Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Miłość Jest Niedaleka Nienawiści..., Kto się czubi ten się lubi, czyli HG/DM

!# Rahel #!
post 05.04.2010 00:57
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 19.08.2008
Skąd: Z wyobraźni.

Płeć: włóczykij



Witam! Na wejściu piszę, że mam nieskończone dwanaście lat. Będę tu pisać o Hermionie i Draco, tak że uczulonych od razu ostrzegam. Będzie tu też inny wątek, chociaż może nie? Chwilowo nie wiem. Dobra nie przynudzam, tylko piszę.

PROLOG
Dziewczyna z z Beauxbatons


Gryfonka z burzą brązowych loków na głowie szukała wolnego przedziału, jednak wszystkie były już zajęte. Hermiona już miała się poddać, gdy na samym końcu znalazła przedział, w którym siedziała tylko jakaś nieznana dotąd pannie Granger dziewczyna. Brązowowłosa rozsunęła drzwi, wetknęła za nie głowę i zapytała:
- Mogę się tu przysiąść? Wszędzie jest pełno… - spojrzała błagalnie na nieznajomą.
- Jasne! Christelle La’ Manche, dla przyjaciół i znajomych Stelle i Christelle. Przeniosłam się tu z Beauxbatons - nowa dziewczyna powiedziała to wszystko na jednym wydechu, więc zaczerpnęła głęboko powietrza i uśmiechnęła się do Gryfonki, po czym wstała i wyciągnęła rękę w kierunku szatynki. Dopiero teraz panna Granger zobaczyła Stelle… w hmmm… całej okazałości.
Panna La’ Manche była delikatnie zbudowana, wyglądała na jakieś sto osiemdziesiąt centymetrów, posiadała brzoskwiniową karnację, miała długie, proste włosy z grzywką, koloru ciemny blond, intensywnie szafirowe oczy i truskawkowe usta.
Brązowowłosa uścisnęła dłoń blondynki i przedstawiła się.
- Hermiona Granger, dla przyjaciół i znajomych Miona i Hermiona. W Hogwarcie uczę się już od pierwszego roku - szatynka uśmiechnęła się do Christelle, siadła i z pomocą magii władowała ciężki kufer na półkę dla bagaży.

Po chwili do przedziału wparowali Harry, Ron i Ginny, witając się zarówno z brązowowłosą jak i z panną La’ Manche. Po chwili wszyscy już śmiali się i dowcipkowali, a Ginny powiedziała, że chłopcy to buraki, w przedziale z nimi siedzą trzy “laski”, a oni nawet komplementu. Ruda naprawdę wyładniała, i mimo swoich metra sześćdziesiąt pięć to owijanie chłopaków wokół palca było jej specjalnością. Hermiona natomiast nabrała kształtów i zaczęła ubierać trochę inne ciuchy, modniejsze i bardziej… kobiece, ale nie wyzywające (wciąż była tą samą Granger, grzeczną Gryfonką, prefektem, a w tym roku - panią prefekt naczelną). Z makijażu zrezygnowała (chyba, że na jakąś wyjątkową okazję), jak również odpuściła sobie układanie włosów na gładko - po prostu rozczesywała je i albo rozpuszczała, albo zaczesywała w wysokiego kucyka, a bardzo rzadko związywała niesforne loki w warkocz. Harry i Ron po stwierdzeniu Weasleyówny zaczerwienili się i bąknęli coś o tym, że “dziewczyny są tak ładne, że nie trzeba im o tym przypominać”, na co dziewczyny roześmiały się, a Christelle powiedziała “komplementów dla kobiet nigdy nie za wiele”.

Niestety w pewnym momencie dobry nastrój prysł jak za machnięciem różdżki. Konkretniej gdy drzwi do przedziału otworzyły, a stał w nich nie kto inny, jak Draco Malfoy i jego goryle, razem z Pansy Parkinson.
- Święta Trójca i jakaś nowa… - zwrócił się do Stelle i dodał (a Harryemu i Ronowi przypomniała się sytuacja sprzed sześciu lat) - wierz mi, są czarodzieje lepsi i gorsi, a ta szlama Granger, Potter - Grzmotter i Weasleyowie to hołota - mówiąc to wyciągnął do blondynki dłoń, a ona ku zdumieniu Hermiony, Harrego, Ginny i Rona przyjęła ją, ale po chwili Gryfoni skręcali się ze śmiechu, bo nowa dziewczyna wykręciła Malfoyowi rękę, przygniotła go do podłogi, kucnęła i różdżką dotykając karku blondyna wysyczała:
- Nigdy, ale to nigdy więcej nie nazywaj tak Hermiony, Ginny, Harrego czy Rona, bo następnym razem nie skończy się na groźbach, a dojdzie do… różdżko i ręko czynów - gdy już to powiedziała podniosła się i dosłownie wykopała chłopaka z przedziału i zatrzasnęła drzwi.
- Bubek - warknęła i siadła na swoim miejscu.
- No, to żeś ładnie załatwiła Malfoya! Mamy święty spokój do końca podróży! - krzyknęła ucieszona ruda. Panna La’ Manche uśmiechnęła się, ale brązowowłosa zerwała się nagle z miejsca i wrzasnęła przerażona.
- Ron! Zebranie prefektów! - Gryfonka szybko pobiegła do przedziału prefektów, a Ron, gdy dotarł do niego sens słów panny Granger również pognał za nią.
Reszta, która została w przedziale zaśmiała się głośno z Ginny na czele. Gdy tylko się uspokoili Stelle powiedziała, że musi coś zerknąć do książek, Potter mruknął tylko “druga Hermiona” i zaczął z Weasleyówną dyskutować o taktyce na najbliższy mecz Quidditcha.


- Panno Granger, panie Weasley, co ta za spóźnianie! Macie szczęście, że czekamy jeszcze na Slytherin - profesor Mcgonagall ofuknęła nowo przybyłych już na wejściu.
- Przepraszamy pani profesor, to się więcej nie powtórzy, my po prostu siedzimy w przedziale z tą dziewczyną z Beauxbatons i… - Hermiona zaczęła tłumaczyć, ale profesor przerwała jej.
- Ach, znacie już pannę La’ Manche! W takim wypadku nie wyciągnę konsekwencji, ale macie się nie spóźniać. - McGonagall uśmiechnęła się do Gryfonki, co ta odwzajemniła ze zdumieniem, ale w końcu uśmiechająca się nauczycielka transmutacji to z deka… niecodzienny widok.
- Oczywiście, pani profesor, zapewni… - urwała, bo drzwi otworzyły się i stanęli w nich Malfoy i Mops, powiedzieli
“dzień dobry” i usiedli na swoich miejscach, a reszta przedziału wstrzymała oddech.
- Co to ma być! Malfoy, Parkinson za zaniedbanie obowiązków prefekta minus 20 punktów dla Slytherinu i szlaban. Omówię go z wami po najbliższej transmutacji. Cóż za bezczelność! Spóźniliście się ponad 10 minut i ani przepraszam, ani żadnego wytłumaczenia! - McGonagall była wyraźnie oburzona. - No dobrze, to teraz sprawy organizacyjne. Po pierwsze, w tym roku jest czterech prefektów naczelnych - z Gryffindoru panna Granger, z Ravenclavu panna Patil, z Hufflepuffu - pan Macmillan. Co do Slytherinu, to z tego, co mi mówił profesor Snape, to zdecydował nie dawać tej funkcji panu Malfoyowi, lecz panu Blaisowi Zabiniemu, który jego zdaniem będzie odpowiedzialniejszy… zresztą moim zdaniem też. O ile się nie mylę pan Zabini czeka przed drzwiami. Panno Patil, proszę go wywołać - profesorka spojrzała na Padmę wyczekująco, a ta niechętnie wstała, szarpnęła drzwi i, wystawiając za nie głowę powiedziała, a raczej warknęła:
- Blais Zabini proszony do przedziału - po czym usiadła na swoim miejscu. Po chwili do przedziału wszedł wysoki poczochrany brunet o bystrych, niebieskich oczach. Większość dziewczyn w Hogwarcie się w nim podkochiwała, ale chłopak nawet żadnej nie zaszczycił chociażby jednym spojrzeniem. Zawsze kulturalny, nie rzucał na prawo i lewo szlamami ani zdrajcami krwi. Nikt nie wiedział, czemu mówiono na niego Diabeł. McGonagall wręczyła mu odznakę prefekta naczelnego.
- Panie Zabini proszę usiąść tu, obok panny Patil. Proszę o wyjście wszystkich, za wyjątkiem Granger, Patil, Macmillana i Zabiniego. Macie tu wrócić za dwadzieścia minut. Weasley, zawołaj mi tu tylko La’ Manche - McGonagall zerknęła na Rona.
- Dobrze - powiedział i wyszedł, za drzwiami oddychając z ulgą i ruszył do przedziału.
- Pani profesor McGonagall? - zapytał nieśmiało Ernie. - Po co my tu zostaliśmy?
- Zostaliście tu, ponieważ ojciec panny La’ Manche życzył sobie, aby została ona przydzielona w pociągu. Panna La’ Manche, Christelle La’ Manche przeniosła się tu z Beauxbatons, a jej rodzice chcieli, żeby przydział odbył się jak najszybciej, a do ceremonii przydziału potrzebni są świadkowie. Wystarczy, że będziecie obecni. O, panna La’ Manche już idzie - i rzeczywiście, Christelle weszła do przedziału, powiedziała “dzień dobry” i usiadła.
- La’ Manche, czy wiesz po co tu przyszłaś? - zapytała profesorka.
- Nie mam pojęcia - blondynka wyglądała na zdziwioną, ale wzruszyła ramionami.
- Panno La’ Manche, jesteś tu, ponieważ twoi rodzice nalegali na wcześniejszy przydział, i z tego względu zostaniesz przydzielona jeszcze w pociągu - McGonagall machnęła różdżką i już po chwili w jej ręku znajdowała się tiara przydziału.
- Aha, to dobrze, bo tak to człowiek się stresuje bardziej, niż gdyby miał mieć przydział bez świadków.
- Ale przy przydziale muszą być koniecznie świadkowie. Dobrze, nie przedłużajmy już. Panno La’ Manche, proszę założyć tiarę przydziału - mówiąc to podała stary kapelusz Stelle.

Blondynka założyła kapelusz i usłyszała w głowie cichy głosik:
Hmmm… wielkie pokłady odwagi… bardzo wierna przyjaciołom… och, pragniesz się sprawdzić… na Boga, jeszcze jaka zdolna…
Przydzielisz mnie czy nie? Strasznie się stresuję!
- nastolatka była strasznie spięta.
Oj, nie niecierpliw się tak… ale skoro chcesz tak szybko być przydzielona…
GRYFFINDOR! - ostatnie słowo tiara wykrzyczała już na cały przedział. Christelle z ulgą zdjęła kapelusz.
- W takim razie nie widzę przeszkód. Zostajesz nowym prefektem Gryffindoru, ponieważ panna Granger jest już prefekt naczelną. Chciałabym, żebyś poszła po pana Weasleya. Panie Zabini, proszę przyprowadzić pana Malfoya, pannę Parkinson i pannę Maggie Wilson. Panno Patil, teraz mają przyjść pan Boot i panna Lovegood. Macmillan, panna Abbott i Dave Prett. Panno Granger, proszę zostać.
Kiedy wszyscy już wyszli, Profesor McGonagall odezwała się do Gryfonki.
- Panno Granger, chciałabym zapytać się, czy wiesz kto jest ojcem panny La’ Manche? - spojrzała na Hermionę pytająco.
- Kojarzę nazwisko, ale nie wiem czemu… - Hermiona wzruszyła ramionami.
- Pan La’ Manche jest słynnym magicznym architektem. Mieszka w Paryżu, ale ma znajomości również w Londynie. Jeżeliby pociągnąłby za odpowiednie sznurki, Hogwart zostałby całkowicie odnowiony, ale razem z uczniami i nauczycielami. Panno Granger, ja nie martwię się o własną posadę, tylko o uczniów. Chciałabym, żeby była pani miła dla panny La’ Manche. Po pierwsze - jej ojciec, po drugie wygląda na miłą, ale beż przyjaciół nie da rady… a więc jak? - nauczycielka transmutacji wpatrywała się w brązowowłosą.
- Ależ oczywiście, pani profesor! I nawet bez tego bym się nią zaprzyjaźniła. Polubiłam ją od razu! -
dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. A myślała, że chodzi o to, że używała czarów poza szkołą. No, ale jest przecież pełnoletnia! Jej rozmyślania przerwało przybycie reszty uczniów.
- Jesteśmy, pani profesor - powiedzieli wszyscy chórem.
- To dobrze, najpierw Parkinson i Wilson. Ja i profesor Snape stwierdziliśmy, że panna Parkinson nie nadaje się na prefekta, więc postanowiliśmy, że od tej pory będzie nim panna Wilson. Proszę - mówiąc to wręczyła odznakę Maggie. - Pan Malfoy pozostaje prefektem.
- A-a-ale jak to? - zapytała zdumiona Mopsica.
- Nie pojawiasz się na patrolach, nie działasz gdy widzisz, że starsi uczniowie robią coś tym młodszym. Co prawda pan Malfoy też - tu zerknęła z irytacją na blondyna - ale on stawia się na patrole, a z resztą profesor Snape mówił, że się poprawi. Ale ty, Parkinson… po prostu nie nadajesz się do tej funkcji, więc do widzenia - profesorka wskazała jej drzwi, ale Mopsica nie zamierzała się tak łatwo poddać.
- Wcale, że nie! A ona wykazała się czymś? - wskazała ruchem głowy na pannę Wilson. - Ja zasługuję na stanowisko prefekta!
- Panno Parkinson, minus pięć punktów dla Slytherinu i miesięczny szlaban, proszę zgłosić się jutro po śniadaniu do pana Filcha. Proszę natychmiast wyjść z przedziału prefektów! - McGonagall była wściekła bezczelnością Pansy, która wybiegła z przedziału z łzami w oczach.
- Eh, denerwujące… No dobrze. Jako, że teraz mamy czworo prefektów naczelnych, z których trójka była zwykłymi prefektami. Na miejsce panny Granger weszła już panna La’ Manche. W Ravenclavie jest to jedyna w tegorocznym składzie szóstoklasistka - Luna Lovegood i Terry Boot. W Hufflepuffie pan Dave Prett i Hanna Abbott. Slytherin - Maggie Wilson i Draco Malfoy. Gryffindor - Christelle La’ Manche i Ronald Weasley. Prefekci naczelni: z Gryffindoru Hermiona Granger, z Ravenclavu Padma Patil, ze Slytherinu Blais Zabini, a z Hufflepuffu Ernie Macmillan. Dziękuję, to już wszystko. Do zobaczenia na uczcie, a teraz wracajcie już do swoich przedziałów - McGonagall ewidentnie nie życzyła sobie żeby zostali w przedziale, więc wszyscy powoli wyszli.

W przedziale Hermiona usnęła, jak również Ginny i Christelle. Harry i Ron zagrali w magiczne szachy. Nim się obejrzeli, minęła im cała podróż do Hogwartu. Już po chwili zaspane dziewczyny i chłopcy wyszli z pociągu i wsiedli do najbliższego powozu. Przed ucztą okazało się jednak, iż McGonagall zapomniała im powiedzieć o tym, że mają prywatne dormitoria. Christelle poprosiła Hermionę, żeby zapytała się, czy mogą mieć razem pokój. Mogły, tylko profesor musiała coś zrobić i powiedziała, że zaraz przyjdą opiekunowie pozostałych domów i pokażą im ich dormitoria, a sama McGonagall poszła z Ronem, Stelle i Hermioną na górę. Dziewczyny miały sypialnię za obrazem szalonej czarownicy, tuż obok portretu Grubej Damy. Natomiast Ron miał pokój za obrazem przedstawiającym czarodzieja z Wittaner, nieco dalej. McGonagall podała im hasła (do pokoju rudzielca “głupi rycerz“, a do pokoju dziewczyn “eksperymenty”) i zasugerowała, żeby poszli na ucztę, a dormitoria obejrzeli później, na co wszyscy z chęcią przystali. Gdy weszli do Wielkiej Sali wszyscy na nich zerknęli, w końcu spóźnili się na ucztę, a to prefekci, ale gdy po chwili wpadli jeszcze inni prefekci, profesor Sprout, profesor Flitwick i Snape, stwierdzono, że chodziło o jakieś obowiązki prefektów. Filch wynosił właśnie tiarę przydziału, i gdy tylko wszyscy usiedli wstał dyrektor, zaczynając przemowę.
- Moi drodzy! To już kolejny rok przed nami, dla niektórych ostatni, dla niektórych pierwszy, a dla niektórych ani ten, ani ten! Chciałbym, żebyście powitali nową nauczycielkę od Obrony Przed Czarną Magią, panią profesor Angelinę Johnson!
Wielu uczniów zaczęło bić brawo, jednocześnie wytrzeszczając oczy, a szczególnie z klas szóstych i siódmych, w których wszyscy znali Angelinę jeszcze jako uczennicę. Sama zainteresowana stała ze spuszczoną głową, ale gdy ją podniosła, to uśmiechnęła się szeroko. Wszyscy klaskali długo, aż w końcu Dumbledore uciszył ich podniesieniem ręki. Nauczycielka usiadła, a dyrektor dodał jeszcze:
- Przypominam, że, jak sama nazwa mówi, wstęp do Zakazanego Lasu jest zakazany. Pan Filch prosił mnie też, abym przypomniał, że nie można na teren szkoły wnosić nic z Magicznych Dowcipów Weasleyów, jak i wielu innych przedmiotów, których lista znajduje się na dole, w gabinecie pana Filcha. To już wszystko. Wcinajcie! - krzyknął i nagle półmiski i wszelkie naczynia powypełniały się po same brzegi pysznymi potrawami.
Wszyscy niemożliwie się najedli, gdy pojawiły się desery, i kiedy każdy najadł się słodkości dyrektor wstał i powiedziała tylko:
- Dobranoc! - po tych słowach wszyscy zaczęli wstawać i szurać krzesłami.
- Ron - krzyknęła Hermiona. - Sam zaprowadzisz pierwszoroczniaków do pokoi. Ja i Stelle się za bardzo przeżarłyśmy! - i nie czekając na odpowiedz pobiegła na siódme piętro razem z Christelle, przed portretem szalonej czarownicy powiedziała “eksperymenty” i już po chwili były w środku. McGonagall już wszystko załatwiła, bo w pokoju były trzy pary drzwi, właściwie cztery - jedne na balkon, dwie pary do sypialni i jedne do pokoju, który okazał się biblioteczką.
Po chwili weszły do swojego tak jakby salonu, ogromnego pokoju urządzonego, tak samo jak sypialnie i biblioteka w kolorach złoto - czerwonych. W sypialni znalazły także drzwi do ogromnych łazienek, urządzonych na biało - złoto, z czerwonymi dodatkami, jak też ręcznikami i złoto - czerwonymi lampionami. Wanną był mały basen, z niemożliwą do zliczenia ilością kurków. Obie nastolatki miały identyczne łazienki. Szybko rozpakowały się w ogromnych sypialniach i wróciły do salonu, siadły w fotelach przed kominkiem i zaczęły podziwiać prawie apartament. Stelle stwierdziła, że u niej taki pokój miała madame Maxime. Bogato urządzony, z dębową podłogą, dębowymi meblami i takimi samymi drzwiami. Gdy już zmęczyły się nawet rozmową, poszły do swoich pokoi, blondynka jak to ona określiła “żeby wrzucić się na prędkości do wanny i BACH!!! na to bycze łóżko”. Hermiona natomiast wzięła długą relaksującą kąpiel, powoli ubrała się w koszulę nocną, położyła się na łóżku i rozmyślając nad jutrzejszymi zajęciami usnęła.

Ten post był edytowany przez !# Rahel #!: 09.07.2010 11:28


--------------------
1. Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej.
2. Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś.
3. Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie.
4. To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc.
5. Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć.

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
!# Rahel #!
post 26.06.2010 01:53
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 19.08.2008
Skąd: Z wyobraźni.

Płeć: włóczykij



I oto pojawiam się z nową notką...
Postanowiłam rozpocząć wątek Christelle La' Manche i Blaisa Zabiniego.


ROZDZIAŁ 1
Nietypowe eliksiry





- Ej, Stelle, wstawaj. Wstawaj, no już! - poirytowana Hermiona budziła Christelle już od pięciu minut, ale jedynym skutkiem było tylko “Oj, mamo, odwal się”. Panna Granger widziała tylko jedną możliwość…
- Wybacz, Stelle… Aguamenti!
- W mordę jeża! Zamorduję! Wypatroszę! Zrobię wiwisekcję! - wzrok zmokłej jak ta przysłowiowa kura panny La’ Manche ciskał błyskawice, gdy rozglądała się po pokoju w poszukiwaniu winowajcy. Ale gdy go znalazła, mowę jej odjęło…
Zgięta w pół szatynka rechotała jak opętana po środku pokoju i nie była zbyt przerażona piorunami w oczach Francuzki - za bardzo się śmiała. Po krótkim szoku, Christelle sama zaczęła chichotać - po pierwsze z Hermiony, a po drugie uświadomiła sobie, jak śmiesznie musi wyglądać cała mokra w koszuli nocnej i z miną wściekłego rottweilera. Zaraz jednak przestała, i z miną zmokłego spaniela spojrzała na Hermionę z wyrzutem.
- Jak mogłaś mi to zrobić! Ja sobie spokojnie śpię, a ty mi tu CHLUST! Nie mogłaś tego zrobić inaczej? - Stelle udała obrażoną. Panna Granger postanowiła postawić sprawę jasno.
- Nie, nie mogłam, bo jedyną twoją reakcją na perswazję słowną było “Oj, mamo, odwal się”. Jakieś pytania? - tym razem szatynka udała, że stroi fochy.
- Już dobrze. Która godzina? I o której mamy śniadanie? - Panna La’ Manche wpatrywała się w Hermionę wyczekująco.
- Jest za dziesięć siódma, a śniadanie mamy o ósmej, choć można przyjść nieco wcześniej.
- E tam, wyrobimy się. Ja lecę do łazienki się odświeżyć, a ty?
- A ja słyszę pukanie do drzwi - Granger otworzyła drzwi od pokoju Francuzki. Stała w nich profesor McGonagall.
- Och, jak to dobrze, że już obie tu jesteście… Na Boga, panno La’ Manche! - Profesorka zdumiała się na widok przemoczonej co do suchej nitki Christelle.
- A, to tylko pobudka. Reszta metod została wypróbowana i uznana za nie skuteczną - Stelle wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
- Panno Granger! - oburzona McGonagall wpatrywała się w szatynkę wyczekująco.
- Pani profesor… Ja próbowałam inaczej, ale nie dało rady…
- No dobrze. Tylko się nie przeziębcie, bo pani Pomfrey nie ma jeszcze eliksiru pieprzowego… - mówiąc to machnęła różdżką i blondynka była już całkowicie sucha.
- Oczywiście, pani profesor McGonagall! - odpowiedziały równocześnie.
- Prawie zapomniałam po co tu przyszłam. Chodzi o to, że prefekci - i naczelni i zwykli, jak również siódme klasy nie muszą nosić szat i mundurków. Musicie je mieć w razie czegoś, ale… chwilowo nie. Do widzenia dziewczęta.
- Do widzenia - ponownie odpowiedziały chóralnie.

Dziewczyny pogadały jeszcze chwilę, po czym poszły każda do swojej łazienki. I blondynka, i szatynka wzięły prysznic. Hermiona założyła szybko bieliznę, czarne trampki, na których kupno uparła się jej mama, czarne bawełniane spodnie, białą bluzkę z kołnierzykiem i krawat w barwach Gryffindoru - postanowiła przynajmniej pierwszego dnia nie rezygnować całkiem z mundurka. Przypięła sobie na piersi odznakę prefekta naczelnego, a o ułożenie włosów postanowiła poprosić Christelle, ale gdy już miała wychodzić drzwi otworzyły się i Stelle jęknęła:
- Uczesz mnie…
- Widzisz? Podobnie myślimy, bo miałam wybrać się do Ciebie z taką samą prośbą - Granger uśmiechnęła się promiennie.
- Pomogę ci, jak ty pomożesz mi - blondynka odwzajemniła uśmiech.
- Dobra, siadaj w fotelu…

Po pięciu minutach uczesana w wysokiego, pasującego do stroju (czarne baletki, jeansowe rurki, czarny półgolf, krawat w barwach Gryffindoru i plakietka prefekta na piersi) kucyka z grzywką Stelle stwierdziła, że Hermiona powinna mieć trzy cieńsze warkocze splecione w jeden gruby.
- Podejmujesz się trudnego zadania… - zdanie panny Granger różniło się nieco od zdania młodej Francuzki, ale ta miała to głęboko w poważaniu.
Panna La’ Manche po piętnastu minutach podziwiała swoje dzieło, jak również z początku pesymistycznie nastawiona szatynka, zadowolona ze swojej fryzury.
- Która godzina? - zapytała blondynka.
- Za dwadzieścia ósma, no to możemy powoli schodzić.
- Zgadzam się…

Przeszły się do Wielkiej Sali powoli, gadając o wszystkim i o niczym. Na śniadanie dotarły pięć minut przed czasem. Przed Wielką Salą czekał na nie jednak już Severus Snape.
- Tu macie plany do rozdania. Poczekajcie aż wszyscy będą już przy waszym stole i rozdajcie każdemu plan. Są podpisane z tyłu. No właźcie! - powiedział i…
- Poszybował w siną dal - szepnęła Hermiona.
- Co? - Christelle zachichotała.
- On ma tu pseudonim nietoperz - La’ Manche zachichotała jeszcze bardziej.
- Nie rechocz tak już, zwracasz na siebie jeszcze większą uwagę niż przez to, że jesteś nowa - Francuzka natychmiast spoważniała, ale zapytała:
- Jak ja mam rozdać te plany? Nie wiem jeszcze kto kim jest.
- Hmmm… Pewnie Ron już jest na śniadaniu, on zrobi to za Ciebie.
- Kamień z serca - Stelle wparowała do Wielkiej Sali i praktycznie dobiegła do swojego miejsca, wzbudzając nie małe zamieszanie. Panna Granger westchnęła i weszła do Sali, zerkając na stół Ślizgonów. Jej wzrok skrzyżował się na sekundę z wzrokiem Malfoya i musiała przyznać, że wyprzystojniał. “ Wczoraj tego nie zauważyłam… Och, o czym ty myślisz Hermiono Granger! Opanuj się!”. Nie wiedziała, że myśli blondyna nie za bardzo odbiegają od jej własnych…


Draco Malfoy jak większość płci męskiej na sali zwrócił uwagę na “wlot” nowej Gryfonki do sali. Po chwili za nią weszła ta cholerna Granger. Zerknął na nią, w tym samym momencie, w którym ona zerkała na niego.
“Cholera, wyładniała ta szla… nie, nie mogę tak o niej powiedzieć, ale czemu!? Och, Draconie Lucjuszu Malfoyu, odbija ci coś na deklu! Myślisz o szlamie jako o ładnej dziewczynie! W dodatku o Granger!”
Dziś, nie dość, że miał zły dzień, to jeszcze zaczyna podobać mu się gryfońska szlama.
Zaczęło się od tego, że ci debile Crabb i Goyle go nie obudzili i musiał wszystko robić z prędkością światła. Później ta walnięta krowa Parkinson zaczęła się do niego przyklejać, a jak jej powiedział, żeby się odwaliła, bo jest kompletną idiotką i mopsem, to się poryczała i poleciała płakać w poduszkę. No ale czy ona nigdy nie zrozumie, że on jej nie kocha!?
A teraz na deser zaczyna mu się podobać Granger.
Paranoja.
Paranoja!
PARANOJA!


Tak, jak Hermiona przewidywała zastała już rudzielca przy stole wcinającego wielką porcję jajecznicy z cebulką i z boczkiem.
- Ron, ja i Stelle mamy prośbę.
- Jaką? - Ron był w między jednym, a drugim widelcem, więc odpowiedział wyraźnie.
- Chodzi o to, że mamy przydzielić plany, a przecież Christelle nie zna wszystkich tak jak my.
- No to dobrze… - piegowaty chłopak z ociąganiem od talerza i wziął od szatynki połowę planów. Gdy już się z nimi uporali, dziewczyna zerknęła na swój plan i jęknęła.
- Nie ma to jak cudowny początek roku szkolnego. Cztery godziny eliksirów zaawansowanych ze Slytherinem! - brązowowłosa wyglądała na zdecydowanie niezadowoloną.
- Uuu… Cieszę się, że już z wami nie chodzę. A kto ma cierpieć razem z tobą? - Ron gdy dowiedział się, że eliksirów znów uczy Snape w tamtym roku zostawił eliksiry w spokoju.
- Stelle i Harry.
- Biedactwa z was - rudy, piegowaty chłopak uśmiechnął się do Hermiony pocieszająco.
- Tak… A ty Ron konsumuj swoją jajecznicę - Granger wyszczerzyła się do rudzielca, a ten za jej radą zajął się swoim śniadaniem.


Po śniadaniu Hermiona, Christelle i Harry zeszli do lochów. Poczekali nie za długo, bo po chwili Naczelny Postrach Hogwartu wyszedł z sali eliksirów zaawansowanych i powiedział cicho, ale słyszalnie, bo nikt nic nie mówił, gdy tylko się pojawił zapadła cisza:
- Wchodzimy do klasy…

- Dzisiaj - zaczął Snape - na pierwszej części lekcji uwarzymy sobie… Hmmm… Eliksir Zimnej Krwi. Instrukcje - tu machnął różdżką - są na tablicy. Składniki proszę wziąć z szafki z podpisem “ Składniki na Eliksir Zimnej Krwi”, to jest tam - mówiąc to wycelował w jedną z wielu szafek, która natychmiast otworzyła się z hukiem.
- Macie na to… Maksymalnie półtorej godziny. A teraz jeszcze was poprzesadzam… - trójka Gryfonów przełknęła ślinę, bo ustawili się tak - dziewczyny siadły pośrodku razem a w ławce obok nich siadł Harry, ale zwątpili w zachowanie tych miejsc.
- Blustrode, do Pottera. Malfoy - Granger. Zabini - La’ Manche. Abbot - Nott. Macmillan - Parkinson…
Trwało to jeszcze chwilę po czym każdy w parze miał uwarzyć eliksir.
- Cholera, czemu akurat ty, Granger! - Malfoy wyglądał jak bardzo głodny Bazyliszek na diecie bezmięsnej.
- Och, Malfoy, zamknij się! Czy ja wyglądam na zadowoloną? - Hermiona była wręcz wściekła.
- Nie, lwiczko… ale ja mogę cię zadowolić - “Do cholery, co ja za głupoty gadam?”
- Malfoy… Piłeś? A raczej… Ile to miało procentów? - dziewczyna wyglądała na poirytowaną.
- Nie wiem…
- No to z pewnością dużo było tych procentów.
- Jezu, Granger! Ja nie muszę pić, żeby składać ci… koleżeńskie propozycje - Draco zamruczał.
- Na Boga białych myszek w zielonych czapeczkach! Czy ciebie świńskie aluzyjki trzymają się cały czas? Nawet na trzeźwo?
- Tak - tym razem blondyn był zdecydowany.
Z tym, że przez to przekomarzanie, nie zauważyli, że ktoś im się przygląda…
- Minus pięć punktów dla obojga. Do roboty! - zdenerwowany Snape podszedł do biurka. - A wy co się gapicie? - warknął do paru uczniów których się w niego wpatrywało. - Do roboty! - powtórzył, tym razem do wszystkich.

Uczniowie spuścili wzrok, ale nie mogli się za nic skupić na eliksirze. Snape był bardzo nie w humorze, wręcz strasznie. No cóż, Mistrz Eliksirów musiał być porządnie wnerwiony, żeby odjąć swojemu domowi punkty.

Po pół godzinie całą klasę wypełniła srebrna para z drobinkami niebieskiego pyłu. Hermiona stwierdziła, że nie jest możliwe, aby cała ta para leciała z jej kociołka, a za wyjątkiem jej samej nie widziała nikogo. Po chwili pomyślała “ Zerknę do Stelle”. Rzeczywiście, to z kociołka jej i Zabiniego unosiła się taka sama para. Ku zdumieniu szatynki Christelle uśmiechnęła się do Blaisa, a on - o dziwo! odwzajemnił uśmiech. Blondynka złapała wzrok panny Granger i wyszczerzyła się do niej radośnie. Druga Gryfonka zerknęła na Blaisa, po czym odwróciła wzrok do panny La’ Manche i poruszyła znacząco brwiami. Stelle wysłała jej spojrzenie z serii “Później pogadamy. Hermiona przewróciła oczami i z powrotem zabrała się za swój eliksir.

Po kolejnych dwóch kwadransach szatynka przelała gotowy już Eliksir Zimnej Krwi do kolby, podpisała “Granger i Malfoy”, przy czym “Malfoy” przyszło jej z trudem, bo to ona uwarzyła miksturę. Warknęła do sąsiada z ławki:
- Zanosisz.
- Czemu ja? - Ślizgon był ewidentnie niezadowolony..
- Bo ja zrobiłam cały eliksir, harowałam ja wół, a ty siedziałeś na swojej wielce arystokratycznej dupie. Wystarcza? - na to Malfoy nie miał już odpowiedzi, tylko złapał fiolkę, podszedł do Snapea, i z głośnym stuknięciem postawił kolbę na biurku Mistrza Eliksirów.
- Granger, Wybitny, Malfoy, szlaban - cóż, Severus zszokował uczniów po raz kolejny.
- Dlaczego? - najbardziej zdziwił się sam Dracon.
- Bo ty, niedość, że nie tknąłeś nawet tego eliksiru, to jeszcze nawet nie chciałeś mi go przynieść. Mam doskonały słuch - profesor uśmiechnął się paskudnie.
- Macie przerwę. Pół godziny.

Gdy tylko ostatnia osoba wyszła z klasy, a Snape zniknął z powrotem w sali, na korytarzu wybuchł gwar. W końcu Snape który odejmuje punkty Slytherinowi, jest sprawiedliwy dla tej kujonki Granger i daje szlaban swojemu pupilkowi - Malfoyowi - to dość niecodzienne zjawisko. Spekulacjom na ten temat nie było końca. Hermiona podeszła do Christelle, która (o dziwo!) gadała z Blaisem Zabinim.
- Stelle… możemy pogadać? - Granger spojrzeniem dała znać pannie La’ Manche, że chce z nią rozmawiać na osobności.
- Jasne… może tam, co? - blondynka wskazała głową na jakąś wnękę w ścianie.
- Oczywiście.

Gdy oddaliły się dostatecznie od wszystkich uczniów, szatynka zapytała:
- Co. Ty. Robisz?
- Oj, Hermiono. On jest fajny, a nie taki jak inni Ślizgoni. Da się z nim pogadać, nie uznaje wyższości czarodzieji czystej krwi nad czarodziejami pochodzenia mugolskiego, ani nad mugolami - Stelle była przekonana o szczerości Ślizgona, Hermiona widziała to w jej oczach.
- Jesteś pewna? - Granger wątpiła w rzekomą “świętość” Zabiniego.
- Tak! Czy on nazwał cię kiedyś… szlamą? - ostatnie słowo z trudem przeszło jej przez gardło.
- No… niby nie, ale… - szatynka nie skończyła, bo blondynka jej przerwała.
- No właśnie. A on mi się… - tu Stelle spuściła wzrok. - On mi się podoba - wyznała czerwona na twarzy.
- Nie wstydź się, Stelle, to normalne. Ja ci tylko powiem, że nie widziałam, żeby kiedykolwiek chodził z jakąś dziewczyną…
- A widziałaś, że chodził z chłopakiem? - zażartowała Christelle poruszając znacząco brwiami.
- Nie ty… łachudro! - teraz śmiała się też Granger.
- Dobra, koniec plot, Blais patrzy na nas jakoś wyczekująco.
- Okej.

- No i jak, po obgadywałyście mnie sobie? - zielonooki brunet, czyt. Zabini uśmiechnął się ironicznie.
- Tak! - odparła blondynka ze śmiechem.
- Tak myślałem… - Ślizgon zrobił minkę zbitego psa.
- Oj! Blais! Przecież żartuję!
- Wiem, ja też. To ty byłaś biedactwo.
- Czemu? - zdumiała się La’ Manche spojrzała na chłopaka szeroko otwartymi oczami.
- Bo widzę, że Granger patrzy na mnie przyjaznym wzrokiem, a to nie lada wyczyn - Zabini uśmiechnął się sarkastycznie.
- Chryste! Hermiona - Blais, Blais - Hermiona! Już?! - Stelle była wyraźnie poirytowana. Zdumieni tym jej mini wybuchem szatynka i brunet milczeli przez chwilę. Pierwsza odezwała się Hermiona wyciągając do Blaisa rękę.
- Hermiona Granger. Miona lub Hermiona.
- Blais Zabini. Mów mi Diabeł bądź Dziki, madame. Do usług - uścisnął wyciągniętą dłoń Gryfonki.
Twarz Christelle rozpromienił uśmiech.
- No to jest łamanie obyczajów! Ale, panie Zabini… to pan powinien pierwszy powinien wyciągnąć dłoń - popatrzyła na niego karcąco, tak jak mama przedszkolaka pouczająca niesfornego brzdąca.
- Ależ Christelle, ja byłem zbyt zaszokowany twoim wybuchem! - zaśmiał się Ślizgon.
- Och, dobra…
- Idziemy? - zapytała Granger. - Nietoperek woła do klasy - dodała znacznie ciszej. Stelle i Blais stłumili śmiech i weszli do klasy razem z Hermioną.


- Tą część lekcji poświęcimy… - tu Snape uśmiechnął się złośliwie - na pytanie. Na początek La’ Manche. Podaj mi wszystkie sposoby wykorzystywania smoczej krwi.
Gryfonka odpowiedziała śpiewająco, co rozdrażniło mistrza eliksirów.
- Teraz… Opowiedz o eliksirze felix felicis. Ile się go warzy, jakich potrzeba składników, w jakiej kolejności, po prostu wszystko.
Stelle znowu odpowiedziała bez błędnie, co sprawiło że z twarzy Snapea całkowicie znikł wredny uśmieszek.
- Veritaserum - wycedził przez zęby.
W tej odpowiedzi blondynka rozwlekała się najdłużej, acz bez jakiegokolwiek potknięcia. Nietoperz zacisnął wargi i powiedział:
- Wybitny i… pięć punktów dla Gryffindoru - po tych słowach wszyscy wbili w niego zdumione spojrzenia. Snape przyznaje punkty Gryffindorowi?!
- Teraz Potter. Trzecie prawo Golpalotta.
- Trzecie prawo Golpalotta mówi, że suma składników do antidotum na złożoną truciznę jest większa niż suma antidotów na każdy z jej składników.
- A jak rozumiesz to prawo, Potter?
- Eee…
- To była odpowiedź? Och, na miłość boską, przecież to jest zawarte wyraźnie w tym prawie!
- Tu chodzi o to, że jeżeli trucizna ma czterdzieści składników, i na każdy składnik jest jedno antidotum, to suma składników na tę złożoną truciznę w tym wypadku będzie wynosić ponad czterdzieści?
- No proszę, ty myślisz Potter! Oczywiście, odpowiedź jest poprawna, jeżeli prawo Golpalotta jest prawdziwe, a tak zakładamy. O co by cię tu spytać… Opowiedz mi o eliksirze wieloskokowym.
Tym razem Harry opowiadał bardzo długo o tym eliksirze - co jak co, ale przecież zażył go w drugiej klasie.
- Niesamowicie wyczerpująca odpowiedź jak na ciebie, Potter - zdumiał się mistrz eliksirów.
- Jeszcze jedno i jesteś wolny… Opowiedz o eliksirze żywego ognia*.
Harry stwierdził, że nie jest źle - znał ten temat całkiem dobrze, bo powtarzało długo z Hermioną. Co prawda poplątał tylko odrobinę, ale i tak zdumiała go ocena.
- Z wielkim żalem, ogłaszam, że Potter dostaje Powyżej Oczekiwań - Snape miał chyba dzień na szokowanie.
- Dobrze, następny…

Do końca lekcji nauczyciel eliksirów przepytał jeszcze pięć osób. Pomęczył Hermionę, Erniego, Hannę, Blaisa, Millicentę i Maggie Wilson. Wszyscy szeptali na jeden temat - co jest ze Snapem? Na korytarzu wybuchła wrzawa, ale po chwili wszyscy zbili się w małe grupy i rozległy się podniecone szepty. Przy wchodzeniu po schodach nie było słychać nawet kroków uczniów. Wszyscy kierowali się do Wielkiej Sali na obiad, popychając się nawzajem.

Gdy tylko Christelle, Hermiona i Harry usiedli przy stole zauważyli zmierzającego ku nim Rona. Zaczęli opowiadać, uzupełniając wszelkie luki. Potem podsumowali to dosyć krótko i zwięźle.
- To były bardzo nietypowe eliksiry…


*****
*eliksir żywego ognia - gdy poleje się nim zwykły ogień, ten (ogień) zmienia się w szatańską pożogę, bardzo trudny do uwarzenia, jeden błąd można przypłacić życiem


Hmmm… Mam nadzieję, że nie jest źle.
Rah.


Ten post był edytowany przez !# Rahel #!: 09.07.2010 11:21


--------------------
1. Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej.
2. Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś.
3. Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie.
4. To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc.
5. Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć.

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
!# Rahel #!   Miłość Jest Niedaleka Nienawiści...   05.04.2010 00:57
Zoe   Powiem szczerze, że niektóre pairingi, takie jak w...   20.04.2010 12:25
!# Rahel #!   Hmmm... rzeczywiście przegięłam z tym marysuizme...   02.05.2010 01:30
White Tiger   Hmmm... Całkowicie zgadzam się z Zoe w każdym pun...   04.06.2010 23:08
!# Rahel #!   I oto pojawiam się z nową notką... Postanowiłam ro...   26.06.2010 01:53
White Tiger   Hmmm... Ogólnie, biorąc pod uwagę, że masz 11 lat,...   07.07.2010 00:28
Cherlai   Z góry mówię, że nie czytałam komentarzy powyżej, ...   07.07.2010 09:36
!# Rahel #!   Cherlai: owszem powtarzasz się - temat marysuizmu...   08.07.2010 23:55
Cherlai   *she's finally breathing calmly* nie zamier...   09.07.2010 00:38
!# Rahel #!   She is you? Hmmm... Ufasz wikipedii? Tam jest w...   09.07.2010 01:01
Cherlai   Is she you? miałaś na myśli. Nie bierz wszystkiego...   09.07.2010 01:11
!# Rahel #!   A i owszem, miałam na myśli "Is she you?...   09.07.2010 11:09
Cherlai   Na pewno więcej. Lecz po co się bawić w takie rzec...   09.07.2010 12:03
!# Rahel #!   Bo jestem straszliwie ciekawa, Cherlai... Cóż, moż...   09.07.2010 15:09
!# Rahel #!   Jeśli ktokolwiek to czyta - wiem, że rzadko wkleja...   07.12.2010 01:30
katbest   Nie obrazisz się, co nie? Na mnie nie można się ob...   11.12.2010 21:32
!# Rahel #!   Droga Katbest, nie obrażam się. Ja nie oczekuję że...   11.12.2010 23:27
katbest   Przepraszam, ale nie mam aż tak silnej woli, żeby ...   12.12.2010 17:26
!# Rahel #!   [b]ROZDZIAŁ 3 Zajęcia dodatkowe Po zielarstwie H...   24.01.2011 03:55


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.05.2024 18:40