Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]

Carmen Black
post 16.04.2005 22:45
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




Pierwszy raz publikuję coś własnego na tym forum. Mam nadzieję, że będziecie dla mnie wyrozumiałi. Na razie tylko jeden rozdział. Jeśli będzie się podobać to będą kolejne.

ROZDZIAŁ 1

NIESPODZIEWANY WYJAZD


Wszyscy mieszkańcy domu przy Privet Drive numer 4 spali kamiennym snem. Wszyscy, poza jednym chłopcem. Harry Potter bał się zasnąć, bo noc w noc dręczyły go koszmary. Tego lata, zaledwie kilka tygodni temu zmarł jego ojciec chrzestny- Syriusz Black. Dla Chłopca, Który Przeżył była to prawdziwa tragedia. Harry przewracał się z boku na bok. Ilekroć zapadł w lekką drzemkę przed oczami widział tę samą scenę, Syriusza wpadającego za zasłonę.



W kwaterze głównej Zakonu Feniksa przy Grimmuald Place 12 trwała zażarta kłótnia pomiędzy Albusem Dumbledore’ m a Severusem Snape’ m .
-Nie, Albusie. Nie zgadzam się! Zresztą jak ty to sobie wyobrażasz?!
-Ależ drogi kolego to tylko nie całe dwa miesiące.
-To aż dwa miesiące.
-Severusie przykro mi, ale nie masz wyjścia. Harry’ emu podasz eliksir wieloosobowy, więc nawet jeśli ktoś by do ciebie przyszedł w odwiedziny to nikt go nie pozna.
-Dyrektorze- widać było, że czarnowłosy mężczyzna jest na straconej pozycji, jednak chwytał się każdej możliwości obrony- nie sądzę, żeby Potter był zadowolony możliwością spędzenia ze mną ponad sześciu tygodni. Poza tym ta dziewczyna… nawet jej nie znamy!
-Chciałeś powiedzieć, że to ty jej nie znasz.
-Ale…
-Żadnego „ale”- powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Alastorze, jutro z samego rana pójdziesz po Harry’ ego i odprowadzisz go do Snape Manor.
-Dobrze. A co mam mu powiedzieć kiedy już tam będziemy?
-Severus wytłumaczy chłopakowi co trzeba.
Harry leżał na łóżku i tępo patrzył w sufit. Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji. Były puste, a twarz przybrała wyraz kamiennej maski, której nic nie obchodzi. Już od godziny był w takim stanie. Ciągle myślał o tym dziwnym śnie. Nie był on związany bynajmniej z Voldemortem czy Syriuszem, tylko z jakąś dziewczyną. Nie pamiętał jak wyglądała, ale wiedział, że mówiła do niego. Miała obcy akcent, a jej słowa miały jakieś takie melodyjne brzmienie i układały się w zdanie: „Nim rok minie, poznasz swoje przeznaczenie”. Nie dawało to chłopakowi
spokoju i zaprzątało jego myśli. Co to miało znaczyć? Jakie przeznaczenie? O ile dobrze pamiętam to moim przeznaczeniem jest walka z Czarnym Panem- pomyślał.- No tak później będę ofiarą albo mordercą. Ciekawa perspektywa.
Z ponurych rozmyślań dotyczących jego przyszłości wyrwał go trzask towarzyszący aportacji. Młody Potter chwycił różdżkę i z bijącym sercem zbiegł na dół do kuchni. Zobaczył tam Szalonookiego, który zawzięcie tłumaczył coś wujowi Vernonowi i ciotce Petuni. Gdy tylko zauważył Harry’ ego zwrócił się do niego:
-Witaj chłopcze. Pakuj się zaraz musimy się stąd zbierać.
-Dzień dobry. Skąd mam mieć pewność, że jest pan prawdziwym Moody’ m?- zapytał podejrzliwie chłopak.- Nikt mi nie napisał, że dziś mam stąd wyjechać.
-Decyzja została podjęta dziś w nocy. Nie chcieliśmy wysyłać sowy w obawie,
że mogłaby zostać przechwycona. Dumbledore spodziewał się twojej reakcji,
dlatego kazał ci przekazać ten list.Harry niepewnie wziął list do ręki. Spodziewał się, że może to być świstoklik, który zabierze go prosto do Sami- Wiecie- Kogo. Nic takiego jednak się nie stało. Potter rozwinął pergamin i zaczął czytać:

Drogi Harry!
Zapewne zastanawiasz się dlaczego nikt nie napisał do Ciebie w sprawie twojego wyjazdu. Otóż nie chcemy, aby sowa wpadła w niepowołane ręce. Alastor zabierze Cię w bezpieczne miejsce. Niestety nie będzie to Kwatera Główna, gdyż jak mniemam z tym miejscem wiążą się zbyt bolesne wspomnienia. Wszystkiego dowiesz się po dotarciu do celu. Chcę też powiedzieć, że nie możesz wysyłać listów do swoich przyjaciół, gdyż wiąże się to z wielkim ryzykiem. Oczywiście będziesz mógł się z nimi kontaktować, ale nie zdradzaj im swojego miejsca pobytu. Listy przekazywał będziesz członkowi Zakonu, a on dostarczy je do adresatów.
Z poważaniem

Albus Dumbledore

PS.
Słuchaj osoby, u której przez najbliższe kilka tygodni będziesz mieszkać.

Harry jak zahipnotyzowany wpatrywał się w list. Wydawał się być autentyczny, ale… No tak, zawsze jest jakieś „ale”. Zgadzał się w stu procentach, że z domem przy Grimmuald Place 12 wiąże się dużo wspomnień, ale miał też nadzieję, że
spotka się z Ronem i Hermioną, a z tego co przeczytał jasno wynikało, że nie. Poza tym gdzie chcą go umieścić?
-Chłopcze, dobrze się czujesz?- zapytał Moody, bacznie przyglądając się chłopakowi.
-Tak…- odparł niezbyt przytomnie Harry.- To gdzie mnie pan zabierze?
-Nie mogę ci powiedzieć. Idź się spakować. Nie mamy za dużo czasu. Harry poszedł do swojego pokoju i zaczął wrzucać do kufra wszystko co miał pod ręką. Na dnie wylądowały jakieś ubrania, na nich książki, pergaminy i pióra. Najwięcej namęczył się przy wkładaniu Błyskawicy, ale i z tym szybko się uporał. Rozejrzał się po pokoju sprawdzając czy wszystko zapakował. Wziął kufer i klatkę z Hedwigą, po czym wszystko zniósł do kuchni.
Szalonooki wyciągnął z kieszeni swojej szaty coś co wyglądało jak gwizdek. Swistoklik- pomyślał Harry.
-Daj kufer. Wiesz jak z tego korzystać?- zapytał były auror.
-Tak. To do zobaczenia w następne wakacje- rzucił w
stronę wciąż oniemiałej rodziny.
-To na trzy.
1…2…2!
Złapali gwizdek. Harry poczuł szarpnięcie w okolicach pępka. Oderwali się od ziemi i znikli.

Ten post był edytowany przez estiej: 06.07.2006 14:19


--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Carmen Black
post 28.02.2006 21:13
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




Z Rowling nie zamierzam niczego obgadywać. Każda z nas pisze swoje i tak ma zostać. Polkowski jest tylko tłumaczem, wiec ma raczej mało do gadanie. Nie uważasz, Avadakedaver?


ROZDZIAŁ 25
Wyrocznia



Wielki orzeł wylądował na jednym z drzew. Zamachał z irytacją skrzydłami. Nienawidził latać w deszczu. W pobliskiej wiosce szczekały psy. Właściwie tylko one mogły go wyczuć, nawet kiedy miał postać zwierzęcą. Psy i pegazy, i jeszcze jednorożce. Żadne inne zwierzęta nie mogły go rozpoznać, nawet kiedy był człowiekiem.

Z powrotem poderwał się do lotu. W podróży był już od dwóch dni. Tam, gdzie zamierzał dotrzeć, nie można było się aportować. Istniały jedynie dwie drogi, które pozwalały dotrzeć do celu. Ta, którą wybrał i portal. Ta druga była co prawda szybsza i bezpieczniejsza, ale on nie umiał otwierać portali.

W oddali dostrzegł zamek, do którego zmierzał. Gdyby nie dziób na pewno by się skrzywił. Nie rozumiał, jak coś tak niedostępnego można było nazwać zamkiem. Prędzej pasowałaby tutaj określenie “twierdza”, w dodatku warowna. W tej chwili miał ochotę jedynie prychać.

Jak można było postawić swoje domostwo w tak odległym zakątku globu? Żeby to jeszcze było gdzieś w Anglii, albo chociażby tylko Europie, ale nie. Temu staremu prykowi zachciało się mieszkać w Peru! I to jeszcze na zboczu najwyższego wzniesienia Andów Północnych! Huascarán. Niby wszystko pięknie, tylko spróbuj się tam dostać, kiedy nie masz skrzydeł, albo nie umiesz otwierać portali.

Z trudem udało mu się ominąć jedną z wiosek, leżących u podnóża gór. Nie chciał rzucać się w oczy. Wstyd przyznać, ale tutaj nawet teraz polowało się na orły, a on nie zamierzał skończyć, jako łup jakiegoś młodego myśliwego. Wzbił się wyżej. Złapał pomyślne wiatry i poleciał w stronę Twierdzy Morgad. W duchu roześmiał się szczerze. Jego przyjaciel nie lubił, gdy tak mówiło się o jego zamku.


***


Przez niewielkie okno wleciał do obskurnie wyglądającej sieni. Od razu obskoczyły go skrzaty.

- Prowadźcie do waszego pana – zarządził, gdy przybrał postać człowieka.

Jego zdaniem te skrzaty były traktowane zbyt srogo, ale wiedział, że to jedyny sposób, żeby je tu utrzymać.

W tym budynku był tylko dwa razy i zawsze nie mógł się nadziwić kunsztowi artysty, który zbudował to cudo. Od zewnątrz niezbyt piękna bryła, która w ogóle nie odróżniała się od otoczenia. Wewnątrz była bogato zdobiona najprzeróżniejszymi technikami. Była sala grecka i rzymska. Bizantyjska i chińska. Jedynie hol wyglądał biednie w porównaniu z całą resztą. Przywodził na myśl loch o wysokim sklepieniu, podpartym niezliczoną ilością kolumn.

Wszedł do gabinetu pana domu. Opadł na jeden z foteli i kazał przynieść sobie coś zimnego do picia. Zanosiło się na długie czekanie, a on zamierzał wykorzystać je na zregenerowanie sił.

Po blisko półgodzinnym czekaniu i dwóch litrach wypitej krynicznie czystej wody z górskich źródeł zjawił się pan domu. Był to mężczyzna wysoki o ostrych rysach twarzy i długich, ciemnych włosach. Miał głęboko osadzone, zimne, szare oczy.

- Witaj, Louis. Co cię do mnie sprowadza? – odezwał się chłodnym tonem.

Louis znał go od kilkudziesięciu lat, a jednak ciągle wzdrygał się, kiedy słyszał ten głos.

- Harry Potter.

- Harry Potter? A cóż takiego zrobił Harry Potter, że musiałeś przyjść z tym aż do mnie?

- Nie chodzi o to, co zrobił, ale o to co zrobi.

- Nie rozumiem.

- Morty, ten chłopak to jedna wielka zagadka i obawiam się, że to o nim mówi przepowiednia. Nie mógłbyś tego jakoś sprawdzić?

Morty podrapał się po brodzie. Sprawdzenie wiarygodności kolejnej przepowiedni mówiącej o Złotym Chłopcu będzie nie lada wyczynem. Zwłaszcza, że tą jedną konkretną przepowiednię przepowiedział wróżbita wyjątkowy. Jedna jej część powiedziana została jakieś dwa tysiące lat temu, a druga, nowsza raptem dwieście. Dwóch wróżbitów, jedna przepowiednia. Jeden wróżbita – wizjoner, drugi – wieszcz.

- Jest sposób, ale cholernie niebezpieczny. Wolałbym, tego nie robić.

- Słuchaj, Morty. Jesteś moim przyjacielem, tak? Jesteś Mistrzem Bractwa, tak? No to posłuchaj, co się stanie, jeśli nie będziemy mieć pewności. Harry Potter stanie się bestią, gorszą od Riddle’ a i ciebie w latach świetności razem wziętych. Będzie, jak połączenie Hitlera i Stalina, z niewielkim dodatkiem Lucyfera. Chcesz, tego? Chcesz, żeby powołał do życia armię ciemności składającą się z najgorszych szumowin magicznego świata? Bo tak się stanie, jeśli nie przedsięweźmiemy odpowiednich środków.

- Louis, nie znałem cię od tej strony.

Mistrz pokręcił głową. Louis rzadko mówił takie rzeczy. Wampir w ogóle rzadko wychodził z jakąś inicjatywą. Zazwyczaj wykonywał rozkazy, lub po prostu nie robił nic, co miałoby jakiś znaczący wpływ na bieg wydarzeń.

Mężczyzna chwycił przyjaciela za ramię i poprowadził go do jednej z sypialń.

- Odpocznij, Louis. Jutro porozmawiamy. Każę skrzatom przynieść ręczniki i ciepłe ubrania.

- I coś do jedzenia.

- I coś do jedzenia – przytaknął.

Za oknem rozciągał się wspaniały widok. Na tej wysokości gwiazd nie przesłaniała nawet najmniejsza ilość spalin. Morty często lubił stać przy oknie i patrzeć w niebo. Teraz też tak robił. Tutaj, nikt nie mógł mu przeszkodzić.

Zastanawiał się, czy możliwe jest, żeby chłopak naprawdę był, aż tak pechowym dzieckiem. Najpierw stracił rodziców, potem przez kilkanaście lat mieszkał z mugolami, którzy go nienawidzili i traktowali, jak popychadło. Już często miał ochotę w jakikolwiek sposób zareagować, ale Albus twierdził, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.

Później nastąpił w miarę spokojny okres. Potter odzyskał ojca chrzestnego, ale nie mógł z nim zamieszkać, bo ten ciągle był oskarżony o morderstwo. Rok później był świadkiem odrodzenia się Voldemorta. Pod koniec piątej klasy stracił Syriusza Blacka. Załamał się, ale dzięki dyskretnej pomocy Smoków wrócił do siebie. Później był cały ten cyrk związany z rytuałem… I tu znowu pojawiały się kłamstwa.

Chłopak odkrył, że jego matka tak naprawdę nie była słodką dziewuszką o ślicznych rudych warkoczykach. Oczywiście Albus zapomniał poinformować młodego Pottera, że jego matka była Łowczynią. Pal licho Łowczynię. Bez tej wiedzy dzieciak mógłby żyć nadal. Ale dlaczego u diabła Biały nie powiedział chłopakowi, że jest podwójnym dziedzicem?

Westchnął. Nie wątpił, że Dumbledore okłamywał chłopaka w dobrej wierze. Z drugiej strony czasami najgorsza prawda jest lepsza niż najlepsze kłamstwa. Jeśli z Pottera nie wyrośnie kolejny Czarny Pan pokroju Riddle’ a, to będzie to prawdziwy cud.

Louis miał rację. Trzeba sprawdzić wszystkie możliwości. Ale tym zajmą się jutro. Teraz miał ochotę tylko na sen.

Przeszedł do sypialni.

Przy toaletce siedziała Namaria, jego ukochana. Pobrali się w tajemnicy przed wszystkimi, jeszcze w czasach, kiedy nie musiał się ukrywać. Ile to już lat minęło? Chyba z sześćdziesiąt. Nie, sześćdziesiąt dwa. Blisko był w każdym bądź razie.

Mimo iż minęło tyle lat, jego małżonka zachowała młodzieńczą figurę. On zresztą też trzymał się nienajgorzej. Uśmiechnął się z rozmarzeniem. Pamiętał czasy, kiedy oboje byli jeszcze młodzi i pełni życia.

Namaria była wtedy naprawdę piękną kobietą. Wąska w talii, zaokrąglona w odpowiednich miejscach. Idealna. Miała lekko zaróżowione policzki, ładnie wykrojone usta i śliczne oczy. Niebieskie. Zawsze lubił ten kolor. To w jej oczach się zakochał.

Pierwszy raz zobaczył ją, kiedy próbowała dostać się do jego kwatery, bynajmniej nie w pokojowych zamiarach. Chciała zdetonować bombę. Zwykłą mugolską bombę. Jak się później okazało miała przy sobie jeszcze sztylet. Na wszelki wypadek, jak to określiła. Na szczęście nie zdążyła niczego zrobić, bo ją powstrzymano. A potem się w nim zakochała. Z wzajemnością. Wszystko skończyłoby się szczęśliwie, gdyby nie to, że on był największym postrachem Europy, a ona działała w partyzantce.

- Myślisz o Harrym Potterze – odezwała się spokojnym głosem, kładąc się na łóżku.

Skinął głową. Nie było sensu kłamać. Nie jej.

- Dużo się teraz wokół niego dzieje. Louis myśli, że przepowiednia mówi o tym chłopaku.

- O nim mówi dużo przepowiedni. To Dziecko Przeznaczenia. Los nie ułatwił mu życia. Mam wrażenie, że utrudnił je na każdym możliwym froncie.

Oboje milczeli. Ostatnio bardzo często tak robili. Każde z nich śniło na jawie, ale teraz miało się to zmienić. Pewien zielonooki Gryfon miał ich wyrwać ze stanu odrętwienia w jaki popadali przez ostatnie lata.

- To jeszcze nie wszystko, prawda? – zapytała nieco sennym głosem.

- Louis chce, żebym sprawdził wiarygodność przepowiedni. Mam nadzieję, że to nie o nim jest w niej mowa.

- A jeśli jest?

- Wtedy będziemy mieć dużo roboty i jeszcze więcej problemów.


***


Louis wiercił się w ciepłym łóżku. Dawno nie było mu tak wygodnie, ale coś nie dawało mu spokoju. Jakieś przeczucie ukryte głęboko w duszy próbowało wyrwać się na zewnątrz. Miał świadomość, że dzieje się coś złego. Coś, czego nie można powstrzymać, ale można nad tym zapanować.

Po raz pierwszy od bardzo dawna śnił na jawie. Był to sen pełen bólu i rozpaczy. Pełen strachu i samotności.

Widział małą dziewczynkę kulącą się ze strachu w kącie pokoju. Dwie godziny później rodzice znaleźli jej rozszarpane ciało. Zawiadomiona policja nie była w stanie stwierdzić, co stało się z dzieckiem.

Widział ciało nastolatki leżące w wannie. Na ścianie jej własną krwią było napisane ostatnie pożegnanie. Zabiła się, bo chłopak ją rzucił. Nie mogła wiedzieć, że chłopak jest mordercą i nie chciał jej narażać.

Widział dorosłą kobiecą postać stojącą na brzegu urwiska. Nie zdążył do niej podbiec. Skoczyła. Próbował złapać ją zaklęciem, ale była już za daleko.


Obudził się gwałtownie łapiąc powietrze. Nie wiedział, dlaczego akurat te akcje mu się przypomniały. Przecież w ciągu całego swojego życia pracował w mugolskiej policji tylko raz i to zawsze jemu dostawały się najbardziej tajemnicze i krwawe sprawy. Potrząsnął głową, chcąc pozbyć się resztek snu.

Słońce powoli wchodziło na nieboskłon. Wampir przeciągnął się i zamrugał oczami. Wiedział, że o czymś zapomniał wyruszając z Anglii. Powinien był wziąć ze sobą okulary przeciwsłoneczne. Machnął różdżką zasłaniając kotary. Teraz w pomieszczeniu panował przyjemny półmrok.

Wyskoczył z łóżka. Zrobił kilka przysiadów. Przeszedł do łazienki. Wczoraj skrzaty zajęły się jego ubraniem, więc teraz było przyjemnie czyste i wykrochmalone.


***


Na śniadanie podano białe pieczywo, świeży twaróg i kilka rodzajów dżemów. Jako coś do picia pojawiła się herbata cytrynowa. Ponoć ulubiony napój pani domu.

Po zjedzonym posiłku przeszli do niewielkiego saloniku urządzonego w stylu śródziemnomorskim. Jedyna kobieta w towarzystwie w milczeniu wpatrywała się w gościa.

- Coś cię niepokoi, przyjacielu. Martwisz się o zielonookiego chłopca.

- Tak, pani. Martwię się o niego.

Wyszła na chwilę zostawiając mężczyzn samych. Zeszła na najniższą kondygnację twierdzy. Weszła do jednego z nieużywanych pomieszczeń. Dawno tego nie robiła i bała się, że zapomniała, jak to jest. Teoretycznie takie rzeczy pamięta się przez całe życie, ale praktycznie nie jest to do końca pewne.

Wróciła na górę, do dwóch mężczyzn. Uśmiechnęła się delikatnie.

- Mogę rozwiać twoje wątpliwości, przyjacielu. Ale mogę też je powielić. Czy jesteś pewien, że chcesz poznać prawdę? Ostrzegam, że może cię ona nie zadowolić. Może cię ona przerazić.

- Pani, ja po prostu muszę wiedzieć. Ten chłopak ma w sobie coś, co nie pozwala mi o nim nie myśleć. Poza tym, po tym rytuale, odezwały się jego mroczne zapędy. Chodzi po Hogwarcie, jak jedna wielka tykająca bomba. Pyskuje wszystkim na prawo i lewo. O wszystko się obraża.

- Zatem sprawdzę dla ciebie przeznaczenie tego chłopca. Zaczekajcie tutaj. Muszę się przygotować.


***


Harry siedział przy stole Gryffindoru, jak na szpilkach. Cały wczorajszy dzień musiał się kurować. Z resztą nie tylko on. Właściwie wszyscy, którzy byli na urodzinach Carmen musieli spędzić kilkanaście godzin w Skrzydle Szpitalnym. Pominąwszy Jessego, który zmył się z samego rana; Alisson, która piła jedynie skąpe ilości kremowego i sok dyniowy; Annę i Adriana, którzy musieli wracać do domu już o pierwszej.

Dumbledore wstał, od stołu i popatrzył na twarze uczniów. Zastukał w kielich.

- Drodzy uczniowie, chciałbym coś ogłosić. Kiedy na początku roku mówiłem o potrzebie zjednoczenia się domów nie miałem na myśli pijatyk. – Milczał przez kilka minut. – W związku z pewnym zdarzeniem, które miało miejsce w noc z soboty na niedzielę proszę o powstanie wszystkich, którzy w tamtym czasie byli w dawnej sali zaklęć.

Uczniowie patrzyli po sobie zdziwieni. Większość w ogóle nie wiedziała, o co chodzi dyrektorowi. Wielka Sala wypełniła się szeptami, które zostały przerwane przez hałas odsuwanych krzeseł. Pierwszy wstał Harry, potem Pablo. Następnie trzy Puchonki, a na końcu Ślizgoni.

- Podejdźcie tutaj – polecił dyrektor.

Gdyby w oczach umieszczone były lasery, to bez wątpienia całe pomieszczenie byłoby poprzecinane różnokolorowymi promieniami. Nie mieli pojęcia, czego chce od nich Dumbledore. Jednak posłusznie podeszli do stołu prezydialnego.

Hermiona zmarszczyła brwi. Wczoraj Ron przebąkiwał coś o nieobecności Harry’ ego w łóżku. Zastanawiała się, co też Harry mógł robić w nocy. W dodatku z tak dużą grupą Ślizgonów.

- Ci młodzi ludzie – odezwał się Albus – zasługują na prawdziwy szacunek z waszej strony. Nie zwracając uwagi na uszczypliwości ze strony pewnych osób byli w stanie przebywać ze sobą w jednym pomieszczeniu przez kilka… O której się to zaczęło? – z pytaniem zwrócił się do uczniów stojących przed nim w rządku.

- O dwudziestej – mruknął Harry.

- W takim razie przez kilkanaście godzin. Dlatego każdy z was otrzymuje po dziesięć punktów! Dodatkowo panna Black, panna White, pan Sangre i pan Potter po dwadzieścia, za, powiedzmy, umiejętne wmanewrowanie pozostałych w tamto zdarzenie. Dziękuję wszystkim za uwagę!

Opuścił Wielką Salę i poszedł do swojego gabinetu. Jeszcze przez kilka minut panowała napięta cisza.

- Czy ktoś wie, o co mu chodziło? – zapytał Potter.

Nikt nie wiedział.


***


Namaria usiadła przed wielką balią pełną wody. W ciemnym lochu była sama. W zamierzchłej przeszłości towarzyszyliby jej zapewne kapłani, ale teraz niewielu było ludzi, którzy potrafili odgadywać i odpowiednio interpretować słowa Wyroczni.

Zapaliła jedną pochodnię i ustawiła ją tak, żeby jej promienie padały na wodę. Rozejrzała się dookoła. Kadzidełka były już na swoich miejscach. Wszystko było na swoim miejscu, a jednak miała wrażenie, że czegoś tu brakuje. No jasne. Jak mogła zapomnieć o Pytającym? Wybiegła z pomieszczenia.

Wpadła do gabinetu męża, jakby goniło ją stado mantykor. Zaczęła przeglądać stare gazety. Gdzieś tutaj musiało być to przeklęte zdjęcie. O jest, na samym dnie szuflady. Machnęła różdżką kopiując jedną stronę. Kolejnym zaklęciem wycięła fotografię zielonookiego młodzieńca. Teraz wszystko powinno się zgadzać.

Czuła już lekkie odurzenie oparami z kadzidełek. Nie mieściło jej się w głowie, jak delfickie Pytie mogły wytrzymywać takie natężenie prochów. Skupiła wzrok na wodzie. Czas zacząć przedstawienie.

Wizja, z początku niewyraźna zaczęła nabierać ostrości. Przerażało ją to, co widziała. Było tu za dużo krwi, samotności, zdrady, rozpaczy. Wszystkiego było za dużo. Jedynie małą część zajmowała radość i miłość.

Wszystko zaczęło wirować. Z kalejdoskopu barw wyłoniła się jakaś polanka. Wszędzie dookoła leżały porozrzucane ciała. Niektóre były porozrywane na kawałeczki, inne spalone. Na środku pobojowiska stała samotna postać ściskająca w ręku miecz. Patrzyła na księżyc w pełni. Po policzkach spływały jej łzy.

Obraz się zmienił. Teraz było to jakieś pomieszczenie. Do ściany z rozkrzyżowanymi rękami była przykuta ta sama postać. Z rozciętej brwi spływała wąska strużka krwi. Całe jej ciało było poharatane.

Miejsce znowu się zmieniło. Ta sama postać rzucała Avadę na wysoką, czarnowłosą kobietę o szalonych, ciemnych oczach.

Tym razem był to zamek, Hogwart. W Wielkiej Sali było przyjęcie. Panowała wesoła atmosfera. Wszyscy byli zadowoleni. Tylko jedna osoba nie poddała się wszechobecnej radości. Z ponurą miną obserwowała rozbawionych ludzi. Jej zielone oczy były chłodne, ale pełne tłumionej rozpaczy.

Kolejny raz zmieniło się miejsce. Tym razem ta sama postać stało przed tronem. Pochylała się w parodii ukłonu. Prostując się uśmiechała się drwiąco. Wbiła nóż w serce osoby siedzącej na podwyższeniu. Potem rzuciła na siebie Kadavrę.

Ta sama postać klęczała w kałuży krwi. Co chwilę wyprężała się pod kolejnymi uderzeniami bata. Całe jej plecy były jedną krwawą miazgą. Oprawcy nie byli śmierciożercami. Mieli szaty Aurorów angielskiego Ministerstwa Magii.


Otworzyła oczy. Przerażało ją to, co widziała. Zdarzenia, które widziała, nie były chronologiczne, ale to nie zmieniało faktu, że w życiu chłopaka będzie więcej bólu, niż w życiu kogokolwiek innego.

- Jakie jeszcze tajemnice skrywasz, Harry Potterze? – mruknęła.

Machnęła różdżką, gasząc kadzidełka. Dusiła się tym dymem, ale nie było innego sposobu, by wprawić się w trans.

Wstała i opuściła loch. Wiedziała, że po takiej wizji przez kilka dni będzie osłabiona, dlatego jak najszybciej powinna przekazać informacje o tym, co zobaczyła. Powoli weszła po schodach. Każdy, nawet najmniejszy krok powodował ból głowy.

Po cichu weszła do gabinetu męża. Panowie siedzieli, tak, jak ich zostawiła. Jedynym dodatkiem była Ognista Whisky. Uśmiechnęła się z wysiłkiem. Z westchnieniem ulgi opadła na jeden z foteli.

- Co widziałaś, skarbie? – zapytał Morty, gdy tylko dostrzegł swoją żonę.

- Dużo krwi, bólu, cierpienia, śmierci. Za dużo. Negatywnymi emocjami, które trzymają się chłopaka, jak rzep psiego ogona można by obdarzyć, co najmniej kilkunastu dorosłych, silnych psychicznie mężczyzn. Jeśli czegoś nie zrobicie, chłopak stanie się mroczny i zły. Zabije Gada, a później siebie. Zrobi to, żeby być blisko przyjaciół.

- To znaczy, że przepowiednia mówi o Harrym? – chciał się upewnić Louis.

- Przepowiednia ma to do siebie, że można ją różnie interpretować. Mówi się, o Dziecku, Które Przeżyło. Nie ma tam nic, o Harrym Potterze, ale tak, najprawdopodobniej o nim mówi przepowiednia.

- Kolejna – mruknął Morty.

- Trzecia – uściślił wampir. – Harry będzie zrozpaczony. W jaki sposób zamierzasz poinformować go o całej sprawie?

- List, jak zwykle. Znowu będziesz robić za posłańca.

- Bylebym nie musiał lecieć, przez kolejne dwa dni.

- Otworzę dla ciebie portal. Wylądujesz dwadzieścia kilometrów od Hogwartu. Może być?

- Jasne.


***


Był wtorek, czwarty kwietnia. Uczniowie siedzieli w Wielkiej Sali i wpatrywali się w drzwi. Dzisiejszego dnia lekcje zostały odwołane z powodu przyjazdu Ministra Magii. Knot spóźniał się już piętnaście minut, a wszyscy niecierpliwili się coraz bardziej.

Hermiona, co kilka minut prychała, niczym rozjuszona kotka. Nie mieściło jej się w głowie, jak ktoś mógł być, aż tak nieodpowiedzialny. Tydzień wcześniej Knot zapowiedział swoją wizytę w szkole, a teraz tak bezczelnie się spóźnia. Sądząc po odgłosach, jakie panowały w pomieszczeniu takie same odczucia mieli pozostali.

- Skoro Percy zadaje się z Knotem, to nic dziwnego, że się spóźniają – skwitował Ron. – Połączenie idioty i kretyna nigdy nie było zbyt korzystne.

Cały stół Gryffindoru zatrząsł się od śmiechu. Harry klepnął przyjaciela w ramię. Teraz było tak, jak dawniej. Razem złorzeczyli na Ministra i Ministerstwo. Uczniowie przy sąsiednich stołach, do których dotarła najnowsze powiedzenie, również zaczęli się śmiać.

Drzwi Wielkiej Sali otworzyły się i wszedł przez nie Minister w towarzystwie kilku Aurorów. Dostojnym krokiem przeszedł przez całą długość pomieszczenia. Zatrzymał się przy podium i wymienił kilka zdawkowych słów z dyrektorem. Percy, który cały czas trzymał się blisko Knota był dumny, jak paw.

Ron i Ginny ostentacyjnie odwrócili się w drugą stronę. Hermiona rzuciła w jego stronę pogardliwe spojrzenie. Harry spojrzał mu w oczy, a potem zrobił to samo, co cała reszta, to znaczy zaczął udawać, że Percy w ogóle nie istnieje.

Knort stanął za mównicą przygotowaną specjalnie dla niego. Rozłożył kilka pergaminów i zaczął czytać.

- W tak tragicznych dla czarodziejskiego świata czasach chciałbym mieć pewność, że młodzi ludzie pozostaną wierni zasadom…

Harry położył głowę na stole. Jednym uchem słuchał paplaniny Knota, a drugim przysłuchiwał się wymianie zdań między Deanem a Seamusem.

- Myślicie, że on sam to ułożył? – zapytał szeptem milczący do tej pory Neville.

- Knot? – prychnął Harry. – On jest na to za głupi.

- Tylko Percy był w stanie ułożyć tak patetyczną i nudną przemowę – stwierdziła Ginny, ziewając szeroko.

Harry parsknął stłumionym śmiechem. Zanurkował pod stół, niby to w poszukiwaniu upuszczonej różdżki. Kiedy udało mu się, choć trochę opanować wrócił na swoje miejsce. Ciągle jednak był zaczerwieniony i kiedy patrzył na Ministra miał ochotę wybiec z Wielkiej Sali i to w trybie natychmiastowym.

- Mam nadzieję, że rozumiecie powagę sytuacji… - kontynuował Knot, zupełnie nie przejmując się zachowaniem uczniów.

- Obawiam się, że to on nie rozumie powagi sytuacji – mruknął Harry.

Hermiona energicznie pokiwała głową. Ona też miała wrażenie, że Knot zachowuje się, jakby całe zamieszanie wokół Sami – Wiecie – Kogo, było tylko zbyt brutalną zabawą.

Minister zamilkł w pół słowa, kiedy do wielkiej Sali wleciał wielki, brązowy orzeł. Nie zwracając uwagi na zaintrygowane spojrzenia uczniów wylądował przed Harrym i wyciągnął przez siebie jedną z łap, do której był przywiązany list. Potter odwiązał kopertę i uważnie się jej przyjrzał. Była zaadresowanym znajomym pismem. Bez wątpienia była to przesyłka od Mistrza. Już zamierzał ją otworzyć, kiedy ptak lekko, acz stanowczo dziabnął go w palec. Chłopak wzruszył ramionami i schował list do wewnętrznej kieszeni szaty.

- Zostań jeszcze trochę, Tanatos – mruknął. – Posłuchasz paplaniny Knota.

Orzeł popatrzył na niego swoimi brązowymi oczyma. Po chwili wahania, skinął głową i rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś, na czym mógłby usiąść.

Harry spojrzał na Hermionę z niemą prośbą w oczach. Wyciągnął z kieszeni chusteczkę i rzucił ją na stół. Dziewczyna przewracając oczami zmieniła ją w żerdź dla Tanatosa.

Ptak pokiwał głową w podziękowaniu. Usadowił się wygodnie i przechylił łebek. Wyglądał, jakby spał, ale tak naprawdę, jego czujne zmysły wszystko rejestrowały.

Knot otrząsnąwszy się z szoku zaczął mówić. Jeszcze przez ponad godzinę uczniowie byli zmuszeni wysłuchiwać przemowy Ministra, który chciał mieć jedynie pewność, ze uczniowie będą z nim współpracować.

- Teraz wszystko wytłumaczy wam Percy Waesley – oświadczył Korneliusz, schodząc z podwyższenia i siadając za stołem prezydialnym.

- Ale co wytłumaczy? – mruknął sennie Harry.

- Jakiś projekt. Nie za bardzo zrozumiałam, o co w nim chodzi – odpowiedziała Levander.

Harry skwitował to kiwnięciem głową i na powrót ułożył się na stole. Ziewnął rozdzierająco. Wczoraj, przez ponad pięć godzin trenował razem z drużyną Quiddicha (w połowie miesiąca mieli rozegrać mecz z Krukonami), a potem przez kolejne dwie tłukł się z Carmen.

- Potter, nie śpij – upomniał Percy.

- Ja nie śpię, ja się skupiam – powiedział Harry. – Możesz mówić dalej Percy, nie przeszkadzaj sobie. Słucham z uwagą.

Rudzielec poczerwieniał na twarzy. Zacisnął zęby. Jego ręka automatycznie powędrowała do kieszeni, w której zazwyczaj trzymał różdżkę. Teraz jej tam nie było.

- Tego szukasz? – Jesse pomachał patykiem przed oczami wyrodnego syna Waesleyów. – Oddam, kiedy stwierdzę, że jesteś spokojny. Mów, nikt nie będzie ci przeszkadzał.

Powiedziawszy to zszedł z podium. Przez chwilę rozglądał się dookoła w poszukiwaniu wolnego miejsca. Przeszedł między stołami i usiadł koło Pottera. Tak samo, jak młodszy chłopak położył głowę na stole.

Percy tymczasem gotował się z wściekłości. Ten wyrzutek, Ever, zabrał mu różdżkę, a potem jakby nigdy nic usiał między uczniami. To był szczyt wszystkiego. Nakazał sobie spokój. Wszyscy patrzyli na niego z wyczekiwaniem. Wziął głęboki oddech.

- Razem z panem Minister, Aurorami, a także Radą Nadzorczą Hogwartu, postanowiliśmy, że każdy z was powinien zostać poddany pewnym testom psychologicznym, które pomogą nam stwierdzić, czy istnieje możliwość, że w przyszłości któreś z was zostanie śmierciożercą.

- Percy, przymknij się – warknął Ron. – Takie testy można oszukać.

- Tak się składa, że nie można. Mam jeden taki przy sobie i jeśli chcesz, możesz go rozwiązać.

Ron najwyraźniej nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Spłonął wściekłą czerwienią. Opuścił głowę.

Harry spojrzał na kolegę. Przeniósł wzrok na dumnego Percy’ ego. Wymamrotał coś pod nosem, co brzmiało jak “nadęty bubek”. Odwrócił się do Jessego. Ten wyszczerzył zęby. To mogła być wspaniała zabawa. W mugolskiej podstawówce zawsze najbardziej lubił rozwiązywać takie teksty.

- Ja rozwiążę ten test. Zobaczymy, co o mnie powie Skarbnica Wiedzy.

Percy pokręcił głową z powątpiewaniem. Popatrzył na Ministra. Ten milczał przez chwilę, w końcu kiwnął głową. Właściwie, czemu nie przeprowadzić takiego testu wśród Aurorów?

- Dobrze więc – westchnął Percy. – Test składa się z dziesięciu pytań. Chyba potrafisz pisać?

Jesse pokiwał głową. Podszedł do rudzielca i wyrwał mu z ręki pergamin. Pióro i atrament pożyczył od jednego z Gryfonów. Usiadł na swoim dawnym miejscu i zagłębił się w czytaniu instrukcji.

Percy kontynuował swoją wcześniejszą wypowiedź. W ogóle nie patrzył w stronę Aurora. Na kilometr było widać, że się nie lubią.

- To teraz zaczniemy się bawić. Pomożecie? – zapytał Jesse, czując na sobie zaintrygowane spojrzenia Gryfonów. Pokiwali głowami. – Swoje nazwisko znam – mruknął. – Jak mówią do mnie przyjaciele? – zapytał szeptem Jesse.

- Robocop – mruknął Harry.

Ever, lub raczej Black uśmiechnął się lekko i szybko skreślił coś, na pergaminie.

- Czego najbardziej nie lubisz? – zadał kolejne pytanie. – Odpowiedź jest banalnie prosta, ale nie mogę przecież napisać tego wprost. Jak w domu mówiliście na Percivala? – zwrócił się do Rona.

- Napisz: ryża miotła, o cholernie niskim ilorazie inteligencji… Jak to dalej leciało Ginny?

- I nad wyraz wysokim ilorazem tępoty nabytej, bo przecież nie dziedzicznej.

- Co myślisz o Tym, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać?

- Ciekawy okaz naukowy – odezwała się milcząca do tej pory Hermiona.

- Czy popierasz jego wizję?

- A jaka ona jest? – zapytał retorycznie Dean. – Póki co, to on działa, jakby mu się nudziło.

- Czy jesteś czystej krwi?

- Toż to rasizm! – warknął Colin. – Napisz: moja krew jest czysta jak krew Merlina, ale rodzice nigdy nie mówili nic o magii.

- Czy w twojej rodzinie byli kiedyś Czarni Magowie?

- Że byli to wiadome – mruknął Harry. – Napisz, że nie pamiętasz, bo jesteś cyborgiem bez uczuć i wspomnień.

- Czym zajmują się twoi rodzice?

- Kopaniem pod sobą dołków – odezwała się Parvati.

- Czym zajmują się twoi dziadkowie?

- Wąchaniem kwiatków od spodu – powiedział Dennis.

- Co sądzisz o tym teście?

- Odpowiedzi na pytanie nie przekraczają umiejętności przeciętnego pięciolatka – powiedziała poważnie Hermiona. – Zważywszy na fakt, że w dzisiejszych czasach naprawdę niewielu jest ludzi naprawdę inteligentnych, myślę, że uczniowie nie będą mieć problemu z jego rozwiązaniem.

W tym momencie kilka spojrzeń pełnych drwiny powędrowało w stronę Percy’ ego, który odpowiadał na pytanie młodszych Gryfonów siedzących bliżej podium. Najwyraźniej ktoś postarał się, aby Percy nie przeszkadzał Jessemu w rozwiązywaniu testu.

Auror wstał i podszedł do Percy’ ego. Podał mu pergamin, po czym z przyklejonym do twarzy uśmiechem wrócił na miejsce. Rudzielec nie patrząc na trzymany w ręce dokument machnął różdżką i papier zniknął w kłębach zielonej pary. Młody mężczyzna wrócił do odpowiadania na pytania. Był tym zajęciem tak pochłonięty, że nie zauważył, iż większość starszych uczniów przysypia.

Ron, nie wiadomo skąd wyciągnął szachy i razem z Harrym wziął się za grę. Potterowi pomagał Jesse, ale i tak przegrywali. Ginny plotkowała z jedną ze swoich koleżanek. Hermiona czytała książkę o wpływie magii na zachowanie mugoli.

Przy stole Ślizgonów panował podobny nastrój. Draco rozmawiał z Pansy. Crabbe i Goyle narzekali, że są głodni. Carmen i Blaise zastanawiali się, co też mógł powypisywać w teście Auror.

Krukoni i Puchoni również zaczynali robić wszystko, byleby nie usnąć.

Błysnęło zielone światło i przed Percym zmaterializował się inny pergamin. Przez chwilę przeglądał go w milczeniu, co chwilę marszcząc brwi. W końcu odchrząknął znacząco. Uczniowie spojrzeli na niego ze zdziwieniem.

- Nasz ministerialny psycholog stwierdził, że, cytuję “osoba, która wypełniła test jest nieobliczalna i ma skłonność, do nadawania rzeczom cech ludzkich. Najciekawszym jednakowoż wydaje się stwierdzenie, że dziadkowie “wąchają kwiatki od spodu”, a “rodzice kopią pod sobą dołki”. Zupełnie nie rozumiem natomiast motywu z “ryżą miotło o cholernie niskim ilorazie inteligencji i nad wyraz wysokim ilorazem tępoty nabytej, bo przecież nie dziedzicznej”. Natomiast nazywanie Tego, Którego Imienia Nie Wolno wymawiać “ciekawym okazem naukowym” wydaje mi się grubym nietaktem. Podsumowując: osoba wypełniająca test ma mocno zachwianą psychikę i jest podatna na sugestie.”

Percy przerwał czytanie i wściekłym wzrokiem potoczył dookoła. Widać było, że nie wiele zrozumiał z oceny psychologa. Swoje oczy wbił w Rona. Młodszy Waesley uśmiechnął się szeroko, co jeszcze bardziej zirytowało jego starszego brata. Jesse wykrzywił się ironicznie i wrócił do kontrolowania sytuacji na planszy.

Dwie godziny później, kiedy Minister i jego towarzysze opuszczali tereny Hogwartu Percy odłączył się od grupy i z wściekłością wymalowaną na twarzy zbliżył się do Rona.

- I co, jesteś zadowolony? – wysyczał. – Przecież tego właśnie chciałeś. Ośmieszyć mnie na forum szkoły.

- Wybacz, Percival, ale nie da się jeszcze bardziej ośmieszyć błazna – odezwała się stojąca nieopodal Carmen. – Ron, Harry cię woła.

Sam fakt, że Harry go nie wołał nie był przeszkodą, aby odciągnąć go od starszego Waesleya, zanim doszło do poważniejszej scysji. Dziewczyna odwróciła się na pięcie i zniknęła w tłumie uczniów.

Percy szybko opuścił szkołę. Miał nadzieję, że nie będzie musiał już nigdy się do niej zbliżać.

Dyrektor z okna w swoim gabinecie obserwował Ministra i Aurorów. Właściwie nie wiedział, dlaczego Percy ciągle był blisko Knota. No i dlaczego Ministerstwo tak nagle wyskoczyło z tym testem? Albus wiedział, że coś się za tym kryło. Nie miał tylko pojęcia, co i jak duży będzie to miało wpływ na magiczną Anglię.


***


Harry siedział w Wieży Bractwa. Był zdruzgotany. Kolejna przepowiednia. Nad jego życiem, chyba ciążyło jakieś fatum. Zły los, czy karma, nie ważne. Jak zwał, tak zwał. I tak chodziło o przeznaczenie, które najwyraźniej ubzdurało sobie, żeby zmienić jego życie w piekło.

Jeszcze raz spojrzał na trzymany w ręku pergamin.


Witaj,

Pewnie zastanawiasz się, dlaczego piszę. Odpowiedź na moje pytanie na pewno cię nie zadowoli. Jestem tego absolutnie pewien.

Dawno temu jeden z wampirów – wróżbitów wygłosił przepowiednię. Nie będę jej teraz przytaczał. Powiem tylko, iż obawiam się, że dotyczy ona właśnie ciebie.

Jeśli spełni się choćby tylko jej fragment, to wtedy powiem ci, o co w niej chodzi.

Louis wytłumaczy Ci, o co chodzi z wampirzymi przepowiedniami.

Pozdrawiam,

M.


Spojrzał na wampira. Ten wydawał się być nieobecny.

- Louis? O co tu chodzi?

- Wampirze przepowiednie mają to do siebie, że nawet, jeśli są wyjątkowo jasne i zrozumiałe, to nie wiadomo, o kim tak naprawdę mówią. Niby wydaje ci się, że wiesz, kogo wampir miał na myśli, kiedy wróżył, po czym nagle okazuje się, że miał na myśli, jakiegoś nie znanego nikomu mugola. Rozumiesz?

- Tak jakby. Nie nadajesz się na nauczyciela, wiesz? Mówisz zbyt zawile.

- Inaczej nie umiem ci tego wytłumaczyć.

- Nie musisz. Pojąłem sens.

Potter wyciągnął różdżkę i spopielił kartkę. Przebywanie w towarzystwie trzech, a w porywach pięciu Smoków nauczyło go ostrożności. Taki list na przykład mógł wpaść w niepowołane ręce, a to mogłoby spowodować lawinę innych kłopotów.

Dźwignął się na nogi. Musiał jeszcze napisać zaległe wypracowanie na eliksiry. Pożegnał się z Louisem i poszedł w stronę Pokoju Wspólnego Gryffindoru.

Wampir jeszcze przez chwilę siedział w fotelu. Myślał, że chłopak gorzej zniesie tą wiadomość. Jeszcze kilka miesięcy temu zacząłby się wściekać, mogłoby dojść do kolejnego wybuchu. Tymczasem teraz Harry po prostu przyjął do wiadomości, że o jego życiu prawdopodobnie mówi kolejna przepowiednia. W dodatku przez cały czas trwania rozmowy był wyjątkowo spokojny. Może tylko na samym początku jego umysł zadawał mnóstwo pytań, ale Złoty Chłopiec szybko zapanował nad tą burzą emocji.

Wstał. Przeciągnął się. Podszedł do okna i otworzył je. Zamienił się w ptaka i wyleciał na zewnątrz.


--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Carmen Black   Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]   16.04.2005 22:45
KaFeCkO  
QUOTE   17.04.2005 19:03
Carmen Black   ROZDZIAŁ 2 „CZUŁE” POWITANIE ...   17.04.2005 21:32
Weasley   a bedzie rozdział 3?!   18.04.2005 16:46
Magya   Mam mieszane uczucia i z krytyką wstrzymam się do ...   18.04.2005 19:12
Carmen Black   ROZDZIAŁ 3 WYJAŚNIENIA Harry zamr...   18.04.2005 22:05
Carmen Black   CZwarty jest dłuższy... ROZDZIAŁ 4 Ważne rozmowy...   21.04.2005 18:31
Mariah Hiwatarii   Bardzo fajne opowiadanie !!! Podziwiam...   03.05.2005 11:57
Moonchild   hmmm.. no to zacznijmy od początku 1 rozdział to...   03.05.2005 12:35
Carmen Black   Do Moonchild!! 1) Piszę w "wordzie...   03.05.2005 14:30
Moonchild   Dobra Snake zamiast Snape to jeszcze moge zrozumie...   03.05.2005 14:39
Carmen Black   A więc tak: to jest kolejny rozdział. Ma niecałe 1...   04.05.2005 00:27
Moonchild   Całkiem fajne :) Pojawiło się troche więcej opisów...   08.05.2005 11:29
Forhir   Swietne! Czekam z niecierpliwoscia na kolejne ...   08.05.2005 12:03
Ewelka   Przecyztałam dopiero trzy pierwsze odcinki ale...   08.05.2005 19:08
raven11   Super! :D czekam na następne jest świetne mam ...   19.05.2005 19:21
Martuś_gryffindor   fajnie fajnie,ale dla mnie to troszke za duzo opis...   28.05.2005 13:14
Carmen Black   Rozdział 6 już jest. Jeśli jego konwencja wam się ...   29.05.2005 18:03
Moonchild   No wreszcie dałaś kolejną część. I to całkiem ciek...   29.05.2005 19:52
Carmen Black   No cóż. Może trochę wyjaśnię. W liście owszem nie ...   02.06.2005 21:05
Carmen Black   ROZDZIAŁ 7 NOWI Zgiełk. Hałas. Śmiech. Krzyki. J...   02.06.2005 21:09
Moonchild   Początek średnio mi się podobał, ale dalej się roz...   02.06.2005 21:46
Carmen Black   No cóż. Błędy są. Rozdział nie jest zbyt ciekawy, ...   20.06.2005 16:06
Moonchild   Dawno tu nie zaglądałam. Nawet nie zauważyłam, że ...   10.07.2005 22:46
Carmen Black   Jeśli są błędy - przepraszam. Nie jest to jednak m...   14.07.2005 22:49
Avadakedaver   Grtuluję Ci! napisałaś już prawie całą książkę...   04.02.2006 21:14
Natalia   Podoba Mi Się Nie Znalazłam Żadnych Błędów Może D...   15.07.2005 13:32
Vanillivi d'Azurro   Czytałam już wcześniej ten ff na blogu. Szczerze m...   13.09.2005 21:48
Carmen Black   Ja, ja przepraszam. Wiem, że niektórym to się nie ...   14.09.2005 17:04
Carmen Black   Sory, to jest ciąg dalszy poprzedniego rozdziału. ...   14.09.2005 17:24
Tomak   Przeczytałem opowiadanko i stwierdzam ze jest napr...   14.09.2005 18:47
Carmen Black   Na żywca, na żywca. Jestem mistrzem improwizacj...   14.09.2005 19:36
Mroczny Wiatr   :blush: Cóż szkoda, że dopiero jutro. Szkoda, że ...   14.09.2005 23:14
Carmen Black   Rok temu, że się tak wyrażę nie miałam jeszcze ...   15.09.2005 15:04
Carmen Black   Obiecany rozdział jedenasty właśnie wylądował. Zap...   15.09.2005 15:11
Tomak   Bombastick fajny parcik opowiadanko wciaga. Piszes...   15.09.2005 15:30
Carmen Black   Kolejne części podzielone na party najpierw ląd...   15.09.2005 15:43
Carmen Black   Jak zwykle coś mi ucina końcówkę. No, nic. Wklejam...   15.09.2005 15:30
Tomak   Dobra kapie. o sowe było by trudno a kominka w dom...   15.09.2005 16:06
Moonchild   Podoba mi się, ale miejscami troche nudnawe sie ro...   15.09.2005 16:38
Mroczny Wiatr   :blush: Doczytałem reszte u Ciebie na blogu bo co...   16.09.2005 14:14
Tomak   A mozesz podac adres bloga bo tez bym sobie chciał...   16.09.2005 14:33
Mroczny Wiatr   Carmen podała wczoraj o 15,43 http//hpibractwosmo...   16.09.2005 16:20
Tomak   Dzieki. Jezeli juz wczesniej adres był podawany to...   16.09.2005 17:33
Carmen Black   Do stu tysięcy wściekłych Hipogryfów! Na Chime...   16.09.2005 18:02
Tomak   Impervius! Mam małe pytanko. Co to za zakleci...   16.09.2005 19:56
Czarny Łowca_   Zeklęcia Impervius użyła Hermiona w tomie IV i dru...   17.09.2005 14:43
Tomak   Aha juz pamietam dzieki teraz juz sobie przypomnia...   17.09.2005 15:00
Czarny Łowca_   Faktycznie pomyłka, ale pisałem to z pamięci, a ta...   17.09.2005 17:50
moniczka   Narazie przeczytalam tylko trzy rozdzialy, bo nie ...   17.09.2005 18:23
Carmen Black   Dawno tego nie aktualizowałam. Mam sporo zaległośc...   02.02.2006 17:49
Carmen Black   Kontynuacja dwunastki Kolejne kilka tygodni były ...   02.02.2006 17:51
Carmen Black   ROZDZIAŁ 13 Biała Śmierć Lord Voldemort by...   02.02.2006 17:54
Katon   Kurde, ludzie, macie rozmach.   02.02.2006 17:56
Carmen Black   ROZDZIAŁ 14 Serum prawdę Ci powie ...   02.02.2006 17:58
Carmen Black   ROZDZIAŁ 15 Poza czasem i przestrzenią Harry ...   02.02.2006 18:01
Carmen Black   ROZDZIAŁ 16 Wyprawa - Wyglądasz jak kretyn ...   02.02.2006 18:06
Carmen Black   Rozdział 17 Drużyna Marzeń Anastazja Romanowa s...   02.02.2006 18:08
Carmen Black   Rozdział 18 Kryształowy Sen Przez cały tydzień ...   02.02.2006 18:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 19 Ciężkie życie artysty Anastazja wst...   02.02.2006 18:11
Tomak   Czytałem na blogu rozdzialiki są super nie moge si...   02.02.2006 20:26
Ajihad   Czy tu będą następne rozdziały? :(   12.02.2006 15:30
Carmen Black   Rozdziały będą, a jakże! Rozdział 20 Zagini...   12.02.2006 17:16
Carmen Black   ROZDZIAŁ 21 Odkryte tajemnice Hogwardzkie śniad...   12.02.2006 17:24
Ajihad   Juhuuu! :P Wreszcie! Te części wymiatają...   12.02.2006 23:17
Carmen Black   ROZDZIAŁ 22 Prawda w oczy kole Ginny siedziała pr...   15.02.2006 19:22
Czarny Łowca_   Świetnie że jest już nastepna część. Szczególnie p...   16.02.2006 11:08
em   Nie mam czasu czytać całości, wybacz ^^", ale...   16.02.2006 11:14
Ajihad   Prócz tego, że jak powiedział emoticonka: " H...   16.02.2006 17:37
Carmen Black   Mam nadzieję, że będzie się miło czytało... ROZDZ...   20.02.2006 00:04
Carmen Black   ROZDZIAŁ 24 [u]Urodziny[/b] Powoli docierały do n...   22.02.2006 16:47
Avadakedaver   niessamowite. TY jesteś niessamowita, Carmen. Powi...   26.02.2006 23:13
Carmen Black   Z Rowling nie zamierzam niczego obgadywać. Każda z...   28.02.2006 21:13
Avadakedaver   noooo... niby tak, ale kobieto, takiego talentu ni...   02.03.2006 22:38
Moongirl   jak zaczełam czytać to opowiadanie to hm bylo wida...   07.03.2006 17:14
zgred   Pozdrowionka opowiadanie ciekawe. Im wiecej czytas...   11.03.2006 12:24
mateusz14   Niezłe opowiadanie nie moge się doczekać następneg...   11.03.2006 13:25
Carmen Black   ROZDZIAŁ 26 [u]Przekleństwo Nienawidził żyć w nie...   14.03.2006 00:18
Ajihad   Skończyć w takim momencie! Tóż to zbrodnia...   14.03.2006 09:47
Moongirl   jaka cudna niespodziewajka :) rozdzial swietny :) ...   15.03.2006 16:47
pelbinek   Kiedy wyjdzie następny rozdział ?? Bo już nie mogę...   23.03.2006 16:18
Michal   No to jest za......e:) Pomyśl czy tego nie wydać,...   23.03.2006 23:21
Carmen Black   ROZDZIAŁ 27 [u]Powtórka z rozrywki[/u] Dudley si...   24.03.2006 18:08
pelbinek   Następny super odcinek :D Tylko znowu przerwany w ...   24.03.2006 20:05
Dragona   Troche podobne do Szczesliwych dni (skalpel Avereg...   25.03.2006 20:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 28 [u]Cena wolności[/u] Hermiona była p...   07.04.2006 22:19
Ajihad   Wreszcie nowy part! Określę go jednym zdaniem ...   08.04.2006 11:39
Dragona   No i oto chodzi ten rozdzial wyszedl ci swietnie :...   09.04.2006 15:38
Michal   Kiedy bedzie dalszy ciąg... juz od 18dni nic niema...   25.04.2006 16:40
Carmen Black   Rozdział 29 Powroty bolą najbardziej Mary siedzi...   26.04.2006 17:18
Michal   Fajne:D:D Harry śmierciożercą:] Tylko nierozumiem...   26.04.2006 18:32
Carmen Black   Gwałt był iluzją. Mroczny Znak był jedynie chronio...   26.04.2006 18:55
Michal   Aaa dobra teraz czaje:] Dzięki:D:D Jak skonczysz ...   26.04.2006 20:17
Carmen Black   [b]Rozdział 30 Nie zrywaj… Harry pakował ku...   01.05.2006 19:25
nosferatu   nie tylko nie :cry: to...to mój ulubiony ff napisz...   03.05.2006 16:16
Ajihad   Nie! Tylko nie to! Ten napis"koniec...   03.05.2006 21:58
Moongirl   a bedzie jakis dalszy ciąg? w nowym ff?   12.05.2006 16:17
Hawtagai   Jestem pod wrażeniem tego ff :) mam nadzieje,że t...   12.05.2006 16:46
Carmen Black   Nie, nie koniec   12.05.2006 20:08
Kedos   To nie moze byc koniec bo gdzie cala bitwa ;P Nooo...   12.05.2006 23:23
2 Strony  1 2 >


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 23.05.2024 21:06