Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> "wybaczam Ci", HP, miniaturka, podejście już trzecie...

Zakohana w książkach
post 03.11.2007 22:52
Post #1 

Szukający


Grupa: Prefekci
Postów: 473
Dołączył: 27.03.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Tak jakoś mnie naszło... W poszukiwniu weny do "Magii Miłości" znalazłam ją, ale niestety do czegoś innego.
Temat, o ile się orientuję, dość oklepany, ale... nie spotkałam się jeszcze z taką wersją. proszę o szczere oceny i zapraszm do czytania.
******
"Wybaczam Ci"

W końcu do niej doszło. Wielka Bitwa o Hogwart. Bitwa, która miała o wszystkim zadecydować… To od jej wyniku zależały losy świata. Całego, bo gdyby zwyciężył Mrok nikt nie przejmowałby się Ustawą o Tajności Czarodziejów. Śmierciożercy nawet teraz się nią nie przejmowali, a gdyby wygrali, nieliczni pozostali na wolności „Biali” czarodzieje także by ją zignorowali.
Finał tej długiej wojny miał także inne znaczenie. Wszyscy wiedzieli, że jest to ostateczna bitwa, dlatego nikt nie ukrywał, po której stronie naprawdę stoi.
- Harry! Gdzie idziesz?! - Hermiona próbowała przekrzyczeć mieszające się ze sobą inkantacje i świst różnobarwnych promieni.
- Czas to wszystko zakończyć! Nie mam już siły patrzeć jak ludzie których kocham umierają!
- Ale… O czym ty… - podążyła za spojrzeniem chłopaka – Ginny… A-ale… Jak?
Próbowała powstrzymać łzy. One jej teraz nie pomogą.
- Avada. Dostała rykoszetem, stojący przed nią Śmierciożerca się uchylił… Muszę to zakończyć.
Brązowowłosa skinęła głową.
- Idź. – powiedziała cicho, nie martwiąc się o to, czy ją usłyszy – I… Harry, wiesz, że musisz rzucić niewybaczalne, prawda? Ale przy każdym zaklęciu liczą się okoliczności, pamiętaj o tym. To… To naprawdę nic złego.
- Wiem, Hermiono.
Odwrócił się i ruszył szybkim krokiem w kierunku Czarnego Pana. Dokładnie w tym momencie obok jego prawej dłoni świsnęło zaklęcie.
- Harry! – pisnęła Hermiona – Harry, twoja różdżka! Nie możesz tam iść!
- Masz rację, Hermi, nie „mogę”. Ja muszę iść. – odrzekł beznamiętnie. Wbiegł w tłum, zanim zdziwiona dziewczyna zdążyła podjąć jakąkolwiek próbę zatrzymana go. Znalazł Voldemorta bez problemu. Był w samym centrum bitwy, otaczał go sporych rozmiarów pusty krąg. Nikt nie chciał znaleźć się w jego pobliżu.
- Riddle! – krzyknął Potter wychodząc z tłumu.
- No proszę, Harry. – mężczyzna odwrócił się powoli, na jego twarzy wykwitł złośliwy uśmiech – Czemu zaraz tak oficjalnie? Mówmy sobie po imieniu.
- Nie zwykłem mówić po imieniu do byle kogo.
- Ty mały… - zaczął – Wyjmuj różdżkę! Zakończmy tę wielką farsę jak najszybciej!
- Przykro mi, Riddle. Nie mam różdżki.
Tom wybuchł mrożącym krew w żyłach śmiechem.
- Rozczarowałeś mnie. – powiedział w końcu – Miałem nadzieję że choć jeden Potter zginie jak mężczyzna. Ale cóż, jaki ojciec, taki syn…
Harry spuścił głowę. To już koniec. Często zastanawiał się, kiedy nadejdzie koniec świata. Doszedł do wniosku, że przychodzi do każdego osobiście. Że też wybrał akurat ten moment na wizytę u niego...
- Znaj moją łaskę, Harry Potterze. – usłyszał lodowaty szept przy uchu – Dam ci kilka sekund życia więcej. Twoje ostatnie słowa!
Czarnowłosy uświadomił sobie, że płacze. Ostatnie słowa? Też mi coś…
- No, dalej, powiedz na głos co ci tam na sercu leży. Wysycz że mnie nienawidzisz, wykrzycz całemu światu że kochasz córkę tych zdrajców krwi… Nie mam zamiaru czekać w nieskończoność, jeśli na to liczysz. – pospieszył go Voldemort.
NARODZI SIĘ TEN, KTÓRY MA MOC POKONANIA CZARNEGO PANA.
POSIĄDZIE MOC, KTÓREJ CZARNY PAN NIE ZNA.

Dwa wersy przepowiedni obiły się po mózgu siedemnastolatka.
- Wybaczam Ci. – wyszeptał, nie podnosząc głowy.
- Mógłbyś powtórzyć, nie dosłyszałem. A twoi wielbiciele na pewno chcieliby przeczytać to jutro w gazetach.
- Wybaczam Ci. – powiedział już pełnym głosem.
- Coś ty powiedział? – oczy czarodzieja rozszerzyły się za zdziwienia.
- Wybaczam Ci, Tom. – tym razem spojrzał mu w oczy. Jasna zieleń spotkała się z królewską czerwienią. A Mroczny czarodziej padł bezwładnie na ziemię.
Jeszcze długo zastanawiano się, co zabiło najgroźniejszego czarodzieja współczesności. Jak mógł go zgładzić chłopak, który nie ukończył szkoły, ba, który w dodatku nie miał różdżki! Wiedział to chyba tylko ów chłopak. Dał temu czarodziejowi szansę zaznać tego, czego nigdy w życiu nie doświadczył. I było to tak ogromne, że nie mógł wytrzymać tej potęgi.
Może trudno w to uwierzyć, ale zabiło go wybaczenie. Jedno wybaczające spojrzenie.

Ten post był edytowany przez Zakohana w książkach: 24.03.2008 19:05


--------------------
Sunny Support Group!

user posted image

I was raised by this town
To believe the words they put inside me...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Zakohana w książkach
post 04.11.2007 13:39
Post #2 

Szukający


Grupa: Prefekci
Postów: 473
Dołączył: 27.03.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Merlinie, jak ja mogłam to tu dać... Sama jestem załamana.
Czy odkupię swoje grzechy wklejając teraz poprawioną wersję? Błagam, wybaczcie mi!
***

Wybaczm Ci


Wszyscy wiedzieli, ze w końcu do niej dojdzie. Hogwart od zawsze był celem Voldemorta, a teraz, kiedy jedyny czarodziej, którego zawsze się bał odszedł, odważył się zaatakować. Zbierał siły długo, niemal rok, ale jego armia była imponująca. Morze czarnych postaci o białych twarzach. Pojawili się nagle, zaskakując wszystkich, ale mimo wszystko zdążono zabezpieczyć młodszych uczniów. Do bitwy dopuszczono jedynie trzy klasy: piąte, szóste i siódme. Wszyscy się bali, ale każdy chciał się przydać; w końcu to wojna o losy świata. Całego. Jeśli wygra Mrok to nikt nie będzie się przejmował Ustawą o Tajności Czarodziejów.
Finał tej długiej wojny miał także inne znaczenie. Wszyscy wiedzieli, że jest to ostateczna bitwa, dlatego nikt nie ukrywał, po której stronie naprawdę stoi.
- Harry! Gdzie idziesz?! - Hermiona próbowała przekrzyczeć mieszające się ze sobą inkantacje i świst różnobarwnych promieni. Próbowała do niego podejść, jednak zaklęcia tworzyły śmiercionośną pajęczynę.
- Czas to wszystko zakończyć! Nie mam już siły patrzeć jak ludzie, których kocham umierają! – odkrzyknął, osłaniając się przed błękitnym promieniem.
- Ale… O czym ty… - podążyła za spojrzeniem chłopaka – Ginny… A-ale… Jak?
Próbowała powstrzymać łzy. One jej teraz nie pomogą.
- Avada. Dostała rykoszetem, stojący przed nią Śmierciożerca się uchylił… - silił się na obojętny ton. Jego oczy na chwilę zaszły mgłą, szybko jednak otrząsnął się i odwrócił głowę.
- Muszę to zakończyć. – spojrzał jej w oczy. Skinęła głową.
- Idź. – powiedziała cicho, nie martwiąc się o to, czy ją usłyszy – I… Harry, wiesz, że musisz rzucić niewybaczalne, prawda? Ale przy każdym zaklęciu liczą się okoliczności, pamiętaj o tym. To… To naprawdę nic złego.
- Wiem, Hermiono.
Odwrócił się i ruszył szybkim krokiem w kierunku Czarnego Pana. Dokładnie w tym momencie obok jego prawej dłoni świsnęło zaklęcie.
- Harry! – pisnęła Hermiona – Harry, nic ci nie jest?
Pokręcił głową. Dziewczyna jednak tego nie dostrzegła; wpatrywała się z przerażeniem w dwa zwęglone kawałki jego różdżki.
- Nie możesz tam iść! Nie masz broni, nie możesz! – miała nadzieję, że zmieni jego decyzję. Jakby go nie znała… Od postanowienia mogła go odwieść jedynie Ginny, czyli teraz nikt nie mógł tego zrobić.
- Masz rację, Hermi, nie „mogę”. Ja muszę iść. – odrzekł beznamiętnie. Wbiegł w tłum, zanim zdziwiona dziewczyna zdążyła podjąć jakąkolwiek próbę zatrzymana go. Znalazł Voldemorta bez problemu. Był w samym centrum bitwy, otaczał go sporych rozmiarów pusty krąg. Nikt nie chciał znaleźć się w jego pobliżu.
- Riddle! – krzyknął Potter wychodząc w końcu z tłumu. Serce waliło mu mocno w piersi.
- No proszę, Harry. – mężczyzna odwrócił się powoli, na jego twarzy wykwitł złośliwy uśmiech – Czemu zaraz tak oficjalnie? Mówmy sobie po imieniu.
- Nie zwykłem mówić po imieniu do byle kogo. – modlił się, by głos nie zdradził jego przerażenia. Chyba naprawdę zwariował…
- Ty mały… - zaczął Voldemort. Uśmiech spełzł z jego twarzy ustępując grymasowi wściekłości – Wyjmuj różdżkę! Zakończmy tę wielką farsę jak najszybciej!
- Przykro mi, Riddle. Nie mam różdżki. – odpowiedział powoli, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt. Tom wybuchł mrożącym krew w żyłach śmiechem.
- Rozczarowałeś mnie. – powiedział w końcu – Miałem nadzieję, że choć jeden Potter zginie jak mężczyzna. Ale cóż, jaki ojciec, taki syn…
Harry spuścił głowę. To już koniec. Często zastanawiał się, kiedy nadejdzie koniec świata. Doszedł do wniosku, że przychodzi do każdego osobiście. Że też wybrał akurat ten moment na wizytę u niego…
- Znaj moją łaskę, Harry Potterze. – usłyszał lodowaty szept przy uchu – Dam ci kilka sekund życia więcej. Twoje ostatnie słowa!
Czarnowłosy uświadomił sobie, że płacze. Ostatnie słowa? Też mi coś…
- No, dalej, powiedz na glos co ci tam na sercu leży. Wysycz że mnie nienawidzisz, wykrzycz całemu światu że kochasz córkę tych zdrajców krwi… Nie mam zamiaru czekać w nieskończoność, jeśli na to liczysz. – pospieszył go Voldemort. Myśli Harry’ego biegły wstecz. Znów zobaczył Ginny upadającą na ziemię… szybko odegnał to wspomnienie. Dumbledore… Nie! Nie chcę tego oglądać! krzyknął w myślach. Syriusz… Cedrik… Rodzice… Nie, nie, nie! Zaczął rozpaczliwie szukać jakiegoś innego wspomnienia, niedotyczącego śmierci kogokolwiek.
NAROZI SIĘ TEN, KTÓRY MA MOC POKONANIA CZARNEGO PANA.
[…]POSIĄDZIE MOC, KTÓREJ CZARNY PAN NIE ZNA.

Dwa wersy przepowiedni obiły się po mózgu siedemnastolatka.
NARODZI SIĘ TEN, KTÓRY MA MOC POKONANIA CZARNEGO PANA, […] KTÓREJ CZARNY PAN NIE ZNA
Znów usłyszał w umyśle… Nagle zrozumiał. Zupełnie, jakby ktoś zapalił żarówkę i oświetlił kartkę z odpowiedzią.
- Wybaczam Ci. – wyszeptał, nie podnosząc głowy.
- Mógłbyś powtórzyć, nie dosłyszałem. A twoi wielbiciela na pewno chcieliby przeczytać to jutro w gazetach.
- Wybaczam Ci. – powiedział już pełnym głosem.
- Coś ty powiedział? – oczy czarodzieja rozszerzyły się za zdziwienia.
- Wybaczam Ci, Tom. – tym razem spojrzał mu w oczy. Jasna zieleń spotkała się z królewską czerwienią. Lord padł na ziemię ze zdziwieniem a twarzy.
- Harry! – Hermiona rzuciła mu się na szyję – Harry, co tu się stało? Kiedy tylko tu wszedłeś wszystkie różdżki przestały działać… A przed chwilą na niebie pojawiła się zielona błyskawica, Śmierciożercy zaczęli wić się z bólu ściskając Mroczne znaki… to było niesamowite. Jak zdołałeś go zabić, nie miałeś różdżki… - mówiła szybko, chłopak ledwo rozumiał słowa.
- Hermiono… - spróbował jej przerwać – Hermiono, pozwól mi coś powiedzieć!
Brązowowłosa natychmiast zamilkła.
- Chcesz wiedzieć, co się tu stało? – skinęła głową – Wybaczyłem mu.
Oczy dziewczyny rozszerzyły się ze zdziwienia.
- Co zrobiłeś? Wybaczyłeś… Wybaczyłeś Voldemortowi?! Jak mogłeś!? Harry, przecież on…
- Co się stało? – zbliżył się do nich Ron – Hermi, uspokój się. Wygraliśmy!
- Właśnie się dowiedziałam jak! – wysunęła się z jego objęć – On mu wybaczył! Wybaczył mu te wszystkie okropieństwa!
Oboje jeszcze długo na niego wrzeszczeli. Przyrzekli jednak, że nikomu nie powiedzą. Następnego ranka na pierwszej stroni zamieszczono długi artykuł, nieopatrzony żadnym zdjęciem i napisany niezwykle małymi literami. Zastanawiano się w nim, co zabiło mrocznego czarodzieja. Tez było wiele, żadna z nich prawdziwa. Kolejne strony zajmowała lista zabitych, następna rannych.
Harry znów był wielkim bohaterem. Zastanawiał się tylko, czy gdyby wszyscy znali prawdę nadal wiwatowaliby na jego cześć.

***
Mam nadzieję, że teraz jest lepiej... i nie ma takich tragicznych rymów.


--------------------
Sunny Support Group!

user posted image

I was raised by this town
To believe the words they put inside me...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 25.05.2024 03:06