Harry Potter, Tom 7 [cdn]
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Harry Potter, Tom 7 [cdn]
Braenn |
![]()
Post
#1
|
![]() Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 5 Dołączył: 04.05.2006 ![]() |
Jest to opowiadanie grupowe, pisane na innym forum. Najbardziej aktywni "pisarze": Bellatrix (ja na tamtym forum), Evka oraz Hermiona - Emma. Proszę o komentarze
![]() Rozdział 1 Chłopak o kruczoczarnych włosach z blizną na czole, który miał na imię Harry Potter, wpatrywał się w księżyc, rozmyślając. Obok niego stał dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart - Albus Dumbledore, po chwili przemówił: - Pojutrze, Harry, czeka nas następny trudny dzień. Otóż chcę się dowiedzieć, kim jest R.A.B. Widzisz nie miałem pojęcia, że jeszcze jeden z horkruksów Voldemorta został zniszczony... Kimkolwiek był ten człowiek, musiał znać niektóre fakty, które przed nami odsłoniły się w ciągu tego roku, fakty, które niedługo zaważą na naszym życiu, jak i zarówno na życiu Voldemorta" Harry wpatrywał się w bezchmurne niebo, romyślając o tym, co powiedział Dumbledore. Siedzieli w ciszy, słychać było jedynie ciche pohukiwanie Hedwigi - sowy młodego Pottera. W głowie chłopaka zrodził się pewien pomysł... ale nie, to niemożliwe. - Profesorze? – spytał, odwracając wzrok od niezwykle jasno błyszczącej gwiazdy i patrząc w oczy profesora, nawet teraz jaśniejące błękitem, kiedy wokół panował mrok. - Tak, Harry?, - Ja...Zastanawiałem się, czy to możliwe... Syriusz miał brata. Regulusa. - powiedział Harry, poczym zamilkł. Wspomnienie o ojcu chrzestnym było dla niego nadal niezwykle bolesne. - Harry, nie możemy wyciągać pochopnych wniosków. Chociaż Regulus to bardzo ciekawa propozycja... ale wiemy tylko, że zdradził Voldemorta. Nic więcej. Musimy to wszystko sprawdzić. A teraz, wracaj już do Nory, Harry, bo Molly, na pewno czeka z kolacją. - Dobranoc, panie profesorze. - Dobranoc, Harry. Harry skierował się do domu. Chciał zjeść coś ciepłego i położyć się spać. W głowie kłębiły mu się tysiące myśli. Chłopak podszedł do drewnianych drzwi i mocno zapukał. - Kto tam? - rozległ się głos Pani Weasley. - To ja, Harry. - Och, nareszcie. - Pani Weasley szybko uchyliła drzwi, a Harry wślizgnął się do środka. Mama Rona miała na sobie flanelową koszulę w zielone sowy. - Albus chyba chce, żebyś się rozchorował. No, ale najwyraźniej miał powód. Harry nie odpowiedział, ale Pani Weasley nie wydawała być się tym urażona. - Idź, Harry, kochaneczku, do jadalni. Ja przyjdę za kilka minut. Rozumiesz, muszę porozmawiać o jutrzejszym ślubie, z Fleur - dodała przyciszonym głosem. Harry uśmiechnął się. Trzeba było raczej porozmawiać z Ginny, która miała być druhną. Od paru tygodni była zdenerwowana i na niczym nie mogła się skupić. Chłopak poszedł do jadalni i usiadł koło Rona. - Czego chciał Dumbledore? - spytał się od razu rudowłosy. - Później - syknął Harry. Dopiero po dłuższej chwili zorientowano się, że przyszła nowa osoba. - Cześć, Harry! Jak się masz? - powitała go głośno aurorka, Nimfadora Tonks. - Hej, Tonks. W porządku. A jak wam się układa z profesorem Lupinem? - Harry mrugnął do niej i wyszczerzył zęby. Tonks pokazała mu język, ale w jej oczach błyszczały wesołe ogniki. - Wy to tylko o jednym myślicie. Jak już chcesz wiedzieć, to bardzo dobrze. - Przynajmniej nie zachowują się jak Bill i Fleur - powiedział teatralnym szeptem Ron, a Harry roześmiał się. - A ty i Hermiona? - Tonks odbiła piłeczkę, a Ron zaczerwienił się. - No jak miałoby się nam powodzić? Normalnie - odburknął, jednak minę miał zadowoloną. Po chwili dodał: - A jak Ginny i Ty? - wyszczerzył się do przyjaciela - Jak wszyscy to wszyscy, dawaj. Aurorka uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a Harry już miał odpowiedzieć, kiedy do kuchni weszła pani Weasley i Ginny we własnej osobie ubrana w piękną, kremową sukienkę. Siostra Rona pomachała do Harry'ego, a następnie zwróciła się do matki. - Gdzie jest Gabrielle, mamo? - spytała. - Ron, o co chod... - Harry nie dokończył zdania, bo jego przyjaciel już pospieszył z odpowiedzią. - Rozumiesz, stary, kiedy ciebie nie było mama zarządziła...eee... nie wiem jak to powiedzieć... będzie coś w rodzaju prób przed ślubem. Ginny i Gabrielle będą sypać kwiatki przed Fleur. No wiesz, takie babskie duperele... - Ron! - skarciła go matka. - Wiesz, nigdy nie byłem na ślubie, więc przyda mi się ta próba... - powiedział Harry szeptem do przyjaciela. - Co mam robić, pani Weasley? - spytał czarnowłosy chłopak. - Nic, Harry. Możecie się przyglądać. No dalej, Ginny! - Mamo, musimy poczekać na Gabriele. Nie mam najmniejszego zamiaru ćwiczyć SAMA. - Ginny, nie mogłabyś chociaż raz... - zaczęła Pani Weasley. - Nie, nie mogłabym. - przerwała jej stanowczo druhna. Dziewczyna nie zważając na jęki swojej matki przeszła przez kuchnię, napiła się łyk herbaty z kubka Harry'ego i usiadła mu na kolanach zarzucając swe piegowate ręce na jego szyję. Spojrzała mu w oczy i pochyliła się dotykając czubkiem swojego nosa, nosa czarnowłosego. Harry odwzajemnił czułości pocałunkiem, niezbyt namiętnym obawiając się spojrzenia pani Weasley. Ron westchnął teatralnie i wywrócił oczami, a Harry po omacku rąbnął go ręką po głowie. Nagle do pokoju wbiegła Gabrielle. Ona także była w sukience - dokładnie takiej samej jak sukienka Ginny. Siostra Rona zmuszona była zejść z kolan swojego chłopaka i ustawić obok przybyłej. Rozpoczęła się próba. Ginny i Gabrielle chodziły równo w te i we wte. Potem przyszła Fleur, by „podziwiać” próby. Chłopcy byli niesłychanie znudzeni. Fleur natomiast - wręcz przeciwnie. Cały czas podśpiewywała pod nosem i chwaliła „dziewczynki” jak to mówiła. Ginny ciągle pilnowała się, żeby nie odpyskować, ale wcześniej postanowiła, że przynajmniej przed ślubem się powstrzyma. Próbę przerwał Bill, który właśnie wrócił z pracy, a Harry i Ron przyjęli to z westchnieniem ulgi. Ginny i Gabrielle poszły, na górę, aby się przebrać, a reszta towarzystwa powróciła do przerwanych rozmów. - Widzę, że jednak dobrze wam się układa - powiedział Ron do przyjaciela zaczepnym tonem. - A, jakże - odparł lekko Harry - Dostałeś list od Hermiony? - Tak. - I...? - Kazała cię uściskać. Wybacz, ale chyba to zadanie spełniła aż za dobrze Ginny. Harry już miał odpowiedzieć, kiedy pani Weasley im przerwała: - Wybaczcie chłopcy, ale musimy porozmawiać, idźcie na górę. Tam też przecież można pogadać. No już, raz dwa! - Ale, mamo... - zaczął Ron. - Na górę! - powiedziała stanowczo Pani Weasley, patrząc na niego groźnie. Chłopak próbował jej się przeciwstawić: - Mamo, mam już siedemnaście lat, jestem dorosły.... - Zaczynasz jak Fred i George, Ron, poza tym nie chodzi o Zakon. - powiedziała spokojnie Pani Weasley wypychając chłopców z pokoju. Harry zrobił minę mówiącą: "Nie warto" i poszli razem na górę. Kiedy tylko podłoga w korytarzu zaskrzypiała z pokoju po lewej stronie wypadła Ginny w krótkich spodenkach i czarnej podkoszulce z wielkim godłem Gryffindoru na piersiach. Ron wywrócił oczami, gdy jego siostra od razu podeszła do Harry'ego i zawiesiła mu się na ramieniu mówiąc: - Chciałam pogadać. Harry bez słowa, odwrócił się od Rona i poszedł za swoją dziewczyną do jej pokoju. Był tam porządek: łóżko zostało starannie posłane, po podłodze nie walały się książki, wszędzie było czysto. Harry bardzo się zdziwił, ponieważ, kiedy był w tym pokoju ostatnim razem panował tu wielki bałagan. - Mama kazała zrobić porządek, przed ślubem Billa - odpowiedziała Ginny na jego pytające spojrzenie. - O czym chciałaś porozmawiać? - zapytał Harry podchodząc do niej i zakładając kosmyk ognistych włosów za ucho dziewczyny. Kiedy odsłonił włosy z jej twarzy, zauważył łzę na jej policzku. - Ginny... co się stało? - spytał zmartwiony i spojrzał dziewczynie w wielkie, smutne oczy. - Chodzi o nas. O ciebie. - Nie rozumiem... - Ja naprawdę nie chciałam...ale... nie chciałam ci tego mówić... ale ciężko mi z tym milczeć. Harry, boję się. Co będzie potem? Co jeśli Voldemort znów będzie chciał cię odnaleźć? Co jeśli... – siostra Rona połknęła łzy - umrzesz? - Ginny... - powiedział cicho, uspakajająco Harry. Chłopak na widok płaczącej dziewczyny, którą zaledwie raz w życiu widział w takim stanie, podjął decyzję. Powie jej o wszystkim, niczego nie ukrywając. - Ginny, ja wiem, że to może być dla ciebie bardzo trudne... ale myślę, że powinnaś wiedzieć...o wszystkim. Ale najpierw uspokój się, proszę... już cichutko...no - powiedział spokojnie przytulając ją i całując we włosy. Po chwili dziewczyna trochę się uspokoiła. - Spróbuje opowiedzieć ci o wszystkim od chwili jak....umarł Syriusz. Zapewne słyszałaś, co nie co, o przepowiedni. - Ginny pokiwała głową - ale jej treść znam tylko ja i profesor Dumbledore. Ron i Hermiona także o niej wiedzą. Usiedli na starannie posłanym łóżku - Przepowiednia mówi, że żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje. To znaczy, że... - Nie tłumacz mi. Wiem. - powiedziała nagle Ginny grobowym tonem. - To znaczy, że umrę albo ja, albo on. Ale spokojnie! - dodał szybko Harry, gdy jego dziewczyna wzniosła wzrok pełen łez ku sufitowi. - Ja i Dumbledore mamy na niego pewien sposób. - Jaki? Harry opowiedział jej o horkruksach. Ginny wsłuchiwała się w jego słowa i nie przerywała mu. - Więc, to dlatego ciągle gdzieś wychodzisz z Dumbledorem. - powiedziała cicho, jakby do siebie Ginny, kiedy Harry przestał mówić. - Tak, z powodu horkruksów. Dziewczyna rzuciła się na szyję Harry'ego i mocno się do niego przytulając rzekła: - Jestem pewna, że znajdziesz je wszystkie. - Ja też - odpowiedział chłopak i wytarł łzę spływającą po policzku Ginny. Postali tak chwilę, po czym Harry powiedział cicho: - No, nie smuć się już... Ginny uśmiechnęła się słabo, po czym oznajmiła rześkim głosem: - Idź już do Rona i nie martw się mną. Harry uśmiechnął się i wstał, mrugnął do niej posyłając buziaka od drzwi, po czym wyszedł. Przeszedł korytarz, a kiedy wszedł do pokoju zastał Rona na łóżku leżącego bez słowa i wpatrującego się w sufit. Harry uznał to za niegodne komentarza, więc usiadł na łóżku i zaczął się przebierać. Nagle ktoś z impetem załomotał w drzwi, a po sekundzie wpadła Hermiona: - Rooo...! OOO. Przepraszam. - wyjąkała, widząc Harry'ego siedzącego bez koszulki na łóżku. - Nic się nie stało. Witaj, Hermiono! - wykrzyknął chłopak ubierając szybko piżamę. Podszedł do niej i przytulił po przyjacielsku, po czym udał, że przegląda książkę, dając Ronowi i jego dziewczynie czas na przywitanie się. Po trzech minutach uznał, że może podnieść wzrok. - Właśnie przyjechałam, jestem padnięęęę - tutaj szeroko ziewnęła - ta. Jutro pogadamy. Na razie. – przybyła uśmiechnęła się i wyszła. - Ron, zanim przyszła Hermiona, coś się zdarzyło, prawda? - Jak ty na to wpadłeś stary? - zapytał lekko zirytowany Ron - Mama mi podpowiedziała - rzekł pełnym powagi głosem Harry i obaj wybuchli gromkim śmiechem. Po chwili uspokoili się i czarnowłosy zadał jeszcze raz swoje pytanie. Ron uciekał wzrokiem od spojrzenia Harry'ego, wyraźnie nie chciał mu odpowiedzieć. - Ron, przecież wiesz, że cokolwiek by to nie było, nie będę się śmiał ani nic. - zrobił tu pauzę, poczym po chwili dodał - Ja ci powiedziałem wszystko. Uszy jego przyjaciela zrobiły się czerwone. - No więc ja... eee... ona... Hermiona…- wydukał Ron, lecz nagle zaczął odważniej: - Wpadła tutaj…jak ty byłeś u Ginny…akurat kiedy się przebierałem…no i…. Harry wessał policzki by powstrzymać się od chichotu. - Harry! - Przepraszam! - powiedział, poczym chwilę patrzyli sobie w oczy i wybuchnęli jak na komendę histerycznym śmiechem. - .. No i zrobiła się czerwona jak burak, a ja tak - tu Ron rozszerzył oczy. Następnie zgasili światło, lecz mimo to raz po raz chichotali do poduszek. - Ron? - Hę? - Zaproś Hermionę do Hogsmeade w tym roku. - zaproponował Harry. Ron się nie odezwał. Ten post był edytowany przez Braenn: 05.05.2006 17:52 -------------------- "Miłość jest jak gruszka. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbujcie zdefiniować kształt gruszki"
|
![]() ![]() ![]() |
Braenn |
![]()
Post
#2
|
![]() Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 5 Dołączył: 04.05.2006 ![]() |
Rozdział 3
Następnego ranka Harry wstał bardzo wcześnie, zszedł na śniadanie. Przy stole siedział już Lupin i Molly. Około godziny 10 przyleciała Hedwiga, upuszczając list zaadresowany szmaragdowym atramentem na podołek Harry'ego. Chłopak szybko otworzył kopertę poznając charakter pisma Dumbledore'a. Zaczął czytać: Harry, chce ci tylko przypomnieć, że przybędę do Nory o 19.30. Dumbledore Ron i Hermiona zaglądali Harry'emu przez ramię, gdy czytał. Dziewczyna westchnęła ciężko. Wiedziała, że życie Harry'ego nie będzie teraz łatwe, ale ciągle się o niego martwiła. Czarnowłosy natomiast włożył z powrotem list do koperty i wsunął do kieszeni jeansów, jak gdyby nigdy nic, mimo, że to, co ma się stać wieczorem niesamowicie go intrygowało. Po chwili Ron zapytał: - Harry, nie miałbyś ochoty na mały trening Quiddicha? Przyjaciel nie odpowiedział. Dlaczego Ron nie zaproponował treningu Hermionie" myślał. Hermiona przecież nie lubi Quiddicha" odpowiedział sobie sam w tej samej sekundzie. Kiwnął głową i powoli podniósł się z krzesła. Pobiegł na górę po Błyskawicę, a kiedy wychodził, w drzwiach zderzył się z Ronem, który wepchnął go do środka i zamknął drzwi. -Co jest grane? -Tak, naprawdę chciałem pogadać. Harry usiadł zrezygnowany na spróchniałym krześle. - O co chodzi, Ron? - Widzisz... Ja i Hermiona... - Wiem - przerwał mu Harry - Mam jedno pytanie. Dlaczego? Ron nie odpowiadał. - No to wal śmiało co się stało. Wiesz, że możesz na mnie polegać. - odezwał się Harry. - Ale nie będziesz się śmiał? - Nie. - Na pewno? - Tak - odpowiedział lekko zirytowany Harry - No bo widzisz chodzi o to, że ja ją nadal bardzo mocno kocham i wogóle, ale jednak nie jest to, to samo co wcześniej. - Dlaczego? - zapytał Harry szczerze zdziwiony. - Rozumiesz... Ona ciągle wspomina o Krumie, co jest bardzo bolesne i często wypomina mi też to, co robiłem z Lavender, a to jest naprawdę ciężkie do zniesienia. Naprawdę próbuję, ale coraz gorzej mi to wychodzi. - To porozmawiaj z nią - odpowiedział szczerze Harry - A ty myślisz, że nie próbowałem? Harry poczuł się lekko zakłopotany. - Ale, Ron... Chyba trochę przesadzasz. Wczoraj Hermiona powiedziała mi, że już z nią nie chodzisz. Podobno powiedziałeś Hermionie, że jej już nie kochasz. Weasley prychnął. - Tylko, że kiedy to mówiła prawie cały czas płakała - skończył Harry. Ronowi zrobiło się bardzo przykro. - Spróbuję z nią jeszcze raz porozmawiać. Jeśli to przyniesie jakikolwiek efekt to dam jej jeszcze jedną szansę. - Dobry pomysł - odrzekł Harry. Po skończonej rozmowie wyszli, w końcu, pograć w Quidditcha. Po drodze wyciągnęli z pokoju Ginny oraz Freda i Georgea, którzy zostali w domu na kilka dni. Wszyscy razem doszli na łąkę - Fred i ja wybieramy - powiedział George. W drużynie Freda był Harry, a u George’a Ginny i Ron. Grali do późnego wieczora póki nie nastał zmierzch i pani Weasley nie zawołała ich na kolację. Po kolacji Harry szturchnął Rona w bok, a gdy ten spojrzał na niego, Harry wyszeptał: "Pogadaj z nią. TERAZ". Ron już otwierał usta, ale Harry już odwrócił głowę i podszedł do Ginny obejmując ją od tyłu, gdy ta sprzątała talerze. Ron nie miał wyjścia. Podszedł ostrożnie do swojej byłej dziewczyny i rzekł: - Hermiono, musimy porozmawiać. Hermiona spojrzała na niego bez słowa i skinieniem głowy dała mu do zrozumienia by poszli do jej pokoju. W pokoju panował ład i porządek. Usiedli na łóżku obok siebie i Ron zaczął: - Hermiono musimy porozmawiać. Hermiona spojrzała na niego bez słowa i skinieniem głowy dała mu do zrozumienia by poszli do jej pokoju. W pokoju panował ład i porządek. Usiedli na łóżku obok siebie, ale nie za blisko, i Ron zaczął: - Przemyślałem to wszystko jeszcze raz...i...stwierdziłem, że najlepiej jeśli szczerze porozmawiamy. Proszę, nie bądź na mnie zła, za to co teraz powiem - tu wziął głęboki wdech - chodzi mi o to, że czuję się jakbym był dla ciebie tylko jakimś dodatkiem, bo ciągle nawijasz o Krumie. Hermiona wstała z łóżka i zaczęła: - Ja nawijam o Krumie? - starała się, by jej głos był spokojny - Ron, jesteś aż tak głupi?! Chciałam tylko, żebyś się poczuł jak ja, gdy w co drugim zdaniu jest "Fleur, Lavender" i inne żeńskie imiona! Ron spuścił głowę. Widać było, że jest mu bardzo przykro. Hermiona widocznie to zauważyła, bo rzekła: - Ron ja cię bardzo mocno kocham i jestem pewna, że ty do mnie czujesz to samo, więc mam prośbę. Spróbujmy jeszcze raz. Ron podniósł głowę. Widać było wyraźnie, że się uśmiecha. Podszedł do niej i mocno ją przytulił, poczym powolutku zaczął całować ją w usta. Nie wiedzieli, że przez dziurkę od kluczka obserwują ich Harry i Ginny. Ginny nie powstrzymała się od cichutkiego chichotu. Harry po chwili zaczął się przepychać z nią o miejsce do dziurki od klucza. - Ja chcę zobaczyć - upierała się Ginny. - Ty już widziałaś, teraz ja - odburknął Harry. Nie mogąc rozstrzygnąć sporu stanęli obok siebie i zaczęli razem oglądać. Gdy nagle otworzyły się drzwi i w takiej pozie zobaczyli ich Hermiona i Ron. - Cześć, Harry! Cześć, Ginny! - powitała ich rozbawiona Hermiona. Harry i Ginny od razu stanęli prosto i powitali ją promiennymi uśmiechami. Po chwili wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem. Wszyscy - oprócz Rona, który bujał w obłokach i myślał, że to z niego się śmieją. Harry uderzył po chwili Rona w bok i ten też zaczął się śmiać, choć nie tak donośnym głosem jak inni. Po chwili uspokoili się, ale rudowłosy, choć wcześniej był bardzo wesoły, stał teraz z naburmuszoną miną. Hermiona zrozumiała, że Ron "śmiał się dla towarzystwa", i że nie wie co wywołało tyle radości. Dziewczyna zaczęła, więc cierpliwie tłumaczyć, bo chłopak ciągle nie dawał wiary, zapewnieniom, że nie z niego się śmiali. Kiedy Hermiona zakończyła swój wywód Ron od razu zapewnił wszystkich, że od początku wiedział co jest grane. - Tak, tak. - powiedział Harry pół żartem pół serio. - Ależ, tak. - próbował go przekonać Ron. - Dobra dajmy temu spokój. - rzekła Ginny. - To co teraz porobimy? - Hmmm... niech o to pomartwią się oni – Harry kiwnął na Rona i Hermionę - ja na razie mam ochotę tylko na... - nachylił się i wyszeptał wprost do ucha Ginny - ciebie. Ginny zaśmiała się cicho i udali się sami do jej pokoju. Położyła się na łóżku, a Harry na niej i zaczęli się namiętnie całować. Harry już rozpinał jej guziki od bluzki, gdy do pokoju weszła pani Weasley. Harry jej nie zauważył i kontynuował swoją działalność (tj. namiętne pocałunki na szyi ognistowłosej i równoczesne rozpinanie jej bluzki), kiedy Ginny go odepchnęła. Czarnowłosy spojrzał na nią z wyrzutem, poczym odwrócił się w stronę drzwi, gdzie stała pani domu. - Przepraszam, że wam przeszkadzam ale profesor Dumbledore przyszedł - powiedziała pani Weasley. Harry spłonął rumieńcem i szybko zaczął się tłumaczyć: - Pani Weasley, ja... - Ależ, nie przejmuj się, Harry. Ja też kiedyś byłam młoda. - odpowiedziała mama Rona i mrugnęła do niego figlarnie. Harry uśmiechnął się nieco speszony i tylko nachylił się do Ginny mówiąc "dokończymy innym razem" i zaczął zbiegać po schodach ubierając po drodze t-shirt i zapinając pasek od spodni, który trzy minuty temu rozpinała mu Ginny. Profesor Dumbledore siedział przy stole, a gdy Harry wyjrzał za okno okazało się, że jest już szarawo. Dyrektor uśmiechnął się pod nosem widząc Harry'ego rozczochranego o wiele bardziej niż zwykle z małą czerwoną plamką w okolicach tętnicy szyjnej, która to plamka była jedną z pamiątek po pocałunku Ginny, o czym Harry, rzecz jasna, nie wiedział. - Dobry wieczór - powiedział Harry. - Witaj, musimy już iść. Dobranoc Molly, Harry’ego odstawię rano. - dyrektor ukłonił się Molly, poczym kiwnął na Harry'ego i wyszli na dwór. -Profesorze dokąd idziemy? - Spokojnie, Harry, spokojnie. Najpierw ja chciałbym się ciebie o coś zapytać. Pamiętasz, zapewne jak prosiłem cię, abyś informował mnie o dziwnych sytuacjach, które, ewentualnie, by się zdarzyły. - Pamiętam. Była taka jedna... na ślubie Fleur. - Co to dokładnie było, Harry? Harry opowiedział Dumbledore'owi o wydarzeniach na ślubie. - Powinniśmy to przewidzieć. Nigdy bym go o to nie posądził.- powiedział ponuro Dumbledore. - Musimy już iść. Złap mnie za ramię, poprowadzę cię. Harry poczuł jak nogi odrywają mu się od ziemi i nagle zobaczył, że stoi na jakimś polu. - Gdzie jesteśmy? - zapytał. - Rozejrzyj się dokładnie, a może rozpoznasz to miejsce - odpowiedział Dumbledore - Już tu kiedyś byłeś. Harry rozejrzał się, lecz nie mógł sobie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek tu był. Harry nie odzywał się tylko pokiwał przecząco głową. Dumbledore milczał. Nagle wypowiedział jakieś zaklęcie. Niebo zasnuły ciemne chmury, a wokół dyrektora i chłopca pojawiły się ponure mogiły. Harry i Dumbledore stali na cmentarzu. Harry za bardzo nie cieszył się, że tu przyszedł. - Panie profesorze... Co my tu robimy? - zapytał cicho chłopak - Zaraz ci wszystko powiem, cierpliwości, Harry. Chłopak rozglądał się powoli po cmentarzysku. To tutaj, trzy lata temu umarł Cedric Diggory. To tutaj, odrodził się Czarny Pan. To tutaj, Harry prawie zginął w walce z Lordem Voldemortem. Jego ciało mimowolnie przebiegły dreszcze. Zza mogił ujrzał pozostałości pomnika, przy którym zmarł Cedric. Poczuł dziwne ukłucie w klatce piersiowej. Pamiętał, aż za dokładnie wydarzenia tamtego dnia i nie zamierzał do nich wracać. Popatrzył chwilę na Dumbledore'a, który właśnie uważnie rozglądał się po cmentarzu. Wreszcie dyrektor spojrzał na Harry'ego i rzekł: - Wiem, że nie chciałeś tu wracać, Harry. Uznałem jednak, że musimy tu przyjść, jeśli chcemy zdobyć więcej informacji na temat horkruksów. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe... - Nie - przerwał Harry. - To dobrze. - W jaki sposób zamierza pan znaleźć tutaj informacje dotyczące horkruksów? - zapytał Harry bardzo ciekawy. - Nie ja, Harry. My. Dumbledore nie powiedział nic więcej tylko podszedł do grobu Toma Riddle’a Seniora. Dumbledore machnął różdżką, pojawiły się dwie łopaty i zaczęły kopać. Po chwili, na rozkopanej ziemi ukazały się dwie dość duże, białe kości. - No to chyba mamy rozwiązanie zagadki. - rzekł uśmiechając się tajemniczo Dumbledore. - Ale jakiej? - spytał Harry. - Wydaje mi się, że jedna z tych kości jest horkruksem. - Horkruksem? - powtórzył Harry głosem wyrażającym niepewność. - Tak. - A która jest horkruksem? - zapytał Harry. - Do tego musisz dojść sam. - Ale ja nie umiem. - rzekł zgodnie z prawdą Harry. - Umiesz, ale nie chce ci się pomyśleć. Wytęż, mózg chłopie, a ja sobie poczekam aż wymyślisz –Dumbledore usiadł pod wierzbą ciągle uśmiechając się do Harry’ego. - A pan wie? - Oczywiście. Harry kucnął przy kościach i zaczął im się przyglądać oświetlając różdżką. Po chwili jednak wpadł na pewien pomysł: -Te kości wyglądają mi na kości z rąk, jedna z nich jest z prawej ręki a druga z lewej. - Dobrze? - zapytał dyrektora. - Tak. - W której ręce Voldemort trzyma różdżkę? - W prawej. - A więc horkruksem jest kość z lewej ręki, bo Voldemort myślał, że wszyscy będą sądzić, że w prawej, ale on na pewno zrobił inaczej. - Wyśmienicie Harry - wstał uradowany Dumbledore i podszedł do Harry'ego. - Mam zniszczyć tą kość? - zapytał. - Nie jeszcze nie. Najpierw wypadałoby wybadać czy jest chroniona jakimiś zaklęciami czy w jakiś inny sposób. - Ale jak to sprawdzić? - Jest na to prosty sposób. - Jaki? - Skoro z kością ci się udało, to z tym też nie powinieneś mieć problemu. Harry zaczął się pieczołowicie zastanawiać. - Może należy najpierw sprawdzić tą drugą kość? - zapytał. - Nie, nie możemy zniszczyć dwóch kości. - odpowiedział jak zawsze spokojnie Dumbledore. - Dlaczego? - Myślę, że pamiętasz naszą wyprawę po medalion, Harry. Harry pokiwał w zamyśleniu głową. - Nic mi nie przychodzi do głowy. –oświadczył smutno. - A z czym kojarzy Ci się Voldemort? - zapytał Dumbledore - Z zabójcą. - No właśnie. Czyli, aby się przekonać czy ta kość jest czymś chroniona musisz coś zabić np. pająka. Jeżeli jest chronione zaklęciami to kość zabłyśnie zielonym światłem, a jak to prawdopodobnie nie to nic się nie stanie. Harry zaczął szukać pająka. Po chwili znalazł dużego krzyżaka i rozdeptał go butem. Kość zabłysła czerwonym światłem. - Co to oznacza? - zapytał zdziwiony Harry. Dumbledore wyglądał na bardzo wystraszonego. Bez słowa machną różdżką kości z powrotem wleciały do dołu, a łopaty go zakopały. - Harry musimy iść - powiedział - wszystko opowiem ci po drodze – dodał szybko, gdy zobaczył zdziwioną twarz Harry’ego. Harry ponownie chwycił ramię Dumbledore'a i teleportowali się obok Nory. Drzwi otworzyła im pani Weasley. - Molly, przepraszam, ale muszę na osobności porozmawiać z Harrym. - rzekł Dumbledore. - Pójdźcie do pokoju Rona. Postaram się by nikt wam nie przeszkadzał. - odpowiedziała pani Weasley. Kiedy Harry wprowadził dyrektora do pokoju, siedział w nim Ron z Hermioną. Obydwoje poderwali się, widząc Dumbledore'a, a ten przywitał ich serdecznie. - Przepraszam was moi drodzy, ale potrzebuję w ciszy porozmawiać z Harrym. Możecie nas zostawić na chwilę? Ron i Hermiona wyszli, a wtedy dyrektor zaczął: - Czerwony rozbłysk kości oznaczał, że Voldemort zabrał tego horkruksa. Harry, zaskoczony informacją krzyknął "Nie wierzę!". Dumbledore spuścił wzrok, po czym po chwili wstał i powiedział: - Niestety, będziemy musieli poszukać innego horkruksa. - Ale co zrobimy z tym horkruksem, którego Voldemort zabrał? Zostawimy go w spokoju czy zaczniemy go gdzieś indziej szukać? - zapytał Harry. Dumbledore wyglądał jakby się nad czymś pieczołowicie zastanawiał, po czym spojrzał na Harry'ego i rzekł: - Poszukasz go sam, Harry. Jestem pewny, że temu podołasz. Ja nie jestem w stanie... tylko ty możesz to zrobić. Harry patrzył na dyrektora w milczeniu. Po raz pierwszy Dumbledore powierzył mu tak ważną misję do wykonania. Harry'ego zastanawiała jedna rzecz. - Panie profesorze... Dlaczego tylko ja mogę znaleźć i zniszczyć horkruksa? - Otóż Harry... jak wiesz dobrze, nie jestem już tak wielkim czarodziejem, za jakiego kiedyś mnie uważano. Ty natomiast codziennie zyskujesz na sile i mocy, ale także, a raczej przede wszystkim zyskujesz wiedzę. Ale nie to jest głównym powodem... Dumbledore zamilkł. Harry go nie pospieszał. - Ale nie jest głównym powodem. – powtórzył - Widzisz, Harry, jest coś ważnego, czego nigdy Tobie nie powiedziałem, a teraz tego bardzo żałuję. Dumbledore znowu zamilkł szukając właściwych słów. Tym razem Harry nie wytrzymał. - Przecież, obiecał Pan mówić mi o wszystkim... - powiedział lekko podniesionym głosem chłopak. - Wiem, Harry. Obiecałem. Mówiłem, ale... zatajając pewne szczegóły, które wydawały mi się nie istotne. Myliłem się. Teraz bardzo cię proszę nie przerywaj mi, kiedy będę mówić, bo wcale nie będzie mi łatwo. Harry kiwnął głową i spojrzał prosto w oczy Dumbledore'a. - Chodzi o to, Harry, że Ty... - zaczął Dumbledore. Harry czekał w coraz większym napięciu. Jednak wciąż patrzył w przejmująco niebieskie oczy dyrektora - Harry, powiedziałem ci o przepowiedni i myślałem, że w niej jest zawarte wszystko, co musisz wiedzieć. Jest jednak jeszcze jedna rzecz... profesor Trelawney powiedziała wtedy jeszcze jedną rzecz. Harry pierwszy raz widział Dumbledore'a tak... zasmuconego. Pierwszy raz dyrektor tyle razy przerywał swoją wypowiedź. Pierwszy raz Harry widział Dumbledore'a w takim stanie. - Panie profesorze...wszystko w porządku? Dumbledore podniósł rękę dając znak, żeby Harry milczał. - Tak, tak... profesor Trelawney powiedziała mi wtedy jeszcze, że będziesz musiał...w jakiś sposób przejąć charakter Voldemorta. W ostatecznym pojedynku, będziesz musiał wyrzec się uczuć, dać ponieść się agresji i nienawiści. A gdy po raz pierwszy poczujesz w sobie tą "siłę", możesz nie chcieć się jej wyrzec. Chodzi o to, że jeśli zabijesz Voldemorta, to możesz potem stać się jego wierną kopią. Jeśli nie będziesz umiał pozbyć się tej mocy staniesz się nie mniejszym zagrożeniem, niż znany nam obecnie czarnoksiężnik. - Dumbledore urwał. - Dopiero niedawno doszedłem do tej tajnej wiadomości, bo nie była ona powiedziana wprost. Uważałem to za mało istotne, bo nie do końca to rozumiałem. Uważam, że musisz zacząć ćwiczyć. Horkruksy są z jednej strony takimi źródłami nienawiści. Dlatego nie mogę ci towarzyszyć, Harry. Musisz oswoić się z tymi negatywnymi uczuciami. - Profesorze... a jeśli mi się nie uda? Jeśli... stanę się nim? - spytał Harry cicho. To co powiedział Dumbledore było dla niego dużym ciężarem. Tak samo jak kiedyś ciężarem, była dla niego świadomość o konieczności ostatecznego pojedynku z Voldemortem. Teraz przyzwyczaił się już do tej myśli. - Panie profesorze... Jeśli nie zdołam... to czy Pan... - Harry mówił wolno, z trudem - Jeśli nie zdołam tego zrobić... jeśli stanę się taki jak on... czy... Pan mnie... co wtedy pan zrobi? Dumbledore popatrzył na chłopca przenikliwie. - Przecież znasz odpowiedź. Harry milczał. Nie chciał dopuścić do siebie tej myśli. - Jeśli stanę się chociaż trochę podobny do Voldemorta zabije mnie pan. - rzekł głośno Harry- Ja nie stwierdzam faktu, panie profesorze. - Tak, Harry. Dlatego proszę cię, wygraj z samym sobą i walcz o zachowanie siebie samego. Zabić cię, nawet jeśli będzie w tobie Voldemort, jest dla mnie najtrudniejszą rzeczą na świecie. Harry już się nie odezwał. Zapadła cisza. Harry czuł w sobie równocześnie smutek i gniew. Nagle do pokoju ktoś gwałtownie zapukał. - Proszę - odpowiedział Dumbledore. Drzwi otworzyły się powoli. Po chwili pokazała się rudowłosa głowa Rona. - P-przepraszam - powiedział nieśmiało widząc niewyraźną minę Harry'ego - ale chciałem coś wziąć.... mogę? - Oczywiście - odparł Dumbledore - my z Harrym właściwie skończyliśmy. Muszę iść, Harry, jeżeli nie masz już żadnych pytań. Zjawię się tutaj jutro ok. 19.00. Musisz zacząć ćwiczyć. - Oczywiście. Dobranoc. - powiedział Harry, a Dumbledore wstał i uśmiechnął się serdecznie do Rona, który wywalał całą zawartość szuflady na swoje łóżko. Harry patrzył tępo w ścianę i rozmyślał. Dopiero po chwili zoriętował się, że Ron coś do niego mówił. - Co mówiłeś? - Och, Harry! - Ron wywrócił oczami i przestał gmerać w swoich szpargałach. - Po pierwsze: Pytałem czy wszystko w porządku, bo jesteś okropnie blady. Po drugie: Co mówił Dumbledore? Jeśli oczywiście mogę wiedzieć... Po trzecie: nie widziałeś gdzieś mojego gryzącego frisbi? - Na które pytanie mam najpierw odpowiedzieć - zadrwił Harry. Ron popatrzył na niego. W jego spojrzeniu był... smutek. Harry od razu zorientował się, że coś się stało. - Sorry, Ron. Zanim ja odpowiem na twoje pytania, ty odpowiedz na jedno moje: co się stało? I chodzi tu o ciebie, bo widzę, że coś nie gra! - O czym ty mówisz, stary? -spytał się niewinnie Ron. Nie zmylił Harry'ego. Zdradziło go dziwne drżenie rąk. - Dobrze wiesz o czym mówię i nie próbuj się wykręcać. - uśmiechnął się lekko Harry. - Ech... no... bo... ja słyszałem przez przypadek urywki tej rozmowy. Przepraszam, naprawdę nie chciałem...ale... to okropne, Harry. - Ron spuścił wzrok. Nie chciał nigdy stracić swojego przyjaciela. - Co zrobisz? Harry nie odpowiadał długą chwilę. Wcale nie był zły na Rona. Musiał po prostu zastanowić się nad odpowiedzią. - To chyba jasne. Będę ćwiczył i dam z siebie wszystko, by Dumbledore nie musiał mnie zabić. Jednak jeśli stanie się najgorsze, wtedy, dopilnuj, proszę, żeby profesor Dumbledore mnie zabił. Obiecaj mi to, Ron. Ron zbladł momentalnie i wytrzeszczył oczy na przyjaciela. - Harry...ja...- głos rudowłosego chłopaka drżał - jak wcześniej ręce. - Stary, ja nie ... nie będę umiał! - Ron nie był w stanie pojąć, jak mógłby zrobić coś takiego. - A gdybym zabił całą twoją rodzinę, Dumbledore'a i kilku innych ludzi?! Też byś mnie nie zabił?! Chciałbym żebyś do tego doprowadził, zanim komukolwiek stanie się krzywda! Z mojej winy! - Harry też był cały roztrzęsiony. Nie potrafił dopuścić do siebie tej myśli, że może stać się mordercą... Harry widział, że Ron bije się z myślami. - Harry... ale, jeśli... zabiłbyś kilka osób... to nawet jeśli...może byłbyś zdolny... może dałbyś radę wyrzec się tego... po pewnym czasie... - Nie, Ron. Jeśli nie pokonam tego na początku nie uda mi się przezwyciężyć tego później. - przerwał kruczowłosy chłopak. Ron nie odzywał się przez dłuższą chwilę. - Obiecasz? - spytał w końcu Harry. - Jeśli zdołam... - spojrzał Harry'emu w oczy - jeśli zdołam to... tak. Ale nie wiem, naprawdę...nie wiem... - skończył szeptem, właściwie mówiąc do siebie, a nie do Harry'ego. Po chwili do pokoju zapukały Hermiona i Ginny. - Harry? Co się stało? - spytała Hermiona widząc smutną i zdeterminowaną minę Harry'ego i Rona chowającego twarz w dłoniach. Nie płakał, ale czuł, że jest tego naprawdę bliski. Ron nie odpowiedział - wiedział, że Harry nie chciałby smucić Hermiony i Ginny. Żaden z chłopców się nie odezwał. Dziewczyny zrozumiały, że na razie nie powinny pytać. Po chwili Harry wstał gwałtownie i przez okno dachowe spojrzał na gwieździste niebo. Musiało być już naprawdę późno, bo w lecie jasno jest nawet do 22. -Przepraszam, ale jestem zmęczony. Pogadamy jutro, dobrze? - spytał Harry siląc się na uśmiech. Dziewczyny pokiwały głowami, a czarnowłosy cmoknął Ginny na dobranoc. Wcale nie był śpiący, ale chciał teraz być sam, milczeć, nie rozmawiać z nikim. Hermiona i Ginny wyszły, cicho zamykając za sobą drzwi. Harry przebrał się szybko w piżamę i otworzył okno na oścież. Do pokoju wdarł się powiew ciepłego wiatru. Ron również już przebrany siedział na łóżku z podkurczonymi nogami. Harry stał z rękami w kieszeniach i patrzył dalej w niebo czując na twarzy letnie powietrze. Tymczasem za ścianą Hermiona rozmawiała z Ginny: - Co im się stało? - Nie, wiem, ale byli tacy...nie swoi. - powiedziała cicho Ginny podchodząc do okna i otwierając je na oścież. - Martwię się o nich, Hermiono. - dodała smutno. - Ja też, Ginny. Jutro z nimi porozmawiamy. Dziś, jak widać, chyba nie mają nastroju. Każdy przecież czasem potrzebuje być sam. Martwię się o jedno... właściwie to nie mogła być sprawa dotycząca Rona i Harry'ego. To było chwilę po tym, jak wyszedł Dumbledore... a jeśli to, co mówił Dumbledore tak ich zmartwiło... to znaczy, że dotyczy Harry'ego. I nie jest błahostką, skoro nawet on się tym przejął... Och, Ginny... tak się martwię. - Ja też - odpowiedziała Ginny i położyła się na łóżko. Popatrzyła w okno i zobaczyła sowę lecącą w ich stronę. Dziewczyna wstała szybko i podbiegła do okna. Mała płomykówka usiadła na jej ramieniu i zaczęła dziobać natarczywie. Ginny odwiązała pośpiesznie list, a sowa odleciała w mrok nocy. Dziewczyna otworzyła kopertę i zaczęła czytać na głos: Szanowna Pani! Gabrielle Delacour jest już całkowicie zdrowa. Prosimy o jej odbiór jutro do godziny 17.00. Z poważaniem, Uzdrowiciel Regis Emiel - Dlaczego napisali o tym do mnie, a nie do Tonks czy Lupina, albo chociaż Harry'ego? - spytała się cicho. - Nie wiem. Może znają tylko twój adres? - powiedziała Hermiona rozczesując włosy. - Trzeba dać znać Lupinowi. Wyślę mu sowę. - Hermiona wzięła kawałek papieru, pióro i zaczęła pisać. Ginny przykryła się kocem i zaczęła rozmyślać. Zasnęła myśląc o Harrym. -------------------- "Miłość jest jak gruszka. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbujcie zdefiniować kształt gruszki"
|
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 15.05.2025 06:07 |