Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Tylko Dla Ciebie [zak], NT/RL, z HPiKP w tle

Darkness and Shadow
post 15.05.2006 16:56
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 12.12.2005
Skąd: z dziury zabitej dechami ;)

Płeć: Kobieta



No cóż. Mam ostatnio doła, więc przerywając sobie pracę nad "Darkness" i paroma miniaturkami postanowiłam napisać kilkuczęściowe opowiadanie o nieszczęśliwej miłości Tonks do Lupina z Księciem Półkrwi w tle.

Będzie miało osiem części:
I – Deszcz
II – Choroba
III – Rada Molly
IV – Odcięci od świata
V – Samotne święta
VI – Nieoczekiwane spotkanie
VII – „Zmień zdanie...”
VIII – I jak potoczy się los?

Jednak tytuły mogą się jeszcze zmienić tak samo jak treść.

A o to i część pierwsza:


I – Deszcz

Deszcz jak siwe łodygi, szary szum,
a u okien smutek i konanie.
Taki deszcz kocham, taki szelest strun,
deszcz - życiu zmiłowanie.
Dalekie pociągi jeszcze jadą dalej
bez ciebie. Cóż? Bez ciebie. Cóż?
w ogrody wód, w jeziora żalu,
w liście, w aleje szklanych róż.
I czekasz jeszcze? Jeszcze czekasz?
Deszcz jest jak litość - wszystko zetrze:
i krew z bojowisk, i człowieka,
i skamieniałe z trwóg powietrze.
(...)I to, że miłość, a nie taka,
i to, że nie dość cios bolesny,
a tylko ciemny jak krzyk ptaka,
i to, że płacz, a tak cielesny.
I to, że winy niepowrotne,
a jedna drugą coraz woła,
i to, jakbyś u wrót kościoła
widzenie miał jak sen samotne.
I stojąc tak w szeleście szklanym,
czuję, jak ląd odpływa w poszum.
Odejdą wszyscy ukochani,
po jednym wszyscy - krzyże niosąc,
a jeszcze innych deszcz oddali,
a jeszcze inni w mroku zginą,
staną za szkłem, co jak ze stali,
i nie doznani miną, miną.
(...) Nie pokochany, nie zabity,
nie napełniony, niedorzeczny,
poczuję deszcz czy płacz serdeczny,
że wszystko Bogu nadaremno.
Zostanę sam. Ja sam i ciemność.
I tylko krople, deszcze, deszcze
coraz to cichsze, bezbolesne.

„Deszcze” Krzysztof Kamil Baczyński (fragmenty)



Dwoje czarodziejów stało naprzeciw siebie. Nie zważali na deszcz, który obmywał ich twarze. Ona spojrzała mu głęboko w oczy i spytała cicho:
- Dlaczego? Dlaczego mnie zostawiasz? - patrzyła na niego ze smutkiem. Mokre od wody, mysie włosy przylepiały się do jej trójkątnej, bladej twarzy.
On spuścił głowę. Wpatrywał się w kałużę tuż obok jej stóp. Jego oczy, zazwyczaj radosne mimo zmęczenia, teraz były zamglone tak, jakby pojawiła się nagle szara mgła i przysłoniła część jego osoby. Nie odpowiadał, choć wiedział, że takie pytanie padnie. Wcześniej miał gotową odpowiedź, lecz teraz nie miał odwagi, by jej użyć.
- Kocham cię – szepnęła.
- Ale ja naprawdę nie mogę... - odparł, lecz ona szybko mu przerwała.
- Remusie, nie wydurniaj się! Ile razy mam ci powtarzać, że mnie to nie obchodzi?! - w jej oczach widać było zdenerwowanie.
- Ale Tonks, zrozum...
- Co mam zrozumieć? To, że na drodze naszej miłości staje twoje wilkołactwo?! Mnie nie to nie przeszkadza! - wykrzyknęła. Jej głos niósł echo po opustoszałym parku.
- Ale mnie tak – odrzekł podnosząc wzrok, który spoczął na jej drżących, bladych jak u trupa rękach. - Nie wybaczyłbym sobie przecież jakby coś ci się stało i to z mojej winy.
Tonks westchnęła ciężko. Czuła, że nie wpłynie na jego decyzję. Nagle coś ją zainteresowało:
- Czy ty chcesz się mnie pozbyć, bo kochasz mnie aż tak, że nie chcesz mojej krzywdy, czy wymawiasz się wilkołactwem, bo przestałeś mnie kochać, a może w ogóle mnie nie kochałeś? - spojrzała na niego, oczekując odpowiedzi. Remus milczał.
- Więc rozumiem. Nie kochałeś mnie – odwróciła się i odeszła w strugi deszczu.
- Tonks, zaczekaj! - zawołał. Zatrzymała się i obejrzała za siebie. Szedł do niej nie zważając na kałuże, po których przechodził mocząc sobie nogawki. Stanął naprzeciw niej i powiedział:
- Kocham cię i robię to wyłącznie dla twojego dobra. Nie wybaczyłbym sobie jeśli po którejś pełni zobaczyłbym obok siebie twoje zmasakrowane ciało. Prędzej sam bym się zabił, niż pozwolił żebyś zginęła! - krzyknął.
Popatrzyła na niego swymi zamglonymi oczami. Na jej twarzy malowała się powaga. Jeżeli byłaby tą dawną Tonks, na pewno roześmiałaby się i wtrąciła jakiś żarcik w stylu: „No dobra. Niech co będzie, ale żebyś później nie wył za mną”. Jednak teraz w pełni rozumiała wagę tej sytuacji. Z resztą nie była już taka jak kiedyś. Wiele się zmieniło...
- Remusie, pracuję jako auror, więc wiem jak łatwo jest stracić życie i jak trudno jest je utrzymać. Jeżeli nie chcesz bym zginęła, musiałbyś zabronić mi pracy w Ministerstwie i bycia członkiem Zakonu. Tam też mogę stracić życie, czyż nie?
Jej usta lekko wygięły się do nikłego uśmiechu. Natomiast on spuścił głowę. Rozumiał, że ona ma rację. Tam też mogłoby się coś jej stać.
- Sama umiem się obronić. Nieraz musiałam użyć czarów i siły wobec wilkołaków i co? Jeszcze żyję i nie jestem zarażona!
- Ale...
- Nie rozumiem. Ty jeszcze masz jakieś „ale”. Ja sądzę, że sprawa jest jasna!
- Dla mnie nie jest. Możesz próbować wpłynąć na moją decyzję, lecz ja jej nie zmienię. Kocham cię i robię to wyłącznie dla twojego dobra.
- Ty jesteś moim dobrem. Żadnego innego dobra nie widzę. Kocham cię.
- Kogo ty kochasz? Kogo? Wilkołaka, biedaka i starca. Mogłabyś mieć młodego, przystojnego i bogatego faceta, który zapewniłby ci wspaniałą przyszłość, a ty wolisz kogoś takiego jak ja! Nie jestem dla ciebie dobrą osobą. Kocham cię i chcę tylko dla ciebie dobrze.
Nie chciała dłużej ciągnąć tej rozmowy. Wiedziała, że i tak nic nie wskóra. Może zmieni decyzję po jakimś czasie. Postanowiła się wycofać.
- Niedługo idę do roboty. Muszę jeszcze wrócić do mieszkania. Proszę, zastanów się jeszcze. Nie rezygnuj ze swojej miłości tylko dlatego, że jesteś, cytuję: „wilkołakiem, biedakiem i starcem”. Pamiętaj, że ja będę cię zawsze kochać.
Popatrzyła na niego ze smutkiem. Wiedziała, że być może widzi go po raz ostatni. W pracy aurora nigdy nie wiadomo co się może zdarzyć. W końcu teraz trwała druga wojna. Nikt nie wiedział jak długo może pożyć. Szczególnie auror.
- Przez jakiś czas mogę być nieosiągalna. Nie martw się wtedy. Tak będzie musiało być – powiedziała i wolnym krokiem odeszła w zamglony, zalewany deszczem park. Już wtedy wiedziała, że będzie musiała wkrótce wyjechać do Hoegsmade.

<<<~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~>>>

Usiadł na ławce. Nie zważał na to, że jest mokra. Nie patrzył na to, że miał przesiąknięte wodą ubranie, a sam zaczynał kaszleć. Po prostu nie miał siły iść za nią. Nawet nie miał zamiaru jej zatrzymywać.
Niech idzie. Ona jest ważniejsza ode mnie i jej zdrowie bardziej się liczy – pomyślał splatając dłonie i kładąc je na udach. Zaczął prowadzić wewnętrzny monolog:
Masz rację, Ninny. W Ministerstwie i Zakonie też może cię spotkać wiele nieszczęść, ale ty chyba o tym wiesz. Mogłaś przecież iść na inny kierunek studiów, nie przyjąć propozycji włączenia się do Zakonu. Jednak postąpiłaś inaczej. Lubisz walczyć o swoje tak, jak i walczysz teraz. Nie wyrzekasz się swojej miłości do mnie...
Pragniesz jedynie bycia ze mną, lecz ja nie mogę ci tego dać. Wiesz kim jestem. Wilkołakiem – marginesem społeczności. Po za tym jestem zbyt biedny i za stary dla ciebie. Nie jestem godzien miłości takiego anioła, jakim jesteś ty.
Nadałaś mojemu życiu sens. Wreszcie mam dla kogo żyć, cierpieć w czasie pełni... ale nie mogę żyć z tobą. Tak, historia godna pióra Szekspira. Współcześni „Romeo i Julia”. To nie rody są przeszkodą, to różnica wieku, moje wilkołactwo i ubóstwo. Zrozum, chcę jedynie twego dobra, a byłaby nim wspaniała rodzina: kochający, młody, przystojny i bogaty mąż, wspaniałe dzieci... A ty czego chcesz? Wilkołaka, a zarazem biedaka za męża? Nie mogę się na to zgodzić. Zasługujesz na lepszy los.
Dałaś mi czas do zastanowienia, lecz powinnaś i tak wiedzieć, że moja decyzja się nie zmieni. Nic nie wpłynie na moje zdanie co do tej sprawy. Będę cię kochał, lecz nie ugnę się. Zobaczysz, będziesz szczęśliwa bez mojej zapchlonej wilkołaczej miłości. Po co ci ona? Możesz mieć inną, wspanialszą. Z twoim temperamentem i urodą szybko sobie znajdziesz jakiegoś porządnego chłopa – moje przeciwieństwo.

W czasie prowadzenia wewnętrznego monologu nie zauważył nawet, że po jego twarzy zaczęły płynąć łzy, które mieszały się z deszczem. Czuł, że to powinien być już koniec siedzenia na ławce. Wstał, poprawił płaszcz i odszedł w zamglony park.

Ten post był edytowany przez Darkness and Shadow: 23.07.2006 20:50


--------------------
Forever, your eyes will hold the memory.
I saw your heart as it overtook me.
We tried so hard to understand and reason
But in that one moment, I gave my heart away.


Wróciłam. Tak jakby.

Moje forum. Przystań obłąkańców.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Darkness and Shadow
post 17.05.2006 22:25
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 12.12.2005
Skąd: z dziury zabitej dechami ;)

Płeć: Kobieta



Ogromne dzięki za komenty, a teraz lecimy dalej.

III – Rada Molly.

Przyjaciele to ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapomniały jak latać.
Anonim

W życiu - czasem jedna rada przyjaciela warta jest więcej niż dziesiątki mądrych ksiąg.
Anonim


Ktoś zapukał do drzwi. Nie było to ani lekkie pukanie, które zazwyczaj towarzyszyło Lupinowi, ani ciężkie łomotanie charakterystyczne Szalonookiemu. Molly siedziała wtedy w kuchni, czekając na powrót męża. Słysząc jednak sygnał podniosła się z krzesła i pobiegła do drzwi z nadzieją, że zastanie tam rudowłosą czuprynę i słowo, które ją z miejsca ożywi: „Wcześniej skończyłem!”. Przyłożyła ucho do drewna i spytała:
- Kto tam?
Usłyszała cichą odpowiedź:
- To ja, Tonks.
- Kto był twoim mistrzem na studiach Aurorskich?
- Że co? Co to ma do rzeczy?
- Odpowiedz, bo jak Artur się dowie...
Usłyszała westchnienie.
- Jack Foggy – odparł głos zza drzwi. - A teraz łaskawie otworzysz?
- Może – zachichotała pani Weasley naciskając klamkę.
- Jakoś nie mam nastroju na żarty... - stwierdziła ponura postać, wchodząca do Nory.
Jej mysioszare włosy opadały w nieładzie na czoło, a bladość trójkątnej twarzy jeszcze bardziej podkreślała ilość nieprzespanych nocy i zmęczenie po pracy.
- Merlinie Wszechwiedzący... - tak gospodyni skomentowała wygląd Aurorki. - Ile nocy zarwałaś, że się do takiego stanu doprowadziłaś?
- Dużo – ucięła dziewczyna. Weszły do kuchni. Molly od razu posadziła gościa przy stole i zaczęła się kręcić wokół szafek.
- Herbaty? - spytała, zerkając na Tonks zza otwartych drzwiczek kredensu.
- Jeśli można...
Nimfadora patrzyła zamglonym wzrokiem na krzątającą się przy blacie kobietę. Przychodziła tu wiele razy i widziała ją w różnych robotach. Ileż było wizyt, w czasie których ta matka siedmiorga dzieci robiła herbatę. Teraz zdawało się jej, że robi to w jakiś inny, bardziej elegancki sposób. Może to tylko zbędne złudzenie. Herbatę gościom robi się zawsze tak samo, według niezmiennej instrukcji, czasami dodając jakieś dodatki: cukier, cytryna, soki, syropy... Herbata zawsze pozostaje herbatą.
Molly postawiła przed nią kubek ciepłego płynu. Odsunęła sobie krzesło i opadła na nie ciężko. Objęła palcami swoją szklankę i ogrzewała je na niej.
- Co cię sprowadza? - spytała.
Tonks popatrzyła na nią zmęczonym wzrokiem. Żona Artura zauważyła to i chyba zrozumiała:
- Ach, już wiem. Był tu niedawno. Wczoraj, czy przedwczoraj. Kaszlał okrutnie...
Aurorka uśmiechnęła się w duchu. Efekty spacerku... - pomyślała.
- Rozmawiałam z nim. Próbowałam mu przemówić do rozsądku. Dalej się upiera przy swoim.
- I co z takimi zrobić? - zastanowiła się Nimfadora, lekko uśmiechając.
- No nareszcie! - Molly zawołała cicho, by nie obudzić śpiących.
- Co „nareszcie”? - spytała Tonks patrząc na przyjaciółkę jak na wariatkę.
- Uśmiechnęłaś się. Nie widziałam na twojej twarzy uśmiechu od czasu... - zamilkła, jakby nie wiedząc czy ma kontynuować.
- Kiedy układało mi się z Remusem... - dokończyła za nią Aurorka, pociągając łyk herbaty. - Gdybym miała przedstawić historię mojej miłości w kilku punktach zrobiłabym to tak: Pierwsze: „Niepewność”. Drugie: „Wyznanie”. Trzecie: „Złoty czas”. Czwarte: „Kłótnia”. A wiesz czym byłby punkt piąty?
Kobieta pokręciła przecząco głową.
- „Porady u Molly”.
Wymieniły spojrzenia.
- A jaki byłby szósty? - zapytała pani Weasley.
- „Uniki” - odparła dziewczyna. - „Porady u Molly” będą nadal trwały, ale nie w takim samym w stopniu jak przedtem. W przyszłym tygodniu jadę do Hoegsmade. Będę tam miała placówkę przez rok.
Zapadła cisza. Gospodyni patrzyła na Aurorkę ze zdziwieniem, a zaś ta była myślami nieobecna.
Do cholery jasnej. Te „Uniki” mogą trwać wieczność! Jak długo będziemy się mijali bez słowa? Molly, ty próbujesz coś zrobić, a ja próbuję, a zaś ten uparciuch nie chce zmienić zdania. Co z takimi można robić? Torturować nie, bo on zbyt wiele cierpi w czasie każdej pełni. Może podać im jakiś eliksir? - myślała, spoglądając za okno.
- To nawet może sprzyjać jego decyzji – stwierdziła pani Weasley odsuwając od siebie pustą szklankę po swojej herbacie.
- Co masz na myśli? - Tonks oderwała wzrok od okna i przeniosła go na kobietę.
- Niech trochę potęskni. Zrozumie co może stracić i zmieni zdanie.
- Tak twierdzisz? Ja myślę, że odpoczynek dobrze zrobi nam obojgu. Nie będziemy się przynajmniej stresować na swój widok, chociaż i tak byśmy się nie widywali. Wiesz, że Remus zacznie działać w podziemiu...
- Wiem. Zastanawiam się jedynie, czy dotrwamy końca naszego planu. Teraz nigdy nic nie wiadomo... - Molly machnęła ręką w kierunku zegara, gdzie wszystkie wskazówki były ustawione na śmiertelne niebezpieczeństwo.
Właśnie, masz rację. Tak głupio planujemy przyszłość, a nie dopuszczamy myśli, że tuż za rogiem nasze plany mogą pójść precz. Nie znamy przecież dnia swej śmierci. No, pewnie, że sami ją sobie ześlemy, ale to już inna działka. Wtedy znamy miejsce, czas, a nawet sposób, w jaki tą śmierć otrzymamy. Z własnej ręki.
- Tak, nie wiadomo... - zgodziła się Tonks.
- Czy jego widok sprawia ci ból? - spytała nagle Molly.
- Nie, nie czuję bólu, tylko pustkę, bo widziałabym go wtedy jako kandydata na męża, a tak to nic. W końcu nie jesteśmy nawet parą, a może nawet nią nie byliśmy.
- Co masz na myśli?
- On może od początku naszego krótkiego związku był świadom tego, co teraz stale wymienia: jest za stary, za biedny, za niebezpieczny, ale milczał.
- Ale co ma do tego nieistnienie związku?
- Ja uważam, że związek między kobietą i mężczyzną jest tylko wtedy, kiedy oboje są szczęśliwi, kiedy korzyści płyną dla obu stron, nie dla jednej, jak to było. Na drodze, kiedy jedziesz bez tłoku, a obok ciebie jest zator, czujesz się nieswojo, bo ty jedziesz i szybciej będziesz u celu niż oni. Ja też się tak czułam. Ja szłam dalej, a jego hamowały myśli dotyczące jego niepasowania do mnie i dlatego nie szedł dalej.
- Tyle, że on sam sobie wymyślił, że jest stary, niebezpieczny i biedny – mruknęła pani Weasley.
- Niby tak, ale fakty rażą w oczy: jest ode mnie starszy o te prawie piętnaście lat, jest wilkołakiem i nie ma zbyt wielu pieniędzy, ale on to uważa już za przeszkodę, a ja nie.
- Więc ty omijasz ją, a on staje i nie idzie dalej? - zasugerowała Molly.
- Dokładnie – zgodziła się Aurorka.
Zapadła cisza. Trwała długo, nawet bardzo długo. Żadna nie zaczynała na nowo rozmowy, choć miały tematy do rozmowy.
Usłyszały pukanie. Molly poderwała się z miejsca i zawołała:
- Kto tam? Przedstaw się!*
- To ja, Dumbledore. Przyprowadziłem Harry'ego.
Cholera, tylko ich tutaj brakowało. Słyszałam przecież od Kinga, że mają być nad ranem, a nie w środku nocy. Alarm, dziewczyno, alarm. Zmywamy się.
Kobieta otworzyła i z miejsca powitała gości:
- Harry, kochanie! Na niebiosa, Albusie, przestraszyłeś mnie! Mówiłeś, by nie oczekiwać was wcześniej niż nad ranem!
- Mieliśmy szczęście. Slughorn dał przekonać o wiele łatwiej, niż przypuszczałem. Robota Harry'ego, oczywiście.
No to wiadomo dlaczego są teraz.
Tonks widziała jak wchodzą. Długa srebrzysta broda Dumbledore'a, kruczoczarne włosy Harry'ego.
O cholera, zobaczyli mnie.
- Ach, witaj Nimfadoro! - zawołał Albus.
Tylko nie Nimfadoro! Dobra, dobra spokój. Zachowaj spokój.
- Dzień dobry, panie profesorze – odpowiedziała. - Serwus, Harry.
- Cześć, Tonks – usłyszała. Spróbowała się lekko uśmiechnąć. Oż wy. Musi to wyglądać komicznie. Dobra według planu zmywam się.
- Lepiej już pójdę – stwierdziła odstawiając kubek. Naciągnęła mocniej płaszcz na ramiona i wstała od stołu.
- Dziękuję za herbatę i dobre słowo, Molly – podziękowała i ruszyła do drzwi.
- Proszę, nie wychodź z mojego powodu – zawołał Dumbledore.
Cholera, on wie, że wychodzę właśnie z jego powodu.
- Nie mogę zostać, mam pilną sprawę do Rufusa Scrimgeoure'a
- Nie, nie, muszę iść. Noc... - odparła, posyłając Molly spojrzenie pt. „Nikomu nic nie mów”.
- Kochanie, może wpadniesz na weekend na obiad. Remus i Szalonooki też będą – zaproponowała pani Weasley.
Merlinie, jaka szopka. Zaś to zgrywanie się, że niby nic nie obmawiałyśmy tutaj. Nie, niestety. W weekend będę się przygotowywać do wyjazdu.
- Nie naprawdę, Molly... ale dziękuję... Dobrej nocy wszystkim.
Minęła Dumbledore'a bez słowa i wyszła z Nory. Teleportowała się do klatki kamienicy, w której miała mieszkanie. Szła po schodach z szybko bijącym sercem.
Takie zgrywanie się... Jest pewne, że coś zauważyli. Dumbledore na sto procent już coś zajarzył. Harry, jeszcze jego by brakowało, żeby czegoś się domyślił. Ma swoje zmartwienia i one mu chyba wystarczą. Nie trzeba mu moich i Remusa.
Stanęła przed drzwiami i zrobiła to, co zwykle. Zdjęła zaklęcia ochronne.

* Posłużyłam się tłumaczeniem Armii Świstaka.

<<<~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~>>>

Dumbledore uroczyście zakończył zebranie akurat w momencie, kiedy Tonks weszła do miejsca obrad, kuchni na Grimmauld Place.
- Co tak długo? Czyżby ci od konfiskaty znaleźli w twoich kieszeniach granaty? - zażartował Kingsley wstając od stołu. Tonks posłała mu mordercze spojrzenie. Podeszła do dyrektora Hogwartu i coś szepnęła mu na ucho. Starzec zaśmiał się, machnął ręką i zapytał:
- Czyli będziesz nie do złapania?
- Nie – zaprzeczyła głośno Aurorka. - Kontakt może będzie, tyle że patronusowy co najwyżej.
- Ach, tak. Nie wzbudzać podejrzeń – mrugnął do niej okiem i zwrócił się do siedzącego w kuchni, Remusa:
- Zostajesz?
Wilkołak pokiwał głową.
- To może powiedziałbyś Nimfadorze co było na zebraniu?
Tonks zmroziła profesora spojrzeniem, ale bez słowa zasiadła obok Lupina. Czuła, że rozmowa nie będzie o zebraniu, lecz o... A Dumbledore specjalnie ich zostawił samych, bo sam mógł też mówić.
- Nadal twierdzisz swoje? - wciął się Remus, kiedy tylko Dumbledore opuścił kuchnię.
- Tak – oparła krótko Aurorka. - I nie zmienię zdania.
- Trudno – westchnął mężczyzna. - Ja też nie. - stwierdził i przeszedł do tematu zebrania.


--------------------
Forever, your eyes will hold the memory.
I saw your heart as it overtook me.
We tried so hard to understand and reason
But in that one moment, I gave my heart away.


Wróciłam. Tak jakby.

Moje forum. Przystań obłąkańców.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Darkness and Shadow   Tylko Dla Ciebie [zak]   15.05.2006 16:56
em   Zacznę od pochwał: masz ładny styl, ciekawie dobie...   15.05.2006 17:18
Darkness and Shadow   Em, dzięki ci za wskazanie plusów i minusów. Posta...   15.05.2006 22:49
DoMuŚ   No no no...niezłe. Jedna z moich ulubionych par (w...   16.05.2006 15:58
Kara   A mi się właśnie ta sentymentalność podoba... Bard...   16.05.2006 16:45
Darkness and Shadow   Ogromne dzięki za komenty, a teraz lecimy dalej. ...   17.05.2006 22:25
Darkness and Shadow   Nie myślałam, że tak szybko uda mi się coś napisać...   18.05.2006 00:09
DoMuŚ   O, ja też nie spodziewałam się ,że następne części...   20.05.2006 19:22
Darkness and Shadow   V – Samotne święta. Tonks weszła do pok...   20.05.2006 22:40
DoMuŚ   'Barman postawił przed nią kufel kremowego piw...   21.05.2006 12:03
Darkness and Shadow   Wiem, wiem. Pomyliło mi się, bo słabo już widziała...   21.05.2006 15:27
DoMuŚ   :D A kiedy możemy się spodziewać następnej części?   22.05.2006 17:41
Darkness and Shadow   Nowa część będzie jutro lub w środę. Wszystko zale...   22.05.2006 19:39
DoMuŚ   No wytrzymam,wytrzymam najpóźniej do piątku. :D Po...   23.05.2006 12:47
Darkness and Shadow   No, doczekaliście się. Następny part - nie wiem ki...   23.05.2006 21:38
DoMuŚ   Doczekałam się! :D Znalazłam kilka błędów: ...   24.05.2006 14:06
Darkness and Shadow   Dzięki za wytknięcie błędów. Poprawiłam na razie t...   24.05.2006 18:37
DoMuŚ   Oj ciężkie, ciężkie...Mnie to się jeszcze marzy że...   24.05.2006 18:44
Darkness and Shadow   Cholercia. Wszystko mi się wali... Występ wyszed...   30.05.2006 19:03
Darkness and Shadow   Wreszcie! Nowy part nadchodzi. Złapałam trochę...   06.06.2006 23:28
WeEkEnD   Dobra, czas ocenić. Naturalnie zaczynam od błędów ...   07.06.2006 14:05
DoMuŚ   Wreszcie nowy part...jak zwykle świetny,właśnie cz...   07.06.2006 17:42
Darkness and Shadow   Niestety... Znów wszystko zaczęło mi się walić... ...   22.06.2006 14:10
DoMuŚ   Yyyy....mam nadzieję że przypuszczenia nauczycielk...   24.06.2006 12:04
Dino   Nigdy nie komentuje ficów... Czytałem kiedyś to o...   11.07.2006 00:33
Darkness and Shadow   Ufff... Wreszcie od kilku dni nieobecności dostała...   12.07.2006 10:25
DoMuŚ   Czuje sie wyrozniona =P Obiecuje,ze wiernie poczek...   19.07.2006 21:49
Darkness and Shadow   VIII – I jak potoczy się los? [b]Miłość ...   23.07.2006 20:49
DoMuŚ   Ach,ach...wzruszylam sie niezmiernie. Niech zyja o...   23.07.2006 21:08
Sova   Sliczne opowiadanie, bardzo Ci za nie dziekuje :) ...   04.08.2006 23:59
Marta Potter   Fajne opowiadonko ! troche mi zal ze juz nie s...   06.08.2006 23:45
Annik Black   Ojoj... Fajne opowaidanko, tylko że ja zawsze znaj...   11.08.2006 11:34


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 24.05.2024 07:55