Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Love Sounds Like A Milion Colours [edit][nzak], paring: Hermiona/Draco

Nesta
post 21.10.2006 09:49
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 89
Dołączył: 20.10.2006
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



Witam. Jestem w trakcie pisania tego opowiadania, więc kolejne rozdziały nie będą pojawiały się szybko, ale postaram się dodawać je, jak najszybciej. Występuje w nim mój ulubiony paring: Hermiona/Draco. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. smile.gif

[edit]
Prolog edytowany. Pisałam go od nowa, dałam tylko niektóre części jego pierwotnego 'wyglądu'. Mam nadzieję, że ten się bardziej spodoba. smile.gif


PROLOG

Because the line between
Wrong and right
Is the width of a thread
From a spider's web
The piano keys are black and white
But they sound like a million colours in your mind

[Katie Melua- Spider’s Web]


Grudniowa noc była, jak zwykle zimna. Śnieg padał nieustannie. Powiew wiatru i delikatny deszczyk zakłócał harmonię otoczenia. Zima nikomu się nie uśmiechała. Nikomu, prócz dwóm osobom, tak bardzo przez siebie znienawidzonych, tak bardzo odległych, a jednak... Czy ktoś powiedział kiedyś, że przeciwieństwa się przyciągają? Może i miał rację, ale nie do końca. Biel i czerń. Biel, Hermiona Granger, szesnastoletnia Gryfonka, spokojna, opanowana, dokładna i pilna. Pochodziła z mugolskiej rodziny, rodzice jej byli dentystami. Często nazywana była ‘szlamą’. Owszem, raniło to jej uczucia, lecz cóż poradzić?... Czerń, Dracon Malfoy, szesnastoletni, arystokratyczny dupek zadufany w sobie, arogancki szowinista, przystojny... szowinista. Cała jego rodzina była czystej krwi, a on sam był jednym z tych, co pomiatali szlamami.

Hermiona jeszcze nie spała. Szukała swojej różdżki, lecz nigdzie nie mogła jej znaleźć. Obszukała całe Dormitorium Gryfonów, z Sypialnią Chłopaków włącznie. I co? I nic! Już się martwiła, ale przypomniała sobie, że była nad jeziorem, tak pięknie wyglądającym o tej porze roku. Brązowowłosa narzuciła na siebie płaszcz przeciwdeszczowy, nie widząc, jak zimno jest właśnie teraz. Szybkim krokiem skierowała się do głównego holu. Gdy stanęła przed wielkimi, mosiężnymi drzwiami, mocno je pchnęła, wychodząc na zewnątrz. Fala zimnego powietrza uderzyła w jej twarz, a delikatny chłód przeszył jej ciało na wylot. Zadrżała z zimna i pobiegła w kierunku wcześniej zamierzonego miejsca. Z daleka ujrzała pewną postać. Nie była do końca pewna, kim owa postać jest, ale podeszła bliżej.
- Pięknie tu, nieprawdaż?- zapytał chłopak.
Granger od razu poznała po głosie młodego mężczyznę, wroga. Lustrowała go dokładnie, badając każdy kawałek jego ciała, a raczej pleców, bo nawet nie raczył się do niej odwrócić. Zauważyła, że ma dwie różdżki, a więc musiał mieć także...
- Oddawaj różdżkę, matole!- krzyknęła.
Malfoy odwrócił się do niej i spojrzał w jej orzechowe oczy, które wyrażały gniew. Uśmiechnął się ironicznie i podszedł bliżej, dalej patrząc na dziewczynę. Po zrobieniu kilku kroków, zatrzymał się. Był tak, blisko, że oboje czuli swoje nierównomierne oddechy.
- Powiedziałam; dawaj tego patyka!- błędem z jej strony było nazwanie różdżki, patykiem.
- No wiesz, Granger, nie podejrzewałem Cię, że jesteś, aż tak perwersyjna- Draco od razu miał aluzje na ten temat.
Hermiona się zarumieniła i znów zadrżała z zimna. Była zdenerwowana, ale także zawstydzona, do granic wytrzymałości. Wyciągnęła otwartą dłoń, na znak oczekiwania na oddanie, jak ona to nazwała, patyka, albo inaczej kawałka kijka.
- Padalcu, oddawaj!- wrzasnęła najgłośniej, jak tylko mogła.
Malfoy pokręcił przecząco głową i zasyczał cicho.
- Nie ładnie, Granger, nie ładnie...
- Nie ładnie to będzie, jak mi tej pieprzonej różdżki nie oddasz!- Gryfonka sama nie wiedziała, skąd u niej biorą się takie słowa.
- Granger, skarbie- uniósł brew do góry- jutro przyjdź do mnie. Do mojego prywatnego dormitorium- mówiąc to, zaakcentował ostatnie dwa słowa, po czym odszedł.
Taki już był Dracon Malfoy. Zawsze dostawał to, czego chciał i nigdy nie zamierzał przepuścić żadnej okazji. Nawet tym razem.
- A moja różdżka?!
Nic nie odpowiedział, tylko odwrócił głowę i uśmiechnął się znacząco. Hermiona patrzyła na znikającą postać wroga. Tak bardzo go nienawidziła. Nie rozumiała niektórych dziewczyn, które były w nim zakochane do nieprzytomności. Zakochane. Ona nigdy nie była zakochana w przeciwieństwie do tych dziewcząt. Nigdy nie czuła tego ciepła w sercu, ani lekkości na duszy. Nie miała, dla kogo o siebie dbać, chociaż nie zaprzeczam, że nie dbała. Była tak zezłoszczona, że zapomniała o zimnie ją otaczającym. Pewnym krokiem ruszyła do Zamku. A, że była dziesiąta, niektórzy uczniowie po Hogwarcie chodzili. Otwierając drewniane drzwi wejściowe i wchodząc do środka wpadła na...
- Parkinson, uważaj jak chodzisz, ofermo- wydobyte z jej ust słowa były przesycone, tak jakby, drwiną i ironią, co nigdy się u niej nie spotykało.
- Zamknij się, szlamko!- warknęła Ślizgonka.
Granger nie odpowiedziała nic. Nie miała zamiaru gadać z większą ilością Slizgonów. Malfoy i Parkinson jej w zupełności wystarczyli. Weszła po schodach na górę, a gdy była przed portretem Grubej Damy, podała hasło. Zobaczyła przytulne i ciepłe miejsce. Światła były pogaszone, jedynie pomieszczenie oświetlał zapalony w kominku ogień, który jeszcze dobrze się palił. Było jej zimno i była zmęczona, a na dodatek znowu nie ma różdżki. Zaklęła pod nosem, na myśl o tym, ze jutro ma iść do tlenionego Malfoya.

Uczniowie Gryffindoru zaczęli się powoli schodzić do Pokoju Wspólnego, co obudziło Hermionę. W jednej chwili zdała sobie sprawę, iż spała na kanapie w ubraniach. Pędem pobiegła do łazienki, aby wziąć kąpiel i przyszykować się do śniadania, a potem do lekcji. Kiedy skończyła się kąpać, owinęła się ręcznikiem. Mokre włosy luźno opadały na jej ramiona.
- Cholera- przeklęła, zapominając, że musi suszyć włosy mugolskim sposobem, bo Malfoy ma jej kijek.
Zrezygnowana wzięła suszarkę i ją włączyła. Ciepłe powietrze obijało się o jej włosy, jednocześnie susząc je. Po chwili dziewczyna związała je w wysoki koński ogon i ubrała się w świeżą garderobę. Spojrzała na zegarek, który wskazywał za dziesięć ósmą.
- Fajnie, że zjadłam śniadanie- wymruczała pod nosem i usiadła na łóżku, wyciągając z szuflady paczkę papierosów.
Hermiona praktycznie nie paliła, jednakże czasami, gdy była zdenerwowana sięgała po jednego. Zapaliła go i zaciągnęła się. Zrobiło jej się lepiej, jednym słowem wyluzowała się. Położyła głowę na poduszkę i spokojnie dokończyła palić papierosa, delektując się jego waniliowym smakiem. A kiedy skończyła...
- k....!- skąd takie słownictwo u szesnastoletniej nastolatki?
Pierwszą lekcją, jaką miała były oczywiście Eliksiry ze Snapem i jak zwykle musiała być spóźniona. Wybiegła z Sypialni i w ostatniej chwili przypominając sobie o torbie, zawróciła się i zarzuciła sobie ją na ramię. Pędziła przez korytarze, jak poparzona. Nagle zza rogu wyszedł jakiś chłopak, nie zauważyła go i... ŁUP!
- Mógłbyś uważać, chociaż trochę?!- warknęła zdenerwowana.
- Kobieto! To ty na mnie wpadłaś- odrzekł Malfoy, podając jej rękę ze zwykłej uprzejmości.
Hermiona skorzystała z pomocy i złapała się jego dłoni i podniosła z zimnej posadzki. Rzuciła szybkie dziękuję i pobiegła dalej, do lochów. Wbiegła, jak burza do ciemnej sali, w której na przedzie stał profesor Snape.
- Przepraszam za spóźnienie- wydyszała.
Severus spojrzał na zmęczoną dziewczynę i odrzekł sucho:
- Minus dziesięć dla Gryfonów, panno Granger- dodając po chwili:- A gdzie pani torba?
Hermiona popatrzyła na profesora, jak na oszołoma.
- Jak to gdzie?! Tutaj- krzyknęła wskazując... właśnie, co wskazując?- O cholera! Zgubiłam torbę!
Snape uśmiechnął się ironicznie i podszedł do panny Granger wolnym krokiem. Przez chwilę wszyscy uczniowie przyglądali się zaszłej sytuacji, ale gdy profesor spojrzał na nich, zaraz zajęli się ważeniem eliksiru.
- Proszę się wyrażać. Minus dwadzieścia za brak torby i przekleństwo- powiedział z drwiną w głosie.
Granger wybiegła z sali, bo, po co miała tam siedzieć, skoro nie była przygotowana? Powoli szła w kierunku Dormitorium Gryffindoru, patrząc czy gdzieś przypadkiem nie leży jej torba z książkami. Nagle ją olśniło.
- Malfoy! Tylko, gdzie go znaleźć?- zapytała samą siebie, nie oczekując na odpowiedź, ale jednak ją otrzymała.
- Chciałaś mnie szukać, Granger?
Hermiona uśmiechnęła się zadziornie mówiąc:
- Kochanie, oddajże mi moją torbę, bo jak nie to zabiję!
Malfoy się roześmiał.
- Nie mam jej przy sobie, chyba nie sądziłaś, że będę z nią wszędzie łaził? Musisz iść ze mną- mówiąc to, przyglądał jej się uważnie.
Dziewczyna skinęła głową i ruszyła za Ślizgonem. Gdy zeszli do lochów i podążali pewnym korytarzem, Hermionę przeszły po plecach ciarki. Było tam, tak ponuro, ciemno i wilgotno. Nie sposób tego opisać, ale najwyraźniej Ślizgonom odpowiadał taki styl życia. Po chwili znajdowali się przed wejściem do Dormitorium Slytherinu.
- Czysta krew- Malfoy powiedział hasło i ironicznie spojrzał na Hermionę, która słysząc te słowa, lekko się wzdrygnęła.
Weszli do środka. Ślizgoni, który nie mieli jeszcze lekcji, patrzyli ze zdziwieniem na Gryfonkę, lecz nic nie odważyli się powiedzieć, bo szła z Malfoyem... Weszli w pewien korytarz, tak jakby przedpokój i Draco otworzył kluczem drewniane drzwi. Pchnął je i jak prawdziwy dżentelmen, przepuścił pierwszą Granger. Chociaż dziewczyna nigdy nie mówiła, że dżentelmenem nie jest, bo nawet w stosunku do niej potrafił nim być. Jej oczom ukazało się dosyć spore pomieszczenie, w którym dominowały kolory zieleni i srebra. Na środku pokoju stała niewielka kanapa, przed nią szklany, okrągły stoliczek. Pod ścianą znajdował się, ku zdumieniu Hermiony, mugolski telewizor. Na przeciwko wejściowych drzwi było dość duże łóżko.
- No, to teraz złotko, dawaj papieroska, torbę i różdżkę- powiedziała.
Draco z kieszeni, nazbyt posłusznie, wyjął paczkę papierosów i poczęstował jednym Granger, a drugiego wziął sam.
- Masz,- powiedział, dając torbę- ale różdżki nie dostaniesz. Była umowa. Przyjdziesz do mnie, to Ci ją dam.
- Przecież jestem!- stwierdziła lekko załamana Hermiona.
- Masz przyjść po lekcjach, skarbie. O osiemnastej- odparł.
Kiedy panna Granger spaliła papierosa, wyszła z jego dormitorium, mówiąc pośpiesznie nara.

Na Eliksirach jej nie było, może to i dobrze, bo nie miała zamiaru stracić większej ilości punktów. Zostały jej dwie lekcje, przed obiadem. Transmutacja i Zaklęcia. Z dormitorium Dracona, od razu poszła na tą pierwszą, którą miała, jak zwykle, z opiekunką jej domu. Minevrą McGonagall, wysoką kobietą z ponurym wyrazem twarzy. Rzadko, kiedy się uśmiechała, ale lepiej rzadko, niż wcale. Długi, chudy nos, a na nich eleganckie okulary. Jej wzrok lustrował po kolei każdego ucznia. Zatrzymał się na Granger. Była czymś wyraźnie zamyślona. Wyraz jej twarzy wskazywał również lekkie zażenowanie. Po chwili na policzkach Gryfonki wystąpiły delikatne rumieńce. McGonagall miała zapytać, o co chodzi, lecz zauważyła Rona, coś szepczącego do ucha dziewczyny.
- Weasley, rudzielcu! Zamknij ten niewyparzony ryj!- krzyknęła Granger.
Profesorka spoglądała, to na nią, to na niego z niemałym zdziwieniem. Nie zdążyła nic powiedzieć. Hermiona wybiegła z lekcji, trzaskając drzwiami. Wszyscy, z jednej strony byli zaciekawieni, jakie aluzje szeptał jej Weasley, że tak bardzo się zdenerwowała, ale z drugiej... raczej woleli nie wiedzieć.

Po Zaklęciach, Hermiona udała się na obiad. Po drodze spotkała Ginny, więc poszły razem. Siadając przy stole Gryfonów, rudowłosa zamachnęła się nogą i...
- AŁA!- krzyknął jakiś drugoklasista, pod wpływem mocnego uderzenia w twarz.
Cały stół Lwa wybuchł wręcz niepohamowanym, zarażającym śmiechem. Słychać było też szepty wyrażające zaskoczenie innych domów, a gdy Ci dowiedzieli się, co zrobiła Ginny, również się śmiali. Po chwili cała Wielka Sala opanowana była śmiechami uczniów. Hermionę od śmiechu rozbolał brzuch, a gdy się uspokoiła, chcąc sięgnąć po sok z dyni, zaczepiła ręką o półmisek z udkami kurczaka, które wylądowały na głowie Rona. Obiad był bardzo śmieszny, do czasu, gdy wszedł...
- CISZA!- wrzasną Snape, na co w sali zapanowała głucha, przerażająca cisza.
Żaden uczeń nie ważył się odezwać. Tak, Snape był w szkole uważany za najsroższego nauczyciela, co nie oznaczało, że nie ma wśród młodych czarodziei poparcia. Weasley i Granger wyszły z Wielkiej Sali w nienaruszonym stanie. Mając nadzieję, że do końca dnia nienaruszone pozostaną.

Ten post był edytowany przez hazel: 04.09.2007 18:52


--------------------
"Najpiękniejszy uśmiech ma osoba, która najwięcej przecierpiała."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Nesta
post 22.02.2007 14:46
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 89
Dołączył: 20.10.2006
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



ROZDZIAŁ IV

Na twarzy Hermiony pojawił się grymas niezadowolenia. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale Blaise położył na nich palec, uśmiechając się sarkastycznie.
- Nic nie mówiłem, bo wiedziałem, że wtedy się nie zgodzisz- rzekł, przeciągając sylaby w stylu Malfoya.
- Mhm- mruknęła ponuro.
Przez całą drogę jechali w milczeniu. Żadne z nich się nie odezwało, bo, po co? Dopiero, gdy samochód zatrzymał się przed wielką posiadłością, Blaise podał jej rękę, mówiąc:
- Mademoiselle, wysiadamy.

Kiedy stali przed wielkimi, drewnianymi drzwiami, Zabini zastukał lekko kołatką. Po paru chwilach, ukazała się w nich Pansy.
- Och, widzę, że panna Granger zaszczyciła nas swoją obecnością. To prawdziwy zaszczyt- powiedziała, lekko ironizując.
- Daj spokój, Parkinson- warknął mężczyzna.
Czarnowłosa kobieta przesunęła się, by wpuścić ich do środka.

W wielkim pomieszczeniu, na jego środku, tańczyły wszystkie zakochane pary. Hermiona zaczęła, w myślach, je wyliczać.
...z Millicentą Buldstore, Pansy i James Dark, jakaś kobieta u boku Draco Malfoya, Lavaner... DRACO?!
Poczuła tylko mocne skurcze brzucha, a zaraz potem leciała w dół. W porę złapał ją Zabini, ratując jej tyłek przed twardą posadzką.
- Dobrze się czujesz?- zapytał.
- Tak- gładko skłamała.

Usiadła na jednym z foteli, trzymając w dłoni lampkę czerwonego, wytrawnego wina z 1870 roku. Z głośników mugolskiego (sic!) odtwarzacza, zaczęła lecieć wolna muzyka. Przymrużyła na chwile oczy, a gdy je otworzyła stał nad nią Zabini, z ręką wyciągniętą w jej stronę.
- Można prosić?- kurtuazyjnie zapytał.
Skinęła głową i położyła prawą dłoń na jego. Odeszli nieco dalej i przytulili się do siebie, zagłębiając się w słowa piosenki.

Find me here
Speak to me
I want to feel you
I need to hear you

You are the light
That's leading me
To the place
Where I find peace again

You are the strength
That keeps me walking
You are the hope
That keeps me trusting

You are the life
To my soul
You are my purpose
You are everything


Blaise pogładził jej kark dłonią, odsuwając kosmyki włosów. Po chwili jego usta były na jej szyi, muskając ją delikatnie. Zanim się zorientował, Hermiona uderzyła go w twarz i uciekła do najbliżej łazienki.

Zamknęła za sobą drzwi i przylgnęła do nich plecami, osuwając się po nich na podłogę. Po jej policzkach płynął strumyczek łez.
- Otwórz drzwi, do cholery!- krzyknął Zabini, pukając.
Z jej ust wyrwał się cichy jęk. Nie zamierzała otworzyć. Nie po tym, co jej zrobił. Przekręciła kluczyk w zamku. Zdjęła z obolałych nóg buty na wysokiej szpilce i podeszła do lusterka, spoglądając w nie. Cała była rozmazana. Godzina upiększania na marne, pomyślała. Przemyła twarz wodą.
- Otwórz!
Wtedy Hermionie zrobiło się niedobrze. Poczuła mdłości i znalazła się na płytkach, przy toalecie.

Zamaszystym ruchem otworzyła drzwi i zbiegła po schodach na parter, gdzie odbywało się przyjęcie. Zabini ruszył za nią. Wszyscy przyglądali im się uważnie. Blaise złapał kobietę za ramię.
- Jak się czujesz?- zapytał, jakby nigdy nic.
- ŹLE, DLATEGO STĄD WYCHODZĘ!- po jej policzkach znowu popłynęły łzy.
Wyrwała rękę z jego uścisku i wybiegła z posiadłości, a następnie wsiadła do limuzyny.
- Na Pokątną- warknęła, zanim kierowca zdążył się odezwać.
Panowała cisza, dalej cicho łkała. Mężczyzna prowadzący pojazd nie ważył się odezwać. Hermiona związała włosy w wysokiego kucyka i przetarła opuchnięte oczy.

- Jesteśmy na miejscu- oznajmił.
Dziewczyna podziękowała i wysiadła, głęboko wdychając świeże powietrze. Udała się w kierunku Dziurawego Kotła, lecz nie dane było jej dojść w spokoju.
- Miona!- usłyszała znany, aksamitny głos.
Spojrzała za siebie.
- Malfoy- szepnęła pogardliwie.
Blondyn podbiegł do niej, zaczerpnął powietrza i...
- Nic nie mów- powiedziała, zanim on cokolwiek zrobił.
Odwróciła się na pięcie i wolnym krokiem ruszyła przed siebie. Nie chciała z nim rozmawiać. Nie teraz..., pomyślała. Ale sekundę potem Draco stał przed nią. Hermiona spojrzała na niego pytającym wzrokiem, próbując się nie rozpłakać.
- Coś ci się stało- raczej stwierdził, aniżeli zapytał.
Pokręciła przecząco głową, wbijając wzrok w ziemię. Chłopak złapał ją za ramiona, przyciągając do siebie i przytulając. Wiedział, co ją uspokajało, więc pogładził ją po plecach.
- Będzie dobrze- szepnął jej do ucha.
Spojrzała na niego z żalem w brązowych oczach.
- Nie będzie- odparła.- Chyba jestem w ciąży- dodała, widząc jego przenikający wzrok.
Wyrwała mu się z ramion i pobiegła w zamierzonym kierunku.
- Z kim?- usłyszała za sobą.
Nie wiedziała, czy odpowiedzieć, czy nie. Mógł się sam domyślić, bo tylko z nim była zdolna uprawiać miłość fizyczną, ale jednak się odwróciła i krzyknęła:
- Z tobą, baranie!

Zapukała w drzwi z ciemnego drewna. Otworzyły się i pojawił się w nich Tom, właściciel pubu.
- Mogłabym zanocować tu na czas... nieokreślony?- zapytała.
- Oczywiście, panno Granger- odpowiedział.
Kobieta weszła do baru rozpinając guziki płaszczu. Tom powiedział ciche "Proszę za mną" i ruszył w stronę schodów. Hermiona poszła za nim.

Położyła się na łóżku w "sukni wieczoru". Rozmyślała o wydarzeniach, które miały miejsce kilka godzin wcześniej. I w tych rozmyślaniach, zasnęła.

Siedziała przywiązana do krzesła z zaklejonymi ustami. Płakała. Okropnie płakała. Widok wijącego się Draco po podłodze pod wpływem Cruciatusa ją przerażał. Kochała go, kochała! I nie mogła mu tego powiedzieć w ostatnich, najprawdopodobniej, chwilach jego życia. Życia dosyć krótkiego, pełnego nienawiści i pogardy do samego siebie, ale najbardziej do Voldemorta. Za to, że istniał. Za to, że rodzice byli jego podwładnymi i on też musiał się nim stać. Pragnął umrzeć, by więcej nie cierpieć i nie ranić najbliższej kobiety jego serca- Hermiony Granger, która teraz wpatrywała się w niego, szlochając, bo nic więcej uczynić nie mogła. Marzenie się spełniło. Usłyszał tylko ciche „Avada Kedavra” i ból zmienił się w błogi stan. Wiedział, iż spotka się z Hermioną. Po tej drugiej, lepszej stronie. W niebie<. Nie był pewny, czy tam trafi, ale miał taką nadzieję. Brązowowłosa na pewno pójdzie do Boga. Miała wielkie serce. Tak wielkie, że potrafiła mu wybaczyć wszelkie zdrady, pomimo ran, jakie wykłuł na nim. Jeden ze sług Czarnego Pana podszedł do kobiety i odwiązał ją, rzucając na podłogę.
- Crucio- krzyknął.
Teraz to ona jęczała i wiła się po podłodze z bólu.
- Pie[cenzura] się- syknęła ostatkiem sił, patrząc z pogardą w oczy zakapturzonej postaci.
Zaklęcie przybrało na sile. Wiedziała, że to nie będzie dobre dla jej dziecka, a powinna o nie dbać. Było ostatkiem, co pozostało jej z ukochanego mężczyzny, którego darzyła niepokonaną miłością. Zemdlała.
Na następny dzień, gdy poszła do lekarza...
- Przykro mi, straciła pani dziecko- powiedział lekarz, siląc się na opanowanie głosu.
Było mu jej żal. Wiedział, co znaczy stracić dziecko, bo to samo przytrafiło się jego żonie dwa lata temu.


Obudziła się cała zlana potem. Podniosła się, oddychając głęboko. Po policzkach spływały łzy. Starła je opuszkami palców i spowrotem położyła głowę na poduszce, szepcąc do siebie:
- To był tylko zły sen...


--------------------
"Najpiękniejszy uśmiech ma osoba, która najwięcej przecierpiała."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Nesta   Love Sounds Like A Milion Colours [edit][nzak]   21.10.2006 09:49
Ailith   Cóż... nie jest źle, ale mam parę zarzutów: Po pie...   21.10.2006 18:47
Nesta   Moją wadą jest właśnie to, że tak lubię ten paring...   21.10.2006 19:02
Roma   Coś ty zrobiła z TĄ kanoniczną Hermioną? Fajki? Pr...   22.10.2006 20:32
Nesta   Trudno, nie wszystkim musi się podobać. ;p Bo każd...   22.10.2006 20:40
Ailith   Cóż... będę szczera - poprawiona wersja niezbyt mi...   22.10.2006 21:15
rhiamona   Nie zachwyca. Akcja strasznie pędzi, tutaj Hermion...   02.11.2006 23:53
Nesta   Tak piszę ciąg dalszy i myślę... ;p No, bo, w sumi...   07.11.2006 09:15
Neffi   temat "oklepany" i watki (np. nad jezior...   08.11.2006 17:57
Nesta   Em, nie, no dobra. Temat może być oklepany, ale na...   09.11.2006 08:28
Katon   Hmmm... Dawno nie czytałem żadnego fika. Ten był...   09.11.2006 14:05
Hermiona1900   Jak dla mie bardzo ładnie zaczynający się fick...t...   16.11.2006 23:30
Nesta   Hmm, szczerze mówiąc, dawno tu nie zaglądałam. oO ...   22.02.2007 14:33
Nesta   ROZDZIAŁ II - Draco?- zapytała Hermiona, przewiąz...   22.02.2007 14:37
Nesta   ROZDZIAŁ III Hermiona leżała na łóżku szpitalnym....   22.02.2007 14:40
Nesta   ROZDZIAŁ IV Na twarzy Hermiony pojawił się grymas...   22.02.2007 14:46
Annik Black   Śliczne... Na razie chyba tylko tyle potrafię z si...   27.02.2007 15:39
Nesta   Bardzo dziękuję. ;p Oczywiście, że nastąpi. Niech ...   01.03.2007 11:44
Aylet   hmm, no trochę inne. Trochę za smjutne jak dla mni...   01.03.2007 12:36
Nesta   Oj, już dawno tu nie dodałam żadnego newsa. ;p W c...   31.07.2007 20:59
czarownica88   bardzo mi się podoba ale myślałam że po takim wstę...   31.07.2007 23:11
Nesta   Przepraszam, czy można zamknąć ten temat, usunąć g...   10.08.2007 10:25


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 16.06.2024 14:35