Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Magia Miłości [cdn], to nie romans!

Twoja opinia o opowiadaniu
 
Dobre - zostawić [ 13 ] ** [86.67%]
Słabe - wyrzucić [ 2 ] ** [13.33%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 15
Goście nie mogą głosować 
Zakohana w książkach
post 29.04.2007 15:00
Post #1 

Szukający


Grupa: Prefekci
Postów: 473
Dołączył: 27.03.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Na wstępie piszę, że "Magia Miłości" nie będzie żadnym łzawym romansidłem, ani romansidłem wogóle. Jak napisałam w opisie tematu, jest to mój pierwszy fanfick, więc proszę o wyrozumiałość i wzięcie pod uwagę, że jest to owoc wybujałej wyobraźni dwunastoletniej dziewczynki. A więc:


Rozdział 1
Dzień pełen niespodzianek



W swoim domu w Dolinie Godryka siedzący na łóżku czarnowłosy mężczyzna namiętnie przerabiał na konfetti zapisany pergamin. Dwie godziny temu Harry Potter drżącymi z przejęcia rękoma otwierał kopertę z Ministerstwa pewny, że właśnie przeżywa jedną z najcudowniejszych chwil w swoim życiu. Wyraz jego twarzy zmieniał się stopniowo, od radosnego podniecenia, przez rozczarowanie aż do bezgranicznej furii.
Szanowny panie Potter
Z przykrością zawiadamiam pana, iż nie możemy przyjąć pana na staż, gdyż było kilku odpowiedniejszych od pana kandydatów. Prosimy spróbować ponownie za trzy lata.
Z wyrazami szacunku
Gawain Robards
szef Biura Aurorów


- Tylko ciekaw jestem, czy którykolwiek z tych „odpowiedniejszych kandydatów” wyszedłby cało ze spotkana z Voldemortem!- krzyknął i ze złością kopnął szafkę nocną.
A teraz siedział w sypialni pogrążony w myślach, dając upust swojemu zdenerwowaniu i drąc list na drobniutkie kawałeczki. Dumbledore został zamordowany już osiem lat temu, Tom Marvolo Riddle wciąż chodzi po świecie, zbiera coraz więcej popleczników i zabija mnóstwo ludzi, a on, Wybraniec, Chłopiec, Który Przeżył, czy jak go tam jeszcze nazywali, jeszcze go nie znalazł i nie zabił. Zniszczył już wszystkie poza dwoma horkruksy. Kilka razy dostał cynk o miejscu pobytu Lorda Voldemorta i Nagini, ale za każdym razem zdążyli się zmyć, zanim tam dotarł. „To naprawdę irytujące” pomyślał Harry i usłyszał głuchy odgłos uderzenia. Z pośpiechem wstał i otworzył okno, by brązowa płomykówka mogła wlecieć do pokoju. Sowa rzuciła list na łóżko i usiadła na parapecie. Wziął kopertę do ręki i obejrzał. Zobaczył pieczęć Hogwartu i zaintrygowany przeczytał następującą treść:
Drogi Harry!
Wiem, że starasz się o pracę Aurora, ale proszę, rozpatrz moją propozycję. Hogwart potrzebuje nauczyciela Obrony przed Czarną Magią, a ja nie widzę lepszego od Ciebie kandydata na tę posadę. Gdybyś mógł, odeślij odpowiedź tą sową wraz z listą podręczników, jeśli się zgodzisz. Proszę o jak najszybszą odpowiedź
Minerwa McGonagall

P.S
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.


Z niedowierzaniem wpatrywał się w dopisek. McGonagall przesyła mu życzenia urodzinowe!? To chyba naprawdę wyjątkowa sytuacja. Nauczyciel Obrony przed Czarną Magią, mm… w wieku piętnastu lat zdołał nauczyć kilku kolegów dość sporo rzeczy, dlaczego teraz miałoby mu się nie udać dokonać tego z większą liczbą osób, ale też z większym wśród nich autorytetem? Spojrzał na swoje dłonie. Na prawej wicia widniał blady zarys zdania „Nie będę opowiadać kłamstw”. Nie był pewny, czy da sobie radę, ale zbyt dobrze pamiętał piekło, które urządziła w Hogwarcie Umbridge. Szybko naskrobał odpowiedź i listę podręczników, a po chwili znów został sam w tym ponurym domu, czekając na życzenia urodzinowe od przyjaciół. Hedwigę wysłał kilka dni temu do Rona i Hermiony, którzy, przynajmniej według jego informacji, byli teraz w Polsce na miesiącu miodowym. Położył się i zaczął przypominać sobie, z czym członkowie GD mieli najwięcej problemów. Taak, na początek trzeba będzie sprawdzić umiejętności rozbrajania przeciwnika, a u starszych również jak im idzie zaklęcie Tarczy. Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Powlókł się niechętnie do drzwi, przysięgając sobie w duchu, że wywiesi kartkę z napisem „Akwizytorom dziękujemy” oraz „Nie chcę twoich gazet, nie chcę twoich ulotek, nie chcę twoich śmieci, pod moimi drzwiami”. Otworzył drzwi i nie mógł uwierzyć swoim oczom.
- R-Ron… H-Hermiona… Co wy tu… ale jak… dlaczego mi nic nie powiedzieliście?!
Patrzył właśnie na dwójkę swoich najlepszych przyjaciół, opalonych, uśmiechniętych i z ogromnymi paczkami opakowanymi kolorowym papierem w ramionach.
- Jakbyśmy ci powiedzieli, to nie byłoby żadnej niespodzianki. Ale wpuścisz nas, czy mamy tu tak stać do wieczora, hę?- zapytał Ron szczerząc do niego zęby. Harry cofnął się pod ścianę, a oni weszli z trudem mieszcząc pakunki w drzwiach.
- W Błędnym Rycerzu spotkaliśmy Kingsley’a. – odezwała się Hermiona – Powiedział nam, że…
- Że według szefa Biura Aurorów nie jestem najlepszym kandydatem do tego zawodu? – wpadł jej w słowo.
- Tak, właśnie… Harry, naprawdę mi przykro. Wiesz już, co będziesz robił po wakacjach… czym się zajmiesz… poza szukaniem Voldemorta, rzecz jasna.
- Też się nad tym zastanawiałem, ale mniej-więcej pół godziny temu McGonagall rozwiązała mój problem. Właśnie rozmawiacie z aktualnym nauczycielem Obrony przed Czarną Magią.
- Obron przed Czarna Magią, no, no, Harry, wracasz do zawodu!! – rzekł Ron klepiąc go po plecach.
- Co masz na myśli mówiąc, że „wracam do zawodu”?? Chyba nie myślisz o Gwardii, co?
- A niby o czym? Jeśli uczniów nauczysz tyle, co nas na spotkaniach GD, to to będzie najlepiej przystosowane do obrony przed czarna magią pokolenie!!
- Może i masz rację, ale dość o mnie. Jak tam wasz miesiąc miodowy? Dobrze się bawiliście? I dlaczego, na Merlina, wróciliście wcześniej?
- Och, było cudownie!! – krzyknęła radośnie Hermiona – Pogoda była boska, dwa tygodnie dwudziestopięciostopniowych upałów, woda miała osiemnaście stopni. Ponoć na Bałtyk to wyjątkowo dużo. Byliśmy na Helu…
- Mówię ci, stary, niezłe miasto, ten Hel! – przerwał jej mąż – Mieszkaliśmy u pani Róży, nad „Laguną”. Do plaży mieliśmy piętnaście minut, do portu pięć, do stacji kolejowej dwadzieścia i do muzeum Rybołówstwa też dwadzieścia. Kiedyś natknęliśmy się na lekko wstawionego gościa, a on zapytał się nas, czy wiemy, jak nazywa się najdłuższa rzeka na Helu.
- Eee… a jak nazywa się najdłuższa rzeka na Helu? – zapytał nieśmiało gospodarz.
-Kałuża! – wrzasnął jego przyjaciel – Z jednaj strony Helu wejdziesz, a z drugiej wyjdziesz!
I cała trójka wybuchła śmiechem.
- Ale nie odpowiedzieliście na moje ostatnie pytanie. – powiedział Harry, gdy się już uspokoili. – Dlaczego wróciliście wcześniej?
- Hel to bardzo małe miasto, nie było tam co robić, a siedzenia na plaży i kąpieli w morzu mam dosyć na najbliższe dwa lata. Poza tym, stęskniliśmy się za tobą, Harry. Za tobą, za Lupinem, za Tonks, za resztą rodziny, za Anglią. – odpowiedziała Hermiona – Harry, a jak idą ci poszukiwania? Masz już jakieś wieści o miejscu pobytu Voldemorta?
- Czy naprawdę musimy o tym teraz mówić, Hermiono? – zapytali przyjaciele jednocześnie.
- Ja osobiście wolałbym się dowiedzieć, co macie w tych paczkach. – wyszczerzył zęby Harry.
- O jej! Całkiem zapomnieliśmy, Ron! Przecież przyszliśmy zrobić ci imprezę, bo ty oczywiście nie raczyłeś nikogo zaprosić. Za kwadrans będzie tu cała rodzina Weasley ’ów i jedna czwarta Zakonu, więc może zamiast wytrzeszczać na mnie oczy i otwierać usta wziąłbyś się za dekorowanie domu, co?
- Ron, powiedz, że ona żartuje.
- Niestety nie, stary, i radzę ci się wziąć do roboty, bo ona potrafi być bardzo nieprzyjemna.


* * *


W obskurnym budynku domu dziecka, wewnątrz małego pokoiku na pierwszym piętrze przebywała z pozoru najzwyczajniejsza pod słońcem, jedenasto-, może dwunastoletnia dziewczynka. Siedziała na łóżku z brodą opartą na kolanach obejmując podkurczone nogi ramionami i wpatrując się w obraz. Pokoik był urządzony skromnie: proste łóżko, sfatygowana szafa i równie zniszczony stolik, na którym stała stara lampka. Ściany kiedyś były zapewne błękitne, ale teraz ich kolor bardziej przypominał szary. W ogóle cały pokój zdawał się być szary: szarawa podłoga ze sklejki, wypłowiała szara pościel, nawet sukienka z lnu, którą miała na sobie dziewczynka była szara. Jedyną rzeczą, która nie pasowała do tego pokoju, był obraz. Przedstawiał on wróżkę siedzącą w kielichu liliowego kwiatka. W tle było widać las i inne postaci, ale były one zbyt zamazane, by można było je rozpoznać. Dziewczyna spędzała całe dnie patrząc w ten obraz i wyobrażając sobie jakby było w takim świecie, pełnym magicznych stworzeń i czarodziejów. „Alicja, zejdź na dół i pobaw się z dziećmi, zamiast wciąż gapić się w ten bohomaz!” ile razy przełożona wymawiała to zdanie, trudno było policzyć. Właściwie wypowiadała je zawsze, kiedy weszła do jej pokoju. Kilka razy zagroziła, że spali obraz i zawsze kiedy Ala poszła na obiad próbowała zdjąć go ze ściany, ale nigdy się jej to nie udało. Wiedziała, ze nie może go spalić, ponieważ jest on własnością dziewczynki, podobnie jak wiecznie zamknięta walizka pełna ubrań stojąca w szafie. Alicja zawsze chodziła w sukience z lnu, którą dostała każda dziewczynka w sierocińcu i od kiedy przybyła tu dwa lata temu ani razu nie otworzyła swojej torby, mówiła mało, na pytania odpowiadała najczęściej „Nie, proszę pani”, „Tak, proszę pani”, „Już idę, proszę pani” lub „Nie wiem, proszę pani”. Ale najczęściej całe dnie spędzała w swoim pokoju, schodząc tylko na posiłki, siedząc tak jak teraz i patrząc w obraz. Nieśmiałe pukanie do drzwi zakłóciło ciszę w pomieszczeniu. Kobieta weszła nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź i powiedziała łagodnym głosem:
- Alicjo, masz gościa. Czy mam wpuścić tę panią?
Dziewczyna kiwnęła głową, nie patrząc ani na opiekunkę ani na wysoką kobietę, która weszła właśnie do pokoju. Zamykane drzwi cicho stuknęły, a pani, która do niej przyszła przysiadła na brzegu łóżka.
- Nazywasz się Alicja? To bardzo ładne imię.- powiedziała. Ton jej głosu zdradzał, że nie za bardzo wie, jak powinna się zachować i że czuje się bardzo niezręcznie.
- Dziękuję.- odpowiedziała cicho dziewczyna nadal wpatrując się w obraz. Zapadła cisza, w czasie której kobieta przyjrzała się dokładnie mieszkance pokoiku. Zza okularów w rogowych oprawkach osadzonych na garbatym nosie wyglądały duże, szare oczy okalane długimi rzęsami. Szarość oczu była łudząco podobna do koloru nieba podczas deszczu, ich kąciki były zaczerwienione, jakby ich właścicielka niedawno płakała, a na całej twarzy było dobrze widoczne piętno bólu i smutku. Na jej plecy spływały niczym złota fala długie blond włosy, w których słońce tańczyło mamiąc wzrok obserwatora. To nie było określony odcień blondu: obok platynowego pasma można było dostrzec tak ciemne, że niemal brązowe.
- Nazywam się Minerwa McGonagall. – dziewczynka zwróciła głowę w jej kierunku, patrząc z niedowierzaniem na kobietę – Jestem dyrektorem Hogwartu, szkoły dla…
- Dla czarownic i czarodziejów. – wpadła jej w słowo Alicja, siadając teraz w klęczki przodem do pani profesor – Wiem, co to jest Hogwart. Mama mi kiedyś opowiadała o szkole w której uczy się magii, o Voldemorcie, o Harrym Potterze i Albusie Dumbledore. Mówiła, że to tylko bajka, legenda, którą powtarza się u nas w rodzinie od kilku pokoleń. Ale ja wolałam w to wierzyć, że ta opowieść jest prawdą. – wyraźnie posmutniała, na wspomnienie o matce. McGonagall myślała przez chwilę, że dziewczyna zacznie płakać, gdyż jej oczy się zaszkliły a głos zaczął drżeć. Jednak Alicja wiedziała, że łzy nie pomogą. Gdy płacze się z powodu rozbitego kolana czy łokcia, ból nie ustępuje, przeciwnie, jest jeszcze gorzej, bo do bólu stłuczonego miejsca dochodzą nudności, zawroty głowy i pieczenie oczu. Kiedy płakała z tęsknoty za rodziną, rosła ona jeszcze bardziej, gdyż za każdym razem nawiedzała ją myśl, że gdyby jej rodzie żyli to zaczęli by ją pocieszać. Więc nauczyła się ukrywać uczucia i dławić w sobie płacz. Nikt nie wiedział, co dzieje się w jej środku, wszyscy mogli oglądać jedynie powłokę, którą ona dowolnie zmieniała.
- Proszę pani… Czy… Czy ja jestem czarownicą? – zapytała niepewnie. McGonagall uśmiechnęła się wyrozumiale. Mogła się tego spodziewać.
- Nie wierzysz w to, prawda? Nie wierzysz, że jesteś niezwykła, taka, jaka zawsze chciałaś być, magiczna.
- Szczerze mówiąc, to tak, nie wierzę w to. To jest za piękne, by mogło być prawdziwe.
Kobieta znów się uśmiechnęła. Wyjęła różdżkę, machnęła nią krótko i zamiast książki leżącej na łóżku znajdował się tam teraz mały, czarny kotek z białymi skarpetami. Dziewczynka zeskoczyła na podłogę, wydając z siebie zduszony okrzyk.
- Za tydzień kogoś po ciebie przyślemy. Zabierze cię na Pokątną, żebyś mogła zrobić zakupy. Spakuj się do tego czasu, resztę wakacji spędzisz w Dziurawym Kotle.
- Pani profesor, ale skąd ja na to wszystko wezmę pieniądze?
- Rodzice przepisali na ciebie wszystko co mieli. Uzbierała się z tego całkiem pokaźna sumka. Poza tym, to dziwne, ale na twoje nazwisko jest skrytka w banku Gringotta. A z tego co mi wiadomo, nosisz kluczyk do niej na szyi. – Ala wyjęła złoty łańcuszek spod sukienki. Wisiał na nim mały złoty kluczyk. Mama zawsze mówiła jej, że dostała to od jej znajomej na chrzcie i że ta znajoma prosiła, by nigdy go nie zdejmowała z szyi. Podobno, gdy ta kobieta wracała do domu, miała wypadek samochodowy, zapadła w śpiączkę i po tygodniu zmarła. Mama uznała, że należy wypełnić ostatnią wolę przyjaciółki, więc jej córka zawsze chodziła z kluczykiem na szyi.
- Jeszcze coś chcesz wiedzieć? Za tydzień spodziewaj się kogoś od nas.
- Hagrida?
- Och, wątpię, czy wypuścili by cię stąd w jego towarzystwie.
- Pani profesor, czy mogę panią o coś prosić? Czy… Czy to mógłby nie być pan Kingsley Shacklebolt?
- Dlaczego nie Kingsley? Przecież to bardzo miły człowiek a na dodatek doskonały Auror.
- Bo, widzi pani, on mnie przesłuchiwał, w moje dziewiąte urodziny. Jest jedyną poza mną osobą, która zna wszystkie szczegóły tego, co się wtedy wydarzyło. Boję się, że zacznie o tym mówić…
- Dobrze, wyślę kogoś innego. – przerwała jej profesor – Do zobaczenia w Hogwarcie.
- Do widzenia, pani profesor.


Proszę o komenty. Rozdziały nie będą pojawiać się zbyt często, a rozdział drugi będzie dopiero po długim weekendzie.

Ten post był edytowany przez Zakohana w książkach: 01.01.2008 14:16


--------------------
Sunny Support Group!

user posted image

I was raised by this town
To believe the words they put inside me...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Zakohana w książkach
post 25.08.2007 16:32
Post #2 

Szukający


Grupa: Prefekci
Postów: 473
Dołączył: 27.03.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Rozdział 9
Rąbek tajemnicy

Mijał dzień po dniu. Wszystko zdawało się być takie jak „przedtem”; znów rozmawiali wieczorami, znów można było usłyszeć jej śmiech na korytarzu. A jednak coś się zmieniło. Ich rozmowy nie były już do końca szczere. Mimo iż zgodnie unikali tematu tabu, którym były jej zniknięcia, Harry czuł, że w niektórych odpowiedziach dziewczyna nie mówi mu prawdy. Teraz razem chodzili do Hagrida, z którym Potter rozmawiał gdy ona leciała z Hrdodziobem. Wzięła się nawet za „oswajanie” Zmory, co się jej udało tylko w pewnym sensie. Klacz pozwalała Alicji zrobić ze sobą wszystko, nawet zapleść warkoczyki na grzywie, kiedy jednak jeden z profesorów próbował zbliżyć się do niej, prychała i rżała ostrzegawczo. Tego dnia również odwiedzili olbrzyma. Dziewczyna wsiadła na hipogryfa i właśnie mieli wystartować, gdy do jej uszu dobiegł krzyk:
- Złaź z tej krzyżówki orła z koniem! Musimy się zbierać!
Dymitr bieg przez błonia ubrany w jeansy i bluzkę z krótkim rękawem. Harry’emu zrobiło się zimno od samego patrzenia. Może to nie były jeszcze mrozy, ale nikt nie śmiał twierdzić, że jest ciepło.
- Ciekaw jestem, czy kiedykolwiek to ty zauważysz pierwsza wezwanie. – nastolatek wyhamował i oparł się o bok zwierzęcia – A teraz zejdź już z tego ptaszyska z końskim zadem, nie mamy czasu.
Alicja ani myślała tego zrobić. Odwróciła się w stronę mężczyzn i zapytała:
- Hagridzie, czy on uniesie dwie osoby?
- Co ma nie unieść? – olbrzym oparł się na szpadlu.
- Jeśli sądzisz że na to wsiądę…-zaczął chłopak
- Ja nie sądzę, ja to wiem. No, na co czekasz? Przecież nie mamy czasu.
Pomogła Slovakowowi wgramolić się na grzbiet za nią.
- Trzymaj się mocno, można spaść.
- Czego mam się trzymać? – wydawał się niezbyt zachwycony perspektywą ujrzenia ziemi z wysokości.
- A masz jakiś wybór?
Objął ją w pasie, mamrotając coś co brzmiało jak „nienawidzę latać” i wystartowali.

* * *

Po kilku godzinach wrócili. Dymitr był lekko zielonkawy na twarzy, a cała trójka, łącznie z hipogryfem, zdawała się być okropnie zmęczona. Chłopak szybko zeskoczył z Hardodzioba i podał Alicji rękę, pomagając zjeść. Wyglądała na wykończoną najbardziej z całej trójki, a także w równym stopniu wściekłą.
- Pewnie myślał, że jak mnie zmęczy to nie będę miała ochoty na niego krzyczeć. Jest to przejaw optymizmu przechodzącego w idiotyzm.
Zachichotał cicho.
- Co cię tak śmieszy? – warknęła
- Alicja, uspokój się. Pamiętasz: grunt, to zachowanie równowagi. Co kazał ci robić Richard w takich sytuacjach? A już mam: wdech… i wydech… wdech…
- Bardzo śmieszne, naprawdę.
- I śpiewamy – kontynuował, nie dosłyszawszy jej wypowiedzi. Zaintonował jakąś pieśń w nieznanym Potterowi języku (chociaż przypuszczał, że był to chiński), wywołując tym szaleńczy chichot koleżanki.
- Dy-Dymitr… - wydyszała, zwijając się ze śmiechu pod ścianą – Dymitr, bądź tak uprzejmy i daruj nam tę piosenkę, dobrze? Za znęcanie się psychiczne nad ludźmi można trafić do sądu.
- Znęcanie się psychiczne? Mój śpiew nazywasz znęcaniem się?
- Twój śpiew jeszcze da się znieść, ale ten utwór sam w sobie jest torturą. – mruknęła, podchodząc do ogrodzenia. Powietrze rozciął przenikliwy gwizd. Po chwili można było usłyszeć tętent kopyt uderzających o ziemię i z lasu wyłoniła się Zmora.
- A-Alicja, mogłabyś mi powiedzieć, czy to co widzę istnieje, czy może mam omamy wzrokowe? – wyjąkał jedenastoletni brunet, wpatrując się w łeb klaczy.
- Jeśli widzisz ogromnego jednorożca z czarną sierścią i złotym rogiem to z twoimi oczyma wszystko w porządku. Jeśli jednak coś innego, powinieneś odpocząć.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że mamy w Hogwarcie TAKIEGO jednorożca? – stanął obok niej. Zwierze zaszarżowało na niego.
- Lepiej się cofnij. – Alicja pociągnęła go kilka kroków w tył – A nie powiedziałam ci dlatego, że Louis wyczytałby to z twoich wspomnień i chciałby ją zobaczyć.
- I co z tego?
- Nie wiem jak ty, ale ja nie mam zbyt wielkiej ochoty na zabieranie Zmory ze sobą przy każdym wezwaniu. Widziałeś co się działo, jak zobaczył Hardodzioba.
- Zmory?
- Tak, Zmory. Ona nazywa się Zmora.
Potter zaczął przyzwyczajać się, że ta dwójka podczas rozmów najczęściej nie zwraca na niego uwagi. Dlatego, gdy Slovakow zwrócił się do niego, zareagował z pewnym opóźnieniem.
- Panie pro… Harry, chcielibyśmy z tobą porozmawiać. Dziś wieczorem w pokoju życzeń. Będziesz?
Zwrócił się do niego po imieniu. „Pewnie Alka go o to prosiła” przemknęło mu przez głowę, ale odpowiedział:
- Tylko pod warunkiem, że teraz odpoczniecie. Nie chce was potem transportować do dormitoriów.
- Od razu transportować. To już nie łaska obudzić? – mruknął Dymitr do blondynki, myśląc że Potter nie usłyszy.
- Już raz ją budziłem, więcej nie zamierzam. – odpowiedział, sprawiając, że policzki chłopaka delikatnie się zaczerwieniły.
- Będziemy na ciebie czekać około… powiedzmy, że dwudziestej pierwszej. Pasuje? –Alicja przejęła inicjatywę i spojrzała na Harry’ego pytająco, ale zaraz kontynuowała – Pasuje. No to jesteśmy umówieni.
Podeszła do jednorożca i zaczęła gładzić go po szyi.
- Hej, mieliście iść odpocząć!
- Przecież idziemy. Nie widzisz? – dziewczyna nawet na niego nie spojrzała.
- Pragnę ci przypomnieć, panno Donnel, że jestem w tej szkole profesorem. I jeśli natychmiast nie udasz się do swojej wieży, odejmę punkty Gryffindorowi. – przemówił tonem, który nawet jego zdziwił. Nie wiedział, że potrafi mówić tak…
Tak jak Snape… przemknęło mu przez myśl, ale szybko to od siebie odrzucił. Nie chciał mieć nic wspólnego z tym… z tym przerośniętym nietoperzem.
Alicja nie przerwała głaskania klaczy, ba, zdawała się nawet nie słyszeć wypowiedzi nauczyciela.
- Nie słyszałaś?? – odezwał się po kilku sekundach Dymitr – Masz iść do wieży.
- Pana również się to tyczy, panie Slovakow. Slytherin też może stracić kilka punktów.
Jedenastolatek spiorunował go wzrokiem, poczym z cichym „chodź” skierowanym do Ali ruszył w stronę zamku.
- Mogę wiedzieć, co ty robisz?
- Nie chcę żeby mój dom punkty.
- Nie bądź śmieszny… - prychnęła dziewczyna – On i odejmowanie punktów? To tak jak byś ty zaczął pływać w jeziorze i wyszedł z niego. Suchy.
- Albo mówi prawdę, albo bardzo przekonująco blefuje. Wolę nie ryzykować. A, i masz stanowczo zły wpływ na jego słownictwo. Jak się tak odezwie do piątoklasistów, nikt go nie zrozumie. Idziesz? – dwa zdania przed „idziesz” wypowiedział szeptem, żeby czarnowłosy przypadkiem go nie usłyszał.
- Niech ci będzie. Harry, dwudziesta pierwsza, pokój życzeń. Masz być. Chyba, że nie chcesz już nic wiedzieć…
I odeszli, zostawiając nauczyciela Obrony przed Czarną Magią zaintrygowanego bardziej niż przez ostatnie trzy tygodnie razem wzięte.

* * *

- Dlaczego upierasz się, że Richie wcisnął mi kit z tą piosenką?
- A czy ciebie uspokoiłaby piosenka o różowych hipopotamach w zielone plamy, które uciekają przed ogromnym, czerwonym smokiem?
Harry czekał pod gobelinem na siódmym piętrze od kilku minut. Dwójka pierwszorocznych wyszła zza zakrętu i dostrzegł zdziwienie na twarzy chłopaka.
- Nie wiedziałem, że to jest o hipopotamach. Myślałem po prostu, że to ten smok jest różowo – zielony a treść opisuje sposób, w jaki się porusza… – dziewczyna prychnęła cicho – No co? Z chińskim mam problemy…
Dotarli pod ścianę, w której ukryte były drzwi pokoju życzeń. Alicja przeszła pod nią trzy razy i wejście do pomieszczenia ukazało się.
- Po co to zrobiłaś? Jeszcze go nie ma, a musimy czekać na niego tutaj. Mógłby mieć małe kłopoty z wejściem.
- To, że czegoś nie widzisz, nie oznacza, że tego nie ma. – odpowiedziała spokojnie.
- Co masz na myśli?
- To. – jednym ruchem ściągnęła z Pottera zaczarowany płaszcz. – Dobry wieczór. Wchodź.
- Skąd wiedziałaś, że tu jestem? – mężczyzna był zaskoczony. Przypomniał sobie o mapie, ale niemożliwe było, żeby zapamiętała miejsce w którym stał tak dokładnie.
- Jeśli wszystko dobrze pójdzie, zaraz się dowiesz. Właź już!
Wnętrze pokoju życzeń przypominało salon domu należącego do średnio zamożnych ludzi. Trzy fotele obite brązowym pluszem stały na zielonym, miękkim dywanie. W ścianie naprzeciw drzwi znajdował się kominek w którym wesoło trzaskał ogień. Pod pozostałymi ścianami stały półki z mnóstwem bibelotów i książek. Dymitr zagwizdał z podziwem.
- Ale zaszalałaś… O co prosiłaś?
- Ty się lepiej zajmij zabezpieczaniem drzwi. – odpowiedziała, siadając w jednym z foteli i wskazując Potterowi drugi - Podejrzewam, że Louisowi nie spodoba się wiedza Harry’ego, a jeśli okazałby się, że ktoś nas podsłuchał… marny nasz los.
Siedziała w milczeniu, podziwiając pomieszczenie. Sufitowi poświęciła już dobre kilka sekund, a nie zanosiło się na to, by szybko się od niego oderwała. Potter powędrował za jej wzrokiem. Zachłysnął się z wrażenia. Strop był ogromną mapą nieba, każda z konstelacji została dokładnie zaznaczona i podpisana. Nawet sufit Wielkiej Sali nie wydawał mu się tak niezwykły.
- Już. – ciszę przerwał chłopak.
- No, to co chcesz wiedzieć, Harry? – dziewczyna uśmiechnęła się krzywo. W jej oczach widać było ogromne uczucie ulgi, że wreszcie będzie mogła przestać ukrywać przed nim wiele rzeczy. Jednak można było zobaczyć coś jeszcze, jakby poczucie winy.
- Dlaczego chcecie mi powiedzieć?
- Możesz to potraktować jako przedwczesny prezent gwiazdkowy. To od czego mam zacząć?
- Najlepiej od początku. – odpowiedział po chwili zastanowienia. W jego głowie było tyle różnych pytań! A ona każe mu wybrać jedno… to przecież niewykonalne!
- Od początku… - powtórzyła nieobecnym głosem. Na ułamek sekundy jej oczy zaszły mgłą –To może zacznę od samego początku… od moich dziewiątych urodzin.
Dźwięk tłuczonego szkła sprawił, że skrzywiła się lekko.
- Przepraszam… - powiedział cicho Dymitr stojący przy jednej z półek, machając krótko różdżką i odkładając szklaną figurkę na miejsce. Podszedł do drzwi i oparł się o nie plecami, patrząc na nią z zaciekawieniem.
- Wiem, że Tonks powtórzyła ci to, co ja opowiedziałam Kingsley’owi. Ale… chciałeś wiedzieć wszystko od początku. Moje dziewiąte urodziny. Senne marzenie brutalnie przerwane przez koszmar. Przygotowywałam wszystko sama, tylko z tortem pomagała mi mama. Przez cały lipiec myślałam, jak będzie cudownie, jak wszyscy będą szczęśliwi, jak potem długo będę to wspominać. Było cudownie… do czasu. Wszyscy byli szczęśliwi… również do czasu. Wspominam to i jeszcze długo nie zapomnę. Co ja mówię?! Ja tego nigdy nie zapomnę… A to wszystko z winy jednej osoby. – zmysł słuchu Harry’ego był w pełni skupiony na głosie dziewczyny. Wzrok jednak lustrował stojącego pod drzwiami chłopca. Wcześniej jego umysł zarejestrował niewiele a temat Dymitra Slovakowa. Wiedział, że ma jedenaście lat i jest Ślizgonem. Nic więcej nie mógł o nim powiedzieć. Na jakiej podstawie on go właściwie rozpoznawał? Nie miał pojęcia. Dopiero teraz zauważył, że chłopak ma śniadą cerę, włosy w dziwnym, brązowo-rudym odcieniu, i że jest wzrostu Alicji, może nawet wyższy. Najbardziej zastanawiający był kolor oczu jedenastolatka: kasztanowe tęczówki miały gdzieniegdzie plamki ciemnej czerwieni. A może to tylko odbłysk ognia w kominku? – Zdmuchiwałam świeczki. Na kilka chwil przed zgaśnięciem ich płomyków pomyślałam życzenie: żebym choć raz w życiu spotkała prawdziwego czarodzieja. Nikt nie zdążył się ruszyć, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. To miłe ze strony Toma, nie sądzisz? Pukać w drzwi i czekać, aż niczego nie świadoma ofiara je otworzy. Przynajmniej nie jest pozbawiony manier. – sarkazm w jej ostatnich zdaniach został zignorowany przez mężczyznę. A raczej przygłuszony zastanawiającym faktem. Dziewczyna nazywała Czarnego Pana Tomem, co było spotykane dość rzadko. Właściwie, to znał tylko jedną osobę, która to robiła. I była martwa od ośmiu lat.
– Usłyszałam krzyk mojej matki z przedpokoju i zobaczyłam błysk światła w kolorze twoich oczu, Harry. Tata pobiegł zobaczyć, co się stało. Kiedy otworzył drzwi znów błysnęło… a on padł na podłogę. I wtedy ON wszedł do pokoju. Rozpoznałam go od razu, choć w mojej wyobraźni wyglądał całkiem inaczej. Wypowiedział dwa zdania: „Wygląda na to, że byli rodziną. A to nieładnie rozdzielać rodzinę, prawda?”. Nigdy nie zapomnę tego zimnego, nienaturalnie wysokiego głosu. Pewnie by mnie rozśmieszył, gdybym nie wiedziała do kogo należy. I te oczy… spojrzał na mnie i poczułam że coś mnie paraliżuje. Nie wiem co, ale nie mogłam się ruszyć. Strach? Nie, to nie był on. Nie bałam się. Czego miałabym się bać? Śmierci? Bólu? To nie takie straszne. – Potter był trochę zdziwiony. Po co dziewczyna wypowiada swoje myśli? Zauważył, że jej wypowiedzi mają dwa warianty: albo są niesamowicie krótkie, albo niemożliwie długie. Sam nie wiedział, którą wersję woli. Z pierwszą wiązała się irytująca tajemniczość i niewiedza, z drugą – walka z samym sobą by jej nie przerwać.
- Potem poczułam dziwne szarpnięcie, jakbym była przyklejona do podłogi i ktoś próbował mnie odkleić poprzez ciągnięcie w górę. W moim kierunku pomknął zielony promień, ale… mnie już tam nie było. Zniknęłam. Stałam się niewidzialna, niewyczuwalna… jakbym była z bardzo rzadkiej mgły. Ja… próbowałam ich ratować. Zasłaniałam sobą, usiłowałam spychać z toru zaklęcia. Nic to nie dawało. Avada przechodziła przeze mnie jakbym nie istniała. W końcu poddałam się i schowałam pod stołem. Był tam Syriusz. Myślałam, że uciekł, albo już był martwy, ale okazał się mądrzejszy niż przypuszczałam. I on mnie widział, może tylko wyczuwał… w każdym bądź razie, wiedział, że tam jestem. Siedział cicho, ale kiedy do domu weszła Lestrange, rzucił się na nią. Nie wiem dlaczego, choć zastanawiałam się nad tym wiele razy. Zabiła go. Zaśmiała się cicho, kiedy przeczytała jego imię na medaliku. Wyszli. Nie zauważyli mnie. Nie wiem ile czasu minęło do przyjścia policji. Byłam jedyną osobą, która to przeżyła. Zaczęli mnie przesłuchiwać. Skłamałam. Powiedziałam, że nie mam pojęcia, co to było, że straciłam przytomność zanim się zaczęło. Bo co miałam powiedzieć? Że potężny czarodziej wszedł do mojego domu i za pomocą kawałka drewna z piórem feniksa w środku wymordował moją rodzinę i znajomych, a ja stałam się czymś w rodzaju ducha, więc udało mi się przeżyć? Zamknęliby mnie w ośrodku dla chorych psychicznie. Potem Kingsley poinformował innych, że odwiezie mnie do sierocińca. Po drodze poprosił mnie, żebym powiedziała prawdę. Powiedział, że jest aurorem i że istnieją podejrzenia, że był to atak Śmierciożerców. Opowiedziałam mu to bardzo ogólnie i zostawił mnie w sierocińcu. To wszystko.
- Dlaczego to opowiedziałaś? – głos Harry’ego był słaby i niepewny.
- Właśnie, - poparł go chłopak – dlaczego? Lu prosił cię o to już ze sto razy, a ty odmawiałaś. Dlaczego powiedziałaś to teraz?
Mężczyzna spojrzał na niego. Oczy chłopaka były wilgotne.
- Bo wszyscy zareagowaliby tak jak ty. – odpowiedziała – Byłoby im mnie żal. A ja nie chcę tych współczujących spojrzeń na każdym kroku. Zadaj następne pytanie, Harry.
- Co tu jest grane? Gdzie razem znikacie?
Chwilę wpatrywała się w jeden punkt.
- My, ja i Dymitr… my… - na zewnątrz rozległ się cichy huk – Co to było?
- Ktoś chyba próbuje dostać się do pokoju.
Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni stary pergamin i rozłożyła go na podłodze. Mapa Hogwartu.
- Nie ukrywasz jej? Jest widoczna przez cały czas?
- Kiedy jej nie dotykam, nikt poza mną jej nie widzi. – odsunęła ręce od pergaminu i mapa zniknęła. Zaraz jednak oparła się na niej ponownie i zaczęła szukać sprawcy zamieszania.
- Malfoy z jakąś dziewczyną. – mruknęła – Dobra. W końcu się tu dostaną. Nie możemy teraz wyjść, bo nas zobaczą. Nie możemy zostać, bo też nas zobaczą.
- To co robimy?
Wciągnęła z drugiej kieszeni zwitek delikatnego materiału. Potter natychmiast rozpoznał pelerynę niewidkę.
- Harry, ty schowaj się pod swoją, Dymitr, schowamy się pod jedną.
Złożyła mapę, podeszła do chłopaka, i narzuciła na oboje pelerynę.
- Ściągnij zabezpieczenia. Spróbujemy wyjść jak będą wchodzić. Harry, gdzie jesteś?
- Za tobą.
Zaklęcia opadły z cichym trzaskiem. Drzwi otwarły się zaraz potem i do pomieszczenia wszedł Daniel z jakąś chichoczącą szatynką. Potter został pociągnięty na zewnątrz i po chwili został sam na korytarzu. Westchnął cicho, i ruszył do swoich komnat. Znów nie dowiedział się tego, na czym najbardziej mu zależało.
Chyba już nigdy się tego nie dowiem.
Ściągnął pelerynę i położył się spać. Nie miał pojęcia czym, ale był niesamowicie zmęczony.


--------------------
Sunny Support Group!

user posted image

I was raised by this town
To believe the words they put inside me...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Zakohana w książkach   Magia Miłości [cdn]   29.04.2007 15:00
marek   nie przeczytałem całości... jednak z tego co widzę...   04.05.2007 16:07
Zakohana w książkach   obiecałam drugi rozdział i jest. trochę krótszy, a...   06.05.2007 13:07
Zakohana w książkach   Czemu nikt nie pisze komentów?? Zatkało was bo bez...   09.05.2007 17:15
czarownica88   śliczne:) jedyną wadą jest to że fragmenty są krót...   09.05.2007 20:48
Zakohana w książkach   Następne rozdziały będą już dłuższe. W sumie to 2 ...   11.05.2007 07:10
kruszynka85   FF jest swietny. Calkiem inny niz poprzednie ktore...   20.05.2007 13:58
Zakohana w książkach   Ekhem, ekhem... no więc macie dwa rozdziały, i to ...   21.05.2007 21:50
kruszynka85   Niemoglam sie doczekac dalszego ciagu tego opowiad...   21.05.2007 23:26
Ines   Rzadko spotykam się z opowiadaniem, które mnie zac...   22.05.2007 10:45
Zakohana w książkach   Szósty rozdział będzie długi. Bardzo długi. Przele...   25.05.2007 14:50
Ines   Cudo ;) Zakochałam się w tym opowiadaniu. Kurczę n...   25.05.2007 16:41
kruszynka85   Kochana Twoje opowiadanie robi sie coraz lepsze i ...   25.05.2007 22:52
Abaska   Uuu widzę, że jestem póki co jedyną osobą, która m...   28.05.2007 20:42
Zakohana w książkach   Na wstępie chciałam podziękować pewnej użytkownicz...   05.06.2007 21:44
Abaska   Okay, rozpisałaś swą ripostę w punktach, więc spró...   08.06.2007 10:32
kruszynka85   kiedy bedzie nowy rozdzial? nie moge sie doczekac   21.06.2007 01:05
Zakohana w książkach   Na kolejny rozdział trochę sobie jeszcze poczekaci...   30.06.2007 13:25
Zakohana w książkach   Udało mi się wyrwać wcześniej. Proszę: Rozdział 7...   18.07.2007 11:00
Zakohana w książkach   Wszyscy, którzy czytali mojego ficka wyjechali na ...   12.08.2007 15:19
Tarjei   Eee... przyznam się bez bicia, że musiałam się zmu...   25.08.2007 11:38
Zakohana w książkach   Rozdział 9 Rąbek tajemnicy Mijał dzień po dniu. W...   25.08.2007 16:32
sinner   Podoba mi się twoje opowiadanie... Jak mało które....   02.09.2007 20:48
Tarjei   no dobra wróciłam... ale dlaczego w tekście brakuj...   07.09.2007 18:11
Zakohana w książkach   Tarjei, dzieciom najczęściej wapja się, że ludzie ...   07.09.2007 18:55
Tarjei   Widzisz chyba mamy inne doświadczenia... Ja jak dz...   08.09.2007 20:07
sinner   Potwierdzam... Nierealistyczna ta dziewczynka......   09.09.2007 16:13
solve   Tyle, że to jest dziewczynka FIKCYJNA, a nie realn...   09.09.2007 18:09
Zakohana w książkach   slove, muszę przynać ci rację co do tego, że wiele...   10.09.2007 17:29
Lakshmi   Jak to? czytałąm tylko kilka fików, w których był...   10.09.2007 17:33
Zakohana w książkach   Rozdział 10 Odwiedziny Nie mógł namówić dwojga j...   12.09.2007 19:15
sareczka   Naszła mnie ochota na skomentowanie tego opowiadan...   25.09.2007 22:30
Zakohana w książkach   Dobra... Po pierwsze, dziękuję sareczce za bardzo ...   26.09.2007 08:10
Zakochana w fantastyce   Ala jest bardzo fajna dla mnie. :milka: :milka: ...   01.10.2007 17:08
Zakohana w książkach   Dobra... Zajęłam się idealnością... I brakiem stra...   24.10.2007 22:07
Zakohana w książkach   Udało się! Przebrnęłam przeż "Krzyżaków...   19.11.2007 21:58
Claudia_Black   Czemu to takie krótkie?   19.11.2007 22:06
Zakohana w książkach   Ehh... pechowy numerek. Mam nadzieję, że nie wysze...   01.12.2007 18:12
aurorka_gryfonka   Twoje opowiadanie jest super! Czytałam wszystk...   09.12.2007 18:41
Zakohana w książkach   Z lekkim poślizgiem, ale jakoś mi z głowy wyleciał...   01.01.2008 14:55
Tomak   Zarąbisty fanfick muszę Ci powiedzieć :D Bardzo mi...   06.01.2008 00:12
Zakohana w książkach   [size=7]Rozdział 15 Uderzenie zegara Spokojna ci...   26.01.2008 01:00
Zakohana w książkach   [size=5][color=red]Uwaga!! Rozdział zawier...   16.02.2008 22:13
Zakohana w książkach   [size=7]Rozdział 17 Fantastyczna Czwórka List. K...   24.03.2008 19:29
czarownica88   Nikt nie komentuje i nie ma następnego rozdziału, ...   11.04.2008 21:29
klakla999   Czytam twoje opowiadanie i bardzo mi się ono podob...   13.04.2008 13:48
Anula93   Ja tam uważam że to opowiadanie jest całkiem cieka...   11.06.2008 16:51
Saphira Shadow   Jestem bardzo zdziwiona, ale pozytywnie!!B...   01.02.2009 16:52


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 25.05.2024 16:33