Hogsmeade Story, [cdn], Czyli Wszystko Zmyślone
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Hogsmeade Story, [cdn], Czyli Wszystko Zmyślone
WeEkEnD |
![]()
Post
#1
|
![]() Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 103 Dołączył: 29.03.2006 Skąd: Taka dziura nad jeziorem Czos ;P ![]() |
//edit: Aha, muszę zaznaczyć, że to opowiadanie jest tylko w jednej miliardowej związane z HP ;] Nazwy oczywiście są zaczerpnięte z ksiązki pani Rowling, ale kazda postac jest zmieniona.
Fick opowiada o mieszkańcach pewnej zwariowanej wioski- Hogsmeade. Każdy rozdział jest podzielony na kilka części. Jest to kontynuacja opowiadania pewnej damy- La Citrone, poprawiana i betowana przeze mnie (ostrzegam, że word mógł pominąć kilka polskich liter albo pozamieniać wyrazy na nieco inne, a ja tego nie zauważyłem. Więc startujemy. ------------------------ Rozdział I, część I Queezle i Anusia <część I> To był kolejny słoneczny ranek w wiosce Hogsmeade. Lokalny bogacz, ekscentryczny prezes lokalnej wytworni wódki, Albus Dumbledore spacerowal sobie po głównej drodze (ostatnio nie było to łatwe z powodu korków, oslow- gwalcicieli i wielkiego pająka rasy Akromantula grasującego po wiosce). Albus spacerował bez celu. Ostatnio tyle się wydarzyło w jego życiu…Otworzył restauracje wegetariańską, wygrał wojnę z Zabójczymi Szparagami z Kosmosu…Pochłonięty swoimi myślami sam nie wiedząc, czemu, wszedł do Lodziarni u Tonks, a tam WIELKA AWANTURA. Albus zatarł ręce i ochoczo podniósł glos w nieznanej mu Jeszce sprawie. -Przestańcie! Pan was ukarze!..- Krzyczała Siostra Sorka z Zakonu Albusinek. -Będę robić, co mi się podoba- zasyczała Queezle i pokazała swoje wielkie kły. Albus zrozumiał, ze nawet jego różdżka bitewna nie zda się tu na wiele, i z nadzieja podszedł do Lily, która cichutko siedziała w kacie na swojej granatowej kanapie. -Co tu się dzieje?!- Jego donośny glos przestraszył Ogniki tańczące po oparciu kanapy. Lily rzuciła Albusowi zbolałe spojrzenie. -Patrz tam- wskazala na drugi kat lodziarni, gdzie siedziała Anusia w swojej niebieskiej sukience i energicznie ruchala (to wywiązało się z literówki naszej znajomej, która napisała te słowo zamiast "ruszać") fiolki z czerwonym płynem. -To zapasy krwi Queezle- powiedziala Lily. Albus dopiero teraz zrozumiał wagę problemu. -A Queezle o tym wie?- Zapytał rozbawionym tonem. Lily popatrzyła na niego karcąco. -Gdyby nie wiedziała, nie siedziałaby w lodziarni! Albus w duchu przyznał jej racje. Rozglądnął się uważnie po wnętrzu. Złote dotąd ściany teraz były pokryte krwią, a wafelki od lodów pałętały się po podłodze. Tonks stała za lada i patrzyła bezradnie na zgromadzenie. Czujne oko Albusa zauważyło, ze w tłumie, który obejmował prawie wszystkie szychy Hogsmeade, nie było Toma, męża Anusi. Wtedy wpadł na genialny pomysł. -Może gdyby ktoś odciągnął Anusie od fiolek Queezle, to nasza wampirzyca by się trochę uspokoiła?- Spytał Lily z nadzieja. -Kogo masz na myśli? -Hmm, może...Toma? -Moza by spróbować- powiedziała Lily bez większej nadziei w glosie. -On powinien być teraz w swoim biurze. Albus popatrzył na Lily ze zgroza w oczach. Żołądek go bolał na sama myśl o tym, ze będzie musiał przekroczyć próg Domu Publicznego, którym zarządzał Tom. Nie pytając się juz o nic wyszedł, chcąc mięć to jak najszybciej za sobą. Po krótkim spacerze Albus doszedł do ogromnego budynku wysadzanego rubinami. Z wnętrza dochodziły głośne ‘ochy’ i ‘achy’, z czego można było wywnioskować, ze Tom jest w środku. Dumbledore pchnął metalowe drzwi i znalazł się we wnętrzu przestronnego holu, którego zawsze po cichu zazdrościł Tomowi. Jedyna wada tego pomieszczenia, według Albusa, były plakaty z treścią pornograficzna pokrywające cale ściany. Za czerwonym biurkiem siedziała Loliyta, nowa sekretarka Toma. Miała na sobie baaaaardzo obcisłą bluzkę i pasek czarnego materiału imitujący spódniczkę. -Czego Pan sobie życzy? – Spytała Loliyta uprzejmie. -Chciałbym zobaczyć się z szefem – powiedział Albus i popatrzył na Loliytę podejrzliwie. - On bierze 500 galeonów za godzinę, za szlafrok lub kąpiel po fakcie będzie pan musiał dopłacić. Albusa zamurowało. Patrzył się na Loliytę z rozdziawiona szczeka, aż Tom wszedł do hallu i ochronił biedaczkę przed widokiem zębów Albusa. -Witaj Albus, wujku! – Powiedział Tom z uśmiechem na ustach. -Co cię sprowadza w moje skromne progi? Albus zdołał zatrzasnąć szczękę i przemówił najsuchszym tonem, na jaki umiał się zdobyć: - Są pewne kłopoty z twoja zona. A o twoim, ehhem... Prowadzeniu się pogadamy później. I wyszedł, a zdziwiony Tom za nim. Ten post był edytowany przez WeEkEnD: 05.05.2006 18:14 -------------------- |
![]() ![]() ![]() |
WeEkEnD |
![]()
Post
#2
|
![]() Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 103 Dołączył: 29.03.2006 Skąd: Taka dziura nad jeziorem Czos ;P ![]() |
Nowy part nadszedł ;P Po raz enty przepraszam za brak polskich liter, tudzież ich nadmiar
![]() ------------------------------------ Tajemniczy Przybysz cz.2 Albus (ten nie na Wysokościach) bardzo się zdziwił, gdy w jednej chwili wściekał się, ze wszyscy poszli i go zostawili, a w drugiej ulatywał gdzieś wysoko ku jasności. Juz słyszał Niebiańskie chory... " My pijacy, co pędzili z wiatrem My pijacy znamy cały świat My pijacy ciągle chlamy A śpiewamy sobie tak..." Ta niebiańska piosenka śpiewana przez Anioły pochłaniała go, sprawiała, ze po raz pierwszy czul się ciepło w swoim zaalbusowanym sercu. I nagle piosenka się urwała. Albus poczuł jak spada w dół. Biorąc pod uwagę, ze był jakieś 100 000 000 kilometrów wysoko, nie zachwyciło go to bardzo. Jakiś ptak przeleciał tuz obok, nucąc 'Flaj, flaj, flaj...'.Albus był juz całkiem blisko uderzenia o ziemie...Jeszcze minuta...Pół....5 Sekund...Albus odbił się od ziemi jak piłka. Wnerwiło go to nieźle, bo pomyślał, ze stracił swoje niszczycielskie właściwości, ale co, jak co, ale tego nikt mu nigdy nie odbierze. ~#~ Po wysłaniu agenta White Angel na zwiady, Bóg Albus na Wysokościach miał jeszcze tylko jedna rzecz do zrobienia. Pstryknął jakimś pstryczkiem, i upewnił się, ze Albus Dumbledore nie wpadnie na żaden samolot spadając... ~#~ Albus się naprawdę nieźle wkurzył. Środowisko naokoło było mu kompletnie nieznane, dużo drzew, ale nie las, małe jeziorko, ale tylko odrobinę większe od kałuży. To nie mogło być Hogsmeade. Zrezygnowany podszedł do kaluzojeziorka. Pochylił się, juz juz miał nabrać wody w ręce, kiedy zdał sobie sprawę, ze cos tu nie gra. Jeszcze raz spojrzał w lustrzana tafle wody. I juz wiedział. Nie było tam jego odbicia!!!! Tego juz było za dużo nawet jak na takiego bobera, jakim jest Albus. Padł na ziemie, zemdlony (jeśli duchy mogą zemdleć). Był w pięknym ogrodzie, gdzie wszystko było zrobione ze złota. Złote drzewa, krzewy, kwiaty. Złote wróżki biegające naokoło niego w swoich kusych złotych sukienkach. Złota korona i berło, podane mu przez jedna ze złotych wróżek...Nagle jedna z nich zaczęła energicznie trzepać Albusa w głowę. - Albus, Albus, Albus! - Ta wredota nie dawała mu spokoju. - Albus, czy ty do cholery słyszysz, co mowie?! Otworzył oczy. Ciągle był w tym dziwnym lasopodobnym miejscu, a kobietą trzepiącą go w głowę była Agent White Angel, której juz się znudziła ta przyjemność (trzepać Albusa po głowie- każdy by chciał)! White patrzyła, jak Albus niechętnie wstaje na nogi i zaczyna na nią wrzeszczeć swoim donośnym głosem: - Co to qrwa ma znaczyć? Co ja jestem, jakaś zabawka, którą sobie będziecie zapraszać do nieba a potem rzucać?! Tak Albusiku, mamy cię w nosie wracaj sobie na ta zapchlona Ziemie, nikt cię tu nie potrzebuje! Jak mi qrwa nie wytłumaczysz o co tu chodzi, to wezmę i się fochne! White słuchała tego bez zbędnych emocji. To nie była jej działka, ze je podopieczny się wkurzył. Ona miała swoja misje, i chciała ja wypełnić. Wiec pstryknęła palcami, i obydwoje znaleźli się przed wrotami czarnego zamczyska. ~#~ Syriusz przechadzał się po opustoszałym Hogsmeade. Jeszcze niedawno Tom do niego zadzwonił, i powiedział, żeby przyszedł do lodziarni. Syriuszowi nie spieszyło się, wiec pojawił się tam z jakimś godzinnym opóźnieniem. Nie mógł wiedzieć, ze na minutę zanim przyszedł Kosa opuścił lodziarnie z martwym ciałem Albusa. Może to i dobrze, bo gdyby wiedział, pewnie nie zrobiłby tego, co zrobił potem. A wiec spacerował sobie i spacerował (nie pytajcie mnie, czemu, ja się w jego psychikę zgłębiać nie będę). Nagle zadzwoniła jego komórka. Popatrzył na ekran. Akro. Żadna niespodzianka, ostatnio często (non stop) do siebie dzwonili. Jednak dzisiaj to, co mówiła dalekie było od ich zwykłych romantycznych pogaduszek. Kiedy Akro odłożyła słuchawkę, miał ochote krzyknąć: - CO? BULGARIA? - Ale nie miał czasu. Szybko odwrócił się i zaczął biec w zupełnie inna stronę - po swoja miotle. ~#~ Albus trochę się zdziwił, gdy zobaczył, ze wrota tak staro wyglądającego zamczyska są automatycznie otwierane. A zobaczył, ponieważ jakoś dziwnie znajomo wyglądająca osoba właśnie wchodziła do środka niosąc jeszcze bardziej znajomo wyglądające ciało. Wkurzył się, bo nie zdążył poznać, kim są te tajemnicze postacie, ale nie miał dużo czasu na fochy, bo White weszła za nimi do środka, a Albus, będąc kompletnie niewinna ofiara machlojek Boga Albusa na Wysokości, nie miał zielonego pojęcia, o co tam chodzi. Wchodząc, jeszcze zauważył, ze powoli zasuwająca się brama ma mały znaczek pośrodku. Przybliżył się trochę, i zauważył, ze napis na dziwacznym znaczku głosił - 'Oliver Metal - najlepsza Stal na Rynku'. Świadomość, ze jego Hogsmeade jest znane nawet w najdziwniejszych miejscach, poprawiła mu humor. Albusa bardzo gryzło, skąd znal postacie, które zobaczył przed chwila. Nie mogąc rozwiązać zagadki, zdeterminowany podbiegł do postaci w czarnym płaszczu i stanął tuz przed nią, by mógł zobaczyć jej twarze. Kosa! Jego przyjaciel Kosa! Kosa, którego zawsze uważał za świetnego księdza...Jak to dobrze, ze to on...Jakaś znajoma postać w tym dziwnym świecie...Zaraz zaraz, CZY KOSA NIE NIOSL JEGO CIALA?! Matrixowato wyglądająca postać, którą naprawdę był Kosa, w ogóle nie zauważyła Albusa i przeszła prościutko przez jego mgiełkowate ciało. Następnie udała się do wąskiego korytarzyka, na którego końcu były wąskie schody ukryte pod grubymi warstwami zasłon. Na samym dole znajdowała się ogromna jaskinia, ciemniejsza niż noc, z bardzo wilgotnym powietrzem, którego Albus i White i tak nie czuli. Kosa położył ciało Albusa na ziemi, i pokłonił się przed dwoma postaciami siedzącymi na bliźniaczych, kamiennych tronach, którymi były... ~#~ Kiedy Syriusz przyleciał do najmroczniejszych regionów Bułgarii, w których Akro kazała mu się migiem pokazać, zupełnie nie spodziewał się tego, co zobaczył. A zobaczył ogromne zamczysko, które my juz znamy. Przy czarnej jak smoła bramie nie było żadnego strażnika, co bardzo Syriusza zdziwiło. Dla pewności jednak wolał spróbować wejść od tylu. Okrążył wiec zamek na swojej Błyskawicy, starając się trzymać jak najbliżej ziemi, żeby nikt go nie zauważył. W końcu znalazł szparę, o której mówiła mu Akro. Nie bal się, był bardziej zaciekawiony niż przestraszony. Zresztą, kto kiedykolwiek słyszał o przerażonym bohaterze? Wiec pełen entuzjazmu wślizgnął się w szparę, i czując się jak na zjeżdżalni, wylądował w malutkim pokoiku, chyba w lochach. W pomieszczeniu było ciemno, nie licząc malej szpary, z której sączyło się zielonkawe światło. Podszedł tam, i przyłożył oko do szczeliny. Pierwsza rzeczą, która ujrzał byli Ray i Akro siedzący na kamiennych tronach, i dziwnie znajomo wyglądającą postać składająca czyjeś ciało na podłodze... Czy Syriusz zdoła doprowadzić ta dziwna sytuacje do porządku? Co Akro robiła w Bułgarii? Dlaczego Kosa tak się zachowywał? Do czego było im potrzebne ciało Albusa? Wszystko w następnym odcinku. -------------------- |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 15.05.2025 06:38 |