Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Magia Miłości [cdn], to nie romans!

Twoja opinia o opowiadaniu
 
Dobre - zostawić [ 13 ] ** [86.67%]
Słabe - wyrzucić [ 2 ] ** [13.33%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 15
Goście nie mogą głosować 
Zakohana w książkach
post 29.04.2007 15:00
Post #1 

Szukający


Grupa: Prefekci
Postów: 473
Dołączył: 27.03.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Na wstępie piszę, że "Magia Miłości" nie będzie żadnym łzawym romansidłem, ani romansidłem wogóle. Jak napisałam w opisie tematu, jest to mój pierwszy fanfick, więc proszę o wyrozumiałość i wzięcie pod uwagę, że jest to owoc wybujałej wyobraźni dwunastoletniej dziewczynki. A więc:


Rozdział 1
Dzień pełen niespodzianek



W swoim domu w Dolinie Godryka siedzący na łóżku czarnowłosy mężczyzna namiętnie przerabiał na konfetti zapisany pergamin. Dwie godziny temu Harry Potter drżącymi z przejęcia rękoma otwierał kopertę z Ministerstwa pewny, że właśnie przeżywa jedną z najcudowniejszych chwil w swoim życiu. Wyraz jego twarzy zmieniał się stopniowo, od radosnego podniecenia, przez rozczarowanie aż do bezgranicznej furii.
Szanowny panie Potter
Z przykrością zawiadamiam pana, iż nie możemy przyjąć pana na staż, gdyż było kilku odpowiedniejszych od pana kandydatów. Prosimy spróbować ponownie za trzy lata.
Z wyrazami szacunku
Gawain Robards
szef Biura Aurorów


- Tylko ciekaw jestem, czy którykolwiek z tych „odpowiedniejszych kandydatów” wyszedłby cało ze spotkana z Voldemortem!- krzyknął i ze złością kopnął szafkę nocną.
A teraz siedział w sypialni pogrążony w myślach, dając upust swojemu zdenerwowaniu i drąc list na drobniutkie kawałeczki. Dumbledore został zamordowany już osiem lat temu, Tom Marvolo Riddle wciąż chodzi po świecie, zbiera coraz więcej popleczników i zabija mnóstwo ludzi, a on, Wybraniec, Chłopiec, Który Przeżył, czy jak go tam jeszcze nazywali, jeszcze go nie znalazł i nie zabił. Zniszczył już wszystkie poza dwoma horkruksy. Kilka razy dostał cynk o miejscu pobytu Lorda Voldemorta i Nagini, ale za każdym razem zdążyli się zmyć, zanim tam dotarł. „To naprawdę irytujące” pomyślał Harry i usłyszał głuchy odgłos uderzenia. Z pośpiechem wstał i otworzył okno, by brązowa płomykówka mogła wlecieć do pokoju. Sowa rzuciła list na łóżko i usiadła na parapecie. Wziął kopertę do ręki i obejrzał. Zobaczył pieczęć Hogwartu i zaintrygowany przeczytał następującą treść:
Drogi Harry!
Wiem, że starasz się o pracę Aurora, ale proszę, rozpatrz moją propozycję. Hogwart potrzebuje nauczyciela Obrony przed Czarną Magią, a ja nie widzę lepszego od Ciebie kandydata na tę posadę. Gdybyś mógł, odeślij odpowiedź tą sową wraz z listą podręczników, jeśli się zgodzisz. Proszę o jak najszybszą odpowiedź
Minerwa McGonagall

P.S
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.


Z niedowierzaniem wpatrywał się w dopisek. McGonagall przesyła mu życzenia urodzinowe!? To chyba naprawdę wyjątkowa sytuacja. Nauczyciel Obrony przed Czarną Magią, mm… w wieku piętnastu lat zdołał nauczyć kilku kolegów dość sporo rzeczy, dlaczego teraz miałoby mu się nie udać dokonać tego z większą liczbą osób, ale też z większym wśród nich autorytetem? Spojrzał na swoje dłonie. Na prawej wicia widniał blady zarys zdania „Nie będę opowiadać kłamstw”. Nie był pewny, czy da sobie radę, ale zbyt dobrze pamiętał piekło, które urządziła w Hogwarcie Umbridge. Szybko naskrobał odpowiedź i listę podręczników, a po chwili znów został sam w tym ponurym domu, czekając na życzenia urodzinowe od przyjaciół. Hedwigę wysłał kilka dni temu do Rona i Hermiony, którzy, przynajmniej według jego informacji, byli teraz w Polsce na miesiącu miodowym. Położył się i zaczął przypominać sobie, z czym członkowie GD mieli najwięcej problemów. Taak, na początek trzeba będzie sprawdzić umiejętności rozbrajania przeciwnika, a u starszych również jak im idzie zaklęcie Tarczy. Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Powlókł się niechętnie do drzwi, przysięgając sobie w duchu, że wywiesi kartkę z napisem „Akwizytorom dziękujemy” oraz „Nie chcę twoich gazet, nie chcę twoich ulotek, nie chcę twoich śmieci, pod moimi drzwiami”. Otworzył drzwi i nie mógł uwierzyć swoim oczom.
- R-Ron… H-Hermiona… Co wy tu… ale jak… dlaczego mi nic nie powiedzieliście?!
Patrzył właśnie na dwójkę swoich najlepszych przyjaciół, opalonych, uśmiechniętych i z ogromnymi paczkami opakowanymi kolorowym papierem w ramionach.
- Jakbyśmy ci powiedzieli, to nie byłoby żadnej niespodzianki. Ale wpuścisz nas, czy mamy tu tak stać do wieczora, hę?- zapytał Ron szczerząc do niego zęby. Harry cofnął się pod ścianę, a oni weszli z trudem mieszcząc pakunki w drzwiach.
- W Błędnym Rycerzu spotkaliśmy Kingsley’a. – odezwała się Hermiona – Powiedział nam, że…
- Że według szefa Biura Aurorów nie jestem najlepszym kandydatem do tego zawodu? – wpadł jej w słowo.
- Tak, właśnie… Harry, naprawdę mi przykro. Wiesz już, co będziesz robił po wakacjach… czym się zajmiesz… poza szukaniem Voldemorta, rzecz jasna.
- Też się nad tym zastanawiałem, ale mniej-więcej pół godziny temu McGonagall rozwiązała mój problem. Właśnie rozmawiacie z aktualnym nauczycielem Obrony przed Czarną Magią.
- Obron przed Czarna Magią, no, no, Harry, wracasz do zawodu!! – rzekł Ron klepiąc go po plecach.
- Co masz na myśli mówiąc, że „wracam do zawodu”?? Chyba nie myślisz o Gwardii, co?
- A niby o czym? Jeśli uczniów nauczysz tyle, co nas na spotkaniach GD, to to będzie najlepiej przystosowane do obrony przed czarna magią pokolenie!!
- Może i masz rację, ale dość o mnie. Jak tam wasz miesiąc miodowy? Dobrze się bawiliście? I dlaczego, na Merlina, wróciliście wcześniej?
- Och, było cudownie!! – krzyknęła radośnie Hermiona – Pogoda była boska, dwa tygodnie dwudziestopięciostopniowych upałów, woda miała osiemnaście stopni. Ponoć na Bałtyk to wyjątkowo dużo. Byliśmy na Helu…
- Mówię ci, stary, niezłe miasto, ten Hel! – przerwał jej mąż – Mieszkaliśmy u pani Róży, nad „Laguną”. Do plaży mieliśmy piętnaście minut, do portu pięć, do stacji kolejowej dwadzieścia i do muzeum Rybołówstwa też dwadzieścia. Kiedyś natknęliśmy się na lekko wstawionego gościa, a on zapytał się nas, czy wiemy, jak nazywa się najdłuższa rzeka na Helu.
- Eee… a jak nazywa się najdłuższa rzeka na Helu? – zapytał nieśmiało gospodarz.
-Kałuża! – wrzasnął jego przyjaciel – Z jednaj strony Helu wejdziesz, a z drugiej wyjdziesz!
I cała trójka wybuchła śmiechem.
- Ale nie odpowiedzieliście na moje ostatnie pytanie. – powiedział Harry, gdy się już uspokoili. – Dlaczego wróciliście wcześniej?
- Hel to bardzo małe miasto, nie było tam co robić, a siedzenia na plaży i kąpieli w morzu mam dosyć na najbliższe dwa lata. Poza tym, stęskniliśmy się za tobą, Harry. Za tobą, za Lupinem, za Tonks, za resztą rodziny, za Anglią. – odpowiedziała Hermiona – Harry, a jak idą ci poszukiwania? Masz już jakieś wieści o miejscu pobytu Voldemorta?
- Czy naprawdę musimy o tym teraz mówić, Hermiono? – zapytali przyjaciele jednocześnie.
- Ja osobiście wolałbym się dowiedzieć, co macie w tych paczkach. – wyszczerzył zęby Harry.
- O jej! Całkiem zapomnieliśmy, Ron! Przecież przyszliśmy zrobić ci imprezę, bo ty oczywiście nie raczyłeś nikogo zaprosić. Za kwadrans będzie tu cała rodzina Weasley ’ów i jedna czwarta Zakonu, więc może zamiast wytrzeszczać na mnie oczy i otwierać usta wziąłbyś się za dekorowanie domu, co?
- Ron, powiedz, że ona żartuje.
- Niestety nie, stary, i radzę ci się wziąć do roboty, bo ona potrafi być bardzo nieprzyjemna.


* * *


W obskurnym budynku domu dziecka, wewnątrz małego pokoiku na pierwszym piętrze przebywała z pozoru najzwyczajniejsza pod słońcem, jedenasto-, może dwunastoletnia dziewczynka. Siedziała na łóżku z brodą opartą na kolanach obejmując podkurczone nogi ramionami i wpatrując się w obraz. Pokoik był urządzony skromnie: proste łóżko, sfatygowana szafa i równie zniszczony stolik, na którym stała stara lampka. Ściany kiedyś były zapewne błękitne, ale teraz ich kolor bardziej przypominał szary. W ogóle cały pokój zdawał się być szary: szarawa podłoga ze sklejki, wypłowiała szara pościel, nawet sukienka z lnu, którą miała na sobie dziewczynka była szara. Jedyną rzeczą, która nie pasowała do tego pokoju, był obraz. Przedstawiał on wróżkę siedzącą w kielichu liliowego kwiatka. W tle było widać las i inne postaci, ale były one zbyt zamazane, by można było je rozpoznać. Dziewczyna spędzała całe dnie patrząc w ten obraz i wyobrażając sobie jakby było w takim świecie, pełnym magicznych stworzeń i czarodziejów. „Alicja, zejdź na dół i pobaw się z dziećmi, zamiast wciąż gapić się w ten bohomaz!” ile razy przełożona wymawiała to zdanie, trudno było policzyć. Właściwie wypowiadała je zawsze, kiedy weszła do jej pokoju. Kilka razy zagroziła, że spali obraz i zawsze kiedy Ala poszła na obiad próbowała zdjąć go ze ściany, ale nigdy się jej to nie udało. Wiedziała, ze nie może go spalić, ponieważ jest on własnością dziewczynki, podobnie jak wiecznie zamknięta walizka pełna ubrań stojąca w szafie. Alicja zawsze chodziła w sukience z lnu, którą dostała każda dziewczynka w sierocińcu i od kiedy przybyła tu dwa lata temu ani razu nie otworzyła swojej torby, mówiła mało, na pytania odpowiadała najczęściej „Nie, proszę pani”, „Tak, proszę pani”, „Już idę, proszę pani” lub „Nie wiem, proszę pani”. Ale najczęściej całe dnie spędzała w swoim pokoju, schodząc tylko na posiłki, siedząc tak jak teraz i patrząc w obraz. Nieśmiałe pukanie do drzwi zakłóciło ciszę w pomieszczeniu. Kobieta weszła nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź i powiedziała łagodnym głosem:
- Alicjo, masz gościa. Czy mam wpuścić tę panią?
Dziewczyna kiwnęła głową, nie patrząc ani na opiekunkę ani na wysoką kobietę, która weszła właśnie do pokoju. Zamykane drzwi cicho stuknęły, a pani, która do niej przyszła przysiadła na brzegu łóżka.
- Nazywasz się Alicja? To bardzo ładne imię.- powiedziała. Ton jej głosu zdradzał, że nie za bardzo wie, jak powinna się zachować i że czuje się bardzo niezręcznie.
- Dziękuję.- odpowiedziała cicho dziewczyna nadal wpatrując się w obraz. Zapadła cisza, w czasie której kobieta przyjrzała się dokładnie mieszkance pokoiku. Zza okularów w rogowych oprawkach osadzonych na garbatym nosie wyglądały duże, szare oczy okalane długimi rzęsami. Szarość oczu była łudząco podobna do koloru nieba podczas deszczu, ich kąciki były zaczerwienione, jakby ich właścicielka niedawno płakała, a na całej twarzy było dobrze widoczne piętno bólu i smutku. Na jej plecy spływały niczym złota fala długie blond włosy, w których słońce tańczyło mamiąc wzrok obserwatora. To nie było określony odcień blondu: obok platynowego pasma można było dostrzec tak ciemne, że niemal brązowe.
- Nazywam się Minerwa McGonagall. – dziewczynka zwróciła głowę w jej kierunku, patrząc z niedowierzaniem na kobietę – Jestem dyrektorem Hogwartu, szkoły dla…
- Dla czarownic i czarodziejów. – wpadła jej w słowo Alicja, siadając teraz w klęczki przodem do pani profesor – Wiem, co to jest Hogwart. Mama mi kiedyś opowiadała o szkole w której uczy się magii, o Voldemorcie, o Harrym Potterze i Albusie Dumbledore. Mówiła, że to tylko bajka, legenda, którą powtarza się u nas w rodzinie od kilku pokoleń. Ale ja wolałam w to wierzyć, że ta opowieść jest prawdą. – wyraźnie posmutniała, na wspomnienie o matce. McGonagall myślała przez chwilę, że dziewczyna zacznie płakać, gdyż jej oczy się zaszkliły a głos zaczął drżeć. Jednak Alicja wiedziała, że łzy nie pomogą. Gdy płacze się z powodu rozbitego kolana czy łokcia, ból nie ustępuje, przeciwnie, jest jeszcze gorzej, bo do bólu stłuczonego miejsca dochodzą nudności, zawroty głowy i pieczenie oczu. Kiedy płakała z tęsknoty za rodziną, rosła ona jeszcze bardziej, gdyż za każdym razem nawiedzała ją myśl, że gdyby jej rodzie żyli to zaczęli by ją pocieszać. Więc nauczyła się ukrywać uczucia i dławić w sobie płacz. Nikt nie wiedział, co dzieje się w jej środku, wszyscy mogli oglądać jedynie powłokę, którą ona dowolnie zmieniała.
- Proszę pani… Czy… Czy ja jestem czarownicą? – zapytała niepewnie. McGonagall uśmiechnęła się wyrozumiale. Mogła się tego spodziewać.
- Nie wierzysz w to, prawda? Nie wierzysz, że jesteś niezwykła, taka, jaka zawsze chciałaś być, magiczna.
- Szczerze mówiąc, to tak, nie wierzę w to. To jest za piękne, by mogło być prawdziwe.
Kobieta znów się uśmiechnęła. Wyjęła różdżkę, machnęła nią krótko i zamiast książki leżącej na łóżku znajdował się tam teraz mały, czarny kotek z białymi skarpetami. Dziewczynka zeskoczyła na podłogę, wydając z siebie zduszony okrzyk.
- Za tydzień kogoś po ciebie przyślemy. Zabierze cię na Pokątną, żebyś mogła zrobić zakupy. Spakuj się do tego czasu, resztę wakacji spędzisz w Dziurawym Kotle.
- Pani profesor, ale skąd ja na to wszystko wezmę pieniądze?
- Rodzice przepisali na ciebie wszystko co mieli. Uzbierała się z tego całkiem pokaźna sumka. Poza tym, to dziwne, ale na twoje nazwisko jest skrytka w banku Gringotta. A z tego co mi wiadomo, nosisz kluczyk do niej na szyi. – Ala wyjęła złoty łańcuszek spod sukienki. Wisiał na nim mały złoty kluczyk. Mama zawsze mówiła jej, że dostała to od jej znajomej na chrzcie i że ta znajoma prosiła, by nigdy go nie zdejmowała z szyi. Podobno, gdy ta kobieta wracała do domu, miała wypadek samochodowy, zapadła w śpiączkę i po tygodniu zmarła. Mama uznała, że należy wypełnić ostatnią wolę przyjaciółki, więc jej córka zawsze chodziła z kluczykiem na szyi.
- Jeszcze coś chcesz wiedzieć? Za tydzień spodziewaj się kogoś od nas.
- Hagrida?
- Och, wątpię, czy wypuścili by cię stąd w jego towarzystwie.
- Pani profesor, czy mogę panią o coś prosić? Czy… Czy to mógłby nie być pan Kingsley Shacklebolt?
- Dlaczego nie Kingsley? Przecież to bardzo miły człowiek a na dodatek doskonały Auror.
- Bo, widzi pani, on mnie przesłuchiwał, w moje dziewiąte urodziny. Jest jedyną poza mną osobą, która zna wszystkie szczegóły tego, co się wtedy wydarzyło. Boję się, że zacznie o tym mówić…
- Dobrze, wyślę kogoś innego. – przerwała jej profesor – Do zobaczenia w Hogwarcie.
- Do widzenia, pani profesor.


Proszę o komenty. Rozdziały nie będą pojawiać się zbyt często, a rozdział drugi będzie dopiero po długim weekendzie.

Ten post był edytowany przez Zakohana w książkach: 01.01.2008 14:16


--------------------
Sunny Support Group!

user posted image

I was raised by this town
To believe the words they put inside me...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Zakohana w książkach
post 05.06.2007 21:44
Post #2 

Szukający


Grupa: Prefekci
Postów: 473
Dołączył: 27.03.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Na wstępie chciałam podziękować pewnej użytkowniczce tego forum, za sprowadzenie mnie na ziemię. Abaska, dzięki tobie moje życie jest piękniejsze. A teraz czas na małą ripostę:
1.
QUOTE
Uuu widzę, że jestem póki co jedyną osobą, która ma temu opowiadaniu coś do zarzucenia.

Na pewno nie jedyną, po prostu pierwszą, która to napisała.
2.
QUOTE
Wybacz, ale rzadko spotykam się, by ktoś pisał słowo "zakochana" przez "h". Szczerze mówiąc ... nigdy jeszcze z nikim podobnym nie miałam do czynienia.

Moja wina. Mogłam poczekać do rana z rejestracją, ale wolałam to zrobić ledwo pzatrząc na oczy i późno w nocy. Uwierzcie mi, wpisywanie słowa "Zakochana" przez "h" podczas logowania nie sprawia mi przyjemności.
3.
QUOTE
"Kilka razy dostał cynk o miejscu pobytu Lorda Voldemorta i Nagini, ale za każdym razem zdążyli się zmyć, zanim tam dotarł." < piszesz poważne opowiadanie, czy rozmawiasz z przyjaciółką? "zmyć"?

Tak, wiem. Już mi to mówili. Zauważcie jednak, że w dalszych rozdziałach w opisach nie ma takich "nowoczesnych" słówek. I tu prośba do wszystkich: Jak znajdziecie w tekście słowo w tym stylu, wypominać mi to przy okazji w komentach. Tylko od "nowoczesnych" wyrażeń w dialogach mi się odczepić! Przypominam, że Alicja ma 11 lat a to wszystko dzieje się w XXI w.
4.
QUOTE
"Na prawej wicia widniał blady zarys zdania" < co to "wicia"?

"wicia" jest słowem całkowicie poprawnym gramatycznie. Word nie uznaje go za błąd, choć w tym zdaniu nim jest. " Mimo ciężkich warunków atmosferycznych pajączek nie zaprzestał wicia swej delikatnej sieci." zdanie do kitu, wiem, ale "wicia" jest tu poprawne.
5.
QUOTE
reklama "Laguny" u pani Róży

To nie jest reklama. "Laguna" na Helu jest, nawet dwie lub trzy, ale nad żadną z nich nie ma pokoi do wynajęcia. Właścicielka jednej ma mieszkanko w bloku, ale "Róża" jej imieniem nie jest. Poza tym, "Laguna" to popularna nazwa. Mogłam nazwać tę restaurację "Ząb Mureny", ale to chyba nie sprawiałoby przyjemnego wrażenia, prawda?
6.
QUOTE
sprawiasz wrażenie totalnej nowicjuszki

ja JESTEM nowicjuszką. Przed tym FF pisałam jedynie wypracowania do szkoły.

Riposty THE END, zapraszam na:

Rozdział 6
Hallowen
(Część 2: Pojedynek)
Wielka Sala była udekorowana wspanialej niż kiedykolwiek. Gigantyczne dynie ze świecami w środku stały pod ścianami lub lewitowały pod sufitem wraz z chmarami żywych nietoperzy. Stoły domów zostały zastąpione malutkimi stoliczkami na których stały o wiele mniejsze dynie, które były jedynym źródłem światła. Większa część pomieszczenia pozostała jednak wolna, miejsce stołu nauczycielskiego zajęła scena, na której niezbyt znana kapela wygrywała równie nieznaną melodię. Większość uczniów tańczyła już w jej rytmie, poprzebierana za najróżniejsze postaci. Drzwi zatrzasnęły się za ostatnimi maruderami i zabawa zaczęła się na całego. Harry podpierał ścianę naprzeciw wejścia. Wystarczył rzut oka, aby stwierdzić, że jest wampirem. Miał na sobie czarny płaszcz, od wewnątrz czerwony, z postawionym kołnierzem, połyskujące, luźne czarne spodnie i białą koszulę rozchełstaną pod szyją. Okulary zastąpił soczewkami zmieniającymi barwę tęczówek na czarną, bliznę zakrył zwykłym podkładem i grubą warstwą pudru, domalował sobie sińce pod oczami i magicznie wydłużył kły. Szukał w tłumie Alicji, mimo iż wiedział, że ma no odnalezienie jej marne szanse. Nie dlatego, że było tu zbyt wielu uczniów. Po prostu znal jej umiejętności i wiedział, że jeśli naprawdę się postarała, to nie ma szans na jej rozpoznanie. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem a muzyka umilkła. W wejściu stanęła dziewczyna, wyglądała na szesnaście lat. Miała włosy w barwie platynowy blond sięgające jej do pół łydki i była mniej-więcej jego wzrostu. Na głowie miała maleńki, czarny diadem wysadzany kamieniami podobnymi do tygrysiego oka, który mocno kontrastował z jej jasnymi lokami. Miała jasną, niemal białą skórę, prosty nos, niebieskie oczy i malinowe usta. Jej karnacja w połączeniu z czarną suknią do ziemi wyglądała niezwykle, niemal zjawiskowo. Ponadto zdawała się emanować z niej delikatna poświata i Potter uznałby ją za wilę, gdyby nie znajome rysy twarzy. Dziewczęta rzucały w jej stronę zazdrosne spojrzenia a chłopcy ustawiali się w kolejce, by prosić ją do tańca. Po godzinie Harry postanowił sprawdzić czy jego przypuszczenia są prawdą i ruszył w stronę wirującej w tańcu pary.
- Odbijany. – poklepał po plecach krukona z szóstego roku. Skłonił się przed dziewczyną i zaczął tańczyć z niż walca. Przez kilka minut milczał, lecz w końcu przemówił:
- Niezły kostium. Ledwo cię poznałem… Ale jak ty to zrobiłaś?
- O czym pan mówi, profesorze? – zapytała z uprzejmym zdziwieniem.
- Daj spokój, Alka. Rozpoznałem cię. Więc, jak to zrobiłaś??
- Oczy to zwykłe mugolskie szkła kontaktowe, włosy to równie mugolski szampon rozjaśniający i zaklęcie wydłużające.
- A nos? I wygląd szesnastolatki?
- Od Slughorna wyprosiłam eliksir postarzający a Tonks wyprostowała mi nos. Jutro rano powinnam już wyglądać jak zwykle, tylko szampon będzie działał do piątku.
- Chwilka. Przecież eliksir postarzający ma trwałe działanie.
- Ulepszyłam nieco recepturę. – powiedziała nieśmiało.
- Ty? Przecież w eliksirach jesteś beznadziejna.
- W praktyce owszem, ale teoria to co innego. – odpowiedziała – Napijemy się czegoś?
Potterowi nagle zrobiło się wstyd. Jak mógł być aż tak bezmyślny?? Dziewczyna przez bitą godzinę tańczyła w co raz, to innym rytmie, musiała więc być okropnie zmęczona. Zaprowadził ją do stolika i przyniósł dwa kufle kremowego piwa. Popijali przez chwilę nic nie mówiąc i obserwując wirujące pary.
- Dlaczego te pierwszaki tak dziwnie na mnie patrzą? – wypalił nagle zirytowany nauczyciel.
- Och… bo widzisz… Pamiętasz pierwszą lekcję? – Alicja zdawała być czymś niezmiernie rozbawiona.
- Tego się nie da zapomnieć. – mruknął
- Zapytałam się Lily, dlaczego się ciebie bali. No i… i… - zaczęła krztusić się śmiechem
- I co?! - zniecierpliwienie drżało w jego głosie
- Ktoś… ktoś puścił plotkę, że… że ty… że ty jesteś wampirem! – skręcała się na krześle usiłując za wszelką cenę zdusić w sobie śmiech.
- Bardzo śmieszne. – sarkazm był aż zanadto dobrze słyszalny w jego głosie – Nie mogłaś mi tego powiedzieć wczoraj?
- Tak jakoś mi to… wyleciało z głowy?
- Uważaj, bo ci uwierzę. – rzekł naburmuszony Potter.
- Harry, - powiedziała lekko poirytowana – nie zachowuj się jak pięcioletnie dziecko, któremu nie kupiono lizaka. To było dwa miesiące temu, mogłam zapomnieć.
Mężczyzna wymruczał niezrozumiale jakieś słowa i zajął się swoim kuflem.
- Chwilka. Powiedziałaś, że Tonks wyprostowała ci nos, tak?
- No, tak. – odpowiedziała niepewnie dziewczyna.
- Jakim cudem, skoro kilka godzin temu twój nos był jeszcze normalny, a nie wydaje mi się, by ktokolwiek podróżował za pomocą hogwarckich kominków?
Donnel popatrzyła na niego z niedowierzającą miną.
- Człowieku, orientuj się! Tonks od południa jest w zamku!
Zdziwiony profesor zakrztusił się.
- Dlaczego ja nic o tym nie wiem? – wychrypiał
- Bo nie raczyłeś przyjść na obiad, podczas którego Tonks bezceremonialnie weszła.
- Denerwujesz mnie używając tych przestarzałych lub niemozliwie długich słów.
- Wiem. – uśmiechnęła się – Nudzi mi się. Co powiesz na mały pojedynek??
- Tutaj się pojedynkować nie możemy.
- A czy ja powiedziałam, że pojedynek ma się odbyć tutaj? Co powiesz na błonia?

* * *
Wysoki blondyn stał oparty o któreś z licznych drzew nad jeziorem i obserwował zażarcie walczącą parę. Spędził w tej pozycji dwadzieścia minut przypatrując się dokładnie pojedynkującym się czarodziejom. Dziewczyna miała nie więcej niż szesnaście lat. Mężczyzną był bez wątpienia Potter. Twarz przyjaciela poznałby wszędzie, nawet bez okularów, znaku i z innym kolorem oczu. Ale dużo bardziej interesowała go szesnastolatka. Był pewien, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy nie rzucił takiej ilości zaklęć, jak ta dziewczyna podczas tych dwudziestu minut. A miał w tym czasie kilka akcji. Ponadto, Harry był ewidentnie zmęczony, w przeciwieństwie do jego przeciwniczki, która miała dodatkowe utrudnienie w postaci sukni. Nie interweniował, gdyż wystarczył rzut oka, by stwierdzić, że jest to pojedynek dla rozrywki, przyjacielski. Wystarczy chociażby to, że oboje używali tarcz chłonących, tak nieprzydatnych w pojedynkach, albo całkowity brak zaklęć czarno magicznych, czy też sam fakt, że Potterowi nic nie jest. Stwierdził, że wolałby nie być w skórze wroga nieznajomej. Rozmyślania przerwała mu zmiana sytuacji. Harry pokazał jakiś gest, który skłonił dziewczynę do zaprzestania walki.

***
- Co takiego zrobił Slovakow, że go nienawidzisz? – zapytał prosto z mostu Potter.
- Jest ze Slytherinu. – odpowiedziała Alicja lodowatym głosem.
- Nie gadaj mi tu o Ślizgonach! – uniósł się profesor – Nic do nich nie masz, tylko Dymitra nie tolerujesz. Dlaczego?
- Nie mam pojęcia. Ja go po prostu nie trawię. Obserwowałam go, wydaje się być w porządku. Tylko coś mi mówi, że powinnam trzymać się od niego z daleka. Nie dlatego, że może mi coś zrobić, tylko… po prostu się do niego nie zbliżać. Coś w środku każe mi go nienawidzić. A on, wnioskując z zachowania, odczuwa coś podobnego.
- Taa… - powiedział powoli – Słuchaj, za jednym z drzew za nami… nie patrz tam!. No więc, za jednym z drzew za nami kryje się mój przyjaciel. Mam do ciebie prośbę, mogłaby go trochę zaskoczyć? Zakraść się do niego od tyłu? Wypatrzysz go bez trudu, nawet olbrzymy potrafią się lepiej schować.
- Jasne. A kto to?
- Malfoy. – odpowiedział – Draco Malfoy.
- I ty go nazywasz przyjacielem?? – syknęła ze złością – Harry, przecież to ŚMIERCIOŻERCA!
- To człowiek taki sam jak ja czy ty, sama tak mówiłaś. – wzburzył się nauczyciel. Ala zasępiła się i spuściła głowę.
- Dlaczego akurat tę lekcję musiałeś zapamiętać? – zapytała cicho. Przez chwilę stali w kłopotliwej ciszy, lecz Potter zdecydował się ją przerwać.
- To co, zrobisz to?
- Jasne. – powtórzyła wcześniejszą odpowiedź i ruszyła do zamku. Gdy przekroczyła próg nie weszła dalej, ale zatrzymała się przy framudze i powoli policzyła do dziesięciu. Potem cicho wyszła ze szkoły i zaczęła skradać się w kierunku wskazanych przez przyjaciela drzew. Ukryła się w pierwszych napotkanych krzakach i lepiej przyjrzała osobnikowi. Harry miał rację, nawet olbrzymy byłoby ciężej wypatrzeć. I to ma być śmierciożerca? Do robienia zasadzek to on się raczej nie nadawał, chyba że otrzymywał zacną rolę przynęty… Bezszelestnie ruszyła dalej, przeklinając w myślach długie suknie. Dotarła do mężczyzny i, cicho jak kot, stanęła za nim, przykładając mu różdżkę do boku.
- Witamy w Hogwarcie, panie Malfoy. – wyszeptała mu do ucha. Nic więcej nie mogła zrobić, gdyż Potter był kilka metrów od nich. Uśmiechnął się z satysfakcją widząc bladą z przerażenia twarz Dracona. Jakaś część jego wciąż pamiętała szkolną nienawiść wraz ze wszystkimi występkami Draco i czerpała czystą przyjemność z możności nastraszenia go. Przeniósł wzrok na Alicję. Wciąż była wściekła, jednak w jej oczach zaczęły pojawiać się iskierki rozbawienia.
- Co cię sprowadza, Draco?
- Przy niej nie mogę powiedzieć. – wydusił z siebie młody Malfoy.
Harry skinął na dziewczynę głową, a ta niechętnie odsunęła się od blondyna i stanęła za przyjacielem.
- Człowieku, w co ty pogrywasz?! – wypalił Draco – Nasyłasz na mnie cichsze od kotów dziewczyny, które chcą mnie zamordować… Ciekawy sposób witania się z przyjacielem.
Alicja prychnęła cicho przy ostatnim słowie.
- Coś ci się nie podoba?
- Nie ufam ci.
- A ty w ogóle komuś ufasz? – wtrącił Harry.
- Owszem, ufam tobie. Tylko tobie.
- Mnie? – zdziwił się – Dlaczego uważasz, że można mi ufać?
- Nikomu nie można ufać. Ale jednocześnie komuś trzeba, bo można zwariować.
- Moody nikomu nie ufa, i wszystko z nim w porządku… - mruknął blondyn.
- Właśnie. – przytaknął czarnowłosy.
Dziewczyna wydała z siebie coś pośredniego między prychnięciem a parsknięciem śmiechem i…
- STAŁA CZUJNOŚĆ!! – krzyknęła nagle sprawiając, że mężczyźni podskoczyli – To według was oznacza „wszystko w porządku”?
- Dobra, masz rację. A teraz pozwól że porwę twojego nauczyciela, mam mu do przekazania pewną informację. – powiedział Malfoy i sięgnął w stroną Harry’ego. Alicja odepchnęła go do tyłu tak mocno, że znalazł się poza zasięgiem głosu. Stanęła przed blondynem z zaciętą miną, a w jej oczach błyskały iskierki bliżej nieokreślonego uczucia. Draco przyglądał się przez chwilę dziewczynie taksującym spojrzeniem.
- Ładniutka jesteś. – powiedział cicho – Ale nie zmienia to faktu, że cuchniesz szlamem.
Donnel otworzyła usta z oburzenia. Jeszcze nigdy nikt jej tak nie obraził. Niewiele myśląc wymierzyła mu mocny policzek i wściekła odwróciła się na pięcie.
- Coś ty jej powiedział?! – zapytał Potter.
- Nic…
- Nazwała cię ulizanym szczurem, a zazwyczaj nie obraża ludzi. Ogranicza się do zrównania ich z ziemią podczas pojedynku… Musiałeś jej coś powiedzieć!
- Dobrze wiesz, że mam niewyparzoną gębę. – mruknął niechętnie Malfoy.
- Tylko mi nie mów, że to zrobiłeś! – zdenerwował się Harry – Nazwałeś ją szlamą, tak?
Nie czekając na odpowiedź ukrył twarz w dłoniach i krzyknął z bezsilnej złości.
- Masz szczęście, że nie łupnęła w ciebie żadnym zaklęciem. – powiedział po chwili dużo spokojniejszy – Twojemu chrześniakowi, Danielowi, nieźle pogoniła wczoraj kota.
Draco zmarszczył czoło.
- Daniel nie wspominał w liście o żadnym pojedynku z szesnastolatką. Pisał tylko, że podczas lekcji z tobą przegrał walkę z pierwszoklasistką.
- Szesnastolatką? – zaśmiał się, ukazując wydłużone zęby – Alicja ma jedenaście lat.
- Z wyglądu ciężko to stwierdzić.
- Użyła eliksiru postarzającego. – odrzekł obojętnie – Chciała mieć wyjątkowe przebranie na dzisiejszy bal.
- Eliksiru postarzającego?! – blondyn spojrzał na niego z niedowierzaniem – I ty to mówisz tak obojętnie? Do końca życia będzie o pięć lat starsza niż w rzeczywistości…
- Po pierwsze, nie do końca życia, tylko do rana. Udoskonalona formuła. – przerwał mu czarnowłosy – Po drugie, miałeś do mnie jakąś naglącą sprawę.
- A, tak. Snape zwiał z Azkabanu.
- To wszystko?- spojrzał na niego pytająco.
- Myślałem, że cię to… zainteresuje.
- To nie moja sprawa. Trzeba wysłać za nim Aurorów, a ja aurorem nie jestem. W przeciwieństwie do ciebie.
- Chciałem, żebyś wiedział.
- Dowiedziałbym się i tak, z jutrzejszego „Proroka”. A teraz wybacz, muszę znaleźć Alicję zanim zrobi coś głupiego. I jeszcze jedno. – dodał odchodząc – Spróbuj nie nazywać wszystkich osób mugolskiego pochodzenia szlamami, dobrze? Gdybyś nazwał tak Riddle ’a, to marny twój los.
- Nie nazwę tak nikogo, kto mógłby mnie zabić. Nie jestem idiotą.
- Ona też mogła cię zabić, uwierz mi. A fryzurę na prawdę mógłbyś zmienić. Mam wrażenie, że patrzę na młodszą wersje twojego ojca.

* * *

- Gdybym był wnerwioną, dotkniętą do żywego jedenastolatką… gdybym był TĄ wnerwioną, dotkniętą do żywego jedenastolatką, gdzie bym się schował? – mruczał do siebie Harry rozglądając się wokół. Jego wzrok przykuło grube drzewo ze sporą dziuplą na wysokości dwóch metrów. Tuż pod nią, nieco na lewo, znajdowała się gruba gałąź. Podszedł powoli do pnia i zajrzał przez otwór do środka. Gruby buk został dokładnie wydrążony, od wewnątrz wisiała sznurowa drabina sięgająca dziupli, ziemia została wysłana kocami. Szukana przez niego dziewczyna siedziała na dole opierając głowę o ścianę z podkurczonymi nogami, które oplatała ramionami. Oczy miała zamknięte a jej twarz nie miała konkretnego wyrazu: w jednej chwili wydawała się być wściekła, w następnej rozbawiona, a w jeszcze innej mógłby przysiąc, że tonie w rozpaczy. Ostrożnie wszedł do pnia i usiadł obok niej.
- Znalazłeś mnie. – powiedziała cicho. Nie był w stanie określić tonu jej głosu, równie dobrze mógł być pełen wściekłości jak i rozbawienia.
- Przepraszam cię za Dracona, nazywa szlamami wszystkich mugolskiego pochodzenia.
- Nie wszystkich. – powiedziała tym samym nieodgadnionym głosem – Jedną osobę pominął.
- Skąd wiesz?
- Wciąż żyje. To wystarcza do stwierdzenia tego faktu. – otworzyła oczy – Swoją drogą, co ci odbiło?! Nazywasz przyjacielem kogoś, kogo nienawidziłeś przez siedem lat życia?!
Harry odetchnął z ulgą. Nigdy nie sądził, że wydzierająca się na niego Alicja będzie powodem do szczęścia.
- Ludzie się zmieniają. – wzruszył ramionami.
- Ale nie tak radykalnie!! – kontynuowała – O kim mówisz?? O sobie czy o nim? Bo jeśli o nim, to w życiu nie uwierzę!
- I tak nie postawię na swoim, więc po co ta kłótnia? – odpowiedział niechętnie zrezygnowanym tonem.
- Nie odpowiedziałeś!
- Moja odpowiedź sprawi, że zaczniesz zadawać kolejne pytania…
- … a jej brak sprawi, że będę się na ciebie wydzierać dopóki jej nie uzyskam! – przerwała mu gniewnie. Potter wyraźnie poczuł jak bardzo ją zdenerwował.
- Obaj się zmieniliśmy. – westchnął, dając za wygraną. Dlaczego musiał zaprzyjaźnić się z taką wścibską, upartą a na dodatek okropnie tajemniczą dziewczyną? Za co on ją właściwie tak lubi?
Za to, że jest bardzo podobna do ciebie… odezwał się cię cichy głosik w jego głowie. Ponownie westchną, poczym powiedział:
- Wracajmy. Mam dość na dzisiaj i bez twoich wrzasków…
- Kto tu wrzeszczy? – zaprotestowała, ale posłusznie wyszła na zewnątrz.
___________________________________________________________
* kto oglądał "Piratów z Karaibów", ten wie.
** z łac. "Strzeż mnie Panie przed pryjaciółmi, z nieprzyjaciółmi sam sobie dam radę"
*** z łać. " Życie bez przyjaciół jest niczym"
**** z łac. " Przyjaciele to zabieracze czasu"

Ten post był edytowany przez Zakohana w książkach: 07.06.2007 12:21


--------------------
Sunny Support Group!

user posted image

I was raised by this town
To believe the words they put inside me...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Zakohana w książkach   Magia Miłości [cdn]   29.04.2007 15:00
marek   nie przeczytałem całości... jednak z tego co widzę...   04.05.2007 16:07
Zakohana w książkach   obiecałam drugi rozdział i jest. trochę krótszy, a...   06.05.2007 13:07
Zakohana w książkach   Czemu nikt nie pisze komentów?? Zatkało was bo bez...   09.05.2007 17:15
czarownica88   śliczne:) jedyną wadą jest to że fragmenty są krót...   09.05.2007 20:48
Zakohana w książkach   Następne rozdziały będą już dłuższe. W sumie to 2 ...   11.05.2007 07:10
kruszynka85   FF jest swietny. Calkiem inny niz poprzednie ktore...   20.05.2007 13:58
Zakohana w książkach   Ekhem, ekhem... no więc macie dwa rozdziały, i to ...   21.05.2007 21:50
kruszynka85   Niemoglam sie doczekac dalszego ciagu tego opowiad...   21.05.2007 23:26
Ines   Rzadko spotykam się z opowiadaniem, które mnie zac...   22.05.2007 10:45
Zakohana w książkach   Szósty rozdział będzie długi. Bardzo długi. Przele...   25.05.2007 14:50
Ines   Cudo ;) Zakochałam się w tym opowiadaniu. Kurczę n...   25.05.2007 16:41
kruszynka85   Kochana Twoje opowiadanie robi sie coraz lepsze i ...   25.05.2007 22:52
Abaska   Uuu widzę, że jestem póki co jedyną osobą, która m...   28.05.2007 20:42
Zakohana w książkach   Na wstępie chciałam podziękować pewnej użytkownicz...   05.06.2007 21:44
Abaska   Okay, rozpisałaś swą ripostę w punktach, więc spró...   08.06.2007 10:32
kruszynka85   kiedy bedzie nowy rozdzial? nie moge sie doczekac   21.06.2007 01:05
Zakohana w książkach   Na kolejny rozdział trochę sobie jeszcze poczekaci...   30.06.2007 13:25
Zakohana w książkach   Udało mi się wyrwać wcześniej. Proszę: Rozdział 7...   18.07.2007 11:00
Zakohana w książkach   Wszyscy, którzy czytali mojego ficka wyjechali na ...   12.08.2007 15:19
Tarjei   Eee... przyznam się bez bicia, że musiałam się zmu...   25.08.2007 11:38
Zakohana w książkach   Rozdział 9 Rąbek tajemnicy Mijał dzień po dniu. W...   25.08.2007 16:32
sinner   Podoba mi się twoje opowiadanie... Jak mało które....   02.09.2007 20:48
Tarjei   no dobra wróciłam... ale dlaczego w tekście brakuj...   07.09.2007 18:11
Zakohana w książkach   Tarjei, dzieciom najczęściej wapja się, że ludzie ...   07.09.2007 18:55
Tarjei   Widzisz chyba mamy inne doświadczenia... Ja jak dz...   08.09.2007 20:07
sinner   Potwierdzam... Nierealistyczna ta dziewczynka......   09.09.2007 16:13
solve   Tyle, że to jest dziewczynka FIKCYJNA, a nie realn...   09.09.2007 18:09
Zakohana w książkach   slove, muszę przynać ci rację co do tego, że wiele...   10.09.2007 17:29
Lakshmi   Jak to? czytałąm tylko kilka fików, w których był...   10.09.2007 17:33
Zakohana w książkach   Rozdział 10 Odwiedziny Nie mógł namówić dwojga j...   12.09.2007 19:15
sareczka   Naszła mnie ochota na skomentowanie tego opowiadan...   25.09.2007 22:30
Zakohana w książkach   Dobra... Po pierwsze, dziękuję sareczce za bardzo ...   26.09.2007 08:10
Zakochana w fantastyce   Ala jest bardzo fajna dla mnie. :milka: :milka: ...   01.10.2007 17:08
Zakohana w książkach   Dobra... Zajęłam się idealnością... I brakiem stra...   24.10.2007 22:07
Zakohana w książkach   Udało się! Przebrnęłam przeż "Krzyżaków...   19.11.2007 21:58
Claudia_Black   Czemu to takie krótkie?   19.11.2007 22:06
Zakohana w książkach   Ehh... pechowy numerek. Mam nadzieję, że nie wysze...   01.12.2007 18:12
aurorka_gryfonka   Twoje opowiadanie jest super! Czytałam wszystk...   09.12.2007 18:41
Zakohana w książkach   Z lekkim poślizgiem, ale jakoś mi z głowy wyleciał...   01.01.2008 14:55
Tomak   Zarąbisty fanfick muszę Ci powiedzieć :D Bardzo mi...   06.01.2008 00:12
Zakohana w książkach   [size=7]Rozdział 15 Uderzenie zegara Spokojna ci...   26.01.2008 01:00
Zakohana w książkach   [size=5][color=red]Uwaga!! Rozdział zawier...   16.02.2008 22:13
Zakohana w książkach   [size=7]Rozdział 17 Fantastyczna Czwórka List. K...   24.03.2008 19:29
czarownica88   Nikt nie komentuje i nie ma następnego rozdziału, ...   11.04.2008 21:29
klakla999   Czytam twoje opowiadanie i bardzo mi się ono podob...   13.04.2008 13:48
Anula93   Ja tam uważam że to opowiadanie jest całkiem cieka...   11.06.2008 16:51
Saphira Shadow   Jestem bardzo zdziwiona, ale pozytywnie!!B...   01.02.2009 16:52


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 22.06.2024 15:56