Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Za Każdy Dzień, o tym, co już było, z innej perspektywy.

Ginny
post 12.05.2008 23:02
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 19.10.2005




Po pierwsze: chciałabym się przywitać po długiej, dłuuugiej, koszmarnie długiej nieobecności i ponownie zaprezentować wam coś mojego. Tym razem jestem całkowicie przekonana, że doprowadzę to do końca.
Po drugie: na razie uraczę was wstępem, tak na zachętę. Krótkim, bo krótkim, bo więcej nie trzeba. A nuż widelec się spodoba? Od razu uspokajam - rozdziały będą o wiele, wiele dłuższe.
Po trzecie: smacznego! tongue.gif





Wstęp


Było ich czterech. O tym wiedzieli wszyscy.
Pierwszy był James. Chociaż, może jednak Syriusz? Nie, James, tak, zdecydowanie on. Wspaniały, zdolny, przystojny, bystry, inteligentny, ulubieniec tłumów. Ideał w ludzkiej skórze. Przywódca elity Gryffindoru, tak, to właśnie on! A przecież nie był aniołem, każdy o tym wiedział. Czy anioły mają uczulenie na pomarańcze, wiecznie rozczochraną fryzurę, zdecydowanie odstające uszy i kompletny antytalent do numerologii? Nie, James nie był doskonały, ale ta jego wrodzona nonszalancja – choć rozwinięta nie tak bardzo jak u Syriusza – podbijała serce każdego, kogo napotkał na swojej drodze. I nieważna wtedy już była pognieciona koszula, plama na kołnierzyku, wytarte spodnie, nie liczył się kompletny brak taktu, wyczucia, poszanowania zasad. Z Jamesem bardzo łatwo było się śmiać. Płakać już trudniej.
Tak samo jak z Syriuszem. O nim też otoczenie wyrobiło sobie pogląd, też stworzyło wyidealizowany obraz, w który wierzyło, pomimo wszystkich znaków na niebie i ziemi. Ale z młodym panem Blackiem była o tyle inna sprawa, że jego wady były doskonale widoczne, ale – o ironio! – całkowicie ignorowane. Wszystkie plotki o licznych podbojach wśród ślicznych uczennic oraz nie tylko ślicznych i nie tylko uczennic były co prawda stanowczo przesadzone, ale nie do końca nieprawdziwe. Gdyby zechciał, mógłby mieć każdą, z tym każdy się zgadzał, ale Syriusz nie interesował się dziewczętami jakoś specjalnie bardziej niż James czy jakikolwiek inny chłopak w jego wieku. Szczerze powiedziawszy, to bardziej ciekawiła go motoryzacja.
A z Remusem, o, to dłuższa historia. Grzeczny prefekcik, wzorowy uczeń, pomocny kolega. Tajemniczy, melancholijny, nienaturalnie spokojny. Nic bardziej mylnego! Ci, którzy dobrze go znali, usłyszawszy ten opis, śmialiby się do rozpuku. Remus miał dwie, trzy, cztery, a może nawet i więcej twarzy. Już po kilku tygodniach od rozpoczęcia nauki w Hogwarcie zasłynął tym, że rozpoczął wielką wojnę z Lily Evans. Ich kłótnia trwała aż do początków klasy szóstej, pod koniec podtrzymywana bardziej z uporu niż ze wzajemnej nienawiści. Oficjalnie nikt nie wiedział, dlaczego się pogodzili, jednak od tej pory bardzo często widziano ich razem; w bibliotece, na błoniach, w Pokoju Wspólnym. Nie zrezygnowali jednak z codziennych przekomarzanek, które na szczęście nie zamieniły się już w burzliwe kłótnie. Zainteresowanym tłumaczyli całą sytuację w kilku słowach - po prostu dorośliśmy.
No i Peter, ten, którego zawsze wymieniano na końcu. Nudny, tłusty, nieudolny chłopaczek. Dźwięk jego nazwiska swego czasu wywoływał zniesmaczenie wśród populacji czarodziejów, krzywiono się, odwracano głowy, syczano: zdrajca. Tak łatwo stawiano na nim krzyżyk, ignorowano, obrzucano obelgami. A historia Petera była o wiele bardziej skomplikowana, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Bo, na przykład, nikt nie wiedział, że Peter zbierał motyle. A i owszem, miał całkiem pokaźną kolekcję, cztery albumy, zapełniane skrupulatnie przez długie, długie lata. Peter był też całkiem dobry z historii magii. Profesor Binns działał na niego tak samo usypiająco jak na wszystkich, ale do nauki wystarczały mu notatki Remusa i podręcznik. Zaskoczeni? Peter też był kimś. Ale dorastanie wśród tak silnych osobowości musiało odcisnąć na nim ślad.
Tę historię opowiadano już wiele razy. Ośmielę się wspomnieć o niej jeszcze raz – jednak z zupełnie innej perspektywy.
Było ich czterech. O tym wiedzieli wszyscy. Lecz jacy byli naprawdę – tego nie wiedział nikt.


--------------------
Uwierz w noc. To ona cię przywiodła tu.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
sareczka
post 13.05.2008 07:37
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 82
Dołączył: 13.07.2007




Jestem pierwsza!
Zaciekawił mnie ten początek. Nóż, widelec itd... i mnie się spodobało biggrin.gif
Już się cieszę na myśl o tych rozdziałach, które mają być znacznie dłuuuuższe. Masz taki lekki, przyjemny w odbiorze język i potrafiłaś o każdym z bohaterów powiedzieć coś ciekawego, coś czego do tej pory nie wiedzieliśmy. Peter i motyle? No, kto by przypuszczał smile.gif Chociaż mnie najbardziej rozczuliło uczulenie Jamesa na pomarańcze. Biedactwo biggrin.gif
Jedyna rzecz, która mi zgrzytnęła, to kłótnia Remusa z Lily. Ten wątek zdecydowanie wolę w kanonie tzn. kłótnię Lily, ale z Jamesem. Nie wiemy jak się miały realcje Lupina i panny Evans, ale przyznaję, jakoś do mojej wizji Huncwotów pasuje bardziej ich przyjaźń, czy choćby stosunki neutralne. Choć Twoja wizja, droga Autorko, ma oczywiście prawo być inna smile.gif
Ogólnie, początek bardzo udany. Będę z niecierpliwością czekać na dalsze części.
Pozdrawiam, Weny i cierpliwości, życzę
sars
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 15.05.2025 06:57