Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Rozmowy Barowe - Spojler!!!

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 14 ] ** [93.33%]
Gniot - wyrzucić [ 1 ] ** [6.67%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 15
Goście nie mogą głosować 
annie
post 20.11.2005 12:05
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 11
Dołączył: 19.11.2005




Coś dłuższego.

Korekta - Vilandra
Trzymanie w "cuglach" - Ing
Dziękuję, za cierpliwość i sugestie.
A.

Rozdział pierwszy.

Wpatrywał się w bursztynowy płyn w szklance. Jeszcze ze dwie takie porcje i osiągnie błogosławiony stan zobojętnienia. Rzadko używał alkoholu jako środka znieczulającego, ale dziś miał ochotę się napić. Wszedł do pierwszej lepszej knajpy, zamówił whisky i usiadł w najciemniejszym kącie sali. Pogrążony w myślach, od czasu do czasu podnosił wzrok i obrzucał nielicznych gości ponurym spojrzeniem.

Życie cuchnie, nie pamiętał gdzie to słyszał, ale trafnie oddawało sytuację, w której się znalazł. Jego życie cuchnęło na kilometr. Od ostatniego starcia ukrywał się w mugolskim świecie. Jak nisko upadłem. Przeklęty Dumbledore i ten genialny plan. Tym rozmyślaniom towarzyszył szmer przyciszonych rozmów i sącząca się z głośników cicha muzyka. Nie przeszkadzało mu to.

Wzrokiem bez wyrazu przyglądał się kobiecie, która właśnie weszła. Ruchy jakby znajome. Kiedy zamawiała drinka, usłyszał jej głos… Głos z przeszłości – denerwujący, natrętny. Granger. Ze wszystkich miejsc na ziemi musiała trafić właśnie tutaj. Diabli nadali, zarejestrowała trzeźwa część jego umysłu.

Wsunął się głębiej w kąt swojego boksu. Nie chciał, aby go zauważyła. Dostrzegł, że wybrała jakiegoś idiotycznego kobiecego drinka. Odprężył się lekko, kiedy omiotła salę spojrzeniem i skierowała do stolika. Po chwili znowu zesztywniał. Wybrała najbliższy wolny stolik i wbiła w niego wzrok. Niech to szlag!

Zerkał na nią ukradkiem, zastanawiając się, co u diabła robiła w mugolskim Londynie w podrzędnej knajpie. Najbystrzejszy umysł Hogwartu. To, że jej nie znosił nie przeszkadzało mu doceniać jej inteligencji. Przymrużonymi oczami patrzył jak wstaje i kieruje się w jego stronę. Psiakrew, trzeba się jej pozbyć.

***
Hermiona wracała z pracy. Była rozgoryczona. Ten stan utrzymywał się już od prawie roku. Dokładnie od zakończenia wojny z Voldemortem. I na dodatek zaczyna padać. Jak pech, to pech, pomyślała zrezygnowana. Weszła do najbliższej knajpy i zdecydowała się napić czegoś mocniejszego. Posiedzi, przeczeka deszcz i pomyśli. Chwila refleksji dobrze jej zrobi.

Rozejrzała się w poszukiwaniu wolnego stolika. Na ułamek sekundy zatrzymała wzrok na wtapiającym się w panujący w pomieszczeniu półmrok mężczyźnie. Zajmował boks w najciemniejszym kącie sali i przyglądał się jej. Ta sylwetka wyglądała znajomo. Odebrała od barmana zamówionego drinka i skierowała się do stolika, z którego miała najlepszy widok na ciemną postać.

Powoli popijała swoją margeritę i usiłowała przypisać sylwetkę do twarzy. Gesty, ten ruch głową, profil! Snape. Nie, to nie możliwe. On nie żyje. Potrząsnęła głową. Ale… nigdy nie znaleziono ciała, tylko połamaną różdżkę i zakrwawione szaty. Ukrywa się. Dlaczego? Przecież… Przed oczyma stanęła jej jedna scena.

***

- To pismo Severusa – mówiła do niej i do Remusa profesor McGonnagall. Trzymała w ręku krótką notkę informującą o najbliższych planach Voldemorta. Chwilę wcześniej poprosiła ich, by po zebraniu Zakonu pozostali dłużej. Chciała im coś pokazać. Wojna z Tym - Którego - Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać trwała już dwa lata i właśnie wchodziła w decydującą fazę, kiedy sowy zaczęły przynosić Minerwie anonimowe listy, zawierające informacje o planowanych akcjach Voldemorta.

Wyjaśniła, że z początku nie brała ich poważnie. Już nie ufała Snape’owi. Podejrzewała podstęp, ale dotychczas wszystko się zgadzało. Wybrała więc dwie osoby, które, jak wiedziała, były w stanie zaakceptować prawdę. Ta wiadomość wstrząsnęła nimi. Przecież Harry opowiedział im ze szczegółami, co zdarzyło się tamtej nocy, kiedy zginął Dumbledore. Tak jak wszyscy, uważali, że Snape to zdrajca.

Tego wieczoru długo debatowali, czy ujawniać źródło informacji. Hermiona była temu przeciwna. Uważała, że bezpieczniej będzie zachować tożsamość informatora w tajemnicy. Były mistrz eliksirów wśród członków zakonu był równie znienawidzoną osobą jak Voldemort – gorzej – myśleli, że jest zdrajcą.

Notki przychodziły regularnie do końca wojny i to między innymi dzięki nim zdołali pokonać Voldemorta. Zawsze wyprzedzali go o krok. A potem okazało się, że Snape zginął…

***

Nie, nie zginął, otrząsnęła się ze wspomnień, chyba, że po dwóch drinkach mam halucynacje.
Ponownie utkwiła oczy w czarnowłosym mężczyźnie. Zastanawiała się, czy do niego nie podejść, ale nie wiedziała jak on zareaguje. Z pewnością mnie rozpoznał. Zaczęły pocić się jej dłonie, a przecież nigdy nie była tchórzem. Jeszcze chwilę siedziała nieruchomo, po czym zabrała swoją szklankę i podeszła do boksu, w którym siedział Snape.

- Profesorze?

- Odejdź, Granger.

Postawiła drinka na stole i usiadła naprzeciw byłego nauczyciela.

- Nie boisz się, Granger? – usłyszała zachrypnięty od alkoholu i nadmiernej ilości papierosów głos. Pominęła to milczeniem i tylko obrzuciła Snape’a ironicznym spojrzeniem. Prychnął zniecierpliwiony – Jestem mordercą, śmierciojadem, zapomniałaś? – uniósł szklankę w geście toastu – Twoje zdrowie, szlamo!

Zabolało, szczególnie, że padło z ust szanowanego niegdyś profesora – Nie zmienił się pan – skomentowała. Była pewna, ze chciał się jej pozbyć. – Myśleliśmy, że pan nie żyje.

Wykrzywił się szyderczo – Ja nie żyję, Granger. Dotarło? Chyba, że gryfońska Wiem –To- Wszystko wie lepiej – zasyczał.

Słysząc te słowa, dziewczyna zamilkła. Kolejnego drinka wypili w kompletnym milczeniu. Ciszę między nimi przerywał tylko szczęk zapalniczki, kiedy przypalał jednego papierosa za drugim.

Snape przypatrywał się dziewczynie poprzez siwy dym. Również na niej wojna odcisnęła swoje piętno. Zewnętrznie w ogóle się nie zmieniła, ale twarz miała tę prawie niezauważalną dojrzałość, którą mają tylko osoby znające smak ludzkich tragedii. W oczach czaił się cień, charakterystyczny dla tych, co za dużo widzieli i przeżyli. Jeszcze nie nauczyła się tego ukrywać.

– Mugolski Londyn, Granger? A co ze wspaniałym czarodziejskim światem? - zdecydował się przerwać tę wygodną ciszę.

Nie wyczuła w jego głosie zainteresowania, tylko obojętność. Ciekawe ile zdążył już wypić, zastanowiła się. Wzruszyła ramionami – Z wielu powodów, profesorze – nie miała ochoty rozmawiać z nim akurat na ten temat – A pan? – w chwili wypowiadania tych słów, wiedziała, że to najgłupsze z możliwych pytań. Przygotowała się na zjadliwy komentarz.

Snape obrzucił ją tylko pustym spojrzeniem – Z wielu powodów, Granger.

Znowu zapadła cisza. Rozmowa najwyraźniej im nie wychodziła. Wyglądało na to, że dobrze im się razem milczy. Pogrążeni, każde w swoich myślach, powoli popijali swoje drinki.
Po jakiejś godzinie, Snape stwierdził, że ma już dość. Jest wystarczająco zalany by zasnąć bez problemu, a jednocześnie na tyle trzeźwy, aby dotrzeć do mieszkania. Podnieśli się równocześnie. Widocznie ona też ma już dość.

- Panie przodem – przesadnie szyderczym gestem przepuścił ją przed sobą. Nie zwróciła na niego uwagi i po prostu podeszła do baru. Zapłaciła za swoje koktajle i nie oglądając się na niego wyszła na zewnątrz. Zdążyła zrobić trzy kroki, kiedy poczuła na ramieniu ciężką dłoń.

- Tylko pamiętaj, Granger, nie widziałaś mnie. Umarłem, zrozumiałaś? – owionął ją oddech o zapachu whisky.

Wzruszyła ramionami i tylko kiwnęła głową, po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę swojego mieszkania. Obróciła się tylko raz. Nadal stał przed pubem i patrzył jak odchodzi.
Wtopiona w noc sylwetka szpiega.

Ten post był edytowany przez annie: 20.11.2005 12:06
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
annie
post 13.03.2006 13:07
Post #2 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 11
Dołączył: 19.11.2005




Rozdział siódmy.

Szła Pokątną, starając się nie rzucać ludziom w oczy. Wolała nie spotkać nikogo ze znajomych. I tak miała dość szeptów za plecami. Chciała jak najszybciej kupić składniki do eliksiru i wrócić do domu. Musiała w końcu dowiedzieć się jak profesor przyrządzał miksturę. Była pewna, że już gdzieś spotkała się z tą metodą. Przez ostatnie dwa tygodnie przekopywała stosy książek i artykułów w poszukiwaniu odpowiedzi.

Nic nie znalazła. Więc skąd to uczucie deja-vu? Przecież nie wymyśliła sobie tego. Snape nie mógł być jedynym Mistrzem Eliksirów, który w ten sposób przygotowywał swoje wywary. Zamyślona pchnęła drzwi apteki i weszła do środka.

Właściciel – wysoki, chudy czarodziej – przywitał ją obłudnym uśmiechem. – Witam, witam pannę Granger. To co zwykle?

Nie znosiła tej sztucznej uprzejmości. Ciekawscy głupcy uśmiechali się do niej, jednocześnie intensywnie zastanawiając się nad jej ucieczką.

- Dzień dobry – rzuciła chłodno. – Tak, tylko w podwójnych ilościach. – Wolała zaopatrzyć się na dłużej, by jak najrzadziej tu wracać.

Aptekarz przygotowywał towar i usiłował ją zagadywać. Krótko zbyła jego nieudolne próby, zapłaciła, zmniejszyła zakupy, włożyła do kieszeni i wyszła. W drodze powrotnej wstąpiła jeszcze do Esów i Floresów po najnowszy egzemplarz miesięcznika „Eliksiry dla znawców”.

Przeglądała właśnie dział z najstarszymi wydaniami na temat przygotowywania wywarów, kiedy poczuła na ramieniu czyjąś dłoń.

– Hermiona.

Harry. Spięła się wewnętrznie i z bladym uśmiechem odwróciła się do dawnego przyjaciela. – Cześć.

Wyglądał tak jak zawsze, tylko w oczach brakowało życia.

- Dawno cię nie widziałem. – Równie dobrze mógł stwierdzić, że pogoda jest paskudna.
W jego głosie nie było odrobiny ciepła.

Wzruszyła ramionami. – Studia pochłaniają cały mój czas.

- Rozumiem.

Oboje byli świadomi ciszy, jaka zapadła w księgarni. Nie zwrócili uwagi na mężczyznę, który wyjątkowo intensywnie się w nich wpatrywał.

- Odwiedź mnie kiedyś. Długo nie rozmawialiśmy – rzucił Harry półgłosem.

Skinęła głową.

– Dobrze.
Doskonale wiedziała, że tego nie zrobi.

Harry również wiedział. Posłał jej wymuszony uśmiech na użytek gapiów i wyszedł.

Hermiona obrzuciła nieżyczliwym spojrzeniem ludzi, którzy natychmiast wrócili do swoich spraw.
Podeszła do kasy, zapłaciła za swój magazyn i błyskawicznie opuściła księgarnię.

***

… wyciąga do niej dłoń, a ona zachowuje się jak udzielna księżna…
… widziała pani jej minę?…
… bryła lodu…


Z każdego kąta dobiegały szepty oburzonych czarodziei. Snape udawał, że w skupieniu przegląda jakąś księgę. W rzeczywistości jednak odtwarzał klatka po klatce scenę, której był świadkiem.
Znowu wybrał się na Pokątną, a ściślej biorąc na Nokturn. Przypadkiem dostrzegł Pottera i wszedł za nim do księgarni. Ślepy traf, pomyślał.

Po tej scenie zrozumiał, dlaczego z takim rozczarowaniem wymawiała słowo „przyjaciel”. Wyraźnie było widać, że coś tu nie gra. Niby normalna rozmowa, a oboje byli spięci i nienaturalni. Miał wrażenie, że na siłę chcieli przekonać ludzi, iż wszystko jest w porządku.
Choć najwyraźniej nie jest.

Obserwował Pottera, kiedy ten zauważył dziewczynę.
W oczach chłopaka pojawiła się złość, a na twarzy ból, jednak po chwili znowu przybrała ona neutralny wyraz. Z wahaniem podszedł do Granger, jakby nie był pewien, jak zareaguje.
Co to znaczy? Snape stanowczym gestem odłożył księgę, postawił kołnierz płaszcza i wyszedł na zaśnieżoną ulicę. Prychając w duchu na niedorzeczne, świąteczne dekoracje, zmierzał w stronę Dziurawego Kotła i analizował. Szukał powiązań między tym, co już wiedział.

***

Wrzucała właśnie kolejny składnik do kociołka ustawionego na kuchennym blacie, kiedy usłyszała pukanie. Akurat teraz, wymamrotała pod nosem. Machnięciem różdżki zmniejszyła ogień i poszła spojrzeć, kogo diabli niosą.

- Remus – rozjaśniła się po otwarciu drzwi. – Wejdź, szybko. Mam kociołek na ogniu – rzuciła już w połowie drogi do kuchni.

- Coś się ruszyło? – usłyszała za plecami zaciekawiony głos. Remus wszedł do kuchni i usiadł przy stole.

Kiwnęła tylko głową, nie przerywając wymawiać zaklęcia. Jeszcze tylko trzy ruchy różdżką i gotowe. Zarumieniona od ciepła kociołka odwróciła się do przyjaciela. – Jak wystygnie przeleję do fiolki i będziesz mógł zabrać ze sobą. – Uśmiechnęła z zadowoleniem i zdjęła fartuch. – Herbaty?

Podziękował i przypatrywał się, jak przygotowuje napój mugolskim sposobem. Coś w jej ruchach się zmieniło. Były żywsze, bardziej energiczne. Nie przypominała już automatu i po raz pierwszy od dłuższego czasu uśmiechnęła się normalnie. Bez wysiłku. W brązowych oczach błyszczał lekki entuzjazm. Co prawda był to zaledwie ułamek tego, który miała kiedyś, ale jednak.

- Proszę. – Postawiła przed nim parujący kubek.

Ostrożnie upił łyk. – Jak udało ci się tak szybko stworzyć coś nowego? Ostatnio mieliśmy mały zastój i już się bałem, że zrezygnujesz. Zresztą przez prawie cały rok wprowadzałaś tylko minimalne zmiany.

Zmieszała się. Przecież nie może mu powiedzieć o Snape’ie. Przez chwilę gorączkowo zastanawiała się nad odpowiedzią.

– W archiwach uniwersytetu natknęłam się na notatki i prace jednego z absolwentów. Miał ciekawe teorie na temat Wywaru Tojadowego, w nich znalazłam parę wskazówek. Zobaczymy, jak zadziałają. – Modliła się desperacko w duchu, aby nie zauważył, jak grubymi nićmi jest szyte to kłamstwo.

Nie lubiła kłamać, a to tak do końca nie mijało się z prawdą. W końcu profesor Snape był absolwentem jej uczelni i to, co powiedziała, mogło się zdarzyć.

Remus dostrzegł jej zakłopotane spojrzenie. Wydawało się, że nie powiedziała mu całej prawdy, ale nie chciał się natrętnie dopytywać. W swoim czasie wyjaśni mu wszystko. Teraz miał zamiar wykorzystać dobry humor dziewczyny i wyciągnąć ją z domu. Taki był zresztą powód jego wizyty. Nie może cały czas tkwić w książkach. – Co powiesz na spacer do parku? Potrzebujesz jakiejś odskoczni i trochę ruchu też dobrze ci zrobi.

Zaskoczył ją. Rzuciła okiem na kociołek w poszukiwaniu wymówki, ale eliksir musiał wystygnąć, a do tego nie była potrzebna.
Nie chciała wychodzić; widzieć, jak ludzie przygotowują się do świąt. Kiedyś kochała tę porę roku i jej atmosferę.
Potem je znienawidziła. Przypominały jej o tym, co straciła. Rodzicach, przyjaciołach, beztrosce. Jednak… skoro postanowiła przestać się nad sobą użalać, to byłby kolejny krok.
Przeniosła wzrok na mężczyznę, który spoglądał na nią wyczekująco. – Dobrze. Ale tylko do parku, żadnych wycieczek na Pokątną.

***

Spacerowali po ośnieżonym londyńskim parku. Remus zdecydował się ostrożnie poruszyć temat zmian, jakie zaobserwował u dziewczyny przez ostatnie miesiące. Wyglądało na to, że zaczyna wychodzić ze swojej skorupy. Może jest szansa, że wróci do nich.

Coraz częściej była ożywiona, lekko podekscytowana. Przypuszczał, że miało to związek z pracami nad projektem i cieszył się z tego.
Kiedy rozpoczynała swoje eksperymenty, brakowało jej zapału. Wtedy miał wrażenie, jakby robiła to tylko po to, aby się czymś zająć i nie myśleć.

Wydawało się, że powoli znów staje się dziewczyną, którą kiedyś była; która oddawała całe serce temu, co ją interesowało. – Zmieniasz się. Co, lub może kto, spowodował, że znowu zaczynasz się uśmiechać?

Nie wiedziała, co powiedzieć przyjacielowi. – Przecież zawsze się uśmiechałam, a już szczególnie do ciebie - usiłowała zbagatelizować spostrzeżenia Remusa. – Jestem tą samą Hermioną co zawsze.

- Czy rzeczywiście? – W jego oczach pojawiła się łagodna nagana. – Hermiona, dobrze cię znam i na nieszczęście zauważam każdą najmniejszą zmianę w twoim zachowaniu – uśmiechnął się żartobliwie do dziewczyny.

Poczuła wyrzuty sumienia. Remus zawsze był przy niej; nawet wtedy, kiedy myślała, że nikogo nie potrzebuje. Zasługiwał na przynajmniej trochę szczerości. Westchnęła i niechętnie przyznała: – Nic szczególnego się nie stało, Remusie. Po prostu, uświadomiłam sobie, że nadal żyję.

Zastanawiała się, ile może powiedzieć przyjacielowi. Nie mogła zdradzić swojej tajemnicy, a jednocześnie chciała na tyle zaspokoić ciekawość mężczyzny, żeby przestał się tym interesować.

Przystanęła i spojrzała w ciepłe bursztynowe oczy. – Jest coś – zaczęła ostrożnie – co mi pomaga. Pomaga się przemóc, zmusza do myślenia o czymś więcej niż o tym, co ja zrobiłam ze swoim życiem. Zmusza do pracy nad sobą.

Remus widział, że znowu nie powiedziała mu wszystkiego. Zwrócił uwagę, z jakim naciskiem wypowiedziała słowo „ja”. Nie chciał jednak się dopytywać. Miał tylko nadzieję, że cokolwiek to jest, nadal będzie w ten sposób wpływać na dziewczynę. Sama wyjaśni mu wszystko, kiedy uzna, że nadszedł właściwy czas. Uśmiechnął się i przytulił Hermionę.

Odwzajemniła uścisk, zadowolona, iż wystarczyła mu taka odpowiedź, po czym ujęła mężczyznę pod ramię. Wznowili spacer.

Rozmowa zeszła na plany Gryfonki po ukończeniu studiów. Wyznała, że chciałaby wyjechać z kraju. To prawda, pracuje nad sobą, ale nie widzi możliwości dalszego życia w Anglii. W przyszłym roku, pod koniec studiów, ma zamiar wysłać swoje aplikacje do firm w Stanach, Australii, czy Nowej Zelandii. Byle jak najdalej stąd.

Remus posmutniał na tę wiadomość, ale zdawał sobie sprawę, że nie jest w stanie sprawić, aby zmieniła zdanie. Westchnął ciężko w duchu i skierował rozmowę na nadchodzące święta. Był ciekaw, jakie miała plany.

***

Snape wracał z Irlandii. W żołądku czuł przyjemne ciepło Ognistej, bowiem większość czasu spędził w pubach, podkradając stałym bywalcom po parę włosów. Ostatnimi czasy przez te przeklęte wycieczki na Pokątną i Nokturn jego zapasy najważniejszego składnika gwałtownie się skurczyły.

Aportował się w odludnej części londyńskiego parku. Wiedział, że po zmroku żaden spacerowicz nie zboczy z gęsto oświetlonych głównych alejek.
Poprawił kołnierz płaszcza i szybkim krokiem ruszył ku wyjściu z parku. Chciał jak najszybciej znaleźć się w domu i nie musieć patrzeć na bezsensownie szczęśliwych ludzi, podekscytowanych atmosferą świąt.

Szedł właśnie jedną, rzęsiście oświetloną kolorowymi lampkami alejką, kiedy dostrzegł w świetle latarni przytuloną parę. Obściskujący się idioci, sarknął w duchu, idąc w ich kierunku. Po chwili mężczyzna i kobieta rozdzielili się i dostrzegł burzę brązowych loków oraz twarz kobiety. Uśmiechała się ciepło do towarzysza.
Zamarł w pół kroku, dłonie same zacisnęły mu się w pięści. Zwęził oczy.
Granger i ten cholerny wilkołak.

Odwrócił się gwałtownie i ruszył ku wyjściu.
Nic nie zdarza się przez przypadek.
Musiał się napić, natychmiast.
Okłamała go, ta bezczelna smarkula go okłamała. Tylko przyjaciel!
Czuł, jak ogarnia go wściekłość. Dał się wyprowadzić w pole smarkuli. Stary idiota.

W najbliższej knajpie zamówił whisky i warknął na rozmownego barmana, aby się odpieprzył. Musiał pomyśleć. Im szybciej rozgryzie tę dziewczynę, tym prędzej się jej pozbędzie i będzie miał święty spokój.
Pieprzona Granger, pieprzony Potter i pieprzony Lupin.
Jednym haustem wypił zawartość szklanki i zamówił kolejnego drinka.

Na Pokątnej ona i Potter zachowywali się jak dwoje obcych sobie ludzi. A potem te komentarze innych czarodziei. Wszystkie potępiające dziewczynę.
„Avada nie wybiera”, przypomniał sobie nagle słowa jej wykładowcy. Czyżby kogoś zabiła? Prychnął. Oczywiście, całe stado śmierciojadów. Jednak to nie wywołałoby takiej niechęci całego czarodziejskiego świata.

Potter i Granger. Samotność Pottera. Ucieczka Granger. Śmierć Weasleyówny.

Nie było go przy tym. Miało to miejsce w jakiejś podrzędnej potyczce, mającej na celu odwrócenie uwagi. Granger miała coś wspólnego ze śmiercią tej małej? Jeżeli tak, to by wiele wyjaśniało. Tylko w jaki sposób? Tego musiał się jeszcze dowiedzieć. I dowie się. Oszukać go to jest sztuka na raz.
Użyje legilimencji, jeśli będzie musiał, ale się dowie. W tej chwili miał dość idiotycznych podchodów.

Kolejny raz nie da się nabrać. I to komu? Przemądrzałej gówniarze.
Tylko przyjaciel, warknął pod nosem.

Przestał liczyć drinki. Wychylał kolejne, jeden za drugim, jakby to była woda. Potrzebował ich dzisiaj. Potrzebował zobojętnienia. Musiał wyrzucić z umysłu obraz obściskującej się pary. Doprowadzało go to do furii.
Nienawidził siebie za to uczucie.

Następna pełna szklaneczka.

Nienawidził wszystkich, a przede wszystkim Granger. Nienawidził tej akceptacji, którą go obdarowała, nie żądając niczego w zamian. To przecież absurdalne i wbrew prawom natury. Każdy chce czegoś w zamian. Ona również. Chciała jego wiedzy, potrzebowała jego pomocy. A jednak – kiedy patrzył w jej oczy – widział, że to bez znaczenia, czy jej pomoże, czy nie.

Pusta szklanka i gest w stronę barmana.

Podświadomie wiedział, że nawet jeśli odmówiłby tej pomocy to nadal w jej oczach będzie akceptacja. Nie chciał tego. Nie potrzebował. A już szczególnie nie od tej dziewczyny. Kobiety.
Sprawiała, że znowu zaczynał czuć. Myśleć. Żyć.

Dopił ostatniego drinka, zapłacił i chwiejnie ruszył w stronę mieszkania.

***

Siedziała na podłodze przed kominkiem, otoczona stosami książek, starych woluminów oraz własnych notatek. Szukała odpowiedzi. Na pytanie, na które, była przekonana, znała odpowiedź. Tkwiło to w umyśle dziewczyny i nie dawało spokoju. Nawet w pracy koleżanki zauważyły, że błądzi myślami gdzieś daleko.

Nic, ciągle nic! Sfrustrowana, z głośnym klapnięciem, zamknęła opasły tom. Wstała i ruszyła do kuchni. Herbata zawsze pomagała się jej odprężyć.
Niespiesznie przygotowywała ulubiony napój, kiedy jej wzrok padł na miesięcznik zakupiony na Pokątnej.

Przypomniała sobie spotkanie z Harrym. Aż dziwne, że tak mało uwagi poświęciła przypadkowemu spotkaniu z przyjacielem. Jeszcze niedawno rozpamiętywałaby każdy gest, każde słowo chłopaka, doszukując się ukrytych znaczeń i pogrążając w rozgoryczeniu i apatii.

Teraz przeszła nad tym do porządku dziennego. Wzruszyła ramionami. Czas najwyższy. Nareszcie coś zrozumiała. Wojna zniszczyła tyle istnień i tyle marzeń ludzkich, że ona kurczowo trzymała się ostatniej rzeczy, która – jak jej się wydawało – pozostała niezmieniona. Nie dostrzegała rzeczy oczywistych, bo bała się ich.

Wojna zmieniła nie tylko ją. Jej przyjaciele także walczyli z własnymi demonami. Każde na swój sposób. Dorośliśmy, każdy z nas poszedł własną drogą. Tylko że mnie zajęło to najwięcej czasu.
Powrót do dawnych wspaniałych czasów Hogwartu nie był możliwy, ale pozostały jej wspomnienia. Te dobre i te ciut gorsze.

Muszę nauczyć się zauważać, kiedy kończy się jakiś etap mojego życia. Zamknąć ten etap. Nie jest ważne, jak go nazwę; ważne, że zostawię go za sobą. Dotarło do niej, iż nie może cofnąć się w przeszłość, że nic już nie będzie jak dwa, trzy lata wcześniej.

Te dwa lata, które wydawały mi się potwornym piekłem, miały swój sens. Zrozumiałam podstawową prawdę: ludzie się zmieniają, nie tylko ja.

Zabrała gorącą herbatę i wróciła na podłogę przy kominku. Oparła się plecami o kanapę i uśmiechnęła na myśl o latach nauki w Hogwarcie. Mimo wiszącego na nimi – a właściwie nad Harrym – widma Voldemorta, świetnie się bawili.

Wracała pamięcią, rok po roku, do początków ich przyjaźni, wspólnych przygód, aż do pechowej klasy szóstej. To był najdziwniejszy rok. Snape jako nauczyciel OPCM, nowy profesor eliksirów i niespodziewane sukcesy Harry’ego w tym przedmiocie.

Roześmiała się na wspomnienie o swojej wściekłości i zazdrości. Kiedyś była najlepsza, a tu nagle przyjaciel prześcignął ją przy pomocy jakiejś starej książki. Przekonywała go wtedy, iż ta książka jest pełna czarnej magii. Jakieś dziwne zaklęcia, niecodzienne sposoby przygotowywania eliksirów.

Gwałtownie się wyprostowała. Książka Harry’ego! To było to. Wiedziała, że gdzieś już spotkała się z takimi metodami w eliksirach. Książę Półkrwi! Snape! Jak mogłam zapomnieć! Była na siebie wściekła. Zmarnowała tyle czasu na bezsensowne poszukiwania, a odpowiedź miała cały czas przed nosem.

Przecież Harry powiedział im, kim był Snape. Podczas jego pogoni za zdrajcą – jak uważał – profesor sam wykrzyczał mu w twarz, że jest Księciem Półkrwi. Zaraz po tym jak Harry usiłował go potraktować jednym z zaklęć znalezionych w książce.

Zdecydowała się odwiedzić chłopaka, aby dowiedzieć się, czy kiedykolwiek wrócił po ten podręcznik. Potrzebowała wiedzy zapisanej na starych, zniszczonych kartkach. Wtedy, w szkole, nawet nie chciała tego oglądać. Jaka byłam głupia! A teraz może dzięki temu uda jej się dowiedzieć czegoś więcej o tej chodzącej łamigłówce, jaką był Mistrz Eliksirów.

***

Pchnęła drzwi pubu i weszła do zadymionego wnętrza. Automatycznie spojrzała w stronę ich boksu. Snape’a nie było. Nie zdziwiła się, ostatnim razem również musiała na niego czekać. Skierowała się do baru i zamówiła herbatę. Żadnych drinków dzisiaj, postanowiła. Rozluźniały, a dzisiaj musiała uważać i trzymać na wodzy swoją ciekawość odnośnie wczorajszego odkrycia. Najpierw chciała zobaczyć się z Harrym.

Zdjęła płaszcz i wsunęła się w ciemny kąt kanapy. Popijała napój i z coraz większym zniecierpliwieniem wpatrywała się w drzwi. Po godzinie dotarło do niej, że profesor się nie pojawi. Zdenerwowana, opuściła bar i szybkim krokiem ruszyła w stronę domu.

Co się dzieje? Z każdą chwilą robiła się coraz bardziej zaniepokojona. Snape był bardzo obowiązkowym człowiekiem. Jedno spotkanie co miesiąc. To stało się ich zwyczajem, a dodatkowo jeszcze dziś miał sprawdzić rezultaty jej kolejnego eksperymentu.

Czemu się nie zjawił? Przez głowę dziewczyny przewijały się coraz bardziej ponure scenariusze. Zachorował. Idiotyczne, to Mistrz Eliksirów. Wyjechał z kraju. Bez sensu, dałby jej jakiś znak. Przynajmniej miała taką nadzieję. Nie musiał się jej tłumaczyć. Ktoś dowiedział się, że żyje, i go złapali. To ostatnie przyszło jej do głowy już pod drzwiami mieszkania. Zamarła z kluczem w ręku.

Na moment ogarnęło ją przerażenie, zanim uświadomiła sobie, że przecież już by o tym wiedziała. W Proroku, którego nadal prenumerowała, informacja o tym byłaby na pierwszej stronie, lub Remus dałby jakiś sygnał. Trochę uspokojona przekręciła klucz i weszła do domu.

W nocy nie mogła zasnąć, przewracała się z boku na bok. Myśli krążyły wokół profesora Snape’a. Najbardziej nieprzeniknionego i nieprzewidywalnego człowieka jakiego kiedykolwiek znała. Nie umiała sprecyzować uczuć towarzyszących tym myślom. Z pewnością martwiła ją jego dzisiejsza nieobecność, ale było coś jeszcze. Coś, co nie dawało zasnąć.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
annie   Rozmowy Barowe - Spojler!!!   20.11.2005 12:05
yasmin   Hm... ciekawe, zobaczymy jak się rozwinie.   21.11.2005 19:13
annie   Rozdział drugi. Cały następny tydzień Hermiona z...   21.11.2005 20:38
annie   Rozdział trzeci. Wracając do domu, Hermiona zżym...   20.12.2005 21:53
Szarooka   To opowiadanie jest świetne! Niecierpliwie cze...   04.01.2006 17:26
Kara   Bardzo mi się podobało, chociąz nie lubie paringów...   04.01.2006 20:57
Wanda   Ciekawe i intrygujące. Może pojawi się pan Potter?...   06.01.2006 19:42
annie   Na potrzeby fika pozwoliłam sobie zrobić Snape...   06.01.2006 21:59
haren   pisz dalej! opowiadanie jest świetne. bardzo m...   07.01.2006 12:00
AtA_VH   o_O. Wydawalo mi sie, że na innych forach znajduje...   11.01.2006 18:03
annie   Szczere podziękowania dla Vil. To się nazywa porzą...   13.01.2006 19:10
yasmin   Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że na magicznym ...   05.02.2006 14:20
Kiniulka   ojejciu az brak mi slow zeby opisac jakie to wraze...   09.02.2006 23:30
Kara   Świetne świetne... Rozkręca się :) Ten Ff podoba m...   10.02.2006 12:07
EnIgMa   No cóż... Nie sposób nie zgodzić się z tymi wszyst...   11.02.2006 02:54
annie   Rozdział szósty. Siedział przy stole, na którym w...   12.02.2006 16:44
Kiniulka   Jejciu jak mnie to wciągnęło :) :) :) Czekam na ne...   12.02.2006 17:19
Victoria Vouivre   Świetne opowiadanie! Jest to jedno z najlepszy...   02.03.2006 16:05
Amania   Witam na FORUM. Szczerze mówiąc uważam, że to jedn...   06.03.2006 22:12
annie   Rozdział siódmy. Szła Pokątną, starając się nie r...   13.03.2006 13:07
Amania   O fajnie, że już nowa część. Szkoda tylko, że tak ...   13.03.2006 14:00
Basia   Moje zdanie wyrażę jednym słowem, które powinno po...   28.03.2006 16:17
Toskana   Nie będe gorsza :) muszę się troche pozachwycać. B...   28.03.2006 20:29
Lupek   Czytam ten fick odkąd został wstawiony na Forum i ...   03.04.2006 22:42
Kiniulka   Annie ja rozumiem, że pisanie ficków jest pracochł...   05.04.2006 15:38
omka   Uwielbiam Twój fick :) :) Po prostu połknęłam go j...   04.05.2006 14:31
annie   Rozdział ósmy. Po ostatnich wydarzeniach Snape mu...   09.05.2006 07:45
Basia   No, nareszcie tak długo oczekiwany odcinek. Z pom...   09.05.2006 14:24
Amania   Przeczytałam nową część. Szczerze mówiąc zaczęłam ...   10.05.2006 21:54
Toskana   Czytałam już na dziurawcu. Cały fick mi się bardzo...   23.05.2006 15:53
Princessa   siemka! czytałam to opowiadanie juz wcześniej,...   23.05.2006 22:03


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 18.06.2025 04:05