Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Magia Miłości [cdn], to nie romans!

Twoja opinia o opowiadaniu
 
Dobre - zostawić [ 13 ] ** [86.67%]
Słabe - wyrzucić [ 2 ] ** [13.33%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 15
Goście nie mogą głosować 
Zakohana w książkach
post 29.04.2007 15:00
Post #1 

Szukający


Grupa: Prefekci
Postów: 473
Dołączył: 27.03.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Na wstępie piszę, że "Magia Miłości" nie będzie żadnym łzawym romansidłem, ani romansidłem wogóle. Jak napisałam w opisie tematu, jest to mój pierwszy fanfick, więc proszę o wyrozumiałość i wzięcie pod uwagę, że jest to owoc wybujałej wyobraźni dwunastoletniej dziewczynki. A więc:


Rozdział 1
Dzień pełen niespodzianek



W swoim domu w Dolinie Godryka siedzący na łóżku czarnowłosy mężczyzna namiętnie przerabiał na konfetti zapisany pergamin. Dwie godziny temu Harry Potter drżącymi z przejęcia rękoma otwierał kopertę z Ministerstwa pewny, że właśnie przeżywa jedną z najcudowniejszych chwil w swoim życiu. Wyraz jego twarzy zmieniał się stopniowo, od radosnego podniecenia, przez rozczarowanie aż do bezgranicznej furii.
Szanowny panie Potter
Z przykrością zawiadamiam pana, iż nie możemy przyjąć pana na staż, gdyż było kilku odpowiedniejszych od pana kandydatów. Prosimy spróbować ponownie za trzy lata.
Z wyrazami szacunku
Gawain Robards
szef Biura Aurorów


- Tylko ciekaw jestem, czy którykolwiek z tych „odpowiedniejszych kandydatów” wyszedłby cało ze spotkana z Voldemortem!- krzyknął i ze złością kopnął szafkę nocną.
A teraz siedział w sypialni pogrążony w myślach, dając upust swojemu zdenerwowaniu i drąc list na drobniutkie kawałeczki. Dumbledore został zamordowany już osiem lat temu, Tom Marvolo Riddle wciąż chodzi po świecie, zbiera coraz więcej popleczników i zabija mnóstwo ludzi, a on, Wybraniec, Chłopiec, Który Przeżył, czy jak go tam jeszcze nazywali, jeszcze go nie znalazł i nie zabił. Zniszczył już wszystkie poza dwoma horkruksy. Kilka razy dostał cynk o miejscu pobytu Lorda Voldemorta i Nagini, ale za każdym razem zdążyli się zmyć, zanim tam dotarł. „To naprawdę irytujące” pomyślał Harry i usłyszał głuchy odgłos uderzenia. Z pośpiechem wstał i otworzył okno, by brązowa płomykówka mogła wlecieć do pokoju. Sowa rzuciła list na łóżko i usiadła na parapecie. Wziął kopertę do ręki i obejrzał. Zobaczył pieczęć Hogwartu i zaintrygowany przeczytał następującą treść:
Drogi Harry!
Wiem, że starasz się o pracę Aurora, ale proszę, rozpatrz moją propozycję. Hogwart potrzebuje nauczyciela Obrony przed Czarną Magią, a ja nie widzę lepszego od Ciebie kandydata na tę posadę. Gdybyś mógł, odeślij odpowiedź tą sową wraz z listą podręczników, jeśli się zgodzisz. Proszę o jak najszybszą odpowiedź
Minerwa McGonagall

P.S
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.


Z niedowierzaniem wpatrywał się w dopisek. McGonagall przesyła mu życzenia urodzinowe!? To chyba naprawdę wyjątkowa sytuacja. Nauczyciel Obrony przed Czarną Magią, mm… w wieku piętnastu lat zdołał nauczyć kilku kolegów dość sporo rzeczy, dlaczego teraz miałoby mu się nie udać dokonać tego z większą liczbą osób, ale też z większym wśród nich autorytetem? Spojrzał na swoje dłonie. Na prawej wicia widniał blady zarys zdania „Nie będę opowiadać kłamstw”. Nie był pewny, czy da sobie radę, ale zbyt dobrze pamiętał piekło, które urządziła w Hogwarcie Umbridge. Szybko naskrobał odpowiedź i listę podręczników, a po chwili znów został sam w tym ponurym domu, czekając na życzenia urodzinowe od przyjaciół. Hedwigę wysłał kilka dni temu do Rona i Hermiony, którzy, przynajmniej według jego informacji, byli teraz w Polsce na miesiącu miodowym. Położył się i zaczął przypominać sobie, z czym członkowie GD mieli najwięcej problemów. Taak, na początek trzeba będzie sprawdzić umiejętności rozbrajania przeciwnika, a u starszych również jak im idzie zaklęcie Tarczy. Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Powlókł się niechętnie do drzwi, przysięgając sobie w duchu, że wywiesi kartkę z napisem „Akwizytorom dziękujemy” oraz „Nie chcę twoich gazet, nie chcę twoich ulotek, nie chcę twoich śmieci, pod moimi drzwiami”. Otworzył drzwi i nie mógł uwierzyć swoim oczom.
- R-Ron… H-Hermiona… Co wy tu… ale jak… dlaczego mi nic nie powiedzieliście?!
Patrzył właśnie na dwójkę swoich najlepszych przyjaciół, opalonych, uśmiechniętych i z ogromnymi paczkami opakowanymi kolorowym papierem w ramionach.
- Jakbyśmy ci powiedzieli, to nie byłoby żadnej niespodzianki. Ale wpuścisz nas, czy mamy tu tak stać do wieczora, hę?- zapytał Ron szczerząc do niego zęby. Harry cofnął się pod ścianę, a oni weszli z trudem mieszcząc pakunki w drzwiach.
- W Błędnym Rycerzu spotkaliśmy Kingsley’a. – odezwała się Hermiona – Powiedział nam, że…
- Że według szefa Biura Aurorów nie jestem najlepszym kandydatem do tego zawodu? – wpadł jej w słowo.
- Tak, właśnie… Harry, naprawdę mi przykro. Wiesz już, co będziesz robił po wakacjach… czym się zajmiesz… poza szukaniem Voldemorta, rzecz jasna.
- Też się nad tym zastanawiałem, ale mniej-więcej pół godziny temu McGonagall rozwiązała mój problem. Właśnie rozmawiacie z aktualnym nauczycielem Obrony przed Czarną Magią.
- Obron przed Czarna Magią, no, no, Harry, wracasz do zawodu!! – rzekł Ron klepiąc go po plecach.
- Co masz na myśli mówiąc, że „wracam do zawodu”?? Chyba nie myślisz o Gwardii, co?
- A niby o czym? Jeśli uczniów nauczysz tyle, co nas na spotkaniach GD, to to będzie najlepiej przystosowane do obrony przed czarna magią pokolenie!!
- Może i masz rację, ale dość o mnie. Jak tam wasz miesiąc miodowy? Dobrze się bawiliście? I dlaczego, na Merlina, wróciliście wcześniej?
- Och, było cudownie!! – krzyknęła radośnie Hermiona – Pogoda była boska, dwa tygodnie dwudziestopięciostopniowych upałów, woda miała osiemnaście stopni. Ponoć na Bałtyk to wyjątkowo dużo. Byliśmy na Helu…
- Mówię ci, stary, niezłe miasto, ten Hel! – przerwał jej mąż – Mieszkaliśmy u pani Róży, nad „Laguną”. Do plaży mieliśmy piętnaście minut, do portu pięć, do stacji kolejowej dwadzieścia i do muzeum Rybołówstwa też dwadzieścia. Kiedyś natknęliśmy się na lekko wstawionego gościa, a on zapytał się nas, czy wiemy, jak nazywa się najdłuższa rzeka na Helu.
- Eee… a jak nazywa się najdłuższa rzeka na Helu? – zapytał nieśmiało gospodarz.
-Kałuża! – wrzasnął jego przyjaciel – Z jednaj strony Helu wejdziesz, a z drugiej wyjdziesz!
I cała trójka wybuchła śmiechem.
- Ale nie odpowiedzieliście na moje ostatnie pytanie. – powiedział Harry, gdy się już uspokoili. – Dlaczego wróciliście wcześniej?
- Hel to bardzo małe miasto, nie było tam co robić, a siedzenia na plaży i kąpieli w morzu mam dosyć na najbliższe dwa lata. Poza tym, stęskniliśmy się za tobą, Harry. Za tobą, za Lupinem, za Tonks, za resztą rodziny, za Anglią. – odpowiedziała Hermiona – Harry, a jak idą ci poszukiwania? Masz już jakieś wieści o miejscu pobytu Voldemorta?
- Czy naprawdę musimy o tym teraz mówić, Hermiono? – zapytali przyjaciele jednocześnie.
- Ja osobiście wolałbym się dowiedzieć, co macie w tych paczkach. – wyszczerzył zęby Harry.
- O jej! Całkiem zapomnieliśmy, Ron! Przecież przyszliśmy zrobić ci imprezę, bo ty oczywiście nie raczyłeś nikogo zaprosić. Za kwadrans będzie tu cała rodzina Weasley ’ów i jedna czwarta Zakonu, więc może zamiast wytrzeszczać na mnie oczy i otwierać usta wziąłbyś się za dekorowanie domu, co?
- Ron, powiedz, że ona żartuje.
- Niestety nie, stary, i radzę ci się wziąć do roboty, bo ona potrafi być bardzo nieprzyjemna.


* * *


W obskurnym budynku domu dziecka, wewnątrz małego pokoiku na pierwszym piętrze przebywała z pozoru najzwyczajniejsza pod słońcem, jedenasto-, może dwunastoletnia dziewczynka. Siedziała na łóżku z brodą opartą na kolanach obejmując podkurczone nogi ramionami i wpatrując się w obraz. Pokoik był urządzony skromnie: proste łóżko, sfatygowana szafa i równie zniszczony stolik, na którym stała stara lampka. Ściany kiedyś były zapewne błękitne, ale teraz ich kolor bardziej przypominał szary. W ogóle cały pokój zdawał się być szary: szarawa podłoga ze sklejki, wypłowiała szara pościel, nawet sukienka z lnu, którą miała na sobie dziewczynka była szara. Jedyną rzeczą, która nie pasowała do tego pokoju, był obraz. Przedstawiał on wróżkę siedzącą w kielichu liliowego kwiatka. W tle było widać las i inne postaci, ale były one zbyt zamazane, by można było je rozpoznać. Dziewczyna spędzała całe dnie patrząc w ten obraz i wyobrażając sobie jakby było w takim świecie, pełnym magicznych stworzeń i czarodziejów. „Alicja, zejdź na dół i pobaw się z dziećmi, zamiast wciąż gapić się w ten bohomaz!” ile razy przełożona wymawiała to zdanie, trudno było policzyć. Właściwie wypowiadała je zawsze, kiedy weszła do jej pokoju. Kilka razy zagroziła, że spali obraz i zawsze kiedy Ala poszła na obiad próbowała zdjąć go ze ściany, ale nigdy się jej to nie udało. Wiedziała, ze nie może go spalić, ponieważ jest on własnością dziewczynki, podobnie jak wiecznie zamknięta walizka pełna ubrań stojąca w szafie. Alicja zawsze chodziła w sukience z lnu, którą dostała każda dziewczynka w sierocińcu i od kiedy przybyła tu dwa lata temu ani razu nie otworzyła swojej torby, mówiła mało, na pytania odpowiadała najczęściej „Nie, proszę pani”, „Tak, proszę pani”, „Już idę, proszę pani” lub „Nie wiem, proszę pani”. Ale najczęściej całe dnie spędzała w swoim pokoju, schodząc tylko na posiłki, siedząc tak jak teraz i patrząc w obraz. Nieśmiałe pukanie do drzwi zakłóciło ciszę w pomieszczeniu. Kobieta weszła nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź i powiedziała łagodnym głosem:
- Alicjo, masz gościa. Czy mam wpuścić tę panią?
Dziewczyna kiwnęła głową, nie patrząc ani na opiekunkę ani na wysoką kobietę, która weszła właśnie do pokoju. Zamykane drzwi cicho stuknęły, a pani, która do niej przyszła przysiadła na brzegu łóżka.
- Nazywasz się Alicja? To bardzo ładne imię.- powiedziała. Ton jej głosu zdradzał, że nie za bardzo wie, jak powinna się zachować i że czuje się bardzo niezręcznie.
- Dziękuję.- odpowiedziała cicho dziewczyna nadal wpatrując się w obraz. Zapadła cisza, w czasie której kobieta przyjrzała się dokładnie mieszkance pokoiku. Zza okularów w rogowych oprawkach osadzonych na garbatym nosie wyglądały duże, szare oczy okalane długimi rzęsami. Szarość oczu była łudząco podobna do koloru nieba podczas deszczu, ich kąciki były zaczerwienione, jakby ich właścicielka niedawno płakała, a na całej twarzy było dobrze widoczne piętno bólu i smutku. Na jej plecy spływały niczym złota fala długie blond włosy, w których słońce tańczyło mamiąc wzrok obserwatora. To nie było określony odcień blondu: obok platynowego pasma można było dostrzec tak ciemne, że niemal brązowe.
- Nazywam się Minerwa McGonagall. – dziewczynka zwróciła głowę w jej kierunku, patrząc z niedowierzaniem na kobietę – Jestem dyrektorem Hogwartu, szkoły dla…
- Dla czarownic i czarodziejów. – wpadła jej w słowo Alicja, siadając teraz w klęczki przodem do pani profesor – Wiem, co to jest Hogwart. Mama mi kiedyś opowiadała o szkole w której uczy się magii, o Voldemorcie, o Harrym Potterze i Albusie Dumbledore. Mówiła, że to tylko bajka, legenda, którą powtarza się u nas w rodzinie od kilku pokoleń. Ale ja wolałam w to wierzyć, że ta opowieść jest prawdą. – wyraźnie posmutniała, na wspomnienie o matce. McGonagall myślała przez chwilę, że dziewczyna zacznie płakać, gdyż jej oczy się zaszkliły a głos zaczął drżeć. Jednak Alicja wiedziała, że łzy nie pomogą. Gdy płacze się z powodu rozbitego kolana czy łokcia, ból nie ustępuje, przeciwnie, jest jeszcze gorzej, bo do bólu stłuczonego miejsca dochodzą nudności, zawroty głowy i pieczenie oczu. Kiedy płakała z tęsknoty za rodziną, rosła ona jeszcze bardziej, gdyż za każdym razem nawiedzała ją myśl, że gdyby jej rodzie żyli to zaczęli by ją pocieszać. Więc nauczyła się ukrywać uczucia i dławić w sobie płacz. Nikt nie wiedział, co dzieje się w jej środku, wszyscy mogli oglądać jedynie powłokę, którą ona dowolnie zmieniała.
- Proszę pani… Czy… Czy ja jestem czarownicą? – zapytała niepewnie. McGonagall uśmiechnęła się wyrozumiale. Mogła się tego spodziewać.
- Nie wierzysz w to, prawda? Nie wierzysz, że jesteś niezwykła, taka, jaka zawsze chciałaś być, magiczna.
- Szczerze mówiąc, to tak, nie wierzę w to. To jest za piękne, by mogło być prawdziwe.
Kobieta znów się uśmiechnęła. Wyjęła różdżkę, machnęła nią krótko i zamiast książki leżącej na łóżku znajdował się tam teraz mały, czarny kotek z białymi skarpetami. Dziewczynka zeskoczyła na podłogę, wydając z siebie zduszony okrzyk.
- Za tydzień kogoś po ciebie przyślemy. Zabierze cię na Pokątną, żebyś mogła zrobić zakupy. Spakuj się do tego czasu, resztę wakacji spędzisz w Dziurawym Kotle.
- Pani profesor, ale skąd ja na to wszystko wezmę pieniądze?
- Rodzice przepisali na ciebie wszystko co mieli. Uzbierała się z tego całkiem pokaźna sumka. Poza tym, to dziwne, ale na twoje nazwisko jest skrytka w banku Gringotta. A z tego co mi wiadomo, nosisz kluczyk do niej na szyi. – Ala wyjęła złoty łańcuszek spod sukienki. Wisiał na nim mały złoty kluczyk. Mama zawsze mówiła jej, że dostała to od jej znajomej na chrzcie i że ta znajoma prosiła, by nigdy go nie zdejmowała z szyi. Podobno, gdy ta kobieta wracała do domu, miała wypadek samochodowy, zapadła w śpiączkę i po tygodniu zmarła. Mama uznała, że należy wypełnić ostatnią wolę przyjaciółki, więc jej córka zawsze chodziła z kluczykiem na szyi.
- Jeszcze coś chcesz wiedzieć? Za tydzień spodziewaj się kogoś od nas.
- Hagrida?
- Och, wątpię, czy wypuścili by cię stąd w jego towarzystwie.
- Pani profesor, czy mogę panią o coś prosić? Czy… Czy to mógłby nie być pan Kingsley Shacklebolt?
- Dlaczego nie Kingsley? Przecież to bardzo miły człowiek a na dodatek doskonały Auror.
- Bo, widzi pani, on mnie przesłuchiwał, w moje dziewiąte urodziny. Jest jedyną poza mną osobą, która zna wszystkie szczegóły tego, co się wtedy wydarzyło. Boję się, że zacznie o tym mówić…
- Dobrze, wyślę kogoś innego. – przerwała jej profesor – Do zobaczenia w Hogwarcie.
- Do widzenia, pani profesor.


Proszę o komenty. Rozdziały nie będą pojawiać się zbyt często, a rozdział drugi będzie dopiero po długim weekendzie.

Ten post był edytowany przez Zakohana w książkach: 01.01.2008 14:16


--------------------
Sunny Support Group!

user posted image

I was raised by this town
To believe the words they put inside me...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Zakohana w książkach
post 12.08.2007 15:19
Post #2 

Szukający


Grupa: Prefekci
Postów: 473
Dołączył: 27.03.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Wszyscy, którzy czytali mojego ficka wyjechali na wakacje? Na to wygląda...


Rozdział 8
Zmora


Harry próbował porozmawiać z Alicją od kilku dni, bez większego rezultatu. Widywał ją rzadko, właściwie tylko na swoich lekcjach, które nie nadawały się do rozmowy, z powodu licznych par uszu. Niejednokrotnie usiłował znaleźć ją na przerwie, nikt jednak nie wiedział, gdzie dziewczyna może być. Tego wieczoru postanowił wypróbować najlepszy z możliwych sposobów: wyciągnął z kufra mapę Huncwotów.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. – mruknął, wskazując końcem różdżki pergamin. Obejrzał dokładnie plan szkoły. Na jej terenie nie było Alicji. Po chwili namysłu sprawdził jeszcze raz. Nie ona jedyna zniknęła. Na pergaminie nie było również kropki opatrzonej nazwą „Dymitr Slovakow”. Ze zrezygnowaniem stwierdził, że tajemnice, które wcześniej go otaczały, nie zniknęły, tylko wyjechały na urlop. Urlop, który najwyraźniej się już skończył. Z cichym westchnięciem wziął jeden z leżących przed nim zwojów. Jego ostatnią myślą niedotyczącą Czerwonych Kapturków było to, iż ostatnio często wzdycha.

* * *

Nadeszła sobota. „Tydzień temu wszystko się zaczęło.” Pomyślał Harry, wchodząc do wielkiej Sali „A raczej postanowiło, że w końcu rzuci mi się w oczy”. Miał cichą nadzieję, że spotka Alicję przy śniadaniu i w jakiś sposób wymusi rozmowę. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie na stół Gryfonów, by jej nikły płomyk zgasł. Gdy usiadł usłyszał szept Lily w okolicy swojego lewego ucha:
- Profesorze Harry… - rozwiązanie stosowne przez uczniów, którzy jednocześnie chcieli wypełnić jego prośbę i nie mogli przemóc nawyku zwracania się per „profesorze” do nauczycieli (czyli wszystkich poza Donnelówną) z początku niezmiernie go drażniło. Po kilku dniach stwierdził jednak, że jeśli ma wypierać między „profesorem Harrym” a „panem profesorem”, woli tę pierwszą opcję. - …nie wiesz gdzie jest Alicja?
- Miałem nadzieje, że ty mi to powiesz…
- Ostatnio często znika. Nie mam pojęcia, kiedy odrabia lekcje. Wychodzi gdzieś zaraz po ostatnich zajęciach i wraca prawie w środku nocy… Czy ty mnie w ogóle słuchasz?? – przerwała, gdyż Potter przeczesywał wzrokiem stół Ślizgonów. Nieco zaskoczona śmiałością swojej wypowiedzi, kontynuowała – Na pewno tam nie siedzi. Jakieś dwadzieścia minut temu wyszła, kiedy zapytałam, dokąd, odpowiedziała, że nie muszę wiedzieć. A raczej, że nie chcę.
- Hę?
- Powiedziała dokładnie tak: „Nie musisz wiedzieć. Właściwie, to nawet nie chcesz…”
- Dymitr z nią wychodził? – zapytał błyskawicznie.
- Dymitr?
- Ten chłopak, z którym walczyła dzień przed Halloween.
- Ten, który właśnie wchodzi? – Harry odwrócił się i kiwną głową. Slovakow właśnie wchodził do Sali, i wyglądał na bardzo czymś zdenerwowanego. – To tak. Przynajmniej tak to wyglądało. Na kilka kroków przed drzwiami zrównali się, i dalej szli ramię w ramię.
- Dzieje się coś dziwnego. – powiedział, nakładając sobie jajecznicę – A Alicja ma z tym bezpośredni związek. I, nie wiem dlaczego, nie chce nam nic powiedzieć.

* * *

Po obiedzie, na którym Ala w ogóle się nie zjawiła, Potter skierował kroki do chatki na skraju Zakazanego Lasu. Miał lekkie wyrzuty sumienia, że od pierwszego dnia właściwie nie rozmawiał z przyjacielem. W ogródku dostrzegł ciemne sylwetki Hardodzioba i Hagrida, który podlewał rośliny gigantyczną konewką. Kiedy przyjrzał się dokładniej, dostrzegł przy hipogryfie trzecią osobę. Nie mógł jej rozpoznać. Po części dlatego, że był za daleko. W większej mierze przyczynił się do tego jednak fakt, iż ta osoba opierała się o bok zwierzęcia tak, że było ją widać jedynie wtedy, kiedy opuściło ono łeb. Zaintrygowany szedł dalej, zastanawiając się, z kim mógłby rozmawiać gajowy Hogwartu i, co więcej, kogo dopuściłby do Hardodzioba. Znalazł się już w zasięgu ich głosu, nie rozróżniał jednak słów, a ciało hipogryfa pozostawiało na widoku jedynie nogi rozmówcy Hagrida. Nagle zrobił on coś, co zapewne jeszcze bardziej zastanowiłoby Harry’ego. Wskoczył… a raczej wskoczyła na mu na grzbiet. Zastanowiłby to Pottera, gdyby i teraz nie rozpoznał tajemniczej osoby. Wzrok Alicji spoczął na nim i już miał ją zawołać, kiedy uradowane zwierze ruszyło galopem, rozłożyło skrzydła i uniosło się z dziewczyną w przestworza.
- No proszę, kto to postanowił w końcu zajrzeć do starego kumpla?
- Hagridzie, wybacz ja…
- … miałeś na łbie młodą? – dokończył za niego gajowy.
- Właśnie. A przynajmniej do zeszłej soboty. Od tamtego czasu…
- … unika cię. – Hagrid znów dokończył za niego.
- Ta… Skąd wiesz? – przerwał odpowiedź w pół słowa.
- Napijesz się herbatki? – olbrzym otworzył drzwi zapraszającym gestem. Potter wszedł do izby i usiadł przy stole. Chwilę potem to samo zrobił Hagrid, stawiając przed nim parujący kubek.
- Alka przyszła tu pierwszy raz jakiś tydzień po rozpoczęciu. Wyprowadzałem psidawki, powiedziała, że chętnie mi pomoże. Zamykałem je w zagrodzie, jak się odwróciłem, zobaczyłem, że podchodzi do Dziobka. Cholibka, niezłego miałem wtedy pietra. Ale Dziobek normalnie się ucieszył na jej widok. Poklepała go trochę po grzbiecie i się mie pyta, czy się może przelecieć. Dziobkowi potrzeba ruchu, a sam nie odlatuje na długo, to się zgodziłem. Nie było ich trzy godziny. Potem już jakoś sama przychodziła. Witała się, leciała z Hrdodziobem, czasem trochę pogadaliśmy i wracała do zamku. Ostatnio siedziała tu dłużej. Boi się, że pomyślisz że cię już nie lubi, Mówiła, że unika cię, bo nie może ci powiedzieć tego, co chcesz wiedzieć. Że nie powinna, a przy tobie często się jej „wyrywa” dość sporo i ostatnim razem powiedziała ci o wiele za dużo.
Za oknem rozległ się trzepot olbrzymich skrzydeł, zaraz po nim stukot końskich kopyt. Harry wybiegł z chaty w momencie, a którym Alicja wylądowała na ziemi.
- Musimy… - przerwał mu gest dziewczyny. Przyciskała palec do ust, drugą ręką wskazując coś w lesie za sobą. Spojrzał w tamtą stronę i dostrzegł ruch między drzewami. Ukrytej w listowiu istoty nie dało się rozpoznać, można było jednak stwierdzić, że jest niewiele niższa od gajowego.
- Idź po Hagrida. – usłyszał szept dziewczyny przy swoim uchu. Kiwnął głową i powoli cofnął się do drzwi. Kiedy odwrócił się w drzwiach, z niepokojem dostrzegł, że dziewczyna zbliża się do „czegoś” ukrytego w lesie. Zaklął pod nosem i wszedł do pomieszczenia.
- Hagridzie – syknął – coś jest na skraju lasu.
- Co?
- Nie wiem, jest za drzewami, ale sprawia wrażenie ogromnego. I na dodatek Alicja zaczęła do niego podchodzić.
Półolbrzym chwycił kuszę i prawie wybiegł z chatki. Rozejrzał się dookoła i opuścił broń.
- To tylko Zmora. – uspokoił Pottera, który stał jak wryty wpatrując się w zwierzę, które głaskała. Był to olbrzymich rozmiarów jednorożec, w kłębie równy wzrostem dziewczynie, która była pół głowy niższa od Harry’ego. Ale to nie rozmiary zwierzęcia go zdziwiły, tylko jego wygląd. Miał on sierść tak czarną, że oczy nie wytrzymywały patrzenia na nią dłużej niż kilka sekund. W połączeniu ze złotem grzywy, ogona, kopyt i rogu wyglądała przepięknie, podkreślana dodatkowo błękitem oczu zwierzęcia. Potter patrzył na jedno z najrzadziej spotykanych zwierząt.
- Mroczny jednorożec… - wyszeptał.
- Tylko w pewnym sensie. – poprawiła go równie zafascynowana jedenastolatka – Mroczne jednorożce są całe czarne i mają ciemne oczy. Ten miał być mroczny, ale widocznie w trakcie wychowywania przez osobę o czarnym sercu został zwrócony dobru. To najrzadziej spotykany z jednorożców, który jest dokładnie taki jak człowiek: ani dobry, ani zły, tylko zawieszony gdzieś pośrodku. Zdarzają się tak rzadko, iż nawet nie nadano im nazwy.
- Cholibka, to dlatego inne jej nie chciały… - powiedział Hagrid – Znalazłem bidulkę całą skopaną, to wziąłem ją do siebie i jakoś wyratowałem.
Alicja przesunęła ręką po boku klaczy, natrafiając co chwilę na cienkie blizny.
- Dlaczego nazwałeś ją Zmora?
- Niezłe z niej ziółko… - przerwało mu oburzone „Ej!” dziewczyny, której jednorożec wyciągał zębami różdżkę z tylnej kieszenie dżinsów – Właśnie dlatego nazywa się Zmora.
- Zmora! – powiedziała gniewnie – Oddaj mi różdżkę! – wystawiła dłoń, na której, ku zdziwieniu obu mężczyzn, zwierze posłusznie położyło przedmiot.
- Dobra Zmorka. – poklepała klacz po szyi i podeszła do profesorów.
- Ja już pójdę – ruszyła w stronę zamku.
- Cześć, Hagridzie. - pożegnał się Potter i spróbował dogonić przyjaciółkę.
- Musimy pogadać. – powiedział, zrównując się z nią – Coś się dzieje. Chcę wiedzieć co. Dlaczego tak nagle zaczęłaś kumplować się z Dymitrem? Gdzie ciągle znikasz? Co to za Louis i Windie?
- Ty nie mówisz mi o wszystkim. – odpowiedziała – Dlaczego wymagasz tego ode mnie?
To pytanie zatrzymało Pottera. Dziewczyna szła nadal, nie zwalniając nawet kroku.
- Tyle, że ty wiesz o mnie wszystko, a ja o tobie niemal nic.
Teraz i ona się zatrzymała.
- Dlaczego sądzisz, że wiem o tobie wszystko?
- Po prostu przebywając z tobą odnoszę takie wrażenie. Wiesz o wszystkim: o Zakonie, o Gwardii, o Ginny. Wydajesz się znać każdy najdrobniejszy szczegół mojej przeszłości. A twoja niewiedza o Syriuszu… teraz wydaje mi się, że była blefem.
Dziewczyna, stojąca dotąd tyłem do niego, odwróciła się i stanęła kilka cali od mężczyzny.
- Harry, nie mogę odpowiedzieć ci na te pytania. – powiedziała z żalem w głosie. W jej spojrzeniu widać było, że bardzo chciałaby to zrobić. – Nie tutaj. Nie teraz. Mogłabym mieć kłopoty, a nawet bez nich mi ciężko. Spróbuj mnie zrozumieć, proszę. Jesteś moim przyjacielem i masz prawo być zaniepokojony moimi zniknięciami, ale na nie mogę ci powiedzieć gdzie i po co znikam. Jeszcze nie. A co do mojej przyjaźni z Dymitrem… okazało się, że mamy więcej wspólnych tematów, niż mi się zdawało.
Jakby na zawołanie, u jej boku zatrzymał się Slovakow.
- Dzień dobry. – zwrócił się do Harry’ego
– Louis zaczyna mnie coraz bardziej wnerwiać. – powiedział do Alicji.
- Znowu? – zapytała z niedowierzaniem i spojrzała na wnętrze swojej lewej dłoni, jak gdyby ktoś napisał tam odpowiedź – Tym razem dam mu do zrozumienia, że cztery godziny dziennie wystarczą. I mam nadzieję, że się na ciebie wydrze. Jak mogłeś się urwać i mnie zostawić?!
- Ciszej, Harry…
- Mam to w nosie! Jeszcze raz Lu wykręci taki numer i powiem wszystko każdemu, kto o to zapyta! Chodź. – pociągnęła go za sobą w kierunku lasu. Po drodze dyskutowali półgłosem. Harry’emu wydawało się, że usłyszał coś podobnego do „potrzebujemy kogoś, kto będzie nas krył”, a także pytanie „dlaczego on?” i odpowiedź, „bo tylko jemu w tej szkole ufam”.
___________________________________________________
No cóż, krótkie, wiem. Tj., krótkie, jeśli spojrzeć na inne rozdziały (np. siódmy). I mam nadzieję, że nikt nie przyczepi się do „Hagridowej” gramatyki wypowiedzi gajowego Hogwartu.


--------------------
Sunny Support Group!

user posted image

I was raised by this town
To believe the words they put inside me...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Zakohana w książkach   Magia Miłości [cdn]   29.04.2007 15:00
marek   nie przeczytałem całości... jednak z tego co widzę...   04.05.2007 16:07
Zakohana w książkach   obiecałam drugi rozdział i jest. trochę krótszy, a...   06.05.2007 13:07
Zakohana w książkach   Czemu nikt nie pisze komentów?? Zatkało was bo bez...   09.05.2007 17:15
czarownica88   śliczne:) jedyną wadą jest to że fragmenty są krót...   09.05.2007 20:48
Zakohana w książkach   Następne rozdziały będą już dłuższe. W sumie to 2 ...   11.05.2007 07:10
kruszynka85   FF jest swietny. Calkiem inny niz poprzednie ktore...   20.05.2007 13:58
Zakohana w książkach   Ekhem, ekhem... no więc macie dwa rozdziały, i to ...   21.05.2007 21:50
kruszynka85   Niemoglam sie doczekac dalszego ciagu tego opowiad...   21.05.2007 23:26
Ines   Rzadko spotykam się z opowiadaniem, które mnie zac...   22.05.2007 10:45
Zakohana w książkach   Szósty rozdział będzie długi. Bardzo długi. Przele...   25.05.2007 14:50
Ines   Cudo ;) Zakochałam się w tym opowiadaniu. Kurczę n...   25.05.2007 16:41
kruszynka85   Kochana Twoje opowiadanie robi sie coraz lepsze i ...   25.05.2007 22:52
Abaska   Uuu widzę, że jestem póki co jedyną osobą, która m...   28.05.2007 20:42
Zakohana w książkach   Na wstępie chciałam podziękować pewnej użytkownicz...   05.06.2007 21:44
Abaska   Okay, rozpisałaś swą ripostę w punktach, więc spró...   08.06.2007 10:32
kruszynka85   kiedy bedzie nowy rozdzial? nie moge sie doczekac   21.06.2007 01:05
Zakohana w książkach   Na kolejny rozdział trochę sobie jeszcze poczekaci...   30.06.2007 13:25
Zakohana w książkach   Udało mi się wyrwać wcześniej. Proszę: Rozdział 7...   18.07.2007 11:00
Zakohana w książkach   Wszyscy, którzy czytali mojego ficka wyjechali na ...   12.08.2007 15:19
Tarjei   Eee... przyznam się bez bicia, że musiałam się zmu...   25.08.2007 11:38
Zakohana w książkach   Rozdział 9 Rąbek tajemnicy Mijał dzień po dniu. W...   25.08.2007 16:32
sinner   Podoba mi się twoje opowiadanie... Jak mało które....   02.09.2007 20:48
Tarjei   no dobra wróciłam... ale dlaczego w tekście brakuj...   07.09.2007 18:11
Zakohana w książkach   Tarjei, dzieciom najczęściej wapja się, że ludzie ...   07.09.2007 18:55
Tarjei   Widzisz chyba mamy inne doświadczenia... Ja jak dz...   08.09.2007 20:07
sinner   Potwierdzam... Nierealistyczna ta dziewczynka......   09.09.2007 16:13
solve   Tyle, że to jest dziewczynka FIKCYJNA, a nie realn...   09.09.2007 18:09
Zakohana w książkach   slove, muszę przynać ci rację co do tego, że wiele...   10.09.2007 17:29
Lakshmi   Jak to? czytałąm tylko kilka fików, w których był...   10.09.2007 17:33
Zakohana w książkach   Rozdział 10 Odwiedziny Nie mógł namówić dwojga j...   12.09.2007 19:15
sareczka   Naszła mnie ochota na skomentowanie tego opowiadan...   25.09.2007 22:30
Zakohana w książkach   Dobra... Po pierwsze, dziękuję sareczce za bardzo ...   26.09.2007 08:10
Zakochana w fantastyce   Ala jest bardzo fajna dla mnie. :milka: :milka: ...   01.10.2007 17:08
Zakohana w książkach   Dobra... Zajęłam się idealnością... I brakiem stra...   24.10.2007 22:07
Zakohana w książkach   Udało się! Przebrnęłam przeż "Krzyżaków...   19.11.2007 21:58
Claudia_Black   Czemu to takie krótkie?   19.11.2007 22:06
Zakohana w książkach   Ehh... pechowy numerek. Mam nadzieję, że nie wysze...   01.12.2007 18:12
aurorka_gryfonka   Twoje opowiadanie jest super! Czytałam wszystk...   09.12.2007 18:41
Zakohana w książkach   Z lekkim poślizgiem, ale jakoś mi z głowy wyleciał...   01.01.2008 14:55
Tomak   Zarąbisty fanfick muszę Ci powiedzieć :D Bardzo mi...   06.01.2008 00:12
Zakohana w książkach   [size=7]Rozdział 15 Uderzenie zegara Spokojna ci...   26.01.2008 01:00
Zakohana w książkach   [size=5][color=red]Uwaga!! Rozdział zawier...   16.02.2008 22:13
Zakohana w książkach   [size=7]Rozdział 17 Fantastyczna Czwórka List. K...   24.03.2008 19:29
czarownica88   Nikt nie komentuje i nie ma następnego rozdziału, ...   11.04.2008 21:29
klakla999   Czytam twoje opowiadanie i bardzo mi się ono podob...   13.04.2008 13:48
Anula93   Ja tam uważam że to opowiadanie jest całkiem cieka...   11.06.2008 16:51
Saphira Shadow   Jestem bardzo zdziwiona, ale pozytywnie!!B...   01.02.2009 16:52


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 23.05.2024 08:48