Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Tylko Dla Ciebie [zak], NT/RL, z HPiKP w tle

Darkness and Shadow
post 15.05.2006 16:56
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 12.12.2005
Skąd: z dziury zabitej dechami ;)

Płeć: Kobieta



No cóż. Mam ostatnio doła, więc przerywając sobie pracę nad "Darkness" i paroma miniaturkami postanowiłam napisać kilkuczęściowe opowiadanie o nieszczęśliwej miłości Tonks do Lupina z Księciem Półkrwi w tle.

Będzie miało osiem części:
I – Deszcz
II – Choroba
III – Rada Molly
IV – Odcięci od świata
V – Samotne święta
VI – Nieoczekiwane spotkanie
VII – „Zmień zdanie...”
VIII – I jak potoczy się los?

Jednak tytuły mogą się jeszcze zmienić tak samo jak treść.

A o to i część pierwsza:


I – Deszcz

Deszcz jak siwe łodygi, szary szum,
a u okien smutek i konanie.
Taki deszcz kocham, taki szelest strun,
deszcz - życiu zmiłowanie.
Dalekie pociągi jeszcze jadą dalej
bez ciebie. Cóż? Bez ciebie. Cóż?
w ogrody wód, w jeziora żalu,
w liście, w aleje szklanych róż.
I czekasz jeszcze? Jeszcze czekasz?
Deszcz jest jak litość - wszystko zetrze:
i krew z bojowisk, i człowieka,
i skamieniałe z trwóg powietrze.
(...)I to, że miłość, a nie taka,
i to, że nie dość cios bolesny,
a tylko ciemny jak krzyk ptaka,
i to, że płacz, a tak cielesny.
I to, że winy niepowrotne,
a jedna drugą coraz woła,
i to, jakbyś u wrót kościoła
widzenie miał jak sen samotne.
I stojąc tak w szeleście szklanym,
czuję, jak ląd odpływa w poszum.
Odejdą wszyscy ukochani,
po jednym wszyscy - krzyże niosąc,
a jeszcze innych deszcz oddali,
a jeszcze inni w mroku zginą,
staną za szkłem, co jak ze stali,
i nie doznani miną, miną.
(...) Nie pokochany, nie zabity,
nie napełniony, niedorzeczny,
poczuję deszcz czy płacz serdeczny,
że wszystko Bogu nadaremno.
Zostanę sam. Ja sam i ciemność.
I tylko krople, deszcze, deszcze
coraz to cichsze, bezbolesne.

„Deszcze” Krzysztof Kamil Baczyński (fragmenty)



Dwoje czarodziejów stało naprzeciw siebie. Nie zważali na deszcz, który obmywał ich twarze. Ona spojrzała mu głęboko w oczy i spytała cicho:
- Dlaczego? Dlaczego mnie zostawiasz? - patrzyła na niego ze smutkiem. Mokre od wody, mysie włosy przylepiały się do jej trójkątnej, bladej twarzy.
On spuścił głowę. Wpatrywał się w kałużę tuż obok jej stóp. Jego oczy, zazwyczaj radosne mimo zmęczenia, teraz były zamglone tak, jakby pojawiła się nagle szara mgła i przysłoniła część jego osoby. Nie odpowiadał, choć wiedział, że takie pytanie padnie. Wcześniej miał gotową odpowiedź, lecz teraz nie miał odwagi, by jej użyć.
- Kocham cię – szepnęła.
- Ale ja naprawdę nie mogę... - odparł, lecz ona szybko mu przerwała.
- Remusie, nie wydurniaj się! Ile razy mam ci powtarzać, że mnie to nie obchodzi?! - w jej oczach widać było zdenerwowanie.
- Ale Tonks, zrozum...
- Co mam zrozumieć? To, że na drodze naszej miłości staje twoje wilkołactwo?! Mnie nie to nie przeszkadza! - wykrzyknęła. Jej głos niósł echo po opustoszałym parku.
- Ale mnie tak – odrzekł podnosząc wzrok, który spoczął na jej drżących, bladych jak u trupa rękach. - Nie wybaczyłbym sobie przecież jakby coś ci się stało i to z mojej winy.
Tonks westchnęła ciężko. Czuła, że nie wpłynie na jego decyzję. Nagle coś ją zainteresowało:
- Czy ty chcesz się mnie pozbyć, bo kochasz mnie aż tak, że nie chcesz mojej krzywdy, czy wymawiasz się wilkołactwem, bo przestałeś mnie kochać, a może w ogóle mnie nie kochałeś? - spojrzała na niego, oczekując odpowiedzi. Remus milczał.
- Więc rozumiem. Nie kochałeś mnie – odwróciła się i odeszła w strugi deszczu.
- Tonks, zaczekaj! - zawołał. Zatrzymała się i obejrzała za siebie. Szedł do niej nie zważając na kałuże, po których przechodził mocząc sobie nogawki. Stanął naprzeciw niej i powiedział:
- Kocham cię i robię to wyłącznie dla twojego dobra. Nie wybaczyłbym sobie jeśli po którejś pełni zobaczyłbym obok siebie twoje zmasakrowane ciało. Prędzej sam bym się zabił, niż pozwolił żebyś zginęła! - krzyknął.
Popatrzyła na niego swymi zamglonymi oczami. Na jej twarzy malowała się powaga. Jeżeli byłaby tą dawną Tonks, na pewno roześmiałaby się i wtrąciła jakiś żarcik w stylu: „No dobra. Niech co będzie, ale żebyś później nie wył za mną”. Jednak teraz w pełni rozumiała wagę tej sytuacji. Z resztą nie była już taka jak kiedyś. Wiele się zmieniło...
- Remusie, pracuję jako auror, więc wiem jak łatwo jest stracić życie i jak trudno jest je utrzymać. Jeżeli nie chcesz bym zginęła, musiałbyś zabronić mi pracy w Ministerstwie i bycia członkiem Zakonu. Tam też mogę stracić życie, czyż nie?
Jej usta lekko wygięły się do nikłego uśmiechu. Natomiast on spuścił głowę. Rozumiał, że ona ma rację. Tam też mogłoby się coś jej stać.
- Sama umiem się obronić. Nieraz musiałam użyć czarów i siły wobec wilkołaków i co? Jeszcze żyję i nie jestem zarażona!
- Ale...
- Nie rozumiem. Ty jeszcze masz jakieś „ale”. Ja sądzę, że sprawa jest jasna!
- Dla mnie nie jest. Możesz próbować wpłynąć na moją decyzję, lecz ja jej nie zmienię. Kocham cię i robię to wyłącznie dla twojego dobra.
- Ty jesteś moim dobrem. Żadnego innego dobra nie widzę. Kocham cię.
- Kogo ty kochasz? Kogo? Wilkołaka, biedaka i starca. Mogłabyś mieć młodego, przystojnego i bogatego faceta, który zapewniłby ci wspaniałą przyszłość, a ty wolisz kogoś takiego jak ja! Nie jestem dla ciebie dobrą osobą. Kocham cię i chcę tylko dla ciebie dobrze.
Nie chciała dłużej ciągnąć tej rozmowy. Wiedziała, że i tak nic nie wskóra. Może zmieni decyzję po jakimś czasie. Postanowiła się wycofać.
- Niedługo idę do roboty. Muszę jeszcze wrócić do mieszkania. Proszę, zastanów się jeszcze. Nie rezygnuj ze swojej miłości tylko dlatego, że jesteś, cytuję: „wilkołakiem, biedakiem i starcem”. Pamiętaj, że ja będę cię zawsze kochać.
Popatrzyła na niego ze smutkiem. Wiedziała, że być może widzi go po raz ostatni. W pracy aurora nigdy nie wiadomo co się może zdarzyć. W końcu teraz trwała druga wojna. Nikt nie wiedział jak długo może pożyć. Szczególnie auror.
- Przez jakiś czas mogę być nieosiągalna. Nie martw się wtedy. Tak będzie musiało być – powiedziała i wolnym krokiem odeszła w zamglony, zalewany deszczem park. Już wtedy wiedziała, że będzie musiała wkrótce wyjechać do Hoegsmade.

<<<~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~>>>

Usiadł na ławce. Nie zważał na to, że jest mokra. Nie patrzył na to, że miał przesiąknięte wodą ubranie, a sam zaczynał kaszleć. Po prostu nie miał siły iść za nią. Nawet nie miał zamiaru jej zatrzymywać.
Niech idzie. Ona jest ważniejsza ode mnie i jej zdrowie bardziej się liczy – pomyślał splatając dłonie i kładąc je na udach. Zaczął prowadzić wewnętrzny monolog:
Masz rację, Ninny. W Ministerstwie i Zakonie też może cię spotkać wiele nieszczęść, ale ty chyba o tym wiesz. Mogłaś przecież iść na inny kierunek studiów, nie przyjąć propozycji włączenia się do Zakonu. Jednak postąpiłaś inaczej. Lubisz walczyć o swoje tak, jak i walczysz teraz. Nie wyrzekasz się swojej miłości do mnie...
Pragniesz jedynie bycia ze mną, lecz ja nie mogę ci tego dać. Wiesz kim jestem. Wilkołakiem – marginesem społeczności. Po za tym jestem zbyt biedny i za stary dla ciebie. Nie jestem godzien miłości takiego anioła, jakim jesteś ty.
Nadałaś mojemu życiu sens. Wreszcie mam dla kogo żyć, cierpieć w czasie pełni... ale nie mogę żyć z tobą. Tak, historia godna pióra Szekspira. Współcześni „Romeo i Julia”. To nie rody są przeszkodą, to różnica wieku, moje wilkołactwo i ubóstwo. Zrozum, chcę jedynie twego dobra, a byłaby nim wspaniała rodzina: kochający, młody, przystojny i bogaty mąż, wspaniałe dzieci... A ty czego chcesz? Wilkołaka, a zarazem biedaka za męża? Nie mogę się na to zgodzić. Zasługujesz na lepszy los.
Dałaś mi czas do zastanowienia, lecz powinnaś i tak wiedzieć, że moja decyzja się nie zmieni. Nic nie wpłynie na moje zdanie co do tej sprawy. Będę cię kochał, lecz nie ugnę się. Zobaczysz, będziesz szczęśliwa bez mojej zapchlonej wilkołaczej miłości. Po co ci ona? Możesz mieć inną, wspanialszą. Z twoim temperamentem i urodą szybko sobie znajdziesz jakiegoś porządnego chłopa – moje przeciwieństwo.

W czasie prowadzenia wewnętrznego monologu nie zauważył nawet, że po jego twarzy zaczęły płynąć łzy, które mieszały się z deszczem. Czuł, że to powinien być już koniec siedzenia na ławce. Wstał, poprawił płaszcz i odszedł w zamglony park.

Ten post był edytowany przez Darkness and Shadow: 23.07.2006 20:50


--------------------
Forever, your eyes will hold the memory.
I saw your heart as it overtook me.
We tried so hard to understand and reason
But in that one moment, I gave my heart away.


Wróciłam. Tak jakby.

Moje forum. Przystań obłąkańców.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Darkness and Shadow
post 23.07.2006 20:49
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 12.12.2005
Skąd: z dziury zabitej dechami ;)

Płeć: Kobieta



VIII – I jak potoczy się los?

Miłość — promień latarni morskiej wśród mroków i sztormów życia.
Andrzej Urbańczyk


Szare chmury przysłoniły słońce. Fatum. Zawsze kiedy ona odzyskiwała humor natura robiła jej na złość. Tak, jakby wiedziała, że pragnie teraz pogody, że chce tańczyć pieszczona ciepłym deszczem promieni. Wszystko się zmienia. Ludzie również.
Kto by wczoraj pomyślał, że ta dwudziestoparoletnia dziewczyna przejdzie aż taką metamorfozę. To jak zmiana ponurego cmentarza w kolorowy lunapark. Zdecydowanym krokiem przemierzała uliczki Hoegsmade tak, jak kiedyś. Zanim rozpętała się ta cała sprawa z jej miłością. Tak... Wszystko się zmienia.
Tonks pchnęła drzwi kwatery i zgodnie ze starym zwyczajem wpadła do środka potykając się o próg. Gdy tylko podparła się o ścianę, by nie upaść, usłyszała głos Proudfoota dochodzący ze stołówki:
- Tonks się chyba upiła. Wraca do starego nawyku „rozwal wszystko, co się da”.
- A żebyś wiedział! - odkrzyknęła mu, kierując się w stronę swojego zakwaterowania.
Szczęście w nieszczęściu. Jak wszyscy imprezują, to Nimfadora siedzi i gapi się w ścianę, jak reszta jest w żałobie, to ja mam humor. Jak to jest? - zaśmiała sie w duchu.
Przeszła przez próg pokoju, oczywiście podtrzymując tradycję i potykając się. Uśmiechnęła się. Wszystko wraca do normy. Poczynając od włosów, aż po niezdarność.
Rzuciła się na łóżko tak, jak stała i zanurzyła twarz w poduszce. Lubiła to robić. Czuła się wtedy bezpieczna, kochana.
W jej głowie jeszcze huczała dzisiejsza rozmowa. Pierwsza tak w cztery oczy od dawna. Rozpoczęła wtedy siódmy punkt swojego planu: „Świeże spojrzenie na całą sprawę”...

<<<~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~>>>

Kilka godzin wcześniej.

Tonks stała przy oknie jeszcze przez chwilę po wyjściu Rona, Hermiony, Luny i Ginny. Artur razem z Molly i Fleur nadal czuwali przy Billu, a pani Pomfrey krzątała się przy najrozmaitszych maściach, eliksirach i pigułkach. Wreszcie odwróciła się i napotykając wzrok Remusa, ruszyła w stronę wyjścia. Odetchnęła z ulgą, gdy zamknęła drzwi za sobą. Jednak za wcześnie było na radość. Usłyszała ciche kroki po drugiej stronie.
O nie. Zaraz się zacznie od nowa.
Przyspieszyła kroku. Drzwi skrzydła szpitalnego zaskrzypiały. Zacisnęła pięści. Wiedziała, że jak tylko znajdzie Go w polu widoku, przyłoży mu.
Może jakiś wstrząs głowy odświeżyłby mu patrzenie na świat? - pomyślała niewinnie, zmuszając się do uśmiechu. - Trzy, dwa, jeden do opuszczenia budynku...
Gdy już jej ręka nacisnęła klamkę, usłyszała głos Remusa:
- Tonks!
Chcesz w mordę? - pomyślała lekko się uśmiechając. Jej ręka nadal spoczywała na klamce. - Nimfadoro, opanuj się. Nie przywalisz mu. Odwrócisz się i kulturalnie wyjaśnisz mu, że nie zamierzasz kłócić się na terenie zamku. A z resztą? Po co on mnie woła? Sprawa chyba była jasna, że on nie ma ochoty na wykłócanie się. Woli pozostać kawalerem do końca życia. Oczywiście przy tym łamiąc mi serce na milion miliardów kawałków. Dobra, odwracamy się...
Zmusiła swoje ciało do zgodności z myślami. Nadal naciskając klamkę obejrzała się za siebie. Lupin stał około dwa metry za nią, patrząc na nią wyczekująco.
- Myślałam, że raczej nie chcesz rozmawiać – rzekła oschle.

<<<~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~>>>

- Tak, nie chciałem rozmawiać, ale nie powinniśmy zostawiać tej sprawy tak rozgrzebanej. Trzeba coś postanowić i trzymać się tego cały czas. Chcę właśnie to zrobić – odparł, raczej niezrażony stosunkiem Aurorki wobec niego. Miała do tego prawo. - To jak?
Odwróciła głowę z powrotem w kierunku drzwi. Zdecydowanie przyciągnęła klamkę ku sobie i wyszła na zewnątrz.
- Tonks! - krzyknął za nią i nie czekając przytrzymał skrzydło drzwi, zanim się zatrzasnęło. Widział jak dziewczyna zaczyna szybko iść, byleby uciec przez nim. Ruszył za nią, biegnąc.
- Tonks! - zawołał jeszcze raz. Już kilkadziesiąt centymetrów dzieliło go od jej pleców. Wyciągnął rękę i położył ją na ramieniu dziewczyny, jednocześnie zatrzymując ją. Nie odwróciła się nawet.
- Czego jeszcze? - burknęła łamiącym się głosem. Obszedł ją dookoła i im bardziej pragnął spojrzeć jej w oczy, tym bardziej ona odwracała głowę, nie chcąc mu ich pokazać. Wreszcie nie mogła już się chować. Wyciągnął dłoń w kierunku jej podbródka i odwrócił jej twarz ku sobie.
Po bladych od braku słońca policzkach toczyły się łzy, swoją przejrzystością dorównujące diamentom. Szare oczy utkwiły swój wzrok gdzieś na wysokości jego połatanych nogawek spodni.
- Dlaczego... - chciał spytać o płacz, ale zdążyła mu przerwać:
- Sam wiesz dlaczego! - wybuchnęła. Odsunął dłoń od jej podbródka. - Czemu musimy to ciągnąć?! Nie zauważyłeś co się ze mną stało przez ten rok?!
- Widziałem...
- No? Co widziałeś?! Cień dawnej Nimfadory, którą skryła szara postać cierpienia?! To widziałeś?
- Tonks... Pozwól mi...
- Nie pozwolę ci przemówić, dopóki sama nie powiem ci tego, co zamierzam! - przerwała mu ostro.
Perliste łzy skapywały na jej aurorski mundur. Jej wzrok nie spoczywał już na wysokości jego nogawek, lecz utkwił na linii jego szyi.
- Może nie wiesz przez co przechodziłam, ale proszę cię, wysłuchaj mnie – jej głos się uspokoił. Podniosła wzrok. Patrzyła mu prosto w oczy. - Przez cały rok, w którym nie brakowało łez, musiałam patrzeć na ciebie i nie być pewną twojej decyzji. Walczyłam ze sobą, by nie załamać się zupełnie i nie popełnić samobójstwa, ale tylko myśl o tobie przytrzymała mnie przy życiu. Wspominałam nasze szczęśliwe chwile dzień i noc... - przerwała na chwilę. Jej ironiczny wyraz twarzy zmienił się gwałtownie. Remus wiedział co się zaraz stanie...
- Do cholery jasnej! Czemu nic nie zrobiłeś! Widziałeś co się ze mną dzieje i co?! Siedziałeś i gapiłeś się!
- Tonks, zrozum...
- Co mam zrozumieć?! Że cię kocham?! Że TY nie chcesz tej miłości?! Że się przed nią non stop wzbraniasz i tłumaczysz sobie: ja nie mogę jej kochać, bo jestem nikim?!
- To nie tak...
- To jak?! - krzyknęła. Sapała z gniewu, a jej palący wzrok świdrował piwne oczy Remusa.
Lepiej jej nie drażnić. Widać w jakim jest stanie. Delikatnie wyperswaduj jej to, o czym myślałeś przez ten rok.
- Ja również myślałem o tej sprawie i nie doszedłem do żadnych wniosków poza tym, że moja teoria będzie lepsza dla nas obojga.
Prychnęła.
Nie bierze sobie do serca tych słów. Gardzi nimi. Lekceważy sobie moje zdanie i nie przyjmuje nadal do wiadomości, że tak będzie lepiej dla nas. Dla naszej miłości.
- Tonks, posłuchaj mnie do końca. Tak będzie lepiej. Ty nie ucierpisz na tym, widząc mnie zmasakrowanego po pełni, nie zostaniesz wtedy zraniona przeze mnie w czasie przemiany, nie będziesz musiała tyrać i zarabiać na mnie...
Gdy wymieniał te powody, ona coraz bardziej się uśmiechała.
- A wierzysz w to, że ja po tej twojej kwestii zaprzestanę walki i będziemy żyć długo i szczęśliwie? Moim szczęściem będzie tylko związek z tobą, dzielenie się smutkami i radościami, wspólne przeżywanie życia. Nie mówię tutaj od razu o małżeństwie, ale po prostu o byciu razem... Wiesz chyba o co mi chodzi?
Spojrzał na nią i skinął głową. Jeszcze niedawno miał nadzieję na zwycięstwo. Teraz czuł jak przegrywa.
Syriusz miał rację przy przedstawianiu mnie jej. Jest to cwana sztuka. Niełatwo ją oszukać. Syriusz miał... Syriusz?
Ogarnęło go uczucie, jakie spotyka zazwyczaj mędrców, gdy odkrywają nową teorię, gdy są zaszokowani ogromem swojego geniuszu i przez kilka dni nie mogą do siebie dojść po wielkim szoku.

<<<~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~>>>

Otwierała już usta, żeby powiedzieć coś, co przekonałoby Remusa całkowicie, ale on był szybszy:
- Może tylko ubzdurałaś sobie, że mnie kochasz. Przecież wyznałaś mi to po śmierci Syriusza. Szukałaś oparcia w kimś, kto był mu bliski i znalazłaś mnie. Wyżalałaś się, płakałaś, mówiłaś jak jest ci ciężko... Może to tylko złudzenie ubrane w strój miłości? Może tak naprawdę w ogóle mnie nie kochałaś, tylko cały czas sobie to wmawiałaś, bo miałem dla ciebie czas, słuchałem cię... Może po prostu te wszystkie chwile były zmarnowane, bo ty widziałaś we mnie obiekt nieszczęśliwej miłości, a nie dobrego przyjaciela...
- Wierzysz w to? - przerwała mu między jednym zdaniem, a drugim. - Bo jakoś wydaje mi się, że nie. Dobrze, załóżmy, że ja to rozumiem i pytam: „Dlaczego powtarzałeś mi, że mnie kochasz, skoro traktowałeś mnie tylko jako dobrą przyjaciółkę”?
Milczał. Zwrócił jedynie wzrok ku niebu, jakby miał tam znaleźć coś, co podsunęłoby mu odpowiedź. Wiedział, że zmiana tematu na jakiś bezsensowny nic nie zrobiłaby w tej kwestii. Sam zaproponował nie zostawianie tej sprawy otwartej jak wyjęty z koperty list, którego nigdy przeczytałeś. Wdepnął w sidła, które sam zastawił.
- Jakim prawem więc, ty możesz kochać mnie, a ja ciebie nie? Dlaczego ty masz mieć prawo widzieć moje cierpienie, a ja nie mogę patrzeć na twoje?! - każde zdanie zaznaczała wyższym tonem głosu. - Bo ty tak sobie postanowiłeś?
- Nie...
- Więc?
Zapadła cisza. Oczekiwała odpowiedzi, której on nie miał. Westchnęła ciężko.
- Poddajesz się?
Skinął lekko głową, lecz w tej samej chwili przyszedł mu do głowy pomysł zarzucenia jeszcze raz sieci w nadziei, że złapie jakąś chociaż marną rybkę.
- A wojna?
- A co ona ma do naszej miłości? I tak chyba nie wrócisz do podziemi, bo Greyback widział cię tutaj. Będzie miał podejrzenia. Fakt, któreś z nas może zginąć, ale... czy nie warto zaryzykować? Bez żadnego związku pomiędzy nami byłoby tak samo – któreś z nas mogłoby umrzeć, ale co mamy do stracenia?
Patrzyli sobie prosto w oczy. Oboje wiedzieli, że jeżeli chcą szczęścia, to muszą iść na całość. Nie mają nic do stracenia, jedynie do zyskania. Jak gdyby ktoś dał im komendę, równocześnie objęli się i uścisnęli. Po jej twarzy płynęły łzy. Nie smutku, lecz radości.
Nigdy więcej gapienia się w ścianę! - pomyślała. Nawet nie zauważyła jak jej włosy zmieniły kolor na różowy...

<<<~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~>>>

Uśmiechnął się. Chyba wbrew własnej woli. Zmarnował rok.
Wreszcie coś się zaczyna. Teraz mogę być pewien, że ona mnie nie zostawi. Zdołała mnie przekonać do miłości, a to jest nie lada wyczyn. Choć w głębi duszy nadal tkwi obawa o jej życie, o zdrowie, to wiem, że ona się mnie nie boi, nie brzydzi się wilkołaka. Traktuje mnie nie jak krwiożerczą bestię, lecz jak człowieka. To jest najważniejsze.
Oby jej nie spotkał taki ból, jaki spotkał mnie. Oby nigdy nie zaznała smaku wilkołaczego życia. Oby potrafiła się bronić przed atakiem moim i innych wilkołaków. Z resztą... jest Aurorką. Nie bez powodu nią została.
Dumbledore nie żyje. Powinienem się smucić. Podobnie w przypadku Billa, a nawet w jego to jeszcze bardziej, bo część winy za ten wypadek spoczywa również na mnie. Gdybym upilnował Greybacka... Ale chyba takie wstrząsy są potrzebne. Trzeba czymś urozmaicić życie.
Nadszedł czas coś zmienić, zacząć od nowa dawny pamiętnik, podjąć wyzwanie, o którym podpowiadał nam tylko sen, stać sie żebrakiem, zdanym jedynie na łaskę i niełaskę wielkich bogaczy. Warto ryzykować, szczególnie dla miłości. Być włóczęgą, który nie ma pieniędzy na bilet i podróżuje na gapę, zostać czarodziejem bez różdżki, żyjącym wśród niemagicznych i nie śpiącym po nocach w obawie przed mugolami, którzy mogli już się domyśleć kim jest. Warto poczuć słodki smak miłości, jeżeli wiesz, że jest ona wypracowana przez tak długi czas.


<<<~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~^~\__/~>>>

Rzucili ostatnie spojrzenie na biały grobowiec. To był wielki człowiek. Nikt nie zastąpiłby go w pełni. Przyjął mnie do Zakonu, choć byłam jeszcze młoda i raczej niezbyt doświadczona w walkach. Wierzył we mnie i w moje zdolności – myślała Tonks, spoglądając na marmur. Szli w milczeniu, trzymając się za ręce.
Będzie go brakowało nam wszystkim – pomyślał Remus. - Szczególnie Zakonowi. Przygarnął mnie do uczniów Hogwartu, przymrużając oko na likantropię. Ryzykował, ale od dzisiaj wiem, że warto to robić. Domyślał się może, że ze mnie będzie później jakiś pożytek. Miał nadzieję, że nie zmarnuję szansy, jaką przede mną postawił.
Może to milczenie albo i nie, sprawiło, że nie zauważyli jak minęli Trzy Miotły. Nagle Tonks oprzytomniała, kiedy nieświadomie stanęła przed drzwiami kwatery.
- Już? - zdziwiła się. - Ten czas leci zdecydowanie za szybko.
Uśmiechnęli się.
- Kiedy się zobaczymy? - zapytał.
- Nie wiem. Kończę pobyt tutaj i zwiewam z powrotem na stare śmiecie – odparła, opierając się o drzwi.
- Do starego mieszkania?
- Jak na razie, to tak. A co? Masz coś do zaproponowania?
- Myślałem, że może... A, nieważne.
- Powiedz – spojrzała mu głęboko w oczy.
Zaśmiał się. Po raz pierwszy od dawna. Tak prawdziwie. Nie udając.
- Mogłabyś do mnie wpaść... Mieszkanie to samo, co zawsze.
- Mogłabym – na jej twarzy wykwitł uśmiech. Zza drzwi słychać było głos Savage'a.
- Savage wybiera się na patrol. Zaraz po nim mam ja, więc lepiej będzie jak...
- Rozumiem.
Odstąpiła od drzwi i podeszła do niego. Zarzuciła mu ręce na szyję i zbliżyła swoje usta do jego warg. Zostawiła na nich pocałunek i nie czekając, aż on poprosi o więcej, zniknęła w kwaterze.
Remus jeszcze przez chwilę stał oszołomiony. Po raz pierwszy kobieta z własnej, nieprzymuszonej woli, będąc całkowicie świadoma co robi, pocałowała go. Na dodatek wiedziała kim on naprawdę jest. Pogładził palcami usta, jakby chciał nimi jeszcze bardziej utrwalić pocałunek.
Zaczyna się nowe życie. Nadszedł czas zmian. To była pierwsza. Otrzymałem pocałunek prawdziwej miłości. Wreszcie ktoś będzie przy mnie, gdy będę wyczerpany po transformacji. Nareszcie będę miał dla kogo walczyć w tej wojnie. Tylko dla Ciebie, Ninny. Tylko dla Ciebie...
Spojrzał na drzwi kwatery i uśmiechnął się. Odwrócił się i odszedł w stronę Wrzeszczącej Chaty, nucąc pod nosem jakąś piosenkę.

Ukaż swą urodę, co jak ogień skrzypiec brzmi.*
Przetańcz moją rozpacz, ukojenie ześlij mi.
Niczym ptak oliwną mą gałązkę nieś.
Tańczmy po miłości kres.
Tańczmy po miłości kres.

Ukaż swą urodę, niech świat cały bez nas trwa,
Niech twe ruchy czuję, jak w stolicy zła.
Niechaj poznam to, co we mnie tkwi głęboko gdzieś,
Tańczmy po miłości kres.
Tańczmy po miłości kres...


KONIEC

* Piosenka pt. „Tańczmy po miłości kres” Leonadra Cohena . Tłumaczenie. Fragment

Podziękowania:
Dziękuję wszystkim, którzy komentowali to opowiadanie, jak i tym, którzy tylko je czytali i nie śmieli dotknąć klawiatury.
Dziękuję każdemu, kto wspierał mnie dobrymi słowami w czasie największej chandry. Przepraszam również za tego posta, który wzbudził niepokój kilku osób.
Dziękuję DoMuSiowi za wierne komentowanie tego ficka i za troskę, jaką wyraziła przy w/w poście.
Dziękuję mojej przyjaciółce, Nefietieri za to, że podtrzymywała mnie na duchu i przytrzymywała przy życiu, gdy miałam huśtawki nastrojów.
Dziękuję Darth Pauli za wytrzymywanie moich bzdetów, czytanie oraz poprawianie niekiedy tego ficka.
Dziękuję wszystkim, kto tu w ogóle zajrzał i odważył się pomęczyć oczy dla takich marnych wypocin pisarki-amatorki.

Zapraszam do czytania moich innych opowiadań, a po wydaniu siódmej części, uważnego obserwowania tego forum. Może coś jeszcze wymyślę w związku z ostatnim tomem.


--------------------
Forever, your eyes will hold the memory.
I saw your heart as it overtook me.
We tried so hard to understand and reason
But in that one moment, I gave my heart away.


Wróciłam. Tak jakby.

Moje forum. Przystań obłąkańców.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Darkness and Shadow   Tylko Dla Ciebie [zak]   15.05.2006 16:56
em   Zacznę od pochwał: masz ładny styl, ciekawie dobie...   15.05.2006 17:18
Darkness and Shadow   Em, dzięki ci za wskazanie plusów i minusów. Posta...   15.05.2006 22:49
DoMuŚ   No no no...niezłe. Jedna z moich ulubionych par (w...   16.05.2006 15:58
Kara   A mi się właśnie ta sentymentalność podoba... Bard...   16.05.2006 16:45
Darkness and Shadow   Ogromne dzięki za komenty, a teraz lecimy dalej. ...   17.05.2006 22:25
Darkness and Shadow   Nie myślałam, że tak szybko uda mi się coś napisać...   18.05.2006 00:09
DoMuŚ   O, ja też nie spodziewałam się ,że następne części...   20.05.2006 19:22
Darkness and Shadow   V – Samotne święta. Tonks weszła do pok...   20.05.2006 22:40
DoMuŚ   'Barman postawił przed nią kufel kremowego piw...   21.05.2006 12:03
Darkness and Shadow   Wiem, wiem. Pomyliło mi się, bo słabo już widziała...   21.05.2006 15:27
DoMuŚ   :D A kiedy możemy się spodziewać następnej części?   22.05.2006 17:41
Darkness and Shadow   Nowa część będzie jutro lub w środę. Wszystko zale...   22.05.2006 19:39
DoMuŚ   No wytrzymam,wytrzymam najpóźniej do piątku. :D Po...   23.05.2006 12:47
Darkness and Shadow   No, doczekaliście się. Następny part - nie wiem ki...   23.05.2006 21:38
DoMuŚ   Doczekałam się! :D Znalazłam kilka błędów: ...   24.05.2006 14:06
Darkness and Shadow   Dzięki za wytknięcie błędów. Poprawiłam na razie t...   24.05.2006 18:37
DoMuŚ   Oj ciężkie, ciężkie...Mnie to się jeszcze marzy że...   24.05.2006 18:44
Darkness and Shadow   Cholercia. Wszystko mi się wali... Występ wyszed...   30.05.2006 19:03
Darkness and Shadow   Wreszcie! Nowy part nadchodzi. Złapałam trochę...   06.06.2006 23:28
WeEkEnD   Dobra, czas ocenić. Naturalnie zaczynam od błędów ...   07.06.2006 14:05
DoMuŚ   Wreszcie nowy part...jak zwykle świetny,właśnie cz...   07.06.2006 17:42
Darkness and Shadow   Niestety... Znów wszystko zaczęło mi się walić... ...   22.06.2006 14:10
DoMuŚ   Yyyy....mam nadzieję że przypuszczenia nauczycielk...   24.06.2006 12:04
Dino   Nigdy nie komentuje ficów... Czytałem kiedyś to o...   11.07.2006 00:33
Darkness and Shadow   Ufff... Wreszcie od kilku dni nieobecności dostała...   12.07.2006 10:25
DoMuŚ   Czuje sie wyrozniona =P Obiecuje,ze wiernie poczek...   19.07.2006 21:49
Darkness and Shadow   VIII – I jak potoczy się los? [b]Miłość ...   23.07.2006 20:49
DoMuŚ   Ach,ach...wzruszylam sie niezmiernie. Niech zyja o...   23.07.2006 21:08
Sova   Sliczne opowiadanie, bardzo Ci za nie dziekuje :) ...   04.08.2006 23:59
Marta Potter   Fajne opowiadonko ! troche mi zal ze juz nie s...   06.08.2006 23:45
Annik Black   Ojoj... Fajne opowaidanko, tylko że ja zawsze znaj...   11.08.2006 11:34


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 15.05.2025 12:31