Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]

Carmen Black
post 16.04.2005 22:45
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




Pierwszy raz publikuję coś własnego na tym forum. Mam nadzieję, że będziecie dla mnie wyrozumiałi. Na razie tylko jeden rozdział. Jeśli będzie się podobać to będą kolejne.

ROZDZIAŁ 1

NIESPODZIEWANY WYJAZD


Wszyscy mieszkańcy domu przy Privet Drive numer 4 spali kamiennym snem. Wszyscy, poza jednym chłopcem. Harry Potter bał się zasnąć, bo noc w noc dręczyły go koszmary. Tego lata, zaledwie kilka tygodni temu zmarł jego ojciec chrzestny- Syriusz Black. Dla Chłopca, Który Przeżył była to prawdziwa tragedia. Harry przewracał się z boku na bok. Ilekroć zapadł w lekką drzemkę przed oczami widział tę samą scenę, Syriusza wpadającego za zasłonę.



W kwaterze głównej Zakonu Feniksa przy Grimmuald Place 12 trwała zażarta kłótnia pomiędzy Albusem Dumbledore’ m a Severusem Snape’ m .
-Nie, Albusie. Nie zgadzam się! Zresztą jak ty to sobie wyobrażasz?!
-Ależ drogi kolego to tylko nie całe dwa miesiące.
-To aż dwa miesiące.
-Severusie przykro mi, ale nie masz wyjścia. Harry’ emu podasz eliksir wieloosobowy, więc nawet jeśli ktoś by do ciebie przyszedł w odwiedziny to nikt go nie pozna.
-Dyrektorze- widać było, że czarnowłosy mężczyzna jest na straconej pozycji, jednak chwytał się każdej możliwości obrony- nie sądzę, żeby Potter był zadowolony możliwością spędzenia ze mną ponad sześciu tygodni. Poza tym ta dziewczyna… nawet jej nie znamy!
-Chciałeś powiedzieć, że to ty jej nie znasz.
-Ale…
-Żadnego „ale”- powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Alastorze, jutro z samego rana pójdziesz po Harry’ ego i odprowadzisz go do Snape Manor.
-Dobrze. A co mam mu powiedzieć kiedy już tam będziemy?
-Severus wytłumaczy chłopakowi co trzeba.
Harry leżał na łóżku i tępo patrzył w sufit. Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji. Były puste, a twarz przybrała wyraz kamiennej maski, której nic nie obchodzi. Już od godziny był w takim stanie. Ciągle myślał o tym dziwnym śnie. Nie był on związany bynajmniej z Voldemortem czy Syriuszem, tylko z jakąś dziewczyną. Nie pamiętał jak wyglądała, ale wiedział, że mówiła do niego. Miała obcy akcent, a jej słowa miały jakieś takie melodyjne brzmienie i układały się w zdanie: „Nim rok minie, poznasz swoje przeznaczenie”. Nie dawało to chłopakowi
spokoju i zaprzątało jego myśli. Co to miało znaczyć? Jakie przeznaczenie? O ile dobrze pamiętam to moim przeznaczeniem jest walka z Czarnym Panem- pomyślał.- No tak później będę ofiarą albo mordercą. Ciekawa perspektywa.
Z ponurych rozmyślań dotyczących jego przyszłości wyrwał go trzask towarzyszący aportacji. Młody Potter chwycił różdżkę i z bijącym sercem zbiegł na dół do kuchni. Zobaczył tam Szalonookiego, który zawzięcie tłumaczył coś wujowi Vernonowi i ciotce Petuni. Gdy tylko zauważył Harry’ ego zwrócił się do niego:
-Witaj chłopcze. Pakuj się zaraz musimy się stąd zbierać.
-Dzień dobry. Skąd mam mieć pewność, że jest pan prawdziwym Moody’ m?- zapytał podejrzliwie chłopak.- Nikt mi nie napisał, że dziś mam stąd wyjechać.
-Decyzja została podjęta dziś w nocy. Nie chcieliśmy wysyłać sowy w obawie,
że mogłaby zostać przechwycona. Dumbledore spodziewał się twojej reakcji,
dlatego kazał ci przekazać ten list.Harry niepewnie wziął list do ręki. Spodziewał się, że może to być świstoklik, który zabierze go prosto do Sami- Wiecie- Kogo. Nic takiego jednak się nie stało. Potter rozwinął pergamin i zaczął czytać:

Drogi Harry!
Zapewne zastanawiasz się dlaczego nikt nie napisał do Ciebie w sprawie twojego wyjazdu. Otóż nie chcemy, aby sowa wpadła w niepowołane ręce. Alastor zabierze Cię w bezpieczne miejsce. Niestety nie będzie to Kwatera Główna, gdyż jak mniemam z tym miejscem wiążą się zbyt bolesne wspomnienia. Wszystkiego dowiesz się po dotarciu do celu. Chcę też powiedzieć, że nie możesz wysyłać listów do swoich przyjaciół, gdyż wiąże się to z wielkim ryzykiem. Oczywiście będziesz mógł się z nimi kontaktować, ale nie zdradzaj im swojego miejsca pobytu. Listy przekazywał będziesz członkowi Zakonu, a on dostarczy je do adresatów.
Z poważaniem

Albus Dumbledore

PS.
Słuchaj osoby, u której przez najbliższe kilka tygodni będziesz mieszkać.

Harry jak zahipnotyzowany wpatrywał się w list. Wydawał się być autentyczny, ale… No tak, zawsze jest jakieś „ale”. Zgadzał się w stu procentach, że z domem przy Grimmuald Place 12 wiąże się dużo wspomnień, ale miał też nadzieję, że
spotka się z Ronem i Hermioną, a z tego co przeczytał jasno wynikało, że nie. Poza tym gdzie chcą go umieścić?
-Chłopcze, dobrze się czujesz?- zapytał Moody, bacznie przyglądając się chłopakowi.
-Tak…- odparł niezbyt przytomnie Harry.- To gdzie mnie pan zabierze?
-Nie mogę ci powiedzieć. Idź się spakować. Nie mamy za dużo czasu. Harry poszedł do swojego pokoju i zaczął wrzucać do kufra wszystko co miał pod ręką. Na dnie wylądowały jakieś ubrania, na nich książki, pergaminy i pióra. Najwięcej namęczył się przy wkładaniu Błyskawicy, ale i z tym szybko się uporał. Rozejrzał się po pokoju sprawdzając czy wszystko zapakował. Wziął kufer i klatkę z Hedwigą, po czym wszystko zniósł do kuchni.
Szalonooki wyciągnął z kieszeni swojej szaty coś co wyglądało jak gwizdek. Swistoklik- pomyślał Harry.
-Daj kufer. Wiesz jak z tego korzystać?- zapytał były auror.
-Tak. To do zobaczenia w następne wakacje- rzucił w
stronę wciąż oniemiałej rodziny.
-To na trzy.
1…2…2!
Złapali gwizdek. Harry poczuł szarpnięcie w okolicach pępka. Oderwali się od ziemi i znikli.

Ten post był edytowany przez estiej: 06.07.2006 14:19


--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Carmen Black
post 07.04.2006 22:19
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




ROZDZIAŁ 28
Cena wolności


Hermiona była przerażona. Jeśli Hary naprawdę został porwany, to gdzie teraz jest? Co się z nim dzieje? Czy jeszcze żyje? Nie umiała sobie poradzić z nadmiarem emocji, jakie nią targały. Wtuliła się w Rona.
Chłopak również nie czuł się najlepiej. Gdzieś na obrzeżach podświadomości cały czas tłukły mu się słowa dyrektora. „Nie wiemy, gdzie jest przetrzymywany Harry i czy naprawdę został porwany. Jeśli jednak jest to prawda, to nie chciałbym być w jego skórze.” Waesley miał ochotę kląć na czym świat stoi, ale nie mógł. Chociażby ze względu na przebywające w pomieszczeniu osoby.
Mary siedziała w fotelu i niewidzącym wzrokiem patrzyła przed siebie. Sam fakt, że dyrektor o porwaniu dowiedział się tak szybko był dla niej zaskoczeniem. Myślała, że zanim ktokolwiek się zorientuje minie co najmniej kilka godzin a tu taki psikus. Nie, nie była śmierciożerczynią. Nie popierała też jego chorej idei. Martwiła się o Harry’ ego, ale miała dziwne przeczucie, że chłopak sobie poradzi. Zawsze sobie radził, więc teraz też powinien. Prawda? Ale wtedy miał przy sobie przyjaciół, a teraz był zupełnie sam – natychmiast przypomniał jej cichy głosik dochodzący gdzieś z tyłu czaszki. Ukryła twarz w dłoniach.
Ginny jednym uchem słuchała pochlipywań Hermiony, a drugim cichej rozmowy między dyrektorem a profesor Mcgonagall. Zachodziła w głowę, jakim cudem Black dowiedziała się o porwaniu. Jeśli już ktoś miał o tym zawiadomić Dumbledore’ a, to raczej Snape, który był szpiegiem Zakonu.
W gabinecie dyrektora siedzieli już od czterech godzin. Albus stwierdził, że równie dobrze mogą czekać na jakieś informacje tutaj zamiast pałętać się po szkole i wpadać w kłopoty.
Na biurku stało siedem filiżanek herbaty i talerzyk z ciasteczkami. Nikt jednak jakoś nie kwapił się by zabrać się za jedzenie czy picie. Panowała nieznośna cisza od czasu do czasu przerywana wesołym trzaskaniem ognia w kominku.
Dumbledore z uporem wpatrywał się w kominek. Severus już dawno powinien wrócić. Minęło już ponad pięć godzin, od kiedy został wezwany i ciągle nie było go widać z powrotem. Mężczyzna był pewien, że Mistrz Eliksirów nie zdradził. Może i nienawidził Harry’ ego, ale nie byłby w stanie pozwolić mu umrzeć. Nie po tym, jak spędzili ze sobą prawie dwa miesiące. I nie po tym, jak Harry uratował mu życie po tamtym feralnym spotkaniu śmierciożerców. Rzeczy takie jak dług życia zobowiązywały do minimalnej choćby próby ratowania.
Białobrody mężczyzna podniósł nagle głowę. Nie, nie zdawało mu się. Płomienie rzeczywiście miały teraz intensywnie zielony kolor. Szybko rozejrzał się na boki. Nikt nie patrzył w jego stronę. Wyciągnął różdżkę i machnął nią kilkakrotnie. Teraz ogień miał już swoją zwykłą barwę.
Odwrócił się w stronę Minerwy.
- Zabierz stąd proszę pannę Abernathy. Chyba powinna odwiedzić panią Pomfrey.
Kobieta spojrzała na niego zdziwiona, ale kiedy mężczyzna dyskretnym ruchem ręki wskazał kominek nic nie powiedziała. Chwyciła opierającą się nastolatkę za ramię i niemal siłą wyciągnęła ją z gabinetu.
Albus westchnął i rzucił odrobinę proszku Fiuu do kominka.
- Kwatera Severusa Snape’ a – powiedział wyraźnie.
Ginny bardzo uważnie przyglądała się wszystkim czynnościom wykonywanym przez dyrektora. Teraz wiedziała już, dlaczego mężczyzna wyprosił Mary. Puchonka nie wiedziała, że Snape był śmierciożercą, a nawet jeśli wiedziała, to już z całą pewnością nie zdawała sobie sprawy, że jest on szpiegiem Zakonu Feniksa.
Kilka minut później przez kominek do gabinetu wszedł Snape. Ciągle miał na sobie ubrania śmierciożercy. Jego bystre oko szybko wyłapało ruch w okolicach biurka. Mógł się spodziewać, że dyrektor nie posłuchał jego rady.
- Ktoś jeszcze wie? – Wskazał trójkę Gryfonów.
- Tylko panna Abernethy – odpowiedział dyrektor. – Jest dziewczyną Harry’ ego, więc uznałem, że powinna zostać poinformowana o tym nieszczęsnym incydencie. Dowiedziałeś się czegoś?
Mistrz Eliksirów niepewnie łypnął na młodzież. Pokręcił głową. Te dzieciaki nie powinny tu być. Nie powinny słuchać, kiedy będzie bezbarwnym tonem relacjonował spotkanie Śmierciożerców i równie obojętnie opowiadał o torturach ich przyjaciela. Dzieci w ogóle nie powinny być wmieszane w wojnę. Spojrzał na dyrektora, ale ten zachęcająco kiwnął głową.
- Są w Wężowym Grodzie. Wszyscy. Dursleyowie, Potter i jakaś mugolka. Mamy raczej marne szanse na wydostanie ich stamtąd.
- Dlaczego?! – zapytał wojowniczo Ron.
- Dlatego, panie Waesley, że nikt nie zna dokładnego miejsca położenia kryjówek Lorda. Moglibyśmy szukać ich cały czas, przez dwadzieścia cztery godziny na dobę przez całe wieki a i tak byśmy ich nie znaleźli.
- Fidelius? – odezwała się nieśmiało Hermiona. Jej głos bardzo mocno drżał.
- Nie, panno Granger. Czarny Pan jest zbyt paranoidalny, żeby zawierzyć taką tajemnicę jakiemuś zwykłemu słudze. Teoretycznie mógłby być Strażnikiem sam dla siebie, ale z praktycznego punktu widzenia jest to niemożliwe.
- Bo nikt nie jest w stanie rzucić Fideliusa sam na siebie – dokończyła za niego Ginny. – Nawet rzucenie tego zaklęcia na kogoś innego jest bardzo skomplikowane. – Dziewczyna milczała przez jakiś czas. – Co się właściwie dzieje z Harrym, profesorze?
- Jest torturowany – odpowiedział po prostu. – A jeśli Kruk lub Bezimienna wezmą Pottera na warsztat, to chłopak nie dożyje jutra. Chociaż wątpię, żeby Bezimienna zrobiła mu krzywdę.
- Kim jest Bezimienna, Severusie? – zapytał cicho Dumbledore.
- Prawa ręka Czarnego Pana. Jego najnowsze odkrycie. Mówi o niej w samych superlatywach. Odnoszę wrażenie, że ona lubi Pottera i nie znosi tortur.
Albus pokiwał głową. Te wiadomości, które zdobył Mistrz Eliksirów były bardzo skąpe. Zakon Feniksa był praktycznie ślepy. Nie wiedzieli nic, a to, co wiedzieli nie nadawało się do niczego… Miał nadzieję, że Smoki pomogą w poszukiwaniu Harry’ ego. Oni, elita elit mogli mieć jakieś dokładne informacje na temat zamków Riddle’ a.

***

Carmen, Angelica i Pablo siedzieli w bibliotece.
Chłopak miał sińce pod oczami i był wyjątkowo zmęczony. Nic dziwnego, skoro przez ostatnie cztery godziny niemal bez przerwy próbował namierzyć Harry’ ego. Pokręcił z irytacją głową. Coś go blokowało, ale nie Harry. Gryfon miał włączone wszystkie receptory na najwyższym obrocie, tego Pablo był pewien.
Carmen miała twarz ukrytą w dłoniach. Była pewna, że Potter sobie poradzi i wyjdzie cało z opresji. Martwiło ją coś innego. Dlaczego nijak nie mogą go namierzyć? Przecież Pablo zazwyczaj nie miał z tym problemów. Nawet, kiedy jeszcze nie znał Harry’ ego był w stanie bez problemu wejść do umysłu Gryfona i podesłać mu jakieś ciekawe wizje.
- On cię blokuje? – Spojrzała na chłopaka z zaciekawieniem.
- Nie. – Pokręcił głową. – Wyczuwam jego obecność, więc możemy być pewni, że żyje, ale nie mogę się z nim skontaktować. Nie mogę go nawet namierzyć! – Uderzył pięścią w blat stołu. Wziął głęboki oddech, żeby się uspokoić. – Co powiedział Nauczyciel?
- Że wszystko będzie w porządku i żebyśmy się nie martwili. – Wzruszyła ramionami. – Standardowa gadka.
- Miejmy nadzieję, że tak będzie – powiedziała Angelica. – Jak myślicie, co się teraz z nim dzieje? Co z nim robią?
- Torturują – odpowiedziała bez namysłu Carmen. – Gad będzie chciał go złamać. Być może przeciągnąć na swoją stronę. Swoją drogą ciekawie byłoby zobaczyć minę Dropsa, kiedy jego „maszynka do zabijania śmierciojadów” wróci do zamku z Mrocznym Znakiem wypalonym na ręce.
- Nawet o tym nie mów – skarciła ją Puchonka.
- Nie okłamuj się Angel – powiedział spokojnie Pablo. – Dobrze wiesz, że on to samobójca. Tacy jak on nie patrzą na konsekwencje. Liczy się dla nich tylko wypełnienie misji, a ja odnoszę wrażenie, że nasz przyjaciel jest już zmęczony całym tym zamieszaniem i chciałby jak najszybciej zakończyć całą sprawę.
Siedząca w pobliżu Cho Chang zmarszczyła brwi. Zastanawiała się, o czym oni, do diabła, mówili? Kto kogo miał blokować? Kto miał mieć Mroczny Znak na ręce? Ostatnie słowa chłopaka mogłyby pasować do Pottera, ale Krukonka wiedziała, że Gryfon nigdy nie zgodziłby się zostać śmierciożercą. Za bardzo ich nienawidził.

***

Petunia Dursley była obolała. Bolały ją wszystkie mięśnie, chociaż mogła stwierdzić, że Harry miewa się o wiele gorzej od niej. Bardzo interesowało ją, gdzie też jest teraz jej siostrzeniec. Nie to, żeby się o niego martwiła. Jeśli chłopak był naprawdę synem Jamesa i Lily, zwłaszcza Lily, to z pewnością przeżyje. Już ona to wiedziała.
Spojrzała na swojego męża. Vernon siedział oparty o zimną ścianę celi i ani myślał o rozmowie. Cały czas wpatrywał się w swoje buty. Nie. Teraz ten mężczyzna nie nadawał się do niczego. Skrzywiła się w geście irytacji. Jak mogła znaleźć w nim tak potrzebne teraz oparcie?
Dudley widząc wzrastający gniew matki zostawił w spokoju nieprzytomną Jessicę i podszedł do Petunii. Nieporadnym ruchem objął ją i pogładził po głowie.
- Wszystko będzie dobrze mamo. Zobaczysz. Potter na pewno wymyśli coś, żeby wyrwać nas z tego piekła.
- Potter jest w jeszcze gorszej sytuacji niż my.
Dudley ponuro pokiwał głową. Oczywiście wiedział, co jego matka miała na myśli. Chłopak zdawał sobie sprawę, że pani Dursley miała siostrę czarownicę i siłą rzeczy było, że wiedziała co nieco na temat magii.
- Dlaczego mówisz, że jest w jeszcze gorszej sytuacji od nas?
Kobieta zamknęła oczy. Czy mogła powiedzieć swojemu synowi, czego dowiedziała się od Dumbledore’ a w czasie wakacji.
- Bo Czarny Pan chce go zabić – powiedziała postać ubrana w czarne szaty i tego samego koloru maskę na twarzy.
Młody Dursley zastanawiał się, dlaczego nikt nie usłyszał, kiedy drzwi ich celi były otwierane. Już wcześniej zauważył, że zgrzyt zamków mógłby obudzić umarłego. Kobieta, Dudley poznał to po głosie, weszła do środka a za nią unosząc się kilka metrów nad ziemią wleciał Potter.
Harry był bledszy niż jeszcze dwie godziny wcześniej. Z jego pleców nie skapywała już krew, ale ciągle były mocno zaczerwienione. Na jego twarzy błąkał się wyraz ulgi i udręczenia jednocześnie.
- Możecie odejść – kobieta warknęła w stronę stojących za drzwiami ludzi. – Chyba nie sądzicie, że Potter jest w stanie gdziekolwiek uciec?
Poruszenie za drzwiami dało wyraźnie do zrozumienia, że właśnie tak myśleli. Bezimienna roześmiała się ironicznie. Doprawdy, jak czwórka wycieńczonych mugoli i jeden czarodziej, który nie może używać magii mogliby zrobić jej krzywdę?
- Zostawcie Glizdogona na straży. Reszta, wynocha!
Nikt nie ważył się sprzeciwić prawej ręce Czarnego Pana. Szybko oddalili się z lochów.
Pottigrew zamknął drzwi i stanął na zewnątrz. Oczywiście wiedział, że Potter jest całkowicie przytomny i wszystko bardzo dokładnie słyszał.
Dudley z zainteresowaniem patrzył, jak kobieta delikatnymi ruchami nadgarstka odsyła Harry’ ego pod ścianę. W ciągu kilku następnych minut kruczowłosy chłopak został za ręce przywiązany do zwisających z sufitu kajdan.
Kobieta obrzuciła go krytycznym wzrokiem. Wyczarowała szklankę wody i przytknęła ją do spierzchniętych ust chłopaka. Harry zakrztusił się. Zamrugał powiekami i mruknął coś niewyraźnie. Bezimienna pokręciła z niedowierzaniem głową. Odburknęła coś niezrozumiałego. Odwróciła się na pięcie i wyszła z pomieszczenia.
Potter przez chwilę nasłuchiwał z przechyloną w bok głową. Pięć minut później, kiedy miał już pewność, że nikt nie stoi pod drzwiami spróbował uwolnić ręce. Jak można się spodziewać, nie udało mu się. Zaklął szpetnie ściągając na siebie spojrzenia towarzyszy.
- Dudley, podejdź tutaj – polecił. – W tylnej kieszeni spodni mam cztery chusteczki. Wyjmij je i rozdaj każdemu po jednej.
- Skoro są cztery, to jak ma rozdać każdemu po jednej? – chyba po raz pierwszy odezwał się Vernon.
- Normalnie. Ma pominąć mnie – spokojnie odpowiedział Harry. Spojrzał w oczy swojego wuja. – Chyba chcecie się stąd wydostać?
Pokiwali głowami, a Dudley podszedł do Harry’ ego i spełnił polecenie kuzyna. Spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem. Nie rozumiał, w jaki sposób te chusteczki mogłyby pomóc w ich uwolnieniu.
Harry, jakby czytając w jego myślach uśmiechnął się krzywo.
- Zaciśnijcie na tym mocno ręce i za nic nie puszczajcie. Jeśli wszystko pójdzie tak, jak należy, to musicie przygotować się na najbardziej szaloną przejażdżkę w swoim życiu.
- A co z tobą? – zapytała ni z tego ni z owego Petunia.
- Ze mną? – Harry udał zdziwienie. – Ja muszę jeszcze załatwić tu kilka spraw.
Nie czekając na reakcję pozostałych wypowiedział hasło aktywujące świstokliki. Miał tylko nadzieję, że Riddle nie zorientuje się zbyt szybko, że czwórka mugoli uciekła z klatki.

***

W Hogwarcie trwała właśnie kolacja, kiedy na środku Wielkiej Sali pojawiły się cztery osoby w podartych ubraniach. Na ich twarzach niedowierzanie mieszało się ze strachem.
Zanim Dumbledore i nauczyciele otrząsnęli się z szoku przy przybyszach było już kilku uczniów. Albus z rozbawieniem zauważył, że są to Smoki. Kiwnął głową w stronę Severusa i Minerwy. Był to umówiony znak wyraźnie mówiący, że należy porzucić każde obecne zajęcie i iść za dyrektorem.
Carmen krytycznym wzrokiem spojrzała na kulących się przed nią mugoli. Nigdzie nie widziała Harry’ ego.
- Gdzie Potter? – warknęła.
Nikt jej nie odpowiedział, a drżenie ich ciał jeszcze się spotęgowało. Przewróciła z irytacją oczami. Nie miała czasu na zabawę w dobrych i złych gliniarzy.
- Gdzie Potter? – powtórzyła nieco spokojniej.
Zwróciła się w stronę Dudleya. Chłopak starał się odwrócić wzrok, ale coś mówiło mu, że z tą dziewczyną nie należy zadzierać. Bał się jej, tak samo jak bał się Pottera, ale chodziło mu o coś innego. Od tej nastolatki aż biła złość i rozgoryczenie.
- Został – mruknął chłopak. – Stwierdził, że ma tam coś do załatwienia.
Myślał, że dziewczyna zacznie się martwić, płakać, czy nawet zemdleje, ale nie spodziewał się złości. Twarz nastolatki wykrzywiła się w jakimś niezidentyfikowanym grymasie.
- Pieprzony bohater – wysyczała. – Pieprzony zbawca świata.
Zauważyła dyrektora. Jej oczy wwiercały się w twarz mężczyzny. Nienawidziła tych wesołych błysków w jego oczach. Zawsze był taki spokojny i opanowany, na wojnie ceni się takich dowódców, ale to było nieludzkie. Idealny manipulator. Teraz zrozumiała, co Harry miał na myśli mówiąc, że dyrektor traktował go jak marionetkę.
- Jest pan zadowolony? – zapytała. W jej głosie dało się wyczuć drwinę i tłumioną złość. – Wreszcie osiągnął pan cel. Teraz ma pan swojego cholernego zbawcę. Szkoda tylko, że nigdy nie dał pan mu możliwości wyboru. Zawsze musiał być idealny do bólu, ale te czasy już się skończyły. Stracił go pan na zawsze. Chciał pan mieć Złotego Chłopca, który bez mrugnięcia okiem poszedłby na śmierć. Gratuluję. Udało się panu. Proszę wybrać mu ładną trumnę.
- Trumnę? – wyszeptał niedowierzająco dyrektor.
- Trumnę – potwierdziła. – Zielono-czerwoną ze srebrnymi okuciami i złotym perkalem w środku. Zawsze chciał taką mieć.
Spojrzał na nią zdziwiony. Nie spodziewał się, że w tak młodej osobie może być tyle jadu.
Snape stał z tyłu i nie odzywał się. Dokładnie to samo, tylko używając innych słów powiedział mu Potter w połowie lipca. Severus nie zwróciłby na to większej uwagi, gdyby nie jawna wrogość w głosie zarówno Black jak i Pottera. Zmarszczył brwi. Coś było w ich postawie. Coś, czego nie potrafił zdefiniować.
Minerwa również milczała. Nie dlatego, że chciała. Po prostu nie wiedziałaby co należy powiedzieć. Bardzo rzadko spotykała się z takim, karygodnym w jej mniemaniu zachowaniem.
- Przestańcie sztyletować się wzrokiem – warknęła zirytowana Angelica. – Ludzie patrzą.
W tej chwili żadnego ze Smoków nie obchodziło, że mówią do osoby starszej i prawdopodobnie potężniejszej od nich wszystkich razem wziętych. Mieli do wykonania misję, a jak wiadomo na wojnie milkną prawa. Teraz znaleźli się w sytuacji, która źle działała na ich nerwy.
Dyrektor rozejrzał się na boki. Nastolatka miała rację. Oczy wszystkich uczniów były właśnie w nich utkwione.
- Myślę, że powinniśmy udać się do Skrzydła Szpitalnego – powiedział po kilku minutach przedłużającego się milczenia.
- Kto musi ten musi – warknęła Carmen. – Zdaje mi się, że to pan powinien powiadomić ich o incydencie – zaakcentowała ostatnie słowo.
Snape pokiwał głową z uznaniem. Nigdy nie przypuszczał, że będzie musiał zgodzić się z jakimkolwiek Blackiem. Jednak ta dziewczyna… Było w niej coś dziwnego. Bez wątpienia była ona osobą nieszablonową i wyjątkowo odważną. Nikt przy zdrowych zmysłach nie odzywał się w ten sposób do Dumbledore’ a. Jej ostatnie słowa sprawiły, że musiał przyznać, iż dziewczyna potrafi nie tylko pyskować, ale i myśleć. Formułując zdanie w ten, a nie inny sposób dała dyrektorowi wolną rękę, jednocześnie zmuszając go do powiedzenia prawdy.
- Dyrektorze – Severus odezwał się po raz pierwszy od rozpoczęcia kłótni. – Myślę, że panna Black ma rację. Sugerowałem, żeby niczego nie mówić uczniom, dopóki nie będziemy mieć całkowitej peności, że Potter naprawdę został porwany, ale teraz dowody na to już się znalazły.
Albus pokiwał głową i wrócił na swoje miejsce. Uczniowie odprowadzali go zdziwionym wzrokiem. Stanął na podwyższeniu i potoczył po Wielkiej Sali wzrokiem. Zauważył, że Pablo, Angelica, Severus i Minerwa wyszli już z mugolami.
Jedynie Carmen stała pod drzwiami, jak niemy świadek zbrodni. Spojrzenie jej czarnych oczu było skierowane prosto na niego. Miał wrażenie, że gdyby tylko chciała mogłaby go rozszarpać gołymi rękami.
Wziął głęboki oddech. Przedstawienie czas zacząć.
- Drodzy uczniowie – jego magicznie wzmocniony głos odbijał się od ścian pomieszczenia – stała się rzecz straszna. Jeden z waszych kolegów został porwany. Jak zapewne się domyślacie chłopcem tym jest Harry Potter. Nie wiemy, gdzie jest przetrzymywany, wiemy natomiast, że jeszcze żyje. Dziękuję za uwagę.
W Wielkiej Sali wybuchł harmider. Jedynie kilku uczniów zachowywało kamienny spokój. Draco Malfoy śmiał się z czegoś głośno.
Carmen zmarszczyła brwi. Przemykając pod ścianami zbliżyła się do Ślizgona. Uśmiechnęła się, chociaż w jej oczach widać było mordercze iskierki.
- Nie szczerz się tak Malfoy – warknęła. – Twój ojciec będzie pierwszy na czarnej liście.
Odwróciła się na pięcie i wymaszerowała z pomieszczenia. Kilka minut później Wielką Salę opuściła trójka Gryfonów i jedna Puchonka.
Draco otrząsnął się z szoku wywołanego wypowiedzią dziewczyny. W jej głosie było coś takiego, co kazało mu się zastanowić nad własnym życiem. Czy naprawdę chciał skończyć w jakimś rynsztoku z nożem wbitym w plecy? Teraz nie łudził się już, że zginie na polu chwały. Śmierciożercy tak nie ginęli. Nigdy.
- Ona mi groziła? – zdziwił się blondyn.
- Nie – padła natychmiastowa odpowiedź ze strony Blaise’ a. – Ona tylko ostrzegała.
Chłopak wstał i poszedł w stronę swojego dormitorium.
Zdyszana Carmen wbiegła do Skrzydła Szpitalnego. Na trzech łóżkach leżeli Dursleyowie. Dziewczyna zastanawiała się, kim jest nastolatka zajmująca czwarte łóżko. Podeszła do Pabla i szepnęła mu do ucha kilka słów. Chłopak pokręcił głową. On też nie wiedział, kim jest zmaltretowana blondynka.

***

Harry przez całą noc nie mógł spać. Z resztą w pozycji, w jakiej się obecnie znajdował i tak byłoby to niemożliwe. Dopiero godzinę tak wisiał, a już miał wrażenie, że ręce mu odpadają.
Oparł się o ścianę, mając nadzieję, że zimny kamień zbije jego gorączkę. Chłopak się nie oszukiwał. Wiedział, że prawdopodobnie nie przeżyje nocy. Był w zbyt kiepskim stanie. Prawie pięć godzin tortur potrafiło złamać nie jednego dorosłego, ale nie jego. On się nie podda. Mowy nie ma. Nie da tym sadystom satysfakcji.
Przymknął oczy. Zastanawiał się, co teraz działo się z Dursleyami i Jessicą. Uśmiechnął się. Czy to nie dziwne, że w obliczu zbliżającej się śmierci przypomniał sobie imię mugolki, z którą ostatni raz rozmawiał ponad sześć lat temu. Jeśli tamto zdarzenie można nazwać rozmową.
Skrzywił się. Właśnie dawały o sobie znać złamane żebra. Dobrze przynajmniej, że ta Śmierciożerczyni zwana Bezimienną dała mu coś, po czym nie bolały go plecy. Otrząsnął się, kiedy chłód kamienia przebił się przez jego rozgorączkowane ciało. Gdzie była jego koszula? Czyżby Malfoy ją po prostu „wyparował”?
Oczami wyobraźni widział polanę, na której bawiły się dzieci. Wesoło śpiewały, goniły się, przekrzykiwały. Klasowa wycieczka. To wtedy po raz pierwszy zobaczył Ją. Miał wtedy chyba siedem lat i po raz pierwszy się zakochał. Wydawało mu się, że była to miłość.
Roześmiał się głośno. Był po prostu zauroczony wyjątkową urodą dziewczynki. Poza tym, tylko ona nie bała się z nim rozmawiać. Czasami spotykali się po szkole albo na przerwach i nabijali się z Dudleya.
Była naprawdę ładna. Delikatne jasnobrązowe loczki, kaskadami opadały na opalone ramiona. W jej wiecznie roześmianych, granatowych oczach widział cały świat. Miała śliczne imię. Sienna. Sienna Connor.
Sielanka trwała tylko rok. Rodzice dziewczyny zmarli w wypadku samochodowym a ona sama trafiła do domu dziecka, jako że nie miała innych żyjących krewnych.
Dlaczego teraz sobie ją przypomniał? Co się z nią działo?
Pokręcił głową. Nie powinien o niej myśleć. Jeśli nadal była gdzieś w Anglii to takim zachowaniem mógł ściągnął na nią niebezpieczeństwo. Nie był do końca pewien, czy w takim stanie, w jakim się znajdował byłby w stanie obronić się przed silniejszym atakiem legilimencji.

***

Mózg Bezimiennej pracował na przyspieszonych obrotach. Jeśli w ciągu najbliższych dwóch godzin czegoś nie wymyśli, to z Potterem będzie gorzej, niż gdyby był martwy. Spojrzała na zegarek. Dochodziła ósma, a o dziesiątej miała rozpocząć się kolejna seria tortur z Harrym w roli głównej.
Przeleciała w myślach wczorajsze spotkanie. Na jej twarzy powoli zaczęło malować się przerażenie. Nie chciała uwierzyć w to, co podpowiadał jej rozum. Jeśli tamtym mężczyzną, który w tak dziwaczny sposób reagował na chłostę w wykonaniu Malfoya był Kruk, to ona wolałaby nie być w skórze Pottera.
Zerwała się z łóżka i w iście ekspresowym tempie wykonała poranną toaletę. Przeszła do niewielkiej kuchni i zaparzyła herbatę. Potrząsnęła głową, ale to tylko pogorszyło sytuację. Ciągle nie potrafiła wymyślić sposobu na wydostanie Pottera z Wężowego Grodu. Spojrzała na wiszący na ścianie zegar. Miała jeszcze godzinę.
Wyszła na korytarz i przeszła do znajdującego się na końcu korytarza niewielkiego schowka, w którym miała urządzony gabinet. W pomieszczeniu znajdowało się tylko biurko, mała biblioteczka i dwa krzesła. Nie było tu okna, ale dzięki jednemu sprytnemu zaklęciu zawsze panował tu tylko półmrok a nie egipskie ciemności.
Włączyła komputer. Może była czarownicą i do tego Śmierciożerczynią, ale wychowała się wśród mugoli. Uśmiechnęła się z przekąsem. Gdyby Gad wiedział, co jego najlepsza tajna broń robi z jego pieniędzmi sam by się zavadował.
Wprowadziła hasło i poczekała, aż komputer zacznie pracować jak należy. Połączyła się z Internetem. Przez chwilę przeglądała strony angielskich gazet i telewizji. Na szczęście nikogo ostatnio nie porwano. Pominąwszy Dursleyów, ale oni byli już bezpieczni, a przynajmniej taką miała nadzieję.
Sprawdziła pocztę. Były dwie nowe wiadomości. Jedna od Jessego Blacka. Uśmiechnęła się. Ten chłopak był naprawdę dobrym szpiegiem. Dużo lepszym od Louisa, w każdym bądź razie. Jak na razie tylko on dowiedział się, jaka była jej misja. Drugi E-mail nieco ją zaskoczył. Mistrz Bractwa bardzo rzadko korzystał z wynalazków współczesnej techniki, a jeśli już, to zazwyczaj nie wysyłał do nikogo wiadomości.
Zdziwiła się jeszcze bardziej, kiedy przeczytała treść krótkiego listu. Zaklęła szpetnie. Nie rozumiała, jak oni mogli skazywać chłopaka, którego jedynym błędem było to, że podświadomie kochał i chciał chronić swoją jedyną żywą rodzinę. O nie. Ona nie pozwoli Potterowi umrzeć. Stanie nawet naprzeciw samego Mistrza i całej Rady jeśli będzie trzeba, ale chłopakowi nie pozwoli zginąć.
Zaśmiała się złowieszczo. Lepiej, żeby nikt nie stawał jej dzisiaj na drodze. Wyłączyła komputer i przeszła do łazienki. Miała jeszcze co najmniej pięć minut. Spojrzała na wiszącą w rogu pomieszczenia czarną szatę. Skrzywiła się, kiedy przypomniały jej się wczorajsze okropności. Narzuciła na siebie pelerynę i na twarz założyła maskę. Przejrzała się w lustrze. Spokojnie mogłaby uchodzić za wcielenie śmierci, brakowało jej tylko kosy.
Chwyciła w rękę starą gąbkę. Obejrzała ją pod każdym możliwym kątem i westchnęła z irytacją.
- Lepsze to, niż nic – mruknęła.
Chwyciła różdżkę i szybko zamieniła przedmiot w kosę, której ostrze było srebrne. Uśmiechnęła się triumfalnie. Jej dzieło nie było doskonałe, ale jak na nią i tak całkiem niezłe. Nigdy nie była mistrzynią transmutacji. Wolała eliksiry i walkę w każdym możliwym jej wydaniu.
Poczuła pieczenie na prawym przedramieniu. Spojrzała na swoją rękę z odrazą. Raz chciała ją sobie uciąć, ale Jesse ją powstrzymał, twierdząc, że to niczego nie zmieni. Mroczny Znak był wyryty w umyśle, a tatuaż na ręce był tylko niewielkim, gratisowym dodatkiem.
Z cichym trzaskiem znikła ze swojego małego mieszkanka. Pojawiła się na niewielkiej polance i z westchnieniem rezygnacji poszła w stronę zamku.
Kiedy weszła na dziedziniec oczy wszystkich były utkwione właśnie w niej. Uśmiechnęła się zimno. Z wyrachowaniem. Przepchnęła się między milczącymi postaciami i wyszła na środek utworzonego przez nie okręgu.
To co tam zobaczyła omal nie ścięło jej z nóg. Potter w stroju Adama leżał na ziemi z rękami i nogami rozciągniętymi na bok. Bezimienna nie mogła widzieć cieniutkich żyłek, które wbijały się w nadgarstki chłopaka, ale doskonale zdawała sobie sprawę z ich obecności. Nie po to przez ostatnie dwa lata ślęczała nad aktami Kruka, żeby teraz w chwili zagrożenia nie rozpoznać jego metod.
Szybkim krokiem podeszła do mężczyzny, który najwyraźniej szykował się na szybki numerek z bezbronnym chłopakiem. Przyłożyła ostrze kosy do jego szyi i z wystudiowanym chłodem w głosie oznajmiła, że nie życzy sobie tutaj żadnych gwałtów.
- Czarny Pan pozwolił mi się z nim zabawić! – odparł buńczucznie mężczyzna.
Kobieta uśmiechnęła się jeszcze szerzej, choć mężczyzna nie mógł tego widzieć.
- A ja ci zabraniam. Tknij go, a odrąbię ci łeb i nie myśl, że tego nie zrobię – ostrzegła. – Nie na darmo zwą mnie Bezimienną i nie na darmo Riddle słucha głosu rozsądku, kiedy jest w moim towarzystwie. A teraz won!, zanim naprawdę się zdenerwuję.
Cały czas mówiła spokojnie, ale powoli w ton jej głosu zaczęły wkradać się ostrzegawcze nutki. Mężczyzna skulił się pod jej groźnym spojrzeniem. Cofnął się i wmieszał w tłum. Kobieta rozejrzała się dookoła.
- Czy ktoś jeszcze miał ochotę na Pottera? Śmiało, nie wstydźcie się!
Nikt nie nic nie powiedział. Bali się i doskonale o tym wiedziała. Każdy jej się bał. Nawet przyjaciele w szkole. Z resztą ona nigdy nie miała prawdziwych przyjaciół.
Wzrokiem poszukała Petigrewa.
- Doszło do czegoś? – zapytała zwracając się bezpośrednio do niego.
- Nie, pani – wyszeptał pobielałymi wargami.
Voldemort już od dłuższego czasu przyglądał się całemu zajściu. Miał rację wybierając akurat tą osóbkę na Bezimienną. Dziewczyna zawsze była pewna siebie, ale nie zarozumiała. I była wyjątkowo silna, potrafiła bić się, jak niejeden mężczyzna. Nie wspominając o fakcie, że umiała pertraktować. Podszedł kilka kroków do centrum okręgu.
- Witaj, mój Aniele Śmierci – odezwał się syczącym głosem.
- Witaj, mój Panie – odpowiedziała pogardliwie. – Dlaczego pozwoliłeś na takie ekscesy? Czyżbyś zapomniał, jak to się może skończyć? A może masz ochotę wylądować po drugiej stronie lustra?
Pokręcił przecząco głową uśmiechając się zimno. Kobieta skinęła głową i potoczyła dookoła wzrokiem. Wszyscy Śmierciożercy wpatrywali się w nią, jak w wyjątkowo egzotyczny okaz jakiegoś zwierzęcia. Irytowało ją to, ale nie dała niczego po sobie poznać.
- A może ty masz na niego ochotę? – kąśliwie zapytał Czarny Pan.
Kobieta spojrzała na chłopaka, który był ledwie przytomny ze strachu. Miał szeroko otwarte oczy, ale nie było w nich widać żadnych uczuć. Tylko pustka, a gdzieś na dnie paraliżujący strach, wpadający w przerażenie. Typowy objaw szaleństwa.
Przesunęła wzrokiem po jego ciele. Był wychudzony. Można było policzyć każde jedno żebro. I jeszcze ta obroża na jego szyi. Wiedziała, że na jego prawej łopatce jest wytatuowany smok. Każdy członek Bractwa taki miał, choć mógł nie zdawać sobie z tego sprawy. Tatuaż nigdy nie odbijał się w lustrze i nikt spoza Bractwa nie mógł go zobaczyć.
Zmarszczyła brwi. Tatuaż. Znak. Symbol przynależności do jakiejś grupy. Dlaczego więc nie miałaby tego wykorzystać? Chłopak się na to nie zgodzi, ale to był jedyny sposób, żeby go stąd wyciągnąć. Musiała zaryzykować. Później… później będzie się martwiła o konsekwencje. Teraz nie było na to czasu.
- Panie, chyba znalazłam sposób na zniszczenie Potterowi życia.
Czarny Pan spojrzał na nią ze zdziwieniem. Do tej pory nikt nigdy nie kwestionował jego poleceń. Czasami ktoś cicho szemrał, że tak nie powinno być, ale zaraz został naprowadzany na właściwą drogę. Lub zabity, jeśli nie było szans na zmianę postępowania.
Skinął głową i zaprowadził Bezimienną do swojego gabinetu.
Kiedy godzinę później wrócili między nogami Pottera utworzyła się czerwona plama z zaschniętej już krwi. Teraz w oczach chłopaka widać było tylko pustkę. Jego zazwyczaj lśniące, zielone oczy bez wyrazu patrzyły w sklepienie.
Kobieta podeszła do niego. Sprawdziła jego puls. Żył, ale jego serce biło coraz słabiej. Dźwignęła się na nogi i wściekłym wzrokiem potoczyła po zamaskowanych twarzach Śmierciożerców. Dopiero teraz zauważyła, że było ich więcej niż dzień wcześniej. Najwyraźniej Riddle wezwał nie tylko Wewnętrzny Krąg, ale i kilkunastu innych, zaufanych ludzi.
- Który z was to zrobił? – zapytała cichym, niemal syczącym głosem. – I tak się dowiem, więc lepiej, żeby drań sam się zgłosił.
Wśród Śmierciożerców zapanowało poruszenie. W końcu na środek wyszedł jeden z nich. Kobieta podeszła do niego i zdarła mu maskę z twarzy. Młodzieniec miał może dwadzieścia lat, a w jego oczach widać było dumę. Uśmiechnęła się drwiąco, choć on i tak nie mógł tego zauważyć.
- Aż tak, jesteś z siebie dumny? Aż tak cieszy cię to co zrobiłeś?
Chłopka niepewnie pokiwał głową.
- Wiedz więc, że był to największy błąd twojego życia. – Uśmiechnęła się zimno. – Ładniutki jesteś – wyszeptała niemal z czułością. – I masz śliczne zielone oczka. Chyba znam kogoś, kto lubi takich chłopczyków jak ty.
Uśmiechnęła się złośliwie widząc strach w jego oczach. Potrafiła być wredna, ale to nie znaczy, że taka była. W tej chwili była typową przedstawicielką swojej rodziny.
Przywołała do siebie mężczyznę, któremu wcześniej przeszkodziła. Podszedł do niej na miękkich nogach. Chwyciła szarpiącego się chłopaka i popchnęła w jego stronę.
- To wynagrodzenie – szepnęła. – Zrób z nim co chcesz. – Szybkim krokiem podeszła do Lorda i stanęła za nim. – No i czego się gapicie!? – ryknęła.
Śmierciożercy poruszyli się niespokojnie i wyczekująco spojrzeli na Lorda. Ten milczał, przez ponad pięć minut, jakby czekając na jakiś znak. W końcu, gdy gdzieś na niższym poziomie rozległ się przerażający wrzask uśmiechnął się do siebie.
- Tak, moi drodzy. To Anioł Śmierci decyduje o waszym losie. Dlatego zdrajcy, którzy jeszcze się uchowali powinni się cieszyć, bowiem Anioł Śmierci nigdy się nie myli, a jego kosa jest bardzo ostra. Przekonał się o tym niejeden i zapewne niejeden się przekona. Tymczasem idźcie do domów. Na dzisiaj wystarczy wam rozrywki.
Severus Snape razem z innymi opuścił zamek. Był zdziwiony przemową Czarnego Pana. Nie pasowała mu też bezczelność Bezimiennej, którą dziś nazwano Aniołem Śmierci. Mężczyzna musiał przyznać, że kobieta zasłużyła sobie na to miano. Aportował się w Zakazanym Lesie i szybkim krokiem doszedł do gabinetu dyrektora. Albus nieobecność Mistrza Eliksirów miał wytłumaczyć pilnym wyjazdem w sprawach rodzinnych.
Pierwszą rzeczą, jaką zrobił po wejściu do pomieszczenia, było ściągnięcie szat i odesłanie ich do swoich kwater.
- On wariuje – stwierdził po dwóch minutach przedłużającego się milczenia. – Dzisiaj nawet nie poznęcał się nad Potterem. Najpierw wyraził zgodę na gwałt, a później, kiedy przyszła Bezimienna ją cofnął.
- Co dalej Severusie? – ze spokojem zapytał dyrektor, choć był bardzo podenerwowany.
- Na godzinę zaszyli się w gabinecie. W międzyczasie jeden z młodszych chłopaków dobrał się do Pottera. Gdy Bezimienna wróciła i zapytała kto to zrobił dureń zamiast siedzieć cicho wyszedł na środek. Bezimienna oddała go w łapy Kruka.
Dyrektor zagwizdał cicho.
- I? Co dalej?
- Nic. Czarny Pan kazał na wracać do swoich zajęć.
Białobrody mężczyzna podrapał się po nosie. Tom rzeczywiście zaczynał zdradzać objawy psychozy. W dodatku ciągle nie wiedzieli, co się stanie z Harrym.

***

Chłopiec, Który Przeżył leżał na niezbyt wygodnej ławie. Teraz było mu już wszystko jedno. O ile wczoraj mógł jeszcze walczyć, o tyle dzisiaj nie miał siły nawet na to, żeby podnieść rękę.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co się z nim działo, przez ostatnie trzy godziny. Dzięki tej dziwnej kobiecie mógł cieszyć się spokojem przez kilkanaście dodatkowych minut, ale gdy tylko ona znikła zaraz dobrał się do niego ten bydlak. Żeby jeszcze Harry miał możliwość obrony, ale nie. Nawet tej został pozbawiony.
Z drugiej strony intrygowało go zachowanie Gada. Dlaczego słuchał Bezimiennej? Dlaczego pozwalał jej się tak panoszyć? Nie znał odpowiedzi na te pytania. Nazwał ją Aniołem Śmierci. Kiedy chłopak zobaczył ją dzisiaj po raz pierwszy naprawdę pomyślał, że jest ona śmiercią.
Usłyszał szczęk otwieranych drzwi. Nawet nie pofatygował się, żeby spojrzeć w tamtą stronę. Nie obchodziło go już nic prócz szybkiego pożegnania się ze światem. Jedna poprawnie wykonana Avada załatwiłaby całą sprawę.
Do pomieszczenia weszły dwie osoby. Jedna z nich stanęła przy drzwiach, druga natomiast podeszła do chłopaka i w milczeniu przyglądała się jego bladej sylwetce. Chłopak cały czas tępo wpatrywał się w niskie sklepienie. Postać westchnęła i odwróciła się w stronę wyjścia.
- Dzisiaj już nic z tego nie będzie. Dajmy mu trochę czasu. Nie mówię kilka dni, ale przynajmniej dobę. Poza tym, on musi wiedzieć, co się z nim dzieje. Więc jak, Panie? Pozwolisz, że doprowadzę go do stany używalności?
- Masz dwadzieścia cztery godziny zaczynając od teraz. Potem przyprowadzisz go do Sali Prób. Każę Glizdogonowi wszystko przygotować.
Nie czekając na reakcję kobiety opuścił pomieszczenie. Bezimienna spojrzała na Harry’ ego ze zmarszczonymi brwiami. Wiedziała, że po takim czymś ludzie dźwigają się przez lata, ale oni mieli tylko jedną, króciutką dobę.
- Spójrz na mnie.
Nawet nie odwrócił głowy. Wydał jedynie nieartykułowany dźwięk, który równie dobrze mógł być śmiechem jak płaczem, ale spod jego lekko przymkniętych powiek nie wypłynęła ani jedna łza.
Bezimienna załamała ręce. Nigdy nie lubiła przemocy, ale tym razem obawiała się, że będzie musiała jej użyć.
- Myślisz, że jesteś jedynym zgwałconym dzieciakiem? – W jej głosie pobrzmiewała irytacja.
Nie odpowiedział.
- Nie jesteś. Osobiście znam cztery takie osoby, ty jesteś piątą, a ten, który ci to zrobił szóstą.
Zamrugał zdziwiony. To było dla niego nowością. Miał ochotę zadać kilka pytań tej dziwnej kobiecie, ale w porę ugryzł się w język.
Wzruszyła ramionami. Przez chwilę wydawało jej się, że Potter się odezwie, ale nie. Milczał jak zaklęty. Na szczęście słuchał tego co do niego mówiła, więc była szansa, że wyjdzie z tego stanu.
- Zajął się nim Kruk. To ten, któremu przeszkodziłam, kiedy dobierał się do ciebie.
Mówiła jeszcze długo. Przez prawie cztery godziny usta jej się nie zamykały. Opowiedziała mu historię życia swoich przyjaciół, swoją pomijając milczeniem. Gdy normalne tematy jej się skończyły zaczęła opowiadać zwykłe bajki. O Jasiu i Małgosi, o Czerwonym Kapturku, o Sierotce Marysi.
Harry słuchał jednym uchem, a drugim wypuszczał strzępki informacji. Jakoś nie bardzo obchodziło go, dlaczego Babette i Dominique uciekali przed profesor Leroux. Ani tym bardziej, co Bruno robił na Madagaskarze. Kiedy Bezimienna zaczęła opowiadać bajki miał wrażenie, że zaraz zwariuje. Godzinę później, gdy zaczęła raczyć go Sierotką Marysią musiał jej przerwać.
- Zamknij się – warknął. – Zniosę wszystko. Teletubisie i Kubusia Puchatka, nawet każdy odcinek Smerfów z osobna, ale tego nie zdzierżę.
Uśmiechnęła się szeroko. Wreszcie jakieś postępy. Zamilkła na chwilę, a potem z nową werwą zaczęła opowiadać o Malinowym Księciu i jego wybrance. Następnie przeniosła się na Alladyna.
Harry mruknął coś niewyraźnie zamykając oczy. Po kilku godzinach, które dla niego były jedynie chwilą ktoś mocno szarpnął go za ramię budząc z letargu. Zamajaczyła nad nim twarz w czarnej masce. Próbował przetrzeć zaspane oczy, ale ręce miał wykręcone do tyłu.
Szybko zorientował się, że nie jest już w swojej małej celi, ale na środku całkiem sporego pomieszczenia. Jego strop ginął w półmroku. Wszędzie dookoła wznosiły się olbrzymie kolumny z gładko ociosanego kamienia. Skąpe oświetlenie uniemożliwiało mu dokładne ich obejrzenie, ale był niemal pewien, że oplatają je węże. W ogóle wydawało mu się, że wszędzie widzi węże. Duże i małe, jadowite i dusiciele. Wężowy Gród. To musiało być to miejsce owiane legendami. Miejsce, którego się nie opuszczało. Miejsce, które ze zwykłego człowieka robiło potwora, a z potwora niewinnego baranka. Jedynie władca zamku pozostawał w stanie nienaruszonym.
Harry przełknął nerwowo ślinę. Strach powoli wypływał ponad otępienie. Zaczął się trząść nie tylko z zimna, chociaż to również zaczęło mu dokuczać. Jeśli to, co stało się wcześniej było straszne, to miał wrażenie, że teraz wkracza do Piekła.
Kobieta delikatnie, acz stanowczo popchnęła go do przodu. Wtedy w pustych oczodołach okien zapłonęły złowrogie zielone ogniki, które chwilami mieniły się szkarłatem. Przed nimi, na niewielkim podwyższeniu zapłonął ogień. Jego żółte, pomarańczowe i czerwone języki wyglądały upiornie w otaczającym ich mroku, a jednocześnie dawały poczucie bezpieczeństwa.
Harry czuł jak jeżą mu się włosy na głowie. Podświadomie wiedział, że to, co się zaraz stanie będzie miało olbrzymie znaczenie dla magicznego świata. Bał się, ale jednocześnie chciał zobaczyć to do końca.
Kiedy znaleźli się na wprost ognia dostrzegli stojącą w świetle ognia samotną postać. Harry, mimo iż otumaniony eliksirami leczniczymi i subtelną wonią rozstawionych tu i ówdzie kadzidełek bez trudu rozpoznał w osobniku Lorda Voldemorta. Jeszcze wczoraj kłóciłby się z nim, powiedział jakąś kąśliwą uwagę, ale teraz nie miał na to ochoty. Działo się z nim coś dziwnego. Dawał porwać się chwili.
Bezimienna wyciągnęła z fałd peleryny srebrny sztylet. Rozcięła nim więzy chłopaka i mocno trzymając go za ramię pociągnęła w pobliże ogniska. Sztylet podała Voldemortowi. Potem cofnęła się o krok i w milczeniu przyglądała Próbie.
Czarny Pan chwycił prawą rękę chłopaka srebrnym ostrzem rozciął skórę na nadgarstku Gryfona. Kilka kropel krwi skapnęło do ognia. Przybrał on barwę najczystszej bieli i różu, choć dało się dostrzec zielone i czarne refleksy. Lord zmarszczył brwi. Potem przeciął skórę własnej ręki. Płomienie zabarwiły się na czarno.
- Próba wyszła pomyślnie – odezwał się syczącym głosem. – Niech się wypełni – powiedział tradycyjną formułkę.
Bezimienna drgnęła i podeszła do drżącego Gryfona. Wyjątkowo mocno chwyciła go za prawy nadgarstek i wyprostowała mu rękę. Syknął, kiedy dotknęła zranienia.
Czarny Pan wyciągnął z ognia pieczęć, rozgrzaną niemal do czerwoności. I powoli zaczął ją zbliżać do odsłoniętej skóry na przedramieniu chłopaka.
Harry dopiero teraz zorientował się, co chcą mu zrobić. Zaczął szaleńczo się wyrywać, ale Bezimienna była nieugięta. Za nic nie chciała go puścić, a gdy ugryzł ją, nawet się nie skrzywiła.
Potter poczuł, okropny ból, którego epicentrum było jego ręką. Wrzasnął odruchowo. Chciał się wyszarpnąć, ale nie starczyło mu sił. Zemdlał.
- Oto się wypełniło – powiedział Czarny Pan.
Ogień niemal całkowicie zgasł. W Sali Prób zapanowała ciemność, jedynie czerwone oczy Lorda błyszczały w mroku. Wreszcie wyprzedził o krok samego Albusa Dumbledore’ a. I na szczęście nikt o tym ni wiedział.

***

Następnego dnia Harry obudził się w samo południe. Tak jak ostatnio koło jego łóżka siedziała Bezimienna. Nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się dookoła. Nie był w „swojej” celi, tego był pewien. Więc gdzie? Co się z nim działo?
- Jesteś w jednej z ładniejszych komnat Wężowego Grodu – wyjaśniła kobieta. – Zostaniesz tutaj jeszcze przez kilka godzin, a może dni. W zależności od tego, jak szybko będzie się regenerowała twoja tkanka.
Nie rozumiał, o co jej chodziło. Zamknął oczy, chcąc sobie wszystko przypomnieć, ale w jego umyśle była jedynie pustka. Poczuł swędzenie na przedramieniu. Spojrzał na swoją prawą rękę. Jego oczy rozszerzyły się w przerażeniu, ale z jego zaciśniętych mocno ust nie wydobył się najmniejszy nawet dźwięk. Zamrugał powiekami, ale miraż nie chciał zniknąć.
Miał wypalony Mroczny Znak. To było bezapelacyjnie prawdą.
Z niemym przerażeniem spojrzał na towarzyszkę.
- Taka była cena wolności – powiedziała podchodząc do drzwi. – Na stoliku masz świeżą wodę i kilka kanapek. Powinieneś coś zjeść.
Odwróciła się na pięcie i wyszła z pomieszczenia. Zaklęła szpetnie, kiedy zamykała drzwi dodatkowym zaklęciem. To był idealny sposób, na wydostanie chłopaka z tego koszmaru, ale w ten sposób zniszczyła mu życie. Dopiero teraz sobie to uświadomiła. Teraz, kiedy zobaczyła wyrzut w jego oczach. Zupełnie, jakby wiedział, że to ona namówiła Gada na tą farsę.
Westchnęła. Będzie musiała szczerze pogadać z chłopakiem, ale to później. Teraz powinien być sam, chociaż ktoś będzie musiał go pilnować i to cały czas. W takim stanie człowiek jest w skłonny zrobić wiele głupich rzeczy.
- Glizdogonie!
Człowieczek pojawił się przed nią niemal natychmiast. Był przerażony, ale odważnie spojrzał w jej twarz.
- Zamienisz się w szczura i będziesz pilnował Pottera. Przez całą dobę. Jeśli zauważysz, że chłopak będzie chciał się zabić, to masz mu w tym natychmiast przeszkodzić.
Skinął głową i zmienił się w szczura. Tylko sobie znanymi ścieżkami dotarł do komnaty.
Kobieta szybkim krokiem opuściła zamczysko. Aportowała się do swojego mieszkania i z westchnieniem ulgi ściągnęła z siebie szaty. Weszła pod prysznic. Po dziesięciu minutach zakopała się w pościeli. Nie obchodziło ją, że powinna być na wykładach. Była zmęczona i teraz tylko odpoczynek się liczył.


--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Carmen Black   Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]   16.04.2005 22:45
KaFeCkO  
QUOTE   17.04.2005 19:03
Carmen Black   ROZDZIAŁ 2 „CZUŁE” POWITANIE ...   17.04.2005 21:32
Weasley   a bedzie rozdział 3?!   18.04.2005 16:46
Magya   Mam mieszane uczucia i z krytyką wstrzymam się do ...   18.04.2005 19:12
Carmen Black   ROZDZIAŁ 3 WYJAŚNIENIA Harry zamr...   18.04.2005 22:05
Carmen Black   CZwarty jest dłuższy... ROZDZIAŁ 4 Ważne rozmowy...   21.04.2005 18:31
Mariah Hiwatarii   Bardzo fajne opowiadanie !!! Podziwiam...   03.05.2005 11:57
Moonchild   hmmm.. no to zacznijmy od początku 1 rozdział to...   03.05.2005 12:35
Carmen Black   Do Moonchild!! 1) Piszę w "wordzie...   03.05.2005 14:30
Moonchild   Dobra Snake zamiast Snape to jeszcze moge zrozumie...   03.05.2005 14:39
Carmen Black   A więc tak: to jest kolejny rozdział. Ma niecałe 1...   04.05.2005 00:27
Moonchild   Całkiem fajne :) Pojawiło się troche więcej opisów...   08.05.2005 11:29
Forhir   Swietne! Czekam z niecierpliwoscia na kolejne ...   08.05.2005 12:03
Ewelka   Przecyztałam dopiero trzy pierwsze odcinki ale...   08.05.2005 19:08
raven11   Super! :D czekam na następne jest świetne mam ...   19.05.2005 19:21
Martuś_gryffindor   fajnie fajnie,ale dla mnie to troszke za duzo opis...   28.05.2005 13:14
Carmen Black   Rozdział 6 już jest. Jeśli jego konwencja wam się ...   29.05.2005 18:03
Moonchild   No wreszcie dałaś kolejną część. I to całkiem ciek...   29.05.2005 19:52
Carmen Black   No cóż. Może trochę wyjaśnię. W liście owszem nie ...   02.06.2005 21:05
Carmen Black   ROZDZIAŁ 7 NOWI Zgiełk. Hałas. Śmiech. Krzyki. J...   02.06.2005 21:09
Moonchild   Początek średnio mi się podobał, ale dalej się roz...   02.06.2005 21:46
Carmen Black   No cóż. Błędy są. Rozdział nie jest zbyt ciekawy, ...   20.06.2005 16:06
Moonchild   Dawno tu nie zaglądałam. Nawet nie zauważyłam, że ...   10.07.2005 22:46
Carmen Black   Jeśli są błędy - przepraszam. Nie jest to jednak m...   14.07.2005 22:49
Avadakedaver   Grtuluję Ci! napisałaś już prawie całą książkę...   04.02.2006 21:14
Natalia   Podoba Mi Się Nie Znalazłam Żadnych Błędów Może D...   15.07.2005 13:32
Vanillivi d'Azurro   Czytałam już wcześniej ten ff na blogu. Szczerze m...   13.09.2005 21:48
Carmen Black   Ja, ja przepraszam. Wiem, że niektórym to się nie ...   14.09.2005 17:04
Carmen Black   Sory, to jest ciąg dalszy poprzedniego rozdziału. ...   14.09.2005 17:24
Tomak   Przeczytałem opowiadanko i stwierdzam ze jest napr...   14.09.2005 18:47
Carmen Black   Na żywca, na żywca. Jestem mistrzem improwizacj...   14.09.2005 19:36
Mroczny Wiatr   :blush: Cóż szkoda, że dopiero jutro. Szkoda, że ...   14.09.2005 23:14
Carmen Black   Rok temu, że się tak wyrażę nie miałam jeszcze ...   15.09.2005 15:04
Carmen Black   Obiecany rozdział jedenasty właśnie wylądował. Zap...   15.09.2005 15:11
Tomak   Bombastick fajny parcik opowiadanko wciaga. Piszes...   15.09.2005 15:30
Carmen Black   Kolejne części podzielone na party najpierw ląd...   15.09.2005 15:43
Carmen Black   Jak zwykle coś mi ucina końcówkę. No, nic. Wklejam...   15.09.2005 15:30
Tomak   Dobra kapie. o sowe było by trudno a kominka w dom...   15.09.2005 16:06
Moonchild   Podoba mi się, ale miejscami troche nudnawe sie ro...   15.09.2005 16:38
Mroczny Wiatr   :blush: Doczytałem reszte u Ciebie na blogu bo co...   16.09.2005 14:14
Tomak   A mozesz podac adres bloga bo tez bym sobie chciał...   16.09.2005 14:33
Mroczny Wiatr   Carmen podała wczoraj o 15,43 http//hpibractwosmo...   16.09.2005 16:20
Tomak   Dzieki. Jezeli juz wczesniej adres był podawany to...   16.09.2005 17:33
Carmen Black   Do stu tysięcy wściekłych Hipogryfów! Na Chime...   16.09.2005 18:02
Tomak   Impervius! Mam małe pytanko. Co to za zakleci...   16.09.2005 19:56
Czarny Łowca_   Zeklęcia Impervius użyła Hermiona w tomie IV i dru...   17.09.2005 14:43
Tomak   Aha juz pamietam dzieki teraz juz sobie przypomnia...   17.09.2005 15:00
Czarny Łowca_   Faktycznie pomyłka, ale pisałem to z pamięci, a ta...   17.09.2005 17:50
moniczka   Narazie przeczytalam tylko trzy rozdzialy, bo nie ...   17.09.2005 18:23
Carmen Black   Dawno tego nie aktualizowałam. Mam sporo zaległośc...   02.02.2006 17:49
Carmen Black   Kontynuacja dwunastki Kolejne kilka tygodni były ...   02.02.2006 17:51
Carmen Black   ROZDZIAŁ 13 Biała Śmierć Lord Voldemort by...   02.02.2006 17:54
Katon   Kurde, ludzie, macie rozmach.   02.02.2006 17:56
Carmen Black   ROZDZIAŁ 14 Serum prawdę Ci powie ...   02.02.2006 17:58
Carmen Black   ROZDZIAŁ 15 Poza czasem i przestrzenią Harry ...   02.02.2006 18:01
Carmen Black   ROZDZIAŁ 16 Wyprawa - Wyglądasz jak kretyn ...   02.02.2006 18:06
Carmen Black   Rozdział 17 Drużyna Marzeń Anastazja Romanowa s...   02.02.2006 18:08
Carmen Black   Rozdział 18 Kryształowy Sen Przez cały tydzień ...   02.02.2006 18:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 19 Ciężkie życie artysty Anastazja wst...   02.02.2006 18:11
Tomak   Czytałem na blogu rozdzialiki są super nie moge si...   02.02.2006 20:26
Ajihad   Czy tu będą następne rozdziały? :(   12.02.2006 15:30
Carmen Black   Rozdziały będą, a jakże! Rozdział 20 Zagini...   12.02.2006 17:16
Carmen Black   ROZDZIAŁ 21 Odkryte tajemnice Hogwardzkie śniad...   12.02.2006 17:24
Ajihad   Juhuuu! :P Wreszcie! Te części wymiatają...   12.02.2006 23:17
Carmen Black   ROZDZIAŁ 22 Prawda w oczy kole Ginny siedziała pr...   15.02.2006 19:22
Czarny Łowca_   Świetnie że jest już nastepna część. Szczególnie p...   16.02.2006 11:08
em   Nie mam czasu czytać całości, wybacz ^^", ale...   16.02.2006 11:14
Ajihad   Prócz tego, że jak powiedział emoticonka: " H...   16.02.2006 17:37
Carmen Black   Mam nadzieję, że będzie się miło czytało... ROZDZ...   20.02.2006 00:04
Carmen Black   ROZDZIAŁ 24 [u]Urodziny[/b] Powoli docierały do n...   22.02.2006 16:47
Avadakedaver   niessamowite. TY jesteś niessamowita, Carmen. Powi...   26.02.2006 23:13
Carmen Black   Z Rowling nie zamierzam niczego obgadywać. Każda z...   28.02.2006 21:13
Avadakedaver   noooo... niby tak, ale kobieto, takiego talentu ni...   02.03.2006 22:38
Moongirl   jak zaczełam czytać to opowiadanie to hm bylo wida...   07.03.2006 17:14
zgred   Pozdrowionka opowiadanie ciekawe. Im wiecej czytas...   11.03.2006 12:24
mateusz14   Niezłe opowiadanie nie moge się doczekać następneg...   11.03.2006 13:25
Carmen Black   ROZDZIAŁ 26 [u]Przekleństwo Nienawidził żyć w nie...   14.03.2006 00:18
Ajihad   Skończyć w takim momencie! Tóż to zbrodnia...   14.03.2006 09:47
Moongirl   jaka cudna niespodziewajka :) rozdzial swietny :) ...   15.03.2006 16:47
pelbinek   Kiedy wyjdzie następny rozdział ?? Bo już nie mogę...   23.03.2006 16:18
Michal   No to jest za......e:) Pomyśl czy tego nie wydać,...   23.03.2006 23:21
Carmen Black   ROZDZIAŁ 27 [u]Powtórka z rozrywki[/u] Dudley si...   24.03.2006 18:08
pelbinek   Następny super odcinek :D Tylko znowu przerwany w ...   24.03.2006 20:05
Dragona   Troche podobne do Szczesliwych dni (skalpel Avereg...   25.03.2006 20:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 28 [u]Cena wolności[/u] Hermiona była p...   07.04.2006 22:19
Ajihad   Wreszcie nowy part! Określę go jednym zdaniem ...   08.04.2006 11:39
Dragona   No i oto chodzi ten rozdzial wyszedl ci swietnie :...   09.04.2006 15:38
Michal   Kiedy bedzie dalszy ciąg... juz od 18dni nic niema...   25.04.2006 16:40
Carmen Black   Rozdział 29 Powroty bolą najbardziej Mary siedzi...   26.04.2006 17:18
Michal   Fajne:D:D Harry śmierciożercą:] Tylko nierozumiem...   26.04.2006 18:32
Carmen Black   Gwałt był iluzją. Mroczny Znak był jedynie chronio...   26.04.2006 18:55
Michal   Aaa dobra teraz czaje:] Dzięki:D:D Jak skonczysz ...   26.04.2006 20:17
Carmen Black   [b]Rozdział 30 Nie zrywaj… Harry pakował ku...   01.05.2006 19:25
nosferatu   nie tylko nie :cry: to...to mój ulubiony ff napisz...   03.05.2006 16:16
Ajihad   Nie! Tylko nie to! Ten napis"koniec...   03.05.2006 21:58
Moongirl   a bedzie jakis dalszy ciąg? w nowym ff?   12.05.2006 16:17
Hawtagai   Jestem pod wrażeniem tego ff :) mam nadzieje,że t...   12.05.2006 16:46
Carmen Black   Nie, nie koniec   12.05.2006 20:08
Kedos   To nie moze byc koniec bo gdzie cala bitwa ;P Nooo...   12.05.2006 23:23
2 Strony  1 2 >


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 31.05.2024 00:14