*konkurs Lost 03x07*, Niezwiązane z HP, możliwe spojlery.
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
*konkurs Lost 03x07*, Niezwiązane z HP, możliwe spojlery.
hazel |
![]()
Post
#1
|
![]() czym jest fajerbol? Grupa: czysta krew.. Postów: 3081 Dołączył: 24.12.2005 Skąd: panic room Płeć: kaloryfer ![]() |
Uwaga!
Z racji, że kolejny odcinek, kultowego już niemal, serialu LOST: Zagubieni ukaże się dopiero w lutym a na forum istnieje spora grupa fanów, mamy możliwość stworzenia kolejnego odcinka. Zasady są proste. Naszym zadaniem jest napisanie dalszej części przygód bohaterów. Ostatnim odcinkiem, jaki jest obecnie dostępny jest szósty epizod trzeciej serii. Termin wklejania prac upływa 14 grudnia. Tego dnia zostanie dodana ankieta, umożliwiająca wszystkim użytkownikom forum głosowanie na najlepszą pracę. Głosowanie potrwa miesiąc od daty dodania ankiety. Forma: dowolna Objętość tekstu: minimum 2 strony Times New Roman 14. Czas start. Powodzenia! Wszelkie wątpliwości i pytania można przesyłać PM do mnie lub do użytkownika Avadakedaver. Ten post był edytowany przez hazel: 14.11.2006 16:41 -------------------- ![]() The voice in my head doesn’t think I’m crazy. |
![]() ![]() ![]() |
PrZeMeK Z. |
![]()
Post
#2
|
![]() the observer Grupa: czysta krew.. Postów: 6284 Dołączył: 29.12.2005 Płeć: wklęsły bóg ![]() |
Dzięki za rady. Postaram się zastosować.
A Juliet płakała, w każdym razie niemal - w bodajże trzecim odcinku, kiedy umarła Coleeen. Przyszła do Jacka cała roztrzęsiona. A propos - co to był za poprzedni konkurs, o którym pisała Emoticonka? Ten walkowerem? *** Kate przykucnęła za drzewem i przywarła do niego plecami. Dżungla rozbrzmiewała tupotem kroków. Dziewczyna wyjrzała zza pnia i poczuła, że serce podchodzi jej do gardła. Jakiś facet trzymał pistolet wymierzony prosto w jej głowę. Szczęknął metalicznie zamek. Nagle jednak coś mignęło jak cień i facet zwalił się z jękiem na ziemię. Kate zerwała się i pobiegła w tamtą stronę. To musiał być Sawyer. Sawyer oparł się plecami o pień i otarł czoło z potu. Kroki Tamtych zbliżały się szybko i po raz pierwszy od początku ucieczki Sawyer pomyślał, że są w kiepskiej sytuacji. Kula świsnęła ku koło ucha i pobliska palma eksplodowała odłamkami drewna. Sawyer skoczył dziko przed siebie i niespodziewanie wbiegł w jakiś strumień. Rozchlapując wodę, przebrnął na drugą stronę i padł płasko na ziemię w kępie roślinności. Serce biło mu szybko. Nasłuchiwał uważnie, ani na moment nie opuszczając broni. Spomiędzy drzew wyłoniło się nagle dwóch Tamtych. Sawyer czekał, aż się zbliżą, by być pewnym strzału. Wymierzył w Picketta, powtarzając w myślach skierowane przeciw niemu serdeczne życzenia pójścia prosto do piekła. Wtem z pobliskich zarośli coś świsnęło i Pickett zwalił się z jękiem na ziemię. Sawyer był zaskoczony, ale nie zwykł przepuszczać takich okazji. Wystrzelił ku drugiemu mężczyźnie i trafił go w nogę. Zanim lekko tylko oszołomiony Pickett się podniósł, Sawyer stał już pewnie na nogach z wymierzoną w niego bronią. Nagle rozbrzmiały krzyki i pojawiło się kolejnych dwóch Tamtych, w tym jedna kobieta. Zaczęli wściekle ostrzeliwać Sawyera. Mężczyzna nie miał innego wyjścia, jak tylko uciekać. Tylko dokąd? Gdzieś daleko po lewej krzaki zaszeleściły i Sawyer zobaczył umykającą postać. Skoczył w tamtym kierunku, wtulając głowę w ramiona. To musiała być Kate. Kate biegła najszybciej jak potrafiła, choć jej płuca z trudem chwytały powietrze. Gdzieś przed sobą co jakiś czas słyszała szelesty i trzaski gałązek, ale nie miała odwagi zawołać Sawyera. Mrużąc oczy od przebijającego się przez gałęzie słońca, pędziła przed siebie. Nagle dżungla się skończyła. Kobieta wybiegła na piaszczystą drogę. Nie było czasu rozglądać się za kamerami; Kate pobiegła w dół, skąd dobiegał coraz wyraźniejszy szum morza. Wtem usłyszała czyjeś kroki po lewej, między drzewami. Przerażona, odwróciła się i zobaczyła Sawyera, wybiegającego z dżungli z zadrapaniami na nieogolonych policzkach i rozwichrzonymi włosami. Wytrzeszczyła na niego oczy. - Jesteś nareszcie! – wydyszał. – Nie wiedziałem, że taki z ciebie gepard. - Sawyer? – wyjąkała zdumiona Kate, zapomniawszy o ucieczce. - A kogo się spodziewałaś, maleńka? - Ale jeśli ty byłeś za mną, to za kim biegłam ja? Sawyer uniósł broń i rozejrzał się, ale wokoło była tylko dżungla i śpiew ptaków. Potem spojrzał wzdłuż drogi, na której się znajdowali. - Dokąd biegnie ta droga? – zapytał. - Nie wiem – odparła Kate, spoglądając w dół łagodnego pagórka. Nagle przypomniała sobie o drogowskazie. – Sawyer, to może być droga do przystani! - Przystani? – mężczyzna spojrzał na nią z uwagą. – No to na co jeszcze czekamy? Pognali w dół, jakby gonił ich sam diabeł. Pickett miotał się jak wściekły między drzewami. Dwóch jego towarzyszy pomagało wstać świeżo opatrzonemu trzeciemu. - Musimy ich zabić! – warknął Pickett. – Adam, możesz iść? - Przecież widzisz, że nie, Danny! – powiedziała z wyrzutem chuda kobieta. – Musimy go odstawić do domu! - Więc go zabierzcie! Pójdę za nimi sam! - Uspokój się, Danny – powiedziała ta sama kobieta. – Jest tylko jedno miejsce, z którego mieliby szansę uciec. Przystań. A przystań już dawno jest obstawiona. Pickett odzyskał nieco zimnej krwi; opuścił karabin, którym wściekle wymachiwał i spojrzał w kierunku majaczącego między drzewami wybrzeża. - I tak za nimi pójdę! – powiedział w końcu, zarzucając broń na ramię. – Mam prywatne porachunki z tym sukinsynem. Kate i Sawyer minęli zakręt i nagle ich oczom ukazał się upragniony widok. - Nasza wyspa! – wydyszała Kate. – A więc to jednak prawda... - Wątpiłaś w moje słowa? – wydyszał Sawyer. – A tam jest coś, co może nam pomóc wrócić do naszego miasteczka. Kate podążyła wzrokiem za jego wyciągniętą ręką i serce zabiło jej szybciej. Na końcu długiego, drewnianego pomostu stała uwiązana żaglówka. - Teraz musimy być bardzo ostrożni... – mruknął Sawyer, kryjąc się jeszcze bardziej w cieniu palm. – Chodź. I bądź cicho. Zaczęli się skradać ku pobliskiemu budynkowi. Kate odruchowo zerkała na wyraźnie widoczną wyspę zajmującą cały horyzont. Gdzieś w jej głowie kołatała się myśl, że jest naprawdę bardzo duża; zapewne poznali tylko jej niewielki fragment... Zaraz jednak ta myśl pierzchła, przysłonięta bieżącymi problemami. Bez przeszkód dotarli do tylnej ściany jakiegoś magazynu. Wszędzie czuć było stęchły zapach wilgoci. Sawyer wysunął magazynek z broni, westchnął i wsunął go z powrotem, starając się robić jak najmniej hałasu. - Ile masz jeszcze naboi, Sawyer? – szepnęła Kate. - Jeden – odparł gniewnie. – Za mało nawet na to, żebyśmy oboje palnęli sobie w łeb. - Może Tamtych tu nie ma? - Wierzysz w cuda? Sawyer wyjrzał ponownie zza rogu i nagle wyraz jego twarzy się zmienił. - Wygląda na to, że przyszliśmy kraść własną łódź – powiedział ze zdziwieniem. - Jak to? - Sama spójrz. Kate wychyliła się tuż obok niego i zmarszczyła brwi. Łódź, która kołysała się łagodnie na morzu, bez najmniejszych wątpliwości ta samą, która tak niedawno – choć zdawało się, że wieki temu – przerwała im pogrzeb Any Lucii i Libby. - Jeśli to jest nasza łódź, to gdzie jest Sayid i jego Drużyna A? – zapytał cicho Sawyer. - Coś się musiało stać – odparła cicho Kate. – Coś złego. - Cóż, nie mamy czasu na podziwianie tej łodzi – stwierdził Sawyer, mierząc wzrokiem odległość do pomostu. – Czas ją ukraść. Dał ręką znać, by Kate szła za nim i szybko przebiegł przez wąski chodnik, kryjąc się za stojącymi tam skrzyniami. Kate skoczyła za nim, ale zaledwie zdążyła się skryć obok Sawyera, tuż obok nich zaświstały kule. - Niech to szlag! – warknął Sawyer. – Dalej! Za mną! Skryli się głębiej za stertą skrzyń, potrzaskujących i sypiących drzazgami pod gęstym ostrzałem. Sawyer odważył się rzucić szybkie spojrzenie ponad jedną z nich, ale Kate szybko ściągnęła go za ubranie w dół. - Co ty wyprawiasz?! - Jest ich trzech – odparł. – Dwóch przy samej łodzi i jeden na pokładzie. A kawałek dalej stoją metalowe kontenery. Może uda nam się tam dobiec. - Wystrzelają nas! - Nie po to dotarłem aż tu, żeby zawracać! Poczekał, aż ostrzał ustanie, po czym wyskoczył zza skrzyń, mierząc w biegu w kierunku pomostu, gdzie za beczkami kryło się dwóch Tamtych. Wystrzelił ich ostatni nabój. - Biegnij! Kate rzuciła się ku kontenerom, nim Tamci wyjrzeli zza swoich osłon. Przykucnęła obok Sawyera. Teraz byli już nie dalej niż kilkanaście metrów od łodzi, ale po drodze nie było już żadnych osłon. Sytuacja wydawała się beznadziejna. Sawyer wsunął bezużyteczny pistolet za pasek i westchnął ciężko. - I to by było na tyle – powiedział cicho. Z przodu dobiegł odgłos przeładowywania broni. Kate dygotała, pewna, że za chwilę Tamci zdadzą sobie sprawę, iż skończyła im się amunicja i ruszą naprzód, by ich zabić. A oni nie będą mogli się obronić. Wtem jednak na pomoście ktoś krzyknął boleśnie, a chwilę później ciszę przeszył drugi, podobny okrzyk. Sawyer otworzył szeroko oczy i wyjrzał zza kontenera. Jakaś niska postać wbiegała właśnie na pokład łodzi, uzbrojona w wielkie wiosło, którym strąciła do wody zaskoczonego Tamtego. Dwóch pozostałych leżało bez ruchu na deskach pomostu. Postać machnęła ręką w nie pozostawiającym wątpliwości geście. Kate wymieniła z Sawyerem zdumione spojrzenia, po czym oboje pędem rzucili się ku łodzi. Ostatecznie, co mieli do stracenia. Ten post był edytowany przez PrZeMeK Z.: 27.01.2007 23:28 -------------------- Hey little train, wait for me I once was blind but now I see Have you left a seat for me? Is that such a stretch of the imagination? |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 10.05.2025 06:16 |