Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Ja - Syriusz?, tytuł roboczy

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 3 ] ** [100.00%]
Gniot - wyrzucić [ 0 ] ** [0.00%]
Zakazane - zgłoś do moderatora [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 3
Goście nie mogą głosować 
Skierka
post 26.08.2007 21:13
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 15
Dołączył: 17.08.2007




Jestem nowym użytkownikiem, więc na wstępie chciałabym przywitać wszystkich serdecznie, co właśnie robie smile.gif. Jest to w sumie króciutki prolog do opowiadania, które wymyśliłam jeszcze w podstawówce, ew. na początku gimnazjum, dlatego też mogą pojawić się jakieś niezgodności fabularne, chociaż pewnie uda mi się je wyeliminować.
A i jeszcze jedna bardzo ważna kwestia. Mam małe problemy, z dysekcją więc byłabym wdzięczna za wyrozumiałość, chociaż większość błędów chyba udało mi się wyeliminować.


PROLOG

Lily Evans pochyliła się nad zawartością kociołka, uważnie przyglądając się bulgoczącej cieczy. Mimowolnie zmarszczyła czoło, a kąciki jej ust zadrżały lekko. To co miała przed sobą niewątpliwie w żaden sposób nie przypominało, tego czym z założenia powinno być. Oderwała wzrok od bliżej niezidentyfikowanego, niedoszłego eliksiru i przeniosła go na cztery męskie twarze, przyglądające się jej z wygodnego łóżka z czterema kolumienkami, z wyrazem uprzejmego oczekiwania.
- No cóż… - zaczęła pocieszającym tonem – Co to właściwie miało być? Bo jak na mój gust nic z tego już nie będzie.
Syriusz Black zaklął pod nosem w sposób, którego aż wstyd byłoby powtórzyć nawet w nazbyt wyrozumiałym towarzystwie. Peter Pettigrew pisnął cicho. Remus Lupin westchnął ciężko i rzucił się do tyłu, kładąc na łóżko. Jego głowa zatopiła się w miękkiej poduszce. Tylko James Potter wpatrywał się w nią z błagalnym wyrazem twarzy.
- James… mówiłam już…
- Proszę… Lily… Jesteś przecież geniuszem… Na pewno…
- Potter – rzuciła mu krótkie spojrzenie, a później znów zajrzała do wnętrza kociołka – Nie potrafię zdziałać cudu, a tego… Nie obraź się… Ale nawet Severus Snape… Ba! Nawet Profesor Slughorn raczej nie potrafiłby naprawić – westchnęła ciężko – Co to miało być?
- Eliksir Wielosokowy – wymamrotał Syriusz, osuwając się ze skraju łóżka na podłogę.
- Co! – Lily wytrzeszczyła oczy – To?
- Nie pytaj po co nam to – Syriusz spojrzał na nią spode łba.
- Eeeee… Nawet nie to miałam na myśli – wyjąkała Lily – Tylko, że to… Myślałam, że to jakiś eliksir wzmacniający… No bo… Do tego to przynajmniej, chociaż minimalnie jest podobne. Z jakiego przepisu wy w ogóle korzystaliście?
James wymienił krótkie spojrzenie z Syriuszem, który ledwie zauważalnie zmarszczył brwi. Remus usiadł gwałtownie na łóżku i rozejrzał się pytająco po przyjaciołach. Peter odwrócił tylko wzrok, udając dość nieudolnie, że coś bardzo zainteresowało go w zachmurzonym niebie za oknem. Lily poderwała się z ziemi jak oparzona. Nie wiedziała co oni kombinują i prawdę mówiąc nie bardzo ją to interesowało, ale po ich zachowaniu dało się dostrzec, że chodzi o coś w czym raczej nie chciałaby brać udziału. Oparła ręce na biodrach i obrzuciła ich gniewnym spojrzeniem. Syriusz całkowicie to zignorował. James odwrócił wzrok, podzielając nagłe zainteresowanie Petera. Tylko Remus spojrzał jej w oczy i uśmiechnął przepraszająco.
- Nie wiem co wy tu kombinujecie – fuknęła – ale jeżeli oczekujecie od kogoś pomocy to…
- Już dobrze Evans – James westchnął ciężko – Nie denerwuj się już. Łapa…
- Nie ma mowy! – warknął Syriusz – Odbiło ci chyba! Przecież ona nas sypnie!
- I tak może nas sypnąć kretynie – odwarknął – Podaj mi to.
Syriusz spojrzał na niego w taki sposób, jakby resztkami sił zmuszał się, żeby nie potraktować go jakąś niezwykle przykrą w konsekwencjach klątwą. Mimo to nic nie powiedział. Zamiast tego podniósł się powoli na nogi i ruszył w kierunku swojego kufra na drugim końcu dormitorium. Pochylił się nad nim i zaczął grzebać powoli, przerzucając sterty ciuchów i różnych dziwnych przedmiotów, o których pochodzeniu i zastosowaniu raczej nie chciałaby się niczego dowiedzieć.
Mimo tego, że to wszystko coraz mniej jej się podobało, jej ciekawość narastała z każdą chwilą. Bardzo chciałaby się dowiedzieć, po co właściwie był im ten eliksir i dlaczego zareagowali w taki sposób na proste pytanie. Przez chwilę przemknęło jej przez myśl, że to wcale nie był eliksir wieloskokowy, jednak bardzo szybko zmieniła zdanie. Gdyby było to coś jeszcze gorszego od tego świństwa, na pewno by jej tego nie pokazali, a tym bardziej nie poprosiliby o pomoc.
Po chwili Syriusz wyprostował się powoli, ściskając coś kurczowo w dłoni. Rzucił jej krótkie, przenikliwe spojrzenie.
- Trzymaj – powiedział wyciągając w jej stronę całkiem sporą buteleczkę.
Chwyciła ją ostrożnie i przyjrzała się ulotce.
- Eliksir Wieloskokowy – przeczytała szeptem – Sposób przyrządzenia… - westchnęła ciężko, spoglądając z politowaniem na Jamesa – Gdzie żeście kupili to coś?
- A no wiesz… - James przeczesał włosy palcami.
Lily pokręciła tylko z politowaniem głową i wróciła do etykietki. Według instrukcji należało wlać zawartość do kociołka, dolać dwie szklanki wody i gotować na małym ogniu przez pół godziny. Następnie przemieszać dokładnie jego zawartość jednostajnie przyspieszonym ruchem, w stronę przeciwną do wskazówek zegara dwadzieścia trzy razy. Jednak to co wywołało najbardziej sprzeczne uczucia w dziewczynie, była data produkcji pseudo Eliksiru Wieloskokowego. Według niej miał zostać wyprodukowany pięć dni temu. Więc w jaki sposób mogli wejść w ich posiadanie? Nie mogli kupić go w Hogsmeade, bo ostatni wypad był dwa tygodnie wcześniej. Pocztą też nie mógł przyjść, bo Filch bardzo gorliwie sprawdzał wszystkie przesyłki i z pewnością nie dopuściłby do tego, żeby trafiła w ich ręce. Mimowolnie zmarszczyła czoło.
- A więc gdzie… - zaczęła.
- Nie zaczyna się zdania od „a więc” – przerwał jej James, desperacko próbując sprowadzić rozmowę na inny, bardziej korzystny dla niego tor.
- Zresztą co za różnica – warknął Syriusz – Przecież sama powiedziałaś, że to nie jest Eliksir Wieloskokowy. No cóż Rogasiu… Może McGonagall zrozumie i…
- McGonagall? – podchwyciła nagle Lily – A co ona ma do tego?
- Nic… Nic… - James wyszczerzył do niej zęby w nienaturalnie sztucznym uśmiechu – No, ale skoro nie możesz nam pomóc… No cóż… Chyba nie powinniśmy zabierać ci czasu… No bo… I twój chłopak…
- Co mój chłopak? – dziewczyna spojrzała na niego podejrzliwie, to wszystko coraz mniej jej się podobało.
- Evans? – Syriusz uśmiechnął się do niej w sposób, który zapewne miał być przepraszający – Dziękujemy ci za pomoc. Masz u nas dług wdzięczności. Uwierz mi, że na pewno ci tego nie zapomnimy, ale… To tak jakby nasza sprawa i na pewno by ci się to nie spodobało, więc po co psuć neutralno-ciepłe stosunki między nami?
Pochylił się nad wciąż bulgoczącą cieczą w kociołku, spoglądając na nią z góry. Skrzywił się z niesmakiem. Wydali na to tyle kasy, a okazało się być zwykłą podróbką. Jego pięści zacisnęły się odruchowo, a noga mocno odbiła od ziemi, uderzając wprost w jego środek.
I wtedy rozpętało się piekło.



zmieniłam imię w tytule na takie pisane wielką literą. Tak z reguły zapisujemy imiona.
//hazel


Ten post był edytowany przez Skierka: 27.08.2007 16:31
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Skierka
post 08.09.2007 18:36
Post #2 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 15
Dołączył: 17.08.2007




Kolejny fragmencik smile.gif. Trochę krótki, ale z czasem u mnie naprawdę kiepsko. Tak czy inaczej, życzę miłego czytania smile.gif. Jak mi się uda, postaram się szybko skończyć chociaż ten dzień smile.gif.

DZEIN I

cz. III


Minerwa McGonagall westchnęła ciężko, pochylając się nad kolejną pracą domową. Sama nie mogła uwierzyć, w to jak wiele zaległości sobie narobiła. Na stosiku, wznoszącym się na jej biurku, miała przynajmniej z cztery rodzaje wypracowań, z czego przynajmniej trzy powinna, już dawno temu oddać i wyciągnąć konsekwencje na autorach mniej starannych. Nie wspominając już nawet o tych, wciąż tkwiących w czeluściach jej szuflady. Mruknęła pod nosem, kilka epitetów na temat, sytuacji w którą sama się wplątała i wróciła do sprawdzania prac domowych. W tym momencie oddałaby wszystko, żeby ktoś przerwał jej tą monotonną harówkę chodź na chwilę i kiedy rozległo się ciche pukanie do drzwi, aż pisnęła z radości.
- Proszę. Proszę – Zagadnęła przyjaznym tonem.
Głowa Remusa Lupina wychyliła się zza progu drzwi. Nastolatek uśmiechnął się uprzejmie. McGonagall rozpromieniła się jeszcze bardziej, wiedziała, że ma mnóstwo pracy, ale jak mogłaby, odprawić swojego ulubionego ucznia? Nie mogła. Przecież była jego opiekunką, a rola opiekuna polegała przede wszystkim na pomaganiu swoim podopiecznym. Wmawiając sama sobie, że chłopak natychmiastowo potrzebuje jej pomocy, zaprosiła go gestem do środka.
- W czym mogę ci pomóc Lupin? – zagadnęła, starając się z miernym skutkiem, nadać swojemu głosowi rzeczowy ton.
- Pani profesor… Ja Tylko na chwilę. Tak pomyślałem, że może napiłaby się Pani kawy – wyciągnął zza pleców, niewielki kubek i postawił go na biurku tuż przed nauczycielką, zezującą na niego zdezorientowanym wzrokiem – Nie wiem skąd wiedziała, ale Lily mówiła… Zresztą nieważne. Źle Pani wygląda.
- Lupin, sądzę, że…
- Przepraszam, Pani Profesor… Ja… Ja… Ja tylko chciałem pomóc – wybełkotał.
- Och Remusie… – w oczach nauczycielki zaszkliły się łzy. Jeszcze nigdy nikt nie uczynił tak miłego gestu w stosunku do niej – Jesteś takim dobrym chłopcem – zaczęła, rozczulając się nieco zbyt bardzo – Zawsze myślisz o wszystkich, a przecież sam…
- Nic się nie stało, Pani Profesor – położył rękę na ramieniu nauczycielki – Nie będę już Pani przeszkadzał. Widzę, że ma pani mnóstwo pracy.
- Och tak. W sumie tak – McGonagall rzuciła mu jeszcze jeden krótki uśmiech – Dziękuje bardzo kochanie.
Kiedy Remus opuścił jej gabinet, rozpłakała się na dobre.



- To był pierwszy i ostatni raz! – warknął Remus w stronę roześmianych Lily i Syriusza. Obserwując ich reakcje, zaczynał powoli żałować tego, że w ogóle dał się na to namówić – Właściwie co to było, to co jej podałem?
- Hmmm… - na twarzy Syriusza pojawił się wyraz głębokiej konsternacji – Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć. Coś w stylu eliksiru usypiającego… Tylko, że… Nie działa do końca jak każdy taki eliksir. Po prostu wywołuje uczucie ogromnego zmęczenia, a później trzyma osobę, która go wypiła w głębokim śnie przez kilka ładnych godzin – Lily wyszczerzyła do niego białe ząbki Syriusza.



- Ehhhh… - westchnęła ciężko Lily. – Który nauczyciel rzuca takie zabezpieczacie na własne szuflady? Czy jej się wydaje, że jakiś uczeń byłby aż tak głupi żeby…
Przerwała nagle, zdając sobie sprawę z idiotyzmu własnej wypowiedzi. Zamyśliła się przez chwilę, pochylając nad szufladą. Przechylała głowę to w jedną, to w drugą stronę, uważnie obserwując każdy jej szczegół. Ot zwykła drewniana szuflada, przeżarta przez korniki z podrdzewiałą, miedzianą gałką. Gdyby nie te zaklęcia zabezpieczające… Zamyśliła się przez chwilę, przeszukując intensywnie zakamarki własnej pamięci. Pamiętała, że kiedyś czytała książkę o zaklęciach zabezpieczających i sposobach ich łamania. Tylko dlaczego ta cała wiedza nagle wyparowała jej z głowy?
Syriusz i James też nie ułatwiali jej pracy. W sytuacjach wymagających odrobinę pomyślunku, a nie tylko afiszowania się swoimi, co by nie powiedzieć, wybitnymi umiejętnościami, byli kompletnie nieprzydatni. Ciało Lily snuło się bez celu po całym gabinecie, mamrocząc coś bez składu i ładu pod nosem. James wciąż błagał ją, żeby coś zrobiła, marudził, wzywał wszystkich magów i użalał się nad sobą, sprawiając wrażenie kiepskiej imitacji Jęczącej Marty.
- Lily przecież… - wymamrotał żałosnym tonem.
- Oj zamknij się w końcu – fuknęła – Przeszkadzasz mi.
Poprawiła, opadające jej na twarz kosmyki włosów. Był miękkie, delikatne i pachniały wanilią. Nigdy wcześniej nie spodziewałaby się po Blacku takiej dbałości o własną fryzurę. Przycisnęła jeden z kosmków do nosa, wdychając ich zapach.
- A gdyby ją tak po prostu rozwalić? - zauważył bardzo inteligentnie Syriusz.
- Zwariowałeś?! – Na twarz Jamesa wypełzł wyraz przerażenia – Przecież wtedy na pewno się domyśli, że ktoś jej tam grzebał?!
- Gdzie grzebał? – Twarz „Lily” wykrzywił głupkowaty uśmieszek.
- Jesteś zboczony – mruknął.
- Ja? Zboczony? To ty mówisz o grzebaniu. W dodatku McGonagall. Fujjjj… – Skrzywił się z niesmakiem.
- Nie udawaj idioty. Dobrze wiesz…
- Zamknijcie się! Obaj! – warknęła dziewczyna.
Czy oni zawsze musieli zachowywać się jak dzieci? Westchnęła ciężko.
Przycisnęła ucho do szuflady, nasłuchując. Jedną ręką gładziła powierzchnię mebla, drugą wygrzebała różdżkę z kieszeni szaty szkolnej. Przysunęła ją do gałki i wypowiedziała w myślach odpowiednią formułkę. Coś skrzypnęła. Szuflada wysunęła się o ułamek cala, po czym wsunęła z powrotem. Przygryzła odruchowo wargi. Właśnie tego się spodziewała.
- No cóż… - powiedziała – Może Syriusz ma racje.
- Ty też? Czy wy oboje powariowaliście?! – zapytał James niedowierzaniem.
- Nie. Potrafię rozwalić tą szufladę. Poskładać ją. Nawet nałożyć z powrotem to samo zaklęcie… Nie potrafię tylko go ściągnąć – uśmiechnęła się przepraszająco.
Mimo protestów Jamesa i braku całkowitej pewności dziewczyny, nie mieli żadnego innego planu. Z mieszanymi uczuciami malującymi się na twarzach Lily i Pottera, zabezpieczyli całe pomieszczenie zaklęciami wygłuszającymi. Tylko Syriusz zdawał się dobrze bawić. Ochoczo zajął się swoją częścią gabinetu, podśpiewując przy tym radośnie, coś co z pewnością nie było balladą miłosną. Lily zerkała na niego co jakiś czas, z wyrazem twarzy sugerującym głęboką obawę o jego prawidłowy rozwój emocjonalny. Mając głęboką nadzieję, że ów osobnik nie obróci jej życia w ruinę, wróciła do wygłuszania niewielkich okienek gabinetu.
- Lily a jak coś nie wypali? – dobiegł ją cichy głos Jamesa z drugiej części gabinetu.
- To będziemy mieli kłopoty… A kłopoty, z tego co wiem, to wasza specjalność.
- Widzisz? Ty też nas szufladkujesz – zaśmiał się smuto – Ale uwierz mi na słowo. Mamy większe ambicje niż miesięczny szlaban u Filch’a, albo wypad ze szkoły – rzucił krótkie spojrzenie przyjacielowi, który właśnie doszedł do zwrotki o seksownej blondynce – No może poza Syriuszem. Mu do szczęścia wystarczy butelka whisky na stole i seksowna barbie pod pachą.
Zaśmieli się niemal równocześnie, tylko Syriusz zdawał się, nie widzieć w tym nic zabawnego. Z uporem maniaka zaczął „przywoływać ich do porządku”, tłumaczyć, że te wszystkie okrutne pomówienia, krążące na jego temat, są efektem zazdrości mniej urodziwych osobników płci męskiej.
- Tak naprawdę to jestem bardzo wrażliwy – ciągnął – i ambitny. Mam już poważne plany na swoją przyszłość… A laseczki z wielkimi piersiami i jędrnymi biodrami… Ehhhhh… Każdy facet czyta „Zabawowe Magiczki”, prawda?
- Gazetki porno? – zaśmiała się Lily – Jak do tej pory widziałam je tylko w twoich rączkach.
- No bo tylko ja mam tyle odwagi cywilnej, żeby się do tego przyznać! – warknął, co wywołało w pozostałej dwójce kolejny napad śmiechu – Naprawdę bardzo zabawne.
- Ojjj… Nie złość się Łapko – James poklepał go po ramieniu – Tak tylko sobie żartujemy. Skończyliście już? – zapytał, chcąc, jak najszybciej zmienić drażliwy temat.
- Ja tak – odpowiedziała Lily.
- Ja też – burknął obrażonym tonem Syriusz.
- No to działaj maleńka –mruknął, czując narastający w nim z każdą chwilą niepokój.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Skierka   Ja - Syriusz?   26.08.2007 21:13
Golden Phoenix   Witaj Skierko :) Jeżeli o mnie chodzi, to prolog ...   26.08.2007 22:48
Zeti   Prolog bardzo mi się podoba. Czekam, na dalsze czę...   27.08.2007 10:44
Skierka   DZIEŃ I cz. I Ból był przerażający. Wręcz rozsa...   27.08.2007 16:34
Zeti   Bardzo dobre. Coraz lepiej się rozkręca. Pisz dale...   27.08.2007 19:10
Golden Phoenix   Podoba mi się. Nawet bardzo :) Jeszcze 2 drobnost...   27.08.2007 19:43
Skierka   Dziękuje bardzo za pozytywne komentarze, nawet nie...   28.08.2007 11:26
Skierka   Kolejny fragmencik :P Życzę miłego czytania :). ...   31.08.2007 17:03
Zeti   Opowiadanko staje się coraz fajniejsze. Z niecierp...   31.08.2007 18:42
Golden Phoenix   Zgadzam się z Zetim, nie będę powtarzać tego co ju...   02.09.2007 18:44
Zeti   Ja tam nigdy nie zwracam uwagi na takie błahostki,...   02.09.2007 20:23
Skierka   No patrz, ja nawet nie zwracam kiedy sama pisze ;)...   05.09.2007 22:46
Golden Phoenix   To są błahostki, dostrzegam je tylko dlatego, że w...   05.09.2007 22:51
Skierka   W sumie… Ja tam nigdy nie dostrzegam błędów ...   05.09.2007 22:58
Skierka   Kolejny fragmencik :). Trochę krótki, ale z czasem...   08.09.2007 18:36
Skierka   Albo macie jeszcze ten ostatni kawałeczek tego dni...   08.09.2007 22:36
Zeti   Fajnie. Tylko, czy ja dobrze zrozumiałem, peleryn...   09.09.2007 19:08
exeter   Opowiadanie bardzo fajne:) Od kiedy wierzy pis...   18.09.2007 13:19
exeter   A to przepraszam.   19.09.2007 15:08
Skierka   Nieee... Źle to troszkę ujęłam :P Chodziło mi o to...   09.09.2007 19:28
Zeti   Aha. Czyli, jest OK. Czekam na następny part   12.09.2007 20:00
Zeti   Wierzy -> Wieża. Taki budynek   18.09.2007 18:18
Zeti   Przecież sie nie obrażam. (tak nawiasem mówiąc mni...   20.09.2007 19:48


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 15.05.2025 13:22