Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Po Happy Endzie, obyczajowo - komediowe, NZ, DM/GW

sareczka
post 24.05.2009 13:05
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 82
Dołączył: 13.07.2007




Przedstawiam prolog. Nie wiem jeszcze czy zdecyduję się na kontynuacje tegoż. Wszystko zalezy od tego, czy komukolwiek pomysł ten się spodoba. Zobaczymy. Tak sobie pomyślałam, że wszyscy znamy dobrze mnóstwo romansów z tą parą, ale tak naprawdę nie spotkałam się jeszcze z żadnym fikiem, który ukazywałby co dalej. A przecież zycie nie kończy się na ślubie. To dopiero początek dobrej zabawy tongue.gif Jak wyszło, oceńcie sami.
Ostrzega się, że tforek jest non-canon.
Na razie malutki fragmencik, ot na smaczek biggrin.gif


PO HAPPY ENDZIE

Prolog

- No, synu. - Lucjusz Malfoy przygładził jedną dłonią długie srebrne włosy, drugą niedbale odkładając filiżankę kawy na filigranowy stolik. - Najwyższy czas, żebyś poznał pannę Greengrass. Jak wiesz, wróciła w końcu z Francji. To najlepsza okazja.
Jego spojrzenie wyraźnie powiedziało Draconowi, że to jedyna, odpowiednia okazja.
Młodszy z dźentelmenów podniósł głowę i przyjrzał się ojcu uważnie, jakby oceniając siłę jego charakteru. Po wojnie bowiem wiele rzeczy uległo zmianie. Draco bardzo na to liczył.
- Oczywiście, ojcze - zapewnił. - Przypuszczam, że to spotkanie ma związek z naszą rozmową na temat polityki. Czyż nie?
- Ma ścisły zwiazek - poinfromował starszy arystokrata. W duchu pochwalił siebie za wychowanie układnego potomka. - Dobrze, że to rozumiesz. Panna Greenrass...
- Przepraszam bardzo, że ci przerywam - zaczął szybko Draco, czując bardzo wyraźnie, że właśnie wkracza na niezwykle grząski grunt. - Myślisz o małżeństwie poprawnym politycznie?
- W rzeczy samej - Lucjusz mimo, że poczuł się urażony zbytnią niecierpliwością syna, przyjął z zadowoleniem jego domyślność.
Niemniej doświadczenie nabyte w latach służby Czarnemu Lordowi podpowiało mu, że coś tu jest nie tak.
- Chyba zgadzasz się ze mną w tej kwestii? - zapytał podejrzliwie, marszcząc nos, jakby do sterylnie czystego patio rodowej willi wkradł się jakiś nieprzyjemny zapach.
- Och, tak! - zapewnił młodzieniec.
Uwagi pana domu nie uszło, że ręce jego dziedzica nieznacznie zadrżały.
- Więc? - Stalowe oczy wbiły się w nieco ciemniejsze teczówki Dracona, który postanowił z kamienną twarzą przyjąć na siebie serię słownych ciosów, posłanych ze strony ojca już wkrótce.
Spiął się w sobie. Zacisnął dłonie na filiżance. Odchylił się w rattanowym fotelu. Wreszcie przybrał na tyle niedbałą pozę, na ile pozwalał mu ściśnięty nerwami żołądek.
- Już się tym zająłem.
Jedna brew seniora rodu pojechała nieznacznie w górę, ale natychmiast wróciła na swoje miejsce. Powietrze nad Malfoy Manor zgęstniało, a w Czarnym Lesie, rysującym się na lini horyzontu, umilkło wszelkie ptactwo. Cisza napęczniała i zdawała się pulsować w rytm uderzeń serca pana tych włości.
- Czy mógłbyś to wyjaśnić? - zapytał niebezpiecznie cichym głosem.
Narcyza, która dotąd poświęcała się pasjonującej lekturze oświeceniowej literatury kobiecej, odłożyła książkę obok siebie na barwną kapę szezlongu i spojrzała uważnie na syna. Jego profil odcinał się ostro od malowniczej, głębokiej zieleni lasu. Jeden rzut okiem na twarz męża wystarczył, aby jej serce przeszyło ostrze niepokoju.
- Znalazłem kobietę odpowiednią na moją małżonkę - powiedział powoli Draco.
Żyłka na czole jego ojca zaczęła pulsować niebezpiecznie.
- I? - zagadnął konwersacyjnym tonem, w którym czaiła się wściekłość.
Młody Malfoy pomyślał, że cała ta sytuacja mogłaby byc zabawna. Gdyby nie była tragiczna. I nie dotyczyła jego własnego życia.
- Pojąłem ją.
- Co zrobiłeś?!
- Po... poślubiłem - zajaknął się i korzystając ze sposobności zerknął na matkę.
Narcyza wlepiała w jedynaka oczy pełne niedowierzania i żalu.
Ale była w nich też ciekawość.
- Aha - stwierdził zimno Lucjusz, wstając gwałtownie z fotela. Jednym miękkim ruchem znalazł się przy Draconie, sycząc przez zęby:
- Mam nadzieję, że chociaż dobrze wybrałeś. Mimo, iż postapiłeś bez zgody, a nawet wiedzy mojej i matki. Nie mylę się, prawda?
- Nie.
- Jest po właściwej stronie?
- Tak - zapewnił.
Nawet była naszym wrogiem.
- Jest z naszej klasy społecznej?
- Oczywiście.
Jeśli chodzi o czystość krwi.
- Ma koneksje, znajomości, stanowisko społeczne, wyrobioną opinię towarzyską?
- Tak, po wielokroć!
Zdziwisz się.
Lucjusz się rozluźnił. Wyprostował się, zmierzył syna przychylniejszym wzorkiem i majestatycznym krokiem wrócił na swoje miejsce. Nawet nalał sobie herbaty z porcelanowego, białego imbryka. Lubił mocną.
Wprawdzie nadal złościł go postępek potomka, jego ukryte działania i wykazany właśnie brak szacunku do rodziców, ale wyglądało na to, że młoda pani Malfoy nie będzie kalała dobrego nazwiska rodziny. A poprawność polityczna jej poglądów mogła tylko cieszyć.
Zdaje się, że dzieciakowi udało się niczego nie popsuć.
Spojrzał przelotnie na małżonkę i w jej płomiennym wzroku znalazł potwierdzenie tego, że pozostała jeszcze jedna kwestia.
- W takim razie... Kim ona jest?
Do końca życia Lucjusz żałował, że tego dnia było bezchmurne niebo. Powinno lać, lać jak z cebra. Powinna być burza, taka z dużą ilością grzmotów i piorunów. Przede wszystkim piorunów. Władca Malfoy Manor nie mógł zrozumieć dlaczego wielki Salazar nie zesłał żadnej litościwej błyskawicy, żeby zabrała go z tego okrutnego świata, chwilę przed tym jak usłyszał dwa, najgorsze słowa w swoim życiu.
Jego syn przybrał niewinną minę.
- To Ginevra Weasley. Ginevra Molly Weasley, moja żona.
A widząc na twarzy ojca bezbrzeżne zdumienie połączone z równie porażającą wściekłością, dodał złośliwie:
- Matka twoich przyszłych wnuków.
Filiżanka w rękach Lucjusza pękła, rozpryskując się na tysiące kawałeczków, a Narcyza Malfoy złapała się z westchnieniem rozpaczy za głowę.

Tak oto rozpoczęło się dla Dracona i Ginny wspólne życie. Owo słodkie i kuszące długo i szczęśliwie.

Ten post był edytowany przez sareczka: 25.05.2009 16:33
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
em
post 04.06.2009 20:55
Post #2 

ultimate ginger


Grupa: czysta krew..
Postów: 4676
Dołączył: 21.12.2004
Skąd: *kṛ'k

Płeć: buka



hihihi, nazywanie mnie tutaj dziewuszką to nie jest najlepszy pomysł, m'dear - ale fair enough, wszak ja to uczyniłam pierwsza :rolleyes:

Tup Tusiu drogi.
Stylizacja zwykle ma na celu osiągnięcie określonego efektu u odbiorcy (czytelnika). W zależności teraz od rodzaju, a pozostańmy przy językowej, może albo sprawiać, że tekst wydaje się archaizowany (por. Sienkiewicz), albo zdaje się być potokiem wymowy współczesnego przedstawiciela klasy niskiej (por. Masłowska), albo styl może, uwaga!, nie pokrywać się z treścią - innymi słowy, być nieadekwatny do treści (por. poemat heroikomiczny) - co zwykle rodzi efekt nazywany groteską. Zamierzony bądź też nie.

I teraz, na tej podbudowie teoretycznej: ja uznałam, że efekt był zamierzony, ty, że nie. Nie ma tu miejsca na gusta i prywatne sympatie, bo sprawa jest prosta i raczej jednoznaczna: jeśli efekt był niezamierzony, to tekst jest zwyczajnie do luftu i nie ma dlań ratunku, ale jeśli było przeciwnie, to jest fajny i w sympatyczny ^^.

Po wcześniejszy tekstach sareczki, jakie widziałam wnioskuję, że dziewoja nie jest w ciemię bita i nie posądzałabym jej o efekt niezamierzony.

Teraz może o tych zdaniach skomplikowanych tudzież nie: wysoki poziom słownictwa, złożona składnia zdań, nierzadka inwersja przynależą stylowi wysokiemu. Weźmy na warsztat jedno ze zdań, do których się przyczepiłaś, bo, jak się szczęśliwie składa, stanowi niezły przykład:
Powietrze nad Malfoy Manor zgęstniało, a w Czarnym Lesie, rysującym się na lini horyzontu, umilkło wszelkie ptactwo. Cisza napęczniała i zdawała się pulsować w rytm uderzeń serca pana tych włości.
Mamy tu zabieg służący zbudowaniu wysokiego napięcia dramatycznego, stąd długi okres zdaniowy. Gniew Lucjusza sięga aż do odległego Lasu, wylewa się poza budynek, oddziałowuje na przyrodę dookoła - ponieważ czytelnik wie, co jest przyczyną wzburzenia bohatera, odczytuje to oczywiście jako hiperbolizację (przesadę). Chciałam zwrócić uwagę na ten właśnie fragment, bo on bardzo ładnie pokazuje "pracę kamery": oko czytelnik przenosi się z jadalni nad posiadłość, sięga aż do Lasu daleko na horyzoncie, po czym szybkim cięciem wraca na detal na Lucjusza. Sprawne to było.
Ty zaś proponujesz zmianę tego okresu na:
Cicho się zrobiło.
Zakładając, że prymarna funkcja omawianego fragmentu tkwi w hiperbolizacji, jest to oczywiście propozycja lolowa.
Myślę, że nie muszę powtarzać tej analizy dla każdego z przykładów z osobna i że wyjaśniłam, gdzie tkwi problem.

To może na koniec jeszcze uwaga, dlaczego ten komentarz tak mnie rozbawił: otóż cała zabawność tekstu, cała jego siła, tkwi właśnie w językowej grotesce, budowanej przez odpowiednie skomplikowanie struktury składniowej (mogliśmy to też obserwować w tym tekście) Teraz, ty właśnie to uznajesz za jego najsłabszą stronę. Co dla mnie jest dowodem na raczej słabe jego zrozumienie i merytoryczną podstawą do zlolowania komentarza :-)

Nie, nie pominęłam tej części posta, w której napisałaś, że tekst ci się podoba. De gustibus..., więc w żadnej części żadnego z moich postów nawet tej kwestii nie ruszyłam.

Jeśli coś jest dla kogoś niejasne w powyższym wywodzie, służę pomocą, choć większość czytelników, widząc tak długi post niebędący następną częścią, zwykle z góry daje sobie spokój *lol*.

Ten post był edytowany przez em: 04.06.2009 21:06


--------------------
all you knit is love!
każdy jest moderatorem swojego losu.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 09.06.2024 02:43