Miasto Cieni [NK], zostaje w LW
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Miasto Cieni [NK], zostaje w LW
Psychopatka |
![]()
Post
#1
|
Prefekt Naczelny Grupa: czysta krew.. Postów: 518 Dołączył: 05.04.2003 Skąd: Glajwic Płeć: Kobieta ![]() |
No wiec umieszczam moj fick znowu...
mamnbadzieje ze tym razem forum nei wysiadzie =)
Miasto Cieni Promienie nieśmiałego, porannego słońca padały na szeroką piaszczystą drogę. Śpiew ptaków i bezchmurne, lazurowe niebo podkreślały piękno tego świeżego poranka. Delikatny wiatr muskał twarz młodej dziewczyny. Szła dość szybko malowniczą drogą, prowadząc za sobą wychudzonego konia. Odgarnęła swoje rude loki i zmarszczyła brwi, jakby w niechęci przed jasną kulą słońca. Po jej obdartym ubraniu i zakurzonymwierzchowcu odgadnąć można było, że jest w drodze już dłuższy czas. Koń parskał co chwilę i gniewnie potrząsał bujną grzywą, jakby na znak otwartej niechęci przed dalszym żmudnym marszem. Poklepała go po pieszczotliwie po pysku. - Spokojnie Tajfunie, przed nami zabudowania jakiejś osady. Wkrótce napełnisz te puste boki taką ilością owsa jaką zdołasz - wyszeptała mu do kosmatego ucha. - Przynajmniej taką mam nadzieję. - Dodała do siebie, przyglądając się murom wyrastającym ponad horyzontem. Przyzwyczajona była do tego, jak różnie traktuję się obcych w takich miastach jak to. Nie oczekiwała gorącego przyjęcia. Liczyła tylko na miskę ciepłej strawy i wygodne łóżko na kilka nocy. Resztka złotych monet, pobrzękujących w kieszeni jej płaszcza powinna wystarczyć jako zapłata za te przyjemności, a jeśli nie starczy to zdobędzie ich szybko więcej - uśmiechnęła się pod nosem. Przeleciała spojrzeniem równiną wkoło traktu, którym szła. Było całkowicie pusto. Nie licząc faktu, że co kilkanaście metrów, z trawiastej ziemi wyłaniało się jakieś drzewo, lub biała, goła skała, a ponad tym wszystkim przelewały się co jakiś czas chmary smolistych wron. Nagle jej spojrzenie przykuł jeden z jasnych kamieni, który minęła. Przystanęła i odwróciła się mrużąc błękitne oczy. Na skale oddalonej o kilka metrów od drogi leżała jakaś postać. Jej czarny strój kontrastował z bielą kamienia. Postać nawet nie drgnęła pod wpływem wzroku rudowłosej. Leżała dalej z rękami skrzyżowanymi za głowa. Wiatr powiewający potarganym płaszczem nadawał osobnikowi jakiegoś dziwnego, mrocznego uroku. Rudowłosa przez chwile stała w rozterce. Może powinna zamienić z tym kimś parę słów zanim wjedzie do miasta? Jednak szybko zmieniła zdanie. W jej głowie ciągle tkwiła przestroga ojca, by nie rozmawiać z obcymi. Tak często ją łamała, a tym razem cos ją powstrzymało przed odezwaniem się do tego człowieka, o ile w ogóle jest to człowiek.... Ruszyła dalej szybkim krokiem, nawet nie oglądając się za siebie. Jak się okazało, wejście do osady wcale nie było trudne. Nie spotkała czegoś takiego jak brama wjazdowa czy straże. Pewnie obcy tak rzadko zapędzają się w te rejony, że tego typu formy ochrony nie są potrzebne. Obrzuciła wzrokiem ulicę. Ludzie przechodzili nie zwracając na dziewczynę większej uwagi. Niektórzy gdy już ją minęli, spoglądali ukradkiem i szeptali cicho miedzy sobą. Rozglądała się za jakąś karczmą. Chciała nawet zapytać, ale jegomość, do którego się zwróciła, wydał z siebie przeciągłe chrząknięcie i odszedł bez słowa. - Gościnnością to się nie wyróżniacie - syknęła do siebie, ale zanim zdołała powiedzieć cos jeszcze, jakiś twardy głos rozerwał powietrze tuż za nią. - Przejezdna szukająca noclegu i stajni dla konia? Odwróciła się błyskawicznie. Za nią stał wysoki, dosyć barczysty mężczyzna. Ręce miał skrzyżowane na piersi. Ciemne włosy opadała mu na czoło, a blady uśmiech wykrzywił wąskie usta. - Można to tak określić. - Przytaknęła, siląc się na śmiały ton. - A więc proszę za mną - skiną dłonią. - Ludzie tutaj nie są zbyt wyrachowani dla przejezdnych, trzeba im to wybaczyć, rzadko ich widza... - Tak tez myślałam - odrzekł nie spuszczając go z oczu. - Więc witamy w Asghard - wyszczerzył równe zęby. - Nie przedstawiłem się nawet. Nazywam się Miquel vel Tiran - wyciągną do niej rękę i mocno uścisną jej dłoń. - Ale wszyscy nazywają mnie po prostu Szakalem. - Dodał z dziwnym błyskiem w oczach. - Tacy jak ja pilnują porządku w tej osadzie - ciągną, wychwytując jej zaciekawione spojrzenie. - Burmistrz lubi mieć wszędzie porządek, zaprowadzę panią do Szubienicy... to taka karczma - rzekł wyjaśniającym tonem. - A może... może... dowiem się z kim mam przyjemność? Rudowłosa otworzyła lekko usta, zadał dobre pytanie...tylko co ma mu powiedzieć? Nie wyrzuci tu wyznania, że jest kimś, kto z powodu własnej głupoty i zawodu miłosnego włóczy się od miasta do miasta szukając zapomnienia.... - Mam na imię Aria - uśmiechnęła się najbardziej naturalnie jak zdołała - Jestem przejazdem. Wracam do domu z... z daleka - dodała pod wpływem miażdżącego wzroku nowego znajomego. Ku jej zdziwieniu nie zadawał pytań. Uśmiechał się tylko dziwnie gdy starała się coś więcej powiedzieć na temat swojej historii. Prosze o komentarze =) z góry dzieki. Ten post był edytowany przez Psychopatka: 05.04.2003 12:26 -------------------- Hey you little Jesus bride why have you smiled to me ?
Hey you little Jesus bride why have you sang to me ? They say that God is inside us all, and sometimes He is not in the way that I have preached for to wish to but God is my lover and I love him too //F.Ribeiro// |
![]() ![]() ![]() |
Psychopatka |
![]()
Post
#2
|
Prefekt Naczelny Grupa: czysta krew.. Postów: 518 Dołączył: 05.04.2003 Skąd: Glajwic Płeć: Kobieta ![]() |
Kolejna część. Dla maniaków opowiadań,
w których od pierwszej linijki jest szybka akcja: Nie czytajcie tego... Ja
mam zasadę, najpierw przedstawić sytuację i bohaterów, potem wprowadzać
zamieszanie. Więc jeszcze jeden, nieco - przynudnawy - dla niektórych
part...
Po niedługiej chwili marszu weszli do niewielkiej gospody. Jak się okazało w środku była tak samo obskurna jak z zewnątrz. Odrapane ściany ozdobione były gustownymi czaszkami, a kwaśny odór wina otulał wszystko niczym gęsty, mglisty welon. Okna były małe i bardzo brudne, dlatego w izbie było dosyć ciemno. - Witamy w karczmie starego Trida - rzucił Szakal rozglądając się leniwie. Kilka osób ukłoniło mu się służalczo. Rudowłosa pomyślała, że musiał być kimś liczącym się. Mężczyzna kazał jej usiąść przy ustawionym w kacie stoliku, a sam ruszył w stronę szynkwasu, gdzie zatopił się w rozmowie z właścicielem oberży. Karczmarz kilka razy zerkną na dziewczynę z ukosa. W czasie rozmowy z Szakalem pulchny człowieczek jąkał się lekko i zaciskał małe dłonie. Aria jednak nie miała czasu na wnikanie, co jest tego przyczyną, bo Szakal wrócił do stolika i postawił przed nią kufel z winem - Za nową znajomość - uśmiechną się siadając naprzeciw dziewczyny. - Powiedziałem Tridowi by użyczył ci pokój na nocleg. Spojrzała na niego nie kryjąc zdziwienia. - Zawsze jesteś taki uczynny dla nowych znajomych? Brązowowłosy wygodnie oparł się o poręcz lawy. - Wolimy tu od razu poznać, z kim ma się do czynienia. To oszczędza nam późniejszych, hmmm kłopotów, których i tak mamy dużo. Rudowłosa zmarszczyła brwi. - Nie wyglądacie na ludzie, których trapią jakieś zmory. - Stwierdziła obrzucając spojrzeniem zebrany w gospodzie, hałaśliwy tłumek. Szakal wydął z siebie bliżej nie zidentyfikowany dźwięk. Aria uznała go za ciche parsknięcie. - Pozory mylą - rzekł pociągając kolejny łyk wina. - Tutaj krąży trochę dziwaków - dodal wpatrując się gdzieś w blat stołu. Aria od razu pomyślała o postaci spotkanej na przedmieściach, ale zachował tą myśl dla siebie. - Powinienem cię chyba od razu uprzedzić, że w tym mieście od pewnego czasu mają miejsce dziwne rzeczy. Mawiają, że brukowanymi uliczkami pełza śmierć - w tym momencie jego przenikliwe, brązowe oczy uniosły się i zatrzymały na jej twarzy. Aria drgnęła, wylewając wino na stół. Trudno powiedzieć czy to dziwne wyznanie Szakala, czy raczej jego świdrujące spojrzenie przyprawiło ja o ciarki. - Śmierć...? Szakal skiną nieznacznie głową. - To dziwne miasto. Od paru lat, każdej wiosny znika tutaj kilkanaście osób... Dosłownie znika - tutaj zaakcentował. Rudowłosa zmarszczyła brwi, a Szakal ciągną dalej. - Mówię ci to, bo myślę, że powinienem cię uprzedzić. To niebezpieczne miejsce. Zawsze ostrzegamy nowych przed tym, co może ich spotkać... Człowiek wychodzi z domu rano i na kolacje już nie wraca. Ludzie mawiają, że demony obrały sobie to miasto za kryjówkę... Przesypiają zimę, a wiosną budzą się wygłodzone, łaknące ludzkich dusz... Aria zagryzła wargi. Głos Szakala powoli przemienił się w szept. - Wypełzają z mrocznych, przegniłych szczelin, ślepe i osłabione. Szukają ofiary... Nie jednej, lecz kilku, bo przywrócić siły swoim zatęchłym, martwym ciałom. Dziewczyna przełknęła z trudem wino. W myslach widziała już widok okropnego demona, podobnego do rozkładającego się trupa. Demon ten rozpościera swe czarne skrzydła, a szponiastymi łapami chwyta jakiegoś nieszczęśnika... Starała się wyrzucić taki obraz z głowy. - I co dzieje się potem z tymi ludźmi? - Zapytała niepewnie. - Gdy złapie ich demon? - Szakal uśmiechną się cynicznie. - Wtedy już nie ma ratunku. Nikt nie wie, co demony robią ze swoimi ofiarami. Nikt nie przeżył spotkania z nimi, a przynajmniej nie pozostał o zdrowych zmysłach.... Dlatego radziłbym być ostrożnym - zakończył ponuro. Aria nie odpowiedziała. Poczuła, że ma skostniałe ręce. Sposób mówienia Szakala przyprawiał ją o dreszcze. Coś było dziwnego w tym mężczyźnie. Miała wrażenie, że bije od niego ogromny, nieznany chłód. - To wszystko to oczywiście domysły - rzekł Szakal zwyczajnym już tonem, drapiąc się po karku. - Równie dobrze ludzi może porywać coś innego. Jakieś zwierze albo grupa bandytów - wzruszył ramionami. Aria nie odpowiedziała. Nigdy nie była podatna na historię o demonach i potworach, porywających dziewice i dzieci. Jednak teraz z niewyjaśnionych powodów nie podeszłą do tego tak sceptycznie. Poczuła senność. Kwaśny odór i parna atmosfera karczmy przyprawiały zmęczoną dziewczynę o ból głowy. - Przepraszam, ale chyba pójdę odpocząć. Powinnam zdrzemnąć się trochę po tej długiej podróży - uśmiechnęła się lekko. - Dziękuję za wszystko. Za miłe przywitanie, wino, ostrzeżenie... - Nie lubię mieć długów wobec przyjezdnych - odrzekł z błyskiem w oczach. - No, więc...No, więc do zobaczenia. - Rzuciła na odchodnym podążając za karczmarzem, który miał wskazać jej pokój. Szakal w odpowiedzi uśmiechną się przyjaźnie. Jednak gdy dziewczyna znikneła w ciemności przegniłych schodów, na jego twarzy pojawił się zupełnie inny, trudny do odgadnięcia wyraz. Ten post był edytowany przez Psychopatka: 06.04.2003 20:18 -------------------- Hey you little Jesus bride why have you smiled to me ?
Hey you little Jesus bride why have you sang to me ? They say that God is inside us all, and sometimes He is not in the way that I have preached for to wish to but God is my lover and I love him too //F.Ribeiro// |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 15.05.2025 05:53 |