Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Magia Miłości [cdn], to nie romans!

Twoja opinia o opowiadaniu
 
Dobre - zostawić [ 13 ] ** [86.67%]
Słabe - wyrzucić [ 2 ] ** [13.33%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 15
Goście nie mogą głosować 
Zakohana w książkach
post 29.04.2007 15:00
Post #1 

Szukający


Grupa: Prefekci
Postów: 473
Dołączył: 27.03.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Na wstępie piszę, że "Magia Miłości" nie będzie żadnym łzawym romansidłem, ani romansidłem wogóle. Jak napisałam w opisie tematu, jest to mój pierwszy fanfick, więc proszę o wyrozumiałość i wzięcie pod uwagę, że jest to owoc wybujałej wyobraźni dwunastoletniej dziewczynki. A więc:


Rozdział 1
Dzień pełen niespodzianek



W swoim domu w Dolinie Godryka siedzący na łóżku czarnowłosy mężczyzna namiętnie przerabiał na konfetti zapisany pergamin. Dwie godziny temu Harry Potter drżącymi z przejęcia rękoma otwierał kopertę z Ministerstwa pewny, że właśnie przeżywa jedną z najcudowniejszych chwil w swoim życiu. Wyraz jego twarzy zmieniał się stopniowo, od radosnego podniecenia, przez rozczarowanie aż do bezgranicznej furii.
Szanowny panie Potter
Z przykrością zawiadamiam pana, iż nie możemy przyjąć pana na staż, gdyż było kilku odpowiedniejszych od pana kandydatów. Prosimy spróbować ponownie za trzy lata.
Z wyrazami szacunku
Gawain Robards
szef Biura Aurorów


- Tylko ciekaw jestem, czy którykolwiek z tych „odpowiedniejszych kandydatów” wyszedłby cało ze spotkana z Voldemortem!- krzyknął i ze złością kopnął szafkę nocną.
A teraz siedział w sypialni pogrążony w myślach, dając upust swojemu zdenerwowaniu i drąc list na drobniutkie kawałeczki. Dumbledore został zamordowany już osiem lat temu, Tom Marvolo Riddle wciąż chodzi po świecie, zbiera coraz więcej popleczników i zabija mnóstwo ludzi, a on, Wybraniec, Chłopiec, Który Przeżył, czy jak go tam jeszcze nazywali, jeszcze go nie znalazł i nie zabił. Zniszczył już wszystkie poza dwoma horkruksy. Kilka razy dostał cynk o miejscu pobytu Lorda Voldemorta i Nagini, ale za każdym razem zdążyli się zmyć, zanim tam dotarł. „To naprawdę irytujące” pomyślał Harry i usłyszał głuchy odgłos uderzenia. Z pośpiechem wstał i otworzył okno, by brązowa płomykówka mogła wlecieć do pokoju. Sowa rzuciła list na łóżko i usiadła na parapecie. Wziął kopertę do ręki i obejrzał. Zobaczył pieczęć Hogwartu i zaintrygowany przeczytał następującą treść:
Drogi Harry!
Wiem, że starasz się o pracę Aurora, ale proszę, rozpatrz moją propozycję. Hogwart potrzebuje nauczyciela Obrony przed Czarną Magią, a ja nie widzę lepszego od Ciebie kandydata na tę posadę. Gdybyś mógł, odeślij odpowiedź tą sową wraz z listą podręczników, jeśli się zgodzisz. Proszę o jak najszybszą odpowiedź
Minerwa McGonagall

P.S
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.


Z niedowierzaniem wpatrywał się w dopisek. McGonagall przesyła mu życzenia urodzinowe!? To chyba naprawdę wyjątkowa sytuacja. Nauczyciel Obrony przed Czarną Magią, mm… w wieku piętnastu lat zdołał nauczyć kilku kolegów dość sporo rzeczy, dlaczego teraz miałoby mu się nie udać dokonać tego z większą liczbą osób, ale też z większym wśród nich autorytetem? Spojrzał na swoje dłonie. Na prawej wicia widniał blady zarys zdania „Nie będę opowiadać kłamstw”. Nie był pewny, czy da sobie radę, ale zbyt dobrze pamiętał piekło, które urządziła w Hogwarcie Umbridge. Szybko naskrobał odpowiedź i listę podręczników, a po chwili znów został sam w tym ponurym domu, czekając na życzenia urodzinowe od przyjaciół. Hedwigę wysłał kilka dni temu do Rona i Hermiony, którzy, przynajmniej według jego informacji, byli teraz w Polsce na miesiącu miodowym. Położył się i zaczął przypominać sobie, z czym członkowie GD mieli najwięcej problemów. Taak, na początek trzeba będzie sprawdzić umiejętności rozbrajania przeciwnika, a u starszych również jak im idzie zaklęcie Tarczy. Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Powlókł się niechętnie do drzwi, przysięgając sobie w duchu, że wywiesi kartkę z napisem „Akwizytorom dziękujemy” oraz „Nie chcę twoich gazet, nie chcę twoich ulotek, nie chcę twoich śmieci, pod moimi drzwiami”. Otworzył drzwi i nie mógł uwierzyć swoim oczom.
- R-Ron… H-Hermiona… Co wy tu… ale jak… dlaczego mi nic nie powiedzieliście?!
Patrzył właśnie na dwójkę swoich najlepszych przyjaciół, opalonych, uśmiechniętych i z ogromnymi paczkami opakowanymi kolorowym papierem w ramionach.
- Jakbyśmy ci powiedzieli, to nie byłoby żadnej niespodzianki. Ale wpuścisz nas, czy mamy tu tak stać do wieczora, hę?- zapytał Ron szczerząc do niego zęby. Harry cofnął się pod ścianę, a oni weszli z trudem mieszcząc pakunki w drzwiach.
- W Błędnym Rycerzu spotkaliśmy Kingsley’a. – odezwała się Hermiona – Powiedział nam, że…
- Że według szefa Biura Aurorów nie jestem najlepszym kandydatem do tego zawodu? – wpadł jej w słowo.
- Tak, właśnie… Harry, naprawdę mi przykro. Wiesz już, co będziesz robił po wakacjach… czym się zajmiesz… poza szukaniem Voldemorta, rzecz jasna.
- Też się nad tym zastanawiałem, ale mniej-więcej pół godziny temu McGonagall rozwiązała mój problem. Właśnie rozmawiacie z aktualnym nauczycielem Obrony przed Czarną Magią.
- Obron przed Czarna Magią, no, no, Harry, wracasz do zawodu!! – rzekł Ron klepiąc go po plecach.
- Co masz na myśli mówiąc, że „wracam do zawodu”?? Chyba nie myślisz o Gwardii, co?
- A niby o czym? Jeśli uczniów nauczysz tyle, co nas na spotkaniach GD, to to będzie najlepiej przystosowane do obrony przed czarna magią pokolenie!!
- Może i masz rację, ale dość o mnie. Jak tam wasz miesiąc miodowy? Dobrze się bawiliście? I dlaczego, na Merlina, wróciliście wcześniej?
- Och, było cudownie!! – krzyknęła radośnie Hermiona – Pogoda była boska, dwa tygodnie dwudziestopięciostopniowych upałów, woda miała osiemnaście stopni. Ponoć na Bałtyk to wyjątkowo dużo. Byliśmy na Helu…
- Mówię ci, stary, niezłe miasto, ten Hel! – przerwał jej mąż – Mieszkaliśmy u pani Róży, nad „Laguną”. Do plaży mieliśmy piętnaście minut, do portu pięć, do stacji kolejowej dwadzieścia i do muzeum Rybołówstwa też dwadzieścia. Kiedyś natknęliśmy się na lekko wstawionego gościa, a on zapytał się nas, czy wiemy, jak nazywa się najdłuższa rzeka na Helu.
- Eee… a jak nazywa się najdłuższa rzeka na Helu? – zapytał nieśmiało gospodarz.
-Kałuża! – wrzasnął jego przyjaciel – Z jednaj strony Helu wejdziesz, a z drugiej wyjdziesz!
I cała trójka wybuchła śmiechem.
- Ale nie odpowiedzieliście na moje ostatnie pytanie. – powiedział Harry, gdy się już uspokoili. – Dlaczego wróciliście wcześniej?
- Hel to bardzo małe miasto, nie było tam co robić, a siedzenia na plaży i kąpieli w morzu mam dosyć na najbliższe dwa lata. Poza tym, stęskniliśmy się za tobą, Harry. Za tobą, za Lupinem, za Tonks, za resztą rodziny, za Anglią. – odpowiedziała Hermiona – Harry, a jak idą ci poszukiwania? Masz już jakieś wieści o miejscu pobytu Voldemorta?
- Czy naprawdę musimy o tym teraz mówić, Hermiono? – zapytali przyjaciele jednocześnie.
- Ja osobiście wolałbym się dowiedzieć, co macie w tych paczkach. – wyszczerzył zęby Harry.
- O jej! Całkiem zapomnieliśmy, Ron! Przecież przyszliśmy zrobić ci imprezę, bo ty oczywiście nie raczyłeś nikogo zaprosić. Za kwadrans będzie tu cała rodzina Weasley ’ów i jedna czwarta Zakonu, więc może zamiast wytrzeszczać na mnie oczy i otwierać usta wziąłbyś się za dekorowanie domu, co?
- Ron, powiedz, że ona żartuje.
- Niestety nie, stary, i radzę ci się wziąć do roboty, bo ona potrafi być bardzo nieprzyjemna.


* * *


W obskurnym budynku domu dziecka, wewnątrz małego pokoiku na pierwszym piętrze przebywała z pozoru najzwyczajniejsza pod słońcem, jedenasto-, może dwunastoletnia dziewczynka. Siedziała na łóżku z brodą opartą na kolanach obejmując podkurczone nogi ramionami i wpatrując się w obraz. Pokoik był urządzony skromnie: proste łóżko, sfatygowana szafa i równie zniszczony stolik, na którym stała stara lampka. Ściany kiedyś były zapewne błękitne, ale teraz ich kolor bardziej przypominał szary. W ogóle cały pokój zdawał się być szary: szarawa podłoga ze sklejki, wypłowiała szara pościel, nawet sukienka z lnu, którą miała na sobie dziewczynka była szara. Jedyną rzeczą, która nie pasowała do tego pokoju, był obraz. Przedstawiał on wróżkę siedzącą w kielichu liliowego kwiatka. W tle było widać las i inne postaci, ale były one zbyt zamazane, by można było je rozpoznać. Dziewczyna spędzała całe dnie patrząc w ten obraz i wyobrażając sobie jakby było w takim świecie, pełnym magicznych stworzeń i czarodziejów. „Alicja, zejdź na dół i pobaw się z dziećmi, zamiast wciąż gapić się w ten bohomaz!” ile razy przełożona wymawiała to zdanie, trudno było policzyć. Właściwie wypowiadała je zawsze, kiedy weszła do jej pokoju. Kilka razy zagroziła, że spali obraz i zawsze kiedy Ala poszła na obiad próbowała zdjąć go ze ściany, ale nigdy się jej to nie udało. Wiedziała, ze nie może go spalić, ponieważ jest on własnością dziewczynki, podobnie jak wiecznie zamknięta walizka pełna ubrań stojąca w szafie. Alicja zawsze chodziła w sukience z lnu, którą dostała każda dziewczynka w sierocińcu i od kiedy przybyła tu dwa lata temu ani razu nie otworzyła swojej torby, mówiła mało, na pytania odpowiadała najczęściej „Nie, proszę pani”, „Tak, proszę pani”, „Już idę, proszę pani” lub „Nie wiem, proszę pani”. Ale najczęściej całe dnie spędzała w swoim pokoju, schodząc tylko na posiłki, siedząc tak jak teraz i patrząc w obraz. Nieśmiałe pukanie do drzwi zakłóciło ciszę w pomieszczeniu. Kobieta weszła nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź i powiedziała łagodnym głosem:
- Alicjo, masz gościa. Czy mam wpuścić tę panią?
Dziewczyna kiwnęła głową, nie patrząc ani na opiekunkę ani na wysoką kobietę, która weszła właśnie do pokoju. Zamykane drzwi cicho stuknęły, a pani, która do niej przyszła przysiadła na brzegu łóżka.
- Nazywasz się Alicja? To bardzo ładne imię.- powiedziała. Ton jej głosu zdradzał, że nie za bardzo wie, jak powinna się zachować i że czuje się bardzo niezręcznie.
- Dziękuję.- odpowiedziała cicho dziewczyna nadal wpatrując się w obraz. Zapadła cisza, w czasie której kobieta przyjrzała się dokładnie mieszkance pokoiku. Zza okularów w rogowych oprawkach osadzonych na garbatym nosie wyglądały duże, szare oczy okalane długimi rzęsami. Szarość oczu była łudząco podobna do koloru nieba podczas deszczu, ich kąciki były zaczerwienione, jakby ich właścicielka niedawno płakała, a na całej twarzy było dobrze widoczne piętno bólu i smutku. Na jej plecy spływały niczym złota fala długie blond włosy, w których słońce tańczyło mamiąc wzrok obserwatora. To nie było określony odcień blondu: obok platynowego pasma można było dostrzec tak ciemne, że niemal brązowe.
- Nazywam się Minerwa McGonagall. – dziewczynka zwróciła głowę w jej kierunku, patrząc z niedowierzaniem na kobietę – Jestem dyrektorem Hogwartu, szkoły dla…
- Dla czarownic i czarodziejów. – wpadła jej w słowo Alicja, siadając teraz w klęczki przodem do pani profesor – Wiem, co to jest Hogwart. Mama mi kiedyś opowiadała o szkole w której uczy się magii, o Voldemorcie, o Harrym Potterze i Albusie Dumbledore. Mówiła, że to tylko bajka, legenda, którą powtarza się u nas w rodzinie od kilku pokoleń. Ale ja wolałam w to wierzyć, że ta opowieść jest prawdą. – wyraźnie posmutniała, na wspomnienie o matce. McGonagall myślała przez chwilę, że dziewczyna zacznie płakać, gdyż jej oczy się zaszkliły a głos zaczął drżeć. Jednak Alicja wiedziała, że łzy nie pomogą. Gdy płacze się z powodu rozbitego kolana czy łokcia, ból nie ustępuje, przeciwnie, jest jeszcze gorzej, bo do bólu stłuczonego miejsca dochodzą nudności, zawroty głowy i pieczenie oczu. Kiedy płakała z tęsknoty za rodziną, rosła ona jeszcze bardziej, gdyż za każdym razem nawiedzała ją myśl, że gdyby jej rodzie żyli to zaczęli by ją pocieszać. Więc nauczyła się ukrywać uczucia i dławić w sobie płacz. Nikt nie wiedział, co dzieje się w jej środku, wszyscy mogli oglądać jedynie powłokę, którą ona dowolnie zmieniała.
- Proszę pani… Czy… Czy ja jestem czarownicą? – zapytała niepewnie. McGonagall uśmiechnęła się wyrozumiale. Mogła się tego spodziewać.
- Nie wierzysz w to, prawda? Nie wierzysz, że jesteś niezwykła, taka, jaka zawsze chciałaś być, magiczna.
- Szczerze mówiąc, to tak, nie wierzę w to. To jest za piękne, by mogło być prawdziwe.
Kobieta znów się uśmiechnęła. Wyjęła różdżkę, machnęła nią krótko i zamiast książki leżącej na łóżku znajdował się tam teraz mały, czarny kotek z białymi skarpetami. Dziewczynka zeskoczyła na podłogę, wydając z siebie zduszony okrzyk.
- Za tydzień kogoś po ciebie przyślemy. Zabierze cię na Pokątną, żebyś mogła zrobić zakupy. Spakuj się do tego czasu, resztę wakacji spędzisz w Dziurawym Kotle.
- Pani profesor, ale skąd ja na to wszystko wezmę pieniądze?
- Rodzice przepisali na ciebie wszystko co mieli. Uzbierała się z tego całkiem pokaźna sumka. Poza tym, to dziwne, ale na twoje nazwisko jest skrytka w banku Gringotta. A z tego co mi wiadomo, nosisz kluczyk do niej na szyi. – Ala wyjęła złoty łańcuszek spod sukienki. Wisiał na nim mały złoty kluczyk. Mama zawsze mówiła jej, że dostała to od jej znajomej na chrzcie i że ta znajoma prosiła, by nigdy go nie zdejmowała z szyi. Podobno, gdy ta kobieta wracała do domu, miała wypadek samochodowy, zapadła w śpiączkę i po tygodniu zmarła. Mama uznała, że należy wypełnić ostatnią wolę przyjaciółki, więc jej córka zawsze chodziła z kluczykiem na szyi.
- Jeszcze coś chcesz wiedzieć? Za tydzień spodziewaj się kogoś od nas.
- Hagrida?
- Och, wątpię, czy wypuścili by cię stąd w jego towarzystwie.
- Pani profesor, czy mogę panią o coś prosić? Czy… Czy to mógłby nie być pan Kingsley Shacklebolt?
- Dlaczego nie Kingsley? Przecież to bardzo miły człowiek a na dodatek doskonały Auror.
- Bo, widzi pani, on mnie przesłuchiwał, w moje dziewiąte urodziny. Jest jedyną poza mną osobą, która zna wszystkie szczegóły tego, co się wtedy wydarzyło. Boję się, że zacznie o tym mówić…
- Dobrze, wyślę kogoś innego. – przerwała jej profesor – Do zobaczenia w Hogwarcie.
- Do widzenia, pani profesor.


Proszę o komenty. Rozdziały nie będą pojawiać się zbyt często, a rozdział drugi będzie dopiero po długim weekendzie.

Ten post był edytowany przez Zakohana w książkach: 01.01.2008 14:16


--------------------
Sunny Support Group!

user posted image

I was raised by this town
To believe the words they put inside me...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Zakohana w książkach
post 06.05.2007 13:07
Post #2 

Szukający


Grupa: Prefekci
Postów: 473
Dołączył: 27.03.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



obiecałam drugi rozdział i jest. trochę krótszy, ale wedłóg mnie nie gorszy.

Rozdział 2
Powrót do normalności

Kobieta o bladej, trójkątnej twarzy, czarnych oczach i krótkich włosach o barwie malinowej gumy do żucia szła dziarskim krokiem przez park. Już miała zakręcić w uliczkę przy której znajdował się sierociniec, gdy nagle przystanęła, jakby sobie o czymś przypomniała, i weszła w wysoką trawę. Wyszła z niej po chwili, ale wyglądała zupełnie inaczej. Zmieniła sportową fryzurkę w szalonym kolorze na lśniącą falę kruczoczarnych, kręconych włosów, a jej tęczówki lśniły teraz barwą niezapominajek. Ruszyła dalej pewnym krokiem i zapukała do drzwi ponurego budynku, którego jego mieszkańcy mieli serdecznie dosyć. Otworzyła jej młoda, wyraźnie zmęczona dziewczyna.
- Czym mogę służyć?
- Przysyła mnie Minerwa McGonagall. Czy mogłabym porozmawiać z przełożoną?
- Zaraz ją zawołam. Proszę wejść.
Poczym znikła zostawiając kobietę samej sobie w ponurym holu. Wystarczył jeden rzut oka, aby uznać że wszystko co się w nim znajduje jest mocno nadgryzione zębem czasu. Ściany i wykładzina na podłodze kiedyś zapewne były w wesołych barwach, które z biegiem czasu wyblakły i poszarzały. Wysiedziane kanapy również miały kolor bardziej zbliżony do szarego, niż jakiegokolwiek innego. Z sąsiedniego pokoju dobiegły ją głosy:
- Pani Nicees, czy pamięta pani tę kobietę, która była tu tydzień temu. Tę, która rozmawiała z małą Donnel.
- Oczywiście, że pamiętam, Leslie. Dlaczego pytasz?
- Przyszła jakaś kobieta, chce z panią rozmawiać i mówi, ze przysłała ją ta McGonagall…
- Zaprowadź ją do mojego gabinetu, zaraz tam przyjdę.

* * *

Alicja stała przed lustrem w drzwiach szafy i zaintrygowana przyglądała się swojemu odbiciu. Godzinę temu z rezygnacją otwierała walizkę, pewna, że będzie musiała iść w tym co ma na grzbiecie i kupić sobie nowe ubrania. Pamiętała doskonale, że pani Nicees musiała przedłużać jej sukienkę pięć razy, narzekając przy tym, że z tego materiału, który zużyła mogłaby uszyć dwie nowe sukienki. Wszystko pasowało na nią doskonale, nigdzie nie był zbyt luźne ani zbyt krótkie, a była pewna, że urosła przynajmniej dziesięć centymetrów i znacznie schudła. Podejrzewała, że to za sprawą nieświadomie użytej magii jej ulubione ubrania leżały na niej idealnie. Rozległo się ciche pukanie do drzwi, a po chwili weszła Leslie.
- Mogłabyś zejść na dół z walizką, przyszła po cie…- przerwała w pół słowa
- Co się stało? Dlaczego masz taką dziwną minę?
- Nic, nic się nie stało tyko… twoje ubranie…
- Coś jest nie tak? Jest brudne? Dziurawe?
- Nie, wszystko z nim w porządku. Tylko… ostatnio widziałam cię tak ubraną jak cię tu przywieźli. Ale jak to możliwe, że wszystko jest na ciebie dobre? Przecież sporo urosłaś i schudłaś! Nieważne, spakuj się i zejdź zaraz na dół, czeka na ciebie jakaś kobieta. Chyba z tej samej szkoły co tydzień temu.
Dziewczynka zaczęła gorączkowo zbierać swoje rzeczy. Już zapomniała, że ma niezwykły talent do robienia bałaganu, ale żeby w tak małym pokoiku nie moc znaleźć wszystkich potrzebnych przedmiotów? Koszmar. Po dziesięciu minutach wstała z podłogi, trzymając w ręce dopiero co wyciągniętą spod szafy parę skarpetek. Wrzuciła ją z ulgą do walizki i już miała ją zamknąć, gdy jej wzrok zatrzymał się na obrazie. To był jedyny przedmiot, który zabrała z domu. Resztę rzeczy sprzedano za aukcji, a pieniądze za nie pewnie leżą teraz na jej koncie w banku. Zdjęła malowidło, zawinęła je w polarowy koc i ułożyła na dnie bagażu. Wzięła go do ręki i wyszła z pokoju, nie odwracając głowy ani razu. Zeszła po skrzypiących schodach do holu, gdzie czekała na nią pani Nicees z nieznajomą.
- Dzień dobry. – powiedziała nieśmiało. Pani Nicees podobnie jak Leslie nie kryła zdumienia na widok jej stroju. Po chwili ciszy jednak się otrząsnęła i powiedziała słabym głosem:
- Witaj, Alicjo. To jest pani Nimfadora…
- Mów mi Tonks. – przerwała jej kobieta podchodząc do Alicji z wyciągniętą ręką. Uścisnęła ją, patrząc z zafascynowaniem na Tonks. Mama opowiadała jej też o kobiecie, która mogła dowolnie zmieniać swój wygląd i wolała, by mówiono do niej po nazwisku, gdyż uważała swoje imię za głupie. A nazywała się Nimfadora Tonks. No cóż, gdyby ona miała tak na imię, to chyba też wolałaby, żeby mówiono do niej po nazwisku.
- Wzięłaś wszystko?
- Tak, na pewno mam wszystko. Cześć, Leslie. Do widzenia pani Nicees. – odpowiedziała, wzięła walizkę w dłoń i ruszyła w stronę drzwi.
- O nie, nie. Po pierwsze, musimy jeszcze coś załatwić, a po drugie prędzej pozwolę ci prowadzić pociąg niż dźwigać tą walizkę.
- Ale ona jest bardzo lekka, dam sobie radę.- protestowała dziewczyna, ale Tonks już miała walizkę w dłoni i nie zważając na nią mówiła do przełożonej:
- Będzie musiała wrócić tutaj na wakacje, na święta i ferie będzie mogła zostać w szkole, chyba że nie zechce.
- Na pewno zechcę. – wtrąciła Ala – A czy nie dałby się załatwić, żebym mogła tam zostać także na wakacje. Nie żeby było mi tu źle, ale…
- Pogadamy o tym potem. No więc, to już wszystko. Żegnam panie. – przerwała jej kobieta i pociągnęła za sobą w stronę wyjścia. Alicja delikatnie uwolniła ramię z jej uścisku i ochoczo podeszła do drzwi, przytrzymując je gdy Tonks wychodziła. Znowu była taka, jaką pamiętali ją sąsiedzi: wesoła dziewczynka, zbywająca niepowodzenie byle czym, śmiejąca się w twarz swoim problemom, których miała wiele, chłonąca otaczający ją świat i dostrzegająca nawet jego najmniejsze i najbardziej ulotne piękno; niepowtarzalny kształt chmur, promienie przedzierające się przez obłoki czy liście, tajemniczą poświatę wokół księżyca. Po pewnym czasie dostrzegła, że towarzyszka przygląda się jej twarzy, a w szczególności ustom i oczom.
- Coś nie tak z moją twarzą? Jestem brudna? – zapytała zdezorientowana.
- Nie, tylko coś mi tu nie pasuje. McGonagall mówiła mi, że jak cię zobaczyła chciało się jej płakać: miałaś smutną twarz, smutne, szare oczy i nic cię nie interesowało. A przecież obok mnie idzie dziewczynka, która rozgląda się wokół jakby chciała dostrzec jak najwięcej, zaraża uśmiechem i ma błękitne oczy, w których błyskają iskierki radości.
- Oh, to… Ja też nie potrafię tego wyjaśnić. Może jestem wesoła dlatego, że wreszcie wyszłam z sierocińca. A z moimi oczami już tak od zawsze.
- Jak jest od zawsze?
- No, zmieniają kolor w zależności od mojego nastroju. Kiedy jestem smutna są szare, kiedy wesoła błękitne a jak jestem wściekła, to podobno są granatowe i zdaje się że ciskają błyskawicami.
- Niesamowite. – mruknęła zamyślona Tonks – Czyli że nie da się określić ich koloru.
- Jedna moja nauczycielka mówiła, że mam oczy w kolorze nieba i że jest mi pisane osiągnięcie rzeczy wielkich. Tak wielkich, że usłyszy o nich cały świat i będzie się o tym mówiło jeszcze długo potem, że na zawsze zapiszą się w historii. Ale ja w to szczerze wątpię.
- Wiesz co, kilka lat temu, trzy albo cztery, w całej czarodziejskiej społeczności było głośno o pewnej przepowiedni. Jej treść powtarzano sobie z ust do ust i publikowano w gazetach. To chyba najpopularniejsza przepowiednia na świecie. Brzmi mniej-więcej tak:
„W dniu dziewiątych urodzin wszystko straci
Lecz równie dużo zyska.
Na dwa lata pogrąży się w rozpaczy
Ale potem sens życia odzyska
Bez niej ten, który może zwyciężyć Czarnego Pana go nie pokona
Oczy w kolorze nieba ma ona”

Nikt nie wiedział o co dokładnie chodzi z tymi oczami w kolorze nieba, wszyscy myśleli, że to błękitne. Ale teraz już wiem co to znaczyło. Ta twoja nauczycielka wcale się tak bardzo nie myliła.
- Ale to przecież niemożliwe! W tej przepowiedni musi być mowa o kimś innym, nie o mnie.
- Możliwe, że masz rację, ale przyznaj, że wszystko się zgadza. Straciłaś wszystko w dziewiąte urodziny, lecz wtedy właśnie ujawniła się twoja magia. Przez dwa lata mówiłaś tylko, jeśli musiałaś i chodziłaś smutna, a teraz jesteś znów wesoła. I masz oczy w kolorze nieba.
- No dobrze, zgadza się. Ale to na serio nie mogę być ja. – z rezygnacją przyznała rację kobiecie.
- Myśl jak chcesz, ja tam w ciebie wierzę.
I obie szły dalej w milczeniu, rozmyślając o tym, czego się właśnie dowiedziały. Nagle Alicja zapytała:
- Tonks, czy ty potrafisz zmieniać swój wygląd?
- Ja na to wpadłaś? Przecież nic sobie nie zmieniłam, prawda? – zaniepokojona zaczęła macać swoją twarz. Już raz w zamyśleniu mimowolnie wydłużyła swój nos na dziesięć centymetrów.
- Nie, nic nie zrobiłaś. Po prostu jeszcze nigdy nie widziałam kogoś, kto przegląda się w kałużach. – zachichotała – Wyglądasz nieźle, ale mam wrażenie, że w swojej zwykłej fryzurze jest ci bardziej do twarzy. Mogę się mylić, bo nigdy jej nie widziałam, ale… mam takie dziwne przeczucie.
- Może i masz rację, ale tutaj się nie zmienię. Z dużo mugoli. – dodała napotykając zdziwiony wzrok dziecka.
- Dobra, a długo jeszcze będziemy tak szły?
- Co, jaśnie panią rozbolały nogi? – odpowiedziała pytaniem Tonks z głosem ociekającym ironią.
- Nie ma potrzeby zwracać się do mnie per pani. Pozwalam ci mówić do mnie po imieniu. – Odpowiedziała Alicja tym samym tonem – A poza tym wcale nie rozbolały mnie nogi, tylko nie mogę znieść, że dźwigasz za mnie mój bagaż. Daleko jeszcze?
- Wchodzimy w następną przecznicę, tam złapiemy Błędnego Rycerza. W nim będę mogła się zmienić.
Na wyżej wymienionej uliczce kobieta machnęła ręką, huknęło i pojawił się przed nimi wściekle bordowy, trzypiętrowy autobus. Jego drzwi otworzyły się i stanął w nich mężczyzna, mówiąc:
- Witam w imieniu załogo Błędnego Rycerza, nadzwyczajnego środka transportu dla czarownic i czarodziejów zagubionych w świecie mugoli. Wystarczy machnąć ręką, która ma moc, a zawieziemy panie, dokąd panie sobie życzą. Nazywam się Stan Shunpike i dziś będę waszym przewodnikiem…
- Dobra, dobra, daruj sobie. – przerwała mu Tonks, która przez całą jego kwestię wywracała oczyma. – Prosimy dwa bilety do Dziurawego Kotła.
- Dwadzieścia dwa sykle. Czy mógłbym poznać pani imię?
- Jak wejdę do środka, to może poznasz.
Stan szybko zrobił przejście w drzwiach. Towarzyszka zaprowadziła Alicję na sam koniec autobusu, mając zapewne nadzieję pozbycia się Shunpike’a, lecz on zaraz się tam znalazł i wręczył Alicji bilety.
- No więc? Poznam twoje imię?
- Zamknij oczy i nie otwieraj dopóki nie powiem „już”, to poznasz.
Stan z chęcią wykonał polecenie, a Tonks zacisnęła powieki, jakby próbowała sobie coś przypomnieć. Po chwili otworzyła oczy, a jej włosy znów były krótkie i malinowo różowe.
- Już.
Ledwo skończyła mówić, rozległ się krzyk zaskoczenia Stana.
- Szefowo, nie rób tak więcej, okej? Kiedyś przez ciebie zawału dostanę.
- Może to cię nauczy, żebyś się nie przystawiał do klientek. A teraz zjeżdżaj na przód autobusu.
Mężczyzna powlókł się na siedzenie obok kierowcy, a Alicja wybuchła tłumionym przez kilka minut śmiechem. Wydyszała przez łzy:
- To… to było… to było boskie!
Teraz Tonks też zaczęła zwijać się ze śmiechu, a po chwili śmiał się już cały autobus, chociaż większość nie wiedziała z czego.

Ten post był edytowany przez Zakohana w książkach: 06.05.2007 18:49


--------------------
Sunny Support Group!

user posted image

I was raised by this town
To believe the words they put inside me...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Zakohana w książkach   Magia Miłości [cdn]   29.04.2007 15:00
marek   nie przeczytałem całości... jednak z tego co widzę...   04.05.2007 16:07
Zakohana w książkach   obiecałam drugi rozdział i jest. trochę krótszy, a...   06.05.2007 13:07
Zakohana w książkach   Czemu nikt nie pisze komentów?? Zatkało was bo bez...   09.05.2007 17:15
czarownica88   śliczne:) jedyną wadą jest to że fragmenty są krót...   09.05.2007 20:48
Zakohana w książkach   Następne rozdziały będą już dłuższe. W sumie to 2 ...   11.05.2007 07:10
kruszynka85   FF jest swietny. Calkiem inny niz poprzednie ktore...   20.05.2007 13:58
Zakohana w książkach   Ekhem, ekhem... no więc macie dwa rozdziały, i to ...   21.05.2007 21:50
kruszynka85   Niemoglam sie doczekac dalszego ciagu tego opowiad...   21.05.2007 23:26
Ines   Rzadko spotykam się z opowiadaniem, które mnie zac...   22.05.2007 10:45
Zakohana w książkach   Szósty rozdział będzie długi. Bardzo długi. Przele...   25.05.2007 14:50
Ines   Cudo ;) Zakochałam się w tym opowiadaniu. Kurczę n...   25.05.2007 16:41
kruszynka85   Kochana Twoje opowiadanie robi sie coraz lepsze i ...   25.05.2007 22:52
Abaska   Uuu widzę, że jestem póki co jedyną osobą, która m...   28.05.2007 20:42
Zakohana w książkach   Na wstępie chciałam podziękować pewnej użytkownicz...   05.06.2007 21:44
Abaska   Okay, rozpisałaś swą ripostę w punktach, więc spró...   08.06.2007 10:32
kruszynka85   kiedy bedzie nowy rozdzial? nie moge sie doczekac   21.06.2007 01:05
Zakohana w książkach   Na kolejny rozdział trochę sobie jeszcze poczekaci...   30.06.2007 13:25
Zakohana w książkach   Udało mi się wyrwać wcześniej. Proszę: Rozdział 7...   18.07.2007 11:00
Zakohana w książkach   Wszyscy, którzy czytali mojego ficka wyjechali na ...   12.08.2007 15:19
Tarjei   Eee... przyznam się bez bicia, że musiałam się zmu...   25.08.2007 11:38
Zakohana w książkach   Rozdział 9 Rąbek tajemnicy Mijał dzień po dniu. W...   25.08.2007 16:32
sinner   Podoba mi się twoje opowiadanie... Jak mało które....   02.09.2007 20:48
Tarjei   no dobra wróciłam... ale dlaczego w tekście brakuj...   07.09.2007 18:11
Zakohana w książkach   Tarjei, dzieciom najczęściej wapja się, że ludzie ...   07.09.2007 18:55
Tarjei   Widzisz chyba mamy inne doświadczenia... Ja jak dz...   08.09.2007 20:07
sinner   Potwierdzam... Nierealistyczna ta dziewczynka......   09.09.2007 16:13
solve   Tyle, że to jest dziewczynka FIKCYJNA, a nie realn...   09.09.2007 18:09
Zakohana w książkach   slove, muszę przynać ci rację co do tego, że wiele...   10.09.2007 17:29
Lakshmi   Jak to? czytałąm tylko kilka fików, w których był...   10.09.2007 17:33
Zakohana w książkach   Rozdział 10 Odwiedziny Nie mógł namówić dwojga j...   12.09.2007 19:15
sareczka   Naszła mnie ochota na skomentowanie tego opowiadan...   25.09.2007 22:30
Zakohana w książkach   Dobra... Po pierwsze, dziękuję sareczce za bardzo ...   26.09.2007 08:10
Zakochana w fantastyce   Ala jest bardzo fajna dla mnie. :milka: :milka: ...   01.10.2007 17:08
Zakohana w książkach   Dobra... Zajęłam się idealnością... I brakiem stra...   24.10.2007 22:07
Zakohana w książkach   Udało się! Przebrnęłam przeż "Krzyżaków...   19.11.2007 21:58
Claudia_Black   Czemu to takie krótkie?   19.11.2007 22:06
Zakohana w książkach   Ehh... pechowy numerek. Mam nadzieję, że nie wysze...   01.12.2007 18:12
aurorka_gryfonka   Twoje opowiadanie jest super! Czytałam wszystk...   09.12.2007 18:41
Zakohana w książkach   Z lekkim poślizgiem, ale jakoś mi z głowy wyleciał...   01.01.2008 14:55
Tomak   Zarąbisty fanfick muszę Ci powiedzieć :D Bardzo mi...   06.01.2008 00:12
Zakohana w książkach   [size=7]Rozdział 15 Uderzenie zegara Spokojna ci...   26.01.2008 01:00
Zakohana w książkach   [size=5][color=red]Uwaga!! Rozdział zawier...   16.02.2008 22:13
Zakohana w książkach   [size=7]Rozdział 17 Fantastyczna Czwórka List. K...   24.03.2008 19:29
czarownica88   Nikt nie komentuje i nie ma następnego rozdziału, ...   11.04.2008 21:29
klakla999   Czytam twoje opowiadanie i bardzo mi się ono podob...   13.04.2008 13:48
Anula93   Ja tam uważam że to opowiadanie jest całkiem cieka...   11.06.2008 16:51
Saphira Shadow   Jestem bardzo zdziwiona, ale pozytywnie!!B...   01.02.2009 16:52


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 22.09.2024 02:07