Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Magia Miłości [cdn], to nie romans!

Twoja opinia o opowiadaniu
 
Dobre - zostawić [ 13 ] ** [86.67%]
Słabe - wyrzucić [ 2 ] ** [13.33%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 15
Goście nie mogą głosować 
Zakohana w książkach
post 29.04.2007 15:00
Post #1 

Szukający


Grupa: Prefekci
Postów: 473
Dołączył: 27.03.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Na wstępie piszę, że "Magia Miłości" nie będzie żadnym łzawym romansidłem, ani romansidłem wogóle. Jak napisałam w opisie tematu, jest to mój pierwszy fanfick, więc proszę o wyrozumiałość i wzięcie pod uwagę, że jest to owoc wybujałej wyobraźni dwunastoletniej dziewczynki. A więc:


Rozdział 1
Dzień pełen niespodzianek



W swoim domu w Dolinie Godryka siedzący na łóżku czarnowłosy mężczyzna namiętnie przerabiał na konfetti zapisany pergamin. Dwie godziny temu Harry Potter drżącymi z przejęcia rękoma otwierał kopertę z Ministerstwa pewny, że właśnie przeżywa jedną z najcudowniejszych chwil w swoim życiu. Wyraz jego twarzy zmieniał się stopniowo, od radosnego podniecenia, przez rozczarowanie aż do bezgranicznej furii.
Szanowny panie Potter
Z przykrością zawiadamiam pana, iż nie możemy przyjąć pana na staż, gdyż było kilku odpowiedniejszych od pana kandydatów. Prosimy spróbować ponownie za trzy lata.
Z wyrazami szacunku
Gawain Robards
szef Biura Aurorów


- Tylko ciekaw jestem, czy którykolwiek z tych „odpowiedniejszych kandydatów” wyszedłby cało ze spotkana z Voldemortem!- krzyknął i ze złością kopnął szafkę nocną.
A teraz siedział w sypialni pogrążony w myślach, dając upust swojemu zdenerwowaniu i drąc list na drobniutkie kawałeczki. Dumbledore został zamordowany już osiem lat temu, Tom Marvolo Riddle wciąż chodzi po świecie, zbiera coraz więcej popleczników i zabija mnóstwo ludzi, a on, Wybraniec, Chłopiec, Który Przeżył, czy jak go tam jeszcze nazywali, jeszcze go nie znalazł i nie zabił. Zniszczył już wszystkie poza dwoma horkruksy. Kilka razy dostał cynk o miejscu pobytu Lorda Voldemorta i Nagini, ale za każdym razem zdążyli się zmyć, zanim tam dotarł. „To naprawdę irytujące” pomyślał Harry i usłyszał głuchy odgłos uderzenia. Z pośpiechem wstał i otworzył okno, by brązowa płomykówka mogła wlecieć do pokoju. Sowa rzuciła list na łóżko i usiadła na parapecie. Wziął kopertę do ręki i obejrzał. Zobaczył pieczęć Hogwartu i zaintrygowany przeczytał następującą treść:
Drogi Harry!
Wiem, że starasz się o pracę Aurora, ale proszę, rozpatrz moją propozycję. Hogwart potrzebuje nauczyciela Obrony przed Czarną Magią, a ja nie widzę lepszego od Ciebie kandydata na tę posadę. Gdybyś mógł, odeślij odpowiedź tą sową wraz z listą podręczników, jeśli się zgodzisz. Proszę o jak najszybszą odpowiedź
Minerwa McGonagall

P.S
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.


Z niedowierzaniem wpatrywał się w dopisek. McGonagall przesyła mu życzenia urodzinowe!? To chyba naprawdę wyjątkowa sytuacja. Nauczyciel Obrony przed Czarną Magią, mm… w wieku piętnastu lat zdołał nauczyć kilku kolegów dość sporo rzeczy, dlaczego teraz miałoby mu się nie udać dokonać tego z większą liczbą osób, ale też z większym wśród nich autorytetem? Spojrzał na swoje dłonie. Na prawej wicia widniał blady zarys zdania „Nie będę opowiadać kłamstw”. Nie był pewny, czy da sobie radę, ale zbyt dobrze pamiętał piekło, które urządziła w Hogwarcie Umbridge. Szybko naskrobał odpowiedź i listę podręczników, a po chwili znów został sam w tym ponurym domu, czekając na życzenia urodzinowe od przyjaciół. Hedwigę wysłał kilka dni temu do Rona i Hermiony, którzy, przynajmniej według jego informacji, byli teraz w Polsce na miesiącu miodowym. Położył się i zaczął przypominać sobie, z czym członkowie GD mieli najwięcej problemów. Taak, na początek trzeba będzie sprawdzić umiejętności rozbrajania przeciwnika, a u starszych również jak im idzie zaklęcie Tarczy. Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Powlókł się niechętnie do drzwi, przysięgając sobie w duchu, że wywiesi kartkę z napisem „Akwizytorom dziękujemy” oraz „Nie chcę twoich gazet, nie chcę twoich ulotek, nie chcę twoich śmieci, pod moimi drzwiami”. Otworzył drzwi i nie mógł uwierzyć swoim oczom.
- R-Ron… H-Hermiona… Co wy tu… ale jak… dlaczego mi nic nie powiedzieliście?!
Patrzył właśnie na dwójkę swoich najlepszych przyjaciół, opalonych, uśmiechniętych i z ogromnymi paczkami opakowanymi kolorowym papierem w ramionach.
- Jakbyśmy ci powiedzieli, to nie byłoby żadnej niespodzianki. Ale wpuścisz nas, czy mamy tu tak stać do wieczora, hę?- zapytał Ron szczerząc do niego zęby. Harry cofnął się pod ścianę, a oni weszli z trudem mieszcząc pakunki w drzwiach.
- W Błędnym Rycerzu spotkaliśmy Kingsley’a. – odezwała się Hermiona – Powiedział nam, że…
- Że według szefa Biura Aurorów nie jestem najlepszym kandydatem do tego zawodu? – wpadł jej w słowo.
- Tak, właśnie… Harry, naprawdę mi przykro. Wiesz już, co będziesz robił po wakacjach… czym się zajmiesz… poza szukaniem Voldemorta, rzecz jasna.
- Też się nad tym zastanawiałem, ale mniej-więcej pół godziny temu McGonagall rozwiązała mój problem. Właśnie rozmawiacie z aktualnym nauczycielem Obrony przed Czarną Magią.
- Obron przed Czarna Magią, no, no, Harry, wracasz do zawodu!! – rzekł Ron klepiąc go po plecach.
- Co masz na myśli mówiąc, że „wracam do zawodu”?? Chyba nie myślisz o Gwardii, co?
- A niby o czym? Jeśli uczniów nauczysz tyle, co nas na spotkaniach GD, to to będzie najlepiej przystosowane do obrony przed czarna magią pokolenie!!
- Może i masz rację, ale dość o mnie. Jak tam wasz miesiąc miodowy? Dobrze się bawiliście? I dlaczego, na Merlina, wróciliście wcześniej?
- Och, było cudownie!! – krzyknęła radośnie Hermiona – Pogoda była boska, dwa tygodnie dwudziestopięciostopniowych upałów, woda miała osiemnaście stopni. Ponoć na Bałtyk to wyjątkowo dużo. Byliśmy na Helu…
- Mówię ci, stary, niezłe miasto, ten Hel! – przerwał jej mąż – Mieszkaliśmy u pani Róży, nad „Laguną”. Do plaży mieliśmy piętnaście minut, do portu pięć, do stacji kolejowej dwadzieścia i do muzeum Rybołówstwa też dwadzieścia. Kiedyś natknęliśmy się na lekko wstawionego gościa, a on zapytał się nas, czy wiemy, jak nazywa się najdłuższa rzeka na Helu.
- Eee… a jak nazywa się najdłuższa rzeka na Helu? – zapytał nieśmiało gospodarz.
-Kałuża! – wrzasnął jego przyjaciel – Z jednaj strony Helu wejdziesz, a z drugiej wyjdziesz!
I cała trójka wybuchła śmiechem.
- Ale nie odpowiedzieliście na moje ostatnie pytanie. – powiedział Harry, gdy się już uspokoili. – Dlaczego wróciliście wcześniej?
- Hel to bardzo małe miasto, nie było tam co robić, a siedzenia na plaży i kąpieli w morzu mam dosyć na najbliższe dwa lata. Poza tym, stęskniliśmy się za tobą, Harry. Za tobą, za Lupinem, za Tonks, za resztą rodziny, za Anglią. – odpowiedziała Hermiona – Harry, a jak idą ci poszukiwania? Masz już jakieś wieści o miejscu pobytu Voldemorta?
- Czy naprawdę musimy o tym teraz mówić, Hermiono? – zapytali przyjaciele jednocześnie.
- Ja osobiście wolałbym się dowiedzieć, co macie w tych paczkach. – wyszczerzył zęby Harry.
- O jej! Całkiem zapomnieliśmy, Ron! Przecież przyszliśmy zrobić ci imprezę, bo ty oczywiście nie raczyłeś nikogo zaprosić. Za kwadrans będzie tu cała rodzina Weasley ’ów i jedna czwarta Zakonu, więc może zamiast wytrzeszczać na mnie oczy i otwierać usta wziąłbyś się za dekorowanie domu, co?
- Ron, powiedz, że ona żartuje.
- Niestety nie, stary, i radzę ci się wziąć do roboty, bo ona potrafi być bardzo nieprzyjemna.


* * *


W obskurnym budynku domu dziecka, wewnątrz małego pokoiku na pierwszym piętrze przebywała z pozoru najzwyczajniejsza pod słońcem, jedenasto-, może dwunastoletnia dziewczynka. Siedziała na łóżku z brodą opartą na kolanach obejmując podkurczone nogi ramionami i wpatrując się w obraz. Pokoik był urządzony skromnie: proste łóżko, sfatygowana szafa i równie zniszczony stolik, na którym stała stara lampka. Ściany kiedyś były zapewne błękitne, ale teraz ich kolor bardziej przypominał szary. W ogóle cały pokój zdawał się być szary: szarawa podłoga ze sklejki, wypłowiała szara pościel, nawet sukienka z lnu, którą miała na sobie dziewczynka była szara. Jedyną rzeczą, która nie pasowała do tego pokoju, był obraz. Przedstawiał on wróżkę siedzącą w kielichu liliowego kwiatka. W tle było widać las i inne postaci, ale były one zbyt zamazane, by można było je rozpoznać. Dziewczyna spędzała całe dnie patrząc w ten obraz i wyobrażając sobie jakby było w takim świecie, pełnym magicznych stworzeń i czarodziejów. „Alicja, zejdź na dół i pobaw się z dziećmi, zamiast wciąż gapić się w ten bohomaz!” ile razy przełożona wymawiała to zdanie, trudno było policzyć. Właściwie wypowiadała je zawsze, kiedy weszła do jej pokoju. Kilka razy zagroziła, że spali obraz i zawsze kiedy Ala poszła na obiad próbowała zdjąć go ze ściany, ale nigdy się jej to nie udało. Wiedziała, ze nie może go spalić, ponieważ jest on własnością dziewczynki, podobnie jak wiecznie zamknięta walizka pełna ubrań stojąca w szafie. Alicja zawsze chodziła w sukience z lnu, którą dostała każda dziewczynka w sierocińcu i od kiedy przybyła tu dwa lata temu ani razu nie otworzyła swojej torby, mówiła mało, na pytania odpowiadała najczęściej „Nie, proszę pani”, „Tak, proszę pani”, „Już idę, proszę pani” lub „Nie wiem, proszę pani”. Ale najczęściej całe dnie spędzała w swoim pokoju, schodząc tylko na posiłki, siedząc tak jak teraz i patrząc w obraz. Nieśmiałe pukanie do drzwi zakłóciło ciszę w pomieszczeniu. Kobieta weszła nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź i powiedziała łagodnym głosem:
- Alicjo, masz gościa. Czy mam wpuścić tę panią?
Dziewczyna kiwnęła głową, nie patrząc ani na opiekunkę ani na wysoką kobietę, która weszła właśnie do pokoju. Zamykane drzwi cicho stuknęły, a pani, która do niej przyszła przysiadła na brzegu łóżka.
- Nazywasz się Alicja? To bardzo ładne imię.- powiedziała. Ton jej głosu zdradzał, że nie za bardzo wie, jak powinna się zachować i że czuje się bardzo niezręcznie.
- Dziękuję.- odpowiedziała cicho dziewczyna nadal wpatrując się w obraz. Zapadła cisza, w czasie której kobieta przyjrzała się dokładnie mieszkance pokoiku. Zza okularów w rogowych oprawkach osadzonych na garbatym nosie wyglądały duże, szare oczy okalane długimi rzęsami. Szarość oczu była łudząco podobna do koloru nieba podczas deszczu, ich kąciki były zaczerwienione, jakby ich właścicielka niedawno płakała, a na całej twarzy było dobrze widoczne piętno bólu i smutku. Na jej plecy spływały niczym złota fala długie blond włosy, w których słońce tańczyło mamiąc wzrok obserwatora. To nie było określony odcień blondu: obok platynowego pasma można było dostrzec tak ciemne, że niemal brązowe.
- Nazywam się Minerwa McGonagall. – dziewczynka zwróciła głowę w jej kierunku, patrząc z niedowierzaniem na kobietę – Jestem dyrektorem Hogwartu, szkoły dla…
- Dla czarownic i czarodziejów. – wpadła jej w słowo Alicja, siadając teraz w klęczki przodem do pani profesor – Wiem, co to jest Hogwart. Mama mi kiedyś opowiadała o szkole w której uczy się magii, o Voldemorcie, o Harrym Potterze i Albusie Dumbledore. Mówiła, że to tylko bajka, legenda, którą powtarza się u nas w rodzinie od kilku pokoleń. Ale ja wolałam w to wierzyć, że ta opowieść jest prawdą. – wyraźnie posmutniała, na wspomnienie o matce. McGonagall myślała przez chwilę, że dziewczyna zacznie płakać, gdyż jej oczy się zaszkliły a głos zaczął drżeć. Jednak Alicja wiedziała, że łzy nie pomogą. Gdy płacze się z powodu rozbitego kolana czy łokcia, ból nie ustępuje, przeciwnie, jest jeszcze gorzej, bo do bólu stłuczonego miejsca dochodzą nudności, zawroty głowy i pieczenie oczu. Kiedy płakała z tęsknoty za rodziną, rosła ona jeszcze bardziej, gdyż za każdym razem nawiedzała ją myśl, że gdyby jej rodzie żyli to zaczęli by ją pocieszać. Więc nauczyła się ukrywać uczucia i dławić w sobie płacz. Nikt nie wiedział, co dzieje się w jej środku, wszyscy mogli oglądać jedynie powłokę, którą ona dowolnie zmieniała.
- Proszę pani… Czy… Czy ja jestem czarownicą? – zapytała niepewnie. McGonagall uśmiechnęła się wyrozumiale. Mogła się tego spodziewać.
- Nie wierzysz w to, prawda? Nie wierzysz, że jesteś niezwykła, taka, jaka zawsze chciałaś być, magiczna.
- Szczerze mówiąc, to tak, nie wierzę w to. To jest za piękne, by mogło być prawdziwe.
Kobieta znów się uśmiechnęła. Wyjęła różdżkę, machnęła nią krótko i zamiast książki leżącej na łóżku znajdował się tam teraz mały, czarny kotek z białymi skarpetami. Dziewczynka zeskoczyła na podłogę, wydając z siebie zduszony okrzyk.
- Za tydzień kogoś po ciebie przyślemy. Zabierze cię na Pokątną, żebyś mogła zrobić zakupy. Spakuj się do tego czasu, resztę wakacji spędzisz w Dziurawym Kotle.
- Pani profesor, ale skąd ja na to wszystko wezmę pieniądze?
- Rodzice przepisali na ciebie wszystko co mieli. Uzbierała się z tego całkiem pokaźna sumka. Poza tym, to dziwne, ale na twoje nazwisko jest skrytka w banku Gringotta. A z tego co mi wiadomo, nosisz kluczyk do niej na szyi. – Ala wyjęła złoty łańcuszek spod sukienki. Wisiał na nim mały złoty kluczyk. Mama zawsze mówiła jej, że dostała to od jej znajomej na chrzcie i że ta znajoma prosiła, by nigdy go nie zdejmowała z szyi. Podobno, gdy ta kobieta wracała do domu, miała wypadek samochodowy, zapadła w śpiączkę i po tygodniu zmarła. Mama uznała, że należy wypełnić ostatnią wolę przyjaciółki, więc jej córka zawsze chodziła z kluczykiem na szyi.
- Jeszcze coś chcesz wiedzieć? Za tydzień spodziewaj się kogoś od nas.
- Hagrida?
- Och, wątpię, czy wypuścili by cię stąd w jego towarzystwie.
- Pani profesor, czy mogę panią o coś prosić? Czy… Czy to mógłby nie być pan Kingsley Shacklebolt?
- Dlaczego nie Kingsley? Przecież to bardzo miły człowiek a na dodatek doskonały Auror.
- Bo, widzi pani, on mnie przesłuchiwał, w moje dziewiąte urodziny. Jest jedyną poza mną osobą, która zna wszystkie szczegóły tego, co się wtedy wydarzyło. Boję się, że zacznie o tym mówić…
- Dobrze, wyślę kogoś innego. – przerwała jej profesor – Do zobaczenia w Hogwarcie.
- Do widzenia, pani profesor.


Proszę o komenty. Rozdziały nie będą pojawiać się zbyt często, a rozdział drugi będzie dopiero po długim weekendzie.

Ten post był edytowany przez Zakohana w książkach: 01.01.2008 14:16


--------------------
Sunny Support Group!

user posted image

I was raised by this town
To believe the words they put inside me...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Zakohana w książkach
post 25.05.2007 14:50
Post #2 

Szukający


Grupa: Prefekci
Postów: 473
Dołączył: 27.03.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Szósty rozdział będzie długi. Bardzo długi. Przeleciałam dwa miesiące do przodu, dwa miesiące, w ciągu których trochę się działo, więc pupychałam gdzie niegdzie kursywą wspomniki. No więc zapraszam na:
Rozdział 6
Hallowen
(część pierwsza: Czarna Róża)

Atak. Unik. Tarcza. Zmyłka. Atak. Tarcza. Unik. I tak w kółko. Reszta pierwszorocznych Gryfonów i Ślizgonów dawno zaprzestała walk, woląc przypatrywać się temu widowisku. Harry stał opierając się o ścianę i z podziwem patrzył na zażarty pojedynek. Slovakow był szybki i potrafił dużo, ale Donnel miała zawrotną szybkość, zadziwiający refleks, zniewalającą wiedzę i coś, czego większości czarodziejów było brak. Umiała jednocześnie walczyć i obserwować, wyłapywała mocne i słabe punkty przeciwnika, potrafiła przewidzieć jego reakcje. Im dłużej trwała walka, tym więcej wiedziała o wrogu i z tym większą łatwością wygrywała. Widział, że Dymitr jest już słaby i postanowił wkroczyć do akcji. Podszedł najbliżej jak mógł mając nadzieję, że niczym nie oberwie.
- Chcę wam przypomnieć, że oboje macie przeżyć i nie potrzebować pilnej opieki lekarskiej.
Dziewczyna spojrzała na niego morderczym wzrokiem nie przerywając walki.
- Poradzę sobie z nim. – uchyliła się przed błękitnym promieniem
- O ciebie się nie boję. Wolałbym jednak, żeby Slovakow wyszedł z tej sali bez żadnego poważniejszego uszczerbku na zdrowiu.
- Na początku lekcji mowiłeś, że mamy się na tej lekcji rozerwać. Więc się rozrywamy.
- Na strzępy. – dopowiedział Potter – Właśnie widzę i wolałbym, żebyście dali sobie spokój.
Alicja znów na niego spojrzała, ale tym razem jej oczy nie zabijały. Miał wrażenie, że działają jak rentgen.
- Prawdziwy z ciebie Gryfon, Harry. Były bo były, ale prawdziwy. – powiedziała nie odrywając od przyjaciela wzroku ani nie przestając walczyć – Expelliarmus.
Dymitr usiłował wyczarować prostą tarczę, ale była ona bardzo słaba, więc czerwony promień dziewczyny nic sobie z niej nie robił i po chwili blondynka trzymała w ręku różdżkę Rosjanina. Do sali dobiegł odgłos dzwonu i uczniowie wylali się na korytarz. Ala również miała ten zamiar, ale profesor ją zawrócił.
- Gdzie i kiedy nauczyłaś się rzucać te tarcze? Niektóre są bardzo skomplikowane.
- Szczerze, nie mam zielonego pojęcia. Przed rozpoczęciem walki nie miałam pojęcia o istnieniu zaklęć, których podczas niej użyłam. Tak samo było z Expelliarmusem. Kiedy zgłaszałam się na pierwszej lekcji, nie znałam nawet formułki. To dziwne.
- Bardzo dziwne. – mruknął zamyślony Harry – Idź już, spóźnisz się na zielarstwo.

***

Dwie godziny później Alicja włóczyła się korytarzami szkoły, nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Jak to możliwe, że już 30 października? Przecież rozpoczęcie roku szkolnego było dopiero wczoraj, a przynajmniej takie miała wrażenie. I co się z nią dzieje? Coś śmierdzi w tej całej jej wiedzy. Nie żeby jej to przeszkadzało, ale to podejrzane.
- Donnel!
Odwróciła się na pięcie i ujrzała spieszącą w jej kierunku dyrektorkę.
- Dzień dobry, pani profesor. – uśmiechnęła się promiennie ukazując lśniące, białe zęby.
- Masz chody u Pottera, prawda? – zapytała bez żadnego wstępu kobieta
- No… można to tak nazwać. A o co chodzi? Pani dyrektor. – dodała pospiesznie na końcu.
- Powiedz mu, że ma się jak najszybciej stawić w moim gabinecie, nie obchodzi mnie, że ma lekcje.
Alicja pognała do Sali Obrony już po słowach „w gabinecie”, przemknęła przez kilka tajemnych przejść i ledwo wyhamowała pod drzwiami. Zapukała nieśmiało i słysząc „proszę” Pottera włożyła głowę do klasy.
- Harry mogę cię prosić na słówko?
Profesor wiedział, że dziewczyna nie przerywałaby mu lekcji z błahego powodu. Wyraźnie zaniepokojony zapytał:
- O co chodzi?
- McGonagall chce cię widzieć w swoim gabinecie. Natychmiast. Nie martw się, nie wyglądała na zdenerwowaną. – dodała widząc nietęgą minę mężczyzny.
- Nie o to mi chodzi. Zostawienie ze sobą sam na sam czwartego roku Gryffindor – Slytherin jest bezmyślnością równą głupocie. Oni, w przeciwieństwie do pierwszorocznych, niezbyt się lubią. Ktoś musi z nimi zostać… zaraz… ty z nimi zostaniesz!
- Ja? Czyś ty zwariował?!
- Możliwe. Słuchaj, możesz się z którymś pojedynkować, rozmawiać z nimi na temat Hallowen, cokolwiek, byleby mieli zajęcie.
- Chętnie bym wzięła udział w pojedynku, ale szczerze wątpię, czy którekolwiek z nich mnie zaatakuje.
- O to się nie martw. Czyli co, zgadzasz się?
Nie czekając na odpowiedź wciągnął ją do klasy.
- Posłuchajcie. Muszę na chwilkę wyjść, dyrektorka mnie wzywa, więc, wiedząc iż zostawienie was samym sobie byłoby idiotyzmem, zostawiam was z tą oto dziewczyną. Alicja wyraziła chęć pojedynkowania się z jednym z was.
- Mamy się pojedynkować z pierwszoroczną? Przecież ona nic nie umie. – z tylnych rzędów dobiegł kpiący głos.
- Umiem całkiem sporo, Malfoy. I bardo chętnie ci to udowodnię.
Harry uśmiechnął się, gdyż głos dziewczynki był chłodny a w jej oczach pojawiły się mordercze błyski. Chrześniak Dracona nie wie, na co się porywa.
- Panie Malfoy? Wyjdzie pan na środek, czy się boi?
Podszedł do nich niechętnie brązowowłosy chłopak z tego samego koloru oczyma.
- No dobrze. Alicja, postaraj się go nie wysłać do skrzydła szpitalnego, Malfoy, nie masz szans na wygraną, ale przynajmniej przegraj z honorem. Zostawiam was. – powiedział Potter i wyszedł. Przeciwnicy jeszcze przez chwilę piorunowali się wzrokiem, po czym stanęli naprzeciwko siebie i krótko skłonili. Alicja stała z opuszczoną różdżką. Nie miała zamiaru atakować pierwsza. W klasie panowała głucha cisza, oczy wszystkich były utkwione w stojącej parze. Malfoy zdecydował się rozpocząć pojedynek i teraz dopiero było na co patrzeć.
Po dwudziestominutowym pobycie poza klasą Harry wszedł do środka. Zobaczył walczącą zażarcie parę Malfoy – Donnel. Ktoś usunął ławki z klasy, a wszyscy uczniowie stali pod ścianą przypatrując się zafascynowani walczącym. Alicja dostrzegła Pottera stojącego w drzwiach, zrobiła fikołka, stanęła za Malfoyem i rozbroiła go.
- Dziękuję za wspaniałą walkę, panie Malfoy. – powiedziała na odchodnym, odrzucając mu różdżkę.
- I jak, panie Malfoy? Nadal pan uważa, że Alicja nic nie umie? – zapytał Harry, kiedy dziewczyna wyszła. Chłopak burknął coś niezrozumiale.
- Bardzo prosiłbym tego, kto usunął ławki, o ich powrót. – po klasie przeszedł pomruk niezadowolenia – Wolałbym, żebyście siedzieli podczas omawiania tej walki.
Ławki natychmiast się pojawiły a ożywieni uczniowie usiedli w nich, z zainteresowaniem wpatrując się w nauczyciela. Jedynie Daniel był wściekły. Pokonała go jedenastolatka i to w jakim stylu! Jak się to rozejdzie po szkole, a rozejdzie się na pewno, będzie pośmiewiskiem przez wiele tygodni.

***
Alicja przemierzała korytarze szkoły ukryta pod peleryną niewidką. Zatrzymała się przed drzwiami, rozejrzała czujnie i zapukała. Usłyszała ciche „proszę!” i weszła do pomieszczenia. Zamek szczęknął i zdjęła pelerynę. Rzuciła w stronę Harry’ego jedną z butelek i rozsiadła się w fotelu naprzeciw kominka.
- Skąd masz piwo kremowe? – zapytał, siadając w sąsiednim fotelu.
- Zapominasz, że mam mapę Hogwartu ze specjalnym uwzględnieniem tajnych przejść. – odpowiedziała dziewczyna otwierając napój.
- Tylko mi nie mów, że byłaś w Hogsamede!
- Nie powiem. Byłam w kuchni. A właśnie, ktoś chciałby cię widzieć. – pstryknęła palcami wołając:
– Zgredek!
W następnej chwili cały pokój wypełnił się piskiem uradowanego skrzata.
- Zgredek wiedział, że Harry Potter wróci do Hogwartu! Harry Potter sir za bardzo kocha Hogwart, żeby go zostawić. Dlatego Zgredek powiedział pani dyrektor, żeby mianowała nauczycielem Harry’ego Pottera. Zgredek wierzył, że Harry Potter sir się zgodzi!
- Zaraz. To ty powiedziałeś o mnie McGonagall? – powiedział nieco zaskoczony Potter
- Tak, Harry Potter sir. Ale Zgredek nie wiedział, czy Harry Potter się zgodził. Dopiero dzisiaj panienka Donnel przyszła do kuchni, to Zgredek się pyta, czy Harry Potter uczy w Hogwarcie. Jak Zgredek się dowiedział, że tak, to był strasznie szczęśliwy.
- Ja też się cieszę, że cię widzę, Zgredku. A teraz idź już spać. – dodał widząc, że skrzat ziewa potężnie. Stwór posłuchał i zniknął z cichym pyknięciem.
- No więc? O czym chciałaś pogadać? – zapytał po krótkim milczeniu.
- O balu. O moich umiejętnościach. O wszystkim. – odpowiedziała po chwili namysłu jedenastolatka.
- Ta twoja znajomość zaklęć jest dość niepokojąca. Musimy się dowiedzieć, skąd to wszystko znasz. Dopóki tego nie wiemy, stoimy w martwym punkcie.
- Coś mi mówi, że odpowiedź na to pytanie jest tutaj. – wyciągnęła z kieszeni pożółkły pergamin – Tylko że ta diabelna kartka nie daje się odczytać!
- Ciekaw jestem, czy patronusa też potrafisz rzucić…
- Możemy zobaczyć. – mruknęła Ala – Expecto Patronum!
- Syriusz? – szepnął zaskoczony Harry. Bo rzeczywiście, patronus nastolatki był białą wersją Łapy, jego ojca chrzestnego.
- Mówiłam, że mnie bronił. – uśmiechnęła się Alicja. Jej obrońca wyparował jednak po kilku minutach, zostawiając zamyśloną parę samej sobie.
- Za kogo się przebierasz na bal? – przerwała ciszę dziewczyna. Dyrektorka nieźle wszystkich zaskoczyła oznajmiając po obiedzie, że w Noc Duchów po uczcie odbędzie się bal maskowy.
- Za wampira. – odpowiedział po namyśle – A ty?
- Jutro się dowiesz. – uśmiechnęła się tajemniczo
– A jak tam twoje poszukiwania? – zmieniła niespodziewanie temat
- Lepiej nie mówić. – mruknął niechętnie Potter – Mam nadzieję, że znajdę go przed osiemdziesiątką.
- Czyli ty nie wierzysz w to, że zwyciężysz?
- Ja mam nadzieję, że zwyciężę. Ostatnio uganiałem się za nim aż na Tortugę*, a jak tam dotarłem okazało się, że zwiał kilka minut wcześniej.
- Harry, ale ty musisz wierzyć w zwycięstwo! – krzyknęła Alicja – Jest takie mugolskie powiedzenie: Nadzieja jest matką głupich, a Wiara czyni cuda. I to przysłowie mówi prawdę.
- Niby dlaczego?
- Spójrz. – położyła dłoń na stoliku tak, aby widział jej wierzch – Są dwie armie, czerwona i niebieska. – na jej dłoni pojawiły się dwa prostokąty. – W każdej armii jest dwieście osób, włączając w to dowódcę. – na prostokątami pojawiła się liczba 200.
- W armii czerwonej jedna osoba wierzy w zwycięstwo, dziewięćdziesiąt dziewięć osób ma nadzieję na zwycięstwo, a sto osób wierzy, że ich armia przegra.
W czerwonym kwadracie pojawiały się dyktowane przez nią informacje, jakby pisane niewidzialną ręką.
- Natomiast w niebieskiej armii – kontynuowała – sprawy mają się nieco inaczej. Sto osób wierzy w zwycięstwo, dziewięćdziesiąt dziewięć ma nadzieję na zwycięstwo, a jedna nie wierzy w wygraną. Która armia wygra? Możesz zadawać pytania.
- Wygra armia niebieska, bo w niej więcej osób wierzy w zwycięstwo. – odpowiedział po chwili skupienia.
- Mówiłam, że możesz pytać. Wygra armia czerwona.
- Dlaczego?
- Bo tą jedną osobą w obu armiach był dowódca.
- A co to ma do rzeczy? – żachnął się zdezorientowany nauczyciel
- Bardzo wiele. Dowódca, jak sama nazwa wskazuje, dowodzi armią, prowadzi ją do zwycięstwa. To on podejmuje decyzje o podjęciu jakichkolwiek działań. Jeśli jest przekonany, że armia przegra, to nieświadomie doprowadza ją do przegranej. – mówiła do niego jak do nic nie rozumiejącego dziecka – Tak więc, kto jak kto, ale ty w to zwycięstwo musisz wierzyć.
Przejechała palcami po wierzchu dłoni i starła wszystkie informacje. Przez chwilę oboje milczeli. Potter zastanawiał się, ile jeszcze nauczy go ta pierwszoroczna. Przychodziła do jego gabinetu co kilka dni i za każdym razem wygłaszała wykład na inny temat. Pewnego dnia był wściekły na Śmierciożerców i przeklinał ich na czym świat stoi…
- Nie wolno ci tak o nich mówić! – sprzeciwiła się jego słowom.
- Dziewczyno, my mówimy o ŚMIERCIOŻERCACH!! To potwory!
- To ludzie tacy sami jak ja i ty! Nie ma ludzi bezwzględnie dobrych ani złych, w sercu każdego człowieka jest zarówno zło i dobro. U nich zło przeważa nad dobrem, ale wciąż są ludźmi, a o żadnym człowieku nie wolno tak mówić!
- O Voldemorcie też mam dobrze mówić, żeby się czasami nie obraził?! – jego furia sięgała zenitu.
- Czy ty naprawdę nic nie rozumiesz, czy tylko udajesz?! – Alicja była, o ile to możliwie, wściekła bardziej niż jej wychowawca – Voldemort nie jest człowiekiem! Już nie jest. Ludzie mają uczucia, potrafią kochać, a on nie jest zdolny do niczego poza nienawiścią!
- Znowu schodzi na tę cholerną miłość! Dumbledore powiedział mi o niej tyle, że mam już tego po dziurki w nosie! Przez miłość tylko cierpię, nic więcej!
- Przecież ty żyjesz dzięki miłości twojej matki! Ona kochała cię tak bardzo, że oddała za ciebie życie!
- Owszem, żyję, ale co to za życie?! Najpierw przez dziesięć lat byłem traktowany jak darmowa pomoc domowa, potem musiałem uciekać przed śmiercią a teraz nie mogę ożenić się, żeby nie narażać mojej ukochanej! Już wolałbym umrzeć!
Dziewczyna wpatrywała się w niego, w jej oczach furia mieszała się z przerażeniem.
- Człowieku, ty się zastanów co mówisz!! – w jej głosie wibrowała raczej rozpacz, a nie wściekłość. – Masz przyjaciół, ukochaną, naprawdę chciałbyś umrzeć? Jeśli tak, to na nich nie zasługujesz. Zastanowiłeś się, co by czuli, gdyby cię stracili?

Innego dnia pokłócił się z Ronem i Hermioną. Był tak wściekły, że nie wpuścił jej do gabinetu. Wsunęła mu wtedy pod drzwi kartkę z trzema zdaniami po łacinie i zapytaniem.
Cave me domine ab amico, ab inimico vero me impse cavebo.**
Sine amicita vita es nulla.***
Amici fures temporum.****
Z którym z tych zdań się nie zgadzasz?

Żeby on chociaż wiedział, co to znaczy. Ale ta mała wiedźma nie chciała mu powiedzieć, więc przesiedział pół dnia w bibliotece zanim w końcu udało mu się to przetłumaczyć. O dziwo, kiedy dostał tę kartkę w ręce cała złość na przyjaciół wyparowała z niego natychmiast. Alicja podkurczyła w fotelu nogi, oplotła je ramionami i oparła czoło na kolanach. Harry wpatrywał się w ogień i bezwiednie obracał tajemniczy pergamin w dłoniach. Emanowała z niego silna magia. Silna, ale nie Czarna. Prawdopodobnie była to magia starożytna. Tylko dlaczego tego pergaminu nie da się odczytać?! Spojrzał na dziewczynę. Zamknęła oczy i uznałby ją pewnie za skupioną, gdyby nie miarowy oddech i lekki uśmiech na ustach. Trzeba ją obudzić i odesłać do dormitorium. Zbliżył się do niej powoli i wyciągnął rękę z zamiarem obudzenia jej. Brakowało my niecałego cala, kiedy był świadkiem najszybszego ruchu, jaki dane mu było zobaczyć. Dziewczyna w ułamku sekundy wydobyła z tylnej kieszeni różdżkę i przytknęła jej koniec do jego jabłka Adama.
- Nigdy więcej tego nie rób. – wycedziła przerażona przez zaciśnięte zęby – Harry! Ja mogłam cię zabić!
Roztrzęsiona cofnęła różdżkę i załamała ręce. Była upiornie blada i ledwo stała na nogach, które trzęsły się jakby właśnie przeżyła najstraszniejszą rzecz w swoim życiu. Potter, równie roztrzęsiony jak uczennica, powiedział słabym głosem:
- Odprowadzę cię, już późno.
I wyszedł z nią z gabinetu.

***
Alicja położyła głowę na ławce i wpatrywała się niewidzącym wzrokiem w ścianę. Duszą, zmysłami i umysłem była zupełnie gdzie indziej, jedynie jej ciało pozostało na lekcji. Harry dostrzegł to i postanowił dać jej nauczkę. Na marzenia ma wiele czasu po lekcjach.
- Kto odpowie? Może Alicja?
- Sądzę, że to bardzo dobry pomysł. – dziewczyna nawet nie spojrzała na nauczyciela.
- A mogłabyś powtórzyć pytanie? – nie dawał za wygraną mężczyzna.
- Pytałeś, co sądzimy o balu z okazji Hallowen.
Nagle usiadła sztywno. Już nie była pogrążona w marzeniach, choć nadal wpatrywała się w ścianę. Na jej twarzy malowało się zdumienie i niezrozumienie, a w oczach oprócz tych dwóch uczuć można było dostrzec maleńkie iskierki przerażenia. Potter poważnie zaniepokoił się zachowaniem dziewczyny i spojrzał pytająco na Lily. Uczennica próbowała przez chwilę wyrwać koleżankę z tego stanu, lecz potem rzuciła nauczycielowi bezradne spojrzenie. Ala nagle wyszeptała:
- Harry, mógłbyś tu podejść?
Podszedł do niej i zapytał:
- O co chodzi?
- Spójrz. – wskazała ręką ścianę.
- Niby co mam widzieć? – usłyszał prychnięcie – Tak, tak, wiem, nie potrafię patrzeć! Ale mogłabyś mi pomóc.
To było mniej-więcej tydzień temu, znów leżała na błoniach i wpatrywała się w niebo.
- Nie możesz szukać Syriusza przez okno?
- Nie, nie mogę.
- Dlaczego?
- Oktaryna mi zasłania.
- Co ci zasłania?
- Oktaryna. – powiedziała cierpliwie – Kolor Magii.
- Przecież magia nie ma koloru…
- Ma, tylko niewiele osób go widzi. Dawniej widzieli go wszyscy czarodzieje, ale teraz są to pojedyncze wyjątki. Ludzie pokroju Slytherina sadzą, że to dlatego, iż za bardzo wymieszaliśmy krew z mugolami. Ale to bzdura. Rody czystej krwi też nie widzą oktaryny.
- Aha. A jaki kolor ma ta oktaryna?
- Dla każdego inny. Dla mnie na przykład jest to złoty wymieszany z niebieskim.
- Ciekawe dlaczego czarodzieje przestali ją widzieć.
- Zapomnieli jak patrzeć. Dawniej od zwykłych ludzi odróżniały nas nie tylko moce, ale także lepiej rozwinięte zmysły. Mugole nie potrafią patrzeć, nie potrafią słuchać. To w większości ciemniaki. Niestety, większość społeczeństwa czarodziei również tego nie potrafi.

- Dobra. – powiedziała – Ale to trudne. Zamknij oczy i otwórz umysł.
Spojrzał na nią nie rozumiejącym wzrokiem.
- No. Chcesz to zobaczyć, czy nie? – pogoniła go zniecierpliwiona – Kiedy znów otworzysz oczy, musisz patrzeć sercem, nie nimi. Rozumiesz?
- Powiedzmy. – mruknął. Przez kilkanaście minut próbował zastosować się do zaleceń przyjaciółki. Kiedy wreszcie otworzył oczy, zrozumiał wyraz jej twarzy. Na ścianie widniał wizerunek płonącego feniksa, w którego wpisana była czarna róża. Jej łodyga zmieniała się w węża.
- Już gdzieś to widziałem.
- Ja też. W jakiejś książce. Ale mniejsza o to. Róża jest symbolem bogini miłości, Afrodyty. Ale czarna róża symbolizuje tajemnice, mroczne sekrety. Feniks to symbol słońca, odrodzenia. A wąż oznacza wewnętrzną przemianę. Widzisz w tym jakąś logiczną całość?
Odgłos dzwonu oznajmił koniec lekcji i wszyscy wysypali się na korytarz. W klasie zostali tylko Harry i Alicja. Najprawdopodobniej w ogóle nie zauważyli rozpoczęcia się przerwy.
- Można to zrozumieć w ten sposób, że miłość sprawia iż się wewnętrznie zmieniamy i jest w stanie pokonać śmierć. – powiedziała dziewczynka powoli – Ale co oznacza czarny kolor róży?? Że miłość jest tajemnicą?
Potter milczał usiłując przypomnieć sobie gdzie widział ten obraz. Bo widział go na pewno, i to w dodatku nie tak dawno…
- Mam!! – krzyknął nagle – Rycerze Czarnej Róży!!
- Kto?
- Tak nazywa się członków Bractwa Płonącego Feniksa, zwanego też Zakonem Czarnej Róży. Najgłośniej było o nim w średniowieczu, w jego zastępach znajdowali się jedynie rycerze. A raczej tylko rycerze się ujawniali. Można się było do niego dostać tylko w wieku od dziesięciu do dwudziestu lat, a przynależało się do śmierci. Słuch o nim zaginął w drugiej połowie XIV wieku. Pięćdziesiąt lat przed końcem średniowiecza. Potem co prawda widywano jeszcze rycerzy, ale w półwiecznych odstępach. Od dwustu lat na pewno nie funkcjonuje. W każdym bądź razie nie legalnie.
- Wiesz o tym Bractwie cos jeszcze?
- Ponoć każdy jego członek ma maleńki tatuaż w kształcie róży z łodygą zmieniającą się w węża we wnętrzu lewej dłoni. Może go dostrzec tylko inny członek Zakonu. A ich znak potrafi wyczarować tylko ktoś posiadający taki tatuaż. Było jeszcze coś, że przynależą do niego wszyscy Madzy Żywiołów i empaci. O dwóch ostatnich nie wiem nic.
- Ale ja wiem. Madzy Żywołów to ludzie… - do jej uszu dobiegł odgłos dzwonu na lekcje.
- Eliksiry… - jęknęła – Muszę lecieć, Slughorn się wnerwi.


--------------------
Sunny Support Group!

user posted image

I was raised by this town
To believe the words they put inside me...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Zakohana w książkach   Magia Miłości [cdn]   29.04.2007 15:00
marek   nie przeczytałem całości... jednak z tego co widzę...   04.05.2007 16:07
Zakohana w książkach   obiecałam drugi rozdział i jest. trochę krótszy, a...   06.05.2007 13:07
Zakohana w książkach   Czemu nikt nie pisze komentów?? Zatkało was bo bez...   09.05.2007 17:15
czarownica88   śliczne:) jedyną wadą jest to że fragmenty są krót...   09.05.2007 20:48
Zakohana w książkach   Następne rozdziały będą już dłuższe. W sumie to 2 ...   11.05.2007 07:10
kruszynka85   FF jest swietny. Calkiem inny niz poprzednie ktore...   20.05.2007 13:58
Zakohana w książkach   Ekhem, ekhem... no więc macie dwa rozdziały, i to ...   21.05.2007 21:50
kruszynka85   Niemoglam sie doczekac dalszego ciagu tego opowiad...   21.05.2007 23:26
Ines   Rzadko spotykam się z opowiadaniem, które mnie zac...   22.05.2007 10:45
Zakohana w książkach   Szósty rozdział będzie długi. Bardzo długi. Przele...   25.05.2007 14:50
Ines   Cudo ;) Zakochałam się w tym opowiadaniu. Kurczę n...   25.05.2007 16:41
kruszynka85   Kochana Twoje opowiadanie robi sie coraz lepsze i ...   25.05.2007 22:52
Abaska   Uuu widzę, że jestem póki co jedyną osobą, która m...   28.05.2007 20:42
Zakohana w książkach   Na wstępie chciałam podziękować pewnej użytkownicz...   05.06.2007 21:44
Abaska   Okay, rozpisałaś swą ripostę w punktach, więc spró...   08.06.2007 10:32
kruszynka85   kiedy bedzie nowy rozdzial? nie moge sie doczekac   21.06.2007 01:05
Zakohana w książkach   Na kolejny rozdział trochę sobie jeszcze poczekaci...   30.06.2007 13:25
Zakohana w książkach   Udało mi się wyrwać wcześniej. Proszę: Rozdział 7...   18.07.2007 11:00
Zakohana w książkach   Wszyscy, którzy czytali mojego ficka wyjechali na ...   12.08.2007 15:19
Tarjei   Eee... przyznam się bez bicia, że musiałam się zmu...   25.08.2007 11:38
Zakohana w książkach   Rozdział 9 Rąbek tajemnicy Mijał dzień po dniu. W...   25.08.2007 16:32
sinner   Podoba mi się twoje opowiadanie... Jak mało które....   02.09.2007 20:48
Tarjei   no dobra wróciłam... ale dlaczego w tekście brakuj...   07.09.2007 18:11
Zakohana w książkach   Tarjei, dzieciom najczęściej wapja się, że ludzie ...   07.09.2007 18:55
Tarjei   Widzisz chyba mamy inne doświadczenia... Ja jak dz...   08.09.2007 20:07
sinner   Potwierdzam... Nierealistyczna ta dziewczynka......   09.09.2007 16:13
solve   Tyle, że to jest dziewczynka FIKCYJNA, a nie realn...   09.09.2007 18:09
Zakohana w książkach   slove, muszę przynać ci rację co do tego, że wiele...   10.09.2007 17:29
Lakshmi   Jak to? czytałąm tylko kilka fików, w których był...   10.09.2007 17:33
Zakohana w książkach   Rozdział 10 Odwiedziny Nie mógł namówić dwojga j...   12.09.2007 19:15
sareczka   Naszła mnie ochota na skomentowanie tego opowiadan...   25.09.2007 22:30
Zakohana w książkach   Dobra... Po pierwsze, dziękuję sareczce za bardzo ...   26.09.2007 08:10
Zakochana w fantastyce   Ala jest bardzo fajna dla mnie. :milka: :milka: ...   01.10.2007 17:08
Zakohana w książkach   Dobra... Zajęłam się idealnością... I brakiem stra...   24.10.2007 22:07
Zakohana w książkach   Udało się! Przebrnęłam przeż "Krzyżaków...   19.11.2007 21:58
Claudia_Black   Czemu to takie krótkie?   19.11.2007 22:06
Zakohana w książkach   Ehh... pechowy numerek. Mam nadzieję, że nie wysze...   01.12.2007 18:12
aurorka_gryfonka   Twoje opowiadanie jest super! Czytałam wszystk...   09.12.2007 18:41
Zakohana w książkach   Z lekkim poślizgiem, ale jakoś mi z głowy wyleciał...   01.01.2008 14:55
Tomak   Zarąbisty fanfick muszę Ci powiedzieć :D Bardzo mi...   06.01.2008 00:12
Zakohana w książkach   [size=7]Rozdział 15 Uderzenie zegara Spokojna ci...   26.01.2008 01:00
Zakohana w książkach   [size=5][color=red]Uwaga!! Rozdział zawier...   16.02.2008 22:13
Zakohana w książkach   [size=7]Rozdział 17 Fantastyczna Czwórka List. K...   24.03.2008 19:29
czarownica88   Nikt nie komentuje i nie ma następnego rozdziału, ...   11.04.2008 21:29
klakla999   Czytam twoje opowiadanie i bardzo mi się ono podob...   13.04.2008 13:48
Anula93   Ja tam uważam że to opowiadanie jest całkiem cieka...   11.06.2008 16:51
Saphira Shadow   Jestem bardzo zdziwiona, ale pozytywnie!!B...   01.02.2009 16:52


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 25.05.2024 00:02