Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Magia Miłości [cdn], to nie romans!

Twoja opinia o opowiadaniu
 
Dobre - zostawić [ 13 ] ** [86.67%]
Słabe - wyrzucić [ 2 ] ** [13.33%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 15
Goście nie mogą głosować 
Zakohana w książkach
post 29.04.2007 15:00
Post #1 

Szukający


Grupa: Prefekci
Postów: 473
Dołączył: 27.03.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Na wstępie piszę, że "Magia Miłości" nie będzie żadnym łzawym romansidłem, ani romansidłem wogóle. Jak napisałam w opisie tematu, jest to mój pierwszy fanfick, więc proszę o wyrozumiałość i wzięcie pod uwagę, że jest to owoc wybujałej wyobraźni dwunastoletniej dziewczynki. A więc:


Rozdział 1
Dzień pełen niespodzianek



W swoim domu w Dolinie Godryka siedzący na łóżku czarnowłosy mężczyzna namiętnie przerabiał na konfetti zapisany pergamin. Dwie godziny temu Harry Potter drżącymi z przejęcia rękoma otwierał kopertę z Ministerstwa pewny, że właśnie przeżywa jedną z najcudowniejszych chwil w swoim życiu. Wyraz jego twarzy zmieniał się stopniowo, od radosnego podniecenia, przez rozczarowanie aż do bezgranicznej furii.
Szanowny panie Potter
Z przykrością zawiadamiam pana, iż nie możemy przyjąć pana na staż, gdyż było kilku odpowiedniejszych od pana kandydatów. Prosimy spróbować ponownie za trzy lata.
Z wyrazami szacunku
Gawain Robards
szef Biura Aurorów


- Tylko ciekaw jestem, czy którykolwiek z tych „odpowiedniejszych kandydatów” wyszedłby cało ze spotkana z Voldemortem!- krzyknął i ze złością kopnął szafkę nocną.
A teraz siedział w sypialni pogrążony w myślach, dając upust swojemu zdenerwowaniu i drąc list na drobniutkie kawałeczki. Dumbledore został zamordowany już osiem lat temu, Tom Marvolo Riddle wciąż chodzi po świecie, zbiera coraz więcej popleczników i zabija mnóstwo ludzi, a on, Wybraniec, Chłopiec, Który Przeżył, czy jak go tam jeszcze nazywali, jeszcze go nie znalazł i nie zabił. Zniszczył już wszystkie poza dwoma horkruksy. Kilka razy dostał cynk o miejscu pobytu Lorda Voldemorta i Nagini, ale za każdym razem zdążyli się zmyć, zanim tam dotarł. „To naprawdę irytujące” pomyślał Harry i usłyszał głuchy odgłos uderzenia. Z pośpiechem wstał i otworzył okno, by brązowa płomykówka mogła wlecieć do pokoju. Sowa rzuciła list na łóżko i usiadła na parapecie. Wziął kopertę do ręki i obejrzał. Zobaczył pieczęć Hogwartu i zaintrygowany przeczytał następującą treść:
Drogi Harry!
Wiem, że starasz się o pracę Aurora, ale proszę, rozpatrz moją propozycję. Hogwart potrzebuje nauczyciela Obrony przed Czarną Magią, a ja nie widzę lepszego od Ciebie kandydata na tę posadę. Gdybyś mógł, odeślij odpowiedź tą sową wraz z listą podręczników, jeśli się zgodzisz. Proszę o jak najszybszą odpowiedź
Minerwa McGonagall

P.S
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.


Z niedowierzaniem wpatrywał się w dopisek. McGonagall przesyła mu życzenia urodzinowe!? To chyba naprawdę wyjątkowa sytuacja. Nauczyciel Obrony przed Czarną Magią, mm… w wieku piętnastu lat zdołał nauczyć kilku kolegów dość sporo rzeczy, dlaczego teraz miałoby mu się nie udać dokonać tego z większą liczbą osób, ale też z większym wśród nich autorytetem? Spojrzał na swoje dłonie. Na prawej wicia widniał blady zarys zdania „Nie będę opowiadać kłamstw”. Nie był pewny, czy da sobie radę, ale zbyt dobrze pamiętał piekło, które urządziła w Hogwarcie Umbridge. Szybko naskrobał odpowiedź i listę podręczników, a po chwili znów został sam w tym ponurym domu, czekając na życzenia urodzinowe od przyjaciół. Hedwigę wysłał kilka dni temu do Rona i Hermiony, którzy, przynajmniej według jego informacji, byli teraz w Polsce na miesiącu miodowym. Położył się i zaczął przypominać sobie, z czym członkowie GD mieli najwięcej problemów. Taak, na początek trzeba będzie sprawdzić umiejętności rozbrajania przeciwnika, a u starszych również jak im idzie zaklęcie Tarczy. Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Powlókł się niechętnie do drzwi, przysięgając sobie w duchu, że wywiesi kartkę z napisem „Akwizytorom dziękujemy” oraz „Nie chcę twoich gazet, nie chcę twoich ulotek, nie chcę twoich śmieci, pod moimi drzwiami”. Otworzył drzwi i nie mógł uwierzyć swoim oczom.
- R-Ron… H-Hermiona… Co wy tu… ale jak… dlaczego mi nic nie powiedzieliście?!
Patrzył właśnie na dwójkę swoich najlepszych przyjaciół, opalonych, uśmiechniętych i z ogromnymi paczkami opakowanymi kolorowym papierem w ramionach.
- Jakbyśmy ci powiedzieli, to nie byłoby żadnej niespodzianki. Ale wpuścisz nas, czy mamy tu tak stać do wieczora, hę?- zapytał Ron szczerząc do niego zęby. Harry cofnął się pod ścianę, a oni weszli z trudem mieszcząc pakunki w drzwiach.
- W Błędnym Rycerzu spotkaliśmy Kingsley’a. – odezwała się Hermiona – Powiedział nam, że…
- Że według szefa Biura Aurorów nie jestem najlepszym kandydatem do tego zawodu? – wpadł jej w słowo.
- Tak, właśnie… Harry, naprawdę mi przykro. Wiesz już, co będziesz robił po wakacjach… czym się zajmiesz… poza szukaniem Voldemorta, rzecz jasna.
- Też się nad tym zastanawiałem, ale mniej-więcej pół godziny temu McGonagall rozwiązała mój problem. Właśnie rozmawiacie z aktualnym nauczycielem Obrony przed Czarną Magią.
- Obron przed Czarna Magią, no, no, Harry, wracasz do zawodu!! – rzekł Ron klepiąc go po plecach.
- Co masz na myśli mówiąc, że „wracam do zawodu”?? Chyba nie myślisz o Gwardii, co?
- A niby o czym? Jeśli uczniów nauczysz tyle, co nas na spotkaniach GD, to to będzie najlepiej przystosowane do obrony przed czarna magią pokolenie!!
- Może i masz rację, ale dość o mnie. Jak tam wasz miesiąc miodowy? Dobrze się bawiliście? I dlaczego, na Merlina, wróciliście wcześniej?
- Och, było cudownie!! – krzyknęła radośnie Hermiona – Pogoda była boska, dwa tygodnie dwudziestopięciostopniowych upałów, woda miała osiemnaście stopni. Ponoć na Bałtyk to wyjątkowo dużo. Byliśmy na Helu…
- Mówię ci, stary, niezłe miasto, ten Hel! – przerwał jej mąż – Mieszkaliśmy u pani Róży, nad „Laguną”. Do plaży mieliśmy piętnaście minut, do portu pięć, do stacji kolejowej dwadzieścia i do muzeum Rybołówstwa też dwadzieścia. Kiedyś natknęliśmy się na lekko wstawionego gościa, a on zapytał się nas, czy wiemy, jak nazywa się najdłuższa rzeka na Helu.
- Eee… a jak nazywa się najdłuższa rzeka na Helu? – zapytał nieśmiało gospodarz.
-Kałuża! – wrzasnął jego przyjaciel – Z jednaj strony Helu wejdziesz, a z drugiej wyjdziesz!
I cała trójka wybuchła śmiechem.
- Ale nie odpowiedzieliście na moje ostatnie pytanie. – powiedział Harry, gdy się już uspokoili. – Dlaczego wróciliście wcześniej?
- Hel to bardzo małe miasto, nie było tam co robić, a siedzenia na plaży i kąpieli w morzu mam dosyć na najbliższe dwa lata. Poza tym, stęskniliśmy się za tobą, Harry. Za tobą, za Lupinem, za Tonks, za resztą rodziny, za Anglią. – odpowiedziała Hermiona – Harry, a jak idą ci poszukiwania? Masz już jakieś wieści o miejscu pobytu Voldemorta?
- Czy naprawdę musimy o tym teraz mówić, Hermiono? – zapytali przyjaciele jednocześnie.
- Ja osobiście wolałbym się dowiedzieć, co macie w tych paczkach. – wyszczerzył zęby Harry.
- O jej! Całkiem zapomnieliśmy, Ron! Przecież przyszliśmy zrobić ci imprezę, bo ty oczywiście nie raczyłeś nikogo zaprosić. Za kwadrans będzie tu cała rodzina Weasley ’ów i jedna czwarta Zakonu, więc może zamiast wytrzeszczać na mnie oczy i otwierać usta wziąłbyś się za dekorowanie domu, co?
- Ron, powiedz, że ona żartuje.
- Niestety nie, stary, i radzę ci się wziąć do roboty, bo ona potrafi być bardzo nieprzyjemna.


* * *


W obskurnym budynku domu dziecka, wewnątrz małego pokoiku na pierwszym piętrze przebywała z pozoru najzwyczajniejsza pod słońcem, jedenasto-, może dwunastoletnia dziewczynka. Siedziała na łóżku z brodą opartą na kolanach obejmując podkurczone nogi ramionami i wpatrując się w obraz. Pokoik był urządzony skromnie: proste łóżko, sfatygowana szafa i równie zniszczony stolik, na którym stała stara lampka. Ściany kiedyś były zapewne błękitne, ale teraz ich kolor bardziej przypominał szary. W ogóle cały pokój zdawał się być szary: szarawa podłoga ze sklejki, wypłowiała szara pościel, nawet sukienka z lnu, którą miała na sobie dziewczynka była szara. Jedyną rzeczą, która nie pasowała do tego pokoju, był obraz. Przedstawiał on wróżkę siedzącą w kielichu liliowego kwiatka. W tle było widać las i inne postaci, ale były one zbyt zamazane, by można było je rozpoznać. Dziewczyna spędzała całe dnie patrząc w ten obraz i wyobrażając sobie jakby było w takim świecie, pełnym magicznych stworzeń i czarodziejów. „Alicja, zejdź na dół i pobaw się z dziećmi, zamiast wciąż gapić się w ten bohomaz!” ile razy przełożona wymawiała to zdanie, trudno było policzyć. Właściwie wypowiadała je zawsze, kiedy weszła do jej pokoju. Kilka razy zagroziła, że spali obraz i zawsze kiedy Ala poszła na obiad próbowała zdjąć go ze ściany, ale nigdy się jej to nie udało. Wiedziała, ze nie może go spalić, ponieważ jest on własnością dziewczynki, podobnie jak wiecznie zamknięta walizka pełna ubrań stojąca w szafie. Alicja zawsze chodziła w sukience z lnu, którą dostała każda dziewczynka w sierocińcu i od kiedy przybyła tu dwa lata temu ani razu nie otworzyła swojej torby, mówiła mało, na pytania odpowiadała najczęściej „Nie, proszę pani”, „Tak, proszę pani”, „Już idę, proszę pani” lub „Nie wiem, proszę pani”. Ale najczęściej całe dnie spędzała w swoim pokoju, schodząc tylko na posiłki, siedząc tak jak teraz i patrząc w obraz. Nieśmiałe pukanie do drzwi zakłóciło ciszę w pomieszczeniu. Kobieta weszła nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź i powiedziała łagodnym głosem:
- Alicjo, masz gościa. Czy mam wpuścić tę panią?
Dziewczyna kiwnęła głową, nie patrząc ani na opiekunkę ani na wysoką kobietę, która weszła właśnie do pokoju. Zamykane drzwi cicho stuknęły, a pani, która do niej przyszła przysiadła na brzegu łóżka.
- Nazywasz się Alicja? To bardzo ładne imię.- powiedziała. Ton jej głosu zdradzał, że nie za bardzo wie, jak powinna się zachować i że czuje się bardzo niezręcznie.
- Dziękuję.- odpowiedziała cicho dziewczyna nadal wpatrując się w obraz. Zapadła cisza, w czasie której kobieta przyjrzała się dokładnie mieszkance pokoiku. Zza okularów w rogowych oprawkach osadzonych na garbatym nosie wyglądały duże, szare oczy okalane długimi rzęsami. Szarość oczu była łudząco podobna do koloru nieba podczas deszczu, ich kąciki były zaczerwienione, jakby ich właścicielka niedawno płakała, a na całej twarzy było dobrze widoczne piętno bólu i smutku. Na jej plecy spływały niczym złota fala długie blond włosy, w których słońce tańczyło mamiąc wzrok obserwatora. To nie było określony odcień blondu: obok platynowego pasma można było dostrzec tak ciemne, że niemal brązowe.
- Nazywam się Minerwa McGonagall. – dziewczynka zwróciła głowę w jej kierunku, patrząc z niedowierzaniem na kobietę – Jestem dyrektorem Hogwartu, szkoły dla…
- Dla czarownic i czarodziejów. – wpadła jej w słowo Alicja, siadając teraz w klęczki przodem do pani profesor – Wiem, co to jest Hogwart. Mama mi kiedyś opowiadała o szkole w której uczy się magii, o Voldemorcie, o Harrym Potterze i Albusie Dumbledore. Mówiła, że to tylko bajka, legenda, którą powtarza się u nas w rodzinie od kilku pokoleń. Ale ja wolałam w to wierzyć, że ta opowieść jest prawdą. – wyraźnie posmutniała, na wspomnienie o matce. McGonagall myślała przez chwilę, że dziewczyna zacznie płakać, gdyż jej oczy się zaszkliły a głos zaczął drżeć. Jednak Alicja wiedziała, że łzy nie pomogą. Gdy płacze się z powodu rozbitego kolana czy łokcia, ból nie ustępuje, przeciwnie, jest jeszcze gorzej, bo do bólu stłuczonego miejsca dochodzą nudności, zawroty głowy i pieczenie oczu. Kiedy płakała z tęsknoty za rodziną, rosła ona jeszcze bardziej, gdyż za każdym razem nawiedzała ją myśl, że gdyby jej rodzie żyli to zaczęli by ją pocieszać. Więc nauczyła się ukrywać uczucia i dławić w sobie płacz. Nikt nie wiedział, co dzieje się w jej środku, wszyscy mogli oglądać jedynie powłokę, którą ona dowolnie zmieniała.
- Proszę pani… Czy… Czy ja jestem czarownicą? – zapytała niepewnie. McGonagall uśmiechnęła się wyrozumiale. Mogła się tego spodziewać.
- Nie wierzysz w to, prawda? Nie wierzysz, że jesteś niezwykła, taka, jaka zawsze chciałaś być, magiczna.
- Szczerze mówiąc, to tak, nie wierzę w to. To jest za piękne, by mogło być prawdziwe.
Kobieta znów się uśmiechnęła. Wyjęła różdżkę, machnęła nią krótko i zamiast książki leżącej na łóżku znajdował się tam teraz mały, czarny kotek z białymi skarpetami. Dziewczynka zeskoczyła na podłogę, wydając z siebie zduszony okrzyk.
- Za tydzień kogoś po ciebie przyślemy. Zabierze cię na Pokątną, żebyś mogła zrobić zakupy. Spakuj się do tego czasu, resztę wakacji spędzisz w Dziurawym Kotle.
- Pani profesor, ale skąd ja na to wszystko wezmę pieniądze?
- Rodzice przepisali na ciebie wszystko co mieli. Uzbierała się z tego całkiem pokaźna sumka. Poza tym, to dziwne, ale na twoje nazwisko jest skrytka w banku Gringotta. A z tego co mi wiadomo, nosisz kluczyk do niej na szyi. – Ala wyjęła złoty łańcuszek spod sukienki. Wisiał na nim mały złoty kluczyk. Mama zawsze mówiła jej, że dostała to od jej znajomej na chrzcie i że ta znajoma prosiła, by nigdy go nie zdejmowała z szyi. Podobno, gdy ta kobieta wracała do domu, miała wypadek samochodowy, zapadła w śpiączkę i po tygodniu zmarła. Mama uznała, że należy wypełnić ostatnią wolę przyjaciółki, więc jej córka zawsze chodziła z kluczykiem na szyi.
- Jeszcze coś chcesz wiedzieć? Za tydzień spodziewaj się kogoś od nas.
- Hagrida?
- Och, wątpię, czy wypuścili by cię stąd w jego towarzystwie.
- Pani profesor, czy mogę panią o coś prosić? Czy… Czy to mógłby nie być pan Kingsley Shacklebolt?
- Dlaczego nie Kingsley? Przecież to bardzo miły człowiek a na dodatek doskonały Auror.
- Bo, widzi pani, on mnie przesłuchiwał, w moje dziewiąte urodziny. Jest jedyną poza mną osobą, która zna wszystkie szczegóły tego, co się wtedy wydarzyło. Boję się, że zacznie o tym mówić…
- Dobrze, wyślę kogoś innego. – przerwała jej profesor – Do zobaczenia w Hogwarcie.
- Do widzenia, pani profesor.


Proszę o komenty. Rozdziały nie będą pojawiać się zbyt często, a rozdział drugi będzie dopiero po długim weekendzie.

Ten post był edytowany przez Zakohana w książkach: 01.01.2008 14:16


--------------------
Sunny Support Group!

user posted image

I was raised by this town
To believe the words they put inside me...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Zakohana w książkach
post 26.01.2008 01:00
Post #2 

Szukający


Grupa: Prefekci
Postów: 473
Dołączył: 27.03.2007
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Rozdział 15
Uderzenie zegara


Spokojna cisza i bezruch w sypialni zostały nagle zakłócone przez spoconą i bladą dziewczynkę, która usiadła gwałtownie na łóżku. Przez chwilę, dysząc ciężko, rzucała zdezorientowane i nieco przerażone spojrzenia na ścianę przed sobą. Potem opadła bezwładnie na poduszki i z cichym westchnięciem zamknęła oczy. Jak szybko się przekonała, nie był to najlepszy pomysł. Obraz mężczyzny wrzeszczącego na skuloną kobietę i małego, ciemnowłosego chłopca siedzącego w kącie ze łzami w oczach powrócił jak na zawołanie.
- Jak ja nienawidzę być empatką… - jęknęła otwierając oczy i sięgając po okulary. Usiadła powoli i wsunęła stopy w puchate kapcie, po czym ruszyła sennym krokiem do kuchni. Przystanęła na chwilę w jej drzwiach, próbując rozpoznać osobnika siedzącego przy stole.
- Um.. Co jest, Dymitr? – mruknęła, mrugając szybko oczami, by odpędzić mroczki. McGonagall nieźle wszystkich zaskoczyła, wprowadzając chłopaka w trakcie śniadania i oświadczając, że zostanie w Kwaterze na resztę ferii. Rosjanin odwrócił się szybko sięgając prawą ręką po różdżkę, ale rozpoznawszy dziewczynę natychmiast się rozluźnił.
- Nie mogłem zasnąć… Obudziłem cię? – podniósł na nią przepraszające spojrzenie.
- Nie, nie ty… Snape. – Alicja uśmiechnęła się ponuro i ruszyła w kierunku spiżarni – Chcesz mleka? Albo soku?
- Soku?
- Mhm. Pomarańczowego. – mrugnęła do chłopaka przez ramię.
- Czy mi się wydaje, czy ty zawsze masz w zanadrzu sok pomarańczowy? – zapytał z uśmiechem. Uniosła pytająco brew, stawiając przed nim szklankę wypełnioną pomarańczową cieczą.
- No, nosisz go w małej butelce w torbie, do biblioteki, na spotkania, kiedy nielegalnie trenujemy w nocy… mam wyliczać dalej?
- Dymitr, ja po prostu lubię sok pomarańczowy. Bardzo. – powiedziała, siadając obok niego. – Słuchaj… jak… w jakim właściwie stanie jest twój tata?
- Śpiączka. – wzruszył ramionami, usiłując zachować obojętność – Nie wiedzą nawet czym dostał, ale mówią, że jego stan jest stabilny. Kiedy tylko dojdą, co mu się stało, powiedzą mi pewnie więcej.
- A… dlaczego McGonagall przyprowadziła cię tutaj? Nie masz żadnej rodziny w Anglii?
- Nie… - mruknął, wpatrując się w wypalony ślad na blacie stołu – Matka zginęła w wypadku metra, babcia mieszka w Rosji a dziadkowie od strony matki, z tego co mi wiadomo, na Jamajce. Właściwie, to chciałem wrócić do Hogwartu, ale przyprowadziła mnie tutaj. Nie mam pojęcia dlaczego.
- Ja za to chyba wiem – stwierdziła nieobecnym głosem. Rosjanin szybko podniósł na nią zaintrygowany wzrok, ale spojrzenie dziewczyny było utkwione w tym samym śladzie płomyka na stole.
- Powiedziałam im, że jestem empatką. W Halloween, kiedy Lu zostawił nam to zaproszenie, Harry sam powiedział, że wszyscy empaci należą do Zakonu Czarnej Róży. A później, kiedy zapytał, gdzie z tobą wychodzę i dlaczego tak nagle się polubiliśmy, odpowiedziałam, że… mamy więcej wspólnych tematów, niż sądziłam.
- No i? – zapytał powoli.
- Kurcze, Dymitr, albo jesteś przemęczony, albo kapujesz wolniej, niż myślałam! Potter poskładał ze sobą fakty! A McGonagall pow…
- Powiedziała mu o mojej prośbie, no jasne! – stuknął się w głowę otwartą dłonią.
– I teraz powinniśmy im powiedzieć, co jest grane – dodał poważnie – Z jednej strony Louis będzie próbował nas zamordować, ale z drugiej…
- … jesteśmy trochę niebezpieczni – dokończyła za niego. Opróżniła już swoją szklankę i przeturlała swoją różdżkę w palcach, marszcząc brwi.
- Ciekawe, ile można się o człowieku dowiedzieć widząc jego różdżkę… - mruknęła nieprzytomnie, przypominając sobie jak sparaliżowana przerażeniem chłonęła każdą myśl Snape’a w Wigilijną noc. Nagle uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała koledze w oczy – Zapomniałam ci powiedzieć… udało mi się użyć magii bezróżdżkowej! I w dodatku niewerbalnej!
Slovakow zakrztusił się i, próbując opanować kaszel, wychrypiał:
- C-co? Chyba się ze mnie nabijasz! Jakie zaklęcie rzuciłaś?
- N-nie wiem, szczerze mówiąc. Snape posłał na mnie Avadę, byłam zbyt przerażona, żeby się uchylić i tak jakoś… odruchowo wyciągnęłam przed siebie rękę z Różą i… pomyślałam, żeby zatrzymać zaklęcie. Ale byłam zbyt słaba i wtedy wszedł Harry, i poczułam jakby mi przybywało sił. I słyszałam jego myśli. Chciał… Chciał mi pomóc, w jakikolwiek sposób i… i… kurcze, zaczęłam paplać! – przerwała nagle wściekła.
- Ja to cię nigdy nie zrozumiem! – zirytował się chłopak – Opowiadasz mi o czymś, o czym chciałaby napisać każda gazeta Czarodziejskiego Świata i przerywasz, kiedy orientujesz się że nadużywasz „i”!
- Ja rozumiem, że dla zakochanych każda pora jest dobra… - chłodny głos od strony drzwi zamknął blondynce usta. Snape, który właśnie wszedł do kuchni, był w pełni ubrany i wcale nie wyglądał na obudzonego przez cudze rozmowy - … ale moglibyście zachowywać się ciszej. Niektórzy chcą się wyspać.
- Miałam ochotę powiedzieć ostatnie zdanie jakieś dwadzieścia minut temu, kiedy twoje wspomnienie z dzieciństwa przerwało mi jeden z najpiękniejszych snów, jakie miałam od dwóch lat. – odpowiedziała złośliwie, po czym wykrzywiła się w komicznym grymasie. Mężczyzna wywrócił tylko oczyma i ruszył przez kuchnię. W czarnych jeansach i tego samego koloru koszuli nie przypominał już tak bardzo nietoperza (jak stwierdził szeptem Harry, gdy otrząsną się rano z szoku na widok Mistrza Eliksirów w mugolskim ubraniu).
- Przy okazji, moglibyście powiedzieć, dlaczego jesteście niebezpieczni?
- Nie musisz wiedzieć, Severusie. – odpowiedziała przesłodzonym głosem. Snape skrzywił się na dźwięk swojego imienia.
- Donnel, jak już spłacę ten cholerny dług to możesz być pewna, że cię skrzywdzę. – wycedził, odwracając się i siadając u szczytu stołu. Alicja rzuciła szybko okiem na Dymitra, który zacisnął mocno szczęki. Jego tęczówki były teraz bardziej bordowe, niż ciemnobrązowe.
- Najpierw będziesz musiał skrzywdzić mojego bodyguard’a. – uśmiechnęła się, obserwując nagłą zmianę w zachowaniu przyjaciela. Pokręciła lekko głową, po czym przeniosła spojrzenie na czarnowłosego - Uwierz mi, osobno jesteśmy niebezpieczni jak wierny Śmierciożerca, razem jak cała armia wiernych Śmierciożerców, a z Sheilą, Louisem i Windie’em jak Czarny Pan we własnej osobie.
- To porównanie nie przypadło mi do gustu, - mruknął znad szklanki – ale daje dość… obrazowe… wyobrażenie o waszej… um… groźności.

* * *


- No chodźże! Chociaż na chwilkę! Tutaj niedaleko jest taki piękny park!
- Alicjo, wyobraź sobie, że mamy do roboty coś ważniejszego niż spacer po parku. – Potter niechętnie oderwał się od mugolskich gazet
– Nie… - jęknął, zobaczywszy minę dziewczyny – Tylko nie oczy szczeniaka, błagam!
- No to chociaż pozwól nam iść! Mnie i Dymitrowi i tak nic nie pozwalacie zrobić, a Snape… no, wiesz, co Snape.
- Mam cię puścić ze Snape’em! – wybuchnął – Prędzej wypuściłbym cię na spacer z samym Voldemortem! Draco! – zwrócił się do blondyna wpatrzonego tępo w telewizor - Pójdziesz z nimi? Odwalę to za ciebie, jak tylko skończę z tymi gazetami.
Malfoy westchnął cicho i wcisnął czerwony guzik na pilocie.
- Ostrzegam, jeśli którekolwiek z was choćby spróbuje wywinąć mi jakiś numer, dostanie Cruciatusem. – burknął, wychodząc z salonu.
* * *

Ubrana całkowicie na niebiesko dziewczyna wybiegła z ponurego domu na równie ponury plac. Zaraz za nią wyszedł ubrany na czarno mężczyzna i chłopak w jej wieku, który natychmiast zaczął lepić kulki ze śniegu. Blondyn, który zamknął drzwi, miał na sobie elegancki, szary płaszcz i zielono-srebrny szalik zarzucony z nonszalancją na szyję. Nagle powietrze przerwał zaskoczony pisk, a zaraz po nim rozległ się donośny śmiech.
- Mówiłem, żebyś nie biegała i że jest ślisko! – wydyszał między spazmami śmiechu chłopak o dziwnych, rudo-brązowych włosach. Ubrany na czarno mężczyzna pokręcił głową, mrucząc pod nosem coś o braku wychowania i podszedł ostrożnie do leżącej na plecach dziewczyny. Podał jej rękę, a ona z delikatnym uśmiechem złapała jego ramię i podciągnęła się, by chwilę potem pójść w ślady kolegi i wybuchnąć śmiechem. Nawet elegancki blondyn zaśmiał się pod nosem widząc, jak były postrach hogwarckich korytarzy zostaje powalony na ziemię jednym, sprytnym ruchem jedenastolatki.
- To za to, że nazwałeś mnie „damą”. – wyjaśniła blondynka, pochylając się nad Snape’em – Nie jestem damą i nigdy nią nie będę. Prędzej piratem. – dodała i, powtarzając wcześniejszy gest czarnowłosego, wyciągnęła w jego kierunku rękę. Kiedy tylko stanął na nogach, natychmiast go puściła i pobiegła przez plac, a potem skręciła w wąską uliczkę między kamienicami.
- Donnel, na Merlina, czekaj! – wrzasnął Malfoy – Jak ci się coś stanie, to Potter mnie chyba zabije!
- Ona i tak się nie zatrzyma. – usłyszał głos Dymitra gdzieś zza siebie – Albo ją dogonimy, albo będziemy przeczesywać całą okolicę, żeby ją znaleźć. Proponuję więc… - w tym momencie rzucił śnieżką dokładnie między łopatki Malfoya - … zacząć ją ścigać! – dokończył, a Snape’a spotkał ten sam los. Zanim którykolwiek z nich zdołał w jakikolwiek sposób zareagować, chłopak pędził w tym samym kierunku co dziewczyna. Mężczyźni wymienili szybkie spojrzenia i ruszyli w ślady pierwszorocznych.
Draco już dawno się tak nie czuł. Kiedy się rozpędził, cały świat przestał istnieć. Już nie myślał o tym, że mnóstwo Mugoli zginęło, a cała reszta nie-magicznej populacji zwala to wszystko na naturę. Nie myślał o tym, że jego ojciec siedzi w Azkabanie a on sam nie zna dnia ani godziny, w której Śmierciożercy mogą po niego przyjść. Nie myślał… właściwie o niczym, poza prędkością. Biegnąc w wyścigi z wiatrem czuł, jakby nie było już żadnych granic…
Severus Snape nie należał do ludzi, którzy często się czymś zachwycają. Ale to uczucie, kiedy pędził przez ponure ulice nie widząc nic, poza niewielką błękitną kropką gdzieś przed sobą, którą stanowiła Donnel, zachwyciło go. Pierwszy raz w życiu czuł się wolny, tak cudownie wolny… Jego płaszcz łopotał za nim na wietrze a dla mieszkańców kamienic musiał być dość dziwnym widokiem, ale mało go to obchodziło. Postać dziewczyny wciąż się przybliżała, nagle zasłoniło ją coś innego; dla Snape’a była to brązowo-bordowa plama. Zaraz potem obie postacie zniknęły, a zdezorientowany mężczyzna przewrócił się i sturlał na dół.
Blondyn usiadł, mrugając oczami i próbując opanować jakoś zawroty głowy. Były wychowawca jego domu również powoli zaczął się podnosić, ale on go zbytnio nie interesował.
„Jeśli ta gówniara coś sobie zrobiła, to Potter wyśle mnie do Munga na najbliższy rok…” myślał, rozglądając się w około. Kiedy w końcu ją wypatrzył niemal się zachłysnął…
- Dy-dymitr, złaź! – chichotała, próbując się wyrwać chłopakowi. Ten jednak skutecznie unieruchomił ją, siadając na niej okrakiem.
- Nic z tego, Aniołku! Najpierw przyznaj, że wygrałem! – złapał ją za nadgarstki, kiedy po raz któryś z rzędu próbowała go z siebie zrzucić.
- No dobra! – poddała się – Wygrałeś!
- I…?
- I przez najbliższe dwa miesiące możesz nazywać mnie jak ci się podoba… - mruknęła.
- Mogłabyś powtórzyć, nie dosłyszałem…
- Do piętnastego lutego możesz mnie nazywać „Aniołkiem”, albo jakkolwiek inaczej. – powtórzyła pełnym głosem – A teraz ze mnie złaź, bo musimy urządzić porządną bitwę na śnieżki!

* * *


Młody mężczyzna o blond włosach otworzył drzwi, przez które do holu wsypały się jeszcze cztery osoby i spora ilość śniegu.
- Musicie to robić publiczne? – zapytał zniesmaczony, kiedy czarnowłosy pocałował czule rudą kobietę.
- Draco, mnie też przykro, że nikogo nie masz. – odpowiedział Harry, klepiąc Malfoya ramię, co spowodowało cichy syk blondyna. Stłuczony przed dwoma dniami bark wciąż trochę mu dokuczał.
– Ale musisz przyznać, - kontynuował Harry – że na łyżwach było super. Szkoda, że Alicja z nami nie poszła, wtedy na pewno…
-… dostalibyśmy kompleksów, że nie umiemy nawet jeździć na łyżwach. – dokończyła za niego Hermiona – Pokazywała mi swoje fotografie. Połowa jednego albumu to jej zdjęcia na lodowisku.
- Co?! Pokazała fotografie tobie, a mnie nawet o nich nie powiedziała? Czuję się zraniony na wylot! – powiedział, dość nieudolnie nadając swemu głosowi dramatyczny ton.
- Na wskroś, głupolu. – poprawiła go z uśmiechem Ginny. Już otwierał usta, żeby jakoś odciąć się kobiecie, kiedy…
- Snape, na Merlina, odłóż to! – krzyk, stłumiony nieco przez drzwi, natychmiast zamknął Potterowi usta. Przez chwilę cała piątka stała jak sparaliżowana. Bezruch i milczenie przerwało ciche przekleństwo z ust Draco. Harry podszedł szybko do drzwi i zacisnął palce na różdżce.
- Na trzy… - mruknął do czwórki za nim – raz… dwa… trzy!
Otworzył gwałtownie drzwi, na co dziewczyna odwróciła się na pięcie. Snape, nie czekając ani chwili, stanął obok niej i ostrożne wbił igłę strzykawki w ramię Alicji.
- Aj… - wyrwało się jej, zanim zacisnęła oczy i odwróciła głowę. Kilka sekund później przyciskała do ramienia gazik i mruknęła naburmuszona do całej piątki:
- Wszystko przez was.
- Mówiłem, że nawet nie zaboli? – zapytał w tym samym momencie Snape, niszcząc igłę.
- Co to było? – zapytała Hermiona, zagłuszając niewyraźne „a kto mówi, że nie zabolało?” blondynki.
- Aspirycelius. Najsilniejszy eliksir przeciw grypie i przeziębieniu, jeden z niewielu, które należy podawać dożylnie.
- Gdzie go pan dostał?
- Uwarzyłem. Tylko mi nie mów, panno Granger…
- Pani Weasley – poprawiła go brązowowłosa.
-…pani Weasley, że nie wiesz, co kryje się na strychu tego domu. – dokończył mężczyzna.
- A co się kryje? – zapytał natychmiast Harry.
- Poza toną kurzu i Czarnomagicznych Artefaktów? – zapytał ironicznie Mistrz Eliksirów.
- Tam są składniki eliksirów. – odpowiedziała Potterowi blondynka – Bardzo rzadkie, bardzo drogie albo bardzo zakazane. Takie zwykłe w sumie też… - dodała po namyśle.
- Skończyłem, cały eliksir rozlany do fiolek – powiedział radośnie Dymitr, wchodząc do kuchni – Udało ci się?
- Jestem zmuszony stwierdzić, że potrzeba ratowania wszystkim życia, którą przejawia Potter, choć raz się na coś przydała – powiedział jadowicie Snape.
- Nie przeginaj… - mruknęła Alicja, obserwując swojego nauczyciela. W pomieszczeniu zapadła wroga cisza.
– Harry, błagam, uspokój się… I tak jestem już dość wnerwiona, jak mi to wszystko przekażesz, to po tym domu nawet ruiny nie zostaną… - jęknęła nagle dziewczynka. – Twoje chowanie urazy mnie dobija. Robisz się do niego coraz bardziej podobny…
- Do kogo?
- Do Snape’a!
- Co… ja… Nigdy! – zaprzeczył szybko, wiedząc, że brzmi jak uparty nastolatek.
- Dobra, mogę zacząć wyliczać… - warknęła w odpowiedzi – Nie odjąłeś jeszcze ani jednego punktu Gryfonom, choć kilkakrotnie się nam należało. Jak ten idiota pielęgnujesz nienawiść z dzieciństwa zamiast po ludzku wybaczyć. Nie musisz podnosić głosu żeby w klasie było cicho. Uczniowie mają do ciebie respekt.
- Naprawdę przekonująco grozisz szlabanem – wtrącił Slovakow.
- A o twoim dzieciństwie już nie wspomnę – skończyła blondynka.
- Dobra, niech wam będzie – warknął, starając się nie patrzeć na unoszącego brwi Snape’a – Ale taki jak on nigdy nie będę.
- Jest jedna rzecz, która nas różni, Potter – wycedził mistrz eliksirów – i której przynajmniej ja nie mam zamiaru zmieniać. Masz cholernie miękkie serce…
- Tak. Tego nigdy nie zmienisz, Snape – wtrąciła się Alicja. Jej głos był dziwny, nikt stojący w pomieszczeniu nie był w stanie go zdefiniować… Jedynie w umysł Draco wdarła się absurdalna myśl, że dziewczyna ma „dymny” głos, ale szybko ją odpędził – Twoje serce nie jest miękkie… jest złote. – na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, kiedy zobaczyła sześć niedowierzających twarzy – Twarde… i zimne. – dokończyła szeptem.
Snape miał ogromną ochotę zaprzeczyć o tej twardości. Wszystkie słowa dziewczyny, poza ostatnim, akceptował i uważał za prawdziwe. Wiedział o tym… Może rzekoma „złotość” jego serca go zdziwiła, ale nawiązanie do szlachetnego metalu natychmiast zrodziło w nim zrozumienie.
”…i zimne”
Dwa wyszeptane przed chwilą słowa obiły mu się w głowie, a razem z nimi wspomnienie bolesnego ukłucia w piersiach. Zimne… Czyli ludzie nadal postrzegają go jak tłustowłosego dupka, który zapewne sam uwarzył eliksir, który zmienił jego serce w kawał lodu i uczynił niezdolnym do uczuć…
…nawet osoba, która miała wgląd w jego wspomnienia. Wszystkie.
Poczuł palące spojrzenie błękitnych oczu. Zdziwione i zaciekawione… i jakby niedowierzające.
- Snape…?
- Gran… Weasley. – mężczyzna zwrócił się do Hermiony, zagłuszając niepewny szept jedenastolatki – Jeśli sądzisz, że w Mungu przyda się Aspirycelius, to chodź za mną. Uwarzyłem go więcej niż potrzeba, dokładnie…
- Sześćset dawek. – podpowiedział Dymitr - A najciekawsze jest to, że zostało jeszcze sporo szkła…
- Wiesz, to zabrzmiało, jakbyś mówił o kieliszkach na wódkę – Ron wyszczerzył się w głupkowatym uśmiechu. Hermiona wywróciła oczami wzdychając cicho. Syknęła coś cicho do rudzielca
- Ja? Niereformowalny? No wiesz…
- Profesorze, myślę, że w świętym Mungu powitają mnie z otwartymi ramionami, kiedy przyniosę ten eliksir. Nasz Mistrz Eliksirów odszedł, powiedział, że za mało mu płacą…

* * *

- Donnel, na Merlina, co ty wyrabiasz? – wyglądający na zaspanego i niezdolnego do myślenia Malfoy zatrzymał rękę z filiżanką kawy w połowie drogi do ust. Był Sylwestrowy ranek – przedostatni dzień ferii. Już w jutrzejsze południe trzy osoby opuszczą Grimmauld Place i wsiądą w ekspres Londyn-Hogwart.
- Naprawdę, powinno być jak z prawem jazdy: szczotki i grzebienie można sprzedawać tylko osobom, które mają dokument uprawniający do posługiwania się nimi.
- Malfoy, jeśli sądzisz, że te włosy da się rozczesać w jakikolwiek inny sposób, to lepiej pij tą kawę, bo najwidoczniej nie kontaktujesz – warknęła Alicja, odwracając się i wymachując przy tym szczotką. Draco podszedł do dziewczyny i wyją jej rzecz z dłoni.
- Potem pewnie jęczysz, że wyglądają jak stóg siana, są matowe, szorstkie, elektryzują się etc., etc… - kontynuował spokojnie, jakby nie usłyszał wypowiedzi jedenastolatki – Odwróć się. Nie mogę patrzeć, jak krzywdzisz włosy.
Donnel zmarszczyła brwi, odwróciła się jednak z powrotem w stronę lustra. Malfoy zaczął powoli i delikatnie czesać złocistą grzywę, jaką stanowiły jej świeżo umyte i wysuszone włosy. Zaraz jednak trafił na kołtun, chwycił więc szczotkę w zęby i zaczął go rozplątywać. Zdziwił się, kiedy blond loki okazały się cudownie miękkie w dotyku. Nie spodziewał się tego. Z boku wyglądały na szorstkie i zniszczone, a okazały się być w świetnym stanie, tylko skołtunione i rozczochrane.
- Wiesz, może nawet bym cię adoptował… - stwierdził nagle, oddzielając od reszty pasmo włosów w kolorze platyny - … gdyby nie TO. – przy ostatnim słowie sięgnął po kontrastowy, niemal brązowy pukiel.
- Adoptował? – skrzywiła się – Po co?
- Jak to po co? Miałbym większy autorytet z dzieciakiem. I więcej wolnego w pracy…
- No, ale wiesz, musiałbyś mnie karmić, ubierać, opiekować się mną, zapewniać rozrywkę, opiekę medyczną…
- Podrzuciłbym cię do Doliny Godryka, mieszkałabyś z Potterem. I wszyscy byliby szczęśliwi. Gdyby WSZYSTKIE twoje włosy miały barwę platyny. Ale w tej sytuacji nie mogę cię adoptować. Zhańbiłabyś ród Malfoyów.
- Draco, chyba nie chcesz powiedzieć, że ożenisz się z kobietą tylko, jeśli będzie platynową blondynką. – wtrącił Potter, który przed chwilą wszedł do salonu. Sprawdzić, czy się czasem nie pozabijali. Albo zabijają. – Poza tym, tryb dwadzieścia cztery na siedem mnie przerasta, chyba bym z nią nie wytrzymał.
- Och, czasem bym ją zabierał. Pokazać się w towarzystwie… wiesz, na jakimś wernisażu, albo kolacji…
- A ja czasem sama bym wychodziła, kupić sobie coś na pokątnej „na rachunek tatusia. Draco Malfoy, skrytka numer 221.”
- Skąd wiesz, jaki numer ma moja skrytka u Gringotta?
- Nie wiem. Zgadywałam. – wyszczerzyła się.

* * *


- Dziesięć… - zaczął odliczać jeden z bliźniaków. Snape skrzywił się nieznacznie wiedząc, że zaraz zostanie zmuszony do wypicia marnej podróbki szampana. Nie mógł tego widzieć, ale to samo zrobił Draco, stojący w kącie pomieszczenia i przeklinający brak gustu Pottera.
- Dziewięć… - Ginny, Fleur i Hermiona prześcigały się w rozdawaniu kieliszków, Bill i Charlie wynieśli butelki ze spiżarni.
- Osiem… - na zewnątrz gorliwcy zaczęli już wypuszczać te najbardziej widowiskowe fajerwerki.
- Siedem…
- Och, chodźmy popatrzeć, proszę… - powiedziała Alicja, zwracając się do Pottera.
- Sześć… - Molly Weasley zaczęła już składać brązowowłosej synowej noworoczne życzenia.
- Pięć…
- Cztery…
- Trzy…
- Dwa…
- Jeden…
- Zero! SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! – zakończyli odliczanie dwaj rudzielcy, a korki strzeliły z dwóch butelek. Przez grube ściany domu przebiły się świsty i huki mugolskich sztucznych ogni, zagłuszone natychmiast przez gwar radosnych głosów. Zakonnicy przepychali się między sobą, była jak najszybciej dostać swoją porcję szampana. Snape poczuł ostry ból w lewym przedramieniu i wiedział, że Czarny Pan też świętuje. Wściekłość zalała go oślepiającą falą. Zakon zamierza go tu trzymać jak w klatce, nie pozwolić mu wyjść… a to wszystko przez słowa jedenastoletniej blondynki.
Która to blondynka właśnie odłączyła się od zbitego tłumu i cofała się pod drzwi.
Uderzenie zegara obiło się po czaszce Mistrza Eliksirów.Trzecie, uświadomił sobie mgliście. Wstał i spokojnie ruszył w kierunku tłumku czekających na szampana. Będąc na równi z dziewczyną, nie do końca wiedząc co robi, szybko do niej doskoczył i złapał ją od tyłu za ramiona, drugą ręką przykładając jej różdżkę do szyi.
Wypuściła kieliszek, jej ręce całkowicie odruchowo wystrzeliły do trzymającego ją ramienia. Złapała je kurczowo, ale nie starała się go odciągnąć. Na szyi poczuła dotyk drewna i delikatne mrowienie – przepływającą przez różdżkę magię.
Dźwięk tłuczonego szkła przykuł uwagę wszystkich. Chwilę potem Potter upuścił też swój kieliszek, miotając błyskawice oczyma i rzucając się do przodu.
- Jeszcze krok, Potter… - wycedził, przyciskając mocnej różdżkę do szyi blondynki -… a twoja słodka przyjaciółka przekona się, czy jeszcze potrafię rzucić dobrego Cruciatusa.
W głuchej ciszy, zegar wybił po raz piąty.

Ten post był edytowany przez Zakohana w książkach: 02.02.2008 00:30


--------------------
Sunny Support Group!

user posted image

I was raised by this town
To believe the words they put inside me...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Zakohana w książkach   Magia Miłości [cdn]   29.04.2007 15:00
marek   nie przeczytałem całości... jednak z tego co widzę...   04.05.2007 16:07
Zakohana w książkach   obiecałam drugi rozdział i jest. trochę krótszy, a...   06.05.2007 13:07
Zakohana w książkach   Czemu nikt nie pisze komentów?? Zatkało was bo bez...   09.05.2007 17:15
czarownica88   śliczne:) jedyną wadą jest to że fragmenty są krót...   09.05.2007 20:48
Zakohana w książkach   Następne rozdziały będą już dłuższe. W sumie to 2 ...   11.05.2007 07:10
kruszynka85   FF jest swietny. Calkiem inny niz poprzednie ktore...   20.05.2007 13:58
Zakohana w książkach   Ekhem, ekhem... no więc macie dwa rozdziały, i to ...   21.05.2007 21:50
kruszynka85   Niemoglam sie doczekac dalszego ciagu tego opowiad...   21.05.2007 23:26
Ines   Rzadko spotykam się z opowiadaniem, które mnie zac...   22.05.2007 10:45
Zakohana w książkach   Szósty rozdział będzie długi. Bardzo długi. Przele...   25.05.2007 14:50
Ines   Cudo ;) Zakochałam się w tym opowiadaniu. Kurczę n...   25.05.2007 16:41
kruszynka85   Kochana Twoje opowiadanie robi sie coraz lepsze i ...   25.05.2007 22:52
Abaska   Uuu widzę, że jestem póki co jedyną osobą, która m...   28.05.2007 20:42
Zakohana w książkach   Na wstępie chciałam podziękować pewnej użytkownicz...   05.06.2007 21:44
Abaska   Okay, rozpisałaś swą ripostę w punktach, więc spró...   08.06.2007 10:32
kruszynka85   kiedy bedzie nowy rozdzial? nie moge sie doczekac   21.06.2007 01:05
Zakohana w książkach   Na kolejny rozdział trochę sobie jeszcze poczekaci...   30.06.2007 13:25
Zakohana w książkach   Udało mi się wyrwać wcześniej. Proszę: Rozdział 7...   18.07.2007 11:00
Zakohana w książkach   Wszyscy, którzy czytali mojego ficka wyjechali na ...   12.08.2007 15:19
Tarjei   Eee... przyznam się bez bicia, że musiałam się zmu...   25.08.2007 11:38
Zakohana w książkach   Rozdział 9 Rąbek tajemnicy Mijał dzień po dniu. W...   25.08.2007 16:32
sinner   Podoba mi się twoje opowiadanie... Jak mało które....   02.09.2007 20:48
Tarjei   no dobra wróciłam... ale dlaczego w tekście brakuj...   07.09.2007 18:11
Zakohana w książkach   Tarjei, dzieciom najczęściej wapja się, że ludzie ...   07.09.2007 18:55
Tarjei   Widzisz chyba mamy inne doświadczenia... Ja jak dz...   08.09.2007 20:07
sinner   Potwierdzam... Nierealistyczna ta dziewczynka......   09.09.2007 16:13
solve   Tyle, że to jest dziewczynka FIKCYJNA, a nie realn...   09.09.2007 18:09
Zakohana w książkach   slove, muszę przynać ci rację co do tego, że wiele...   10.09.2007 17:29
Lakshmi   Jak to? czytałąm tylko kilka fików, w których był...   10.09.2007 17:33
Zakohana w książkach   Rozdział 10 Odwiedziny Nie mógł namówić dwojga j...   12.09.2007 19:15
sareczka   Naszła mnie ochota na skomentowanie tego opowiadan...   25.09.2007 22:30
Zakohana w książkach   Dobra... Po pierwsze, dziękuję sareczce za bardzo ...   26.09.2007 08:10
Zakochana w fantastyce   Ala jest bardzo fajna dla mnie. :milka: :milka: ...   01.10.2007 17:08
Zakohana w książkach   Dobra... Zajęłam się idealnością... I brakiem stra...   24.10.2007 22:07
Zakohana w książkach   Udało się! Przebrnęłam przeż "Krzyżaków...   19.11.2007 21:58
Claudia_Black   Czemu to takie krótkie?   19.11.2007 22:06
Zakohana w książkach   Ehh... pechowy numerek. Mam nadzieję, że nie wysze...   01.12.2007 18:12
aurorka_gryfonka   Twoje opowiadanie jest super! Czytałam wszystk...   09.12.2007 18:41
Zakohana w książkach   Z lekkim poślizgiem, ale jakoś mi z głowy wyleciał...   01.01.2008 14:55
Tomak   Zarąbisty fanfick muszę Ci powiedzieć :D Bardzo mi...   06.01.2008 00:12
Zakohana w książkach   [size=7]Rozdział 15 Uderzenie zegara Spokojna ci...   26.01.2008 01:00
Zakohana w książkach   [size=5][color=red]Uwaga!! Rozdział zawier...   16.02.2008 22:13
Zakohana w książkach   [size=7]Rozdział 17 Fantastyczna Czwórka List. K...   24.03.2008 19:29
czarownica88   Nikt nie komentuje i nie ma następnego rozdziału, ...   11.04.2008 21:29
klakla999   Czytam twoje opowiadanie i bardzo mi się ono podob...   13.04.2008 13:48
Anula93   Ja tam uważam że to opowiadanie jest całkiem cieka...   11.06.2008 16:51
Saphira Shadow   Jestem bardzo zdziwiona, ale pozytywnie!!B...   01.02.2009 16:52


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 21.09.2024 18:11