej się tego zorganizować nie dało. Zazwyczaj to on był wciągany w tego typu sytuacje, więc taka odmiana była dla niego nowością.
Carmen zastanawiała się, gdzie Harry ją ciągnie. Dzisiaj Harry tak jak każdego wieczoru wyciągnął ją z Pokoju Wspólnego. Tym razem jednak zamiast zaproponować wyskok do Hogsmeade, albo na Pokątną chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę schodów.
Weszli do zaciemnionej komnaty.
- Mam dla ciebie niespodziankę – mruknął Harry. – Kiedy powiem „już” zacznij iść do przodu.
Uśmiechnął się w duchu na widok miny, jaką zrobi Carmen, kiedy zobaczy swój prezent. Chłopak wiedział, że dziewczyna od lat o tym marzyła, ale rodzice nigdy nie chcieli jej tego kupić, twierdząc, że to zbyt niebezpieczne.
- Już!
Dziewczyna niepewnie postąpiła kilka kroków na przód. Już przy samym wejściu zorientowała się, że coś jest nie tak. Przede wszystkim nie mogła użyć różdżki, bo dziwnym trafem w ogóle jej nie miała. Podejrzewała, że to Harry jakimś cudem ją zwędził.
Na szyi poczuła coś miękkiego i ewidentnie mokrego. Po chwili przeszedł ją dreszcz, kiedy to coś zechciało wypuścić zatrzymywane w płucach powietrze.
Rozbłysło światło. Jej oczom ukazała się duża sala udekorowana różnokolorowymi serpentynami. Kilkanaście głosów ile sił w płucach zakrzyknęło: NIESPODZIANKA! Za plecami poczuła ruch powietrza. Odwróciła się na pięcie. Jej oczy rozszerzyły się z szoku. Patrzyła na najpiękniejszego konia, jakiego w życiu widziała.
Był cały czarny. Jedynie „skarpetki” i łata na jednym oku były białe. Miał piękną, błyszczącą grzywę i mądre ciemne oczy. Przednim kopytem niecierpliwie uderzał o podłogę.
Ktoś uwiesił się na szyi dziewczyny. Zamachał jej własną różdżką.
- Może nie jest to Ognisty Rumak, o jakim marzyłaś, ale i tak nieźle wymęczyłem Hagrida, żeby go załatwić.
- Oj ty draniu! – Dała mu kuksańca w bok. – Nie dość, że trzymał mnie z dala od zamku, że nie pozwalał nawet na zamienienie paru słów z Blaisem, to jeszcze mi konia załatwił!
Wyciągnęła różdżkę z jego ręki i rzuciła mu się na szyję.
- Dziękuję, jest śliczny. A właściwie, skąd wiedziałeś, że chciałabym mieć Ognistego?
- Główny prowokator wieczoru mi powiedział.
- Czyli kto? – W jej głosie zabrzmiała nutka podejrzliwości.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie. Jego zielone oczy wyraźnie zdradzały, że to jeszcze nie koniec atrakcji. Wyciągnął w górę rękę i pstryknął palcami. Światło lekko przygasło. Do pomieszczenia wjechał olbrzymi tort, popychany przez jednakowe głowy. Adrian i Anna pokazali swoje oblicza, uśmiechając się diabolicznie. Tort zaczął podejrzanie dygotać, aż w końcu wyskoczył z niego czarnowłosy mężczyzna. Podszedł do dziewczyny.
Parsknęła śmiechem, kiedy się do niej zbliżył. Rzeczywiście, to on musiał być głównym prowokatorem wieczoru. Miał na sobie czarne spodnie i równie ciemny podkoszulek.
- I ty, Brutusie, przeciwko mnie? – zapytała retorycznie. - Mogłam się domyślić, że to ty. Oni nie wiedzieli nawet, kiedy są moje urodziny.
- Coś ci się nie podoba? – syknął.
- Nie, skądże znowu. Jest wprost genialnie.
Potem zaczęła się uroczystość. Na początku było strasznie drętwo. Dostała mnóstwo prezentów. Od Jessego nie dostała nic, ale wiedziała, że to on zapłacił lwią część za konia. Czystej krwi araba. Może Harry go tu ściągnął i dopłacił do niego, ale to nie on sprowokował całe to zamieszanie. On miał inne zadanie. Utrzymywał ją z dala od zamku, a to wystarczyło jej bratu i kilku innym bestyjkom, żeby wszystko zorganizować.
Od Blaise’ a dostała całkiem ładny łańcuszek i wisiorek. Srebrne serduszko, które otwierało się ukazując w środku ich malutkie zdjęcia. Od Pabla dostała sztylet wysadzany zielonymi kamieniami. Wiedziała, że to nie były prawdziwe szmaragdy, ale wrażenie i tak było piorunujące. Od Angel, jak zwykle dostała pudełko eliksirów, które i tak wykorzysta w ciągu najbliższych dwóch miesięcy. Tak było zawsze, odkąd poznały się cztery lata temu. Od bliźniaków dostała łuk i kołczan pełen strzał. Co prawda nadal nie umiała strzelać, ale zawsze mogła się tego nauczyć. Panny Abernathy wykazały nieco więcej wyrafinowania. Mary dała jej ciemnozieloną sukienkę sięgającą kolan, a Alisson broszę w kształcie rozwijającej się róży. Uśmiechały się przy tym tajemniczo i za nic nie chciały powiedzieć, po co jej taki strój.
Właściwie tylko oni mieli prezenty. Reszta przyniosła mnóstwo słodyczy i alkohol. Najwięcej było kremowego, ale nie zabrakło i Ognistej Whisky Ogdena. Jeszcze zanim zaczęli pić, Harry wyprowadził konia do stajni. Całe szczęście, że napisał do bliźniaków Waesley, żeby przysłali mu przenośne bagno, dzięki któremu Filch miał zajęcie w okolicach piątego piętra.
Impreza zaczęła się rozkręcać dopiero około północy. Wszyscy byli lekko otumanieni alkoholowymi oparami. Ślizgoni, których była dość liczna grupa, nie przejmowali się, że w pokera uczą grać Gryfona. Właściwie, to ze Slytherinu był cały siódmy rocznik i dość spora część szóstego.
- A co?! To, że jestem Ślizgon, nie znaczy, że jestem zły! – mówił jakiś lekko podpity siódmoklasista.
Z każdym wypitym kieliszkiem i z każdą opróżnioną butelką zaczynało się robić weselej. Wyłączono nawet muzykę. Carmen ze swoją nieodłączną gitarą wskoczyła na stół. Anna zaczęła przyśpiewywać, jakieś niezbyt cenzuralne piosenki. Blaise i Adrian wiernie im towarzyszyli.

***

Minerwa McGonagall w swojej animagicznej postaci patrolowała korytarze. Jako, że była kotem miała wyczulony zmysł węchu i słuchu. Do jej uszu dobiegały częste wybuchy śmiechu. Wiedziona instynktem zeszła dwa poziomy niżej. Poczuła woń alkoholu. Zbliżyła się do drzwi, zza których dobiegał wyjątkowo wesoły śpiew. Zmieniła się w człowieka. Uchyliła je. Śpiew zamilkł a na jego miejsce pojawił się zachrypnięty nieco głos opowiadający o pewnej przedstawicielce płci przeciwnej.
- No i rozumiecie – mówił z przejęciem – ona taka malutka była, taki aniołeczek normalnie. Mama mówiła, że słodkie, a tata twierdził, że spłodził ancymona.
- Oj ty ohydo jedna ty! – do głosu męskiego dołączył żeński. Najwyraźniej też wspomagany alkoholem. – To ty jesteś ancymon! Ja jestem słodka i niewinna.
- Jak niezapominajka?
- Jak różyczka!
- Róże mają kolce!
- Ale są ładne!
- I za to cię lubię. – Chytry uśmieszek przemknął przez jego twarz.
- Oboje jesteście siebie warci – mruknął jakiś trzeci głos. – Tak samo wredni i złośliwi.
- Morag, siedź cicho. Wszyscy Blackowie mają nie po kolei.
Ten głos był zdecydowanie znajomy. Wsunęła się do środka. Sceptycznym wzrokiem rozejrzała się dookoła. Wszędzie było pełno butelek i papierków po słodyczach. Większość zgromadzonych siedziała pod ścianami. Tylko nieliczni zdecydowali się zająć krzesła lub stare ławki.
- A ty skąd to możesz wiedzieć, co Potter?
- Znam kilku Blacków. Wszyscy są nienormalni.
- To znaczy?
Zamknęła oczy. To przechodziło ludzkie pojęcie. Weszła do pobliskiej klasy i sypnęła proszku Fiuu do kominka. Połączyła się z dyrektorem. Pięć minut później mężczyzna wyszedł z kominka otrzepując swoją szatę. Bez słowa poprowadziła go do klasy obok. Rzucili na siebie zaklęcie kameleona i weszli do środka.
- No powiedz, Harry. Czemu twierdzisz, że wszyscy byli stuknięci?
Jedyny Gryfon w towarzystwie westchnął teatralnie. Podrapał się po nosie.
- Tę dwójkę znacie, więc o nich się nie wypowiem. To może najpierw Łapa, znaczy się Syriusz. Siedział w Azkabanie, ale zwiał, to musiało nieźle poprzestawiać mu klepki. Chociaż właściwie nie, bo wcześniej też zachowywał się dziwnie. O zmarłych nie powinno się źle mówić, więc o nim nic już nie usłyszycie.
- Andromeda Black. Jedyna normalna. Pominąwszy Łapę, ale on to inna historia – powiedziała Carmen. – Później jest Nimfadora. Aurorka i to diabelnie dobra. Córka Andromedy, choć teraz nazywają się Tonks. Nimsy jest trochę gapowata, na pewno ją znacie. Taka stuknięta z kolorowymi włosami.
- Teraz Bella – znowu odezwał się Gryfon.. – Dziwka. Morderczyni. Żelazna Dama. Fanatyczka. Prawdopodobnie kochanka Gada. Wierna Śmierciożerczyni. Zdradza Rudolphusa na prawo i lewo.
- To teraz Narcyza. Obecnie pani Malfoy. Piękna, dumna, ideał żony. Takie są najgorsze – zawyrokowała dziewczyna.
- Chłodna i wyniosła, ale potrafi być miła i kocha syna – dodał Harry.
- Ona? Kocha? – prychnęła Millicent. – Widziałam ją kilka razy na Pokątnej. Kocha tylko siebie.
- I Dracona – powtórzył uparcie Harry. – Każdy ma jakieś tajemnice.
- Znacie kogoś jeszcze? – zapytał z zainteresowaniem Mark, jeden ze Ślizgonów.
- Pani Black. Nie pamiętam jej imienia. Nienawidziła wszystkiego, co nie jest czystokrwiste. Za młodu musiała być piękna i wyniosła. Zmarło jej się jakiś czas temu, ale jej portret nadal potrafi nieźle przygadać. Powinniście się cieszyć, że nie musicie się z nią spotykać. Potrafi sypać epitetami nie gorzej od krasnoluda. Był jeszcze Regulus, ale o nim nie wiem praktycznie nic. Ponoć zabiły go Śmierciojady, bo nie wykonał jakiegoś zadania.
- Właściwie, skąd ty tyle wiesz o Blackach, Harry? – zapytał Morag.
- Kiedy jeden Black jest twoim ojcem chrzestnym, drugi chce cię zabić, trzeci wykończyć psychicznie, czwarty zachowuje się, jak starsza wersja siostry, a piąty jest twoim kuzynem to siłą rzeczy dowiadujesz się o rodzince całkiem sporo. A w moim życiu natężenie Blacków jest dość alarmujące.
Przez kilka minut panowała cisza, którą odważył się przerwać Jesse.
- Dlaczego aż tak bardzo nienawidzisz ciotki Bellatrix?
Twarz Harry’ ego momentalnie wykrzywiła się nienawiścią.
- Zabiła Łapę. A ja zabiję ją – oświadczył z mocą. – Ma ktoś kremowe pod ręką? Zaschło mi w gardle.
Dumbledore i McGonagall cicho wyszli z klasy. Kobieta spojrzała na dyrektora wzrokiem pełnym zdziwienia.
- Musisz jakoś ukrócić tą samowolę. Tak dłużej być nie może! Przecież oni się tam zapiją na śmierć!
- Minerwo. Teraz nie mogę tego przerwać. Kiedy się zmęczą, to sami się uciszą. Z resztą gdybym chciał im wszystkim odejmować punkty, to zabrakłoby mi skali, a nie zamierzam zawieszać w prawach niemal pięćdziesiątki uczniów. Poza tym, spójrz na nich. Oni się integrują. Czy jeszcze dwa miesiące temu przypuściłabyś, że Harry będzie rozmawiał ze Ślizgonami?
Musiała przyznać, że nie. Dyrektor poszedł do swojej kwatery, a ona znów pod postacią kota zaczęła przemierzać korytarze. Nie rozumiała zachowania Albusa.
Dyrektor w tym czasie również nie był zbyt szczęśliwy. Oczywiście powinien ukarać uczniów biorących udział w imprezie, ale nie chciał tego robić. Wiedział, że dzisiaj Carmen stała się pełnoprawną czarownicą, a tamci oblewali jej siedemnaste urodziny.
Martwiła go inna rzecz. Nienawiść, z jaką Harry mówił o Bellatrix autentycznie go przerażała. Nie sądził, aby chłopak był w stanie zabić, ale stalowy błysk w jego oczach nie wróżył niczego dobrego.


--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Carmen Black   Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]   16.04.2005 22:45
KaFeCkO  
QUOTE   17.04.2005 19:03
Carmen Black   ROZDZIAŁ 2 „CZUŁE” POWITANIE ...   17.04.2005 21:32
Weasley   a bedzie rozdział 3?!   18.04.2005 16:46
Magya   Mam mieszane uczucia i z krytyką wstrzymam się do ...   18.04.2005 19:12
Carmen Black   ROZDZIAŁ 3 WYJAŚNIENIA Harry zamr...   18.04.2005 22:05
Carmen Black   CZwarty jest dłuższy... ROZDZIAŁ 4 Ważne rozmowy...   21.04.2005 18:31
Mariah Hiwatarii   Bardzo fajne opowiadanie !!! Podziwiam...   03.05.2005 11:57
Moonchild   hmmm.. no to zacznijmy od początku 1 rozdział to...   03.05.2005 12:35
Carmen Black   Do Moonchild!! 1) Piszę w "wordzie...   03.05.2005 14:30
Moonchild   Dobra Snake zamiast Snape to jeszcze moge zrozumie...   03.05.2005 14:39
Carmen Black   A więc tak: to jest kolejny rozdział. Ma niecałe 1...   04.05.2005 00:27
Moonchild   Całkiem fajne :) Pojawiło się troche więcej opisów...   08.05.2005 11:29
Forhir   Swietne! Czekam z niecierpliwoscia na kolejne ...   08.05.2005 12:03
Ewelka   Przecyztałam dopiero trzy pierwsze odcinki ale...   08.05.2005 19:08
raven11   Super! :D czekam na następne jest świetne mam ...   19.05.2005 19:21
Martuś_gryffindor   fajnie fajnie,ale dla mnie to troszke za duzo opis...   28.05.2005 13:14
Carmen Black   Rozdział 6 już jest. Jeśli jego konwencja wam się ...   29.05.2005 18:03
Moonchild   No wreszcie dałaś kolejną część. I to całkiem ciek...   29.05.2005 19:52
Carmen Black   No cóż. Może trochę wyjaśnię. W liście owszem nie ...   02.06.2005 21:05
Carmen Black   ROZDZIAŁ 7 NOWI Zgiełk. Hałas. Śmiech. Krzyki. J...   02.06.2005 21:09
Moonchild   Początek średnio mi się podobał, ale dalej się roz...   02.06.2005 21:46
Carmen Black   No cóż. Błędy są. Rozdział nie jest zbyt ciekawy, ...   20.06.2005 16:06
Moonchild   Dawno tu nie zaglądałam. Nawet nie zauważyłam, że ...   10.07.2005 22:46
Carmen Black   Jeśli są błędy - przepraszam. Nie jest to jednak m...   14.07.2005 22:49
Avadakedaver   Grtuluję Ci! napisałaś już prawie całą książkę...   04.02.2006 21:14
Natalia   Podoba Mi Się Nie Znalazłam Żadnych Błędów Może D...   15.07.2005 13:32
Vanillivi d'Azurro   Czytałam już wcześniej ten ff na blogu. Szczerze m...   13.09.2005 21:48
Carmen Black   Ja, ja przepraszam. Wiem, że niektórym to się nie ...   14.09.2005 17:04
Carmen Black   Sory, to jest ciąg dalszy poprzedniego rozdziału. ...   14.09.2005 17:24
Tomak   Przeczytałem opowiadanko i stwierdzam ze jest napr...   14.09.2005 18:47
Carmen Black   Na żywca, na żywca. Jestem mistrzem improwizacj...   14.09.2005 19:36
Mroczny Wiatr   :blush: Cóż szkoda, że dopiero jutro. Szkoda, że ...   14.09.2005 23:14
Carmen Black   Rok temu, że się tak wyrażę nie miałam jeszcze ...   15.09.2005 15:04
Carmen Black   Obiecany rozdział jedenasty właśnie wylądował. Zap...   15.09.2005 15:11
Tomak   Bombastick fajny parcik opowiadanko wciaga. Piszes...   15.09.2005 15:30
Carmen Black   Kolejne części podzielone na party najpierw ląd...   15.09.2005 15:43
Carmen Black   Jak zwykle coś mi ucina końcówkę. No, nic. Wklejam...   15.09.2005 15:30
Tomak   Dobra kapie. o sowe było by trudno a kominka w dom...   15.09.2005 16:06
Moonchild   Podoba mi się, ale miejscami troche nudnawe sie ro...   15.09.2005 16:38
Mroczny Wiatr   :blush: Doczytałem reszte u Ciebie na blogu bo co...   16.09.2005 14:14
Tomak   A mozesz podac adres bloga bo tez bym sobie chciał...   16.09.2005 14:33
Mroczny Wiatr   Carmen podała wczoraj o 15,43 http//hpibractwosmo...   16.09.2005 16:20
Tomak   Dzieki. Jezeli juz wczesniej adres był podawany to...   16.09.2005 17:33
Carmen Black   Do stu tysięcy wściekłych Hipogryfów! Na Chime...   16.09.2005 18:02
Tomak   Impervius! Mam małe pytanko. Co to za zakleci...   16.09.2005 19:56
Czarny Łowca_   Zeklęcia Impervius użyła Hermiona w tomie IV i dru...   17.09.2005 14:43
Tomak   Aha juz pamietam dzieki teraz juz sobie przypomnia...   17.09.2005 15:00
Czarny Łowca_   Faktycznie pomyłka, ale pisałem to z pamięci, a ta...   17.09.2005 17:50
moniczka   Narazie przeczytalam tylko trzy rozdzialy, bo nie ...   17.09.2005 18:23
Carmen Black   Dawno tego nie aktualizowałam. Mam sporo zaległośc...   02.02.2006 17:49
Carmen Black   Kontynuacja dwunastki Kolejne kilka tygodni były ...   02.02.2006 17:51
Carmen Black   ROZDZIAŁ 13 Biała Śmierć Lord Voldemort by...   02.02.2006 17:54
Katon   Kurde, ludzie, macie rozmach.   02.02.2006 17:56
Carmen Black   ROZDZIAŁ 14 Serum prawdę Ci powie ...   02.02.2006 17:58
Carmen Black   ROZDZIAŁ 15 Poza czasem i przestrzenią Harry ...   02.02.2006 18:01
Carmen Black   ROZDZIAŁ 16 Wyprawa - Wyglądasz jak kretyn ...   02.02.2006 18:06
Carmen Black   Rozdział 17 Drużyna Marzeń Anastazja Romanowa s...   02.02.2006 18:08
Carmen Black   Rozdział 18 Kryształowy Sen Przez cały tydzień ...   02.02.2006 18:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 19 Ciężkie życie artysty Anastazja wst...   02.02.2006 18:11
Tomak   Czytałem na blogu rozdzialiki są super nie moge si...   02.02.2006 20:26
Ajihad   Czy tu będą następne rozdziały? :(   12.02.2006 15:30
Carmen Black   Rozdziały będą, a jakże! Rozdział 20 Zagini...   12.02.2006 17:16
Carmen Black   ROZDZIAŁ 21 Odkryte tajemnice Hogwardzkie śniad...   12.02.2006 17:24
Ajihad   Juhuuu! :P Wreszcie! Te części wymiatają...   12.02.2006 23:17
Carmen Black   ROZDZIAŁ 22 Prawda w oczy kole Ginny siedziała pr...   15.02.2006 19:22
Czarny Łowca_   Świetnie że jest już nastepna część. Szczególnie p...   16.02.2006 11:08
em   Nie mam czasu czytać całości, wybacz ^^", ale...   16.02.2006 11:14
Ajihad   Prócz tego, że jak powiedział emoticonka: " H...   16.02.2006 17:37
Carmen Black   Mam nadzieję, że będzie się miło czytało... ROZDZ...   20.02.2006 00:04
Carmen Black   ROZDZIAŁ 24 [u]Urodziny[/b] Powoli docierały do n...   22.02.2006 16:47
Avadakedaver   niessamowite. TY jesteś niessamowita, Carmen. Powi...   26.02.2006 23:13
Carmen Black   Z Rowling nie zamierzam niczego obgadywać. Każda z...   28.02.2006 21:13
Avadakedaver   noooo... niby tak, ale kobieto, takiego talentu ni...   02.03.2006 22:38
Moongirl   jak zaczełam czytać to opowiadanie to hm bylo wida...   07.03.2006 17:14
zgred   Pozdrowionka opowiadanie ciekawe. Im wiecej czytas...   11.03.2006 12:24
mateusz14   Niezłe opowiadanie nie moge się doczekać następneg...   11.03.2006 13:25
Carmen Black   ROZDZIAŁ 26 [u]Przekleństwo Nienawidził żyć w nie...   14.03.2006 00:18
Ajihad   Skończyć w takim momencie! Tóż to zbrodnia...   14.03.2006 09:47
Moongirl   jaka cudna niespodziewajka :) rozdzial swietny :) ...   15.03.2006 16:47
pelbinek   Kiedy wyjdzie następny rozdział ?? Bo już nie mogę...   23.03.2006 16:18
Michal   No to jest za......e:) Pomyśl czy tego nie wydać,...   23.03.2006 23:21
Carmen Black   ROZDZIAŁ 27 [u]Powtórka z rozrywki[/u] Dudley si...   24.03.2006 18:08
pelbinek   Następny super odcinek :D Tylko znowu przerwany w ...   24.03.2006 20:05
Dragona   Troche podobne do Szczesliwych dni (skalpel Avereg...   25.03.2006 20:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 28 [u]Cena wolności[/u] Hermiona była p...   07.04.2006 22:19
Ajihad   Wreszcie nowy part! Określę go jednym zdaniem ...   08.04.2006 11:39
Dragona   No i oto chodzi ten rozdzial wyszedl ci swietnie :...   09.04.2006 15:38
Michal   Kiedy bedzie dalszy ciąg... juz od 18dni nic niema...   25.04.2006 16:40
Carmen Black   Rozdział 29 Powroty bolą najbardziej Mary siedzi...   26.04.2006 17:18
Michal   Fajne:D:D Harry śmierciożercą:] Tylko nierozumiem...   26.04.2006 18:32
Carmen Black   Gwałt był iluzją. Mroczny Znak był jedynie chronio...   26.04.2006 18:55
Michal   Aaa dobra teraz czaje:] Dzięki:D:D Jak skonczysz ...   26.04.2006 20:17
Carmen Black   [b]Rozdział 30 Nie zrywaj… Harry pakował ku...   01.05.2006 19:25
nosferatu   nie tylko nie :cry: to...to mój ulubiony ff napisz...   03.05.2006 16:16
Ajihad   Nie! Tylko nie to! Ten napis"koniec...   03.05.2006 21:58
Moongirl   a bedzie jakis dalszy ciąg? w nowym ff?   12.05.2006 16:17
Hawtagai   Jestem pod wrażeniem tego ff :) mam nadzieje,że t...   12.05.2006 16:46
Carmen Black   Nie, nie koniec   12.05.2006 20:08
Kedos   To nie moze byc koniec bo gdzie cala bitwa ;P Nooo...   12.05.2006 23:23
2 Strony  1 2 >


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 26.05.2024 14:20