Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Historia Siostr Black, pamiętniczek

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 4 ] ** [80.00%]
Gniot - wyrzucić [ 1 ] ** [20.00%]
Zakazane - zgłoś do moderatora [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 5
Goście nie mogą głosować 
Alicja Caren Black
post 01.09.2007 19:10
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 38
Dołączył: 28.08.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Witam wszystkich! To moj pierwszy post na tym forum, wiąc pozwoliłam sobie powiedzieć "dzień dobry".
Wracając do tematu:
Będę tutaj umieszczać opowiadanie pisane przez dwie osoby. Główne bohaterki mają 14 lat i są siostrami. Akcja dzieje się w roku 1993 (WA).
UWAGA!
Prawdopodobnie (raczej napewno) zmienimy kilka faktów z kasiążki.

Historia sióstr Black

25 lipca


Siedziałam na parapecie w swoim pokoju i nawijałam na palec kosmyk kruczoczarnych włosów, wpatrując się w odbicie moich (aktualnie zielonych) oczu. Lipiec był ciepły, chociaż deszczowy. Tęskniłam za przyjaciółmi. Za pisaniem esejów z różnych przedmiotów, za wygłupianiem się z Weasley’ami, za Hogwartem. Za dormitorium, za Wielką Salą, za przygodami. Pisałam do przyjaciół, a oni do mnie. Nie mogłam się doczekać roku szkolnego. Z marzeń wyrwało mnie pukanie do drzwi:
-Claudia, wujek cię woła na obiad! – zawołała Alicja, moja siostra (bliźniaczka, żeby było ciekawiej).
-Idę.. Już idę..
W kuchni było czuć naleśnikami. Mężczyzna z miodowo-brązowymi włosami stał przy oknie. Gdy weszłyśmy do kuchni, odwrócił się i uśmiechnął do nas.
-Siadajcie, siadajcie. – powiedział Remus Lupin – Claudia, co ty taka smutna jesteś?
-Co..Ja? Nie.. Wydaje ci się. – odpowiedziałam zamyślona – Naprawdę..
-Coś się dzieje? –zapytał wujek – Mi możesz powiedzieć.
-Nic się nie dzieje. Serio. I nie musisz wysyłać Alicji na zwiady, czy jeszcze żyję.
-Eh.. No dobrze, załóżmy, że ci wierzę. Ale jak coś, to po prostu mów.
-Dobrze.
Po chwili wszyscy zaczęli jeść. Po skończonym obiedzie, odezwała się Alicja.
-Wujku, mogłabym wyjść?
-Wyjść? A na przykład gdzie? – zapytał Lupin
-Na spacer, a gdzie ja mogłabym wyjść?
-Do swoich kochanych przyjaciół, których rodzice są śmierciożercami. – odpowiedziałam na pytanie Alicji.
-Jak ty się wtrącisz, to już nic nie można zrobić!
-Wiem, siostrzyczko.
-Dziewczęta, spokój! – krzyknął Remus – Alicjo, możesz wyjść, Claudia, zostań jeszcze na chwilkę w kuchni.
Alicja wyszła, a ja usiadłam sobie z powrotem na krześle.
-Tak? – zapytałam.
-Wiesz, że się o ciebie martwię.
-Nic nowego – mruknęłam.
-Czytałaś Proroka. Morderca jest na wolności. Nie chcę was narażać. – kontynuował Lupin, jakbym mu w ogóle nie przerywała.
-A co ten Black ma wspólnego z nami? Tylko podobne nazwisko. – odpowiedziałam.
-Ee.. Dowiesz się więcej w swoim czasie. A teraz, muszę coś zrobić. Możesz wrócić do pokoju.
Po tych słowach wyszłam z kuchni, wróciłam do pokoju i usiadłam ponownie na parapecie.

***
- Gryfonka od siedmiu boleści! – warczałam sama do siebie, idąc ulicą. Chyba nigdy nie zapomnę jej przerażonego spojrzenia, kiedy Tiara przydzieliła mnie do Domu Węża. I tego szczęścia, kiedy usiadła wśród Gryfonów.
- Kiedy do niej dojdzie, że ja nie przyjaźnię się z tymi śmieciożercami, tylko ich dziećmi?! I że „jestem ślizgonką” nie jest równoznaczne z „popieram Czarnego Pana”?!
Moją rozmowę z samą sobą przerwał jakiś bezczelny osobnik płci niewiadomej, który śmiał na mnie wpaść. Oj, źle trafił.
- Patrz jak leziesz, ciamajdo. – warknęłam, nie podnosząc głowy. On zrobił to samo, w tym samym momencie. Głos wydał mi się znajomy, więc podniosłam głowę.

***
Zeszłam z parapetu. Wzięłam pierwszą książkę z brzegu i rzuciłam nią o ścianę.
"Pieprzona ślizgonka!" - pomyślałam.
"Ale to twoja siostra!" - odezwał się głos w moje głowie.
"Czy ja wariuję?! Słyszę głosy!"
"Nie wariujesz."
Wzięłam następną książkę, i tym razem rzuciłam nią o podłogę. Do pokoju wbiegł wujek.
-Claudia, co ty robisz? - zapytał.
-Próbuję się uspokoić. - odpowiedziałam
-Coś się dzieje! Dlaczego mi nic nie mówisz?
-NIC SIĘ NIE DZIEJE! - krzyknęłam. - NIC OPRÓCZ TEGO, ŻE MOJA SIOSTRA ZADAJE SIĘ ZE ŚMIERCIOŻERCAMI!
-Claudia, nie krzycz! - powiedział nieco głośniej - To nic nie znaczy, żebyś rzucała książkami!
-Po prostu.. - usiadłam na łóżku – Po prostu mnie to wkurza. Jak siedzę z przyjaciółmi na korytarzu widzę ten jej uśmieszek. Myśli, że jest lepsza, bo trafiła do Slytherinu. Bez sensu... Zaczęła się zadawać z Malfoyem. Idiota z niego. Prawdziwy ślizgon. I ciągle się kłócimy. To nie jest ta Alicja, którą znam..
-Przejdzie jej. Zobaczysz. - pocieszył mnie wujek.
-Nie. Jest na to za bardzo uparta. Straciłam siostrę...
-Nie mów tak.. Ignoruj te wszystkie jej zaczepki. Przejdzie jej... - powiedział i przytulił mnie.

***

Mleczna cera, włosy blond dużo jaśniejsze od moich, oczy szare jak dzisiejsze niebo. Młody Malfoy.
- Cześć, Draco. – humor stanowczo mi się poprawił. Może chłopak był nieco arogancki, ale od czasu do czasu dawało się z nim normalnie pogadać.
- A, to ty. – odpowiedział.
- Co sprowadza panicza Malfoya do najbardziej mugolskiej dzielnicy Londynu? – spytałam złośliwie, siadając na pobliskiej ławce.
- Nie najbardziej. Mieszkają tu dwie czarownice. – wyszczerzył się i usiadł obok mnie. Ciekawe, czy gdybym była na jego roku, też by mnie tak traktował…
- Chciałem się czegoś od ciebie dowiedzieć, Caren. – tylko on mnie tak nazywał. Swoją drogą, ciekawe dlaczego?
- Jeśli chcesz, żebym napisała ci zadanie z eliksirów, to zapomnij.
- Nie o to chodzi. Ten Black, który uciekł z Azkabanu. Masz z nim coś wspólnego?
- Poza nazwiskiem i kolorem oczu? – zaśmiałam się – Co ci odbija, Draco? Myślisz, że jest moim ojcem?
- No… - zarumienił się – Przemknęło mi to przez głowę.
- Więc przyswój i zapamiętaj informację, że ja i Claudia nie mamy żadnej rodziny poza wujkiem. A raczej ojcem chrzestnym. Dobra, chyba muszę wracać. I tak przez najbliższe kilka godzin moja kochana bliźniaczka, która nie jest do mnie podobna, będzie mi wmawiać, że byłam na zebraniu zwolenników Sam-Wiesz-Kogo.
Weszłam do domu. Pomyśleć, że muszę użerać się z Claudią przez kolejny miesiąc. Mogliby w końcu przysłać listę podręczników, przynajmniej zaczęłoby się coś dziać. Wyjazd na Pokątną, spotkania ze znajomymi i ogromne lody u pana Fortescue. Ale teraz czekało mnie ciężkie zadanie: nie wygadać się przed siostrą, że spotkałam Malfoya. Remusowi można powiedzieć. On rozumie, że mam swoich przyjaciół i mogę czasami chcieć z nimi pogadać. Ale ona? Zazwyczaj zaczyna wyzywać mnie od piesków Czarnego Pana.
- Wróciłam!! – wydarłam się tak, żeby usłyszeli mnie też sąsiedzi. Poszłam zrobić sobie herbatę, w kuchni siedział wujek. Wyglądał na zmartwionego.
- Ej, Remus. – często zwracałam się do niego po imieniu kiedy nie było Claudii. Nie wiem dlaczego, ale przy niej imię chrzestnego nie chciało mi przejść przez gardło. Położyłam mu rękę na ramieniu – Co się dzieje?
- Claudia. – odpowiedział krótko.
- To ja może zaparzę herbaty. – wyczułam, że zanosiło się na kazanie. „Wiem, że jesteście teraz w trudnym okresie dojrzewania, ale spróbuj być milsza dla swojej siostry. Ona się o ciebie martwi…” znam ten tekst na pamięć. Co roku jest to samo. Moja nadwrażliwa siostrunia chce ze mnie zrobić gryfonkę.
- Nie wiem, co się z nią dzieje. Cały czas mówi, że stajesz się śmierciożerczynią, może nie wprost, ale o to jej chodzi.
- Możesz konkretniej? – coś mi tu śmierdzi. To nie wygląda na kazanie.
- Jeśli twoja siostra tak twierdzi, musisz dawać jej do tego podstawy.
- No nie!! – wściekłość zalała mnie ogromną falą – Ty też sądzisz, że Ślizgonom pierwszego dnia odciskają Mroczny Znak na przedramieniu?! Proszę, zobacz, upewnij się, czy na pewno go nie mam! – podciągnęłam lewy rękaw za łokieć. Z oczu pociekły mi łzy.
- Alicja, uspokój się. – podszedł do mnie i otoczył ramieniem.
- NIE DOTYKAJ MNIE!! – wrzasnęłam wyplątując się z jego uścisku i stając po drugiej stronie pomieszczenia – PRZECIEŻ JESTEM SPOKOJNA!!
Z mojej piersi wydobył się cichy szloch. Oparłam się o ścianę i bezsilnie zsunęłam na podłogę.
- Już, cicho. Nie płacz… - znów mnie przytulił, tym razem jednak go nie odepchnęłam
- Rozumiem, że…
- Nie, ty nic nie rozumiesz. – przerwałam mu – Nie wiesz, jak to jest, kiedy trzy czwarte szkoły cię nienawidzi jedynie za to, że masz godło Slytherinu na szacie. I w dodatku dziewięćdziesiąt dziewięć procent z nich nawet nie wie, jak się nazywasz. Dlaczego wszyscy tak taktują Ślizgonów? – spojrzałam na niego rozpaczliwie. Z jego oczu wyczytałam, że nie wie. Spuściłam głowę – Ty też ich nienawidziłeś. Byłeś w Gryffindorze.
Wyrwałam mu się i pobiegłam do pokoju.

27 lipca

Powoli otwierałam oczy. Odgarnęłam kila kosmyków z twarzy i odwróciłam się na plecy, badając wzrokiem strukturę sufitu. Odwróciłam głowę w stronę okna i jęknęłam cicho. Oczywiście, kolejny dzień deszczu i duchoty. I to mają być wakacje? Stanowczo odmawiam współpracy z taką pogodą! Zostaję w łóżku i nie wyjdę z niego, dopóki nie zaświeci słońce. Nie… nie mogę tego zrobić Remusowi. Usłyszałam szum wody z prysznica. No tak, pewnie Claudia już wstała. Zostaję w łóżku jeszcze dwadzieścia minut, potem idę do łazienki. Najwyżej zrobię jej awanturę pod drzwiami…

***

Po cudownie orzeźwiającym prysznicu udałam się do kuchni. Wujek już tam był. Siedział przy stole i jakby nad czymś myślał.
-Dzień dobry - przywitałam się.
-O już wstałaś. Alicja jeszcze śpi? – zapytał
-Pewnie tak.. – odpowiedziałam i wzięłam się za jedzenie tosta. Za chwilę przyszła moja kochana siostrzyczka. Widać, że była jeszcze zaspana.
-Dzieeń doobryy – powiedziała ziewając.
-Cześć – mruknęłam.
-Dziewczynki, mam do was prośbę. Mogłybyście iść do sklepu? Ja jakoś nie dam rady.
-Ja mogę iść – powiedziałam – Ale jak ona pójdzie, to mogę zostać.
-Nie, pójdziecie obydwie. Jedna się z wszystkim nie zabierze. – powiedział przemęczonym głosem.
-No dobra – powiedziała Alicja wstając od stołu.
-To ja idę po torbę. – mruknęłam do niej.
Za chwilę wróciłam z torbą i parasolem w ręku. Alicja już czekała przy drzwiach.
-Chodź. Wujek dał mi listę.
-Uwierz mi, naprawdę nie sprawia mi przyjemności to pójście z tobą do tego sklepu.
-Mi też.
Wyszłyśmy z domu i skierowałyśmy się w stronę sklepu.

***

Szłam z Claudią chodnikiem. Ramię w ramię. Ale by było, jakby ktoś nas zobaczył. Panny Black razem i na dodatek nie bijące się… no, byłyśmy raczej rzadkim widokiem.
- Ciekawe, dlaczego wujek tak wygląda. Jakby był chory…
- Cały czas wyglądasz przez to swoje okno i nie zauważyłaś, że była pełnia? – prychnęłam.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że umówiłaś się ze swoim Malfoyem? Chętnie poszłabym drugą stroną ulicy. – odwarknęła do mnie, patrząc z obrzydzeniem na jakiś punkt w parku. Podążyłam za jej wzrokiem i zobaczyłam Draco.
„Co mu odbija, był tu przedwczoraj.” Pomyślałam. Odwróciłam głowę i szłyśmy dalej, w milczeniu.

***

„Gdybym mogła tylko jakoś się od niej uwolnić..” – pomyślałam
„Ale nie możesz” –
„Kurcze, znowu ten głos! Ja wariuję!”
Z myślenia wyrwał mnie krzyk. Raczej nawoływanie. Odwróciłam się. To był oczywiście Malfoy.. O i Alicja do niego podeszła. Czyli mogę iść sama do tego sklepu. Ehh, niestety. Wraca do mnie. Hej! Zaraz! Ten ulizany szczur idzie z nią! Jeśli myśli, że będę przebywać w pobliżu tego gnojka, to się przeliczyła.
- Ja z nim nie idę. – powiedziałam szybko.
- Podejrzewam, że nie masz wyboru. – odpowiedziała chłodno – Chyba, że tu zostaniesz i poczekasz.
- Niby dlaczego nie miałabym wrócić do domu?
- Możesz. Ale wtedy wujkowi zrobi się przykro, a Draco będzie musiał odprowadzić mnie pod drzwi. Te zakupy naprawdę będą ciężkie.
Przez chwilę biłam się z myślami. Mogłabym zostać, usiąść sobie na ławeczce i nie oglądać szpetnej gęby Malfoya.
„Ale wtedy Alicja zostanie z nim sama”
„No i co?”
„Zastanów się, co mogą robić…”
„Głosie, nie wiem czym jesteś, ale tym razem masz rację.”
- Idę z wami.

***

A już myślałam, że uda mi się iść bez niej. No cóż, życie to nie bajka, nie można mieć wszystkiego. Że też do tego sklepu musi być tak daleko!
- Idziemy przez park? Będzie bliżej. – zaproponowałam. Draco wzruszył ramionami.
- Możemy iść przez park. – mruknęła Claudia
Skręciłam w alejkę. Po mojej prawej stronie szedł Malfoy, po lewej szła Claudia.
- No więc? – zwróciłam się do blondyna – Masz jakiś specjalny powód do przebywania tutaj?
- Nie można się już ciekawić, co u ciebie?
- Draco, wydaje mi się, że masz sowę. Poza tym, byłeś tu przedwczoraj…
- Co? – oczywiście, musiała o sobie przypomnieć – To dlatego tak chciałaś wyjść! Umówiłaś się z nim!
- Merlinie, ta dalej swoje! Kiedy do ciebie dojdzie, że ja się wcale w nim nie bujam?
- Uważaj, bo ci uwierzę! Cały czas z nim łazisz po Hogwarcie…
- Ty też wszędzie łazisz z Potterem! – nie wytrzymałam, musiałam jej przerwać – I mogłabyś zauważyć, iż ja wcale nie twierdzę, że jest twoim chłopakiem!
- Eee… Caren? – spytał niepewnie Draco.
- Nie wtrącaj się. – warknęłyśmy jednocześnie.
- A kto przez sen mruczał "Draco... Draaco." Co?
- Ty… - poczułam, że się czerwienię – To nieprawda!
- To dlaczego strzeliłaś buraka, hę?
- Bo jest mi wstyd, że moja siostra prowadzi jakieś bzdurne insynuacje! I to jeszcze w obecności chłopaka, którego dotyczą!
- Caren, mogę co… - spróbował znowu Malfoy.
- „Caren”?! – przerwała mu Claudia – Od kiedy to jesteś Caren? Kiedy wujek cię tak nazywał, zawsze zwracałaś mu uwagę, że masz na imię Alicja!
- To było w pierwszej klasie! Wtedy nie lubiłam tego imienia!
- A teraz je lubisz?
- Tak.
Wyjście z parku zmusiło nas do zaprzestania „rozmowy”. Pod osłoną drzew nie zauważyliśmy, że zaczęło padać. Claudia rozłożyła parasolkę i zaklęła cicho.
- Wzięłam ten najmniejszy. Nie zmieścimy się pod nim we dwie, o tym gnojku nawet nie wspominając.
- Nie obrażaj go. – warknęłam tak, żeby tylko ona dosłyszała.
- Nie szkodzi, mam swój. – powiedział Draco rozkładając parasol i oferując mi ramię. Aha, będzie teraz zgrywał gentelmana i utwierdzał moją siostrę w przekonaniu, że ze sobą chodzimy. Czy on naprawdę nic nie rozumie? Chociaż… jeśli pójdę z nim pod rękę Claudia będzie wściekła a prawdopodobieństwo mojego zmoknięcia znacznie się zmniejszy. No i będziemy mogli w spokoju pogadać. A docinki siostry jakoś zniosę.

***

Pięknie. Moja rodzona siostra idzie z tym gumochłonem pod ramię. I cały czas coś sobie szepczą do ucha i chichoczą. Wrr.
„Jesteś zazdrosna”
„Nieprawda!”
„Jesteś”
„O Merlinie, rozmawiam z własną głową. A kysz, ty złośliwy głosie! Ostatnio miałeś rację, ale teraz się mylisz.”
Przynajmniej są w takiej odległości ode mnie, że trudno się domyślić, że idziemy razem. O, już widać sklep. Całe szczęście.
Dzwonek przy drzwiach cicho zabrzęczał, kiedy je otworzyłam.
- Dzień dobry. – powiedziałyśmy jednocześnie. Malfoy oczywiście nic nie powiedział. Kompletny brak manier. Alicja wręczyła Rosie, ekspedientce, listę zakupów, poczym wróciła do rozmowy z tym idiotą. Oparła się tyłem o ladę i „niedbałym” ruchem odgarnęła z twarzy „niesforny” kosmyk.
„Cholerna kokietka” pomyślałam.
„Jesteś zazdrosna” znów ten głos
„Jak przyznam ci rację, to przestaniesz?”
„Nie.”
„To się zamknij”
Zaczęłam byle jak wpychać rzeczy do torby.
- W ten sposób nigdy się nie zmieścimy. Dwaj to. – powiedziała moja siostra i zaczęła układać towary. W międzyczasie wyciągnęłam z kieszeni pieniądze i zapłaciłam. Kiedy odwróciłam się, aby wziąć jedno ucho torby, myślałam, że mam omamy wzrokowe. Ten zidiociały gumochłon brał zakupy. Więcej, brał zakupy nie zważając na stanowcze sprzeciwy mojej bliźniaczki.
„Przynajmniej raz się na coś przyda”

***

- Draco, sam tego nie uniesiesz. Dawaj jedno ucho.
- Nie. Jesteś dziewczyną, nie będziesz tego niosła.
- Twierdzisz, że jestem słaba? – zwęziłam oczy.
- N-nie… skąd.
- To dawaj jedno ucho! – wyrwałam mu jedno z uszu torby –Teraz możemy iść.
Wyszliśmy ze sklepu. Claudia szła przodem. Okazało się, że już nie pada. Wręcz przeciwnie: wyszło słońce! Wreszcie! Oh, żeby tak zostało do końca wakacji… Wracaliśmy także przez park, tym razem jednak weszliśmy w inną alejkę. Z drzew co chwila spadały krople, mieniąc się cudownie w słońcu. Przeszliśmy park w milczeniu. Alejka kończyła się na rogu naszego ogrodzenia. Pod drzwiami Draco oddał mi też drugie ucho. Claudia weszła pierwsza.
- Już jesteśmy! – krzyknęła, i zaczęła ściągać buty. Wstawiłam torbę do przedpokoju, rzuciłam krótkie „cześć” chłopakowi i chciałam drzwi, blondyn jej jednak przytrzymał.
- Caren, co jutro robisz?
- Jeszcze nie wiem, a co? – chwila, co jest? On chyba nie… O MATKO! On chce się ze mną umówić! Marzyciel…
- Może… może gdzieś byśmy razem poszli?
Już otwierałam usta, żeby go delikatnie zbyć, kiedy usłyszałam chłodny głos mojej siostry:
- Ona nigdzie z tobą nie pójdzie, Malfoy.
No nie! Jak ona śmie za mnie decydować?!
- Nie przypominam sobie, żebym coś do ciebie mówił, Black. – Draco zdecydowanie przestał być miły.
- Chwila, do której to było? – co ja robię? Bronię siostry? Na to wygląda…
- Do tej gryfonki, która, jak sama twierdzisz, jest twoją siostrą.
- Masz coś do mnie, padalcu?
- Wiele. Ale w tym momencie jedynie mi tu wadzisz.
Zanim zdążyłam zareagować Claudia wstała, odepchnęła mnie na bok i dała mu w twarz. Mocno. A potem odwróciła się i poszła do kuchni.
- Draco, przepraszam cię. – powiedziałam szybko – A jutro idziemy gdzieś z wujkiem. Nie wiem gdzie, to jakaś niespodzianka.
Zamknęłam drzwi.

***

Usiadłam na krześle i się nie odzywałam. Alicja weszła do kuchni i od razu się na mnie wydarła (nic nowego..):
-Czemu mu przyłożyłaś? – zapytała
-Bo się wkurzyłam . – odpowiedziałam łagodnie.
-To trzymaj nerwy na wodzy!
-Próbowałam! Ale wiesz, że czasami się nie mogę opanować!
-Zauważyłam!
-On jest idiotą!
-Wcale nie!
-Tak, broń go!
-TY WREDNA, MAŁA...
-Ej, jestem od ciebie trzy minuty starsza!
-... PERFIDNA, NIEWYCHOWANA, ZASDRONA KRZYŻÓWKO KAMELEONA Z CZŁOWIEKIEM!
-Uważaj, bo się zdenerwuję na całego!
Wzięłam szklankę i zrzuciłam ją ze stołu.
-JAK ŚMIAŁAŚ DECYDOWAĆ ZA MNIE?
Rzuciła talerzem. Roztrzaskał się o podłogę na drobny mak..
-MIAŁAM CI POZWOLIĆ IŚĆ NA RANDKĘ Z TYM PATAFIANEM?!
Rzuciłam drugą szklanką.
-MYŚLISZ, ŻE UPADŁAM TAK NISKO, ŻEBY UMAWIAĆ SIĘ Z BYLE MAŁOLATEM?!
-TAK! A POZA TYM, PODOBNO JESTEŚCIE RAZEM!
Wzięłam następną szklankę i znowu nią rzuciłam o podłogę.
-NIEPRAWDA!
Wzięła drugi talerz i rzuciła nim podłogę.
-A CO WIDZIAŁAM PRZED CHWILĄ?! MOŻE TO BYŁ TYLKO JAKIŚ GŁUPI SEN?!
- CLAUDIA, ZNAM MALFOYA OD DWÓCH LAT!! PEWNIE ZAŁORZYŁ SIĘ ZE SWOIMI GŁUPIMI KOLEGAMI, ŻE WYCIĄGNIE PANNĘ BLACK NA RANDKĘ!
Wzięła trzeci talerz i kolejny raz rzuciła nim o podłogę.
-MOŻLIWE, ALE CHYBA MU SIĘ TO UDAŁO, PRAWDA?!
Tym razem rzuciłam talerzem. Nie wiedziałam, że mamy aż tyle talerzy i szklanek…
- NIE, NIE UDAŁO MU SIĘ! Powiedziałam, że jutro wujek nas gdzieś zabiera... Ale ty tego oczywiście nie słyszałaś.
I przestałyśmy się drzeć. Siedziałyśmy przez chwilę cicho, gdy nagle Alicja się odezwała:
- Ciekawe gdzie jest wujek...
- Miał ciężką noc. Pewnie odsypia. – odpowiedziałam.
-I nic nie słyszał? – zapytała
-Może... - odpowiedziałam po raz kolejny. I wzięłam się za sprzątanie talerzy i szklanek.
-Daj spokój, pomogę ci. – rzuciła siostrunia.
-Nie trzeba, poradzę sobie – odpowiedziałam.
-Ale ja też nimi rzucałam. – odparła.
I zaczęłyśmy sprzątać.

***

- Nie podoba mi się to… - mruknęłam.
- Co znowu? – spytała Claudia, odstawiając jeden z talerzy na miejsce (kilka razy poszło w ruch reparo, ale o tym nikt nie musi wiedzieć…)
- Darłyśmy się na siebie dobre kilka minut. Więcej, rzucałyśmy talerzami i szklankami. Zastanów się, kiedyś był u sąsiadów i nas usłyszał. A byłyśmy przynajmniej połowę ciszej niż teraz.
- Taak. Ale wiesz, może bardzo mocno śpi.
- No nie wiem… Idę sprawdzić, czy u niego na pewno wszystko w porządku.
Cichutko weszłam do pokoju Remusa. Leżał na łóżku w swoim ubraniu. Claudia miała rację: spał. Ale jakim cudem nas nie usłyszał? Na podłodze leżała książka. No tak, pewnie zasnął przy czytaniu. Cały wujek. Ruszyłam by odłożyć książkę na szafkę. Zesztywniałam, kiedy przewrócił się na bok i zwinął w kłębek. Pewnie mu zimno. Dziś było dość chłodno, a słońce świeciło zbyt krótko by ogrzać ziemię. Delikatnie okryłam go kocem i dostrzegłam przyczynę braku jego reakcji na naszą kłótnię. Remus włożył sobie do uszu najzwyklejsze, mugolskim stopery. Widocznie domyślił się, że będziemy się wydzierać… no, właściwie nie było to takie trudne.

***



Siedziałam sobie w kuchni, gdy Alicja poszła zobaczyć co z wujkiem. Przyglądałam się troszkę swojemu odbiciu w łyżeczce do herbaty. Jakoś mnie wzięło na zmianę koloru włosów.
„Niebieskie?” – pomyślałam
„Może raczej nie” – odpowiedział mój głos w głowie.
„No to, fioletowe?” – zapytałam się w myślach.
„Jeszcze gorsze” – parsknął głos
„Tęcza, i koniec!” – krzyknęłam do siebie w duchu.
„Ok., ale to już nie moja wina, jak wujek cię wyrzuci z domu”
„Oh, zamknij się w końcu!” – pomyślałam. Zacisnęłam powieki i pomyślałam. Po chwili moje włosy były tęczowe. Zobaczyłam się w łyżeczce. „Jest okej!” powiedziałam do siebie. Usłyszałam, że siostra schodzi ze schodów. Stanęła na stopniu przed wejściem do kuchni i krzyknęła:
-Na rogogony węgierskie, coś ty zrobiła z włosami?!
-Coś ci nie pasuje?
-Merlinie, zmień ten oczojebny kolor!
-Który? Bo jak widzisz, mam ich dużo!
-Natychmiast wróć do jakiejś normalnej barwy, albo się do ciebie nie przyznaję!
-Ty już się do mnie nie przyznajesz, siostrzyczko.
-Nie, to ty nie przyznajesz się do mnie.
-Ty też.
-A kto namówił bliźniaków, żeby mówili do mnie "panno Malfoy"?
-Nie ja.
-Ciebie wszyscy ślizgoni znają jako moją siostrę!
-Naprawdę? Myślałam, że jako niezrównoważoną idiotkę..
-No... moją siostrę, niezrównoważoną idiotkę. – powiedziała - Zmień ten kolor!
-Może zmienię, może nie..
-CLAUDIA!! Bo ci nie powiem, co z wujkiem!
-Okej, okej. – to powiedziawszy zmieniłam kolor tęczy na brąz z pasemkami (Ale tak czy inaczej później wrócę to tęczowych włosów)
-Teraz lepiej. – powiedziała. -A nasz sprytny wujo zatkał sobie uszy i zasnął.
-Serio? – zapytałam – On to ma pomysły..

***

Była druga popołudniu, Remus nadal spał a my siedziałyśmy w salonie wpatrując się w telewizor. Od porannego rzucania talerzami (jakimś cudem) się nie pokłóciłyśmy. Oglądałyśmy niezwykle zajmujący teleturniej, którego uczestnicy mieli niewątpliwie mózgi trolli, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
- Ciekawe kto to… - mruknęła Claudia. Już miałam powiedzieć, żeby poszła się przekonać, zmieniłam jednak zdanie widząc jej fryzurę. Włosy do ramion w kolorze świeżej krwi z czarnymi pasemkami.
- Eee… to ja otworzę. – powiedziałam i przeskoczyłam przez oparcie kanapy – A ty zrób coś z włosami.
Zatrzymałam się na chwilę przed lustrem w przedpokoju i poprawiłam bluzkę. Otworzyłam drzwi i…
- Robisz się natrętny.
- Caren, proszę. – o Merlinie! Proszący Malfoy! Dajcie mi kamerę! Albo chociaż dyktafon! – Chcę tylko pogadać.
- O czym? – wyszłam na dwór, przymykając za sobą drzwi. Spojrzał na drzewa w parku, ukazując niebieski siniak na lewym policzku (dzieło mojej kochanej siostrzyczki).
- No… nie wiem. O niczym. – odpowiedział.
- Draco, co ty kombinujesz? – spojrzałam mu w oczy – Dlaczego ciągle się tu kręcisz? Rodzice nie pozwalają ci siedzieć w Malfoy Manor? A może uciekłeś z domu?
- Dwa pudła.
- Więc dlaczego panicz Malfoy większość swojego czasu spędza w parku przy Perevellys Alley?! - zaczynałam się wnerwiać. Jeśli się we mnie kocha, to ma problem. Ale mógłby się przyznać.
- Odpowiedz! – łał, ale władczy ton. Nie wiedziałam, że umiem tak mówić… trzeba wypróbować na Claudii.
- Nie mogę ci powiedzieć!
- Dlaczego?!
- Bo… ehh, bo to jest żałosne. – opuścił ramiona, przybierając wygląd szczeniaka, na którego ktoś nakrzyczał. Zaraz. To prawda. On jest szczeniakiem, a ja na niego nawrzeszczałam…
- Ty też jesteś w tej chwili żałosny. Więc?
- Parkinsonowie okupują mój dom a ty jesteś jedyną osobą, której adresu nie zna mój ojciec i z którą da się pogadać. – wyrzucił z siebie jednym tchem.
-Aha. – byłam lekko zaskoczona. Myślałam, że Draco lubi Parkinson – Czyli, mówiąc prościej: chowasz się przed Pansy?
Pokiwał głową. Ekstra. Czy na naszych drzwiach jest tabliczka z napisem „przechowalnia”?
- Eee… a jak twoi rodzice zareagowali na ten siniec? Co im powiedziałeś?
- Że przystawiałem się do dziewczyny, której siostra dała mi w twarz, zaczynając jej przede mną bronić.
- Taa… ale wiesz, Claudia jest z Gryffindoru, chronienie innych jest częścią jej cholernego kodu genetycznego.
Alicja, myśl. Jeśli go tu zostawisz, wyjdziesz na nieczułe lodowe serduszko. Jeśli wpuścisz go do środka, twoja kochana siostrzyczka przywróci symetrię barwom jego twarzy.
- Jak myślisz, kiedy ta „okupacja” się skończy?
Wzruszył ramionami.
- Za godzinę.
Trochę długo. Dobra, najwyżej zamknę Claudię w łazience.
- Wchodź.

***

Bawiłam się włosami, które po wyjściu Alicji przybrały kolor pomarańczy i błękitu. Coś długo jej nie było. Ale to nawet dobrze. Po chwili zobaczyłam ją z Malfoyem. Ten padalec u nas w domu? Nie! Nie zgadzam się!
-Co ten patafian tu robi? - zapytałam
-Stoi. Jakbyś nie zauważyła - odpowiedziała
-To zauważyłam! Ale co on robi TUTAJ! - naciskałam
-A co cię to obchodzi, Black? - odpowiedział Malfoy
-Wiele, bo jakbyś raczył zauważyć, to ja tu mieszkam!
-Domyśliłem się. Mogłabyś nas zostawić?
-Chciałbyś! To, że przyszedłeś nie znaczy, że mam się wynieść z domu!
-Przynajmniej mogłabyś wyjść do drugiego pokoju! - rzuciła siostrunia
-To idźcie do ciebie! - Merlinie, po co ja to powiedziałam! - Ja nie zamierzam nigdzie iść!
Alicja popatrzyła na mnie swoim idiotycznym, ślizgońskim wzrokiem. Po chwili powiedziała:
-Przykro mi, ale będziemy musieli znosić jej towarzystwo.
Uśmiechnęłam się władczo. Nawet nie zauważyłam, że z tego wszystkiego zmieniłam kolor włosów na granatowy.
-Caren, czy twoja siostra wariuje? - zapytał Malfoy - Zmienił jej się kolor włosów.
-Hahaha! - zaśmiałam się - Coś masz niedokształconego tego chłopaka, siostrzyczko. - powiedziałam do Alicji - Jestem metamorfomagiem, pacanie! - rzuciłam do Malfoy'a
I wróciłam do poprzedniego koloru (mówiąc jasniej, to do pomarańczu z błękitem). Jak ona może się z kimś takim zadawać? Idiotka..
-A więc, o czym chciałeś gadać, Draco - zapytała go to bezguście nazywające się moją siostrą.
-Nie będę mówić przy niej - i wskazał na mnie. To będą musieli milczeć
Ktoś zapukał do drzwi. Wstałam i poszłam sprawdzić kto to.
-Alekss? Co ty tutaj robisz? - zapytałam zdziwiona
-Przyszłam cię wyciągnąć na spacer. Idziesz? - odpowiedziała
-Hmm.. Nie wiem. - powiedziałam -Ale mogę się wyrwać, bo nie zniosę tego towarzystwa, które siedzi właśnie w kuchni - dodałam.
-To idziemy. Zabieraj kurtkę i chodź.
-Czekaj, powiem wujkowi. Albo zostawię mu kartkę.
I pobiegłam na górę. Wujek już nie spał. Leżał na łóżku i czytał książkę.
-O, już nie śpisz. Ja wychodzę z Alekss. Alicja siedzi na dole z tym idiotą Malfoy 'em. Będę jakoś za godzinkę. Pa! - Rzuciłam i zbiegłam po schodach na dół.
-Gdzie się wybierasz? - Zapytała siostra
-Co cię to obchodzi? - odpowiedziałam i wyszłam na dwór.

***

Kiedy trzasnęły drzwi skoczyłam do okna w salonie. Ehh, to tylko Alekss, jej koleżanka z roku. A już myślałam, że się zrewanżuję… Z cichym westchnieniem usiadłam na kanapie, wskazując blondynowi by zrobił to samo. Rozejrzałam się za pilotem i włączyłam telewizor. Teleturniej wciąż trwał… a może to inny? W sumie wszystkie są do siebie podobne.
- Co będziemy robić? – zapytał chłopak.
- Nie chciałeś o niczym gadać. Prosiłeś jedynie o przechowanie. Więc zapoznaj się z mugolską rozrywką. Widzisz, mugole, kiedy im się nudzi, siadają na kanapie tak jak my teraz i wpatrują się w pudło które wyświetla obraz, zwane telewizorem. – kurcze, nigdy nie myślałam, że będę musiała komuś wyjaśniać jak działa telewizor. I że będzie to takie trudne.
- Caren, co ci ludzie właściwie robią? I po co to robią?
- To jest teleturniej. Taki konkurs. Ten ciągle uśmiechnięty facet w garniturze zadaje im pytania, a oni muszą na nie odpowiadać. Kiedy ktoś odpowie źle trzy razy, odpada. Ten, kto zostanie w grze najdłużej, wygrywa pieniądze. Rozumiesz?
- Tak. Ale nadal nie wiem, po co mugole to robią.
- Chyba chcą sprawdzić swoją wiedzę. – wzruszyłam ramionami – Albo żeby wszyscy w kraju mieli okazję ich zobaczyć.

Ten post był edytowany przez Alicja Caren Black: 01.09.2007 19:12
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Alicja Caren Black
post 21.09.2007 17:25
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 38
Dołączył: 28.08.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



13 sierpnia

- Pytam jeszcze raz: co to miało być?
- O co ci chodzi?
- O co mnie chodzi?! O CO CHODZI?! Nie udawaj, że nie wiesz!
- Znów o to? Słuchaj, mam wrażenie, że już ci to wyjaśniłem…
- Ale to wyglądało, jakby cię pocałowała!
- Bo mnie pocałowała! W policzek!
Jęknęłam cicho i zakryłam głowę poduszką. Czy oni wciąż muszą się kłócić…? Przecież to było w środę, a dzisiaj jest piątek! Dobra, może inaczej: czy ja muszę mieć pokój sąsiadujący z pokojem bliźniaków?? Leżąc bezwładnie zaczęłam rachować dni do końca wakacji… Jest dziewiąta rano dnia trzynastego sierpnia więc pozostało jeszcze… Chwilka, KTÓRY dzisiaj jest?! Kolejny jęk rozpaczy wydobył się z moich ust… piątek trzynastego…!! Niechętnie zwlekłam się z łóżka (uważając, żeby lewa noga nie dotknęła podłogi jako pierwsza), włożyłam mój „zestaw podstawowy”, czyli jeansy i T -shirt, po czym stanęłam przed lustrem ze szczotką w ręku.
- Jak będzie lepiej, koński ogon czy dobierany warkocz? – spytałam nieprzytomnie. Odbicie obrzuciło mnie taksującym spojrzeniem.
- Zaufaj mi, słonko, najlepsze będą dwa kucyki.
- Myślisz? – mruknęłam.
- Ja nie myślę, ja wiem.
Postanowiłam posłuchać mebla (jak to dziwnie brzmi, prawda?) i zeszłam na dół. Bliźniacy już tam byli, podobnie jak półprzytomny Chłopiec, Który Mnie Nie Znosił i panna Wiem-To-Wszystko-Granger. George spojrzał na mnie morderczym wzrokiem, kiedy mimowolnie uśmiechnęłam się do Freda. Rozejrzałam się po sali i znów cicho jęknęłam. Jedyne wolne miejsca były przy stole zajmowanym częściowo przez Gryfonów. Trudno. Jeśli taka ma być cena wypicia kawy, to mogę usiąść między Złotym Chłopcem a George’em Weasley’em. Potter wpatrywał się we mnie zdziwiony, kiedy opadałam na krzesło obok niego.
- Dzień dobry. – mruknęłam, po czym poinformowałam kelnera o mojej palącej potrzebie wypicia kawy.
- Co tu robisz, Black? – warknął jeden z rudzielców.
- Siedzę, gdybyś nie zdążył zauważyć. – odpowiedziałam mu tym samym tonem – I mogę cię zapewnić, George, że robię to tylko dlatego, że jeśli zaraz nie wypiję kawy zasnę na stojąco. Jak widzę Harry ma podobne odczucia… - dodałam, zerkając z ukosa na Pottera.
- Znajdź sobie inny stolik. – warczał dalej George. Czy ci Gryfoni naprawdę muszą być tacy uparci?
- To jedyny stolik na sali, przy którym są miejsca. Dajcie mi wypić kawę, a potem odejdę i już więcej się do was z własnej woli nie zbliżę! Dziękuję. – ostatnie słowo skierowałam do kelnera. Zaczęłam sączyć kawę, a pozostała trójka wpatrywała się we mnie, każde z innym wyrazem twarzy. Potter, nadal nie do końca rozbudzony, miał w oczach czyste zdziwienie. Granger patrzyła na mnie, jakbym była wyjątkowo skomplikowaną zagadką, którą musi rozwiązać, jeśli chce dostać „W” ze wszystkich przedmiotów. George aż kipiał z wściekłości, a na twarzy Freda wymalowane było pytanie „co tu jest grane?”.
- Wiecie, jak dziwnie człowiek się czuje, kiedy ktoś się mu TAK przygląda? – zapytałam, odstawiając filiżankę na stół – Błagam, dajcie mi w spokoju dopić kawę! Przyrzekam, że zaraz po tym zamknę się w swoim pokoju na resztę dni… Kiara!
Zerwałam się gwałtownie z krzesła. Kocica przerwała mi wskakując na stół i strącając z niego filiżankę. Cała jej zawartość wylądowała (oczywiście) na moich jeansach. Cudownie. Wzięłam kotkę na ręce i ruszyłam w stronę schodów, rzucając przez ramię „cześć” do siedzących przy stoliku (konkretniej to do Freda).

***
Obudziłam się wcześnie rano. Była dziewiąta. (no, mówię, że wcześnie!) Z pół zamkniętymi oczyma kierowałam się w stronę łazienki. Po wyjściu, postanowiłam zejść do kuchni na śniadanie. W pomieszczeniu wujek jak zwykle pił kawę.
-Dzieeeń doobryy - przywitałam się
-Dzień dobry, dzień dobry - powiedział. Był czymś zajęty..
-Co to? - zapytałam wskazując na zapisany do trzech czwartych pergamin
-List od Dumbledore'a. - odpowiedział łagodnie.. Ciekawe, co od niego chciał stary Dyrcio… Wzięłam się za jedzenie tosta, gdy nagle (i bezczelnie) wleciała przez okno brązowa sowa. Usiadła na stole i wyciągnęła nóżkę. List był do mnie... Zaraz, zaraz.. To pismo George'a!
"Claudia,
Chciałem cię poinformować, że mój brat (Fred) zaleca się do Panny Malfoy! Nie wiem, jaki czar na niego rzuciła, ale przedwczoraj widziałem jak wychodził z jej pokoju... Ale to nie koniec. Pocałowała go! Czyż to nie jest bezczelne? Ona chce przekupić mojego brata! Mam do ciebie prośbę. Spotkajmy się jak najszybciej w tym parku niedaleko ciebie. Przyślij odpowiedź tą sową. BARDZO CIĘ PROSZĘ, POSPIESZ SIĘ!
Pozdrawiam.
Zbulwersowany George Weasley"
Nie, no! Jak ona mogła?! Żeby mojego przyjaciela tak omamić?! To już jest bezczelne! - pomyślałam. Szybko nabazgrałam odpowiedź na odwrocie i odesłałam sowę.
-Od kogo był ten list? - zapytał wujek
-Od George'a. - odpowiedziałam grzecznie
-Od George'a? Co on od ciebie chciał tak wcześnie? - dopytywał się
-Aa.. Pilna sprawa... Chce się ze mną jak najszybciej spotkać.. Mogę? - zapytałam
-No... No, dobra. Możesz.
Po tych słowach pobiegłam na górę.
Bezczelny, mega bezczelny, super bezczelny. Co on sobie wyobraża?! Miał tu być piętnaście minut temu! Niech tylko się zjawi, ja mu już pokażę, że Claudii Black nie pozwala się czekać! O, biegnie alejką… już zaraz pozna mój gniew!
- Przepraszam, zagadałem się z Fredem. – wysapał.
- Zgadałeś??!!
- Siostro, nie tak ostro, bo się pokaleczysz! Możemy usiąść?
Pociągnął mnie do ławki.
- Po prostu znowu go zapytałem, dlaczego wtedy od nas czmychnął i polazł do twojej siostry.
- I?? – zaczyna mnie irytować – Dlaczego to zrobił?
- Powiedział, że poszedł ją przeprosić. Wtedy zapytałem go, ile czasu ją przepraszał, bo znalazłem go dopiero godzinę po tym, jak się urwał.
- A on odpowiedział, że…?
- „Chcesz wiedzieć, dlaczego tak długo u niej siedziałem?! Dobrze, powiem ci: bo się rozpłakała! Rozumiesz, George? Przeprosiłem ją, ona stwierdziła, że nie mam za co przepraszać. Wtedy powiedziałem, że przepraszam za was! Zaczęła się zastanawiać, co zrobili z naszą przyjaźnią Harry i Malfoy, a potem się rozbeczała. Nie mogłem jej zostawić, to by było nieludzkie! Objąłem ją ramieniem, żeby się uspokoiła, ale ona przytuliła się do mnie i zaczęła ryczeć w moje ramię! Wiesz już, dlaczego mnie wtedy cmoknęła w policzek?! Bo chciała mi podziękować!”. To chyba szło mniej więcej tak.
- Płakała? Moja siostra? – zamyśliłam się na chwilkę.
- To wygląda tak, jakby jej nas brakowało. – stwierdził cicho George. Właśnie, to dokładnie tak wygląda…
- Nie bądź śmieszny, George! Jak mogłoby jej zależeć na trzech gryfonach? Chyba zapominasz, że Alicja jest ślizgonką.
- Trzy lata temu jej na nas zależało. – wzruszył ramionami.
- Wtedy było inaczej.. Przez Harry’ego i Malfoy’a.. Wszystko się zmieniło.. Wiesz, chyba Fred ma rację.. – powiedziałam…
- Przyznajesz, że Alicji nas brakuje? – zapytał zdziwiony George
-No.. Na to wygląda? Chyba.. Chyba.. Powinniśmy ją przeprosić.. Za te całe trzy lata.. Ona jest moją siostrą.. Jak ja mogłam być taka dla niej? – dziwnie się czułam, jak to mówiłam.. Chyba to była prawda…
-Nie wiem… - powiedział i mnie przytulił. Nie.. Ja zaczynam płakać! Nie, nie mogę! Nie mogę mu się ot tak rozbeczeć!
-Claudia... Nie płacz… Wszystko będzie okej… Zobaczysz… Jeszcze wszyscy się pogodzimy…

***

Siedziałam na łóżku i śledziłam wściekłym wzrokiem każdy ruch mojej kotki. Gdybym wiedziała, że mi taki numer wywinie, zostawiłabym ją w sklepie! Moje ukochane jeansy w kawie! Ktoś zapukał energicznie do drzwi.
- Kto tam? – warknęłam. Usłyszałam skrzyp zawiasów. Odwróciłam się wściekła w stronę wejścia.
- Nie mówiłam „proszę” tylko… L.C?? Mara?? Co wy… ale jak… skąd… kto wam powiedział, gdzie jestem?!
Caro uśmiechnęła się promiennie i odpowiedziała mi z radosnym błyskiem w jasno zielonych oczach:
- Nie tylko do ciebie pisuje młody Malfoy, złociutka.
- Właśnie. – mruknęła Marien, poprawiając sobie grzywkę (ma prawdziwego świra na punkcie włosów) – Wczoraj napisał, że nie chcesz z nim gadać. I wręcz nas błagał, żebyśmy sprawdziły, czy nic ci się nie stało.
- Malfoy? Błagał? – wytrzeszczyłam na nie oczy.
- Jeśli chodzi o ciebie, złociutka, smoczek Slytherina zrobi wszystko. – wyszczerzyła się do mnie Caroline. Następna chce mnie z nim sparować!
- Caro, mówiłam ci już, że można by cię wziąć za siostrę Pottera? – powiedziałam z udawaną obojętnością.
- Przestań fantazjować, Alka! – warknęła. Jak dobrze mieć na nią haka!
- Ale ja mówię serio! Przecież macie ten sam kolor oczu… I te wiecznie rozczochrane, czarne włosy… prawda, Maruś? – zwróciłam się do rudowłosej – Panna Potter jak się patrzy!
Mara obrzuciła L.C taksującym spojrzeniem.
- Wiesz, All, w sumie to masz ra…
- Tylko spróbuj dokończyć, Weasley! – ałć… nie powinna jej tak nazywać. No dobrze, Marien jest koszmarnie podobna do siostry Freda. Na ulicy, kiedy są ubrane w mugolskie stroje, można je nawet pomylić. Ale kiedy tylko zasugeruje się, że jest między nimi pewne podobieństwo, dziewczyna dostaje białej gorączki. Już zaczęłam się przygotowywać na wielki wybuch panny Ready, kiedy usłyszałam mruczenie.
- To twój kot? – niemożliwe! Mara się nie wściekła! A raczej wściekła się, a potem uspokoiła bez wrzeszczenia! Niesamowite…
- Tak. Nazywa się Kiara. – mruknęłam, przypominając sobie plamę na jeansach. – To co robimy?
- Eeee…?
- Tak myślałam… - wyszczerzyłam się do nic złośliwie – Całkowity brak planu. „Chodźmy zobaczyć, czy się dobrze czuje, a potem najwyżej się coś wymyśli.” Typowo gryfońskie podejście.
- Ej! – oburzyła się Marien – A ty wiesz, co będziemy robić?
- Oczywiście. Idziemy na lody do Floriana Fortescue.
- I naprawdę to planowałaś? – spytała z niedowierzaniem Caro.
- No… nie. – przyznałam niechętnie – Ale w końcu pewnie i tak bym poszła.
Dziewczyny wybuchły śmiechem, a ja zaczęłam wkładać sandały. Ledwo usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę!! – usiłowałam przekrzyczeć koleżanki. Kiedy drzwi otworzyły się, obie umilkły jak pod silencio. Lekko zaniepokojona odwróciłam twarz w stronę wejścia. Dzięki ogromnemu uśmiechowi i rudym włosom od razu zidentyfikowałam gościa.

***
Jeszcze popłakiwałam w ramionach George'a, gdy spojrzałam na zegarek. Było w pół do pierwszej. Czyli siedzę tu już... Dokładnie.. Pół godziny.. Claudia, weź się w garść!
-No, już. Spokojnie? - zapytał
-Taak.. Dzięki, że mogłam na tobie wyładować moje uczucia... - powiedziałam
-Drobiazg.. Przyjaciołom się pomaga.. W szczególności przyjaciółkom.. - uśmiechnął się.. On zawsze poprawia mi humor... Ehh... Rozglądnęłam się dookoła. Zauważyłam jakąś postać kierującą się w nieznaną stronę. Wyprostowałam się i przyjrzałam lepiej.. Tak.. To Darron Romens. Gryfon, oczywiście. Wielki przyjaciel Ghasty'ego.
-George.. Możemy już iść? Jakoś nie chcę się widzieć z Darronem - powiedziałam
-Dobra.. To.. Gdzie idziemy? - zapytał.. Czy mi się wydawało, czy on jest.. NIEŚMIAŁY?!
-Hmm.. - pomyślałam - Na Pokątną?
-Pokątną? No dobra... Możemy się przejść.
Pokątna już nie była tak zatłoczona jak zwykle.. Może przez to, że była pora obiadowa? Hmm.. Możliwe.. Chodziliśmy po Pokątnej.. Tam i z powrotem. Nie... Ghasty.. Znowu będzie dogadywanie, że chodzę z George'em.. Hmm... Wymyśli się coś.. CO?! Nie! On tu idzie z Darronem! No, sorry, z Darrem.. On nie lubi swojego imienia. Ale to jeszcze gorzej dla mnie!
-Cześć! - krzyknął Ghasty - Widzę, że zakochani spacerują sobie po Pokątnej.. - powiedział z ironicznym uśmiechem na twarzy
-Weź się, Ghasty. Nie mam ochoty na jakieś idiotyczne ironie.. - powiedziałam
-Uuu.. Panna Black broni ukochanego - powiedział Darro
-Darro, proszę cię... Nie mam nastroju na sprzeczki. - powiedziałam po cichu.
-Claudia, czy to przypadkiem nie Alicja? - zapytał zdziwiony George.

***

Siedzieliśmy przy stoliku w ogródku lodziarni Floriana Fortescue. Słońce grzało niemiłosiernie. Przed każdym stały ogromne lody. Mara i L.C łypały spode łba na Freda… kurczę, muszę jakoś rozładować atmosferę! Zaczęłam szybko szukać sposobu, żeby przekonać dziewczyny do… nagle w mojej głowie pojawił się głos Caro:
”Jeśli chodzi o ciebie, złociutka, smoczek Slytherina zrobi wszystko.”
Uhhh…! Jak mogłam być tak głupia! To przecież takie proste… Caroline i Marien są świetnymi koleżankami, ale nie udałyby się na Pokątną tylko po to, żeby się ze mną zobaczyć. Draco musiał poprosić je (a raczej wydać im rozkaz) o wybadanie co się ze mną dzieje.
„Jeśli chodzi o ciebie, […] zrobi wszystko.”
„Jeśli chodzi o ciebie…”
Na Merlina, ten dzieciak się we mnie zabujał! A raczej myśli, że się zabujał. I wysłał moje koleżanki na zwiady… To może by tak nieco „ubarwić” ich relację…? Zaśmiałam się złowieszczo w duchu. Powoli sięgnęłam łyżeczką do pucharka chłopaka…
- To moje lody. – powiedział, stukając mnie w dłoń.
- Chciałam spróbować pistacjowych. – usprawiedliwiłam się natychmiast. Wszystko zgodnie z planem – Proszę, Fred! Nie bądź samolubny.
- No… dobra. – Ha! Zarzuć gryfonowi egoizm, dostaniesz czego chcesz! – Ale coś za coś. Dasz mi spróbować karmelowych. – wyszczerzył się. Skinęłam głową. Skierował łyżeczkę do mojego pucharka, ale natychmiast ją odtrąciłam.
- Gdzie pakujesz te swoje zarazki? – fuknęłam – Chcesz, żebym się czymś zaraziła? Czymś typowo gryfońskim… na przykład zasadą „najpierw robię, potem myślę”.
Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Skierowałam oczy ku niebu, nabrałam trochę lodów na swoją łyżkę i podsunęłam mu. Znów niemal wybuchłam chichotem widząc jego rumieniec. Biedny, trzeba go jakoś wtajemniczyć… tylko jak…? Mam! Jestem genialna! Odczekałam kilka minut, w czasie których dziewczyny przerzucały zdziwiony wzrok ze mnie na Freda i vice versa.
- Przepraszam na chwilkę. – wstałam i ruszyłam w stronę kafejki. Za krzesłem Weasleya zatrzymałam się jednak. – Eee… ktoś wie gdzie jest toaleta?
Zaczęłam pokazywać koleżankom na migi, co się im stanie jeśli coś powiedzą. Chyba zrozumiały, bo milczały jak zaklęte.
- Jasne. – rzucił Fred, nie odrywając uwagi od deseru – Pierwsze drzwi na p…
- Zaprowadzisz mnie? – przerwałam mu szybko, po czym, nie czekając na odpowiedź, pociągnęłam go za rękę – Dzięki.
Kiedy znaleźliśmy się w budynku przestałam wysilać się z powstrzymywaniem chichotu, który wzmógł się dodatkowo kiedy Fred wskazał na drzwi damskiej toalety ze słowami:
- To tam.
- Posłuchaj, Fred. Pewnie ta cała sytuacja wydaje ci się dziwna, ale… Draco nasłał na mnie koleżanki, bo nie chcę z nim gadać. Kazał im wybadać, dlaczego tak jest. Posłuchaj, co wymyśliłam… - i opowiedziałam mu mój plan ze szczegółami. Rudzielec zmarszczył brwi.
- Czyli jednym zdaniem: mam udawać, że się w tobie kocham, tak?
- No… tak. Chyba, że nie chcesz. Mnie tam obojętne. – wzruszyłam ramionami.
- Jesteś pewna, że one opowiedzą o wszystkim Malfoy’owi? – skinęłam głową – I twierdzisz, że to go doprowadzi do szału?
- To pewniejsze od tego, że Potter ma bliznę na czole. – wyszczerzyłam się – No to jak? Zaczynamy akcję „Kocham cię na złość Malfoy’owi”??
- Pytanie… - prychnął.
Pamiętam, że chciało mi się śmiać, kiedy Fred traktował moje ruchy jak próby uwodzenia i piekł raka. Teraz to JA byłam cała czerwona. I wcale nie było mi do śmiechu. Jednak całe moje speszenie rekompensowały miny Marien i Caroline. Bez wątpienia się nabrały (kto by się nie nabrał?). W końcu Mara spojrzała na zegarek:
- O kurczę! Druga… miałam być w domu o pierwszej. – jęknęła cicho – Mama mnie zamorduje… Do zobaczenia w Hogwarcie.
- Ja też już pójdę. – dopowiedziała szybko Caro. Kiedy tylko minęły stolik chciałam się odsunąć od rudzielca, ale przytrzymał mnie. Spojrzałam na niego zdezorientowana… Tylko mi nie mówcie, że Fred Weasley też się we mnie kocha!
- Zaczekaj jeszcze chwilkę. – mruknął do mnie – Niech znikną z pola widzenia.
No tak… gdzie mój ślizgoński spryt? Zgubił się w tłumie? To przecież takie proste do przewidzenia… każdy chciałby się upewnić, czy to nie był żart. A zwłaszcza ślizgon. Rozluźniłam się i zaczęłam spokojnie kontynuować jedzenie lodów, kiedy usłyszałam znajomy głos.
- Nie! George, nie zrobię tego!
„Subtelny” głos mojej siostrzyczki doskonale przebijał się przez tłum. Szybko odwróciłam wzrok w stronę, z której dobiegał. Bliźniak Freda zaczął mówić coś do Claudii, ale ona…:
- Nie przeproszę jej! Nie po tym, co właśnie zobaczyłam!
- Przecież to był twój pomysł! – wrzasnął George – Pół godziny temu mówiłaś, że musimy ją przeprosić!
Co?! Claudia chciała mnie przeprosić?!
- To było pół godziny temu! – Taak… „chciała” to dobre słowo – Wtedy myślałam, że jest w porządku! Ale teraz widzę, że na pewno czymś walnęła we Freda! Albo dolała mu eliksiru miłości do herbaty!
- Claudia?! Co ty wygadujesz?!
- Nie widziałeś, co twój brat wyrabiał? Przecież oni zachowywali się, jakby byli parą tego roku!
Fred powinien zostać aktorem. Nabrał na to wszystkie osoby, które widziały jak się zachowywał (łącznie ze mną). Muszę coś zrobić! Mam szansę się z nimi pogodzić!
- Claudia! – wrzasnęłam i wyrwałam się chłopakowi. Ruszyłam biegiem w kierunku siostry -Claudia, to nie tak… Wszystko ci wyjaśnię!
- Nie chcę twoich wyjaśnień! – odwrzasnęła i uciekła, trącając mnie ramieniem tak mocno, że niemal się przewróciłam.
- Claudia!! – zaczęłam biec za nią, ale szloch niemal uniemożliwił mi oddychanie. Oparłam się o najbliższą ścianę i zsunęłam powoli na ziemię. George patrzył za Claudią, chociaż zniknęła w tłumie już dawno. W końcu odwrócił głowę do Freda.
- Co to miało być?!
- To było tylko na pokaz! Malfoy wysłał dwie dziewczyny, żeby szpiegowały Alicję. To był takie małe przedstawienie, żeby dostał białej gorączki!
George przyglądał mu się przez chwilę, potem zwrócił wzrok na mnie. Rzucił kolejne spojrzenie bratu, wykonał jakiś dziwny gest ręką i ruszył szybko do Dziurawego Kotła. Ukryłam twarz w ramionach, podkurczyłam nogi i w całości oddałam się płaczowi. Nie obchodziło mnie to, że ludzie patrzą na mnie ze zdziwieniem, nie docierały do mnie liczne „co ci się stało, dziewczynko?” z ust co odważniejszych. Liczył się tylko płacz. Płacz i fakt, że znów straciłam siostrę… Nagle uświadomiłam sobie, że ktoś delikatnie ciągnie mnie do góry i stawia na nogi.
- Wszystko będzie dobrze… - usłyszałam.
- Nie… - czy to ja wyszeptałam? Na to wygląda… - Nic nie będzie dobrze.
- Teraz ci się tak wydaje… zaufaj mi, wiem, co czujesz, ale…
- Nie. – powiedziałam twardo – Nie wiesz co ja czuję, Fred. I nigdy tego nie zrozumiesz.
- Na pewno zrozumiem, jeśli tylko dasz mi szansę!
- Nie zrozumiesz. – łzy znów zebrały mi się pod powiekami. Kurczę, ostatnio cały czas płaczę! To nie jest normalne… - Przez niecałe dwie minuty byłam pewna, że odzyskałam siostrę. Że znów będzie tak jak wcześniej… A potem wszystko się rozsypało. Znowu…
Właśnie… Znowu zaczęłam płakać. Chłopak przytulił mnie.
- Choć. Wracajmy do Kotła…
Chwila, czy on… Spojrzałam mu w twarz. Pięknie… doprowadziłam Freda Weasley’a do płaczu… Nie ufając głosowi skinęłam lekko głową.

***

Biegłam przed siebie.. Nie wiedziałam gdzie.. Musiałam coś zrobić! Chciałam ją przeprosić, a ona... Ona... Ehh.. Bezczelna ślizgonka! Nawet się nie obejrzałam, gdy wpadłam na kogoś..
-Przepraszam.. - powiedziałam
-Za co mnie przepraszasz, koleżanko? - to był jakże oczywiście Ghasty.. Nie zauważyłam, że biegł za mną.. Ale skąd on by tu.. Aha! Skróty! Nie pomyślałam o tym.
-Wpadłam na ciebie, czyż nie? - zapytałam dziwnie zdenerwowana... Tylko żebym nie zaczęła się na niego drzeć! Czasem to potrafię zrobić... Taak... Drzeć się na przyjaciół, to już szczyt mojej wytrzymałości nerwowej...
-Wpadłaś, ale właśnie o to mi chodziło. Biegłem za tobą, nie zauważyłaś? - zapytał
-Może zauważyłam... Ale nie potrzebnie to zrobiłeś.. - powiedziałam chłodno... Nie no! Zaraz wybuchnę! Żeby już tak do przyjaciół mówić?
-Claudia... Nie przejmuj się nią.. To tylko jakaś ślizgonka.. - próbował mnie pocieszyć.. Coś mu się to nie udało...
-Nie jakaś ślizgonka, tylko moja siostra, którą właśnie chciałam przeprosić! - wrzasnęłam. To chyba nie było dobre posunięcie...
-Nie krzycz! - teraz on wrzasnął - Ludzie się na nas patrzą.. - dodał
-Ja nie krzyczę! - dodałam ciszej... - I poza tym, idę do domu. Nie mam ochoty na rozmowę... - powiedziałam i zostawiłam go w tyle... To wszystko mnie przerasta!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Alicja Caren Black   Historia Siostr Black   01.09.2007 19:10
Alicja Caren Black   Przepraszam, ucięło kawałek: *** -Dzięki, że mni...   01.09.2007 19:33
Katarn90   kiepskie. Fatalne dialogi, płaskie postacie, dziwn...   02.09.2007 10:12
Avadakedaver   a mi się nawet podoba, ma cośw sobie i chętnie prz...   02.09.2007 11:56
Skierka   Faktycznie. Dziwny Draco, z pierwowzorem ma raczej...   02.09.2007 15:37
Golden Phoenix   Póki co wstrzymam się od jednoznacznego komentarza...   02.09.2007 18:31
Alicja Caren Black   Dziękuję za wszystkie komentarze. I muszę podkreśl...   02.09.2007 19:12
Golden Phoenix   Daję wam duuużego plusa za podejście do komentarzy...   02.09.2007 19:17
Skierka   Dobra, teraz jestem pewna ;) Naprawdę będą z was l...   02.09.2007 19:42
Alicja Caren Black   Na wstępie dziękuję (w imieniu swoim i Claudii) Sk...   03.09.2007 15:17
Skierka   Cieszę się, że mogłam w czymś pomóc ;) A teraz tak...   03.09.2007 17:47
Alicja Caren Black   8 sierpnia Przedzierałam się przez tłum ludzi za...   08.09.2007 18:19
Skierka   Jest… lepiej… A nawet dobrze^^ Chociaż...   08.09.2007 22:49
Alicja Caren Black   11 sierpnia Rano, zauważyłam sowę siedzącą na mo...   14.09.2007 19:33
Alicja Caren Black   13 sierpnia - Pytam jeszcze raz: co to miało być?...   21.09.2007 17:25
Alicja Caren Black   19 sierpnia Siedziałam na górze już od dobrych...   11.10.2007 16:13
Alicja Caren Black   1 września Szłam z wujkiem na peron. Gdy przes...   07.11.2007 22:16
Alicja Caren Black   4 września To był mój najgorszy pierwszy tydzień...   16.11.2007 19:13
Alicja Caren Black   Ehh... i znów post pod postem. 8 września Był...   24.11.2007 22:39
Ness   Ala!! Jak ty możesz to tak zaniedbywać (cz...   25.02.2008 18:27


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 25.06.2024 22:18