Tylko Dla Ciebie [zak], NT/RL, z HPiKP w tle
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Tylko Dla Ciebie [zak], NT/RL, z HPiKP w tle
Darkness and Shadow |
![]() ![]()
Post
#1
|
![]() Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 77 Dołączył: 12.12.2005 Skąd: z dziury zabitej dechami ;) Płeć: Kobieta ![]() |
No cóż. Mam ostatnio doła, więc przerywając sobie pracę nad "Darkness" i paroma miniaturkami postanowiłam napisać kilkuczęściowe opowiadanie o nieszczęśliwej miłości Tonks do Lupina z Księciem Półkrwi w tle.
Będzie miało osiem części: I – Deszcz II – Choroba III – Rada Molly IV – Odcięci od świata V – Samotne święta VI – Nieoczekiwane spotkanie VII – „Zmień zdanie...” VIII – I jak potoczy się los? Jednak tytuły mogą się jeszcze zmienić tak samo jak treść. A o to i część pierwsza: I – Deszcz Deszcz jak siwe łodygi, szary szum, a u okien smutek i konanie. Taki deszcz kocham, taki szelest strun, deszcz - życiu zmiłowanie. Dalekie pociągi jeszcze jadą dalej bez ciebie. Cóż? Bez ciebie. Cóż? w ogrody wód, w jeziora żalu, w liście, w aleje szklanych róż. I czekasz jeszcze? Jeszcze czekasz? Deszcz jest jak litość - wszystko zetrze: i krew z bojowisk, i człowieka, i skamieniałe z trwóg powietrze. (...)I to, że miłość, a nie taka, i to, że nie dość cios bolesny, a tylko ciemny jak krzyk ptaka, i to, że płacz, a tak cielesny. I to, że winy niepowrotne, a jedna drugą coraz woła, i to, jakbyś u wrót kościoła widzenie miał jak sen samotne. I stojąc tak w szeleście szklanym, czuję, jak ląd odpływa w poszum. Odejdą wszyscy ukochani, po jednym wszyscy - krzyże niosąc, a jeszcze innych deszcz oddali, a jeszcze inni w mroku zginą, staną za szkłem, co jak ze stali, i nie doznani miną, miną. (...) Nie pokochany, nie zabity, nie napełniony, niedorzeczny, poczuję deszcz czy płacz serdeczny, że wszystko Bogu nadaremno. Zostanę sam. Ja sam i ciemność. I tylko krople, deszcze, deszcze coraz to cichsze, bezbolesne. „Deszcze” Krzysztof Kamil Baczyński (fragmenty) Dwoje czarodziejów stało naprzeciw siebie. Nie zważali na deszcz, który obmywał ich twarze. Ona spojrzała mu głęboko w oczy i spytała cicho: - Dlaczego? Dlaczego mnie zostawiasz? - patrzyła na niego ze smutkiem. Mokre od wody, mysie włosy przylepiały się do jej trójkątnej, bladej twarzy. On spuścił głowę. Wpatrywał się w kałużę tuż obok jej stóp. Jego oczy, zazwyczaj radosne mimo zmęczenia, teraz były zamglone tak, jakby pojawiła się nagle szara mgła i przysłoniła część jego osoby. Nie odpowiadał, choć wiedział, że takie pytanie padnie. Wcześniej miał gotową odpowiedź, lecz teraz nie miał odwagi, by jej użyć. - Kocham cię – szepnęła. - Ale ja naprawdę nie mogę... - odparł, lecz ona szybko mu przerwała. - Remusie, nie wydurniaj się! Ile razy mam ci powtarzać, że mnie to nie obchodzi?! - w jej oczach widać było zdenerwowanie. - Ale Tonks, zrozum... - Co mam zrozumieć? To, że na drodze naszej miłości staje twoje wilkołactwo?! Mnie nie to nie przeszkadza! - wykrzyknęła. Jej głos niósł echo po opustoszałym parku. - Ale mnie tak – odrzekł podnosząc wzrok, który spoczął na jej drżących, bladych jak u trupa rękach. - Nie wybaczyłbym sobie przecież jakby coś ci się stało i to z mojej winy. Tonks westchnęła ciężko. Czuła, że nie wpłynie na jego decyzję. Nagle coś ją zainteresowało: - Czy ty chcesz się mnie pozbyć, bo kochasz mnie aż tak, że nie chcesz mojej krzywdy, czy wymawiasz się wilkołactwem, bo przestałeś mnie kochać, a może w ogóle mnie nie kochałeś? - spojrzała na niego, oczekując odpowiedzi. Remus milczał. - Więc rozumiem. Nie kochałeś mnie – odwróciła się i odeszła w strugi deszczu. - Tonks, zaczekaj! - zawołał. Zatrzymała się i obejrzała za siebie. Szedł do niej nie zważając na kałuże, po których przechodził mocząc sobie nogawki. Stanął naprzeciw niej i powiedział: - Kocham cię i robię to wyłącznie dla twojego dobra. Nie wybaczyłbym sobie jeśli po którejś pełni zobaczyłbym obok siebie twoje zmasakrowane ciało. Prędzej sam bym się zabił, niż pozwolił żebyś zginęła! - krzyknął. Popatrzyła na niego swymi zamglonymi oczami. Na jej twarzy malowała się powaga. Jeżeli byłaby tą dawną Tonks, na pewno roześmiałaby się i wtrąciła jakiś żarcik w stylu: „No dobra. Niech co będzie, ale żebyś później nie wył za mną”. Jednak teraz w pełni rozumiała wagę tej sytuacji. Z resztą nie była już taka jak kiedyś. Wiele się zmieniło... - Remusie, pracuję jako auror, więc wiem jak łatwo jest stracić życie i jak trudno jest je utrzymać. Jeżeli nie chcesz bym zginęła, musiałbyś zabronić mi pracy w Ministerstwie i bycia członkiem Zakonu. Tam też mogę stracić życie, czyż nie? Jej usta lekko wygięły się do nikłego uśmiechu. Natomiast on spuścił głowę. Rozumiał, że ona ma rację. Tam też mogłoby się coś jej stać. - Sama umiem się obronić. Nieraz musiałam użyć czarów i siły wobec wilkołaków i co? Jeszcze żyję i nie jestem zarażona! - Ale... - Nie rozumiem. Ty jeszcze masz jakieś „ale”. Ja sądzę, że sprawa jest jasna! - Dla mnie nie jest. Możesz próbować wpłynąć na moją decyzję, lecz ja jej nie zmienię. Kocham cię i robię to wyłącznie dla twojego dobra. - Ty jesteś moim dobrem. Żadnego innego dobra nie widzę. Kocham cię. - Kogo ty kochasz? Kogo? Wilkołaka, biedaka i starca. Mogłabyś mieć młodego, przystojnego i bogatego faceta, który zapewniłby ci wspaniałą przyszłość, a ty wolisz kogoś takiego jak ja! Nie jestem dla ciebie dobrą osobą. Kocham cię i chcę tylko dla ciebie dobrze. Nie chciała dłużej ciągnąć tej rozmowy. Wiedziała, że i tak nic nie wskóra. Może zmieni decyzję po jakimś czasie. Postanowiła się wycofać. - Niedługo idę do roboty. Muszę jeszcze wrócić do mieszkania. Proszę, zastanów się jeszcze. Nie rezygnuj ze swojej miłości tylko dlatego, że jesteś, cytuję: „wilkołakiem, biedakiem i starcem”. Pamiętaj, że ja będę cię zawsze kochać. Popatrzyła na niego ze smutkiem. Wiedziała, że być może widzi go po raz ostatni. W pracy aurora nigdy nie wiadomo co się może zdarzyć. W końcu teraz trwała druga wojna. Nikt nie wiedział jak długo może pożyć. Szczególnie auror. - Przez jakiś czas mogę być nieosiągalna. Nie martw się wtedy. Tak będzie musiało być – powiedziała i wolnym krokiem odeszła w zamglony, zalewany deszczem park. Już wtedy wiedziała, że będzie musiała wkrótce wyjechać do Hoegsmade. <<<~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~>>> Usiadł na ławce. Nie zważał na to, że jest mokra. Nie patrzył na to, że miał przesiąknięte wodą ubranie, a sam zaczynał kaszleć. Po prostu nie miał siły iść za nią. Nawet nie miał zamiaru jej zatrzymywać. Niech idzie. Ona jest ważniejsza ode mnie i jej zdrowie bardziej się liczy – pomyślał splatając dłonie i kładąc je na udach. Zaczął prowadzić wewnętrzny monolog: Masz rację, Ninny. W Ministerstwie i Zakonie też może cię spotkać wiele nieszczęść, ale ty chyba o tym wiesz. Mogłaś przecież iść na inny kierunek studiów, nie przyjąć propozycji włączenia się do Zakonu. Jednak postąpiłaś inaczej. Lubisz walczyć o swoje tak, jak i walczysz teraz. Nie wyrzekasz się swojej miłości do mnie... Pragniesz jedynie bycia ze mną, lecz ja nie mogę ci tego dać. Wiesz kim jestem. Wilkołakiem – marginesem społeczności. Po za tym jestem zbyt biedny i za stary dla ciebie. Nie jestem godzien miłości takiego anioła, jakim jesteś ty. Nadałaś mojemu życiu sens. Wreszcie mam dla kogo żyć, cierpieć w czasie pełni... ale nie mogę żyć z tobą. Tak, historia godna pióra Szekspira. Współcześni „Romeo i Julia”. To nie rody są przeszkodą, to różnica wieku, moje wilkołactwo i ubóstwo. Zrozum, chcę jedynie twego dobra, a byłaby nim wspaniała rodzina: kochający, młody, przystojny i bogaty mąż, wspaniałe dzieci... A ty czego chcesz? Wilkołaka, a zarazem biedaka za męża? Nie mogę się na to zgodzić. Zasługujesz na lepszy los. Dałaś mi czas do zastanowienia, lecz powinnaś i tak wiedzieć, że moja decyzja się nie zmieni. Nic nie wpłynie na moje zdanie co do tej sprawy. Będę cię kochał, lecz nie ugnę się. Zobaczysz, będziesz szczęśliwa bez mojej zapchlonej wilkołaczej miłości. Po co ci ona? Możesz mieć inną, wspanialszą. Z twoim temperamentem i urodą szybko sobie znajdziesz jakiegoś porządnego chłopa – moje przeciwieństwo. W czasie prowadzenia wewnętrznego monologu nie zauważył nawet, że po jego twarzy zaczęły płynąć łzy, które mieszały się z deszczem. Czuł, że to powinien być już koniec siedzenia na ławce. Wstał, poprawił płaszcz i odszedł w zamglony park. Ten post był edytowany przez Darkness and Shadow: 23.07.2006 20:50 -------------------- Forever, your eyes will hold the memory.
I saw your heart as it overtook me. We tried so hard to understand and reason But in that one moment, I gave my heart away. Wróciłam. Tak jakby. Moje forum. Przystań obłąkańców. |
![]() ![]() ![]() |
Darkness and Shadow |
![]()
Post
#2
|
![]() Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 77 Dołączył: 12.12.2005 Skąd: z dziury zabitej dechami ;) Płeć: Kobieta ![]() |
V – Samotne święta.
Tonks weszła do pokoju. Była tak zmęczona po patrolu, że rzuciła się na łóżko bez zdejmowania nawet szaty, ale natychmiast podskoczyła, kiedy jej plecy trafiły na coś twardego. Cholera. Kto to tu dał? - pomyślała wyciągając spod siebie książkę pt.: „Jak zostać tropicielem? - poradnik dla Aurorów”. Aha, pewnie Savage coś mi załatwił na święta. Ciekawy sposób korespondencji... Przekartkowała poradnik szukając jakiejś wiadomości. Pod koniec książki spomiędzy kartek wypadł kawałek pergaminu. Bingo. Tu cię mam – wzięła wiadomość i rozłożyła ją. Tonks, dobra wiadomość. Na święta nas zmieni kilku innych, więc możemy sobie pohasać po sklepach, by coś wybuszować dla rodzinki, chociaż jak mi się zdaje... zamierzasz spędzić święta samotnie, czyż nie? Rób jak chcesz, ale wiedz, że u mnie i Caroline drzwi będą zawsze otwarte, więc jak coś, to chyba wiesz... Zgłoś się do mnie jak znajdziesz tylko tą kartkę, a dam ci przepustkę. Savage - Normalnie skaczę z radości... - mruknęła, wstając z łóżka i poprawiając szatę. Książkę, wraz z wiadomością zatrzasnęła i rzuciła na stolik usłany raportami. Ruszyła w stronę drzwi. <<<~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~>>> - Tonks, jesteś całkowicie pewna, że nie chcesz przyjść do nas na święta? - zapytała Molly z troską w głosie. - Całkowicie. Wolę sama spędzić te święta – odpowiedziała Aurorka wkładając ręce do kieszeni. Stały na Pokątnej wśród masy ludzi kupujących prezenty świąteczne. Nimfadora jeszcze nie zdążyła przebrać się w normalne szaty; stała w służbowym stroju. - Ale Remus też przyjdzie. Będziecie mogli sobie znów wszystko omówić – zachęcała pani Weasley. - Molly... ja nie będę owijać w bawełnę. Nie chcę się z nim spotykać. Zanim wyjechałam mówiłaś, żeby potęsknił. - Ale już jest pora. Czas zaś zacząć kuć żelazo. - Tym razem to ja potrzebuję odpoczynku. Muszę sobie wszystko poukładać w głowie. Za dużo myślałam w czasie pobytu w Hoegsmade i teraz wszystkie wnioski i myśli trzeba uporządkować. Przepraszam, ale naprawdę... - Tonks próbowała jakoś wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji. - Rozumiem cię. Poukładaj to sobie, ale jak tylko zmienisz zdanie, to drzwi Nory stoją otworem o każdej porze dnia i nocy. - Dzięki, a teraz idę sobie strzelić coś na pociechę. - Hę? - Idę pozbierać myśli przy kremowym piwku. - Aha – odpowiedziała kobieta, patrząc jak dziewczyna znika w tłumie. <<<~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~>>> - Jedno kremowe piwo – Tonks złożyła zamówienie u barmana. Cholera, wszystko się wali. Zaś się musiałam pożreć z Proudfoot'em i jeszcze Molly próbuje mnie wepchnąć na święta do siebie w celu pogodzenia mnie i Remusa. Widać, że chce wziąć sprawę w swoje ręce, bo widzi, że „Uniki” trwają ciut za długo. Niech potrwają jeszcze trochę, ale tym razem Molly mi się nie wryje do moich planów. Spędzę święta sama, bez niczyjego towarzystwa. Koniec, kropka. Barman postawił przed nią kufel kremowego piwa. Podziękowała mu uśmiechem. Remus, mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, że przeciągam to wszystko... Poczekaj jeszcze troszkę. Może niedługo się spotkamy, a wtedy znów wszystko obgadamy. Tak, patrząc na to świeżym, wypoczętym okiem. Chyba kiedyś będziesz musiał zmienić poglądy? Ja będę zawsze czekać. Mogą nawet wieki minąć, wojna się skończyć, a my zestarzeć, ale ja dalej będę obdarzać cię tym samym uczuciem, jakim darzę cię teraz... Nie jestem jakąś panienką, która nie jest pewna swoich decyzji. Nie bawię się mężczyznami, a jak mam już kochać to na długo, na wieczność. Wiesz chyba o tym, prawda? To dlaczego, cholera jasna, mi to robisz? Dlaczego wmawiasz mi, że jesteś za stary, skoro znasz związki, w których ona ma lat dwadzieścia, a on czterdzieści i są szczęśliwi? Dlaczego próbujesz dotrzeć do mnie, że jesteś za biedny, skoro są rodziny, które żyją w brudzie, ubóstwie, ale kochają się i są cholernie szczęśliwi! Czemu twierdzisz, że jesteś niebezpieczny, skoro jesteś taki tylko przez jedną noc? Wolałabym już tracić jedną noc każdego miesiąca, niż ciebie na całe życie, bo jakie ono byłoby wtedy? Puste, szare, jakie jest teraz! - Dlaczego? - pytam, a ty powtarzasz znane mi na pamięć słowa: - Nie chcę cię narażać na niebezpieczeństwo. Chcę jedynie twojego szczęścia, ale nie znajdziesz go u mnie... Co z tego?! Moim szczęściem jesteś przecież TY!!! Więc dlaczego? Czemu tak mnie traktujesz? Moje uczucia w ogóle się liczą? Czy mogę być pewna, że przynajmniej je szanujesz? Po twoim zachowaniu, mogę stwierdzić, że jednak nie. Wiedziałeś bardzo dobrze, jak cię kochałam, a ty mi mówiłeś, że nie powinnam cię kochać. Myślałam wtedy, że nie odwzajemniasz tej miłości, a później wyszło na jaw, że nie chcesz bym z tobą była tylko dlatego, że jesteś biednym wilkołakiem, który jest dla mnie za stary. Możesz tak o sobie myśleć, ale ja o tobie nigdy tak nie myślałam, nie myślę i myśleć nie będę! - Proszę pani? - zabrzmiał tuż przed nią głos barmana. - Dobrze się pani czuje? Przyglądał się jej lekko przestraszony. - Nic mi nie jest – odpowiedziała i upiła parę łyków napoju. No tak, musiałam wyglądać idiotycznie hipnotyzując piankę od piwa. Gapiłam się na ten kufel jak na... Remusa? Nie... dlaczego wszystkie myśli muszą wracać do niego? To chyba jakaś choroba. Dopiła piwo do końca, zapłaciła i wyszła na pustoszejącą już Pokątną. Zaczynało się już ściemniać, więc wiele osób zaszyło się w ciepłych domach, a pozostali przyczepili się pewnie do jakichś barów i topią swoje żale i smutki w Ognistej Whisky, a czasem świętują coś przy Ostrej Wódce. Myśląc o smutkach topionych w alkoholu, Tonks uśmiechnęła się sama do siebie. Dokładnie jak ja – przyszło jej na myśl. Szła wolnym krokiem przez ulicę. Minęła jakąś zakochaną parę, która czule obdarzała się pocałunkami pod daszkiem, gdzie już zawieszono jemiołę. Irytujące – pomyślała. Dlaczego zawsze kiedy ja jestem w depresji, muszę mijać całujące się pary? To jakieś fatum! One wiedzą, że ja też chciałabym tak spędzać wolny czas z... Remusem i robią mi na złość! Minęła kolejną parę, tym razem trzymającą się za ręce, a zaraz następną tyle, że przytulającą się. Nie! Nie! Nie!!! Ja zaraz zwariuję! - w jej głowie aż huczało. Miała ochotę jak najprędzej stąd uciec i tak zrobiła. Odnalazła przejście i nim się obejrzała stała już przed Dziurawym Kotłem. Dopiero tam odetchnęła z ulgą. Ruszyła spacerowym krokiem. <<<~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~>>> - Śpią już? - spytał cichym głosem Remus. - Chrapią jak niedźwiedzie – odpowiedziała pani Weasley z uśmiechem. Siedzieli w kuchni. Tej samej, gdzie przed kilkoma miesiącami Tonks prosiła o radę. - Dwa dni temu spotkałam Nimfadorę na Pokątnej – zaczęła Molly. - Zapraszałam ją na święta, ale ona mówiła, że chce je spędzić samotnie. Poukładać sobie myśli... - I dobrze robi. Może zobaczy wreszcie to, co ja – skomentował to Lupin. - Remusie, ona popadła w ciężką depresję. Te zablokowane zdolności metamorfomagiczne, zmiana patronusa, zerwanie kontaktów... A wszystko przez to, że wbijasz jej jedno i to samo: że do siebie nie pasujecie. - Bo tak jest – rzekł smutnym tonem wilkołak. - Ona jest młoda, energiczna, łatwo nawiązuje znajomości, a ja co? Stary, biedny, niebezpieczny, siedzę u znajomych na garnku. Zawadzałbym jej. Ona pracowałaby, a ja bym wisiał u niej i jeszcze co miesiąc stawał się krwiożerczą bestią. - Po pierwsze: przeciwieństwa się przyciągają, a po drugie: ona cię kocha bez względu na wszystko. Nie przeraża jej nawet myśl, że ona będzie pracować, a ty leniuchować. Pokochała w tobie wszystko. Nawet tą krwiożerczą bestię. - Skąd jesteś tego taka pewna? - Ja to po prostu wiem. To widać na pierwszy rzut oka. Kiedy spotkałam ją na Pokątnej była jakaś pusta i szara. Nawet w jej głosie słychać było jak bardzo za tobą tęskni. Ona woła o ciebie każdym atomem swego organizmu. Miałam nawet wrażenie, że ma ochotę się zabić z miłości do ciebie, a my nie możemy przecież na to pozwolić. - Nie zrobiłaby tego. Nie zabiłaby się dla kogoś tak nędznego jak ja. Musiało ci się zdawać, Molly. Nie popełniłaby samobójstwa z miłości do wilkołaka. - I tu się właśnie mylisz – pani Weasley klasnęła w dłonie. - Ona zrobiłaby to dla ciebie. Rzuciłaby się nawet w ogień. Oddałaby się nawet w ręce śmierciożerców. Tak bardzo cię kocha. Zrobiłaby dla ciebie dosłownie wszystko. - A zostawiłaby mnie? - zapytał podchwytliwie Remus. - Nie. Nie mogłaby zdradzić swojej miłości. Tego nie zdołałaby uczynić. - Więc widzisz. Jednak nie wszytko zrobiłaby dla mnie. - Dobrze. Więc wszystko oprócz porzucenia ciebie – uśmiechnęła się Molly. <<<~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~>>> Leżała na łóżku wpatrując się w jeden punkt na suficie. Po jej bladej, zmęczonej twarzy spływały pojedyncze łzy, które wędrowały aż po jej szyi i zatrzymywały się na jej koszulce, wsiąkając w nią. Kilkadziesiąt pokonało już ten tor, a kolejne przygotowywały się do pościgu za poprzedniczkami. Kocham cię zbyt mocno bym mogła cię odrzucić. Mogę zrobić wszystko, tylko nie zdradzić swego serca i uczuć. Wszystko, rozumiesz? Gdybyś chciał, to w tej chwili skoczyłabym z okna i to tylko z miłości do ciebie. Gdybyś chciał spotkania, to rzuciłabym wszystko byleby cię zobaczyć, przytulić się do ciebie, wchłonąć twój zapach, usłyszeć twój melodyjny głos... Wszystko dla ciebie. Tylko dla ciebie. Ten post był edytowany przez Darkness and Shadow: 21.05.2006 15:29 -------------------- Forever, your eyes will hold the memory.
I saw your heart as it overtook me. We tried so hard to understand and reason But in that one moment, I gave my heart away. Wróciłam. Tak jakby. Moje forum. Przystań obłąkańców. |
DoMuŚ |
![]()
Post
#3
|
![]() Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 22 Dołączył: 27.08.2005 Skąd: Zawiercie Płeć: Kobieta ![]() |
'Barman postawił przed nią kufel kremowego piwa. Podziękowała mu uśmiechem.' Wydaje mi się, że to zdanie nie powinno być pochyłą czcionką, bo nie jest częścią myśli Tonks. -------------------- 'Ale w końcu zrozumiał,co Dumbledore próbował mu powiedzieć. Chodziło o różnicę między daniem się zaciągnąć na arenę, by stoczyć na niej śmiertelny bój, a wkroczeniem na tę arenę z podniesioną głową. Niektórzy być może powiedzieliby, że to niezbyt wielka różnica, ale Dumbledore wiedział - a teraz wiem i ja, pomyślał Harry z nagłym poczuciem dumy, i wiedzieli to moi rodzice - że to największa różnica pod słońcem.'
|
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 15.05.2025 12:35 |