Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Jedyna, Która Go Rozumiała [nzak], o Huncwotach razem i z osobna :)

kkate
post 22.10.2004 20:41
Post #1 

Czarodziej


Grupa: slyszacy wszystko..
Postów: 894
Dołączył: 10.03.2004

Płeć: Kobieta



Witam smile.gif

Oto pierwsza część fan ficka pt. "Jedyna, która go rozumiała".

Pomysłodawczyniami jesteśmy ja (kkate) i Smerfka. Natomiast jeśli chodzi o

autorów, są to:

- kkate
- Smerfka
- Anulcia

Życzę wam miłej lektury. Mam nadzieję, że się spodoba. W imieniu swoim i współautorek proszę o dużo szczerych komentarzy !

JEDYNA, KTÓRA GO ROZUMIAŁA

CZĘŚĆ PIERWSZA


„Miłość jest jak spacer podczas drobniutkiego deszczu…. Idziesz, i dopiero po chwili orientujesz się, że przemokłeś – do głębi serca”
Autor nieznany


Była chłodna, marcowa noc. Srebrny blask wschodzącego księżyca powoli oświetlał całą Dolinę Godryka, wydobywając z mroku zarysy kilkunastu domów i drzew. Panowała błoga cisza, czasem tylko przerywana krzykiem sowy lub cichutkim szelestem bezlistnych jeszcze gałązek poruszanych delikatnie przez chłodny wiatr. Wszystkich mieszkańców wioski Roseville już dobre parę godzin temu zmorzył słodki sen. Ale czy wszystkich…?
Przez jedną z uliczek przebiegł nagle mały, tłusty szczur. Rozglądając się dookoła i węsząc czujnie, wskoczył na parapet jednego z domów. Jedynego, w którym wciąż paliło się światło...

* * *

- Rogacz, bądź no dobrym kumplem i zasponsoruj mi jeszcze jedno kremowe!
- Że co? JESZCZE JEDNO? Nie ma mowy! Jak tak dalej pójdzie, wypijesz mi całe zapasy!
- No dobra… obejdzie się… - westchnął Syriusz. – Chociaż… - dodał po chwili, spoglądając łakomym wzrokiem na (zaledwie!) do połowy opróżnioną butelkę Remusa stojącą na stole. Lupin zerknął na niego, po czym z chytrym uśmieszkiem sięgnął po piwo i wysączył spory łyk napoju, a na jego twarzy pojawił się wyraz błogiego zadowolenia. Łapa oblizał się ze smakiem.
- Syriuszu, wszyscy zdążyliśmy się już przekonać, jak bardzo lubisz piwo kremowe – odezwała się Lily Potter, wchodząc do pokoju i zerkając na pokaźny stos pustych butelek – ale bez przesady... Poza tym, miałeś swoje... cztery – dodała z uśmiechem i usiadła obok Jamesa, który natychmiast objął ją ramieniem.
- A właściwie to co jest z Glizdogonem? – spytał James. – Ostatnio w ogóle nie chce przychodzić na nasze wieczorki towarzyskie.
- Mówi, że jest zajęty pracą dla Zakonu… - odparł Remus, marszcząc lekko brwi.
Syriusz wydał z siebie coś między prychnięciem a parsknięciem śmiechem.
- Zajęty?! Taa, na pewno ma co najmniej dziesięć razy więcej roboty niż my… Nie, na serio to ja myślę, że biedak po prostu zaklinował się w jakimś kanale…
Salon w domu Potterów zatrząsł się od śmiechu dwóch Huncwotów i Lily. Kiedy przebywali w swoim towarzystwie, każdy powód był dobry do wzbudzenia ogólnej wesołości. Tak było i tym razem… Syriusz zacząć zwijać się na kanapie i o mało co nie wpadł pod stół, James wylał na siebie pół butelki piwa, a Lily wpatrywała się w nich lekko zdegustowanym wzrokiem, jednocześnie sama dusząc się ze śmiechu. Tylko Lunatyk się nie roześmiał. Niewidzącym wzrokiem wpatrywał się w czerwoną różę wyhaftowaną na obrusie i zdawał się jakby nie zauważać ogólnego harmideru, jaki wokół niego zapanował. Myślami był teraz zupełnie gdzie indziej. Dopiero, gdy Syriusz walnął go w plecy, rycząc ze śmiechu i ocierając łzy, Remus podskoczył i w końcu zmusił się do krótkiego chichotu.
- Coś się stało, Remus? – zaniepokoiła się Lily, a jej jasnozielone oczy zaczęły dziwnie błyszczeć.
- Nic… - uśmiechnął się z trudem. - Nie martw się...
- No pewnie, że nic! – Rogacz zachichotał, ale po chwili spojrzał na przyjaciela ze współczuciem. – Lunatyk po prostu już się boi następnej pełni… To nic poważnego, kochanie – pocałował Lily w policzek. – Nie martw się o naszego starego Remuska.
Ale ona nadal uważnie przypatrywała się Lupinowi. Ostatnio zachowuje się dziwnie, myślała, patrząc na niego. Jest taki smutny, przygaszony… rozkojarzony… Może ma jakiś problem? Może... Ale w tym momencie jej rozmyślania przerwał nie kto inny jak James Potter, zwany Rogaczem, a także jej mężem.
- Dobra, słuchajcie! – zawołał dziarskim tonem – Może zrobimy sobie małą balangę?! W końcu jest piątek wieczór! Mam nową płytę Pędzących Hipogryfów, jest naprawdę świetna! Mają takie fajne, rytmiczne kawałki…
- Jasne, czemu nie? – ożywił się Syriusz, który po tym, jak zdołał uspokoić się po nagłym ataku śmiechu, zaczął drzemać z głową opartą na ramieniu Remusa. – Zaczynamy? Co ty na to, Luniaczku?
- Chłopaki. jest druga w nocy! – syknęła Lily. – Sąsiedzi…
- Eee… tam – ziewnął Syriusz, a ramię Lunatyka znowu zaczęło pełnić rolę podparcia dla jego głowy. Remus popatrzył na nich i głośno przełknął ślinę.
- Nie wiem, ale… ja… chyba muszę iść. – wyjąkał.
- No coś ty, już? – na twarzy Jamesa pojawiło się niezadowolenie. – Teraz, kiedy będzie najlepsza zabaaaaaa….wa? – teraz i on ziewnął. – Nie, Lily, mi się wcale nie chce spać… Mam ochotę się bawić! Ej, Remus, ty naprawdę idziesz? – zaniepokoił się, widząc, że Lupin ma zamiar wstać. – Nie żartuj…
- Nie, naprawdę lecę – westchnął Remus, podnosząc się, co spowodowało, że Syriusz, pochrapując cicho, osunął się na kanapę. – Trzymajcie się.
Po chwili włożył buty i płaszcz. Miał już wychodzić, gdy ktoś położył mu rękę na ramieniu. Odwrócił się.
Lily.
Przez chwilę patrzył prosto w jej oczy. Dostrzegł w nich niepokój...
- Naprawdę wszystko w porządku? – szepnęła.
- Tak, nie martw się – Lunatyk uśmiechnął się do niej. – Po prostu muszę już iść, cześć.
Kiedy Lily zamknęła drzwi, Remus odetchnął z ulgą. Dłużej nie wytrzymałby tego spojrzenia. Spojrzenia tych pięknych, zielonych oczu…
Powolnym krokiem, pogrążony w rozmyślaniach zaczął iść w stronę swojego domu... Kiedy był w połowie ulicy, wszechobecną ciszę przerwał huk, który sprawił, że Remus, lekko wystraszony, podskoczył i rozejrzał się dookoła, poszukując źródła hałasu. Po chwili stwierdził, że to „tylko” muzyka, a konkretnie najnowsza piosenka Pędzących Hipogryfów, którą najwyraźniej zdecydował się włączyć James, i to na tyle głośno, że razem z nim słuchała jej cała ulica. Pośród ogłuszających dźwięków gitar i perkusji dało się słyszeć krzyki Lily: „WYŁĄCZ TO W TEJ CHWILI! JEST ŚRODEK NOCY!!!”
Remus uśmiechnął się pod nosem i przyspieszył kroku, ponieważ w okolicznych domach zaczynały zapalać się światła. Poza tym siąpił drobny deszcz…
Taak, uwielbiał te zabawne kłótnie Potterów… Lily i James bardzo się kochali, ale rozrywkowy charakter Rogacza, ujawniający się zwłaszcza w obecności Syriusza, często dawał o sobie znać. Następowały wtedy małe spięcia pomiędzy małżonkami, które zazwyczaj i tak po pięciu minutach kończyły się buziakiem na zgodę. Ale muzyka powoli cichła, a właściwie to Remus się od niej oddalał, dlatego też przestał myśleć o charakterze Jimmy’ego, a jego głowę zaprzątnęły inne myśli.
Ostatnio nie mógł się od nich uwolnić. Czy tego chciał, czy nie (a raczej nie chciał), Lily Potter na dobre zagościła w jego skołatanym, udręczonym umyśle...
„Do licha, Remus, przestań o niej myśleć! – przestań myśleć o Lily jakby była....Nie, przeżycia podczas ostatniej pełni chyba zupełnie pomieszały ci w głowie” - odgarnął z twarzy wilgotne kosmyki włosów. Powoli zaczynał być na siebie wściekły. „To naprawdę nie jest normalne!" - syknął. - "Chyba nie twierdzisz, że…”
Remus, z racji swojej przypadłości, prawie nigdy nie chciał przyznawać się do swoich uczuć, nawet przed samym sobą. Teraz jednak nie mógł dłużej ukrywać, że dzieje się z nim coś dziwnego. Od jakiegoś bowiem czasu przebywanie w domu Potterów denerwowało go, poniekąd nawet irytowało.
Co z tego, że i tym razem wszyscy tak doskonale się bawili. Wszyscy oprócz niego. On po prostu z jakiegoś dziwnego, nieznanego mu powodu nie mógł dłużej tam zostać. Remus miał wyrzuty sumienia. Było to bez wątpienia głupie i nielojalne, ale… drażniło go szczęście jego przyjaciół.
- Remusie Lupin, opanuj się! Przecież to są najbliżsi ci ludzie! – mruczał do siebie - Jak możesz tak w ogóle o nich myśleć! Tak, niezmiernie się cieszę, że są szczęśliwi! Kto jak kto, ale oni na pewno na to zasługują!
„Remusie, siebie nie oszukasz”– rozległ się jakiś cichy głosik w jego głowie – Nieprawda!!! - krzyknął na cały głos, który rozdarł ciszę nocy nad wioską Roseville. Lecz po chwili uznał, że własna głowa nie jest najlepszym kompanem do rozmowy, więc dalej szedł już w milczeniu. Po chwili doszedł do malutkiego, samotnie stojącego na uboczu domku. Wyglądał na ponury i opuszczony. Farba bliżej nieokreślonego koloru łuszczyła się na nim, a smętnie zwisające okiennice domagały się naprawy. Trawnik wyglądał, jakby nikt nie zajmował się nim od miesięcy. Remus rzucił okiem na ten ponury widok. Ale to wszystko nie było w tej chwili ważne ,,Nie zasługuję...na takich przyjaciół. Jestem zły… i beznadziejny” – pomyślał i westchnął głęboko, otwierając drzwi do mieszkania. Zamyślony nawet nie zauważył, jak cienki ogon szczura bezszelestnie zniknął w jednym z kanałów…

C.D.N. smile.gif

Ten post był edytowany przez kkate: 08.08.2008 13:21


--------------------
just keep dreaming.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
kkate
post 20.08.2006 16:11
Post #2 

Czarodziej


Grupa: slyszacy wszystko..
Postów: 894
Dołączył: 10.03.2004

Płeć: Kobieta



Cóż... Bez zbędnych wstępów i wyjaśnień chciałam powiedzieć, że nagle Wena niespodziewanie zapukała do moich drzwi i sprawiła, że postanowiłam dokończyć - albo przynajmniej spróbować dokończyć - to porzucone przeze mnie opowiadanie. Bardzo lubię "Jedyną..." i żal mi było jej po prostu nie dokończyć.

Nie miałam jednak kompletnie pomysłu ani ochoty na pisanie... ściśle mówiąc, możecie o to winić pewnego osobnika... dry.gif

W każdym razie - oto następna część. Myślę, że nie ostatnia, bowiem mam też pomysł na dalszy ciąg. Ciężko mi ocenić, czy coś zmieniło się w moim pisaniu po tak długiej przerwie, bowiem bardzo dawno nie stworzyłam czegoś poza szkolnymi wypracowaniami.

Tych, którzy to opowiadanie znają, zachęcam do czytania; tych, którzy wchodzą na ten temat po raz pierwszy, również - zacznijcie od początku. Radzę się nie zniechęcać początkami - z perspektywy czasu (pierwsza część zaczęła powstawać dwa lata temu!) trochę bym tam zmieniła, ale cóż...

Miłej lektury smile.gif

Aha, odcinek wyjątkowo bez korekty, za błędy i niedopatrzenia z góry przepraszam.

Jedyna, Która Go Rozumiała
CZĘŚĆ JEDENASTA

- Remusie, czy jesteś całkowicie pewien, że wszystko w porządku?
- Tak, profesorze.
Lupin zamrugał gwałtownie, z najwyższym trudem powstrzymując się od odwrócenia wzroku. Nie pierwszy raz miał wrażenie, że to na pozór łagodne spojrzenie jasnoniebieskich oczu przewierca go prawie na wylot. Że też akurat dziś Dumbledore musiał mu złożyć niespodziewaną wizytę! Dziś, kiedy obudził się w wyjątkowo podłym humorze i nic nie potrafiło go odciągnąć od ponurych myśli. Z drugiej strony, może to i dobrze, bo najprawdopodobniej będzie musiał wrócić do swoich obowiązków i tym samym skupić uwagę na czym innym niż bezsensownych rozmyślaniach.
Owe ‘bezsensowne rozmyślania’, jak sam je Remus określał, dotyczyły na ogół jednej sprawy, analizowanej i rozpatrywanej na wszelkie możliwe sposoby. Nie chciał tego robić, a jednak nie potrafił spędzić dnia, a nawet godziny, bez myślenia o Jamesie, Lily i Syriuszu. Miał tego serdecznie dosyć. Najchętniej poprosiłby jakiegoś czarodzieja o wymazanie mu z pamięci paru rozmów i wydarzeń, żeby w końcu mieć święty spokój i pozostać kompletnie nieświadomym niczego. Wiedział jednak, że uciekanie od problemów nic nie da, bo i tak prędzej czy później trzeba się z nimi zmierzyć. Najlepiej od razu stanąć do walki i wierzyć w to, że uda się ze wszystkim poradzić. Problem w tym, że Remus nie potrafił poradzić sobie z samym sobą.
Od dosyć dawna nie dawał praktycznie żadnych znaków życia, nie uczestniczył w działalności Zakonu. Myślał, że ktoś zainteresuje się nim dużo wcześniej, ale przez długi czas miał spokój, jeśli tak to można nazwać. To było rzeczywiście trochę dziwne i mógł się spodziewać, że jeśli już ktoś zdecyduje się pojawić u drzwi jego domu, nie będzie to byle kto. Tak samo jak i tego, że Dumbledore przy okazji będzie chciał się jak najwięcej dowiedzieć na temat przyczyn jego obecnego stanu.
Oni myślą, że jestem zdrajcą.
Zdrajcą...

Spróbował skupić myśli na czym innym, ale temat Lily, Jamesa i Syriusza wciąż uporczywie powracał. Ciche chrząknięcie profesora nagle sprowadziło go na ziemię.
- Skoro tak uważasz... – Dumbledore oparł łokcie na kolanach i zetknął końce swoich długich, smukłych palców. Nadal nie spuszczał z niego wzroku. W końcu Remus nie wytrzymał i udał, że poprawia obrus na małym, okrągłym stoliku stojącym pomiędzy nimi.
- Tak, wszystko gra, ja po prostu... po prostu nie czułem się ostatnio najlepiej – mruknął cicho. – Ale skoro nalega pan, żebym...
- Ja na nic nie nalegam, Remusie – odparł spokojnie Dumbledore. – Po prostu dałem ci do zrozumienia, że wolałbym, abyś w końcu powrócił do normalnego życia i znowu zaczął pojawiać się na zebraniach Zakonu. Trochę nam ciebie brakowało.
Remus mimowolnie skrzywił się. Nigdy nie mógł i nie chciał uwierzyć w to, że komukolwiek może na nim naprawdę zależeć. Nikomu oprócz...
- Rozmawiałem z Lily i Jamesem – ciągnął dyrektor, jakby nie zauważając jego reakcji. – A raczej... powiedzmy, że próbowałem z nimi porozmawiać. Niewiele się dowiedziałem. Wygląda na to, że... eee... pewne informacje spowodowały, że doszło między nimi do małych nieporozumień. Niestety, nie udało mi się dowiedzieć, o co dokładnie chodzi. Myślę, że to ty powinieneś im pomóc. – Dumbledore szczególnie zaakcentował słowo „ty”.
- Ja... – zaczął Remus, czując dziwny ucisk w gardle – Profesorze, ja nie wiem, co mógłbym im powiedzieć i czy...
Dumbledore dosyć niespodziewanie podniósł się z kanapy i spojrzał na niego uważnie znad swoich okularów-połówek.
- Podobno mowa jest źródłem nieporozumień, Remusie. A więc pomyśl o czynach.
Po tych słowach odwrócił się i wyszedł z domu, zostawiając Lunatyka z mętlikiem w głowie.

***

Lupin odwrócił się przez ramię, by upewnić się, że nikt na niego nie patrzy. Wszystko wskazywało na to, że jest zupełnie sam w obskurnym, opustoszałym zaułku jednej z ulic Newcastle. Z daleka dochodziły odgłosy przejeżdżających samochodów, a zapalone latarnie rzucały cienie na odrapane ściany budynków. Był już wieczór, na lekko zachmurzonym niebie zapalały się pierwsze gwiazdy, a między nimi blado świecił cienki rogalik księżyca. Tutaj jednak jedynym źródłem światła była trzymana przez Lunatyka różdżka.
Desert Street 6.
Dokładnie w momencie, gdy Remus wyraźnie wypowiedział w myślach te słowa, w starej, betonowej ścianie naprzeciw niego pojawiły się jakby znikąd niewielkie, drewniane drzwi z mosiężną klamką o fantazyjnym kształcie. Jeszcze raz obejrzał się z niepokojem za siebie, po czym nacisnął klamkę.
Znalazł się w ciemnym, dosyć ponurym korytarzu Kwatery Głównej Zakonu Feniksa. Na ścianach, pokrytych ciemnobordową, nieco zdzierającą się już tapetą znajdowały się staroświeckie uchwyty, w których tkwiły tlące się słabym blaskiem świece. Ich rozedrgane światło tworzyło w pomieszczeniu niepokojącą, tajemniczą atmosferę. Remusowi dreszcz przebiegł po plecach, pomimo, że był tu już przecież wiele razy. Po obu stronach korytarza znajdowało się kilkoro drzwi. Wszystkie były zamknięte, oprócz jednych, na samym końcu. Te były leciutko uchylone, a smuga wydobywającego się zza nich światła wyraźnie odróżniała się na tle ciemnej ściany. Kiedy Lupin podszedł bliżej, usłyszał wiele podekscytowanych, ale przyciszonych głosów.
Zebranie już się zaczęło, pomyślał. Nigdy nie lubił się spóźniać, ale teraz wszystko było mu dziwnie obojętnie.
Gdy położył rękę na klamce z zamiarem otwarcia drzwi, usłyszał donośny głos Albusa Dumbledore’a:
- Lily i James, w porządku, widzę, że jesteście... Syriusz? Dobrze... Liz? Peter? Frank, Alice... Remus? – zapadła cisza. – Remusie...? Cóż, chyba niestety się nie zjawił...
- Och, nie byłbym tego taki pewny – rozległ się niski, chrapliwy głos. Lunatyk rozpoznał Alastora Moody’ego. – Młody Lupin stoi właśnie tuż za naszymi drzwiami i najwyraźniej czeka na specjalne zaproszenie do środka.
Chcąc nie chcąc, Remus pchnął drzwi i powoli wszedł do pokoju. Uwaga Moody’ego sprawiła, że czuł się jeszcze bardziej głupio. Wiedział, że wszyscy siedzący przy długim, zajmującym większość dosyć sporego pomieszczenia stole wpatrują się w niego z zaciekawieniem, a niektórzy z niepokojem. Czuł, że palą go policzki. Wbił wzrok w zakurzoną podłogę i odchrząknął lekko.
- Dobry wieczór wszystkim – powiedział cicho. Wydawało mu się, że usłyszał czyjeś gniewne prychnięcie, lecz nie miał odwagi podnieść wzroku. – Przepraszam za spóźnienie, ja…
- Usiądź, Remusie – przerwał mu Dumbledore. Lupinowi zdawało się, że usłyszał w jego głosie ulgę. Opadł na najbliższe puste krzesło obok Emeliny Vance i cicho wypuścił powietrze z ust.
Dumbledore zerknął na niego, po czym wrócił jak gdyby nigdy nic do sprawdzania obecności członków.
- Molly, Artur… znakomicie…
Remus jednak go nie słuchał. Kilka krzeseł dalej dostrzegł swoich przyjaciół siedzących w zwartej grupie. Lily uśmiechnęła się do niego smutno; Syriusz odwrócił wzrok, jakby trochę zakłopotany. Liz i Peter zerkali na niego z nieukrywaną ciekawością, a dodatkowo w przypadku Liz – obawą. Natomiast James… James uparcie wpatrywał się w Dumbledore’a, a na jego twarzy widniało dziwne zacięcie. Lupin był niemalże pewien, że tak naprawdę Rogacz wcale uważnie nie słucha profesora. Nagłe chrząknięcie tego ostatniego natychmiast sprowadziło go na ziemię.
- No dobrze – zaczął Dumbledore, rozglądając się po twarzach zebranych. – Jak wiecie, Voldemort… - w tym momencie kilkoro czarodziejów i czarownic wzdrygnęło się ze strachem - …poczyna sobie coraz śmielej. Na pewno śledzicie bieżące wydarzenia, a obawiam się, że i tak nie wiemy o wszystkich atakach, mam na myśli szczególnie mugoli. Dlatego też musimy koniecznie podjąć kilka dodatkowych działań…

***

Gdy jakąś godzinę później Dumbledore oznajmił koniec zebrania, w pokoju rozległ się hałas odsuwanych krzeseł i skrzypienie raz po raz otwieranych drzwi. Lupin podniósł się z krzesła i skierował ku wyjściu. Wtedy usłyszał za sobą głos profesora:
- Cieszę się, że przyszedłeś, Remusie – powiedział Dumbledore, uśmiechając się lekko. Lupin patrzył na niego przez ramię, mrugając zawzięcie. Słynne spojrzenie jasnobłękitnych oczu, chociaż tym razem dość pogodne, znów zdawało się prześwietlać go na wylot. – Pamiętaj jednak, że to dopiero początek…
Remus nie do końca wiedział, co profesor ma na myśli. Coś mówiło mu jednak, że to jeszcze nie koniec obowiązków na dzisiaj. Wychodząc, usłyszał, jak Dumbledore mówi cicho:
- James, zostań jeszcze na chwilę, muszę cię o coś poprosić…
Pokusa podsłuchania była dość silna, ale Lupin postanowił zachować zasady dobrego wychowania i dość niechętnie udał się w stronę drzwi wyjściowych. Pchnął je i znalazł się ponownie w zaniedbanej uliczce. Wyciągnął różdżkę, mruknął „Lumos!”, by oświetlić otoczenie i stanął kilka metrów od ukrytego wejścia. Co kilkanaście sekund mijali go wracający do domów członkowie Zakonu, wychodzący z Kwatery małymi grupkami. Remus zdawkowo żegnał każdego z nich, wyczekując w napięciu, aż pojawi się James. Sam nie wiedział, co ma zamiar zrobić. Tłumaczyć się? Odpierać zarzuty? A może po prostu powiedzieć mu, co o tym wszystkim sądzi?
Westchnął głęboko, wdychając chłodne, nocne powietrze. Z tego, co zauważył, reszta jego przyjaciół (Czy na pewno powinienem ich wciąż tak nazywać?, pomyślał) już dawno wyszła i teraz pewnie czekali na Rogacza gdzieś za rogiem, bo w tej chwili w pustym zaułku nie było nikogo oprócz niego.
Jakiś tłusty, brudny szczur wyślizgnął się nagle z niewielkiej szpary w murze. Wskoczył na pojemnik na śmieci, po czym wylądował na ziemi i błyskawicznie wskoczył do kratki przy otworze kanalizacyjnym. Remus zdołał tylko dostrzec w świetle różdżki długi, przypominający dżdżownicę ogon znikający w dziurze. Zmarszczył brwi. Ten ogon wyglądał trochę jak…
- Co ty tu jeszcze robisz? – ostry głos Jamesa sprawił, że Lupin szybko odwrócił się i zapomniał na chwilę o szczurze. Spojrzał z napięciem na oświetloną blaskiem jego różdżki twarz kumpla. – Czekasz na kogoś?
- Właściwie to… - Remus starał się mówić jak najbardziej oschle i wyniośle, lecz nie bardzo mu to wychodziło. Wręcz przeciwnie, jego głos lekko drżał.
- Zresztą, nieważne. Dobrze, że tu jesteś… - James odwrócił się tak, że Lunatyk nie był w stanie dostrzec w ciemności wyrazu jego twarzy.
Lupin nie wierzył własnym uszom. Co tu jest grane?
-…muszę ci przekazać, że – Rogacz zawahał się – mamy zadanie od Dumbledore’a. – odchrząknął i dalej mówił suchym i oficjalnym tonem: - Kilkugodzinne patrolowanie w Leeds, dziś w nocy. Ryzyko raczej niewielkie. O dziesiątej wieczorem będę przed twoim domem i stamtąd aportujemy się na miejsce.
Remus wzruszył ramionami i wbił ręce w kieszenie.
- Dobra – rzekł krótko, unikając wzroku Rogacza.
- No to… cóż… do zobaczenia – mruknął James, zapalając różdżkę – Czekam na Lily, poszła jeszcze do łazienki – dodał, gdy Remus wciąż nie ruszał się z miejsca.
- W porządku, pojąłem aluzję – warknął cicho Lupin, odwracając się na pięcie. Przeszedł szybkim krokiem kilkanaście metrów i wyjrzał z obskurnego zaułku, spodziewając się ujrzeć właśnie Lily, lecz nikogo znajomego tam nie dostrzegł. Westchnął i cofnął się parę kroków, gotowy do deportacji.
- To nie przypadek, że Dumbledore wyznaczył nam wspólną misję, pomyślał ze złością. - Cholera!
Nie mógł wiedzieć, że w tej chwili James myślał dokładnie o tym samym.
Donośny trzask towarzyszący zniknięciu Lupina nie przebrzmiał jeszcze zupełnie, kiedy rozległ się kolejny i Desert Street była już zupełnie pusta. Pusty był również dom Remusa czekający na swojego właściciela, podczas gdy u Jamesa krzątała się już jego żona, próbując nakłonić ich małego synka, by zjadł chociaż odrobinę zupki na kolację.

***

Minuty płynęły jedna za drugą, a żaden z dwóch młodych mężczyzn siedzących na drewnianej ławce w pobliżu dyskoteki w Leeds nie odezwał się ani słowem. Brunet w okularach w milczeniu obserwował skąpo ubrane, młode dziewczyny wchodzące i wychodzące z rozświetlonego kolorowymi neonami budynku. Drugi z nich, blady chłopak o jasnobrązowych oczach, wpatrywał się pustym wzrokiem w betonową kostkę chodnika.
- Chyba wszystko w porządku – powiedział sucho James Potter. – Nie powinni zaatakować, ale lepiej poczekajmy, aż impreza się skończy. Z ludźmi Voldemorta nigdy nic nie wiadomo. Może zobaczmy, co się dzieje z tyłu…
Wstał i udał się stronę dyskoteki, nie oglądając się na towarzysza. Lupin, chcąc nie chcąc, podążył za nim. Kiedy znaleźli się z drugiej strony budynku, w zacisznym miejscu, gdzie dziwnym trafem prawie nie dochodziły światła i odgłosy miasta, Remus odezwał się nagle:
- Na miłość boską, James…
Rogacz zerknął na niego przelotnie, nic nie mówiąc. Z jego twarzy nic nie można było wyczytać. Lunatyk ciągnął dalej:
- James, do stu hipogryfów, to wszystko jest chore. Chore, rozumiesz? Nie mam pojęcia, czemu postępujesz tak, a nie inaczej, co cię do tego skłoniło… - mówił coraz głośniej, nie zdając sobie z tego sprawy - …nie wiem, czemu ubzdurałeś sobie to wszystko, ale, do jasnej cholery… to nie ja. – ściszył głos i wlepił wzrok w Jamesa, oddychając głęboko.
Rogacz wydawał się być nieco zszokowany nagłym wybuchem Lupina. Przygryzł wargi i mruknął cicho:
- Skąd mogę być pewny, że mówisz prawdę? Remus, ja nie mogę…
- James… - niemalże błagalnym tonem zaczął Remus. – James, a skąd wiesz, że to inni mówią prawdę? Może to tylko twoje chore urojenia…
- Wypraszam sobie – uciął ze złością Potter. Oddychał głęboko, jakby próbując się opanować. – Z tego, co wiem, wszystko w porządku z moim zdrowiem psychicznym. To raczej o ciebie bym się martwił. Może to służba u Vol…
- Jak śmiesz… - szepnął Lupin, kręcąc głową. – Gdybyś naprawdę rozmawiał ze szpiegiem, musiałbyś poważnie zacząć się martwić o swoje bezpieczeństwo. Swoje i… - głos mu zadrżał. - …Lily… i Harry’ego… On nie zniósłby myśli, że ktoś go przejrzał. Jutro mógłbyś już nie żyć. – uśmiechnął się gorzko.
James popatrzył na niego, ale jakoś inaczej niż jeszcze chwilę wcześniej. Remusowi zdawało się, że dostrzegł w jego oczach cień zrozumienia. A może to tylko światło księżyca tak dziwnie odbijało się w jego okularach?
- Remus, ja… - zaczął cicho i urwał. W jego głosie pobrzmiewało coś zupełnie innego niż jeszcze przed kilkoma sekundami. Nie było w nim złośliwości i niechęci, lecz… Remusowi ciężko było to określić. Wpatrywał się w przyjaciela z napięciem, czując nagły przypływ nadziei, ale w tym momencie usłyszeli czyjeś krzyki i huk dobiegający od strony wejścia do dyskoteki. Spojrzeli na siebie przerażeni i bez słowa popędzili w tamtym kierunku, wyciągając przed siebie różdżki.

***

James powoli otworzył oczy. Potwornie bolała go głowa. Zdał sobie sprawę, że leży na betonowym chodniku. Wokół niego kręciło się mnóstwo ludzi, słyszał sygnały mugolskich karetek, gwar czyichś głosów… wszystko to jednak było dla niego bliżej nieokreśloną mieszaniną barw i dźwięków. Wytężył mózg i spróbował sobie przypomnieć, co się stało. Pamiętał tylko śmierciożerców miotających zaklęciami na przerażonych mugoli, swój pojedynek z wysokim, potężnym, czarnowłosym czarodziejem, Lupina krzyczącego coś o wezwaniu posiłków… A potem nagły, ostry ból w klatce piersiowej i cisza. Zamrugał kilka razy i pomacał się ręką po nosie. Nie miał okularów. Na szczęście po chwili znalazł je kilkadziesiąt centymetrów dalej. Założył je i rozejrzał się dookoła. W głowie mu się kręciło, a wszystko dookoła wciąż było lekko zamglone. Zdołał zauważyć, że na miejscu nie było już śmierciożerców, a on prawdopodobnie został odciągnięty na bok, z dala od miejsca, gdzie toczyła się walka. Kilkanaście metrów od niego krzątało się kilkoro czarodziejów, chyba członków Zakonu oraz jacyś poważni mugole w białych strojach. Nagle wydało mu się, że dostrzegł znajomą postać. Po chwili rozpoznał Remusa. Stał, uśmiechając się lekko i dyskutując z kimś, schowany za murem, tak, że nie mógł go dostrzec nikt z ludzi kręcących się przy wejściu do budynku. Rozmawiał z… James zamrugał. Nie mógł uwierzyć własnych oczom. Lucjusz Malfoy! Wszędzie rozpoznałby te jasne, spływające do połowy pleców włosy, zimne, szare oczy i charakterystyczny, ironiczny uśmiech, którego tak nienawidził. To niemożliwe… Ale przecież widzi ich wyraźnie… A więc jednak. Lupin to zdrajca!
Próbował wstać i podbiec do nich, ale coś uderzyło go w głowę i poczuł, jak znów traci przytomność.

***

- Jestem pewien, że nic mu nie będzie. Kiedy się obudzi, będziemy mogli wrócić, prawda?
- No… cóż, wie pan, może nie…
- Och, wiem, że jest pan uzdr… to znaczy lekarzem… ale eee... nasz przyjaciel także nim jest, więc w razie czego na pewno zajmie się Jamesem. Zresztą na pewno on sam będzie wolał wracać do domu. Jego żona będzie się o niego martwić.
- Możemy zatelefonować…
- Oni nie mają telefonu – Lupin błagalnym wzrokiem wpatrywał się w mugolskiego lekarza, który stał obok nieprzytomnego Jamesa i od kilkunastu minut upierał się, żeby zabrać go do szpitala.
- Boże drogi – lekarz wzniósł oczy do góry. – Jak pan chce, ale uprzedzam, że robi to pan na własną odpowiedzialność. Jeśli bratu coś się stanie, będzie pan za to odpowiadał. I proszę nie spodziewać się żadnych odszkodowań!
- Nie ma problemu – Remus wprawdzie nie do końca wiedział, co doktor ma na myśli, ale wolał zgodzić się na wszystko, byleby tylko się go pozbyć.
W tym momencie jakby spod ziemi wyrósł obok niego Elfias Doge z różdżką w ręku.
- Co to… - zaczął lekarz, wyraźnie zszokowany.
- Och, dałbyś spokój, Remus – mruknął Elfias, rzucając Lupinowi krótkie spojrzenie i kręcąc głową. – Obliviate! – wskazał różdżką na mężczyznę, którego twarz nagle wypogodziła się.
- Ach… nie przeszkadzam panom, widzę, że wszystko gra – mugol uśmiechnął się. – Już odjeżdżamy. Powodzenia. I do zobaczenia.
- Nie można tak było od razu? – Doge wzruszył ramionami i odszedł.
Lunatyk nic nie powiedział. Nie przepadał za modyfikowaniem pamięci niemagicznym – zawsze bał się, że coś sknoci i wolał zostawić tę robotę innym. Spojrzał na Jamesa, który lekko się poruszył i powoli otwierał oczy. Zamrugał gwałtownie parę razy, po czym utkwił wzrok w Lupinie.
- A jednak – wyszeptał, prostując się.
- Co a jednak? – zdziwił się Remus, któremu nie spodobała się nuta rozczarowania w głosie przyjaciela.
- Nic. – James wciąż wpatrywał się w niego dziwnym wzrokiem, jakby chciał odczytać jego myśli. W pewnej chwili wstał i zdenerwowany zaczął krążyć wokół ławki, na której leżał. Lupin, zaniepokojony tym faktem, jak najszybciej postanowił opowiedzieć mu, co się wydarzyło.
- Fajnie, że wszystko z tobą w porządku, byłeś nieprzytomny trochę czasu. Oberwałeś oszałamiaczem od jakiegoś śmierciożercy, na szczęście udało mi się szybko wezwać posiłki i sytuacja została opanowana. Z tego, co wiem, zabili dwoje mugoli, reszta została oszołomiona… zanim zdążyliśmy wszystkich pobudzić i zmodyfikować im pamięć, pojawiła się mugolska policja i pogotowie… mieliśmy z nimi pewien kłopot, przeszkadzali nam, na szczęście na miejscu nie było już wtedy żadnego z ludzi Voldemorta. Wmówiliśmy im, że jakiś szaleniec wpadł do środka ze… stopiletem, czy jak to tam się nazywa… no wiesz, bronią palną i strzelił kilka razy, zanim go obezwładniliśmy. Chyba uznali nas za lokalnych bohaterów – uśmiechnął się. – Ale widzę, że Dedalus i Elfias mają zamiar wymazać im to wszystko z pamięci, tak więc nie będzie problemu. Szkoda tylko tych ludzi… - westchnął i spojrzał na Rogacza. – Eee… James? Wszystko w porządku?
Wydało mu się trochę dziwne, że na całą jego opowieść Rogacz nie zareagował nawet jednym słowem. Mało tego, wyglądał, jakby w ogóle go nie słuchał.
- Och, do licha – zaklął pod nosem. – Możesz mi wyjaśnić, co się z tobą stało?
James nadal wyglądał na lekko oszołomionego. Patrzył gdzieś przed siebie martwym wzrokiem, a nagle zatrzymał się i ukrył twarz w dłoniach. Remus poczuł okropny skurcz w żołądku.
- Rogacz? – szepnął, podchodząc do niego najbliżej. – Dlaczego ty…
- To nic… nic takiego – mruknął James. – Muszę się zmywać, i to jak najszybciej. Do zobaczenia. I na drugi raz bardziej uważaj, Lupin.
Po czym gwałtownie skręcił w bok, chowając się za najbliższym budynkiem, obrócił się i z głośnym trzaskiem zniknął.


***

Lily z kamienną twarzą wysłuchała opowieści męża. Gdy skończył, wpatrując się w nią z oczekiwaniem, stwierdziła spokojnie:
- To nie mógł być on.
- Lily, przykro mi, jestem tego całkowicie pewien. – James leżał na fotelu, nie mając siły się ruszyć; wciąż czuł się lekko obolały po niedawnej akcji, a do tego coraz bardziej chciało mu się spać. – Widziałem przecież jego i Malfoya. Rozmawiali jak starzy znajomi i naprawdę… - urwał, gdy na twarzy jego żony pojawił się kpiący uśmieszek.
- Kochanie, twoja głupota czasem mnie zdumiewa – westchnęła ciężko. – Czy naprawdę myślisz, że śmierciożercy nie są w stanie wymyślić czegoś całkiem sensownego? Jesteśmy aurorami, James – wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowa. – Pamiętasz, przecież nieraz mówili nam, że Voldemort i jego ludzie to wymagający przeciwnicy. To prawda, czasem stosują banalne, wręcz prymitywne środki… - przerwała na chwilę, jakby zastanawiając się, co powiedzieć dalej -… ale czasem nawet najlepiej wykwalifikowani czarodzieje mają z nimi problem, co zresztą wiemy z własnego doświadczenia.
Rogacz patrzył na Lily jak urzeczony. Po chwili otrząsnął się, podrapał po brodzie i spytał:
- Myślisz więc, że to nie był naprawdę on?
- Dokładnie tak. – Lily wstała i oparła ręce na biodrach. – Dalej uparcie trzymasz się swojego zdania?
James milczał. Czasem miał wrażenie, że Lupin rzeczywiście jest niewinny; dalej pozostaje tym samym cichym i skrytym, ale w końcu lojalnym i wiernym przyjacielem. Bał się jednak po prostu podejść do niego czy do Lily i powiedzieć po prostu: „Tak, myliłem się, popełniłem błąd, przepraszam”. O, nie… nie pozwalała mu na to męska duma i pewność siebie, którą Rogacz został hojnie – jak twierdzili niektórzy, nawet zbyt hojnie – obdarzony przez naturę. Te właśnie cechy nie pozwalały mu również całkowicie porzucić swoich podejrzeń – no bo w końcu…
- Jeśli nie Remus, to kto? – powiedział powoli.
- Nie wiem – westchnęła Lily. – Ale Dumbledore mu ufa. Ja też.
- Dumbledore jest człowiekiem i jak każdy popełnia błędy – odparł James. – Jak dla mnie ufanie Snape’owi to czyste szaleństwo. Obawiam się, że popełnia błąd, wierząc wszystkim członkom Zakonu.
- Ja też. – z tymi słowami jego żona odwróciła się i znikła w drzwiach łazienki. Rogacz także podniósł się, stwierdziwszy, że powinien w końcu iść spać.
Tej nocy jednak bardzo długo nie mógł zasnąć.

C.D.N.







--------------------
just keep dreaming.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
kkate   Jedyna, Która Go Rozumiała [nzak]   22.10.2004 20:41
Tenebris69   Jupi! Kolejny fanfik o Remusie!
...
  24.10.2004 11:33
Nimfka   No fajne, fajne.... Pędzące hipogryfy naprawd...   24.10.2004 15:35
Kiniulka   Hehe .. wy to potraficie pisać ...   24.10.2004 19:21
ANASTAZJA BLACK   oaky! powiem nawiet że very okay!...   24.10.2004 20:05
Aylet   Powiem krótko i na temat: podobało mi się i cz...   25.10.2004 18:18
madziula   Prosiłaś...więc jestem...znowu siedze, a jutro...   25.10.2004 23:51
Bellatriks Lestrange   nie jest źłe dobra szeczerość ponad wszystko ...   29.10.2004 17:27
Galia   Z wrażenia nie umarłam.. łatwo przewidzieć ogó...   29.10.2004 17:46
kkate  
QUOTE   29.10.2004 19:10
Tygrys   B. fajny fick, będę czytać uważnie! [b]UWA...   30.10.2004 19:08
Anulcia  
QUOTE   30.10.2004 22:01
Meridien Auris  
  01.11.2004 02:21
kkate   Kochani... naprawdę dzięki wam za wszystkie ...   03.11.2004 17:21
Smerfka  
  03.11.2004 19:41
Nimfka   Baaardzo nam (w imieniu forum, jeśli mogę) smu...   03.11.2004 17:58
kkate   Dziękuję wam, dziewczyny, jesteście kochane al...   03.11.2004 19:59
daigb   wspolczuje kkate...ja na szczescie nie jestem ...   03.11.2004 20:09
Nimfka   Niech moc będzie z toba, kkate.
Po pros...
  03.11.2004 20:20
Galia   kkate jesli już cytaty to może jeszcze jeszcze...   03.11.2004 20:48
Kas!a   Trzymaj sie Kkate! Mi tez niedawno dosyc z...   03.11.2004 23:48
Tenebris69   Ja również kkate jestem z tobą... =*
Mam...
  04.11.2004 15:25
Anulcia   Uwaga uwaga, Mam przyjemność oznajmic, że po ...   04.11.2004 21:44
kkate   Ale... ten tego.... masz na myśli 2 czy 4? Bo ...   05.11.2004 14:58
Galia   Ciekawa metoda, wyniki pewnie też
pozdra...
  05.11.2004 20:55
Smerfka   Oj tak , Galiu - Galia   Czekam z niecierpliwością na część dalszą   10.11.2004 17:24
kkate  
QUOTE   07.11.2004 19:19
żaba   mi sie podobalo.fajne zakonczenie parta.tak w ...   09.11.2004 17:38
kkate  
QUOTE   10.11.2004 18:03
corka_ciemnosci   Proszę, prosze i kolejne opowiadanie z Remusem...   11.11.2004 18:16
kkate   Nie, przykro mi, to jeszcze nie next part, bo....   27.11.2004 18:27
Nimfka   Juz widzę te tłumy, które wala drzwiami i okna...   27.11.2004 18:41
Galia   Tak kkate drzwiami i oknami <...   27.11.2004 22:04
żaba  
QUOTE   28.11.2004 12:38
Smerfka   Żaba - nie chlastaj/morduj/męcz/ łam się - już...   28.11.2004 18:45
żaba  
QUOTE   29.11.2004 15:50
Tenebris69   Och... Rozumiem Smerfko twój ból. Ja sama nie ...   29.11.2004 16:07
kkate   Witam was, kochani żaba   kkate   Dobra dobra, może będą dłuzsze party.. ale... ...   29.11.2004 20:42
Smerfka  
  29.11.2004 20:57
madziula   No...sie macie dzieczyny ^^ !
Ostatn...
  29.11.2004 21:16
Nimfka   Pojawił się part! Pojawił się! Po taki...   29.11.2004 22:26
corka_ciemnosci   I doczekałam się kolejnej części...
QUOTE   30.11.2004 18:16
Tenebris69   Jeeeeeeeeeee! Ups. Przepraszam, zagalopowa...   30.11.2004 18:41
korniszonek   Tylko dwa party. Jednak dłupie i dopracowane. ...   02.12.2004 01:05
kkate  
QUOTE   02.12.2004 20:11
żaba   Eee... sorka, ale chyba w pierwszym kawałku si...   05.12.2004 14:45
kkate   Taak, mam nadzieję, że to o to chodzi Anulcia   Ano tak, nauka nauka... Oprócz egzaminów (7:30) ma...   10.01.2005 15:50
kkate   Witam ponownie! To na czym my skończyłyśmy ...   07.04.2005 10:46
anagda   uf.... przeczytałam :) tak jak mówiłam ;) trochę s...   07.04.2005 15:38
kkate   No, dzięki anagda   czyżby zblizał się atak Voldemorta?? niecierpl...   08.04.2005 19:52
kkate   Przedostatnia z już napisanych części.
<...
  11.04.2005 19:10
anagda   uuu... zapowiada się baaaardzo ciekawie! n...   11.04.2005 19:48
kkate   I ostatnia z już napisanych części, na następn...   13.04.2005 08:49
kkate   ^_^ kkate jest absolutnie zachwycona umiejętnośc...   06.06.2005 17:27
Tenebris69   Ja walnęłam już porządny komentarz na Antrim, więc...   11.06.2005 11:27
kkate   O! No widzisz, i to jest postawa, która mi się...   11.06.2005 17:31
Nimfka   Nimfka, leń jeden nie komentuje, bo nie ma czasu c...   11.06.2005 19:02
Ania*   przeczytałam 7 i 8 część - super ^_^   11.06.2005 21:07
HUNCWOTKA   kurczę,jeszcze nie zaczęlam czytac ajuz wiedzialam...   11.06.2005 23:05
kkate   No, i od razu lepiej. Dziękujemy. Jak mi wystawią ...   12.06.2005 13:05
kkate   Nie, to nie nowy odcinek... i bardzo mi przykro z ...   09.07.2005 15:14
Tenebris69   Kasia, czy ty sobie zdajesz sprawę z tego, ze wrac...   09.07.2005 16:34
Pycior   Trafiłamprzez przypadek na to opowiadanie i baaaaa...   10.07.2005 11:59
kkate   Dzięki :) Zapewne ta część pojawiłaby się parę ty...   24.07.2005 17:07
Pycior   Ja kocham Wasze opowiadanie   24.07.2005 19:15
Luna Fletcher   Dopiero dzisiaj przeczytałam od początku do końca ...   25.07.2005 22:14
kkate   Taaa.... Miło to słyszeć :) Dzięki za obie opinie....   26.07.2005 19:27
Verita   No no, juz dawno nie czytalam tak dobrego opowiada...   27.07.2005 21:12
HUNCWOTKA   Wasze opowiadanie jest super.Bardzo podoba mi sie ...   31.07.2005 19:58
kkate   Z przyjemnością oznajmiam, że następny odcinek jes...   27.08.2005 19:01
kkate   No i macie. Tym razem Anulcia była tylko drobną po...   27.08.2005 21:32
Katarn90   Tym razem muszę pokrytykować i pobluzgać na ten fa...   29.08.2005 11:48
kkate   O rany, dziękuję bardzo :blush: Cały czas dowiadu...   29.08.2005 11:56
Tenebris69   Łiiii! JEDYNA! Moja mina jak mi napisałaś...   20.08.2006 16:33
pleon   No nie no, jak James zaczyna wierzyć Remusowi, to ...   29.08.2006 10:08
kkate   Mam nadzieję, że niedługo się napisze :)   29.08.2006 12:19
kkate   Jak obiecałam, oto i następna część :) CZĘŚĆ DWUN...   01.09.2006 15:10
Tenebris69   Sasasa... ]:-> Oj, Kasia ma rację - będzie się ...   02.09.2006 10:38
Cheeli   Już kiedyś przeczytałam to opowiadanie, teraz jedn...   15.09.2006 15:15
Mev   Łaaaaaaaa!!!!!!! Kkate...   27.11.2006 14:54
Josephine   Przeczytałam wszystko i to jest poprostu... BOSKIE...   10.12.2006 22:40
kondik19   Chciałbym tak umieć pisać...   25.12.2006 21:13
Luniaczek   opowiadanie jest rewelacyjne, uwielbiam Lupina , a...   09.05.2007 22:19
Tenebris69   Hm, miejmy nadzieję, że Kasia skończy kiedyś ...   12.05.2007 22:39


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 04.06.2024 23:54