Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Zek Lycan I Draco Malfoy

Zek
post 28.02.2008 20:10
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 26.11.2007

Płeć: Kobieta



To dopiero początek, więc prosze o wyrozumiałość ....

- Zek, proszę kochanie musisz nas zrozumieć ja wiem, że to trudne, ale taka jest tradycja, a poza tym zmusza nas do tego „siła wyższa” – mówiła spokojnie piękna, wytworna arystokratka.
- Ale mamo... czemu ja, czemu nie Selena? – łkała zrozpaczona siedemnastoletnia brunetka
Młodziutka dziewczyna wypatrywała się w matkę błagalnym, pełnym wyrzutu spojrzeniem.
Była piękną, wysoką, szczupłą nastolatką o długich, lekko falujących czarnych włosach.
Z pewnością nie zasługiwała na takie życie jakie zgotował jej los.
- Skarbie, ja też musiałam wyjść za twojego ojca i wcale nie żałuję, kocham go, choć dużo czasu zajęło mi zaakceptowanie decyzji rodziców.
- Ale ja go nawet nie znam... nigdy go nie widziałam, a ty mi mówisz, że mam się zaręczyć z nim za tydzień... – wyrzuciła z siebie, zanosząc się jeszcze większym szlochem
- Chcę zostać sama... – dodała po chwili, patrząc na matkę pustym wzrokiem

Dziewczyna wyjrzała przez okno na otaczający ją świat, było tu inaczej niż w tłocznym mieście... tu był wszechobecny spokój i harmonia.
Jak ona kochała to miejsce gdzie wyrosła, te góry, las, rzeki i jeziora to właśnie tam bawiła się jako małe dziecko, tam nauczyła się, że życie nie jest proste i nie zawsze wszystko układa się po twojej myśli.
Zek była Rosjanką tak jak cała jej rodzina. Widziała już cały świat, ale najbardziej kochała właśnie to miejsce. Tu była wolna tu mogła być sobą.
Zek nie była zwykła nastolatką, była piękna, szalenie bogata, mieszkała w wielkim zamku, i była ... czarownicą.
Pochodziła ze starożytnego rodu czystej krwi. Jej cała rodzina ma w sobie coś w wilka.
Ona tez często zmieniała się w to szlachetne zwierze i biegała po pobliskich górach.
Nie była wilkołakiem. Kochała noc i księżyc, ale pełnia nie zmieniała jej w potwora. Czuła wtedy co prawda większą potrzebę swobody, miała ochotę wyć do księżyca. Nie odczuwała, co najważniejsze potrzeby picia krwi. Gdy była zła i zapominała zapanować nad sobą, powiększały jej się kły, a oczy stawały się dzikie jak u wilka.

Do pokoju weszła jej starsza siostra. Selena była niską, trochę za krągłą, blondynką. Były siostrami, a tak bardzo się różniły.
- Nie smuć się Zek, słyszałam, że ten chłopak to niezły przystojniak.
- Daruj sobie Sel.. – warknęła Zek z parapetu, nadal przyglądając się tafli pobliskiego jeziora.
- Jak ci coś zrobi to go zabije – powiedział przystojny brunet, podchodząc do parapetu i przytulając siostrę.
- Dzięki Vako, ale mam nadzieję , że nie będzie takiej potrzeby – mruknęła opierając się plecami o tors brata.
- Nie chcę stąd wyjeżdżać, za dwa tygodnie będę musiała jechać do szkoły, a za tydzień poznam mojego przyszłego męża – powiedziała głucho brunetka.
- Będzie dobrze, wiesz, że cię kochamy nad życie – powiedziała Sel siadając obok na parapecie, a Vako tylko pokiwał głową na znak, że potwierdza słowa siostry.
Vako cierpiał chyba tak samo jak Zek, kochał ją bardzo, była dla niego całym światem, oddałby za nią życie, było tak od zawsze. Selena już od dziecka bawiła się z innymi dziewczynkami, a Zek chodziła za bratem, spędzała czas z nim i jego kolegami. Na początku bardzo mu to przeszkadzało, ale z czasem nauczył się uważać na siostrę. Była jego oczkiem w głowie i nadal nim jest, chodź teraz są już prawie dorośli, to nadal często wymakają się nocą na długie spacery. Vako nadal pamięta wszystkie dowcipy jakie razem robili, i ten radosny uśmiech Zek za każdym razem jak im się udało.
Wiedział, że to się kiedyś skończy, ale żeby tak szybko. Pewien był jednego, jak ten palant skrzywdzi jego najcenniejszy skarb, to go zabije i nie będzie patrzył, na konsekwencje jakie niesie ten czyn.

W tym samym czasie matka trójki rodzeństwa, rozmawiała ze swoim mężem w jego ogromnym, gustownie urządzonym gabinecie.
- Uważasz, że to jest dobry pomysł z tymi zaręczynami, wiesz jacy to ludzie, zimni, wyniośli, oni chyba nawet nie potrafią kochać – mówiła zatroskanym głosem Natasza.
- Nie mamy za bardzo wyboru, kochanie – odparł smutno brunet, patrząc na niego nie było wątpliwości, że to właśnie po nim Vako jest taki przystojny.
- Ależ Wiktorze... – odparła ze smutkiem i zrezygnowaniem kobieta, przeczesując palcami, swoje blond włosy .
- Taka jest Jego wola – powiedział spokojnie mężczyzna siadając koło swojej żony i przytulając ją delikatnie.
Wiktor Lykan tak jak wszyscy członkowie jego rodziny byli śmiercożercami, choć dzieci nie były nimi jeszcze pełnoprawnie, ale to tylko kwestia czasu.
Voldemort ostatnio zabawił się w swatkę i chce połączyć swoich najwierniejszych sojuszników.

- Lucjuszu jak mniemam przekazałeś swojemu synowi moją „propozycję” – powiedział Voldemort z ironią bo nie była to żadna propozycja, tylko rozkaz, z czego każdy zdawał sobie sprawę.
- Ależ tak mój Panie – powiedział pokornie Malfoy.
- To dobrze... mam nadzieje, że się cieszy, Zek jest wspaniałą dziewczyną, a ja nie mogę dopuścić do tego by w szeregi moich towarzyszy, wdzierały się osoby nie godne.
- Masz całkowitą rację, Panie...
- Możesz odejść, Lucjuszu.
- Dziękuje Panie – powiedział Malfoy kłaniając się wytwornie i wychodząc z gabinetu.
Voldemort lubił Zek, nie był on do końca pozbawiony uczuć, lubił na nią patrzeć jak była mała. Widział w jej oczach, te dzikie błyski które tak go intrygowały. Wiedział, że Malfoy nie zasługuje na Zek ale nie mógł dopuścić by jego żoną została Parkinson. Postanowił, że będzie miał na oku ich związek, biorąc pod uwagę rozhulany i krnąbrny charakter Dracona, było to bardziej niż wskazane. Nie chciał, by cierpiała.
- Zek pochodzi ze szlachetnego rodu i zasługuje na godne traktowanie – mruknął do siebie.

Wiktor, potomek wielkiego wilkołaka Radu Lykana i Natasza która jest kuzynką samego Voldemorta. Rodzina Lykanów cieszyła się, dlatego wielkim szacunkiem, na całym świecie i u samego Lorda Voldemorta.
Wiktor nie był wilkołakiem, bo nie chciał nim być, miał w sobie geny które mogłyby go zmienić w dziecko nocy tak jak i mogły by zmienić Vako i Zek, Selena nie wrodziła się w niego dlatego ona była zwykła czarownicą której nie groziła przemiana w wilkołaka.
Natasza była potężną czarownicą, specjalizującą się w czarnej magii i urokach.
Wiktor i Natasza byli okrutnymi ludźmi, potrafili zabijać bez żadnych skrupułów. Tacy byli w stosunku do wrogów, swoją rodzinę kochali za to nad życie.
Selena, Zek i Vako wychowali się w cieple i wszechogarniającej miłości.
Dlatego taki ból sprawiła im decyzja Voldemorta. Woleli by wydać za Malfoya Selenę, niż Zek. Dobrze wiedzieli, że Zek nie nadaję się na żonę, była zbyt dzika, zbyt, potężna i jeszcze ten jej trudny charakter.
Ich serca przepełniała gorycz na widok pierwszej reakcji Zek, ten napad gniewu, furii, ciskała wszystkimi zaklęciami na około... i te oczy pełne wściekłości, nienawiści i wielkiej niesprawiedliwości która ją dotknęła.
Zek była potężną czarownicą, prócz zwykłej mocy posiadała jeszcze starożytną wiedzę i moc, która pozwalała jej panować nad siłami przyrody...
W jej przypadku ta władza była ogromna i mogła jeszcze urosnąć, jeśli Zek nauczy się nad nią w pełni panować.
Vako był bardzo podobny do Zek pod wieloma względami, szczególnie z charakteru. Obydwoje byli strasznie uparci i świadomi swojej mocy, oraz szlachetnego urodzenia, nie mieli skrupułów by korzystać z tego co już mieli by zdobywać więcej. Vako jako mężczyzna miał większą brutalność odziedziczoną po ojcu.
Zek potrafiła być wredna i mściwa, ale nie odnajdywała przyjemności w męczeniu innych, no chyba, że ktoś jej naprawdę zaszedł za skórę.
Selena była za to tak zwaną „czarną owcą” rodziny, mało inteligentna, o przeciętnej urodzie, nie pasowała do nich...
Często czuła się gorsza, choć nigdy bliscy nie dali jej tego odczuć. To ona była najstarszą córką, ona powinna wyjść za mąż pierwsza, lecz tak się nie stanie.
Pierwsza Selena była tylko na tym świecie, po urodzeniu Zek to ona już zawsze była ta lepsza, no i oczywiście Vako ukochany syn rodziców.
Nie miała żalu do rodzeństwa, kochała ich i wiedziała, że to nie ich wina.
Cała trójka była szczęśliwym kochającym się rodzeństwem, nie rozłącznym aż do teraz. Selena skończyła już szkołę z niezłymi wynikami, tylko Zek i Vako mieli przed sobą jeszcze jeden rok nauki w szkole „Festus”.
Nazwa szkoły pochodzi od jej założyciela Wielkiego Festusa, który był pierwszym wilkołakiem ze zdolnościami magicznymi. Szkoła była elitarną placówką do której uczęszczały wilkołaki i młodzież ze szlachetnych rodów. Szkoła, był to wielki zamek razem z całym kompleksem podziemnych korytarzy i lochów. Był osadzony w niedostępnych górach i otoczony gęstym lasem, wprost wymarzone miejsce do włóczenia się.
Szkoła w herbie miała głowę wilka, motyw wilka pojawiał się wszędzie na mundurkach, zasłonach, dywanach. Szkoła była mroczna i taki utrzymywał się w niej klimat. Tak jak w każdej szkole soboty i niedziele mieli wolne, lecz oni mieli dodatkowo wolne kilka dni przed pełnią i po pełni ponieważ większa część uczniów nie była wtedy w stanie funkcjonować normalnie.
W szkole głównym przedmiotem była „czarna magia”, nic dziwnego biorąc po uwagę, że nowy dyrektor szkoły był poplecznikiem Voldemorta. Szkoła składała się z samych śmierciożerców i przyszłych smierciożerców. Nie było więc mowy, o żadnych osobnikach krwi nieczystej.

Przystojny pewny siebie blondyn, z ironicznym uśmiechem, przypatrywał się sytuacji, która rozgrywała się przed jego stalowymi oczami.
Jego rodzice właśnie tłumaczyli Parkinsonom, że Draco nie będzie mężem ich córki.
- Ale to było ustalone od czasu ich narodzin – histeryzowała Pani Parkinson.
- Ależ, proszę, uspokój się moja droga, taki jest rozkaz naszego Pana – tłumaczyła się znudzona Narcyza Malfoy.
Malfoyowie cieszyli się, że Drako nie poślubi Pensy. Jakoś nie chcieli powiększać swojej rodziny o ludzi ich pokroju. Choć byli czystej krwi, nie mieli klasy ani godności.
- Ale my się kochamy – zaszlochała Pansy.
Wszyscy spojrzeli na Dracona, chcąc usłyszeć jego opinię na ten temat.
Sam zainteresowany ze stoickim spokojem, patrzył na zebranych.
- Nigdy nie podobał mi się pomysł poślubienia Pensy, dlatego jestem mile zaskoczony, że nie będę musiał tego robić i co się z tym wiąże nie będę musiał, oglądać twojej mopsowatej gęby aż do śmierci, nigdy cię nie kochałem, ja nawet nie uważam cię za dziewczynę.
- Ależ Draco, szlachetnie urodzony młodzieniec, nie zwraca się, w taki sposób do kobiet – dodała oburzona Narcyza.
- Ona nie jest kobietą mamo, miałem okazje się o tym przekonać... – syknął jadowicie na co Pensy zagregowała głośnym szlochem.
Tak... Draco był aroganckim, zadufanym w sobie młodzieńcem.
Był tez strasznie przystojny jego buntowniczy i arogancki sposób bycia, podobał się dziewczynom.
Lecz mało która, umiała zainteresować go swoją osobą chociaż tydzień.
Draco nie szanował kobiet może dla tego, że wszystkie jaki znał nie szanowały siebie.
Wyrósł już z obcowania z „łatwymi” dziewczynami.
Coraz bardziej intrygowały go te niedostępne.
Choć i one traciły swoją magię i tajemniczość zaraz po pierwszej nocy...
Draco nie lubił nudy.
Nie wierzył w miłość, związek uważał jako obowiązek każdego mężczyzny.
Tak samo jak czułość, opieka nad partnerką, prezenty czy romantyczne sam na sam, były dla niego czymś oczywistym, wyuczonym nad czym się nie zastanawiał.
Dlatego też gardził Pansy która garnęła się do niego sama, a to on jest mężczyzną, to on powinien zdobywać kobietę.
Takie podchody bawiły Dracona, łaskotały jego dumę, od początku wiedział, że podoba się dziewczynie, ale nie mógł sobie odmówić takiego kuszenia jej, kiedy to ona postawiła sobie za punkt honoru, że nie prześpi się z nim w ciągu pierwszego tygodnia znajomości.
- Mam nadzieję , że ta cała Zek nie rzuci się na mnie już pierwszego dnia – pomyślał uśmiechając się do swoich wizji.
Nie przeżywał sprawy zaręczyn tak jak Zek, on był na to gotowy od dawna, tylko że teraz zmieniła mu się partnerka.
Z zamyślenia wyrwało go trzaśnięcie drzwiami, to Parkinsonowie opuścili rezydencję Malfoyów.
- Nie mogłeś być delikatniejszy, Draco? – spytała cicho Narcyza.
- A co to dzień dobroci dla zwierząt, czy co? – warknął i udał się do swojego pokoju.

Zek siedziała do późna na parapecie, wyglądając przez wielkie okno. Obserwowała otoczenie, jej bystre spojrzenie, chciało zapamiętać każdy szczegół, nie wiedziała kiedy tu wróci, kiedy znowu będzie mogła zanurzyć stopy w górskim strumieniu.
Kochała noc, wtedy świat wydawał się inny, taki czysty i pociągający. Nocą nie musiała oglądać tego całego kiczu, otaczającego ją świata. Nawet miasta w dzień zatłoczone, brudne, nocą były piękne, nie widać było śmieci, obdrapanych budynków, idiotyczny i absurdalnych reklam czy wystaw sklepowych. Nawet różnice miedzy ludźmi zacierała noc...
Zek, lubiła samotność, wcale nie miała potrzeby spędzania czasu z innymi ludźmi. No może z Vako, tylko on potrafił przesiedzieć z nią całą noc, w milczeniu na nie wygodnej skale, zaraz nad stromym urwiskiem.
To jego prośbom zawsze ulegała, tylko on odpowiadał jej na pytanie, którego jeszcze nie zdążyła zadać.
Brunetka miała wielu przyjaciół, była lubiana, choć tak naprawdę nie lubiła ludzi.
Uważała ich za najbardziej zakłamane i chciwe istoty, choć zdawała sobie sprawę, że jest jedną z nich.
Dlatego tak często zmieniała się w wilka. Chciała zapomnieć kim jest, wtedy czuła się wolna, a problemy które miały jeszcze przed chwilą takie wielkie znaczenie, przestawały być ważne.
Nie należała do osób które szybko zawierają przyjaźnie. Na jej zaufanie trzeba długo pracować, choć wiele razy zdarzało jej się zawierać znajomości z określonych powodów, w tak zwanym „interesie własnym”.
Była doskonała aktorką, może to z powodu krwi która płynęła w jej żyłach. Wilkołaki były mało ufne, przebiegłe ale i sprytne, potrafiły udawać każde uczucie, dzięki takim umiejętnościom były bardziej... ludzkie.
Choć to co ją czeka za tydzień, będzie wielkim sprawdzianem jaj aktorskich umiejętności i zasad dobrego wychowania, które wpajała jej matka od dziecka.
Nie chciała udawać cały czas, nie chciała każdej czynności wykonywać ze sztucznym uśmiechem na ustach i wszystkim opowiadać jaka to ona jest szczęśliwa.
Zek miała inne plany co do swojego dorosłego życia, chciała nim sama kierować, a nie podążać ścieżka którą wyznaczyli jej inni.
Nigdy przez myśl jej nie przeszło, że będzie siedzieć w domu i niańczyć dzieci.
W ogóle jakie dzieci?
Zek nie lubiła dzieci, działały na jej układ nerwowy. Dlatego jakoś nie szczególnie, chciała mieć własne.
Tyle lat ciężko pracowała w szkole, zdobywała wiedze i umiejętności, by być potężną czarownicą, godną swojego pochodzenia.
Wiele dni spędziła na próbach, zapanowania nad woda czy ogniem. Poniosła wiele porażek, które jeszcze bardziej upewniały ją w dążeniu do celu.
Każde najmniejsze osiągnięcie dawało jej tyle radości. Tylko po co się tyle starała? Żeby teraz czekać na męża z obiadkiem?
- Nie zrezygnuje ze swoich marzeń...- powiedziała do swojego odbicia w oknie.
Bała się swojego przyszłego męża, nie wiedziała czego może się spodziewać...
Nic o nim nie wiedziała prócz tego, że ma na imię Draco i jest uczniem Hogwartu.

W tym samym czasie Natasza, kręciła się niespokojnie po sypialni, czekała na powrót męża Myślała jak rozegrać rozmowę z Zek. Miała jej wiele do powiedzenia.
Chciała ją ostrzec, że po ślubie jej wolność będzie zależna od Dracona, że to on będzie głową rodziny, a ona będzie jego żoną, która ma się uśmiechać, ładnie wyglądać i być dla niego miła.
Natasza zdawała sobie sprawę, że Zek nie pogodzi się z tym tak łatwo, że nie będzie chciała zrezygnować z marzeń.
Słyszała od znajomych, że Drako jest bardzo przystojny, ale też że jest równie wredny.
Bała się o córkę, ale wiedziała, że Voldemort lubi Zek i nie da jej skrzywdzić.
Sama długo przyzwyczajała się do Wiktora, nigdy nie dała jednak po sobie poznać, że jest nieszczęśliwa... po pewnym czasie pokochała swojego męża.
Choć nadal pamięta te noce kiedy próbowała zasnąć zanim on wróci z pracy, albo opuści gabinet. Czuła do siebie obrzydzenie, gdy się z nią kochał, ale co miała zrobić, był jej mężem, a ona była bardzo pociągającą młoda dziewczyną.
- Zek i tak ma lepiej, Draco jest w jej wieku, Wiktor jest starszy ode mnie o 10 lat - mruknęła..

Drako tak jak Zek wpatrywał się w księżyc. Nie mógł spać, leżał na łóżku i przez okno w dachu patrzył na niebo. Niebo niby to samo, ale ludzie w dwóch innych częściach świata.
Zastanawiał się jak to będzie, zasypiać co noc przy swojej żonie.
- „Swojej żonie” jak to w ogóle dziwnie brzmi – mruknął.
- On wielki Draco Malfoy pogromca kobiecych serc w całej szkole i nie tylko, już za tydzień będzie uwiązany – ta myśl wydawała mu się absurdalna.
Z jednej strony cieszyło go, to że będzie miał już swoja kobietę, z drugiej jednak szkoda, że nie może sam jej wybrać.
Obawiał się tej Zek, z Pansy dał by sobie radę bez problemu, on była głupia naiwna i idiotycznie w nim zakochana.
Miał nadzieje, że nie będzie musiał się jej wstydzić przez znajomymi, szczególnie kolegami.
Postanowił wyjść na taras dalsze leżenie bezmyślnie w łóżku irytowało go.
Wyszedł na duży taras, poczuł nocny chłód, był w samych bokserkach.
Usiadł na leżaku i zaczął rozmyślać jak potoczy się jego życie... najwięcej uwagi poświęcał jednak swojej przyszłej narzeczonej.
- Ciekawe jaka jest w łóżku? – pomyślał i uśmiechnął się lubieżnie, na samą myśl co będą robić w zaciszu sypialni i nie tylko sypialni.
Z tego typu myśli, wyrwał go łomot skrzydeł wielkiej, pięknie ubarwionej sowy.
- Blais, czego ty chcesz o tej porze pajacu? – mruknął odwiązując zwitek pergaminu.
Sowa zahukała głucho i usiadła na balustradzie, najwyraźniej czekając na odpowiedź.
Draco spojrzał na pergamin.

Draco!

Wiem, że jest późno ale w domu moich starych, na Krecie odbywa się właśnie, nie planowana dżampreza. Więc zbieraj dupę i zaraz cię tu widzę!!!

PS. Laseczków jak mrówków!!! Wiec nie ciesz tej japy, tylko przybywaj Casanovo...

Blais!

Drako miał mieszane uczucia co do tej imprezy. Spojrzał na zegar...
- 12:30 – mruknął.
Przypomniał sobie ostatnia imprezę u kumpla, masa alkoholu, wiele napalonych panienek, a potem straszny ból głowy utrzymujący się przez 3 dni.
Draco nie miał ochoty na imprezę, ale no cóż, w końcu jest Casanovą i wielkim imprezowiczem, nie może stracić reputacji.
Wszedł do pomieszczenia przylegającego do jego pokoju, była to ogromna garderoba.
Spojrzał krytycznym wzrokiem na swoje ubrania.
- Dobra, te spodnie i ta koszula mogą być, jeszcze ten krawat – mruknął wyciągając z szafy granatowe spodnie, białą koszule i czarny, skórzany krawat.
Koszulę założył szybko na siebie, zapinając tylko kilka guzików. Połowa koszuli wystawała mu w nieładzie ze spodni. Co sprawiało bardzo ciekawy widok, wiecznie zabieganego i rozchwytywanego chłopaka, którym był. Włosy przeczesał ręką pozwalając blond kosmykom spadać zawadiacko na oczy, krawat założył niedbale na szyję. Jeszcze „kropelka” wody kolońskiej i arystokrata był gotowy do wyjścia.

W tym samym czasie, Selena wybierała ciuchy na imprezę na którą szła z koleżanką. Nie wiedziała nawet gdzie dokładnie idą, ale miała ochotę się wyszaleć. Przez chwile pomyślałaby pójść spytać się Zek czy chce iść, ale doszła do wniosku, że nie będzie chciała, a poza tym zawsze lepiej bawiła się z kumpelkami. Spojrzała krytycznie na swoje odbicie, nie lubiła siebie. Uważała że jest za gruba za niska i brzydka. Zawsze ta gorsza...
- No zbieraj się laseczka – powiedziała wesoło Arko wchodząc do pokoju przyjaciółki.
Arko była wysoką blondynką o figurze modelki i zniewalającym uśmiechu.
- Ar.. gdzie jest ta impreza? Bo nie wiem jak się ubrać? – zaczęła Selena.
- Niespodzianka ale załóż coś ekstra, zimno na bank nie będzie – odpowiedziała opierając się o drzwi i puszczając oko do blondynki, zakopanej w tonie ciuchów
- Cześć dziewczyny jak tam? – spytał uśmiechnięty Vako, wpadając do pokoju starszej siostry.
- Hey – mruknęła Sel
- Witaj Vako, miło znowu cię widzieć – zaświergotała Arko wstając i całując go w policzek.
Kiedyś Vako z Arko kręcili ze sobą, ale dla niego to była już przeszłość, dla niej jeszcze nie do końca...
- Pójdziesz z nami na imprezę? – spytała Ar.
- Nie wiem, a gadałaś z Zek? – spytał dogłębnie analizując obraz wiszący na ścianie za głową Arko.
- A co, ty uzależniony od niej jesteś? – naskoczyła na niego.
Vako spojrzał na nią dziwnie wiedział, że Zek i Arko się nie lubią wiedział też dlaczego...
Ale zawsze śmieszyła go reakcja Arko, na każde wspomnienie jego ukochanej siostrzyczki.
Zek tak nigdy nie reagowała, ona mu wyjaśniła jasno, że blondyna działa jej na układ nerwowy i uprzedziła że nie ma zamiaru przebywać w jej towarzystwie. Nigdy nie robiła takich scen melodramatycznych jak Arko.
Arko podeszła do bruneta i uwiesiła mu się na szyi.
- Pamiętasz jak nam było dobrze? Znowu może tak być.. – zamruczała mu do ucha, ocierając się ustami o jego szuję.
- Myło było cię znowu zobaczyć, Arko – powiedział spokojnie Vako zdejmując jej ręce ze swojego karku.
Spojrzał na nią wzrokiem pełnym pogardy, to ona go kiedyś zdradziła, teraz się z tego cieszył bo zobaczył jaka była bezwartościowa i pewna siebie.
- Ale jako to! Vako ! – krzyknęła oburzona.
- Dobrej zabawy siostrzyczko, ta będzie super – powiedział wskazując na zieloną sukienkę która leżała na samym spodzie wielkiej sterty.
Cmoknął ją w policzek i wyszedł z pokoju.

Vako powolnym krokiem zmierzał do pokoju siostry, do jej królestwa.
- Hey siostrzyczko – przywitał ją biorąc na ręce jak mała dziewczynkę.
- Ty chyba nic nie jesz ślicznotko – powiedział podrzucając ją parę razy do góry.
- Jakoś mi brak apetytu - uśmiechnęła się sztucznie.
- Zapomniałbym dzwonili z tej gazety mugolskiej jakiejś tam.... i chcieli cię na okładkę.
- Nie wiem czy powrót do kariery modeli jest teraz najlepszym pomysłem – westchnęła szatynka wtulając się w tors brata.
- To tylko kilka zdjęć, a ja znowu w szkole, przejdę się po pokojach chłopaków i poznajduje koło łóżek i nad nimi poprzyklejane zdjęcia mojej siostrzyczki, powycinane z czego się tylko dało – dodał ze śmiechem.
- No co ty? – spytała zaskoczona Zek.
- Wiesz nawet najczystszej krwi wilkołak lub czarodziej kupi mugolską gazetę jak ty promujesz najnowsza kolekcję bielizny od najlepszych projektantów – powiedział uśmiechając się lubieżnie.
- Jesteś niesmaczny – skrzywiła się Zek.
- Nie próbowałaś – powiedział i oboje wybuchli śmiechem.
- Dobra mam dość tego nocnego trybu życia, jest 1.00 w nocy idę spać chociaż raz od dwóch miesięcy położę się zanim wstanie Lei – uśmiechnęła się Szatynka.
Lei była kucharką w zamku państwa Lykan, zawsze wstawała o 4.00 i krzątała się po kuchni hałasując garami.
- Dobra, to dobranoc siostrzyczko – powiedział Vako całując w policzek siostrę i zanosząc ja do łóżka.
Zek zaśmiała się i objęła go za szyję.
- Ostatni raz tak robiłeś jak byliśmy jeszcze dziećmi.
- No wiesz, na starość powraca się do wspomnień – zaśmiał się uroczo.
Wyszedł z pokoju z wilgotnym śladem ust Zek na policzku i pokierował się do swojej sypialni.
Znowu wróciły do niego wspomnienia ale szybko pozbył się ich miał jeszcze do przemyślenia swoją przyszłość. Miał parę możliwości, przynajmniej na razie, rodzice nie mieli żadnych planów w stosunku do jego osoby.
Mógł zostać głową rodziny poślubiając jakaś córkę czystej krwi lub wybrać życie wojownika już nie czarodzieja ale wilkołaka.
Mógł stać się prawdziwym dzieckiem nocy, mógł być wolny, dziki, ale czy tego chciał, czy chciał opuścić rodzinę? Czy ta rodzina ma sens bez Zek? Czy coś nadal będzie go tu trzymać jak jej zabraknie?
Sam tego nie wiedział, zawsze pociągały go podróże, zdobywanie nowych doświadczeń, poznawanie nowego. Ale planował to dzielić razem z Zek ale teraz wszystko się pozmieniało widać taka przyszłość nie była im pisana.


Ten post był edytowany przez Zek: 21.03.2008 23:17
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Zek
post 04.03.2008 18:37
Post #2 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 26.11.2007

Płeć: Kobieta




Impreza na Krecie, była już w pełni rozkręcona, gdy przybył tam Draco. Szybko znalazł swojego przyjaciela, przy barze.
- Cześć stary, dawno żeśmy się nie widzieli – zaczął blondyn.
- Witaj Draco, fajnie, że wpadłeś – odpowiedział z uśmiechem brunet.
Muzyka dudniła im w uszach, alkohol szumiał w głowie. Impreza jak każda inna, ale czy na pewno?
Draco odczuwał pewien dyskomfort. Długo przypatrywał się każdej dziewczynie, zanim do niej podszedł. Jak by sprawdzał czy jest tego warta, wiedział, że nie może pogrywać z Zek na boki. Raniło to jego dumę, choć bardziej by go zraniło, jakby Pan dowiedział się, że ją krzywdzi. Sam nie wiedział dlaczego, ale Zek według Lorda była niedotykalna.
Z rozmyślań wyrwała do piękna blondynka, która podeszła do niego z uśmiechem i wyciągniętą ręką.
- Jestem Arko, przystojniaku – zaczęła filuternie.
Draco, przez chwile nie wiedział co się dzieje i co do niego mówi dziewczyna.
- Eee... Draco jestem – mruknął zniechęcony.
- Oj, czyżbym nie była w twoim typie – zaśmiała się dziewczyna, opierając dłonie na swoich biodrach.
- Można to tak ująć – odpowiedział, oglądając ją od stóp po blond głowę.
- Idiota – warknęła wściekła, widocznie zaskoczona odpowiedzą dziewczyna.
Draco tylko uśmiechnął się ironicznie.
- Stary, co ci jest? – spytał z wyrzutem Blais Zabini, klepiąc kumpla w ramię.
- Z czym?
- Jak to z czym, ta Arko to niezła dupa – mruknął, patrząc na tyłek oddalającej się dziewczyny.
- Nic specjalnego – powiedział Drako sięgając po piwo.
- No wiesz, ale przez nią można dotrzeć do Lykanki – uśmiechnął się lubieżnie na samą myśl
- Że co? – krzyknął Draco, wypluwając piwo które miał w ustach.
- No coś ty stary, nie znasz Lykanki, zajebista dupa jest, lepsza od Arko – uśmiechnął się brunet.
- Czy ona ma na imię Zek przypadkiem? – spytał Draco, a jego żołądek wykonał dziwny bród.
- No ta ładna to Zek, a kumpelka Arko to Selena, siostra Zek ale nie są do siebie podobne, niestety – dodał po chwili Blais.
- Znasz ją? – spytał Draco.
- Jasne tam stoi – wskazał Drakonowi.
- Nie ta... chodzi mi o Zek... – dodał poirytowany.
- Eee... raz z nią gadałem – mruknął – ale suka jest – mruknął Blais, przypominając sobie jak go zimno potraktowała
- Nie mów tak o mojej przyszłej żonie, do cholery – naskoczył na niego Draco, sam nie wiedział dlaczego to zrobił.
- Że co? – Blaise był w szoku.
- No, Lord postanowił połączyć mnie z Zek – uśmiechnął się krzywo.
Teraz, Draco miał jeszcze bardziej mieszane uczucia, z jednej strony był dumny, że kumpel uważa Zek za zajebistą dziewczynę, z drugiej powiedział że to suka. To zastanawiało Dracona, jeśli okaże się podobna do niego, będą mieli nie lada problem.
- No już wiem czemu spławiłeś Arko, uczysz się wierności co brachu – zaśmiał się, ironicznie brunet.
Draco spojrzał na niego swoim ironicznym, lodowatym spojrzeniem, brunet wiedział, że popełnił błąd.
Do końca imprezy humor mu nie dopisywał, nie pił już więcej, snuł się jak cień po plaży przylegającej do posiadłości Zabinich. Wrócił do domu o świcie i od razu padł na łóżko.
Nie miał siły, już nad niczym myśleć, chciał tylko się wyłączyć i odpocząć.

Selena wróciła do domu koło 9 rano. Dobrze się bawiła. Jedynym jej utrapieniem był lekki kac, który teraz męczył ją niemiłosiernie.
Stanęła zamyślona w kuchni nalewając sobie wody do szklanki. Przypomniał jej się pewien chłopak którego widziała wczoraj. Arko jej o nim mówiła. Był bardzo w typie Sel... wysoki, dobrze zbudowany blondyn z powalającym uśmiechem.
- Hmmm... i tak nie mam szans – mruknęła zrezygnowana i poczłapała do swojego pokoju.
To była kolejna chwila, z tych wielu w których myślała, jak fajnie by było być Zek. W siostrze widziała same plusy, nie dostrzegała jej wad i tego w jaki kłopoty się pakuje, przez swój temperament i długie nogi.
Zek nigdy nikogo nie udawała, nigdy nie okazywała respektu przed nikim...
Selena siedziała rozżalona w fotelu i przeglądała kobieca prasę.
- Znowu... – jęknęła przyglądając się zdjęciu swojej siostry w bieliźnie znanego projektanta.

Brunetka przetarła właśnie swoje zaspane oczy. Była nadal zmęczona, ale wiedziała że traci czas leżąc tak w łóżku. Spojrzała na lóżko teraz gdy wstała było puste, ale jak będzie w niedalekiej przyszłości.
Zek założyła szybko spodnie, koszulkę na ramiączkach i zeszła na śniadanie.
Weszła do przestronnej kuchni i zobaczyła krzątającą się już Lei.
- Dzień dobry Lei.
- Witam panienkę na co ma panienka ochotę? – spytała kucharka z uśmiechem.
- To co zwykle poproszę – uśmiechnęła się do niej szatynka.
- Vako, już jadł?
- Panicz, właśnie jest w jadalni – odpowiedziała uprzejmie.
- Dziękuje.
Zek podążyła w kierunku jasnego ogromnego pomieszczenia, które wyglądało na jadalnię dla 200 osób, a nie dla 5, które i tak jadły zawsze w innym czasie.
- Witaj braciszku – uśmiechnęła się Zek.
- Jak miło cię zobaczyć z rana, księżniczko – uśmiechnął się promiennie Vako, zatapiając ponownie widelec w jajecznicy.
- Ta nie wątpię, od rana masz zjebany dzień – zaśmiała się ukazując białe równe ząbki.
- Tak jebać dni, to mi możesz zawsze.
W dobrych humorach dokończyli śniadanie.
- Vako.
- Tak słońce...
- A jak on się okaże, jakimś cholernym dupkiem? – spytała smętnie dziewczyna, wyciągając swoje długie nogi na kanapie.
- Będzie dobrze, Voldemort nie swatał by cię, z jakimś patałachem – brunet, pocieszał siostrę.
- Mam nadzieje, bo jak nie, to nie wiem co zrobię – powiedziała a w jej oczach zagościły niebezpieczne błyski.
- Zek, kochanie, mogę cię prosić? – odezwała się Natasza wchodząc do salonu.
- Już idę mamo – odpowiedziała szatynka wstając z kanapy i podążając do biblioteki za matką.
- Kochanie – zaczęła matka, przyglądając się jak nastolatka, siada wygodnie na fotelu.
- Jutro będziemy mieli gości, zostaną tu do końca wakacji – powiedziała, czekając na reakcję Zek.
- Dobrze... zaraz, zaraz chyba mi nie powiesz, że ON tu przyjedzie – warknęła, wbijając ognisty wzrok w matkę.
- Córeczko, spokojnie – kobieta, starała się udobruchać wojowniczy charakter pociechy.
- Co spokojnie, nawet ten czas chcecie mi jeszcze zepsuć, zostały mi dwa tygodnie do szkoły i on ma tu jeszcze siedzieć i mnie dodatkowo denerwować – oburzyła się.
- Zek, zachowuj się jak dama, myślałam, że już się z tym pogodziłaś – warknęła kobieta.
- Malfoyowie to szlachetna rodzina, nie chce tu żądnych scen niezadowolenia z twojej strony, ma być miło, będziesz miała czas poznać Dracona przez zaręczynami i to na tyle możesz iść zająć się swoimi sprawami – skończyła swój monolog Natasza.
Zek wstała i wyszła bez słowa z biblioteki.
Właśnie w tej chwili, obiecała sobie, że nie będzie odwalać żadnych scen, ani nie będzie przyczyną hańby swojej rodziny. Będzie taka na jaka ja wychowano. Będzie taka jak oczekiwano by była. Co nie znaczy, że będzie uległą potulną żoną o co to, to nie.
Zek poczuła teraz ogromną potrzebę samotności. Wyszła z zamku kierując się w stronę gór.

Po paru godzinach szukania Zek, Vako poszedł do matki. Tam wszystko zrozumiał. Teraz już wiedział, czemu nie może znaleźć siostry i wiedział dobrze, że nie po to się chowa, by być znaleziona.
- Wróci jak będzie chciała – mruknął zrezygnowany.
Czas wlókł mu się niemiłosiernie, cały czas patrzył na wielki zegar wiszący nad kominkiem.
Na dworze zaraz zapadnie zmrok, a Zek nadal nie było.

W tym czasie Zek siedziała na występie skalnym oglądając zachód słońca.
Siedziała opierając się o skalę z podkulonymi nogami, letni wiatr co trochę targał jej lśniące włosy. Myślała o tym wszystkim. Nigdy nie obawiała się chłopaków, a ten wzbudzał w niej lęk. Nie wiedziała, czego może się spodziewać.
Nie miała ochoty wracać do zamku, do tego wszystkiego. Przypomniała sobie o chacie w lesie, do której zawsze przychodziła z Vako. Szybko podjęła decyzję. Zmieniła się w wilka i pobiegła przez gęsty las prosto do starej chaty. Dawno tu nie przychodziła, domek był w niezłym stanie żadnych luksusów co prawda, ale przytulna atmosfera.
Weszła do małego salonu, wszystko było drewniane prócz kanapy. W tej chwili, poczuła się jak mała dziewczynka, brakowało jej tylko poczucia bezpieczeństwa i nie chodziło tutaj o bezpośrednie zagrożenie lasu. Była wystarczająco uzdolniona, by się sama obronić, ale pragnęła męskiego ramienia, które ją osłoni od tego całego smutnego świata. Potrzebowała dłoni które otulą ją w zimną noc.
Zastanawiała się, czy Draco nadaje się na takiego mężczyznę.
Wzięła poduszkę i wyszła na werandę, tam ułożyła się wygodnie na leżaku i zasnęła wsłuchując się w odgłosy lasu.

Vako spał niespokojnie, wiedział, że Zek nic nie jest, czuł to ale i tak bał się o nią.
Wstał o świcie. Zaczął krzątać się po pokoju co trochę przysłuchując się czy Zek już wróciła.
Do pokoju Vako weszła Natasza.
- Synku, wiesz gdzie jest Zek? – spytała.
- Wróci – mruknął obserwując słońce wyłaniające się nad koronami drzew.
- Malfoyowie przyjadą koło14.00 – powiedziała spokojnie.
- Wcześnie – stwierdził brunet.
- Postaraj się by Zek wróciła do tego czasu – poprosiła matka.
Vako tylko prychnął poirytowany.

- Draco, wstawaj – krzyczała, zdenerwowana blond włosa kobieta.
- Nie wypada ci się spóźnić, do swojej przyszłej żony – skrzeczała.
Na słowo „żony” Draco od razu otworzył oczy i rozejrzał się szybko.
Narcyza zaśmiała się pod nosem, widząc reakcję syna na jej słowa.
Chłopak niechętnie wstał z łóżka i poczłapał do łazienki. Draco, założył spodnie i zieloną koszule w pasy, przeczesał palcami włosy i był gotowy. Na dole czekało na niego śniadanie.
Szybko się posilił i poganiany przez rodziców, chwycił jeszcze swoją torbę po drodze do samochodu. Musieli dotrzeć do Lykanów w sposób tradycyjny ponieważ zamek był bardzo dobrze strzeżony więc nie mogli by się tam teleportować.
Wsiedli do prywatnego samolotu na lotnisku pod Londynem. Lot trwał niecałe cztery godziny.
Z lotniska w Moskwie odebrał ich kierowca Państwa Lycan, który miał za zadanie zawieść ich bezpośrednio do posiadłości Wiktora i Nataszy.

Zek wróciła do zamku o 10.00. Szybko zjadła coś, umyła się i ubrała. Założyła białą sukienkę na ramiączkach, która pięknie podkreślała jej ciemne włosy, opaloną skórę nie mówiąc o szczupłej sylwetce. Na nogi, założyła dość wysokie, białe, szpilki, mało wygodne, no ale cóż, taki żywot kobiet.
Natasza zaplanowała wystawny obiad, na ogromnym tarasie z widokiem na malowniczą okolicę. Nic, nie mogło zakłócić jej idealnego planu. Stał już naszykowany drewniany stół, na nim cała piękna zastawa, wokół wygodne krzesła. Drzewa i dzikie wino rosnące nieopodal, dawało lekki cień, a tafla jeziora iskrzyła się w słońcu.
Zek zeszła już na dół i stała przyglądając się tym potężnym górom, które odbijały się w jeziorze. Gdzieś tam, między drzewami, był jej domek, jej mały domek, w którym lubiła spędzać czas w samotności.
- Zek, kochanie – zaświergotała, Natasza.
- Tak, mamo...- odpowiedziała szatynka odwracając się w stronę wyjścia na taras.
W tym momencie, mina tej wesołej nastolatki, zmieniła się diametralnie. Za Nataszą, stali Państwo Malfoy w komplecie.
W tym momencie, Zek poczuła się, jak by stała tam naga, wszyscy przyglądali się jej z zainteresowaniem, a młody Malfoy z iskierkami pożądania i rozbawienia reakcją dziewczyny.
- Witam, młodą damę – zaczął Luciusz Malfoy, całując dłoń szatynki i przerywając tym, niezręczną ciszę.
Zek miała ochotę uciec, jak najdalej od tego miejsca.


Ten post był edytowany przez Zek: 21.03.2008 23:30
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Zek   Zek Lycan I Draco Malfoy   28.02.2008 20:10
Avadakedaver   nie ma kropki w pierwszym zdaniu. dyskfalifikacja ...   28.02.2008 21:19
hazel   W drugim zresztą też nie ma.   28.02.2008 21:28
Zek   Bo dialogi pisałam bez kropek na końcu, jakos tak ...   28.02.2008 21:32
Deletrix Mordvered   *myśli* Od czego by tu zacząć... Wiem! BETA...   28.02.2008 22:40
Mary_czerwona_czarownica   Błędy co prawda są, ale aż tak bardzo mi nie przes...   03.03.2008 15:47
Zek   Impreza na Krecie, była już w pełni rozkręcona, gd...   04.03.2008 18:37
Mary_czerwona_czarownica   Dlaczego Draco ledwie ujrzał Zak już miał w oczach...   05.03.2008 13:32
Zek   Zek przez cały posiłek miała wrażenie, że nie doga...   06.03.2008 23:10
Zek   Te ostatnie dni wakacji, minęły zadziwiająco szybk...   09.03.2008 16:19
Zek   Wielki szary wilk, leżał na kamieniu niedaleko jez...   14.03.2008 12:22
Zek   Może jednak ktoś, by dał komentarz... Obiad minął...   18.03.2008 21:25
dodo   Suuuper. Owszem jest kilka POWAżNYCH błędów, ale f...   18.03.2008 22:19
Madziulekm_m   No cóż... Trochę to wszystko poplątane, pomieszane...   19.03.2008 22:12
Alicja Spinnet   Beta! Beta! Beta! Gdzie Twoja beta?? ...   20.03.2008 02:48
Goldspleen   Zacznę od błędów. -Interpunkcja- totalny bałagan ...   21.03.2008 00:51
Alicja Spinnet   nie, nie, nie ;] chodzilo mi o 'choć' w...   21.03.2008 22:08
Zek   Mówicie, że Zek jest za idealna... Ale ona jest Wi...   21.03.2008 13:14
Goldspleen   W tym komentarzu, broniąc Zek, powiedziałaś o niej...   21.03.2008 14:15
Zek   Cierpliwości, to wszystko sie wyjaśni. Postaram si...   21.03.2008 14:25
Goldspleen   Ja miałam na mysli poprawienie wszystkich "ch...   22.03.2008 00:27
Zek   Reven, położył dziewczynę delikatnie na pościeli, ...   22.03.2008 18:49
Alicja Spinnet   Zek! Szukaj bety ;] Ładnie, ładnie, tylko kró...   23.03.2008 01:08
harolcia   Podoba mi sie pomysł. Niespotykany, a to się liczy...   24.03.2008 17:09
Susan Wollins   Wiesz, po raz pierwszy jakieś opowiadanie z paring...   24.03.2008 20:39
Yuki_nka   *__* opowiadanie przecudnie :) błędów niezauważyła...   29.03.2008 09:57
Zek   - Witam, witam – zaczął dyrektor szkoły, leż...   29.03.2008 18:56
Susan Wollins   No, nareszcie! Codziennie wchodzę po kilka raz...   29.03.2008 19:48
Alicja Spinnet   O w mordkę! Ale duuuużo tych tekstów 'enc...   31.03.2008 14:21
Zek   Zek, nie była zachwycona perspektywą wyjazdu, na u...   05.04.2008 23:51
Alicja Spinnet   ehem ;] Doczekałam się. :D Tylko sęk w tym, że j...   06.04.2008 00:16
Miss-Malfoy   Podoba mi sie, ale kojarzy z jakas gra komputerowa...   06.04.2008 19:17
Kedos   Miss niestety tu cie musze rozczarowac... Gdybys c...   08.04.2008 22:43
Alicja Spinnet   no... i czemu tu nadal nic nie ma ??;> czekam...   13.04.2008 21:51
Yuki_nka   bosko :)))   17.04.2008 18:37
Serena van der Woodsen   Pierwszy raz komentuję na tym forum, ponieważ dopi...   18.04.2008 16:42
Mary_czerwona_czarownica   Mam nadzieję, że nie porzuciłaś tego opowiadania. ...   14.05.2008 15:25
Susan Wollins   Ugh... Czekam i czekam na kolejny odcinek... Ja ró...   18.05.2008 08:59
Zek   Dzisiaj miałam ostatnią pisemną maturę, jeszcze ty...   19.05.2008 13:02
czarownica88   życze pomyślnego zdania matury. może już napisałaś...   02.06.2008 23:50
Elthiel   :angry: Hej, gdzie następny part?? Swoją drogą, f...   14.06.2008 19:42
Serena van der Woodsen   Jak już chyba raz pisałam, opowiadanie BARDZO mi s...   11.09.2008 14:52
Miętówka   Wszytkiego naj dla Zek z okazjii 19. urodzin! ...   29.09.2008 20:14
Serena van der Woodsen   Halooo. Jest już listopad, a nowego rozdziału ani ...   02.11.2008 18:10
schizophrenia   Przebrnęłam przez prawie całe. I nie wiem czy śmia...   03.11.2008 23:24
Alexandra   No widzę schizophrenio, że już się rokręciłaś. Po ...   04.11.2008 00:19
escalate_of_scence   To popieram! :D Zek, Twoje opowiadanie mn...   25.06.2009 16:12
Serena van der Woodsen   Okej, okej. Też przyznaję Wam rację... Tak w grunc...   07.11.2008 15:11
Kolis   Aaa ja muszę przyznać niestety rację Shizophrenii....   26.11.2008 22:34
Nea94   Świetne opowiadanie :) Bardzo mi się podoba tylko ...   06.09.2009 18:25
Zek   Wow zapomniałam o tym opowiadaniu. Fakt miało masę...   23.10.2010 01:12
Izyda   Ortografia i interpunkcja mnie totalnie odrzuciły....   29.04.2011 18:35


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 31.05.2024 17:08