Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Love Sounds Like A Milion Colours [edit][nzak], paring: Hermiona/Draco

Nesta
post 21.10.2006 09:49
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 89
Dołączył: 20.10.2006
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



Witam. Jestem w trakcie pisania tego opowiadania, więc kolejne rozdziały nie będą pojawiały się szybko, ale postaram się dodawać je, jak najszybciej. Występuje w nim mój ulubiony paring: Hermiona/Draco. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. smile.gif

[edit]
Prolog edytowany. Pisałam go od nowa, dałam tylko niektóre części jego pierwotnego 'wyglądu'. Mam nadzieję, że ten się bardziej spodoba. smile.gif


PROLOG

Because the line between
Wrong and right
Is the width of a thread
From a spider's web
The piano keys are black and white
But they sound like a million colours in your mind

[Katie Melua- Spider’s Web]


Grudniowa noc była, jak zwykle zimna. Śnieg padał nieustannie. Powiew wiatru i delikatny deszczyk zakłócał harmonię otoczenia. Zima nikomu się nie uśmiechała. Nikomu, prócz dwóm osobom, tak bardzo przez siebie znienawidzonych, tak bardzo odległych, a jednak... Czy ktoś powiedział kiedyś, że przeciwieństwa się przyciągają? Może i miał rację, ale nie do końca. Biel i czerń. Biel, Hermiona Granger, szesnastoletnia Gryfonka, spokojna, opanowana, dokładna i pilna. Pochodziła z mugolskiej rodziny, rodzice jej byli dentystami. Często nazywana była ‘szlamą’. Owszem, raniło to jej uczucia, lecz cóż poradzić?... Czerń, Dracon Malfoy, szesnastoletni, arystokratyczny dupek zadufany w sobie, arogancki szowinista, przystojny... szowinista. Cała jego rodzina była czystej krwi, a on sam był jednym z tych, co pomiatali szlamami.

Hermiona jeszcze nie spała. Szukała swojej różdżki, lecz nigdzie nie mogła jej znaleźć. Obszukała całe Dormitorium Gryfonów, z Sypialnią Chłopaków włącznie. I co? I nic! Już się martwiła, ale przypomniała sobie, że była nad jeziorem, tak pięknie wyglądającym o tej porze roku. Brązowowłosa narzuciła na siebie płaszcz przeciwdeszczowy, nie widząc, jak zimno jest właśnie teraz. Szybkim krokiem skierowała się do głównego holu. Gdy stanęła przed wielkimi, mosiężnymi drzwiami, mocno je pchnęła, wychodząc na zewnątrz. Fala zimnego powietrza uderzyła w jej twarz, a delikatny chłód przeszył jej ciało na wylot. Zadrżała z zimna i pobiegła w kierunku wcześniej zamierzonego miejsca. Z daleka ujrzała pewną postać. Nie była do końca pewna, kim owa postać jest, ale podeszła bliżej.
- Pięknie tu, nieprawdaż?- zapytał chłopak.
Granger od razu poznała po głosie młodego mężczyznę, wroga. Lustrowała go dokładnie, badając każdy kawałek jego ciała, a raczej pleców, bo nawet nie raczył się do niej odwrócić. Zauważyła, że ma dwie różdżki, a więc musiał mieć także...
- Oddawaj różdżkę, matole!- krzyknęła.
Malfoy odwrócił się do niej i spojrzał w jej orzechowe oczy, które wyrażały gniew. Uśmiechnął się ironicznie i podszedł bliżej, dalej patrząc na dziewczynę. Po zrobieniu kilku kroków, zatrzymał się. Był tak, blisko, że oboje czuli swoje nierównomierne oddechy.
- Powiedziałam; dawaj tego patyka!- błędem z jej strony było nazwanie różdżki, patykiem.
- No wiesz, Granger, nie podejrzewałem Cię, że jesteś, aż tak perwersyjna- Draco od razu miał aluzje na ten temat.
Hermiona się zarumieniła i znów zadrżała z zimna. Była zdenerwowana, ale także zawstydzona, do granic wytrzymałości. Wyciągnęła otwartą dłoń, na znak oczekiwania na oddanie, jak ona to nazwała, patyka, albo inaczej kawałka kijka.
- Padalcu, oddawaj!- wrzasnęła najgłośniej, jak tylko mogła.
Malfoy pokręcił przecząco głową i zasyczał cicho.
- Nie ładnie, Granger, nie ładnie...
- Nie ładnie to będzie, jak mi tej pieprzonej różdżki nie oddasz!- Gryfonka sama nie wiedziała, skąd u niej biorą się takie słowa.
- Granger, skarbie- uniósł brew do góry- jutro przyjdź do mnie. Do mojego prywatnego dormitorium- mówiąc to, zaakcentował ostatnie dwa słowa, po czym odszedł.
Taki już był Dracon Malfoy. Zawsze dostawał to, czego chciał i nigdy nie zamierzał przepuścić żadnej okazji. Nawet tym razem.
- A moja różdżka?!
Nic nie odpowiedział, tylko odwrócił głowę i uśmiechnął się znacząco. Hermiona patrzyła na znikającą postać wroga. Tak bardzo go nienawidziła. Nie rozumiała niektórych dziewczyn, które były w nim zakochane do nieprzytomności. Zakochane. Ona nigdy nie była zakochana w przeciwieństwie do tych dziewcząt. Nigdy nie czuła tego ciepła w sercu, ani lekkości na duszy. Nie miała, dla kogo o siebie dbać, chociaż nie zaprzeczam, że nie dbała. Była tak zezłoszczona, że zapomniała o zimnie ją otaczającym. Pewnym krokiem ruszyła do Zamku. A, że była dziesiąta, niektórzy uczniowie po Hogwarcie chodzili. Otwierając drewniane drzwi wejściowe i wchodząc do środka wpadła na...
- Parkinson, uważaj jak chodzisz, ofermo- wydobyte z jej ust słowa były przesycone, tak jakby, drwiną i ironią, co nigdy się u niej nie spotykało.
- Zamknij się, szlamko!- warknęła Ślizgonka.
Granger nie odpowiedziała nic. Nie miała zamiaru gadać z większą ilością Slizgonów. Malfoy i Parkinson jej w zupełności wystarczyli. Weszła po schodach na górę, a gdy była przed portretem Grubej Damy, podała hasło. Zobaczyła przytulne i ciepłe miejsce. Światła były pogaszone, jedynie pomieszczenie oświetlał zapalony w kominku ogień, który jeszcze dobrze się palił. Było jej zimno i była zmęczona, a na dodatek znowu nie ma różdżki. Zaklęła pod nosem, na myśl o tym, ze jutro ma iść do tlenionego Malfoya.

Uczniowie Gryffindoru zaczęli się powoli schodzić do Pokoju Wspólnego, co obudziło Hermionę. W jednej chwili zdała sobie sprawę, iż spała na kanapie w ubraniach. Pędem pobiegła do łazienki, aby wziąć kąpiel i przyszykować się do śniadania, a potem do lekcji. Kiedy skończyła się kąpać, owinęła się ręcznikiem. Mokre włosy luźno opadały na jej ramiona.
- Cholera- przeklęła, zapominając, że musi suszyć włosy mugolskim sposobem, bo Malfoy ma jej kijek.
Zrezygnowana wzięła suszarkę i ją włączyła. Ciepłe powietrze obijało się o jej włosy, jednocześnie susząc je. Po chwili dziewczyna związała je w wysoki koński ogon i ubrała się w świeżą garderobę. Spojrzała na zegarek, który wskazywał za dziesięć ósmą.
- Fajnie, że zjadłam śniadanie- wymruczała pod nosem i usiadła na łóżku, wyciągając z szuflady paczkę papierosów.
Hermiona praktycznie nie paliła, jednakże czasami, gdy była zdenerwowana sięgała po jednego. Zapaliła go i zaciągnęła się. Zrobiło jej się lepiej, jednym słowem wyluzowała się. Położyła głowę na poduszkę i spokojnie dokończyła palić papierosa, delektując się jego waniliowym smakiem. A kiedy skończyła...
- k....!- skąd takie słownictwo u szesnastoletniej nastolatki?
Pierwszą lekcją, jaką miała były oczywiście Eliksiry ze Snapem i jak zwykle musiała być spóźniona. Wybiegła z Sypialni i w ostatniej chwili przypominając sobie o torbie, zawróciła się i zarzuciła sobie ją na ramię. Pędziła przez korytarze, jak poparzona. Nagle zza rogu wyszedł jakiś chłopak, nie zauważyła go i... ŁUP!
- Mógłbyś uważać, chociaż trochę?!- warknęła zdenerwowana.
- Kobieto! To ty na mnie wpadłaś- odrzekł Malfoy, podając jej rękę ze zwykłej uprzejmości.
Hermiona skorzystała z pomocy i złapała się jego dłoni i podniosła z zimnej posadzki. Rzuciła szybkie dziękuję i pobiegła dalej, do lochów. Wbiegła, jak burza do ciemnej sali, w której na przedzie stał profesor Snape.
- Przepraszam za spóźnienie- wydyszała.
Severus spojrzał na zmęczoną dziewczynę i odrzekł sucho:
- Minus dziesięć dla Gryfonów, panno Granger- dodając po chwili:- A gdzie pani torba?
Hermiona popatrzyła na profesora, jak na oszołoma.
- Jak to gdzie?! Tutaj- krzyknęła wskazując... właśnie, co wskazując?- O cholera! Zgubiłam torbę!
Snape uśmiechnął się ironicznie i podszedł do panny Granger wolnym krokiem. Przez chwilę wszyscy uczniowie przyglądali się zaszłej sytuacji, ale gdy profesor spojrzał na nich, zaraz zajęli się ważeniem eliksiru.
- Proszę się wyrażać. Minus dwadzieścia za brak torby i przekleństwo- powiedział z drwiną w głosie.
Granger wybiegła z sali, bo, po co miała tam siedzieć, skoro nie była przygotowana? Powoli szła w kierunku Dormitorium Gryffindoru, patrząc czy gdzieś przypadkiem nie leży jej torba z książkami. Nagle ją olśniło.
- Malfoy! Tylko, gdzie go znaleźć?- zapytała samą siebie, nie oczekując na odpowiedź, ale jednak ją otrzymała.
- Chciałaś mnie szukać, Granger?
Hermiona uśmiechnęła się zadziornie mówiąc:
- Kochanie, oddajże mi moją torbę, bo jak nie to zabiję!
Malfoy się roześmiał.
- Nie mam jej przy sobie, chyba nie sądziłaś, że będę z nią wszędzie łaził? Musisz iść ze mną- mówiąc to, przyglądał jej się uważnie.
Dziewczyna skinęła głową i ruszyła za Ślizgonem. Gdy zeszli do lochów i podążali pewnym korytarzem, Hermionę przeszły po plecach ciarki. Było tam, tak ponuro, ciemno i wilgotno. Nie sposób tego opisać, ale najwyraźniej Ślizgonom odpowiadał taki styl życia. Po chwili znajdowali się przed wejściem do Dormitorium Slytherinu.
- Czysta krew- Malfoy powiedział hasło i ironicznie spojrzał na Hermionę, która słysząc te słowa, lekko się wzdrygnęła.
Weszli do środka. Ślizgoni, który nie mieli jeszcze lekcji, patrzyli ze zdziwieniem na Gryfonkę, lecz nic nie odważyli się powiedzieć, bo szła z Malfoyem... Weszli w pewien korytarz, tak jakby przedpokój i Draco otworzył kluczem drewniane drzwi. Pchnął je i jak prawdziwy dżentelmen, przepuścił pierwszą Granger. Chociaż dziewczyna nigdy nie mówiła, że dżentelmenem nie jest, bo nawet w stosunku do niej potrafił nim być. Jej oczom ukazało się dosyć spore pomieszczenie, w którym dominowały kolory zieleni i srebra. Na środku pokoju stała niewielka kanapa, przed nią szklany, okrągły stoliczek. Pod ścianą znajdował się, ku zdumieniu Hermiony, mugolski telewizor. Na przeciwko wejściowych drzwi było dość duże łóżko.
- No, to teraz złotko, dawaj papieroska, torbę i różdżkę- powiedziała.
Draco z kieszeni, nazbyt posłusznie, wyjął paczkę papierosów i poczęstował jednym Granger, a drugiego wziął sam.
- Masz,- powiedział, dając torbę- ale różdżki nie dostaniesz. Była umowa. Przyjdziesz do mnie, to Ci ją dam.
- Przecież jestem!- stwierdziła lekko załamana Hermiona.
- Masz przyjść po lekcjach, skarbie. O osiemnastej- odparł.
Kiedy panna Granger spaliła papierosa, wyszła z jego dormitorium, mówiąc pośpiesznie nara.

Na Eliksirach jej nie było, może to i dobrze, bo nie miała zamiaru stracić większej ilości punktów. Zostały jej dwie lekcje, przed obiadem. Transmutacja i Zaklęcia. Z dormitorium Dracona, od razu poszła na tą pierwszą, którą miała, jak zwykle, z opiekunką jej domu. Minevrą McGonagall, wysoką kobietą z ponurym wyrazem twarzy. Rzadko, kiedy się uśmiechała, ale lepiej rzadko, niż wcale. Długi, chudy nos, a na nich eleganckie okulary. Jej wzrok lustrował po kolei każdego ucznia. Zatrzymał się na Granger. Była czymś wyraźnie zamyślona. Wyraz jej twarzy wskazywał również lekkie zażenowanie. Po chwili na policzkach Gryfonki wystąpiły delikatne rumieńce. McGonagall miała zapytać, o co chodzi, lecz zauważyła Rona, coś szepczącego do ucha dziewczyny.
- Weasley, rudzielcu! Zamknij ten niewyparzony ryj!- krzyknęła Granger.
Profesorka spoglądała, to na nią, to na niego z niemałym zdziwieniem. Nie zdążyła nic powiedzieć. Hermiona wybiegła z lekcji, trzaskając drzwiami. Wszyscy, z jednej strony byli zaciekawieni, jakie aluzje szeptał jej Weasley, że tak bardzo się zdenerwowała, ale z drugiej... raczej woleli nie wiedzieć.

Po Zaklęciach, Hermiona udała się na obiad. Po drodze spotkała Ginny, więc poszły razem. Siadając przy stole Gryfonów, rudowłosa zamachnęła się nogą i...
- AŁA!- krzyknął jakiś drugoklasista, pod wpływem mocnego uderzenia w twarz.
Cały stół Lwa wybuchł wręcz niepohamowanym, zarażającym śmiechem. Słychać było też szepty wyrażające zaskoczenie innych domów, a gdy Ci dowiedzieli się, co zrobiła Ginny, również się śmiali. Po chwili cała Wielka Sala opanowana była śmiechami uczniów. Hermionę od śmiechu rozbolał brzuch, a gdy się uspokoiła, chcąc sięgnąć po sok z dyni, zaczepiła ręką o półmisek z udkami kurczaka, które wylądowały na głowie Rona. Obiad był bardzo śmieszny, do czasu, gdy wszedł...
- CISZA!- wrzasną Snape, na co w sali zapanowała głucha, przerażająca cisza.
Żaden uczeń nie ważył się odezwać. Tak, Snape był w szkole uważany za najsroższego nauczyciela, co nie oznaczało, że nie ma wśród młodych czarodziei poparcia. Weasley i Granger wyszły z Wielkiej Sali w nienaruszonym stanie. Mając nadzieję, że do końca dnia nienaruszone pozostaną.

Ten post był edytowany przez hazel: 04.09.2007 18:52


--------------------
"Najpiękniejszy uśmiech ma osoba, która najwięcej przecierpiała."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Nesta
post 22.02.2007 14:33
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 89
Dołączył: 20.10.2006
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



Hmm, szczerze mówiąc, dawno tu nie zaglądałam. oO Nie pisałam nawet dalej tamtego opowiadania, co zaczęłam. Nawet nie wiem, gdzie go zapisałam. tongue.gif. Ale dodaję cztery rozdziały nowego opowiadania. wink2.gif) Będę wdzięczna za krytykę i wytknięcie błędów (nie poprawiałam żadnych, bo te opowiadanie zaczęłam pisać jakieś trzy miesiące temu ;p), et cetera, et cetera... Z góry dziękuję. ;p



ROZDZIAŁ I

Za oknem szalała burza śnieżna, niszcząca bałwany, ulepione przez dzieci. Mimo tego, na twarzach wszystkich ludzi gościł uśmiech. Święta Bożego Narodzenia- to wtedy spędzamy przyjemny czas z rodzinami w domu, śpiewając kolędy, obdarowując się nawzajem prezentami, dzieląc się wspólnie opłatkiem i życząc sobie, jak najlepiej.

Brązowowłosa dziewczyna biegła przez śnieg, aby czym prędzej do domu. Gdy znalazła się naprzeciw niego, zatrzymała się na moment. Tyle pięknych chwil w dzieciństwie w nim spędziła, tyle niespodzianek, dużo miłości, której dostarczali jej rodzice; tak jest nadal. Pomimo tego, że już za rok będzie pełnoletnia, mimo wszystkiego. Kochali ją taką, jaką była i kochać będą zawsze. Otarła pojedynczą łzę, spływającą po jej policzku i ruszyła do drzwi, pukając cicho. Jej oczom ukazała się dorosła kobieta o brązowych włosach, lekko pokręconych, upiętych w luźny kok.
- Mamo- szepnęła, przytulając się do niej, jak najmocniej.
To w jej ramionach czuła się najbezpieczniej, od niej biła matczyna opieka, która każdemu dziecku, bez względu na wiek, powinna być dostarczana.
- Wejdź, Hermiono- powiedziała pani Granger.

Państwo Granger, razem ze swoją córką siedzieli przy stole, zastawionym potrawami.
- Jak wam smakuje?- zapytała starsza kobieta.
- Wszystko jest pyszne- odpowiedziała Hermiona.
Ojciec potakiwał głową na znak zgody. Było wprost bajecznie, lepiej chyba być nie mogło. Hermiona wstała od stołu, zmierzając ku oknu. Wyglądając, zauważyła pewnego młodzieńca. Najwyraźniej wracał do domu, by odbyć szczególny wieczór z najbliższymi. Ów chłopak spojrzał w jej stronę. Patrzyli sobie w oczy dobrą minutę, bo mężczyzna zatrzymał się. Przyglądała się mu dalej, wtedy zemdlał, wtedy też go poznała.
- Draco!- krzyknęła Hermiona, wybiegając przed dom.


Za oknem szalała burza śnieżna, niszcząca bałwany, ulepione przez dzieci. Mimo tego, na twarzach wszystkich ludzi gościł uśmiech. Święta Bożego Narodzenia- to wtedy spędzamy przyjemny czas z rodzinami w domu, śpiewając kolędy, obdarowując się nawzajem prezentami, dzieląc się wspólnie opłatkiem i życząc sobie, jak najlepiej. Niestety nie wszyscy mają tak dobrze, nie wszyscy mają kochającą się rodzinę, nie wszyscy...

Dwudziestoletnia kobieta, spędzająca święta sama, siedziała na wygodnym fotelu, tuż przy kominku, trzymając w ręce zdjęcie tego jedynego. Jedynego, który ją zostawił, ale ona nigdy nie pozwoli mu odejść z jej serca. Zawsze będzie go tam trzymała, w najcieplejszym miejscu, gdzie tylko on może przebywać. Gorzka łza spłynęła po jej policzku, brodzie, szyi, kończąc swój żywot na bluzce Hermiony- tak się nazywała ów kobieta. A na zdjęciu był przystojny blondyn o imieniu Draco. Przypominała sobie początki miłości z jej byłym chłopakiem, niemalże mężem. Początki miłości, która miała przetrwać wszystko, nawet najcięższe próby. Nie przetrwała.
- Najwyraźniej nie była dosyć mocna- wyszeptała do siebie.
Podciągnęła nogi pod brodę i ukryła w nich swoją twarz. Ciągle go kochała, próbując porzucić naiwną miłość w kąt, w cień. Lecz łatwiej zakochać się, nie kochając, niż odkochać, kiedy się kocha. Przyłożyła zdjęcie do piersi i odetchnęła głęboko. Tak bardzo chciała go teraz poczuć, usłyszeć jego głos przy jej uchu, tak bardzo...

Hermiona wzięła do ręki pergamin i pióro. Napisała kilka zdań i zwinęła w rulonik, po czym przywiązała go do nóżki sowy, mówiąc:
- Do rąk własnych... Draco Malfoya.

Gdziekolwiek będziesz, pamiętaj, że istniałam; pamiętaj o mnie. Wspominaj mnie najlepiej, kochaj mnie; kochaj, jak gwiazdę świecąca nocą. Gdy będziesz potrzebował pomocy, wsparcia; mów, że to mnie potrzebujesz.

Na zawsze tobie wierna,
Hermiona Granger.


Draco siedział, rozłożony, na miękkiej kanapie, umieszczonej w jego domu, w salonie. Po kuchni krzątała się jego żona; Elizabeth Lestrange. Nie kochał jej, to rodzice zmusili go do związania się z córką Lestrange’ów. Za oknem zauważył sowę, dziwnie podobną.
- Hermiona- szepnął i natychmiast zerwał się z łóżka.
Prawie wyrwał ptakowi list. Rozwinął go i zaczął czytać. Nie mógł uwierzyć w słowa, napisane przez jego ukochaną. Gdzieniegdzie rozmazane litery oznaczały, że płakała. Złapał za pióro i na odwrocie napisał:

Pamiętam, wspominam, kocham. Kocham mocniej, niż myślisz. Nie potrzebuję pomocy, ale pomimo tego, potrzebuję Ciebie. Twej twarzy i ust, do życia potrzebuję.

Oddany,
D.M.


Na tym zakończył. Wysłał sowę z powrotem i usiadł na kanapie, opierając głowę o ręce. Przymknął oczy. Wydawało mu się, ze za chwilę zacznie płakać. Ten, co nie uronił ni jednej łzy, zabijając niewinnych ludzi. Wtem weszła Elizabeth i usiadła mu na kolana. Zero reakcji.
- Oh, kochanie, pocałuj mnie- powiedziała uwodzicielsko, gładząc jego policzek.
- Spie[cenzura]- warknął Draco, wstając, tym samym zrzucając ją z kolan.

To wszystko przez nią, myślał blondyn. Spacerował po łące. Tak bardzo przypominającej błonia i chwile, zarazem, spędzone z Hermioną. Usiadł pod wielkim drzewem, opierając głowę o jego pień. Zatopił się we wspomnieniach.

- Obiecaj mi,- zaczęła Hermiona- obiecaj, że mnie nie zostawisz, bez względu na wszystko.
- Obiecuję- odparł Draco.
Siedzieli nad jeziorem, przytuleni do siebie. On delikatnie gładził jej włosy, a ona opierała się o jego tors, trzymając jego wolną rękę. Tak bardzo się kochali. Nic, ani nikt nie był w stanie ich rozłączyć. Miłość niezniszczalna, między dwojgiem ludzi. Tak bardzo odmiennych, a tak bardzo podobnych. Podobno nienawiść prowadzi do miłości, czy tak?


On obiecał nie zostawić, słowa nie dotrzymał; opuścił. Miłość niezniszczalna okazała się zniszczalną. Szybko przemijającą, zapomnianą, a jednak w głębi serca oboje kochankowie ją trzymali i nie chcieli wypuścić. Byli tak daleko siebie, wciąż przepełnieni wzajemnym ciepłem i pewnością, że kiedyś znowu się zobaczą i już nikt ich nie rozdzieli.

Słońce powoli wschodziło, jego promienie delikatnie pieściły powieki brązowowłosej. W końcu je otworzyła, przeciągając się. Wstała i, jak zwykła robić to, odbyła poranną toaletkę. Kilka machnięć różdżką i była ubrana, pomalowana, a co najważniejsza; niewidoczne były znaki smutku, nieprzespanych nocy i płaczu.

Doszło ją pukanie do drzwi. Zbiegła ze schodów i je uchyliła. Zobaczyła bliskie jej osoby.
- Harry, Ron!- krzyknęła, szerzej otwierając drzwi, by weszli.
Tak zrobili. Zaprosiła ich do salonu, zrobiła trzy kawy i usiadła na przeciwko nich.
- Bardzo za wami tęskniłam- powiedziała, próbując uniknąć tematu o Draconie.
Harry kiwnął głową. Upił łyk kawy z filiżanki i spojrzał wyczekująco na Hermionę, jakby chciał, aby wyczytała w myślach, o co chce ją zapytać.
- Co z Malfoyem?- Ron nie wytrzymał.
- A co miałoby być?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.- Wczoraj wysłałam do niego list; nie odpisał.
W tej samej chwili do szyby zapukała sowa.

Przeczytała list kilka razy, jakby chcąc się upewnić, czy to na pewno pisał Draco.
- Oddany- szepnęła.
Przyjaciele spojrzeli na nią z zaciekawieniem. Stała w listem przyłożonym do serca, patrząc się przez okno w przestrzeń znaną tylko jej, w obiekt oddalony od niej tysiące kilometrów. Obiema dłońmi przyciskała do siebie, co raz mocniej pergamin. Do oczu zaczęły zbierać się łzy, by po chwili dać upust emocjom, by spłynąć po delikatnych, bladych policzkach. Jedynym marzeniem Hermiony było stanie się zimną i obojętną na uczucie, zwane miłością. Chciała być taką, jakim był Draco za czasów szkolnych, póki się nie zmienił. Nie ruszały go żadne sytuacje, z uśmiechem na twarzy zabijał ludzi, matki w ciąży, a nawet małe dzieci. Pragnęła być obojętną na cały ją otaczający świat. Odwróciła się do nich szepcząc ciche: Przepraszam. Harry podszedł do niej i objął ja ramieniem.

Gdy mężczyźni poszli, Hermiona położyła się na dywan w salonie, na jego środku. Objęła się ramionami, jakby jej ciało przeszedł chłód. Zamknęła oczy.

Wszyscy się zmieniają, Draco, Pansy, Blaise... Są z kimś kogo kochają; Harry z Ginny, Ron z Pansy, Blaise z Lavander, a ja?..., myślała.

Po policzkach znów popłynęły strużki łez. Niedługo ich zabraknie, nie będzie miała, czym płakać, pozostanie lamentowanie do własnego ego, do obrazów na ścianach, do białego sufitu, lub zielono-srebrnych firan, przypominających jej dormitorium Dracona. Wstała, zauważając numer Żonglera, leżący na stoliku. Najwyraźniej chłopaki zapomnieli, pomyślała. Wzięła do ręki i otworzyła na piątej stronie.

Konkurs talentów, jak za szkolnych lat?

Niebawem, bo już za tydzień, odbędzie się konkurs talentów, pod przewodnictwem dyrektora Albusa Dumbledora. Serdecznie zapraszamy wszystkich, którzy ukończyli Hogwart trzy lata temu. Będzie nam bardzo miło gościć tak wspaniałych ‘uczniów’.

Z wyrazami szacunku,
Minevra McGonagall.


- Pójdę, choćby nie wiem, co- powiedziała sama do siebie.

Wielkimi krokami zbliżał się dzień konkursu. Hermiona miała przygotowaną piosenkę, muzykę; grała na gitarze, śpiewała. Domyśliła się, ze przyjaciele specjalnie zostawili gazetę. Spryciarze, przeszło jej po głowie.

Stała na peronie dziewięć i trzy czwarte. Czuła się, jakby, co najmniej znów wracała do szkoły po wakacjach. Spotkała wszystkich przyjaciół. Już nie było rywalizacji, między dawnymi uczniami poszczególnych domów. Wszyscy się do siebie uśmiechali, rozmawiali. Jedynie Hermiona nie miała ochoty na dłuższe rozmowy. Jedzie tam, bo ma cichą nadzieję, że spotka ukochanego.

- Jakże miło jest nam was gościć- powiedział uradowany dyrektor, widząc tyle znajomych twarzy.
Wszyscy mieli łzy w oczach, cieszyli się, że są w miejscu, gdzie spędzili niemalże połowę swojego życia. I mimo nauki, było to najlepsze miejsce na Ziemi. Co niektórym łzy wolno spływały po policzkach. Czuli się, jak nowonarodzeni, jakby wrócili z krainy umarłych.
- A więc przejdźmy do rzeczy,- zaczął Dumbledore- teraz możecie iść do dormitoriów, zaś o osiemnastej rozpoczniemy konkurs talentów.

Dochodziła godzina zero. Hermiona nie widziała Dracona, czuła, ze przyjechała tu na marne, ale jeżeli już jest- wystąpi.

- Brązowowłosa dziewczyna, najpilniejsza uczennica w szkole- profesor McGonagall przedstawiała Hermionę, obok niej stojącą- wybranka serca Draco Malfoya.
Na sali zapanowała głucha cisza.
- Już nie wybranka- powiedziała Hermiona.

I can’t find a reason to let go,
even though you`ve found a new love,
and she’s what your dreams are made of .

I can find a reason to hang on,
what went wrong can be forgiven,
without you, it ain`t worth living alone.

Sometimes I wake up crying at night,
and sometimes I scream out your name,
what right does she have to take you away,
when for so long, you were mine.


W tym czasie do Wielkiej Sali wszedł wysoki blondyn o stalowych oczach. Hermiona na moment przestała grać na gitarze, przestała śpiewać. Patrzyli sobie w oczy, lecz brązowowłosa spuściła wzrok i dokończyła piosenkę.

I took out all the pictures of our wedding day,
it was a time of love and laughter, happy ever after.
and even though those pictures have begun to fade,
please tell me she’s not real, and that you’re really coming home to stay.

Sometimes I wake up, crying at night
and sometimes I scream out your name
what right does she have to take your heart away,
when for so long, you were mine.

I can give you two good reasons to show you love’s not blind
he’s 2 and she’s 4, and you know they adore you,
so how can I tell them you`ve changed your mind?

Sometimes I wake up, crying at night
and sometimes I scream out your name
what right does she have to take your heart away,
when for so long, you were mine.

I remember when you were mine.


Zbiegła ze sceny, podczas gorących oklasków. Biegła prosto przed siebie, aż wpadła w jego ramiona. W ramiona ukochanego, dla którego tu przyjechała. Stali na środku pomieszczenia przytuleni do siebie. Z jej oczy wypływały łzy szczęścia. Teraz wszyscy byli skoncentrowani na nich. Na zakochanych.

Hermiona leżała na wielkim łożu, znajdującym się w niegdyś prywatnym dormitorium Draco Malfoya, a sam Malfoy podpierał się na rękach nad dziewczyną, całując ją. Pocałunki były zachłanne i namiętne, co raz głębsze. Po chwili oboje byli już nadzy. Draco lekko przegryzał stwardniałe sutki brązowowłosej, a ta z podniecenia wbijała mu paznokcie w plecy, na co w ogóle nie zwracał uwagi. Lizał jej brzuch, pępek, aż w końcu jej wilgotną kobiecość. Hermiona długo nie była mu dłużna.

Leżeli pod kołdrą, wtuleni w siebie. Przez okno wpadały jasne promienie księżyca w pełni.
- Kocham cię- szepnęła Hermiona, patrząc mu w oczy.
- Ja ciebie też, skarbie- odparł, całując ją w głowę.

Ten post był edytowany przez Nesta: 22.02.2007 14:37


--------------------
"Najpiękniejszy uśmiech ma osoba, która najwięcej przecierpiała."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Nesta   Love Sounds Like A Milion Colours [edit][nzak]   21.10.2006 09:49
Ailith   Cóż... nie jest źle, ale mam parę zarzutów: Po pie...   21.10.2006 18:47
Nesta   Moją wadą jest właśnie to, że tak lubię ten paring...   21.10.2006 19:02
Roma   Coś ty zrobiła z TĄ kanoniczną Hermioną? Fajki? Pr...   22.10.2006 20:32
Nesta   Trudno, nie wszystkim musi się podobać. ;p Bo każd...   22.10.2006 20:40
Ailith   Cóż... będę szczera - poprawiona wersja niezbyt mi...   22.10.2006 21:15
rhiamona   Nie zachwyca. Akcja strasznie pędzi, tutaj Hermion...   02.11.2006 23:53
Nesta   Tak piszę ciąg dalszy i myślę... ;p No, bo, w sumi...   07.11.2006 09:15
Neffi   temat "oklepany" i watki (np. nad jezior...   08.11.2006 17:57
Nesta   Em, nie, no dobra. Temat może być oklepany, ale na...   09.11.2006 08:28
Katon   Hmmm... Dawno nie czytałem żadnego fika. Ten był...   09.11.2006 14:05
Hermiona1900   Jak dla mie bardzo ładnie zaczynający się fick...t...   16.11.2006 23:30
Nesta   Hmm, szczerze mówiąc, dawno tu nie zaglądałam. oO ...   22.02.2007 14:33
Nesta   ROZDZIAŁ II - Draco?- zapytała Hermiona, przewiąz...   22.02.2007 14:37
Nesta   ROZDZIAŁ III Hermiona leżała na łóżku szpitalnym....   22.02.2007 14:40
Nesta   ROZDZIAŁ IV Na twarzy Hermiony pojawił się grymas...   22.02.2007 14:46
Annik Black   Śliczne... Na razie chyba tylko tyle potrafię z si...   27.02.2007 15:39
Nesta   Bardzo dziękuję. ;p Oczywiście, że nastąpi. Niech ...   01.03.2007 11:44
Aylet   hmm, no trochę inne. Trochę za smjutne jak dla mni...   01.03.2007 12:36
Nesta   Oj, już dawno tu nie dodałam żadnego newsa. ;p W c...   31.07.2007 20:59
czarownica88   bardzo mi się podoba ale myślałam że po takim wstę...   31.07.2007 23:11
Nesta   Przepraszam, czy można zamknąć ten temat, usunąć g...   10.08.2007 10:25


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 20.06.2024 23:33