Nowa Era, - dla spragnionych HG/DM
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Nowa Era, - dla spragnionych HG/DM
Rashberry Princess |
![]()
Post
#1
|
Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 4 Dołączył: 23.02.2006 ![]() |
Mój pierwszy fick, mam nadzieję, że mnie nie zjecie. Dedykowany Elizabeth, Meow i mojej siostrzyczce
![]() Rozdział I: "Niespodziewany Gość" Pomimo iż Grmimlaud Place 12. już od paru lat nie służyło jako główna kwatera zakonu, to jego członkowie dalej tam przebywali. Stary dom Syriusza posłużył dawanym członkom Zakonu jako motel, w którym mogli mieszkać przez dłuższy czas. Po zwycięskiej bitwie z Voldemortem wszyscy zapomnieli o bohaterach tamtych czasów, a Dumbledore postarał się by ich akta zniknęły z Ministerstwa Magii, by słuch o nich zaginął. Według Ministerstwa osoby takie jak Hermiona Granger, Fred Weasley, Draco Malfoy, Neville Longbottom oraz Thomas Dean – nigdy nie objawiły zdolności magicznych, więc jeżeli nawet egzystowali, to tylko w mugolskim świecie. Przez wielki salon przeszła zgarbiona, raczej szczupła dziewczyna, trzymając w rękach dwa wielkie tomiszcza. Na kanapie zaś, siedziało dwóch mężczyzn: jeden był gruby, pucułowaty i miał bardzo chłopięcą twarz, drugi wysoki, szczupły z rudą czupryną na głowie. W domu było dość cicho, mieszkańcy rozmawiali wręcz szeptem, żywo gestykulowali, widać było ich podniecenie. - Hermiono, on już jest. Dziewczyna podniosła zmęczony wzrok znad książki i uśmiechnęła się. Mężczyzna obserwował jak jednym ruchem ręki zwalnia z patelni zaklęcie Szybkiego Zmywania. Kuchnia w tym domu była jednym z najlepiej zachowanych pokoi; w żadnym miejscu tapeta nie odchodziła od ściany, kafelki były czyste, sztućce i naczynia ładnie ułożone w szafkach. Tutaj Hermiona Granger, genialna czarownica mugolskiego pochodzenia, spędzała większość dnia wraz z książką, parującym kociołkiem z rosołem, tudzież stertą samozmywających się naczyń. - Fred – westchnęła – rozumiem, że nie możesz się doczekać aż… - Przywalę mu w zęby! – odpowiedział radośnie. – Tej fretce należało się to tuż po tym jak do nas przyszedł, ja bym go nie wpuścił. Ale Dumbledore ma zawsze racje. Fred Weasley usiadł na stole tuż przy wielkiej księdze. Obserwował jak Hermiona lewituje w ich stronę czajnik i dwa odpryskane kubki. - Kawy? - Oczywiście – wyszczerzył się szeroko i z gracją zeskoczył ze stołu. – Może nasz gość także się napije, hę? Chyba będziemy musieli uprzątnąć jego lokum. Dziewczyna prychnęła z irytacją i odgarnęła brązowe loki z twarzy. - Fred, chciałam zauważyć, że on będzie tu mieszkał. Sam sobie zrobi kawę, sam posprząta sobie swój pokój i sam będzie gotował obiady! - Och, Granger. Cóż za miłe powitanie. Hermiona odwróciła się w stronę drzwi z morderczym błyskiem w oku. Stał tam, i przedstawiał sobą dość nieciekawy widok. Podkrążone oczy, blada cera i zniszczone włosy – lecz czego można było się spodziewać po wiecznie uciekającym Draco Malfoy’u? - Wyglądasz jak śmieciarz – zauważył inteligentnie Fred. – Ile to już uciekamy przed tatusiem? - Nie twoja sprawa, Weasley. Powiedzmy sobie szczerze, jak Czystokrwisty ze Szlamami, że nie chciałem tu mieszkać. Dumbledore mi kazał… - A od kiedy ty się w ogóle kogoś słuchasz? - Fred, daj spokój – mruknęła Hermiona, przyciągając przyjaciela za rękaw. – Na górze po lewej masz pokój, przygotowałam ci czystą pościel a łazienka jest na końcu korytarza. Nie musisz dziękować… - Nawet nie zamierzałem – warknął i razem ze swoim małym bagażem powędrował na górę w wyznaczonym kierunku, kręcąc przy tym lubieżnie swoim zgrabnym tyłkiem. Hermiona szybko odwróciła twarz i napotkała ciekawskie spojrzenie Freda. - Nie pytam, - zaczął i wyszedł z kuchni. Panna Granger westchnęła i usiadła na stołku, by chwilę potem sięgnąć po kubek z niedopitą, zimną już, kawą. Ten dzień zapowiadał się tak dobrze… - Hermiono! Muppet Show jest już w telewizji! - Neville, nie musisz krzyczeć, nie jestem głucha – zauważyła oschle dziewczyna i podeszła do telewizora. – Kto jak zwykle bawił się ustawieniami? - Może Malfoy – zachichotał Fred. – O tyle dobrze, że tu jest i możemy na niego wszystko zwalić. - Neville, gdzie są pączki? - Hmpf… - mruknął pod nosem. - Proszę? - Zjadłem. Fred, Neville i Hermiona wraz z tacką ciasteczek i herbatą zasiedli do oglądania mugolskiego programu „Muppet Show”, tymczasem Malfoy po dość długiej walce z zabytkowym kurkiem od ciepłej wody, umył się i powoli schodził na dół zainteresowany śmiechem współlokatorów. Przy okazji zajrzał jeszcze do kuchni, gdzie dopił czyjąś, już zimną, kawę i zjadł kawałek chleba, który także leżał na stole. Przecież nie przyzna się przed tą idiotką, że nic nie jadł przez tydzień. - O widzę panowie, że jakieś filmy oglądacie… Hermiona wytrzeszczyła na niego oczy. - Wiesz co to telewizja? Draco Malfoy wie czym jest mugolska telewizja? – zapytała z niedowierzaniem. - Granger, jeszcze nie słyszałem o czarodziejskich filmach… dla dużych chłopców. Czarodzieje są zbyt porządni żeby coś takiego stworzyć, nie to, co Mugole… nieokrzesani, spragnieni seksu, dzikie niewyżyte bestie… Neville’owi z wrażenia wypadło ciasteczko z buzi. Hermiona prychnęła i obruszyła się, na znak czego wyszła z pokoju. Fred natomiast chwilę wpatrywał się w Malfoy’a i zastanawiał się, czy walnąć go w twarz czy też śmiać się razem z nim. - Granger, Granger, Granger – zaczął cicho blond włosy mężczyzna. – Powiedz mi jak to jest, że za jakąś jedną, parszywą informację, którą dostarczyłem temu głupiemu starcowi, płacę teraz tak; poprzez spędzanie moich dni w towarzystwie szlam, idiotów i Weasley’ów. Brakuje tu jeszcze tego idioty, który myśli, że zbawia świat. - Harry będzie tu pojutrze – zauważyła złośliwie Hermiona. – Wpada tutaj średnio co parę dni. - To świetnie, ktoś jeszcze? - Snape. Dostarcza mi eliksiry, bo bardzo często mamy tu choroby i skażenia. Ostatnio, kiedy Neville odkurzał salon, z zasłon skoczyła na niego Mącipiórka i go ugryzła. Biedny, leżał w łóżku przez tydzień z ręką piętnaście i pół razu większą… - Granger, co ja tutaj będę robił? – przerwał jej i otaksował spojrzeniem jej ciało. Miała na sobie, stare roznoszone spodnie, jakiś wełniany sweterek w kolorze, którego on sam nie umiał zidentyfikować i nie wiedział, czy jest to wina oświetlenia czy też tego, że kolor sprał się w praniu. Na to wszystko narzuciła czerwony fartuszek w groszki i spięła włosy w pseudo kucyk, tak, żeby nie przeszkadzały jej w pracach domowych. – No Granger? - Malfoy, - zaczęła, ze złością odkładając dzbanek z herbatą. – Nie interesuje mnie to co będziesz tu robił! To czy znajdziesz sobie ciekawe rozrywki to tylko twoja sprawa, więc łaskawie odwal się ode mnie. Próbuję być miła i powinieneś to docenić, bo nie każdy człowiek umie być miły, gdy się go na każdym kroku obraża! Draco uśmiechnął się lubieżnie widząc jej zdenerwowanie. Najwidoczniej jego obecność była jej wybitnie nie na rękę. - Granger, ja tylko mówię, że możemy coś zrobić we dwoje, żeby ten miesiąc nie był nudny… - Ssij gumochłona, Malfoy! – warknęła, rzucając ścierką i wybiegła z kuchni. Hermiona Granger nie należała do osób o żelaznych nerwach. Od czasów wojny stała się histeryczką i bardzo łatwo było ją wyprowadzić z równowagi. W bitwie z Voldemortem zginęli jej najlepsi przyjaciele, niespełniona miłość i rodzice. Wszystko o co walczyła, zostało pochłonięte przez wojnę w wyniku czego, po jej zakończeniu nic nie miało sensu. Został jej tylko Harry, tylko Harry, który przecież ma własny dom, własną rodzinę i własną Lunę. A ona nie miała nikogo. I na dodatek, pomijając to wszystko, nie spała z nikim od roku. Przewróciła się z boku na bok i zdusiła chęć krzyku. Było jej bardzo źle, ale nie chciała upaść jeszcze niżej i zrobić tego samemu. Draco zamknął się w swoim pokoju, bo o ile Granger nie zechce pomóc mu… w rozładowaniu… do diaska! On musi się z kimś przespać, przecież nie był z nikim od paru dobrych miesięcy, na dziwkę go nie stać a seksu z mężczyzną nigdy nie próbował i nie ma zamiaru. - Do stu pięćdziesięciu przeklętych Chochlików spod szaty Merlina! - Malfoy, oglądamy „Muppet Show” – krzyknął ktoś z dołu. Hermiona Graner, według jego spostrzeżeń, miała ciało. Oczywiście nie była jakaś nieprzyzwoicie piękna… ale miała to coś i byłby zdolny poświęcić się i przespać z nią, pomijając fakt, że jest szlamą. Wstał z łóżka i rzucił na burko torbę, w której trzymał dorobek swojego życia. Wyciągnął z niej pióro i czysty pergamin, kilka nierówno poskładanych koszul, dwie pary spodni, i w końcu różdżkę, której dotychczas nie mógł używać. Od wojny śmierciożercy poznali wiele nowych technik wykrywania wroga, sam Lucjusz Malfoy był wstanie wytropić syna po sygnale, którym była wiązka magii wydobywająca się z jego różdżki. Draco Malfoy był zdany tylko na siebie i na to, że jak się postarał mógł uwieść każdą kobietę. Początkowo życie zbiega, utrzymywane przez to coraz nowsze i bardziej zamożne kobiety, bardzo mu się podobało. Ale kiedy dochodziło do punktu kulminacyjnego, którym była sprawa ślubu, zabierał manatki i uciekał jak najdalej na skradzionej miotle. Trudne było życie bez różdżki, wszystko musiał kraść albo żebrać. Ale teraz, kiedy mieszkał w zabezpieczonym milionem zaklęć Grimmlaud Place, mógł swobodnie korzystać z magii… Ten post był edytowany przez Rashberry Princess: 25.02.2006 21:51 |
![]() ![]() ![]() |
Rashberry Princess |
![]()
Post
#2
|
Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 4 Dołączył: 23.02.2006 ![]() |
Dziękuję za komentarze, wszystkie; zarówno te budujące jak i te... no tak
![]() P.S.: Ron został wycięty, tak. Opowiadanie było zaczęte bardzo dawno i nie zauważyłam tego błędu. Rozdział II: "Stresujące Miesiące" Hermiona wstała rano, przed wszystkimi lokatorami i postanowiła zrobić śniadanie tylko dla siebie. Zazwyczaj przygotowywała posiłek też Fredowi, Nevillowi i wszystkim innym, którzy danego dnia znajdywali się na Grimmlaud Place. Ona sama mieszkała tam przeszło cztery miesiące, po opuszczeniu studiów i napisaniu pracy na Mistrzynię Transmutacji. Z biegiem czasu doszła do wniosku, że specjalizacja, na którą tak długo pracowała nie jest jej do niczego potrzebna, w związku z tym, że nikt nie może wiedzieć o jej istnieniu. Niejednokrotnie stary Dumbledore proponował jej eliksiry wielosokowe, dzięki którym pod postacią jakiejś zmarłej podczas bitwy osoby, mogłaby prezentować swoje doświadczenia w dziedzinie Transmutacji a także mogłaby dalej uczyć się w świecie magii. Zawsze odpowiadała z uśmiechem, że to nie dla niej i że chce aby wszystkie zaszczyty przypadły jej, Hermionie Granger, czarownicy mugolskiego pochodzenia, a nie osobie pod którą by się podszywała. Wojna zmienia ludzi… Mimo, że Voldemort został pokonany i Harry Potter stał się bohaterem narodowym, Zakon musiał zostać rozwiązany a jego członkowie dobrze ukryci. Szpiedzy Voldemorta, jeżeli nie zostali zabici, uciekali i kryli się w Zakazanym Lesie, tuż pod nosem Dumbledore’a. W końcu gdy było jasne, że jest ich zbyt wiele aby zaatakować Las, dyrektor Hogwartu objął specjalną ochroną byłych członków Zakonu Feniksa i umieścił ich w starej siedzibie. Śmierciożecy od czasów Czarnego Pana zaczęli werbować nowych popleczników i co najdziwniejsze, nie mieli jednego, określonego lidera. Może właśnie dlatego coraz chętniej młodzi ludzie wchodzili w ich szeregi i szkolili się na morderców. Wiadomo było, że większość Ministerstwa Magii naszpikowana jest szpiegami, Korneliusz Knot w obawie o swoją osobę sam zrzekł się posady i aktualnie, od dwóch miesięcy, gabinet ministra był pusty. Wszyscy się bali, a ten kto się nie bał, popierał Śmierciożerców. Bał się nawet, a może także, On. Draco Malfoy, nigdy nie był „Człowiekiem Dumbledore’a” i uważał, że nie słusznie przypięto mu tę łatę. Tylko raz przekazał mu informację dotyczącą następnego zebrania Śmierciojadów, sądząc, że ta informacja prędzej czy później dostanie się temu kochasiowi Szlam i Mugoli. Jednak mylił się. Od razu wiedziano, że to on sypnął. Lucjusz Malfoy był wściekły i tamtego dnia zamiast imienia „Draco” w rodzinnym drzewie genealogicznym, widniała wypalona dziura. Stał się zbiegiem. Uciekał, krył się. Mieszkał nawet miesiąc u Mugoli, ale jak Czystokrwisty czarodziej może wytrzymać bez używania magii? Wykryli go po wiązce, kiedy przywoływał butelkę mleka zwykłym „Accio”. Rodzinę zamordowali na miejscu, on sam uciekł. I wtedy zaczęły się jego wyrzuty sumienia, tak paskudne, że postanowił nikogo nie narażać na swoją obecność. Chyba, że tym kimś był wielmożny Albus Dumbledore, sprawca tego całego zamieszania, przez które wiecznie uciekał. Kiedy mu zaproponowano mieszkanie w Grimmlaud Place, zgodził się od razu. Może to brak luksusu, do którego przywykł jako arystokrata, a może to sam fakt, że Dumbledore winien mu był pomoc, zmusiły go do tego. Nie wiedział. Hermiona zignorowała skrzypnięcie kuchennych drzwi a także intruza, którym okazał się być Malfoy. Stanął tuż przy niej i obserwował jak w mugolski sposób parzy herbatę. - Nie masz różdżki? - Mam, ale wiele czynności robię bez używania magii. Magia rozleniwia, Malfoy – warknęła. Znowu była niemiła, chociaż tak naprawdę nie miała powodu. Nie… miała powód, powód, który mierzył metr osiemdziesiąt centymetrów, miał rude włosy, masę piegów i brązowe, ciepłe kiedyś oczy. - Rozumiem, nie w humorku jesteśmy… - zaczął powoli, wykonując uspokajające ruchy rękoma. - Przy tobie nigdy nie jestem w humorze – odpowiedziała chłodno i ruszyła do salonu z kubkiem w dłoni. - Granger, dalej chodzi o tego rudego idiotę? Usiadła na fotelu z polarowym kocem i piciem, ignorując jego pytania z kuchni. Absolutnie nie będą o tym dyskutować! Jeszcze by się przed nim rozkleiła, a wtedy byłaby to kompletna kompromitacja. - Paranoja – mruknęła, biorąc łyk ciepłej bawarki. - Paranoja to tu może być – bezszelestnie wsunął się do pokoju. – Jeżeli nie powiesz mi o co ci, kobieto, chodzi. - Dumbledore zawsze mówi… Draco spojrzał na nią spod przymkniętych powiek i potrząsnął głową. - Od kiedy ty Granger, jesteś taką córeczką tatusia? – zapytał i otaksował ją jednym z tych najgorszych spojrzeń. Z tych co zamrażają w bezruchu. - Moi rodzice nie żyją, i ty dobrze o tym wiesz. Więc po co to robisz? - Lubię – odpowiedział rezolutnie i usiadł na fotelu naprzeciw. – Musisz mi wybaczyć, ale jak jestem niezaspokojony to jestem złośliwy. - Nie, ty jesteś wychowany bezstresowo. I nieczuły. I przez ciebie Ron… - No powiedz to – uśmiechnął się złośliwie. Prowokował ją już od dłuższego czasu, a ona dobrze zdawała sobie z tego sprawę, ale jak to Granger, zawsze dawała się zaczepić. - Jesteśmy dorośli, ”grzechy wojny są spłacone”. Nie chcę o tym rozmawiać. - Och, czyżbyś cytowała Dumbledore’a z pogrzebu naszego wspólnego przyjaciela, Granger? Hermiona zacisnęła zęby jak najmocniej umiała, jej dłoń zgrabnie owinęła się wokół kubka z bawarką, którego podniosła do ust. - Jesteś grzeczną dziewczynką, Granger. Jak zwykle odrobiłaś pracę domową… - Zamknij się, jesteś podły! Oboje dobrze wiemy czemu nie ma tu Rona… - wrzasnęła i poderwała się z fotela. - Weasley i tak by tu nie mógł mieszkać. Nie ma tu już odpowiednich pokoi dla… bohaterów wojny takich jak on. Zresztą, pewnie przydzielilibyście mu pokój, który ja zajmuje… W drzwiach pojawił się Neville ubrany w niebiesko-białą pidżamę w paski. Spojrzał nieprzytomnie na Hermioną i Draca, po czym bez pytania wszedł do salonu i usiadł na pufie, tuż przy kominku. - Słyszałem krzyk. Nie wrzeszczcie, bo Dumbledore zakładał czujki na krzyk i wiązki magii. Jakby nas teges… no wiecie co mam na myśli. - Jasne Neville, ja idę się umyć – powiedziała cicho Hermiona i wyszła z salonu, ciągnąc za sobą zielony, polarowy kocyk. - Dawno nie widziałem, żeby się denerwowała – zauważył nieprzytomnie Neville i przetarł oczy. - Cóż, w takim razie będą to dla niej trzy, bardzo stresujące miesiące. Edit: poprawiłam "dnia niej", z góry dziękuję za wytknięcie też innych błędów Princess. Ten post był edytowany przez Rashberry Princess: 26.02.2006 14:36 |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 17.06.2025 21:40 |