Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Miłość Jest Niedaleka Nienawiści..., Kto się czubi ten się lubi, czyli HG/DM

!# Rahel #!
post 05.04.2010 00:57
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 19.08.2008
Skąd: Z wyobraźni.

Płeć: włóczykij



Witam! Na wejściu piszę, że mam nieskończone dwanaście lat. Będę tu pisać o Hermionie i Draco, tak że uczulonych od razu ostrzegam. Będzie tu też inny wątek, chociaż może nie? Chwilowo nie wiem. Dobra nie przynudzam, tylko piszę.

PROLOG
Dziewczyna z z Beauxbatons


Gryfonka z burzą brązowych loków na głowie szukała wolnego przedziału, jednak wszystkie były już zajęte. Hermiona już miała się poddać, gdy na samym końcu znalazła przedział, w którym siedziała tylko jakaś nieznana dotąd pannie Granger dziewczyna. Brązowowłosa rozsunęła drzwi, wetknęła za nie głowę i zapytała:
- Mogę się tu przysiąść? Wszędzie jest pełno… - spojrzała błagalnie na nieznajomą.
- Jasne! Christelle La’ Manche, dla przyjaciół i znajomych Stelle i Christelle. Przeniosłam się tu z Beauxbatons - nowa dziewczyna powiedziała to wszystko na jednym wydechu, więc zaczerpnęła głęboko powietrza i uśmiechnęła się do Gryfonki, po czym wstała i wyciągnęła rękę w kierunku szatynki. Dopiero teraz panna Granger zobaczyła Stelle… w hmmm… całej okazałości.
Panna La’ Manche była delikatnie zbudowana, wyglądała na jakieś sto osiemdziesiąt centymetrów, posiadała brzoskwiniową karnację, miała długie, proste włosy z grzywką, koloru ciemny blond, intensywnie szafirowe oczy i truskawkowe usta.
Brązowowłosa uścisnęła dłoń blondynki i przedstawiła się.
- Hermiona Granger, dla przyjaciół i znajomych Miona i Hermiona. W Hogwarcie uczę się już od pierwszego roku - szatynka uśmiechnęła się do Christelle, siadła i z pomocą magii władowała ciężki kufer na półkę dla bagaży.

Po chwili do przedziału wparowali Harry, Ron i Ginny, witając się zarówno z brązowowłosą jak i z panną La’ Manche. Po chwili wszyscy już śmiali się i dowcipkowali, a Ginny powiedziała, że chłopcy to buraki, w przedziale z nimi siedzą trzy “laski”, a oni nawet komplementu. Ruda naprawdę wyładniała, i mimo swoich metra sześćdziesiąt pięć to owijanie chłopaków wokół palca było jej specjalnością. Hermiona natomiast nabrała kształtów i zaczęła ubierać trochę inne ciuchy, modniejsze i bardziej… kobiece, ale nie wyzywające (wciąż była tą samą Granger, grzeczną Gryfonką, prefektem, a w tym roku - panią prefekt naczelną). Z makijażu zrezygnowała (chyba, że na jakąś wyjątkową okazję), jak również odpuściła sobie układanie włosów na gładko - po prostu rozczesywała je i albo rozpuszczała, albo zaczesywała w wysokiego kucyka, a bardzo rzadko związywała niesforne loki w warkocz. Harry i Ron po stwierdzeniu Weasleyówny zaczerwienili się i bąknęli coś o tym, że “dziewczyny są tak ładne, że nie trzeba im o tym przypominać”, na co dziewczyny roześmiały się, a Christelle powiedziała “komplementów dla kobiet nigdy nie za wiele”.

Niestety w pewnym momencie dobry nastrój prysł jak za machnięciem różdżki. Konkretniej gdy drzwi do przedziału otworzyły, a stał w nich nie kto inny, jak Draco Malfoy i jego goryle, razem z Pansy Parkinson.
- Święta Trójca i jakaś nowa… - zwrócił się do Stelle i dodał (a Harryemu i Ronowi przypomniała się sytuacja sprzed sześciu lat) - wierz mi, są czarodzieje lepsi i gorsi, a ta szlama Granger, Potter - Grzmotter i Weasleyowie to hołota - mówiąc to wyciągnął do blondynki dłoń, a ona ku zdumieniu Hermiony, Harrego, Ginny i Rona przyjęła ją, ale po chwili Gryfoni skręcali się ze śmiechu, bo nowa dziewczyna wykręciła Malfoyowi rękę, przygniotła go do podłogi, kucnęła i różdżką dotykając karku blondyna wysyczała:
- Nigdy, ale to nigdy więcej nie nazywaj tak Hermiony, Ginny, Harrego czy Rona, bo następnym razem nie skończy się na groźbach, a dojdzie do… różdżko i ręko czynów - gdy już to powiedziała podniosła się i dosłownie wykopała chłopaka z przedziału i zatrzasnęła drzwi.
- Bubek - warknęła i siadła na swoim miejscu.
- No, to żeś ładnie załatwiła Malfoya! Mamy święty spokój do końca podróży! - krzyknęła ucieszona ruda. Panna La’ Manche uśmiechnęła się, ale brązowowłosa zerwała się nagle z miejsca i wrzasnęła przerażona.
- Ron! Zebranie prefektów! - Gryfonka szybko pobiegła do przedziału prefektów, a Ron, gdy dotarł do niego sens słów panny Granger również pognał za nią.
Reszta, która została w przedziale zaśmiała się głośno z Ginny na czele. Gdy tylko się uspokoili Stelle powiedziała, że musi coś zerknąć do książek, Potter mruknął tylko “druga Hermiona” i zaczął z Weasleyówną dyskutować o taktyce na najbliższy mecz Quidditcha.


- Panno Granger, panie Weasley, co ta za spóźnianie! Macie szczęście, że czekamy jeszcze na Slytherin - profesor Mcgonagall ofuknęła nowo przybyłych już na wejściu.
- Przepraszamy pani profesor, to się więcej nie powtórzy, my po prostu siedzimy w przedziale z tą dziewczyną z Beauxbatons i… - Hermiona zaczęła tłumaczyć, ale profesor przerwała jej.
- Ach, znacie już pannę La’ Manche! W takim wypadku nie wyciągnę konsekwencji, ale macie się nie spóźniać. - McGonagall uśmiechnęła się do Gryfonki, co ta odwzajemniła ze zdumieniem, ale w końcu uśmiechająca się nauczycielka transmutacji to z deka… niecodzienny widok.
- Oczywiście, pani profesor, zapewni… - urwała, bo drzwi otworzyły się i stanęli w nich Malfoy i Mops, powiedzieli
“dzień dobry” i usiedli na swoich miejscach, a reszta przedziału wstrzymała oddech.
- Co to ma być! Malfoy, Parkinson za zaniedbanie obowiązków prefekta minus 20 punktów dla Slytherinu i szlaban. Omówię go z wami po najbliższej transmutacji. Cóż za bezczelność! Spóźniliście się ponad 10 minut i ani przepraszam, ani żadnego wytłumaczenia! - McGonagall była wyraźnie oburzona. - No dobrze, to teraz sprawy organizacyjne. Po pierwsze, w tym roku jest czterech prefektów naczelnych - z Gryffindoru panna Granger, z Ravenclavu panna Patil, z Hufflepuffu - pan Macmillan. Co do Slytherinu, to z tego, co mi mówił profesor Snape, to zdecydował nie dawać tej funkcji panu Malfoyowi, lecz panu Blaisowi Zabiniemu, który jego zdaniem będzie odpowiedzialniejszy… zresztą moim zdaniem też. O ile się nie mylę pan Zabini czeka przed drzwiami. Panno Patil, proszę go wywołać - profesorka spojrzała na Padmę wyczekująco, a ta niechętnie wstała, szarpnęła drzwi i, wystawiając za nie głowę powiedziała, a raczej warknęła:
- Blais Zabini proszony do przedziału - po czym usiadła na swoim miejscu. Po chwili do przedziału wszedł wysoki poczochrany brunet o bystrych, niebieskich oczach. Większość dziewczyn w Hogwarcie się w nim podkochiwała, ale chłopak nawet żadnej nie zaszczycił chociażby jednym spojrzeniem. Zawsze kulturalny, nie rzucał na prawo i lewo szlamami ani zdrajcami krwi. Nikt nie wiedział, czemu mówiono na niego Diabeł. McGonagall wręczyła mu odznakę prefekta naczelnego.
- Panie Zabini proszę usiąść tu, obok panny Patil. Proszę o wyjście wszystkich, za wyjątkiem Granger, Patil, Macmillana i Zabiniego. Macie tu wrócić za dwadzieścia minut. Weasley, zawołaj mi tu tylko La’ Manche - McGonagall zerknęła na Rona.
- Dobrze - powiedział i wyszedł, za drzwiami oddychając z ulgą i ruszył do przedziału.
- Pani profesor McGonagall? - zapytał nieśmiało Ernie. - Po co my tu zostaliśmy?
- Zostaliście tu, ponieważ ojciec panny La’ Manche życzył sobie, aby została ona przydzielona w pociągu. Panna La’ Manche, Christelle La’ Manche przeniosła się tu z Beauxbatons, a jej rodzice chcieli, żeby przydział odbył się jak najszybciej, a do ceremonii przydziału potrzebni są świadkowie. Wystarczy, że będziecie obecni. O, panna La’ Manche już idzie - i rzeczywiście, Christelle weszła do przedziału, powiedziała “dzień dobry” i usiadła.
- La’ Manche, czy wiesz po co tu przyszłaś? - zapytała profesorka.
- Nie mam pojęcia - blondynka wyglądała na zdziwioną, ale wzruszyła ramionami.
- Panno La’ Manche, jesteś tu, ponieważ twoi rodzice nalegali na wcześniejszy przydział, i z tego względu zostaniesz przydzielona jeszcze w pociągu - McGonagall machnęła różdżką i już po chwili w jej ręku znajdowała się tiara przydziału.
- Aha, to dobrze, bo tak to człowiek się stresuje bardziej, niż gdyby miał mieć przydział bez świadków.
- Ale przy przydziale muszą być koniecznie świadkowie. Dobrze, nie przedłużajmy już. Panno La’ Manche, proszę założyć tiarę przydziału - mówiąc to podała stary kapelusz Stelle.

Blondynka założyła kapelusz i usłyszała w głowie cichy głosik:
Hmmm… wielkie pokłady odwagi… bardzo wierna przyjaciołom… och, pragniesz się sprawdzić… na Boga, jeszcze jaka zdolna…
Przydzielisz mnie czy nie? Strasznie się stresuję!
- nastolatka była strasznie spięta.
Oj, nie niecierpliw się tak… ale skoro chcesz tak szybko być przydzielona…
GRYFFINDOR! - ostatnie słowo tiara wykrzyczała już na cały przedział. Christelle z ulgą zdjęła kapelusz.
- W takim razie nie widzę przeszkód. Zostajesz nowym prefektem Gryffindoru, ponieważ panna Granger jest już prefekt naczelną. Chciałabym, żebyś poszła po pana Weasleya. Panie Zabini, proszę przyprowadzić pana Malfoya, pannę Parkinson i pannę Maggie Wilson. Panno Patil, teraz mają przyjść pan Boot i panna Lovegood. Macmillan, panna Abbott i Dave Prett. Panno Granger, proszę zostać.
Kiedy wszyscy już wyszli, Profesor McGonagall odezwała się do Gryfonki.
- Panno Granger, chciałabym zapytać się, czy wiesz kto jest ojcem panny La’ Manche? - spojrzała na Hermionę pytająco.
- Kojarzę nazwisko, ale nie wiem czemu… - Hermiona wzruszyła ramionami.
- Pan La’ Manche jest słynnym magicznym architektem. Mieszka w Paryżu, ale ma znajomości również w Londynie. Jeżeliby pociągnąłby za odpowiednie sznurki, Hogwart zostałby całkowicie odnowiony, ale razem z uczniami i nauczycielami. Panno Granger, ja nie martwię się o własną posadę, tylko o uczniów. Chciałabym, żeby była pani miła dla panny La’ Manche. Po pierwsze - jej ojciec, po drugie wygląda na miłą, ale beż przyjaciół nie da rady… a więc jak? - nauczycielka transmutacji wpatrywała się w brązowowłosą.
- Ależ oczywiście, pani profesor! I nawet bez tego bym się nią zaprzyjaźniła. Polubiłam ją od razu! -
dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. A myślała, że chodzi o to, że używała czarów poza szkołą. No, ale jest przecież pełnoletnia! Jej rozmyślania przerwało przybycie reszty uczniów.
- Jesteśmy, pani profesor - powiedzieli wszyscy chórem.
- To dobrze, najpierw Parkinson i Wilson. Ja i profesor Snape stwierdziliśmy, że panna Parkinson nie nadaje się na prefekta, więc postanowiliśmy, że od tej pory będzie nim panna Wilson. Proszę - mówiąc to wręczyła odznakę Maggie. - Pan Malfoy pozostaje prefektem.
- A-a-ale jak to? - zapytała zdumiona Mopsica.
- Nie pojawiasz się na patrolach, nie działasz gdy widzisz, że starsi uczniowie robią coś tym młodszym. Co prawda pan Malfoy też - tu zerknęła z irytacją na blondyna - ale on stawia się na patrole, a z resztą profesor Snape mówił, że się poprawi. Ale ty, Parkinson… po prostu nie nadajesz się do tej funkcji, więc do widzenia - profesorka wskazała jej drzwi, ale Mopsica nie zamierzała się tak łatwo poddać.
- Wcale, że nie! A ona wykazała się czymś? - wskazała ruchem głowy na pannę Wilson. - Ja zasługuję na stanowisko prefekta!
- Panno Parkinson, minus pięć punktów dla Slytherinu i miesięczny szlaban, proszę zgłosić się jutro po śniadaniu do pana Filcha. Proszę natychmiast wyjść z przedziału prefektów! - McGonagall była wściekła bezczelnością Pansy, która wybiegła z przedziału z łzami w oczach.
- Eh, denerwujące… No dobrze. Jako, że teraz mamy czworo prefektów naczelnych, z których trójka była zwykłymi prefektami. Na miejsce panny Granger weszła już panna La’ Manche. W Ravenclavie jest to jedyna w tegorocznym składzie szóstoklasistka - Luna Lovegood i Terry Boot. W Hufflepuffie pan Dave Prett i Hanna Abbott. Slytherin - Maggie Wilson i Draco Malfoy. Gryffindor - Christelle La’ Manche i Ronald Weasley. Prefekci naczelni: z Gryffindoru Hermiona Granger, z Ravenclavu Padma Patil, ze Slytherinu Blais Zabini, a z Hufflepuffu Ernie Macmillan. Dziękuję, to już wszystko. Do zobaczenia na uczcie, a teraz wracajcie już do swoich przedziałów - McGonagall ewidentnie nie życzyła sobie żeby zostali w przedziale, więc wszyscy powoli wyszli.

W przedziale Hermiona usnęła, jak również Ginny i Christelle. Harry i Ron zagrali w magiczne szachy. Nim się obejrzeli, minęła im cała podróż do Hogwartu. Już po chwili zaspane dziewczyny i chłopcy wyszli z pociągu i wsiedli do najbliższego powozu. Przed ucztą okazało się jednak, iż McGonagall zapomniała im powiedzieć o tym, że mają prywatne dormitoria. Christelle poprosiła Hermionę, żeby zapytała się, czy mogą mieć razem pokój. Mogły, tylko profesor musiała coś zrobić i powiedziała, że zaraz przyjdą opiekunowie pozostałych domów i pokażą im ich dormitoria, a sama McGonagall poszła z Ronem, Stelle i Hermioną na górę. Dziewczyny miały sypialnię za obrazem szalonej czarownicy, tuż obok portretu Grubej Damy. Natomiast Ron miał pokój za obrazem przedstawiającym czarodzieja z Wittaner, nieco dalej. McGonagall podała im hasła (do pokoju rudzielca “głupi rycerz“, a do pokoju dziewczyn “eksperymenty”) i zasugerowała, żeby poszli na ucztę, a dormitoria obejrzeli później, na co wszyscy z chęcią przystali. Gdy weszli do Wielkiej Sali wszyscy na nich zerknęli, w końcu spóźnili się na ucztę, a to prefekci, ale gdy po chwili wpadli jeszcze inni prefekci, profesor Sprout, profesor Flitwick i Snape, stwierdzono, że chodziło o jakieś obowiązki prefektów. Filch wynosił właśnie tiarę przydziału, i gdy tylko wszyscy usiedli wstał dyrektor, zaczynając przemowę.
- Moi drodzy! To już kolejny rok przed nami, dla niektórych ostatni, dla niektórych pierwszy, a dla niektórych ani ten, ani ten! Chciałbym, żebyście powitali nową nauczycielkę od Obrony Przed Czarną Magią, panią profesor Angelinę Johnson!
Wielu uczniów zaczęło bić brawo, jednocześnie wytrzeszczając oczy, a szczególnie z klas szóstych i siódmych, w których wszyscy znali Angelinę jeszcze jako uczennicę. Sama zainteresowana stała ze spuszczoną głową, ale gdy ją podniosła, to uśmiechnęła się szeroko. Wszyscy klaskali długo, aż w końcu Dumbledore uciszył ich podniesieniem ręki. Nauczycielka usiadła, a dyrektor dodał jeszcze:
- Przypominam, że, jak sama nazwa mówi, wstęp do Zakazanego Lasu jest zakazany. Pan Filch prosił mnie też, abym przypomniał, że nie można na teren szkoły wnosić nic z Magicznych Dowcipów Weasleyów, jak i wielu innych przedmiotów, których lista znajduje się na dole, w gabinecie pana Filcha. To już wszystko. Wcinajcie! - krzyknął i nagle półmiski i wszelkie naczynia powypełniały się po same brzegi pysznymi potrawami.
Wszyscy niemożliwie się najedli, gdy pojawiły się desery, i kiedy każdy najadł się słodkości dyrektor wstał i powiedziała tylko:
- Dobranoc! - po tych słowach wszyscy zaczęli wstawać i szurać krzesłami.
- Ron - krzyknęła Hermiona. - Sam zaprowadzisz pierwszoroczniaków do pokoi. Ja i Stelle się za bardzo przeżarłyśmy! - i nie czekając na odpowiedz pobiegła na siódme piętro razem z Christelle, przed portretem szalonej czarownicy powiedziała “eksperymenty” i już po chwili były w środku. McGonagall już wszystko załatwiła, bo w pokoju były trzy pary drzwi, właściwie cztery - jedne na balkon, dwie pary do sypialni i jedne do pokoju, który okazał się biblioteczką.
Po chwili weszły do swojego tak jakby salonu, ogromnego pokoju urządzonego, tak samo jak sypialnie i biblioteka w kolorach złoto - czerwonych. W sypialni znalazły także drzwi do ogromnych łazienek, urządzonych na biało - złoto, z czerwonymi dodatkami, jak też ręcznikami i złoto - czerwonymi lampionami. Wanną był mały basen, z niemożliwą do zliczenia ilością kurków. Obie nastolatki miały identyczne łazienki. Szybko rozpakowały się w ogromnych sypialniach i wróciły do salonu, siadły w fotelach przed kominkiem i zaczęły podziwiać prawie apartament. Stelle stwierdziła, że u niej taki pokój miała madame Maxime. Bogato urządzony, z dębową podłogą, dębowymi meblami i takimi samymi drzwiami. Gdy już zmęczyły się nawet rozmową, poszły do swoich pokoi, blondynka jak to ona określiła “żeby wrzucić się na prędkości do wanny i BACH!!! na to bycze łóżko”. Hermiona natomiast wzięła długą relaksującą kąpiel, powoli ubrała się w koszulę nocną, położyła się na łóżku i rozmyślając nad jutrzejszymi zajęciami usnęła.

Ten post był edytowany przez !# Rahel #!: 09.07.2010 11:28


--------------------
1. Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej.
2. Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś.
3. Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie.
4. To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc.
5. Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć.

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
!# Rahel #!
post 07.12.2010 01:30
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 19.08.2008
Skąd: Z wyobraźni.

Płeć: włóczykij



Jeśli ktokolwiek to czyta - wiem, że rzadko wklejam, ale postaram się to poprawić smile.gif I teraz daję nowy rozdział, mam nadzieję, że wyszedł mi całkiem całkiem, bo długo nad nim pracowałam...

Rozdział 2
Zajęcia dodatkowe




Tego dnia nie zdarzyło się już nic dziwnego. Dopiero na kolacji Dumbledore wstał i poprosił uczniów o ciszę.
- Moi kochani! Mam nadzieję, że wszyscy najedli się i napili. Chciałbym bowiem ogłosić, że w tym roku w naszej szkole będą odbywały się zajęcia taneczne i pływackie dla chętnych. Zajęcia taneczne w parach będzie prowadziła Schuyler Van Alen ze swoim partnerem Jackiem Werberem, Alice Collins z jej partnerem Davidem Moorem i Diana Carter z Markiem Greenem. Zajęcia solo dla pań prowadzą Evelyn MacAllister i Katie Salt. Natomiast zajęcia pływackie będą prowadzone przez: Jennifer Young, Ashley Gray, Jamesa Clarka i Matta Clarka.
Cisza która zapadła na początku przemowy Dumbledora zmieniła się w podniecony gwar, więc dyrektor musiał głośno chrząknąć zanim znowu zaczął mówić.
- Zapisy prowadzą opiekunowie waszych domów. Wszyscy nauczyciele tańca i pływania są takimi nauczycielami jak na przykład profesor McGonagall czy profesor Flitwick, a więc mogą odejmować wam punkty i dawać szlabany. Jutro na śniadaniu przedstawię wam ich. Mam nadzieję, że wielu z was skorzysta z tych dodatkowych zajęć. A teraz dobranoc! - krzyknął wesoło na koniec. Rozległo się szuranie ław i podniecone głosy uczniów zastanawiających się, czy chcą brać udział w zajęciach dodatkowych czy też nie, a jeżeli tak, to w których?
- Wiecie, chyba zapiszę się i na zajęcia taneczne, i pływackie - powiedziała Hermiona do Christelle.
- Ta, szlamo, słyszałem że bobry dobrze pływają - usłyszały za sobą głos Dracona Malfoy’ a i głupkowaty chichot Pansy Parkinson.
- A ja słyszałam, a nawet widziałam, że tchórzofretki dobrze skaczą - odgryzła mu się Hermiona, nawet nie oglądając się za siebie i usłyszała stłumiony męski śmiech.
- Wiesz Smoku, teraz zostałeś definitywnie zgaszony - usłyszały wesoły głos Blaisa Zabiniego.
- I ty Brutusie przeciwko mnie?
- Hmmm… pomyślmy. Punkt A - wyzywasz innych od “szlam” i “zdrajców krwi”. Punkt B - zachowujesz się jak kompletny debil. Punkt C - Hermiona od dawna nie ma przydługich przednich zębów, ślepcze… a ty nadal masz tlenione kudły. Więc tak, i ja przeciwko tobie.
Panna La’ Manche wyszczerzyła się szeroko do Diabła i odwróciła się do przyjaciółki.
- Jak wrócimy do pokoju, to koniecznie musisz mi powiedzieć o co chodzi z tą tchórzofretką.
- Jak to do pokoju? Nie macie oddzielnych? - zapytał zdziwiony Zabini.
- Miałyśmy mieć, ale chciałam mieć z kim plotkować, więc mamy właściwie oddzielne pokoje, ale wspólny salon, biblioteczkę i balkon, właściwie taras - odpowiedziała blondynka.
- Lesbijki - mruknął pod nosem Blais.
- Osz ty! Udowodnić ci, że nie? - zapytała z figlarnym uśmiechem Christelle.
- Ummm… nie powiem, propozycja ciekawa, ale może nie tutaj, co? - Diabeł sugestywnie podniósł brwi i przebiegł oczami po zebranych uczniach, którzy przyglądali się tej scenie z zaciekawieniem.
- Czemu nie… - szepnęła i zaczęła zbliżać swoją twarz do jego twarzy, a Zabini automatycznie robił to samo. W ostatniej jednak chwili Stelle obróciła głowę i usta bruneta trafiły na jej policzek. Dziewczyna szybko zrobiła krok do tyłu i uśmiechnęła się do chłopaka złośliwie. Uczniowie czekający na jakieś wydarzenie, które mogło stać się tematem plotek szybko ulatniali się zawiedzeni.
- Zemszczę się - syknął Blais tylko wesołe iskierki w jego oczach zdradzały rozbawienie. Christelle wykorzystując chwilę jego nieuwagi, gdy przeciągał się jak kot i rzuciła się do ucieczki. Diabeł pognał za nią i prawie ją dogonił, ale Hermiona chcąc pomóc przyjaciółce pobiegła za nimi. Szybko wyciągnęła różdżkę z kieszeni i wycelowała nią w plecy Zabiniego, myśląc Drętwota i brunet padł jak nieżywy. Stelle zaciekawiona hukiem obróciła się i zobaczyła biegnącą w jej kierunku Hermionę. Szatynka wyhamowała na chwilę przy Bilasie i przywołała do siebie gestem przyjaciółkę.
- Zaraz go ocucę, ale musimy obie być gotowe do biegu. I zabierz mu różdżkę.
Christelle zrobiła to co kazała jej przyjaciółka i przygotowała się do biegu. Panna Granger również stanęła w odpowiedniej pozycji, szepnęła Rennervate! i puściła się pędem za blondynką. Usłyszała też wiązankę przekleństw Zabiniego grożącego im obu śmiercią. Chichocząc jak opętane gnały przez zamek do swojego pokoju, byleby uciec przed złym, ale rozbawionym brunetem. Dobiegły biegiem do portretu strzegącego wejścia do ich pokoju, Hermiona szepnęła cichutko “eksperymenty”, żeby Blais przypadkiem nie usłyszał i obie wpadły do swojego salonu i stanęły z uchem przy drugiej stronie portretu.
- Kur*a jego je*ana w dupę mać! Cholera, czy ta Granger nie mogła wypowiedzieć hasła głośniej! - wydzierał się za ich drzwiami kulturalnie Diabeł. - A miałem taki słodki plan zemsty… łaskotki… eh, dupa. Idę do siebie - burknął do siebie chłopak i dziewczyny usłyszały echo jego oddalających się kroków. Nagle szatynka zaczęła niekontrolowanie chichotać, czym zaraziła pannę La’ Manche i po chwili obie tarzały się ze śmiechu po podłodze. Uspokoiły się po około pięciu minutach.
- Och, kobieto, ale szczęście… chodź, mam ochotę na coś słodkiego i alkoholowego. W tym barku powinno być i to, i to - powiedziała Stelle.
- Hmm… masz rację - powiedziała Hermiona i podeszła razem z przyjaciółką do szafki.
Okazało się, że owszem, w barku był alkohol na dwóch szklanych półkach, na trzeciej były wszelkie możliwe szklanki i kieliszki, a na czwartej napoje. Na szafeczkę rzucono najwyraźniej zaklęcie chłodzące, bo gdy dziewczyny ją otworzyły owiał je zimny podmuch. Po dłuższym zastanowieniu wybrały dwa Bacardi Breezery**, dla Christelle pomarańczowy, a dla Hermiony ananasowy. Niestety w barku nie znalazły słodyczy, więc blondynka otworzyła sporą szafkę, a ta okazała się być pełna słodkości. W przeszklonym narożniku do kompletu były kubki, filiżanki, spodeczki, talerzyki, talerze, miseczki małe, duże… Przyjaciółki wzięły dużą plastikową miskę na chipsy, po dwa talerzyki na ciastka i dwie kawy z mlekiem w kartoniku, które to znalazły w barku. Stelle uparła się też, by Breezerów nie pić “z gwinta“, więc szatynka wyjęła z barku dwie długie szklanki.
- No dobrze. Opowiadaj mi o tchórzofretce - powiedziała blondynka, gdy siedziały przebrane w wygodniejsze ciuchy na fotelach, podgryzając ciastka i podskubując chipsy cebulkowe z miski.
- To było tak. Pewnego dnia w czwartej klasie, przed pierwszym zadaniem turnieju trójmagicznego Malfoy zaczął drażnić się z Harrym, że to założył się z ojcem, ile Harry wytrzyma w turnieju. No ale Harry, jak to Harry, zdenerwował się i powiedział Malfoy’owi coś w stylu “twój ojciec jest okrutny i bezduszny tak jak ty”, no i miał zamiar odejść. Odwrócił się do Malfoy’a plecami, a ten gnojek wycelował mu różdżką w plecy. No ale wtedy na szczęście pojawił się fałszywy Moody i zmienił Malfoy’a w tchórzofretkę. Uderzał nim o podłogę, a tleniony podskakiwał na kilka stóp, wrzeszcząc jednocześnie coś o tym jakie to niegodne celować komuś w plecy. Całą tą akcję przerwała McGonagall i transmutowała Malfoy’a w człowieka z powrotem wydarła się na Mody’ego że nie robi się tak uczniom, że z takimi sprawami rozmawiamy z opiekunem domu i dajemy szlaban. Malfoy mamrotał pod nosem coś o ojcu, a wtedy fałszywego Moody’ego szlag trafił i krzyknął, że o jego ojcu to mógłby mu opowiedzieć takie rzeczy, że te jego tlenione ulizane włoski stanęłyby mu dęba - skończył swoją opowieść Hermiona.
- Hmm… właściwie to trochę mi go żal…
- Żal ci go? - zapytała z niedowierzaniem panna Granger.
- Tia, mam za dobre serce. A właśnie, jutro przyjeżdżają moi rodzice. Dałoby radę podczas obiadu zorganizować coś tutaj?
- Właściwie to tak, tylko poczekaj chwilę… Zgredek? - powiedziała w pustkę Hermiona.
Nagle coś głośno trzasnęło i przed dziewczętami zmaterializował się bardzo dziwny skrzat domowy. Był od bowiem ubrany w jasnoniebieską koszulkę z krótkim rękawkiem, dziecięce spodenki piłkarskie, szalik, około dziesięciu czapek i skarpetki - jedna była zielona w liście klonu, druga jaskrawożółta w różowe i fioletowe kropki.
- Pani wołała Zgredka? - zapytał usłużnie skrzat.
- Tak, ponieważ mamy prośbę - dałoby radę zorganizować tu jutro obiad dla… - panna Granger spojrzała na Christelle pytająco.
- Dla czterech osób? - dokończyła za nią panna La’ Manche.
- Oczywiście! - pisnął Zgredek, zadowolony, że może się do czegoś przydać. - O której?
- Tak, żeby o trzynastej na stole był gorący obiad - powiedziała Stelle.
- Dobrze! - krzyknął skrzat i zniknął z donośnym trzaskiem.
- Dla czterech osób? - zdziwiła się Hermiona.
- No wiesz… chciałabym, żebyś ty też z nami zjadła, bo mojej mamie zależy żeby poznać moją przyjaciółkę - po tych słowach blondynka zarumieniła się jak buraczek.
- Spoko, zjem z wami - szatynka uśmiechnęła się przyjaźnie do Christelle.
- Wiedziałam, że się zgodzisz! - wrzasnęła panna La’ Manche i rzuciła się, by uściskać przyjaciółkę.
- Dobra, a teraz ja idę spać - to mówiąc panna Granger złapała w jedną rękę parę ciasteczek, w drugą garść chipsów i pobiegła do siebie do pokoju krzycząc “Dobranoc, Stelle!” i otwierając drzwi kopniakiem.
- Branoc, Miona! - zawołała blondynka i sama poszła do pokoju, również zabierając ze sobą trochę ciastek i chipsów.


* Schuyler Van Alen (czyt. Skajler Wan Alen) - główna bohaterka z sagi Melissy De La Cruz “Błękitnokrwiści”. Strasznie podoba mi się jej imię, więc perfidnie je wykorzystałam.
**Bacardi Breezer to alkoholowy napój orzeźwiający. Występuje w różnych smakach, m. in. pomarańczowym i ananasowym.


***


Draco Malfoy siedział w swoim prywatnym apartamencie z Ognistą Whisky i czekał na Blaisa Zabieniego, który to poszedł do siebie do pokoju odświeżyć się. Musiał z kimś pogadać, a brunet był jego jedynym kumplem, któremu blondyn ufał bezgranicznie. Wiedział, że nikomu nie piśnie ani słówka, choćby powiedział mu, że planuje na najbliższej transmutacji zabić McGonagall. Chwilowo nie miał co prawda takich planów, ale jak będzie jakieś dłuższe wypracowanie do napisania, to kto wie… no cóż, ale chwilowo chciał tylko pogadać o zajęciach dodatkowych. Musiał poradzić się kumpla w jakże trudnej sprawie - no bo jak to on, Draco Malfoy mógłby chodzić na zajęcia… z tańca. Cały jego wizerunek szlag by trafił! “Chociaż… może nie byłoby tak źle… skoro jestem taki idealny to oczywiście powinienem umieć tańczyć… Ale to jakoś mi nie pasuje. Aj, pier*olić. Ja jestem Draco Malfoy, mi wolno wszystko…”
Te jakże skromne i urocze rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi.
- Właź… - jęknął Draco. Drzwi otworzyły się cicho. Do pokoju wszedł Zabini i cichutko je za sobą zamknął.
- Co cię tak dręczy, że masz minę jakby ktoś ci umarł?
- Nie uwierzysz…
- Sprawdź mnie - zaproponował Blais.
- Chcę się zapisać na te zajęcia… z tańca Diable, z tańca - wyrzucił z siebie Malfoy.
- I o to tyle szumu? Boże, daj mi siłę wytrzymania z tym kretynem jeszcze trochę - to drugie zdanie brunet mruknął już do siebie. Niestety, wszyscy Malfoy’owie odznaczają się bardzo dobrym słuchem.
- Kretynem? Aż tak ciężko ci ze mną wytrzymać? To idź rzesz w pizdu, i krzyżyk na drogę! - zdenerwował się blondyn.
- Dobra, dobra - Zabini podniósł ręce w geście pokoju - ale robisz z igły widły. Rozumiem, to dla ciebie ważne, ale robisz z tego tragedię tego tysiąclecia. Jak ze mną gadałeś, to wyglądałeś jakby cię dopadła jedenasta plaga egipska!
- Okej, przesadziłem - westchnął Draco z cierpiętniczą miną. Nie lubił przyznawać się do błędów. - Ale…
- Ale nie lubisz, jak ktoś twój ogromny problem minimalizuje do rozmiarów pyłka i to w dodatku kpiąc z ciebie. - dokończył za niego brunet.
- Wcale nie - zaperzył się Malfoy z miną urażonego sześciolatka.
- Wcale nie - przedrzeźniał blondyna Blais. - Ej no, my się znamy nie od dziś, więc nie kłam mi tu w żywe oczy, co? Wiem, że u ciebie najmniejsze niepowodzenie wzrasta do rangi major problem.
- Oj tam, w każdym razie zapisać się na te zajęcia czy nie?
- Jak chcesz i lubisz tańczyć, to czemu nie?
- Ja się nie pytam czemu tak czy czemu nie, tylko czy tak czy nie! - warknął poirytowany Draco.
- Tak - odparł Zabini ze zdecydowaniem w głosie. - No dobra, nie wiem jak ty, ale ja tam mam ochotę na ognistą.
- Ja? Ja polewam - odpowiedział blondyn poruszając znacząco brwiami.
- To polewaj…
- A właśnie - zaczął Draco gdy nalał już whisky do szklanek - ty się przyjaźnisz z tą całą La’ Manche?
- No, lubię ją, nawet dopiero co ją goniłem, Granger jej pomogła, różdżkę mi zab… - brunet urwał w pół słowa.
- Orzesz ku*wa, one mają moją różdżkę! - Zabini wydarł się tak głośno, że gdyby nie zaklęcia wyciszające dormitorium młodego Malfoy’a to usłyszałby go cały zamek.
- A debilu nie mogłeś zabrać? - zapytał Draco z politowaniem.
- Nie, bo zdążyły dobiec do dormitorium, a Hermiona - tu oczy blondyna osiągnęły wielkość galeonów - wyszeptała hasło, wskoczyła ze Stelle za portret i zatrzasnęła go tuż przed moim nosem.
- Okej. Od kiedy jesteś z Granger na ty?
- Od dzisiaj, a co?
- A to, że to Granger!
- Jezu, i co w tym takiego złego, że aż rzucasz się jak zwierzę w klatce? - spytał znużonym głosem Blais. Dobrze wiedział o co chodziło, ale chciał podrażnić kumpla.
- Wiesz dobrze o co chodzi. Dobra, nieważne, porozmawiamy o tym kiedy indziej…
- Dooooobraaaaaa - przy tym słowie z gardła bruneta wydał się dziwny, nieartykułowany dźwięk, a więc znacznie przeciągnął samogłoski.
- Okej, no to co powiesz na partię pokera? Na prawdę i wyzwanie - Malfoy zatarł ręce, a na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek. Miał plan.
- Okej - powiedział z wahaniem Zabini - ale pięć razy można odmówić.
- Trzy.
- Pięć.
- Trzy.
- Pięć.
- Dobra, pięć… - westchnął teatralnie Draco, udając człowieka litościwego i miłosiernego.
- Widzisz? Starczy pojęczeć ci trochę nad uchem, a już się zgadasz…
- Bo mnie męczysz - odparł blondyn ze znużoną miną i wzruszył ramionami.
- Zgoda, zaczynajmy.

Całą resztę wieczoru dwaj Ślizgoni spędzili na graniu w karty. Kilka zadań było szczególnie idiotycznych lub sprośnych, im więcej Ognistej tym gorszych. Na ich szczęście Blais uparł się za pięć możliwości odmówienia, bo udało im się pójść spać z niezbyt kretyńskimi zadaniami. Rano obudzili się z okropnym bólem głowy, potocznie zwanym kacem. No cóż, ostatecznie wypili po litrze Ognistej Whisky na jednego…


***


Rano Hermiona razem z Christelle zeszły na śniadanie bardzo wcześnie - zależało im na poznaniu nowych nauczycieli. Zawiodły się, bo rano przy stole nauczycielskim nikogo nowego nie było. Dopiero o godzinie za pięć ósma, gdy obie zjadły już po porcji naleśników i piły powoli kawę - szatynka małe espresso, a blondynka cafe latte z czekoladą. Obserwowały od dziesięciu minut bardzo ciekawy przypadek dwóch Ślizgonów, konkretniej Malfoy’a i Zabiniego. Najwyraźniej panowie popili sobie wieczorem, bo wyglądali jak ufoludki, tak zielone mieli twarze. Z cierpiętniczymi minami jedli tosty i brali małe łyki najprawdopodobniej gorzkiej herbaty. Siedziała koło nich Millicenta Bulstrode i kiedy tylko któryś nie chciał jeść tostów, to podsuwała im pod nos na przykład naleśniki. Motywacja idealna - działała i na Draco, i na Blaisa.
- Patrz, schlali się wczoraj debile, to teraz żreć nie chcą - szepnęła panna Granger do Stelle.
- Tia, Millicenta dobrze sobie z nimi radzi - tu panna La’ Manche zachichotała.
- Ugh, ja muszę oddać Zabiniemu - szybko poprawiła się, ponieważ Christelle spojrzała na nią wzrokiem dobermana - mordercy - Blaisowi różdżkę. Przerąbane, chyba że… MILLICENTA! - wydarła się na całą salę Hermiona. Polubiła tą Ślizgonkę pod koniec piątej klasy. A Nelson z drugiej klasy odszedł już w niepamięć.
- Czego?! - krzyknęła panna Bulstrode.
- Chodź no na chwilkę!
Millicenta wstała z ławy, syknęła coś do Zabiniego i Malfoy’a i podeszła do stołu Gryfonów.
- Cze Granger, cze La’ Manche - powiedziała uśmiechając się. - Czego dusza potrzebuje, co?
- Daj to Blaisowi - odpowiedziała szatynka i wyciągnęła ze swojej torby różdżkę bruneta.
- O, jego różdżka? Zabrałaś mu wczoraj przy dzikim pościgu? - zapytała panna Bulstrode poruszając znacząco brwiami.
- No tak, ale nie oddałam mu jej - po tych słowach panna Granger wręczyła Ślizgonce magiczny patyczek.
- Dobra Granger. Na razie wam! - te słowa skierowane były i do Hermiony, i do Stelle.
Nagle otworzyły się drzwi i do Wielkiej Sali wmaszerowało dwanaście osób. Przy stole nauczycielskim natychmiast pojawiły się dodatkowe krzesła, a sam stół powiększył się o jakieś trzy metry długości. Najpierw weszło siedem kobiet, za nimi pięciu mężczyzn. Wszystkie szepty ucichły. Nowi nauczyciele w ciszy doszli do swoich miejsc przy stole nauczycielskim, ale nie usiedli. Wstał za to dyrektor.
- Moi drodzy - zaczął - chciałbym wam przedstawić waszych nowych nauczycieli od zajęć dodatkowych. Nauczycielki to: Schuyler Van Alen - tu skłoniła się wysoka, smukła blondynka - Alice Collins - niska, szczupła, o włosach w kolorze ognia - Diana Carter - ani wysoka, ani niska, zgrabna brunetka - Evelyn MacAllister - wysoka chudzinka z hebanowymi włosami - Katie Salt - ona zdecydowanie wyglądała najdziwniej, bo miała fioletowo - czerwone dredy, była wysoka, szczupła i wyróżniała się dużą ilością biżuterii - Jennifer Young - niska, ale smukła szatynka - oraz Ashley Gray - mogłaby konkurować o dziwność wyglądu z Katie Salt - miała wściekle zielone włosy, dużo biżuterii, ale była niska i bardzo chuda. - Nauczyciele to: Jack Werber - wysoki, szczupły brunet - David Moore - niski, chudy blondyn - Mark Green - dosyć wysoki, smukły rudzielec - oraz James i Matt Clark - dwaj identyczni, wysocy, umięśnieni szatyni.
Na sali jeszcze chwilę panowała cisza, po czym wybuchły oklaski i podniecony gwar. Wszyscy nowi nauczyciele skłonili się raz jeszcze i usiedli na swoich miejscach. Dubledore podniósł prawą dłoń uciszając uczniów.
- Zapisy na zajęcia odbędą się dziś podczas obiadu. Każdy, kto będzie chciał ma wpisać się na listę. A teraz możecie już jeść, albo wyjść z sali, jak kto woli - tu dyrektor uśmiechnął się dobrodusznie i usiadł na swoim miejscu. Uczniowie ponownie zaczęli klaskać, a później rozległo się szuranie ław i stukanie sztućców.
- Miona, co teraz mamy? - zapytała Christelle. Wczoraj zobaczyły, że mają identyczne kropka w kropkę plany.
- Czekaj no chwilę… cieplarnia numer cztery, zielarstwo, dwie godziny.
- To może się zbierajmy? - zaproponowała panna La’ Manche
- Okej, chodźmy…
Dziewczyny wstały od stołu i Hermiona poprowadziła blondynkę na zielarstwo. Stanęły przed salą i czekały na profesor Sprout. Po chwili nauczycielka zielarstwa wyszła z innej cieplarni i otworzyła tą numer cztery. Po zwyczajowej mowie powitalnej zaczęła temat.
- Dzisiaj - powiedziała - zajmiemy się sposobami okiełznania jadowitej tentakuli…

Ten post był edytowany przez !# Rahel #!: 07.12.2010 01:46


--------------------
1. Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej.
2. Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś.
3. Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie.
4. To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc.
5. Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć.

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
katbest
post 11.12.2010 21:32
Post #3 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 01.04.2009
Skąd: Gdynia

Płeć: włóczykij



Nie obrazisz się, co nie? Na mnie nie można się obrażać =)
Nie przeczytałam całość.
Odrzuciło mnie pierwsze zdanie w prologu, drugie zdanie w pierwszym rozdziale i któreś tam w drugim, ale chyba wiem jak się skończy =)
Pisz dalej, może przeczytam ostatni rozdział
Katbest
P.S Nie wyjaśniłam, bo nie miałam ochoty zarzucać cię krytyką.


--------------------
"Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać." - Antoine de Saint-Exupéry
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
!# Rahel #!   Miłość Jest Niedaleka Nienawiści...   05.04.2010 00:57
Zoe   Powiem szczerze, że niektóre pairingi, takie jak w...   20.04.2010 12:25
!# Rahel #!   Hmmm... rzeczywiście przegięłam z tym marysuizme...   02.05.2010 01:30
White Tiger   Hmmm... Całkowicie zgadzam się z Zoe w każdym pun...   04.06.2010 23:08
!# Rahel #!   I oto pojawiam się z nową notką... Postanowiłam ro...   26.06.2010 01:53
White Tiger   Hmmm... Ogólnie, biorąc pod uwagę, że masz 11 lat,...   07.07.2010 00:28
Cherlai   Z góry mówię, że nie czytałam komentarzy powyżej, ...   07.07.2010 09:36
!# Rahel #!   Cherlai: owszem powtarzasz się - temat marysuizmu...   08.07.2010 23:55
Cherlai   *she's finally breathing calmly* nie zamier...   09.07.2010 00:38
!# Rahel #!   She is you? Hmmm... Ufasz wikipedii? Tam jest w...   09.07.2010 01:01
Cherlai   Is she you? miałaś na myśli. Nie bierz wszystkiego...   09.07.2010 01:11
!# Rahel #!   A i owszem, miałam na myśli "Is she you?...   09.07.2010 11:09
Cherlai   Na pewno więcej. Lecz po co się bawić w takie rzec...   09.07.2010 12:03
!# Rahel #!   Bo jestem straszliwie ciekawa, Cherlai... Cóż, moż...   09.07.2010 15:09
!# Rahel #!   Jeśli ktokolwiek to czyta - wiem, że rzadko wkleja...   07.12.2010 01:30
katbest   Nie obrazisz się, co nie? Na mnie nie można się ob...   11.12.2010 21:32
!# Rahel #!   Droga Katbest, nie obrażam się. Ja nie oczekuję że...   11.12.2010 23:27
katbest   Przepraszam, ale nie mam aż tak silnej woli, żeby ...   12.12.2010 17:26
!# Rahel #!   [b]ROZDZIAŁ 3 Zajęcia dodatkowe Po zielarstwie H...   24.01.2011 03:55


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 30.05.2024 10:43