Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Historia Siostr Black, pamiętniczek

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 4 ] ** [80.00%]
Gniot - wyrzucić [ 1 ] ** [20.00%]
Zakazane - zgłoś do moderatora [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 5
Goście nie mogą głosować 
Alicja Caren Black
post 01.09.2007 19:10
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 38
Dołączył: 28.08.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Witam wszystkich! To moj pierwszy post na tym forum, wiąc pozwoliłam sobie powiedzieć "dzień dobry".
Wracając do tematu:
Będę tutaj umieszczać opowiadanie pisane przez dwie osoby. Główne bohaterki mają 14 lat i są siostrami. Akcja dzieje się w roku 1993 (WA).
UWAGA!
Prawdopodobnie (raczej napewno) zmienimy kilka faktów z kasiążki.

Historia sióstr Black

25 lipca


Siedziałam na parapecie w swoim pokoju i nawijałam na palec kosmyk kruczoczarnych włosów, wpatrując się w odbicie moich (aktualnie zielonych) oczu. Lipiec był ciepły, chociaż deszczowy. Tęskniłam za przyjaciółmi. Za pisaniem esejów z różnych przedmiotów, za wygłupianiem się z Weasley’ami, za Hogwartem. Za dormitorium, za Wielką Salą, za przygodami. Pisałam do przyjaciół, a oni do mnie. Nie mogłam się doczekać roku szkolnego. Z marzeń wyrwało mnie pukanie do drzwi:
-Claudia, wujek cię woła na obiad! – zawołała Alicja, moja siostra (bliźniaczka, żeby było ciekawiej).
-Idę.. Już idę..
W kuchni było czuć naleśnikami. Mężczyzna z miodowo-brązowymi włosami stał przy oknie. Gdy weszłyśmy do kuchni, odwrócił się i uśmiechnął do nas.
-Siadajcie, siadajcie. – powiedział Remus Lupin – Claudia, co ty taka smutna jesteś?
-Co..Ja? Nie.. Wydaje ci się. – odpowiedziałam zamyślona – Naprawdę..
-Coś się dzieje? –zapytał wujek – Mi możesz powiedzieć.
-Nic się nie dzieje. Serio. I nie musisz wysyłać Alicji na zwiady, czy jeszcze żyję.
-Eh.. No dobrze, załóżmy, że ci wierzę. Ale jak coś, to po prostu mów.
-Dobrze.
Po chwili wszyscy zaczęli jeść. Po skończonym obiedzie, odezwała się Alicja.
-Wujku, mogłabym wyjść?
-Wyjść? A na przykład gdzie? – zapytał Lupin
-Na spacer, a gdzie ja mogłabym wyjść?
-Do swoich kochanych przyjaciół, których rodzice są śmierciożercami. – odpowiedziałam na pytanie Alicji.
-Jak ty się wtrącisz, to już nic nie można zrobić!
-Wiem, siostrzyczko.
-Dziewczęta, spokój! – krzyknął Remus – Alicjo, możesz wyjść, Claudia, zostań jeszcze na chwilkę w kuchni.
Alicja wyszła, a ja usiadłam sobie z powrotem na krześle.
-Tak? – zapytałam.
-Wiesz, że się o ciebie martwię.
-Nic nowego – mruknęłam.
-Czytałaś Proroka. Morderca jest na wolności. Nie chcę was narażać. – kontynuował Lupin, jakbym mu w ogóle nie przerywała.
-A co ten Black ma wspólnego z nami? Tylko podobne nazwisko. – odpowiedziałam.
-Ee.. Dowiesz się więcej w swoim czasie. A teraz, muszę coś zrobić. Możesz wrócić do pokoju.
Po tych słowach wyszłam z kuchni, wróciłam do pokoju i usiadłam ponownie na parapecie.

***
- Gryfonka od siedmiu boleści! – warczałam sama do siebie, idąc ulicą. Chyba nigdy nie zapomnę jej przerażonego spojrzenia, kiedy Tiara przydzieliła mnie do Domu Węża. I tego szczęścia, kiedy usiadła wśród Gryfonów.
- Kiedy do niej dojdzie, że ja nie przyjaźnię się z tymi śmieciożercami, tylko ich dziećmi?! I że „jestem ślizgonką” nie jest równoznaczne z „popieram Czarnego Pana”?!
Moją rozmowę z samą sobą przerwał jakiś bezczelny osobnik płci niewiadomej, który śmiał na mnie wpaść. Oj, źle trafił.
- Patrz jak leziesz, ciamajdo. – warknęłam, nie podnosząc głowy. On zrobił to samo, w tym samym momencie. Głos wydał mi się znajomy, więc podniosłam głowę.

***
Zeszłam z parapetu. Wzięłam pierwszą książkę z brzegu i rzuciłam nią o ścianę.
"Pieprzona ślizgonka!" - pomyślałam.
"Ale to twoja siostra!" - odezwał się głos w moje głowie.
"Czy ja wariuję?! Słyszę głosy!"
"Nie wariujesz."
Wzięłam następną książkę, i tym razem rzuciłam nią o podłogę. Do pokoju wbiegł wujek.
-Claudia, co ty robisz? - zapytał.
-Próbuję się uspokoić. - odpowiedziałam
-Coś się dzieje! Dlaczego mi nic nie mówisz?
-NIC SIĘ NIE DZIEJE! - krzyknęłam. - NIC OPRÓCZ TEGO, ŻE MOJA SIOSTRA ZADAJE SIĘ ZE ŚMIERCIOŻERCAMI!
-Claudia, nie krzycz! - powiedział nieco głośniej - To nic nie znaczy, żebyś rzucała książkami!
-Po prostu.. - usiadłam na łóżku – Po prostu mnie to wkurza. Jak siedzę z przyjaciółmi na korytarzu widzę ten jej uśmieszek. Myśli, że jest lepsza, bo trafiła do Slytherinu. Bez sensu... Zaczęła się zadawać z Malfoyem. Idiota z niego. Prawdziwy ślizgon. I ciągle się kłócimy. To nie jest ta Alicja, którą znam..
-Przejdzie jej. Zobaczysz. - pocieszył mnie wujek.
-Nie. Jest na to za bardzo uparta. Straciłam siostrę...
-Nie mów tak.. Ignoruj te wszystkie jej zaczepki. Przejdzie jej... - powiedział i przytulił mnie.

***

Mleczna cera, włosy blond dużo jaśniejsze od moich, oczy szare jak dzisiejsze niebo. Młody Malfoy.
- Cześć, Draco. – humor stanowczo mi się poprawił. Może chłopak był nieco arogancki, ale od czasu do czasu dawało się z nim normalnie pogadać.
- A, to ty. – odpowiedział.
- Co sprowadza panicza Malfoya do najbardziej mugolskiej dzielnicy Londynu? – spytałam złośliwie, siadając na pobliskiej ławce.
- Nie najbardziej. Mieszkają tu dwie czarownice. – wyszczerzył się i usiadł obok mnie. Ciekawe, czy gdybym była na jego roku, też by mnie tak traktował…
- Chciałem się czegoś od ciebie dowiedzieć, Caren. – tylko on mnie tak nazywał. Swoją drogą, ciekawe dlaczego?
- Jeśli chcesz, żebym napisała ci zadanie z eliksirów, to zapomnij.
- Nie o to chodzi. Ten Black, który uciekł z Azkabanu. Masz z nim coś wspólnego?
- Poza nazwiskiem i kolorem oczu? – zaśmiałam się – Co ci odbija, Draco? Myślisz, że jest moim ojcem?
- No… - zarumienił się – Przemknęło mi to przez głowę.
- Więc przyswój i zapamiętaj informację, że ja i Claudia nie mamy żadnej rodziny poza wujkiem. A raczej ojcem chrzestnym. Dobra, chyba muszę wracać. I tak przez najbliższe kilka godzin moja kochana bliźniaczka, która nie jest do mnie podobna, będzie mi wmawiać, że byłam na zebraniu zwolenników Sam-Wiesz-Kogo.
Weszłam do domu. Pomyśleć, że muszę użerać się z Claudią przez kolejny miesiąc. Mogliby w końcu przysłać listę podręczników, przynajmniej zaczęłoby się coś dziać. Wyjazd na Pokątną, spotkania ze znajomymi i ogromne lody u pana Fortescue. Ale teraz czekało mnie ciężkie zadanie: nie wygadać się przed siostrą, że spotkałam Malfoya. Remusowi można powiedzieć. On rozumie, że mam swoich przyjaciół i mogę czasami chcieć z nimi pogadać. Ale ona? Zazwyczaj zaczyna wyzywać mnie od piesków Czarnego Pana.
- Wróciłam!! – wydarłam się tak, żeby usłyszeli mnie też sąsiedzi. Poszłam zrobić sobie herbatę, w kuchni siedział wujek. Wyglądał na zmartwionego.
- Ej, Remus. – często zwracałam się do niego po imieniu kiedy nie było Claudii. Nie wiem dlaczego, ale przy niej imię chrzestnego nie chciało mi przejść przez gardło. Położyłam mu rękę na ramieniu – Co się dzieje?
- Claudia. – odpowiedział krótko.
- To ja może zaparzę herbaty. – wyczułam, że zanosiło się na kazanie. „Wiem, że jesteście teraz w trudnym okresie dojrzewania, ale spróbuj być milsza dla swojej siostry. Ona się o ciebie martwi…” znam ten tekst na pamięć. Co roku jest to samo. Moja nadwrażliwa siostrunia chce ze mnie zrobić gryfonkę.
- Nie wiem, co się z nią dzieje. Cały czas mówi, że stajesz się śmierciożerczynią, może nie wprost, ale o to jej chodzi.
- Możesz konkretniej? – coś mi tu śmierdzi. To nie wygląda na kazanie.
- Jeśli twoja siostra tak twierdzi, musisz dawać jej do tego podstawy.
- No nie!! – wściekłość zalała mnie ogromną falą – Ty też sądzisz, że Ślizgonom pierwszego dnia odciskają Mroczny Znak na przedramieniu?! Proszę, zobacz, upewnij się, czy na pewno go nie mam! – podciągnęłam lewy rękaw za łokieć. Z oczu pociekły mi łzy.
- Alicja, uspokój się. – podszedł do mnie i otoczył ramieniem.
- NIE DOTYKAJ MNIE!! – wrzasnęłam wyplątując się z jego uścisku i stając po drugiej stronie pomieszczenia – PRZECIEŻ JESTEM SPOKOJNA!!
Z mojej piersi wydobył się cichy szloch. Oparłam się o ścianę i bezsilnie zsunęłam na podłogę.
- Już, cicho. Nie płacz… - znów mnie przytulił, tym razem jednak go nie odepchnęłam
- Rozumiem, że…
- Nie, ty nic nie rozumiesz. – przerwałam mu – Nie wiesz, jak to jest, kiedy trzy czwarte szkoły cię nienawidzi jedynie za to, że masz godło Slytherinu na szacie. I w dodatku dziewięćdziesiąt dziewięć procent z nich nawet nie wie, jak się nazywasz. Dlaczego wszyscy tak taktują Ślizgonów? – spojrzałam na niego rozpaczliwie. Z jego oczu wyczytałam, że nie wie. Spuściłam głowę – Ty też ich nienawidziłeś. Byłeś w Gryffindorze.
Wyrwałam mu się i pobiegłam do pokoju.

27 lipca

Powoli otwierałam oczy. Odgarnęłam kila kosmyków z twarzy i odwróciłam się na plecy, badając wzrokiem strukturę sufitu. Odwróciłam głowę w stronę okna i jęknęłam cicho. Oczywiście, kolejny dzień deszczu i duchoty. I to mają być wakacje? Stanowczo odmawiam współpracy z taką pogodą! Zostaję w łóżku i nie wyjdę z niego, dopóki nie zaświeci słońce. Nie… nie mogę tego zrobić Remusowi. Usłyszałam szum wody z prysznica. No tak, pewnie Claudia już wstała. Zostaję w łóżku jeszcze dwadzieścia minut, potem idę do łazienki. Najwyżej zrobię jej awanturę pod drzwiami…

***

Po cudownie orzeźwiającym prysznicu udałam się do kuchni. Wujek już tam był. Siedział przy stole i jakby nad czymś myślał.
-Dzień dobry - przywitałam się.
-O już wstałaś. Alicja jeszcze śpi? – zapytał
-Pewnie tak.. – odpowiedziałam i wzięłam się za jedzenie tosta. Za chwilę przyszła moja kochana siostrzyczka. Widać, że była jeszcze zaspana.
-Dzieeń doobryy – powiedziała ziewając.
-Cześć – mruknęłam.
-Dziewczynki, mam do was prośbę. Mogłybyście iść do sklepu? Ja jakoś nie dam rady.
-Ja mogę iść – powiedziałam – Ale jak ona pójdzie, to mogę zostać.
-Nie, pójdziecie obydwie. Jedna się z wszystkim nie zabierze. – powiedział przemęczonym głosem.
-No dobra – powiedziała Alicja wstając od stołu.
-To ja idę po torbę. – mruknęłam do niej.
Za chwilę wróciłam z torbą i parasolem w ręku. Alicja już czekała przy drzwiach.
-Chodź. Wujek dał mi listę.
-Uwierz mi, naprawdę nie sprawia mi przyjemności to pójście z tobą do tego sklepu.
-Mi też.
Wyszłyśmy z domu i skierowałyśmy się w stronę sklepu.

***

Szłam z Claudią chodnikiem. Ramię w ramię. Ale by było, jakby ktoś nas zobaczył. Panny Black razem i na dodatek nie bijące się… no, byłyśmy raczej rzadkim widokiem.
- Ciekawe, dlaczego wujek tak wygląda. Jakby był chory…
- Cały czas wyglądasz przez to swoje okno i nie zauważyłaś, że była pełnia? – prychnęłam.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że umówiłaś się ze swoim Malfoyem? Chętnie poszłabym drugą stroną ulicy. – odwarknęła do mnie, patrząc z obrzydzeniem na jakiś punkt w parku. Podążyłam za jej wzrokiem i zobaczyłam Draco.
„Co mu odbija, był tu przedwczoraj.” Pomyślałam. Odwróciłam głowę i szłyśmy dalej, w milczeniu.

***

„Gdybym mogła tylko jakoś się od niej uwolnić..” – pomyślałam
„Ale nie możesz” –
„Kurcze, znowu ten głos! Ja wariuję!”
Z myślenia wyrwał mnie krzyk. Raczej nawoływanie. Odwróciłam się. To był oczywiście Malfoy.. O i Alicja do niego podeszła. Czyli mogę iść sama do tego sklepu. Ehh, niestety. Wraca do mnie. Hej! Zaraz! Ten ulizany szczur idzie z nią! Jeśli myśli, że będę przebywać w pobliżu tego gnojka, to się przeliczyła.
- Ja z nim nie idę. – powiedziałam szybko.
- Podejrzewam, że nie masz wyboru. – odpowiedziała chłodno – Chyba, że tu zostaniesz i poczekasz.
- Niby dlaczego nie miałabym wrócić do domu?
- Możesz. Ale wtedy wujkowi zrobi się przykro, a Draco będzie musiał odprowadzić mnie pod drzwi. Te zakupy naprawdę będą ciężkie.
Przez chwilę biłam się z myślami. Mogłabym zostać, usiąść sobie na ławeczce i nie oglądać szpetnej gęby Malfoya.
„Ale wtedy Alicja zostanie z nim sama”
„No i co?”
„Zastanów się, co mogą robić…”
„Głosie, nie wiem czym jesteś, ale tym razem masz rację.”
- Idę z wami.

***

A już myślałam, że uda mi się iść bez niej. No cóż, życie to nie bajka, nie można mieć wszystkiego. Że też do tego sklepu musi być tak daleko!
- Idziemy przez park? Będzie bliżej. – zaproponowałam. Draco wzruszył ramionami.
- Możemy iść przez park. – mruknęła Claudia
Skręciłam w alejkę. Po mojej prawej stronie szedł Malfoy, po lewej szła Claudia.
- No więc? – zwróciłam się do blondyna – Masz jakiś specjalny powód do przebywania tutaj?
- Nie można się już ciekawić, co u ciebie?
- Draco, wydaje mi się, że masz sowę. Poza tym, byłeś tu przedwczoraj…
- Co? – oczywiście, musiała o sobie przypomnieć – To dlatego tak chciałaś wyjść! Umówiłaś się z nim!
- Merlinie, ta dalej swoje! Kiedy do ciebie dojdzie, że ja się wcale w nim nie bujam?
- Uważaj, bo ci uwierzę! Cały czas z nim łazisz po Hogwarcie…
- Ty też wszędzie łazisz z Potterem! – nie wytrzymałam, musiałam jej przerwać – I mogłabyś zauważyć, iż ja wcale nie twierdzę, że jest twoim chłopakiem!
- Eee… Caren? – spytał niepewnie Draco.
- Nie wtrącaj się. – warknęłyśmy jednocześnie.
- A kto przez sen mruczał "Draco... Draaco." Co?
- Ty… - poczułam, że się czerwienię – To nieprawda!
- To dlaczego strzeliłaś buraka, hę?
- Bo jest mi wstyd, że moja siostra prowadzi jakieś bzdurne insynuacje! I to jeszcze w obecności chłopaka, którego dotyczą!
- Caren, mogę co… - spróbował znowu Malfoy.
- „Caren”?! – przerwała mu Claudia – Od kiedy to jesteś Caren? Kiedy wujek cię tak nazywał, zawsze zwracałaś mu uwagę, że masz na imię Alicja!
- To było w pierwszej klasie! Wtedy nie lubiłam tego imienia!
- A teraz je lubisz?
- Tak.
Wyjście z parku zmusiło nas do zaprzestania „rozmowy”. Pod osłoną drzew nie zauważyliśmy, że zaczęło padać. Claudia rozłożyła parasolkę i zaklęła cicho.
- Wzięłam ten najmniejszy. Nie zmieścimy się pod nim we dwie, o tym gnojku nawet nie wspominając.
- Nie obrażaj go. – warknęłam tak, żeby tylko ona dosłyszała.
- Nie szkodzi, mam swój. – powiedział Draco rozkładając parasol i oferując mi ramię. Aha, będzie teraz zgrywał gentelmana i utwierdzał moją siostrę w przekonaniu, że ze sobą chodzimy. Czy on naprawdę nic nie rozumie? Chociaż… jeśli pójdę z nim pod rękę Claudia będzie wściekła a prawdopodobieństwo mojego zmoknięcia znacznie się zmniejszy. No i będziemy mogli w spokoju pogadać. A docinki siostry jakoś zniosę.

***

Pięknie. Moja rodzona siostra idzie z tym gumochłonem pod ramię. I cały czas coś sobie szepczą do ucha i chichoczą. Wrr.
„Jesteś zazdrosna”
„Nieprawda!”
„Jesteś”
„O Merlinie, rozmawiam z własną głową. A kysz, ty złośliwy głosie! Ostatnio miałeś rację, ale teraz się mylisz.”
Przynajmniej są w takiej odległości ode mnie, że trudno się domyślić, że idziemy razem. O, już widać sklep. Całe szczęście.
Dzwonek przy drzwiach cicho zabrzęczał, kiedy je otworzyłam.
- Dzień dobry. – powiedziałyśmy jednocześnie. Malfoy oczywiście nic nie powiedział. Kompletny brak manier. Alicja wręczyła Rosie, ekspedientce, listę zakupów, poczym wróciła do rozmowy z tym idiotą. Oparła się tyłem o ladę i „niedbałym” ruchem odgarnęła z twarzy „niesforny” kosmyk.
„Cholerna kokietka” pomyślałam.
„Jesteś zazdrosna” znów ten głos
„Jak przyznam ci rację, to przestaniesz?”
„Nie.”
„To się zamknij”
Zaczęłam byle jak wpychać rzeczy do torby.
- W ten sposób nigdy się nie zmieścimy. Dwaj to. – powiedziała moja siostra i zaczęła układać towary. W międzyczasie wyciągnęłam z kieszeni pieniądze i zapłaciłam. Kiedy odwróciłam się, aby wziąć jedno ucho torby, myślałam, że mam omamy wzrokowe. Ten zidiociały gumochłon brał zakupy. Więcej, brał zakupy nie zważając na stanowcze sprzeciwy mojej bliźniaczki.
„Przynajmniej raz się na coś przyda”

***

- Draco, sam tego nie uniesiesz. Dawaj jedno ucho.
- Nie. Jesteś dziewczyną, nie będziesz tego niosła.
- Twierdzisz, że jestem słaba? – zwęziłam oczy.
- N-nie… skąd.
- To dawaj jedno ucho! – wyrwałam mu jedno z uszu torby –Teraz możemy iść.
Wyszliśmy ze sklepu. Claudia szła przodem. Okazało się, że już nie pada. Wręcz przeciwnie: wyszło słońce! Wreszcie! Oh, żeby tak zostało do końca wakacji… Wracaliśmy także przez park, tym razem jednak weszliśmy w inną alejkę. Z drzew co chwila spadały krople, mieniąc się cudownie w słońcu. Przeszliśmy park w milczeniu. Alejka kończyła się na rogu naszego ogrodzenia. Pod drzwiami Draco oddał mi też drugie ucho. Claudia weszła pierwsza.
- Już jesteśmy! – krzyknęła, i zaczęła ściągać buty. Wstawiłam torbę do przedpokoju, rzuciłam krótkie „cześć” chłopakowi i chciałam drzwi, blondyn jej jednak przytrzymał.
- Caren, co jutro robisz?
- Jeszcze nie wiem, a co? – chwila, co jest? On chyba nie… O MATKO! On chce się ze mną umówić! Marzyciel…
- Może… może gdzieś byśmy razem poszli?
Już otwierałam usta, żeby go delikatnie zbyć, kiedy usłyszałam chłodny głos mojej siostry:
- Ona nigdzie z tobą nie pójdzie, Malfoy.
No nie! Jak ona śmie za mnie decydować?!
- Nie przypominam sobie, żebym coś do ciebie mówił, Black. – Draco zdecydowanie przestał być miły.
- Chwila, do której to było? – co ja robię? Bronię siostry? Na to wygląda…
- Do tej gryfonki, która, jak sama twierdzisz, jest twoją siostrą.
- Masz coś do mnie, padalcu?
- Wiele. Ale w tym momencie jedynie mi tu wadzisz.
Zanim zdążyłam zareagować Claudia wstała, odepchnęła mnie na bok i dała mu w twarz. Mocno. A potem odwróciła się i poszła do kuchni.
- Draco, przepraszam cię. – powiedziałam szybko – A jutro idziemy gdzieś z wujkiem. Nie wiem gdzie, to jakaś niespodzianka.
Zamknęłam drzwi.

***

Usiadłam na krześle i się nie odzywałam. Alicja weszła do kuchni i od razu się na mnie wydarła (nic nowego..):
-Czemu mu przyłożyłaś? – zapytała
-Bo się wkurzyłam . – odpowiedziałam łagodnie.
-To trzymaj nerwy na wodzy!
-Próbowałam! Ale wiesz, że czasami się nie mogę opanować!
-Zauważyłam!
-On jest idiotą!
-Wcale nie!
-Tak, broń go!
-TY WREDNA, MAŁA...
-Ej, jestem od ciebie trzy minuty starsza!
-... PERFIDNA, NIEWYCHOWANA, ZASDRONA KRZYŻÓWKO KAMELEONA Z CZŁOWIEKIEM!
-Uważaj, bo się zdenerwuję na całego!
Wzięłam szklankę i zrzuciłam ją ze stołu.
-JAK ŚMIAŁAŚ DECYDOWAĆ ZA MNIE?
Rzuciła talerzem. Roztrzaskał się o podłogę na drobny mak..
-MIAŁAM CI POZWOLIĆ IŚĆ NA RANDKĘ Z TYM PATAFIANEM?!
Rzuciłam drugą szklanką.
-MYŚLISZ, ŻE UPADŁAM TAK NISKO, ŻEBY UMAWIAĆ SIĘ Z BYLE MAŁOLATEM?!
-TAK! A POZA TYM, PODOBNO JESTEŚCIE RAZEM!
Wzięłam następną szklankę i znowu nią rzuciłam o podłogę.
-NIEPRAWDA!
Wzięła drugi talerz i rzuciła nim podłogę.
-A CO WIDZIAŁAM PRZED CHWILĄ?! MOŻE TO BYŁ TYLKO JAKIŚ GŁUPI SEN?!
- CLAUDIA, ZNAM MALFOYA OD DWÓCH LAT!! PEWNIE ZAŁORZYŁ SIĘ ZE SWOIMI GŁUPIMI KOLEGAMI, ŻE WYCIĄGNIE PANNĘ BLACK NA RANDKĘ!
Wzięła trzeci talerz i kolejny raz rzuciła nim o podłogę.
-MOŻLIWE, ALE CHYBA MU SIĘ TO UDAŁO, PRAWDA?!
Tym razem rzuciłam talerzem. Nie wiedziałam, że mamy aż tyle talerzy i szklanek…
- NIE, NIE UDAŁO MU SIĘ! Powiedziałam, że jutro wujek nas gdzieś zabiera... Ale ty tego oczywiście nie słyszałaś.
I przestałyśmy się drzeć. Siedziałyśmy przez chwilę cicho, gdy nagle Alicja się odezwała:
- Ciekawe gdzie jest wujek...
- Miał ciężką noc. Pewnie odsypia. – odpowiedziałam.
-I nic nie słyszał? – zapytała
-Może... - odpowiedziałam po raz kolejny. I wzięłam się za sprzątanie talerzy i szklanek.
-Daj spokój, pomogę ci. – rzuciła siostrunia.
-Nie trzeba, poradzę sobie – odpowiedziałam.
-Ale ja też nimi rzucałam. – odparła.
I zaczęłyśmy sprzątać.

***

- Nie podoba mi się to… - mruknęłam.
- Co znowu? – spytała Claudia, odstawiając jeden z talerzy na miejsce (kilka razy poszło w ruch reparo, ale o tym nikt nie musi wiedzieć…)
- Darłyśmy się na siebie dobre kilka minut. Więcej, rzucałyśmy talerzami i szklankami. Zastanów się, kiedyś był u sąsiadów i nas usłyszał. A byłyśmy przynajmniej połowę ciszej niż teraz.
- Taak. Ale wiesz, może bardzo mocno śpi.
- No nie wiem… Idę sprawdzić, czy u niego na pewno wszystko w porządku.
Cichutko weszłam do pokoju Remusa. Leżał na łóżku w swoim ubraniu. Claudia miała rację: spał. Ale jakim cudem nas nie usłyszał? Na podłodze leżała książka. No tak, pewnie zasnął przy czytaniu. Cały wujek. Ruszyłam by odłożyć książkę na szafkę. Zesztywniałam, kiedy przewrócił się na bok i zwinął w kłębek. Pewnie mu zimno. Dziś było dość chłodno, a słońce świeciło zbyt krótko by ogrzać ziemię. Delikatnie okryłam go kocem i dostrzegłam przyczynę braku jego reakcji na naszą kłótnię. Remus włożył sobie do uszu najzwyklejsze, mugolskim stopery. Widocznie domyślił się, że będziemy się wydzierać… no, właściwie nie było to takie trudne.

***



Siedziałam sobie w kuchni, gdy Alicja poszła zobaczyć co z wujkiem. Przyglądałam się troszkę swojemu odbiciu w łyżeczce do herbaty. Jakoś mnie wzięło na zmianę koloru włosów.
„Niebieskie?” – pomyślałam
„Może raczej nie” – odpowiedział mój głos w głowie.
„No to, fioletowe?” – zapytałam się w myślach.
„Jeszcze gorsze” – parsknął głos
„Tęcza, i koniec!” – krzyknęłam do siebie w duchu.
„Ok., ale to już nie moja wina, jak wujek cię wyrzuci z domu”
„Oh, zamknij się w końcu!” – pomyślałam. Zacisnęłam powieki i pomyślałam. Po chwili moje włosy były tęczowe. Zobaczyłam się w łyżeczce. „Jest okej!” powiedziałam do siebie. Usłyszałam, że siostra schodzi ze schodów. Stanęła na stopniu przed wejściem do kuchni i krzyknęła:
-Na rogogony węgierskie, coś ty zrobiła z włosami?!
-Coś ci nie pasuje?
-Merlinie, zmień ten oczojebny kolor!
-Który? Bo jak widzisz, mam ich dużo!
-Natychmiast wróć do jakiejś normalnej barwy, albo się do ciebie nie przyznaję!
-Ty już się do mnie nie przyznajesz, siostrzyczko.
-Nie, to ty nie przyznajesz się do mnie.
-Ty też.
-A kto namówił bliźniaków, żeby mówili do mnie "panno Malfoy"?
-Nie ja.
-Ciebie wszyscy ślizgoni znają jako moją siostrę!
-Naprawdę? Myślałam, że jako niezrównoważoną idiotkę..
-No... moją siostrę, niezrównoważoną idiotkę. – powiedziała - Zmień ten kolor!
-Może zmienię, może nie..
-CLAUDIA!! Bo ci nie powiem, co z wujkiem!
-Okej, okej. – to powiedziawszy zmieniłam kolor tęczy na brąz z pasemkami (Ale tak czy inaczej później wrócę to tęczowych włosów)
-Teraz lepiej. – powiedziała. -A nasz sprytny wujo zatkał sobie uszy i zasnął.
-Serio? – zapytałam – On to ma pomysły..

***

Była druga popołudniu, Remus nadal spał a my siedziałyśmy w salonie wpatrując się w telewizor. Od porannego rzucania talerzami (jakimś cudem) się nie pokłóciłyśmy. Oglądałyśmy niezwykle zajmujący teleturniej, którego uczestnicy mieli niewątpliwie mózgi trolli, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
- Ciekawe kto to… - mruknęła Claudia. Już miałam powiedzieć, żeby poszła się przekonać, zmieniłam jednak zdanie widząc jej fryzurę. Włosy do ramion w kolorze świeżej krwi z czarnymi pasemkami.
- Eee… to ja otworzę. – powiedziałam i przeskoczyłam przez oparcie kanapy – A ty zrób coś z włosami.
Zatrzymałam się na chwilę przed lustrem w przedpokoju i poprawiłam bluzkę. Otworzyłam drzwi i…
- Robisz się natrętny.
- Caren, proszę. – o Merlinie! Proszący Malfoy! Dajcie mi kamerę! Albo chociaż dyktafon! – Chcę tylko pogadać.
- O czym? – wyszłam na dwór, przymykając za sobą drzwi. Spojrzał na drzewa w parku, ukazując niebieski siniak na lewym policzku (dzieło mojej kochanej siostrzyczki).
- No… nie wiem. O niczym. – odpowiedział.
- Draco, co ty kombinujesz? – spojrzałam mu w oczy – Dlaczego ciągle się tu kręcisz? Rodzice nie pozwalają ci siedzieć w Malfoy Manor? A może uciekłeś z domu?
- Dwa pudła.
- Więc dlaczego panicz Malfoy większość swojego czasu spędza w parku przy Perevellys Alley?! - zaczynałam się wnerwiać. Jeśli się we mnie kocha, to ma problem. Ale mógłby się przyznać.
- Odpowiedz! – łał, ale władczy ton. Nie wiedziałam, że umiem tak mówić… trzeba wypróbować na Claudii.
- Nie mogę ci powiedzieć!
- Dlaczego?!
- Bo… ehh, bo to jest żałosne. – opuścił ramiona, przybierając wygląd szczeniaka, na którego ktoś nakrzyczał. Zaraz. To prawda. On jest szczeniakiem, a ja na niego nawrzeszczałam…
- Ty też jesteś w tej chwili żałosny. Więc?
- Parkinsonowie okupują mój dom a ty jesteś jedyną osobą, której adresu nie zna mój ojciec i z którą da się pogadać. – wyrzucił z siebie jednym tchem.
-Aha. – byłam lekko zaskoczona. Myślałam, że Draco lubi Parkinson – Czyli, mówiąc prościej: chowasz się przed Pansy?
Pokiwał głową. Ekstra. Czy na naszych drzwiach jest tabliczka z napisem „przechowalnia”?
- Eee… a jak twoi rodzice zareagowali na ten siniec? Co im powiedziałeś?
- Że przystawiałem się do dziewczyny, której siostra dała mi w twarz, zaczynając jej przede mną bronić.
- Taa… ale wiesz, Claudia jest z Gryffindoru, chronienie innych jest częścią jej cholernego kodu genetycznego.
Alicja, myśl. Jeśli go tu zostawisz, wyjdziesz na nieczułe lodowe serduszko. Jeśli wpuścisz go do środka, twoja kochana siostrzyczka przywróci symetrię barwom jego twarzy.
- Jak myślisz, kiedy ta „okupacja” się skończy?
Wzruszył ramionami.
- Za godzinę.
Trochę długo. Dobra, najwyżej zamknę Claudię w łazience.
- Wchodź.

***

Bawiłam się włosami, które po wyjściu Alicji przybrały kolor pomarańczy i błękitu. Coś długo jej nie było. Ale to nawet dobrze. Po chwili zobaczyłam ją z Malfoyem. Ten padalec u nas w domu? Nie! Nie zgadzam się!
-Co ten patafian tu robi? - zapytałam
-Stoi. Jakbyś nie zauważyła - odpowiedziała
-To zauważyłam! Ale co on robi TUTAJ! - naciskałam
-A co cię to obchodzi, Black? - odpowiedział Malfoy
-Wiele, bo jakbyś raczył zauważyć, to ja tu mieszkam!
-Domyśliłem się. Mogłabyś nas zostawić?
-Chciałbyś! To, że przyszedłeś nie znaczy, że mam się wynieść z domu!
-Przynajmniej mogłabyś wyjść do drugiego pokoju! - rzuciła siostrunia
-To idźcie do ciebie! - Merlinie, po co ja to powiedziałam! - Ja nie zamierzam nigdzie iść!
Alicja popatrzyła na mnie swoim idiotycznym, ślizgońskim wzrokiem. Po chwili powiedziała:
-Przykro mi, ale będziemy musieli znosić jej towarzystwo.
Uśmiechnęłam się władczo. Nawet nie zauważyłam, że z tego wszystkiego zmieniłam kolor włosów na granatowy.
-Caren, czy twoja siostra wariuje? - zapytał Malfoy - Zmienił jej się kolor włosów.
-Hahaha! - zaśmiałam się - Coś masz niedokształconego tego chłopaka, siostrzyczko. - powiedziałam do Alicji - Jestem metamorfomagiem, pacanie! - rzuciłam do Malfoy'a
I wróciłam do poprzedniego koloru (mówiąc jasniej, to do pomarańczu z błękitem). Jak ona może się z kimś takim zadawać? Idiotka..
-A więc, o czym chciałeś gadać, Draco - zapytała go to bezguście nazywające się moją siostrą.
-Nie będę mówić przy niej - i wskazał na mnie. To będą musieli milczeć
Ktoś zapukał do drzwi. Wstałam i poszłam sprawdzić kto to.
-Alekss? Co ty tutaj robisz? - zapytałam zdziwiona
-Przyszłam cię wyciągnąć na spacer. Idziesz? - odpowiedziała
-Hmm.. Nie wiem. - powiedziałam -Ale mogę się wyrwać, bo nie zniosę tego towarzystwa, które siedzi właśnie w kuchni - dodałam.
-To idziemy. Zabieraj kurtkę i chodź.
-Czekaj, powiem wujkowi. Albo zostawię mu kartkę.
I pobiegłam na górę. Wujek już nie spał. Leżał na łóżku i czytał książkę.
-O, już nie śpisz. Ja wychodzę z Alekss. Alicja siedzi na dole z tym idiotą Malfoy 'em. Będę jakoś za godzinkę. Pa! - Rzuciłam i zbiegłam po schodach na dół.
-Gdzie się wybierasz? - Zapytała siostra
-Co cię to obchodzi? - odpowiedziałam i wyszłam na dwór.

***

Kiedy trzasnęły drzwi skoczyłam do okna w salonie. Ehh, to tylko Alekss, jej koleżanka z roku. A już myślałam, że się zrewanżuję… Z cichym westchnieniem usiadłam na kanapie, wskazując blondynowi by zrobił to samo. Rozejrzałam się za pilotem i włączyłam telewizor. Teleturniej wciąż trwał… a może to inny? W sumie wszystkie są do siebie podobne.
- Co będziemy robić? – zapytał chłopak.
- Nie chciałeś o niczym gadać. Prosiłeś jedynie o przechowanie. Więc zapoznaj się z mugolską rozrywką. Widzisz, mugole, kiedy im się nudzi, siadają na kanapie tak jak my teraz i wpatrują się w pudło które wyświetla obraz, zwane telewizorem. – kurcze, nigdy nie myślałam, że będę musiała komuś wyjaśniać jak działa telewizor. I że będzie to takie trudne.
- Caren, co ci ludzie właściwie robią? I po co to robią?
- To jest teleturniej. Taki konkurs. Ten ciągle uśmiechnięty facet w garniturze zadaje im pytania, a oni muszą na nie odpowiadać. Kiedy ktoś odpowie źle trzy razy, odpada. Ten, kto zostanie w grze najdłużej, wygrywa pieniądze. Rozumiesz?
- Tak. Ale nadal nie wiem, po co mugole to robią.
- Chyba chcą sprawdzić swoją wiedzę. – wzruszyłam ramionami – Albo żeby wszyscy w kraju mieli okazję ich zobaczyć.

Ten post był edytowany przez Alicja Caren Black: 01.09.2007 19:12
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Alicja Caren Black
post 07.11.2007 22:16
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 38
Dołączył: 28.08.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



1 września

Szłam z wujkiem na peron. Gdy przeszliśmy przez barierkę, zauważyłam Alekss. Czekała na mnie. Podeszłam do niej i przywitałam się:
-Cześć
-Cześć.. To co, szukamy miejsc?
-Oczywiście - powiedziałam i wyruszyłyśmy w poszukiwaniu wolnego przediału. W końcu natrafiłyśmy na jeden pusty. Weszłyśmy do niego i rozgościłyśmy się. Położyłam Mari (moją sowę) na siedzeniu obok i podeszłam do okna. Nie wszyscy jeszcze wsiedli do pociągu, bo żegnali się z rodzicami. „Ahh.. Gdybym ja tak mogła..” Moje przemyślenia przerwało pukanie i otwieranie drzwi.
-Hej, możemy się dosiąść? – zapytał Ghasty ciągnąc za sobą Thomasa.
-Jasne. – powiedziała Alekss robiąc im miejsce (tzn. zrzuciła kufer z siedzenia).
-Jak tam wakacje? – zaczęłam
-Dobrze – odpowiedział Thomas – A u ciebie?
-Też dobrze… - powiedziałam – Nie licząc tych kłótni z Alicją..
-Znowu się z nią pokłóciłaś? – zapytała Alekss
-A czy my kiedyś byłyśmy pogodzone? - zapytałam
-Nie – wtrącił Ghasty – Przynajmniej ja nic o tym nie wiem.
-Właśnie. My nigdy się nie pogodziłyśmy.
-To może trzeba? – otworzyły się drzwi do przedziału i weszła Hermiona. – Aha. Bo zapomnę. Alekss i Thomas, profesor McGonagall się woła do siebie..
-Oby to nie było nic groźnego.. Zaraz wrócę.. Chyba.. – powiedziała i wyszła za Thomasem i Hermioną.
-Znalazłaś coś jeszcze na temat tego Pettigrew? – zapytał Ghasty
-Nie.. A ty?
-Też nie.. Ale dowiedziałem się, że był przyjacielem Pottera i Blacka.. No i twojego wujka..
-C-co? Mój wujek go znał? – zapytałam
-Na to wygląda.. Pytałem rodziców, znali ich. Podobno nieźle rozrabiali..
-Nie.. Mój wujek przecież był prefektem.. Poza tym, on jest za spokojny na takie coś…
-Jednak nie.. Podobno w bibliotece jest taka księga, którą zostawili kiedyś… „Księga Huncwota” czy coś w tym stylu..
-Nie chce mi się w to wierzyć.. Ale tą księgę trzeba będzie sprawdzić.. – urwałam, bo Thomas i Alekss weszli z powrotem do przedziału.
-I co? – zapytałam szybko
-Nic.. Tylko.. Malfoy, co ty tu robisz? – zapytała nagle Alekss
-C-co? J-ja? Nic.. – odpowiedział
-Jak nic tu nie robisz, to spadaj stąd! – powiedział Ghasty
-Uważaj, bo się ciebie wystraszę, szlamowaty rudzielcu. – zripostował Malfoy
-Słuchaj, tleniony padalcu. Jak stąd nie pójdziesz, to inaczej porozmawiamy! – powiedziałam
-Nie unoś się tak, Black. Tak czy inaczej, nie mam zamiaru przebywać w „tym” towarzystwie.. – odpowiedział i wyszedł.
-Nie znoszę go.. Co chciała McGonagall?

***
Byłam wykończona. Nie dość, że stałam pół godziny w kolejce po bilet, to jeszcze ludzie w metrze patrzyli się na mnie jak na wariatkę. Zwłaszcza, kiedy przewrócił się mój kufer. Oczywiście, zamiast pomóc mi go podnieść, przeszli na drugi koniec wagonu. A człowiek podobno jest istotą społeczną… W końcu udało mi się dostać na stację Kings Cross. Wyglądałam jak strach na wróble: byłam rozczochrana, cała czerwona w wymiętym i podziurawionym ubraniu… przynajmniej dowiedziałam się, że przy pierwszym wypadzie do Hogsamede muszę kupić klatkę dla Kiary. Moje koleżanki z roku „czekały” na mnie tuż przy wejściu. Z miny Mary, która nie była dobrą aktorką, wyczytałam, że wcale nie uśmiecha im się sterczenie pod ścianą.
- Draco… - mruknęłam sama do siebie. Zaraz jednak przywołałam na twarz szeroki uśmiech i ruszyłam żwawszym krokiem w ich kierunku.
- Hej dziewczyny. Co to, wy jeszcze nie w pociągu? Pozajmują wszystkie przedziały!
- Czekałyśmy na ciebie. – odpowiedziała niezbyt miłym tonem Lucy. Jej nie lubię. Ma mysie włosy, jest obcięta „na chłopaka” i jak chłopak się zachowuje. Niestety, jest koleżanką L.C… A raczej jej najlepszą przyjaciółką. Zasada jest prosta: albo koleguję się z obiema, albo z żadną. Pierwsza opcja zmusza mnie do tolerowania Lucy, druga oznacza, że zostanie mi tylko Mara… Może lepiej wybrać tę drugą?
- Niepotrzebnie. – odparowałam – Ale teraz już jestem, więc możemy iść.
Po dwudziestu minutach miałam ich dość. Wszystkich. Marien okropnie bała się Blacka i gdybała mi nad uchem przerażonym głosem:
- A gdyby on napadł na pociąg? A gdyby się okazało, że on już jest w Hogwarcie? A gdyby pomógł Sama-Wiesz-Komu odzyskać moc? A gdyby…
Postanowiłam wyłączyć lewe ucho. Chciałabym pogadać z Caro… ale ona chichotała z Lucy nad jakąś gazetą.
- Ala… - Mara potrząsnęła moim ramieniem, więc postanowiłam na nią spojrzeć – A gdyby się okazało, że on jest twoim ojcem? Bo… wszystko się zgadza. Zamknęli go trzynaście lat temu, a ty od trzynastu lat nie widziałaś taty…
- Mój tata nie żyje. – odpowiedziałam chłodno – Tak samo z resztą jak moja mama. Przepraszam, muszę iść do toalety.
Szybko wyszłam z przedziału. Miałam serdecznie dość jak na jeden dzień.
- Potrzebuję spokoju. Najlepiej jakiegoś pustego przedziału… Ewentualnie z jakimś spokojnym, małomównym osobnikiem, który da mi żyć.
Zaglądałam przez oszklone drzwi.
- Potter… Fred… Draco… - mruczałam sama do siebie – Wujek… O! Leonardo.
Leonardo Traveler był bez wątpienia najdziwniejszym chłopakiem w całym Slytherinie. Nienawidził swojego imienia, kazał nazywać się „Leo”*. Niewiele osób go posłuchało, więc zastosował niezawodną metodę: przestał reagować na swoje pełne imię. Ale nie to było najdziwniejsze… zawsze chodził zamyślony i jakby smutny. Przez całe trzy lata nauki nie widziałam uśmiechu na jego twarzy.
- Cześć, Leonardo… - zaczęłam w drzwiach. No tak… kompletny brak reakcji. Niewzruszona twarz, oczy utkwione gdzieś za oknem, Zaraz głaskany mechanicznie. Westchnęłam zirytowana.
- Leo, mógłbyś w końcu przestać!
- O, Alicja. Co cię tu sprowadza? – odpowiedział na swój sposób. Właściwie nikt nic o nim nie wiedział… kim są jego rodzice, skąd pochodzi (wiedziano tylko, że nie z Anglii), jaki jest jego ulubiony przedmiot, kiedy ma urodziny. Nic, kompletnie nic. Ale dałabym sobie dłoń uciąć, że pochodzi z jakiejś arystokratycznej rodziny. Albo przynajmniej ma jakiś znajomych wśród tych rodzin.
- Ból głowy, początki depresji, denerwujące mnie koleżanki? Możesz sobie wybrać poprawną odpowiedź. – odpowiedziałam, siadając przed nim.
- Ironiczna jak zawsze. – skwitował – Przepraszam: jak zawsze kiedy jest zdenerwowana. – poprawił się szybko. Mogłabym przysiąc, że zobaczyłam cień uśmiechu na jego twarzy… natychmiast jednak ustąpił on codziennej, nieco smutnawej minie.
- Psycholog się znalazł… - prychnęłam. Spojrzałam na czarnego kota zwiniętego na kolanach Lea.
”Zaraz, też mu imię wymyślił..”
Już zaczynałam wierzyć, że uda mi się w ciszy i spokoju dojechać do samego Hogwartu, kiedy drzwi przedziału otworzyły się gwałtownie.
- Jak leci, Leo? O, widzę, że zabrałeś dziewczynę Malfoyowi. – brązowowłosy idiota, który właśnie wtargnął do przedziału wyszczerzył się do mnie obłudnie – Biedny Draco, najpierw Weasley, teraz Traveler…
- C.J, błagam, nie wrzeszcz. – jęknęłam – Po dwudziestu minutach spędzonych w jednym przedziale z Marą, Caro i Lucy moje uszy nie są zdolne do odbierania takich głośnych dźwięków.
- Biedactwo… - powiedział przesłodzonym tonem, usiadł obok mnie i zaczął głaskać po głowie – Jak tylko dojedziemy do Hogwartu, osobiście zaprowadzę cię do pani Pomfrey.
- Ha, ha, ha. – odpowiedziałam drętwo odtrącając jego rękę. Podkurczyłam nogi i usiadłam twarzą do Conrada.
- Możesz powtórzyć, ale ciszej, co powiedziałeś kiedy tu wszedłeś? – zapytałam ze słodkim uśmiechem na twarzy.
- Eeee… - zaczął – „Jak leci, Leo?”. To właśnie powiedziałem.
- A potem? – dopytywałam się, utrzymując uśmiech.
- No… ee… Ale obiecaj, że nie będziesz krzyczeć i nie użyjesz różdżki.
- Obiecuję.
- „Widzę, że wyrwałeś dziewczynę Malfoya… Biedny Draco, najpierw Weasley, a teraz ty…”. Coś w tym stylu.
Uśmiech spełzł mi z twarzy. Kopnęłam do w udo z całej siły.
- Obiecałaś! – wrzasnął oburzony.
- Obiecywałam, że nie będę krzyczeć i nie użyję różdżki. O niczym innym nie było mowy, prawda, Leo?

***

-Żartujesz? – powiedziałam równo z Ghasty’ym. Bezczelny wciął mi się w słowo! Ale dobra.. Dalej
-Niestety nie. Dementorzy będą strzec zamku i ja z Thomasem mamy być odpowiedzialni za czwarty rok Gryffindoru.. – dokończyła Alekss
-Dementorzy na terenie Hogwartu.. Super! Normalnie, nie wiem jak wam pokazać jak się cieszę.. – powiedziałam ironicznie. – Pewnie przez tego Blacka będzie mniej wycieczek do Hogsmeade!
-A z tym ostatnim to się zgadzam – zgodził się Ghasty. Wow. Nie wiedziałam, że się ktoś ze mną zgodzi.
-Tobie zależy tylko na wycieczkach do.. Co to było? – zapytał zaniepokojony Thomas.
Pociąg się zatrzymał. Nikt nie wiedział co się dzieje, a do Hogwartu było jeszcze daleko.
-Pociąg się zatrzymał.. – powiedziałam – Ale czemu? Do Hogwartu jest jeszcze spory kawałek!
-Nie mam pojęcia.. – dodała Alekss.. – Może.. Może by sprawdzić co się dzieje?
-Może raczej nie – odezwał się Thomas po chwili milczenia
-Jakoś zimno się zrobiło.. – powiedziałam.
–Ej, to jest przedział dla Gry… To Dementor! – urwał
Wszystkie głowy obejrzały się w stronę drzwi do przedziału. Ja i Alekss zaczęłyśmy krzyczeć. Ghasty próbował nas uciszyć, lecz Dementor zbliżał się do nas. Nie wiedziałyśmy co się dzieje. Gdy nagle ktoś od tyłu i przegonił tego stwora. Byłyśmy dalej w szoku. Ale w końcu zauważyłyśmy naszego wybawcę, a był nim… WUJEK?! Nie bez powodu wzięli go na nauczyciela obrony przed czarną magią..
-Dziękujemy, panie profesorze – rzuciłam przez drzwi i uśmiechnęłam się do wujka
-Proszę bardzo. Na przyszłość, nie krzyczcie, jeżeli zobaczycie któregoś. Przepraszam, muszę porozmawiać z konduktorem. – i poszedł dalej.
-Kto to był? – zapytał Thomas
-Nowy nauczyciel obrony przed czarną magią. – uprzedził mnie Ghasty
-Wydaje mi się, że będzie dobry.. – powiedziała Alekss
-Na pewno będzie dobry.. – odpowiedziałam
-Skąd wiesz? – zapytał Thomas.
-Eee.. Widzieliście co zrobił z tym Dementorem? To przecież był patronus! A patronusa nie wszyscy czarodzieje umieją wyczarować.. Więc sądzę, że będzie dobry.. – wydusiłam z siebie
-No.. Masz rację.. Ale to się zobaczy jutro.. Myślę, że jutro dadzą nam obronę? – zapytała Alekss
-Nie mam pojęcia.. Ale transmutację też miło by było zobaczyć po wakacjach – dodałam
-Transmutację? I McGonagall? Nie.. Ja nie chcę.. Mogliby jutro zrobić jakieś luźne lekcje.. Na przykład.. Eee.. Opiekę..? – „wypowiedział” się Ghasty
-Podobno Kettleburn nie będzie już uczył opieki. – powiedziała Alekss
-Ciekawe, kto będzie jej uczył.. – dodał Thomas..
-Gdybanie zostawimy sobie na później.. A teraz chłopcy, jakbyście byli mili, to wyszlibyście, bo chcemy się przebrać! – powiedziałam
-A musimy? – powiedział uśmiechając się Ghasty
-Musicie! – dodałam i wyrzuciłam ich za drzwi, zaciągając rolety na szybie.

***

Sprzeczałam się z C.J’em o to, co obiecywałam. Leonardo okazał się naprawdę niezwykle pomocny; siedział obecny jedynie ciałem, głaszcząc mechanicznie Zaraza. Dziwne, że ten kocur ma jeszcze sierść na grzbiecie…
- Nie było tam nic o tym, że nic ci nie zro… Co jest? – przerwałam w pół słowa – Dlaczego pociąg się zatrzymuje? Przecież… jeszcze prawie połowa drogi…
Wstałam, chcąc wyjrzeć na korytarz. Pociąg szarpnął gwałtownie zwalając mnie z nóg. Wściekłe prychnięcie powiedziało mi, na czyich kolanach wylądowałam szybciej niż wzrok.
- Sorry, Leo… Mam nadzieję, że Zarazowi nic się nie stało.
Wstałam i ruszyłam w kierunku drzwi, kiedy zgasło światło. Pisnęłam cicho i opadłam na siedzenie między chłopakami. Podkurczyłam nogi i objęłam je ramionami…
- Nie podoba mi się to… powinni włączyć oświetlenie awaryjne… Na Merlina, my się uczymy magii! Taki problem, jak brak prądu w pociągu nie powinien zaistnieć!
Żaden nie odpowiedział. Westchnęłam i zauważyłam, że mój oddech zamienił się w chmurkę pary… Potem uświadomiłam sobie, że drżę z zimna.
- Chłopacy… coś tu jest bardzo nie ha… - przerwałam, bo Conrad zaczął spychać mnie na Leonarda.
- C.J, co je… - zauważyłam za szybą wysoki, ciemny kształt i szybko się przesunęłam. Wpiłam paznokcie w ramię Lea i wtuliłam twarz w jego bark. Strasznie bałam się ciemności, a teraz doszło do tego takie dziwne uczucie… koszmarny chłód rozchodzący się po całym ciele, ale od środka… trochę jak ciepło po wypiciu gorącej herbaty.… i jeszcze jakbym już nigdy nie miała być szczęśliwa… Mój „widok” pod zaciśniętymi powiekami zmienił się z czarnego na jasnoczerwony. Otworzyłam powoli oczy i odwróciłam głowę w stronę korytarza. Przez szybę zobaczyłam perłowo białe światło, to „coś”, co nas tak wystraszyło wyraźnie przed nim uciekało. Drzwi do przedziału otworzyły się szybko, w szparze pojawiła się głowa… WUJKA?!
- Nic wam nie jest? – zapytał szybko.
- N-nie. – wydusiłam - Co to było, R… proszę pana?
W ostatniej chwili ugryzłam się w język… Tylko tego mi brakuje, żeby się rozniosło, że mój wujek uczy Obrony!
- Dementor. – odpowiedział Remus, grzebiąc zawzięcie w kieszeniach – Proszę, podzielcie się. Powinniście poczuć się lepiej.
Rzucił mi na kolana jedną trzecią tabliczki czekolady.
- Z miodowym nadzieniem. – mrugnął do mnie delikatnie. Oczywiście, jego (a przy okazji też mój) ulubiony smak. Claudia (oczywiście…) go nie cierpi.
- Dziękuję. – spróbowałam się uśmiechnąć.
- Kto to był? – zapytał niepewnym głosem Jenny.
- Nie mam pojęcia… może jakiś nauczyciel? – odparłam, skupiona na łamaniu czekolady.
- Wyglądało, jakby cię znał. – powiedział zamyślony Leonardo – I mrugnął do ciebie, podając ci czekoladę…
- Mrugnął do mnie? Nie widziałam… - udawałam zdziwioną – A może tylko ci się wydawało?
- I dał czekoladę tobie. Dlaczego? Przecież C.J’a miał bliżej…
- Nie wiem. Może dlatego, że jestem dziewczyną? A jak wszyscy wiedzą, dziewczyny są inteligentniejsze i bardziej odpowiedzialne… i uczciwsze. Macie. – podałam im po dość sporym kawałku czekolady.
- Jedzcie. I zapamiętajcie sobie; nie mam pojęcia, kto to był!

***

-Możecie wejść. – otworzyłam drzwi i wpuściłam ich.
-No w końcu! Ile można się przebierać, no! – wybuchnął Ghasty
-Długo, a jak chcesz, to możemy jeszcze raz! – odpowiedziała mu Alekss
-Może raczej nie.. – rzekł Thomas – O! Już Hogwart widać..
-Nareszcie.. – powiedziałam i opadłam na wolne miejsce przy oknie. Obok mnie usiadła Alekss wpatrując się w szybę. Pociąg zatrzymał się na stacji w Hogsmeade. Wszyscy przepychając się wychodzili. Gdy w końcu udało nam się wysiąść z pociągu, zauważyłam olbrzymią sylwetkę Hagrida. Przez wakacje w ogóle się nie zmienił. Wyglądał na bardzo szczęśliwego. Podążyłam z Alekss, Ghasty’ym i Thomasem do powozu. Na nasze (tzn. moje) nieszczęście spotkałam Alicję.
-Oo! Panna Malfoy nie jedzie ze swoim chłopakiem! – powiedział Ghasty
-Weź się odczep, Xad. – odpowiedziała mu.
-Ale się boję.. – zaczął udawać.. – Aaaa! Panna Black.. Malfoy mi grozi! Ratujcie.. – mówił śmiejąc się. Widać było, że Alicja jest wkurzona. Wyjęła różdżkę. Oj.. Będzie źle. Trzeba go chyba ratować..
-I co teraz zrobisz, Xad? – zapytała z tym swoim ślizgońskim uśmieszkiem.
-To, co powinien. Odłóż różdżkę. – powiedziałam.
-Co, Xad? Nie potrafisz się sam bronić? Dziewczyna cię musi wyręczać? – i znowu tej jej ironie! Nie zdążyłam zareagować, a Ghasty też wyciągnął różdżkę. Stali naprzeciwko siebie. Na szczęście szedł jakiś nauczyciel. Był to.. WUJEK?! Nie, no! Czy on za nami chodzi?
-Co tu się dzieje? Panno Black, Panie Xad. Co to ma znaczyć? – zapytał
-Nic, p-panie profesorze. My tylko się kłócimy. – odpowiedziała Alicja
-Schowajcie różdżki. Pojedziecie ze mną powozem. Cała trójka.
-Trójka? - zapytałam
-Tak, panno Black. Trójka. Z tobą włącznie. Panna Perenty i pan Vicatry będą musieli pojechać innym. Więc, wsiadajcie.
Gorzej być nie mogło. Alicja w jednym powozie ze mną, a na dodatek wujek obok! I jak tu normalnie gadać? Chciałabym, być już w zamku..

***

Cudownie. Pięknie. Remus mnie śledzi. Dobrze chociaż, że zorientował się o co nam chodzi i nie zaczął mówić do nas po imieniu…
- O co chodzi, wujku? – siliłam się na spokój. Mogłam przestać z tym „panem profesorem”; Xad i tak wiedział, że to nasz wujek.
- Używanie magii jest zabronione. – odpowiedział natychmiast. Powóz ruszył z wolna… ciekawe, co go ciągnie. Może jakieś zaklęcie?
- Tak, ale tylko poza obrębem szkoły i jedynie w ferie i wakacje! – odparowałam natychmiast. - Teraz jest rok szkolny, mogę czarować kiedy i gdzie mi się podoba!
- Alicja, ja naprawdę pamiętam regulamin szkoły. Byłem prefektem. – odparł spokojnie – Magii nie wolno używać po lekcjach.
- Dobra. – zwęziłam oczy i opadłam na kanapę – Ale ja nie użyłam magii!
- Tak, bo wam przeszkodziłem. O co poszło.
- O bzdurne insynuacje mojej „kochanej” siostrzyczki, które wpaja wszystkim naokoło. – nie pozwoliłam żadnemu z gryfonów dojść do głosu.
- Claudia. – nadal patrzył się na mnie – O co chodzi?
- J-ja… - zaczęła – Nie mam pojęcia! Ona coś wymyśla, wujku, to przecież Ślizgonk…
- Ghasty… - westchnął ciężko – mógłbyś mi opowiedzieć, co się wydarzyło?
- Wysiedliśmy z pociągu i podeszliśmy do powozów. Wtedy zobaczyłem Black, więc zacząłem żartować, że pokłóciła się ze swoim chłopakiem. - Remus rzucił mi przelotne spojrzenie. No tak, oczywiście! On też w to uwierzył! – I wtedy ona kazała mi się odczepić. To ja zacząłem udawać że się boję i… ten, no… - zaczerwienił się lekko - … i nazwałem ją panną Malfoy. Wyciągnęła różdżkę, Claudia kazała jej ją schować. To wtedy ona powiedziała, że nie umiem się sam bronić i wyręczam się dziewczyną. Więc ja też wyciągnąłem różdżkę i… no i pan przyszedł.
- Tak, właśnie. – wtrąciłam wściekła – Przyszedłeś i wpakowałeś mnie do powozu z dwoma osobami, bez których moje życie byłoby cztery razy piękniejsze.
- Alicja! – upss… chyba przegięłam – To twoja siostra!
- No nie wiem! – odparowałam – Podobno jesteśmy bliźniaczkami! I to jednojajowymi! Jakoś tego nie widać! Poza tym, co to ma za znaczenie?! – dodałam po chwili namysłu – Przecież rodziny się nie wybiera.

Ten post był edytowany przez Alicja Caren Black: 07.11.2007 22:40
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Alicja Caren Black   Historia Siostr Black   01.09.2007 19:10
Alicja Caren Black   Przepraszam, ucięło kawałek: *** -Dzięki, że mni...   01.09.2007 19:33
Katarn90   kiepskie. Fatalne dialogi, płaskie postacie, dziwn...   02.09.2007 10:12
Avadakedaver   a mi się nawet podoba, ma cośw sobie i chętnie prz...   02.09.2007 11:56
Skierka   Faktycznie. Dziwny Draco, z pierwowzorem ma raczej...   02.09.2007 15:37
Golden Phoenix   Póki co wstrzymam się od jednoznacznego komentarza...   02.09.2007 18:31
Alicja Caren Black   Dziękuję za wszystkie komentarze. I muszę podkreśl...   02.09.2007 19:12
Golden Phoenix   Daję wam duuużego plusa za podejście do komentarzy...   02.09.2007 19:17
Skierka   Dobra, teraz jestem pewna ;) Naprawdę będą z was l...   02.09.2007 19:42
Alicja Caren Black   Na wstępie dziękuję (w imieniu swoim i Claudii) Sk...   03.09.2007 15:17
Skierka   Cieszę się, że mogłam w czymś pomóc ;) A teraz tak...   03.09.2007 17:47
Alicja Caren Black   8 sierpnia Przedzierałam się przez tłum ludzi za...   08.09.2007 18:19
Skierka   Jest… lepiej… A nawet dobrze^^ Chociaż...   08.09.2007 22:49
Alicja Caren Black   11 sierpnia Rano, zauważyłam sowę siedzącą na mo...   14.09.2007 19:33
Alicja Caren Black   13 sierpnia - Pytam jeszcze raz: co to miało być?...   21.09.2007 17:25
Alicja Caren Black   19 sierpnia Siedziałam na górze już od dobrych...   11.10.2007 16:13
Alicja Caren Black   1 września Szłam z wujkiem na peron. Gdy przes...   07.11.2007 22:16
Alicja Caren Black   4 września To był mój najgorszy pierwszy tydzień...   16.11.2007 19:13
Alicja Caren Black   Ehh... i znów post pod postem. 8 września Był...   24.11.2007 22:39
Ness   Ala!! Jak ty możesz to tak zaniedbywać (cz...   25.02.2008 18:27


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 15.05.2025 07:23