Decyzje - Romans Chyba. [cdn], SS/HG
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Decyzje - Romans Chyba. [cdn], SS/HG
annie |
![]()
Post
#1
|
Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 11 Dołączył: 19.11.2005 ![]() |
Beta Jronia - Serdeczne dzięki.
Uprzedzam, jest dość ciężki w odbiorze. Pisany tak, jakby szósty tom nigdy nie istniał. DECYZJE Rozdział 1 Siedziała skulona pod mugolskim kościołem. Czuła na sobie pogardliwe spojrzenia przechodniów, ale nadal wyciągała rękę. W duchu przełykała łzy. To dla Zoe, powtarzała jak mantrę. Podjęła wszelkie kroki, aby mała nigdy nie dowiedziała się, jak jej matka „dorabia” do pensji. Każdej niedzieli rzucała na siebie zaklęcie iluzji i szła pod kościół by żebrać. Wracała późnym popołudniem i odbierała córeczkę od sąsiadki. *** Kiedy wprowadzała się do tej klitki, nie przypuszczała, jak wielką pomocą okaże się ciekawska, starsza kobieta z naprzeciwka. Była wtedy przerażona. W ciąży, bez perspektyw na przyszłość. W mugolskim świecie, w obcym kraju. Z garstką oszczędności i bez wykształcenia. Całymi dniami szukała pracy. Bezskutecznie. Kto zatrudni dziewczynę w ciąży? Wtedy właśnie pani Mount zjawiła się niczym anioł miłosierdzia. Obserwowała tą cichą, uprzejmą młodą kobietę, jak wraca wieczorami, zrezygnowana. Słyszała zza ściany cichy płacz. Któregoś dnia zapukała do drzwi, trzymając w ręce świeżo upieczony kawałek ciasta. Z początku Hermiona nieufnie podchodziła do życzliwości sąsiadki. Jednak powoli, cierpliwie, kobieta przełamywała nieufność dziewczyny. Sama nie miała dzieci, oboje z mężem nie mogli ich mieć, i zawsze tego żałowali. Teraz wdowa znalazła kogoś, o kogo mogła się troszczyć, a dziewczyna nauczyła się przyjmować tę troskę z wdzięcznością. Z czasem nauczyła się znowu ufać. To Nana – jak zaczęła ją nazywać Hermiona – była przy niej, kiedy urodziła się Zoe. To ona pomagała jej, kiedy bała się wziąć małą na ręce. Kiedy płakała rozpaczliwie w czasie pierwszych dni. Kiedy myślała, że nigdy nie pokocha tego dziecka. Nigdy nie opowiedziała kobiecie historii, związanej z poczęciem córki. *** Dziecko gwałtu. To był koszmar. Wtedy, w jakimś opuszczonym domu, Voldemort mścił się na szpiegu. Użył jej jako narzędzia i ofiary jednocześnie. Harry zabił go o godzinę za późno. Przez własną brawurę i wiarę w swoje zdolności wpadła w łapy śmierciożerców. Przez dwa dni tkwiła w jakimś obskurnym pokoju, modląc się do wszystkich bogów o wybawienie. Zastanawiało ją, dlaczego zostawiono ją samą sobie na tyle czasu. Żadnych tortur, fizycznych ani psychicznych. Kiedy w końcu zaprowadzono ją przed oblicze tego psychopaty, i gdy usłyszała pierwsze słowa, zrozumiała. Ledwie słuchała następnych słów Voldemorta. Szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w zakrwawionego, klęczącego czarodzieja. Przeniosła wzrok na Czarnego Pana w chwili, kiedy rzucał na niepokornego Imperiusa. Blada, nienaturalna twarz, wykrzywiona była w grymasie okrucieństwa. Czerwone oczy lśniły szaleństwem. Resztę pamięta jak przez mgłę. Trzask rozrywanych ubrań, śmiech śmierciożerców i ból. Całą wieczność tkwiła w krainie bólu na skraju obłędu. Ostatnie, co zarejestrowała, to lubieżne miny obecnych śmierciożerców, czekających na swoją kolej, po tym, jak Voldemort odwołał ubezwłasnowolnionego mężczyznę. I trzaski aportacji członków Zakonu. Ocknęła się już w Hogwarcie. Przy jej łóżku siedział Dumbledore i patrzył na nią stroskanym wzrokiem. Zamknęła oczy, nie zasłużyła na tę troskę. Sama była sobie winna i sama za to zapłaci. Wtedy nie wiedziała jeszcze, jak wysoką cenę przyjdzie jej zapłacić za jedną głupią decyzję. Usłyszała jak Dumbledore mówi zmęczonym głosem, że Voldemort zginął. Otworzyła oczy i spojrzała na dyrektora. Zrozumiał jej nieme pytanie. Opisał przebieg walki, dodając na koniec, iż wszyscy słudzy Toma, obecni tego dnia, zginęli. Nie taki był zamiar członków Zakonu, ale nie dało się inaczej. Znowu zamknęła oczy, po policzkach potoczyły się łzy. Srebrnobrody czarodziej zapytał, czy pamięta, co stało się tamtej nocy. Znaleźli ją w kącie, nieprzytomną w poszarpanym ubraniu. „Profesor Snape?”, zapytała cicho. Ciężkie westchnięcie Dyrektora i chwila ciszy. Wyjaśnił, że Lucjusz Malfoy, zanim zabił go Kingsley, rzucił na Severusa Obliviate. Nie wiedzą dlaczego i co się dokładnie wcześniej wydarzyło. Mają nadzieję, iż ona będzie w stanie wyjaśnić parę rzeczy. Hermiona wzruszyła ramionami i obróciła się do ściany. Nie chciała teraz o tym rozmawiać. Nie była pewna, czy kiedykolwiek znajdzie na to dość siły. Stary czarodziej zrozumiał jej milczącą odpowiedź. Cicho powiedział, że jeżeli się zdecyduje, to zawsze znajdzie go w biurze, a potem wyszedł. Rany fizyczne dziewczyny zagoiły się szybko, ale rany w duszy pozostały. Miała tylko dziewiętnaście lat i całe życie przed sobą, ale nie była w stanie się otrząsnąć. Przemykała korytarzami Hogwartu jak duch, na posiłkach grzebała tylko widelcem w talerzu, starając się nie zauważać współczujących spojrzeń członków Zakonu. Ani razu nie odwiedziła Harry’ego w skrzydle szpitalnym. Żyła we własnym świecie, pełnym demonów. Z dnia na dzień niknęła w oczach. Czuła się coraz gorzej. Minął miesiąc i zaczęła mieć poranne nudności. W pierwszej chwili myślała, że to z nerwów, potem do niej dotarło. Była w ciąży. Pierwszą reakcją była panika, potem rezygnacja i wreszcie furia. Na siebie, na niego – jak mógł dać się złapać i jak mógł pozwolić na to, co się stało? – potem ochłonęła i wreszcie zaczęła myśleć. Cały dzień leżała w łóżku i wpatrywała się w sufit. W głowie miała natłok myśli. Co dalej? Nikt nie wiedział, co się dokładnie stało. Z pewnością byli świadomi, że została zgwałcona, tego typu śladów nie da się ukryć, ale nie mieli pojęcia przez kogo, a ona nie chciała ich uświadamiać. Przypuszczała jednak, iż Dyrektor się domyślał, wyczytała to w jego spojrzeniu. I to, że nikt nie usiłował z nią rozmawiać na temat tamtych wydarzeń, też musiała być jego inicjatywa. Wiedziała, że wystarczy pójść do Dumbledore’a i wszystko powiedzieć, a część jej problemów zniknie. Jeden dobrze przygotowany eliksir i po sprawie. Pozostanie niesmak i coraz większy wstręt do siebie. Nie była do tego zdolna. Nie chciała też widzieć rozczarowania w bladoniebieskich oczach czarodzieja. Wieczorem wiedziała już co zrobi. Przygotowała konkretny plan. Zawsze w podbramkowych sytuacjach potrafiła twórczo myśleć. Zniknie i urodzi to dziecko. W końcu ono nie jest niczemu winne i nie powinno płacić za jej błędy. Jego ojciec nie jest nawet świadomy, co się stało, tym lepiej dla niej. I żadnych rozmów z Dumbledore’em. Ten człowiek potrafiłby ją przekonać do zmiany zdania, a ona nie była w stanie żyć tutaj po tym wszystkim. Po raz pierwszy od tamtego koszmaru przespała spokojnie całą noc, a rano przystąpiła do realizacji swoich zamiarów. Wysłała sowę do Gringotta, aby sprawdzić, ile zostało jej oszczędności, ubrała się i udała na śniadanie. Widziała zdumienie na twarzach pozostałych jeszcze w zamku, uczestników walki. Ostatnio przychodziła na posiłki powłócząc nogami, rozczochrana, w pogniecionej szacie. Gapiła się tępo w talerz i jako pierwsza uciekała do przydzielonego jej na czas „rekonwalescencji” pokoju. Dziś weszła energicznym krokiem, uczesana, w schludnym i czystym ubraniu. Usiadła na swoim miejscu i nalała kubek soku. Nie była w stanie nic zjeść, jej żołądek buntował się, ale dobry początek został zrobiony. Mieli uwierzyć, że zaczyna dochodzić do siebie. Spokojnie odpowiadała na słowa powitania i nawet zmusiła się, aby zostać nieco dłużej niż zwykle. Całe dwa tygodnie postępowała według swojego pomysłu. Wychodziła z zamku na krótkie spacery. Zaczęła nawet rozmawiać z McGonagall o rzekomych planach kontynuacji studiów. Teraz były wakacje i miała jeszcze dużo czasu na odrobienie zaległości, spowodowanych wojną, jak przekonywała ją opiekunka Gryfonów. Mogła pozostać w Hogwarcie, dopóki pozostali śmierciożercy nie zostaną wyłapani. Hermiona przytakiwała i udawała, że zastanowi się nad tą ofertą, a w duchu ogarniało ją coraz większe znużenie tymi kłamstwami. „Jeszcze tylko parę dni”, powtarzała. Odwiedziła przyjaciela w szpitalu, zawsze wybierała chwile, kiedy spał pod wpływem środków znieczulających. Nie miała siły na rozmowę z Harrym. Siedziała przy jego łóżku i tylko trzymała go za rękę. Stracił już w tej wojnie wszystkich, których kochał, a teraz jeszcze ona odejdzie. Pochłonięta swoim planem nie dostrzegała bacznie obserwujących ją mądrych oczu Dyrektora. I smutku na jego twarzy. Nie interesowała się również NIM. Ten rozdział życia uważała za zamknięty, teraz pracowała nad nowym, a tamte wydarzenia zepchnęła głęboko w podświadomość. Po trzech tygodniach była gotowa. Nad ranem, zabierając ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy i różdżkę, opuściła Hogwart. U Gringotta była pierwszym klientem. Wymieniła wszystkie swoje galeony na funty i opuściła świat czarodziejów. Udała się na lotnisko i kupiła bilet na najbliższy lot do Australii. Było jej obojętne miasto docelowe, byle dalej od Anglii. Wylądowała w Melbourne, w drugim miesiącu ciąży, przerażona. Następne trzy miesiące były najdłuższym okresem w jej życiu. Poszukiwanie taniego, a jednocześnie takiego, w którym można wychowywać dziecko, mieszkania. Załatwianie pracy, topniejące oszczędności, oraz coraz bardziej zaawansowana ciąża i bolące plecy, opuchnięte kostki. *** Teraz, po pięciu latach, ciągle zastanawiała się, jak udało jej się przetrwać. Zaciskała zęby i parła naprzód. Po urodzeniu córki przyjęła pomoc Nany, która zaoferowała się zaopiekować małą, kiedy Hermiona będzie w pracy. Pracowała jak szalona w tygodniu i żebrała w niedzielę. Korespondencyjnie zdała mugolską maturę i po dwóch latach zapisała się na zaoczne studia chemiczne i nadal pracowała oraz żebrała. Został jej jeszcze tylko rok nauki, a potem będzie mogła znaleźć normalną pracę. I dzisiaj wiedziała, że było warto. Zoe, jej największy skarb. Każdego dnia, jak wracała z pracy – sprzątała u bogatego małżeństwa – witał ją radosny szczebiot szczęśliwego dziecka. Czasem tylko, kiedy mała, widząc na spacerze szczęśliwe rodziny, pytała dlaczego nie ma tatusia, Hermionie przypominał się koszmar. Zoe była podobna do niej, wyjątkiem był kolor włosów i oczu. Czarne, połyskujące, proste włosy i czarne oczy. Zagadywała wtedy córkę i dziewczynka zapominała, aż do następnego razu. A Hermiona szła wypłakać się na życzliwym ramieniu sąsiadki. Jednak z upływem czasu koszmar bladł. Przestała nienawidzić siebie i jego. On także był ofiarą, wiedziała o tym cały czas, ale musiała kogoś winić. Teraz była starsza, mądrzejsza i bardzie skłonna do wybaczania. Z początku często myślała o życiu, które zostawiła. Teraz nie miała czasu, aby zastanawiać się, co by było, gdyby. Jedyną rzeczą, która wiązała ją jeszcze z magią, była różdżka. Korzystała z niej tylko wtedy, kiedy szła żebrać. *** Zebrała pieniądze, które udało jej się dzisiaj „zarobić”, wstała, i ruszyła do domu. W bramie zdjęła zaklęcie iluzji i ukryła różdżkę. Już nie mogła się doczekać wspólnego popołudnia z córką. Mała z pewnością już niecierpliwie czeka z jedną z jej ulubionych książeczek. Zoe miała cztery i pół roku, a jej ulubionym zajęciem było czytanie. Chłonęła nowe wiadomości jak gąbka. Pociąg do wiedzy odziedziczyła przecież w podwójnych ilościach. Hermionę martwiły delikatne oznaki magii. Z początku rzadkie, ostatnio jednak coraz bardziej częstsze i intensywniejsze. Wiedziała, że za parę lat o jej skarb upomni się czarodziejski świat i bała się tej chwili. Sama zrezygnowała z magii, ale nie może niszczyć życia dziecku. Westchnęła ciężko i zapukała do drzwi Nany, aby odebrać córkę. |
![]() ![]() ![]() |
Ailith |
![]()
Post
#2
|
![]() Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 77 Dołączył: 01.08.2006 Płeć: Kobieta ![]() |
Bardzo ciekawy i oryginalny fick. Mimo trudnego tematu czyta się bardzo lekko. I umieram z ciekawości, jak potoczą się dalsze losy Hermiony i Zoe, i czy dojdzie do spotkania ze Snape'em...
-------------------- "Experience is the name everyone gives to their mistakes."
"A friend is someone who will bail you out of jail, but your best friend is the one sitting next to you saying "that was f***ing awesome" (- J-Dub) "Stand up for what you believe in, even if it means standing alone." |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 15.05.2025 18:32 |