Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Magia Miłości [cdn], to nie romans!

Twoja opinia o opowiadaniu
 
Dobre - zostawić [ 13 ] ** [86.67%]
Słabe - wyrzucić [ 2 ] ** [13.33%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 15
Goście nie mogą głosować 
Zakohana w książkach
post 29.04.2007 15:00
Post #1 

Szukający


Grupa: Prefekci
Postów: 473
Dołączył: 27.03.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Na wstępie piszę, że "Magia Miłości" nie będzie żadnym łzawym romansidłem, ani romansidłem wogóle. Jak napisałam w opisie tematu, jest to mój pierwszy fanfick, więc proszę o wyrozumiałość i wzięcie pod uwagę, że jest to owoc wybujałej wyobraźni dwunastoletniej dziewczynki. A więc:


Rozdział 1
Dzień pełen niespodzianek



W swoim domu w Dolinie Godryka siedzący na łóżku czarnowłosy mężczyzna namiętnie przerabiał na konfetti zapisany pergamin. Dwie godziny temu Harry Potter drżącymi z przejęcia rękoma otwierał kopertę z Ministerstwa pewny, że właśnie przeżywa jedną z najcudowniejszych chwil w swoim życiu. Wyraz jego twarzy zmieniał się stopniowo, od radosnego podniecenia, przez rozczarowanie aż do bezgranicznej furii.
Szanowny panie Potter
Z przykrością zawiadamiam pana, iż nie możemy przyjąć pana na staż, gdyż było kilku odpowiedniejszych od pana kandydatów. Prosimy spróbować ponownie za trzy lata.
Z wyrazami szacunku
Gawain Robards
szef Biura Aurorów


- Tylko ciekaw jestem, czy którykolwiek z tych „odpowiedniejszych kandydatów” wyszedłby cało ze spotkana z Voldemortem!- krzyknął i ze złością kopnął szafkę nocną.
A teraz siedział w sypialni pogrążony w myślach, dając upust swojemu zdenerwowaniu i drąc list na drobniutkie kawałeczki. Dumbledore został zamordowany już osiem lat temu, Tom Marvolo Riddle wciąż chodzi po świecie, zbiera coraz więcej popleczników i zabija mnóstwo ludzi, a on, Wybraniec, Chłopiec, Który Przeżył, czy jak go tam jeszcze nazywali, jeszcze go nie znalazł i nie zabił. Zniszczył już wszystkie poza dwoma horkruksy. Kilka razy dostał cynk o miejscu pobytu Lorda Voldemorta i Nagini, ale za każdym razem zdążyli się zmyć, zanim tam dotarł. „To naprawdę irytujące” pomyślał Harry i usłyszał głuchy odgłos uderzenia. Z pośpiechem wstał i otworzył okno, by brązowa płomykówka mogła wlecieć do pokoju. Sowa rzuciła list na łóżko i usiadła na parapecie. Wziął kopertę do ręki i obejrzał. Zobaczył pieczęć Hogwartu i zaintrygowany przeczytał następującą treść:
Drogi Harry!
Wiem, że starasz się o pracę Aurora, ale proszę, rozpatrz moją propozycję. Hogwart potrzebuje nauczyciela Obrony przed Czarną Magią, a ja nie widzę lepszego od Ciebie kandydata na tę posadę. Gdybyś mógł, odeślij odpowiedź tą sową wraz z listą podręczników, jeśli się zgodzisz. Proszę o jak najszybszą odpowiedź
Minerwa McGonagall

P.S
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.


Z niedowierzaniem wpatrywał się w dopisek. McGonagall przesyła mu życzenia urodzinowe!? To chyba naprawdę wyjątkowa sytuacja. Nauczyciel Obrony przed Czarną Magią, mm… w wieku piętnastu lat zdołał nauczyć kilku kolegów dość sporo rzeczy, dlaczego teraz miałoby mu się nie udać dokonać tego z większą liczbą osób, ale też z większym wśród nich autorytetem? Spojrzał na swoje dłonie. Na prawej wicia widniał blady zarys zdania „Nie będę opowiadać kłamstw”. Nie był pewny, czy da sobie radę, ale zbyt dobrze pamiętał piekło, które urządziła w Hogwarcie Umbridge. Szybko naskrobał odpowiedź i listę podręczników, a po chwili znów został sam w tym ponurym domu, czekając na życzenia urodzinowe od przyjaciół. Hedwigę wysłał kilka dni temu do Rona i Hermiony, którzy, przynajmniej według jego informacji, byli teraz w Polsce na miesiącu miodowym. Położył się i zaczął przypominać sobie, z czym członkowie GD mieli najwięcej problemów. Taak, na początek trzeba będzie sprawdzić umiejętności rozbrajania przeciwnika, a u starszych również jak im idzie zaklęcie Tarczy. Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Powlókł się niechętnie do drzwi, przysięgając sobie w duchu, że wywiesi kartkę z napisem „Akwizytorom dziękujemy” oraz „Nie chcę twoich gazet, nie chcę twoich ulotek, nie chcę twoich śmieci, pod moimi drzwiami”. Otworzył drzwi i nie mógł uwierzyć swoim oczom.
- R-Ron… H-Hermiona… Co wy tu… ale jak… dlaczego mi nic nie powiedzieliście?!
Patrzył właśnie na dwójkę swoich najlepszych przyjaciół, opalonych, uśmiechniętych i z ogromnymi paczkami opakowanymi kolorowym papierem w ramionach.
- Jakbyśmy ci powiedzieli, to nie byłoby żadnej niespodzianki. Ale wpuścisz nas, czy mamy tu tak stać do wieczora, hę?- zapytał Ron szczerząc do niego zęby. Harry cofnął się pod ścianę, a oni weszli z trudem mieszcząc pakunki w drzwiach.
- W Błędnym Rycerzu spotkaliśmy Kingsley’a. – odezwała się Hermiona – Powiedział nam, że…
- Że według szefa Biura Aurorów nie jestem najlepszym kandydatem do tego zawodu? – wpadł jej w słowo.
- Tak, właśnie… Harry, naprawdę mi przykro. Wiesz już, co będziesz robił po wakacjach… czym się zajmiesz… poza szukaniem Voldemorta, rzecz jasna.
- Też się nad tym zastanawiałem, ale mniej-więcej pół godziny temu McGonagall rozwiązała mój problem. Właśnie rozmawiacie z aktualnym nauczycielem Obrony przed Czarną Magią.
- Obron przed Czarna Magią, no, no, Harry, wracasz do zawodu!! – rzekł Ron klepiąc go po plecach.
- Co masz na myśli mówiąc, że „wracam do zawodu”?? Chyba nie myślisz o Gwardii, co?
- A niby o czym? Jeśli uczniów nauczysz tyle, co nas na spotkaniach GD, to to będzie najlepiej przystosowane do obrony przed czarna magią pokolenie!!
- Może i masz rację, ale dość o mnie. Jak tam wasz miesiąc miodowy? Dobrze się bawiliście? I dlaczego, na Merlina, wróciliście wcześniej?
- Och, było cudownie!! – krzyknęła radośnie Hermiona – Pogoda była boska, dwa tygodnie dwudziestopięciostopniowych upałów, woda miała osiemnaście stopni. Ponoć na Bałtyk to wyjątkowo dużo. Byliśmy na Helu…
- Mówię ci, stary, niezłe miasto, ten Hel! – przerwał jej mąż – Mieszkaliśmy u pani Róży, nad „Laguną”. Do plaży mieliśmy piętnaście minut, do portu pięć, do stacji kolejowej dwadzieścia i do muzeum Rybołówstwa też dwadzieścia. Kiedyś natknęliśmy się na lekko wstawionego gościa, a on zapytał się nas, czy wiemy, jak nazywa się najdłuższa rzeka na Helu.
- Eee… a jak nazywa się najdłuższa rzeka na Helu? – zapytał nieśmiało gospodarz.
-Kałuża! – wrzasnął jego przyjaciel – Z jednaj strony Helu wejdziesz, a z drugiej wyjdziesz!
I cała trójka wybuchła śmiechem.
- Ale nie odpowiedzieliście na moje ostatnie pytanie. – powiedział Harry, gdy się już uspokoili. – Dlaczego wróciliście wcześniej?
- Hel to bardzo małe miasto, nie było tam co robić, a siedzenia na plaży i kąpieli w morzu mam dosyć na najbliższe dwa lata. Poza tym, stęskniliśmy się za tobą, Harry. Za tobą, za Lupinem, za Tonks, za resztą rodziny, za Anglią. – odpowiedziała Hermiona – Harry, a jak idą ci poszukiwania? Masz już jakieś wieści o miejscu pobytu Voldemorta?
- Czy naprawdę musimy o tym teraz mówić, Hermiono? – zapytali przyjaciele jednocześnie.
- Ja osobiście wolałbym się dowiedzieć, co macie w tych paczkach. – wyszczerzył zęby Harry.
- O jej! Całkiem zapomnieliśmy, Ron! Przecież przyszliśmy zrobić ci imprezę, bo ty oczywiście nie raczyłeś nikogo zaprosić. Za kwadrans będzie tu cała rodzina Weasley ’ów i jedna czwarta Zakonu, więc może zamiast wytrzeszczać na mnie oczy i otwierać usta wziąłbyś się za dekorowanie domu, co?
- Ron, powiedz, że ona żartuje.
- Niestety nie, stary, i radzę ci się wziąć do roboty, bo ona potrafi być bardzo nieprzyjemna.


* * *


W obskurnym budynku domu dziecka, wewnątrz małego pokoiku na pierwszym piętrze przebywała z pozoru najzwyczajniejsza pod słońcem, jedenasto-, może dwunastoletnia dziewczynka. Siedziała na łóżku z brodą opartą na kolanach obejmując podkurczone nogi ramionami i wpatrując się w obraz. Pokoik był urządzony skromnie: proste łóżko, sfatygowana szafa i równie zniszczony stolik, na którym stała stara lampka. Ściany kiedyś były zapewne błękitne, ale teraz ich kolor bardziej przypominał szary. W ogóle cały pokój zdawał się być szary: szarawa podłoga ze sklejki, wypłowiała szara pościel, nawet sukienka z lnu, którą miała na sobie dziewczynka była szara. Jedyną rzeczą, która nie pasowała do tego pokoju, był obraz. Przedstawiał on wróżkę siedzącą w kielichu liliowego kwiatka. W tle było widać las i inne postaci, ale były one zbyt zamazane, by można było je rozpoznać. Dziewczyna spędzała całe dnie patrząc w ten obraz i wyobrażając sobie jakby było w takim świecie, pełnym magicznych stworzeń i czarodziejów. „Alicja, zejdź na dół i pobaw się z dziećmi, zamiast wciąż gapić się w ten bohomaz!” ile razy przełożona wymawiała to zdanie, trudno było policzyć. Właściwie wypowiadała je zawsze, kiedy weszła do jej pokoju. Kilka razy zagroziła, że spali obraz i zawsze kiedy Ala poszła na obiad próbowała zdjąć go ze ściany, ale nigdy się jej to nie udało. Wiedziała, ze nie może go spalić, ponieważ jest on własnością dziewczynki, podobnie jak wiecznie zamknięta walizka pełna ubrań stojąca w szafie. Alicja zawsze chodziła w sukience z lnu, którą dostała każda dziewczynka w sierocińcu i od kiedy przybyła tu dwa lata temu ani razu nie otworzyła swojej torby, mówiła mało, na pytania odpowiadała najczęściej „Nie, proszę pani”, „Tak, proszę pani”, „Już idę, proszę pani” lub „Nie wiem, proszę pani”. Ale najczęściej całe dnie spędzała w swoim pokoju, schodząc tylko na posiłki, siedząc tak jak teraz i patrząc w obraz. Nieśmiałe pukanie do drzwi zakłóciło ciszę w pomieszczeniu. Kobieta weszła nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź i powiedziała łagodnym głosem:
- Alicjo, masz gościa. Czy mam wpuścić tę panią?
Dziewczyna kiwnęła głową, nie patrząc ani na opiekunkę ani na wysoką kobietę, która weszła właśnie do pokoju. Zamykane drzwi cicho stuknęły, a pani, która do niej przyszła przysiadła na brzegu łóżka.
- Nazywasz się Alicja? To bardzo ładne imię.- powiedziała. Ton jej głosu zdradzał, że nie za bardzo wie, jak powinna się zachować i że czuje się bardzo niezręcznie.
- Dziękuję.- odpowiedziała cicho dziewczyna nadal wpatrując się w obraz. Zapadła cisza, w czasie której kobieta przyjrzała się dokładnie mieszkance pokoiku. Zza okularów w rogowych oprawkach osadzonych na garbatym nosie wyglądały duże, szare oczy okalane długimi rzęsami. Szarość oczu była łudząco podobna do koloru nieba podczas deszczu, ich kąciki były zaczerwienione, jakby ich właścicielka niedawno płakała, a na całej twarzy było dobrze widoczne piętno bólu i smutku. Na jej plecy spływały niczym złota fala długie blond włosy, w których słońce tańczyło mamiąc wzrok obserwatora. To nie było określony odcień blondu: obok platynowego pasma można było dostrzec tak ciemne, że niemal brązowe.
- Nazywam się Minerwa McGonagall. – dziewczynka zwróciła głowę w jej kierunku, patrząc z niedowierzaniem na kobietę – Jestem dyrektorem Hogwartu, szkoły dla…
- Dla czarownic i czarodziejów. – wpadła jej w słowo Alicja, siadając teraz w klęczki przodem do pani profesor – Wiem, co to jest Hogwart. Mama mi kiedyś opowiadała o szkole w której uczy się magii, o Voldemorcie, o Harrym Potterze i Albusie Dumbledore. Mówiła, że to tylko bajka, legenda, którą powtarza się u nas w rodzinie od kilku pokoleń. Ale ja wolałam w to wierzyć, że ta opowieść jest prawdą. – wyraźnie posmutniała, na wspomnienie o matce. McGonagall myślała przez chwilę, że dziewczyna zacznie płakać, gdyż jej oczy się zaszkliły a głos zaczął drżeć. Jednak Alicja wiedziała, że łzy nie pomogą. Gdy płacze się z powodu rozbitego kolana czy łokcia, ból nie ustępuje, przeciwnie, jest jeszcze gorzej, bo do bólu stłuczonego miejsca dochodzą nudności, zawroty głowy i pieczenie oczu. Kiedy płakała z tęsknoty za rodziną, rosła ona jeszcze bardziej, gdyż za każdym razem nawiedzała ją myśl, że gdyby jej rodzie żyli to zaczęli by ją pocieszać. Więc nauczyła się ukrywać uczucia i dławić w sobie płacz. Nikt nie wiedział, co dzieje się w jej środku, wszyscy mogli oglądać jedynie powłokę, którą ona dowolnie zmieniała.
- Proszę pani… Czy… Czy ja jestem czarownicą? – zapytała niepewnie. McGonagall uśmiechnęła się wyrozumiale. Mogła się tego spodziewać.
- Nie wierzysz w to, prawda? Nie wierzysz, że jesteś niezwykła, taka, jaka zawsze chciałaś być, magiczna.
- Szczerze mówiąc, to tak, nie wierzę w to. To jest za piękne, by mogło być prawdziwe.
Kobieta znów się uśmiechnęła. Wyjęła różdżkę, machnęła nią krótko i zamiast książki leżącej na łóżku znajdował się tam teraz mały, czarny kotek z białymi skarpetami. Dziewczynka zeskoczyła na podłogę, wydając z siebie zduszony okrzyk.
- Za tydzień kogoś po ciebie przyślemy. Zabierze cię na Pokątną, żebyś mogła zrobić zakupy. Spakuj się do tego czasu, resztę wakacji spędzisz w Dziurawym Kotle.
- Pani profesor, ale skąd ja na to wszystko wezmę pieniądze?
- Rodzice przepisali na ciebie wszystko co mieli. Uzbierała się z tego całkiem pokaźna sumka. Poza tym, to dziwne, ale na twoje nazwisko jest skrytka w banku Gringotta. A z tego co mi wiadomo, nosisz kluczyk do niej na szyi. – Ala wyjęła złoty łańcuszek spod sukienki. Wisiał na nim mały złoty kluczyk. Mama zawsze mówiła jej, że dostała to od jej znajomej na chrzcie i że ta znajoma prosiła, by nigdy go nie zdejmowała z szyi. Podobno, gdy ta kobieta wracała do domu, miała wypadek samochodowy, zapadła w śpiączkę i po tygodniu zmarła. Mama uznała, że należy wypełnić ostatnią wolę przyjaciółki, więc jej córka zawsze chodziła z kluczykiem na szyi.
- Jeszcze coś chcesz wiedzieć? Za tydzień spodziewaj się kogoś od nas.
- Hagrida?
- Och, wątpię, czy wypuścili by cię stąd w jego towarzystwie.
- Pani profesor, czy mogę panią o coś prosić? Czy… Czy to mógłby nie być pan Kingsley Shacklebolt?
- Dlaczego nie Kingsley? Przecież to bardzo miły człowiek a na dodatek doskonały Auror.
- Bo, widzi pani, on mnie przesłuchiwał, w moje dziewiąte urodziny. Jest jedyną poza mną osobą, która zna wszystkie szczegóły tego, co się wtedy wydarzyło. Boję się, że zacznie o tym mówić…
- Dobrze, wyślę kogoś innego. – przerwała jej profesor – Do zobaczenia w Hogwarcie.
- Do widzenia, pani profesor.


Proszę o komenty. Rozdziały nie będą pojawiać się zbyt często, a rozdział drugi będzie dopiero po długim weekendzie.

Ten post był edytowany przez Zakohana w książkach: 01.01.2008 14:16


--------------------
Sunny Support Group!

user posted image

I was raised by this town
To believe the words they put inside me...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Zakohana w książkach
post 12.09.2007 19:15
Post #2 

Szukający


Grupa: Prefekci
Postów: 473
Dołączył: 27.03.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Rozdział 10
Odwiedziny

Nie mógł namówić dwojga jedenastolatków na rozmowę. Po prostu przekraczało to jego umiejętności. Pokonać setkę dementorów? Proszę bardzo. Nauczać Obrony przed Czarną Magią w Hogwarcie? Nie ma sprawy. Złapać złoty znicz? Choćby zaraz. Skopać śmierciożercom tyłki w pojedynku? Z miłą chęcią. Ale nakłonić do rozmowy Alicję Donnel i Dymitra Slovakowa? Tu pojawia się problem. Nawet sprawdzenie esejów piątoklasistów na temat różnych rodzajów tarcz i ich działania nie było takie wymagające. Rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę. – powiedział z nadzieją. Czyżby w końcu się zdecydowali?
- Co u ciebie słychać, stary?
- Właśnie. Nie łaska już napisać kilka słów do kumpli ze szkoły?
- Fred? George? Co wy tu robicie? – wstał i usunął z biurka stos zwoi.
- Sprawdzamy czy jeszcze żyjesz. – odpowiedział Fred.
- Ginny znalazła dwadzieścia pięć powodów, dla których mogłoby ci się coś stać…
- …a każdy z nich równie prawdopodobny. Dlatego wzięliśmy sprawy w swoje ręce…
- … i oto jesteśmy.
Odpowiedzieli swoim sposobem, szczerząc zęby w uśmiechu.
- Siadajcie. – Potter wskazał im fotele.
– Coś do picia… i jakieś ciastka. – mruczał sam do siebie, miotając się po pokoju – Zgredek!
Rozległ się cichy trzask.
- Pan wzywał Zgredka, Harry Potter sir?
- Tak. Zgredku, mógłbyś przynieść nam trzy kawy? I duży talerz ciasteczek?
- Oczywiście, Harry Potter sir.
Skrzat skłonił się i zniknął. Harry odwrócił się do mężczyzn i dostrzegł, że przywołali pergaminy z powrotem. Fred sięgnął po jeden z nich i przeczytał tytuł.
- Biedni piątoklasiści. Niedobry profesor Potter każe im pisać eseje o tarczach.
- Profesor Harry. – poprawił go machinalnie. George spojrzał na niego znad innej pracy, ukazując zęby w uśmiechu.
- Czyli jednak nie udało ci się zwalczyć „profesora”?
- Nies… Skąd wiecie? – przerwał w pół słowa. Był kilka razy w ich sklepie podczas pobytu na Pokątnej, ale nic nie wspominał o swojej niechęci do tego „tytułu”.
- Wieści szybko się rozchodzą,… – wyszczerzył się Fred.
-…zwłaszcza wewnątrz Zakonu. – dokończył jego bliźniak.
- Tonks! – jak mógł o niej zapomnieć?
- Pudło! – odpowiedzieli jednocześnie. Potter zmarszczył brwi. Poza Tonks Zakonowi mogła powiedzieć jeszcze tylko…
- Ginny, inteligencie. – powiedział George. – Pomyśleć, że zostałeś nauczycielem Obrony… No, w sumie to każdy jest lepszy od Lockharta.
Już miał na końcu języka ciętą odpowiedź, kiedy rozległo się pukanie.
- Otwarte. – rzucił. Drzwi uchyliły się i do pomieszczenia wpadł gwar hogwarckich korytarzy, wraz z roześmianą dziewczyną. Zaraz za nią niczym cień wsunął się chłopak, zamykając cicho drzwi.
- Harry, McGonnagal cię woła. – głos Alicji drżał z rozbawienia - Ma świetny humor, chyba znów coś wymyśliła.
Dymitr stojący za jej plecami nie wyglądał na szczęśliwego. Harry mógłby się założyć, że to on był przyczyną wesołości dziewczyny.
- Co cię tak bawi?
- Irytek właśnie uświadomił mi, co oznacza powiedzenie „złośliwość rzeczy martwych”.
- Co masz na myśli? – dopytywał się dalej.
- Irytek jest martwy, ale równającego się z nim złośliwca wśród żywych ze świeczką szukać.
Niewiele zrozumiał, w każdym bądź razie poltergeist znów coś zmalował.
- Dobra, możesz powiedzieć McGonnagal że przyjdę później? Mam gości.
- Okay. – odwróciła się na pięcie i wyszła, ciągnąc za sobą chłopaka. Po kilku chwilach odezwał się jeden z bliźniaków:
- Harry, czy to była ta dziewczyna z którą ty i Tonks włóczyliście się w wakacje po Pokątnej?
- Tak, to ona. – usiadł w fotelu, wzywając Freda i George’a by zrobili to samo. Dopiero teraz zauważył trzy filiżanki kawy i ogromy talerz ciasteczek na stoliku. – Co ze sklepem? Kto się nim teraz zajmuje?
- Pozwoliliśmy sobie zamknąć nasz sklepik na kilka dni. – powiedział Fred, siadając.
- A klienci?
- I tak teraz nie ma ruchu. – wzruszył ramionami George – A poza tym, przed świętami musimy zrobić inwentaryzację. Lepiej teraz niż za tydzień, kiedy ludzie zaczną wypatrywać prezentów.
- Aha. A… eee… co słychać w Zakonie? – nie miał pojęcia o czym rozmawiać. Było mu trochę głupio, że zaaferowany nowymi tajemnicami w jego życiu zupełnie zapomniał o przyjaciołach.
- Nic nowego. – wzruszył ramionami George – Wszyscy próbują zlokalizować śmierciożerców. Głównie Neville dostał jakiejś chorej ambicji. Sypia tylko kilka godzin dziennie, resztę czasu przeznacza na szukanie tego parszywego drania. Nie zwraca uwagi na inne pieski Czarnego Pana, interesuje go jedynie Snape. – głos rudzielca był beznamiętny, jakby niewiele go to interesowało.
- Ale trzeba przyznać, że ma najlepsze wyniki. – dodał do wypowiedzi brata Fred – Zapełnił co najmniej jedną czwartą cel w Azkabanie. Mimo, iż w ręce ministerstwa oddawali ich inni aurorzy, to Longbottom unieszkodliwił tych wszystkich śmerciojadów. A potem szedł dalej, szukając tego jednego.
Drugi bliźniak mówił tym samym, bezbarwnym tonem. Jakby w ogóle go to nie interesowało. Potter nie pojmował zachowania Weasleyów. Przecież mówili o Neville’u Longbottomie, który był – z własnej winy zresztą – kompletnym nieudacznikiem, który nigdy nie uwierzył w siebie! Jak tak wielka zmiana w postrzeganiu własnej osoby przez tego chłopaka, a raczej mężczyznę, mogła nie być interesująca? George najwyraźniej domyślił się, o czym myśli czarnowłosy.
- Harry, Neville jest w takim stanie od…
- W jakim stanie?
- On jest… jak w amoku. Ma manię na punkcie Snape’a! – zamilkł na chwilę, wpatrując się w czarny płyn wypełniający jego filiżankę - Ja… Prawie cały Zakon uważa, że Neville po prostu chce udowodnić, że dostał tę robotę bo jest naprawdę dobry, a nie dlatego, że jego babcia ma dobre kontakty ze Scrimegourem.
Harry skupił się przez chwilkę na sączeniu kawy. Jeśli Neville chce udowodnić, że zasługuję na posadę Aurora, ktoś musiał stwierdzić, że tak nie jest.
- Ale kto… - kiedy tylko podniósł wzrok na twarze braci poznał odpowiedź – Draco.
Kiedy ten idiota zrozumie, że nie może obrażać wszystkich wokoło?! Złość wypełniła Pottera w ułamku sekundy.
Kiedy znów się spotkacie nie czekaj, aż sprowokuje Alicję. - odezwał się cichy głosik, który ostatnio zamieszkiwał jego głowę w szóstej klasie – Po prostu daj mu w twarz na dzień dobry.
- Wiesz jaki jest Malfoy. Twierdzisz, że go znasz. – Fred przyjrzał się mu badawczo – Ale równie dobrze wiesz, że dla niektórych zakonników jest on po prostu synem śmierciożercy, Lucjusza Malfoya, i takim samym jak on przestępcą.
- A także, że dla niego wielu członków zakonu jest śmieciami i, jego zdaniem, należy ich tak traktować. – dodał chłodno George.
- Ja… - Harry silił się na spokój – Porozmawiam z Draconem. I z Neville’em też. Wsz…
Przerwało mu ponowne pukanie do drzwi. Nie czekając na odpowiedź Alicja otworzyła je i wyrzuciła z siebie jednym tchem:
- Harry, którą wersję wypowiedzi McGonnagal wolisz usłyszeć, lekką czy pełną?
Profesor myślał przez chwilę, nieco zaskoczony. Otrząsną się i odpowiedział:
- Lekką.
- Dobra… eee… - zwróciła oczy do góry, usiłując przypomnieć sobie co miała powiedzieć – Masz przeprosić Weasleyów i natychmiast udać się do jej gabinetu, gdyż pozostali wychowawcy bardzo się niecierpliwią.
- A jak brzmi pełna wersja? – wyszczerzył się Fred zza fotela.
- Uwaga, cytuję, więc żebyś potem nie składał czczych gróźb, że odejmiesz mi punkty. – spojrzała znad okularów na Harry’ego – „Powiedz Potterowi, żeby ruszył swoje cztery litery i zostawił gabinet na pastwę tego szatańskiego pomiotu Weasleyów, bo z każdym pięć minut traci część pensji!”
- Jak długo tu szłaś? – zaniepokoił się.
- Szłam?! Harry, śmiem twierdzić, że przemieszczałam się szybciej niż ty na błyskawicy, kiedy nurkujesz po znicza!
- To może moją pensję uda się uratować. – odetchnął i już miał wyjść, kiedy przypomniał sobie o żartobliwej naturze bliźniaków - Fred, George, postaram się wyrwać jak najszybciej. Chciałbym, aby mój gabinet był w stanie używalności. I nic nie majstrujcie przy pracach domowych! – przemawiał do ich jakby byli zwyczajnymi uczniakami.
- Tak jest, panie profesorze Harry! – zasalutowali rudzielcy, wywołując chichot dziewczyny. Prychnął cicho i wyszedł, ciągnąc za sobą blondynkę, która zareagowała oburzonym „Ej!”. Kiedy pod schodami jej nie puścił zrównała się z nim. Potter przyjrzał się jej kątem oka; miał dziwne wrażenie, że coś w jej wyglądzie się zmieniło.
- Nie rozumiem. – odwróciła twarz w jego kierunku, lawirując jednocześnie między uczniami – Po jakie licho ciągniesz mnie ze sobą. McGonnagal nic nie wspominała, o przyprowadzeniu ulubionej uczennicy z pierwszego roku!
No tak. Wróciła do okularów. A akurat zdążył przyzwyczaić się do ich braku…
- Wiem, ale już wolę narazić się na gniew dyrektorki, niż zostawić bliźniaków i ciebie w jednym pomieszczeniu bez nadzoru. I to jeszcze w moim gabinecie!

* * *

- Harry, wolałabym, żeby panna Donnel nie słuchała tej rozmowy. – powiedziała McGonnagal, przerywając po raz dziesiąty w ciągu kilku minut.
- Mogę wyjść, pani dyrektor. – odpowiedziała dziewczyna z uprzejmym uśmiechem.
- Nie możesz. – warknął Harry.
- Potter, co się dzieje. – wycedziła dyrektorka – Przypominam, że to mój gabinet i to ja decyduje kto może z niego wyjść a kto nie.
- Profesor McGonnagal, dobrze pani wie, że darzę panią szacunkiem od naszego pierwszego spotkania. Zostawienie bliźniaków sam na sam z esejami piątoklasistów jest niezwykle ryzykowne, i pewnie zdaje sobie pani z tego sprawę. – kobieta skinęła głową - Więc niech nie zmusza mnie pani, żebym pozwolił tej diablicy do nich dołączyć.
Czarownica spojrzała na niego ze zdziwieniem, po czym powoli przeniosła wzrok na siedzącą na szerokim parapecie dziewczynkę.
- Panie Potter. – rzekła wolno – Czy jesteś pewien, że mówisz o pannie Donnel?
No tak. Przecież wszyscy nauczyciele są przekonani, że to anioł nie dziewczyna. Zawsze miła, uśmiechnięta, chętnie pomagająca… Potter wziął głęboki oddech.
- Pani dyrektor, mogę śmiało stwierdzić, że znam Alicję lepiej od pani. Proszę mi zaufać, ona w połączeniu z Weasley’ami tworzy mieszankę wybuchową, zdolną zmieść z powierzchni ziemi cały Hogwart.
- Przeceniasz mnie. – mruknęła blondynka, opierając czoło o szybę.
- No dobrze. – McGonnagal zignorowała wypowiedź dziewczyny – Może zostać.
Alicja westchnęła cicho i powróciła do obserwowania nieba. Ciemne chmury zasnuwały je od kilku dni, nie spadł z nich jednak ani płatek śniegu. Mało kto miał jeszcze nadzieję na białe święta, choć do Gwiazdki pozostało nieco ponad tydzień. Donnel uśmiechnęła się delikatnie, poruszyła bezgłośnie ustami i zastukała palcami w szybę. Harry skoncentrował całą swą uwagę na jedenastolatce, marszcząc brwi, kiedy uśmiechnęła się szerzej. Dopiero, kiedy jego umysł zarejestrował biały puch lecący ku ziemi, zdziwienie na jego twarzy ustąpiło szczeremu uśmiechowi. Odwrócił głowę w stronę dyrektorki, starając się skupić na jej słowach. Jego myśli krążyły jednak wokół śniegu, prac domowych piątoklasistów i tego, co mogą z nimi zrobić Fred i George.

* * *

W drzwiach do swojego gabinetu niemal zderzył się z jednym z bliźniaków.
- My już musimy lecieć, Harry.
- Ale może ktoś do ciebie wpadnie za kilka dni. Ron, Ginny, może nawet Hermiona, chociaż to mało prawdopodobne. – dopowiedział George.
- Tak… - mruknął Fred – Jest strasznie zapracowana. Spędza w Mungu trzy czwarte doby. Gdyby nie zdjęcie, zapomnielibyśmy jak wygląda.
- Cała Hermiona. – westchnął Potter – Kiedy uczyła się do OWUTEM-ów, spędzała cały czas wolny w bibliotece. W wieży Gryffindoru była jedynie w nocy, ukryta za dwumetrowym murem z książek… - zamilkł na chwilę – Jakbyście ją spotkali, przekażcie jej pozdrowienia. Może wpadnę do sklepu kilka dni przed świętami…
- Właśnie Harry, byłbym zapomniał. – przerwał mu George – Mama kazała cię zapytać, czy przyjedziesz na święta do Nory.
Harry zamilkł na chwilkę. Wiedział, że pani Weasley kocha go jak syna i gdyby odmówił byłaby bardzo zawiedziona. Ale z drugiej strony…
- Chłopaki, mam pomysł. Moglibyście zapytać swojej matki, czy…

* * *

Tydzień minął jak z bicza trzasnął. Cała uczniowska brać Hogwartu kipiała ze szczęścia na samą myśl o tym, co miało zacząć się już za dwa dni: wyczekiwanej z utęsknieniem przerwy świątecznej. Śnieg jak zaczął padać, tak najwyraźniej nie miał zamiaru przestać. Z zamku można było dostać się jedynie do cieplarni i chatki Hagrida, i to jedynie dzięki wysiłkom profesorów, regularnie odśnieżających te trasy. Śnieg do pasa nie przeszkadzał jednak uczniom w spędzaniu na błoniach całego wolnego czasu… Zresztą, nie tylko uczniom.
- Ej, to było nie czyste zagranie! – wrzasnął czarnowłosy mężczyzna, otrzepując czapkę ze śniegu – Stałem do ciebie tyłem!
- Ja tylko ci przypominam, że nie wolno odwracać się tyłem do przeciwnika… - blond włosa dziewczyna posłała w jego kierunku kolejną śniegową kulkę - … i stale zachowywać czujność!
Uśmiechnęła się tryumfalnie, kiedy Harry rozmasowywał trafione ramię.
- Oddam ci, zobaczysz!
- Czyli zdecydowałeś się w końcu we mnie trafić?
Przez chwilę stali mierząc się wzrokiem, po czym Potter rzucił śnieżkę w kierunku dziewczyny. Kulka trafiła ją w pierś. Alicja nie ruszała się przez kilka sekund, po których upadła bezwładnie w tył. Profesor stanął obok niej i, uśmiechając się, zapytał:
- Poddajesz się?
Donnel nadal leżała nieruchomo, z szeroko otwartymi oczyma wpatrującymi się w niebo.
- Alicja? – zaniepokoił się lekko mężczyzna - Przestań się wygłupiać.
Na twarzy Alicji zagościł złośliwy uśmiech i już po chwili nieco zdezorientowany nauczyciel leżał na ziemi obok niej.
- To było wredne. – stwierdził, uświadamiając sobie w jaki sposób wylądował na śniegu.
- Nie, to było podstępne.
Oboje wybuchli śmiechem.
- Wiesz, że chyba jako jedyna z całego Gryffindoru zostaję na święta w zamku? – dziewczyna przekręciła się na brzuch – Ciekawe, czy w innych domach też prawie wszyscy wyjeżdżają. Jakoś nie wyobrażam sobie pustego Hogwartu.
- Przypomniałaś mi o czymś. Chyba powinienem zacząć się pakować…
- To ty też wyjeżdżasz? – spojrzała na niego smutno – Co ja tu będę robić sama przez dwa tygodnie?
- Tak wyjeżdżam. – Harry wstał - A ty jedziesz ze mną. Już to ze wszystkimi uzgodniłem, nie masz wyjścia.
- Co… ale… gdzie?! – Alicja jednym ruchem znalazła się na nogach.
- Pani Weasley zgodziła się zrobić świąteczną kolację dla całego Zakonu Feniksa. Jedziesz ze mną na Grimmauld Place.
- Serio? – wpatrywała się w niego błyszczącymi ze szczęścia oczyma.
- Jasne. – wyszczerzył się Potter.
- Mówiłam ci już, że kochany jesteś? – spytała, przytulając się do niego.
- Tak, w Halloween. Tyle że wtedy niemal mnie przewróciłaś.
- Dzisiaj już mi się to udało, więc nie widzę potrzeby ponownego zwalania cię z nóg. – uśmiechnęła się – Idę pozbierać rzeczy. Wyobrażasz sobie, że są one w stanie rozłazić się po całej wieży Gryffindoru bez mojej wiedzy?
Ruszyła w kierunku zamku, chowając ręce do kieszeni. Po kilku krokach zatrzymała się jednak i rzuciła profesorowi groźne spojrzenie.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli mnie nabierasz, twoja śmierć będzie niezwykle powolna i w równym stopniu bolesna?
- Już się boję. – roześmiał się i ruszył w jej ślady. To będą niezwykłe święta…


--------------------
Sunny Support Group!

user posted image

I was raised by this town
To believe the words they put inside me...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Zakohana w książkach   Magia Miłości [cdn]   29.04.2007 15:00
marek   nie przeczytałem całości... jednak z tego co widzę...   04.05.2007 16:07
Zakohana w książkach   obiecałam drugi rozdział i jest. trochę krótszy, a...   06.05.2007 13:07
Zakohana w książkach   Czemu nikt nie pisze komentów?? Zatkało was bo bez...   09.05.2007 17:15
czarownica88   śliczne:) jedyną wadą jest to że fragmenty są krót...   09.05.2007 20:48
Zakohana w książkach   Następne rozdziały będą już dłuższe. W sumie to 2 ...   11.05.2007 07:10
kruszynka85   FF jest swietny. Calkiem inny niz poprzednie ktore...   20.05.2007 13:58
Zakohana w książkach   Ekhem, ekhem... no więc macie dwa rozdziały, i to ...   21.05.2007 21:50
kruszynka85   Niemoglam sie doczekac dalszego ciagu tego opowiad...   21.05.2007 23:26
Ines   Rzadko spotykam się z opowiadaniem, które mnie zac...   22.05.2007 10:45
Zakohana w książkach   Szósty rozdział będzie długi. Bardzo długi. Przele...   25.05.2007 14:50
Ines   Cudo ;) Zakochałam się w tym opowiadaniu. Kurczę n...   25.05.2007 16:41
kruszynka85   Kochana Twoje opowiadanie robi sie coraz lepsze i ...   25.05.2007 22:52
Abaska   Uuu widzę, że jestem póki co jedyną osobą, która m...   28.05.2007 20:42
Zakohana w książkach   Na wstępie chciałam podziękować pewnej użytkownicz...   05.06.2007 21:44
Abaska   Okay, rozpisałaś swą ripostę w punktach, więc spró...   08.06.2007 10:32
kruszynka85   kiedy bedzie nowy rozdzial? nie moge sie doczekac   21.06.2007 01:05
Zakohana w książkach   Na kolejny rozdział trochę sobie jeszcze poczekaci...   30.06.2007 13:25
Zakohana w książkach   Udało mi się wyrwać wcześniej. Proszę: Rozdział 7...   18.07.2007 11:00
Zakohana w książkach   Wszyscy, którzy czytali mojego ficka wyjechali na ...   12.08.2007 15:19
Tarjei   Eee... przyznam się bez bicia, że musiałam się zmu...   25.08.2007 11:38
Zakohana w książkach   Rozdział 9 Rąbek tajemnicy Mijał dzień po dniu. W...   25.08.2007 16:32
sinner   Podoba mi się twoje opowiadanie... Jak mało które....   02.09.2007 20:48
Tarjei   no dobra wróciłam... ale dlaczego w tekście brakuj...   07.09.2007 18:11
Zakohana w książkach   Tarjei, dzieciom najczęściej wapja się, że ludzie ...   07.09.2007 18:55
Tarjei   Widzisz chyba mamy inne doświadczenia... Ja jak dz...   08.09.2007 20:07
sinner   Potwierdzam... Nierealistyczna ta dziewczynka......   09.09.2007 16:13
solve   Tyle, że to jest dziewczynka FIKCYJNA, a nie realn...   09.09.2007 18:09
Zakohana w książkach   slove, muszę przynać ci rację co do tego, że wiele...   10.09.2007 17:29
Lakshmi   Jak to? czytałąm tylko kilka fików, w których był...   10.09.2007 17:33
Zakohana w książkach   Rozdział 10 Odwiedziny Nie mógł namówić dwojga j...   12.09.2007 19:15
sareczka   Naszła mnie ochota na skomentowanie tego opowiadan...   25.09.2007 22:30
Zakohana w książkach   Dobra... Po pierwsze, dziękuję sareczce za bardzo ...   26.09.2007 08:10
Zakochana w fantastyce   Ala jest bardzo fajna dla mnie. :milka: :milka: ...   01.10.2007 17:08
Zakohana w książkach   Dobra... Zajęłam się idealnością... I brakiem stra...   24.10.2007 22:07
Zakohana w książkach   Udało się! Przebrnęłam przeż "Krzyżaków...   19.11.2007 21:58
Claudia_Black   Czemu to takie krótkie?   19.11.2007 22:06
Zakohana w książkach   Ehh... pechowy numerek. Mam nadzieję, że nie wysze...   01.12.2007 18:12
aurorka_gryfonka   Twoje opowiadanie jest super! Czytałam wszystk...   09.12.2007 18:41
Zakohana w książkach   Z lekkim poślizgiem, ale jakoś mi z głowy wyleciał...   01.01.2008 14:55
Tomak   Zarąbisty fanfick muszę Ci powiedzieć :D Bardzo mi...   06.01.2008 00:12
Zakohana w książkach   [size=7]Rozdział 15 Uderzenie zegara Spokojna ci...   26.01.2008 01:00
Zakohana w książkach   [size=5][color=red]Uwaga!! Rozdział zawier...   16.02.2008 22:13
Zakohana w książkach   [size=7]Rozdział 17 Fantastyczna Czwórka List. K...   24.03.2008 19:29
czarownica88   Nikt nie komentuje i nie ma następnego rozdziału, ...   11.04.2008 21:29
klakla999   Czytam twoje opowiadanie i bardzo mi się ono podob...   13.04.2008 13:48
Anula93   Ja tam uważam że to opowiadanie jest całkiem cieka...   11.06.2008 16:51
Saphira Shadow   Jestem bardzo zdziwiona, ale pozytywnie!!B...   01.02.2009 16:52


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 20.06.2024 05:26