Tak Właśnie Było..., między ostatnim rozdziałem, a epilogiem
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Tak Właśnie Było..., między ostatnim rozdziałem, a epilogiem
Lidianna |
![]() ![]()
Post
#1
|
![]() Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 3 Dołączył: 17.11.2008 Skąd: Dolina Godryka Płeć: Kobieta ![]() |
Może komuś się spodoba:
I. Wesele Draco w milczeniu obserwował pannę młodą. Kroczyła pod rękę ze swoim ojcem. Powoli, dumnie w takt muzyki. Promieniowała szczęściem. Jej wzrok był utkwiony w pewnym mężczyźnie. Chłopaku, gdyż tak naprawdę nie był on wcale taki dorosły. Miał przecież dziewiętnaście lat. Ona była rok młodsza. Jakim cudem w tak młodym wieku zdecydowali się na małżeństwo? On sam nie wyobrażał sobie siebie w roli męża przynajmniej przez najbliższe dziesięć lat. Zerknął na pana młodego. Jego oczy lśniły, gdy spoglądał na swoją ukochaną. Stał wyprostowany, lekko się uśmiechał. Nie był to triumfujący uśmiech, jaki przybierał w czasach szkolnych, po wygranym meczu quidditcha. Ten uśmiech oddawał prawdziwe szczęście. Nawet Draco umiał to dostrzec. Nagle usłyszał szepty rodziców, którzy siedzieli obok niego. - Ma bardzo ładną suknię. To na pewno nie po Molly. Ona była o wiele grubsza w jej wieku. Tak mi się zdaje. – Mówiąc to, Narcyza zamyśliła się głęboko. - Teraz, za pieniądze Pottera, stać ją na takie wydatki, pewnie nie miała na sobie nigdy czegoś tak drogiego. Nie szczędzą sobie, tak wystawne przyjęcie… - Wysyczał Lucjusz Malfoy. Draco przejechał wzrokiem po gościach zgromadzonych w ogrodzie. Było ich naprawdę sporo. Nic dziwnego. Po swoim zwycięstwie Harry zdobył większą popularność niż sam Dumbledore. Teraz jest osobą publiczną. To naturalne, że jest na tej uroczystości taka masa osób. Potterowi nie wypadało ich nie zapraszać. Również na liście gości nie zabrakło Malfoyów. Odkąd Draco został uratowany przez trójkę przyjaciół (bynajmniej nie swoich) podczas „Ostatniej Bitwy”, jego rodzina zaczęła darzyć szacunkiem na równi Pottera i Weasleyów. Nawet zapomnieli o okrutnych komentarzach pod adresem Granger. Po upadku Voldemorta wszystko zaczęło wracać do normy. Wyłapano resztkę śmierciożerców, którzy nie zginęli podczas walki. Na szczęście nazwisko Malfoy budziło wciąż respekt u wielu czarodziejów. Niektórzy jednak domagali się, aby i oni stanęli ramię w ramię z innymi sługami Czarnego Pana, lecz Harry poręczył za to, iż nastąpiła w nich zmiana jeszcze przed upadkiem Riddle’a. Nowy, tymczasowy Minister Magii, Percy Weasley przystał na propozycję, aby w zamian Malfoyowie wspomogli pieniężnie program, który miał na celu pomoc poszkodowanym i ich rodzinom oraz naprawienie szkód wyrządzonych przez Voldemotra. Wszystko jakoś się ułożyło. Byli szczęśliwi. Nadal zachowywali swój wizerunek, dostojnej i bogatej rodziny czystej krwi, jednak nastąpiła w nich zmiana. Malfoyowie cieszyli się, że wyszli z tego cało. Pod koniec „Ostatniej Bitwy”, gdy nic nie było pewne, również ich życie, zrozumieli, że najważniejsza jest rodzina. Szkoda, że takie zdarzenie dopiero pomogło im to zrozumieć. Znów zerknął na Ginny. Cały czas się uśmiechała. I patrzyła w oczy Harry’emu. Była piękna. Wiedział o tym od dawna. Nie zakochiwał się w niej, ani nic z tych rzeczy. Po prostu wiedział, że jest piękna. Często ją widywał, na korytarzach, w Wielkiej Sali, nie łatwo było nie zauważyć takich płomiennych włosów… Oczywiście nigdy nikomu nie przyznał się do tego, iż uważa, że ta biedna Weaslyówna jest ładna. Po co? To był tylko nic nie znaczące stwierdzenie. Przecież nie ona jedyna miała to coś. Ale fakt faktem, teraz, gdy jego szacunek do tej rodziny rudzielców wzrósł, przeszło mu przez głowę, że Potter to szczęściarz. Bo jego przyszła żona nie była taką nudną pięknością, ona była oryginalna, inna niż wszystkie. Jednak nie było to aż tak znaczące dla niego. Na pewno nie był to powód, by wybiegać na środek ogrodu z wrzaskiem: Nie zgadzam się! Nic z tych rzeczy. - Harry Jamesie, czy chcesz poślubić Ginevre Molly… Draco usłyszał szloch wzruszonej pani Weasley. Wszyscy dookoła wydali się wzruszeni tą niezwykłą chwilą. On sam pomyślał, że to wygląda naprawdę uroczyście i niezwykle… - Ginevro Molly, czy chcesz… Odgłos wydmuchiwanego nosa, przez Hagrida zagłuszył doszczętnie pulchnego czarodzieja, który udzielał ślubu zakochanym. Blondyn skrzywił się z obrzydzeniem, jednak nikt nie zwrócił na niego uwagi, gdyż wszyscy wpatrzeni byli w młodą parę. - Uroczyście ogłaszam, przed wszystkimi tutaj zgromadzonymi, że jesteście ze sobą złączeni na całe życie. Niech moment ten zostanie przypieczętowany pocałunkiem… Wszyscy zgromadzeni powstali i zaczęli bić brawo młodej, szczęśliwej parze. Goście rzucali lśniące w słońcu galeony pod nogi Potterów, którzy stali złączeni w pocałunku. Monety Wirowały wokół nich, niczym łańcuch wijący się dookoła choinki. Na samej górze wystrzeliwały w bok i upadały na ziemię tworząc dróżkę, która prowadziła do weselnego tortu. Harry pochwycił pannę młodą i podążył złotą ścieżką. Na końcu stanęli razem i złączyli się w kolejnym pocałunku, poczym zaczęli kroić tort i rozdawać go zgromadzonym gościom, którzy wędrowali do swoich stolików. Mimo tego, że ciągle nakładali kawałki na talerzyki, tortu wcale nie brakowało. Na koniec został wzniesiony toast na cześć narzeczonych, którzy podziękowali wszystkim gościom za przybycie. Malfoyowie już wcześniej podjęli decyzję, że nie pozostaną na weselu. Wiedzieli, że młodzi też zaraz deportują się z przyjęcia, wiec podeszli, aby się pożegnać i osobiście podziękować za zaproszenie. To było w dobrym guście. Na czele rodziny szedł Lucjusz, za nim jego żona. Na Konicu wlókł się Draco. Nie wiedział za bardzo, jak ma się zachować. To była jeszcze nowość. Zwykle gardził Potterem i szydził z Weasleyów, ale teraz było inaczej. Musiał zrezygnować ze swych młodzieńczych uprzedzeń. Podpatrzył, co robi ojciec. Po chwili rodzice odeszli zostawiając Dracona samego z narzeczonymi. - Wszystkiego najlepszego. Jestem bardzo wdzięczny za zaproszenie. – Ton głosu Dracona był raczej chłodny i oficjalny. Ciężko mu było zdobyć się na uprzejmości. Pocałował Ginny w oba policzki, poczym podał rękę Harry’emu. Zapadła cisza, Draco nie wiedział, czy ma odejść, czy coś jeszcze powiedzieć… - Planujecie podróż poślubną? – Nie wiedział skąd wpadł na coś równie głupiego. Nawet się tym nie interesował. - Zamierzamy udać się teraz do naszego domu. Pod koniec dnia dołączy do nas najbliższa rodzina i przyjaciele. Potem spędzimy tydzień w wiosce czarodziejów w Bułgarii, nad morzem. - Zaraz potem zaczyna się sezon i Ginny będzie miała treningi, więc nie możemy długo zabawić… - Życzę wam udanego wyjazdu. – Mówiąc to, Draco lekko skinął głową i odszedł w stronę rodziców, którzy rozmawiali z jakimś starszym małżeństwem. W tym momencie Harry poprosił gości o uwagę. Jeszcze raz podziękował wszystkim za przybycie, dobre słowo i prezenty. Życzył dobrej zabawy, poczym złapał Ginny za rękę i razem zniknęli. II. Rodzina Dolina Godryka lśniła w popołudniowym słońcu. Polne kwiaty owiły swym zapachem każdy zakątek. Wiosna była widoczna wszędzie. Młoda para miała wrażenie, że to magiczne miejsce pragnie im pogratulować, obdarowując ich tą wszechobecną radością. - Witaj w domu. – Mówiąc to, Harry nachylił się nad swoją ukochaną i pocałował ją w czoło. - A więc to tutaj… - Ginny wyraźnie zmieszała się, nie dokończywszy zdania. - Ten dom jeszcze rok temu nie należał do najpiękniejszych, uwierz mi… Jednak postarałem się, aby na twój przyjazd wszystko wyglądało tak, jak trzeba. Kocham cię. – Ginny mocniej przytuliła się do Harry’ego i spojrzała na wspaniały dom, w którym mieli zamieszkać. Jej mąż uparł się, aby nie pokazywać jej tego budynku, aż do tej chwili. Sam postarał się, aby wszystko odbudować, jednak obiecał swojej żonie, że pozwoli jej urządzić wnętrza po swojemu. - Choć, musimy jakoś poustawiać część mebli i przygotować wszystko na przyjazd gości… - Harry? - Tak? - Ja też ciebie kocham. Tak bardzo, bardzo – szepnęła Ginny i unosząc się na palcach złożyła na ustach ukochanego pocałunek pełen miłości. – Chodźmy. Para zakochanych ujęła swoje dłonie i ruszyła w stronę pięknego, nowo-odbudowanego domu. Miejsca, w którym spędzą najbliższe i pewnie te ostatnie, lata swojego życia. Przekraczając bramę, oboje poczuli, że zaczynają nowy rozdział życia. Ginny wreszcie uwolniła się z miejsca, które choć bardzo kochała, musiała dzielić z wieloma braćmi, podobnie jak większość swoich rzeczy. Teraz musiała dzielić się nimi tylko z mężem, jednak czuła, że on jest częścią niej samej, więc myśl ta, jedynie ją uszczęśliwiała. Harry wreszcie zdobył to, o czym od zawsze marzył. Własny dom, rodzinę. Mógł zapraszać tutaj swoich przyjaciół i spędzać z nimi wspaniałe Święta, jako gospodarz. Pomyślał, że gdyby stanął teraz przez zwierciadłem Ain Eingarp, zobaczyłby wyłącznie siebie. No, może z Ginny i gromadką dzieci… Lecz na to mają czas, bardzo dużo czasu… - Podoba mi się ten dom, cieszę się, że będziemy tu mieszkać. – Ginny rozglądała się po ogromnym holu wejściowym. - Ja też się cieszę. Mam świadomość, że kiedyś zginęli tutaj moi rodzice, lecz myśl ta sprawia, że czuję się, jakbym spełniał ich marzenia o stworzeniu tutaj prawdziwego ciepłego domu… - To dobrze, że właśnie tak czujesz. Będziemy tutaj szczęśliwi, zobaczysz… A teraz musimy wziąć się do roboty. Muszę się przebrać. Trzeba jakoś ustawić meble i chyba zorganizować pokój dla Teda? Wiem, że na razie zajmuje się nim moja mama i jego dziadkowie, ale warto, żeby zawsze miał jakieś miejsce dla siebie w tym domu, już teraz, przecież jest twoim synem… prawie. - Oczywiście, zajmiemy się tym. Stworku! W ciszy rozległo się cichutkie tupanie, aż po chwili w holu pojawił się domowy skrzat. - Tak jest sir. Co może zrobić Stworek dla swojego łaskawego pana? – Mówiąc to, ukłonił się nisko, dotykając podłogi końcem długiego nosa. - Przygotuj posiłki, tak jak ciebie wcześniej prosiłem i nakryj stół, który za chwilę postawię w ogrodzie, my w tym czasie zajmiemy się meblami. - Tak jest sir – odpowiedział skrzat i deportował się z głośnym trzaskiem. - Więc od czego zaczniemy? – Ginny uniosła wzrok do góry i spojrzała w zielone oczy męża. - Chodźmy do sypialni… przebierzesz się, a ja popatrzę – szepnął Harry, jak gdyby ktoś mógł ich usłyszeć. Na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmiech. – Potem zajmiemy się meblami. Jeszcze trzeba będzie się spakować, ale to zostawimy sobie na wieczór… - No to chodź, spróbuję zgadnąć, który pokój to nasza sypialnia. – Ginny złapała Harry’ego z rękę i ruszyła w stronę schodów. Po chwili błądzenia i otwierania po kolei wszystkich drzwi, znalazła pomieszczenie, którego szukała. Uśmiechnęła się i spojrzała na Harry’ego, który stanął pośrodku. - Gdzie chcesz żeby stało łóżko? - Hmm… W tej wnęce, będzie idealnie pasowało, nie sądzisz? - Tak myślę – i mówiąc to, Harry zamachnął się różdżką i spowodował pojawienie się ogromnego, stylowego łóżka z baldachimem. – Szafę na razie postawimy tutaj. Jeszcze tylko Nasze ubrania – śmignęło zaklęcie rozpakowujące i cztery kartony stojące na podłodze zniknęły – i lustro. Gotowe. Ginny otworzyła drzwi pięknej, ogromnej szafy i wyjęła ze środka zieloną szatę wyjściową. Przy pomocy różdżki zdjęła diadem ciotki Muriel i odpięła długi welon. Następnie zabrała się do ściągania sukienki. Rozpięła śnieżnobiały gorset i odłożyła go na łóżko. Po chwili obok wylądowała ogromna spódnica, która zawierała może pięćdziesiąt halek. Pozbyła się długich, koronkowych rękawiczek i zarzuciła na siebie zieloną szatę. Na koniec zmieniła buty i rozpuściła włosy, aby związać je w warkocz. - Jestem gotowa. – Mówiąc to, Ginny oderwała wzrok od lustra i przeniosła go na Harry’ego, który właśnie podziwiał jej urodę. Leżąc na łóżku nie mógł oderwać oczu od jej płomiennych włosów. Zalane słońcem, wyglądały jak złoto rozgrzane do czerwoności. Idealnie pasowały do koloru jej ust, które tak bardzo wyróżniały się na tle bladej skóry. - No to chodźmy. Młoda Para udała się do salonu, gdzie wszędzie stały wypchane kartony. Meble już mieli. Dzięki specjalnemu zaklęciu w jednym pudle udało im się wcisnąć kanapę, stolik, starą skrzynię, ogromny zegar, lustro i komodę. Jednak te meble stanowiły tylko zalążek tego, co można było znaleźć w innych kartonach. Ustawili kilka najpotrzebniejszych sprzętów. W ogrodzie ustawili ogromny stół, przy którym zasiądą goście. Na to przyjęcie zostały zaproszone tylko najbliższe osoby. Rodzice Ginny, jej pięciu braci, Fleur, Hermiona, Luna, Neville i Hagrid. Również mały Ted z dziadkami otrzymał zaproszenie na tą uroczystość. Wszystko było już gotowe. Stół w ogrodzie został nakryty piękną zastawą sprowadzoną z Tureckiej wioski magików, słynącej z wyrobów z kamienia księżycowego. Stworek doglądał w kuchni potraw i utrzymywał ogień, aby wszystko było ciepłe. W całym domu unosił się wspaniały zapach. Ginny wyszła do ogrodu, aby zobaczyć i poznać wszystkie jego zakątki. Harry siedział na kanapie, w salonie i sprawdzał, czy mała miotełka, którą kupił chrześniakowi, jest na pewno bezpieczna. Wreszcie rozległo się stukanie kołatką o drzwi. - Ginny! Już przyszli! – Jednym machnięciem różdżki Harry zapakował prezent w ozdobny papier i ruszył w stronę drzwi wejściowych. - Witajcie. Wreszcie jesteście. Wchodźcie. – Powiedziawszy to, otworzył szeroko drzwi i usunął się z przejścia. Po chwili trzymał w ramionach małego Teda, a Ginny witała gości i zapraszała ich do ogrodu. Pani Weasley, wycałowawszy ich wcześniej, ruszyła do kuchni, aby pomóc Stworkowi. Mimo usilnych nalegań córki, aby dała spokój. - Harry, tak się cieszę – to Hermiona rzuciła się w stronę przyjaciela, aby go uściskać. Po chwili odebrała mu dziecko i ruszyła w stronę Rona. Ginny kłóciła się o coś z Fleur, a Bill próbował je rozdzielić. George i Charlie naśmiewali się z Rona, który nie wiedział co ma robić z Tedem, wciśniętym mu przez dziewczynę. Państwo Tonks pogrążyli się w rozmowie z panem Weasley, a Luna opowiadała Neville’owi jakąś historię mocno gestykulując. - No, jak tam Harry? Cholibka, kto by pomyślał? Hajtnąłeś się. A ja jeszcze pamiętam jak odwoziłem cię do domu ciotki… Takie maleństwo… Jak pojawiłeś się w Hogwarcie, jak uratowałeś Dziobka… Chlip, chlip… – Hagrid sięgnął po ogromną chustę i wytarł sobie łzy z policzków, poczym uścisnął Harry’ego, nie domyślając się, że spowoduje to u chłopaka tygodniowy ból w żebrach. - Mogę podawać do stołu, sir. – Głośny trzask oprzytomnił Hagrida, za co Harry był bardzo wdzięczny skrzatowi. - Dobrze Stworku, powiem wszystkim, aby już siadali na swoje miejsca. Całe towarzystwo ruszyło po chwili do ogrodu, gdzie znów wrócili do rozmów. Przez cały czas wszyscy się śmiali i dobrze bawili. Co chwilę wznoszono toasty, a para młoda została zmuszona kilka razy, aby się pocałować. Ted biegał dookoła stołu, co chwilę się przewracając. Harry wyszedł na moment, aby za chwilę wrócić z prezentem zapakowanym w dziecięcy, ozdobny papier. Ułożył paczkę na stole i wziął chrześniaka na kolana. Wspólnymi siłami rozerwali papier. Wszyscy goście patrzyli, jak Harry pomaga chłopcu wsiąść na dziecięcą miotełkę. Po chwili Ted latał po całym ogródku, lądując co chwili na ziemi i niszcząc w ten sposób kolorowe rabatki. To wszystko sprawiało dziecku wiele radości i wywoływało salwy śmiechu wśród gości. Gdy zrobiło się chłodniej, impreza przeniosła się do salonu. Stworek rozpalił ogień w kominku i zaserwował pyszną i ciepłą herbatę. Ted zasnął w ramionach szczęśliwej Ginny. Późną nocą towarzystwo zaczęło się rozchodzić. Wszyscy wyściskali młodą parę, złożono im kolejny raz gratulacje i życzono udanego wyjazdu. - Wspaniale się bawiłam, ale cieszę się, że nie muszę tego wszystkiego sprzątać. Spójrz tylko na ten bałagan. - Stworek sobie poradzi. Jestem za tym, żebyśmy poszli na górę i cieszyli się naszą nocą poślubną. – Harry porwał w ramiona roześmianą żonę i zaniósł ją do sypialni. Ten dzień sprawił, że jego patronus zalśnił nowym, jaśniejszym niż zawsze, blaskiem. To było lepsze, niż butelka Felix Felicis… -------------------- Słuchaj się wiatru
|
![]() ![]() ![]() |
Georgia |
![]()
Post
#2
|
![]() Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 11 Dołączył: 02.10.2008 Skąd: EM Płeć: Kobieta ![]() |
fabuła na razie nie jest zbyt fascynująca, stylowo za bardzo przypomina Rowling, zobaczymy co będzie dalej,
zauważyłam kilka literówek, a po za tym ok na wenę ![]() ![]() |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 18.06.2025 00:51 |