Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Magia Miłości [cdn], to nie romans!

Twoja opinia o opowiadaniu
 
Dobre - zostawić [ 13 ] ** [86.67%]
Słabe - wyrzucić [ 2 ] ** [13.33%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 15
Goście nie mogą głosować 
Zakohana w książkach
post 29.04.2007 15:00
Post #1 

Szukający


Grupa: Prefekci
Postów: 473
Dołączył: 27.03.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Na wstępie piszę, że "Magia Miłości" nie będzie żadnym łzawym romansidłem, ani romansidłem wogóle. Jak napisałam w opisie tematu, jest to mój pierwszy fanfick, więc proszę o wyrozumiałość i wzięcie pod uwagę, że jest to owoc wybujałej wyobraźni dwunastoletniej dziewczynki. A więc:


Rozdział 1
Dzień pełen niespodzianek



W swoim domu w Dolinie Godryka siedzący na łóżku czarnowłosy mężczyzna namiętnie przerabiał na konfetti zapisany pergamin. Dwie godziny temu Harry Potter drżącymi z przejęcia rękoma otwierał kopertę z Ministerstwa pewny, że właśnie przeżywa jedną z najcudowniejszych chwil w swoim życiu. Wyraz jego twarzy zmieniał się stopniowo, od radosnego podniecenia, przez rozczarowanie aż do bezgranicznej furii.
Szanowny panie Potter
Z przykrością zawiadamiam pana, iż nie możemy przyjąć pana na staż, gdyż było kilku odpowiedniejszych od pana kandydatów. Prosimy spróbować ponownie za trzy lata.
Z wyrazami szacunku
Gawain Robards
szef Biura Aurorów


- Tylko ciekaw jestem, czy którykolwiek z tych „odpowiedniejszych kandydatów” wyszedłby cało ze spotkana z Voldemortem!- krzyknął i ze złością kopnął szafkę nocną.
A teraz siedział w sypialni pogrążony w myślach, dając upust swojemu zdenerwowaniu i drąc list na drobniutkie kawałeczki. Dumbledore został zamordowany już osiem lat temu, Tom Marvolo Riddle wciąż chodzi po świecie, zbiera coraz więcej popleczników i zabija mnóstwo ludzi, a on, Wybraniec, Chłopiec, Który Przeżył, czy jak go tam jeszcze nazywali, jeszcze go nie znalazł i nie zabił. Zniszczył już wszystkie poza dwoma horkruksy. Kilka razy dostał cynk o miejscu pobytu Lorda Voldemorta i Nagini, ale za każdym razem zdążyli się zmyć, zanim tam dotarł. „To naprawdę irytujące” pomyślał Harry i usłyszał głuchy odgłos uderzenia. Z pośpiechem wstał i otworzył okno, by brązowa płomykówka mogła wlecieć do pokoju. Sowa rzuciła list na łóżko i usiadła na parapecie. Wziął kopertę do ręki i obejrzał. Zobaczył pieczęć Hogwartu i zaintrygowany przeczytał następującą treść:
Drogi Harry!
Wiem, że starasz się o pracę Aurora, ale proszę, rozpatrz moją propozycję. Hogwart potrzebuje nauczyciela Obrony przed Czarną Magią, a ja nie widzę lepszego od Ciebie kandydata na tę posadę. Gdybyś mógł, odeślij odpowiedź tą sową wraz z listą podręczników, jeśli się zgodzisz. Proszę o jak najszybszą odpowiedź
Minerwa McGonagall

P.S
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.


Z niedowierzaniem wpatrywał się w dopisek. McGonagall przesyła mu życzenia urodzinowe!? To chyba naprawdę wyjątkowa sytuacja. Nauczyciel Obrony przed Czarną Magią, mm… w wieku piętnastu lat zdołał nauczyć kilku kolegów dość sporo rzeczy, dlaczego teraz miałoby mu się nie udać dokonać tego z większą liczbą osób, ale też z większym wśród nich autorytetem? Spojrzał na swoje dłonie. Na prawej wicia widniał blady zarys zdania „Nie będę opowiadać kłamstw”. Nie był pewny, czy da sobie radę, ale zbyt dobrze pamiętał piekło, które urządziła w Hogwarcie Umbridge. Szybko naskrobał odpowiedź i listę podręczników, a po chwili znów został sam w tym ponurym domu, czekając na życzenia urodzinowe od przyjaciół. Hedwigę wysłał kilka dni temu do Rona i Hermiony, którzy, przynajmniej według jego informacji, byli teraz w Polsce na miesiącu miodowym. Położył się i zaczął przypominać sobie, z czym członkowie GD mieli najwięcej problemów. Taak, na początek trzeba będzie sprawdzić umiejętności rozbrajania przeciwnika, a u starszych również jak im idzie zaklęcie Tarczy. Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Powlókł się niechętnie do drzwi, przysięgając sobie w duchu, że wywiesi kartkę z napisem „Akwizytorom dziękujemy” oraz „Nie chcę twoich gazet, nie chcę twoich ulotek, nie chcę twoich śmieci, pod moimi drzwiami”. Otworzył drzwi i nie mógł uwierzyć swoim oczom.
- R-Ron… H-Hermiona… Co wy tu… ale jak… dlaczego mi nic nie powiedzieliście?!
Patrzył właśnie na dwójkę swoich najlepszych przyjaciół, opalonych, uśmiechniętych i z ogromnymi paczkami opakowanymi kolorowym papierem w ramionach.
- Jakbyśmy ci powiedzieli, to nie byłoby żadnej niespodzianki. Ale wpuścisz nas, czy mamy tu tak stać do wieczora, hę?- zapytał Ron szczerząc do niego zęby. Harry cofnął się pod ścianę, a oni weszli z trudem mieszcząc pakunki w drzwiach.
- W Błędnym Rycerzu spotkaliśmy Kingsley’a. – odezwała się Hermiona – Powiedział nam, że…
- Że według szefa Biura Aurorów nie jestem najlepszym kandydatem do tego zawodu? – wpadł jej w słowo.
- Tak, właśnie… Harry, naprawdę mi przykro. Wiesz już, co będziesz robił po wakacjach… czym się zajmiesz… poza szukaniem Voldemorta, rzecz jasna.
- Też się nad tym zastanawiałem, ale mniej-więcej pół godziny temu McGonagall rozwiązała mój problem. Właśnie rozmawiacie z aktualnym nauczycielem Obrony przed Czarną Magią.
- Obron przed Czarna Magią, no, no, Harry, wracasz do zawodu!! – rzekł Ron klepiąc go po plecach.
- Co masz na myśli mówiąc, że „wracam do zawodu”?? Chyba nie myślisz o Gwardii, co?
- A niby o czym? Jeśli uczniów nauczysz tyle, co nas na spotkaniach GD, to to będzie najlepiej przystosowane do obrony przed czarna magią pokolenie!!
- Może i masz rację, ale dość o mnie. Jak tam wasz miesiąc miodowy? Dobrze się bawiliście? I dlaczego, na Merlina, wróciliście wcześniej?
- Och, było cudownie!! – krzyknęła radośnie Hermiona – Pogoda była boska, dwa tygodnie dwudziestopięciostopniowych upałów, woda miała osiemnaście stopni. Ponoć na Bałtyk to wyjątkowo dużo. Byliśmy na Helu…
- Mówię ci, stary, niezłe miasto, ten Hel! – przerwał jej mąż – Mieszkaliśmy u pani Róży, nad „Laguną”. Do plaży mieliśmy piętnaście minut, do portu pięć, do stacji kolejowej dwadzieścia i do muzeum Rybołówstwa też dwadzieścia. Kiedyś natknęliśmy się na lekko wstawionego gościa, a on zapytał się nas, czy wiemy, jak nazywa się najdłuższa rzeka na Helu.
- Eee… a jak nazywa się najdłuższa rzeka na Helu? – zapytał nieśmiało gospodarz.
-Kałuża! – wrzasnął jego przyjaciel – Z jednaj strony Helu wejdziesz, a z drugiej wyjdziesz!
I cała trójka wybuchła śmiechem.
- Ale nie odpowiedzieliście na moje ostatnie pytanie. – powiedział Harry, gdy się już uspokoili. – Dlaczego wróciliście wcześniej?
- Hel to bardzo małe miasto, nie było tam co robić, a siedzenia na plaży i kąpieli w morzu mam dosyć na najbliższe dwa lata. Poza tym, stęskniliśmy się za tobą, Harry. Za tobą, za Lupinem, za Tonks, za resztą rodziny, za Anglią. – odpowiedziała Hermiona – Harry, a jak idą ci poszukiwania? Masz już jakieś wieści o miejscu pobytu Voldemorta?
- Czy naprawdę musimy o tym teraz mówić, Hermiono? – zapytali przyjaciele jednocześnie.
- Ja osobiście wolałbym się dowiedzieć, co macie w tych paczkach. – wyszczerzył zęby Harry.
- O jej! Całkiem zapomnieliśmy, Ron! Przecież przyszliśmy zrobić ci imprezę, bo ty oczywiście nie raczyłeś nikogo zaprosić. Za kwadrans będzie tu cała rodzina Weasley ’ów i jedna czwarta Zakonu, więc może zamiast wytrzeszczać na mnie oczy i otwierać usta wziąłbyś się za dekorowanie domu, co?
- Ron, powiedz, że ona żartuje.
- Niestety nie, stary, i radzę ci się wziąć do roboty, bo ona potrafi być bardzo nieprzyjemna.


* * *


W obskurnym budynku domu dziecka, wewnątrz małego pokoiku na pierwszym piętrze przebywała z pozoru najzwyczajniejsza pod słońcem, jedenasto-, może dwunastoletnia dziewczynka. Siedziała na łóżku z brodą opartą na kolanach obejmując podkurczone nogi ramionami i wpatrując się w obraz. Pokoik był urządzony skromnie: proste łóżko, sfatygowana szafa i równie zniszczony stolik, na którym stała stara lampka. Ściany kiedyś były zapewne błękitne, ale teraz ich kolor bardziej przypominał szary. W ogóle cały pokój zdawał się być szary: szarawa podłoga ze sklejki, wypłowiała szara pościel, nawet sukienka z lnu, którą miała na sobie dziewczynka była szara. Jedyną rzeczą, która nie pasowała do tego pokoju, był obraz. Przedstawiał on wróżkę siedzącą w kielichu liliowego kwiatka. W tle było widać las i inne postaci, ale były one zbyt zamazane, by można było je rozpoznać. Dziewczyna spędzała całe dnie patrząc w ten obraz i wyobrażając sobie jakby było w takim świecie, pełnym magicznych stworzeń i czarodziejów. „Alicja, zejdź na dół i pobaw się z dziećmi, zamiast wciąż gapić się w ten bohomaz!” ile razy przełożona wymawiała to zdanie, trudno było policzyć. Właściwie wypowiadała je zawsze, kiedy weszła do jej pokoju. Kilka razy zagroziła, że spali obraz i zawsze kiedy Ala poszła na obiad próbowała zdjąć go ze ściany, ale nigdy się jej to nie udało. Wiedziała, ze nie może go spalić, ponieważ jest on własnością dziewczynki, podobnie jak wiecznie zamknięta walizka pełna ubrań stojąca w szafie. Alicja zawsze chodziła w sukience z lnu, którą dostała każda dziewczynka w sierocińcu i od kiedy przybyła tu dwa lata temu ani razu nie otworzyła swojej torby, mówiła mało, na pytania odpowiadała najczęściej „Nie, proszę pani”, „Tak, proszę pani”, „Już idę, proszę pani” lub „Nie wiem, proszę pani”. Ale najczęściej całe dnie spędzała w swoim pokoju, schodząc tylko na posiłki, siedząc tak jak teraz i patrząc w obraz. Nieśmiałe pukanie do drzwi zakłóciło ciszę w pomieszczeniu. Kobieta weszła nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź i powiedziała łagodnym głosem:
- Alicjo, masz gościa. Czy mam wpuścić tę panią?
Dziewczyna kiwnęła głową, nie patrząc ani na opiekunkę ani na wysoką kobietę, która weszła właśnie do pokoju. Zamykane drzwi cicho stuknęły, a pani, która do niej przyszła przysiadła na brzegu łóżka.
- Nazywasz się Alicja? To bardzo ładne imię.- powiedziała. Ton jej głosu zdradzał, że nie za bardzo wie, jak powinna się zachować i że czuje się bardzo niezręcznie.
- Dziękuję.- odpowiedziała cicho dziewczyna nadal wpatrując się w obraz. Zapadła cisza, w czasie której kobieta przyjrzała się dokładnie mieszkance pokoiku. Zza okularów w rogowych oprawkach osadzonych na garbatym nosie wyglądały duże, szare oczy okalane długimi rzęsami. Szarość oczu była łudząco podobna do koloru nieba podczas deszczu, ich kąciki były zaczerwienione, jakby ich właścicielka niedawno płakała, a na całej twarzy było dobrze widoczne piętno bólu i smutku. Na jej plecy spływały niczym złota fala długie blond włosy, w których słońce tańczyło mamiąc wzrok obserwatora. To nie było określony odcień blondu: obok platynowego pasma można było dostrzec tak ciemne, że niemal brązowe.
- Nazywam się Minerwa McGonagall. – dziewczynka zwróciła głowę w jej kierunku, patrząc z niedowierzaniem na kobietę – Jestem dyrektorem Hogwartu, szkoły dla…
- Dla czarownic i czarodziejów. – wpadła jej w słowo Alicja, siadając teraz w klęczki przodem do pani profesor – Wiem, co to jest Hogwart. Mama mi kiedyś opowiadała o szkole w której uczy się magii, o Voldemorcie, o Harrym Potterze i Albusie Dumbledore. Mówiła, że to tylko bajka, legenda, którą powtarza się u nas w rodzinie od kilku pokoleń. Ale ja wolałam w to wierzyć, że ta opowieść jest prawdą. – wyraźnie posmutniała, na wspomnienie o matce. McGonagall myślała przez chwilę, że dziewczyna zacznie płakać, gdyż jej oczy się zaszkliły a głos zaczął drżeć. Jednak Alicja wiedziała, że łzy nie pomogą. Gdy płacze się z powodu rozbitego kolana czy łokcia, ból nie ustępuje, przeciwnie, jest jeszcze gorzej, bo do bólu stłuczonego miejsca dochodzą nudności, zawroty głowy i pieczenie oczu. Kiedy płakała z tęsknoty za rodziną, rosła ona jeszcze bardziej, gdyż za każdym razem nawiedzała ją myśl, że gdyby jej rodzie żyli to zaczęli by ją pocieszać. Więc nauczyła się ukrywać uczucia i dławić w sobie płacz. Nikt nie wiedział, co dzieje się w jej środku, wszyscy mogli oglądać jedynie powłokę, którą ona dowolnie zmieniała.
- Proszę pani… Czy… Czy ja jestem czarownicą? – zapytała niepewnie. McGonagall uśmiechnęła się wyrozumiale. Mogła się tego spodziewać.
- Nie wierzysz w to, prawda? Nie wierzysz, że jesteś niezwykła, taka, jaka zawsze chciałaś być, magiczna.
- Szczerze mówiąc, to tak, nie wierzę w to. To jest za piękne, by mogło być prawdziwe.
Kobieta znów się uśmiechnęła. Wyjęła różdżkę, machnęła nią krótko i zamiast książki leżącej na łóżku znajdował się tam teraz mały, czarny kotek z białymi skarpetami. Dziewczynka zeskoczyła na podłogę, wydając z siebie zduszony okrzyk.
- Za tydzień kogoś po ciebie przyślemy. Zabierze cię na Pokątną, żebyś mogła zrobić zakupy. Spakuj się do tego czasu, resztę wakacji spędzisz w Dziurawym Kotle.
- Pani profesor, ale skąd ja na to wszystko wezmę pieniądze?
- Rodzice przepisali na ciebie wszystko co mieli. Uzbierała się z tego całkiem pokaźna sumka. Poza tym, to dziwne, ale na twoje nazwisko jest skrytka w banku Gringotta. A z tego co mi wiadomo, nosisz kluczyk do niej na szyi. – Ala wyjęła złoty łańcuszek spod sukienki. Wisiał na nim mały złoty kluczyk. Mama zawsze mówiła jej, że dostała to od jej znajomej na chrzcie i że ta znajoma prosiła, by nigdy go nie zdejmowała z szyi. Podobno, gdy ta kobieta wracała do domu, miała wypadek samochodowy, zapadła w śpiączkę i po tygodniu zmarła. Mama uznała, że należy wypełnić ostatnią wolę przyjaciółki, więc jej córka zawsze chodziła z kluczykiem na szyi.
- Jeszcze coś chcesz wiedzieć? Za tydzień spodziewaj się kogoś od nas.
- Hagrida?
- Och, wątpię, czy wypuścili by cię stąd w jego towarzystwie.
- Pani profesor, czy mogę panią o coś prosić? Czy… Czy to mógłby nie być pan Kingsley Shacklebolt?
- Dlaczego nie Kingsley? Przecież to bardzo miły człowiek a na dodatek doskonały Auror.
- Bo, widzi pani, on mnie przesłuchiwał, w moje dziewiąte urodziny. Jest jedyną poza mną osobą, która zna wszystkie szczegóły tego, co się wtedy wydarzyło. Boję się, że zacznie o tym mówić…
- Dobrze, wyślę kogoś innego. – przerwała jej profesor – Do zobaczenia w Hogwarcie.
- Do widzenia, pani profesor.


Proszę o komenty. Rozdziały nie będą pojawiać się zbyt często, a rozdział drugi będzie dopiero po długim weekendzie.

Ten post był edytowany przez Zakohana w książkach: 01.01.2008 14:16


--------------------
Sunny Support Group!

user posted image

I was raised by this town
To believe the words they put inside me...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Zakohana w książkach
post 18.07.2007 11:00
Post #2 

Szukający


Grupa: Prefekci
Postów: 473
Dołączył: 27.03.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Udało mi się wyrwać wcześniej. Proszę:

Rozdział 7
Pięć Żywiołów

- Jedno tylko mnie nurtuje. – Harry w cichym sapnięciem wylądował obok niej i ruszyli w kierunku szkoły – Dlaczego tak zareagowałaś na nazwanie cię szlamą? Zawsze, kiedy ktoś usiłuje ci dogryźć znajdujesz na to niezwykle uprzejmą odpowiedź, która doprowadza go do szału. Wiem z autopsji. – dodał na końcu w odpowiedzi na jej zaciekawione spojrzenie.
- Szlamą mogą mnie nazywać ile wlezie, bo nią jestem. To bardzo obraźliwe określenie, – uciszyła już otwierającego usta Pottera ruchem dłoni - ale nazwanie kogoś bezmyślnego gamoniem, durniem czy imbecylem też nie jest zbyt miłe. Tak więc, szlamę puszczę mimo uszu. Ale że cuchnę nie ma prawa stwierdzić nikt poza mną.
- I to cię oburzyło do tego stopnia, że go spoliczkowałaś?
- Nie, nie tylko to. Sprowokowała mnie do tego jego postawa. Z niego aż emanuje… jakby to… - przez kilka sekund szła w milczeniu szukając odpowiedniego określenia - …poczucie wyższości. On każdym ruchem zdaje się pokazywać światu że jest z rodu czystej krwi, co, w jego mniemaniu, czyni go lepszym od innych. Już za samo takie myślenie należał mu się policzek. Z miłą chęcią dałabym chłopakom z bidula obić mu tę jego arystokratyczną buźkę… - przymrużyła oczy wyobrażając sobie wyraz twarzy Malfoya.
- Czasem twoje pomysły mnie przerażają. – stwierdził Potter. Doszli już do kamiennych schodków przed wejściem.
- Miałaś mi powiedzieć kim są Madzy Żywiołów i empaci. – powiedział Harry otwierając drzwi wejściowe i przepuszczając ją przodem. W Wielkiej Sali grano jakąś powolną melodię, przez jej drzwi wychodzili pojedynczy uczniowie, poprzebierani w najwymyślniejsze stroje ( na schodach można było dostrzec ogromną dynię, karton mleka 1,5% a nawet gigantyczny odświeżacz powietrza w aerozolu).
- Madzy Żywiołów – ruszyła w kierunku schodów – to ludzie… konkretniej czworo ludzi, którzy… - przerwała nagle śledząc wzrokiem kogoś wychodzącego z balu.
- Którzy co? – dopytywał się Potter. Nie otrzymawszy odpowiedzi podążył za jej wzrokiem. Tuż przy drzwiach stała grupka chłopców, jeden z nich, przebrany za Zorro, rzucał w stronę Alicji nieufne spojrzenia.
- Nie teraz. – odciągnęła go od balustrady
– Może jutro? – ruszyli w stronę wieży Gryfonów
- Jutro nie mogę. A w piątek?
- W piątek ja nie mogę. Co powiesz na sobotę?
- Przecież w sobotę jest Hogsamede… - stanęła w miejscu.
- I? – Harry również stanął i odwrócił się w jej stronę.
- Harry, wiem, że chcesz iść!
- A w czym to przeszkadza?
- Halo! – zamachała dłońmi przed jego oczyma - Jeszcze nie mogę chodzić do Hogsamede, jestem w pierwszej klasie!
- Sama iść nie możesz, ale ze mną jak najbardziej.
- Wziąłbyś mnie? Naprawdę? – nie czkając na odpowiedź zarzuciła mu ręce na szyję – Kochany jesteś!
Zupełnie nieprzygotowany na taką reakcję za strony dziewczyny Potter, zachwiał się pod jej ciężarem. Kiedy dotarły do niego słowa Alicji uścisnął ją z całej siły, po czym postawił na ziemi i powiedział:
- Po pierwsze, chcę się dowiedzieć kim są ci Madzy i empaci, po drugie, mam prawo się zrewanżować ze te wszystkie godziny, które spędziłaś w moim gabinecie tłumacząc mi różne rzeczy, a po trzecie, chcę wiedzieć kim był Zorro. – przy ostatnim zdaniu wyszczerzył zęby.
- To był Dymitr. Dymitr Slovakow.

* * *

Kiedy w sobotni ranek profesor obrony przed czarną magią przestąpił próg Wielkiej Sali, przywitał go gwar podnieconych rozmów. Nic dziwnego, było to pierwsze wyjście do Hogsamede w tym roku. Od dwóch lat wszystko zaczęło wracać do normy. Na powrót otwierano sklepy, zarówno w Hogsamede jak i na Pokątnej. Sklep Zonka znów sprzedawał uczniom śmieszne gadżety, Olivander zaopatrywał ich w różdżki, a lody Floriana Fortescue umilały gorące letnie dni. Dopiero teraz Harry uświadomił sobie, że od ponad roku śmierciożercy nie dawali znaku życia. Żadnych morderstw, żadnych zaginięć. Nic. Spojrzał na swoje miejsce między McGonnagal i Filtwikiem. Nie specjalnie uśmiechała mu się rozmowa na temat nieznajomej z balu, z którą spędził tak wiele czasu. Cała szkoła szukała dziewczyny w czarnej sukni, a on i owa dziewczyna jednogłośnie postanowili, że nikomu nic nie powiedzą. Ruszył między stołami Gryffindoru i Slytherinu szukając wzrokiem Alicji. Usiadł między nią a Lily, budząc niemałe kontrowersje wśród profesorów i studentów.
- Co słychać? – rzucił nakładając sobie owsiankę na talerz.
- Harry, jedzenie posiłków przy stole dla uczniów nie odejmie ci lat, uwierz mi. – wymruczała w odpowiedzi dziewczyna. Wyglądała nie najlepiej: była blada, a pod oczami miała ciemne sińce.
- Wyglądasz jakbyś w ogóle nie spała. Co się stało?
- Koszmar. – mruknęła niechętnie, smarując sobie tost dżemem. Harry nie był pewien, czy ma zrozumieć to dosłownie, postanowił jednak zadać pytanie:
- Co ci się śniło?
- Brzydka morda Voldemorta.* – odpowiedziała półgłosem, zabierając się za kanapkę.
- Myślałem, że tylko ja miewam tak cudowne sny…
- Bo to chyba miało się śnić tobie. – zakrztusił się owsianką i spojrzał na nią pytająco –Nie teraz.
- A, właśnie. – powiedział – Czekaj na mnie przy bramie o jedenastej. Weź pelerynkę, na wszelki wypadek.
- Dobra. – powróciła do tosta, lecz zatrzymała rękę w połowie drogi do ust.
- Zapomniałabym. Odpowiem ci na wszystkie pytania, jeśli obiecasz, że zapłacisz za moje zakupy w Miodowym Królestwie.
- Mała naciągaczka. - mruknął pod nosem, na co Alicja zatrzepotała niewinnie rzęsami. Zachichotał cicho.
- Nie rób z siebie takiego niewiniątka, bo jeszcze ktoś ci uwierzy. A poza tym, doskonale wiesz, że gdybyś poprosiła kupiłbym ci całe Miodowe Królestwo. – dźgnął ją oskarżycielsko palcem.
- Jak będziesz tak rozpieszczał swoje dzieci, nie poradzą sobie w życiu.
- Mogę się założyć, że nie będą potrafiły tak na mnie spojrzeć.
- O to się nie martw, przejdą fachowe szkolenie. – wyszczerzyła do niego zęby. Nagle spojrzała na swoją dłoń i wstała od stołu.
– Do zobaczenia o jedenastej.
- A ty dokąd? – obrócił się za nią.
- Ja… Muszę coś załatwić. – wybiegła z Sali. Potter ze zdziwieniem zauważył, że kilka sekund później Dymitr poszedł w jej ślady.

* * *

Za pięć jedenasta Harry stał pod szkolną bramą rozglądając się ze zdenerwowaniem dookoła i potupując niecierpliwie nogą. Co chwila zerkał na zegarek. Odetchnął z ulgą widząc sylwetkę przyjaciółki biegnącą ku niemu przez szkolne błonia. Wysoko upięty kucyk kołysał się w rytmie jej kroków. Kiedy znalazła się w zasięgu jego głosu, krzyknął:
- No jesteś wreszcie! Już myślałem, że nie przyjdziesz.
- Ale z ciebie panikarz. – powiedziała zatrzymując się przed nim – Do przybycia punktualnie pozostały mi jeszcze… - spojrzała na zegarek – cztery minuty.
Miała na sobie jeansy, błękitny T-shirt i granatową bluzę. Włosy upięła bladobłękitną gumką a z jej lewego ramienia zwieszał się plecaczek w barwie indygo**. Wciąż nie mógł się przyzwyczaić do braku okularów („Skoro już wydałam kasę na te soczewki, to chyba mogę ich używać, prawda?”) i wyprostowanego nosa („Nie mogłam nigdzie znaleźć Tonks. Poza tym, ten podoba mi się o wiele bardziej.”).
- Wyglądasz jak smerf. – stwierdził złośliwie, zmieniając temat.
- Kto wie, może nim jestem? – uśmiechnęła się tajemniczo – To co, idziemy, czy wstydzisz się pokazać ze smerfem?
Ruszył w kierunku wioski udając, że nie dosłyszał jej wypowiedzi. Szli w milczeniu, jednak w połowie drogi dziewczyna je przerwała:
-Ale tu pięknie… - westchnęła. Harry rozejrzał się wokół. Otaczały ich zwyczajne, niezbyt strome wzgórza porośnięte trawą, gdzieniegdzie wyrastało pojedyncze drzewko, a w niewielkim zagłębieniu przycupnęły domki, tworząc wioskę Hogsamede.
- Nie widzę tu nic nadzwyczajnego… - mruknął, nie do końca przekonany, czy dobrze zrobił.
- Nic dziwnego, masz umysł zamknięty na cztery spusty. – odpowiedziała krytycznym tonem.
-A co, mam chodzić z szeroko otwartą głową, żeby Voldemort mógł mnie opętać? Może jeszcze wysłać mu specjalne zaproszenie??
Ala prychnęła cicho, wyrażając w ten sposób swoją irytację jego słowami. Widać w tym momencie nie miała specjalnej ochoty zdzierać sobie na nim gardła.
- Kiedy ty zrozumiesz, że umysł jest jak spadochron?- spojrzał na nią z niezbyt rozumną miną – Najlepiej działa otwarty!! – stuknęła go palcem w czoło – Poza tym, są inne sposoby obrony przed penetracją z zewnątrz, nie tylko odgradzanie się od świata murem nie do przebicia.
- Na przykład??
- Spróbuj wedrzeć się do mojego umysłu, to zobaczysz.
Udał, że nie ma specjalnej ochoty przeglądać jej wspomnień i powrócił na temat piękna otaczającej ich przyrody.
- To co mam zrobić, żeby zobaczyć co w tym otoczeniu jest takie cudowne?
- Wysilić się, i otworzyć umysł.
Zamknął na chwilę oczy, stosując się do rad Alicji. Kiedy znów je otworzył, stwierdził, że wcale nie przesadzała. Dopiero teraz dostrzegł, jak wzgórza rozmywają się na horyzoncie, jak wysoka trawa faluje muskana ledwo wyczuwalnymi podmuchami wiatru, jak kontury drzew ostro odcinają się od błękitu nieba. Jeśli dodało się do tego delikatnie wkomponowane w krajobraz zabudowania Hogsamede, można było stwierdzić, że jest się na jednej z ilustracji książek w których spisano baśnie. Znów szli w milczeniu. Potter pozwolił, by dziewczyna go wyprzedziła i szepnął, wskazując na nią różdżką:
-Legilimens.
Jego umysł zalały migawki najróżniejszych wspomnień dziewczyny: ogromne lody, obskurny pokoik w sierocińcu, twarze ludzi, których nigdy nie widział, i prawdopodobnie nie zobaczy. Nagle to wszystko zniknęło, ustępując miejsca ciemności. Harry czuł się, jakby wpadł do czarnej dziury, wydawało mu się, że topi się w aksamitnej czerni. Gwałtownie zerwał więź łączącą jego umysł z umysłem jedenastolatki. Kiedy powoli otwierał oczy, uderzyła go potworna myśl. A jeśli ta czerń była skutkiem utraty przytomności przez dziewczynę? Jeśli nieświadomie jej coś zrobił? Rozejrzał się szybko dookoła. Alicja nadal szła przed nim, jakby nic nie zauważyła. Nie zwolniła nawet kroku. Rozejrzała się na boki. Zdawała się dopiero teraz dostrzec, że nie idzie obok niej.
- Stało się coś? – zapytała, odwracając się do niego.
- But mi się rozwiązał. – skłamał szybko i ruszył w jej kierunku. Znów szli w milczeniu, lecz teraz myśli mężczyzny nie obijały się bezcelowo w jego mózgu. Jeśli tak wyglądała obrona Alicji, miała rację, była niesamowicie skuteczna. Ktoś grzebiący w jej wspomnieniach miał tylko dwa wyjścia: natychmiast się wycofać, albo… właśnie, albo co? Nie był do końca pewien, ale miał przeczucie, że gdyby został w jej umyśle chwile dłużej, miałby poważne kłopoty z wycofaniem się z niego.
- Bo byś je miał. – uśmiechnęła się pod nosem jego towarzyszka.
- Co? Ale… skąd… jak…- zaczął się jąkać w odpowiedzi.
- Jak nie potrafisz wyczuć, czy ktoś ci się dobiera do wspomnień, to lepiej buduj ten swój mur.
- Czytałaś moje myśli?! – wytrzeszczył na nią oczy.
- Ty usiłowałeś czytać moje, więc miałam prawo się zrewanżować.
- Twoja obrona… To niesamowite! Tylko… gdybym się nie wycofał… co by się stało?
- W twoim przypadku, zostałbyś przeze mnie natychmiast wypchnięty. – odpowiedziała, dokładnie ważąc słowa, jakby zastanawiała się, ile może mu powiedzieć.
- A gdybym to nie był ja, tylko jakiś śmierciożerca?
- To dość skomplikowane. – zamilkła na chwilę – On na pewien czas… straciłby świadomość. Byłby jak roślina.
- A gdyby to był ktoś niewinny? Ktoś, kto jest po naszej stronie i cię sprawdza? – zapytał, wstrząśnięty nowymi wiadomościami.
- Dlaczego się wycofałeś? – odpowiedziała mu pytaniem.
- A co to ma do rzeczy?
- Dlaczego się wycofałeś? – powtórzyła z naciskiem.
- Ja… - skupił się mocno – miałem dziwne przeczucie. Jakby ktoś wykrzyknął ostrzeżenie.
- Każdy dostanie takie ostrzeżenie. Jeśli będzie miał wystarczająco dużo rozumu, by go posłuchać, nic mu nie będzie.
Zdążyli już dojść do pierwszych zabudowań.
- To gdzie teraz? – zapytała Alicja.
- Do Trzech Mioteł. Chcę wreszcie otrzymać odpowiedzi na te pytania.
Poprowadził ją do pubu. Ledwo przecisnęli się przez drzwi, z powodu natłoku uczniów, dziewczyna znalazła jednak wolny stolik.
- Pytaj. – powiedziała, kiedy usiedli.
- Co takiego musiałaś załatwić dzisiaj rano?
- Byłam w bibliotece, musiałam coś sprawdzić.
- Co?
- Pytaj dalej, to będę musiała powiedzieć przy okazji.
- Więc, kim są ci Madzy Żywiołów?
- Madzy Żywiołów są czymś w rodzaju opiekunów żywiołów. Każdy żywioł ma swojego opiekuna…No, prawie każdy. Tylko powietrze go nie ma. A raczej ma tylko wtedy, kiedy ma ochotę.
- Chwila. – przerwał jej – Mówiłaś wczoraj, że jest ich czworo.
- No, taak. – powiedziała wolno.
- Jeśli powietrze nie ma opiekuna, to jest ich troje.
- Daj mi skończyć! Nie mamy czasu do jutra. Od tej pory nie zadajesz pytań, dopóki nie skończę, dobra?
- Niech ci będzie. - mruknął
- Pytałeś, jakim cudem czworo, skoro powietrze nie ma opiekuna, a raczej ma go bardzo rzadko. Czworo dlatego, że żywiołów jest pięć. Tyle, ile ramion ma pentagram. Wymienię kolejno, zaczynając od prawego górnego ramiona, a kończąc na szczycie. Ogień, ziemia, powietrze, woda i piąty żywioł. Nazywa się go różnie: sercem, duchem, światłem, energią kosmiczną, ale najczęściej piątym elementem. I nie bez powodu jest na szczycie pentagramu. Cztery podstawowe żywioły łączą się ze sobą dokładnie w środku, w punkcie, który leży w takiej samej odległości od wszystkich pięciu ramion. Nazywa się go miejscem ducha. Jest to strategiczne miejsce, może być zarówno źródłem zła jak i dobra. Wszystko zależy od tego, czy pentagram jest czarny czy biały. Tak więc, żywioły łączą się ze sobą. Żebyś mógł lepiej to zrozumieć, wyobraź sobie coś takiego. Patrzysz z góry na pentagram, biały lub czarny, sam zdecyduj. W pewnym momencie z czterech bocznych ramion w kierunku środka zaczynają pędzić promienie: czerwony dla ognia, zielony dla ziemi, niebieski dla powietrza i turkusowy dla wody. Spotykają się dokładnie w środku, w tym miejscu tworzy się kula. Najpierw jest we wszystkich pięciu kolorach, potem jednak staje się biała. Kiedy już uzyska ten kolor, w kierunku szczytu pentagramu pędzi piąty, biały promień. Gdy już dotrze do najwyższego punktu, rozświetla się niezwykle mocno, wszystko tonie w jego blasku. W miejscu ducha żywioły się ze sobą łączą, ale dopiero na szczycie pentagramu, w punkcie symbolizującym światło, ich energia się kumuluje i staje się zdolna do użytku. To tak jakbyś chciał na stałe złączyć cztery deseczki, by zrobić ramę obrazu. Jeśli będziesz miał tylko deski, nic nie zdziałasz, potrzebujesz też kleju, gwoździ bądź śrub. Tylko że to nie jest najlepsze porównanie. Woda, ogień, ziemia i powietrze mogą zdziałać wiele również kiedy są same, niezłączone. Serce natomiast, bez ich wsparcia, jest niczym. Czarodziej który jest jego opiekunem dysponuje tylko swoimi własnymi zdolnościami, wliczając w to dary dawane przez żywioł. I tym sposobem powróciliśmy na temat Magów. Żywioły mają dwadzieścia cztery godziny od śmierci opiekuna na wybranie nowego. Zazwyczaj są to nastolatki, jeszcze przyswajają wiedzę z łatwością, ale już nie są tak nieodpowiedzialni by wykrzyczeć o swoim żywiole i darach całemu światu. Wybierają ich kierując się cechami charakteru. Opiekun ognia jest ciągle w ruchu, nie można przewidzieć jego następnego posunięcia, albo cię kocha, albo nienawidzi, innych opcji nie ma. Jednak jego zapał łatwo zgasić, należy tylko użyć odpowiednich argumentów.
- Ty na pewno nie miałabyś z tym problemów…
- Miałeś nie przerywać! Wracając do opiekuna ognia i argumentów. Trzeba jednak mieć w tym gaszeniu wyczucie. To tak jak z pożarem lasu i ilością wody której należy użyć do jego ugaszenia: jeśli będzie jej zbyt wiele, rośliny zgniją, jeśli zbyt mało, ogień wciąż będzie szalał. Ponadto Magiem Ognia zawsze jest mężczyzna. Opiekunkę wody trudno scharakteryzować, wielu jednak próbowało i można z tego ułożyć spójny opis. Jest niezwykle uparta, ale jednocześnie zmienna. Woda w rzece wciąż płynie, tak samo jej opiekunka wciąż coś robi. Nie rzuca jednak czegoś, co zaczęła niedokończonego. Jeśli zacznie grać w szachy, skończy partię, nawet kosztem snu. W jednej sekundzie promieniuje z niej spokój, w następnej może stać się uosobieniem wściekłości. Niesamowicie ciekawska, czasem jednak się poddaje i idzie na łatwiznę. Zawsze jest to kobieta, więc omówiliśmy właśnie charakter Czarodziejki Wody. Czas na ziemię. Jej Magiem także zawsze jest kobieta. Pewnie kroczy przez życie, nie zdarzają się jej nigdy chwile rozproszenia. Dokładnie analizuje przeszłość, co do sekundy planuje przyszłość, stara się nie popełniać dwa razy tego samego błędu. Stała w uczuciach. Kocha tylko raz i do śmierci, to samo odnosi się do przyjaciół i wrogów. Chwila w której zaczyna z tobą rozmowę o wszystkim przesądza, potem bez względu na twoje czyny bądź słowa nie zmienią się jej uczucia względem ciebie. Nie zakocha się w przyjacielu, nie znienawidzi ukochanego, nie zaprzyjaźni się z wrogiem. Do raz obranego celu dąży jak roślina ku słońcu, w jego osiągnięciu może jej przeszkodzić jedynie śmierć. Czarodziejka Wody jest uparta jak osioł, jest to jednak nic w porównaniu do Czarodziejki Ziemi. Powietrze bardzo rzadko wybiera sobie opiekuna, z niezwykle prostego powodu. Musi on posiadać nieczęsto spotykane u mężczyzn cechy. Wolny jak ptak, nic nie musi. W jednej sekundzie robi jedno, w następnej drugie. Nie ukrywa uczuć, ale z głębokiej rozpaczy do pełni szczęścia przechodzi w mgnieniu oka. Wszędzie go pełno. To zestawienie prościej znaleźć u kobiet, ale te cztery żywioły są zobowiązane do wybierania opiekunów z góry ustalonej płci. Została już tylko Energia. Ona nie jest niczym ograniczona. Jej opiekunem może być zarówno mężczyzna jak i kobieta, często jest już dorosły. Oto jakie musi posiadać cechy: łatwość w nawiązywaniu kontaktów, zdolność szybkiego zdobywania zaufania, chęć do przewodzenia ludźmi. Dodatkowo opiekun lub opiekunka serca automatycznie staje się Mistrzem Bractwa Płonącego Feniksa. To właśnie musiałam sprawdzić w bibliotece. Poza Magami żywioły wybierają też Strażniczki. Te zawsze są mugolkami i zostają wysyłane do prostszych zadań, a raczej zadań, które można wykonać za pomocą kilku średnio trudnych zaklęć. Nie mają pojęcia o istnieniu Magów i Bractwa, ale zostają w dużym stopniu „wtajemniczane” w nasz świat. Często podróżują do innych wymiarów i teoretycznie rzecz biorąc ich najważniejszym zadaniem jest zamykanie portali do tych światów. Następne pytanie?
Czarnowłosy mężczyzna wpatrywał się w nią z rozdziawioną buzią, nie mogąc wykrztusić słowa.
- S-skąd ty to wszystko wiesz?
- W każdej bajce jest ziarnko prawdy. W tych, które mi opowiadano, wszystko było prawdą. Sprawdzałam w bibliotece i, jeśli wierzyć książkom, nie skłamałam w ani jednym słowie. Co jeszcze chcesz wiedzieć?
- Emapci. Co ich odróżnia od zwykłych ludzi?
- Tego nie da się dokładnie wytłumaczyć, więc to co powiem będzie jedynie ogólnym opisem empaty. – znów mówiła powoli, jakby nie chciała wyjawić mu zbyt wiele. Zawsze ma moce magiczne, ale od zwykłego czarodzieja odróżnia go zdolność do wyczuwania uczuć innych. Dla początkującego empaty przebywanie w tłumie ludzi, na przykład w Wielkiej Sali, byłoby niezwykle męczące. Odbierałby tysiące różnych uczuć. Prócz tego, taki niedoświadczony człowieczek obdarzony takimi zdolnościami w obecności kogoś, kto odczuwa silny ból, albo bardzo się czegoś boi, może nieświadomie przejąć cały jego ból, czy strach na siebie. Empatia często jest darem dawanym przez żywioły. Więcej nie wiem. Jakieś pytania?
- Czego się napijesz?
- Obedrę cię ze skóry w Miodowym Królestwie, tu zapłacę sama.
- Nie obrażaj mnie! Prędzej umrę, niż pozwolę, by dziewczyna którą gdzieś zaprosiłem sama za siebie zapłaciła!
- Nie bądź śmieszny! Mam u Gringotta skrytkę wielkości mojego dormitorium wypełnioną po sufit złotem i równie pojemne konto w mugolskim banku, od zapłacenia za szklankę soku pomarańczowego nie zbiednieję!
O ile wcześniej mówili teatralnym szeptem, teraz wrzeszczeli na siebie zapominając o bożym świecie. W knajpce zapadła cisza. Nie było cienia szansy, by którykolwiek z przebywających w budynku uczniów pamiętał Pottera ze szkoły, każdy jednak usłyszał choćby wzmiankę o tym, że niełatwo mu zajść za skórę (i że jest tak butny, że wszystkie uwagi krytyczne odbijają się od niego, jak groch od ściany, jak to mawiał Snape).
- Czyli szklanka soku pomarańczowego. – powiedział w głuchej ciszy Harry, wstał od stolika i ruszył w stronę baru.
- Ani mi się waż. – syknęła Alicja, zwężając oczy. Mężczyzna zdawał się tego nie słyszeć i dalej przepychał do lady, odprowadzany zaciekawionym wzrokiem studenckiej braci Hogwartu. Udawał, że tego nie dostrzega, lecz w końcu nie wytrzymał.
- Mam wrażenie, że widzicie mnie pierwszy raz w życiu. – starał się mówić spokojnym tonem, jednak przed czujnym słuchem pierwszoklasistki nie uciekły delikatne nutki poirytowania – Spotykamy się kilka razy w tygodniu, wtedy jednak wcale nie jesteście mną tak zainteresowani, powiedziałbym nawet, że wręcz was nudzę. Nie wiem, może to ze względu na otoczenie? Następną lekcję możemy odbyć tutaj, jeśli tylko madame Rosmerta się zgodzi.- rozległy się rozentuzjazmowane głosy uczniów. Dojście do Hogsamede zajęłoby znaczną część lekcji, a jeśli po drodze wywinęłoby się jakiś numer mogłoby zająć nawet całą. Profesor podrapał się po brodzie – No, nie wiem. Musielibyście poświęcić przerwę i iść bardzo szybko, żeby nie pozbawić domu punktów spóźniając się na lekcję. Jesteście pewni, że chcecie?
Cały entuzjazm wyparował niczym kropla wody na pustyni, zastąpiony pomrukiem rozczarowania. Zadowolony z siebie Potter usiadł przy stoliku i podał towarzyszce szklankę.
- Jeszcze pożałujesz, że wydałeś na mnie te kilka sykli. – Harry uznałby to za żart, gdyby nie śmiertelnie poważny pogłos w naburmuszonym tonie jej głosu.
- Jednak coś wyniosłeś z naszych codziennych sprzeczek. – powiedziała po wysączeniu kilku łyków soku. Ze zdziwieniem stwierdził, że w jej głosie drga teraz nieukrywana nutka dumy – Załatwiłeś tych uczniaków po mistrzowsku.

* * *

- Kiedy ty zjesz tyle czekolady? – wysapał Potter poprawiając w rękach siatki. Byli w połowie drogi do Hogwartu, mimo iż szli już pół godziny. Ich marsz spowalniał ogromny zapas czekolady: tabliczki wypełniały do granic możliwości plecak Ali oraz trzy siatki niesione przez nią. To samo tyczyło się kolejnych czterech dźwiganych przez Harry’ego.
- A kto powiedział, że chcę je zjeść?
- To co, otwierasz sklep? Nie, żebym narzekał, ale dwadzieścia pięć tabliczek czekolady w każdym dostępnym w Miodowym Królestwie smaku to lekka przesada.
- Miały być w tylko jednym, ale musiałam ci dać nauczkę. Zapamiętaj sobie: kiedy Alicja Donnel mówi, że za siebie zapłaci, nigdy się jej nie sprzeciwiaj, bo gorzko pożałujesz.
- Dobrze zapamiętam. Ale, na Merlina, po co ci tyle czekolady?
- Jest po jednej w każdym smaku dla ucznia. Gdyby pierwszo- i drugoroczni Gryfoni dowiedzieli się, że byłam w Miodowym Królestwie i nic dla nich nie mam, ukamienowaliby mnie!

* * *

Ledwo weszli do zamku, a przywitał ich okrzyk ulgi:
-Alicja! Już myślałem, że coś ci się stało!
Potter rozejrzał się w poszukiwaniu chłopaka, który tak się niepokoił o jego przyjaciółkę, mając w głowie gotową docinkę z luką na jego imię. Kiedy go ujrzał, poczuł że opada mu szczęka. Po marmurowych schodach zbiegał najmniej oczekiwany przez niego osobnik: Dymitr Slovakow.
- Gdzie cię wywiało? Wiesz, jak Louis się wnerwił, kiedy nie przybyłaś na zebranie?
Dziewczyna jęknęła cicho, na jej twarzy zagościł dziwny grymas.
- Bardzo się wściekł?
- Bardzo to za mało powiedziane. Miałem wrażenie, że rozniesie wszystko dookoła, łącznie z nami i Windiem. - Alicja znów cicho jęknęła – Koleżanko, masz co najmniej przechlapane. Chociaż… - zawahał się – zając twoją elokwencję można stwierdzić, że wyjdziesz z tego cało, i że to Lu ma przechlapane.
- Dzięki za próbę pocieszenia. – mruknęła cicho, po chwili jednak w jej oczach pojawił się niebezpieczny błysk – Swoją drogą, co on sobie myśli, robić zebrania z taką częstotliwością.
- Oho. Zadaję się z tobą od trzech dni, ale znam to spojrzenie i stwierdzam, że dla Mistrza nie wróży ono nic dobrego.
Harry przysłuchiwał się rozmowie nastolatków, a bruzda między jego brwiami pogłębiała się z każdą sekundą. Co tu jest grane? Zobaczenie tej dwójki rozmawiającej ze sobą jak dobrzy koledzy z jednego roku jeszcze przed godziną uznałby za równie prawdopodobne, jak wiadomość, że Snape odjął punkty Ślizgonom. Przez chwilę myślał że to sen, i uszczypnął się w rękę. Zabolało. Kim byli Louis i Windie? Co to za Mistrz? O zebraniach czego mówią? „ A już myślałem, że tajemnice wybyły z mojego najbliższego otoczenia…”
- Harry, zanieś to do wieży Gryffindoru i rozdaj wszystkim, którzy nie mogą jeszcze chodzić do Hogsamede, po jednej tabliczce z każdego rodzaju. – powiedziała, składając u jego stóp siatki i plecak.
- Dla mnie też masz? – wyszczerzył się Dymitr.
- Zapomnij. Musisz sobie zapracować na prezent. A teraz choć, chyba, że wolisz bym wyładowała się na tobie.
- Dokąd… - krzyknął za wychodzącą parą Potter -… idziecie… - dokończył, zagłuszony przez trzaśnięcie drzwi. Westchnął cicho, podniósł z ziemi siaty i ruszył do wieży domu, którego był opiekunem. Poczuł się oszukany przez dziewczynę. Teraz był pewien, że rano nie była w bibliotece, tylko na zebraniu. Podejrzewał też, że większość informacji, które mu dzisiaj wyjawiła, wcale nie była zawarta w bajkach. Tylko dlaczego skłamała? Znał ją dość dobrze, gdyby powiedziała, że nie może o tym mówić, albo że on tego nie zrozumie, nie naciskałby. Nagle ogarnęło go poczucie bezradności, miał wrażenie, że to co wie nie stanowi nawet jednej tysięcznej tego, o czym nie wie. „Będę musiał ją o to delikatnie wypytać” pomyślał, przechodząc przez dziurę pod portretem.
- Wszyscy pierwszo- i drugoroczni do mnie! Mam dla was przesyłkę specjalną od panny Donnel.
________________________________________________________________
* - jest to tekst autorstwa mojego kolegi ze starej klasy, niejakiego Łukasza B., któremu dedykuje cały rozdział. I pamiętaj, jakbyś coś jeszcze wymyślił, SMS-y od ciebie są mile widziane.
** - bardzo ciemny odcień niebieskiego


--------------------
Sunny Support Group!

user posted image

I was raised by this town
To believe the words they put inside me...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Zakohana w książkach   Magia Miłości [cdn]   29.04.2007 15:00
marek   nie przeczytałem całości... jednak z tego co widzę...   04.05.2007 16:07
Zakohana w książkach   obiecałam drugi rozdział i jest. trochę krótszy, a...   06.05.2007 13:07
Zakohana w książkach   Czemu nikt nie pisze komentów?? Zatkało was bo bez...   09.05.2007 17:15
czarownica88   śliczne:) jedyną wadą jest to że fragmenty są krót...   09.05.2007 20:48
Zakohana w książkach   Następne rozdziały będą już dłuższe. W sumie to 2 ...   11.05.2007 07:10
kruszynka85   FF jest swietny. Calkiem inny niz poprzednie ktore...   20.05.2007 13:58
Zakohana w książkach   Ekhem, ekhem... no więc macie dwa rozdziały, i to ...   21.05.2007 21:50
kruszynka85   Niemoglam sie doczekac dalszego ciagu tego opowiad...   21.05.2007 23:26
Ines   Rzadko spotykam się z opowiadaniem, które mnie zac...   22.05.2007 10:45
Zakohana w książkach   Szósty rozdział będzie długi. Bardzo długi. Przele...   25.05.2007 14:50
Ines   Cudo ;) Zakochałam się w tym opowiadaniu. Kurczę n...   25.05.2007 16:41
kruszynka85   Kochana Twoje opowiadanie robi sie coraz lepsze i ...   25.05.2007 22:52
Abaska   Uuu widzę, że jestem póki co jedyną osobą, która m...   28.05.2007 20:42
Zakohana w książkach   Na wstępie chciałam podziękować pewnej użytkownicz...   05.06.2007 21:44
Abaska   Okay, rozpisałaś swą ripostę w punktach, więc spró...   08.06.2007 10:32
kruszynka85   kiedy bedzie nowy rozdzial? nie moge sie doczekac   21.06.2007 01:05
Zakohana w książkach   Na kolejny rozdział trochę sobie jeszcze poczekaci...   30.06.2007 13:25
Zakohana w książkach   Udało mi się wyrwać wcześniej. Proszę: Rozdział 7...   18.07.2007 11:00
Zakohana w książkach   Wszyscy, którzy czytali mojego ficka wyjechali na ...   12.08.2007 15:19
Tarjei   Eee... przyznam się bez bicia, że musiałam się zmu...   25.08.2007 11:38
Zakohana w książkach   Rozdział 9 Rąbek tajemnicy Mijał dzień po dniu. W...   25.08.2007 16:32
sinner   Podoba mi się twoje opowiadanie... Jak mało które....   02.09.2007 20:48
Tarjei   no dobra wróciłam... ale dlaczego w tekście brakuj...   07.09.2007 18:11
Zakohana w książkach   Tarjei, dzieciom najczęściej wapja się, że ludzie ...   07.09.2007 18:55
Tarjei   Widzisz chyba mamy inne doświadczenia... Ja jak dz...   08.09.2007 20:07
sinner   Potwierdzam... Nierealistyczna ta dziewczynka......   09.09.2007 16:13
solve   Tyle, że to jest dziewczynka FIKCYJNA, a nie realn...   09.09.2007 18:09
Zakohana w książkach   slove, muszę przynać ci rację co do tego, że wiele...   10.09.2007 17:29
Lakshmi   Jak to? czytałąm tylko kilka fików, w których był...   10.09.2007 17:33
Zakohana w książkach   Rozdział 10 Odwiedziny Nie mógł namówić dwojga j...   12.09.2007 19:15
sareczka   Naszła mnie ochota na skomentowanie tego opowiadan...   25.09.2007 22:30
Zakohana w książkach   Dobra... Po pierwsze, dziękuję sareczce za bardzo ...   26.09.2007 08:10
Zakochana w fantastyce   Ala jest bardzo fajna dla mnie. :milka: :milka: ...   01.10.2007 17:08
Zakohana w książkach   Dobra... Zajęłam się idealnością... I brakiem stra...   24.10.2007 22:07
Zakohana w książkach   Udało się! Przebrnęłam przeż "Krzyżaków...   19.11.2007 21:58
Claudia_Black   Czemu to takie krótkie?   19.11.2007 22:06
Zakohana w książkach   Ehh... pechowy numerek. Mam nadzieję, że nie wysze...   01.12.2007 18:12
aurorka_gryfonka   Twoje opowiadanie jest super! Czytałam wszystk...   09.12.2007 18:41
Zakohana w książkach   Z lekkim poślizgiem, ale jakoś mi z głowy wyleciał...   01.01.2008 14:55
Tomak   Zarąbisty fanfick muszę Ci powiedzieć :D Bardzo mi...   06.01.2008 00:12
Zakohana w książkach   [size=7]Rozdział 15 Uderzenie zegara Spokojna ci...   26.01.2008 01:00
Zakohana w książkach   [size=5][color=red]Uwaga!! Rozdział zawier...   16.02.2008 22:13
Zakohana w książkach   [size=7]Rozdział 17 Fantastyczna Czwórka List. K...   24.03.2008 19:29
czarownica88   Nikt nie komentuje i nie ma następnego rozdziału, ...   11.04.2008 21:29
klakla999   Czytam twoje opowiadanie i bardzo mi się ono podob...   13.04.2008 13:48
Anula93   Ja tam uważam że to opowiadanie jest całkiem cieka...   11.06.2008 16:51
Saphira Shadow   Jestem bardzo zdziwiona, ale pozytywnie!!B...   01.02.2009 16:52


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 25.05.2024 15:53