Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Zek Lycan I Draco Malfoy

Zek
post 28.02.2008 20:10
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 26.11.2007

Płeć: Kobieta



To dopiero początek, więc prosze o wyrozumiałość ....

- Zek, proszę kochanie musisz nas zrozumieć ja wiem, że to trudne, ale taka jest tradycja, a poza tym zmusza nas do tego „siła wyższa” – mówiła spokojnie piękna, wytworna arystokratka.
- Ale mamo... czemu ja, czemu nie Selena? – łkała zrozpaczona siedemnastoletnia brunetka
Młodziutka dziewczyna wypatrywała się w matkę błagalnym, pełnym wyrzutu spojrzeniem.
Była piękną, wysoką, szczupłą nastolatką o długich, lekko falujących czarnych włosach.
Z pewnością nie zasługiwała na takie życie jakie zgotował jej los.
- Skarbie, ja też musiałam wyjść za twojego ojca i wcale nie żałuję, kocham go, choć dużo czasu zajęło mi zaakceptowanie decyzji rodziców.
- Ale ja go nawet nie znam... nigdy go nie widziałam, a ty mi mówisz, że mam się zaręczyć z nim za tydzień... – wyrzuciła z siebie, zanosząc się jeszcze większym szlochem
- Chcę zostać sama... – dodała po chwili, patrząc na matkę pustym wzrokiem

Dziewczyna wyjrzała przez okno na otaczający ją świat, było tu inaczej niż w tłocznym mieście... tu był wszechobecny spokój i harmonia.
Jak ona kochała to miejsce gdzie wyrosła, te góry, las, rzeki i jeziora to właśnie tam bawiła się jako małe dziecko, tam nauczyła się, że życie nie jest proste i nie zawsze wszystko układa się po twojej myśli.
Zek była Rosjanką tak jak cała jej rodzina. Widziała już cały świat, ale najbardziej kochała właśnie to miejsce. Tu była wolna tu mogła być sobą.
Zek nie była zwykła nastolatką, była piękna, szalenie bogata, mieszkała w wielkim zamku, i była ... czarownicą.
Pochodziła ze starożytnego rodu czystej krwi. Jej cała rodzina ma w sobie coś w wilka.
Ona tez często zmieniała się w to szlachetne zwierze i biegała po pobliskich górach.
Nie była wilkołakiem. Kochała noc i księżyc, ale pełnia nie zmieniała jej w potwora. Czuła wtedy co prawda większą potrzebę swobody, miała ochotę wyć do księżyca. Nie odczuwała, co najważniejsze potrzeby picia krwi. Gdy była zła i zapominała zapanować nad sobą, powiększały jej się kły, a oczy stawały się dzikie jak u wilka.

Do pokoju weszła jej starsza siostra. Selena była niską, trochę za krągłą, blondynką. Były siostrami, a tak bardzo się różniły.
- Nie smuć się Zek, słyszałam, że ten chłopak to niezły przystojniak.
- Daruj sobie Sel.. – warknęła Zek z parapetu, nadal przyglądając się tafli pobliskiego jeziora.
- Jak ci coś zrobi to go zabije – powiedział przystojny brunet, podchodząc do parapetu i przytulając siostrę.
- Dzięki Vako, ale mam nadzieję , że nie będzie takiej potrzeby – mruknęła opierając się plecami o tors brata.
- Nie chcę stąd wyjeżdżać, za dwa tygodnie będę musiała jechać do szkoły, a za tydzień poznam mojego przyszłego męża – powiedziała głucho brunetka.
- Będzie dobrze, wiesz, że cię kochamy nad życie – powiedziała Sel siadając obok na parapecie, a Vako tylko pokiwał głową na znak, że potwierdza słowa siostry.
Vako cierpiał chyba tak samo jak Zek, kochał ją bardzo, była dla niego całym światem, oddałby za nią życie, było tak od zawsze. Selena już od dziecka bawiła się z innymi dziewczynkami, a Zek chodziła za bratem, spędzała czas z nim i jego kolegami. Na początku bardzo mu to przeszkadzało, ale z czasem nauczył się uważać na siostrę. Była jego oczkiem w głowie i nadal nim jest, chodź teraz są już prawie dorośli, to nadal często wymakają się nocą na długie spacery. Vako nadal pamięta wszystkie dowcipy jakie razem robili, i ten radosny uśmiech Zek za każdym razem jak im się udało.
Wiedział, że to się kiedyś skończy, ale żeby tak szybko. Pewien był jednego, jak ten palant skrzywdzi jego najcenniejszy skarb, to go zabije i nie będzie patrzył, na konsekwencje jakie niesie ten czyn.

W tym samym czasie matka trójki rodzeństwa, rozmawiała ze swoim mężem w jego ogromnym, gustownie urządzonym gabinecie.
- Uważasz, że to jest dobry pomysł z tymi zaręczynami, wiesz jacy to ludzie, zimni, wyniośli, oni chyba nawet nie potrafią kochać – mówiła zatroskanym głosem Natasza.
- Nie mamy za bardzo wyboru, kochanie – odparł smutno brunet, patrząc na niego nie było wątpliwości, że to właśnie po nim Vako jest taki przystojny.
- Ależ Wiktorze... – odparła ze smutkiem i zrezygnowaniem kobieta, przeczesując palcami, swoje blond włosy .
- Taka jest Jego wola – powiedział spokojnie mężczyzna siadając koło swojej żony i przytulając ją delikatnie.
Wiktor Lykan tak jak wszyscy członkowie jego rodziny byli śmiercożercami, choć dzieci nie były nimi jeszcze pełnoprawnie, ale to tylko kwestia czasu.
Voldemort ostatnio zabawił się w swatkę i chce połączyć swoich najwierniejszych sojuszników.

- Lucjuszu jak mniemam przekazałeś swojemu synowi moją „propozycję” – powiedział Voldemort z ironią bo nie była to żadna propozycja, tylko rozkaz, z czego każdy zdawał sobie sprawę.
- Ależ tak mój Panie – powiedział pokornie Malfoy.
- To dobrze... mam nadzieje, że się cieszy, Zek jest wspaniałą dziewczyną, a ja nie mogę dopuścić do tego by w szeregi moich towarzyszy, wdzierały się osoby nie godne.
- Masz całkowitą rację, Panie...
- Możesz odejść, Lucjuszu.
- Dziękuje Panie – powiedział Malfoy kłaniając się wytwornie i wychodząc z gabinetu.
Voldemort lubił Zek, nie był on do końca pozbawiony uczuć, lubił na nią patrzeć jak była mała. Widział w jej oczach, te dzikie błyski które tak go intrygowały. Wiedział, że Malfoy nie zasługuje na Zek ale nie mógł dopuścić by jego żoną została Parkinson. Postanowił, że będzie miał na oku ich związek, biorąc pod uwagę rozhulany i krnąbrny charakter Dracona, było to bardziej niż wskazane. Nie chciał, by cierpiała.
- Zek pochodzi ze szlachetnego rodu i zasługuje na godne traktowanie – mruknął do siebie.

Wiktor, potomek wielkiego wilkołaka Radu Lykana i Natasza która jest kuzynką samego Voldemorta. Rodzina Lykanów cieszyła się, dlatego wielkim szacunkiem, na całym świecie i u samego Lorda Voldemorta.
Wiktor nie był wilkołakiem, bo nie chciał nim być, miał w sobie geny które mogłyby go zmienić w dziecko nocy tak jak i mogły by zmienić Vako i Zek, Selena nie wrodziła się w niego dlatego ona była zwykła czarownicą której nie groziła przemiana w wilkołaka.
Natasza była potężną czarownicą, specjalizującą się w czarnej magii i urokach.
Wiktor i Natasza byli okrutnymi ludźmi, potrafili zabijać bez żadnych skrupułów. Tacy byli w stosunku do wrogów, swoją rodzinę kochali za to nad życie.
Selena, Zek i Vako wychowali się w cieple i wszechogarniającej miłości.
Dlatego taki ból sprawiła im decyzja Voldemorta. Woleli by wydać za Malfoya Selenę, niż Zek. Dobrze wiedzieli, że Zek nie nadaję się na żonę, była zbyt dzika, zbyt, potężna i jeszcze ten jej trudny charakter.
Ich serca przepełniała gorycz na widok pierwszej reakcji Zek, ten napad gniewu, furii, ciskała wszystkimi zaklęciami na około... i te oczy pełne wściekłości, nienawiści i wielkiej niesprawiedliwości która ją dotknęła.
Zek była potężną czarownicą, prócz zwykłej mocy posiadała jeszcze starożytną wiedzę i moc, która pozwalała jej panować nad siłami przyrody...
W jej przypadku ta władza była ogromna i mogła jeszcze urosnąć, jeśli Zek nauczy się nad nią w pełni panować.
Vako był bardzo podobny do Zek pod wieloma względami, szczególnie z charakteru. Obydwoje byli strasznie uparci i świadomi swojej mocy, oraz szlachetnego urodzenia, nie mieli skrupułów by korzystać z tego co już mieli by zdobywać więcej. Vako jako mężczyzna miał większą brutalność odziedziczoną po ojcu.
Zek potrafiła być wredna i mściwa, ale nie odnajdywała przyjemności w męczeniu innych, no chyba, że ktoś jej naprawdę zaszedł za skórę.
Selena była za to tak zwaną „czarną owcą” rodziny, mało inteligentna, o przeciętnej urodzie, nie pasowała do nich...
Często czuła się gorsza, choć nigdy bliscy nie dali jej tego odczuć. To ona była najstarszą córką, ona powinna wyjść za mąż pierwsza, lecz tak się nie stanie.
Pierwsza Selena była tylko na tym świecie, po urodzeniu Zek to ona już zawsze była ta lepsza, no i oczywiście Vako ukochany syn rodziców.
Nie miała żalu do rodzeństwa, kochała ich i wiedziała, że to nie ich wina.
Cała trójka była szczęśliwym kochającym się rodzeństwem, nie rozłącznym aż do teraz. Selena skończyła już szkołę z niezłymi wynikami, tylko Zek i Vako mieli przed sobą jeszcze jeden rok nauki w szkole „Festus”.
Nazwa szkoły pochodzi od jej założyciela Wielkiego Festusa, który był pierwszym wilkołakiem ze zdolnościami magicznymi. Szkoła była elitarną placówką do której uczęszczały wilkołaki i młodzież ze szlachetnych rodów. Szkoła, był to wielki zamek razem z całym kompleksem podziemnych korytarzy i lochów. Był osadzony w niedostępnych górach i otoczony gęstym lasem, wprost wymarzone miejsce do włóczenia się.
Szkoła w herbie miała głowę wilka, motyw wilka pojawiał się wszędzie na mundurkach, zasłonach, dywanach. Szkoła była mroczna i taki utrzymywał się w niej klimat. Tak jak w każdej szkole soboty i niedziele mieli wolne, lecz oni mieli dodatkowo wolne kilka dni przed pełnią i po pełni ponieważ większa część uczniów nie była wtedy w stanie funkcjonować normalnie.
W szkole głównym przedmiotem była „czarna magia”, nic dziwnego biorąc po uwagę, że nowy dyrektor szkoły był poplecznikiem Voldemorta. Szkoła składała się z samych śmierciożerców i przyszłych smierciożerców. Nie było więc mowy, o żadnych osobnikach krwi nieczystej.

Przystojny pewny siebie blondyn, z ironicznym uśmiechem, przypatrywał się sytuacji, która rozgrywała się przed jego stalowymi oczami.
Jego rodzice właśnie tłumaczyli Parkinsonom, że Draco nie będzie mężem ich córki.
- Ale to było ustalone od czasu ich narodzin – histeryzowała Pani Parkinson.
- Ależ, proszę, uspokój się moja droga, taki jest rozkaz naszego Pana – tłumaczyła się znudzona Narcyza Malfoy.
Malfoyowie cieszyli się, że Drako nie poślubi Pensy. Jakoś nie chcieli powiększać swojej rodziny o ludzi ich pokroju. Choć byli czystej krwi, nie mieli klasy ani godności.
- Ale my się kochamy – zaszlochała Pansy.
Wszyscy spojrzeli na Dracona, chcąc usłyszeć jego opinię na ten temat.
Sam zainteresowany ze stoickim spokojem, patrzył na zebranych.
- Nigdy nie podobał mi się pomysł poślubienia Pensy, dlatego jestem mile zaskoczony, że nie będę musiał tego robić i co się z tym wiąże nie będę musiał, oglądać twojej mopsowatej gęby aż do śmierci, nigdy cię nie kochałem, ja nawet nie uważam cię za dziewczynę.
- Ależ Draco, szlachetnie urodzony młodzieniec, nie zwraca się, w taki sposób do kobiet – dodała oburzona Narcyza.
- Ona nie jest kobietą mamo, miałem okazje się o tym przekonać... – syknął jadowicie na co Pensy zagregowała głośnym szlochem.
Tak... Draco był aroganckim, zadufanym w sobie młodzieńcem.
Był tez strasznie przystojny jego buntowniczy i arogancki sposób bycia, podobał się dziewczynom.
Lecz mało która, umiała zainteresować go swoją osobą chociaż tydzień.
Draco nie szanował kobiet może dla tego, że wszystkie jaki znał nie szanowały siebie.
Wyrósł już z obcowania z „łatwymi” dziewczynami.
Coraz bardziej intrygowały go te niedostępne.
Choć i one traciły swoją magię i tajemniczość zaraz po pierwszej nocy...
Draco nie lubił nudy.
Nie wierzył w miłość, związek uważał jako obowiązek każdego mężczyzny.
Tak samo jak czułość, opieka nad partnerką, prezenty czy romantyczne sam na sam, były dla niego czymś oczywistym, wyuczonym nad czym się nie zastanawiał.
Dlatego też gardził Pansy która garnęła się do niego sama, a to on jest mężczyzną, to on powinien zdobywać kobietę.
Takie podchody bawiły Dracona, łaskotały jego dumę, od początku wiedział, że podoba się dziewczynie, ale nie mógł sobie odmówić takiego kuszenia jej, kiedy to ona postawiła sobie za punkt honoru, że nie prześpi się z nim w ciągu pierwszego tygodnia znajomości.
- Mam nadzieję , że ta cała Zek nie rzuci się na mnie już pierwszego dnia – pomyślał uśmiechając się do swoich wizji.
Nie przeżywał sprawy zaręczyn tak jak Zek, on był na to gotowy od dawna, tylko że teraz zmieniła mu się partnerka.
Z zamyślenia wyrwało go trzaśnięcie drzwiami, to Parkinsonowie opuścili rezydencję Malfoyów.
- Nie mogłeś być delikatniejszy, Draco? – spytała cicho Narcyza.
- A co to dzień dobroci dla zwierząt, czy co? – warknął i udał się do swojego pokoju.

Zek siedziała do późna na parapecie, wyglądając przez wielkie okno. Obserwowała otoczenie, jej bystre spojrzenie, chciało zapamiętać każdy szczegół, nie wiedziała kiedy tu wróci, kiedy znowu będzie mogła zanurzyć stopy w górskim strumieniu.
Kochała noc, wtedy świat wydawał się inny, taki czysty i pociągający. Nocą nie musiała oglądać tego całego kiczu, otaczającego ją świata. Nawet miasta w dzień zatłoczone, brudne, nocą były piękne, nie widać było śmieci, obdrapanych budynków, idiotyczny i absurdalnych reklam czy wystaw sklepowych. Nawet różnice miedzy ludźmi zacierała noc...
Zek, lubiła samotność, wcale nie miała potrzeby spędzania czasu z innymi ludźmi. No może z Vako, tylko on potrafił przesiedzieć z nią całą noc, w milczeniu na nie wygodnej skale, zaraz nad stromym urwiskiem.
To jego prośbom zawsze ulegała, tylko on odpowiadał jej na pytanie, którego jeszcze nie zdążyła zadać.
Brunetka miała wielu przyjaciół, była lubiana, choć tak naprawdę nie lubiła ludzi.
Uważała ich za najbardziej zakłamane i chciwe istoty, choć zdawała sobie sprawę, że jest jedną z nich.
Dlatego tak często zmieniała się w wilka. Chciała zapomnieć kim jest, wtedy czuła się wolna, a problemy które miały jeszcze przed chwilą takie wielkie znaczenie, przestawały być ważne.
Nie należała do osób które szybko zawierają przyjaźnie. Na jej zaufanie trzeba długo pracować, choć wiele razy zdarzało jej się zawierać znajomości z określonych powodów, w tak zwanym „interesie własnym”.
Była doskonała aktorką, może to z powodu krwi która płynęła w jej żyłach. Wilkołaki były mało ufne, przebiegłe ale i sprytne, potrafiły udawać każde uczucie, dzięki takim umiejętnościom były bardziej... ludzkie.
Choć to co ją czeka za tydzień, będzie wielkim sprawdzianem jaj aktorskich umiejętności i zasad dobrego wychowania, które wpajała jej matka od dziecka.
Nie chciała udawać cały czas, nie chciała każdej czynności wykonywać ze sztucznym uśmiechem na ustach i wszystkim opowiadać jaka to ona jest szczęśliwa.
Zek miała inne plany co do swojego dorosłego życia, chciała nim sama kierować, a nie podążać ścieżka którą wyznaczyli jej inni.
Nigdy przez myśl jej nie przeszło, że będzie siedzieć w domu i niańczyć dzieci.
W ogóle jakie dzieci?
Zek nie lubiła dzieci, działały na jej układ nerwowy. Dlatego jakoś nie szczególnie, chciała mieć własne.
Tyle lat ciężko pracowała w szkole, zdobywała wiedze i umiejętności, by być potężną czarownicą, godną swojego pochodzenia.
Wiele dni spędziła na próbach, zapanowania nad woda czy ogniem. Poniosła wiele porażek, które jeszcze bardziej upewniały ją w dążeniu do celu.
Każde najmniejsze osiągnięcie dawało jej tyle radości. Tylko po co się tyle starała? Żeby teraz czekać na męża z obiadkiem?
- Nie zrezygnuje ze swoich marzeń...- powiedziała do swojego odbicia w oknie.
Bała się swojego przyszłego męża, nie wiedziała czego może się spodziewać...
Nic o nim nie wiedziała prócz tego, że ma na imię Draco i jest uczniem Hogwartu.

W tym samym czasie Natasza, kręciła się niespokojnie po sypialni, czekała na powrót męża Myślała jak rozegrać rozmowę z Zek. Miała jej wiele do powiedzenia.
Chciała ją ostrzec, że po ślubie jej wolność będzie zależna od Dracona, że to on będzie głową rodziny, a ona będzie jego żoną, która ma się uśmiechać, ładnie wyglądać i być dla niego miła.
Natasza zdawała sobie sprawę, że Zek nie pogodzi się z tym tak łatwo, że nie będzie chciała zrezygnować z marzeń.
Słyszała od znajomych, że Drako jest bardzo przystojny, ale też że jest równie wredny.
Bała się o córkę, ale wiedziała, że Voldemort lubi Zek i nie da jej skrzywdzić.
Sama długo przyzwyczajała się do Wiktora, nigdy nie dała jednak po sobie poznać, że jest nieszczęśliwa... po pewnym czasie pokochała swojego męża.
Choć nadal pamięta te noce kiedy próbowała zasnąć zanim on wróci z pracy, albo opuści gabinet. Czuła do siebie obrzydzenie, gdy się z nią kochał, ale co miała zrobić, był jej mężem, a ona była bardzo pociągającą młoda dziewczyną.
- Zek i tak ma lepiej, Draco jest w jej wieku, Wiktor jest starszy ode mnie o 10 lat - mruknęła..

Drako tak jak Zek wpatrywał się w księżyc. Nie mógł spać, leżał na łóżku i przez okno w dachu patrzył na niebo. Niebo niby to samo, ale ludzie w dwóch innych częściach świata.
Zastanawiał się jak to będzie, zasypiać co noc przy swojej żonie.
- „Swojej żonie” jak to w ogóle dziwnie brzmi – mruknął.
- On wielki Draco Malfoy pogromca kobiecych serc w całej szkole i nie tylko, już za tydzień będzie uwiązany – ta myśl wydawała mu się absurdalna.
Z jednej strony cieszyło go, to że będzie miał już swoja kobietę, z drugiej jednak szkoda, że nie może sam jej wybrać.
Obawiał się tej Zek, z Pansy dał by sobie radę bez problemu, on była głupia naiwna i idiotycznie w nim zakochana.
Miał nadzieje, że nie będzie musiał się jej wstydzić przez znajomymi, szczególnie kolegami.
Postanowił wyjść na taras dalsze leżenie bezmyślnie w łóżku irytowało go.
Wyszedł na duży taras, poczuł nocny chłód, był w samych bokserkach.
Usiadł na leżaku i zaczął rozmyślać jak potoczy się jego życie... najwięcej uwagi poświęcał jednak swojej przyszłej narzeczonej.
- Ciekawe jaka jest w łóżku? – pomyślał i uśmiechnął się lubieżnie, na samą myśl co będą robić w zaciszu sypialni i nie tylko sypialni.
Z tego typu myśli, wyrwał go łomot skrzydeł wielkiej, pięknie ubarwionej sowy.
- Blais, czego ty chcesz o tej porze pajacu? – mruknął odwiązując zwitek pergaminu.
Sowa zahukała głucho i usiadła na balustradzie, najwyraźniej czekając na odpowiedź.
Draco spojrzał na pergamin.

Draco!

Wiem, że jest późno ale w domu moich starych, na Krecie odbywa się właśnie, nie planowana dżampreza. Więc zbieraj dupę i zaraz cię tu widzę!!!

PS. Laseczków jak mrówków!!! Wiec nie ciesz tej japy, tylko przybywaj Casanovo...

Blais!

Drako miał mieszane uczucia co do tej imprezy. Spojrzał na zegar...
- 12:30 – mruknął.
Przypomniał sobie ostatnia imprezę u kumpla, masa alkoholu, wiele napalonych panienek, a potem straszny ból głowy utrzymujący się przez 3 dni.
Draco nie miał ochoty na imprezę, ale no cóż, w końcu jest Casanovą i wielkim imprezowiczem, nie może stracić reputacji.
Wszedł do pomieszczenia przylegającego do jego pokoju, była to ogromna garderoba.
Spojrzał krytycznym wzrokiem na swoje ubrania.
- Dobra, te spodnie i ta koszula mogą być, jeszcze ten krawat – mruknął wyciągając z szafy granatowe spodnie, białą koszule i czarny, skórzany krawat.
Koszulę założył szybko na siebie, zapinając tylko kilka guzików. Połowa koszuli wystawała mu w nieładzie ze spodni. Co sprawiało bardzo ciekawy widok, wiecznie zabieganego i rozchwytywanego chłopaka, którym był. Włosy przeczesał ręką pozwalając blond kosmykom spadać zawadiacko na oczy, krawat założył niedbale na szyję. Jeszcze „kropelka” wody kolońskiej i arystokrata był gotowy do wyjścia.

W tym samym czasie, Selena wybierała ciuchy na imprezę na którą szła z koleżanką. Nie wiedziała nawet gdzie dokładnie idą, ale miała ochotę się wyszaleć. Przez chwile pomyślałaby pójść spytać się Zek czy chce iść, ale doszła do wniosku, że nie będzie chciała, a poza tym zawsze lepiej bawiła się z kumpelkami. Spojrzała krytycznie na swoje odbicie, nie lubiła siebie. Uważała że jest za gruba za niska i brzydka. Zawsze ta gorsza...
- No zbieraj się laseczka – powiedziała wesoło Arko wchodząc do pokoju przyjaciółki.
Arko była wysoką blondynką o figurze modelki i zniewalającym uśmiechu.
- Ar.. gdzie jest ta impreza? Bo nie wiem jak się ubrać? – zaczęła Selena.
- Niespodzianka ale załóż coś ekstra, zimno na bank nie będzie – odpowiedziała opierając się o drzwi i puszczając oko do blondynki, zakopanej w tonie ciuchów
- Cześć dziewczyny jak tam? – spytał uśmiechnięty Vako, wpadając do pokoju starszej siostry.
- Hey – mruknęła Sel
- Witaj Vako, miło znowu cię widzieć – zaświergotała Arko wstając i całując go w policzek.
Kiedyś Vako z Arko kręcili ze sobą, ale dla niego to była już przeszłość, dla niej jeszcze nie do końca...
- Pójdziesz z nami na imprezę? – spytała Ar.
- Nie wiem, a gadałaś z Zek? – spytał dogłębnie analizując obraz wiszący na ścianie za głową Arko.
- A co, ty uzależniony od niej jesteś? – naskoczyła na niego.
Vako spojrzał na nią dziwnie wiedział, że Zek i Arko się nie lubią wiedział też dlaczego...
Ale zawsze śmieszyła go reakcja Arko, na każde wspomnienie jego ukochanej siostrzyczki.
Zek tak nigdy nie reagowała, ona mu wyjaśniła jasno, że blondyna działa jej na układ nerwowy i uprzedziła że nie ma zamiaru przebywać w jej towarzystwie. Nigdy nie robiła takich scen melodramatycznych jak Arko.
Arko podeszła do bruneta i uwiesiła mu się na szyi.
- Pamiętasz jak nam było dobrze? Znowu może tak być.. – zamruczała mu do ucha, ocierając się ustami o jego szuję.
- Myło było cię znowu zobaczyć, Arko – powiedział spokojnie Vako zdejmując jej ręce ze swojego karku.
Spojrzał na nią wzrokiem pełnym pogardy, to ona go kiedyś zdradziła, teraz się z tego cieszył bo zobaczył jaka była bezwartościowa i pewna siebie.
- Ale jako to! Vako ! – krzyknęła oburzona.
- Dobrej zabawy siostrzyczko, ta będzie super – powiedział wskazując na zieloną sukienkę która leżała na samym spodzie wielkiej sterty.
Cmoknął ją w policzek i wyszedł z pokoju.

Vako powolnym krokiem zmierzał do pokoju siostry, do jej królestwa.
- Hey siostrzyczko – przywitał ją biorąc na ręce jak mała dziewczynkę.
- Ty chyba nic nie jesz ślicznotko – powiedział podrzucając ją parę razy do góry.
- Jakoś mi brak apetytu - uśmiechnęła się sztucznie.
- Zapomniałbym dzwonili z tej gazety mugolskiej jakiejś tam.... i chcieli cię na okładkę.
- Nie wiem czy powrót do kariery modeli jest teraz najlepszym pomysłem – westchnęła szatynka wtulając się w tors brata.
- To tylko kilka zdjęć, a ja znowu w szkole, przejdę się po pokojach chłopaków i poznajduje koło łóżek i nad nimi poprzyklejane zdjęcia mojej siostrzyczki, powycinane z czego się tylko dało – dodał ze śmiechem.
- No co ty? – spytała zaskoczona Zek.
- Wiesz nawet najczystszej krwi wilkołak lub czarodziej kupi mugolską gazetę jak ty promujesz najnowsza kolekcję bielizny od najlepszych projektantów – powiedział uśmiechając się lubieżnie.
- Jesteś niesmaczny – skrzywiła się Zek.
- Nie próbowałaś – powiedział i oboje wybuchli śmiechem.
- Dobra mam dość tego nocnego trybu życia, jest 1.00 w nocy idę spać chociaż raz od dwóch miesięcy położę się zanim wstanie Lei – uśmiechnęła się Szatynka.
Lei była kucharką w zamku państwa Lykan, zawsze wstawała o 4.00 i krzątała się po kuchni hałasując garami.
- Dobra, to dobranoc siostrzyczko – powiedział Vako całując w policzek siostrę i zanosząc ja do łóżka.
Zek zaśmiała się i objęła go za szyję.
- Ostatni raz tak robiłeś jak byliśmy jeszcze dziećmi.
- No wiesz, na starość powraca się do wspomnień – zaśmiał się uroczo.
Wyszedł z pokoju z wilgotnym śladem ust Zek na policzku i pokierował się do swojej sypialni.
Znowu wróciły do niego wspomnienia ale szybko pozbył się ich miał jeszcze do przemyślenia swoją przyszłość. Miał parę możliwości, przynajmniej na razie, rodzice nie mieli żadnych planów w stosunku do jego osoby.
Mógł zostać głową rodziny poślubiając jakaś córkę czystej krwi lub wybrać życie wojownika już nie czarodzieja ale wilkołaka.
Mógł stać się prawdziwym dzieckiem nocy, mógł być wolny, dziki, ale czy tego chciał, czy chciał opuścić rodzinę? Czy ta rodzina ma sens bez Zek? Czy coś nadal będzie go tu trzymać jak jej zabraknie?
Sam tego nie wiedział, zawsze pociągały go podróże, zdobywanie nowych doświadczeń, poznawanie nowego. Ale planował to dzielić razem z Zek ale teraz wszystko się pozmieniało widać taka przyszłość nie była im pisana.


Ten post był edytowany przez Zek: 21.03.2008 23:17
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Zek
post 14.03.2008 12:22
Post #2 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 26.11.2007

Płeć: Kobieta




Wielki szary wilk, leżał na kamieniu niedaleko jeziora. Najchętniej, nie ruszał by się stąd. Było mu tu dobrze, tak spokojnie. Mógł pomyśleć, zastanowić się nad wszystkim. Reven zastanawiał się nad swoją przyszłością. Nie wyobrażał sobie, takiego życia jak jego rodzice. Nie chciał żony ani dzieci. Chciał walczyć, chciał być wojownikiem.
Wiedział, że jeśli umiejętnie postawi sprawę będzie mógł nim zostać. Na chwałę przodków. Oni też, byli wielkimi wojownikami. Jego rozmyślania, przerwał szelest po drugiej stronie jeziora. Wycofał się trochę, z blasku księżyca i przymrużył oczy, by nie jarzyły się jak dwie żółte żarówki. Szybko poznał znajomą sylwetkę, sylwetkę Zek i jej charakterystyczny zapach który unosił się teraz w powietrzu.

Brunetka szła ufnie, nie zwracając nawet uwagi na otoczenie. Była zbyt zaabsorbowana przemyśleniami, by jeszcze interesować się krajobrazem, który znała doskonale.
Nic wiec dziwnego, że nie wyczuła Revena, ale prócz niego jeszcze coś, uszło jej uwadze.
Na brzegu jeziora, niedaleko niej, była wielka niedźwiedzica z młodymi.

Reven poruszył się niespokojnie, patrząc jak Zek idzie nieświadomie, prosto w pazury wściekłej i agresywnej bestii. Gdy brunetka usłyszała groźne warczenie, było już za późno na jakąkolwiek reakcje. Odwróciła się i stała wpatrzona w wielką niedźwiedzicę, stojącą na tylnich łapach i wymachującą niebezpiecznie, w jej stronę wielkimi łapami, uzbrojonymi w ostre niczym noże - pazury. Brunetka nie była w stanie wykonać żadnego ruchu, nie ze strachu, raczej z zaskoczenia. W tym samym czasie, usłyszała za sobą groźne warczenie. Zanim się obrócił, wilk już skoczył na niedźwiedzia. Zwykły wilk nie miał by szans z niedźwiedziem, ale Reven był wilkołakiem i do tego szkolonym na wojownika. Po chwili, Zek odzyskała umiejętność szybkiego reagowania. Korzystając z władzy jaką posiadała nad wodą, przegoniła niedźwiedzice i młode w góry.
- Dziękuje Reven... – mruknęła szatynka, nie patrząc na swojego wybawcę, który zdążył już przybrać ludzką postać.
Reven dalej stał przyglądając się dziewczynie. Podziwiał jej figurę, czarne włosy które lekko falowały, poddając się lekkiemu pędowi powietrza z gór, jej oczy które iskrzyły się takim blaskiem, blaskiem który go intrygował i pociągał za razem. Zastanawiał się czemu nie patrzy mu w oczy? Czyżby bała się, tego co może z nich wyczytać?
- Następnym razem uważaj na siebie, nie zawsze będę na tyle blisko by cię uratować – powiedział zaczepnie, oczekując że zaraz mu odszczeka jak to ma w zwyczaju.
- Dobrze, będę pamiętać – mruknęła kiwając głową.
Brunet spodziewał się wielu reakcji, ale tej nie przewidział.
Stał ciągle bez ruchu, patrząc na dziewczynę.
- Musze już iść, jeszcze raz dzięki – mruknęła, patrząc mu przelotnie w oczy.
Stał i patrzył jak się odwraca i odchodzi.
- Zaczekaj, Zek zaczekaj! – krzyknął, za nią.
- Słucham? – spytała stajać, lecz nadal odwrócona do niego plecami.
- Co ci jest? Gdzie jest ta zadziorna, irytująca laska która byłaś jeszcze niedawno?
- Ta irytująca, zadziorna laska musiała dorosnąć - mruknęła smętnie.
- To przez tego dupka?
- Taaaa.... a pomyśleć, że chciałam być wojownikiem, teraz to jest mało istotne.
- Żal mi cię Zek- mruknął, patrząc natarczywie w jej smutne oczy,
- Nie potrzebuje twojej litości – momentalnie w jej oczach, pojawiły się wojownicze ogniki.
Reven zaśmiał się głucho.
- No tak, jednak nie do końca się zmieniłaś – puścił jej oko, a ona tylko pokręciła z politowaniem głową, odchodząc w stronę domu.

Draco chodził po swoim pokoju, co trochę nasłuchując, czy pokoju wróciła już jego narzeczona. Koło 3.00 w nocy usłyszał ciche kroki na korytarzu i skrzypnięcie drzwi komnaty obok.

Zek właśnie wróciła do pokoju, była zmęczona, zmarznięta i głodna. Od tego nieszczęsnego wypadku koło jeziora nie mogła się pozbierać. Zastanawiała się, co by było gdyby ta niedźwiedzica...
Reven – mruknęła, to jemu zawdzięcza życie.
Była na siebie zła, teraz miała dług wdzięczności wobec bruneta. Jak ona mogła, być tak nie uważna, żeby nie zauważyć tego zwierza. Mogła zginać przez nieuwagę, przez czystą głupotę.
Opadła ciężko na kanapę łapiąc się za głowę. Nie miała siły nawet się umyć i przebrać. Po paru minutach zebrała się w sobie i położyła na łóżku w ubraniu.
Nadal przed oczami miała zwierzęce ślepia, lecz nie niedźwiedzie ale wilcze...

Przez otwarte okno, do ciemnego pokoju, wpadał chłodny powiew wiatru niosącego zapowiedź rychłego końca lata. Reven właśnie zdjął podarta na plecach koszulkę. Wszedł do łazienki i spojrzał w lustrze na swoje plecy. Miał na nich ślady pazurów, które już się goiły i do rana nie powinno być po nich śladu.
Drzwi skrzypnęły i do pomieszczenia weszła szczupła blondynka.
- Martwiłam się o ciebie, gdzie byłeś... – przerwała widząc plecy bruneta
Podbiegła do niego i przejechała palcami wzdłuż śladów pazurów.
- To był niedźwiedź, prawda? – spytała drżącym głosem.
- Ta... – przytaknął niechętnie i założył szybko, czystą koszulkę.
- I ktoś taki jak ty, ma mieć dom i rodzinę... – zaszlochała.
- Dlaczego myślisz, że chce ją mieć – spytał spokojnie patrząc jej w oczy
- Ale przecież nooo.... kochamy się, chcemy być razem – wyjąkała.
- Zasługujesz na kogoś lepszego Riku, możesz mieć każdego.
- Chce Ciebie... tylko Ciebie Reven nie zostawiaj mnie – zaniosła się jeszcze większym płaczem i rzuciła się na niego.
Jej małe dłonie, rytmicznie uderzały go w klatkę piersiową. Reven wiedział, że go kocha, że jej histeria jest szczera. Ale podjął decyzję, że zostanie wojownikiem. Wojownik nie powinien mieć rodziny nie powinien mieć bliskich. On musi być sam, musi być wolny.
- Riku jesteś wspaniała kobieta, ale ja chce pójść inna drogą – powiedział spokojnie łapiąc ją za ręce i zmuszając by na niego patrzyła.
- Jest inna?
- Nie.. chce zostać BloodReynem...
- Chcesz być wojownikiem?
- Od dziecka o tym marzyłem.. i tak chce nim być.
- Czyli nie ma innej dziewczyny, która zawróciła ci w głowie? – spytała wpatrując się w niego smutnymi oczami
- Nie... – odpowiedział spokojnie

Vako ledwo znosił obecność blondasa. Czasami miał wrażanie, że nie zdąży się pohamować, żeby go nie skrzywdzić. Starał się, jak najwięcej czasu spędzać z siostrą. Pierwszy raz, zbliżający się początek roku, wzbudzał w nim radość. Jeszcze tylko trzy dni.
Vako usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę.
- Witaj Vako.
- Co cię do mnie sprowadza Reven?
- Słyszałem, że chciałeś być wojownikiem, to prawda?
- A co ci do tego? – odpowiedział, pytaniem na pytanie, nadal zaskoczony Vako.
- Bo tak się składa, że ja też planuje zostać BloodReinem – uśmiechnął się jadowicie.
- Czyżbyś, proponował zakopanie topora wojennego? – spytał zaskoczony Lycan.
- Dokładnie tak Vako, ja niedługo pójdę na szkolenie, a ty musisz poczekać jeszcze rok, ale już teraz zbieram grupę, która zatrzaśnie tym światem i światem wampirów.
- Dobrze, zgoda – powiedział Vako wyciągając rękę do Revena.
- Zgoda – Reven ucisnął dłoń.

Świeżo pogodzeni kumple usiedli i zaczęli planować przyszłość, gdy drzwi się otworzyły i do środka wpadła Zek w krótkiej koszulce i jeszcze krótszych spodenkach.
- Schowaj mnie gdzieś... – zaczęła, lecz urwała gwałtownie, widząc starszego Festusa.
- Zęby mu wybije, k...... – warknął Vako, idąc do drzwi i zatrzaskując je z hukiem.
Odwrócił się i spojrzał na siostrę i pokręcił zrezygnowany głową.
- Masz – rzucił jej koszulę
Reven zaśmiał się, widząc jak szybko Zek stara się zapiąć o wiele, za dużą koszulę.
- Paluszki sobie połamiesz – zażartował.
- Jak byś nie patrzył, na mnie jak wygłodniałe zwierze, to bym się tak nie śpieszyła – warknęła.
- Widzę, że nawet po spotkaniu z „wygłodniałym zwierzem” nie wiesz jak takowe wygląda – zaśmiał się.
Revenowi nawet po zapięciu koszuli, zostały do obserwacji jeszcze, długie zgrabne nogi brunetki.
- O czym ty mówisz? - spytał Vako.
- Uratowałem twoją siostrzyczkę, przez wściekła niedźwiedzicą z młodymi – wyjaśnił wpatrując się w Zek.
- Że co?! Nie widziałaś jej Zek? – zaczął krzyczeć.
- Wielkie dzięki, Reven – warknęła brunetka, kręcąc głową.
Reven dopiero teraz zdał sobie sprawę, że mógł się nie odzywać.
- Jak mogłaś być tak nieostrożna! – krzyczał Vako na siostrę.
- Dramatyzujesz.
- Że co?! Czyś ty rozum straciła mogłaś zginać!
- Uspokój się Vako, nie było tak niebezpiecznie znowu... dała by sobie radę – Reven zaczął bronić Zek.
Vako spojrzał na niego podejrzliwie.
- Nie patrz się tak na mnie, mowie, że by sobie poradziła bez mojej pomocy.
- Skoro tak mówisz, ale to nie zmienia faktu, że masz na siebie uważać Zek, mam cię w jednym egzemplarzu.
- Może i lepiej, że w jednym – zaśmiała się brunetka.
- No to teraz możemy się czymś zająć bez obawy, że ta blond fretka tu wejdzie – zaczął Vako.
- Blond fretka? – spytał Reven.
- Mój nieszczęsny, narzeczony – mruknęła, poirytowana Zek.
- Widzę, że daleko mu, do twojego ideału – zaśmiał się, ukazując białe ząbki.
- No, tak troszkę.
Reven przyjrzał jej się teraz w zupełnie innym świetle i innym środowisku. Była u siebie obok brata. Znowu była piękna, lecz w jej oczach czaił się smutek i żal. Brunet miał wielka ochotę, zniszczyć wszystko co spędzało Zek uśmiech z twarzy, chciał porwać ją w ramiona i uspokoić.

Teraz sobie przypomniał jaki był prawdziwy powód jego kłótni z Vako.
Była nim ona, zgrabna, uśmiechnięta, dziewczyna która siedziała przed nim. Kiedyś tak szaleńczo w nim zakochana. Reven o tym wiedział, Vako też. Przyjaciele przeprowadzili trudną rozmowę w której padło wiele gorzkich słów, po niej ich drogi się rozeszły.
Reven nadal pamiętał słowa Lycana „będziesz ostatnim śmieciem, jak dotkniesz moją siostrę”. Reven uniósł się wtedy dumą i powiedział że mu się Zek kompletnie nie podoba.
Miał dziwne wrażenie, że teraz mogło by wszystko wyglądać inaczej. Mógł by siedzieć wtulając twarz w jej piękne włosy i był by szczęśliwy. Tylko jako kto? Jako mąż, kochanek, narzeczony, chłopak, a może przyjaciel? Reven nie wiedział co to miłość, nie wiedział czy to co czuje jest miłością, czy chęcią opieki.
Lubił Zek, chociaż nie okazywał tego. Była inna niż reszta dziewczyn. Umiała się dogadać z facetami, czasami nie trzeba było się przy niej pilnować, tylko można było walnąć prosto z mostu o co chodzi.
Cieszył się że byłą z jego bratem. Wiele razy mu zazdrościł, jak widział ją kopiącą się w jeziorze. Ale braterska miłość wygrywała i nigdy nie próbował by, odbić dziewczyny bratu.
Teraz Zek wychodziła za maż, a nadal byłą taka młodziutka, miała tą specyficzna niewinność wieku.
Był od niej tylko rok starszy, a już teraz czuł się odpowiedzialny, czuł się dorosły.

Draco doskonale wiedział, gdzie jest jego narzeczona. Ale nie da jej braciszkowi, satysfakcji poniżenia go. Ona i tak będzie jego. Jeszcze parę dni, zacznie się rok szkolny, a po nim już ślub. Wtedy zabierze Zek do swojego domu, daleko od braciszka.
Ta myśl podtrzymywała Dracona na duchu.
- Będziesz moja... moja i tylko moja – szepnął parząc w ciemność za oknem.

Na drugi dzień, Narcyza stwierdziła, że czas wracać do domu.
- Może zostaniecie jeszcze jeden dzień – nalegała, Natasza.
- Z wielka przyjemnością kochana, ale nie możemy, Draco nie ma jeszcze, wszystkich potrzebnych, do szkoły rzeczy.
- Jaki pech – mruknął Vako, do stojącej obok Zek.
- Łącze się z tobą w żalu, braciszku – odmruknęła mu siostra, ukazując przy tym swoje białe ząbki.
Odkąd usłyszeli wieści o planowanym wyjeździe Malfoyów, ich humory wróciły momentalnie.
W czasie pobytu Malfoyów w zamku, obie kobiety szczerze się ze sobą zaprzyjaźniły. Mężowie ich, za to złapali wspólny język na tyle na ile była potrzeba.
- Zek – zaczęła matka wchodząc do pokoju swojej nastoletniej córki.
- Tak? – brązowe oczy córki przyjrzały się jej podejrzliwie.
- Powinnaś pożegnać się z Draconem.
- Kiedy wyjeżdżają?
- Po obiedzie.
- No to mam kupę czasu jest dopiero 9.00.
- Zek... on nie jest kolegą, to twój przyszły mąż, okaż mu więcej zainteresowania.
- Czy to konieczne?
- Zek – mruknęła groźnie matka.
- Już idę... – warknęła, Zek wstając.
Jak na złość miała pokój zaraz koło niego. I co ona ma mu powiedzieć?
Zapukała.
- Proszę – usłyszała miękki męski głos.
Weszła do pokoju, na skraju lóżka w samych bokserkach i z gitarą siedział Dracon.
Nawet nie podniósł głowy, by zobaczyć kto przyszedł.
- Przyszłam się pożegnać, ale nie chce ci przeszkadzać – mruknęła zakłopotana.
W tym momencie Draco na nią spojrzał. Włosy spadły mu zawadiacko na czoło, a spod nich parzył na nią swoimi błękitnymi oczami. Dopiero teraz dostrzegła, jak męsko jest zbudowany, jak ładnie ma umięśnione ręce.
- Nie przeszkadzasz mi – odparł z cwaniackim uśmiechem, nadal wpatrując się w nią.
Zek poczuła się niezręcznie, z irytacja poczuła że się czerwieni. Wtedy blondyn, odłożył gitarę i wolnym krokiem podszedł do dziewczyny.
- Co cię tak zawstydza? – spytał, cicho prosto do jej ucha.
- Na prawdę liczysz, że odpowiem?
- Nie... ale zawsze można spróbować – mruknął, całując ja w ucho.
Dracona bawiła ta cała sytuacja, ta zabawa w podchody. Ale był gotowy, dalej się w to bawić, jeśli nagrodą będzie ona.
- Nie musisz się mnie obawiać kochanie, nie zrobię ci krzywdy – szepnął obejmując ją delikatnie.
Właśnie tego brakowało brunetce, takiego poczucia bezpieczeństwa. Wtuliła się w ciepłe ciało Dracona. Oparła głowę na jego barku, miała z tym mały problem ze względu na to, że Draco był wyższy o ponad głowę od niej i wsłuchiwała się w jego rytmiczny oddech.
- Ładnie pachniesz – mruknął, muskając ustani jej szyje.
- Zagrasz mi coś? – to było pierwsze pytanie, jakie przyszło jej do głowy
- A co. by moja księżniczka chciała? – spytał, biorąc ja na ręce i sadzając na łóżku, po czym sięgnął po gitarę
- Coś spokojnego – mruknęła Zek, zwijając się w kłębek na łóżku.
- Może kołysankę? – zaśmiał się.
- O niezły pomysł – uśmiechnęła się wesoło.
Draco zaczął grać, patrząc jak Zek po woli zasypia. Po 20 minutach przestał odłożył gitarę.
Uśmiechnął się sam do siebie, przypominając sobie ile dziewczyn poleciało na tą gitarę.
Delikatnie położył się koło Zek, przykrywając i ją i siebie cienkim kocem.
Przyglądał się jej twarzy, jak spała tak spokojnie tak ufnie. Pocałował ja delikatnie w policzku.
Przez okno wpadł do pokoju chłodny powiew wiatru. Zek poruszyła się niespokojnie otwierając oczy. Po chwili w pełni świadomie, przytuliła się do blondyna, obejmując go za szyje. Draco spojrzał jej w oczy i po woli zbliżył usta do jej ust. Nie odepchnęła go, nie dała żadnego sygnału, że jej się to nie podoba. Draco poczuł się pewniej i zaczął jeździć rękoma po jej plecach. Ona tylko zamruczała cicho i przytuliła się do niego jeszcze mocniej. Zek poczuła jego rękę gładzącą delikatnie jej plecy.
- Hmmm.. – mruknął zaintrygowany.
Brunetka zaczęła się śmiać.
- Widzę, że pierwszy raz masz do czynienia z biustonoszem zapinanym z przodu – uśmiechnęła się uwodzicielsko.
- No racja zapomniałem o tym, z takimi jest jeszcze większa frajda, przy odpinaniu – uśmiechnął się i mrugnął do niej łobuzersko,
- Na prawdę ładnie pachniesz, hmmm... gdzie mi tu tak pachnie... – mruczał całując szyje narzeczonej.
- Tak... tu pachnie, ale trzeba sprawdzić czy niżej też pachnie – mruknął z błyskiem w oku.
- Ooo jaki rządny wiedzy... kto by pomyślał – zaśmiała się, kładąc mu rękę na klatce piersiowej i delikatnie kładąc go na plecach
Usiadła na jego biodrach, zarzucając przy tym swoimi czarnymi włosami.
- Nadal taki ciekawy?
Draco leżał na łóżku, nie wierząc za bardzo w to co się dzieje. Nie spodziewał się tego. Była dla niego zagadką, łamigłówką którą chciał rozwiązać. Raz zimna, za drugim razem gorąca i namiętna.
Położył ręce na tali dziewczyny, podciągając lekko do góry jej koszulkę, cwanie się przy tym uśmiechając. Zek patrząc mu w oczy, podniosła ręce do góry w zachęcającym geście. Draconowi nie trzeba było, dwa razy powtarzać, usiadł na łóżku tak, że Zek siedziała na jego udach i zdjął z niej koszulkę. Teraz mieli głowy na równej wysokości. Swoja małą, gładką dłonią Zek pogładziła policzek blondyna, po czym wpiła się w jego wargi.
- Ładny – mruknął wpatrując się w biust brunetki ukryty pod koronkowym biustonoszem.
- Biust czy biustonosz? – spytała z rozbawieniem.
- Że ładny biustonosz to wiem, czy ładny biust to zaraz ci powiem – mruknął całując ja po dekolcie.
Zek nie myślała trzeźwo, gdy czuła jego pocałunki, działał na nią jak narkotyk – odurzał i dawał przyjemność.
Poczuła, że Draco rozpina zębami jej biustonosz i zaczyna całować jej piersi.

Vako z Reven przedzierali się od rana przez ciemny las, by znaleźć dogodne miejsce do ćwiczeń.
- Pamiętam, jak byłem mały była tu taka grota... – mruczał, Reven.
- Rino, kiedyś wpadł przez otwór w sklepieniu i długo szukałem wejścia do środka – dodał zamyślony.
- Chyba wiem, o co ci chodzi – stwierdził Vako i podążył dalej dobrze sobie znanym szlakiem
- Skąd o niej wiesz?
- Zgubiłem się tu z Zek jak byliśmy mali, ta grota prowadzi do chaty, na wzgórzu niedaleko naszego zamku
- Może to była droga ucieczki?
- Bardzo możliwe.
- No dobra, jesteśmy na miejscu – odezwał się, po chwili Vako.
- Tu możemy spokojnie trenować, nikt nam nie przeszkodzi – odezwał się Reven.
Postanowili wrócić tu wieczorem, trochę powalczyć i sprawdzić na jakim poziomie jest ich kondycja.

- Jak uważasz moja droga, czy Zek i Drako nie są piękną parą – spytała, rozweselona Narcyza z lampką koniaku w dłoni
- Mam nadzieje, że się nie pozabijają – zaśmiała się pani Lycan.
- Wiem, że mój syn ma trudny charakter, ale sama rozumiesz tak był wychowany, jaa.... nigdy nie nauczyłam go kochać... mam nadzieje że twojej córce się to uda – dodała po chwili z nikłym uśmiechem.
- Bądźmy, dobrej myśli Narcyzo.
Dwie wysoko urodzone kobiety, jeszcze długo rozmawiały o przyszłości swoich dzieci w zaciszu eleganckiego salonu.
Obie zdawały sobie sprawę, że ich dzieci musza się zmienić.
Naryza już teraz podjęła decyzję, że będzie musiała poważnie porozmawiać z Draconem jak wrócą.

W tym samym czasie, główne obiekty rozmowy dwóch kobiet, były dalekie od pozabijania się.
Draco po chwili, uporał się z biustonoszem rozpinając go sprawnie zębami.
Zek zatopiła rękę w jego pół długich, blond włosach, delektując się, każdą chwilą jego dotyku.
Drako zachłannie całować piersi kochanki, przygryzając i liżąc jej stwardniałe z podniecenia sutki.
Jego ręce, błądziły po jej tali, aż zjechały do zgrabnej pupy schowanej pod dżinsową plisowaną spódniczką. Włożył ręce pod spódniczkę i delikatnie masował pośladki brunetki. Co zostało nagrodzone cichym ale bardzo przeciągłym westchnieniem rozkoszy z ust dziewczyny.
Draco zaczął muskać ustami dekolt i dziewczyny. Jego pocałunki zostawiały mokre ślady, na jej opalonej skórze.
Na chwile blondyn przestał, wpatrując się w jej zamglone oczy. Wyciągnął rękę i zaczesał delikatnie, czarne lśniące włosy, za jej ucho, by nie zasłaniały mu jej twarzy.
Po woli opadał na lóżko, ciągnąc za sobą brunetkę. Delikatnie i zmysłowo pocałował jej różowe wargi, chciał być delikatny i czuły.
Zek, sama po chwili zagłębiła się językiem, między jego spragnione usta.
Teraz to ona zaczęła całować jego gładki tors, i pieścić językiem jego sutki.
- Podniecasz mnie, dziewczyno – wymruczał.
- Jakoś specjalnie, mnie to nie dziwi – uśmiechnęła się ironicznie, odrywając usta od jego prawego sutka.
- Czas się zbierać, za godzinę obiad – mruknęła, patrząc na zegarek.
Usiadła na łóżku obok chłopaka i wprawną ręką założyła biustonosz.
Draco leżał, zaskoczony szybkim zakończeniem zabawy.
- Nie ma mowy, tak się to nie zakończy – mruknął do siebie, wstając.
Zek właśnie założyła bluzkę, gdy poczuła oddech Dracona na szyi i jego ręce na brzuchu.
- Lubisz tak pogrywać z facetami kochanie? – szepnął.
- Nie wiem, o czym mówisz skarbie – mruknęła, siląc się by zabrzmiało to szczerze.
- To może to ci pomoże – mruknął, odwracając ja i przyciągając do siebie tak mocno, że poczuła jego twarda męskość na udzie.
- No cóż, chciałam się tylko pożegnać, a nie pieprzyć Draco – uśmiechnęła się kąśliwie, nic nie robiąc sobie, z jego członka wbijającego się w jej nogę.
- No to pech skarbie, bo ja mam na Ciebie wielką ochotę.
- Będziesz musiał się zadowolić po powrocie jakaś koleżaneczką, póki jeszcze możesz – syknęła.
- Podoba mi się, ten twój charakterek – mruknął, kładąc jej dłonie na pośladkach
- No to fantastycznie
- Chce ciebie i z utęsknieniem czekam na moment, kiedy będziesz się pode mną, wiła z rokoszy, wykrzykując namiętnie moje imię – mruknął jej do ucha, tak, że aż poczuł jak przechodzi ją przyjemny dreszcz.
- Za marzenia się nie płaci – mruknęła sarkastycznie.
- Nawet jak by się płaciło, to mnie akurat stać na nie .
- A tak na marginesie ile chcesz mięć dzieci? – spytał, bo był pewny, że wytrąci ja tym z równowagi i udało mu się doskonale.
- Mam niecny plan, doprowadzenia twojej linii rodowej do wymarcia – szepnęła konspiracyjnie.
- Oj to nie ciekawie, bo ja myślałem nad czwórką i to jak najszybciej.
Po raz pierwszy patrząc w jej oczy, dostrzegł dzikie błyski, które dodawały jej temperamentu i była wtedy jeszcze bardziej pociągająca.
- Chodź na obiad – mruknęła, na koniec ich interesującej konwersacji.
- Ależ oczywiście, z przyjemnością kochanie – odpowiedział słodkim głosem, zapinając koszulę i wkładając spodnie na swój zgrabny zadek.


Ten post był edytowany przez Zek: 14.03.2008 12:22
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Zek   Zek Lycan I Draco Malfoy   28.02.2008 20:10
Avadakedaver   nie ma kropki w pierwszym zdaniu. dyskfalifikacja ...   28.02.2008 21:19
hazel   W drugim zresztą też nie ma.   28.02.2008 21:28
Zek   Bo dialogi pisałam bez kropek na końcu, jakos tak ...   28.02.2008 21:32
Deletrix Mordvered   *myśli* Od czego by tu zacząć... Wiem! BETA...   28.02.2008 22:40
Mary_czerwona_czarownica   Błędy co prawda są, ale aż tak bardzo mi nie przes...   03.03.2008 15:47
Zek   Impreza na Krecie, była już w pełni rozkręcona, gd...   04.03.2008 18:37
Mary_czerwona_czarownica   Dlaczego Draco ledwie ujrzał Zak już miał w oczach...   05.03.2008 13:32
Zek   Zek przez cały posiłek miała wrażenie, że nie doga...   06.03.2008 23:10
Zek   Te ostatnie dni wakacji, minęły zadziwiająco szybk...   09.03.2008 16:19
Zek   Wielki szary wilk, leżał na kamieniu niedaleko jez...   14.03.2008 12:22
Zek   Może jednak ktoś, by dał komentarz... Obiad minął...   18.03.2008 21:25
dodo   Suuuper. Owszem jest kilka POWAżNYCH błędów, ale f...   18.03.2008 22:19
Madziulekm_m   No cóż... Trochę to wszystko poplątane, pomieszane...   19.03.2008 22:12
Alicja Spinnet   Beta! Beta! Beta! Gdzie Twoja beta?? ...   20.03.2008 02:48
Goldspleen   Zacznę od błędów. -Interpunkcja- totalny bałagan ...   21.03.2008 00:51
Alicja Spinnet   nie, nie, nie ;] chodzilo mi o 'choć' w...   21.03.2008 22:08
Zek   Mówicie, że Zek jest za idealna... Ale ona jest Wi...   21.03.2008 13:14
Goldspleen   W tym komentarzu, broniąc Zek, powiedziałaś o niej...   21.03.2008 14:15
Zek   Cierpliwości, to wszystko sie wyjaśni. Postaram si...   21.03.2008 14:25
Goldspleen   Ja miałam na mysli poprawienie wszystkich "ch...   22.03.2008 00:27
Zek   Reven, położył dziewczynę delikatnie na pościeli, ...   22.03.2008 18:49
Alicja Spinnet   Zek! Szukaj bety ;] Ładnie, ładnie, tylko kró...   23.03.2008 01:08
harolcia   Podoba mi sie pomysł. Niespotykany, a to się liczy...   24.03.2008 17:09
Susan Wollins   Wiesz, po raz pierwszy jakieś opowiadanie z paring...   24.03.2008 20:39
Yuki_nka   *__* opowiadanie przecudnie :) błędów niezauważyła...   29.03.2008 09:57
Zek   - Witam, witam – zaczął dyrektor szkoły, leż...   29.03.2008 18:56
Susan Wollins   No, nareszcie! Codziennie wchodzę po kilka raz...   29.03.2008 19:48
Alicja Spinnet   O w mordkę! Ale duuuużo tych tekstów 'enc...   31.03.2008 14:21
Zek   Zek, nie była zachwycona perspektywą wyjazdu, na u...   05.04.2008 23:51
Alicja Spinnet   ehem ;] Doczekałam się. :D Tylko sęk w tym, że j...   06.04.2008 00:16
Miss-Malfoy   Podoba mi sie, ale kojarzy z jakas gra komputerowa...   06.04.2008 19:17
Kedos   Miss niestety tu cie musze rozczarowac... Gdybys c...   08.04.2008 22:43
Alicja Spinnet   no... i czemu tu nadal nic nie ma ??;> czekam...   13.04.2008 21:51
Yuki_nka   bosko :)))   17.04.2008 18:37
Serena van der Woodsen   Pierwszy raz komentuję na tym forum, ponieważ dopi...   18.04.2008 16:42
Mary_czerwona_czarownica   Mam nadzieję, że nie porzuciłaś tego opowiadania. ...   14.05.2008 15:25
Susan Wollins   Ugh... Czekam i czekam na kolejny odcinek... Ja ró...   18.05.2008 08:59
Zek   Dzisiaj miałam ostatnią pisemną maturę, jeszcze ty...   19.05.2008 13:02
czarownica88   życze pomyślnego zdania matury. może już napisałaś...   02.06.2008 23:50
Elthiel   :angry: Hej, gdzie następny part?? Swoją drogą, f...   14.06.2008 19:42
Serena van der Woodsen   Jak już chyba raz pisałam, opowiadanie BARDZO mi s...   11.09.2008 14:52
Miętówka   Wszytkiego naj dla Zek z okazjii 19. urodzin! ...   29.09.2008 20:14
Serena van der Woodsen   Halooo. Jest już listopad, a nowego rozdziału ani ...   02.11.2008 18:10
schizophrenia   Przebrnęłam przez prawie całe. I nie wiem czy śmia...   03.11.2008 23:24
Alexandra   No widzę schizophrenio, że już się rokręciłaś. Po ...   04.11.2008 00:19
escalate_of_scence   To popieram! :D Zek, Twoje opowiadanie mn...   25.06.2009 16:12
Serena van der Woodsen   Okej, okej. Też przyznaję Wam rację... Tak w grunc...   07.11.2008 15:11
Kolis   Aaa ja muszę przyznać niestety rację Shizophrenii....   26.11.2008 22:34
Nea94   Świetne opowiadanie :) Bardzo mi się podoba tylko ...   06.09.2009 18:25
Zek   Wow zapomniałam o tym opowiadaniu. Fakt miało masę...   23.10.2010 01:12
Izyda   Ortografia i interpunkcja mnie totalnie odrzuciły....   29.04.2011 18:35


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 31.05.2024 09:55