Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Rozstania I Powroty, Dracono/Hermionowy melodramacik . :]

Nefretini
post 08.05.2010 22:02
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 43
Dołączył: 26.12.2008
Skąd: Wrocław.

Płeć: Kobieta



Witam. biggrin.gif
Opowiadanie mam napisane całe, także nie będzie takich przerw jak w przypadku "...Zakładu".

Z dedykacją dla Lotosovej[za to, że cię rozbawiłam erotyczną dokładnością Hermiony biggrin.gif].

Piosenka przewodnia: "Little Things"

Rozdział I.

Zima, 1993r.
Szłam przez ciemny, ponury park. Ubrana byłam jedynie w koszulę za kolano i ciemne jeansy. Na szyi zamotaną miałam chustkę.
Drzewa złowrogo szumiały, linię nieba kilkakrotnie przeciął ptak.
Wiedziałam, doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie mam już nic. Przecież minister nagle nie zmieni zdania i nie przywróci mi pracy!
Ale, na Boga, chciałam wierzyć- nie, ja wierzyłam- wierzyłam, że to nie jest koniec. Że może jeszcze coś się zmieni. Może nie wszystko stracone…
Cholera jasna, jak to nie?!
Za wszelką cenę nie chcę dopuścić do siebie tej pieprzonej świadomości. Tych myśli, które za każdym razem mocniej we mnie uderzają. Boję się ich.
Wiele razy rozważałam możliwość utracenia pracy, opracowywałam plan działania. Ale… Boże, nie sądziłam, że to może nastąpić tak szybko!
Pewnie, w innej sytuacji nie podchodziłabym do tego tak emocjonalnie, jednak teraz, kiedy mam na głowie tak wiele ważnych spraw, nie mogę, no po prostu nie mogę, stracić pracy!
Może gdybym nie oddawała się temu zajęciu tak bardzo, jak dotychczas... Ale, Jezu! Robiłam wszystko co w mojej mocy, żeby zadowolić ministra! Zostawałam po godzinach, harowałam dla niego dłużej i wytrwalej, niż większość pracowników! I co mi z tego przyszło?!
Nie. Ja nadal w to nie wierzę.
Skręciłam w boczną drużkę. Mimo, że na dworze było bardzo zimno, nie chciałam wracać do domu- na który, wbrew pozorom, i tak nie było mnie stać.
Przez całe to zamieszanie zapomniałam o spotkaniu z Dracon’em. Spojrzałam na zegarek. 20:25. Pięknie, spóźniałam się już prawie pół godziny. Ale… chyba i tak bym nie poszła. Owszem, kocham go, jednak do szczęścia nie potrzebuję jego dołującej paplaniny. Naprawdę, obejdzie się.
Zaczęłam liczyć mijane drzewa, później pojedyncze gwiazdy na granatowym niebie. W końcu wzięłam się za liczenie plam na moim czystym płaszczu- bynajmniej taki był rano, jakoś przed siódmą bodajże.
Robiłam wszystko, zaiste wszystko, żeby tylko nie zadzwonić do durnego, starego ministra i nie zacząć błagać go o przywrócenie mi posady. To już chyba byłby akt desperacji, prawda?
Usłyszałam jakiś dziwny szelest.
No pięknie, jeszcze mi tu tylko gwałciciela do pełni szczęścia potrzeba. Cudnie po prostu!
Odruchowo włożyłam rękę do kieszeni w poszukiwaniu drewnianego patyka, który wielokrotnie już, uratował moje karkołomne życie- a raczej próby jego przetrwania.
- Hermiona?- usłyszałam tak dobrze znany mi głos- Hermiona?!
Cofnęłam się pod dosyć dużą sosnę i zaczęłam przyglądać akcji poszukiwawczej Dracon’a.
Kilkakrotnie swoim pseudo- strachem wprawił mnie w rozbawienie, ale tylko na chwilę. No bo jak ja mam się śmiać, będąc pozbawioną jakichkolwiek środków do życia?!
W końcu zdradziła mnie debilna gałązka, która przyczepiła mi się do ukochanych kozaków- na bagatela dwunastocentymetrowym obcasie.
- Hermiona?- jak wilk zaszedł mnie od tyłu- No nareszcie! Wszędzie cię szukam!
- No co ty nie powiesz.- mruknęłam, szukając sprawcy mojego ujawnienia. Po pięciominutowej walce z sosnowymi igłami, znalazłam winowajcę i nie kryjąc morderczych instynktów, połamałam dziesięciocentymetrową gałązkę na dwadzieścia kawałeczków.
Tak. Ulżyło mi.
Trochę.
- Uspokój się!- syknął, wyrywając mi z rąk drewienka.
Z lubością patrzyłam jak rozsypują się na kamiennej ścieżce.
Wyglądały jak nasze wspólne życie, które się skończyło.
Jezu…
On jeszcze nie wiedział co się stało. Pewnie myśli, że jestem jakaś pomylona, albo coś. Z drugiej strony jego zdanie na mój temat niewiele się zmieniło od trzeciej klasy Hogwartu, kiedy to posmakował mojej pięści na swoim arystokratycznym nosku.
Z dwojga złego wolę czasy szkoły, niż obecny stan mojego pseudo-ducha, a raczej jego cienia.
Cholera, zmieniam się w jakąś tanią poetkę. Niech żyją więc Harlekuin’y!
Ja w tym spędzie uczestniczyć nie będę.
Adieu!
***
Był późny wieczór, kiedy wreszcie dotarliśmy do domu. Nie pamiętam dokładnie momentu, w którym rozpoczęła się nasza kłótnia; wiem tylko, że było zimno i cholernie ciemno.
- Jak śmiesz?!- Uderzyłam ręką w kuchenny blat.
Draco okrążył stół w jadalni, po czym bardzo cicho powiedział:
- Do jasnej cholery, zachowujesz się jak ostatnia idiotka! Nie rozumiesz?! To TY wszystko spieprzyłaś!
Roześmiałam się.
- Ja? Malfoy! To przez ciebie teraz tu jesteśmy, nie przeze mnie! Nie widzisz tego?! Zniszczyłeś nas!
- Bo co? Bo powiedziałem ci parę „nie takich” słów?! Bo nie byłem na każde twoje zawołanie?!- wrzasnął.
Właśnie wtedy po raz pierwszy podniósł na mnie głos. To było niczym koniec pewnej epoki. Jakiegoś pieprzonego okresu w naszym życiu. Wydaje mi się, że właśnie tego najbardziej mi było potrzeba. Zrozumiałam. Zrozumiałam, że tak dalej nie mogę. Że Malfoy nie jest tym, z którym chcę spędzić resztę życia. Boże, ale dlaczego w taki sposób?
- Bo nie byłeś tym, kim miałeś być.-wyszeptałam, patrząc gdzieś ponad jego postać.
Chciałam to skończyć. Wyjść z tego domu i nigdy już nie wracać. Zdałam sobie sprawę, że jeśli zostanę w nim dłużej, to już nigdy go nie opuszczę. A przecież właśnie to było moim celem. Moim żałosnym postanowieniem noworocznym- z listy tych „najważniejszych”.
Jezu, jakie to dziwne. Jeszcze dzisiejszego poranka oddałabym za tego człowieka wszystko. Był moim mężczyzną. Kochankiem. Chłopakiem. Facetem. Był mój. Po prostu.
To z nim wiązałam swoją przyszłość; widziałam nas razem na ślubnym kobiercu, ze wspaniałymi kwiatami na ołtarzu. Widziałam nas razem starzejących się, jak chodzimy po naszym sadzie owocowym. Tak, to jego pragnęłam mieć przy sobie w chwili śmierci i z nim dzielić wspólny grobowiec. Z nim chciałam przestąpić progi wiecznego raju, zbawienia i szczęścia.
Chciałam z nim być. Tak na zawsze i bez pamięci. Bez ubrań i po ciemku. Po omacku. Bo ja naprawdę wierzyłam, że to on jest moim jedynym, ukochanym mężczyzną. Człowiekiem, dla którego dałabym odebrać sobie życie.
Naprawdę dziwny jest ten świat i jego drogi.
- O czym ty mówisz?- syknął, podchodząc bliżej.
Popatrzyłam na jego dłonie, kurczowo zaciśnięte na moich nadgarstkach. To było coś dziwnego, jakby z mojego życia na chwilę uleciał sens. Towarzyszyło temu tak irracjonalne uczucie, że porównanie tego do dreszczy byłoby żałosne. Naprawdę. Przez chwilę chciałam powiedzieć: „nic, żartowałam”. Ale nie mogłam. Co z tego, że rano go kochałam? Kiedy to było?!
- Odchodzę, Draco.- odparłam, delikatnie gładząc go po ręce- Muszę.
Odsunął się ode mnie, niemalże ze wstrętem. Jakby strzepywał ze swojego ciała resztki… Mnie.
Zapanowała cisza. Cisza, która swoim hałasem mogłaby roztrzaskać szyby i porozrywać zasłony. Cisza tak niesamowicie dziwna, przerażająca i obca, że aż niemożliwa. Nigdy nie sądziłam, że między mną a Malfoy’em zapanuje coś takiego. Przysięgam.
Chyba nawet zrobiło mi się z tego powodu przykro. Albo tak dobrze udawałam, że nabrałam samą siebie.
- Co to za bzdury.- warknął, po raz kolejny okrążając jadalniany stół- Teraz może powiesz „zostańmy przyjaciółmi”, co?!
- Draco, posłuchaj…- próbowałam mu coś wytłumaczyć.
No właśnie. COŚ. Bo tak naprawdę dlaczego to zakończyłam? Czy jestem w stanie podać chociaż jeden, racjonalny powód swojej decyzji?
- Na miłość Boską, Hermiona!- krzyknął- Nie rozumiesz co zrobiłaś?! Zniszczyłaś coś, za co gotów byłem oddać całego siebie! Zniszczyłaś NAS!...- urwał na chwilę, by popatrzeć mi w oczy- Tu naprawdę nie ma co tłumaczyć.- I wyszedł.
Tak po prostu zamknął za sobą te cholerne drzwi i… Wyszedł. Zniknął.
I już nie wróci. Nigdy.
Upadłam na kolana, łzy zbierały mi się pod powiekami. Ta scena, to co przed chwilą się działo… To chyba jeszcze do mnie nie dotarło. Mimo wszystko to była moja decyzja. Tylko i wyłącznie… Poczułam w ustach słone krople, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Coś się skończyło… Coś pięknego i tak bardzo niepowtarzalnego…
Wbiłam paznokcie w swoją skórę, drapałam ją, szczypałam, głaskałam… Byłam jak w amoku; nie panowałam nad sobą…
Chciałam… Chciałam, żeby to wszystko już się skończyło. Ten cholerny żal, ból… To zwątpienie i poczucie winy.
Przecież nie zrobiłam nic złego… Postąpiłam w zgodzie z własnym… No właśnie? W zgodzie z czym? Sercem czy Rozumem?
Paranoja.
Położyłam się na plecach i mocno zagryzłam wargę. Zmuszałam się wręcz, żeby nie wybiec za nim na korytarz. Nie mogłam. Chciałam, ale do jasnej cholery, nie mogłam!

Ten post był edytowany przez Nefretini: 08.05.2010 22:08


--------------------
"Puszczała się dziewczyna, puszczała z miłości,
Puszczała dla pieniędzy, puszczała z litości,
Aż taką masę razy upadła moralnie,
Ze całkiem się skurwiła – i wpadła fatalnie,
Albowiem w ciążę zaszła od jednego z gości:
Tak powstał SKURWYSYNDYK MASY UPADŁOŚCI.
"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Nefretini
post 25.09.2010 22:40
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 43
Dołączył: 26.12.2008
Skąd: Wrocław.

Płeć: Kobieta



W tym odcinku kanoniczność poszła się wieszać. Występuje Draco, jakiego nie znacie. Hermiona, która jest niedojrzała emocjonalnie i Miłość we wszelkich tego słowa znaczeniach.
PS. Jest mi przykro, że pod trzecim rozdziałem było tak mało komentarzy. cry.gif Postarajcie się, proszę!

Rozdział IV

"I wanted you to know I love the way you laugh
I wanna hold you high and steal your pain away
I keep your photograph; I know it serves me well
I wanna hold you high and steal your pain"

Seether ft. Amy Lee - Broken

- Jestem sama. –Wyszeptałam, przyglądając się reakcji chłopaka.
Byłam pewna, że domyślił się dwuznaczności komunikatu. Nie miałam pojęcia, jak inaczej mu to przekazać. Chciałam, naprawdę chciałam, by zabrzmiało to, jak zachęta.
Zachęta do wspólnej rozmowy i… Przyszłości.
Wiedziałam, że dzisiaj przełamiemy milczenie. Nie zraził mnie nawet chłód jego oczu, nie zauważałam tej ogromnej rezerwy z jaką się do mnie odnosił.
Draco usiadł naprzeciw mnie i zagadkowo popatrzył. Nie zareagował jakoś specjalnie dziwnie, zachowywał się tak, jakby w ogóle nie usłyszał moich słów.
***
Nie miałem pojęcia co robić. Oczywiście, że się domyśliłem o co jej chodziło. Każdy głupi wyczułby w jej głosie zachętę.
Mimo wszystko zaczynałem się w tym wszystkim gubić. Z jednej strony wybaczyłem Hermionie już dzień po rozstaniu. Jezu, zbyt mocno ją kochałem, żeby móc dłużej nienawidzić. I teraz też najchętniej bym ją przytulił i na rękach zabrał do swojego domu. Czułem zbyt dużą pustkę po tym, jak odeszła. Brakowało mi każdej wspólnej rozmowy, kłótni. Ona była mi potrzebna jak tlen. Bez niej nie byłem w stanie normalnie funkcjonować. Swoją osobą dawała mi niezbędny do życia gaz, dzięki któremu każdego dnia mogłem powtarzać, jak bardzo ją kocham.
Nie rozumiałem zasad Miłości. Nie byłem nawet pewien, czy chciałem w tej grze uczestniczyć. Ważny był fakt, że dziewczyna, którą uwielbiałem, była przy mnie. A czy to była właśnie Miłość? Nie wiem.
Nikt nigdy nie napisał mi formuły tego uczucia. Skąd miałem wiedzieć, o co w niej chodzi? Do szczęścia potrzebowałem jedynie Hermiony. Bez niej świat nie miał sensu.
Czy fakt, że ją kochałem oznaczał Miłość? Samo słowo „kochać”, wypowiedziane szczerze, było rzadko spotykane. A Miłość? To już abstrakcja.
Z drugiej jednak strony było mi cholernie źle. Czułem się potraktowany przedmiotowo.
W dniu, w którym Granger mnie zostawiła, cały wszechświat zwalił mi się na barki. Za pierwszym razem się podniosłem. Mężnie napiąłem ramiona i podźwignąłem powierzony ciężar.
Nie byłem jednak pewien, czy i tym razem temu podołam.
Tak bardzo chciałem wierzyć, że ukochana już nigdy tego nie zrobi. Jednak im bardziej chciałem ufać, tym silniejsze były wątpliwości.
To nie było tak, że przestałem kochać. Kochałem, pragnąłem i pożądałem jej całym sobą. Ale czymże jest Miłość bez zaufania?
Z dniem jej odejścia straciłem część wiary, którą tak długo pielęgnowałem.
Mogłem układać dla niej pieśni, tyrady i wiersze. Mogłem położyć u jej stóp wszystkie skarby tego pieprzonego świata. Mogłem oddać jej całe swoje zakłamane serce, ciało i rozum. Bo bez niej byłem nikim.
***
Zafascynowana patrzyłam na jego piękną twarz. Idealne kości policzkowe, mocno zarysowana szczęka, prosty, orli nos, głębokie, a zarazem puste, szare oczy.
Namalowałabym jego portret z pamięci. Wielokrotnie, podczas trwania naszego związku myślałam, że jest zbyt piękny, by mógł być prawdziwy. Tak idealną twarz mógł wyrzeźbić jedynie ktoś całkowicie czysty i obmyty ze zła. Dłuto dzierżył Anioł, który swą delikatnością stworzył Dracona.
Dziękowałam w myślach Bogu za postawienie na mojej drodze tego mężczyzny.
Tak stanowczego, a jednak delikatnego. Zdecydowanego, mądrego mężczyzny, który mógł posiąść każdą kobietę tego świata, a wybrał mnie. Zwykłą, prostą, niczym się nie wyróżniającą Hermionę Granger, Hogwarcką kujonkę.
Z każdą chwilą kochałam Dracona coraz mocniej. Wiedziałam, że już nigdy nie pozwolę mu odejść.
Potrzebowałam czasu, by zrozumieć ile ten człowiek dla mnie znaczył. Gdy miałam go tylko dla siebie nie byłam w stanie tego docenić. Fakt, że posiadam istnego Anioła dotarł do mnie dopiero teraz. Na szczęście na tyle wcześnie, że mogłam to wszystko odbudować.
Na tyle wcześnie, że mogliśmy naprawić to razem.
***
Cisza, która między nami zapanowała, nie była niezręczna. Każde z nas myślało o tym, co było, jest i będzie. Nie widzieliśmy powodu, by sobie przeszkadzać. Prędzej czy później i tak dotrzemy do momentu, w którym wyobrażenia nam nie wystarczą. I właśnie wtedy trzeba będzie przerwać ciszę, by nowymi siłami odbudowywać to, co dawniej nazywałem zaufaniem.
Na miłość boską, jak ja ją kochałem! To, w jaki sposób moje serce reagowało na jej widok było czymś niesamowitym. Czasem swoim biciem sprawiało mi ból. Ale nie przeszkadzało mi to. Wiedziałem, że ten rodzaj bólu nie jest zły. Cieszyłem się za każdym razem, gdy przychodziła do mojego pokoju. Gorące, czerwcowe noce, wspaniałe, kuszące wino i ona. Piękna, delikatna i całkowicie moja. Uwielbiałem ją wtedy oglądać, gdy przy świetle księżyca szeptała mi do ucha najwspanialsze słowa „kocham cię”.
Uniosłem wzrok na twarz Hermiony. Patrzyła na mnie z niewyobrażalnymi pokładami Miłości. Czy mnie kochała? Wiedziałem, że tak. Czy żałowała? Byłem tego pewien.
Zdałem sobie sprawę, że była gotowa zrobić dla mnie wszystko. I właśnie wtedy zapragnąłem ją pocałować. Tak, jak dawniej. Tak, jak kiedyś. Wiedziałem jednak, że to nie był właściwy moment.
Mimo uczucia, jakim ją darzyłem, nie byłem pewien czy jestem gotowy.
Miłość bez zaufania nie istnieje.
- Mam nadzieję – zacząłem bardzo cicho – że u ciebie wszystko w porządku. – Spojrzałem jej w oczy, starając się odnaleźć Hermionę, której dawniej oddałem serce.
Była tam, głęboko na dnie, stłamszona strachem i niepewnością. Widziałem ją w każdym niepewnym mrugnięciu.
Boże, jak bardzo chciałem by wróciła! Jednak ona miała zgoła inne plany.
- Nie narzekam. – Odparła powoli – A u ciebie?
***
Zastanawiałam się o czym myśli Draco. Od momentu, gdy się do mnie przysiadł, ani razu nie poruszyliśmy tematu związku. Owszem, nasza rozmowa nie była zbytnio… porywająca, co jednak nie oznaczało, że nie należała do tych z gatunku ważnych. Powiem więcej - dla mnie - każde jego słowo było czymś naprawdę wyjątkowym.
Dawniej zdarzało mi się wątpić w uczucia chłopaka. Miałam pewne obawy czy jest on w stanie odwzajemnić Miłość, którą go obdarzyłam. Ale Draco okazał się bardziej dojrzały emocjonalnie ode mnie. I teraz mogłam powiedzieć, że dawniej, to ja nie mogłam pokochać go na tyle mocno, by nie czuł się odrzucony.
To ja okazałam się tą niestabilną uczuciowo gówniarą. Nie on.
- Draco? – Wyszeptałam, próbując pochwycić jego spojrzenie.
Niestety, doskonale go unikał. Westchnęłam z irytacją, naprawdę miałam dosyć tej gry. To wszystko było ponad moje siły. Pomyślałam o tym, co niegdyś nas łączyło. Przecież to nie musiało tak się skończyć! Chwila… Klamka jeszcze nie zapadła! Możemy odbudować całe nasze życie od nowa, od zera…
Zacisnęłam ostatni raz powieki i zdeterminowana zaczęłam:
- Malfoy, popatrz na mnie, do cholery.
Podniósł głowę, a jego wzrok zatrzymał się na moich oczach. Przez chwilę mierzyliśmy się pełnym, nigdy nie wypowiedzianego, bólu spojrzeniem, aż w końcu nie wytrzymałam:
- Kocham Cię, ty pieprzony arystokrato! Kocham Cię bardziej, niż w dniu rozstania. Kocham Cię bardziej, niż liście jabłoni wiatr, niż ryba morską toń. Kocham Cię tak bardzo, że aż mnie to boli… - Zacisnęłam zęby, by nie wybuchnąć szlochem.
Nie chciałam, żeby był ze mną ze względu na wyrzuty sumienia. Musiałam mieć pewność, że uczucia, jakimi mnie darzył nie uległy zmianie. Zmienił się od czasów szkoły, ale nadal był Malfoyem. Mógł znaleźć sobie inną ukochaną. Dlaczego miałby tak beznadziejnie kochać dziewczynę, która go odrzuciła?
Zamknęłam z przerażeniem oczy.
***
Jej przymknięte powieki i drżące, od targających emocji, usta wywołały we mnie silne podniecenie. Pragnąłem Hermiony, jak nigdy wcześniej. Przekrzywiłem na bok głowę, była taka piękna!
Gęste, brązowe loki, opadające z wdziękiem na szczupłe ramiona i ta filigranowa budowa ciała. Wielu moich znajomych nie uważało jej za „ideał piękna”, ale każdy zgodnie przyznał, że miała w sobie to „coś”. Może była to długa, smukła szyja? Lub duże, czekoladowe oczy ukryte za kaskadą czarnych, wywiniętych rzęs? A może w końcu zapach jej rozbudzonego, gorącego ciała, kiedy, w geście nieopisanej rozkoszy, raz po raz przegryzała dolną wargę?
Kochałem tą dziewczynę. Kochałem ją o stokroć bardziej, niż każdy, żyjący na tym świecie, człowiek mógł sobie wyobrazić. I byłem tak cholernie dumny, że wybrała właśnie mnie.
Ostrożnie dotknąłem, leżącą na stole, dłoń Hermiony. Poczułem, jak cała zadrżała pod moim dotykiem. Uśmiechnąłem się lekko i uspokajająco ją ścisnąłem.
- Miona. – Powiedziałem ledwo dosłyszalnym szeptem. – Spójrz na mnie.
Może powinienem był to przemyśleć. Poczekać na rozwój wydarzeń, na kolejny ruch przeznaczenia. Jednak każdy dzień bez Hermiony był dla mnie zbyt bolesny. Każda, spędzona bez niej, chwila stracona, a każda sekunda bez dotyku jej ciała stawała się ogromną męką. Zbyt mocno ją kochałem, by czuć jakiekolwiek wątpliwości. Uwielbiałem ją, do cholery!
Powoli uniosła drżące powieki, a na jej twarzy wykwitł lekki rumieniec niepewności. Domyślałem się, co musiała czuć, więc jeszcze mocniej ją ścisnąłem.
- Nie bój się. – Posłałem dziewczynie lekki uśmiech, a ona w odpowiedzi wbiła we mnie zdumione spojrzenie.
Głęboko westchnąłem. Tak bardzo chciałem jej powiedzieć o swoich uczuciach. Przeprosić za każde złe słowo, gest i dzień. Miałem do siebie żal, że kiedykolwiek przeze mnie cierpiała.
- Kocham Cię, Granger, wiesz? – Powiedziałem swoim zwykłym, ironicznym głosem.
Nadejdzie jeszcze pora kiedy wszystko jej wynagrodzę. Mamy dużo czasu.
Z zaciekawieniem przyglądałem się reakcji dziewczyny.
Uśmiechając się przekrzywiła na bok głowę. Już dawno zauważyłem, że nieświadomie przejęła ten gest ode mnie. Lubiłem to. Powiem więcej, od jakiegoś czasu wydawało mi się to nawet dość perwersyjne.
- Malfoy, ty dupku. – wyszeptała, tłumiąc wesołość. – Dobrze wiesz jak mnie podejść.
Wbiłem w nią radosne spojrzenie. Nie zmieniła się. Była taka, jaką ją pokochałem. Pewna siebie, zdecydowana i niesamowicie seksowna. Nawet w głosie pozostała ta charakterystyczna, ponętna chrypka. Mój Boże!
Patrząc dziewczynie głęboko w oczy, powoli zacząłem masować przegub jej dłoni.
Z lekkim zażenowaniem spojrzała na resztę gości. No tak – zreflektowałem się – przez to wszystko zapomniałem, że jesteśmy w restauracji. Bez słowa wstałem od stolika, podałem jej dłoń i cicho wyszliśmy z pomieszczenia.
Nie potrzebowaliśmy słów. Obydwoje doskonale wiedzieliśmy dokąd doprowadzi nas, szalejące z emocji, uczucie. Niczym duchy przemierzaliśmy kolejne przecznice. Byliśmy jak cisi kochankowie, którym pozwolono stworzyć stały związek. Którym dano jeszcze jedną szansę.
Nie potrzebowałem do życia nic więcej, prócz niej. Nic więcej, prócz Hermiony.


Ten post był edytowany przez Nefretini: 25.09.2010 22:42


--------------------
"Puszczała się dziewczyna, puszczała z miłości,
Puszczała dla pieniędzy, puszczała z litości,
Aż taką masę razy upadła moralnie,
Ze całkiem się skurwiła – i wpadła fatalnie,
Albowiem w ciążę zaszła od jednego z gości:
Tak powstał SKURWYSYNDYK MASY UPADŁOŚCI.
"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Nefretini   Rozstania I Powroty   08.05.2010 22:02
Serena van der Woodsen   Zacznę od tego, że Lotosova coś ostatnio sporo ded...   08.05.2010 23:44
Serena van der Woodsen   Ach! I jeszcze Dracon! W dopełniaczu tego ...   09.05.2010 00:01
Nefretini   1.A mogłabyś mi powiedzieć, gdzie tych spacji brak...   09.05.2010 00:12
Serena van der Woodsen   Spacji brakuje przed myślnikami. Przykładowe zdani...   09.05.2010 21:34
Dragongirl   pomijając błędy ortograficzne to chciałam powiedzi...   14.05.2010 14:43
Serena van der Woodsen   Kiedy nowa część, coo?   14.05.2010 21:57
Nefretini   niedługo :D Muszę się dorwać do kompa[teraz jestem...   14.05.2010 22:49
Nefretini   Wiem, że długo nie było dalszego ciągu, ale miałam...   30.05.2010 00:21
NarcyzaBlack   Błagam!!! Ja chcę kolejną część! M...   11.07.2010 21:18
katbest   Nef, proszę daj nam następna cześć. Już nie mogę w...   12.07.2010 13:47
Serena van der Woodsen   No w końcu :). Hmm.. Zbyt wiele więcej nie wyjaśni...   30.05.2010 22:35
NarcyzaBlack   Muszę przyznać, że dziwnie mi się czyta opowiadani...   31.05.2010 20:37
Nefretini   Nie koniecznie Hermiona jest nieczuła, a Draco tak...   01.06.2010 21:51
Lady_Gosha   -Yym....co to ja chciałam? -Napisać sensowny komen...   05.06.2010 03:09
Nefretini   Skoro nie mieści się w głowie, to takie rozwiązani...   05.06.2010 09:34
piekaras   Hmmm, ciekawe opowiadanie... Pierwszy rozdział był...   22.06.2010 15:07
Lady_Gosha   Puk,puk. -Nef?Jesteś tam? -...... Zobaczymy dalszą...   03.07.2010 16:12
Nefretini   Obiecuję, że wrzucę trzeci rozdział. Jednego możec...   03.07.2010 23:58
Lady_Gosha   Miło Nef ,że jeszcze o nas pamiętasz ;) . Z niec...   09.07.2010 21:54
Nefretini   Gosha, masz rację. Przyznaję, że ta scena rozmowy ...   11.07.2010 21:06
Nefretini   Obiecuje, ze dodam w najblizszym czasie, okej ? :)...   12.07.2010 21:44
Lady_Gosha   Będę się streszczać Nef.Oczekuję rozdziału w tym t...   13.07.2010 23:00
Nefretini   Bety nie mam - nie wiem, czy bede cierpliwym sluch...   14.07.2010 21:33
Lady_Gosha   Będziesz,będziesz już ja cię wyszkolę. ;) Nie...   19.07.2010 14:55
Lotosova   Cóż, za dedykację dziękuję... O tak, baardzo mni...   25.07.2010 20:53
Nefretini   O matko boska! Jakże się dzisiaj ucieszyłam, g...   31.08.2010 10:35
Lady_Gosha   Neffi ,kochanie. Ja cały czas cierpliwie czekam n...   05.09.2010 00:15
Nefretini   wysłałam Ci na mejla trzeci rozdział w dniu, w któ...   05.09.2010 11:10
Lady_Gosha   Niestety nic nie dostałam. Może spróbuj tak : wi...   05.09.2010 12:10
em   laski, takie rzeczy to na pm   05.09.2010 12:16
Nefretini   Dobra, nie mam jak się skontaktować z Goshą, więc ...   05.09.2010 22:42
katbest   Nef, zdajesz sobie sprawę, że cię ubóstwiam! ...   06.09.2010 18:38
Nefretini   Mam już nawet napisaną IV część. ale wiesz... nie ...   06.09.2010 18:40
katbest   Mogę dodać tysiąc komentarzy! Tylko wklej, dod...   07.09.2010 20:12
Lady_Gosha   Neff przykro mi ,że z tym moim betowaniem nic nie ...   11.09.2010 11:19
Nefretini   W tym odcinku kanoniczność poszła się wieszać. Wys...   25.09.2010 22:40
Lady_Gosha   Nie no ja jestem niepoprawną romantyczką . ŁŁLŁiii...   26.09.2010 13:37
Nefretini   Wkurza mnie kanoniczność, wolę niedojrzałą Granger...   26.09.2010 14:29
Lady_Gosha   Cieszę się kochanie :* . Świetnie . Możesz mi p...   27.09.2010 17:50


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 07.06.2024 10:25