Między Piórem A Obiektywem, Zakończone!
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Między Piórem A Obiektywem, Zakończone!
joenne |
![]()
Post
#1
|
Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 17 Dołączył: 03.05.2006 Płeć: Kobieta ![]() |
Na początku chciałam zaznaczyć, że fanką żadnego z moich bohaterów nie jestem, wolę ich ff lub książkowe odpowiedniki. Samo opowiadanie powstało pod wpływem wypowiedzi kilku fanek SS i DM, kieliszka wina oraz opowiadania "Kryptonim Zielona Kaczuszka".
W opowiadaniu mogą pojawić się błędy za co serdecznie przepraszam. Mam nadzieje, że wam się spodoba. Życzę miłej lektury I Znów na szczycie! Młoda, zaledwie dwudziestoośmioletnia autorka bestsellerów miłosnych A.J.J. Maxwell po raz kolejny zajęła pierwsze miejsce na liście najliczniej kupowanych książek na świecie! Jej najnowsza powieść „Szpieg” pobiła rekord sprzedaży, który w 2006 roku należał do J.K Rowling i jej słynnej sagi o Harrym Potterze. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że „Szpieg” ma być sfilmowany jeszcze w tym roku. Podobno autorem scenariusza jest sama A.J.J.Maxwell. Fani spekulują czy ich ulubiona pisarka będzie obecna na planie filmowym podczas kręcenia zdjęć. Zapaleńcy liczą na odkrycie sekretu tajemniczej A.J.J... Pierwszy klaps! Za dwa dni na planie filmowym „Szpiega” padnie pierwszy klaps! Już wiadomo, że autorka nie będzie obecna podczas kręcenia filmu. Zamiast niej na planie pojawi się jej asystentka Anne Marolow, która będzie czuwać nad scenariuszem i w przypadku jakiś niejasności i wątpliwości wyjaśniać to z A.J.J. W filmie zagrają takie sławy jak Alan Rickman, Tom Felton, Emma Watson a także... Miał już dość. W swoim przeszło dwudziestodziewięcioletnim życiu miał niezły dorobek filmowy, ale ciągle był kojarzony z jednym filmem i z jedna postacią - Draconem Malfoy. Jednak lata pracy w telewizji i kinie nauczyły go skrywać każde, a szczególnie te negatywne emocje. Uśmiechnął się do piszczącej nastolatki, wymach..ącej jego zdjęciem w stroju do Quidditcha z ostatniej części sagi o Harrym Potterze, kolejnej dał autograf. Kiedy wreszcie wydostał się z tłumu rozszalałych hormonalnie kobiet i zniknął zza drzwiami hotelu pozwolił sobie na mały grymas. - No, no, widzę, że nasz Dracuś ma dzisiaj zły humor, co? – Alan Rickman spoglądał na niego spod ironicznie podniesionej brwi – czyżbyś miał już dosyć? - Tak, ty przerośnięty nietoperzu – odpowiedział kwaśno – nie każdy lubi tłumy rozwrzeszczanych nastolatek wszędzie tam gdzie się poruszy, profesorze Snape. - Jak mniemam ty należysz do tej kategorii? – klepnął go przyjacielsko w plecy i nacisnął guzik windy – Nie wiem, czym się tak przejmujesz... Drzwi do winy rozsunęły się i weszli do środka. Prawie się zamykały, gdy nagle z impetem wpadła do środka drobna, jasnowłosa postać odziana w czerń i wylądowała w ramionach Toma Feltona. - Przepraszam – odezwał się “czarny pocisk” i poprawił na nosie okulary – proszę na piąte – uśmiechnęła się do Alana. Dopiero po chwili do niej dotarło, z kim jest w windzie – Sev... Znaczy się pan Rickman... – spojrzała na Toma – i eee... pan Felton... – na jej policzkach pojawiły się czerwone rumieńce. Alan uśmiechnął się do niej rozbrajająco. - Tak, kochanie? Upuściła trzymane papiery. Tom schylił się, aby je podnieść. Niestety dziewczyna wybrała ten sam moment i zderzyli się głowami. - Ała – Tom wyprostował się masując obolałą głowę i patrzył na pochylającą się dziewczynę – mogłaś powiedzieć kotku, że na mnie lecisz... Dziewczyna natychmiast wyprostowała się jak struna, trzymając przed sobą jak tarczę zebrane dokumenty i zmierzyła go zimnym spojrzeniem. - Na ciebie? – zza grubych i już niemodnych oprawek okularów spoglądały na niego niebieskie oczy, w których pojawiła się ironia – Wybaczy pan, panie Felton, ale ja wolę bardziej dojrzałych... – ty znacząco spojrzała na Alana – i doświadczonych mężczyzn. Mali chłopcy mnie nie pociągają... W tej chwili drzwi windy się rozsunęły i dziewczyna wymaszerowała zostawiając ich samych. Dopiero, kiedy winda ruszyła odtwórca roli Snape’a odezwał się do Toma. - To nieźle ci dogadała – w jego głosie można było wyczuć rozbawienie – no, no, chyba jednak nie każda na ciebie leci, Draconie... Młody mężczyzna zgrzytnął tylko zębami. *** - Wrrrr, grrr...!!! - Coś się stało? - Stało?! – prawie krzyknęła do słuchawki – a pewnie, że się stało! Spotkałam Rickmana i Feltona, tego...tego... - Łiii...!!! – rozległ się pisk Sonji – Mojego Dracusia? I co? I co? – usłyszała dźwięki krótkiej szarpaniny i rozległ się teraz głos Anabel – Opowiadaj, co z moim Severuskiem... Westchnęła. - Co z Dracusiem? – Sonja znów dorwała się do słuchawki – opowiadaj. - To... wredny, nieokrzesany typ, który uważa ze każda kobieta na niego leci. Niewychowany... - Mój Draco... - Na Merlina! Jak tak dalej pójdzie to nigdy nie znajdziemy sobie chłopa... – ściągnęła z siebie sukienkę i odrzuciła w stronę fotelu, zostając jedynie w czarnej bluzeczce i skąpych majteczkach z podobizną małego Severusa bawiącego się z wężem – musimy wreszcie zacząć żyć w realnym świecie... – rzuciła ją na pobliski fotel, przy okazji zwaliła otwarte opakowanie cukierków, które rozsypały się po podłodze. - Łe tam, przesadzasz – rozległ się głos Emily – a z resztą, na co nam chłop... wystarczy, że mamy Severusa... No, a Sonja Swojego Dracusia.... - Taak jassne – weszła pod biurko w poszukiwaniu rozsypanych słodyczy. Usłyszała pukanie – proszę wejść! – odkrzyknęła, zapominając, że nie ma na sobie całej garderoby – To jest chore, że seks kojarzy nam się tylko z niezliczoną ilością czarnych guziczków, mrocznym spojrzeniem czarnych oczu i wielgachnym nochalem... - Wiesz, co mówią o dużych nosach... – nad nią rozległ się głos prześladujący wszystkie snaperki ze szklanego ekranu. Z wrażenia aż podskoczyła i walnęła głową w blat.. - Ała – wymamrotała, wychodząc spod biurka i dopiero teraz uświadamiając sobie, że nie ma na sobie sukienki. Zarumieniła się. - Ktoś przyszedł? – spytała po drugiej stronie Emily. - Tak, właśnie obiekt naszych seksualnych fantazji zmaterializował się przede mną... – w słuchawce rozległ się pisk – Jest nagi, nie licząc srebrno-zielonego krawata – Alan uniósł ironicznie brew – i pary czarnych skarpetek. Na Merlina – westchnęła do słuchawki, posyłając Rickmanowi psotny uśmiech – ależ on ma wielkiego... – jego brew znalazła się jeszcze wyżej – A do tego jeszcze pyta się czy nie mam ochoty na mały grupowy... O boże, zaraz chyba.... - Alan wyciągnął z jej rąk telefon –Halo? – odezwał się swoim zmysłowym głosem – A więc, przyjeżdżacie? Usłyszał podwójne westchnienie i cichy pisk dochodzący z dala „Dracusia! Dajcie mi Dracusia!” - Dla ciebie zawsze profesorze... - A więc, panno... – zawiesił znacząco głos. - Anabel. - A więc panno Anabel? Mamy czekać, czy znaleźć sobie kogoś innego do wspólnej zabawy... - O Boże... o boże... teraz? No, nie mogę... ale... - No cóż... a więc żegnaj Anabel... – rozłączył się i podał półnagiej dziewczynie telefon. Zapadła długa cisza. Anne chcąc ukryć, choć trochę swój brak garderoby wzięła do ręki kilka teczek. On ciągle się do niej bezczelnie uśmiechał. - Snaperka? – znacząco spojrzał na jej majteczki. - Ehmmm.... no tego... – zarumieniła się jak piwonia, zasłaniając teczką małego Severusa – Mam nadzieje, że nie czuje się pan... zdegustowany. To są po prostu... eeee... nasze takie wygłupy – jeśli byłoby to możliwe to zapewne rumieniec na jej twarzy przybrałby ciemniejszą barwę – wiernych fanek profesora Snape. - I Dracona? – w jego oczach zapaliły się przekorne iskierki. - I jednej fanki Dracona – podkreśliła. Spojrzeli sobie w oczy i po chwili oboje wybuchnęli śmiechem. Rickman przybrał jedną ze słynnych min Mistrza Eliksirów. - A więc panno Marolow... Kiedy umawiamy się na mały grupowy? – wziął jeden z cukierków leżących na blacie i włożył do ust. *** „Mała Czarna” ciągle tłukła mu się po głowie. Czuł się trochę urażony jej uwagą na temat jego niedojrzałości i niedoświadczenia... - Profesor Snape – mruknął pod nosem wychodząc z pokoju i udając się w stronę pokoju scenarzysty. Pewnie jest kolejną niewyżytą seksualnie fanką Nietoperza pomyślał idąc korytarzem. Noce mijają jej na erotycznych fantazjach na temat Postrachu Hogwartu, a na komputerze zapewne ma masę jego zdjęć i podobizn.... Stanął pod drzwiami pokoju 514, który zajmował scenarzysta (a właściwie scenarzystka). Były lekko uchylone. Pchnął je. Do jego uszu dotarł głos Alana mówiący: A więc panno Marolow... Kiedy umawiamy się na mały grupowy?, a jego oczom ukazał się zadziwiający widok. „ Mała Czarna” jak nazwał kobietę z windy stała przed Rickmanem w samej zaledwie bluzce i majteczkach, przyciskając do siebie stertę teczek. Odchrząknął i spojrzał na nich znacząco. - Szybka jesteś kotku – posłał jej smirka, bezczelnie taksując ją wzrokiem – widzę, że... już planujecie najbliższe tygodnie. Czyżby mała orgietka? Alan posłał mu swój zabójczy uśmiech. - Oczywiście – wyciągnął z rąk zawstydzonej, półnagiej scenarzystki teczki i odnalazł tą ze swoim nazwiskiem, odkładając resztę na stojące obok biurko – wiesz, Tom mam jakieś obowiązki w związku z byciem Severusem Snape – wyminął młodego mężczyznę i wyszedł zostawiając ich samych. Felton dokładnie zlustrował sylwetkę dziewczyny. Niezła. Zaokrąglona tam gdzie trzeba, nie chuda, ani nie gruba. Trochę taki mikrusek pomyślał złośliwie, oceniając jej wzrost na nie więcej niż metr siedemdziesiąt. No i może gdyby nie te okulary... - Napatrzyłeś się? – z rozmyślań wyrwał go głos ociekający jadem – jeśli tak to byłbyś łaskawy... oświecić mnie, co cię tu sprowadza i pójść sobie? – niezważać na swój wybrakowany strój usiadła na biurku zakładając nogę na nogę - mam... ważne sprawy do załatwienia. - Jeszcze nie – odpowiedział złośliwie, podchodząc do niej. Ściągnął jej okulary z nosa, muskając jej policzek swoim i zbliżając wargi to jej ucha. - Jeśli tylko będziesz chciała pokażę ci jak może być przyjemny jeden na jeden – wyszeptał, opisując dokładnie, co może zrobić jej tutaj, na tym biurku. Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia i niedowierzania. Na koniec lekko przygryzł płatek jej ucha i wyszedł cicho uśmiechając się pod nosem. Ten post był edytowany przez joenne: 27.07.2007 00:10 |
![]() ![]() ![]() |
joenne |
![]()
Post
#2
|
Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 17 Dołączył: 03.05.2006 Płeć: Kobieta ![]() |
Przepraszam...naprawdę...
![]() Trochę krótkie, ale to tylko 2/3 rozdziału - reszta na starym kompie;) I uwaga ostrzeżenie - SCENA ŁÓŻKOWA - koniec ostrzeżenia;) VII So i Tom coś kombinowali, knuli dużą intrygę. Mówiła to jej kobieca intuicja. Po za tym taka „nagła przyjaźń tej dwójki była naprawdę podejrzana. Zwłaszcza, że znali się zaledwie pięć dni, patrząc na nich można by wyciągnąć wniosek, że to pięć lat. Anne zmarszczyła brwi widząc jak Sonja bierze Feltona pod ramię i odciąga na bok. Początkowo zakładała, że mają romans, ale bardzo szybko wykluczyła tą możliwość. Zwłaszcza, że przyjaciółka zadawala, co najmniej dziwne pytania, a raz nawet przyłapała ją jak myszkuje po jej pokoju. Tłumaczyła się potem, że chciała pożyczyć bluzkę. Było to o tyle podejrzane, że Sonja, mimo, że wyższa, nosiła ubrania o prawie dwa rozmiary mniejsze. I tak się dowiem, co planujecie! *** Tom patrzył podejrzanie na wcielenie niewinności stojące przed nim. Zdążył na tyle ją poznać, że wiedział, co oznacza to „szczere” spojrzenie i niewinny uśmiech błąkający się na ustach So. - Co tym razem masz dla mnie? – Spytał konspiracyjnie, nachylając się w jej stronę. - Wiem, co zrobić, aby zwrócić uwagę Anne na ciebie – podała mu szamponetkę „głęboka czerń” – w jej typie są... - Nie – posłał jej spojrzenie obrażonego Puszka – nie pozwolę na farbowanie moich... kłaczków. - Ale to dla... - NIE. Poza tym umowa mi na to nie pozwala. A nie uśmiecha mi się płacenie pół miliona funtów za zmianę wizerunku. - Skoro tak – wzruszyła ramionami – jak chcesz. Ja chciałam tylko pomóc. - Jassne – wysyczał, chowając saszetkę do kieszeni – masz jeszcze jakieś propozycje, po za... zmianą wizerunku? - Na razie nie – zmarszczyła zabawnie nosek – ale zobaczę, co da się jeszcze wymyślić – wyciągnęła z kieszeni rulonik z cukierkami – dropsa? - Nie dziękuję – wzruszyła ramionami i włożyła cukierka do buzi. Złapał ja zadziornie za nos – ty mała, wredna jędzo. Pokazała mu język. Tom roześmiał się i puścił jej oczko odchodząc w stronę wind. Ciągle rozbawiony wszedł do środka i wcisnął guzik. Drzwi już zaczęły się zamykać, gdy do środka wpadła zdyszana Anne. Mina jej zrzedła, gdy go zobaczyła. - Witaj, Felton – mruknęła. - Cześć Marlow – winda ruszyła. Jeden, dwa, trzy, cztery... Tom postanowił działać. Wcisnął czerwony przycisk „stop”. Winda zatrzymała się pomiędzy czwartym a piątym piętrem. - Co... – Anne spojrzała na niego zdezorientowana. Nim zdążyła zareagować przygwoździł ją swoim ciałem do ściany, unieruchamiając jej nadgarstki. - Porozmawiajmy. O nas. - Nie ma żadnych nas Felton – próbowała się wyrwać – nie wiem, co... - A więc zaprzeczasz, że coś do mnie czujesz – zbliżył swoją twarz do jej – że nie chcesz abym zrobił to – brutalnie wpił się w jej usta, miażdżąc je swoimi wargami i biorąc w posiadanie – naprawdę nic nie czujesz? – wyszeptał przerywając pocałunek. Spuściła głowę. - Coś sobie ubzdurałeś... - Nie – warknął, łapiąc ją za brodę i zmuszając, aby spojrzała mu w oczy – przestań się zgrywać i odpowiedz na moje pytanie. Tak czy nie? - Może... – nie zamierzała tak łatwo się poddawać. Znów ją pocałował. - Tak czy nie? - Tak – wpatrywała się w jego usta – zadowolony? - Jeszcze nie – posłał jej słynnego z kinowego ekranu, smirka. Prychnęła zirytowana – mam dla ciebie propozycję. Przyjdź do mnie dziś wieczorem – palcem wskazującym przejechał od jej nadgarstka do nasady szyi – pozwól abym mógł ugasić ten ogień, który nas trawi... Ostatkiem sił odsunął się od niej i uruchomił z powrotem windę. Wychodząc Anne rzuciła mu przeciągłe spojrzenie. Była już jego. *** Zoe ukradkiem obserwowała Blacka zmierzającego do swego pokoju hotelowego. Zmrużyła oczy, widząc jak rozgląda się niepewnie dookoła. Nie mogła się mylić. To musiał być on. Mógł nosić inne nazwisko, być sobie gwiazdą show biznesu, ale dla niej był tylko śmieciem, który skutecznie sprawił, że nienawidziła mężczyzn. Tamto lato, na zawsze wypaliło piętno na jej duszy, pozostawiając nie zagojone blizny. Pierwszy raz bez nadzoru rodziców, tylko w gronie przyjaciół, całe dwa tygodnie nad morzem. Wieczorne imprezy na plaży, szalone wypady do nocnych klubów. Była wtedy niezdarną, tęgawą nastolatką, z głową przepełnioną marzeniami i zaczytaną w Harrym Potterze, zakochaną w ironicznym Mistrzu Eliksirów. On, gdy go poznała, był dla niej ucieleśnieniem młodego Snapea. Tajemniczy, blady mężczyzna, o nieodgadnionym spojrzeniu, cały czas trzymający się z boku. I to właśnie na nią zwrócił uwagę. Nie na ucieleśnienie seksu w osobie Angel, nie na smukłą Sarah. Ale na nią. Oddała mu wszystko – swoje serce i ciało. A on wziął i zdeptał je, bez najmniejszego żalu. Przymknęła oczy, przywołując na twarz wyraz uwielbienia. Teraz jej czas na zemstę. - Panie Black! – krzyknęła uśmiechając się słodko – proszę chwilę poczekać... – podeszła bliżej, zgromił ją spojrzeniem. - Tak? – burknął, dając jej do zrozumienia, że nie ma czasu. - Pomyślałam sobie, że taki wspaniały mężczyzna jak pan zapewne ma sporo... - Do rzeczy. - Co pan powie na wspólną kolację? – spojrzała mu w oczy, mając nadzieje, że jest w nich tylko nieme uwielbienie. - Nie bardzo mam czas... - Ależ proszę niech pan mi nie odmawia – podeszłą bliżej, tak, że mógł spokojnie kompletować jej dekolt – obiecuję, ze... nie pożałujesz. Wydawał się być mocno zdezorientowany i zaskoczony. Zoe postanowiła to wykorzystać. - A więc jesteśmy umówieni. Do zobaczenia wieczorem, o dziewiątej. U mnie – pocałowała, go szybo w policzek i uciekła. Josh poczuł, że się rumieni. *** Tajemniczy mężczyzna w szarym prochowcu pojawił się z nikąd. Jak gdyby nigdy nic podszedł podczas zdjęć do Anne i razem zniknęli za drzwiami tymczasowego studia. Nie pojawiła się na kolacji, rano na śniadaniu też jej nie było. Tom poczuł, że traci grunt pod nogami. Zwłaszcza, że nie wiedział, ani kim on jest, ani co łączy go z Anne. Próbował wybadać Sonje, ale ta uparcie odmawiała jakichkolwiek wyjaśnień, składając usta w ciup i twardo milcząc. Annabell, powiedziała mu, aby nie wtrącał się w nie swoje sprawy, a Zoe natomiast... no cóż jej i Blacka na kolacji nie było, więc podejrzewał, że ta szelma roztacza przed nim swoje uroki. Po zdjęciach rozsiadł się w fotelu z książką w ręce i udając, że czyta, obserwował korytarz prowadzący do pokoju dziewczyny. Prawie o dwunastej w nocy, niezadowolony dał sobie spokój i wrócił do siebie. Nie tak to sobie zaplanował. *** Zaplanowała wszystko, co do joty. Posiłek, rozmowę i ...dalszą część wieczoru. No i oczywiście poranek. Rozległo się pukanie do drzwi, rzucając ostatnie spojrzenie na swoje odbicie poszła otworzyć. - Witam – uśmiechnęła się, gestem zapraszając go do środka. Czarna satynowa bluzeczka zmysłowo opinała jej klatkę piersiową. – masz chęć się czegoś napić? Whisky? Wino? - Wodę poproszę – czuł się niepewnie pod jej drapieżnym spojrzeniem. Usiadł na fotelu, próbując się rozluźnić i rozejrzał po wnętrzu. – Anne jeszcze nie ma? – spytał. - Nie, będzie rano. Pani Maxwell chciała się z nią spotkać. - Aha – próbował nie patrzeć na jej klatkę piersiową, co było trudne, zwarzywszy na to, że stała nad nim. - Proszę – podała mu szklankę wypełnioną przeźroczystym płynem. Rozległo się pukanie do drwi – o, to pewnie nasza kolacja. Otworzyła drzwi i do pokoju wjechał kelner z wózkiem, szybko jednak ulatniając się, życząc im smacznego. - A więc... Josh, może opowiesz mi coś o sobie? – usiadła naprzeciw niego, tak, że miał doskonały widok na czerwony, koronkowy fragment jej bielizny wystającej zza bluzeczki. Podała mu talerz – Czym się interesujesz? Czy masz... dziewczynę? - Ja... – odchrząknął – no, cóż lubię kręcić filmy – roześmiała się – a dziewczynę... kiedyś miałem. - Aha... – wzięła kawałek marchewki do ust – czyli... teraz jesteś samotny? - Na to wygląda – prawie nie mógł nic przełknąć pod bacznym spojrzeniem jej brązowych oczu – A ty? Roześmiała się zmysłowo. - A któżby ze mną wytrzymał, Josh – odstawił talerz i upił duży łyk wody. Zoe tylko czekała na ten moment. Kocim ruchem podeszła do niego i siadając mu na kolanach, pocałowała. Black najpierw zesztywniał, a następnie próbował ją odepchnąć. W odpowiedzi wplatała dłonie w jego włosy i mocniej naparła na jego usta. Jego opór zmalał. Westchnął przeciągle i objął ją w pasie. - Też masz ochotę? – spytała, skubiąc wargami jego podbródek i rozpinając koszule. Jego ręce zabłądziły pod czarny materiał jej bluzki i odnajdując jej piersi zaczął je pieścić przez koronkę stanika. Wygięła się i jęknęła, dobierając się do zapięcia jego spodni. - Tak – wydyszał, podciągając koszulkę do góry. Liznął językiem skórę tuż nad czerwoną koronką. - Chodźmy do łóżka – otarła się o jego krocze. W odpowiedzi, mocno trzymając ją za biodra wstał i ruszył w stronę łóżka. Gdy dotarł do krawędzi rzucił dziewczynę na miękkie posłanie i zawahał się. - Chyba się teraz nie wycofasz, co? – rozpięła spodnie i zdjęła je z siebie. Przymknął oczy i odrzucając na bok jakiekolwiek zasady moralne zsunął spodnie i zdjął koszulę, klękając nad nią i unieruchamiając jej dłonie nad głową. - Coś taka niecierpliwa? – posłał jej smirka i pocałował. Jęknęła czując jak twardnieją jej sutki, gdy ocierał się o nią. W odpowiedzi zjechał niżej ustami i pieścił najpierw skórę szyi, mostek a następnie, zsuwając ramiączka stanika piersi, ssąc delikatnie i liżąc każda brodawkę po kolei. W odpowiedzi jej dłoń zawędrowała za gumę jego slipek, do obietnicy jej spełnienia. Jego męskość pulsowała i prężyła się pod jej dotykiem. Jednym zdecydowanym ruchem oderwał się od niej i zerwał z niej bordowe majteczki, równocześnie pozbywając się swojej bielizny. Dotknął centrum jej kobiecości i czując, że jest gotowa, delikatnie rozwarł palcami jej wejście i wszedł zdecydowanym ruchem. Jęknęła czując jak jej ścianki rozciągają się pod jego naporem. Objęła go nogami w pasie. - Och... Josh... och... – dyszała, prężąc się i poruszając się w raz z nim w pradawnym rytmie miłości. Gdy przyszło spełnienie i opadł na jej wilgotne od potu ciało poczuł słodkie rozleniwienie i satysfakcję. Która jednak następnego dnia rano zmieniła się w furię, gdy jedyne, co zastał w pokoju, to krótka notka i puste miejsce obok. Zoe wyjechała. *** Czwarta nad ranem to na pewno nie była ulubiona pora Anne, zwłaszcza po zaledwie jedne godzinie snu. Zgrzytnęła zębami i wchodząc do hotelu przez ogromne wahadłowe drzwi stwierdziła, że pierwszą rzeczą, jaka zrobi, będzie porządny sen, a potem gorąca i odprężająca kąpiel. Ziewnęła przeciągle i zatrzymała się widząc Zoe taszczącą walizkę. - A ty, dokąd? – spytała. - Muszę lecieć jutro o dziesiątej mam spotkanie z radą nadzorczą. - Aha, to cześć – mruknęła sunąc nieprzytomnie w stronę, jak się jej wydawało wind. Zoe złapała ją za ramię. - Tędy – wskazała. - Dzięki, Zoe i Dobranoc. - Trzymaj się Anne – w jej głosie można było wyczuć rozbawienie – do zobaczenia po powrocie. Młoda scenarzystka zniknęła w windzie. |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 17.06.2025 22:45 |